Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Cardinal

[FPS] Poligon - tutaj testujemy swoje postaci

Polecane posty

Gość Ksiądz666

Eh... Ciężkie jest życie plazmy. Nie pierwszy raz jest już zaczepiany przez tajemniczego nieznajomego w swoim ulubionym barze. Mało tego – cały czas barman ma do niego pretensje, że rozlewa zakupione piwo po podłodze. Głupi gość – gdzie ma Katiuszowi to piwo się składować?!

Mniejsza o to – tym razem zaczepiła go nieodpowiednia osoba. Niejaki k0nrad – da mu nieźle w loczki.

Jak więc łatwo się domyślić polem walki będzie bar na najdalszym zapupiu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

<Erm... Wydaje mi się, że mieliśmy pisać na czerwono, ale co tam.>

Atak 1.(runda 1)

Buddy - z niewiadomych przyczyn zwany przez tę obrazę praw ludzkich i boskich, plazmowego pomiota, galarety bez karpia czy zimnych nóżek - Katurgiusza k0nradem - chwyta z szynkwasu butelkę szkockiej (może być chivas regal) i, upiwszy tęgi łyk, próbuje rozbić ją o głowę (??) przeciwnika... Niestety, butelka tylko 'wklepuje się' w ciało Katiusza i bard jest zmuszony wymyślic inny sposób na niemilca - po chwili (jaka minęła, zanim plazma usunęła z siebie butelkę bursztynowego trunku) Buddy chwyta przeciwnika i wykonuje kilka szybkich ruchów rękami. Po paru sekundach Katurgiusz przypomina raczej odpustową zabawkę - bard zawiązał go w kształt pieska!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Ksiądz666
Niestety, piesek również potrafi być niebezpieczny - już z woli Katiusza wyrastają mu zębiska, obrasta grubą skórą i zamienia się w... PIEKIELNEGO OGARA! Nie minął jeden okrzyk "NORF", nie minęło jedno bzyknięcie tutejszej muchy spijającej pianę z kufla a kły pieseczka wbiły sie w jędrny pośladek Buddiego. Ból spowodowany tym atakiem wywołał u niego krzyk, który ułożył się w piesń ku chwale atakującego (oczywiście to wszystko robota Katiusza - jedna z jego komórek przeniknęła do jego najgłębszych komórek mózgu <?> i wywołał takową reakcję). Zabawa w doga znudziła się mu, toteż najwyższa pora na małą modyfikację. Katiusz szybko wskakuje do piekarnika i już po pięciu minutach zamienia się w pyszniutkiego, wielkiego Hot Doga. Na jego widok Buddy nie może się oprzeć i wcina go całego. Jak się potem okazuje ma to dla niego fatalne skutki - przypieczone komórki Katiusza w kontakcie z zimnymi sokami trawiennymi barda wywołują odwrotność wrzenia, czyli szybkie ruchy atomów w pierwiastkach atakującego - efektem tego jest ostrzeliwanie wewnętrznej powłoki brzucha ofiary (powodującej wielki bół). Wciąż kontrolowana umysł Buddiego przez Katiusza wywołuje śpiew, w którym bard sam sobie ubliża. Słuchacze zaś mają niezły ubaw ^.^
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Buddy w samą porę opanowuje się przed samozniszczeniem własną pieśnią. Jest jednak kompletnie wyczerpany. Aby odzyskac kondychę, podśpiewuje sobie "Medicine Man" (Bobby McFerrin). Nagle bard zdaje sobie sprawę, że... połknął rywala! Postanawia to czym prędzej wykorzystać! Prosi barmana (chowającego się za ladą) o jakiś środek na przeczyszczenie, po czym - zażywszy całą zawartość opakowania (z ulotką włącznie ^^) - zasuwa do klopa. Tam środek zaczyna działać i Katurgiusz po chwili wybiera się w dłuugą podróż - najpierw po układzie pokarmowym Buddy'ego, ale ten etap jest wyjatkowo krótki, a potem rurami kanalizacji (Buddy jest dobrze wychowany i zawsze spuszcza wodę)! Bard, zadowolony, że raz na zawsze (a przynajmniej do końca tej rundy) pozbył się niemilca, myje rączki i wraca do baru, by rozegrać partyjkę 8-balla.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Ksiądz666

