Skocz do zawartości

Dla miłośników RPG


Pzkw VIb

Polecane posty

bardzo mi brakuje w menu zakladki/okienka, ktore przedstawialoby wyglad mojej postaci wraz z aktualnie uzywanym przez nia ekwipunkiem, tak jak to bylo w Morku czy Obliwionie.

@ Tesu: A po co ci takie okienko? Tak trudno nacisnac "F" i obejrzec swoja postac z perspektywy trzeciej osoby?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 3,7k
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

@UP

To nie to samo. Poza tym taka zakladka umozliwialaby zmiane ekwipunku z jednoczesnym podgladem zmiany wygladu postaci. Przelaczanie sie za kazdym razem na widok TPP po to zeby obejrzec postac nie jest optymalnym, wygodnym rozwiazaniem. Zreszta jak powszechnie wiadomo domyslne menu Skyrim i nawigacja po nim zostaly zrobione pod pada, na ktorym poruszanie sie po nim jest bardzo wygodne - sam z ciekawosci przestawilem sterowanie na pada i zadnych zastrzezen co do wygody nie mialem. Na klawiaturze i myszy nie jest juz tak wygodnie, ale na szczescie wydano mody zmieniajace ten element gry, tak wiec istnieje rozwiazanie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tabelki są potrzebne, bo są chyba jedynym elementem odróżniającym cRPG od innych gatunków. Jak ich nie będzie, to będzie zwyczajnie (action-)adventure. Nie wiem, co jest z waszą obsesją wrzucania na siłę niektórch gier do worka RPG. Czy od tego coś im urośnie? Czy staną się magicznie gorszymi tytułami, jeśli tak się nie stanie?

Pozwolę sobie (a co!) nie zgodzić się z faktem, iż podobno tabelki są potrzebne i odróżniają cRPG od innych gatunków.

O co tak naprawdę chodzi w grach cRPG? O odgrywanie roli (zazwyczaj zbawiciela [wszech]świata) - i teraz wszyscy cRPG'owi ortodoksi zakrzykną: "W Assassin's Creed czy GTA też odgrywamy pewną rolę, więc to też cRPG?!". Otóż... Nie - w cRPG'ach chodzi też o pewną (im większą, tym lepsza) dowolność kreacji świata i bohatera* (co odróżnia właśnie ten gatunek od świata Action Adventure), a wcześniej wspomniane gry nam tego nie umożliwiają. Po prostu jest sobie świat, w którym nie możemy nic zmienić (chyba że przewiduje to fabuła) i bohater, który jest prowadzony niemalże za rączkę przez całą grę - zabij, pogadaj, zero wyboru.

Tabelki nie są konieczne, a rozwiązanie z Dungeon Siege (tak, wiem że to h'n's) i Skyrima uważam za najlepsze z możliwych. Macham mieczem, to staję się lepszy w machaniu mieczem... Niepotrzebne mi do tego sztuczne przydzielanie punkcików i skomplikowane obliczenia w tabelkach. Po prostu widzę, że wcześniej musiałem się ostro namachać toporem, by zabić takiego wilka, a teraz zabijam go jednym pierdnięciem. Oczywiście te tabelki gdzieś tam są i wszystko kalkulują, ale robią to za mnie, a ja ich nie widzę - ergo dla mnie ich nie ma i skupiam się na samej rozgrywce.

* Gdyby ktoś chciał się przyczepić - nie, Mount&Blade nie jest cRPG, ponieważ nie oferuje żadnego StoryLine. To po prostu świetny Sandbox.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A konkretnie? Dajże, panie, jakieś przykłady, COKOLWIEK z czym można dyskutować, polemizować...

Mam ci podać przykłady na to, że UFO to nie crpg...?

Może potem coś odpiszę na poprzednie posty, bo na razie kupa roboty, ale napiszę coś teraz szczerze. Nie banujcie mnie aby, ale jak dla mnie to Alaknar właściwie non stop balansuje gdzieś pomiędzy trollowaniem (to chyba mniej) a ignorancją (to już bardziej). Nie, żebym się specjalnie oburzał na jedno czy drugie, natomiast stwierdzenia o notorycznym ignorowaniu rzeczowych argumentów są już nieco deprymujące. Wedle posiadanej przeze mnie w pewnym stopniu umiejętności czytania, to wszelkie odkrywcze pomysły typu "fabuła czy hardcoded c&c definiują crpg" były już przerabiane i wyjaśniane do przysłowiowego wyrzygania, natomiast sam Alaknar ochoczo i swobodnie ignoruje całe połacie moich, choć nie tylko oczywiście, wypowiedzi. Pierwszy z brzegu przykład:

wciskane sztucznie zawsze w tym samym momencie wybory a/b

"Sztucznie"? Możesz rozwinąć kwestię?

Podczas gdy troszeńkę wyżej stoi mój post, gdzie jak wół wyjaśniam, po raz naprawdę cholera już wie który, kwestię c&c a crpg.

@Ferrou - bo, faktycznie, merytorycznego nie było nic w całym moim wpisie, którego 1/4 zacytowałeś.

Tak, zawierał merytoryczne cool story, w którym i tak widać braki w podstawowych kwestiach, via sugerowanie, że komputerowe strategie i rpg kształtowały się w latach 90. Jeśli ktoś zupełnie serio twierdzi, że fantastyczne historie pisane pod swoje teorie zaginają rzeczywistość, to ja wysiadam na następnym przystanku, sorry. Zawsze chętnie pogadam, ale w pewnym momencie dyskusja przestaje mieć sens.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fajnie jednak gdybyś potrafił obronić swoje tezy argumentami jeśli się ze mną nie zgadzasz. Jeśli nie potrafisz - ja mam rację (i na odwrót).

Przepraszam bardzo: ja jakiś czas temu wyrażałem swoją opinię. Teraz jedynie komentuję twoją postawę "to, co lubię, muszą lubić wszyscy, a ten kto się nie zgadza - jest głupi".

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@mandarynek - <facepalm>

Nie, chodzi mi o to, byś mi pisał czemu UFO to nie cRPG. Chodzi mi o przykłady rzekomych różnic w rozgrywce między UFO, a Jagged Alliance, bo przeżyłem do tej pory wszystkie lata swojego życia w błogim przeświadczeniu, że jedno i drugie należy do gatunku gier taktyczno-strategicznych nie mających z cRPG nic wspólnego.

wciskane sztucznie zawsze w tym samym momencie wybory a/b
"Sztucznie"? Możesz rozwinąć kwestię?
Podczas gdy troszeńkę wyżej stoi mój post, gdzie jak wół wyjaśniam, po raz naprawdę cholera już wie który, kwestię c&c a crpg.

