Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Black Shadow

[FATE] Device Masters: Darkworld

Polecane posty

Niewiarygodne uczucie. Jeszcze nigdy nie było mi tak dobrze. Choć do końca nie wiem czemu. Stoczyłam walkę z grupą najeźdźców, a nic sobie zrobiłam, nie czuję nawet żadnego zmęczenia, choć moje ruchy były niewiarygodne. W dodatku ta dziwna aura... dodała mi niewiarygodnych sił. To było fantastyczne. Okazało się również, że nie tylko ja posiadam maskę i jest nas przynajmniej piątka. Może i w innych miejscach są posiadacze tych niezwykłych przedmiotów?

Moje myśli nagle zostały przerwane przez głosy wiwatujących ludzi. Dziwna sytuacja, z którą jeszcze nie miałam kontaktu sama będą oklaskiwaną. Mogłabym teraz coś zrobić, zdjąć maskę lub popaść w samozachwyt i dać się ponieść ludziom. Nic z tych rzeczy jednak nie jest tak istotne jak to co się stało z Fumiko. Mam nadzieję, że nic się jej nie stało. W życiu bym sobie tego nie wybaczyła. Cała ta sytuacja i moja reakcja na zdarzenia wynikły z chęci ochrony najbliższej mi osoby, a nie z poczucia odpowiedzialności za wszystkich. To wszystko sprawia, że wolę pozostać w cieniu. Niech inni cieszą się tą chwilą, ja wolę cieszyć się z bardziej przyziemnych rzeczy, a to co działo i dziać będzie nie pozostanie na dalszym planie. Nie mnie być w centrum zainteresowania, zwłaszcza po tym co zrobiłam zanim doszło do walki z obcymi.

Chcąc unikną tego chaosu oddalam się od tłumu, by odnaleźć moją przyjaciółkę. Licząc, że w najbliższym czasie nie będę musiała z niej korzystać, zdejmuję maskę pilnując, by nikt mnie zobaczył.

Trzymaj się z dala od chwały Yumu. Nie tego ci w tej chwili potrzeba. - powiedziałam sobie w duszy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Już?

To wszystko? Nawet nie zdążyłem nic zrobić...

Zresztą, to nawet dobrze. Przynajmniej nikt nie będzie zwracał na mnie uwagi.

Zresztą już znalazł się ktoś kto będzie w jej centrum. Kim w ogóle jest ten gość? Jakiś gaijin. Nigdy wcześniej go nie widziałem. Może ktoś z wymiany, albo turysta.

Nie żeby mnie to obchodziło. Po prostu próbuję zanalizować sytuację.

Była tu jeszcze jedna osoba z maską. Teraz jej nie widać, więc pewnie woli, podobnie do mnie, pozostać w cieniu. Może wróciła do budynku, a może wmieszała się w tłum.

Zresztą to i tak nie ważne. Odnoszę wrażenie, że i tak jeszcze ich spotkam. Posiadaczy masek.

One same są wielka tajemnicą. I wygląda na to, iż jeszcze nią pozostaną.

Tymczasem pora odrzucić trzymaną broń i zdjąć maskę. Lepiej by nikt mnie w niej nie zobaczył. Tego tylko bym teraz potrzebował.

Cała uwaga dla ciebie panie obcokrajowcu. Ja spokojnie odejdę na bok by wszystko obserwować.

Hej masko, co teraz?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szkoła została odwołana do końca dnia. Żadna niespodzianka zważywszy na to czego przed chwilą było świadkiem połowa mieszkańców Tokio. Jutro pewnie też. A jeżeli wziąć pod uwagę ostrzeżenie od maski to uczenie się na klasówki i odrabianie prac domowych będzie ostatnim zmartwieniem japońskiej młodzieży. Bogowie jedni mogli przypuszczać co przyniosą następne dni, ale zamaskowani wojownicy - a na pewno jeden z nich - nie mieli zamiaru tak łatwo się poddawać. Na razie jednak kurz bitewny opadł, zagrożenie zostało zażegnane, wojsko najpewniej planowało dobrać się do ciał obcych oraz resztek maszyny a służby, jakieś na pewno, czekało przynajmniej parę tygodni usuwania szkód... Tymczasem jednak pod szkołą jeszcze przez parę minut trwały wiwaty nim ludzie zaczęli rozchodzić się do domów choćby po to aby upewnić się, że z ich rodzinami wszystko w porządku.

* * *

Śmieszna sprawa. John zauważył, że mimo tej całej radości i okrzyków bojowych kierowanych na jego cześć to jakoś nikt nie pchał się do tego aby do niego podejść, uścisnąć mu dłoń albo grupowo rzucić kilka razy w powietrze. I oczywiście nikt nawet nie próbował zdjąć mu maski. Gdy ludzie zaczęli się rozchodzić a euforia opadać Barclays przypomniał sobie o jednej rzeczy, która pokazała mu maska. Po potyczce jednej osoby brakowało. I ten widok będący niemalże na pewno ludzkim ciałem...

* * *

Znalezienie Fumiko było kwestią paru minut. Jej przyjaciółka, gdy widać było, że już jest po bitwie, również ja szukała. Rzuciła się na szyję Yumi z jeszcze wyrazem strachu, ale także ulgi na twarzy.

- Widziałaś co się stało? - rzuciła także z drobną ekscytacją. - Ta maszyna... nagle wybuchła! Kto był w stanie to zrobić? Oh, nieważne. Cieszę się, że tobie nic się nie stało! - gdy już ochłonęła po jakiś paru minutach: - Uh... chyba powoli muszę zbierać się do domu. Szkoła czy nie szkoła, ale podejrzewam, że rodzice... będą chcieli wybyć z Tokio przynajmniej na parę dni. Po tym co się stało... niezbyt im się dziwię. Ale nie muszę iść tam zaraz. - lekko się uśmiechnęła: - Mamy parę godzin... może... gdzieś się przejdziemy?