Hehehe... frajer^^. Myślał, że Katiusz da się spłukać jak ostatnie ekstrementy! Nie ma tak łatwo. Zaraz bo "wyodbyceniu" go z ciała Buddy'iego galaretowata bryła rozciąga się zaraz nad odmętem sedesu, robiąc tylko małą dziurkę w środku; woda musi jakoś spływać! Potem szybciutko wyskakuje z WCtki i rusza do baru. Przedtym jednak po raz kolejny wykorzystuje swój dar przemian i morfuje w policjanta z służb specjalnych. Gdy wchodzi do baru, wygłasza tekst pokroju " James Hopkins, FBI". Legitymuje ludzi i gdy dochodzi do barda, udaje, że widzi w nim przestępcę. Trzeba go rozstrzelać... i tak też zrobi. Stawia go przy murze, kłądzie mu między nogi granat i czeka. A tak naprawdę granat ten to cześć Katurgiusza, który chwilę potem wykorzystuje swoje obecne położenie (pod majtkami) i zaczyna gryźć genitalia przeciwnika. Komóreczka w mózgu zaś każe bardowi walić głową w mur. Buddy znów jest pośmiewiskiem ludzi z baru - kto widział człeka bijącego mur czołem?^^

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Buddy z bólu aż się skręca, ale Katurgiusz nie zdołał opanować całego układu nerwowego barda. Buddy wyrywa więc (ale delikatnie ^^) część przeciwnika ze swych 'witalnych części' i wywala ja daleko przesz okno. Następnie, walcząc z wciąż tkwiącą w swym umyśle komórka Katiusza przestaje stukać głową w ścianę i, podrygując makówką jak dres słuchający Shazzy podchodzi do stołu bilardowego i chwyciwszy kij i nucąc motyw przewodni stacji Eurosport zagrywa spokojnie białą wprost w głowę aktualnej postaci wroga. Zebrawszy zasłużone oklaski za wspaniale zagranie, bard wyciąga z kieszeni podręcznego Kabuto, który ma za zadanie zająć się Katurgiuszem - na przykład rozdeptując go, lub połykając ^^... Uznawszy, iż większa część przeciwnika jest już praktycznie skończona, Buddy zabiera się za usunięcie z mózgu ostatniej brużdżącej komórki Katiusza. Czyni to, wprowadzając do własnego systemu krwionośnego sporą ilość alkoholu, co ma spowodować wiadome spustoszenia w układzie z kolei nerwowym barda (Buddy nie obawia się przy tym obrażeń własnych - jego nieliczne szare komórki dawno już uodporniły się na drodze ewolucji na zgubny wpływ wody ognistej...)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Ksiądz666

Cóż... lot przez okno był nadwyraz piękny. Publiczność zebrana wokół tegoż wylotu na świat była zachwycona lotem - a wszytsko to dzięki temu, że po drodze Katiusz zamienił się w Małysza! Ładne lądowanie telemarkiem, noty od sędziów (4 Katiuszy) po 20 punktów. Noi oczywiście zasłużony puchar mistrza świata w lotach narciarskich^^. hehe... przyda mu się to kieliszysko, wykorzysta go w odpowiedni sposób....

