Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Black Shadow

Mass Effect Alternative - dyskusje

Polecane posty

Sesję Mass Effect Alternativ czas zacząć! Wszyscy gracze wezmą udział w wydarzeniach, które znają już z gry. No może nie do końca, wszak...komandora Sheparda nie ma. I nigdy nie było. Za to Żniwiarze nadchodzą, a ktoś ich przecież będzie musiał powstrzymać! Jednak nie tylko ze Żniwiarzami przyjdzie nam walczyć, będą zamieszki, intrygi, konflikty między rasami. Pomimo tego, że świat Mass Effecta pozostał taki sam, to jednak niektóre wydarzenia mogą mieć zupełnie inny przebieg niż w grze. No ale do rzeczy. Jak będzie wyglądała wasza sytuacja na starcie? Właśnie tak:

Komandor Shepard nigdy się nie narodził. W galaktyce grasuje zabójca, który poluje na Widma. Ci giną jedni po drugim w tajemniczych okolicznościach. Rada stara się wszystko trzymać w tajemnicy, ale rasy organiczne powoli uświadamiają sobie skalę niebezpieczeństwa. Dochodzi do porwań Opiekunów z Cytadeli. Straże SOC są bezradni, nikt nie ma pojęcia co się dzieje.

Eden Prime - Rada odbiera sygnał o ataku gethów, postanawia natychmiast wysłać swoje najlepsze widmo - Sarena. Ma on zdać raport z sytuacji ludzkiej kolonii, zidentyfikować, skąd wzięły się gethy i zapobiec dalszej inwazji. Wyrusza on na pokładzie Normandii z kapitanem Andersonem, niedoszłym ludzkim widmem.

Cerberus przechwycił dane o wydarzeniach na Eden Prime. Już od dawna pragnął przejąć kontrolę nad Radą. Ingerencja w starcie Sarena z gethami mogła przybliżyć go do osiągnięcia celu. Pod swoją komendą miał najlepsze jednostki, prawdziwych wojennych weteranów. Dla powodzenia misji był gotów zaciągnąć w swe szeregi nawet obce rasy. Wszystko to dla dobra ludzkości. Wytyczne były proste - zbadanie obecności gethów i - w miarę możliwości - złapanie Sarena. Tak, czas panowania ludzi musiał nadejść. Choć Człowiek Iluzja długo wahał się nad przyjęciem innych ras, to jednak dobrze wiedział, że bez nich jego organizacja nie będzie w stanie zagrozić pozycji Rady. Nie zamierzał dzielić się władzą z innymi organizmami organicznymi galaktyki, nie, po prostu byli mu potrzebni. Nie zmieniało to faktu, że płacił hojnie i zapewniał najlepsze możliwe wyposażenie - zwycięstwo za wszelką cenę.

Taki właśnie będzie start, tylko od was zależy, po której stronie zdecydujecie się walczyć.

Sesjowicze mają prawo wyboru dowolnej rasy - nawet takiej spoza sił Rady. Nie można jednak z oczywistych względów wcielać się w: Żniwiarzy, Zbieraczy, Raknii - dopuszczalne są Gethy, ale tylko te, które nie są pod kontrolą Żniwiarzy. Dostępne są wszystkie klasy postaci, oto ich opis:

1) Żołnierz - jego broń i wyposażenie to: karabin szturmowy, karabin snajperski, strzelba, ciężki pistolet

- jego moce to: skok adrealiny(k), strzał wstrząsowy

2) Szpieg - jego broń i wyposażenie to: karabin snajperski, pistolet maszynowy, ciężki pistolet

- jego moce to: kamuflaż taktyczny(k), hakowanie SI, wybuch spalający

3) Szturmowiec - jego broń i wyposażenie to: karabin maszynowy, ciężki pistolet, strzelba

- jego moce to: szarża biotyczna, przyciągnięcie(k), fala uderzeniowa

4) Strażnik - jego broń i wyposażenie to: pistolet maszynowy, ciężki pistolet

- jego moce to: pancerz technologiczny(k), rzut, kriowybuch, przeciążenie, odkształcenie