Masz wolność w opisaniu swoich przyjemnych chwil z przyjaciółką, Yumi (^_^)

* * *

Maska, po swojej ostatniej wiadomości, że "to dopiero początek" zamilkła. Reiji miał spore przypuszczenia, że najpewniej odezwie się gdy pojawi się kolejne zagrożenie. Najpewniej kolejna inwazja. Teraz miał parę godzin spokoju, paręnaście jeśli szczęście albo los dopisze.

Czas wolny dla ciebie - coś robisz? (*1)

---

1 - spora szansa, że w następnej kolejce jak nic się nie wykroi będzie przeskok do późnego wieczora/wczesnej nocy wink_prosty.gif

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po euforii nadeszła rzecz oczywista: uspokojenie, troska o najbliższych. Nie zdejmując maski ruszyłem w swoją drogę, w kierunku zabitej osoby. Jeśli będzie to posiadacz Maski, to wtedy... Cóż, będę wiedział, że na pewno nie jestem nieśmiertelny, a także że obrona Ziemi dostała potężny cios.

Nieważne. Cokolwiek się stanie, będziemy na to gotowi. Żywi muszą pogrzebać zmarłych i zewrzeć szeregi.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak zwykle każda chwila spędzona z przyjaciółką mijała niezwykle szybko i gdy wreszcie przestawałam myśleć o tym co się jeszcze niedawno stało, musiałyśmy już wracać. Zaraz po uspokojeniu się sytuacji w celu ukojenia naszych nerwów skierowałyśmy się do jednej z naszych ulubionych lodziarni*. Nie ważne jaka jest pora, ale lody są dobre na wszystko i zawsze poprawiają nam humor. Można powiedzieć, że jest to nasz mały rytuał. Mając jeszcze wiele czasu udałyśmy się do parku. Posiedzieć i porozmawiać... tak po prostu. Często tak robimy, gdyż raczej nie przepadamy za modą i kilkoma innymi dziewczęcymi zajęciami. Myślę, że to właśnie to nas do siebie zbliżyło. Zwyczajnie ciężko nam się dogadać z innymi, gdy mamy inne zainteresowania od nich. Niemniej wydaje mi się, że żadnej z nas to nie przeszkadza. Głównym tematem naszych rozmów, z wiadomych przyczyn, było to co się dziś wydarzyło. Nie ominęła nas również poważniejsza rozmowa nie ominęła nas również na temat samej Fumiko, tego co się działo w ostatnim czasie w szkole i jej możliwej wyprowadzki. Nim się spostrzegłyśmy trzeba już było wracać.

_____

* tongue_prosty.gif

Sorry za tak późny odpis, ale byłem przekonany, że już tu pisałem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czyli co, teraz milczysz?

W sumie może to i dobrze. Wrażeń mi wystarczy. Przynajmniej na chwile.

Domyślam się, że trochę czasu minie nim ponownie się odezwiesz. Pomyślmy, co zrobić... Tego pewnie też mi nie podpowiesz masko? Nie szkodzi.

Wiem dobrze co powinienem teraz zrobić. To co powinienem zrobić już dawno. Iść do domu.

Tak, to będzie najlepsze. Pokazać się rodzicom, bo pewnie się martwią. No i sumie chyba o mnie można powiedzieć to samo... Ale czy na pewno? Od chwili gdy to wszystko się zaczęło, myślę o nich pierwszy raz. Aż do teraz nie zastanawiałem się czy są bezpieczni. Czy w ogóle żyją.

Heh, chyba nie można nazwać mnie dobrym dzieckiem, prawda?

Tak, tak, wiem. I tak mi nie odpowiesz masko. Ale nie przeszkadza mi to.

Dobra, pora się zbierać. Kierunek dom. Przekonać się co z rodziną, zjeść coś i przespać. Potem może wziąć szybki prysznic, przebrać się w jakieś wygodne ciuchy i czekać na dalszy ciąg wydarzeń.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kwestię pochowania trzeba było zostawić jednak służbom ratunkowym. Jedynie z daleka John mógł przypatrzeć się krajobrazowi po bitwie między uzbrojonym po zęby oddziałem obcych a... wydawać by się mogło, że nie pozorną dziewczynką. Nigdzie nie było maski i nigdzie jej nie wyczuwał. Chyba tylko czas pokaże czy przepadła bezpowrotnie czy znalazł się też ktoś kto ją przejął i może będzie sojusznikiem w odpieraniu przyszłych inwazji. Teraz jednak pozostawało czekać i szykować się na ciąg dalszy.

* * *

Maska. Tutaj, w kanałach, pod miastem... Miastem, w którym teraz zaczęły się problemy. Wstrząsy były wyczuwalne bez problemu. Zresztą "Bestia" słyszał głos. Widział innych. Pokonali obcych, pierwszych z wielu. Pamiętał co powiedziała maska. Oczekiwał na nadejście nocy.

* * *

Czas mijał. Zbliżał się mrok...

* * *

Nagle sytuacja się zmieniła. Gdziekolwiek byli, jakkolwiek dobrze mogli się schować, cokolwiek akurat robili... to wszystko w jednej chwili przestało mieć znaczenie (*1). Czterech posiadaczy masek, którzy nagle znaleźli się w jednym miejscu. Przez moment wydawało im się, że są po prostu w Tokio. Byli. Przez moment. Po chwili wszystkie budowle dookoła nich zaczęły się zawalać, w oddali słychać było jakby ulatujące krzyki rozpaczy i bólu a Słońce nad nimi przypominało dziurę, z której ziała pustka. Sama ziemia zdawała się być pochłaniana przez ciemność i niedługo potem powoli wyłoniła się z niej zakapturzona postać. Na szatę miała założony lekki pancerz a na ramionach można było dostrzec parę zamontowanych, długich, metalowych szponów. Odezwał się zimnym głosem:

- Shadow Bind. - w tym momencie John poczuł jak coś niewidocznego trzyma go w miejscu i nie ma zamiaru puścić (*2).

