Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Black Shadow

The Gamers

Polecane posty

- Czempioni strażników, huh? Ci sami, na których widok najwięksi bohaterowie mają trząść portkami według tamtego wstępniaka? Chociaż sprawdzić poradnik w tej kwestii nie zaszkodzi.

Podrapałam się po jednej z gałązek na mojej łepetynie, przy okazji przebijając się do ekwipunku. Jeżeli to wskazanie na czempionów okaże się prawdziwe, to chyba czeka nas pierwsza poważniejsza walka z czymś co ma więcej niż mały ogon i śmiga na swoim małych łapkach po kanałach. Małe dziadostwo, dające mało śmiecia i nie nadające się do żarcia. Bleh.

No i przy okazji rzeczywista możliwość sprawdzenia naszego zgrania i umiejętności. Ewentualnie, jak będzie się z nas śmiał ten pajac, jak zrobi na w dudka tym blokiem i poradami z książeczki.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Zatem czempion, chyba że... jakby na tym pomyśleć może to obecna przestrzeń nas ogranicza?

Popatrzyłam po wszystkich szukając poparcia.

- Z jednej strony to oczywiste. Na samym początku w wypadowym mieście nie będziemy w stanie wybić się wyżej. Trzeba udać się trochę dalej, głębiej w miasto poszukać wskazówek bo brakuje nam punktu zaczepienia. Jakiegoś głównego zadania...

Przeszukuję bazę rozpoczętych zadań szukając czegoś co mogłoby wzbudzić moje zainteresowania i pokazać nam dalsza drogę.

Rozprostowuję liście, gałązki i nadal nie mogę wyjść z podziwu dla tego ciała. Takie inne i na swój sposób niezwykłe. Czuję, jak cała żyję, każdy zakamarek tego niezwykłego tworu na swój sposób egzystuje. Czegoś mi jednak w tym brakuje, czego?

- Jeśli nie znajdziemy odpowiedzi to pozostanie nam odkrycie, co się kryje w dalszej części miasta. Obecnie proponowałabym wrócić do karczmy. Nocą raczej nie znajdziemy zbyt wiele odpowiedzi. Chyba, że. . . -zamyśliłam się.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Czempioni i Strażnicy Światła... to całkiem możliwe, może dadzą nam jakieś zadanie, albo coś, co popchnie nas i pasek doświadczenia do przodu. Z drugiej strony rozsądnie brzmi też hipoteza, że musimy po prostu ruszyć dalej, poszukać czegoś, wyjść nieco dalej, a nie łazić wciąż wte i wewte...

Czyżby w końcu miało się zacząć coś ciekawego? Może jakieś epickie misje, zabijanie ogromnych bestii, zdobywanie względów księżniczek, a nie ciągłe zabijanie jakichś małych popierdółek na mini-nóżkach.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Czempioni, co? - odezwałem się powoli - Nie wiem jak wy, ale ja wolał bym zbytnio się do nich nie zbliżać. Przynajmniej obecnie. Raczej skłaniam się ku opcji z ograniczonym terenem

Doprawdy, tego nam teraz trzeba aby rzucić się na jakieś nie wiadomo jak potężne potwory. Aż tak im śpieszno sprawdzić co stanie się gdy pasek życia spadnie do zera? Rany... Z drugiej strony i tak nie mamy zbyt wielu możliwości.

- A może to coś w rodzaju, bo ja wiem, wstępu? Mamy nauczyć się podstaw, zdobyć trochę doświadczenia i śmieci, o przepraszam, ekwipunku. Może gdzieś w mieście znajduje się jakiś NPC, który umożliwi nam dalszą drogę, lub chociaż da jakąś wskazówkę.

Dobra, trzeba przeszukać poradnik. Może to coś da, przynajmniej na początek.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po zatwierdzeniu ostatniego wyboru przez moment panowała dookoła ciemność a potem... jakby jego świadomość została wciągnięta przez bezgłośne światło. Obudził się już w skórze charra mając nową rzeczywistość dookoła siebie - tętniąca życiem metropolię fantasy o dosyć ciekawym stylu architektonicznym (*1) o nazwie Lion's Arch. Na ulicy przechadzała się masa jemu podobnych, kotowatych stworów, ale także zwykłych ludzi, tych większych ludzi jakich on nazwał wikingami a także... humanoidalne rośliny oraz przedstawiciele niskiej, szarej rasy z dużymi uszami. Filmik wprowadzający jaki widział (*2) stawiał ich chyba w roli tutejszych geniuszy. Właśnie... intro. Był w grze. I co więcej, po sprawdzeniu instrukcji obsługi i wywołaniu okna z listą osób on-line nie był jedyny. Byli inni, także w tym mieście.

Nagle zorientował się, że przecież jakoś będą musieli się do niego zwracać. Przydałoby się jakieś imię.

