Skocz do zawartości

Dla miłośników RPG


Pzkw VIb

Polecane posty

@Rankin - ale bez storytellingu nie ma fabuły.

OK, są gry takie, jak Mount&Blade, jak Dwarf Fortress, etc. - sandboxy z mocno rozwiniętą mechaniką, dające duże pole do popisu. Takie gry mogą być odpowiednikiem "wielkiej improwizacji" w papierowych RPG.

Jednak główną "ideą" RPG są przygody. Każda przygoda dzieje się w pewnych ramach obmyślonych przez MG. Ba! Nie raz grałem w przygody, na których otrzymywałem od MG gotową postać do prowadzenia, bo miał dla niej wymyślone jakieś "zahaczki" fabularne. I co? To "nie jest RPG, bo jest ograniczone i nie mogę zrobić własnej postaci"? : )

Gry takie jak Wiedźmin, Alpha Protocol czy Planescape: Torment zbliżają się w chyba maksymalny możliwy (dla czasów, w których powstały) sposób do "prawdziwego RPG" - jest przygoda, są określone postacie (na których rozwój i tak to my mamy pełny wpływ) i jest WYBÓR tego co i jak będziemy robić, wybór, po którym czekają nas konsekwencje.

IMO jeśli cokolwiek miałoby definiować "gatunek" cRPG to właśnie coś, co zwie się "choices&consequences". Bo możemy być w grze RPG żołnierzem pokroju Duke'a, ale nie możemy w Duke Nukem zdecydować o zdetonowaniu ładunku nuklearnego w centrum Manhattanu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 3,7k
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź
:rolleyes: Do znudzenia - Dwarf Fortress ma c&c w takiej ilości, że wymienione przez ciebie gry wygladają jak przygotowana w 2 dni na kolanie amatorka. Do tego to są prawdziwe c&c, na które reaguje żywo świat gry a potem jeszcze ewoluują w kolejne łańcuchy przyczynowo-skutkowe. Natomiast śmieszne ilości możliwych kombinacji w grach typu AP czy ME są utawione na sztywno i tyle, zresztą często nijak się mają do gry i wciśnięte są wyraźnie tylko po to, żeby gra była bardziej epicka (bo ktoś zginie, albo będzie sex, sex, sex, SEX!). Czyli po raz kolejny możemy się dowiedzieć, że DF lub HoI to najlepsze crpg w historii.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przeczytaj jeszcze raz to, co napisałem.

Nie twierdzę, że Dwarf Fortress nie ma "c&c", bo doskonale wiem, że ma. Nie ma jednak fabuły jako takiej. To nie jest przygoda, to jest sandbox.

Fake edit: OK, przyznaję, że ostatnie zdanie może sugerować, że jedyne, co moim zdaniem definiuje RPG, czy cRPG jest właśnie system wyboru i konsekwencji. Chodzi mi jednak o analizowanie posta, jako całości, a więc owszem, c&c z jednej strony, ale też jasno zarysowana fabuła z drugiej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przykro mi, ile razy bym nie przeczytał to nie zmienia faktu, że nie masz racji. Twoje (Fristona czy Dabu47 zresztą bardzo podobnie) argumenty mają jako taki sens wyłącznie, gdy bierze się pod uwagę wybraną, dosyć wąską grupę gier. Niestety to nie tak. Patrzeć należy w szerszym kontekście, zarówno gatunkowym, jak i czasowym a wtedy klapa. Gry komputerowe naprawdę nie są już taką młodą rozrywkę, a gatunek crpg ma swoje lata, wiele rzeczy, które dziś wydaję się niektórym odkrywcze i innowacyjne, wymyślono i wypróbowano tak naprawdę już dawno temu. Ale rozpisuję się niepotrzebnie, a wystarczy powtórzyć jedno - to, co wg ciebie stanowi o istocie crpg można znaleźć w wielu innych grach. I to w lepszej jakości i większej ilości.

Co, gry z mechaniką na tyle ciekawą i bogatą, by umożliwić prawdziwe c&c, a jednocześnie mające fabułę i bohaterów nagle zniknęły? Dark Omen to rpg? Jagged Alliance to rpg?

