Skocz do zawartości

Polecane posty

@Black Shadow - tu Cię zaskoczę, bo zabrałem się za Twoje opowiadanie. :) Jest w nim kilka rzeczy, które można by poprawić - czy to stylistyka, czy to słownictwo ("shotgun" zamiast "strzelby"...), nie zmienia to jednak faktu, że udało Ci się stworzyć wyjątkowo wartką akcję. Tekst po prostu wciągał i szkoda mi było, gdy odkładałem MP4, bo musiałem niedługo wysiadać z autobusu... Ogólnie rzecz biorąc, czytało mi się to z przyjemnością i chętnie obadam jeszcze drugą część - ale to dopiero w przyszłym tygodniu (na marginesie - chciało Ci się aż tyle pisać? o_O Już na pierwszą część potrzebowałem trzech kursów autobusem, żeby przeczytać do końca, a druga, choć z tego, co widziałem, jest krótsza, też ma "solidną" objętość...).

@Bazil

Ja wiem, czy prowadzenie za rękę od razu? Z własnych doświadczeń wiem, że niektórzy wymyślają żyworodne jaszczury - nie jest więc chyba takie całkowicie oczywiste, że pozostałem przy rozsądnej i realnej koncepcji jajorodności.

Takie humanoidalne jaszczurki w mojej koncepcji też wykluwają się z jaj, więc gdy już ten żart zauważyłem, od razu skapowałem, w czym rzecz.

Miło, no ale - nie wiem, czy można to twoim zdaniem "kupić" za cenę tych problemów językowych. Robienie sobie jaj to jest idiom z języka polskiego. Postacie w tym opowiadaniu nie mówią po polsku. Z drugiej strony, mówią językiem, który jest sztuczny i obecnie ledwie dyszy - nic zatem nie wyklucza, że gdyby znalazł się w powszechnym użytku, pojawiłyby się w nim idiomy, dające wytłumaczyć jakoś obecność takiej riposty. Pytanie, czy w ogóle warto takie problemy powodować i czy warto, aby taka odzywka pozostała mimo wszystko.

Hm, rzeczywiście, uwagi na to nie zwróciłem. W sumie dla bezpieczeństwa może warto by było faktycznie sobie darować taką ripostę, tym bardziej że nie ma ona żadnego znaczenia dla powieści, choć IMO wszystko zależy od języka powieści. Skoro piszesz po polsku, to nie mam nic przeciwko takiemu żartowi - dopiero gdybyś chciał przetłumaczyć to na inny język, to musiałbyś znaleźć jakiś sensowny odpowiednik. Ew. jeśli jesteś ambitny, to mógłbyś odrobinę się pouczyć esperanto, napisać ten żart adekwatnie do tego języka i zostawić przypis specjalnie dla tych, którzy go nie znają i nie rozumieją aluzji. :)

Ostatnio napisałem rozdział dwudziesty dziewiąty i osiągnąłem liczbę 166 stron. Powieść nadal powstaje, do zakończenia jeszcze trochę zostało.

No, no, zazdroszczę spustu... U mnie "Przyjaciel" na obecnym etapie poprawiania ma 32 strony - a że będę chciał parę rzeczy do niego dodać, to ta liczba na pewno wzrośnie. Ważniejsze jednak jest to, że na serio zacząłem to pisać... półtora roku temu. :/

Ale pod pewnymi względami ich psychika odbiega jednak od ludzkiej.

Mam nadzieję, że uda mi się wychwycić te różnice.

X - hm...

Mam jednak pewne opory - ów fragment powinien zostać poddany poważnej poprawce. Tyle że na razie nie mam dobrego pomysłu, jak dokładnie owej poprawki dokonać. Myślę, że sam zauważysz, który fragment tutaj do układanki nie pasuje.
Nie jestem pewien, czy widzę kubek w kubek to samo, co Ty, ale jest jedna rzecz, która sprawia, że ten rozdział mi się nie spodobał. Mianowicie: zrobiłeś to samo, co w ostatnim rozdziale dotyczącym Ryana Huntera - najpierw robisz przedsmak akcji, a zaraz potem następuje zwrot, przez który jednak z tej akcji nici. O ile tam jednak mogłem to jeszcze zrozumieć, o tyle tutaj jest to tym boleśniejsze, że postacie były zaledwie o krok. Nawet jeśli ma to fabularne uzasadnienie, to jednak bardzo tego nie lubię - bo przez ten "przedsmak" nastawiam się na coś, czego tak naprawdę nie ma. To rzeczywiście wygląda tak, jakbyś nie miał pomysłu, jak to opisać. Stylistycznie jest w porządku, fabularnie w sumie też wydaje się trzymać kupy - tylko właśnie z "reżyserią" IMO kiepsko.

Postacie natomiast wypadają dobrze. Znaczy nie żebym chciał piać z zachwytu, ale fabuła tego rozdziału wręcz wymuszała, żeby nie opisywać bohaterów indywidualnie, bo ważniejsza była akcja (a przynajmniej to, co robiło za akcję zamiast tej "właściwej"...). Ale opisy przyrostu adrenaliny u sivantien fajnie wypadły.

A jeśli mogę się do czegoś przyczepić pod względem technicznym:

Khazeim
IMO powinno się pisać "Khazeiem", dla konsekwencji - bo to się odmienia na Khazeia, Khazeiowi itp., nie Khazeiego, Khazeiemu itd. Edytowano przez Knight Martius
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

chciało Ci się aż tyle pisać? o_O Już na pierwszą część potrzebowałem trzech kursów autobusem
Wynalazłeś właśnie nowy przelicznik długości czytania :D Na temat samego pytania - wszystkie opowiadania powstały pod wpływem impulsu, bo stwierdziłem, że mi się nudzi i nie mam co robić to zabrałem się za szlifowanie miernych umiejętności pisarskich tworząc sztampową fabułę z motywami jakie zostały przemielone wzdłuż i wszerz. Miło jednak, że zachciałeś wziąć to na warsztat ;]
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Knight Martius napisał:
No, no, zazdroszczę spustu...