Nieznajomy wydał z siebie gardłowy chichot i z tonem absolutnej pewności siebie, ale też lodowatym spokojem zwrócił się do zebranych posiadaczy masek:

- Poddajcie się a obiecuję, że wasza śmierć będzie szybka i bezbolesna. Walczcie a gwarantuję wam, że cierpienie jakiego nigdy nie zaznaliście wypełni każdą, ostatnią chwilę waszej marnej egzystencji.

---

1 - innymi słowy co akurat robiliście, z kim byliście itd. nim pojawiliście się na Polu Bitwy zależy tylko i wyłącznie od was

2 - jego sztuka cienia pokonała twój refleks, którego w sumie na piramidce nie masz a zatem miał sukces +4 co oznacza przynajmniej dwie kolejki w snarze... ofc możesz próbować się wyrywać, pytanie tylko jak? ;]

Każdy startuje z 5 EP na początku!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

John

W jednej chwili ulatują ze mnie chwile sprzed paru godzin. Próby kontaktu z rodziną, odpoczynek i nerwowe oczekiwanie na następny cios są już nieważne. Gdy tylko poczułem, że moja walka, moje zawody zaraz się zaczną, włożyłem maskę.

**

- Poddać się? Jestem na to za młody i za głupi! I mam 7 miliardów ludzi do obrony!

Nie oglądam się na innych ludzi w maskach. To jest nasza wspólna walka, jednak na razie nie mogę w niej uczestniczyć. Nauczyłem się jednak nowej sztuczki.

- Ciemność jest brakiem światła...

Jedna iskierka, dwie, trzy. W końcu cała blada poświata opadająca powoli na moje ciało, coś jakby obietnica, nadzieja i wskazówka. Po raz kolejny czuję energię gromadzącą się w moim ciele, tym razem mocniejszą i zdolną do większych czynów. Poświata jaśnieje.

- Guess what...

Chcieć znaczy móc. Moje pragnienia, siła woli i odwaga są jak ogień wobec ciemności. Zabójcze.

- Here it comes.

Zniknąłem w rozbłysku światła, całą świadomością skupiając się na rozbiciu wiązań.

__

EP:0

FP:4

Rzut na Siłę Woli wsparty aspektem Determinator celem rozbicia bindu. Wchodzę na 2. poziom synchronizacji.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gdzie jestem? To pytanie naszło mi do głowy w momencie, w którym zostałam wyrwana z własnego pokoju, gdzie czytałam, a raczej przeglądałam z nudów, jakieś podarowane przez ojca amerykańskie komiksy. Rozmyślałam o ich bohaterach. Superbohaterowie, ich nemesis i często również zwykłe życie. Wiem, że to fikcja, ale może istnieje coś podobnego? Skoro istnieją maski dające mi i pozostałym właścicielom moce, może istnieją więc podobni tym z kart komiksów? Wszystko jest możliwe. W jednej chwili znalazłam się tu, nie wiem gdzie, ale nie trudno domyślić się dlaczego. Jakaś postać próbuje nas zastraszyć, zmusić do poddania. W moim przypadku nie ma na to szans. Nie po tym co dopiero widziałam, przeżyłam na własne oczy i dokonała wspólnie z innymi. Dało mi to świadomość, że razem może zdziałać naprawdę wiele i najeźdźcy nie mają czego szukać na Ziemi. Zakładam maskę i odpowiadam tej postaci:

- Nigdy się nie poddam. Przekonałam się, że ludzie muszą mieć kogoś kto może ich ochronić właśnie w takich sytuacjach jak ta. Stanę do walki nawet jeśli będę miała to zrobić sama.

- Energy Shield - mówię cicho pod nosem.

_______________

EP: 5-2(energy shield) = 3

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czy ja już całkowicie odrzuciłem teorię wariactwa? Tak? To trzeba ją zweryfikować.

Dobra, co my tu mamy. Jestem... Nie, nie wiem gdzie jestem i chyba wolałbym nie wiedzieć. Kawałek dalej stoi jakie coś w kapturze i całkiem ciekawymi pazurami na ramionach.

Masko, bądź tak dobra i powiedz mi co się tu do diabła dzieje.

Albo nie, nie odpowiadaj. Jeszcze naprawdę uznam, że zwariowałem.

Szlag... już całkowicie nie wiem co jest realne. Pomyśleć iż jeszcze przed chwilą byłem tuż przed domem. Stałem w ogrodzie i spoglądałem na niebo. Myślałem o dzisiejszym dniu, o tej dziwnej masce, którą nie wiedzieć dlaczego chciałem mieć zawsze przy sobie.

Teraz już chyba wiem dlaczego.

Na wypadek czegoś takiego.

Bym mógł przeżyć.

Tak jak i pozostali posiadacze masek, którzy równie się tu znaleźli.

Choć ten zakapturzony jest całkiem pewny tego, że zginiemy

Heh, pozostali są całkiem bojowo nastawieni. Chcą walczyć. Chcą bronić ludzi.

Szczytne cele.

A ja co? Rozmyślam na własnym szaleństwem.

- Heh

Mam dość. Mam dość bezczynności. Dowiem się co jest przyczyną tego szaleństwa... I zniszczę ją.

Zakładam maskę.

Ale najpierw...

- Skoro i tak masz zamiar nas zabić - mówię spokojnie - to czemu najpierw nie wyjaśnisz nam co się tu dzieje. Mamy prawo to wiedzieć.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przyszli po mnie... tak, trójka, uzbrojeni, myśliwi, bandyci. Zeszli do kanałów, lecz nie ma to znaczenia, nie ma najmniejszego - znam te tunele lepiej od nich, zejdę głębiej, ukryję się, przeczekam, ucieknę, jak zawsze. Leżała tam, porzucona w kanałach, w ciemności, głęboko, pod miastem, gdzie od dawna nie zapuszczał się żaden człowiek, nawet szczury zdawały się unikać tego miejsca. Nie, porzucona to złe słowo... słowo... słowo... tak: ukryta, zapieczętowana. Sięgam po nią bez namysłu, gdy tylko me palce dotykają jej delikatnej powierzchni czuję głęboko w swym wnętrzu kojące ciepło... a potem gwałtowny wstrząs i narastający huk zapadających się tuneli. Opadł pył, widziałem innych, słyszałem głos, pełznąłem wśród gruzów ku światłu szepcąc do tego delikatnego przedmiotu ukrytego przy mej piersi "świat nas nie chciał... nie... nie chciał, lecz my zawsze powracamy".

