Skocz do zawartości
Smuggler

Pytania do Papkina

Polecane posty

Mam nadzieje, ze nie czepiasz sie nazewnictwa, czyli tego, ze w 2004 roku formalna nazwa Unii byla Wspolnota Europejska. Jeszcze przed naszym przystapieniem do niej potocznie uzywalo sie okreslenia Unia. Cos na tej samej zasadzie, ze o naszym kraju mowimy zazwyczaj Polska, choc oficjalna, formalna nazwa jest Rzeczpospolita Polska. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

27 minut temu, Zayatzz napisał:

Jaki warunek musi być spełniony, żeby organizacja państw mogła być formalnie Unią? Innymi słowy, na czym polega zasadnicza różnica pomiędzy Wspólnotą Europejską a Unią> Różnica fundamentalna, zasadnicza, nie czepianie się nazewnictwa ;]

To wprawdzie pytania do Papkina, ale się wtrącę. Ciężko odpowiedzieć na to pytanie, bo piszesz o unii wielką literą, a z kontekstu wynika, że pytasz o unię jako formę państwową. Jeśli na serio chodziłoby Ci o "Unię", to odpowiedź jest prosta: organizacja może być "Unią" jeśli nazwie się "Unią". Na takiej samej zasadzie możesz sobie zmienić nazwisko na Imperator Galaktyki... choć niekoniecznie będziesz nią rzeczywiście władał.

A jeśli mówimy o unii pisanej małą literą, to jest nią państwo lub związek państw o charakterze federacyjnym albo unitarnym, stanowiący jeden podmiot prawa międzynarodowego. Więc technicznie rzecz biorąc UE nie jest do końca unią. Ale jest nią na przykład Wielka Brytania.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 minut temu, Tesu napisał:

Skoro chcesz dalej ciagnac temat EU, to pytaj tutaj:

 

Nie chcę, ponieważ wiem. Jestem świeżo po artykule Wielce Czcigodnego Gospodarza nt UE i oczom nie mogę uwierzyć, w to co widzę. Postanowiłem tylko skontrolować elementarną wiedzę, suche fakty, czy wie, o czym napisał. Albo może raczej musiał napisać, to co napisał, wybory do Parlamentu Europejskiego już niebawem, a właściciel pisemka nie jest neutralny politycznie, oj nie =]. Chociaż jest też opcja, bardzo prawdopodobna, że jest w tym szczery. W duszy i umyśle tego człowieka tkwią ogromnie pokłady poczciwości, ciężko z tym polemizować. Ale, niestety, dochodzę do wniosku, że już najwyższa pora przestać kupować CDA. Coraz trudniej mi się przekopać przez bełkot do info i recenzji o grach. Daję ponad dychę w takim właśnie celu, ale tego za co płacę jest coraz mniej. Na domiar złego już od pierwszych stron czuję się urabiany. I to jeszcze w sposób tak chamski, tak mało inteligentny, jakby nie chciało się ruszyć tyłka i dla zachowania pozorów sięgnąć do jednego, czy dwóch źródeł, które są przecież na wyciągnięcie ręki. Czy ktoś te teksty w ogóle sprawdza pod kątem faktografii? Nie odpisujcie mi, ponieważ i tak zabieram wiaderko i grabki, zawijam się stąd. Stara gwardia odeszła, pewna jej część na wieki (El General Magnifico), więc ja też nie będę zawadzał.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pozwolisz, kolego, że sobie porozmawiamy. Ale niekoniecznie o UE, raczej: o kulturze dyskusji. 

Nie mam nic przeciwko temu, że jesteś złośliwy i konfrontacyjny. Przeciwnie: momentami artykułujesz swoje zarzuty w błyskotliwy sposób, co doceniam i czemu dałem wyraz powyżej.

Natomiast rzucenie kilku domysłów i podważenie kompetencji autora, zwieńczone "nie odpisujcie mi, nie obchodzi mnie, co macie do powiedzenia" to wybieg nie tylko niekulturalny, ale i stawiający pod znakiem zapytania Twoje intencje. Skoro rzuciłeś rękawicę, nie możesz oczekiwać, że jej nie podniosę. 