To jeszcze nic. Pierwsza moja powieść - której obecnie z dumą bym nie pokazywał - miała 336 stron. Są jeszcze te kompendia, które piszę tak, piszę (soreviańskie ma już ponad 100 stron), i końca nie widać. Tak naprawdę już od dawna nic do tych kompendiów nie wnosiłem - źle mi się to wszystko ładuje do jednego pliku w Wordzie i najwygodniej byłoby mi zrobić swoją własną wikipedię. Tyle że to bez sensu przecież.

 

Knight Martius napisał:
Mam nadzieję, że uda mi się wychwycić te różnice.

Część z tych różnic znajduje odzwierciedlenie w ich strukturze społecznej oraz modelu rodziny - oni nie łączą się w pary damsko-męskie na całe życie, mają też znikome instynkty macierzyńskie. W zamian maja o wiele silniejsze od ludzkich więzy przyjaźni czy też braterskiej (lub siostrzanej) miłości.

Poza tym, oni są drapieżnikami, i instynktowną radochę wywołuje u nich walka, zabijanie, czy też sam zapach krwi.

 

Knight Martius napisał:
Nie jestem pewien, czy widzę kubek w kubek to samo, co Ty, ale jest jedna rzecz, która sprawia, że ten rozdział mi się nie spodobał. Mianowicie: zrobiłeś to samo, co w ostatnim rozdziale dotyczącym Ryana Huntera - najpierw robisz przedsmak akcji, a zaraz potem następuje zwrot, przez który jednak z tej akcji nici.

Dziwny zarzut - równie dobrze mógłbyś narzekać, że scena akcji w pewnym momencie znajduje swój koniec.

Ogólnie nie, jesteś całkiem daleko.

Niepasujący fragment to ten z dłuuugim opisem ekwipunku Khazeia. W środku akcji ten fragment powoduje, że zwalnia toto, jakby ktoś wcisnął guzik "play by play". Albo pauzy wręcz.

Tyle że ów opis musi przecież się gdzieś pojawić, a na razie nie wymyśliłem, gdzie go komfortowo przerzucić.

O, kolejny fragment - ten jest dość istotny.

----------------------------------------------------------------------------

 

CIACH!
 
Edytowano przez Bazil
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To jeszcze nic. Pierwsza moja powieść - której obecnie z dumą bym nie pokazywał - miała 336 stron. Są jeszcze te kompendia, które piszę tak, piszę (soreviańskie ma już ponad 100 stron), i końca nie widać. Tak naprawdę już od dawna nic do tych kompendiów nie wnosiłem - źle mi się to wszystko ładuje do jednego pliku w Wordzie i najwygodniej byłoby mi zrobić swoją własną wikipedię. Tyle że to bez sensu przecież.

No cóż, w każdym razie mnie by się tyle nie chciało. ;) Co do tych kompendiów - w końcu zawsze możesz je sobie podzielić na kilka plików Worda. Nie chodzi mi o to, żeby zaraz umieszczać to na Wikipedii (tym bardziej że, jak rozumiem, piszesz je bardziej dla siebie) - tylko żeby to było przejrzyste i żebyś mógł w danej chwili zajrzeć, nie szukając mozolnie pożądanego fragmentu.

Część z tych różnic znajduje odzwierciedlenie w ich strukturze społecznej oraz modelu rodziny - oni nie łączą się w pary damsko-męskie na całe życie, mają też znikome instynkty macierzyńskie. W zamian maja o wiele silniejsze od ludzkich więzy przyjaźni czy też braterskiej (lub siostrzanej) miłości.

Poza tym, oni są drapieżnikami, i instynktowną radochę wywołuje u nich walka, zabijanie, czy też sam zapach krwi.

Hm, czyli w zasadzie powinienem był te różnice zauważyć już dawno temu - vide instynkt, który ukazał się już u niektórych postaci.

Dziwny zarzut - równie dobrze mógłbyś narzekać, że scena akcji w pewnym momencie znajduje swój koniec.

Możliwe, że dość ostro się wyraziłem - niemniej gdy to czytałem, to w pewnym momencie mimo wszystko... liczyłem na coś więcej. Chociaż to może wstęp do ciekawszej części dotyczącej Khazeia - i że potem może być lepiej.

Niepasujący fragment to ten z dłuuugim opisem ekwipunku Khazeia. W środku akcji ten fragment powoduje, że zwalnia toto, jakby ktoś wcisnął guzik "play by play". Albo pauzy wręcz.

Tyle że ów opis musi przecież się gdzieś pojawić, a na razie nie wymyśliłem, gdzie go komfortowo przerzucić.

No to ponownie mea culpa - choć z drugiej strony ten fragment wcale mi nie przeszkadzał. Powiedziałbym wręcz, że ze wszystkich momentów na opisanie ekwipunku Khazeia ten wydaje mi się najodpowiedniejszy, bo potem tym bardziej nie byłoby ku temu okazji. W trakcie tej akcji nagłe skierowanie uwagi czytelnika na "wtedy Khazei spojrzał na sprzęt, który wziął/założył na misję" wyglądałoby niesamowicie naciąganie - więc IMO albo na początku, albo sobie już darować (co w sumie też prezentowałoby się nie najlepiej...).

Jedna rzecz: mógłbyś wrzucić jeszcze następną część? Dopiero w środę będę jechał na studia, a do tej pory nie planuję żadnej dłuższej podróży - a przynajmniej bym miał więcej do poczytania wtedy. :) Wybacz, że nie ocenię teraz XI części, ale robię to właśnie na takiej zasadzie, jak napisałem - przy samym komputerze ogólnie wolę robić co innego...

Edytowano przez Knight Martius
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Knight Martius napisał:
No cóż, w każdym razie mnie by się tyle nie chciało. ;)

Oj, no to niedobrze, jeśli sam zamierzasz pisać.