***

Z fascynacją przypatruję się swemu odbiciu we fragmencie rozbitego lustra, ostrożnie dotykam swej twarzy i zębów, po czym wybucham głośnym śmiechem. Czerń, tak, czerń stapiająca się z cieniami nocy, pora by ktoś inny stał się łowcą. Niech tylko zapadnie zmierzch.

***

Dawno takiego nie widziałem. Piękny, dobrze odżywiony, chyba rasowy, zgubił się najwyraźniej jakiemuś jaśniepaństwu, sprawdziłem kierunek wiatru, nie wyczuje mnie, nie. Niech podejdzie jeszcze kawałek, tak... jeszcze jeden kroczek, tak, starczy nawet na kilka dni. Niech zrobi jeszcze jeden krok, a jego czaszka zostanie zmiażdżona, a ciało rozerwane mymi łańcuchami, szybka śmierć. Przed wielkimi łowami trzeba zadbać o zapasy. Zatrzymuje się, nadstawia uszu... co do dia...

...bła. Spoglądam zaskoczony na zakapturzoną istotę, mówi coś o śmierci, mrugam oczami, patrzę na swą dłoń przekształconą mocą maski, na zwisające luźno łańcuchy, przed chwilą gotowe do ataku. Śmierć, tak... miałem zabić tego przeklętego psa, przez tych bandytów nic dzisiaj nie jadłem, a on wyglądał tak soczyście.

Mamroczę pod nosem: - wyglądał tak soczyście...

Czuję jak me mięśnie rozluźniają się, a kości stają się bardziej elastyczne, wypełnia mnie wściekłość.

W jednej chwili rzucam się na zakapturzoną sylwetkę, moje ciało wygina się nienaturalnie ułatwiając atak wszystkimi mymi łańcuchami, a w uszach rozbrzmiewa mój własny krzyk:

- Pozbawiłeś mnie ******* posiłku, ty ******* ******* kupo ******* ******* !!!

-----------------------

EP: 5 - 2 (Staring into the Abyss)

FP: 4. Rzut na atak wsparty aspektem Chained Beast

Gwiazdki to oczywiscie ocenzurowane przeklenstwa, ktore w innej formie sa niemile widziane na forum.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

...MISTRZ...

Gdy John zebrał całą swoją siłę aby w końcu wyrwać się z tych cienistych więzów (*1) spowity w mroku nieznajomy przyglądał się jeszcze przez moment i wysłuchał lecących w jego stronę słów. Dało się słyszeć kolejny gardłowy chichot. Przyjął postawę bojową. Na koniec rzucił:

- Takie głupie i podrzędne istoty jak wy nie mają prawa wiedzieć. - w tym momencie zobaczyli jak jeden z zamaskowanych, zdający się działać bardziej jak zwierzę niż człowiek, rzuca się do ataku a nieznajomy, dudniącym głosem oznajmił: - Macie obowiązek umrzeć! Shadow Strike! - jeden z zamontowanych szponów zajarzył się karmazynową czerwienią i wystrzelił w stronę nadciągającej "Bestii". Yaju bez problemu go uniknął a po chwili uwolnił swoją furię. Jego oponent chyba wyczuł czego się spodziewać i próbował rozpłynąć się w mrokach, ale za późno. Jeden z łańcuchów owinął się dookoła jego ramienia a kolejne, niczym stado szerszeni, uderzyły w pancerz obcego zostawiając kilka widocznych rys i... przebijając się w jednym miejscu! Potrzeba było dłuższej chwili, żeby dojrzeć stróżkę krwi, o nierozpoznawalnym kolorze, kapiącą po ręce ich przeciwnika (*2).

...ZABIĆ...

Nie minął nawet ułamek chwili. Otoczenie wydało się nagle - choć ciężko było sobie to wyobrazić - jeszcze ciemniejsze a odgłos Mistrza - tak został nazwany przez maskę -, choć nadal lodowaty, brzmiał... jakby ledwie trzymał furię na granicy:

...URZĄDZENIE...

- Czyli jednak...nie są aż tak słabe... - kolejne słowa zdały się rozbrzmiewać w każdym miejscu jednocześnie, nacierająca ze wszystkich stron i niemalże przytłaczające: - Engulf my enemies in darkness, Umbra Blade!

...ZNISZCZYĆ...

Obcy zatopił swoje dłonie w wijącym się, żywym mroku pod jego stopami. W krótkotrwałym akompaniamencie rozbłysku energii, zamiast szponów, wyciągnął, pewnie trzymając w jednej dłoni, ponad półtorametrowy czarny miecz. Po chwili można było dostrzec coś co przypominało umęczone dusze, które wiły się po powierzchni ostrza w niemym krzyku rozpaczy i cierpienia. Nie czekając ani chwili zanurzył z impetem miecz w mroku wykrzykując:

- Thousand Blades of the Night!

Dookoła niego, jedna za drugą, zaczęły wystrzeliwać skierowane ku niebu ostrza o mało co nie nadziewając zamaskowanych wojowników (*3). Drugą rękę, na której teraz rozbłysły jakieś czerwone symbole, wyciągnął w stronę "Bestii":

- Gazing Abyss! - wszystko dookoła Yaju zniknęło i miał wrażenie jakby w istocie znajdował się w pustce. Nie wiedział gdzie zniknął tamten, gdzie reszta zamaskowanych... Czuł niezrozumiałe zimno. A potem zobaczył tuż przed sobą parę ogromnych, obcych, wwiercających się w jego duszę oczu (*4).