Zacznijmy od tego, że zapytałeś mnie o to, "kiedy Polska wstąpiła do UE", co - mniemam - było w Twoim odczuciu "podkręconą piłką". Nie odpowiedziałem (wybacz, nie wchodzę na forum regularnie), więc uznałeś, że nie mam (tu cytat) "elementarnej wiedzy" oraz nie znam "suchych faktów"...

...ale uwaga: zarzucasz mi nierzetelność tekstu na podstawie braku odpowiedzi na zadane przez Ciebie pytanie (!). To jest czyściusieńka projekcja, nie ma żadnego umocowania w opublikowanym przez nas materiale.

Co więcej: dowiaduję się, że - w świetle tego niczym niepopartego zarzutu - tekst jest "chamski, mało inteligentny", a na dokładkę autor napisał go na kolanie (bo ponoć bez sięgnięcia do źródeł). Jest to nieprawdą. Pisząc wspomniany artykuł autor sięgnął do kilkudziesięciu źródeł, w dodatku postarał się, by przedstawić korzyści i problemy, jakie wynikają z naszego członkostwa w Unii. To nie jest żaden hurraoptymistyczny felieton, ale dłuższy tekst, w którym pojawiają się różne stanowiska... i spójrz: poniekąd osiągnąłeś swój cel; dzięki użyciu przez Ciebie presupozycji muszę się tłumaczyć z "zarzutów", które nie mają żadnego umocowania w czymkolwiek. Lękam się jednak, że forumowicz CDA jest zbyt inteligentny, by dać się w taki sposób wystrychnąć na dudka.

Ażeby dodatkowo zohydzić autora publicystyki, raczyłeś mnie nazwać "Wielce Czcigodnym Gospodarzem", ergo: napompowanym wałkiem. Ale zarazem "w mojej duszy i umyśle tkwią ogromne pokłady poczciwości". Słowem: napompowany wałek, ale również wsiowy głupek. 

Później stwierdziłeś, że sam tekst jest pisany z politycznej dyspozycji i rzuciłeś (również: niczym niepoparte, chyba wchodzi Ci to w krew!) podejrzenie, że powstał on na zlecenie wydawcy, który "nie jest neutralny politycznie, oj nie". Otóż... mylisz się. Mój pryncypał (Bauer) prowadzi nad Wisłą czasopisma luksusowe, poradniczo-rozrywkowe (pisownia oryginalna), poradnikowe, telewizyjne, ogrodnicze, kulinarne, komputerowe (to my!), popularnonaukowe, motoryzacyjne oraz młodzieżowe. W temacie pism społeczno-politycznych – sucho jak na mormońskim weselu. Kuszące jest wyjaśnianie świata spiskami, które rozgrywają się ponad naszymi głowami... co jednak o nich sądzę możesz przeczytać na przykład pod tym adresem: bit.ly/2UXT4ba. 

Cztery wnioski:

a) jeśli chcesz rozmawiać - rozmawiajmy. Ale o "suchych faktach", których rzekomy brak tak bardzo ci przeszkadza, a nie o domysłach i projekcjach.

b) jeżeli chcesz rozmawiać - rozmawiajmy. Ale w kulturalnej atmosferze. Obrzucanie się inwektywami (nawet, jeśli są one względnie pomysłowe) nie służy niczemu. Zauważ, że choć nie zgadzam się Tobą w sposób fundamentalny - nie obrażam Cię tutaj, nie stosuję nieprzyjemnych epitetów, ba - nawet zaimki piszę wielką literą.

c) jeżeli chcesz rozmawiać - rozmawiajmy. Ale nie zarzucaj mi, że działam w oparciu o jakąś określoną agendę, bo nie masz na to cienia dowodu.

d) jeżeli chcesz rozmawiać - rozmawiaj. Na ten moment podszedłeś do stołu, wywróciłeś go, tupnąłeś nogą i sobie poszedłeś. Wybacz, to nie "rozmowa".

