Skocz do zawartości

Dla miłośników RPG


Pzkw VIb

Polecane posty

Proszę nie jeść Harbingera. Mam oryginał z SuperCeny (a mogłem miec w kartonie za 5zł ech...). Ja wiem że gra jest słaba ale to sf mimo wszystko:D Niewiele ich mamy...A fani hack and slash może dadzą mu szansę:D Choć po 2 dniach grania mi sie znudziło.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 3,7k
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Hu, pierwszy dzień a już dwóch ludków się zainteresowało moją twórczością. Miłe. Zatem po kolei.

Rankin:

Za bardzo nie łapę o co Ci chodzi, co mam udowadniać? To, ze chodzenie po lochach kiedyś było większym wyzwaniem? True. Sam pogrywam sobie radośnie w Daggerfalla i zanim opracowałem zaklęcie "teleportacji", wyjście z lochu stanowiło pewien problem. Podobnie jak osiągniecie Tego po co zostałem tam wysłany. Co do pierwszej części oczka, nie oszukujmy się cała inwencja sprowadza się do schodzenia coraz niżej, niżej aby na końcu rozrąbać łeb tej wielkiej, wielookiej, brzydkiej jak avatar Iselora, kreaturze. Potwory które zaległy się głęboko pod miastem Waterdeep, raczej nie dawały się zaprosić na kawę i ciastka, trzeba było je albo ominąć, albo wyciąć. Zagadki owszem były fajne, także interakcja z otoczeniem biła na głowę, choćby DA 2. Rzut kamień, który aktywował pułapkę (czy też przycisk, chroniony przed bezpośrednim podejściem jakimś kolczastym ustrojstwem). Za to nowe gry (he he, nazywać tak produkcje zaczynające się od Fallouta 1, coś wspaniałego) dawały cosik innego, coś co było prawdziwą frajdą i od czego taki ludek jak ja, zaczął grać w komputerowe erpegie. Dialogi, przestaliśmy być li tylko zlepkiem pikseli, a staliśmy się pełnoprawnym uczestnikiem świata wygenerowanego, zdolnym zrobić cos wiecej poza: yes/no, czy jednosłownym wyartykułowaniem odpowiedzi na zadaną zagadkę.

Chyba, że na serio wziąłeś: "usiecz co żyje"? To taki zwrot retoryczny. Bo poza zagadkami i walka to co było w oczku? Chodzenie po lochu, rzecz jasna. I chyba nic więcej. Więc nie musisz zżerać żadnej płytki, czego zresztą bym Ci nigdy nie zaproponował, szkoda zdrowia ;)

Nie no Vlk, podając za przykład Tormenta, automatycznie gnoisz innych zacnych komputerowych RPG. Znaj waść umiar :D

Grając w ME 2 czułem się strasznie głupio. A to przez fabułę, w której suprdrużyna

rozwala żniwiarza strzelając mu w "oczy"

, przez napalona Tali, chłodnice do broni, które to zostały sprowadzone do roli magazynków, wycieczki na nieznane planety bez skafandra (niektórzy członkowie drużyny), nadludzkie czyny naszych drużynników które kończą się wraz z ich obecnością w naszej drużynie...

Ubogość RPG w ME2, nie oznacza, że jego nie ma. Ba, ta gra ma też mechanikę. Znów ubogą. Mimo wszystko to cRPG.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chodzenie po lochu, rzecz jasna. I chyba nic więcej.