---

1 - fp wykorzystany, wynik na 0 przeciw jego cienistym sztuczkom, niemniej z korzyścią dla broniącego się ;], w tym odpisie jednak nie atakujesz

2 - fp również wykorzystany i rzut również poszedł a tym samym przywaliłeś mu na pierwszą konsekwencję... w pierwszym ataku... wow!

3 - automatyczne trafienie w pierwszą kratkę

4 - siła woli przeciw cieniom wyszła na -2, więc trafienie w drugą kratkę i nie masz jak/nie możesz atakować Mistrza dopóki nie zdasz testu na siłę woli i nie wyrwiesz się z "otchłani" wink_prosty.gif

Kratki [i EPki]:

Yumi (Daedrotha) - xoooo [+3 do stanu obecnego]

Reiji (Sefnir) - xoooo [+3 do stanu obecnego]

John (brylant) - xoooo [+4 do stanu obecnego]

Yaju (Maverick) - xxooo [+4 do stanu obecnego]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

John

Nie mogę na razie pomóc temu... Zwierzakowi? Tak, Zwierzak to dobra nazwa na to, co widzę. Cóż, przeciwnik jest potężniejszy, lecz zdany na siebie. Zaś ja chyba wiem, co zrobić. Moje światło rozproszy jego mrok raz na zawsze.

- Hej, ty!- zawołałem, celując ze lśniącego na niebiesko łuku do adresata wypowiedzi.- Ty, blondynko!* Łap i wykorzystaj to dobrze!

Strzała energii pomknęła w jej kierunku, zaś ja obróciłem się na wprost tego "Mistrza". Po wystrzeleniu tamtej strzały mam nadal dość energii na jeden atak.

- Nie wiem, czego jesteś mistrzem, ale i tak to za mało!

Nie robiłem żadnych długich gestów ani cudacznego machania rękoma celem ładowania energii. Po prostu rzuciłem natychmiast piorunem w kierunku wroga.

---

EP: 4-2(Lighting Bolt)-2(We are a team)=0

FP: 3

Za pomocą We are a team próbuję przesłać Yumi 2 pkt. energii, a przy Lighting Bolt (bonus +1 do celności) korzystam z aspektu Sokole Oko do dodania +2 do rzutu.

*postać Daedrotha

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- To dopiero początek maszkaro - krzyczę - Stać nas na jeszcze więcej i zaraz się o tym przekonasz.

- Ty blondynko! - słyszę głos niedaleko mnie. Jakiś chłopak, Gaijin jak można wywnioskować z wyglądu, krzyczy zdaje się do mnie. Po chwili wystrzeliwuje coś w moim kierunku. Intuicja podpowiada mi, że jest to energia. Zdaje się, że to przez maskę wiem z czym mam do czynienia. Wchłaniam w siebie podarowaną mi energię wiedząc, że już za chwilę z niej skorzystam. - Dzięki - odpowiadam chłopakowi, który w tej chwili zajęty jest swoim atakiem.

W tej chwili nie mam innej możliwości jak tylko wypowiedzieć dwie komendy. Nim jednak to się stanie rozpoczynam bieg w kierunku przeciwnika, by po znalezieniu się w promieniu 30m od niego skorzystać z pierwszego ruchu: - Instant Transmission - wypowiadam cicho w trakcie biegu, by błyskawicznie znaleźć się tuż za plecami wroga i niepostrzeżenie zaatakować. Po tym błyskawicznie korzystam z Energy Shield, spodziewając się kontry z jego strony. Mam nadzieję, że razem ze wszystkimi uda nam się go szybko pokonać.

_______________________

FP: 5

EP: 3+2 (od Bryla) - 3 (Instant Transmission) - 2 (ponowienie ES) = 0

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ciemność, nienaturalna... przejmujące zimno. Oczy, wielkie, obce. Wiele myśli przebiega mi w jednej chwili po głowie. Nieznane miejsce. Strach. Zagubienie. Tak, znam strach... miast atakować wolał się ukryć, uciec, boi się. Czuje strach choć może nie wie, że go czuje. Oczy, kolejna myśl, proste słowa: słabość, cel. Czuję narastający we mnie gniew, mroczne uczucie dające ciepło wśród otaczającego mnie chłodu. Nastąpiła zmiana. Miejsce wokół nie jest już obce, jest moje. Rzucam się w widniejące wśród ciemności - moich ciemności - oczy krzycząc:

- Ciemność jest moja ty ******* ******* ******* zaraz ******* wydrapię ci te ******* gały!

--------

FP: 4

EP: 7 - 5 (przejście na wyższy poziom synchronizacji) = 2

rzut na nieczystą walkę (badz co badz atak w oczy) wsparty wedle potrzeby aspektem Unfettered Determination

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- A więc nic nie mamy prawa wiedzieć?

Ruszam przed siebie. Inni już rzucili się do walki. Tak im śpieszno? Proszę bardzo.

- Dobrze więc. Bardzo dobrze.

Wyciągam rękę przed siebie. Koncentruję energię.

- Sam się dowiem. Jeśli będzie trzeba to wyciągnę to z ciebie.

Wiem doskonale czym jest moja moc i jak ją wykorzystać. Tak jakby maska wpakowała mi tę wiedzę do głowy.

Aby walczyć potrzebuję broni. Teraz nie mam żadnej, więc muszę sam sobie ją stworzyć.

Broń, która będzie najbardziej do mnie pasować... Wybór jest tylko jeden.

Miecz. To oczywiste.

Wyobrażam sobie jego obraz.

Zwykły dobrze wyważony miecz miecz.

W głowie mam jego plan. Podstawową strukturę.

Nakładam na to niezbędne materiały. Ostrze wypełniam metalem. Rękojeść drewnem. Pokrywam ją materiałem by dobrze leżała w dłoni.