  • Confused 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Drogi Panie,

tak sie zlozylo ze dzis juz drugi raz pisze do P. Redaktorow w sprawie tej samej recenzji (Division 2).  Tym razem akurat nie chodzi o blad jak w przypadku p. Allora, ale o polemikę z Panskim podsumowaniem D2. Oczywiscie ze kazdy ma prawo do swojego zdania i ktos moze preferować pewne rodzaje gier a inne nie, ale skoro podal Pan konkretne zarzuty, pozwala mi sie do nich ustosunkować. Otoz:

1. Pisze Pan o looter shooterze jako "praktycznie pozbawionym scenariusza". Oczywiscie, w porównaniu z produkcjami RPG zapewne mozna tak napisac ale akurat D2 (podobnie jak D1)  wyroznia sie wyjątkowo obszerna warstwa fabularna (kampania) i moze niespecjalnie gleboka, ale w odroznieniu od innych przedstawicieli gatunku również pojawia sie w end game i zmiany w nim sa (jak rzadko) uzasadnione fabularnie. Tak, to nie jest Cichy Don. Ani nawet Ferdydurke. Ale jesli juz mówimy o zarzutach to wypadalaoby porownywac rzeczy porównywalne. A na tle gatunku, D2 to bodajże najbardziej sfabularyzowany przykład. Z takimi cudami jak Destiny 2 lub Anthem i w szczególności na tle ostatnich gier o podobnej konstrukcji to wręcz perla ;-)

2. Mowa o brakującym kontekście (mowa o kwestach, zakladam ze mowionych) do zadań. Z całym szacunkiem, w looter shooterze robimy te same zadania setki jesli nie tysiące razy. jesli wziąć to pod uwagę, takie kwestie powtarzane wiele razy musza byc dobrze zaplanowane i nieprzesadzone. Wrecz gdyby ktos postanowil posluchac Pana zarzutu (na szczęście tak nie mam nadzieje nie stanie) gra bazujaca na grindzie bylaby nie do wytrzymania gdyby towarzyszyly jej rozbudowane kwestie fabularne za każdym razem. D2 wprowadza graczy w kontekst i robi to dokładnie tyle ile powinna. Jest w niej duzo easter eggow i nawiazan które komus kto wie o czym mowa dostarcza bardzo duzo fajnej motywacji do zgłębiania takich detali jak dlaczego ktorys NPC wypowiada te a nie inna kwestie. Niejaki Ramos z D1 jest swietnym przykładem.  Jesli pan kiedykolwiek pogral w D1 to wie Pan o czym mowa. 

3.  Fragment o tym ze nikt nie będzie dyskutowal kolo drapaka dykteryjek o bossach. Czytalem to kilka razy i jedyne co jakos ten fragment tłumaczy to ze zjadl Pan cos  kiepskiego i mial Pan zly dzien. Sorry ( i prosze nie odbierać tego osobiście) ale to pewnie miało byc swieze lub dowcipne  oraz zapewne elokwentne ;-).  Ok, nie będę tego komentowal ale widać ze Pan naprawde recenzuje nie ten rodzaj  gry ;-).  To jakby powiedzieć ze szachy sa nudne i powtarzalne i bez glebi ;-). Dla pewnej równowagi sugeruje poczytac o puzzlach logicznych związanych z hunterami i cyphers (będzie latwie znaleźć) oraz ile czasu community poswieca interpretacji pewnych murali i jak udało sie odkryc pewne sekrety. Jesli sie chce, to mozna nabrać odmiennego przekonania. Otoz, zeby tak sie jednak stalo trzeba w cos grac ;-). 

oczywiscie nie ukrywam ze sie z P. ocena nie zgadzam ale to bez znaczenia. Chodzi jednak o to ze wydaje mi sie ze recenzowanie w czasopismie o gracz gry z pewnego gatunku ktorego (jak Pan przyznaje lub wynika to z samego tekstu i rodzaju argumentow) ani Pan nie czuje, ani nie rozumie a juz na pewno nie lubi nie ma większego sensu. Chyba ze jedynym celem bylo wywolanie reakcji ale zakładam ze to chwyt poniżej (w zasadzie wszystkiego ;-)).