5) Adept - jego broń i wyposażenie to: pistolet maszynowy, ciężki pistolet

- jego moce to: osobliwość, rzut, przyciągnięcie(k), fala uderzeniowa, odkształcenie

6) Inżynier - jego broń i wyposażenie to: pistolet maszynowy, ciężki pistolet

- jego moce to: sonda bojowa(k), przeciążenie, hakowanie SI, spalenie, kriowybuch

Litera "K" przy nazwie mocy oznacza, że dana klasa od samego początku posiada właśnie tę umiejętność. Żołnierz na początku posiada wyłącznie "skok adrealiny", pozostałe klasy mogą sobie wybrać jeszcze jedną umiejętność. Ponieważ sesja jest w wersji storytellingowej, to nie ma punktów umiejętności - albo coś się umie od razu na najwyższym poziomie, albo nie umie wcale. Jeśli chodzi o specjalizację konkretnej rasy, to zostawiam wam wolną rękę - można grać nawet Kroganinem szpiegiem - musicie się jednak liczyć z tym, że wtedy wasza postać nie będzie wykorzystywać w pełni swojego potencjału.

Karta postaci musi być porządna, wymagam umieszczenia w niej konkretnych danych: rasa + klasa, ojczysta planeta, stosunek do Rady, stosunek do Cerberusa, czy postać ma uprzedzenia co do konkretnej rasy, jak najlepiej opisana przeszłość postaci, aspiracje, charakter, doświadczenie wojskowe - prosiłbym o profesjonalne podejście do tematu. Im lepsza karta, tym więcej misji pobocznych dla waszej postaci. No właśnie, postarajcie się tak opisać historię bohatera, abym mógł wykombinować dla niego jakieś zadania w oparciu o grę - np. Kroganin ma misję dotyczącą genofagium itp.

Karty przysyłajcie mi na PW. 4 najlepsze (słownie: CZTERY) trafią do sesji.

Pamiętajcie, los galaktyki jest w waszych rękach!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Powiedzmy, że macie czas do końca miesiąca. Pierwszą kartę już dostałem, ale spokojnie, nie musicie się śpieszyć. Wolę czekać na kartę dwa tygodnie i dostać porządną, niż zmuszać kogoś do pospiechu, a potem musieć odrzucić jego zgłoszenie...

DOWN: Nie, nie można od samego początku być Widmem. Jeśli jednak chcesz nim zostać w przyszłości, to koniecznie to zaznacz. Po Eden Prime być może będzie taka opcja.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie musisz sobie odpuszczać. Wstępnie możesz wysłać mi kartę. Sesje dla początkujących są dwie - "Za Easthaven!", jestem w niej Mistrzem Gry i niestety, ale nie szukam nowych graczy. Jest też sesja Black Shadowa, bardzo dobry MG, ]pod tym linkiem zobaczysz jak to wygląda. Sesje RPG to fajna sprawa i warto się pomęczyć nad kartą, nawet jeśli potem będzie odrzucona. Popuść wodze fantazji i pisz. :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zgadzam się tutaj z Doxem. Początkowo kompletnie nie byłem przekonany do sesji RPG ale postanowiłem spróbować i przyznaję, że bardzo mi się spodobało. Chwilowo biorę udział w dwóch sesjach: Doxa i jednej z sesji Blacka. Przymierzam się już do kolejnych i mam nadzieję, że mi się powiedzie :). Kilka moich kart zostało odrzuconych ale się tym nie przejmuje. Skoro MG uznał, że jest ona słaba, to musiała ona tak być. Tym niemniej nie poddaję się i próbuję dalej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jest jakiś wzór karty? Przyznam się wogóle się nie bawiłem w takie forumowe rpg. Ale mass effect. To moje ulubione universum wiec chętnie bym się w coś takiego pobawił. I nawet jeśli się nie dostanę spróbuje zrobić taką kartę szczególnie że czAsu trochę jest.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No to teraz mogę wspomnieć. Proteanami też nie można zostać. smile_prosty.gif Zresztą, Zbieracze byli zindoktrynowanymi Proteanami, więc to na jedno wychodzi. Inna sprawa, że w ME3 byli też "normalni". No ale dobra, koniec off-topu. Kartę szczegółową postaram się napisać po powrocie zza granicy. Póki co sami sobie podstawcie wszystko pod taki szablon:

Imię:

Płeć:

Wiek:

Rasa:

Klasa:

Ojczysta Planeta:

Stosunek do Rady:

Stosunek do Cerberusa:

Charakter:

Umiejętność bazowa:

Historia:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ostrzegam iż to moja pierwsza sesja RPG więc za bardzo nie wkurzajcie się na mnie jak gdzieś walnę "byka" ;) Trochę już o tym poczytałem i myślę, że jestem przygotowany. Karta postaci powinna być gotowa do czwartku.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ważna informacja!

Black Shadow w swej hojności limit startowy sesji ustawił na 6 osób. Co więcej, jeżeli będziemy się grzecznie bawić, to z czasem dostanę pozwolenie na przyjęcie kolejnych członków. Dlatego tym bardziej powinniście przysłać mi swoją kartę postaci. Szansę na dołączenie macie więc spore. System jest storytellingowy, nic strasznego. W razie kłopotów zawsze będziecie mogli wysłać do mnie PW/napisać na GG (numer jest na moim profilu).

Niestety, tak duża liczba graczy wymusza na mnie pewną zmianę w fabule. W dniu startu sesji wszyscy znajdziecie się na Eden Prime. Niestety, obowiązkowo na początku będziecie musieli być po stronie Rady. Po prostu to ułatwi mi prowadzenie fabuły. Jeżeli jednak ktoś będzie chciał zdradzić resztę, to ja nie widzę problemu - RPG to RPG.

Zapytacie się co z misjami pobocznymi, skoro wszyscy są razem...Takie misje będą, wzorem z ME, wykonywane w 3 osoby. Będziecie musieli się dogadać z dwoma innymi forumowiczami i poprosić ich o pomoc. Oczywiście oni mają prawo zażądać czegoś w zamian. Ten zabieg sprawi, że będziecie musieli współpracować nawzajem.

6 najlepszych kart wchodzi do gry od razu, reszta będzie musiała troszeczkę poczekać.

@Soaps

Bez obaw. Jeżeli nie będziesz czuł, że Twój wpis jest dobry, to po prostu przed wstawieniem prześlij mi go na PW - jakby co to Ci pomogę. : )

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Informacja! Zgłosić może się już tylko jedna osoba!!!

Sesja cieszy się dużym zainteresowaniem, jednak ja jestem tylko człowiekiem, więc nie udźwignę ponad 12 graczy na raz. Oczywiście startujemy w 6 osób na początku, jednak z czasem dojdą kolejni gracze (maksymalnie 6). Oto lista forumowiczów, którzy mają szansę na dostanie się do listy startowej:

- Black Shadow

- Punishment

- Soaps

- Deadroth

- Mysquff

- Dromader

- Nick Wazalski

- Darthmetalus

- Sergeyevich

- Lunatyx

- KotMroku

Jeśli kogoś pominąłem - proszę pisać. No i czekam na resztę kart. Za 6 dni ogłoszenie wyników, jutro skomentuję karty, które już otrzymałem (na PW)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czekam jeszcze na 1-2 karty. Już wybrałem sobie 4 osoby, które rozpoczną rozgrywkę, do 30 listopada dobiorę sobie jeszcze dwóch graczy. Do tego czasu przygotuję też sobie Niezbędnik. Tak więc kiedy start...Być może tego samego dnia co ogłoszenie wyników.

Oczywiście to może się zmienić, jeśli szybciej otrzymam karty to i szybciej zaczniemy. Czasem jednak lepiej jest się uzbroić w cierpliwość.

Ostatnio na PW dostałem dobre pytanie - czy trzeba wkleić kartę postaci do tego tematu? Odpowiedź brzmi tak. Jeżeli chcecie aby coś zostało między nami (mną jako MG), to uprzedźcie mnie o tym na PW. Wtedy razem ustalimy jaka część karty pojawi się w temacie, a jaką zachowam dla siebie.

