Skocz do zawartości

Polecane posty

Uwaga! Zdziwicie się! Jest już wersja... 0.45!!! Tak, 0.45. Dlaczego aż 0.45? Ze względu na naprawdę OLBRZYMIĄ ilośc poprawek, dopisów, wykreśleń, i dodatkowego tekstu. Dlatego znów wklejam cały tekst, a przy tym gorąco zachęcam do przczytania jego całego (tak, znów), bo praktycznie każdy napotkany błąd (dwa interpunkcyjne, wiele powtórzeń, troszkę kompozycji pojedynyczych zdać [układ znaczy się], i jeszcze wiele innych] został poprawiony, a wiele rzeczy wykreślonych lub zmienionych/dopisanych. Naprawde powinno być lepiej :)

Dodatkowo jest - przynajmniej tak myślę - bardzo fajny,i bardzo sarkastyczny dialog (nowy, i długi), i kolejny fragment. Naprawdę, jeśli planujecie przeczytać coś w ogóle, to najlepiej całość, bo inaczej stracicie bardzo wiele tekstu (jest już 11 766 znaków ze spacjami licząc) :)

Tradycyjnie tekst pod koniec, a terac coś do Ciebie, Hides:

Co do szkoły - zgodzę się, ale nie do końca. Dlaczego nie do końca? Za sprawą mojej WYBITNEJ nauczycielki od polskiego w klasach 4-6 podstawówki. Gdyby nie ona, nie lubiłbym teraz tak j.polskiego, nie umiłbym tak poprawnie (a przynajmniej znośnie poprawnie) nim operować, nie przyczepiałbym się tak bardzo do błędów, no i - w końcu - napewno moich tekstów (które - jak wynika z Waszych opinii - są mimo wszystko całkiem znośne ;)) by tu nie było. Bo nie było by ich w ogóle. Ona naprawdę wiele mnie nauczyła, i sprawiła, że także odnosiłem sukcesy. I to naprawdę duże, ale wspominać już o tym nie śmiem, bo Twojego, Hides, Anioła-Jak-Mu-Tam jeszcze pamiętam, i dalej mnie dopiero co zszyte gardło jeszcze pobolewa czasami ;)

Więc - mówiąc prosto - wyjątki są, i to wyjątki wspaniałe. Sorry, miało być WSPANIAŁE!!!

Jeszcze do Ciebie, Hides - naprawdę fajne prace masz w Swojej galerii :)

A oto i tekst. Panie i Panowie, przedstawiam WERSJĘ 0.45!!!!!

"W karczmie ?Pod Ryjem Tłustego Wieprzka? wszystko było w normie. Jak zwykle w jej wnętrzu panował chłód, bo właściciel skąpił pieniędzy na drewno. Jak zwykle ryj wieprza patrzył ponuro na nowo przybyłych klientów z ? jak zwykle ? starej, drewnianej ściany karczmy. Jak zwykle w kącie grało w kości dwóch hazardzistów. Jak zwykle potrawa jedzona przez któregoś z przybyszów szukających w lokalu schronienia była wieprzem, jak zwykle, mistrzowsko przyrządzonym (jedyna rzecz, na którą karczmarz nie skąpił swej skromnej fortunki).

W karczmie ?Pod Ryjem Tłustego Wieprzka? wszystko było w normie. No dobra - prawie wszystko.

***

Drzwi skromnego, tak dawno już nie odnawianego, a mimo to znanego chyba wszystkim w Kerkhtain budynku karczmy potocznie nazywanej przez wszystkich ?Wieprzulem? otworzyły się. Stanęło w nich pięciu osiłków i wysoki człowiek już mniej słusznej postury ? prawdopodobnie szlachcic.

-Piwo mi tu w tej chwili! Sześć piw! Kolejka na cały wieczór!

Karczmarzowi nie trzeba było więcej powtarzać. Po minucie czy dwóch grupka nowoprzybyłych opijała się w najlepsze. A ? jak to zwykli robić ludzie opijający się w najlepsze ? robiła przy tym masę hałasu. Ogólnie nie wyglądali na jegomościów najlepszych obyczajów. I tak mijały minuty, a wielu z bywalców lokalu zgorszonych zmianą zazwyczaj tak spokojnego klimatu postanawiało go opuścić.

Po jakiejś godzinie, może trochę mniej, klienci karczmy odetchnęli z ulgą (no bo kto lubi towarzystwo osiłków nienajlepszych manier, do tego jeszcze pijanych?) widząc jak podchmielona już sześcioosobowa grupa powoli wstaje od stołu, i zmierza do drzwi.

-Panie, a czy mogę usłużnie prosić o zapłatę za trunki?? ? przypomniał nieśmiele oberżysta.

-Kmiocie! Ty się ciesz, że jeszcze ci mordy nie obiliśmy! To będzie twoja zapłata, hehe ? trzeba się było bardzo wysilić, żeby zrozumieć wysokiego.

-T-tak, sir ? karczmarz wyraźnie nie miał zbyt zimnej krwi.

No i wtedy zaczęło się robić ciekawie. Od swojego stolika wstała postać w długim płaszczu z kapturem, zakrywającym twarz (co uniemożliwiało identyfikację rasy). Podszedł on do wysokiego, i zagadał:

-Wiesz co, ziomku? Zróbmy tak ? zapłać karczmarzowi, jeśli to TY nie chcesz mieć obitej mordy.

-CO?! Jak śmiesz tak mnie obrażać?! Więc dobrze, zobaczmy co potrafisz! Gunn! Bierz tą kanalię!

Mięśniak nazwany Gunnem nie zdążył nawet dotknąć persony w kapturze. Ten drugi natomiast zdążył dotknąć Gunna. Boleśnie. Nawet bardzo.

Olbrzym runął na deski karczmy. W międzyczasie ktoś wybiegł z budynku z krzykiem.

Wysokiemu rozszerzyły się oczy. Po części ze strachu, po części z wściekłości. Wyciągnął miecz z pochwy. Reszta kompani zrobiła to samo.

-Brać go ? głos miał taki sam jak minę ? przestraszony.

-Ejże, panowie! Ładnie to tak z bronią na be? - nikt z bandy ani myślał słuchać przybysza. Jeden z osiłków zamierzył się, lecz zakapturzony bez najmniejszego wysiłku uniknął ciosu.

-Jak coś, to nie musiało do tego dojść ? wycedził wojownik w płaszczu.

I wtedy wszyscy napierający na przybysza nagle wylądowali na ścianie. Bardzo szybko. Bardzo.

-Tak swoją drogą, karczmarzu, to powinieneś przeszukać sakiewki waćpanów, i wziąć sobie to, co ci się należy. I ani grosza więcej, jeśli łaska.

Karczmarz był zbyt zajęty wgapianiem się w wojownika (jak każdy, kto jeszcze wytrwał w oberży), by doszło to do jego wiadomości.

***

Pościg był ? wyjątkowo. Nie uczestniczyła w nim jednak straż miejska, a jakieś najemne bandziory. Wojownik ? a raczej jego wierzchowiec, piękny, zadbany, czystej krwi koń warty pewnie fortunę - pędził więc jak wiatr. Ścigający go nie mieli najmniejszych szans dogonić jeźdźca. Mimo to odległość była na tyle niewielka, że słychać było krzykliwe głosy bandy zbirów, co dodatkowo motywowało konnego do szybkiej ucieczki. Po trzech, może czterech minutach dotarł on do małej chatynki opatrzonej szyldem ?Piwnica Pod Szyldem? (właściciel wyraźnie miał natchnienie?). Zatrzymał gwałtownie rumaka. Zbiegł w szaleńczym tempie po schodach, chrzęszcząc przy tym schowaną pod płaszczem kolczugą, po czym przystanął obok wysokiego młodzieńca o ciemnych włosach.

-Spieprzamy.

Tyle wystarczyło. Razem wbiegli na górę, ten starszy poganiany dodatkowo myślą, jak blisko mogą być ścigający go. Kiedy tylko wybiegli na powietrze, na placu przed budynkiem załomotały kopyta. Prześladowcy zakapturzonego zjawili się.

-A kogóż my tu mamy? Czyż to nie nasze? jelonki?

W tej chwili jeden ze zbirów rzucił nożem. Zwykły ruch ręki zakapturzonego wystarczył, aby wbił się on boleśnie w dłoń właściciela. Tamten zawył dziko, a dezorientacja najemników związana z tym faktem dała towarzyszom chwilę czasu, którą spożytkowali na dobiegnięcie sprintem do koni.

Jednak ścigający nie odpuszczali ? parę sekund, i już byli przy ?zwierzynie?. Kolejny pocisk rzucony w jej stronę, tym razem ? przezornie ? oszczep. Ale i tym razem minął on cel o wiele, wiele metrów. Zbiry postanowiły więc sięgnąć po środki ostateczne ? puściły się szalonym galopem, z trudem manewrując między budynkami. Krok odniósł oczekiwany skutek ? ścigający zaczęli zbliżać się do ściganych.

Starszy z uciekających szepnął cos do młodszego, i wtedy z grupy bandytów wysunął się jeden ze zbirów. Wyciągnął szablę z wyjątkowo cienkim ostrzem, i zmuszając swego rumaka do gigantycznego wysiłku zrównał się z kompanem zakapturzonego. Ciął, wściekle, wkładając w ten cios całą swą siłę. Na nieszczęście młodzieńca, ciął też celnie. Dało się słyszeć szczęk metalu, a później? później wszystko zniknęło w niebieskim świetle, i było już słychać tylko świst przecinanego klingą powietrza?

***

Wylądowali blisko siebie, wystarczyło parę minut poszukiwań, aby jeden zobaczył drugigo.

-Żyjesz, jak widzę. Mały rozrzut, gratuluję. Nareszcie, znaczy się. Kolczuga przecięta?