Jaki sens mają c&c skoro nie masz wyboru, aby ich uniknąć, czy w jakikolwiek sposób na nie wpłynąć? Choć zazwyczaj o taką możliwość aż się prosi, bo niby czemu masz w danym momencie wybierać, że ktoś umrze (oh, the drama), skoro spokojnie możnaby poprowadzić rozgrywkę tak, żeby do tego nie doszło (lub chociażby zabić jedną i drugą postać wcześniej). To nie jest żaden wybór, to jest kolejny prosty sposób, by wzmocnić "cinematic experience", bo jak wiadomo o to w grach chodzi. Przecież nie o gameplay, duh.

Skąd to pokutujące przekonanie, że crpg mają przypominać "papierowe" gry fabularne? Czy fps mają przypominać prawdziwe strzelaniny? Jak na moje to tego typu gier jest garstka, natomiast jednokorytarzowe rollercoastery, a niegdyś aracadowe shootery z rozbudowanymi poziomami i możliwością noszenia 5 rakietnic na raz, panoszą się na dobre. Poza tym Alpha Protocol czy Mass Effect przypominają papierowe rpg, serio?

Mógłbym tak dopytywać długo, ale zamiast tego się powtórzę (niestety, znowu). Załóżmy na chwilę, że w grach crpg faktycznie ma chodzić o owe "odgrywanie roli". Wejdź na forum Paradoxu. Znajdź dział AAR (after action reports) poczytaj sobie dowolny z wysoko ocenianych topików i daj znać, jak to się ma do tego, co oferuje Wiedźmin. Zresztą znam fora, gdzie w dziale Let's Play ludzie z właściwie dowolnej gry potrafią zrobić role play pełną gębą:)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chciałbym dorzucić od siebie coś, o czym kiedyś już wspominałem.

Alaknar, Fristron i spółka niejednokrotnie pisali o podobieństwie konkretnych tytułów do "papierowych RPG". Sam również uważam za najważniejsze cechy sposób prowadzenia fabuły, choices and consequences no i budowanie relacji z napisanymi towarzyszami. Jednak tutaj pojawia się coś, co nie pozwala jednoznacznie tych wszystkich cRPGów porządnie sklasyfikować - "podobieństwo do papierowych role-playing".

RPG jest ogromne. Mamy mnóstwo różnych podręczników z mechaniką, mnóstwo różnych settingów, w których można grać, a do tego każdy mistrz gry prowadzi rozgrywkę na swój sposób i to niekoniecznie skupiając się na aspektach, które my uważamy za najważniejsze. Role-playe są za duże - każda sesja może opierać się na zupełnie innych filarach i rozgrywać się w inny sposób.

Pierwsze powstałe gry cRPG jednak nazywały się cRPG bo czerpały pewne elementy z papierowych pierwowzorów, tak? Nie jestem szczególnie zaznajomiony z najstarszymi tytułami (to Rankin i Mandarynek nimi rzucają) ale główną cechą łączącą te dwa "gatunki" była mechanika oraz rozwój postaci. I owszem, to również jest bardzo ważny element papierowych role-playing, choć oczywiście niekonieczny - istnieją bowiem formy zabawy poprzez storytelling, który przecież żadnej mechaniki nie wymaga, a liczy się jedynie fabuła i relacje między postaciami. Jednak z drugiej strony to również nie są stałe elementy każdej sesji i bywają rozgrywki skupione na drużynowej (bądź nie) walce, eksploracji oraz rozwijaniu własnego bohatera.

Co chcę przez to powiedzieć - postrzeganie role-playing zależy od tego czego od niego oczekujemy i co pozwala nam na wczucie się w rozgrywkę. Jeśli jest to rozbudowana mechanika - świetnie. Jeśli fabuła i "umowne c&c" (bo przecież zaplanowane przez scenarzystów) - też dobrze. Jednak doprowadza nas to do sytuacji, gdzie każda gra komputerowa może cRPG. Tutaj jednak w grę wchodzą już własne doświadczenia i ilość najważniejszych dla nas elementów.