* * *

Poradnik, cóż... wspominał, że faktycznie Strażnicy Świata mają swoich czempionów. Właśnie ci pułkownicy trzymają klucze do dostania się w pobliże takiego Strażnika natomiast na razie brakowało wskazówek bądź poszlak jak mogli by wyglądać ani kim są bądź nawet jak walczą. Kwestia dostrzeżenie takiego czempiona wyleciała przez wirtualne okno w momencie, w którym grupa wracała do znanej przez nich karczmy. Sporych rozmiarów postać, zapewne norn, w kolorystyce pancerza przypominającego kogoś z Lionguard stała gdzieś na uboczu obserwując sytuację. Puste miejsce na nazwę tego NPCta widniejące nad jego głową miało kolor żółty w przeciwieństwie do wszystkich zielonych w całym mieście - oznaczało to, że można spróbować z nim walczyć.

NmY9fQis.jpg

Bez wątpienia wojownik. Potężny, ciężki pancerz. Wytrzymała, z lekką biało-złotą poświatą, niewątpliwie magiczna tarcza. Długi, bodaj półtorametrowy, miecz obecnie zawieszony na jego plecach. I ta jeszcze osłaniająca go, niewidoczna aura jakby miał wsparcie od samych bogów... Gracze widzieli bez problemu, przez interfejs, że ich potencjalny przeciwnik ma jakieś nienaturalne wzmocnienie (*3), ale do czego mogło się odnosić pozostawało tajemnicą. W istocie szykował się ciężki pojedynek.

W międzyczasie jednak zauważyli, że w wirtualnym świecie pojawił się ktoś nowy.

---

1 - w sensie, że Lion's Arch w sporej części zostało zbudowane/odbudowane ze statków ;]

2 - tutaj jest opis tego intra Kiicek, po prostu nie chciało mi się powtarzać ^.^

3 - innymi słowy ma buffa, ale nie jesteście w stanie powiedzieć jakiego

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Shiiiiiining!

Pomijając kwestię Strażników i blokady poziomu, na którą się natknęliśmy, to kolejne dziwo na naszej drodze. Lub raczej obok drogi. Sprawnie się zbliżyłam do enpeca, po czym zaczęłam się przyglądać jego złotej, przepięknej zbroi. Dobrze wypolerowanej swoją drogą, można się jak w lustrze przeglądać. Sporo pewnie kosztował, pewnie trochę żarcia by było za to.

- Ładny pancerz, panie rycerzu. Miecz też. - uśmiechnęłam się - Czym mogę służyć panie rycerzu?

To ciekawe, czy sztuczna inteligencja ma opcję zaproponowania czegoś ciekawego od siebie, jeśli nie jest zielona. Od serwera raczej. Lub raczej tego pajaca przynajmniej. Eeee, dobra, pomińmy to ostatnie.

W międzyczasie jak gapiłam się na pancerz shiiiining wielkoluda, oraz czekałam na jakąś odpowiedź, interfejs zamrugał jakimś powiadomieniem przy liście graczy.

...just logged in.

Hmmm. Bug jakiś, czy coś? Najwyżej reszta sprawdzi, lekko zajęta jestem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Problem czempiona rozwiązał się sam? Cóż chyba tak można to określić. Oczywiście jak można było oczekiwać, nasz potencjalny, a w zasadzie przyszły przeciwnik wygląda na całkiem dopakowanego. W przeciwieństwie do nas... He?

...

...

Co do...

Heh, widać, że pan czempion bardzo spodobał się Feilei. Przynajmniej tak można wywnioskować z jej zachowania. To się nazywa luźne podejście.

A teraz co? Ktoś nowy? Kolejna ofiara tego pajaca jak my, czy też jego człowiek? Okaże się z czasem. Teraz ważniejsze rzeczy są na głowie.

Musze zobaczyć czy nie mam czegoś użytecznego. Jakaś umiejętność w stylu skrytobójstwa czy czegoś takiego. W końcu jestem złodziejem. Zniknąć, zajść gościa od tyłu i zaatakować a potem szybko się wycofać. To mogło by być niezłe. Pytane tylko czy to wykonalne, czy też jedynie moje pobożne życzenia.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wydaje się, że odpowiedź na nasze pytania znalazła się sama. Dosłownie... Przed nami stoi jakaś bardzo dobrze uzbrojona postać, która zapewne jest potężniejsza niż każdy z nas. Z tym, że my możemy walczyć w grupie, a on jest tylko jeden. Jeśli to rzeczywiście jest nasz pierwszy czempion wydaje się, że trzeba będzie obmyślić jakiś plan walki i odpowiednio się do niej przygotować.

W tym momencie mój wzrok przykuło coś dziwnego. Zostałam poinformowana, że w tym świecie znalazła się jeszcze jedna osoba. Zapewne kolejna ofiara szaleńca, który nas tu uwięził. Wypadałoby sprawdzić kto to jest, ale nie możemy też odpuszczać tej dziwnej postaci. Kto wie? Może pojawia się ona tu tylko na krótki czas, a jeśli nie zdążymy go teraz pokonać znów na jakiś czas zniknie.