W wyciągniętej ręce czuję ciężar miecza. Jest odpowiedni.

Pora wszystko zakończyć. Przesyłam energię.

-Projekcja.

Proces zakończony. Stworzyłem miecz. Moją broń. Nie jest idealna, ale musi teraz wystarczyć.

Ruszam szybko przed siebie.

Dziewczyna atakuje naszego oponenta. Dobrze. Wykorzystam to. Zaatakuję zaraz za nią. Tylko z innej strony. W ten sposób przynajmniej jedna osoba powinna ciachnąć tego gościa.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

John włożył ogromny wysiłek w swój następny atak. Czuł jakby prawie trzymał w swojej ręce manifestację niszczycielskiej natury i jak Zeus był gotów aby przysmażyć co nie co swemu przeciwnikowi. Mrok starł się ze światłością i jeszcze przez jakiś czas ciemność nie zamierzała zrezygnować (*1). Rozbłysk był sygnałem dla Yumi do ataku. W ułamku chwili znalazła się za Mistrzem gotów do zadania ciosu, ale jednak... żaden śmiertelnik nie byłby być w stanie gotów na uderzenie, on jednak był (*2). Dziewczyna szykowała się na nieuniknioną kontrę przywołując tarczę i w tej samej chwili pojawił się Reiji. Jego ostrze zatrzymało się na pancerzu ich przeciwnika nie zostawiając nawet jednej rysy (*3). Mistrz wydał z siebie kolejny gardłowy, zimny śmiech, w którym maskował irytację:

- Wasz opór jest bezcelowy. - rzucił jeszcze raz nim jego ostrze rozświetliło się karmazynowi symbolami i wydłużyło o jakiś metr. Głos jaki wydobył z siebie chwilę potem brzmiał jak warczenie wściekłego zwierzęcia: - Shadow Execution!

Z niesamowitą szybkością Mistrz zamachnął się mieczem próbując ściąć wszystkie trzy głowy naraz. Może szczęście a może instynkt masek uratował życie nastolatkom (*4)...

* * *

Tymczasem... w iluzji... w zamknięciu... w pustce... przeciw parze obcych oczu... Yaju rzucił się na nie z nieukrywaną wściekłością rozszarpując je na strzępy w kilka chwil. Zamrugał. Wrócił na pole bitwy akurat widząc wymianę kolejnych ataków... (*5)

* * *

- Dosyć tego. - wysyczał Mistrz. - Tracę na was zdecydowanie za dużo czasu. Nie sądziłem, że będę musiał tego użyć przeciw marnym śmiertelnikom, ale... Devour all existance, Umbra Blade!

W tej chwili jakiekolwiek podobieństwa w sylwetce obcego przeciwnika do ludzi zniknęły. To co znajdowało się pod szatami i pancerzem straciło humanoidalną formę na moment stając się jakby integralną częścią otaczająca walczących ciemności. Przed zamaskowanymi nastolatkami wyrósł mierzący co najmniej kilka metrów cień z obrzydliwą, może nawet przerażającą paszczą przywodząca na myśl koszmary senne... pełną zębów... Dudniący, pusty, pozbawiony emocji śmiech odbił się echem od umysłów zamaskowanych. Równie bezbarwny głos odezwał się chwilę potem:

- Void Eater. - nagle dało się wyczuć jakby przejmująca zimna ręką chwyciła ich za dusze i wycisnęła ją niczym szmata. Nastolatkowie poczuli zimno... i zmęczenie... tak jakby coś wysysało z nich moc... wolę walki... od środka... (*6)

---

1 - lighting bolt z fp daje wynik +6 przeciw... obronie +5, leci pierwsza kratka

2 - twój atak bronią białą na jego obronie wychodzi na 0, z korzyścią dla broniącego się

3 - -2 na atak, słaby rzut miałeś niestety :|

4 - generalnie zrobił tego epic cleave'a czy coś z D&D, automatyczne trafienie w najniższa kratkę, tzn. że teraz wszyscy mają dwie pierwsze kratki zakreślone

5 - +2 z wykorzystanym aspektem, udało ci się wyrwać z iluzji

6 - żadnych EPków nowych nie dostajecie... przez dwie najbliższe kolejki wink_prosty.gif Mistrz odpalił właśnie swój odkurzacz (acz spokojnie, to raczej jednorazówka a nie spamowalna umiejka ;])

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

John

Padam na kolana i opuszczam głowę. Przesuwam dłońmi po Masce, jakby błagając o radę ten dziwny dar, który rzucił mnie w to piekło... Po chwili zrozumiałem i westchnąłem. Cóż, nikt nie zarzuci, że się nie starałem.

- Składam broń, mistrzu- mówię, podnosząc ręce do góry.- Wyzwól mnie z męki mego życia, panie.

Mam szansę. Małą szansę w postaci iskierki mocy, której nawet on nie może zgnieść. W myślach przebiegam wszystko, co się wydarzy w następnych chwilach. Unik w bok, zebranie tej energii, która jakoś jest w moim sercu i cios. Jednak pytaniem jest, czy przeciwnik złapie się na przynętę? Nieważne, i tak muszę coś zrobić, by przetrzymać ten krytyczny moment.

__

EP: +5-5(Świetlisty Łuk)=0

FP: 3-1(na EP)=2

Rzut na blef (2) do wypracowania aspektu, niezależnie od wyniku atak za pomocą wspomnianej mocy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ekstaza. Cienie formujące się w utraconą kończynę. Zapach krwi. Otaczające mnie cienie łączące się z cieniami przeciwnikami. Nie... nie przeciwnika. Zwierzyny. Łucznik pada na kolana, najwyraźniej przytłoczony wszechobecną ciemnością. Ja nie. Moje cienie są głębsze, silniejsze. On zaś jest tylko ranną zwierzyną próbującą schować się przed myśliwym w ciemnościach. Uśmiecham się szeroko ujmując swe łańcuchy w obie ręce i czając wśród wszechobecnych cieni. Ofiara jest ranna, jej uwaga skupia się na łuczniku pragnącym oddać swe życie. Wkrótce będzie martwa... ciekawe jak smakuje...