Ciężko to konkretnie sklasyfikować.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wypadałoby chyba, żebym dodał coś od siebie, skoro odpowiedzi były do mnie, ale doszedłem do wniosku że porównywanie Mass Effecta do Dwarf Fortress to - jak dla mnie - zbyt wysoki poziom abstrakcji. To trochę jakby porównywać radochę jaką ma widz na spektaklu na Broadwayu (dla ścisłości porównania - z tych śmiesznych, które wciągają publiczność w przebieg akcji), perfekcyjnie wykonany, zagrany, przemyślany i zapięty na ostatni guzik do radochy jaką ma autor improwizowanego seansu w domowym teatrzyku kukiełkowym. Bez sensu w ogóle bo o coś innego tu i tam chodzi. IMHO sztuka jest pojemna, znajdzie się miejsce i dla jednego i dla drugiego, a jedno i drugie jest dobre w swojej klasie... A co jest mniej lub bardziej RPG już naprawdę mnie przestało obchodzić cztery sprzeczki temu.

Pasuję, biorę swoje zabawki i idę z tego tematu. Szczególnie że 2/3 tytułów którymi się tu rzuca po prostu nie znam, a gram dla przyjemności (w dużym stopniu takiej, jaką dają mi gry BioWare'u - a co, wolno mi), więc nie będę ich na siłę nadrabiał.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ponieważ od jakichś 12-13 lat gram w papierowe RPG (DnD, Wampir, WFRP, Oko Yrrhedesa, a także wiele innych), pozwolę się wypowiedzieć w temacie "Bioware a RPG". W mojej opinii gry takie, jak DA czy ME jak najbardziej zasługują na nazwę "RPG" (zwłaszcza DA). Oczywiście, że sama świetnie rozwinięta fabuła i wcielanie się w postać nie daje nam jeszcze RPG - bo tym może się szczycić wiele innych produkcji, których RPG byśmy nie nazwali. Nawet okraszenie tego rozwojem umiejętności bohatera nie czyni z nich jeszcze RPGów, bo tym się mogą poszczycić nawet H'n'Sy. Tym, co czyni z nich RPG jest możliwość dokonywania wyborów moralnych, które mają wpływ na dalszy rozwój gry. A tego nie brakuje, nawet, jeśli ze względu na swoje ograniczenia techniczne te wybory często prowadzą do tego samego*. Oczywiście, że jesteśmy ograniczeni tylko do decyzji, które wymyślą za nas twórcy, a także do granic poruszania się w tym, co dostaniemy (zamknięty świat, inaczej, niż np w Morrowindzie), jednak z drugiej strony w 'papierowych RPGach' chociaż mamy możliwość po usłyszeniu, że smok niszczy wioskę obrócić się na pięcie i pójść w drugą stronę**, to w większości gier nasza postać jest jednak Bohaterem, którą kieruje swoiste narrativum*** - nasza postać jest predestynowana do wpływania na zmiany otaczającego ją świata****, ale od jej charakteru (czy też raczej - naszego) zależy kierunek, który wybierze.

Dodatkowo DA uznaję za "bardziej" RPGowe od ME, bo znacznie łatwiej na jego podstawie byłoby stworzyć prawdziwy, papierowy system. Jednak jak wiemy z sesji storytellingowych - system nie jest niezbędny, aby móc grać w RPG.

Śmieszny jest też argument o tym, że cRPGi nie są RPGami, bo nie pozwalają na pełną dowolność w wyborze postaci. Tak naprawdę, w papierowych RPGach nie zawsze jest możliwość - wiele zaleca nawet tworzenie postaci losowej, w którą dopiero my się wcielamy i kreujemy ją przez nasze wybory. Oczywiście, że chętniej sami tworzylibyśmy postać dostosowaną do nas, bo jeśli ktoś np. zafascynował się fantastyką dzięki tolkienowskim elfom (a więc - obkuł we wszystkim, co dotyczy zachowań i kultury elfów) a w RPGu wylosował krasnoluda-poganiacza bydła, to dla lepszego wcielenia się w postać będzie jednak wolał grać taką, którą lepiej 'czuje'. I chociaż sama jestem zwolenniczką dostosowywania postaci do siebie to wiem, że zasady zawsze określa albo sam MG, albo wspólnie z MG. Z powodów technicznych cRPGom łatwiej przedstawić nam bohatera przynajmniej częściowo gotowego*****, poza tym to najlepiej tak naprawdę wyjdzie na przeciw tego, czego oczekujemy po RPG: świetnej, interaktywnej opowieści. A narzędziem do tego jest albo otrzymanie postaci, która będzie od początku wpasowana w opowieść, albo taka, którą sama opowieść zmusi do dostosowania się do siebie.