- Też uważacie, że o to przed nami stoi rozwiązanie naszego problemu? Walczymy z nim, próbujemy rozmawiać, czy sprawdzamy kim jest ten nowy, który właśnie się pojawił w tym świecie?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wojownik, bez cienia wątpliwości potężny. Jeśli zdecydujemy się na walkę z tym jegomościem, będzie to trudna potyczka. W międzyczasie dostrzegłem komunikat, że ktoś nowy pojawił się w naszym świecie. Jednak w tej chwili miałem ową osobę gdzieś, moje myśli krążyły wokół jegomościa w zbroi i decyzji: walczyć czy nie? Miałem już pytać towarzyszy, jednak jeden z nich mnie uprzedził.

- Właśnie miałem się pytać, czy walczymy z tym rycerzem, czy próbujemy z nim rozmawiać. Tym "nowym" zajmiemy się może później, teraz wypadałoby przygotować strategię walki i jeśli zajdzie taka konieczność, walczyć z tą postacią. Ja postaram się w razie czego skupić jego uwagę, byście mogli spokojnie atakować. Hm?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przydałoby się jakieś imię. Arte. To będzie odpowiedni, hm, pseudonim. Bo ni w ząb nie pamiętam jak nazywałem się przed tym... tą grą, czy co to właściwie jest. Ok, ksywka już jest, teraz co właściwie mam zamiar zrobić? Na początek zająłbym się tymi innymi "zalogowanymi", którzy są na liście. Ciekawe czy jest tu jakaś mapa?...

...O, jest. Wygląda na to, że tylko pomyślę o czymś i już pojawia mi się przed oczami. Przydatne, nie powiem. Teraz trzeba się dostać do reszty graczy. Byle szybko, bo jestem niesamowicie ciekaw, skąd tu się wziąłem. Może oni będą wiedzieć? Przy okazji pozwiedzam trochę to miasto, wygląda po prostu przecudnie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ktoś nowy się pojawił... znaczy zalogował. Zdrajca, czy sojusznik? Zobaczymy, jak się spotkamy, a teraz...

- Według mnie powinniśmy nawiązać przynajmniej krótką rozmowę. Atak bez rozpoznania może się skończyć naszą śmiercią, a tego raczej nikt by nie chciał.

Powoli z pewnym siebie krokiem podchodzę do norna i staję koło Feilei. Z boku musiało to trochę śmiesznie wyglądać. W końcu dwie niskie silvari muszą unieść swoje głowy, by popatrzeć w twarz ogromnego strażnika.

- Przepraszam za moją towarzyszkę. Lubi się po prostu szybko zaprzyjaźniać... ale do rzeczy. Jestem Killeen zrodzona w czasie cyklu Księżyca i muszę przyznać, że twój widok to dla nas nowość. Tyle tu zwykłych szarych osób, iż można z łatwością stwierdzić, że jesteś kimś wyjątkowym. Zatem czy mogę spytać cię o godność i co ktoś twojej godności tu robi?- powiedziałam uprzejmie przyjmując pewną siebie postawę.

Nie pozwolę, by mnie zlekceważył. NPC czy nie musi mieć świadomość, że ma do czynienia z kimś kto wie czego chce i nie da się tak łatwo zignorować. Jedną prawdą, która jak widać odnosi się do silvari jest na pewno fakt, że są bezpośrednie... w tym czy innym względzie.

Jeśli uda nam się nawiązać w miarę miłą rozmowę to może będzie szansa zapytać go, czy wie coś o Strażnikach Świata i ich czempionach. Patrząc na niego mogłabym zasugerować, że szuka jakiegoś wyzwania... zatem jeśli nas do tego zmusi jestem gotowa zapewnić mu niezapomnianą potyczkę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odziany w niemalże majestatyczną zbroję wojownik najpierw przez długą chwilę wpatrywał się w obie sylvari - najpierw na mesmerkę, potem na strażniczkę i wyglądało to tak jakby algorytmy odpowiadające za sztuczną inteligencję pracowały na pełnych obrotach.

...RECOGNICTION SCAN COMPLETED...

...COMBAT MODE ENGAGED...

Przez jedną chwilę graczom zdawało się jakby coś zakłóciło obraz wirtualnej rzeczywistości dookoła czempiona i mogli zobaczyć właśnie aktywowane linijki kodu (*1). W tym samym momencie czempion chwycił mocniej broń a kolor żółty przeszedł w czerwony. Tryb wrogości i walki pełną gębą.

- Jam jest Vidarr, Pierwszy z Trzech! Obrońca i uniżony, wybrany spośród wszystkich sługa Strażnika Świata a także... wasza pierwsza poważna przeszkoda. - ukłonił się nieznacznie. Choć cała jego postać zdawała się roztaczać wokół siebie drobną aurę jasności tak po chwili jego tarcza rozbłysła ze zwielokrotnioną mocą. Z okrzykiem bojowym uniósł ją wysoko do góry i można było mieć przez moment wrażenie jakby same promienie słońca napełniały ją czystą energią. W tym momencie opis buffa jakiego posiada stał się jawny i miał tam trzydziestoprocentowy bonus do poruszania się w walce, permanentną stabilność czyli odporność na większość efektów crowd control oraz zwiększoną o dwadzieścia procent wartość posiadanego pancerza. Nawet jeśli nie walił mocno to i tak zapewne ma wytrzymałość czołgu... Ruszając do walki ryknął jeszcze:

- Enlighten my foes, Shield of the Light!