Już w stareńkich Gold Boxach pokazywały się dyplomacje i aspekty nie powiązane bezpośrednio z "zagadkami" (np. "walą się schody! wycofaj się / użyj liny / akrobatyki / plecaków odrzutowych", każda opcja opiera się na innej rzeczy bądź statystykach), a co dopiero mówić o pozycjach faktycznie nastawionych na gadanie, jak Krondor... A Ultima? Zostanie Awatarem Cnót w czwórce ma się do tego schematu jak pięść do nosa, a była to bardzo sławna swego czasu gra. Dungeon Crawlery to nie wszystko, co było przed Falloutem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odpowiedziałem na konkretny przykład: Oczko Obserwatorka. W grach z pierwszej połowy lat 90, o których to bardziej wiem z opowieści, niż doświadczenia producenci zdając sobie sprawę z mizerii technologicznej, starali się ubogacić swoje gry czymś jeszcze innym, niż grafiką. W Daggerfallu (choć z 1996, to jednak przed Falloutem i BG) zmieniają się nawet pory roku, questy nie czekają, aż łaskawie zechcesz je wykonać, tylko masz określony czas, możesz nabyć wóz do konia, w który ładujesz zbędny ekwipunek. W niektórych old CRPG trzeba było troszczyć się o jedzenie. Co do dialogów to mnie ździebko zaskoczyłeś. Przysiągłbym, że to Fallout zapoczątkował pewien trend który to powszechnie przyjął się. Wiedziałem, że wcześniej były inne gry z tą opcją. Ale zupełni zapominałem o cyklu ultima. Ech, poczułem się głupio :(

Edit: Ech Rankinie, cytuj tak, żeby kontekst był zachowany. No chyba, że czytasz na chybcika i byle jak ;)

"Bo poza zagadkami i walka to co było w oczku? Chodzenie po lochu, rzecz jasna. I chyba nic więcej."

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Shortyy - Aaa widzisz... Jednym podoba się to, a jeszcze innym co innego. To już wyłącznie kwestia gustu : :wink: Każdy z nas czegoś innego szuka w grze a jakieś niuanse, które np. mi się podobały, komuś będzie nie odpowiadało. A teraz mam pytanie - Dungeon Siege jest zwykłym hack&slash'em czy może jeszcze czymś innym? :wink:
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No nie robią. DS był tworzony z miłością. Miłością. Nie dla pieniędzy. Dwójka to nie to samo. A jak patrzę na dzisiejsze produkcję nawet rpg, grrr. Co to za czasy żeby w jednym roku były tylko trzy, TRZY Dobre cRPG? Deus ex, wiedźmin 2 i Skyrim. W dodatku co najwyżej bdb. Buuu!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Podstawę cRPG stanowi mechanika. Bez niej masz przygodówkę

Guzik prawda, IMO. Przygodówki polegają na czymś diametralnie innym niż cRPG (czy szerzej: RPG). W przygodówkach chodzi o rozwiązywanie zagadek, w grach [c]RPG chodzi o odgrywanie postaci.

Jak można odgrywać postać w grze cRPG? Nigdy tutaj nie będzie pełnej swobody, choćbyśmy nie wiem jak bardzo tupali nogami. Tu zawsze miejsce na "odgrywanie" znajduje się w pewnych ramach zapewnionych przez twórców. Fallouty miały te ramy bardzo szerokie, Torment miał ogromnie szerokie, ale Mass Effect TEŻ ma dość szerokie te ramy. Nigdy nie zgodzę się ze stwierdzeniem, że ME to "nie jest cRPG bo nie ma rozwiniętej mechaniki", bo w RPG mechanika gra drugorzędną rolę! Najważniejsze w cRPG jest to, by dało się dostosować prowadzoną postać do własnego "widzi mi się", a ME właśnie to zapewnia - możemy grać bezwzględnym mordercą, możemy grać zimnym bohaterem, który dąży do celu po trupach, możemy grać "paladynem", który muchy nie skrzywdzi, dopóki ta nie zacznie do niego strzelać z działka. ; ) I to właśnie TO jest tym magicznym elementem, który IMO pozwala czemuś podpiąć metkę "cRPG". W żadnej przygodówce nie masz, Iselorze, możliwości zrzucenia rozmówcy z okna, jeśli uznasz, że nie zapewnia on wystarczająco cennych informacji.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

w grach [c]RPG chodzi o odgrywanie postaci.

Guzik prawda, że zacytuję. Odgrywać postać to można i w Space Invaders, tylko drzewek dialogowych nie będzie. Sam w Unrealu mogę zadecydować, czy zabić tego Nali jak mi nie otworzy przejścia, czy też nie zaczepiać tego śpiącego Tytana. cRPG MOGĄ oferować trochę więcej opcji ODTWARZANIA postaci.