* inaczej twórcy bardzo szybko musieliby zacząć robić po co najmniej 2 gry uwzględniające różne zmiany w świecie, które zaszły pod wpływem najróżniejszych decyzji graczy. Wolę więc jednak zmniejszenie wagi albo 'wybrnięcie' z różnic między decyzjami po to, aby mieć szansę na dostanie kolejnej gry. cRPG nie ma być dokładnym przeniesieniem na komputer papierowych RPGów, tylko wykorzystaniem w miarę możliwości jego mechanizmów.

** na co 'perfekcyjny MG' powinien także być w stanie znaleźć interesującą alternatywę, jeśli chce utrzymać pełen realizm.

*** nieznających terminu odsyłam do fantastyki - serii "Świat Dysku" Terry'ego Pratchetta.

**** właśnie. Wpływania na zmiany, a nie samodzielnego zmieniania go. Wszystkie jej dokonania i plany zmieniane są i dostosowywane do jej otoczenia - do charakteru jej towarzyszy, do możliwości świata, do tego wszystkiego, co dzieje się poza zasięgiem jej wzroku i wiedzy.

***** od czego w interesujący sposób próbowało odejść DA:O, i tak skazując nas na pewien fatalizm: nieważne, czy jesteś

elfim żebrakiem, czy krasnoludzkim księciem - świat dopasuje cię do swoich potrzeb

.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale rozpisuję się niepotrzebnie, a wystarczy powtórzyć jedno - to, co wg ciebie stanowi o istocie crpg można znaleźć w wielu innych grach. I to w lepszej jakości i większej ilości.

I to głównie ma przekreślać "odgrywanie roli" czy "choices&consequence" jako kluczowe elementy definiujące cRPG? Produkcje, które wymieniłeś, czyli Dark Omen, Jagged Alliance i Dwarf Fortress to hybrydy strategii i cRPG, które nawet w większości artykułów/recenzji określa się w ten sposób. Są to syntezy elementów obu gatunków, w których na warstwę strategiczną położono stosunkowo większy nacisk.

Ogólnie, przecież tej erepgowości nie musimy brać za cechę "zerojedynkową", tj. zamiast określać, czy dana gra w ogóle jest cRPG, lepiej chyba zastanowić się ? w jakim stopniu. Czy nie jest to lepsze rozwiązanie, niż radykalne odrzucanie aspektu odgrywania roli i jego korelatów jako głównych wyznaczników gatunku cRPG? Przecież w przypadku role-playing game już semantyka i konotacje jasno wskazują, że chodzi o coś z tym związanego.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

a na moje ten temat jest bez sensu... Rpg gry to trzeba brać pod uwagę indywidualności oraz tego, co komu bardziej przypada na język (kwestia gustu innymi słowy a o tym się nie dyskutuje) Poza tym, Baldur, Wiedzmin, Icewind, Planescape i wiele wiele innych? To sa gry rządzące się swoimi prawami, bugami czy fabułą. Oraz tego co komu smakuję. Na moje bezsensowny temat. jedynie co mogłoby być sensownego tutaj to to, że podzielić się relacjami satysfakcji ukonczenia/grania w daną gre (wiadomo, nie każdy musi przejść, a mógł grać np ja :P)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cóż to prawda, że Morrowind był zdecydowanie lepszy niż Oblivion ze względu na super pomysł na levelowanie świata razem z tobą po czasie spotykałeś zamiast szczurów np. same liche ;).