Gdy Katiusz wraca do tawerny w postaci kota, wszyscy zaczynają zachwycać się jego pięknością, ogólnym urokiem i zadbaniem. Głaszczą go, drapią po bródką... sam Buddy nie może się mu oprzeć. Ale gdy on bierze go na ręce, włosie małego tygrysa zamieniają się w straszliwie ostre kolce raniące ciało barda. ten szybko go wypuszcza i gdy Katurgiusz styka się z ziemią, jest już rozlanym piwem. Podchmielony przeciwnik nie zauważa tego i zalicza piękny ślizg między nogi pewnej damy ( w spódniczce). Ta, widząc jego rozochocony wzrok kierujacy się 90 stopni względem podłoża zaczyna go kopać gdzie popadnie. Potem dostaje plaskacza i jeszcze kilka suchutkich od jej towarzysza życia. Zmasakrowny bard na do widzenia obrywa jeszcze pucharem mistrza świata w lotach narciarskich, w który zostaje wepchnięta jego głowa. Galaretowata bryła chwyta cymbałki i zaczyna zabawiać się w cymbalistę - udeża nimi nadzwyczaj szybko i mocno w szkło na łbie Buddiego.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Buddy zrywa z głowy kryształową kulę (ciekawe, jak wpakował mu ją na łeb - przecież toto nie ma 'otwarcia' ;)) i odrzuca go daleko za siebie, (przypadkiem) trafiając domorosłego Jankiela. Tymczasem wyciągniety z kieszeni barda Kabuto zaczyna się wyraźnie nudzić - pożarł już większą część Katiusza wraz z większą częścią baru. Zabiera się więc za resztki Katurgiusza i... swego pana! Buddy i plazmiak po chwili znikają w nieprzeniknionych ciemnościach układu trawiennego olbrzyma. W tak fatalnych warnunkach (ciemności, sok żołądkowy po pas) nie da się kontynuować walki... Obaj zawodnicy podają sobie po omacku ręce/nibynóżki na zgodę i w pokoju kończą (lub nie) żywota w żołądku Kabuto ^^.

<<Koniec pojedynku>>

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

>>>>>>>>>>>>>>>>>>POJEDYNEK<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<

...::: Manieq VS Yager:::...

Hopkirk siedząc sobie właśnie w ulubionym salonie kosmetycznym nagle zostaje zaczepiony przez dziwnie ubranego faceta, który ma na głowie pióra w reku trzyma tomahawk. Czerwony człowiek podchodzi do Hopkirka i wylewa na niego najdroższe perfumy co barzo rozdrażniło elfa ponieważ nieznosi on marnotrastwa zwłaszcza perfum od samej Celine Dion. ( arena jest nastepujaca : saloon kosmetyczny na ktorego piętrze jest sklep z artykułami do wyłuzdnego i lubieżnego pożycia pciowego. Prze dzrwi i okna :D mozna wyjsc na mały rynek).

piszemy kolorkiem ciemnoczerwonym poniewaz to kolor gęstej krwi, której zara tu sie hektolitry przeleja. << taki kod.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Yager

Runda 1, Zawodnik 1 - Atak

Orzeł szybko zaczyna przepraszać "Och, tak mi przykro. Pewnie te perfumy były drogie. Wynagrodzę ci to darmową depilacją nóg!"

Na dźwięk tych słów Hopkirkowi zaczęły się świecić oczy...Wielki Orzeł pokazał mu wygodne krzesło i po chwili nakładał wosk. Gdy wszystko było już gotowe szybkim ruchem ręki oderwał wosk od nogi elfa. Ten skrzywił się lekko, ale poza tym był zadowolony z obsługi. Nagle Orzeł uśmiechnął się paskudnie i wylał na podrażnioną skórę Hopkirka całą butelkę spirytusu. Gdy elf zawył z bólu Indianinowi aż zrobiło się żal homoseksualisty. Znając litość Orzeł zaczął okładać leżącego Hopkirka tylko prawie z całych sił. Przecież nie jest sadystą!!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Ty brutalu !! co zrobiles, moja delikatna skóra nie znosi alkoholu, będe miał wysypke !!". Hopkirk podnosi leżacy obok lakier do włosów i rozpyla go wprost do oczu indiejca, który to przewraca się krzyczą przy tym coś o czarach. Hopkirk podnosi się z ziemi otrzepuje z kurzu po czym wyciąga ze spodni....... :D:D:D taśme klejącą.

Hopkirk podnosi z ziemi oślepionego indianina i usadawia go na krześle po czym przykleja go taśmą do krzesła. Skrępowany indianin jest na łasce napalonego elfa homoseksualisty który ma co do niego nie dwuznaczne zamiary :twisted:. Hopkirk zaczyna się rozbierać po chwili zostaje juz tylko w atłasowych bokserkach w wycięciem na pośladkach.