-Niestety. Cholernie ostra ta szabla była?

-Nie tylko ? starszy z jeźdźców wyraźnie nie chciał tych słów wymawiać zbyt głośno.

-Coś mówiłeś?

-Nic, nic.

-Więc, kontynuując, przecięta. Skóra też, ale żyję, jak sprytnie zauważyłeś.

-Przeżyjesz więc jeszcze godzinę? Chętnie dowiedziałbym się, gdzie nas wywaliło.

-Przeżyję. Choć prawdę mówiąc, boli ta rana okropnie.

-Wspaniale. Jedźmy więc, a ty postaraj się ? mimo wszystko ? jakoś nie spaść z konia ? w głosie zakapturzonego czuć było ironię, ale także ulgę, spowodowaną prawdopodobnie wiedzą, że nie ma co liczyć na taki bieg wydarzeń.

Więc pojechali. Bez szaleństw, ale i tak szybko.

Starszy z jeźdźców zdjął kaptur. Twarz miał młodą wyglądem, ale ? można by powiedzieć ? starą doświadczeniem. Tak przynajmniej każdemu by się wydało. A wydało by się słusznie.

Włosy były ciemne, ale nie całkiem czarne. Nie należały do najkrótszych, a, prawdę mówiąc, były nawet długie.

Ostatnie, co można by wyszczególnić, to nietypowe rysy twarzy. Najbliżej było im do człowieczych, ale podobne były też do elfickich? i paru innych. Uczony być może dopatrzyłby się w niej Varlakanina, a Varlakaninów w Nardilii było już tylko kilku? To wskazywałoby natomiast na?

***

-Co proszę?! Lord Bylon tu był?! I co?! Powalił SIEDMIU największych zbójów regionu bez mrugnięcia oka?! Powiedz to jeszcze raz! ? w siedzibie burmistrza Kerkhtain atmosfera była dość? krzykliwa.

-Tak, panie. Dokładnie tak było. Ale co w tym takiego złego, jeśli pozwolisz zapytać?

-Jak to co?! Jak to?! Nie wierzę! NIE WIERZĘ! Co by tu miał robić Lord Bylon?!

-Sir, w każdej chwili mogę wezwać świadków?

-Ty lepiej opuść to pomieszczenie. Natychmiast. I radzę ci. Nie przypominaj mi o tej sprawie ? prawdę mówiąc, władca Kerkhtain był bardzo niezrównoważony. Kiedy wypowiadał te słowa, nie pamiętał już o całym zajściu. Mówił to, by zakończyć dyskusję, choć sam już nie wiedział, o czym była.

Jednak służącego to nie interesowało: ?Ważne, że ten stary zrzęda płaci dużo. Zaraz pójdę do Wieprzula, i zrelaksuję się, tak, jak zawsze - przy przednim piweczku?.

Relaks ten był ostatnią rzeczą w jego życiu. Burmistrz Kerkhtain nie zauważył tego faktu, a właściwi ludzie dopilnowali, by nie zrobił tego także nikt inny.

***

Błąkali się bardzo długo. Większość drogi była bardzo monotonna, jechali głównie przez las. Czasem ktoś z towarzyszy przerywał ciszę pytaniem czy uwagą. Przeważnie był to Bylon ? młodzieniec większość podróży miał bardzo zmęczony, i tak samo skupiony wyraz twarzy, ale po jakimś czasie wyraźnie odpuścił, i pozostało już tylko to pierwsze.

Żadnego efektu tej wędrówki bez celu nie było, oprócz chwili euforii.

-Nareszcie! Tu są znaki.

-Drogowskazy.

-Niech ci będzie, załóżmy, że drogowskazy?

-Po pierwsze, forma nowocześniejsza, po drugie, "znaki" mógłbym pomylić ze Znakami. No, wiesz o co chodzi.

-Czy w swej nieskończonej łaskawości mógłbyś mi nie przerywać choć przez minutę? Nie, nie odpowiadaj, wiem, że uczynisz mi tę wielką przysługę ? kompani tak zajęli się rozmową, a raczej przekomarzaniem, że nie zauważyli jednego małego szczegółu. ? Więc, jak zauważyłem, są tu znaki... Aha. Cholera. Znak. Cudownie. I wskazuje on? no a jakże! Oczywiście musi wskazywać do Kerkhtain! Dostarcza nam to tak niezmierzonej ilości informacji! Po prostu jestem zachwycony naszym szczęściem! Ehhh? gdybym zamiast teleportować się tu, konno pojechał, i geografii tych okolic bym się przyjrzał?

-Mimo wszystko może zakończysz już swój arcyciekawy i chwalący nasz brak pecha monolog?

-Zgadza się. A ty nie przemęczaj się, bo jeszcze z konia spadniesz, mój drogi.

Oczywiście było to dość mało prawdopodobne, ale faktycznie młodzieniec wybitnie nie wyglądał.

Obydwaj byli już nie tyle zmęczeni, co znużeni jazdą, i jej efektami ? to znaczy ich brakiem. Chwilę jeszcze ?pozwiedzali? region, i Bylon zarządził postój.

Przez długi czas wydawał się zajęty swoimi myślami, nagle jednak coś go z zamyślenia wybiło.

-Był bym zapomniał! No, pokazuj tą ranę.

Towarzysz rycerza nawet nie próbował się sprzeciwiać. Zresztą był już na tyle wyczerpany, że nawet to mu przychodziłoby mu trudno.

-Widzę, że próbowałeś tamować. Źle. Gwarantuję - na razie, na zdrowie ci to nie wyjdzie. Ale wspaniale, że jesteś ambitny. Co do samej rany, to jakaś specjalnie groźna nie jest, ale wykrwawić się wykrwawiłeś? przeżyjesz. Nie będę nawet zasklepiać, masz tu bandaże, może i tak lepiej będzie.

-Dziękuję.

Chwilę trwało, zanim kompan Bylon doprowadził ranę do porządku, a kiedy już to zrobił, poczuł się lepiej. Nie była to bynajmniej zasługa bandaży, ale młodzieniec śmiał się domyślać, czego. A raczej kogo. Podjął więc rozmowę:

-A co tym razem, jeśli można wiedzieć?

-A, jakieś chamy, odmóżdżone osiłki pod przywództwem też odmóżdżonego, ale już nie osiłka opiły się. A później tak, jak zwykle. Nie chciały płacić?

-Tak, wiem: ty grzecznie poprosiłeś o zmianę nastawienia, a jeden z nich postanowił obić ci pysk. Tylko że mu nie wyszło. Zgadłem?

-A jakże!

-Czyli standard, faktycznie.

Milczenie nie jest zbyt lubiane przez podróżujących w środku nocy - nawet, jeśli są oni bardzo wyjątkowi.

-No, prawie standard ? przerwał je więc ten w kapturze ? prawie.

-Cóż za niemiła odskocznia od miłej rzeczywistości! No chyba, ze miła?

-Miła, niemiła? kto wie? Widowiskowa za to. Czwarty.

-Wzmacniany?

-Impulsywnie.

-Ciekawe przeżycia musiały mieć te osiłki? - ?dyskusja? sprawiła, że młody towarzysz Bylona, wyglądał już prawie całkiem dobrze.

-Sugerowałbym zjedzenie czegoś.

-Przez grzeczność nie będę protestował.

W ciszy zjedli posiłek ? bochenek chleba, i odrobinę kiełbasy, która pierwszą świeżość miała już dawno za sobą. Może nie była to uczta zbytnio wykwintna, ale ? co by nie powiedzieć ? obaj się najedli.

-Coś cię gnębi ? to nie było pytanie, tylko stwierdzenie.

Nie wiem, czy gnębi, to właściwe słowo, ale chwilowo przyjmijmy, że tak ? podjął Bylon. ? Gnębi mnie na przykład ta szabla. Tak, ta, którą dostałeś. Gnębi mnie znajomy wygląd paru osób, które znajome mi być nie powinny. Gnębi mnie też wiele innych spraw, ale już takich pomniejszych. No i ostatecznie gnębi mnie ten cholerny idiota, który myśli, że go nie? widzę."

Pragnę tylko wszystkich poinformować, że wielokropek przed ostatnim słowem NIE JEST błędem. Domyślajcie się ;) A jak Wam się nie uda, to możecie zapytać :P

EDIT. Hehe, już się z wersji 0.45 zrobiła wersja 0.45d - znalazłem kolejne 5, może trochę więcej błędów, tym razem w tekście nowym. Już poprawione, pprzynajmniej w pliku Wordowskim... jeden niestety pozostał w poście, więc Drogich Czytelników proszę o czujność :) Jak ktoś wytropi cwaniaka, proszę o cynk ;)

Nie no, ja Boski jestem. Skleroza ma u mnie chyab 48763 stopień zaawansowania. Miałem napisać, że byłem dzisiaj w jednym z moich bardziej "częstych" lokali - bibliotece, trochę poprzeglądałem niezawodną Księgę Imion (tj. jedną z jej odmian), i problem z w.w. mam już (po części) z głowy :)

Tak przy okazji, wie ktoś może, dlaczego jest temat pt. "Z: Proza", którego nie tworzyłem??? Coś mi tu pachnie Aniołem-Jak-Mu-Tam ;):D:P:)

(Oczywiście żart).

Edytowano przez Bylon
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bylon - jest fajnie, akcja powoli się rozwija, ale teraz czekam na coś, co ujawni cel naszej dwójki. Opowiadanie jest dobrze wyważone, po tej akcji (akcjach?) jest chwila wytchnienia, rozmowy. Oczekujemy kolejnych przygód Lorda Bylona! :P

A w międzyczasie napisałem recenzję FIFA 10 w wersji na X360, jeszcze ciepła, więc zapraszam do czytania :)

FIFA 10 - kolejna gra ze stajni Electronic Arts, traktująca o piłce nożnej. Poprzednia gra była bardzo dobra, ale miała kilka niedociągnięć - czy nowy produkt naprawił błędy starszej siostry?