Dla mnie najlepszymi rpg'ami są wszystkie dzieła bioware'a no może z wyjątkiem jednego potworka dragon age II. Nigdy seaquel mnie tak nie zawiódł co wspomniany dragon age. 1 była niesamowita długa trudna (nieraz ginąłem ze zwykłymi przeciwnikami nawet na wyższych poziomach postaci) oraz ta fabułą.... Dwójka niczym uwagi nie przykówała.

Zaraz za bioware plasują się produkcje takie jak Morrowind Wiedźmin oraz seguele zrobione przez obsidian grą bioware jak nwn2 i kotor2

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 weeks later...

Na Insimilionie zrobiliśmy z grupą znajomych redaktorów artykuł o kanonie komputerowego RPG:

http://crpg.iml.pl/felietony/kanon-komputerowego-rpg/2483a

Z perspektywy czasu uważam że brakuje nowego Drakensanga, drugiego Neverwintera i Nox'a.

Nie rozumiem popularności w Polsce sagi Gothic, którą uważam za popłuczyny.

Mój ulubiony cykl to Might and Magic, największy sentyment mam do siódemki, choć to szóstkę uważam obok Tormenta za najlepsze cRPG:)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie rozumiem popularności w Polsce sagi Gothic, którą uważam za popłuczyny.

Gothic to nie popłuczyny, IMO jest bardzo dobrym RPGiem, w którego gram do dzisiaj bez znudzenia. Prędzej nazwałbym tak Diablo. Co ciekawe, w tym tekście znalazł się właśnie Diablo (obie części), który jest Hack'n'Slashem, a nie prawdziwym RPG. Wymienianie go obok Baldur's Gate'a i KotOR'a jest śmieszne.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie rozumiem popularności w Polsce sagi Gothic, którą uważam za popłuczyny.

Ja natomiast doskonale rozumiem popularność w Polsce sagi Baldur's Gate (babby's first RPG po polsku + D&D), ale też uważam ją za popłuczyny. Gothic 2 natomiast mi, człowiekowi, który na Wizardry zęby zjadł, a z Falloutem dogłębnie zaznajomiony dziesięć lat z okładem jest, podszedł niesamowicie.

Ten artykuł to niezłe jaja są, zwroty typu "dzieci Gothica" wręcz epatują profesjonalizem, wróć, Prof. S. Jonalizem w najgorszym wydaniu. Od siebie powiem tylko, że jest w nim zatrzęsienie popcornówek Infinity Engine - ładnych, ale niezbyt oryginalnych, a od Wizardry 7 bardziej grywalny jest Wizardry 6 - może nie tak ładny, ale za to jest lepiej wyważony i ma lepszy flow.

Wymienianie go obok Baldur's Gate'a i KotOR'a jest śmieszne.

Wymieniane są też dungeon crawlery - Beholdery (kolejna D&D popcornówka w porównaniu z ojcem Dungeon Masterem, ale sam jestem winien spędzenia sporej ilości czasu nad dwoma z trzech pozycji), co dziwne, jako trylogia (nie spotkałem jeszcze nikogo, komu by się trójka podobała), czyli autorzy nie bawili się w chore konstrukcje typu "tró RPG", przynajmniej to im się chwali "dzieci Gothica".

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Baldur's Gate

Nasz rynek, owszem, możliwe, biorąc pod uwagę, że polskie reedycje Baldur's Gate będą się pojawiać jeszcze przez następne trzydzieści lat z okładem. Natomiast wszędzie indziej BG, szczególnie BG1, miało niewielki wpływ na gatunek, i tak zdominowany w ogólnej świadomości przez pozycje konsolowe (vide oklepany do bólu - słusznie czy niesłusznie - Final Fantasy VII), teraz jest zapomniane, albo obie te rzeczy naraz. W przeciwieństwie do Diablo, BG1 trafiło tam przede wszystkim do D&D nerdów, na dodatek takich, co potrafią przymknąć mocno oko na wiele niedoskonałości tej pozycji - słaby interfejs, marne tempo, CD powypychane do granic średniawymi animkami, głupoty fabularne. A u nas? Pierwszy RPG po polsku! Piotr Fronczewski lektorem! Pięć CD! Fantasy! Jak nic, zadziałał efekt Halo.