W zasadzie dla większej dramaturgii do 29 listopada mogę nakazać Wam wrzucenie waszych kart do tego tematu. Na drugi dzień powiedziałbym po prostu, które osoby są na liście startowej. I tak też chyba zrobimy. : )

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak tylko pytałem z ciekawości. Co do karty... mówisz masz.

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

Imię: Marcus White

Płeć: Male

Wiek: 32 lata

Rasa: Human

Klasa: Strażnik

Ojczysta Planeta: Ziemia

Stosunek do Rady: Uważa ich za lekko powolne towarzystwo. Zamiast działać, atakować, zaprowadzać porządek i dbać o najbiedniejszych, oni obradują. Kłopotliwa rada, w której nie chciałby nigdy zasiadać.

Stosunek do Cerberusa: A ci to są śmieszni. Prawie jak jakaś sekta. Biegają i starają się narzucić własne poglądy innym. Chociaż gdyby dobrze płacili...

Charakter: Tutaj jest zabawna historia. Patrząc z boku na niego, ciężko jednoznacznie określić osobowość tego człowieka. Ludzie wiedzą tyle, ile on sam powiedział i zademonstrował. Jest pewny siebe i swoich zdolności. Często aż za bardzo. Ciągle szuka nowych wyzwań. Cechuje go docieranie za wszelką cenę do celu. Strasznie uparty z niego człowiek. Nie boi się obejść prawa, gdy zajdzie taka konieczność. Nie jest człowiekiem zbytnio cierpliwym. Woli działać niż słuchać. Często jest tak, że najpierw coś zrobi a dopiero potem się nad tym zastanowi. Chociaż i tego czasami nie robi. Dostaje perwersyjnej przyjemności gdy ma rację lub gdy jest w stanie ją komuś wmówić, dzięki czemu można powiedzieć o pewnej charyzmie. Najśmieszniejsze jest jednak to, że mimo to woli o wiele bardziej słuchać niż mówić. Nie jest to persona szalenie towarzyska. Zawsze ma własne zdanie i nie boi się go wypowiadać głośno. Straszny z niego materialista. Pieniądze są dla niego niczym tlen.

Umiejętność bazowa: Pancerz technologiczny(k), rzut

Historia: Wieczór. Dwoje spragnionych miłości czarnoskórych, po kilku głębszych, postanowiło się zabawić. Może i posiadali odległe plany na potomstwo, lecz to nie powinien być ten dzień. A jednak. Mały czarnoskóry plemniczek zapłodnił kobietę i proces się rozpoczął. Nadszedł "upragniony" poród i wyszło z kobiety małe wrzeszczące, czarne dziecko płci męskiej. Ojciec tego berbecia był politykiem. Matka nierobem. Pieniędzy było natomiast pod dostatkiem. Cel był jeden. Nagłośnić sprawę i wykorzystać małego. Miał dobrze wyglądać na zdjęciach. Ojej jaka szczęśliwa rodzinka - wszyscy mówili. Jaki on słodki! - a spróbowałabyś powiedzieć inaczej.

Wiadomo jak to w takich rodzinach. Ojciec pracuje i kradnie pieniądze niby zgodnie z prawem, reszta rodziny je wydaje. Tutaj nie było inaczej. Mały dorastał i jak to dziecko miał swój okres buntu. Niestety, trochę mu się wydłużył przez co zaczął sprawiać problemy na trochę szerszą skalę. Zaczął włamywać się do wszelkiej maści pojazdów, okradać staruszki z rent, obrzucać radiowozy cegłami. Co by nie było, to ojcu najbardziej się dostało. W końcu jego kariera była wszystkim dla tej rodziny. Jak chłopak dostawał zawsze sporą ilość kieszonkowego, tak po tych cyrkach z wiekiem dostawał coraz to mniej. Jak tak można! Im człowiek starszy tym ma większe potrzeby. Za potrzeby trzeba płacić. Nawet kibla za darmo nie udostępniają. A tutaj zaczyna kończyć się kasa. Nikt nie jest idealny. Nie rozumieli go. Biedaczek... Dodatkowo wykazano u niego całkiem pokaźny potencjał biotyczny. To miało coś w jego życiu zmienić. Miał się lepiej rozumieć z ojcem, który zapłacił za wszczepienie implantów. Miał... Można by powiedzieć, że nie wyszło tak jak sobie wzyscy zakładali. Rozpieszczone dziecko stawało się coraz bardziej niedopieszczone.