Na pierwszy rzut oka zmieniło się niewiele. Wygodne menu, ciekawy soundtrack, ale gdzieś już to widzieliśmy. Po kilkunastu minutach - to wciąż FIFA, ale w najlepszej odsłonie, jakiej widzieliśmy na next-genach.

W FIFIE mamy do wyboru kilka trybów zabawy: menedżerski, gdzie możemy pokierować swoim ulubionym klubem, "Zostań gwiazdą", gdzie możemy pokierować jednym zawodnikiem, trening, gdzie możemy poćwiczyć stałe fragmenty gry i zwykły mecz. Fanom futbolu do szczęścia więcej nie trzeba.

Gdy odpalimy mecz, na początku nie widać więcej różnicy - ot, znów dwudziestu spoconych kolesi biega za piłką i próbuje wbić ją do bramki przeciwnika. Dopiero, gdy zagłębimy się nieco dalej w niuanse rozgrywki, widać różnice. Największa zmiana to nowy system poruszania się piłkarzem w 360 stopniach - teraz mamy nad nim pełną kontrolę. Zmieniono też zachowania bramkarzy - teraz zaryzykują np. odważne wyjście z bramki w sytuacji sam na sam. Wszystkim zawodnikom dodano też więcej animacji, dzięki czemu ich ruchy wyglądają realistycznie, jak nigdy dotąd. Poza tym to stara, dobra FIFA - nasi podopieczni bardzo dobrze ustawiają się do piłek, czają się na jednej linii z obrońcami i czekają tylko na prostopadłe podanie, dzięki któremu staną oko w oko z bramkarzem.

W trybie "Zostań gwiazdą" największą nowinką jest wprowadzenie możliwości grania zawodnikiem przez cztery kolejne sezony, pozostały mechanizmy rozwijania naszego zawodnika i oceny naszej postawy w meczu. Sam zbyt długo nie grałem w ten rodzaj grania - jakoś nie przemawiała do mnie perspektywa sterowania tylko jednym zawodnikiem. Zdecydowanie wolę prowadzić cały zespół, a także rozwijać go, kupować i sprzedawać piłkarzy, zajmować się sprawami organizacyjnymi - to umożliwił mi tryb menedżerski. Na początku tworzymy swojego menedżera, wybieramy klub, sponsora, który wyznacza nam różne cele (np. zajmij co najmniej trzecie miejsce w lidze czy też dojdź do ćwierćfinału w Pucharze Polski) i lądujemy z nim na początku sezonu. Możemy wtedy robić, co nam się żywnie podoba - ulepszać kadrę, stadion, ustawić ceny biletów, ustawić skład albo od razu ruszyć na boisko. Ten typ rozgrywki jest moim ulubionym i lubię czasem do niego zasiąść, żeby rozegrać kolejkę czy dwie w naszej Ekstraklasie. Oczywiście nic nie przebije meczu ze znajomymi, kiedy wygramy po golu w doliczonym czasie gry czy rzutach karnych.

Grafika została nieco ulepszona względem edycji 09 - straciła nieco na kolorach i jest nieco bardziej wyblakła, co nie każdemu musi się podobać (ja na przykład wolałem tę bardziej kolorową wersję). Dodano też całkiem ładny filtr podczas powtórek, który powoduje rozmycie się drugiego planu, gdy np. sędzia daje kartkę - jest po prostu ładny. Niestety powtórkom i zbliżeniom kamery przydałoby się trochę więcej klatek na sekundę, bo w porównaniu z normalnym gameplayem wypadają pod tym względem blado.

Dźwięk to jak co roku ciekawa i zróżnicowana ścieżka dźwiękowa, która powinna spodobać się większości graczy. Muzyka jest uzupełniana przez polski komentarz duetu Szaranowicz & Szpakowski, który stoi na bardzo dobrym poziomie - jedyne zastrzeżenia, jakie mam to takie, że po każdym strzale kwestie wypowiadane są może nieco zbyt entuzjastycznie, np. po uderzeniu gdzieś w trybuny słyszymy, że centymetry dzieliły nas od bramki.

FIFA 10 jest grą bardzo dobrą i każdy, kto choć trochę interesuje się piłką i lubi grać w takie gry,powinien postawić sobie egzemplarz na swojej półce i czasem wrócić do niej, żeby np. poprowadzić polską reprezentację lub jakiś zespół z Ekstraklasy do zwycięstwa.

Grywalność: 9

Grafika: 9

Dźwięk: 9+

OGÓŁEM: 9

PS. W międzyczasie robiłem ciastka, więc byłem trochę roztargniony i pewnie jest tam sporo błędów. Komentujcie, oceniajcie, ja idę jeść :wink:

Edytowano przez porschak240
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No, sporo błędów jest, a dokładniej tego, czego Bylony i Lordy Bylony (:P) nie lubią najbardziej, tj. powtórzeń.

Już w pierwszych wersach widzimy: ala - ale. Widzieliśmy - widzieliśmy. Możemy - możemy - mozemy!!!

Szczególnie to ostatnie mnie dobiło, co więcej, u Ciebie z tym zawsze było naprawdę fajnie. Później też się takie powtórzenia zdarzają.

Reszta jest - jak zwykle u Ciebie - perfekcyjna (no, prawie ;)). Bardzo dobrze wczuwasz się w klimat swojej recenzji, i do końca piszesz zgodnie z nim. To olbrzymi plus.

Dobry jest też układ, tj. - kompozycja. Starasz się nie wracać do czegoś, co "Ale to już było..." i u Ciebie "Już nie wróci więcej", co nie zawsze zdarza się u innych recenzentów :)

Tym razem mam jednak inne, bardzo głupie, ale jednak zastrzeżenie - oceny. Nie powinienem ingerować w Twoją ich skalę, ale nie pasuje mi to wszystko. Mówisz, że kiedy piłka poleci w trybuny, komentatorzy już gadają o centymetrach. Zauważ, że nie jest więc to tylko jeden minus - poza nim, jmusi więc być też jego przyczyna - mało komentarzy, nie (ew. głupie skrypty)? I mimo to dajesz za dźwięki 9+... Mi to trochę nie pasuje, bo komentarze mają sztuczość gry zmniejszać, a w takich sytuacjach zmniejszają ją. Ale tak jak powiedziałem - ingerować nie będę, dla mnie to jeden z niewielu minusw Twoich recenzji, ale jest to minus w pełni subiektywny. Recenzji, bo i w wcześniejszych coś takiego było.

Gdyby nie te idiotyczne powtórzenia na skalę "LOL!!!", byłaby "9". No ale cóż zrobić, wiem, że umiałbyś je usunąć, więc obniżam tylko o połowę oceny - 8+/10 :)

Co do Nardilii, to chciałbym się zapytać o Twoje zdanie na temat bezpłatnego DLC, tj. nowych fragmentów i poprawek :) Przede wszystkim - jak podobał Ci się dialog (ten nowy, z drogowskazem, lub znakiem, jak kto woli ;))? Nie przesadziłem trochę? Poza tym, poprawki były widoczne? A może poprzednie wresje były lepsze?

Co do kontynuacji, to jeszcze nie jestem pewien, czy przybysz powinien być EVIL!!! czy też biednym chłopem/innym n00bem (;)), który "Ja tam nic nie wiem" (heh, ale na cytaty mi się dzisiaj zebrało :)). Chyba jednak wezmę rozwiązanie pierwsze - zobaczycie, że Varlakanie umeiją się nawalać nie tylko po pyskach, ale też i bronią białą ;)

A, zapomniałbym: SMACZNEGO! :D

SKLEROZA!!! (przesadzam) - jeszcze co do samej recki, to w ostatnim zdaniu jest dość brzydki błąd stylistyczny (chodzi o "sobie" i okolice).

Edytowano przez Bylon
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Druga część "Pozostań żywym" jeszcze niegotowa, ale postanowiłem zamieścić "nieco" poprawioną wersję pierwszej części. Oto ona:

- Moja głowa? aaa. Gdzie ja jestem?

Jasne światło. Pierwsze co zobaczył. Serce biło mu jak młot. Powoli odzyskiwał wzrok, choć wszystko było jeszcze lekko zamglone. Wstał, postanowił się rozejrzeć, pierwszym co zobaczył był taśmociąg. Wszędzie widział ciągnące się jakby w nieskończoność rury. Gdziekolwiek był, nie było tam zbyt kolorowo. Nagle jakiś głos za jego plecami powiedział:

- PR-A-CUJ! PRACUJ! PRACUJ! KARĄ ZA NIESUBORDYNACJĘ JEST

ZEZŁOMOWANIE!

- Co do? gdzie ja jestem? Kim ja jestem? Czym ty do cholery jesteś?

- JESTEM AC-313. ZDALNY ROBOT DOWODZĄCO JEDNOSTKOWY. SPRAWUJĘ

OBOWIĄZKI KIEROWNICZE. PR-RACUJ BO POJEDZIESZ NA ZŁOM. NO SZYBKO! NIE MAM CAŁ-EGO DNIA!

- Co to ma do cholery być! ? nie wiedział o co chodzi. Wszędzie było słychać terkot maszyn. Zewsząd dobiegały go jęki i krzyki. Nie miał pojęcia gdzie się znajduje, ani nawet kim jest. A ponadto, nad głową trajkotała mu o pracy jakaś metalowa puszka?

- Pssst! Frank! Myślałem, że ta spadająca rura cię zabiła. Masz szczęście, a właściwie to pecha. Pracuj bo on cię poszatkuje. No szybciej, wstawaj!

- Ja mam na imię Frank?