W żadnej przygodówce nie masz, Iselorze, możliwości zrzucenia rozmówcy z okna, jeśli uznasz, że nie zapewnia on wystarczająco cennych informacji.

W wielu klasycznych i legendarnych cRPG również tego nie ma, a wcale mniej RPGowe od tego się nie robią. Chyba że ktoś jest taki postępowy i cRPG nazywa tylko to, co JEMU pasuje do JEGO definicji, a resztę zagarnia pod dywan "to tylko crawler, wcale nie RPG". Co jest oczywistą bzdurą, bo np. Wizardry przestały być dungeon crawlerami jeszcze w latach osiemdziesiątych (a realtime blobami a' la Beholder nigdy nie były), Might and Magic zresztą też już od jedynki oferowały nie jakiś tam loch do ubicia, a cały świat z wieloma questami, a Gold Boxy, a Dark Suny...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gothic też do mnie nie trafia. IMO w ogóle ten klimat jest... beznadziejny. Nie czuć heroizmu, nie ma poczucia wyższości ani nawet piękna świata fantasy.

Spróbuj może zmusić się i zacząć od Risena, a potem (jak już poczujesz "klimę" gry) atakować "gotyki". Też miałem problem z tą serią, zaczynałem od jedynki, której nie mogłem "ugryźć" dopiero kumpel, maniak RPG, dal mi w prezencie dwójkę i powiedział żeby od tego zaczynać jazdę. Risen jest o wiele łatwiejszy, mniejszy pod względem świata i questów ale klimat "gotykowy" zachowuje i jak się wciągniesz to zaliczysz wszystkie poprzednie produkcje Piranhi.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem, czy się ze mną zgodzicie, ale pierwszy Baldur's Gate był przełomem w tym gatunku. Według mnie, wydanie jego było granicą pomiędzy tym, co było kiedyś (tzw. "epoka przed Baldurem"), a tym co miało nastąpić w przyszłości. Sądzę, że wcześniejsze dzieła typu Eye Of The Beholder, Dungeon Master, The Elders Scrolls: Arena, Betrayal At Krondor, to były pozycje niszowe, bardzo rozbudowane, rozległe oraz ambitne i przez to przeznaczone dla wąskiego grona odbiorców. Dopiero 1998 rok przyniósł przełom wraz z wydaniem Baldur's Gate przez mało jeszcze wtedy znanego developera, czyli BioWare. Uważam, że stworzyli coś, co pokochało miliony graczy na świecie - wciągającego RPG'a, ale pozbawionego tej masy tabelek, statystyk i innych cyferek, które być może wcześniej odstraszały swym skomplikowaniem większość grających. I odstawmy na bok, czy Wrota Baldura są grą złą, czy nie - ja chcę tylko stwierdzić fakt, że były zwrotem w historii. Nawet można pójść dalej i postawić tezę, że questy w nim zawarte były wzorem i inspiracją dla przyszłych twórców tego gatunku :) .

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak można odgrywać postać w grze cRPG? Nigdy tutaj nie będzie pełnej swobody, choćbyśmy nie wiem jak bardzo tupali nogami. Tu zawsze miejsce na "odgrywanie" znajduje się w pewnych ramach zapewnionych przez twórców. Fallouty miały te ramy bardzo szerokie, Torment miał ogromnie szerokie, ale Mass Effect TEŻ ma dość szerokie te ramy. Nigdy nie zgodzę się ze stwierdzeniem, że ME to "nie jest cRPG bo nie ma rozwiniętej mechaniki", bo w RPG mechanika gra drugorzędną rolę! Najważniejsze w cRPG jest to, by dało się dostosować prowadzoną postać do własnego "widzi mi się", a ME właśnie to zapewnia - możemy grać bezwzględnym mordercą, możemy grać zimnym bohaterem, który dąży do celu po trupach, możemy grać "paladynem", który muchy nie skrzywdzi, dopóki ta nie zacznie do niego strzelać z działka. ; ) I to właśnie TO jest tym magicznym elementem, który IMO pozwala czemuś podpiąć metkę "cRPG". W żadnej przygodówce nie masz, Iselorze, możliwości zrzucenia rozmówcy z okna, jeśli uznasz, że nie zapewnia on wystarczająco cennych informacji.