Masz na myśli to jedno zdanie jakieś 2-3 strony wcześniej? O tym, że te wybory są wpisane sztywno w scenariusz?

Nie wiem, w którym spośród alternatywnych wszechświatów bytujesz, ale tutaj, u nas, sztucznej inteligencji jeszcze nie ma, więc nie da się zrobić gry, w której gracz ma absolutną swobodę. Dlatego dobry scenariusz cRPG poznajemy po tym, że dobrze udaje, że takiej swobody dostarcza, a to poprzez "oscenariuszowane" wybory - logiczne w zależności od sytuacji - i ich konsekwencje.

EDIT:

Aaa, OK, znalazłem.

Prawdziwe c&c to takie, które tworzą się na bieżąco w trakcie rozgrywki i ewoluują w kolejne.

Do tego jest potrzebna albo sieć neuronowa, zwana sztuczną inteligencją, albo tony skryptów. Skrypty, jak sama nazwa wskazuje, są ustalonymi sztywno ramami (nawet w "globalnych strategiach"), a więc są "arbitralne" oraz "sztywno wpisane w scenariusz".

/EDIT

A tak nawiasem mówiąc - nie czepiałem się kwestii samych wyborów, a formy jakiej użyłeś. "Wciskanie sztucznie" czegoś, w tym kontekście, sugeruje, że wybory pojawiają się w nieodpowiednich miejscach. Dlatego prosiłem Cię o rozwinięcie swojej myśli.

Tak, zawierał merytoryczne cool story, w którym i tak widać braki w podstawowych kwestiach, via sugerowanie, że komputerowe strategie i rpg kształtowały się w latach 90. Jeśli ktoś zupełnie serio twierdzi, że fantastyczne historie pisane pod swoje teorie zaginają rzeczywistość, to ja wysiadam na następnym przystanku, sorry.

No tak. "Pomyliłeś się o 20 lat, your argument is invalid". To nazywasz rzeczową dyskusją, tak? Nie potrafisz wysilić swojej wyobraźni na tyle, by - czytając cały tamten fragment - zauważyć, że pisałem o "alternatywnej rzeczywistości"? Nie jesteś w stanie odczytać - między wierszami - że nie odnoszę się do historii gier komputerowych, tylko do pewnego sposobu myślenia, zależnego od okoliczności, które mogłyby być prawdziwe nawet starożytnej Grecji?

Mandarynku, język matematyki i logiki matematycznej jest fajny. Na matematyce i logice matematycznej. Ale na forach dyskusyjnych posługujemy się językiem polskim ze wszystkimi jego hiperbolami, parafrazami, peryfrazami, metonimiami i pewnie setką innych figur retorycznych. Im szybciej to przyswoisz tym szybciej będzie się dało tę dyskusję pchnąć... W jakąkolwiek stronę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No nie wiem. Raczej wy zawracacie kijem Wisłę. Jeżeli ME2 dostaje nagrody dla najlepszego RPG 2010 to znaczy chyba, że walka już przegrana :P

To oznacza tylko że debile przyznają nagrodę. Jeżeli jakikolwiek tytuł miałby ją dostać to powinien to być Drakensang: River of Time, a nie strzelanka na poziomie fabularnym poniżej Doctora Who.

Musicie zrozumieć, że jedną rzeczą jest to, czym chcielibyście, aby cRPG były, a czymś zupełnie innym jest to, czym cRPG faktycznie były i będą.

To, że się mylisz udowadniają Alpha Protocol, Deus Ex, Mass Effect i Wiedźmin 2.

Na końcu wymieniasz dwa action RPG, przy których nawet Divine Divinity wygląda jak "rasowiec".

Masz rację, że dawniej cRPG było czymś innym. Moim zdaniem nazywanie "klasyki" cRPGami było w bardzo znacznej większości stosowane na wyrost.

Nie. To ty chcesz żeby cRPG było czym innym niż jest. Ty chcesz przygodówek albo gier TPP z dialogami (najlepiej "kółeczkowymi" a la Bioware), które zdecydują o tym czy prześpię się z tą elfką czy nie?. Cały czas trollujesz i chrzanisz bez sensu - najpierw nie widzisz różnicy między Diablo a Divine Divinity, później do worka z napisem "hack and slash" ładujesz Baldurs Gate (czyli wykazujesz się kompletną ignorancją bo jak ktoś nie widzi różnicy między Diablo albo Dungeon Siege a Baldurem to jest z nim źle). Później jesteśmy zmuszeni czytać twoje dowcipy o tym że dzieła Bioware (serie Dragon Age i Mass Effect) razem z serią Wiedźmińską w czymkolwiek (poza grafiką) są lepsze od gier Troiki i Falloutów (co jest o tyle zabawne że jedynym nowszym - relatywnie - tytułem który Bioware wyszedł całkiem dobrze jest Jade Empire). Na koniec robisz sobie jaja ze wszystkich wyrzucając 20 lat do kosza bo nagle dochodzisz do wniosku że np. Wielka Trójca (Ultima, Might and Magic, Wizardry) nazywane są cRPG na wyrost. Idąc twoim tokiem rozumowania Demise cRPG nie jest. Pewnie także Arx Fatalis ani TESy ani Anvil of Dawn, ani Wizards and Warriors ani Stonekeep ani Realms of Arkania; najlepiej też całego Gold Boxa wywalić z działu cRPG. A na ostatek ładujesz że pewne strategie też są cRPG. Wrzućmy od razu "hirolsów", Warlords Battlecry, Invictus a nawet - co tam! - Cywiliziację.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W tej materii akurat nie ma czegoś takiego jak prawda objawiona. Nie istnieje też jedna jedyna słuszna definicja gatunku gier, o który tak się żrecie. Czy nie można być otwartym wyrozumiałym? Wy po prostu pokazujecie, że jakakolwiek polemika z Wami nie warta jest funta kłaków, bo odmienne zdanie działa jak płachta na byka. A to jest jedynie wątek o grach komputerowych... nic więcej.

Ferrou? Nie pierwszy to raz i nie ostatni :trollface: . Tu przynajmniej się coś dzieje. I można się też - o zgrozo - czegoś nauczyć ;) .

Według mnie ten gatunek (a opieram się tutaj na The Elder Scrolls V: Skyrim) będzie dążył do tak zwanej casualizacji, czyli sprawienia, aby gra dawała przyjemność, a wszelkie obliczenia i tabelki będą składane na kark komputera. Ma być przyjemnie i łatwo (niekoniecznie szybko), a pozycja ma dostarczać graczowi rozrywki, a nie dawać powody do zachodzenia w głowę, czy bardziej opłaca się zainwestować punkt umiejętności w "Zręczność", czy może raczej w "Kondycję". Zresztą z takimi ułatwieniami spotykamy się na każdym kroku - chociażby w strategiach, gdzie przed rozegraniem bitwy od razu dostajemy informację o procentowych szansach na wygranie danego starcia.