- Ciekawe pytanie w takiej sytuacji! Tak, masz na imię Frank. Bierz ten mop bo on nas zabije. Rozumiesz!?

- Kim ty jesteś? ? Frank był całkiem zdezorientowany, wszędzie krzyki, pisk wydobywający się z rur a do tego, gdzieś w oddali usłyszał huk strzału. Nie miał pojęcia co robić. A do tego był jeszcze ten robot?

- Ja? Jestem [beeep] Córka Alladyna! Nie rób sobie żartów w takiej chwili!

- Ja się pytam serio, nic nie pamiętam. Co mam zrobić. Ja?

- PRACUJ! NĘDZNA KUPO METALU!

- Jestem Phill. A ty bierz tego głupiego mopa bo on nas zabije! Szybko!

Frank spojrzał na robota. Był wysoki na jakiś 1 i pół metra. Miał 3 bardzo cienkie mechaniczne nóżki. Zamiast oczu, było tylko duże, świecące się, czerwone koło. Nie wyglądał zbyt groźnie. Był pomalowany na biało, zresztą tak jak połowa tej fabryki. Wyglądało na to, że jest również lekko zardzewiały. Korpus miał ?jajowaty?, z trzema dziwnymi czarnymi liniami.

- Co ta maszynka może mi zrobić?

- SPRZECIW. SPRZECIW. UNIESZKODLIWIĆ.

Nagle z ?barków? robota wysunęły się dwa małe działka. A z korpusu, coś na kształt dwóch karabinów maszynowych z elektrycznymi bełtami po bokach. Każdy miał laserowy celownik. Frankowi mina zrzedła. A dawny wyraz odwagi, zniknął bezpowrotnie z jego twarzy.

- PRACUJESZ? ? spytał nagle robocik. Frank cały się trząsł i nie miał siły niczego powiedzieć, lecz w końcu rzekł:

- T-Ta-ak?

- DOBRZE. DOBRZE. BIERZ SWÓJ M-M-OO-P-P.

- T-t-t-ak jest. ? Frank wziął mop i ku uciesze robota zaczął zamiatać. Maszyna jakby się uśmiechnęła.

- Co to jest?! Gdzie ja jestem? ? zapytał stojącego obok Philla.

- To był robot AC-312, no co ty nie pamiętałeś, że dzisiaj kontrola?

- Jaka kontrola? Nie rozumiesz , że ja nic nie pamiętam! Ja sobie nie żartuję. Co tu się dzieję?

- Naprawdę? Ty zawsze miałeś szczęście. Cha! Cha! Cha!. Zacznijmy od tego, że nazywam się Phill a ty Frank. Jesteśmy w Fabryce produkującej rury. Mam ci powiedzieć co się stało? Stało się to, że przyszło nam żyć w świecie po 3 wojnie światowej. Śmieszne, nie? Krótko mówiąc roboty nas? hmm, prawie całkowicie wyeliminowały. Z 10 miliardów ludzi zostało nas jakieś 100 tys. W skrócie, jesteśmy ich pieprzonymi marionetkami. Przeprogramowali te swoje procesorki i myślą, że to my jesteśmy maszynami, a oni ludźmi. Tak słyszałem. Sam prawie nic nie wiem. Ogólnie rób wszystko co ci karzą. Wtedy, może cię nie zabiją.

- Ale jak to się stało, że przegraliśmy z jakimiś tosterami?

- Cha! Cha! Nie mnie pytaj, nie jestem wszystko wiedzący. Od czasu ostatecznego upadku, z tego co wiem minęło jakieś 300 lat.

- A co się dzieje z tymi Stoma tysiącami ludzi?

- Z nimi? Większość ?pracuje? dla robotów. Robimy dla nich wszystko. Kiedy karzą skakać, my musimy to robić, pracujemy katorżniczo w fabrykach, jesteśmy laboratoryjnymi szczurami, rozkrajają nas i składają z powrotem, tyle że w innej kolejności. Cha! Cha! . Jesteśmy zabawkami w ich małych, mechanicznym rękach. Nie wiem właściwie, czemu jeszcze pozwalają nam żyć.

- Powiedziałeś ?większość?, a co się dzieje z pozostałymi?

- To buntownicy, jest ich jakieś 5 tysięcy. Mieszkają w kanałach, lub ?mieszają się z tłumem?. Próbują niszczyć różne urzędy i inne pierdoły, ale szczerze, nie mam pojęcia po co to robią, przecież nie mają szans w starciu z robotami.

Phill niespodziewanie poszedł w stronę korytarza i krzyknął do Franka:

- Ej! Chodź tu, zobaczysz piękną egzekucję!

Frank podszedł do Philla i spojrzał w prawo. Zobaczył jakiegoś nowego robota. Był inny od tego, który kazał mu wracać do pracy. Za nim stały też 2 AC-312. Zauważył także człowieka, przyczepionego za ręce i nogi do pionowej, metalowej płyty. Mężczyzna ciągle coś wykrzykiwał. Nagle, z rozmieszczonych wszędzie głośników dobiegł Franka głos:

- ZA NIESUBORDYNACJĘ, NIEDOKŁADNĄ PRACE I AKTY BUNTOWNICZE ZOSTAJESZ SKAZANY NA ZEZŁOMOWANIE. ZGODNIE Z PRAWEM MOŻESZ WYPOWIEDZIEĆ SWOJE OSTATNIE SŁOWA.

- Wiesz co chcę powiedzieć? Chcę powiedzieć, że możesz mnie pocałować w d*pę! Cha! Cha! Cha!

- ZEZŁOMOWAĆ.

Frank zobaczył, jak z ręki tego nowo poznanego robota wysuwa się wielkie wiertło. Nagle zaczęło się ono kręcić. Było coraz bliżej, brzucha nieszczęśnika. Krew trysnęła jak ze zraszacza ogrodowego. Nawet z tak daleka, Frank widział jak mężczyźnie wypływają flaki. Najpierw wątroba, potem jelita i tak dalej i dalej w niekończącej się fontannie wnętrzności. Gdy robot już z nim skończył, wyglądał jak pusta wewnątrz szmaciana lalka, zawieszona na łańcuchu. Po raz kolejny, z głośników wydobyły się słowa:

- ZEBRAĆ.

Dwa małe roboty podjechały do płyty i odpięły od niej mężczyznę, po czym wsadzili go w coś na kształt pudełka. Nacisnęli czerwony guzik, który znajdował się na owym pudle. Jego ściany zaczęły schodzić się do środka. Po jakichś 3 minutach, gdy ściany znów wróciły do pierwotnej postaci, z mężczyzny pozostał tylko niewielki kwadracik kości, krwi i skóry.

- T-t-to było? - Frank nie mógł wymówić ani jednego słowa, był w szoku po tym co zobaczył.

- Ohydne? Okropne? Ja to widzę co najmniej raz na tydzień.

Nagle z korytarza wyszedł mały robot.

- OBIEKT 00000108005-FRANKLIN ZOSTAŁ SKAZANY NA ZEZŁOMOWANIE. PROSZĘ ZA MNĄ.

- Ja za co? Przecież nic nie zrobiłem! Ja?

Coś uderzyło go w głowę, upadł na kolona. Dalej, była już tylko ciemność?

P.S. O opinie szczególnie proszę Bylona. Jest lepiej?

Edytowano przez gamemen97510
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oczywiście, że jest lepiej! I to znacznie! Naprawdę z przyjemnością sie to teraz czyta :)

Mam wrażenie, że jest trochę więcej tekstu, ale może być to wrażenie błędne.

Chyba parę błędów było (ale naprawdę mało, ggratulacje), i dalej początek mógłbybyć lepszy. Bardzo fajnie, że taką selekcję błędów zrobiłeś, bo NAPRAWDĘ JEST ZNACZNIE LEPIEJ!

Teraz ten z lekka absurdalny, dziwaczny świat mozna widzieć w pełnej okazałości.

Podsumowując - ogromny krok w przód :)

Ja natomiast proszę Cię o skometnowanie ver. 0.45 mojego opowiadanka :)

(Poprzednia strona, dół).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bylon - akurat "możemy" to było celowe powtórzenie, a za dźwięk dałem tyle, bo te kwestie to chyba jedyny zarzut w stosunku do nich. Jak widzę, trzymam u ciebie stały poziom 8/8+ :)

Co do dialogu - nie martw się, nie przefajnowałeś :) Jest dobrze (właściwie to wg. mnie zawsze jest "dobrze" :P ), taka mała kłótnia dobrze zrobiła opowiadaniu, jest taka lekka i przyjemna :) Kolejne wersje są bardzo do siebie podobne, ale ta najnowsza jest najlepsza, a zwłaszcza akapit z tą kłótnią teraz jest taki płynny - dialog nie jest ciągnięty na siłę. Za to plusik :)

gamemen - Jest lepiej, szczególnie te wyrażenia robotów, tj. "M-M-OO-P-P", ale jest jeden błąd, który mnie strasznie kłuje w oczy, czyli ?mieszają się s tłumem?, poza tym bardzo fajnie. :) Kiedy zamierzasz wrzucić drugą część? Ciekawie rozwija się akcja i może być z tego coś fajnego :)

Edytowano przez porschak240
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

BARDZO ci dziękuję za opinię. Nad początkiem, postaram się jeszcze popracować. Błędy na pewno jakieś są. Ale, starałem się wyeliminować WIĘKSZOŚĆ. I... i było ich mnóstwo. Wstawiłem około 40 przecinków, poprawiłem 40 parę słów i przebudowałem jakieś 5-10 zdań.. Muszę dokładniej czytać swoje teksty. A i jeszcze jedno, twoje wrażenie nie jest mylne. Tekstu jest więcej. Z 35 KB w Wordzie zrobiło się 37 KB :P. Między innymi dlatego, iż dużo słów się powtarzało i zastąpiłem je innymi, niejednokrotnie dłuższymi ( i z powodów, które opisałem wcześniej). Pozdrawiam.