 

Knight Martius napisał:
Co do tych kompendiów - w końcu zawsze możesz je sobie podzielić na kilka plików Worda.

To nie rozwiązałoby sprawy. Poszczególne wikipedie mają to do siebie, że kompilują całe mnóstwo artykułów na jeden, konkretny temat, bez konieczności ujmowania absolutnie wszystkiego w ramach jednego spójnego tekstu.

Poza tym, moje uniwersum co i rusz przechodzi jakieś zmiany, co tylko pogarsza sytuację.

Wiki, jeśliby powstało, umieściłbym nie tylko dla siebie - moje uni ma mimo wszystko swój "lore", który przydałoby się, aby czytelnicy znali.

 

Knight Martius napisał:
No to ponownie mea culpa

Dlaczego culpa zaraz? Ty tylko swoją opinię wyrażasz - gdzie w tym wina?

 

Knight Martius napisał:
W trakcie tej akcji nagłe skierowanie uwagi czytelnika na "wtedy Khazei spojrzał na sprzęt, który wziął/założył na misję" wyglądałoby niesamowicie naciąganie

W takiej postaci i owszem. Ale gdyby napisać chociażby, że cały noszony przezeń sprzęt zaczął mu wreszcie ciążyć - i wtedy wskazać, co na tę masę się składało - już niekoniecznie.

 

Knight Martius napisał:
Jedna rzecz: mógłbyś wrzucić jeszcze następną część? Dopiero w środę będę jechał na studia, a do tej pory nie planuję żadnej dłuższej podróży - a przynajmniej bym miał więcej do poczytania wtedy. :)

Jeśli chcesz, wkleić mogę. Oto następny kawałek.

----------------------------------------------------------

 

CIACH!
 
Edytowano przez Bazil
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Widzę, że powinienem puszczać "reklamę" za każdym razem. :P Bądź co bądź trzecia część opowiadania jest już od poniedziałku na moim blogu - więc jeśli ktoś ma ochotę, zapraszam do czytania. :)

@Black Shadow - wiele nie napiszę - jeszcze więcej tego, co znane. Opowiadanie pomimo paru błędów natury stylistycznej podobało mi się - można nawet powiedzieć, że akcja nie dała za wiele czasu na oddech. ;) Tylko dlaczego druga część czegoś, co wyglądało jak zamknięta całość, robi za wstęp do następnego rozdziału? o_O Teraz tylko ostrzyć zęby na część trzecią, o ile zamierzasz napisać! ;]

@Bazil

Oj, no to niedobrze, jeśli sam zamierzasz pisać.

W sumie mnie zależy nie tyle na pisaniu, co na opowiadaniu historii. Inna rzecz, że sam się zastanawiam, czemu nadal się tym zajmuję, bo jak o tym myślałem, to chyba nie będzie to miało przyszłości... ;) No ale co do tego, że by mi się nie chciało - po prostu nie dość, że miejscami zwyczajnie brakuje mi samozaparcia (chociaż jak mam koncept fabuły, to go realizuję - nieważne, ile czasu i objętości zajmie mi pisanie), to jeszcze, jak sam na pewno wiesz, wena nie przychodzi na zawołanie. A wolę coś odłożyć na później i porządnie przemyśleć, niż puścić byle szybko. A że są różne sytuacje (albo huśtawki nastrojów, albo brak czasu, albo coś jeszcze bym znalazł...), to chyba sam rozumiesz.

Wiki, jeśliby powstało, umieściłbym nie tylko dla siebie - moje uni ma mimo wszystko swój "lore", który przydałoby się, aby czytelnicy znali.

No to to tłumaczy wiele - jak sobie przypomniałem, gdy na samym początku prosiłem Cię o wyjaśnienie pewnych terminów używanych przez Sorevian, to rzeczywiście byłoby co puścić w obieg. Chociaż skoro mówisz, że to uniwersum stale podlega zmianom... Cóż, to akurat wydaje mi się normalne - a jeśli w powieści nie zostało wprowadzone, to jest to jeszcze dopuszczalne. Osobiście jak pisałem te swoje opowiadania, to z reguły najpierw ustalałem fabułę, a potem zacząłem kombinować, jak konkretniej mają wyglądać ich realia (nie chcę po prostu dawać sobie od razu ograniczeń przy pisaniu...).

Dlaczego culpa zaraz? Ty tylko swoją opinię wyrażasz - gdzie w tym wina?

W niczym, bo masz rację - tylko że przepraszałem nie za opinię, ale za to, że nie zauważyłem z początku, że to właśnie z tym umiejscowieniem opisu sprzętu może być coś nie tak. ;)

W takiej postaci i owszem. Ale gdyby napisać chociażby, że cały noszony przezeń sprzęt zaczął mu wreszcie ciążyć - i wtedy wskazać, co na tę masę się składało - już niekoniecznie.

Bo ja wiem, to w sumie faktycznie nie takie głupie. Chociaż nadal sądzę, że mimo całej akcji i pośpiechu ten opis ekwipunku nadaje się najbardziej tam, gdzie jest.

XI - mocne. Świetnie budowane napięcie. Kiedy to czytałem, to zdawało mi się, że każdy element pasował do siebie idealnie. Przez chwilę myślałem, że Sekira faktycznie

zabije Richtera (a ten wcześniej poderżnie gardło Savakiemu, ale to na marginesie...)

. Po prostu nie mam temu rozdziałowi nic do zarzucenia, świetnie się go czytało. Dobra robota.

Hm. Moją uwagę przykuł język sivantien (zapomniałem nazwy... ^_^') użyty tutaj. Próbowałem bowiem wyłapać coś z gramatyki i znaczenia tych prostszych wyrazów, ale koniec końców nie udało mi się. Mógłbyś w wolnej chwili przetłumaczyć wszystkie trzy kwestie w tym języku?