Niestety, ale gry, które będą zawierały te nasze słynne tabelki wprost przygniatające gracza natłokiem danych, to prawdopodobnie będą wychodziły jedynie z małych, niezależnych studiów deweloperskich, od ludzi - pasjonatów. Giganci branży już obrali swój kierunek...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A na ostatek ładujesz że pewne strategie też są cRPG.

dochodzisz do wniosku że np. Wielka Trójca (Ultima, Might and Magic, Wizardry) nazywane są cRPG na wyrost.

Dopóki nie ZACYTUJESZ moich wypowiedzi, w których stwierdzam to, co tutaj wypisujesz, będziesz dla mnie zwyczajnym trollem. A z trollami nie dyskutuję.

@Wuwu1978

Akurat z tymi strategiami to średnio trafiłeś, bo te procenty to chyba nawet w Panzer General się pojawiały. Po prostu średnio uzdolniony dowódca mniej więcej wie, jakie ma szanse na powodzenie szturmu.

Co do reszty - też nie do końca. To, co obecnie obserwujemy to wchodzenie gier cRPG do "mainstreamu", a "mainstream" to już od dobrych 20 lat nie jest zapryszczony nastolatek, który po powrocie ze szkoły może poświęcić 8-10 godzin na rozgryzanie mechaniki. Teraz przeciętny gracz to 25-35. letni pan, który ma często na głowie pracę, dom, nierzadko żonę i dzieci, więc ma mało czasu na granie.

Gry celowane w "mainstream" będą dążyły do prostoty mechanicznej (idealny przykład: ME2), ale zawsze będą się pojawiały też gry celujące w inną część rynku i takie rzeczy jak Wizardry, gdzie trzeba przeczytać sporą książkę żeby móc stworzyć sensowną drużynę, będą wypływały gdzieś (prawdopodobnie na Oceanie "Indiejskim" ; ) ) od czasu do czasu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To, co obecnie obserwujemy to wchodzenie gier cRPG do "mainstreamu", a "mainstream" to już od dobrych 20 lat nie jest zapryszczony nastolatek, który po powrocie ze szkoły może poświęcić 8-10 godzin na rozgryzanie mechaniki. Teraz przeciętny gracz to 25-35. letni pan, który ma często na głowie pracę, dom, nierzadko żonę i dzieci, więc ma mało czasu na granie.

Choćby nie wiem co, z tym stwierdzeniem nie da się nie zgodzić :smile: Ostatnie zdanie mówi o sytuacji, którą się opisuje w wielu tematach dotyczących pozycji z z każdej z szufladek: FPS, RPG, RTS itd. Za każdym razem da się wtedy słyszeć głosy "...co mnie obchodzi, że niektórzy mogą poświęcić 3 godziny w tygodniu na taką rozrywkę, następuje casualizacja gier! Producenci olewają prawdziwych graczy!..." - no i co z tego rynek się zmienia itd.( nie będę powtarzał tego co zostało już powiedziane wiele razy nawet w tym temacie) , "prawdziwym graczom" pozostaje wtedy zawsze jeszcze jedno wyjście - grać w stare gry :wink:

Zastanawia mnie jedna rzecz, czy podejście takich graczy - jak to nazwał Klekostan - "true" fanów cRPG czasem nie zabija u nich radości z grania? Jeśli gra nie będzie się mieściła w pewnych ramach (określonych przez autorów rpg) to zostaje z niesmakiem odrzucona przez owych fanów? Czy raczej jest traktowana jako odskocznia innego gatunku ale już o niższym stopniu zadowolenia? Jeśli czytam o jakiejś produkcji, że jest to rpg, fps, rts, strategia turowa, przygodówka itp. to wiem czego mniej więcej mam się spodziewać, pomimo tego , że gra nie będzie ściśle pasować do danej instrukcji stworzonej 30 lat temu. Chyba najważniejsze jest to, żeby miło spędzić czas przy grze. Ktoś może powiedzieć, że jestem mało wymagającym graczem, który nie ma czasu na myślenie (z braku realnego czasu oczywiście) i spodoba mi się "byle co", może i tak jest tylko, że jakie to ma znaczenie skoro osiągnę swój cel - satysfakcję i zadowolenie z rozgrywki. Mogę powiedzieć, że żyje mi się łatwiej dzięki temu :tongue:

Za kilkanaście lat pewnie to ja będę narzekał na to, że nowe gry są zbyt proste tylko, że moje zdanie nie będzie miało wpływu na ten "postęp", trochę wtedy ponarzekam i przestanę, będę grał w te tytuły, które stoją teraz u mnie na półce - zajmie mi to czas pewnie do 80-tki co najmniej bo jest tego sporo :wink:

Moja przygoda z grami, w tym z rpg'ami zaczęła się jakieś 14 lat temu (okolo 19tego roku życia), mnie fascynowały strzelanki, a kolegę, do którego przychodziłem pograć fascynowały rpgi. Gdy on z innymi kolegami grał w Fallouty, Might and Magic, Bardury itp. ja siedziałem i się przyglądałem, mało z tego rozumiałem wtedy. W tamtym okresie na przestrzeni 2-3 lat kolega zainstalował Arcanum, prawie w ogóle w niego nie grał, ja podjąłem się tego zadania, było to dla mnie mega wyzwanie, swego rodzaju chrzest rpg'owy :wink: Przeszedłem go zafascynowany, bezboleśnie, sam. To była dopiero radość, miesiące przyglądania się na rozgrywających rpgowców nie poszły na marne. Wydaje mi się, że takie "przyglądane" lekcje to wcale nie taka zła sprawa dla osób zupełnie nie obeznanych w gatunku, mnie one bardzo wiele pomogły :smile: . Osoby, które dopiero zaczynają przygodę ze starymi Falloutami, Arcanum i innymi perełkami z tamtych lat miały by ułatwione zadanie "jak grać" gdyby właśnie ktoś mógł im pokazać jak to się robi z takimi produkcjami. Gdyby nie wcześniejsze doświadczenia pewnie dziś nie miałbym zielonego pojęcia jak się zabrać za Fallouta, a co dopiero dopiero mowa o jednej z moich ulubionych gier Jagged Alliance - pomińmy dyskusję czy to rpg czy nie, niezaprzeczalnym jednak dla mnie jest, że gdyby nie doświadczenie z Fallout'em to o późniejszej grze w Jagged nie byłoby dla mnie mowy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[..] Arcanum, prawie w ogóle w niego nie grał, ja podjąłem się tego zadania, było to dla mnie mega wyzwanie, swego rodzaju chrzest rpg'owy :wink: Przeszedłem go zafascynowany, bezboleśnie, sam. To była dopiero radość, miesiące przyglądania się na rozgrywających rpgowców nie poszły na marne. Wydaje mi się, że takie "przyglądane" lekcje to wcale nie taka zła sprawa dla osób zupełnie nie obeznanych w gatunku, mnie one bardzo wiele pomogły :smile: .