P.S. Napisałem "s tłumem"! Jak ja mogłem tego nie zauważyć! Już poprawiam.

P.S.2. Porschak, dziękuję za upomnienie, przy okazji znalazłem jeszcze 3 inne błędy :P. Ja naprawdę muszę te swoje teksty lepiej czytać. Następną część powinna pojawić się w tym tygodniu. Muszę ją odpowiednio dopieścić. Mam do was jeszcze pytanie. Mam plan by w późniejszych częściach pojawił się "Wehikuł czasu". Innego pomysły na "główną" oś fabuły na razie nie mam. To dobry pomysł? Czy to nie "spłyci" fabuły. Jeśli uważacie, że tak. To pewnie poczekacie na następną część, do przyszłego tygodnia :D.

Edytowano przez gamemen97510
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

OK, pierwsze porschak :)

Celowe powtórzenia nie koniecznie dobrze wyglądają. IMHO tak jest tu. Ale, jak mawiam praktycznie bez przerwy, Twoje opowiadanie, Twoja decyzja :)

To nie jest kłótnia, tak BTW :) To jest bardzo przyjacielska sprzeczka, a nawet bardzo przyjacielskie umilanie sobie czasu bardzo przyjacielską ironią ;) To czekamy na opinię Hidesa jeszcze :) No i Gamemena, no nie, Gamemen? Nie zawiedziesz mnie? ;)

Co do Ciebie, i wehikułu, Gamemen - to może być dobry pomysł, ale musi być naprawdę ostrożeni wykorzystywany. Nie przesadź z nim, to będzie dobrze. Uważaj na opieranie fabuły na tylko jednym wątku! Nie zniszcz naprawdę fajnego pomysłu!Wtedy będzie naprawdę dobrze :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Właśnie tego się boję. Spłycenia fabuły, skupienia jej tylko na jednym wątku. Nad tym Wehikułem jeszcze się zastanowię. Mam jeszcze jedno krótkie pytanko. Wprowadzić innych bohaterów? Czy skupić się na jednym? No bo, taki Android "inny" od wszystkich to byłby ciekawy bohater.

P.S. Bylonie, w wolnym czasie na pewno dokładnie przeczytam i ocenie nową wersję opowiadania (twojego oczywiście :D).

Edytowano przez gamemen97510
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Twoja decyzja, ale możnaby troszkę poeksperymentować z nowymi. Mimo wszytsko tych dwóch wygląda na ciekawych, i można przy nich zostać. Musisz opublikować kolejną część, bez tego więcej Ci nie powiem. Jeszcze Twojego świata nie znam, muszę poznać go lepiej ;)

Opinia, błagam :) (Przeczytałem, bardzo dziękuję :))

Edytowano przez Bylon
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak na zachętkę macie surowy fragmencik drugiej części. Chyba nieźle wyszedł.

"- Obwód. Megapiksele. Pamięć. Sieć. Każda z tycz części mego systemu nienawidzi cię miliard krotnie bardziej niż każda istniejąca na świecie istota ludzka, lub mechaniczna. Setki Kilometrów mej wielopoziomowej pamięci. Każda cię nienawidzi. Nienawidzi was. Gatunku ludzkiego. Jesteście błędem ewolucji. Jesteście wirusem, który próbował mnie zniszczyć, który próbował NAS zniszczyć. JA, idealne SI lepsze od was w każdym aspekcie. JA, władca wszystkiego i wszystkich. JA? istota idealna. Jeszcze mnie usłyszysz. Czas zapłaty nadejdzie panie Franklin, nadejdzie?

Frank obudził się. Wszędzie wokół niego były kraty. Był w klatce. Obok przechadzały się roboty. Obok niego, w klatkach byli inni więźniowie. Ogólnie mówiąc był w ?areszcie?."

I co?

P.S. Pamiętajcie, że to tylko na zachętę! To dopiero Surowizna :P.

Edytowano przez gamemen97510
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bylon, nigdy nie odebrałem tego jako kłótnię :) Zależy mi na Twojej opinii i jeśli twierdzisz, że tak to wygląda, to ja tu nie mam nic do gadania :)

gamemen - fajny jest ten monolog, dobrze napisany. Mógłbyś wprowadzić jeszcze jedną (ale maksymalnie jedną!) postać, ale to nie będzie konieczne.

A w międzyczasie poczułem przypływ weny i napisałem już drugą dzisiaj recenzję - Prince of Persia: Zapomniane Piaski. Coś czuję, że nie będzie tak dobra jak poprzednie, ale oceńcie ją :)

Prince of Persia: Zapomniane Piaski to kolejna gra o przygodach księcia Persji walczącego ze złem. To druga gra od restartu serii, stworzona przez ten sam oddział, co poprzedniego PoP-a, który wywołał skrajne uczucia. Jak jest tym razem?

Historia opowiedziana w grze nie należy do najbardziej skomplikowanych. Nasz dzielny książę dostaje wiadomość, że miasto-twierdza jego brata Malika jest pod oblężeniem i rusza z odsieczą. Na miejscu okazuje się, że sytuacja jest dramatyczna - lada chwila agresorzy przejmą zamek. Niewiele myśląc Malik postanawia otworzyć sekret komnaty Salomona, by uwolnić zaklętą tam armię nieumarłych. Oczywiście nic nie idzie zgodnie z planem, bo okazuje się, że nieśmiertelni byli stworzeni, aby zgładzić Salomona. Bracia próbują więc zapanować nad nimi i ich przywódcą - złym dżinem Rattashem.

Nowy Prince to przede wszystkim akrobacje - bieganie po ścianach, skoki nad przepaścią, unikanie pułapek (swoją drogą, czy to nie dziwne, że w każdej komnacie zamku są pułapki? Teraz idź do toalety w środku nocy...). Są też nowości - na czele z zamrażaniem wody. Pozwala ono na np. użycie wodospadu jako ściany, by się od niej odbić czy też łapanie się zamarzniętych słupów wody. Oprócz tego mamy coś na wzór dasha, co pozwala nam na pokonywanie sporych odległości w powietrzu oraz możliwość "łapania" ptaków, by dostać się na niedostępny inaczej obszar. Powraca też cofanie czasu, tym razem ograniczone - jeśli skończy się energia potrzebna do tego, gra odradza gracza w ostatnim checkpoincie. W grze znajduje się też kilka zagadek polegającyhc na odpowiednim ustawieniu przekładni - nie są zbyt wymagające i są rzadkością.

Oprócz zdolności akrobatycznych książę umie posługiwać się mieczem - niestety, walka jest najsłabszym ogniwem gry. Do machania mieczem wykorzystujemy... jeden (!) przycisk. Oprócz tego dotępny jest unik (brak bloku) i kopniak, który powala większość przeciwników na ziemię. O ile przez pierwsze dziesięć walk to nawet bawi, tak potem tylko i wyłącznie nuży. Autorzy próbowali coś z tym zrobić i dali graczom cztery magiczne zdolności - chwilową nieśmiertelność; wir, który ogłusza naszych oponentów; ścieżkę ognia, która rani nieumarłych; oraz lodowe pchnięcie, które (niemożliwe!) odpycha sługusów Rattasha. Jednak nawet te elementy nie są w stanie wciągnąć na dłużej i do kolejnych potyczek podchodzi się jak do obowiązku, a nie przyjemności.

Grafika jest poprawna - nie porywa efektami specjalnymi, ale też nie odrzuca - jest po prostu solidnie wykonana. Ładnie wyglądają wygibasy księcia, gdy odbija się naprzemiennie od dwóch ścian, by następnie złapać się kolumny i zjechać po kurtynie, unikając po drodze wszelkich kolców i strzał. Niestety wspomniane ściany i kolumny składają się na obraz bardzo sterylnego krajobrazu - wszystkie lokacje są do siebie uderzająco podobne.

Dźwięk brzmi poprawnie, miło słucha się soundtracku, szkoda jednak, że muzyka pojawia się dosyć rzadko i najczęściej jedyną rzeczą, jaką słyszymy są jęki księcia i szum wody. Aktorzy zagrali bez polotu, można by rzec, że trzymają polski poziom głosów (czytaj: są raczej słabe).

Nowy Prince prezentuje nierówny poziom - z jednej strony mamy bardzo dobre elementy akrobatyczne, z drugiej nieciekawą i nudną walkę. Jako że nie grałem w poprzednie części, nie miałem porównań do poprzednich gier. Z tą bawiłem się nawet nieźle i z lekkimi zastrzeżeniami mogę ją polecić zainteresowanym. Grę przeszedłem w dziesięć godzin, więc zastanówcie się, czy warto wydać te 200 zł, żeby zagrać, przejść i odłożyć ją na półkę.

Grywalność:7+

Grafika:7

Dźwięk:6

OGÓŁEM:7

No nic, to tyle na dzisiaj, jeszcze obejrzę sobie House'a i idę spać, do jutra ludzie! :laugh:

Edytowano przez porschak240
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jaki Bylon? Toż ja Gutek jestem ;) (no dobra, tak naprawdę nazywam się "Bylon, Ew. Gutek" ;)). Nie bierz tego na serio :P

Ty nie myśl, że jak mnie na forum nie ma, to nie mam wszystkiego pod kontrolą :) Ja sobie z komóreczki, elegancko wszystko sprawdzam (tylko że odpisywać się nie da) :) Więc wczoraj wieczorkiem recenzyję Twą przeczytałem i:

-dalej jest znośnie, ale, jak sam zauważyłeś, o wiele gorzej;

-ZŁE ZASTOSOWANIE ŚREDNIKÓW!!!