Jak każdy chyba, pragnął czegoś więcej. Stawiał sobie coraz to nowe wyzwania. Powodowało to wzrost przewinień, które jak to w jego przypadku, nie były zgodne z prawem. Kłopot robił się coraz większy i coraz bardziej było wstyd pokazywać go na zdjęciach rodzinnych. Trzeba było w jakiś sposób się go pozbyć. Rodzinka wpadła na pomysł wysłania go do wojska. Fajny sposób na nauczenie go dobrego zachowania. Ojciec dobrze opłacał jego pobyt, aby trzymali go tam jak najdlużej. Zawsze przecież można coś wpisać w akta.

To właśnie tam spędził bardzo dużo swojego życia. Pewnie były to najgorsze z jego dni. Jak na czarnego przystało, zawsze trzeba znaleźć sposób, aby trochę pokombinować. Wiele razy próbował włamać się do hangarów, gdzie przechowywane były różnego rodzaju pojazdy. Mógłby uciec. Nieskutecznie. Potem zainteresował się wszelkiego rodzaju alarmami, kamerami i innymi zabezpieczeniami. Nie były to może jakieś nie wiadomo jak wielkie szkody, ale wybijały z rytmu przeciętnego żołnierza w przeciętny dzień. Dostawał za to? Cholera i to bardzo. Miał być przykładem dla reszty. Po pewnym czasie dni były spokojniejsze w "karierze" wojskowej Marcusa. Wykonywał nawet polecenia. Można by rzec "jest progress". Nie było możliwości jednak sprawdzenia, co też siedzi mu w głowie. Pieniądze przestały wpływać. Pokochali go rodzice i chcą powrotu syna? Nie. Były to źle inwestowane pieniądze. Wyskoki się powtarzały. Bawił się nożem i ciął nie wiadomo po co. Okazało się skuteczne. Wywalili go. Nie pokazywał się w domu, a coraz częściej można go było zauważyć w "szarej strefie" czy też "podziemiach". Tak jego rodzice nazywali tą biedniejszą część miasta. Mimo wszystko, ciągle trzeba było coś naprawić, zmodyfikować, przerobić, uruchomić. Nie było odpowiednich części. Trzeba było jakoś obejść podstawowy sposób działania urządzenia. Całkiem sobie nieźle radził w tego typu zabawach. Omni-klucz. Pierwszy był dawno temu. Trochę stary i nie tak sprawny jak być powinien. Po takim dorabianiu sobie wymienił go na lepszy model, mniej psujący się. To właśnie tam też organizowali również swego rodzaju walki na czymś, co miało przypominać arenę. Nie inaczej Marcus brał w nich udział. Miał to być łatwy sposób na zarobek. Nie był...

Przegrywał bardzo często. Parę walk udało mu się co prawda wygrać, ale były bardzo kiepsko opłacane. Ćwiczył jak tylko potrafił przez długie lata. Pieniądze na jego koncie, które jeszcze zostały z dawnych kieszonkowych wystarczały na jakieś tam lekcje. Dzięki nim faktycznie podszkolił się w różnego rodzaju sztukach walki. Już częściej odnosił zwycięstwo chociaż to i tak były marne pieniądze. Innym sposobem było... dawanie [beeep]. W większości były to kobiety. W większości...