A, jaka to satysfakcja, bo gry z tamtych lat do najłatwiejszych nie należały i ktoś przyzwyczajony do - przykładowo - zręcznościówek, mógł się czuć trochę niepewnie na tym RPG-owym poletku.

Ja swoją przygodę z tym gatunkiem (nie licząc krótkiego epizodu z czasów Amigi 500 i pozycji Ishar: Legend Of The Fortress od Silmarils), to tak na dobrą sprawę zacząłem od... tak... Baldur's Gate :trollface: . I choćby był wyśmiewany za pewne infantylne mechanizmy i "ciągotki" w stronę hack 'n' slasha, to ja zawsze będę ją cenił, chociażby ze względu na sentyment, jakim ją darzę oraz za te chwile, podczas których poznawałem cechy gier fabularnych.

Jedno jest pewne: kto już raz posmakował tego gatunku, to już nigdy nie odpuści :trollface: i ciągle będzie wypatrywał swojego idealnego RPGa, który (może?) w końcu będzie taki, jakim dany gracz chciałby, żeby był. Jeżeli mógłbym sobie pozwolić na małą prywatę, to mi się marzy sandbox na wzór serii The Elder Scrolls, ale nie rozgrywający się w Tamriel, a w świecie gry Dragon Age, czyli Thedas. Jakiś tam wątek główny (bo musi być) + tysiące questów pobocznych i ogólna wolność, czyli robimy co chcemy i gdzie chcemy. To jest to, co lubię w RPG.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A na ostatek ładujesz że pewne strategie też są cRPG.

dochodzisz do wniosku że np. Wielka Trójca (Ultima, Might and Magic, Wizardry) nazywane są cRPG na wyrost.

Dopóki nie ZACYTUJESZ moich wypowiedzi, w których stwierdzam to, co tutaj wypisujesz, będziesz dla mnie zwyczajnym trollem. A z trollami nie dyskutuję.

Moim zdaniem nazywanie "klasyki" cRPGami było w bardzo znacznej większości stosowane na wyrost.

Więc napisałeś że klasyki (które dla ciebie klasykami nie są bo napisałeś je w cudzysłowiu, a dla mnie klasyką jest wszystko co wyszło przed Baldurem) nie są cRPG w "znacznej większości" a jako że nie podałeś tytułów tak więc traktuję to jako atak na całość.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tabelki są potrzebne, bo są chyba jedynym elementem odróżniającym cRPG od innych gatunków.

Mogę się z takim podejściem zgodzić, ale to raczej problem branży, która musi poszczególne gry sklasyfikować i wsadzić do jakiejś kategorii. Gry RPG mają na celu odgrywanie postaci i to właśnie postać - a nie mechanika - odgrywa tutaj rolę najważniejszą. Tabelki są po to, żeby wszelkiego rodzaju zdarzenia rozwiązywać w miarę obiektywny sposób. Błąka się tu zresztą po forum duch jednego forumowicza, który w dalszym ciągu uważa, że prawdziwym RPG jest... dungeon crawler. Moim zdaniem uważanie tabelek za wyznacznik RPG to po prostu pozostałość po czasach, kiedy nie sposób było się bez wspomnianych tabelek obejść. Sam gram teraz w TORa (The Old Republic MMO) i poza "typowym" (ciężko mi znaleźć jakieś innego określenie) cRPG jest także pełnokrwiste RPG (w znaczeniu odgrywania postaci) organizowane... przez samych graczy w ramach mechaniki gry.

A na ostatek ładujesz że pewne strategie też są cRPG. Wrzućmy od razu "hirolsów", Warlords Battlecry, Invictus a nawet - co tam! - Cywiliziację.

Wszystko zależy od metody klasyfikacji. Mówiąc wprost - od naszej definicji cRPG.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tabelki są potrzebne, bo są chyba jedynym elementem odróżniającym cRPG od innych gatunków.

Mogę się z takim podejściem zgodzić, ale to raczej problem branży, która musi poszczególne gry sklasyfikować i wsadzić do jakiejś kategorii. Gry RPG mają na celu odgrywanie postaci i to właśnie postać - a nie mechanika - odgrywa tutaj rolę najważniejszą.

No właśnie nie, bo wtedy to faktycznie 20 lat historii cRPG idzie w diabły. Nie wiem też czy mając na myśli "duch forumowicza" masz na myśli mnie, ale faktycznie, nie odmawiam dungeon crawlerom miana pełnokrwistych cRPG. Żeby jednak nie było, mój aktualny TOP 10 wygląda tak:

1. Vampire The Masquerade Bloodlines

2. Planescape Torment

3. Might and Magic VII: Za Krew i Honor

4. Might and Magic VI: Mandate of Heaven

5. Fallout 1 i 2 (trudno się zdecydować a głupio rozdzielać)

6. Arcanum

7. Morrowind

8. Wizardry 8

9. Baldurs Gate 2

10. Diablo + Hellfire (za klimat i muzyke które niszczą wszystko)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To, co obecnie obserwujemy to wchodzenie gier cRPG do "mainstreamu", a "mainstream" to już od dobrych 20 lat nie jest zapryszczony nastolatek, który po powrocie ze szkoły może poświęcić 8-10 godzin na rozgryzanie mechaniki. Teraz przeciętny gracz to 25-35. letni pan, który ma często na głowie pracę, dom, nierzadko żonę i dzieci, więc ma mało czasu na granie.

Choćby nie wiem co, z tym stwierdzeniem nie da się nie zgodzić :smile: Ostatnie zdanie mówi o sytuacji, którą się opisuje w wielu tematach dotyczących pozycji z z każdej z szufladek: FPS, RPG, RTS itd. Za każdym razem da się wtedy słyszeć głosy "...co mnie obchodzi, że niektórzy mogą poświęcić 3 godziny w tygodniu na taką rozrywkę, następuje casualizacja gier! Producenci olewają prawdziwych graczy!..." - no i co z tego rynek się zmienia itd.( nie będę powtarzał tego co zostało już powiedziane wiele razy nawet w tym temacie) , "prawdziwym graczom" pozostaje wtedy zawsze jeszcze jedno wyjście - grać w stare gry :wink:

Podpisuje sie pod powyzszym obiema "recami". ;) Sam przy grach doroslem i o ile kiedys bylem w stanie spedzic na graniu codzienni po kilka godzin (a za czasow vanilla WoWa potrafilem spedzic w Azeroth nawet ponad 70 godzin w tygodniu), to obecnie na takie "luksusy" pozwolic juz sobie nie moge. Wiadomo, im czlowiek starszy tym ma wiecej obowiazkow i mniej wolnego czasu. Owszem, fajnie sie kiedys gralo w dlugie gry RPG lub z innych gatunkow (np. space-simy Elite czy Frontier Elite 2), ale teraz na takie dlugie gry po prostu brak mi juz czasu. Nie przeszkadza mi kazualizacja (czyt. skracanie) nowych gier, bo w obecnej sytuacji gry RPG (lub jakiekolwiek inne), ktorych przejscie zajmuje 30h sa dla mnie w sam raz. A osoby nazywajace sie "prawdziwymi graczami" i domagajace sie bardziej hardkorowych i dlugich tytulow troche mnie smiesza, zwlaszcza jesli ow osobnik jest jeszcze w wieku gimnazjalnym. Bo czym tak naprawde jest taki "prawdziwy gracz"? Czy jedynym wyznacznikiem tej "prawdziwosci" jest w tym przypadku ilosc czasu spedzanego tygodniowo na graniu i przechodzeniu nowych produkcji jak tylko maja one swoja premiere?

Czesc osob (nie mowie tu tylko o tym temacie czy nawet tylko o FA) krytykuje obecne gry i wspomina stare dobre czasy, gdy na tronie RPG siedzial Baldur's Gate, otoczony szlachetna swita zlozona z Planescape Torment, Fallout, Icewind Dale, Neverwinter Nights i Morrowind. Tyle tylko, ze czesc ze wspominajacych te czasy ludzi jedyny kontakt z tymi grami miala za posrednictwem serwisu YouTube lub grala w nie przez kilka minut i odbila sie od nich, nieprzyzwyczajona do powszechnych kiedys, a obecnie archaicznych rozwiazan. No ale nie mozna sie wypowiadac na temat gier RPG bez przytaczania powszechnie znanych i uznawanych za kultowe tytulow. Niektorzy zapominaja jednak, ze przed nimi byly jeszcze inne gry RPG - kolejne odslony serii Wizardry, Ultima, Lands of Lore, Might and Magic, TES Arena i Daggerfall oraz kilka innych tytulow. One kiedys tez definiowaly gatunek RPG i byly uznawane za swietne produkcje, chociaz dzisiaj sa juz kompletna prehistoria. Okres z ktorego pochodza te glosne kiedys gry RPG jest tak zamierzchly, ze te czesto przytaczane w dyskusjach "stare, dobre czasy RPG" sa zbyt mlode by je objac swoim zasiegiem. Gry caly czas sie zmieniaja i przystosowuja do odbiorcow. To co kiedys sie sprawdzalo obecnie dosc czesto okazuje sie byc niestrawne dla gracza. Mozemy wspominac gry, w ktore kiedys zagrywalismy sie tygodniami/miesiacami, ale narzekanie, ze obecne gry RPG nie sa juz "prawdziwymi" RPG, jest jak dla mnie pozbawione wiekszego sensu. Tym bardziej ze mlodzi gracze, dla ktorych przygoda z tym gatunkiem zaczela sie dopiero od Mass Effecta, Fallouta 3, Dragon Age, Risena, Fable 3 i Skyrima beda definiowac gatunek RPG przez rozwiazania przyjete w tych grach, a nie w jakichs przedpotopowych "starociach".

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zastanawia mnie jedna rzecz, czy podejście takich graczy - jak to nazwał Klekostan - "true" fanów cRPG czasem nie zabija u nich radości z grania? Jeśli gra nie będzie się mieściła w pewnych ramach (określonych przez autorów rpg) to zostaje z niesmakiem odrzucona przez owych fanów? Czy raczej jest traktowana jako odskocznia innego gatunku ale już o niższym stopniu zadowolenia? Jeśli czytam o jakiejś produkcji, że jest to rpg, fps, rts, strategia turowa, przygodówka itp. to wiem czego mniej więcej mam się spodziewać, pomimo tego , że gra nie będzie ściśle pasować do danej instrukcji stworzonej 30 lat temu. Chyba najważniejsze jest to, żeby miło spędzić czas przy grze. Ktoś może powiedzieć, że jestem mało wymagającym graczem, który nie ma czasu na myślenie (z braku realnego czasu oczywiście) i spodoba mi się "byle co", może i tak jest tylko, że jakie to ma znaczenie skoro osiągnę swój cel - satysfakcję i zadowolenie z rozgrywki. Mogę powiedzieć, że żyje mi się łatwiej dzięki temu tongue.gif

Za kilkanaście lat pewnie to ja będę narzekał na to, że nowe gry są zbyt proste tylko, że moje zdanie nie będzie miało wpływu na ten "postęp", trochę wtedy ponarzekam i przestanę, będę grał w te tytuły, które stoją teraz u mnie na półce - zajmie mi to czas pewnie do 80-tki co najmniej bo jest tego sporo wink.gif

