Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Ghost

Diuna, Frank Herbert

Polecane posty

Ja czytanie Diuny przerwałem na 70-tej którejś stronie pierwszego tomu. Nie mam po prostu czasu aby wgłębić się w książkę i wytężyć umysł aby zrozumieć i uporządkować sobie te "rzucanie" terminami, nazwami i innymi określeniami ze uniwersum Diuny. Trzeba na prawdę mocno wczuć się w fabułę i starać się ją zrozumieć aby docenić dzieło. Być może jeszcze do niej wrócę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fenomenalna seria. Czasu gdy ją czytałem była stawiana przeze mnie na piedestale wyżej nawet niż seria Tolkienowska. W dodatku trafiłem na okres który pozwolił mi ją przeczytać dwukrotnie, jakieś ponad 15 lat temu był ten idealny czas kiedy można było osiągnąć pełną imersję ze światem Herberta. Primo film reżyserii Lynch'a który akurat idealnie wpasował się w mój odbiór książek, a secundo rewelacyjne gry, Dune od Cryo które wtedy przeszedłem z 5 razy z rzędu i Dune 2 od Virgin wykorzystujące rewolucyjne mechaniki RTS'ów spotykane wszak do dziś ! (i które też przeszedłem wielokrotnie ;])

Z serii, największe wrażenie zrobił na mnie "Bóg imperator Diuny", taki

praktyczny, totalny solipsyzm Paula, -Dunkanie, nie ma Cie? To już jesteś Dunkanie numer 34-. ;]. Taka wizja realnego, namacalnego boga w pan-galaktycznym teatrze zdarzeń i jego wpływu na dominujące w owym wszechświecie siły.

Co do tłumaczenia, nie miałem pojęcia o tym incydencie. Myślałem, że Łozińskiego ukamienowali po zbezczeszczeniu Tolkiena Skibniewskiej i zakazano mu dożywotnio tworzenia nędznych trawestacji. Sam posiadam jedynie całą serie wydawnictwa Phantom Press i pierwszy tom dodatkowo w jeszcze starszym wydaniu, dwu częściowym (jakiego wydawnictwa, akurat teraz nie sprawdzę), dzieło tego samego tłumacza co w książce od Phantom Press zdaję mi się.

Ludziom skrzywdzonym przez Łozińskiego, szczerze współczuję.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cykl Diuny skończyłem czytać na trzeciej części, około połowy. Zwyczajnie mi się znudziło, bez

Muad'Diba

te książki tracą swoją całą magię. Możliwe też, że tłumaczenie pana Łozińskiego miało z tym coś wspólnego (ale to byłoby przynajmniej dziwne, bo dwa pierwsze tomy pochłonąłem szybko). Tak czy siak, nie sądzę,żebym kiedykolwiek do tego powrócił, bo to ciężka lektura była.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@ jaskier95

Jesteś jeszcze w takim wieku, że pewnie nie zwracasz uwagi na te aspekty, na które zwraca się uwagę w wieku lat dwudziestu paru (i później). Wróć do świata Diuny za 10 lat, a bardzo możliwe, że będziesz nań patrzył inaczej. Dla porównania: nie dziwi Cię teraz, co takiego super widziałeś w pierwszym tomie Harry'ego Pottera? ;) Są książki, z których się wyrasta i są takie, do których jest się jeszcze za młodym.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@up:

Całkiem możliwe. O ile zapamiętam, zapewne kiedyś jeszcze po to sięgnę. Ale i tak nie sądzę, żeby mój gust książkowy zmienił się na tyle, żebym mógł się zagłębiać w to z wypiekami na twarzy. A pierwszy tom Harry'ego Pottera nigdy zbyt szczególnie mi się nie podobał, pamiętam jeszcze, jaki byłem zachwycony "piątką", tak około 3 klasy podstawówki... Może trochę nie w temacie, ale to chyba jeszcze bardziej potwierdza Twoje argumenty.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja jednak poparłbym jaskra. Jak tak czytam kolejne części, to też odnoszę wrażenie, że ta saga rozmieniła się na drobne. No, może to trochę za mocno powiedziane, bo poszczególne tomy są nadal bardzo dobrymi książkami... ale czyta się je po prostu gorzej i mniej wciągają. Niektóre fragmenty zdają się rozciągnięte na siłę, pojawiają się też niespójności w fabule (

np. Herbert nigdy w końcu nie wyjaśnił, skąd się właściwie wziął czerw (pierwszy) na Tleilaxu, a zapowiadany diaboliczny spisek przeciwko Leto II kończy się w sposób dużo bardziej banalny, niż Herbert to zapowiadał i do czego starał się przekonać

). Zaś pod nieco innym kątem, taki "Bóg Imperator Diuny" przez większość czasu wydawał mi się filozofowaniem tak naprawdę o niczym.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Właśnie skończyłem lekturę Diuny (oczywiście w tłumaczeniu Marszała) i chociaż jest to zdecydowanie ponadprzeciętna fantastyka, mam dość mieszane odczucia. Zacznę może od tego, co niezbyt mi się podobało, a mianowicie sposobu przedstawienia postaci i ich zachowań, suchych jak najdalsze południowe rubieże Arrakis. Nie ujmując nic samej kreacji czy barwności, bardzo trudno było mi się identyfikować z wyrażanymi przez nie emocjami, bo w większości przypadków autor poprzestaje na ich sygnalizowaniu, np. "Jessika poczuła strach". I tyle. Może to celowy zabieg mający podkreślić odmienność Kwisatz Haderach i Bene Gesserit (w końcu to z perspektywy tej dwójki przedstawiana jest większa część opowiedzianej historii), ale mimo to po prostu ciężko do tego przywyknąć.