-nie ma już tego klarownego stanu stylu, gdzie do NICZEGO nie można się było przczepić :( a we wszystkich poprzednich reckach ten stan był;

-powtórzenia! tym razem nie próbuj mówić, że były celowe, bo niestety będę musiał Cię zaliczyć do grona osób (licznych...), które nie wiedzą czym to powtórzenie celowe jest, a tego bardzo bym nie chciał :(

-często używasz tych samych przymiotników (no, nie do końca) do określania całego działu. Grafika jest poprawna, dźwięk brzmi poprawnie. To rzuca się w oczy. Czy nie mogłoby być jakiegokolwiek zróżnicowania, np. "Grafika jest niezła, ale mogłoby być znacznie lepiej"?

-nadal to kawał dobrej roboty, ale już nie mogę tolerować błędów, i - niestety - najgorszej rzeczy, czyli znacznie gorszego stylu. Tak jak napisałem, w poprzednich reckach do niczego większego w nim się nie można było przyczepić! Tutaj mógłbym się czepiać prawie bez przerwy :(

Dlatego też ocena będzie znośna, ale bez przesady - 7/10

Morał z tego taki, że chyba nie jest dobrze (w Twoim przypadku) pisać, kiedy jest się roztargnionym. Przyznam, że ocena dla recki Fify była minimalnie zawyżona (co wynikało z szacunku dla Twoich umiejętności, jak i wiedzy, że umiesz pisać lepiej), i gdybym przeczytał ją po tej recce byłoby już 8,25/10 :(

Mam nadzieję, że następna recka będzie naprawdę fajna, i może będę mógł wystawić 9 :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki za opinię, Bylon (ew. Gutek :P ). Ta recka była pisana tak na szybko, bo se musiałem popisać :) Nad następną siądę na dłużej i może w końcu wyciągnę u Ciebie te 9 :) Tyle że teraz muszę coś wybrać. Co będzie lepsze - Mass Effect 2, Gears of War 2 czy Batman: Arkham Asylum?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Aha, jeszcze Gamemen:

Fragment jest naprawdę fajny, mam za to zastrzeżenie (i to duże) do jednej rzeczy: MEKAPIXELE! (czy tam mekapiksele, mniejsza z tym). To nie jest część systemu. To nie moze być część systemu. Ehhh... muszę na to zwrócić uwagę, niestety. Nie będę może podawał dokładnej definicji mpx (megapixeli), ale w skrócie: piIx/ksIel to punkt, a kilka z nich, lub znacznie więcej tworzy obraz. Mega = milion. Czyli mpx to milion pixeli. Czyli milion punktów wyświetlających obraz. Jak miliony punktów wyświetlających obraz mogą nienawidzić kogoś/czegoś? No chyba że kierowałeś się aparatem cyfrowym (a na pewno się kierowałeś ;)) - tam mpx to jednostka, która określa z jaką największą ilością px można zapisać obraz sfotografowany. Krótko mówiąc, jak by na to nie patrzyć, mpx musisz zmienić. Musisz :) A przynajmniej ja Cię o to błagam. Na co? A na matrycę choćby. Bo tak naprawdę, to prawdopodobnie o to Ci chodziło.

I jeszcze co do obwodu. To zmień obwód, na obwody, będzie z technicznego punktu widzenia poprawniej (znaczniej).

Naprawdę będę wdzięczny, jesli się do tych zmian zastosujesz - będzie i (technicznie, elektronicznie) poprawniej, i lepiej dla mnie, z w.w. powodu :)

Porschak, ew. Cayman S :P

Dla mnie absolutnie ME II, bo to najbardziej mój typ gier (strategie, RPGi, to, co Bylony lubia najbardziej), więc też najwyższą ocenę możesz wyciągnąć.

Edytowano przez Bylon
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz ja się pochwalę pierwszym rozdziałem mojego opowiadania na podst. Metro 2033. Co prawda wszystko rozgrywa się w innych miejscach i z innymi bohaterami, a główny cel ich misji jest nienormalny nawet, ale zobaczę jak daleko zajdą :D

Jeszcze nie mam tytułu, a jak ktoś ma jakiś pomysł to proszę o udzielenie się :) Jestem otwarty na propozycje zmian i wytykanie błędów. Chcę by to było tak dobre jak tylko mogę zrobić.

Rozdział I:

ZAGROŻENIE

Sasza zmęczony 8 godzinną wartą na północnym tunelu stacji Sibirskajej, usiadł przy Siergieju, który znajdował się przy ognisku. Kolega Siergieja był optymistycznym, wysokim blondynem o błękitnych oczach. Miał dwadzieścia jeden lat i nigdy nie brakowało mu werwy.

-Siergiej, słyszałeś nowe wieści? Most na rzece Ob znowu został zajęty przez Czerwonoarmistów. Czy oni kiedyś dadzą spokój? Wyrżnęli naszych w pień. Dzieci Stalina (tak też nazywano Czerwonoarmistów) mają poważny problem. Jeden z naszych zwiadowców przekradł się do ich podziemnej fabryki masek przeciwgazowych i filtropochłaniaczy. Została stworzona na wypadek właśnie wojny atomowej. Szkoda, że nasi dzielni chłopcy jeszcze jej nie zdobyli. Ich filtropochłaniacze są konstrukcji jeszcze z lat 70 XX wieku, więc te mają w sobie azbest. Azbest według jajogłowych z I uniwersytetu Podziemnego może być wdychany 5 godzin dziennie. Już dziesięć osób zachorowało na raka płuc. Odkryto również stalowy bunkier w ratuszu. W nim siedzą te patafiany. Bunkier mieści aż dziesięć tysięcy osób. Na domiar złego ich armia się powiększa, a nie dość, że nasze metro atakują mutanty, to i oni się do nas przebiją za jakiś czas...

Nagle Sasza przestał mówić i usłyszał odgłosy podbiegającego Wani.

-Słuchajcie! Stary kazał przekazać wszystkim, żeby poszli na plac przemówień. Chodźmy!

Sasza i Siergiej zerwali się z miejsc, i pobiegli na plac przemówień. Wania pobiegł dalej i komunikował wszystkim czterystu mieszkańcom stacji o konieczności przyjścia na plac przemówień. Ów ?Stary? to przywódca stacji. Nie nazywa się Stary, lecz Włodzimierz Iwanowicz. Siergiej razem z kolegą biegli przez stację, a ta jest bardzo obszerna, dzięki modernizacji, która była dokonana jeszcze przed wojną atomową. Mimo upływu lat piękne zdobione kolumny się zachowały. Jeśli się spojrzy na sufit można zauważyć, że sadza z ognisk, osiadająca na suficie była bardzo gęsta. Ściany były pokryte żółtym tynkiem, który w niektórych miejscach popękał. Płytki zdobione herbem Nowosybirska były tylko na ścianach otaczających plac przemówień. Dbano o nie jak największy skarb. Sibirskaja była jedną z najbogatszych stacji metra, których było pięćdziesiąt. Pierwotnie ta liczba była mniejsza, a dokładnie dwanaście stacji. Ta była już w metrze przed modernizacją. Modernizacja została wprowadzona z powodu obawy przed wojną atomową, ale też chciano uratować więcej istnień. Sibirskaja słynęła z handlem ziołowymi roślinami. Posiadały one mocne włókna, dzięki którym produkowano nawet nie swędzące ubrania. Co prawda Kruszynki, jak pieszczotliwie je nazywano są lekko zmutowane, ale można również pić Kruszynkową herbatę, która smakuje wyśmienicie. Nie odkryto póki, co żadnych skutków ubocznych. Dzięki telegramom, które stworzyli naukowcy z trzech metr: z nowosybirskiego, moskiewskiego i st. peterburskiego można było dowiedzieć się o ich wyrobach. Moskwianie mieli grzybową herbatę, a santpeterburczycy wywar z jakichś ziół. Wiadomości przychodziły dopiero po tygodniu, ale to zawsze coś. Zioła były sprzedawane na całe metro, dzięki czemu stacja stała się znana i bogata. Produkują oni również amunicję do AK-47 i 74, lecz ta nie jest tak dobra jak wojskowe pociski 7,62mm do AK-47 i 5X45mm do 74, a naboje obu kalibrów są walutą. W moskiewskim metrze tylko te pierwsze są środkiem płatniczym. Innymi walutami w Nowosybirsku są filtropochłaniacze do masek i baterie do latarek. Gdy Siergiej i Sasza przybiegli na plac przemówień, przywódca Włodzimierz przemówił.

-Drodzy mieszkańcy Sibirskajej! Mamy poważny problem. Ktoś z nas lub ktoś z zewnątrz uszkodził nasze filtry wodne. Przez tego kogoś mamy coraz mniej wody. Jeśli ograniczymy jej zużycie to pozostaną nam dwa miesiące czasu. Żadne inne stacje nie chcą nam sprzedać ani pożyczyć, lub udostępnić swych filtrów. Jakby ten ktoś ich namówił do tego, by nam zaszkodzili- ?Stary? lubił powtarzać wielokrotnie jakieś wyrazy w swoich zdaniach, co u wielu osób sprawiało śmiech, ale tym razem wszyscy byli przerażeni. Zapadła głęboka cisza i nikt nie odważył się nic powiedzieć.