Osobiście sprawdzam wszystkie tytuły które mnie interesują. Nie mam szufladek jako takich. Jednak absurdalny jak dla mnie jest fakt, że kolejna część ME została nazwane RPG roku. Nie mogę po prostu zaakceptować tej gry jako rpg. To jest dla mnie zwykła gra akcji TPP z dialogami, wyborami i elementami RPG upchniętymi na siłę. Co w tej grze dają nam kolejne poziomy? No właśnie.......nic. Gra wygląda nadal tak samo, walczy się tak samo, a nawet nie przydzielając żadnych punktów umiejętności, myślę, żebyśmy sobie poradzili. Więc jedyne element RPG w tej grze, jest tak naprawdę zbędny. To po prostu "strzelanka". Kolejne zdobywane poziomy nam w tu niczym nie pomogą, liczy się głównie celne oko i szybki refleks. W dodatku co jak co, ale tabelki sprawiają mi największą radość. Właśnie te decyzje "punkt w siłę czy kondycję" dają najwięcej frajdy. Znacznie więcej niż ubijanie entego już smoka aby broń jednoręczna poszła nam w górę, czy robienie entego sztyletu, aby wygrindować kowalstwo na 80. Dają nam też większą kontrolę. Mogę ubrać ciężką zbroję jeśli zajdzie taka potrzeba bez obawy, że wbiję przez przypadek kilka poziomów dla pancerzy ciężkich, tym samym zwiększając poziom główny. Prowadzi to do silniejszych przeciwników, z którymi trudniej będzie sobie poradzić. Bo po co nam umiejętności w zbroi ciężkiej skoro mamy lekką. Nie mówię jednak, że takie produkcja jak ME czy Skyrim są złe. Sam system ze Skyrima osobiście mi się bardzo podobał (wbijanie poziomów w grze, po czym wybieranie odpowiednich perków). Jednak nie chce, aby w takim kierunku poszedł gatunek cRPG. Ponieważ idzie to w stronę nawet już nie uproszczenia, ale zmienienia tego gatunku w "przygodówki". Już nawet nie mówiąc, że w Skyrime własną postać odgrywać jest niezwykle trudno, ba, nie da się jakkolwiek wczuć. Ponieważ wątki gildii to jakaś porażka, i dostarczają gry na godzinę, szybko zaczynamy szukać jakichkolwiek innych dłuższych linii fabularnych. Takich chyba jednak, za dużo nie ma.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tesu, ja już prawie leję na to co wychodzi. Moze zainteresuję się Kingdoms of Amalur. Przy ponad setce cRPG na półce i w szufladach (i trzech setkach z innych gatunków) zaczynam mieć to powoli w czterech literach w co obecnie grają. Mój kumpel wczoraj mówił że właśnie po raz trzeci z rzędu przechodzi Arcanum bo o lepszego cRPG trudno. Wcale się nie dziwię. Ludzie dzisiaj chcą grać w HALO z dialogami i romansami. Jestem smutny i zmęczony, mam jakieś nadzieję do Legend of Grimrock i Age of Decadence, ale to tyle. Gry komputerowe - dla mnie - się skończyły. 95% tytułów omijam szerokim łukiem, zostało ledwie pare gier na PS 3 które mnie interesują (Red Dead Redemption, Demon Souls, Heavy Rain). Za kilka lat przestanę już kupować cokolwiek. Kiedyś gra zajmująca 2 MB dawała więcej radości niż dzisiejsze co zajmują 40 GB. To jest sytuacja kuriozalna.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja swoją przygodę z tym gatunkiem (nie licząc krótkiego epizodu z czasów Amigi 500 i pozycji Ishar: Legend Of The Fortress od Silmarils), to tak na dobrą sprawę zacząłem od... tak... Baldur's Gate :trollface: . I choćby był wyśmiewany za pewne infantylne mechanizmy i "ciągotki" w stronę hack 'n' slasha, to ja zawsze będę ją cenił, chociażby ze względu na sentyment, jakim ją darzę oraz za te chwile, podczas których poznawałem cechy gier fabularnych.

Jedno jest pewne: kto już raz posmakował tego gatunku, to już nigdy nie odpuści :trollface: i ciągle będzie wypatrywał swojego idealnego RPGa, który (może?) w końcu będzie taki, jakim dany gracz chciałby, żeby był.

Tu się podpisuję wszystkimi, chwytnymi kończynami. Ja co prawda przygodę z gatunkiem rozpocząłem od zwiedzania podziemi Waterdeep w Eye of the Beholder. A potem tytuły posypały się jeden po drugim, i wszelkie inne gatunki gier zwyczajnie przestały dla mnie istnieć na lata. Gdy zaś światło dzienne ujrzał pierwszy Baldur, już po usłyszeniu muzyki w menu wiedziałem, że jest to gra której w życiu nie zapomnę. Cokolwiek by inni o niej nie mówili, i jak mocno by jej nie krytykowali.

Jeżeli mógłbym sobie pozwolić na małą prywatę, to mi się marzy sandbox na wzór serii The Elder Scrolls, ale nie rozgrywający się w Tamriel, a w świecie gry Dragon Age, czyli Thedas. Jakiś tam wątek główny (bo musi być) + tysiące questów pobocznych i ogólna wolność, czyli robimy co chcemy i gdzie chcemy. To jest to, co lubię w RPG.

Ja wciąż wypatruję porządnego cRPG w klimatach cyberpunkowych. Niby "kilka" już było, ale to i tak kropla w morzu, w porównaniu do tytułów o tematyce fantasy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To jest dla mnie zwykłą gra akcji TPP z dialogami i wyborami i elementami RPG upchniętymi na siłę. Po co w tej grze dają nam kolejne poziomy? No właśnie.......nic. Gra wygląda nadal tak samo, walczy się tak samo, a nawet nie przydzielając żadnych punktów umiejętności, myślę, żebyśmy sobie poradzili.

No widzisz...i już tym "myślę, że nie przydzielając..." zdradzasz, że to jednak coś daje. Z resztą powiedz mi, co w takim np. Baldur's Gate daje awansowanie na kolejne poziomy wojownika? Nic. A co maga? mniej więcej to, co w ME - dostajesz nowe umiejętności, albo rozwijasz już posiadane, ale walka jako taka się nie zmienia! Cały czas jest taka sama, tylko asortyment umiejętności większy. W ME też przecież nie trzeba grać drużyną, bazującą na sile ognia i też można sobie spokojnie poradzić. ME jest uboższy w umiejętności, ale na pewno nic nie jest upychane na siłę. Wręcz przeciwnie - wszystko jest bardzo naturalne. Esencją RPG tego nie nazwę, ale też braku tego, co RPG definiuje, bym grze nie odbierał

Kolejne zdobywane poziomy nam w tu niczym nie pomogą, liczy się głównie celne oko i szybki refleks.
Sam temu zaprzeczyłeś zastanawiając się,czy można przejść grę bez tych punktów.

W dodatku co jak co, ale tabelki sprawiają mi największą radość. Właśnie te decyzje "punkt w siłę czy kondycję" dają najwięcej frajdy.

Ok. Twój wybór, Twój gust...tylko nie możesz wymagać od nikogo, by znał się na tych wszystkich systemach, na czasami bardzo pokrętnym i zupełnie niewyjaśnionym systemie obliczania trafień, czy obrażeń. Ja uwielbiam RPGi, uwielbiam choćby Tormenta, ale w nigdy nie wiedziałem, w czym np. wojownik o sile 18/00 jest lepszy od np. 18/43. i do dziś mnie to za bardzo nie obchodzi. Skupiam się na historii, w miarę rozsądnym doborze umiejętności bohatera, czy też całej drużyny, by się one uzupełniały itd. ale tabelki siły, zręczności itd. to dla mnie coś, czego zgłębiać nie chcę, bo sposób działania kolejnych systemów, opartych na papierowym RPG, mnie nie interesuje. A jeśli już, to chcę takich wyjaśnień, jak choćby w Dragon Age, gdzie najeżdżając na parametr, z miejsca informowany jestem, co da mi zainwestowanie punktu właśnie w tą cechę. System TESów też jest logiczny i życiowy.

Dają nam też większą kontrolę. Mogę ubrać ciężką zbroję jeśli zajdzie taka potrzeba bez obawy, że wbiję przez przypadek kilka poziomów dla pancerzy ciężkich, tym samym zwiększając poziom główny. Prowadzi to do silniejszych przeciwników, z którymi trudniej będzie sobie poradzić.