Z kiezeni leżacego mna ziemi ubrania wyciąga żel nawilżający, którym smaruje Wielkiego Oreła przy tym głośno sapiąc. Hopkirk sciąga spodnie Orłowi i zaczyn go okładać po tyłku niecheblowana deską, która ma wbite na dodatek 4 zardzewiałe gwoździe ( ehehe tężec ) ja przemian polewając go silnymi damskimi perfumami i smarując żelem nawilżającym. Kiedy Indianin prubujue sie uwolnic elf biegine szybko na pięterko i wraca po chwili z pudełkiem pełnym fikuśnych zabaweczek :D, które to kolejno wyprobywuje na pośladkach indiańca.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Yager

Runda 2, zawodnik 1 – ataki i obrona

Orzeł mając chwilę wytchnienia, gdy elf jest na pięterku przywołuje Szybującą Strzałę. Wierny przyjaciel uwalnia Wielkiego Orła, który szepcze zwierzęciu coś do ucha. Ptak wylatuje przez okno, a Indianin otwiera wszystkie okna w pomieszczeniu i wskakuje do „dżakuzi” starając się zmyć z siebie te świństwa, którymi upaćkał go przeciwnik-zboczek.

Wtem wraca Hopkirk, widząc Wielkiego Orła rozłożonego w wannie uśmiech się wstrętnie.

Już zaczyna podchodzić do Indianian, gdy coś przysłania słońce za oknem. Hopkirk odwraca się i przerażony widzi, że nadlatuje Eskadra Orłów (wron, sikorek, kruków, wróbli, kosów, słowików, myszołowów, mew, albatrosów i innych ptaków też) pod przywództwem Szybującej Strzały. Wielki Orzeł szeeeeroko się uśmiecha i dokładnie w tym momencie zwierzęta wpadają do salonu. Pierwszy pocisk puścił Szybująca Strzała i po chwili Hopkirk aż topił się w odchodach ptaków. Elfowi zaczyna przewracać się żołądek i gdy już prawie powstrzymał się przed wymiotowaniem w pomieszczeniu rozległo się „ping” zatrzymującej się windy. Drzwi rozsuwają się i z windy wybiega malutki ptak kiwi, nie chcący być gorszym od innych robi wielką jak na jego rozmiary kupę i ucieka do windy...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"O nie ja jestem brudny !!" Hopkirk nerwowo biega po zakładzie kosmentycznym, po jakis 10 min doprowadza się do stanu używalności. "A teraz mnie popamiętasz brzydalu !!" Hopkirk sciąga gacie i stringi. Wielki Orzeł jest sparaliżowany lecz może jeszcze mówic mruczy cos po nosem "to prawda oni nie mają zarostu". Hopkirk wciąga spodnie po czym bierze maszynkę do golenia i zaczyna golić indianina na łyso.

Po ostrzyżeniu przywiązuje indianina do wieszaka na ubrania i puszcza mu cąły album Maćka Starnawskiego. "Bo nie ma takich gór....^.^".

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Yager

Runda 3, zawodnik 1 – ataki i obrona

Wielki Orzeł nie może znieść okropnej kakofonii dźwięków dobiegającej z dziwnego pudełka. Indianin zaczął huśtać się na wieszaku i gdy rozhuśtał się wystarczająco mocno wykonał poczwórne salto i opadł pięknie na podłogę. Szybkim rzutem tomahawkiem wyłączył grające pudełko i przeszedł do ataku. Potajemnie wsadził sobie pułapkę na niedźwiedzie do spodni i zaczął zachęcająco wymachiwać pośladkami przed Hopkirkiem. Elf -homoseksualista nie może powstrzymać "chcicy" i rzuca się na Indianina. Po chwili słychać głośny szczęk metalu i zawodzenie elfa. "Wilk gdy wpadnie w pułapkę, potrafi odgryźć sobie nogę. Może pójdziesz za jego przykładem"Radzi Orzeł i zanosi się śmiechem...