* * *

Owszem, mapa była. Problem w tym, że Arte był nowy w tym świecie i wyglądało na to, że będzie potrzebował przynajmniej paru godzin aby zapoznać się z rozkładem Lion's Arch. To jednak mogło poczekać. W oddali zobaczył grupkę osób, jeśli wierzyć HUDowi to faktycznie żywych graczy, którzy właśnie weszli do walki...

* * *

Mogło minąć ledwie parę minut a mogła wieczność (*2). Faktem było to, że walka nie była w żadnym wypadku prosta i ledwie udało im się zbić mu połowę paska życia...

Feilea, wymień jedną osobę z waszej grupy, która już jest w stanie krytycznym/na skraju śmierci (możesz także wybrać siebie).

Yenna, na jaki jeden rodzaj ataku czempion okazał się całkowicie odporny?

Zephir, czy znalazłeś jeden wrażliwy punkt u przeciwnika?

Herjalf, ty czy ktoś inny z drużyny robił największy dps do tego momentu walki?

Killeen, kogo najbardziej chroniłaś z całej grupy?

---

1 - tak jak czasami wyglądały zakłócenia w Animusie jak ktoś grał w Asasyna biggrin_prosty.gif

2 - założyłem taką opcję, że nie uciekaliście tylko walczyliście chociażby z tego względu, że raz zaagrowany nie odpuściłby wam do momentu śmierci waszych postaci ;]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szkoda, trochę szkoda. Ciekawe, czy złotko jest tak zrobione, żeby zawsze tak reagować. A może ktoś z drużyny ustawił nas na kursie prosto zmierzającym do potyczki z tym jegomościem. Na sto procent nie ja, kto chciałby atakować taką piękną, miłą i inteligentną sylvari jak ja? No kto by mógł?

W tym samym momencie, gdy wykonywałam jakąś durną pozę do mojego wewnętrznego monologu, kątem oka zauważyłam jak czempionik radośnie pieprznął swoim mieczem w jednego z moich klonów. Cóż, loot też się przyda.

- Nie lubisz po dobroci, złotko? - liznęłam uwodząco swoją różdżkę, po czym dodałam - Każdy ma swoje gusta, a mogę i trochę brutalniej podejść do tego. Confusing Image!

Wiązka jasnofioletowego światła pomknęła w stronę Vidarra.

Może i już połowa życia poszła, ale jeśli znowu pieprznie tym, czym walnął Zephirowi...to trochę wątpliwe, czy coś sensownego z nas zostanie. Przynajmniej z nich, bo ja jeszcze mam swoje klony. Tehe.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niech to... Muszę się wycofać. Jeszcze jeden taki atak i po mnie. To był zły pomysł. Bardzo zły pomysł. Następnym razem będzie potrzebny jakiś plan.... O ile jakiś następny raz będzie.

Dobra. Koniec narzekania. Trzeba pomyśleć co dalej.

Nie mam najmniejszych szans w bezpośrednim starciu. To oczywista oczywistość.

Muszę znaleźć inny sposób... W zasadzie to już go mam.

-Życzę powodzenia towarzysze!

Mówiąc to staram się oddalić kawałek. Nie mam zamiaru oczywiście uciekać.

Ukryję się w cieniu. Stanę się niewidzialnym zabójcą. Poczekam na odpowiedni moment, podejdę do przeciwnika od tyłu i zadam cios w plecy. Jeśli się nie mylę to powinienem uzyskać podwójne obrażenia. A może nawet uda się uzyskać krytyka.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Herjalf

Walka była ciężka. Kątem oka widziałem, że jeden z nas był już w krytycznym stanie. Jednak bezsensem byłoby teraz wycofać się z potyczki, nasz przeciwnik miał już nadwątlone zdrowie. Jako potężny wojownik zadawałem największe obrażenia. W międzyczasie krzyknąłem do towarzyszy:

- Teraz nie możemy się poddać, musimy walczyć do samego końca!

Tymczasem wróciłem do naparzania w yyy... jak mu tam... Virada... nie... mam, Vidarra. Muszę tylko uważać, by nie oberwać tak mocno jak Zephir.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Walka jest ciężka i zdaje się, że będzie trwać jeszcze przez długi czas. Niezwykle silny przeciwnik zadający spore obrażenia, a do tego mający kilka asów w rękawie. Mało tego... zdaje się, że jest jeszcze odporny na część ataków. Myślę, że to te związane z ogniem, gdyż niektóre moje ataki związane z tym żywiołem nie przyniosły żadnego efektu. Nie powinno nam to jednak sprawić trudności. Przynajmniej nie większych niż mieliśmy dotychczas, a i tak nie zanosi się przecież na to, że walka się szybko zakończy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wystarczyło mu się pokazać i już się załączył. Jak tak dalej pójdzie to znalezienie wszystkich strażników nie będzie takie trudne. Do tego te linijki kodu. Może rzeczywiście jest jakaś szansa znaleźć błędy w systemie.