No tak...a w tych RPGach, które chwalisz, w ogóle byś takiej zbroi nie założył, bo pewnie idąc w lekki pancerz, nie miałbyś na tyle silnej postaci...

Bo po co nam umiejętności w zbroi ciężkiej skoro mamy lekką.

jak wyżej...kontrolę masz Ty i jak masz zbroję lekka, to nikt Ci nie każe zakładać cięzkiej. Sposób działania systemu znasz i masz komfort wyboru. Tabelki prawdopodobnie by Ci go nie dały.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No widzisz...i już tym "myślę, że nie przydzielając..." zdradzasz, że to jednak coś daje. Z resztą powiedz mi, co w takim np. Baldur's Gate daje awansowanie na kolejne poziomy wojownika? Nic. A co maga? mniej więcej to, co w ME - dostajesz nowe umiejętności, albo rozwijasz już posiadane, ale walka jako taka się nie zmienia! Cały czas jest taka sama, tylko asortyment umiejętności większy. W ME też przecież nie trzeba grać drużyną, bazującą na sile ognia i też można sobie spokojnie poradzić. ME jest uboższy w umiejętności, ale na pewno nic nie jest upychane na siłę. Wręcz przeciwnie - wszystko jest bardzo naturalne. Esencją RPG tego nie nazwę, ale też braku tego, co RPG definiuje, bym grze nie odbierał

Jest to tylko mój punkt widzenia, ale w BG umiejętności dają nam dużo więcej niż w ME. Sam system walki się oczywiście nie zmienia, ale zdobywamy co to nowe umiejętności (różniące się między sobą). Zaś w ME te umiejętności prawie niczym się między sobą nie różnią, i dużo nie dają. Dostajemy możliwość użycia mocy "odkształcenie" na 2,5 metra zamiast 1,5 metra. Dostajemy jakiś inny rodzaj strzału, dostajemy pewniejsze celowanie, i tak dalej. Wszystkie umiejętności tylko lekko wspomagają esencję walki w ME, czyli strzelanie do wrogów. Grając "optymalnie" nawet nie zauważymy różnicy. Lepiej celując nie potrzebne nam pewniejsze celowanie, optymalnie strzelając (seriami) nie jest nam potrzebna umiejętność, która zmniejsza przegrzewania broni, itp. Perki w ME bardziej przypominają dodatki do broni w jakimś FPS'ie niż rzeczywiste umiejętności które zmieniają walkę. Lekko pomagają w pewnych kwestiach, która da się nadrobić rzeczywistymi umiejętnościami, nic poza tym.

Sam temu zaprzeczyłeś zastanawiając się,czy można przejść grę bez tych punktów.

Może się trochę źle wysławiłem. Chodziło mi stwierdzenie faktu, że umiejętności nie byłyby potrzebne.

Ok. Twój wybór, Twój gust...tylko nie możesz wymagać od nikogo, by znał się na tych wszystkich systemach, na czasami bardzo pokrętnym i zupełnie niewyjaśnionym systemie obliczania trafień, czy obrażeń. Ja uwielbiam RPGi, uwielbiam choćby Tormenta, ale w nigdy nie wiedziałem, w czym np. wojownik o sile 18/00 jest lepszy od np. 18/43. i do dziś mnie to za bardzo nie obchodzi. Skupiam się na historii, w miarę rozsądnym doborze umiejętności bohatera, czy też całej drużyny, by się one uzupełniały itd. ale tabelki siły, zręczności itd. to dla mnie coś, czego zgłębiać nie chcę, bo sposób działania kolejnych systemów, opartych na papierowym RPG, mnie nie interesuje. A jeśli już, to chcę takich wyjaśnień, jak choćby w Dragon Age, gdzie najeżdżając na parametr, z miejsca informowany jestem, co da mi zainwestowanie punktu właśnie w tą cechę. System TESów też jest logiczny i życiowy.

W pełni rozumiem, że nie każdemu przyjemność sprawiają tabelki i tym podobne. Każdy ma przecież swój gust, i nikomu nie narzucam, by lubił tabelki.

No tak...a w tych RPGach, które chwalisz, w ogóle byś takiej zbroi nie założył, bo pewnie idąc w lekki pancerz, nie miałbyś na tyle silnej postaci...

jak wyżej...kontrolę masz Ty i jak masz zbroję lekka, to nikt Ci nie każe zakładać cięzkiej. Sposób działania systemu znasz i masz komfort wyboru. Tabelki prawdopodobnie by Ci go nie dały.

Doskonale to wiem. Tylko w RPG w którym znajdują się "tabelki" (lub jakikolwiek inny system przydziału punktów niż ten w skyrim) sprawa wygląda tak, że jeśli akurat teraz, chcesz założyć ciężko zbroję (bo nie masz lekkiej z jakiegokolwiek to powodu) to po prostu ją zakładasz. Oczywiście, twoja postać jest słabsza niż w lekkiej ale zawsze coś. W skyrima to tak pięknie nie wygląda, bo od razu zaczyna nam się wbijać level do ciężkiej, co skutkuje podniesieniem poziomu (i zwiększeniem poziomu trudności przez level scalling). Porównując do tabelek, to równie dobrze, mógłbym bezsensownie wydać przy awansie 10 punktów w zbroję ciężką, zamiast lekkiej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No właśnie nie, bo wtedy to faktycznie 20 lat historii cRPG idzie w diabły.

I co z tego...? To tzw. "pozostałość ewolucji". Poza tym zapominasz, że cRPG nie mają do zaoferowania takich możliwości jak tradycyjne, papierowe cRPG i stąd są rozwiązane nieco inaczej, sztywniej. Przy pomocy predefiniowanych wyborów i z góry określonych parametrów. Prawdziwe RPG to takie, w którym odgrywasz rolę i jest to możliwe tam, gdzie są inni tobie podobni. Stąd też moją nadzieją dla "prawdziwych RPGów" są właśnie MMO. Sam odgrywam rolę w jednym, obok już stworzonego przez twórców scenariusza.

Nie wiem też czy mając na myśli "duch forumowicza" masz na myśli mnie, ale faktycznie, nie odmawiam dungeon crawlerom miana pełnokrwistych cRPG.

Nie, nie. To inna osoba. I - jak już mówiłem - wszystko zależy od definicji ©RPG. Moja pewnie różni się od twojej, stąd też różnice w podejściu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Doskonale to wiem. Tylko w RPG w którym znajdują się "tabelki" (lub jakikolwiek inny system przydziału punktów niż ten w skyrim) sprawa wygląda tak, że jeśli akurat teraz, chcesz założyć ciężko zbroję (bo nie masz lekkiej z jakiegokolwiek to powodu) to po prostu ją zakładasz. Oczywiście, twoja postać jest słabsza niż w lekkiej ale zawsze coś. W skyrima to tak pięknie nie wygląda, bo od razu zaczyna nam się wbijać level do ciężkiej, co skutkuje podniesieniem poziomu (i zwiększeniem poziomu trudności przez level scalling). Porównując do tabelek, to równie dobrze, mógłbym bezsensownie wydać przy awansie 10 punktów w zbroję ciężką, zamiast lekkiej.