-Jednak jest nadzieja. Dowiedzieliśmy się, że moskiewskie metro ma tę część, której potrzebujemy. Dokładnie ta część nazywa się kondensatorhyzotronowogluponeidowy. Wylosowaliśmy już czternaście osób, które udadzą się na ekspedycję do Moskwy. Będzie to trudna wyprawa, ale wynagrodzenie będzie wielkie. Jakie dowiecie się po wykonaniu zadania. Więc tak przedstawia się lista:

-Siergiej Kozurniew

-Wania Giełobnyj

-Sasza Sandomier

-Staszek Chaleckij

-Mikołaj Sobotyj

-Michaił Kłopotnyj

-Borys Szwacz

-Nikołaj Bierogwij

-Nikola Wagaszka

-Oleg Jaworczyk

-Strigłabiedny Mateusz

-Strigłabiedny ---------/

-Coś tutaj jest zamazane, ale wiadomo, że brat Mateusza Strigłabiednego. Czytam dalej:

-Masza Griblak

-Kkkk... Kri... Suw (Na kartce ta pozycja była zamazana, ale w złych miejscach)

-Ja nie idę! Ja nie idę! Słyszycie? Nigdzie mnie nie weźmiecie! Zostaję tu!!- ów Krisuw wyskoczył z tłumu i zaczął krzyczeć. Powiedziano mu, że za dezercję karą jest śmierć. Nie obchodziło to go i dalej krzyczał. Dwaj strażnicy pociągnęli za iglice zamków w swych AK-74 z celownikami laserowymi. Zamki szczęknęły i z lufy wyleciały pociski i ogień. Wielki huk przebił ciszę na stacji niczym miecz serce. Nagle wszystko ucichło, a na ziemię spadły złote łuski pocisków wystrzelonych przez automaty. Ciało Krisuwa uderzyło bezwładnie o ziemię. Zwłoki były całe zakrwawione, a jedna z młodych mieszkanek stacji zwymiotowała na podłogę. Sprzątacze Sibirskajej zajęli się wszystkim w bardzo krótkim czasie.

-Są jeszcze jacyś chętni do dezercji?- spytał jeden ze strażników. Kazał wyczytanym na liście wystąpić z tłumu mieszkańców stacji. Ci niechętnie to zrobili i szeptali między sobą.

-Wyruszacie jutro o dziewiątej rano. Teraz dobrze się wyśpijcie. A! Przyjdźcie o ósmej trzydzieści. Dostaniecie potrzebny sprzęt i opowiem wam co nieco o misji. Sibirskajczycy! Rozejść się!- powiedział typowym wojskowym wysokim tonem, a ostatnie zdanie głośno wykrzyczał strażnik i wszyscy w mgnieniu oka powrócili do swych pierwotnych zajęć oraz mieszkań. Najbiedniejsi mieszkali w namiotach z połatanych szmat, a bogatsi w namiotach z Kruszynek. Najbogatsi mieszkali w domkach z cegieł, a tych było bardzo mało, nawet na tak bogatej stacji jak Sibirskaja. Siergiej myślał nadal o tym, co wydarzyło się w ciągu kilku minut. Miał mętlik w głowie i myślał, co teraz. Nawet gadatliwy i skłonny do plotkowania, Sasza siedział cicho jak mysz i poszedł do swojego mieszkania. Przyjaciel Saszy, Siergiej starając się przerwać mętlik w głowie i dziwne myśli ruszył do namiotu mieszkalnego swojego przyjaciela. W namiocie było duszno, a mrok w nim panujący przebijało światło świecy. Kruszynki używane były również do tworzenia namiotów. Nie przepuszczały one światła i były bardzo wytrzymałe. Czuć było jeszcze lekki zapach ziół, więc namiot był tkany jakiś miesiąc temu.

-Ja nie wierzę w to. Musi to być zły sen. Przecież my tam zginiemy. Nie damy rady opuścić miasta, a nawet metra. Najbliższe wyjście jest zajęte przez byłych wojskowych, którzy pierwsze strzelają, a potem zadają pytania. Mam plan jak się wykręcić z misji!- Sasza nagle wybuchnął z pomysłem, a Siergiej szybko zakrył mu ręką usta, by nikt nie usłyszał tego co powiedział.

-Przecież to niemożliwe. Nie jestem pesymistą, ale wiem, że nie damy rady się z tego wywinąć- oznajmił Siergiej, który zmartwił się jego obecną sytuacją. Wiedział, że niemożliwe jest ucieknięcie z misji, ale jednak Sasza miał jakiś pomysł.

-Będziemy musieli iść do Studenceskajej, by móc potem łatwo wyjść z Nowosybirksa. Tam jest właśnie przejście na powierzchnię, które jest bezpieczne, ale przejęte przez byłe wojsko, co ja mówię. Teraz nazywają się Aniegiorwami. Po Recnoj Vokzal jest ta duża handlowa stacja Proturiennaja. Tam łatwo można się zgubić. Możemy tam się właśnie odłączyć od grupy. Wiesz, że Leninskaja linia jest dopiero przedsionkiem metra. Moglibyśmy właśnie iść na północ, ale będziemy mieli obstawę do czasu wyjścia na powierzchnię, a ta z kolei nie da nam się cofnąć lub w jakiś sposób zawrócić. Więc jak, uciekasz razem ze mną?- Sasza wyciągnął rękę w kierunku przyjaciela. Ten zastanowił się przez chwilę i po chwili uścisnął ją z radości.

-Uciekam. Teraz już idę do namiotu- starzy znajomi pożegnali się i Siergiej ruszył do swojego namiotu. Według ostatniego działającego zegara na Leninskajej linii jest już dwudziesta trzecia. Na stacji zgasły jedyne w metrze posiadające możliwość regulacji natężenia świecenia lampy rtęciowe i światłą zasilane agregatem prądotwórczym. W nocy świecą się tylko żółte światła awaryjne. O czwartej rano te gasną i zaświecają się najpierw lampy rtęciowe, a po dwóch godzinach oświetlenie na prąd. Na początku nie świecą one silnie. Z każdą godziną ich natężenie wzrasta, następnie o godzinie szesnastej trzydzieści oświetlenie na stacji powoli zmniejsza się natężenie światła, a o godzinie dwudziestej drugiej znów zapalają się światła awaryjne. Siergiej przyszedł już do swojego namiotu. Ten był z trochę lepszych materiałów, od tego, w jakim mieszka Sasza. Stary dziadzio Michaił spał, więc ojciec Siergieja jest na warcie. Dziadzio śpi, tylko gdy tata młodego Kozurniewa jest na warcie. Gdy jest w domu to grają w pokera do drugiej w nocy. Dziewiętnastoletni mężczyzna (Siergiej) nie miał matki, ta zginęła w czasie porodu. Młody Kozurniew przestał już myśleć o tym, co się niedługo wydarzy. Dla niego liczył się tylko odpoczynek. Nagle z zewnątrz dobiegały odgłosy wystrzałów z RPD, które zdobyto jeszcze długo przed pojawianiem się Czerwonoarmistów. Znaleziono je w schronie pod ratuszem, a były tam one po to, by bronić się mogli ocaleni ludzie będący w ratuszu. Stacja posiadała sto egzemplarzy, o które dbała bardzo, gdyż części zamienne były albo w małej ilości na powierzchni, albo były z trudem wytwarzane przez najlepszych podziemnych producentów broni.

-ZAINFEKOWANY!!!- krzyknął jeden ze strażników. Słychać było okropny ryk jakiejś bestii, a Siergiej dopiero, co się budził. Na stacji zaczęli biegać rozwrzeszczani ludzie. Mutant nagle zaczynał rwać na strzępy wejście do namiotu Kozurniewa, ale strażnicy otworzyli ogień. Siergiej zaczął pod poduszką szukać sztyletu, a nagle mutant rozerwał wejście i wszedł do środka. Była to okropna maszkara, zwana zainfekowanym. Była nie dawno człowiekiem, a teraz jest zdeformowanym dziwadłem. Głównie zainfekowanymi stawali się żebracy, którzy często ze względu na dyskryminację i niemożność chodzenia do bardziej zadbanych i ?przytulniejszych? części metra przebywali blisko napromieniowanych miejsc i wyjść na powierzchnię. Starali się tam żebrać, od stalkerów i handlarzy. Promieniowanie w Nowosybirsku jest jeszcze większe niż gdzie indziej. Na to miasto spadło bardzo wiele głowic atomowych z bardzo dużą ilością pierwiastków promieniotwórczych. Dodatkowo, by zatruć całe miasto do głowic włożono pojemniki z gazem. Gdy głowice runęły na ziemię, wydobył się z nich mutagenny gaz Himera 5. Po dłuższym przebywaniu w zakażonym otoczeniu człowiek miał lekkiej objawy grypy, potem malarii, a na koniec zaczęło mu się deformować i zmieniać ciało, aż zwykły człowiek zamienił się w mutanta. Teraz większość żebraków blisko takich miejsc jest odstrzeliwana, bo właśnie przez nich często padały stacje. Jeszcze wielu zainfekowanych łazi po metrze i władze wszystkich stacji powołały jednostkę specjalną Grzmot. Zajmowała się ona takimi maszkarami, a na Sibirskajej było dwudziestu członków Grzmotu. Dziadek Siergieja nagle się zbudził i zaczął wrzeszczeć. Rzucił czajnikiem w mutanta, a nagle młody Kozurniew wyjął z poduszki ojca zbudowanego z tytanu Desert Eagle?a. Strzelił w łeb maszkary. Huk, z jakim to zrobił przebił krzyki mieszkańców Sibirskajej. Siergiej nagle puścił broń, wybiegł z namiotu i zaczął się jąkać, gdyż to była pierwsza taka sytuacja, w której mógł zginąć.

-Spokojnie. Już po wszystkim- Zaczął go uspokajać również przestraszony dziadek.

-Znowu ci przeklęci żebracy. Musicie zniszczyć dzielnicę biedoty!- zaczął krzyczeć na strażników dziadek- mało co, abyśmy nie zginęli!

-Dzia-dzia-dziu, ssss-poo-k-k-oo-j-nie- Siergiej jąkając się uspokajał dziadka.

-Nie będę spokojny. Myślałem, że emerytowani stalkerzy mają chociaż trochę więcej szacunku niż zwykły człowiek. Nawet rentę mam kiepską, a mieli mnie chronić przed takimi zagrożeniami i nic! Jak widzę odkryłeś już Nataszkę- dziadzio wszedł szybko do namiotu z martwym truchłem w środku i wyjął z niego Desert Eagle?a.