Natomiast Diablo zaczęło swój własny podgatunek szybkich klikanek, który jakiejś gigantycznej popularności nigdy nie zdobył (ile tych hack'n'slashy w końcu jest? Diablo, Nox, Sacred, Dungeon Siege, Torchlight i garść śmiecia typu Harbinger?) , ale jednak do dziś ma rzesze fanów - wszędzie, a do nich zalicza się i niżej podpisany. O rewolucji rynku trudno jednak mówić w jakiejkolwiek skali, gdzie mu tam do gigantów tamtego okresu. Dopiero dwójka została pozycją nieśmiertelną.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

głupoty fabularne
Serio, chociaż w BG grałem sporo (ponad 100h), to nie zauważyłem jakichś szczególnych bzdur. Może dlatego, że jestem fanbojem. ^^ Niemniej, gdybyś był tak uprzejmy podać ze dwie-trzy głupotki, byłbym wdzięczny. Nie lubię się ograniczać do jednego punktu widzenia.

torment jest dobry ale wiedżminowi niedorasta nawet do pięt!@!
Chciałem coś napisać, ale tutaj pasuje tylko jedno paskudne słówko: LOL.

OK, ochłonąłem troszkę. Wiedźmina nigdy nie uważałem za grę wybitną, najwyżej bardzo dobrą. Nie stwierdzam, że jest zły, ale w niektórych miejscach z gry aż bije nijakość. No i od groma bugów technicznych... Dopiero edycja rozszerzona dodaje grze nieco uroku, dla mnie to jednak za mało. Dopiero przy "dwójce" wspaniale się bawiłem, głównie dzięki nieliniowości i wspaniałemu systemowi walki, wobec którego QTE z jedynki było niczym. Podsumowując: Torment>Wiedźmin 2> Wiedźmin.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ostatni raz grałem pięć-sześć lat temu, więc mogę się mylić co do detali ale (spoilery, rzecz jasna):

- kryzys żelaza nie ma absolutnie żadnego odbicia na czymkolwiek poza małą szansą stracenia zwykłych itemków

- genialne posunięcie "tatuśka" - ucieczka z bardzo bezpiecznego Candlekeep prosto w sam środek lasu i zasadzkę tam umiejscowioną

- Drizzt wciśnięty na siłę

- akcja z kopalnią w Nashkel - z jednej strony tajne trucie żelaza, z drugiej ekstremalnie hałaśliwe, kontrproduktywne (z jednej strony trujemy, z drugiej nie pozwalamy zabrać zatrutego) i przyciągające uwagę herosów (a samych oficjalnych herosów w FR są tony) ubijanie górników.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nigdy nie lubiłem i nigdy nie polubię pierwszego Baldura. Zawsze powtarzałem i będę powtarzać że pierwszy Icewind Dale jest lepszy niż pierwszy Baldurs Gate. Co do Tormenta to pod względem fabularnym, dialogowym, opisowym nie ma sobie równych - tylko Maska Zdrajcy próbowała dojść do podobnego poziomu co się nie udało choć gra świetna.

A przed chwilą zainstalowałem Birthright. Szkoda tylko ze gra jest w okienku, nie lubie tak grać, no ale trudno...

EDIT: A co do tych głupot to Rankin ma rację;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja zawsze będę uważał, że Baldur's Gate jest pozycją wybitną i stoi wyżej na liście RPG-ów wszech czasów od Icewind Dale. I kto ma teraz rację :) ? A dlaczego tak uważam? Ano dlatego, że w Icewind Dale wątki poboczne praktycznie nie istnieją, a jest tylko motyw

wielkiego drzewa w Kuldahar i ciągła pogoń za Czcigodnym Bratem Poquelinem.

. Nie przeczę - główny wątek daje niezłą frajdę, ale to trochę za mało wobec rozbudowanego świata w Baldur's Gate.

Takie jest moje zdanie i można się z nim nie zgadzać.

P.S. O Planescape: Torment się nie wypowiadam, ponieważ w niego nie grałem, nawet pomimo tego, że stoi sobie grzecznie na półeczce :happy: .