Stad w zasadzie pytanie: coz Pana podkusiło napisac ten tekst? Poczucie potrzeby przeciwwagi do recenzji Allora (ktora, przepraszam, jest przynajmniej na temat)?  Wycielo Panstwu zdjecie i trzeba bylo szpaltę czyms zapelnic? ;-)

Prosze sie zastanowić tez nad logika ostatniego zdania : rzecz dobrze wykonana ale bardzo zla. Jak na co? Jak na looter shooter swietna. Jak na gre trafiajaca w Pana gusta zla? Owszem możliwe, ale czy w recenzjach nie chodzi o recenzowanie gier na tle gatunku? Wydaje mis ie ze to zdanie ma rowny sens jak sugestia milosnika muzyki poważnej ze Adelle ma niezły glos ale spiewa szajs. No owszem, niezbyt zaskakujące, ale gdyby to napisac w czasopiśmie o profilu na muzyke pop? ;-). Nonsens prawda?

 

Edytowano przez Ataniel
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czesc!

Podniosles (wybacz samowolne przejście "na Ty", ale chyba w tak nieformalnym środowisku nie musimy sobie "panować") kilka bardzo ciekawych kwestii, które aż krzyczą o to, by się do nich ustosunkować... aczkolwiek będę to w stanie uczynić dopiero we wtorek. Jestem teraz w drodze, a jutro - mam calodzienna delegację. Obiecuje jednak, że wkrótce odpowiedziem na Twoje wątpliwości najlepiej jak umiem. Tymczasem: przyjemnej niedzieli!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dnia 14.04.2019 o 15:08, Ataniel napisał:

Pisze Pan o looter shooterze jako "praktycznie pozbawionym scenariusza". Oczywiscie, w porównaniu z produkcjami RPG zapewne mozna tak napisac ale akurat D2 (podobnie jak D1)  wyroznia sie wyjątkowo obszerna warstwa fabularna (kampania) i moze niespecjalnie gleboka, ale w odroznieniu od innych przedstawicieli gatunku również pojawia sie w end game i zmiany w nim sa (jak rzadko) uzasadnione fabularnie. Tak, to nie jest Cichy Don. Ani nawet Ferdydurke. Ale jesli juz mówimy o zarzutach to wypadalaoby porownywac rzeczy porównywalne. A na tle gatunku, D2 to bodajże najbardziej sfabularyzowany przykład. Z takimi cudami jak Destiny 2 lub Anthem i w szczególności na tle ostatnich gier o podobnej konstrukcji to wręcz perla ;-)

Nikt nie wymaga od scenarzystów loot shootera (czy - po prawdzie - gier wideo) pisarstwa na miarę Joyce'a. Jednak nawet wspomniany przez Ciebie Anthem - w moim odczuciu - oferuje znacznie lepszy scenariusz i lepiej go przedstawia. (Większość) istotnych wątków poznajemy w wyraźnie wydzielonych segmentach, niejako w przerwach od szusowania w javellinach. Pozwala to i zatrzymać się przy radiostacji, i zagadnąć enpeca, i wsłuchać się w jakąś interesującą konwersację.

The Division 2 to zaś Typowa Gra Ubisoftu. Postacie mają za zadanie zlecić questa, którego umotywowanie jest symboliczne i tak nieciekawe, że nie mam żalu, iż radiowe komunikaty zazwyczaj giną w dźwiękach strzałów i wybuchów. Wrogowie nigdy nie negocjują, nie poddają się, nie rzucają nowego światła na nic, frakcje nijak nie tłumaczą swoich motywów, napięcie aksjologiczne nie istnieje, bo trudno tu o jakąkolwiek moralną niejednoznaczność. Dodam, że historia jest niewiarygodnie płytka również dlatego, że jej autorzy chuchają i dmuchają, byle nikogo nie urazić i nie nawiązać do rzeczywistych wątków.

PS w przypadku gry, która ma w tytule nazwisko Toma Clancy'ego, słowem: mistrza w snuciu geopolitycznych intryg i odpalaniu fabularnych wolt, jest to wszystko szczególnie bolesne. 