Natychmiastowo sięgnęłam po moją tarczę, by przyjąć pierwsze uderzenia. Nie udało mi się przy tym ochronić Zephira, jednak trzymałam przeciwnika z daleka od Feilea, by ta w spokoju mogła ranić go z dystansu. Muszę skupić na sobie jego uwagę, by reszta mogła w spokoju go wykończyć.

- Shield Counter- skupiam energię w tarczy i atakuję nią próbując przerwać jeden z jego ataków oraz wybić go z rytmu. Powinno to zwrócić jego uwagę na mnie. Jeśli to nie podziała to zmuszę go. Mimo, że jest NPC to może ma w sobie jakąś dumę. Urażenie go kilkoma gorzkimi okrzykami na temat strażników powinno zadziałać. W końcu pokonanie ich jest naszym głównym celem... albo raczej wydostanie się... tylko gdzie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Świetnie. Po prostu świetnie. Dopiero tu trafiłem, a już zaczyna się robić niebezpiecznie. No bo jak inaczej wytłumaczyć to, że pierwsze co widzę to innych żywych ludzi walczących z tym napakowanym kolesiem? Co mam z tym fantem zrobić? Podejść do nich i pomóc im w walce? Czy może przeczekać zagrożenie tutaj i podejść do nich, kiedy już potyczka się skończy? W końcu ich jest pięciu, każdy, jeśli wierzyć HUDowi, jest na 4 poziomie a i tak z tego co widzę mają trochę problemów.

Wiem. Skoro mam swój rangerski łuk, mogę razić tego kolesia z dystansu. Przy odrobinie szczęścia ominę zagrożenie, bo ani na chwilę się do niego nie zbliżę, a w jakiś sposób im pomogę, może nawet odwrócę jakoś jego uwagę i dam im szansę na szybkie dokończenie walki. O ile to wypali...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gdy pasek życia zszedł Vidarrowi do jakiś pięciu procent walka się skończyła. Jego postać po ostatnim ciosie upadła na ziemię, upuściła swoją broń, obok niej zmaterializowała się także skrzynka z łupami a sam czempion ciężko oddychał:

- Dość. - rzucił zmęczonym tonem. Wasz HUD pokazywał go teraz jako sojusznika i nawet jeżeli któreś z was chciałoby go dobić mechanika gry zwyczajnie na to nie pozwoliła. - Zwyciężyliście. Jesteście godni ruszyć dalej. - chwilę po tym jak punkty doświadczenia awansowały was na poziom wyżej dostaliście także maila z dwoma ciekawymi przedmiotami. Pierwszy z nich był książką informująca was o następnych dwóch czempionach, odpowiednio na dwudziestym i trzydziestym poziomie doświadczenia, natomiast druga to kawałek klucza. Wedle opisu był to jeden z trzech fragmentów potrzebnych do stworzenia całości, która ta z kolei ma pozwolić wam na spotkanie i ewentualnie pokonanie pierwszego ze Strażników. Zawsze jakiś początek...

Wszyscy, dwie sprawy: 1) opiszcie swój udział w pojedynku z czempionem, dodatkowe punkty za epickość itd., 2) opiszcie jaki wypadł wam loot (każdy ma inny!), są tylko dwa obostrzenia: a) nie więcej niż 5 sztuk złota wartości (czy same monety czy materiały), 2) maksymalne poziom to rare ;]

Feilea, zgodnie z informacjami, które otrzymałaś opisz czempiona, z którym będziecie musieli się zmierzyć na dwudziestym poziomie lvl'u.

Yenna, podobnie jak wyżej tyle, że ty opisujesz tego na trzydziestym.

Killeen, opisz wygląd tego fragmentu klucza (wszyscy gracze dostali jednakowy).

* * *

Zephir -> Wedle instrukcji, z którą zapoznałeś się wcześniej regeneracja paska życia powinna następować automatycznie i... to mniej więcej się stało. Były tylko dwa problemy. Pierwszy z nich - odnowienie zatrzymało się idealnie w połowie, druga - oddziałuje na ciebie teraz nieusuwalna przez umiejętności kondycja związana jakby z obrażeniami wewnętrznymi i może złamanym żebrem. Czułeś ból, miałeś trudności z poruszaniem się a zwykłe zdolności leczenia jakie posiadałeś ty i reszta grupy tylko przygaszały na moment ból.

Arte i reszta -> Musicie chyba wzajemnie sobie coś wyjaśnić...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ekipa ciągle walczyła ze złotkiem, w tym dwójka moich iluzji. Widać nasz pan rycerz średnio się w tej kwestii orientował, ewentualnie w ogóle mną się nie przejmował. I tym, że coraz bardziej ta jego shiiiiining aura była skalana czymś obcym. Jasnofioletowe i pełne dziwacznych bąbli zachmurzenia wokół jego osobistości, pana wojownika. Klasy której największym atutem jest zadawanie jak największej ilości, najcięższych ciosów.