PS. Manieq - to już ostatnia runda, obroń się i zakończ nasz pojedynek...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hopkirk delikatnie ściąga z ......... :D pułapke na niedźwiedzie po czym idzie sobie zdezynfekować ranę wodą utlenioną polewa rane wodą ( bosh ........ aiiiiiiiiiii !! ).

"Moj ty biedny ......" użala się Elf nad zranioną częscią ciała, po chwili jednak wstaje i patrzy groźnie na Orła, który wyraźnie widzi kurwiki w oczach Hopkirka. "Zginiesz ty heterycie !!" Hopkirk wyciąga z kieszeni wielkiego glonojada i rzuca go na twarz Indianina. Glonojad przysysa ie do twarzy Indianina i zassysa z całej siły tak ze indianin nie morze go zdjąc "Moze teraz sobie odgryziiesz głowe jak ten twoj wilk !! hahahaha".

Hopkirk jednak pamiętając o sowjej bolesnej ranie wyciąg z kosmetyczki 3 metrowy wacik, którym zaczyna okładać oslepiomego indiańca

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Yager

Runda 3, zawodnik 1 – obrona

Wielki Orzeł obezwładniony przez atak ogromną rybą akwariową nie wie co zrobić. Nagle wpada na wspaniały pomysł. Chwyta nożyczki do paznokci ze stoiska z narzędziami do manikiuru i wbija je w cielsko ryby. Ryba jakby rażona piorunem odczepia się od Indianina i ucieka do wielkiego akwarium z którego wyciągnął ją elf. Indianin już miał zaatakować przeciwnika ostatecznym atakiem gdy z głośników w całym sklepie rozbrzmiało „Coroczną wiosenną wyprzedaż otwieramy za 5...4...3...2..1...” Zawodnicy usłyszeli tylko „ping” zatrzymującej się windy i zalała ich fala klientów.

PS. To już koniec pojedynku. Odbyliśmy 3 PEŁNE rundy, więc czas oceniać!!!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

<Próg zajazdu przekracza odziany w czarną, złoconą zbroję z ogromnymi zadziorami na epoletach Antypaladyn. Oczy jego lśnią wścikłym szkarłatem, a dzierżony w ręku berdysz zdaje się połyskiwać fioletem. Antypaladyn Pedigri rozgląda sie wokół po czym siada przy wolnym stoliku. Wyciąga zza kołnierza butelkę Chateau Badziapu rocznik 2005 i pociąga z gwinta...>

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Offtopicus

Kimże jesteś, panocku? Jakoś nie widziałem zapowiedzi walki z udziałem twojej osoby na Koszarach... i z kim zamierzałeś podjąć potyczkę? Odpowiedź na to pytanie napisz na Koszarach RPG!!!

Endus Offtopicus

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W zapomnianym zamczysku, znanym tylko przez nielicznych, którzy postradali już zmysły, po wielkiej komnacie krzątał się przygarbiony Szalony Naukowiec [tm] i tak jak poprzedni właściciele tej ekskluzywnej nieruchomości (m.in. – Dr Frankenstein, Dr Moreau) przeprowadzał tajemnicze eksperymenty...

Szalony Naukowiec [tm] pochylił się nad swoim ostatnim eksperymentem – efekty przerosły jego najśmielsze oczekiwania...