-------------------

SiM: 2 - 2 (Preying on the Weak) = 0

FP: 3 - 1 (Oppressor)

Rzut na ukrywanie się (2) by przeciwnik całkowicie przestał się na mnie skupiać po czym atak za pomocą wskazanej mocy i z wykorzystaniem aspektu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ah!! Jeśli udaje mu się odeprzeć nawet tak błyskawiczne i niespodziewane ataki, to niby jak mamy go pokonać? Żeby jeszcze bardziej utrudnić nam życie, nasz przeciwnik postanowił zmienić swoją formę. Sytuacja wydaje się beznadziejna. Sądząc po zachowaniu jednego z towarzyszy nie tylko ja tak uważam. Wolę się na moment odrobinę wycofać. Zobaczyć co planują pozostali. Może uda mi się wykorzystać stworzoną przez nich sytuację i zaatakować, ale rzeczą ważniejszą powinno być odkrycie słabych punktów rywala. Musi być coś takiego, co pozwoli szybko się go pozbyć, albo przynajmniej znacząco osłabić. Tak, to jest mój cel na chwilę obecną. Nie powinnam porywać się na wroga w szaleńczym ataku, gdy nie znam jego słabości i wiem, że nic to nie da.

______

FP: 5

SiM: 0

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Śmieszne...

Nie, raczej absurdalne i niedorzeczne. Co to diabła jest? Manifestacja ludzkich koszmarów? Jak można z czymś takim walczyć. Jak, skoro tak ciężko jest go trafić.

Spokój. Muszę się uspokoić. Zbytnie rozmyślanie nic nie da. Trzeba działać. Szybko, ale nie lekkomyślnie. Co robią pozostali? Nic. To chyba dobrze. Nikt nie atakuje lekkomyślnie. Wygląda na to, że każdy stara się coś wymyślić.

O, czyżby jeden już się poddał? Szybko... albo coś kombinuje. Nie wiem. Nie jestem w stanie tego powiedzieć.

Zobaczę jak maszkara na to zareaguje. Jeśli zaatakuje, to spróbuję wykorzystać chwilę i samemu zadać mu cios.

Jakkolwiek może mi się to nie podobać, jakkolwiek nie chcę angażować się w relacje z innymi, sam nie dam rady pokonać tego czegoś. Dlatego nie można pozwolić by ktokolwiek zginął. Jeszcze nie.

---

FP = 5

EP = 5

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Oh - Mistrz, przybierający teraz kształt istoty rodem z koszmarów, wbił swe metalicznie żółte ślepia w Johna i odpowiedział tym samym bezbarwnym głosem: - Przynajmniej jeden ze śmiertelników znalazł rozum u końca swego żywota. Pogódź się ze swoimi bogami jeśli jakiś masz. Twa śmierć będzie szybka i bezbolesna... - owionął wzrokiem resztę grupy: -... gdy tylko otchłań pochłonie twych... towarzyszy. - część pierwsza wykonana, kupił wymyśloną bajeczkę. Teraz trzeba było znaleźć odpowiedni moment... (*1)

Yumi, nie do końca pewna co robić, zdecydowała się w końcu na najprostsze rozwiązanie. Nawet czując jak coś wysysa z niej znaczną część mocy udało się jej uformować kulę energii i wystrzelić ją w przeciwnika... bez żadnych widocznych efektów (*2). Te drobne fajerwerki były jednak wystarczającym odwróceniem uwagi dla Yaju, który w międzyczasie zdołał kompletnie zniknąć z pola widzenia (*3) i łapiąc Mistrza na - nawet chwilowym, ale jednak - zaskoczeniu wyprowadził kolejny potężny atak przy użyciu swych łańcuchów. Ciężko było nawet dojrzeć skąd dokładnie zaatakował. Jedynie świst przecinanego powietrza a chwilę później odgłos nie tyle trafionej co niemalże zgniecionej istoty dał znak reszcie zamaskowanych co się stało. John i Reiji wiedzieli, że mają szansę to skończyć - teraz albo nigdy!

- MARNI ŚMIERTELNICY! - ton Mistrza nagle stracił na swej bezbarwności i znów napełnił się pustym gniewem a echo jego ryku wwiercało się w umysły. Wiadomym jednak było, że to szczekanie umierającego psa. Problem polegał na tym, że nim zdechnie mógł jeszcze ugryźć a to poczucie gromadzącej się energii tylko to przypuszczenie potwierdzało. W ostateczności Mistrz zamierzał zabrać wszystkich zamaskowanych w objęcia śmierci. - JAK ŚMIECIE WALCZYĆ ZE SWYM LOSEM?! JAK ŚMIECIE ODMAWIAĆ ŚMIERCI?! JAK ŚMIECIE... - słowa na moment zamarły mu w gardle. Resztką sił niemalże wyryczał swój ostatni atak: - PRZEPADNIJCIE! UMBRA BLADE OVERLOAD! VOID STOOO--

John miał już gotową strzałę a chwilę wcześniej zobaczył swój cel. Urządzenie, przepełnione energią, płonęło teraz czerwienią niczym supernova... I gdy zaczęło pękać eksplodowało w kuli gigantycznego, białego, bezgłośnego światła pochłaniając wszystko na swej drodze.

* * *

Przez mrok powoli budzącego się umysłu przebijają się kolejne rzeczy. Odgłosy przejeżdżających samochodów, rozmawiających gdzieś w oddali między sobą ludzi, zapach okolicznych drzew... A potem przyszło szybkie przypomnienie bitwy z Mistrzem i walka o swoje istnienia. Nieważne jak zmęczeni czy ranni zamaskowani wojownicy zerwali się na równe nogi przez moment nie będąc pewnym co się stało. W jednej chwili pochłonęło ich światło a w drugiej obudzili się w jednym z parków w centrum Tokio z maskami koło siebie. Gdzieś w oddali kręcili się jacyś ludzie.