Hu, hu. Powiało grozą. Kolejna runda nieśmiertelnego starcia: czym jest prawdziwe cRPG: ding, ding, ding!

Rankin juz Ci odpowiedział, że Twoja definicja (naciągając ten termin, bardziej by pasowało: "Twoje rozumowanie o") kasuje sporą część przodków obecnych i lubianych przez duże grono osób, cRPG. Wypadałoby zatem spróbować zdefiniować co takiego sprawia, że dana gra należy do gatunku cRPG. Najlepiej zrobiłby to chyba Iselor, bo jest jedyną znaną mi osobą, która tę kwestie poruszyła w pracy naukowej. Ja wspomnę o idei jaka przyświecała narodzinom RPG, w formie elektronicznej. Była to, to będzie szok, próba przeniesienia prawdziwego RPG na komputer. Sprowadzało się to do najprostszego- przeniesienia mechaniki. Z racji ubóstwa technologicznego, całe bogactwo kreowania własnej postaci zostało sprowadzone praktycznie do stworzenia drużyny (przynajmniej w DC). Potem wzrastały możliwości kreacji, więc wzbogacano gry o elementy storytelling'u, plus bardziej fotorealistyczną grafikę (znów zależna od technologii). Pominąłem, rzecz jasna, gry tekstowe. Tutaj ograniczenia technologiczne miały mniejsze znaczenie. Zatem od mechaniki zaczęły się cRPG, postuluję dalej, że to co łączy, np. M&M V z ME2 to właśnie mechanika. A raczej sam fakt jej zastosowania w obydwu produkcjach.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Wuwu - Po części jest to prawda, ale IMO daleko większy wpływ na upraszczanie miało Final Fantasy VII, czyli CUTSCENKIII + szczątkowe liczby które same rosną żeby pokazać że postacie są SILNIEJSZE. FFVII miało olbrzymi wpływ w utworzeniu dzisiejszego obrazu gracza-RPGowca, i to niekoniecznie grającego w produkcje japońskiego pochodzenia, a i dziś jest daleko bardziej popularne od Baldura. Nie wierzycie? Przecież Final Fantasy VII był długi czas (aż do X) JEDYNĄ grą w tej serii, która dostała kilka bezpośrednich sequeli i prequeli rozbudowujących fabułę i postacie. Do dziś postacie z tej części królują w rankingach popularności.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem, czy się ze mną zgodzicie, ale pierwszy Baldur's Gate był przełomem w tym gatunku. Według mnie, wydanie jego było granicą pomiędzy tym, co było kiedyś (tzw. "epoka przed Baldurem"), a tym co miało nastąpić w przyszłości. Sądzę, że wcześniejsze dzieła typu Eye Of The Beholder, Dungeon Master, The Elders Scrolls: Arena, Betrayal At Krondor, to były pozycje niszowe, bardzo rozbudowane, rozległe oraz ambitne i przez to przeznaczone dla wąskiego grona odbiorców. Dopiero 1998 rok przyniósł przełom wraz z wydaniem Baldur's Gate przez mało jeszcze wtedy znanego developera, czyli BioWare. Uważam, że stworzyli coś, co pokochało miliony graczy na świecie - wciągającego RPG'a, ale pozbawionego tej masy tabelek, statystyk i innych cyferek, które być może wcześniej odstraszały swym skomplikowaniem większość grających. I odstawmy na bok, czy Wrota Baldura są grą złą, czy nie - ja chcę tylko stwierdzić fakt, że były zwrotem w historii. Nawet można pójść dalej i postawić tezę, że questy w nim zawarte były wzorem i inspiracją dla przyszłych twórców tego gatunku :) .