XII - a tu w porównaniu z poprzednim rozdziałem IMO nic specjalnego. To znaczy wrócili do bazy, pogadali, Khazei poszedł spać - koniec. Technicznie wszystko jest w porządku, dialogi pasowały do postaci, a one same zdają się być przyzwoicie "zagrane" - ale nic poza tym. Choć z drugiej strony musi to być jakaś "cisza przed burzą", na co liczę...

Jeszcze pytanie: na jakiej zasadzie tutaj piszesz nazwy batalionów? Chodzi mi o to, że najpierw w kwestii jednej postaci prezentujesz "312. batalion", a jako narrator "batalion trzysta dwunasty". Jak pisałeś potem o 103., to było tak samo. Nie powinno być może odwrotnie, że w kwestiach postaci jest to napisane słownie, a dopiero narrator operuje liczebnikami porządkowymi wyrażonymi w liczbach?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Knight Martius napisał:
przepraszałem nie za opinię, ale za to, że nie zauważyłem z początku, że to właśnie z tym umiejscowieniem opisu sprzętu może być coś nie tak. ;)

Tyle, że to tobie i tak nie przeszkadzało, więc cóż z tego?

 

Knight Martius napisał:
Hm. Moją uwagę przykuł język sivantien (zapomniałem nazwy... ^_^')

Strev.

 

Cytat
Próbowałem bowiem wyłapać coś z gramatyki i znaczenia tych prostszych wyrazów, ale koniec końców nie udało mi się. Mógłbyś w wolnej chwili przetłumaczyć wszystkie trzy kwestie w tym języku?

Jedyny prosty wyraz, jaki tam często powracał, to było "ke". Co oznacza w ich języku po prostu "ty" ("ka" z kolei to znaczy "wy"). Inne zaimki, jeśli chcesz już coś na początek wyłapywać, to "et" (ja), "at" (my), "en" (on/ona/ono) i "an" (oni/one). "Tak" i "nie" to odpowiednio "sai" i "vas" (to słowo też tu padało).

Nieco większa trudność wiąże się z użytym przez Sekirę słówkiem "sihenei", które jest przymiotnikiem utworzonym od słowa "sihe", stanowiącym soreviański odpowiednik naszego "przecinka" (tego na literę k). Znaczy to zatem mniej więcej tyle, co "pier****ny" albo "k****ski".

Jeślibym miał w wolny sposób wytłumaczyć pojawiające się w tamtym fragmencie frazy w strev, byłoby to:

Sekira warczy na Richtera - Pier****ny mlekojadzie... pier****ny potworze... jak śmiałeś... jak mogłeś... TO MÓJ BRAT! (dosłownie: on jest moim bratem!)

Savaki krzyczy - Uspokój się! Uspokój się! On nic nie zrobił! Co ty wyprawiasz?

Sekira, puszczając Ernesta, dodaje jeszcze - Nie, dosyć.

Ot, cała filozofia.

 

Knight Martius napisał:
Technicznie wszystko jest w porządku, dialogi pasowały do postaci, a one same zdają się być przyzwoicie "zagrane" - ale nic poza tym.

No... zależy mi też na jakimś rozwoju relacji pomiędzy postaciami, a nie tylko na tym, żeby się mogli trzaskać. No i warto też o rozmaitych drobiazgach nadmieniać, jak na przykład kai tae czy wyglądzie godła SVS.

 

Knight Martius napisał:
Jeszcze pytanie: na jakiej zasadzie tutaj piszesz nazwy batalionów?

Nie mam żadnej zasady. Raz tylko w narracji napisałem to, jak leci, a w innych przypadkach zapisuję to tak, jak się normalnie zapisuje.

Jakieś takie mam, cholewcia, wrażenie, że zawłaszczam sobie ten temat. No, ale jak mało kto coś tutaj wkleja (na takiego Bylona wciąż czekam).

-----------------------------------------------

 

CIACH!
 
Edytowano przez Bazil
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tyle, że to tobie i tak nie przeszkadzało, więc cóż z tego?

Zwalmy na to, że zdarza mi się przejmować wszystkim na zapas, i już do tego nie wracajmy.

Natomiast za wytłumaczenie rzeczy związanych z językiem strev dziękuję. Niby coś tam przychodziło mi do głowy, jak patrzyłem na te wyrazy, ale zaraz potem mi się wymykało. Na pewno przyda się przy czytaniu.

No... zależy mi też na jakimś rozwoju relacji pomiędzy postaciami, a nie tylko na tym, żeby się mogli trzaskać. No i warto też o rozmaitych drobiazgach nadmieniać, jak na przykład kai tae czy wyglądzie godła SVS.

Zgoda. Zauważyłem ostatnio, że z pewnych powodów bierze mnie bardziej w kierunku akcji i rozwoju fabuły - i zdarza mi się zapominać właśnie o relacjach między postaciami... Nie chcę znów przepraszać (bo w sumie za co?) ani się tłumaczyć, więc po prostu postaram się następnym razem zwracać na to większą uwagę.

Nie mam żadnej zasady. Raz tylko w narracji napisałem to, jak leci, a w innych przypadkach zapisuję to tak, jak się normalnie zapisuje.

Niemniej jak patrzyłem, to to nie najlepiej wyglądało. Niby jakaś konsekwencja była (swoją drogą, w tym rozdziale zauważyłem te liczebniki zapisane słownie dwa razy), ale wydaje mi się, że powinno być albo odwrotnie, albo jednolicie. No ale to już bardziej taka uwaga od purysty językowego.

Jakieś takie mam, cholewcia, wrażenie, że zawłaszczam sobie ten temat. No, ale jak mało kto coś tutaj wkleja (na takiego Bylona wciąż czekam).

Ich problem. Choć z drugiej strony ktoś inny też mógłby od czasu do czasu coś tutaj lub u siebie na blogu umieścić - w sumie jakby nie patrzeć, krytyk literacki na chwilę obecną się znalazł, a brakuje mi już tekstów do lektury w autobusie...