„To żyje! TO ŻYJE!!!” – zagrzmiał i gdy wszyscy myśleli, że stereotypowo zaśmieje się szaleńczym śmiechem Szalony Naukowiec [tm] powiedział: „Fuj!!” po czym wyrzucił spleśniałą kanapkę z serem, piklami, szynką, majonezem, tuńczykiem, sałatą, pomidorem i z lekką nutką dekadencji do kosza. „Kto by pomyślał, że w tym laboratorium znajdę coś tak obrzydliwego?! Zresztą ostrzegali mnie, że ten Irenicus to straszna fleja... Dobra koniec z tą maskaradą, mój przeciwnik miał być tu już od 0,03243 godziny!!” Po tych słowach Szalony Naukowiec [tm] chwycił się za szyję...i ŚCIĄGNĄŁ SWĄ TWARZ, która okazała się maską Szalonego Naukowca [tm]!! „Ach... Od razu lepiej, ale gdzie mój przeciwnik?!” – powiedział Aaron, oparł się o dziwny stół zawalony ludzkimi kończynami i z niesmakiem spojrzał na kanapkę...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Davein, elf- supersayan, właśnie wysiadł z karety przed zamczyskiem, miejscem walki z Aaronem. - Stereotypowe zamczysko... - pomyślał, po czym skradając się podszedł do bramy. Pchnął ją. Wrota otworzyły się. Sayan wszedł do środka, po czym idąc za szczałkami doszedł do wyznaczonej komnaty. Wsedł do niej, głośno tupiąc podbitymi adamantytem glanami. Miarowy stuk był niczym odliczanie ostatnich sekund martwej ciszy zamczyska. - Witaj. - mówi Davein - Niech wygra najlepszy.... - przerywa na chwilę, po czym dodaje: - Czyli ja!!! - wykorzystuje bullet time i majestatycznie odskakuje w bok. W locie krzyczy: - KAMEHAMEHA!!! - strumień energi z prędkością wiatru (12 w skali Boforta) wylatuje z rąk sayana i zmierza prosto w genitalia przeciwnika...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Aaron - Runda 1 - Atak i Obrona

Aaron zdziwiony nagłym zwolnieniem czasu przyglądał się oszałamiającym akrobacjom przeciwnika, jednak wielka fala energii wyrwała go z zadumy...

Podbiegł do najbliższego stołu, chwycił fiolkę z napisem "Nie lubisz Mr Hyde'a - nie dotykaj!!!" i czym prędzej wlał sobie jej zawartość do gardła.

Po chwili na miejscu chudego Aarona stał już Hulkopodobny stwór gotów stawić czoła Daveinowi.

Hulk-Aaron wyłączył wszechobecny bullet-time i jednym zamachem ręki odbił Kamechę... Po tym zadziwiającym wyczynie przystąpił do ataku - uderzył się parę razy w klatę, zawołał "Hulk niszczyć mały człowieczek" i ruszył do ataku machając swymi wieeeelkimi pięściami na wszystkie strony...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Osz ty!

To powiedziwszy, Davein odskakuje w tył szepcząc słowa zaklęcia. Po chwili krzyczy już: - Se kalemi wraitaler qauwer melasiner kalwadorego!!! - Nagle z rąk Daveina wypryska zielone światło, które okazuje się falami gamma :twisted: Aaron potraktowany tymże specyfikiem szybciutko zmienia się z powrotem w wątłego człowieczka :D

- Spróbuj teraz! - woła sayan, wyciągając zza pazuchy flaszkę ze spirytusem. Wypija połowę, po czym zza pobliskiego stołu operacyjnego wyciąga kanister benzyny. Dolewa do pełna, wciska w gwint szmatę nasączoną benzyną i zapala. Bierze głęboooooki wdech i wypija wszystko duszkiem :D Mina Aarona widocznie zrzedła. Davein czym prędzej wyciąga łuk i posyła salwę strzał kolejno w: 2 w przyrodzenie, po jednej w każdą dłoń i stopę i 4 tak, aby przyszpiliły niemilca do ściany. Następnie jednym ruchem niszczy wszystkie flakoniki z substancjami niewiadomego pochodzenia. Zostawia tylko jedną. Bierze ją, otwiera korek i wypija krwistoczerwoną substancję. Rzuca w stronę Aarona pusty flakonik. Ten z wyrazem przerażenie czyta napis na buteleczce: "BloodRayne" :twisted: Po chwili przed Aaronem stoi seksowna pół-wampirzyca, z obnażonymi ostrzami i bardzo skąpym lateksowym kostiumie. Davein-Rayne rzuca się na swego przeciwnika, tnąc wściekle ostrzami...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...