Dnia 14.04.2019 o 15:08, Ataniel napisał:

2. Mowa o brakującym kontekście (mowa o kwestach, zakladam ze mowionych) do zadań. Z całym szacunkiem, w looter shooterze robimy te same zadania setki jesli nie tysiące razy. jesli wziąć to pod uwagę, takie kwestie powtarzane wiele razy musza byc dobrze zaplanowane i nieprzesadzone. Wrecz gdyby ktos postanowil posluchac Pana zarzutu (na szczęście tak nie mam nadzieje nie stanie) gra bazujaca na grindzie bylaby nie do wytrzymania gdyby towarzyszyly jej rozbudowane kwestie fabularne za każdym razem. D2 wprowadza graczy w kontekst i robi to dokładnie tyle ile powinna. Jest w niej duzo easter eggow i nawiazan które komus kto wie o czym mowa dostarcza bardzo duzo fajnej motywacji do zgłębiania takich detali jak dlaczego ktorys NPC wypowiada te a nie inna kwestie. Niejaki Ramos z D1 jest swietnym przykładem.  Jesli pan kiedykolwiek pogral w D1 to wie Pan o czym mowa. 

Jest w niej też (niekiedy) zgrabny environmental storytelling. To wszystko prawda.

W przypadku gier nastawionych na sieciowe zmagania (nie tylko loot shooterów) kontekst może być w odwrocie... ale wcale nie musi. Overwatch rozwija swoje uniwersum komiksami, filmami animowanymi i opowiadaniami, CoD uzupełnia (zazwyczaj) multiplayera wcale niezłą singlową kampanią, wzmiankowany Anthem ma historię tyleż opcjonalną, co względnie niezłą, pokrewne gatunkowo Borderlandsy punktują reżyserią i absurdalnymi projektami...i nawet nie zaczynam tutaj pisać o MMORPG-ach.

Tymczasem The Division 2 robi bardzo niewiele, by zainteresować mnie swoim światem.
 

Dnia 14.04.2019 o 15:08, Ataniel napisał:

3.  Fragment o tym ze nikt nie będzie dyskutowal kolo drapaka dykteryjek o bossach. Czytalem to kilka razy i jedyne co jakos ten fragment tłumaczy to ze zjadl Pan cos  kiepskiego i mial Pan zly dzien. Sorry ( i prosze nie odbierać tego osobiście) ale to pewnie miało byc swieze lub dowcipne  oraz zapewne elokwentne ;-).  Ok, nie będę tego komentowal ale widać ze Pan naprawde recenzuje nie ten rodzaj  gry ;-).  To jakby powiedzieć ze szachy sa nudne i powtarzalne i bez glebi ;-). Dla pewnej równowagi sugeruje poczytac o puzzlach logicznych związanych z hunterami i cyphers (będzie latwie znaleźć) oraz ile czasu community poswieca interpretacji pewnych murali i jak udało sie odkryc pewne sekrety. Jesli sie chce, to mozna nabrać odmiennego przekonania. Otoz, zeby tak sie jednak stalo trzeba w cos grac ;-). 

Nie miało być ani świeże, ani dowcipne, ani elokwentne. Światowi The Division brakuje własnej tożsamości. Niewiele różni się on od dziesiątek podobnych postapokalips. Wybacz, ale i Destiny, i Borderlandsy, i Anthem robią to zwyczajnie lepiej. Cóż mi z tego, że w grę zaszyte są smaczki. Fantazyjne graffity, które ktoś namalował na socrealnym klocu, wcale nie sprawia, że socrealny kloc będzie wyglądał na nowoczesną architekturę.

Dnia 14.04.2019 o 15:08, Ataniel napisał:

oczywiscie nie ukrywam ze sie z P. ocena nie zgadzam ale to bez znaczenia. Chodzi jednak o to ze wydaje mi sie ze recenzowanie w czasopismie o gracz gry z pewnego gatunku ktorego (jak Pan przyznaje lub wynika to z samego tekstu i rodzaju argumentow) ani Pan nie czuje, ani nie rozumie a juz na pewno nie lubi nie ma większego sensu. Chyba ze jedynym celem bylo wywolanie reakcji ale zakładam ze to chwyt poniżej (w zasadzie wszystkiego ;-)).