Baldurs Gate to pierwszy casual cRPG. Nie powiem żeby to co zrobił z gatunkiem mi odpowiadało. Skończyła się era pewnego typu gier. Rozpoczęło się umasowienie, upraszczanie, anulowanie, skracanie. To czy cRPG poszły w dobrą czy złą stronę trudno powiedzieć, bo przy tych pseudo erpegach wychodzących dzisiaj Fallout i BG jawią się niemal równie przestarzale jak Beholdery. Mnie tylko smuci że dla sporej części, głównie młokosów, BG to "oldskul" i "pierwszy RPG". Tak jakby 20 lat cRPG przed nim nie istniało.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Baldurs Gate to pierwszy casual cRPG. Nie powiem żeby to co zrobił z gatunkiem mi odpowiadało. Skończyła się era pewnego typu gier. Rozpoczęło się umasowienie, upraszczanie, anulowanie, skracanie.

No tak... Bo taki Eye of the Beholder to miał TAK rozwiniętą mechanikę DnD, a BG ją TAK STRASZNIE uprościł, że po prostu łzy człowiekowi z tyłka lecą. Nie mówiąc o takich karygodnych przypadkach "upraszczania" oryginału papierowego jak IWD 2.

Była to, to będzie szok, próba przeniesienia prawdziwego RPG na komputer. Sprowadzało się to do najprostszego- przeniesienia mechaniki.

I dokładnie dlatego uważam, że ta próba była kompletnie nieudana. Bo RPG to nie mechanika, tylko styl rozgrywki. Popatrz na Vampire the Masquerade, który nacisk stawia na storytelling (a więc granie w ogóle bez kostek, bez kart postaci - bez mechaniki).

Popatrz następnie na Dungeons and Dragons: Dragonshard, który ma mechanikę DnD, a jest... RTSem.

//EDIT

Iselor]Mnie tylko smuci że dla sporej części, głównie młokosów, BG to "oldskul" i "pierwszy RPG". Tak jakby 20 lat cRPG przed nim nie istniało.

Spójrzmy prawdzie w oczy - Internet istnieje w Polsce na sensownym poziomie od XXI w., więc ciężko oczekiwać od używających go dzieciaków, by jarały się grami, które powstawały przed ich urodzeniem.

A pomijając to - dla mnie te wszystkie Betrayal at Krondor, Eye of the Beholder i inne tytuły z tego okresu - ORAZ Baldur's Gate - w ogóle... Nieszczególnie pasują do kategorii cRPG, bo w 99% polegają na parciu przed siebie i biciu mobów, nie dając tej swobody w prowadzeniu postaci (nie, nie mam tu na myśli wyboru "który quest teraz zrobię" - mam na myśli "jak ten quest teraz zrobię"), którą znamy z tych "nowoczesnych" cRPG typu Fallout, Torment, czy Alpha Protocol.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gry ewoluują. Pojęcia je opisujące też muszą, albo będą tracić sens.

Poza tym, RPG to pojęcie bardzo szerokie. Myślę, że w momencie kiedy moda na dany typ gier przechodzi, sensowne jest zaszufladkowanie go do odpowiedniego podgatunku. Być może za 10 lat będziemy nazywać Mass Effecta np. shooter storytellerem, co będzie precyzyjną nazwą dla gier akcji wykorzystujących techniki narracji wymyślone na potrzeby cRPG w czasach Black Isle i rozwijanych przez ostatnie 15 lat.

Wiem, że wielu z Was najchętniej te 15 lat by wymazało i udawało, że true RPG to tylko M&M i Ultimy, Ishary i EotB. Sorry, it's not gonna happen. RPG jest tym, co ludzie rozumieją jako RPG. Niezależnie jak długie i mądrze wyglądające posty będą pisać głaskający swoje kolekcje gier z lat '80 oldskulowcy. Wszyscy trzej.

Rzeczy, które są podciągane pod ten gatunek prezentują taką różnorodność, że trzeba przyjąć do wiadomości, że to nie jest jednolita masa jak np. FPSy, gdzie zwykle zmienia się dekoracje, a każdy element mechaniki nie będący absolutną kserokopią wszystkiego co było wcześniej jest sprzedawany jako rewolucja. RPG jest wewnętrznie zróżnicowane, więc nie widzę powodu, by przeczyć, że jego wyznaczniki zmieniają się wraz z trendami. W 2011 metoda storytellingu dająca graczowi poczucie pewnej swobody w warstwie fabularnej jest jednym z elementów występujących w zdecydowanej większości cRPG, w tym w wielu (gry BioWare, CDP RED, Obsidian) mocno akcentowanym - Alaknar miał jak najbardziej rację stawiając to za warunek (tyle że jest to warunek dla dzisiejszego cRPG - 20 lat temu wszystko wyglądało zupełnie inaczej).