Komórki, jeżeli ktoś z nastolatków miał jakąś przy sobie, o dziwo działały. Zbliżała się 21:00. Oczywiście zorientowali się także, że wylądowali w kompletnie innym miejscu niż byli wcześniej, przed walką.

Co robicie?

* * *

Tymczasem w innym, w pewnym sensie odległym miejscem... Pole Bitwy, którego powinno nie być. Sztorm nieopanowanej, niszczycielskiej energii. Umierające Urządzenie. Krwawiąca konstrukcja powoli - zbyt wolno - zapadającej się rzeczywistości. Właśnie rodząca się tragedia... Spektrum najdziwniejszych, niszczycielskich, nieopanowanych energii, które w końcu otworzyły ranę... wyrwę do miejsca zapomnianego, zakazanego, strasznego... wyrwę do miejsca, z którego coś mogło wyjść...

Gniew. Miłość. Zniszczenie. Śmierć. Zagłada. Istnienie. Narodzenie... Śmierć. Śmierć.

I coś bardzo powoli zaczęło wychodzić... (*5)

---

1 - blef na +4, powiedzmy, że masz tymczasowy aspekt do wykorzystania przy pierwszym ataku na Mistrza wink_prosty.gif

2 - +2 na kontrolę energii kontra +5 na jego obronę... stwierdziłem, że jednak coś możesz zrobić... i na przyszłość to jednak deklaruj akcje ;]

3 - również starczyło na aspekt tymczasowy co razem z klasycznym fate pointem daje...

4 - ...atak Bestii jaki wyszedł na +10, Mistrz walnął kolejne +5 na obronę tyle, że... ma już jedną konsekwencję a tym samym to jest +4... a tym samym przebija jego drugą konsekwencję i go "zabija"

5 - powyższy fragment jest w całości OoC i wasze postacie absolutnie niczego nie czują/nie mają jak wyczuć

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Podnoszę się dziarsko z trawy i zaczynam krzyczeć wniebogłosy. Przez te kilka chwil czuję, jak ulatuje ze mnie adrenalina nabrana w czasie ostatniej walki, rozluźniam się i czuję się... spokojny? Dziwne, biorąc pod uwagę, jak szalony to tydzień.

- To się nazywa współpraca! Dzięki! Żyjemy!

Zaczynam przyglądać się towarzyszom.

- Piękna akcja z tym odebraniem energii, blondwłosy aniele- zwróciłem się do jednej z dziewczyn.- Ty też nieźle sobie poradziłeś, chłopie. Ale absolutnie zamiótł scenę ten koleś z łańcuchami. Nawet nie wiedziałem, że te maski tak potrafią.

Mój wzrok pada na ostatniego z grupy. W słabym świetle wieczora zacząłem dostrzegać szczegóły takie jak oszpecona twarz, ciemne jak otchłań oczy i kikut prawej ręki. Po chwili wyrywa mi się z ust jedno zdanie:

- Czym ty do cholery jesteś?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co się właśnie stało? Gdzie ja jestem? Byłam w swoim pokoju. Później znalazłam się w jakimś dziwnym miejscu. Razem z pozostałymi, którzy znajdują się koło mnie, stoczyliśmy pojedynek z czymś niezwykle silnym. Zdaje się, że wygraliśmy. Teraz jednak budzimy się tutaj. Czy to wydarzyło się naprawdę, czy może był to jakiś niezwykle realny sen? Słyszałam kiedyś o czymś takim, ale ci którzy coś takiego przeżyli najczęściej budzili się tam gdzie wszystko się zaczęło. Ja znalazłam się parku. Z kilkoma innymi osobami i kimś, czymś innym. Więc wydarzyło się to naprawdę. Jeden z nich zaczyna rozmowę.

- Dzięki - odpowiadam na skierowane do mnie słowa - Ale to było możliwe dzięki twojej akcji. Szkoda tylko, że nie udało się lepiej tego wszystkiego wykończyć.

Która godzina? Wnosząc po niebie, raczej późna. Muszę wrócić do domu, w domu mogą się martwić.

- Przepraszam was wszystkich, ale muszę wracać do domu. Jeśli chcecie możemy spotkać się tu jutro lub w następnych dniach popołudniu i ustalić to co wiemy o tych maskach i wydarzeniach, które miały właśnie miejsce?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nastolatkowie, ze swoimi problemami i urazami, w końcu rozeszli się do domów... nie przeczuwając, że jutro obudzą się w zupełnie nowym świecie...

oCT6nMjm.jpg

Day 2

Devastation

Śnili. O wyrwie w rzeczywistości. O istocie, której nie dało się zrozumieć. O masie niezrozumiałego czegoś, które wylało się do ich świata. O nocy rozjarzonej pożarami, wybuchami bomb i tracerami z karabinów maszynowych. O ludziach krzyczących z bólu i przerażenia. O ludziach próbujących uciekać z miasta. Śnili o Tokio, które na ich oczach zamieniało się w pobojowisko... o bestii, której nic nie zdawało się powstrzymać i jaka ruszyła dalej, poza miasto. Potem śnią tylko o wybuchu - jakby drugim Słońcu na horyzoncie i fali ciepła, która pochłania istotę... A potem coś trzymającego ich świadomości, coś bliskiego co nie pozwoliło im zareagować, wysyła impuls do pobudki i działania. Ich cały świat może i się zawalił, ale mają przeznaczenie do wypełnienia...

* * *

Nim jednak zostali wyrwani ze snu śnią jeszcze o jednym - widzą człowieka spowitego w świetle, bohatera o mocy zdolnej poruszyć góry i jakaś część ich podświadomości mówi im, o czym zapomną, że nadchodzi...

Zostało pięć dni do oczyszczenia...

The End

---

Mocno po czasie, ale nadal w ramach czyszczenia działu wink_prosty.gif

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.


  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Utwórz nowe...