Stad w zasadzie pytanie: coz Pana podkusiło napisac ten tekst? Poczucie potrzeby przeciwwagi do recenzji Allora (ktora, przepraszam, jest przynajmniej na temat)?  Wycielo Panstwu zdjecie i trzeba bylo szpaltę czyms zapelnic? ;-)

Prosze sie zastanowić tez nad logika ostatniego zdania : rzecz dobrze wykonana ale bardzo zla. Jak na co? Jak na looter shooter swietna. Jak na gre trafiajaca w Pana gusta zla? Owszem możliwe, ale czy w recenzjach nie chodzi o recenzowanie gier na tle gatunku? Wydaje mis ie ze to zdanie ma rowny sens jak sugestia milosnika muzyki poważnej ze Adelle ma niezły glos ale spiewa szajs. No owszem, niezbyt zaskakujące, ale gdyby to napisac w czasopiśmie o profilu na muzyke pop? ;-). Nonsens prawda?

 

Co do zasady: nonsens. W tym jednak konkretnym wypadku... cóż, wielokrotnie przyznawałem na łamach, że spędziłem dziesiątki godzin przy Borderlandsach, a i Anthem zauroczył mnie na tyle, bym wciąż go czasem odpalał. 

The Division 2 zaś, co zaznaczyłem i w recenzji, i w zapowiedzi, to bardzo dobrze zbudowany produkt. Tyle że bazuje on na rozgrywce (w moim zresztą mniemaniu - nudniejszej niż u konkurencji), nie na narracji. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Drogi Papkinie,

mam pytanie odnośnie Twojego felietonu O Oscarach, ale wcale nie z poprzedniego numeru. Zamieniłeś w nim grę God of War na Gears of War i Dead Cells na Dead Cells 2Faworytę nazwałeś zaś filmem "o kobietach walczących o emancypację", mimo że taki motyw się tam nie pojawia (chyba, że traktujemy "emancypację" jako dążenie do zdobycia jak najmocniejszej pozycji na dworze królewskim). Czy to zwykłe pomyłki, czy może - pożyczając z Alfabetu CDA - kąśliwy i skrajnie subiektywny komentarz, którego zwyczajnie nie złapałem?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ojej! Że pomyliłem Boga z Trybami zauważyłem już po wysyłce numeru do druku... ale że przy okazji wieszczyłem w felietonie sequel Dead Cells? Tego nie wiedziałem do teraz. Cóż,  tak się kończy pisanie tekstu w dniu deadline'u, gdy do ugaszenia mamy tak wiele pożarów, że niekiedy zdarza się po drodze wzniecić nowy. Pozostaje mi posypać głowę jeszcze większą garścią popiołu, bo nie były to pomyłki zamierzone.

Co do emancypacji jednak - film Lanthimosa nie traktuje co prawda o (np.) sufrażystkach, ale zauważ, że jeden z wierzchołków trójkąta (postać Abigail) to piękny przykład emancypacji poprzez edukację. Dodam, że film skupia się na silnych kobietach, które tylko z pozoru rywalizują o względy królowej. Monarchini symbolizuje tu państwo, czy - szerzej - władzę. 

Korzystając z okazji - wesołych!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oczywiście, rozumiem, czasem się po prostu zdarza, a i panowie z Motion Twin z pewnością nie mieliby Ci takich proroctw za złe.

Zaś w kwestii Faworyty w pełni się z Tobą zgadzam. Sam pisałem recenzję nowego Lanthimosa i form interpretacji jego dzieła (a także trójkątów i czworokątów relacji) jest od groma - zaczynając na obrazie odwiecznie aktualnych mechanizmów polityki, przechodząc przez psychoanalityczne podejście do radzenia sobie ze stratą, a na feministycznym komentarzu na temat rzeczywistego miejsca kobiet w społeczeństwie kończąc (w końcu tylko dzięki rozmowie o kaczkach film zdaje odwrócony test Bechdela). Moje pytanie więc wychodziło jedynie z ewentualnych różnic w pojmowaniu hasła "emancypacja", które najwyraźniej powinienem troszkę sobie poszerzyć.