XIII - pozwolę sobie najpierw przyczepić się do kilku drobnych błędów natury stylistycznej.

Jego nowymi przełożonymi był kapitan Osowski oraz znajdująca się bezpośrednio pod jego rozkazami porucznik Jane Patterson.
"Byli", nie "był". Choć tu wygląda mi to bardziej na literówkę.

(...) niewiele brakło, aby Ryan wespół z towarzyszami ponownie znalazł się w mieście.
"Brakło" brzmi IMO zbyt potocznie. Lepiej by zamienić to na "brakowało".

Mógłbym jeszcze powytykać jakieś błędy interpunkcyjne, ale w sumie to tak głupio mi trochę... chyba że chcesz.

Nie wiem, czy powyższe nie jest efektem tego, że mam teraz dość posępny humor - ale nie zmienia to faktu, że jak zwykle czytało się dobrze. Dialogom i charakterom postaci nie mam nic do zarzucenia - IMO jest tak, jak powinno być. Nic dodać, nic ująć.

Edytowano przez Knight Martius
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Knight Martius napisał:
Nie chcę znów przepraszać (bo w sumie za co?) ani się tłumaczyć, więc po prostu postaram się następnym razem zwracać na to większą uwagę.

Dziwny ty masz stosunek do tej swojej krytyki... jak gdyby to był twój święty obowiązek, nie tylko to czytać, ale też widzieć tak, jak ja to widzę - w odpowiedzi na każde obiekcje z mojej strony od razu przepraszasz :chytry: .

 

Knight Martius napisał:
Mógłbym jeszcze powytykać jakieś błędy interpunkcyjne, ale w sumie to tak głupio mi trochę... chyba że chcesz.

Błędy interpunkcyjne będę później sam wyłapywał, jak maszynopis do ręki wezmę z ołówkiem. Nie musisz się fatygować. Mnie chodzi raczej o błędy poważniejsze.

Skoro nie masz nic do czytania, mogę coś jeszcze zaprezentować, póki co.

--------------------------------------------------------------------------------------

 

CIACH!
 
Edytowano przez Bazil
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziwny ty masz stosunek do tej swojej krytyki... jak gdyby to był twój święty obowiązek, nie tylko to czytać, ale też widzieć tak, jak ja to widzę - w odpowiedzi na każde obiekcje z mojej strony od razu przepraszasz :> .

Muszę się ogarnąć. Ostatnio po prostu dotyka mnie dół (co prawda z przerwami, ale jednak...), a w takim stanie lubię wręcz przepraszać za to, że żyję. Chociaż takie sytuacje i tak są już rzadsze niż kilka lat temu... W każdym razie na przyszłość postaram się unikać takich wstawek, tylko jeździć po tym, co na to zasługuje. ;]

EDIT: Teraz doła nie mam, więc można się chyba domyślić, co to oznacza. :D

Błędy interpunkcyjne będę później sam wyłapywał, jak maszynopis do ręki wezmę z ołówkiem. Nie musisz się fatygować. Mnie chodzi raczej o błędy poważniejsze.

Jak uważasz. A co do poważniejszych błędów - gdybym miał wyłapywać tylko takie, to opinie nt. kolejnych rozdziałów zawierałyby najwyżej kilka zdań. :D Zresztą i tak już zawierają...

XIV - najpierw jedno pytanie:

specyficzny, pozbawiony rękawów rodzaj bluzy, z jedną połą założoną na drugą
Co to jest poła?

A rozdział ogólnie nie powala. To znaczy dobra, rzemieślnicza robota, aczkolwiek bez jakiegoś szczególnego zaskoczenia. Krótko, bo w sumie nie mam tu za wiele do napisania - poza tym, że nadal bym poczytał dalej. ;)

Edytowano przez Knight Martius
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Knight Martius napisał:
EDIT: Teraz doła nie mam, więc można się chyba domyślić, co to oznacza. :D

Eeech, nico. Bo nawet jeśli doła nie miałeś w chwili pisania tamtego posta, to jeszcze nie oznacza, że odpowiadając na ten, też go mieć nie będziesz :chytry: .

 

Knight Martius napisał:
Co to jest poła?

Jak to, co to jest poła? Jak masz na przykład marynarkę, to połami są obydwie jej "połówki", które łączysz ze sobą guzikami, ubierając się.

Strój noszony przez Sekirę wygląda zasadniczo jak pozbawione rękawów keikogi (czyli ów biały strój noszony przez karateków na treningu - jeśli nie wiesz, z czym to się je), przynajmniej jeśli o ową bluzę chodzi.

Aha - a "iera", jeśli się jeszcze nie domyśliłeś, to zawołanie powitalne, używane raczej wobec znajomych i kumpli, aniżeli osób z ulicy czy też profesorów na uniwerku - tożsame z naszym "cześć", "czołem" lub "serwus". W odróżnieniu jednak od tego pierwszego, "iera" używa się tylko przy powitaniu - jak jaszczur się z jaszczurem żegna, nigdy nie mówi "iera".

Jeśli nadal chciałbyś poczytać dalej, hmm...

Ten kawałek jest znów raczej spokojny, choć zakończony dość mocnym akcentem.

--------------------------------------------------------------------------------------------

 

CIACH!
 
Edytowano przez Bazil
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Eeech, nico. Bo nawet jeśli doła nie miałeś w chwili pisania tamtego posta, to jeszcze nie oznacza, że odpowiadając na ten, też go mieć nie będziesz :> .

Oj tam, oj tam. Teraz jak piszę ten post, też nie mam doła, więc wyraźnie mi się poprawiło - chwilowo, ale jednak. :P

Starym zwyczajem dzięki za wyjaśnienia.

XV - zacznę od drobnych rzeczy stylistycznych.