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fabuła Icewind Dale zawsze wydawała mi się ciekawsza od tej z Baldura. Inna sprawa że wolę Dolinę Lodowego Wichru od Wybrzeża Mieczy. IWD miał wg mnie niesamowity klimat, czego zabrakło - wgmnie - w pierwsztm Baldurze. No i muzyka znacznie lepsza....

Musze jednak przyznać że mój przyjaciel (który IMO uważą sagę IWD za tytuły wybitne) czesto sie ze mną sprzecza nt. wyższości BG 1 nad BG 2. Ja mówię że dwójka pod względem fabularnym i złożenia charakterów postaci kładzie jedynkę na łopatki, on że dwójka jest zbyt "ciasna", zbyt "miastowa", a w jedynce czuł się wolny, czuł przygodę, klimat....Ech....:D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Coś jest na rzeczy, bo o ile BG1 to głównie łażenie przez puste malunki i siekanie Xvartów, to znowu w BG2 silnik z RTSa rodem leży i kwiczy, gdyż w zaserwowanej ciasnocie lochów i miast trzymanie ludzi w formacji to prawdziwa udręka (tym bardziej, że AI potrafi znienacka posłać postać przez pół mapy okrężną drogą, bo ktoś po drodze zaszedł przejście)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeszcze się nie wypowiadałem w tym temacie więc pora zacząć.

a co do gothicka podoba mi się tylko 3!@!

Czyli nie znasz się na RPG. Trójka akurat jest słaba. Fabularnie kuleje, technicznie też. Klimat również jest w niej słabszy niż w dwóch pierwszych częściach. Jeśli Gothic to tylko 1 i 2.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wypowiem się jeszcze co do zjawiska zwanego "dziecko Gothica"... Obcowałem z takimi osobnikami, więc znam temat od środka.

Wbrew pozorom antyfani Gothica wcale nie nazywają tak fanów tej produkcji. "Dziecko Gothica" to najczęściej początkujący gracz, którego pierwszą ukończoną (zwykle na kodach) grą był Gothic/Gothic 2. Osobniki takie wychwalają grę pod niebiosa, mówią, że należy im się nota 124,5 na metacritic, 11 w CDA i innych polskich pismach (co silnie akcentuje wszędzie, gdzie się da). Najczęściej próbuje zagrać w kontynuację gry/poprzednią część, ale rzadziej stara się ukończyć grę bez kodów.

W rozmowach nie toleruje poniżania Gothica, nierzadko reaguje agresywnie ("zamknij się, Gothiki są najlepsze!!!"). Nie toleruje również innych gier, które nie są choć w małym stopniu podobne do ich ulubionej gry. (Przykład: "a co to za lipna gra? Drużyną się steruje? Jejjuu, ale [beeep], matko jedyna, ale beznadziejnie, żałosna gra, nie gram w to g..."*; "łeeee, turówka? Ale szit, prawdziwe gry powinny mieć walkę zręcznościową, no wiesz, taką jak w Gothicu")

Na wszystkich możliwych portalach wywołuje flame, "bo ten debil twierdzi, że Gothic to nie najlepsza gra na świecie!!!". W międzyczasie dalej biedzi się nad Gothikiem. Z kodami.

Podsumowanie: "dziećmi Gothica" zwykłem nazywać fanów owej gry o skrajnej nietoleracji, niesamowitym fanbojstwie i - po prostu - ograniczeniami**. Nie rozumiem też zażaleń od "normalnych" fanów Gothica - przecież to Was nie dotyczy. No chyba że... :trollface:

PS Dodam tylko, że z "dziećmi Gothica" miałem dużo do czynienia w szkole, na różnych forach, w grach MMO, więc uważam, że warto wypowiedzieć się więcej o tym przypadku.

* rzecz jasna po samym ujrzeniu gry, bez przegrania w nią ani sekundy

** może to brzmi drastycznie, ale skoro gry to hobby, a hobbysta nie gra tylko w to, co "ma kamerę taką fajną, no taką jak w Gothiku", to jak nazwać to inaczej?

@down

Wiem, że to trudne, ale wystarczy przeczytać tekst powyżej. Serio. :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...