Wielkie dzięki za odpowiedź i Wesołych Świąt!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cześć! Muszę skorygować te nieprawdziwe plotki: z CD-Action właśnie się rozstałem (acz zamierzam dalej współpracować), stąd zajmuję się raczej wąską działką :) Natomiast odnośnie do megatestu słuchawek - sugerowałbym napisać w tej sprawie do Ninho bądź Krigora (nasi sprzętowcy).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Siemano, to znowu ja ;]. Ciekawiło mnie, co napiszesz na temat Disco Elysium. Wiedziałem, że będziesz "oddelegowany" do tej roboty. Psia mać, wiedziałem, że wystrzelisz w kosmos, ale takiej jazdy bez trzymanki się nie spodziewałem. 3/4 tekstu to branzlowanie się nad marksizmem i doszukiwanie się w treści gry potwierdzenia swoich tez ;]. Człowiek, który jest bardzo głodny, kiedy popatrzy się na chmury, to ujrzy w nich kształty produktów spożywczych, tak samo ktoś, którego mózgownica była równo przez 5 lat lub dłużej wciskana w podłogę podczas studiów socjologicznych lub politologicznych, będzie w stanie w krowim placku dostrzec sierp i młot. Jest to tzw. mechanizm projekcji. Innymi słowy, kiedy nie mamy o czym pisać/opowiadać to opowiadamy o swoim życiu i streszczamy swoje mokre sny ;] A Disco Elysium to gra o otwartej strukturze narracyjnej. Jest taka, jaką gracz chce, żeby była - i na tym polega jej siła. Ba! Jeszcze w zeszłym roku, kiedy funkcjonowała pod roboczym tytułem "No truce with the furies", ktoś z osób dłubiących przy niej powiedział był o niej, że nie stroni od tematów politycznych, że krytykuje komunizm i pokazuje, jak mogą skończyć się różne "postępowe" pomysły ;]. A Ty doszukałeś się w niej krytyki kapitalizmu... No i dobrze, że się doszukałeś. To znaczy, że gra zrobiła Ci dobrze i pogłaskała po układzie limbicznym ;]. Ale można spróbować ją przejść po raz drugi i więcej punktów przeznaczając na logikę, a będzie się kosiło równo wszelkie postępactwo ;]. To jest z resztą bardzo wymowne, dlaczego akurat wynika to z logiki ;].

 

Jeszcze jedno! Nie ma czegoś takiego jak starożytny reptiliański mózg, gamoniu! Tu chodzi o mózg gadzi! To stara, nieobowiązująca już typologia anatomiczna. Tzw. mózg gadzi to najstarsze filogenetycznie struktura mózgowia, w skład której wchodzi przede wszystkim pień mózgu i móżdżek. odpowiedzialne za podstawowe funkcje życiowe. I wtedy to w grze nabiera sensu. Co żeś myślał, że jaszczuroludzie z kosmosu nasyłają wiązki myśli do łba głównego bohatera? Oj lewusy, lewusy... Serce po lewej stronie, dwie lewe ręce i półkule też pewnie obydwie lewe ;]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bardzo bym prosił o przeczytanie tego tekstu jeszcze raz. Ale tym razem ze zrozumieniem.

Jeżeli byłby to problem, to mogę szerzej odpowiedzieć na powyższe linijki. Mało tego, wystosować odpowiedź bez agresji, poczucia triumfalizmu i świadczących o samozadowoleniu emotek (nawiasem mówiąc - naprawdę da się dyskutować inaczej). 