Pieniądze były jednak częstsze. No przecież kto by nie chciał skosztować murzyna?! Fajny sposób na zarobek widział jednak we wszechświecie. Jakieś głupiutkie mało rozumne rasy nie powinny sprawiać aż takich problemów. Rodzice już dawno o nim zapomnieli. Nie był dobry dla ich interesów. Udało mu się zabrać z jakimś mężczyzną, który powrócił na ziemię aby zabrać swoją rodzinę. Jakieś tam drobne musiał zapłacić oczywiście. Tyle na ile go było stać. Patrząc na faceta podczas podróży, Marcus miał jednak pewność, że prędzej on zabrał go z litości niż nie wiadomo z jakiego zarobku. Miejsce na które dotarli to Cytadela. Z zewnątrz była piękna. W środku? Paskudna. Pełno funkcjonariuszy pilnujących bezpieczeństwa i takich tam. Pierwszym szokiem był widok tych wszystkich kosmitów. Paleta barw i różnorodności była oszołamiająca. Jednemu chciał nawet coś ukraść. W końcu to głupi kosmita. Kroganin dosłownie go zmasakrował gdy się zorientował. Wtedy mógł powiedzieć "Jak to dobrze, że istnieje SOC". Uratowali go przed wbiciem w podłogę. Kroganin nie składał skargi. Wystarczająco był zadowolony, że mógł trochę skrzywdzić małego, czarnego człowieczka. Marcus natomiast miał okazję zobaczyć, jak wygląda znany w całej Cytadeli szpital Huerty. Doprowadzili go w miarę szybko do stanu używalności. Już wtedy patrząc się tyle czasu w sufit wiedział, że Cytadela nie jest dla niego. W końcu kosmos jest wielki. Musi być o wiele lepsze miejsce. Jak dostał kolejną pracę? Po znajomości, a jakże inaczej. Był jednak pewien układ. On zainteresuje się służbą, w zamian jednak oczekiwał całkowitego zerwania z nim kontaktów. Chciał być niezależny od rodziców, a za wszystkie przewinienia odpowiadać osobiście. Chciał stać się duchem. Nim jako tako nie został. Nie biegał z mieczykiem na plecach i nie eliminował ludzi po cichu. Specjalizował się w połączeniu techniki i biotyki. Zbyt wielka pewność siebie spowodowała, że ma lekko rozregulowany celownik. Nie zawsze więc trafia z broni palnej tam gdzie chce. Nowa praca, nowa płaca, nowe życie. Jejku ile tu obcych!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wiedziałem, że karta musi pojawić się w temacie, ale skoro tak:

Klasa - Żołnierz

Turians_Codex_Image.jpg

INFORMACJE OGÓLNE, POGLĄDY:

Turianin imieniem Helios, 33 ziemskie lata, urodzony na Palavenie. Rada jest dla niego czymś potrzebnym, przede wszystkim do utrzymywania pokoju w galaktyce, ale nie niezbędnym. Do Rady zniechęca go najbardziej nierówne traktowanie poszczególnych ras (chociaż akurat Turianie są wysoko postawieni). Co do Cerberusa sytuacja ma się zgoła inaczej: nigdy nie rozumiał i nie chciał rozumieć motywów działań tej organizacji. Wydają mu się one wewnętrznie sprzeczne i niekoniecznie dobrze uzasadnione, przez co jest w stosunku do marionetek Człowieka Iluzji, bardzo nieufny. Jego charakter jasno zdefiniowała jego historia. Jest prawy jak jego ojciec, ale gdy dąży do ważnego dla siebie celu nie przebiera w środkach. Lojalny wobec członków drużyny i przyjaciół, ale całkowicie nieufny wobec obcych.

HISTORIA:

Na świat przyszedł w 2150 roku. Przez większość dzieciństwa wychowywał go ojciec, ponieważ matka odeszła gdy Helios miał 5 lat. Wiele razy nie zgadzał się z ojcem, który marzył by jego syn został w przyszłości Prymarchą, ale darzył go bezgranicznym szacunkiem i podziwem. Nauczył się od niego żołnierskiego fachu, jak strzelać, jak wykorzystywać omni-klucz w walce wręcz itd. W 2168 roku gdy Helios miał lat 18 ojciec podarował mu swój stary czarno-czerwony pancerz który niegdyś przyodziewał przy każdej, co lepszej okazji. Tydzień później młody ochotnik (ku uciesze swego ojca), postanawia wstąpić w szeregi turiańskiego wojska. Rok później, podczas jednej z wypraw na Omegę w celu zdobycia lepszej broni niż ta którą zaoferowano mu podczas służby, Helios poznaje Shay?rę, 26-letnią Quariankę w której bardzo szybko się zakochał. Życie traktowało ją jeszcze surowiej niż Heliosa, obracała się wśród najniższych sfer Omegi. Nie miała rodziców, przyjaciół ani domu, ale to mały szczegół w porównaniu z tym co przeżyła wcześniej. Ojciec nie wiedząc o romansie swojego syna dostał jedno ze swoich ostatnich zleceń przed przejściem w stan wojskowego spoczynku. Za zadanie miał dorwać szajkę porywaczy która poprzez wgląd na mocno zarysowaną ochronę Cytadeli przenieśli się na Omegę. Przywódcą grupy był Vorshe imieniem Roak i to właśnie on był głównym celem misji na którą wybrała się eskapada ojca Heliosa. Chyba nikt z nich nie spodziewał się tego co tam zastał. Trzej Kroganie uzbrojeni po zęby, sześciu Vorshe i dwóch Batarian wystarczyło by pozbawić trójkę zaskoczonych Turian życia.