W tym momencie to twoja klątwa. Każdy twój cios durna sztuczna inteligencjo, to coraz mniej hp na pasku. To coraz bliżej twojej agonii i klęski. Ciekawe, co teraz byś widział Vidarr, gdybyś był graczem. Małą ikonkę z liczbą narzuconych kondycji na twojej osobie? A może chaotyczny obraz wyrwany z najgorszych koszmarów, pełny żądnych krwi wrogów. Z moją osobą na czele, która powoli owijałaby twoje ciało pnączami iluzji, pozbawiając cię duszy na wieczność.

Ale jesteś tylko z góry zaprogramowanym npc-em, który nie chciał kulturalnie porozmawiać z młodą i ładną sylvari.

W tym samym momencie, usłyszałam jakby..świst lecącej strzały. Odskoczyłam od walki, instynktownie przykucnęłam i powoli skierowałam swój wzrok w tę stronę której mógł pochodzić domniemany pocisk. Nowy gracz na horyzoncie.

Powoli i spokojnie przeglądałam drop z naszego pierwszego bossa. Trochę materiałów rzemieślniczych, głównie tych z rodzaju przydatnych do kucharzenia i magicznych wywarów. Może się przydadzą. Do tego miecz jednoręczny. Całkiem fajny z wyglądu*, ciekawe jak będzie się sprawdzał. Miecz z zieloną nazwą. To chyba dobrze wróży. Po za tym jakiś marny piały pistolet, klucz związany z fabułą i książeczki. O bossach.

- Kogo my tu mamy jako pierwszego...asuriańska pani złodziej. Aaku. Na poziomie 20, mamy byłą członkinię Inquest, onegdaj zamieszaną w sprawy związane z wyrwami. Aktualnie nie wiadomo co porabia, w domyśle robi za kolejnego strażnika. A widziano ją ostatnio w, w, w...o mam. Gdzieś w Divinity's Reach, stolicy Kryty. Całkiem niedaleko.

Skończyłam swoją gadkę i zwróciłam uwagę na resztę graczy. W szczególności na Zephira i tego nowego gracza, by po krótkiej chwili rzucić.

- Trochę do obgadania jest, więc może ruszymy się do standardowego miejsca dyskusji wszelakich. Łuczniku...również zapraszamy. Feilea jestem, a ty?

Wysunęłam dłoń w jego kierunku. Jednak trochę nam pomógł w walce ten kotek, dozę zaufania zyskał.

---

* Tak wygląda, ho ho.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Yenna

Walka momentami była naprawdę trudna i czasami miałam wrażenie, że możemy to jeszcze przegrać. Ostatecznie to my odnieśliśmy zwycięstwo, z małą pomocą jakiegoś nowego. Sama przyczyniałam się do walki jak tylko mogłam. Korzystałam z dostępnej mi broni dystansowej, podstawowego i niezbyt mocnego pistoletu, ale miałam też do dyspozycji kilka związanych z nim umiejętności, które chociaż trochę poprawiły naszą sytuację. Szczerze, to nawet nie jest to sprzęt do końca precyzyjny i nie zawsze udawało mi się trafić przeciwnika. Nie mniej rozłożyliśmy go na łopatki i pora przyjrzeć się temu co z niego "wypadło". Kilka niepotrzebnych śmieci, ale może coś z tego jest w miarę cennego, jakiś srebrny i raczej zwyczajny pierścień oraz... moja nowa broń. Strzelba. Z niezbyt imponującymi statystykami, ale trochę skuteczniejsza niż moja dotychczasowa broń. Warto to wszystko zebrać. Zostawić sobie broń, a na reszcie może uda się trochę zarobić?

W międzyczasie zanim pozostali podejmą jakąś decyzję zaglądam do tej książki o czempionach. Tego na poziomie 20 już znamy, więc zobaczmy czego możemy się dowiedzieć o tym silniejszym.

- Wygląda na to, że na poziomie 30 czeka nas dosyć trudne spotkanie. Wtedy na naszej drodze stanie całkiem mocny, z tego co widzę, ludzki nekromanta Kro Pealur. Zamieszczony jest również jego wizerunek (KLIK). Nie wiadomo gdzie może przebywać, ale pewnie tak ten którego właśnie pokonaliśmy sam pojawi się na naszej drodze. Nie ma żadnych przydatnych informacji dotyczących jego osoby, więc przed tym pojedynkiem będziemy musieli się czegoś o nim dowiedzieć.

- Ah, tak. - zwracam uwagę na nowego -Witamy nowego towarzysza. Możesz mówić mi Yenna. Zgadzam się z Feileą, chodźmy porozmawiać w bardziej odpowiednie do tego miejsce.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Walka lekko się przeciągała i nic dziwnego skoro za przeciwnika mieliśmy taki chodzący czołg.