Mnie tylko smuci że dla sporej części, głównie młokosów, BG to "oldskul" i "pierwszy RPG". Tak jakby 20 lat cRPG przed nim nie istniało.

BG to przy dzisiejszych grach oldskul (zresztą sam do tego wniosku przed chwilą doszedłeś). Poprzednie cRPG natomiast to... większy oldskul. :P Tak jak płyta rockowa z lat '80 (hell, teraz to nawet '90 - minęło już 20 lat!) może być postrzegana jako oldschoolowa, ale albumy Beatlesów będą od nich większym oldskulem. A jeszcze większym Presley. Nie rozumiem skąd potrzeba binarnego podziału na oldskul-nieoldskul.

"BG to pierwszy RPG" to wierutna bzdura. Ludzi tak twierdzących trzeba poprawiać. Jeśli się opierają, trzeba ich uznać za idiotów. :P

Część młokosów takich jak ja przyjmuje do wiadomości że istniały gry cRPG pre-Falloutowe (nawet w kilka grało), po prostu ich nie lubi. ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bo taki Eye of the Beholder to miał TAK rozwiniętą mechanikę DnD, a BG ją TAK STRASZNIE uprościł, że po prostu łzy człowiekowi z tyłka lecą.

Możesz się śmiać, ale w EotB FAKTYCZNIE jest więcej rzeczy niż w BG. Chociażby symbole religii i księgi. Albo JEDZENIE. Nie jest dużo, ale jednak. A w porównaniu z Gold Boxami (który to już raz je przywołuję, a nawet ich nie lubię poza jedną pozycją) to już zupełna kicha.

Nie mówiąc o takich karygodnych przypadkach "upraszczania" oryginału papierowego jak IWD 2.

Po pierwsze IWD2 jest obrzydliwie wykastrowany, wystarczy posiedzieć chwilę nad ToEE, albo, no wiesz, ORYGINAŁEM PAPIEROWYM. Po drugie D&D3.0 współgra z Infinity Engine mniej więcej równie dobrze, co spojlery z Fiatem 126p.

którą znamy z tych "nowoczesnych" cRPG typu Fallout, Torment, czy Alpha Protocol.

Dobre sobie, ("nowoczesnych") cRPG jest nagle góra dziesięć tytułów. To może FPSy nie istniały przed Battlefieldem? Wiem! Żadna gra przed HoMMV nie jest strategią turową!

RPG jest tym, co ludzie rozumieją jako RPG.

Kwestia sprowadza się do odpowiedzi na pytanie, KTÓRZY ludzie.

W 2011 metoda storytellingu dająca graczowi poczucie pewnej swobody w warstwie fabularnej jest jednym z elementów występujących w zdecydowanej większości cRPG,

Od kiedy to garstka tytułów stanowi zdecydowaną większość? Które to tytuły?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kwestia sprowadza się do odpowiedzi na pytanie, KTÓRZY ludzie.

Gracze. Większość graczy, znaczy się.

Ew. naukowi badacze tematu, jeśli tacy się pojawią - ludzie patrzący szeroko, wychodzący poza sposób myślenia "moja racja jest najmojsza", patrzący na gatunek jako zjawisko ewoluujące od lat '80 do dziś, bez uprzedzeń pokroju "to jest uproszczone, więc nie może być cRPG!!!1". To o tyle lepsze rozwiązanie, że większość dzisiejszych graczy nie ma bladego pojęcia co było 20 lat temu, ergo, mogłoby faktycznie wyjść że erpegami są Mass Effect i nowe Fallouty, a M&M się nie łapie. Obiektywny badacz tematu natomiast wziąłby pod uwagę zarówno to, co cRPG znaczyło 20 lat temu dla większości graczy, jak i to, co cRPG znaczy dzisiaj.