Edytowano przez Papkin
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Skoro da się dyskutować inaczej, to zadam proste pytanie. Śledzę Twój profil na fb. Napisałeś artykuł dla magazynu Polityka. Wspomniałeś w nim bardzo krótko o tym, że ktoś ze środowiska narodowego zbierał podpisy pod projektem obywatelskim "Stop 447", ale jego "natchniony głos" ucichł z powodu huku petard. Wymowne stwierdzenie. Domyślam się, że nie lubisz tego środowiska. Ale, czy jesteś w stanie zmienić zdanie, gdyby okazało się, że osoba której nie lubisz jednak ma rację, a Ty się mylisz? To pytanie na serio. Jakiś gość napisał emocjonalny komentarz pod tym artykułem. Krytykował pejoratywną wypowiedź o 447. Odpowiedziałeś, że ustawa dotyczy mienia zagrabionego przez niejakich "nazistów" - to taka rasa obcych z kosmosu, która wyladowała w ówczesnych Niemczech i pod groźbą śmierci kazała im wybrać Hitlera na premiera - i znacjonalizowana przez rząd PRL. Następnie podbił kolejny gość. Tym razem było to moce w cholerę. Załączył akt prawny z 1961, zgodnie z którym wszelkie kwestie jakichkolwiek roszczeń są prawnie uregulowane, a to, co sie dziej teraz to jawne pogwałecenie prawa. Zapoznałem się z tym dokumentem. Gość miał rację. Wszystko zostało załatwione już dawno temu i dziś mamy do czynienia z jawna i bezczelną próbą wyłudzenia. Jeśli już tak zależy Ci na dyskusji na argumenty to napisz mi jedną rzecz. Gościu poprosił Cię (mało elegancko, ale to szczegół) o konkretne argumenty, że się myli - o podstawę prawną. O konkretne dokumenty wraz ze źródłem. Co się stało dnia następnego? Cały wpis zniknął. Pozostały tylko te chwalące Twoje pióro. Wobec powyższego moje pytania brzmią:

1. Dlaczego wpis zniknął, jakie konkretne przepisy fb naruszył?

2. Czemu nie było sprostowania? (np. nie mam takich argumentów, ani podstaw prawnych, pomyliłem się przepraszam)

3. Jakie masz aspiracje dziennikarskie, co Tobą powoduje?

4. Czy w imię kariery dziennikarskiej jesteś w stanie uciec się do cenzury?

5. Czy dopuszczasz do siebie taką myśl, że ci wszyscy naziole, faszole, antysemici, homofoby etc. mogą mieć w danej sprawie racę?

6. Czy jesteś w stanie napisać na łamach Polityki, że wszystko wskazuje na to, że 447 to wał i próba wyłudzenia i są na to twarde dowody w postaci niepodważonych aktów prawnych i je przytoczyć?

7. Co dla Ciebie oznacza bycie dziennikarzem? Gdzie są Twoje granice?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ulala, ktoś ma nadzieję, że red. Witczak odniesie się do konstruktywnej krytyki... No niestety, przerabiałem coś podobnego i nie było odzewu, natomiast w kolejnym numerze CDA dziwnym przypadkiem pojawiły się...pochwalne rysunki autorstwa Marka Lenca o tym, jakiż to Papkin inteligentny i ile książek przeczytał :wacko:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@ bartgrab Mam tę umowę pomiędzy USA i PRL. Ściągnąłem na dysk, ponieważ zaczyna powolutku znikać z Internetu. Nie pozostawia żadnych wątpliwości. I wiesz co? Ja to w pewnym sensie nawet Go rozumiem. Jeżeli się pracuje dla kogoś, to się wykonuje polecenia tego kogoś. A ten ktoś ma swoje interesy i chce zarobić delikatny sos. Dziwne byłoby zatem, żeby tenże pracodawca utrzymywał kogoś, kto, za przeproszeniem, zasrywa mu gniazdo, nawet jeśli napisze najprawdziwszą prawdę. Jest poważna kapucha do poszatkowania i tyle w tej sprawie. A jeśli chodzi o historię pisma, które mam na myśli, to gorąco polecam wycieczkę do IPN. Co warto sprawdzić? Gorąco polecam "TW Bogusław" ;]. Całą resztę można sobie poskładać. Dla mnie to paskudna sprawa. Ale jak to rzekł był Wespazjan podejmując decyzję o opodatkowaniu publicznych kibli: Pecunia non olet. Ale ja bym wolał do końca życia za najniższą krajową szorować takie kible, niż za ciężki hajs robić wiadomą robotę. Nie mógłbym spać w nocy, tak by mnie gnębiły sumienie. Rozpiłbym się...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Gość
Odpowiedz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Utwórz nowe...