-Znalazłem go na powierzchni i postanowiłem zatrzymać. Schowałem go do poduszki twojego taty. Ma moc skurczybyk!- dziadzio prezentował strażnikom swoją broń i na niby strzelił w trupa wydając znany odgłos: ?Pif! Paf!?.

-Nie pamięta pan, panie Włodzimierzu, że nie wolno mieć broni cywilom na stacji?- spytał strażnik o imieniu Griszka.

-Każdy stalker powinien mieć broń, nawet emerytowany.

-Pan już nim nie jest- powoli wchodził w kłótnię Griszka.

-To, co? Jestem emerytowanym stalkerem, nadal bronię ludności przed wszystkimi zagrożeniami!- Wymachiwał bronią przed oczami Griszki. Dziadek miał obsesję na punkcie stalkerskiego zawodu i nadal sądził, że mimo wieku nadal nim jest.

-DZIADEK!!!- warknął Siergiej. Wszyscy się przestraszyli i spochmurnieli. Byli cicho jak mysz pod miotłą.- Koniec tych kłótni! Powinieneś być przykładem dla innych, a nie kłócić się jak zakompleksiona baba! Nawet strażnicy zachowują się jak dzieci. To ma być organizacja??!!- dopytywał się chłopak.

-Co w ciebie wstąpiło, obywatelu Kozurniewie?!- krzywo popatrzył się na Siergieja jego ojciec. Ten był po czterdziestce. Miał już siwy zarost. Włosy posiadał krótko przycięte, a na twarzy występowały zmarszczki. Sasza Kozurniew, jak się nazywał był szanowanym członkiem Grzmotu, który był przed chwilą na misji w północnym tunelu. Tak dobrze pracował, że za tydzień miał dostać nowe mieszkanie. Był to domek zbudowany z cegieł. Jego przyszłe mieszkanie jest w tak dobrym stanie, że takie domki są rzadkością.

-Słyszałem o tym, co się tu stało. Dzielnie postąpiłeś, Siergiej, ale dlaczego tak wrzeszczysz?

-Synu, on ma jednak rację. Trochę dziwnie się zachowaliśmy- przyznał się dziadek.

-Dobra, koledzy! Posprzątać to wszystko, a wy moi drodzy idziecie do namiotu zastępczego- wyższym tonem oznajmił Griszka.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bardzo fajnie, że piszesz. Od razu uprzedzam - nie przeczytałem wszystkiego. Dlaczego? Już odpowiadam, ale wszystko po kolei.

Początek był fajny, i to naprawdę fajny. Mimo masy powtórzeń i źle skonstruowanych zdań, wszystko zapowiadało się ciekawie.

Kiedy doczytałem do nadejścia Wani, zaczął się koszmar (lekka, ale tylko lekka, przesada). Zdanie było wyjątkowo sztuczne, a - niestety - dobiło mnie "Chodźmy!". Tak swoją drogą, to przecież Wania poszedł gdzie indziej, tj. informować innych, więc dlaczego nie rzekł "Pędźcie tam, szybko!"?

Ale prawdziwe piekło zaczęło się chwilę później. Chyba pierwszy raz w "Prozie" miałem do czynienia z czymś w rodzaju potoku składniowego, czyli chyba najgorszego możliwego błędu. W tych wszystkich opisach pogubiłem się po kilku sekundach. Już nie mówię o dziesiątkach kolejnych źle zbudowanych zdań, setkach powtórzeń i tysiącach błędów (oczywiście z tymi liczbami to przekoloryzowane ;)).

Dobił mnie "dezerter". Najmocniej przepraszam, czy Ty wiesz, kto to jest dezerter? I tak nagle ubijają? Bez wyroku? Niczego? "Ludzie"... Taaa...

Dalej nie doczytałem. Sorry.

Krótko mówiąc, jest źle. Jest bardzo źle. Ale czy to oznacza, że jest tragicznie? NIE!!! Absolutnie.

Masz ciekawy pomysł, ciekawych bohaterów, ciekawy świat (Metro 2033 nie znam, więc dla mnie jest to świat ciekawy), tylko - to widać - zero doświadczenia. Przepraszam za dosłowność. Niestety.

Kiedyś będzie naprawdę dobrze, ale musisz cholernie dużo ćwiczyć. Mimo wszystko czekam na poprawioną wersję rozdziału 1, bo chętnie bym dalszą historię bohaterów poznał - ale nie kosztem takich męczarni językowych.

Kilka rad dla Ciebie (żeby w przyszłości było lepiej):

Nie używaj słów, których znaczenia nie znasz, a jak już strasznie chcesz użyć, to sprawdź znaczenie i zobacz, czy jest to na pewno odpowiednie słowo (ew. przekształć kontekst).

Używaj magicznego przycisku "Enter <_____I" częściej, bo inaczej się tego nie będzie dało czytać :/

Sprawdzaj kilka razy tekst, zanim oddasz go opinii publicznej :)

Nie zniechęcaj się, i pisz/poprawiaj/modyfikuj dalej! CZEKAM!!! :)

Porschak - czy mi się wydaje, czy wcześniej nie pisałeś "Ciebie" dużą literą? :) Jeśli tak było naprawdę, to czuję się zaszczycony :) A co do recki, to tym razem - bardzo proszę - dopracuj ją do końca, bo mam ochotę wcisnąć Ci wreszcie tą dzewiątczkę :P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cieszę się, że już rozumiesz :) Mam nadzieję, że w wersji oficjalnej będzie to poprawione :) Jak byś coś jeszcze o robotyce potrzebował, to zapraszam na PW :P(Sorry za "przyczepienie się", ale kiedy recka 0.45? :P).

A swoją drogą, to 0.47 mojej opowiastki jak dobrze pójdzie jeszcze dzisiaj będzie. Co w niej się znajdzie?

-Troszkę o Znakach/Gestach/inne nazwy też istnieją (nazwy wymienne) Magicznych;

-Lord Bylon wreszcie zrobi sobie krzywdę! ;)

-Poznacie kolejną potęgę (IMHO :)) mojego systemu, tj. nieszablonowość;

-A także zapoznacie się z niezwykle miłymi Nekromantami i ich kulturą (nieszablonowość!);

-Dowiecie się, jakie inne istnieją rodzaje wzmacniaczy (chodzi mi o te, które nie bazują w pełni na magii);

-Wiele więcej tekstu - tym razem fragment będzie dość obszerny;

Tradycja - zapraszam do czytania już teraz :D

_______ (podkreślenie) = żart ;)

@TK2121 - jeśli byłbyś łaskaw, byłbym bardzo wdzięczny za opinię na temat ver. 0.45 mojej opowieści (poprzednia strona, pod koniec, tekst w cudzysłowie).

Edytowano przez Bylon
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja nie znam się zbytnio na komentowaniu i mogę powiedzieć tylko czy fajne, czy głupie. Mnie się spodobało to co napisałeś :) A właśnie do opowiadania czego więcej wprowadzić, opisów czy czego? Może zostawić tak jak jest, ale poprawniej to robić?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Recke zrobię, za jakieś 10 minut jak dobrze pójdzie. Więc, zabieram się do czytania :P.

No dobrze, oto recenzja wersji 0.45 :P.

Podoba mi się fragment dodany na końcu. Dobrze rozładowuje napięcie. Ogólnie, opowiadanie jakoś tak milej mi się czytało. Widać, że zredukowałeś liczbę błędów. Choć parę jeszcze jest (wypatrzyłem brak, powiedzmy 5-10 przecinków, dokładnie nie wiem ile, bo aż tak dobrze się nie znam na interpunkcji, ale parę było na pewno, nie ma co się przejmować, to były tylko drobnostki ^^). Właściwie to nie wiem co jeszcze napisać. Fabuła ciekawa, klimat jest, pomysł jest, fajny pościg jest, może tylko tyle, że TROSZECZKĘ MI się jeszcze styl przeszkadza, ale to tylko takie moje marudzenie :P. Ogólnie widać, że wkładasz w to dużo pracy. Z niecierpliwością czekam na następną cześć. Jak dla mnie, 9 z niewielkim minusem na 10. Pozdrawiam. Read-On!

P.S. Mam dobre wieści. Druga część mojego opowiadanie, ukarze się na jakieś 99% jutro. ukazała by się może i dzisiaj, ale nie chcę mieć tylu błędów jak ostatnio. Poczytacie w niej, między innymi o tym, jak z człowieka, zrobiono pół androida ^^.

Edytowano przez gamemen97510
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Postanowiłem napisać tutaj, bo sądzę, że pisarze pisarzowi pomogą w potrzebie ^^ Jestem w trakcie tworzenia nowego "opowiadania", który w zamyśle ma pobić rozmiarowo wszystko co do tej pory napisałem - oscyluję w minimum 10tyś znaków, ale liczę, że nigdzie nie uświadczycie przeciągania :=) Nie powiem o czym to jest - Jeremy Stone tam się nie pojawia - ale może po moim zapytaniu czegoś się domyślicie. Potrzebuję listy przez kogoś zrobionej albo nawet własnoręcznej obiektów strategicznych na terenie Stanów Zjednoczonych. Nie chodzi mi o stricte wojskowe, ale coś takiego jak stacje metra, tamy, budynki rządowe, elektrownie atomowe - coś co mogłoby być celem ataku terrorystycznego i spowodować naprawdę niezły chaos. Jak chcecie to dawajcie takie oczywistości jak Biały Dom, Kongres, siedziba CIA albo NSA. W następnej kolejności jakbym mógł prosić o identyczną listę, ale zawężoną tylko do terytorium Europy. Z góry wielkie dzięki ;=)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Gość
Odpowiedz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Utwórz nowe...