To w sumie fascynujący temat jest, bo różnica między tymi grami jednoczonymi pod wspólnym sztandarem cRPG jest gigantyczna. Stąd zresztą wynikają ciągle wybuchające spory czy i jak bardzo coś jest cRPG.

Od kiedy to garstka tytułów stanowi zdecydowaną większość? Które to tytuły?

Silnie akcentowane jest to w grach BioWare, Obsidian, CDP RED, Troiki, nieco słabiej u Piranha Bytes, Lionheadu (zazwyczaj ogranicza się do pierwszego aktu) czy Bethesdy. Z tegorocznych dużych premier cRPG należy wymienić w tym trendzie Dragon Age II, Wiedźmina 2, Dungeon Siege III (trochę kiepsko wyszła implementacja tego elementu do serii) i Deus Ex: Human Revolution. Nie wiem, jak ze Skyrimem i Fable III, obstawiam że występuje to tam w niewielkim stopniu, jak zwykle. Z dużych premier RPG (mówimy o grach AAA) gier cRPG całkowicie od tego trendu odcina się tylko Dark Souls.

EDIT: Oh wait, pewnie jeszcze The Last Story na Wii tego nie ma, ale w jRPG nigdy nie próbowano tego zaimplementować.

Swoją drogą, w najbliższych miesiącach wyjdą trzy gry, przy których termin cRPG będzie odmieniany przez wszystkie przypadki - Mass Effect 3, Kingdoms of Amalur (głowne inspiracje podawane przez twórców: BG, TES) i A Song of Fire and Ice (główne inspiracje podawane przez twórców: Planescape Torment, Knights of the Old Republic i Mass Effect).

Problem? :trollface:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gracze. Większość graczy, znaczy się.

Cóż, większość graczy bez dyskrimnacji wali "RPG" niezależnie od tego, czy mówi o Falloucie, Mass Effect, czy Tales of (X). I mi to nie przeszkadza, tak jest wygodnie. To tezy tak jak ta Alaknarowa nieco mnie pobudzają do dyskusji.

Z dużych premier RPG (mówimy o grach AAA) gier cRPG całkowicie od tego trendu odcina się tylko Dark Souls.

I wszystko japońskie, chyba że nie są to gry AAA. Czemu o tym wspominam? Patrz wyżej.

Ale w takim tempie minie jeszcze ze trzydzieści lat zanim gry tego typu będą większością. Do tego czasu (a zresztą i potem też) będę bez mrugnięcia okiem pisał "RPG" zarówno o Beholderach, Ultimach, Majtendmadżikach, jak i Falloutach, Mass Effectach, czy nawet Ysach. I dyskutował z ludźmi o ograczniczonych poglądach na tę sprawę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale dlaczego mają być większością? Wystarczy jedno dzieło o wyjątkowej kulturowej sile przebicia i oddziaływania, by zmienić oblicze całego gatunku - widzimy, że tak się dzieje jeśli potem pojawiają się naśladowcy.Dziś cRPGi - przynajmniej zachodnie, bo Japonia to zupełnie inna bajka - w zdecydowanej większości mają sterowane dialogi i w jakimś stopniu - takim na jaki technologia i budżet pozwalają - interaktywny scenariusz.

Co nie zmienia faktu, że nawet gdyby w tym miesiącu wyszło 1000 cRPGów z interaktywnymi dialogami, Ishar byłby dokładnie tak samo cRPG jak wcześniej. Po prostu byłby jeszcze bardziej oldschool. Skoro pasował do kryteriów klasyfikacji cRPG w momencie ukazania się, to należy do gatunku.