W tym samym czasie Helios wracał na Palaven gdzie zastała go wiadomość, że drużyna jego ojca nie wróciła z misji. Jedyne co mógł w tej sytuacji zrobić to szukać ojca na własną rękę bo żaden dowódca nie wyraziłby zgody na tak niebezpieczną wyprawę w głąb paszczy lwa. Roak, Versi Roak było napisane na kartce tuż pod wypisanymi grubą czcionką literami tworzącymi wyraz "WANTED". Helios leciał na Omegę po jego głowę. Wtedy na jego omni-klucz zadzwoniła Shay'ra. Mówiła bardzo szybko i Helios ledwo ją rozumiał, a mimo to wiedział o co jej chodzi. To byli ci porywacze. Ci którym wcześniej uciekła z Cytadeli na Omegę, znaleźli ją. Dlatego żyła w biedzie, dlatego była nieufna, a Helios był jedyną osobą o której nie była w stu procentach przekonana, iż nie szuka jej dla Roaka. Krzyk, strzał, cisza. Helios nie wiedział gdzie teraz szukać przestępców. Skoro mają zdobycz to pewnie udadzą się gdzie indziej. Wiedział natomiast, że Shay?ra żyje. Prosta logika wojaka: skoro jej szukali, jest im potrzebna, skoro potrzebna to jej nie zabiją. Nie zapominając o zemście Helios poświęcił kolejne lata aby rozwijać swoje żołnierskie umiejętności i wyspecjalizować się w strzelaniu snajperkami i by po każdym powrocie na Palaven wciąż szukać i pytać czy aby Roak nie wystawił gdzieś swojej główki. Oczywiście bardzo chciałby mu ją odstrzelić.

W roku 2181 pomoc Heliosowi zaproponowała organizacja Cerberus. Wiedział, iż coś jest nie tak skoro ludzie z nikąd znają jego imię i wiedzą o Shay'rze. To silne przeczucie o niezbyt szlachetnych planach organizacji nakłoniło go także by odmówić jakiejkolwiek współpracy. Nie zwerbujecie kolejnego głupka ginącego dla Człowieka Iluzji bo obiecano mu Proteanina na Palavenie. Co to, to nie. Łatwo domyślić się, że skoro Cerberus już kogoś sobie upatrzył to tak łatwo nie odpuści, przez co Helios ciągle dostawał nowe propozycje na swój terminal. Sława, kredyty, obiecywano mu chyba wszystko z czego zwykły materialista miałby niezłą pożywkę, ale nie on. Jemu zależało tylko na odnalezieniu Shay?ry. Przez lata Helios znienawidził całą rasę Vorshe i Batarian. Zwykłe śmiecie które zabiły mu ojca i porwały ukochaną. Pewnie znienawidziłby także Krogan gdyby nie to, iż jedna z niewielu osób które rzeczywiście mu pomagały przez te lata jest przedstawicielem tej właśnie rasy. W roku 2183 Helios dostaje wiadomość z prośbą o natychmiastowy lot na Eden Prime.