Najcięższą pracę wykonywały oczywiście maszyny, lecz niemniej gromadzenie mnóstwa odłamków, jakie pozostały z zabudowań bazy, było nużące i monotonne.
Wytłuszczony przeze mnie zwrot jest jak "niemniej jednak" - po co to "lecz", skoro "niemniej" wyraża wystarczająco wiele?

- Nie, niech gada ? zaoponowała Firena ? Kiedy już Terran będzie więcej, niż byłby w stanie ich zabić, nie będzie miał już siły narzekać w drugą stronę.
Powtórzenie. Gryzło mnie to nawet w sytuacji, gdy wystąpiło nie w narracji, a w kwestii dialogowej. ;)

Inne kwiatki są na tyle drobne, że nie wymagają wspomnienia (raptem literówka i przecinki...). Poza tym nie wiem, czy to nie wynika stąd, że powróciłem do Twojej powieści w zasadzie po tygodniu przerwy, ale ogólnie styl sprawiał czasami wrażenie "przyciężkawego"...

Natomiast sam rozdział... No, szału nie ma. Chociaż jak Daiven podał liczbę zabitych po zbombardowaniu Panvery (głupie pytanie, ale... chodziło Ci tu o planetę czy o miasto? Pamięć nie ta...), to nie dziwię się reakcji jaszczurów z Khazeiem na czele. Ogólnie standardowa jak na tę powieść robota, ale... no kurczę, nadal w tym wątku nie widzę za bardzo postaci naprawdę wartych zapamiętania (choć opis Fireny w tym rozdziale nieco to ratował). Inna rzecz, że dobrze widzę, że Khazei już powoli dochodzi do siebie po tragedii, jaką przeżył? (Nie brzmi to jak oskarżenie, raczej jak chęć potwierdzenia faktu).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Knight Martius napisał:
(głupie pytanie, ale... chodziło Ci tu o planetę czy o miasto? Pamięć nie ta...)

Jak to, o co? A co bombardowała ta artyleria, o której mowa? No, przecież nie całą planetę - miasto, do licha.

 

Knight Martius napisał:
Inna rzecz, że dobrze widzę, że Khazei już powoli dochodzi do siebie po tragedii, jaką przeżył? (Nie brzmi to jak oskarżenie, raczej jak chęć potwierdzenia faktu).

"Dochodzi do siebie" to nienajlepsze określenie - ponurak, którego postawę przyjął, to nie jest jego prawdziwe "ja". Szczególnie że jego dalsze zachowania raczej nie będą wskazywały na to, że Khazei jest całkiem normalny. Że tak powiem.

Następny fragment... uhm, w tym jest trochę taniego filozofowania. Ale za to już po nim... no, będzie się działo (parę kawałków w dalszych rozdziałach uważam już za udane).

---------------------------------------------------------------------------------

 

CIACH!
 
Edytowano przez Bazil
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak to, o co? A co bombardowała ta artyleria, o której mowa? No, przecież nie całą planetę - miasto, do licha.

I aż tylu zginęło... o_O No i widzisz, tak nie dowierzałem, że aż postanowiłem zapytać. :P

(parę kawałków w dalszych rozdziałach uważam już za udane)

No, to to się jeszcze oceni. ;]

XVI - kiedy tak myślę nad tą powieścią, to wątek farmerów i Richtera (skoro tak się na nim skupiłeś, to zasługuje na wyróżnienie) wydaje mi się na razie najlepszy. Może i faktycznie zaserwowałeś w tym rozdziale dość tanie filozofowanie, ale myślę, że wyszło to na lepsze - w końcu bowiem zaczynam odnosić wrażenie, że jednej ze swoich postaci dajesz jakąś większą głębię. Zabieg, żeby opisywać te wydarzenia z oczu porucznika, uważam za świetny pomysł - bo on ewidentnie myśli i czuje, że jednak z tym wszystkim, co go uczono, coś jest nie tak. Są jeszcze pewne postacie, które ostrożnie mogą kandydować do zapadnięcia czytelnikowi (no, w tym wypadku mnie ;]) w pamięć, ale to właśnie Ernest na razie podoba mi się najbardziej (choć IMO znalazły się drobne zgrzyty w jego przemyśleniach - piszę to ogólnie...). Jestem miło zaskoczony.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Knight Martius napisał:
I aż tylu zginęło... o_O No i widzisz, tak nie dowierzałem, że aż postanowiłem zapytać. :P

Strony konfliktu używają ładunków wybuchowych, które są właściwie mini-bombkami atomowymi (moc rażenia liczona w kilotonach), co dziwnego więc w tym, że taki ostrzał wykończył niemal całą populację miasta?

 

Knight Martius napisał:
kiedy tak myślę nad tą powieścią, to wątek farmerów i Richtera (skoro tak się na nim skupiłeś, to zasługuje na wyróżnienie) wydaje mi się na razie najlepszy.

Zastanawiające - nie jesteś pierwszym, który tak myśli.

Nadal nie opuszcza mnie wrażenie, że robię z tego tematu prywatny wątek, ale chyba nie pozostaje mi nic innego, jak wklejać to dalej, póki co.

Nie wiem też w końcu, jak moderatorzy widzą używanie przez niektóre postacie wulgaryzmów (gwiazdkuję je co prawda, ale...).

---------------------------------------------------

 

CIACH!

 

Edytowano przez Bazil
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Strony konfliktu używają ładunków wybuchowych, które są właściwie mini-bombkami atomowymi (moc rażenia liczona w kilotonach), co dziwnego więc w tym, że taki ostrzał wykończył niemal całą populację miasta?

Nic, może tyle, że militariów i sci-fi jednak chyba w ogóle nie czuję. ;) Po prostu ta liczba zrobiła na mnie niejakie wrażenie i tyle.

Zastanawiające - nie jesteś pierwszym, który tak myśli.

Tu się zgodzę - jeśli więcej osób mówi Ci coś podobnie, to znaczy, że jednak jest coś na rzeczy.