Agresywniej naparłam na wroga dopiero, gdy Zephir mocno oberwał. Zderzyliśmy się tarczami, jednak długo nie trwało zanim wygrał ten pojedynek siły. Na każdym kroku starałam mu się wchodzić w drogę, bo w końcu liczyło się tylko zwycięstwo. Dałam mu zatem szybko do zrozumienia, że wykorzystam wszelkie możliwe okazje, by uczynić jego ataki jak najbardziej nieskutecznymi. Co też poskutkowało tym, że chcąc nie chcąc musiał się skupić na eliminacji najbardziej drażniącego przeciwnika.

Udało nam się, jednak z nim uporać i wskoczyliśmy o lvl wyżej. Do tego te przedmioty... wielki oburęczny miecz z żółtą nazwą*. Zmusi mnie to do poświęcenia tarczy, jednak wydaje mi się, iż jest to tego warte. No i jakieś materiały rzemieślnicze przydatne do tworzenia biżuterii, jak i część klucza potrzebna by móc pokonać pierwszego strażnika. Wygląd lekko przeciętny, jak kręcący się bączek do zabawy używany przez dzieci, jednak po przyjrzeniu się można zobaczyć staranną Asuriańską robotę. Sam w sobie nic nie robi, jednak w połączeniu z innymi częściami klucza pewnie zmieni swój wygląd.

W tej potyczce poraziło mnie tylko jedna rzecz, a mianowicie sztuczność pokonanego przez nasz przeciwnika. Ten świat wydawał się być niedopracowanym. Przemyślenia przerwała mi Feilea opowiadając o następnym wyzwaniu.

- Raczej wszyscy się w tej kwestii zgadzamy. Przy okazji jestem Kileen- zwróciłam się z uśmiechem do łucznika- Wypadałoby podzielić się wszystkimi informacjami skoro mamy pracować w jeszcze większej grupie. Zatem w drogę.

Pytanie, czy błędem jest okazywać im wszystkim takie zaufanie. Do tego nowa osoba pojawiająca się praktycznie znikąd. Co się dzieje na zewnątrz tego świata...

---

*tak oto wygląda^^

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Postawiłem wszystko na jedną kartę. Jeśli by mi nie udało to... cóż, zdecydowanie przekonałbym się co stanie gdy pasek życia spadnie do zera. Choć nie mogę powiedzieć czy aż tak strasznie mi do tego śpieszno.

Tak czy inaczej zaryzykowałem. Zaczaiłem się. Pozwoliłem by inni zajęli się walką. Sam zaszedłem czempiona od tyłu, i uderzyłem w odpowiednim momencie.

Tak jak się spodziewałem cios w plecy zadaje podwójne obrażenia, przynajmniej w przypadku mojej klasy. Pal licho z tym, że na tym poziomie raczej nie mam co oczekiwać na super krytyki czy nie wiadomo jak wielkie zadawane obrażenia, ale przynajmniej miałem sposób. Ryzykowny, ale jednak. Ryzykowny, bo jeśli nie udało by mi się po zadaniu ciosu zaraz zwiać, pewnie skończył bym z zerowym paskiem życia. Ciągle odczuwany dyskomfort związany z bólem niczego nie ułatwiał. Z każdą minutą walki było mi też ciężej się poruszać. Dlatego zaatakowałem jedynie dwa razy. Więcej było już ponad moimi możliwościami.

Udało się. Było ciężko, ale się udało. Naprawdę, jestem pod wrażeniem umiejętności pozostałych. Dobrze że doszła jeszcze jedna osoba. Łucznik. Na pewno będzie przydatny.

Kolejny poziom. W końcu. Nowy sprzęt... Przyda się. Sztylecik. Fajny. Bardzo fajny. Więc szalenie fajny. Przynajmniej jeśli chodzi o wygląd. Zakrzywione ostrza z obu stron rękojeści*. Nazwa na zielono. To chyba dobrze. Co jeszcze... jakieś śmieci. No może nie śmieci, ale raczej nic wartego większej uwagi. Może się przyda w przyszłości.

- A więc doszła kolejna osoba... Jestem Zephir. - siadam na ziemi - Chętnie bym pogadał, ale jakoś nie mam zbytniej ochoty. Proszę, nie bierz tego do siebie. Po prostu trochę oberwałem i teraz męczą mnie tego efekty. Czuję się jakbym miał połamane żebra... Kurczę, był tu jakiś kapłan, szaman, druid czy ktokolwiek znający się na leczeniu? Wygląda na to, że sam sobie z tym nie poradzę.

---

* O taki czaderski sztylecik sobie znalazłem

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zephir -> Poświęcając jeszcze kilkanaście minut na odrobinę bolesne kręcenie się po Lion's Arch w poszukiwaniu uzdrowiciela w końcu znalazłeś kogoś kto mógł cię przywrócić do pełnej sprawności za cenę paru sztuk srebra. Sam proces uzdrawiania długo nie trwał a poza tym wiedziałeś już, mogłeś ewentualnie także powiedzieć swoim towarzyszom, gdzie udać się w przypadku powtórki z sytuacji. Poza tym można było kupić coś w rodzaju przenośnego szpitala polowego bądź mikstur całkowitej regeneracji, ale swoje kosztowały i nie miałeś w tym momencie środków aby pozwolić sobie na takie fanaberie. Był to wydatek przynajmniej kilkudziesięciu sztuk złota aby mieć ze sobą centrum medyczne i nie musieć wracać się do Lion's Arch... W pełni sprawny wróciłeś do drużyny.