Ahahaha... To się uśmiałem :D

W staroszkolnych RPG'ach w połowie gry, gdy szedłeś cały czas w zbroję lekką o założeniu zbroi ciężkiej możesz jedynie pomarzyć, gdyż wyskoczy Ci wspaniały komunikacik o tym, że masz za mało siły lub czegokolwiek tam innego - także Twój argument jest do bani, bo to w Skyrim możesz założyć ciężką zbroję kiedy tylko chcesz :)

Pamiętam jak w pierwszym Falloucie denerwowało mnie, że nie mogę korzystać z niektórych broni, bo mam za mało siły (ale gra i tak zacna jest :D).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ahahaha... To się uśmiałem :D

W staroszkolnych RPG'ach w połowie gry, gdy szedłeś cały czas w zbroję lekką o założeniu zbroi ciężkiej możesz jedynie pomarzyć, gdyż wyskoczy Ci wspaniały komunikacik o tym, że masz za mało siły lub czegokolwiek tam innego - także Twój argument jest do bani, bo to w Skyrim możesz założyć ciężką zbroję kiedy tylko chcesz :)

Pamiętam jak w pierwszym Falloucie denerwowało mnie, że nie mogę korzystać z niektórych broni, bo mam za mało siły (ale gra i tak zacna jest :D).

Jakikolwiek argument? Gdzie ja powiedziałem, że robisz to w połowie gry i z "własnej woli". Dałem jasny dopisek "z jakichkolwiek to powodów". Np. z tego, że twoja jedyna lekko zbroja została zniszczona (patrz np. Fallout). Nigdy nie zmuszałem nikogo do mojego zdania, a swoje opinie traktowałem jako mój własny, mocno subiektywny punkt. Za to nienawidzę, po prostu nienawidzę, kiedy ktoś wpycha mi w usta słowa których nie wypowiedziałem po czym komentuje "hahahaha twój argument jest do bani" nie podając żadnych kontr-argumentów ze swojej strony. Nie można tego nazwać dyskusją, to przekrzykiwanie się. Nie wszystkie zbroje wymagały w tamtych grach np. "siły 10". Te podstawowe, często wymagały bardzo podstawowych cech.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Twój post był skonstruowany tak, że według Twojej opinii możesz założyć ciężką zbroję w dowolnym momencie gry, bo takie masz widzimisię lub cokolwiek innego (więc nie wepchnąłem Ci w usta tych słów - nie sprecyzowałeś o jaki moment gry chodzi). Otóż tak nie jest, czego podałem argument, że zbroje tudzież bronie wymagały pewnych określonych cech u postaci. Proste.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nikt trzeźwy nie neguje dorobku gatunku na przestrzeni tych 30 lat.

Moim zdaniem nazywanie "klasyki" cRPGami było w bardzo znacznej większości stosowane na wyrost.

Nikt trzeźwy

Ok.

Dla obowiązku wspomnę tylko, że jak dotąd tylko się uśmiecham z rozbawieniem - jak miał być taki efekt, to ok.

To, że się mylisz udowadniają Alpha Protocol, Deus Ex, Mass Effect i Wiedźmin 2.

Co udowadniają? Jak? Skradanka z niezłymi amibcjami, miernyFPS-miernyRPG-niezła skradanka, strzelanka z elementami, hack'n'slash?

Dokładnie tę sytuację mamy tutaj. Ktoś kiedyś zrobił "grę RPG na komputerze", ale nie umiał/nie chciało mu się/nie miał środków na wrzucenie setek wersji scenariusza. Machnął więc dungeon crawler z tabelkami. I teraz wszystko co nie będzie dungeon crawlerem albo "nowatorskim" hack'n'slashem (bo bić moby można teraz nawet na otwartej przestrzeni, w dodatku bez widoku FPP!) będzie przez fanów tych starych "cRPG" (cudzysłów zamierzony) nazywane "nowoczesnym badziewiem, które nie jest cRPG".

Chłopie, podszkól się z historii zarówno papierówek (takie bzdury gadać jako "infomatyk z setkami godzin w papierowych RPG" to obciach), jak i komputerowych. Aby skutecznie trollować temat, trzeba być w nim rozeznanym.

Chciałbym w takim razie polecić Tobie i Iselorowi takiego fantastycznego cRPGa - Jagged Alliance 2: Wildfire.

Ależ JA2 zawsze był w mom odczuciu RPGiem. sirTech zrobił dla cRPG więcej, niż Bioware, Black Isle, Troika i Obsidian razem wzięte, więc jak nazwali JA2 "role-playing game" to mieli po temu święte prawo i dość rozeznania.

Jeśli Ci się spodoba, to możesz spróbować się wziąć za innego świetnego cRPGa - UFO - Enemy Unknown.

Dzwoniłeś? Spójrz na nazwę strony, spójrz na nick recenzenta. Może trochę się wyda znajomy?

(

A to już pokłosie rozluźnienia rygoru przy kwalifikowaniu tytułu jako RPG, jakie nastąpiło w tamtym czasie, linkowane w ramach humorystycznych

)

Chodzi mi o przykłady rzekomych różnic w rozgrywce między UFO, a Jagged Alliance,

Być może mandarynek odpisze (ba, mam nadzieję, bo czyta mi się go z przyjemnością), ale największa i fundamentalna różnica, która wali w gębę, jak obuch, to obecny w UFO KOMPLETNY BRAK FOCUSU NA DRUŻYNIE GRACZA. RUSZANIE ŻOŁNIERZYKAMI TO TYLKO JEDEN ASPEKT GRY, NIE MA POSTACI GŁÓWNEJ, ANI POSTACI GŁÓWNYCH, KAŻDY ŻOŁNIERZYK JEST W KAŻDEJ CHWILI CAŁKOWICIE ZAMIENIALNY Z DOWOLNYM INNYM, BA, OCZEKUJE SIĘ, ŻE STRACISZ ICH SETKI. Dla odmiany w JA(2) każdy najemnik jest osobną personą, lepiej przemyślaną niż cała obsada Baldur's Gate, jest ich niewielka ilość i dobiera się z nich drużynę. Kwestię dialogów, sidequestów i takich detali przemilczę, aby nie obśmiewać cię zbytnio.

[edit]Acha, żeby było jasne i skończyło się wszelkie imputowanie: w kategorii RPG jestem absolutnie wszystkożerny.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...