Dlatego tak, jak najbardziej zgadzam się, że EotB, Ultima, Fallout i Mass Effect to cRPG. Natomiast miałbym wątpliwości, czy gdyby EotB ukazało się dzisiaj to by było uznawane za "pełnoprawne" cRPG. Widać to choćby po niechęci, z jaką niektórzy klasyfikują np. IWD czy ToEE jako erpegi. Nie do końca pasują wizerunku cRPG jaki panował w momencie kiedy wyszły. IWD miał mniej rozbudowane dialogi niż Fallout, Torment i BG i już sypią się niejednokrotnie określenia (wewnętrznie przeczące sobie btw) typu "drużynowy D&D hack'n'slash" czy cokolwiek, byle nie cRPG.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Natomiast miałbym wątpliwości, czy gdyby EotB ukazało się dzisiaj to by było uznawane za "pełnoprawne" cRPG.

To zależy przez KOGO. Ludzie, dla których pierwszym cRPG w życiu był Gothic, a potem grali w Obliviona, Dragon Age i Mass Effecty pewnie nie. Inna sprawa że raczej by taką grę olali.

Widać to choćby po niechęci, z jaką niektórzy klasyfikują np. IWD czy ToEE jako erpegi. Nie do końca pasują wizerunku cRPG jaki panował w momencie kiedy wyszły. IWD miał mniej rozbudowane dialogi niż Fallout, Torment i BG i już sypią się niejednokrotnie określenia (wewnętrznie przeczące sobie btw) typu "drużynowy D&D hack'n'slash" czy cokolwiek, byle nie cRPG.

Moment, moment. Jeżeli ktoś ma opory przed klasyfikowaniem ToEE jako cRPG to naprawdę musi mieć coś z głową. Ta gra jest esencją cRPG !

Sagę Icewind Dale zaś bardzo lubię ("dwójkę" kończyłem trzy razy i rozpoczynałem kolejne kilkanaście - lubię eksperymenty z drużyną) i będę jej bronił. Co do argumentu o dużej ilości walk to zbywam to tym, że IWD ma w sobie (tak!) dużo z dungeon crawlera, a te zawsze miały dosyć dużą ilość walk. Po drugie zaś Część zadań (niewiele ale zawsze), zarówno głównych jak i pobocznych można było wykonać na co najmniej dwa sposoby. Same zaś dialogi w bardzo dużej mierze zależały od rasy i klasy postaci, wyznawanego bóstwa, charakteru i poziomu umiejętności społecznych.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To zależy przez KOGO. Ludzie, dla których pierwszym cRPG w życiu był Gothic, a potem grali w Obliviona, Dragon Age i Mass Effecty pewnie nie. Inna sprawa że raczej by taką grę olali.

I właśnie o to mi chodzi - gra, która nie spełnia współczesnych kryteriów gatunku (które ewoluują), a spełnia te sprzed 20 lat ukazawszy się dziś mogłaby sporo fanów współczesnych cRPG ostro skonfundować. W sumie tak samo by było gdyby kogoś odciąć od świata, dać mu grać tylko w klasyczne cRPG pre-Falloutowe a potem odpalić Mass Effecta. :P

Moment, moment. Jeżeli ktoś ma opory przed klasyfikowaniem ToEE jako cRPG to naprawdę musi mieć coś z głową. Ta gra jest esencją cRPG !

Sagę Icewind Dale zaś bardzo lubię ("dwójkę" kończyłem trzy razy i rozpoczynałem kolejne kilkanaście - lubię eksperymenty z drużyną) i będę jej bronił. Co do argumentu o dużej ilości walk to zbywam to tym, że IWD ma w sobie (tak!) dużo z dungeon crawlera, a te zawsze miały dosyć dużą ilość walk. Po drugie zaś Część zadań (niewiele ale zawsze), zarówno głównych jak i pobocznych można było wykonać na co najmniej dwa sposoby. Same zaś dialogi w bardzo dużej mierze zależały od rasy i klasy postaci, wyznawanego bóstwa, charakteru i poziomu umiejętności społecznych.

Dla mnie to wszystko jest cRPG, przy czym IWD nie do końca pasuje do współczesnego obrazu cRPG (nie wiem jak z ToEE, nie grałem, wiem tylko mniej więcej na czym polega). I tak, dość często można przeczytać, że to nie są cRPGi. Co zabawniejsze, zwykle wygląda to tak: "gra X nie jest cRPG tylko [nazwa podgatunku cRPG, np. dungeon crawler albo h'n's]". :happy:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...