Feilea -> Cóż, po dłuższym namyśle stwierdziłaś, że jednak Divinity's Reach nie znajduje się aż tak blisko jak można by przypuszczać... Wnioskując po tym co do tej pory widziałaś a także po rozmiarach samego Lion's Arch, które funkcjonowało jako m.in centrum handlowe znanego świata to reszta Tyrii była ogromna. Oczywiście sprawa wydawała się prostsza jeżeli wziąć pod uwagę asurańskie bramy, ale zwyczajnie nie działały i nie wyglądało na to aby sytuacja miała się szybko zmienić.

Yenna -> A jeśli chodzi o wynalazki Asur to chciałem się zapytać czy ich punkty nawigacyjne działające jak teleporty na krótkie i średnie odległości, na które ewentualnie mogliście natrafić w mieście, w ogóle działają albo istnieją? (*1)

Oprócz tego nie wydarzyło się nic więcej i na razie panował spokój. Zebraliście się w karczmie, przedyskutowaliście różne i ważne sprawy, dygowaliście nad kolejnymi działaniami i tak dalej... Potem przyszedł sen...

* * *

...a po nim niezbyt przyjemna pobudka z rana, kiedy was wszystkich obudziły dzwony bijące na alarm, odgłosy eksplozji oraz walk toczących się gdzieś w porcie... albo linii brzegowej na południowej stronie miasta. Zbierając się z karczmy zdaliście sobie sprawę z drugiej rzeczy - wasz nowy towarzysz, Arte, a także pozostała dwójka żywych graczy jacy kręcili się w okolicy przepadła. Ich ksywki ciągle były widoczne na liście dostępnych graczy, ale dostęp do jakiejkolwiek informacji na temat ich statusu był zablokowany.

- Utrzymać plażę! - wybiegając na zewnątrz zobaczyliście kolejny oddział straży miejskiej biegnący na południe. Rozkazy latały w powietrzu: - Obrońca Vidarr potrzebuje pomocy!... Ruszać się!

Kilka snopów dymu było doskonale widocznych z waszej pozycji. Pytaniem pozostawało czy zamierzacie zareagować...

---

1 - linkacz jakby kto nie miał pewności o czym piszę

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wybuchy. Dzwony. Żyjące i żywiołowe miasto, nie ma co.

Narzekać nie będę, relatywnie można to uznać za kolejne atrakcje, jakie nam przygotowano. Chociaż wolałabym już zmienić powoli miejsce w którym się te atrakcje dzieją, bądź co bądź jakiś tam dalszy cel mamy. Te ludzie miasto...Divinity's Reach. Mały kawałek, ale jednak kawałek drogi stąd jest.

No i mniejsza z faktem, że nie zwróciłam uwagi, że czas przebycia drogi w tej książeczce był chyba ustawiony według tych bram, produkcji szarych słodkich istotek. Niedziałających, tehe. Cóż, przy którymś zadaniu dotyczących milionowego odszczurzania kanałów, ktoś napomknął o jakiś latających wehikułach. Tylko ciekawe, jakby coś takiego miało wyglądać. Udomowiony smok na usługach transportowych? Trochę intrygująco by to wyglądało.

Dość sprawnie się przedostałam na zewnątrz karczmy, mimo całego rozgardiaszu wynikającego z zastanej sytuacji. Zresztą pewnie już wszyscy się zgromadzili, bo to raczej ja do tych nieogarów należę. Tak, więc czas do boju, wszysc...

- Yyy...czyli jednak nie należę do największych nieogarów.

Powoli zaczęłam liczyć zgromadzonych. Ja, siostra strażniczka, nasz już sprawny złodziej i mała inżynierka. Coś nie pasuje. Odwróciłam się, szybki susem zanurkowałam za drzwi karczmy i rzuciłam parę klonów we wszystkie możliwe strony przybytku. Parę niedojedzonych żeberek z wczoraj, kolekcja asuriańskich przenośnych hologramów ze zbereźnymi obrazkami i jakiś nawalony charr. Co do naszej ekipy brak reakcji, powrót na zewnątrz. Po chwili namysłu zdałam sobie sprawę, że mamy podręczną listę znajomych i tam powinno coś być...

- Są, ale ich nie ma, pięknie. - zrobiłam spokojny oddech, po czym stwierdziłam do pozostałej trójki - No to nieźle nam się dzień zaczyna, całym nagromadzeniem jakichś dziwacznych sytuacji. Wypadałoby się wybrać w tą samą stronę, co strażnicy miejscy, bo to chyba najlepszy trop w tej sytuacji. Ewentualnie rozdzielić się po równo, by część mogła przeszukać jakieś inne miejscówki w poszukiwaniu tamtych. Jak myślicie?

Ja raczej piszę się na plażę. Przyjemniejsze klimaty...może.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.


  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...