W ogóle Diuna to relatywnie ciężka lektura, z pewnością nie z rodzaju tych, którym można poświęcić niezobowiązujący popołudniowy kwadrans. Niemniej jeśli nie odpadnie się na początku, z czasem historia konfliktu Atrydów i Harkonnenów, planu eugenicznego Bene Gesserit i pozostałych wątków poruszonych w tej powieści niesamowicie wciąga.

Do gustu przypadła mi na pewno nietuzinkowa kreacja uniwersum: z jednej strony wszechświat z komunikacją opartą na podróżach międzyplanetarnych, z drugiej zaś sposób walki oparty na broni białej i niemal całkowita marginalizacja palnej. No i autor za pomocą lakonicznych wzmianek potrafi zaintrygować historią stworzonego przez siebie świata, żeby wspomnieć tylko Dżihad Butleriański, dziwaczne syntezy różnych religii, enigmatyczną Gildię Kosmiczną czy wreszcie samą Arrakis i Przyprawę, nadające temu uniwersum wspaniałego kolorytu.

W najbliższym czasie postaram się sięgnąć po "Mesjasza"... Hmm. W sumie nawet nie w bibliotece tylko w Empiku, bo eleganckie wydanie całej serii zachęca do ustawienia na półce.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szczerze? Najpierw jednak weź się za wersję biblioteczną. IMHO wszystkie sequele Diuny są w mniejszym, bądź większym - częściej większym - stopniu gorsze od oryginału, głównie ze względu na zbytnie przekomplikowanie. Dlatego najpierw się bezpiecznie przekonaj, czy taki tym faniców sequeli ci odpowiada. A potem i tak nie ruszaj "dzieł" syna Franka.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A pisząc o "przekomplikowaniu" masz na myśli nadmierne pogmatwanie różnych wątków czy może smęcenie filozoficzno-teologiczne? Twórczość syna Franka Herberta kusi tytułami nawiązującymi do wydarzeń i historii z którymi chętnie bym się zapoznał (Dżihad, Ród Corrinów), ale słyszałem już opinie o jej mocno przeciętnej wartości literackiej. Natomiast do sequeli autora oryginału zajrzę z całą pewnością, ale będę wdzięczny jeśli sprecyzujesz na co mam się nastawić.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Całą "Diunę" przeczytałem w tłumaczeniu Marka Marszała, ponadto bardzo podobało mi się wydanie - czcionka była bardzo wyraźna, a jednocześnie na każdej stronie było dużo tekstu. Dane mi było przeczytać kilkanaście fragmentów w wydaniu Łozińskiego i to jest zupełnie nie to. Owszem, niektórzy mogą twierdzić, że tłumaczenie Łozińskiego jest bardziej prawne niż Marszała, ale nie dla mnie. Czytałem także o rewelacjach, które Łoziński zrobił z "Władcą Pierścieni" i mi włosy stanęły na głowie. Moim zdaniem tłumaczenie na siłę, a po "Cieniu Xel'Nagi" - która również została tragicznie przetłumaczona, a tylko to w bibliotece było - mogę z ręką na sercu powiedzieć, że kiepski tłumacz może całkiem zamordować klimat książki.

A pisząc o "przekomplikowaniu" masz na myśli nadmierne pogmatwanie różnych wątków czy może smęcenie filozoficzno-teologiczne?

Akurat smęcenie filozoficzno-teologiczne było bardzo ciekawe, a tok wydarzeń przedstawiony przejrzyście. Szykuj się raczej na polityczne sc-fi z wątkami filozoficznymi (wtręty teologiczne są raczej małego kalibru).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Całą "Diunę" przeczytałem w tłumaczeniu Marka Marszała' date=' ponadto bardzo podobało mi się wydanie - czcionka była bardzo wyraźna, a jednocześnie na każdej stronie było dużo tekstu.[/quote']

Masz na myśli wydanie Rebisu? Jeśli tak, to podpisuje się pod tym obiema rękami - cała seria (zarówno Franka, jak i duetu Briana i Andersona) została zaprojektowana rewelacyjnie, zaczynając od czcionki i jakości papieru, poprzez grafiki Wojciecha Siudmaka, na okładce i obwolucie kończąc.

Jeśli któryś z sequeli oryginału przypadnie mi do gustu, z pewnością nie omieszkam go sobie sprawić (jedyny mankament to lekko zaporowa cena, w porównaniu do groszy za które można nabyć starsze wydania w Internecie, ale - co tam).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To wydanie. Okładki się zgadzają. Przy okazji widzę, że tylko jeden tom był tłumaczenia Marszała (przynajmniej patrząc na okładki), ale wtedy nie zwracałem uwagi na tłumaczy i nie zauważyłem zmian w tłumaczeniach, stąd moje przeoczenie. W sumie nie mam jak tego sprawdzić, bo tych książek nie mam już w zasięgu.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...