Nadal nie opuszcza mnie wrażenie, że robię z tego tematu prywatny wątek, ale chyba nie pozostaje mi nic innego, jak wklejać to dalej, póki co.

Nie wiem też w końcu, jak moderatorzy widzą używanie przez niektóre postacie wulgaryzmów (gwiazdkuję je co prawda, ale...).

Nie Twoja wina, że od ponad miesiąca tylko Ty coś w tym temacie umieszczasz.

W temacie wulgaryzmów natomiast uważam, że... A zaraz, przecież ja nie jestem moderatorem. :P

XVII - trudno mi coś powiedzieć. Jak czytałem ten rozdział, to ciężko mi było ogarnąć, co tak naprawdę się dzieje. Albo czytanie przy powrocie późnym wieczorem mi nie służy, albo faktycznie gubię się, gdy dzieje się kilka rzeczy naraz... Ogólną fabułę jednak zrozumiałem i uważam, że pod tym względem jest OK.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hmmm.... nie mam chyba nic sensownego do dodania. Po prostu... jedziemy dalej.

Tutaj są pierwsze ekscesy Khazeia.

-----------------------------------------------------------------------------------------------

 

CIACH!
 
Edytowano przez Bazil
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Bazil (XVIII) - no, dopiero teraz czuję, że to wszystko się rozkręca. Zarówno eskapada Khazeia, jak i jego przeżycia zostały opisane bardzo porządnie i dałem radę wyobrazić sobie całą sytuację (a jak już ułożyłem sobie w głowie, jak wyglądała euforia głównego bohatera tego wątku...). On faktycznie zaczyna szaleć, choć po tym, co przeżył jeszcze niedawno, koniec końców nie dziwię się. Nie żebym chciał coś narzucać, ale tym razem byłbym naprawdę rad, gdyby następne rozdziały też dotyczyły tej bitwy, bez wątku farmerów - żeby utrzymać tempo fabularne*. Chciałbym tylko zrozumieć, co mówili Khazei (skojarzyłem jedynie "sihenei" ;)) i marine, z którym walczył.

No i zwrot, który IMO jest dość niefortunny.

Poszedł biegiem, śladem idącego na czele Daivena.

Rozumiem, że nie miałeś na myśli sprintu, ale moim zdaniem o wiele lepiej byłoby napisać "potruchtał" albo po prostu "pobiegł".

*Nie oczekuję pomijania jakichś rozdziałów, jeśli jest inaczej - mam jednak nadzieję, że rzeczywiście będziesz utrzymywał takie tempo, jakie teraz narzuciłeś.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cóż, przy okazji - miałeś tu chyba pokazane jeszcze jakieś różnice w mentalności Sorevian. Radocha, jaką odczuwał Khazei, wąchając krew, nie była wcale taka nienormalna, jak na ich standardy.

 

Knight Martius napisał:
Chciałbym tylko zrozumieć, co mówili Khazei (skojarzyłem jedynie "sihenei" ;)) i marine, z którym walczył.

Hm, nie pamiętam, żeby Khazei mówił tam coś poza właśnie owym "sihenei". Było może jeszcze "savashke" ("savashka" to liczba mnoga), ale to słowo wcześniej już chyba podawałem - jest to, najprościej rzecz ujmując, bardzo obelżywy rzeczownik.

Marine mówił w jak najbardziej rzeczywistym esperanto - mógłbyś jego słowa sprawdzić w pierwszym lepszym internetowym translatorze :chytry: . Ale skoro chcesz... powiedział, po prostu, "parszywy jaszczur".

Farmerów rzeczywiście odwiesiłem chwilowo na hak... co nie oznacza, że o nich zapomniałem. Ale wszystko po kolei...

Aha... mam nadzieję, że nie przeoczyłem żadnych wulgaryzmów.

------------------------------------------------------------------------

 

CIACH!
 
Edytowano przez Bazil
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cóż, przy okazji - miałeś tu chyba pokazane jeszcze jakieś różnice w mentalności Sorevian. Radocha, jaką odczuwał Khazei, wąchając krew, nie była wcale taka nienormalna, jak na ich standardy.

Na razie zostało to pokazane tylko przy Khazeiu (a już na pewno tylko u niego zaprezentowałeś to tak silnie), więc z początku nie skojarzyłem. Z drugiej strony to przecież logiczne... W ogóle to zauważyłem, że sivantien pod względem psychiki tym różnią się od ludzi, że ogólnie odczuwają wszystko silniej od nich (przywiązanie do rodzeństwa i towarzyszy broni, instynkt drapieżnika...).

Hm, nie pamiętam, żeby Khazei mówił tam coś poza właśnie owym "sihenei". Było może jeszcze "savashke" ("savashka" to liczba mnoga), ale to słowo wcześniej już chyba podawałem - jest to, najprościej rzecz ujmując, bardzo obelżywy rzeczownik.

No jak poszukałem, to "savashke" rzeczywiście podawałeś. Z tym że Khazei tam mówił jeszcze kilkakrotnie "ne", które sam nie wiem, jak powinienem interpretować - coś w stylu pogrożenia palcem, dźwięk pewnej rozkoszy czy jeszcze inaczej?

Marine mówił w jak najbardziej rzeczywistym esperanto - mógłbyś jego słowa sprawdzić w pierwszym lepszym internetowym translatorze :> .

Kiedy tak na to patrzę, to zastanawiam się, czy jednak nie wrócić do odpisywania na kolejne Twoje posty rano. :D Bo późny wieczór chyba jednak nie najlepiej służy łepetynie...

XIX - hym. Nie wiem, czy z moją wyobraźnią przestrzenną naprawdę jest tak niedobrze, czy Twoje opisy budynku, w którym ludzie i sivantien walczyli, wypadły zbyt enigmatycznie, ale nie potrafiłem sobie porządnie wyobrazić, jak ten teren wyglądał. Najbardziej mnie zresztą interesuje, jak prezentowały się osłony (w końcu Terranie jakoś musieli w pewnym stopniu unikać pocisków Sorevian...).

Poza tym ten rozdział czytało mi się dobrze. Ciekaw jestem, czy ten klęczący obok leżącego Ryana sivantien na końcu był już jego narkotyczną wizją (bo skąd nagle tu się wziął?) i co się stanie z samym panem kapralem - bo wszystko wskazuje na to, że właśnie uśmierciłeś jednego z głównych bohaterów (ocalić go mógłby tylko i wyłącznie cud...).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Knight Martius napisał:
No jak poszukałem, to "savashke" rzeczywiście podawałeś. Z tym że Khazei tam mówił jeszcze kilkakrotnie "ne", które sam nie wiem, jak powinienem interpretować - coś w stylu pogrożenia palcem, dźwięk pewnej rozkoszy czy jeszcze inaczej?

To nie Khazei mówił, tylko ten ranny Marine, którego zastrzelił. "Ne" to słowo w esperanto, które znaczy po prostu "nie" (w domyśle - "nie zabijaj!").

 

Knight Martius napisał:
XIX - hym. Nie wiem, czy z moją wyobraźnią przestrzenną naprawdę jest tak niedobrze, czy Twoje opisy budynku, w którym ludzie i sivantien walczyli, wypadły zbyt enigmatycznie, ale nie potrafiłem sobie porządnie wyobrazić, jak ten teren wyglądał. Najbardziej mnie zresztą interesuje, jak prezentowały się osłony (w końcu Terranie jakoś musieli w pewnym stopniu unikać pocisków Sorevian...).

Generalny rozkład pomieszczeń jest podobny do tego w Łódzkiej czy też Wrocławskiej Galerii - jest główny korytarz (tutaj są dwa równoległe korytarze, które się schodzą w centrum), po którego lewej i prawej stronie są sklepy i stoiska handlowe. Rolę osłon pełniły po prostu ścianki przedziałowe między takimi sklepami, lub też ścianki tudzież lady oddzielające sklepy od głównego korytarza.

 

Knight Martius napisał:
Ciekaw jestem, czy ten klęczący obok leżącego Ryana sivantien na końcu był już jego narkotyczną wizją (bo skąd nagle tu się wziął?)

Och, no po prostu przybiegł z całą resztą. Nie, wcale nie był wizją - był jak najbardziej realny.

Jedziemy dalej, skoro na razie gładko ci idzie. Hmmm... tego kawałka już nie uważam za tak udanego - to raczej rodzaj fillera (choć jest tu jedna taka sekwencja, która chciałem, żeby się pojawiła). Ale potem będzie już weselej.

---------------------------------------------------

 

CIACH!
 
Edytowano przez Bazil
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Reklama. Czwarta część opowiadania "Przyjaciel" już na moim blogu. Zapraszam do czytania i komentowania. Reklama.

To nie Khazei mówił, tylko ten ranny Marine, którego zastrzelił. "Ne" to słowo w esperanto, które znaczy po prostu "nie" (w domyśle - "nie zabijaj!").

...

Czyli w miarę możliwości opinie nt. kolejnych rozdziałów będę pisał rano, nie wieczorem...

Generalny rozkład pomieszczeń jest podobny do tego w Łódzkiej czy też Wrocławskiej Galerii - jest główny korytarz (tutaj są dwa równoległe korytarze, które się schodzą w centrum), po którego lewej i prawej stronie są sklepy i stoiska handlowe. Rolę osłon pełniły po prostu ścianki przedziałowe między takimi sklepami, lub też ścianki tudzież lady oddzielające sklepy od głównego korytarza.

OK, jakoś już sobie wyobraziłem. Dzięki za wyjaśnienie.

XIX - hm, jakoś nie odczułem, żeby ten fragment był fillerem. Tzn. nie widziałem niczego, co by się naprawdę szczególnie wyróżniało, ale ten rozdział czytało mi się bardzo dobrze i w zasadzie bez żadnych przestojów. Błędów nie wytykam, bo jakichś poważnych nie ma (jedynie znów przeczytałem w pewnym momencie "lecz niemniej", a parę rozdziałów temu to przytaczałem - zwalam to jednak na to, że pisałeś to na długo przed moimi opiniami i nie zdążyłeś się potem temu przyjrzeć w następnych częściach).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chyba znów nie mam nic sensownego do dodania...

No, może tylko nie będę tym razem robił sobie jaj, i z góry dam tłumaczenie pojawiających się tutaj słów w języku owych jaszczurów.

Parena ka es at vas - znaczy to tyle, co "nie zwracajcie na nas uwagi"

Et a Richter shivira enara - czyli po prostu "ja i Richter musimy porozmawiać"

A teraz...

------------------------------------------------------------

 

CIACH!
 
Edytowano przez Bazil
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Bazil (XXI) - wyprzedziłeś mnie z pytaniem, co oznaczają te kwestie Sekiry w strevie. ;] W każdym razie na początku, jak spojrzałem pobieżnie na ten rozdział, to szkoda mi się zrobiło, że jest przerwa w tamtym wątku - ale jak się potem okazało, była to bardzo miła odskocznia. Poza tym coraz bardziej czuję, że postacie w tym wątku rzeczywiście mają osobowość. Mnie się podobało, jednym słowem.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Knight Martius napisał:
wyprzedziłeś mnie z pytaniem, co oznaczają te kwestie Sekiry w strevie

Strev! Tego słowa się raczej nie deklinuje, podobnie jak rozmaitych innych terminów, tak z mojego świata (np. Sivt - choć to słowo pochodzi już ze słownika Xizarian), jak i całkiem rzeczywistych (np. marines).

Następny fragment, jak mam nadzieję, wyda ci się pewnie lekko zaskakujący. Poza tym, jest on trochę jakby z innej beczki (z innej beczki będzie też następny).

----------------------------------------------------------------

 

CIACH!
 
Edytowano przez Bazil
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Gość
Odpowiedz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Utwórz nowe...