EDIT: Jak kolega poniżej usunąłem znaki zapytania (cudzysłowie i apostrof zamieniły się na ?).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Imię i nazwisko - Garry Johnson

Rasa - Człowiek

Płeć - Mężczyzna

Wiek - 32 lata

Klasa - Żołnierz (moc: Skok Adrenaliny)

Ojczysta Planeta - Ziemia

640x378_7791_Mass_Effect_2_armored_commander_Shepard_2d_fan_art_gun_commander_mass_effect_2_sci_fi_soldier_picture_image_digital_art.jpg

Wygląd - Wysoki, potężnie zbudowany, krótko ścięty brunet. Posiada twardą, czarną szczecinę na brodzie, ciemne brązowe oczy i złamany, krzywy nos. Na prawym policzku widać ślady po zwęgleniu skóry, spowodowanym otarciem pocisku. Jego lewa ręka od połowy ramienia jest zastąpiona mechanicznym implantem. Na misje zawsze zakłada swój hełm.

Stosunek do innych ras - Jest nacjonalistą, ale nie podziela całkowicie poglądów partii Terra Firma. Dąży do dominacji ludzkości w galaktyce, lecz nie czuje do innych ras nienawiści, Turian wręcz szanuje za dyscyplinę, honor i wojskową potęgę, uważa, że powinniśmy się od nich uczyć. Chce, aby w przyszłości ludzie rządzili galaktycznym imperium składającym się ze wszystkich ras.

Stosunek do Rady - Rozumie ich. Wie, że chcą zapewnić korzyści swoim rasom. Nie przeszkadza mu praca dla nich w SOC. Zamierza zostać Widmem, ale głównie dla związanych z tym przywilejów, które będzie mógł później wykorzystać do zwiększania potęgi ludzi.

Stosunek do Przymierza - Za dużo biurokracji i podlizywania się innym

rasom. Uważa, że trzeba je zreformować.

Stosunek do Cerberusa - Zgadza się z nimi, uważa jednak, że działają

troszeczkę zbyt bezwzględnie. Chętnie by tam nadal pracował, gdyby nie jego honor i ograniczony dostęp do środków (w porównaniu z Radą).

Aspiracje - Jego celem jest zostanie Widmem i uzyskanie dostępu do nieograniczonych środków. Uważa, że mimo iż, będzie pracował dla Rady, może wtedy wiele zrobić dla ludzkości.

Charakter - Cel uświęca środki - to jego motto. Stara się panować nad

emocjami. W kontaktach towarzyskich jest miły, nawet w stosunku do innych ras. Nie jest agresywny, używa przemocy tylko w obronie własnej i wobec wrogów. Czasami przeklina, ale jedynie dla podkreślenia powagi sytuacji. Jest za karą śmierci dla zbrodniarzy, uważa, że w więzieniu powinni siedzieć wyłącznie złodzieje i oszuści finansowi (czyli też złodzieje). Jeśli się z czymś nie zgadza, często o tym dyskutuje. Kobiety traktuje prawie jak mężczyzn. Z jedną różnicą, jego zdaniem, ich obowiązkiem jest rodzić dzieci. W wolnym czasie lubi tuningować broń, jest gadżeciarzem.

Historia - Syn jednego z ważniejszych (więc i bogatszych)działaczy partii Terra Firma. Początkowo zmanipulowany przez ojca, całkowicie zgadzał się z ich ideologią. W wieku 20 lat wstąpił w szeregi Przymierza jako marine. Walczył z batarianami i łowcami niewolników, gdzie wykazał się niebywałą skutecznością i bezwzględnością, jeńców bezzwłocznie zabijał, chyba, że trzeba było ich przesłuchać - wtedy robił to później. W wyniku wielu podróży zmienił zdanie o innych rasach. Turianie wzbudzili jego szacunek, a innych obcych przestał nienawidzić. Nadal jednak uważał, że to ludzkość powinna rządzić galaktyką. Przymierze stawało się coraz bardziej potulne, leniwe, a Garry'ego przygniatała biurokracja. Odszedł z niego w wieku 27 lat, po utracie lewej ręki, którą musiał sobie na misji odstrzelić, aby uwolnić się spod gruzu. Zainteresował się nim Cerberus, który opłacił mu kosztowną operację i wszczepił cybernetyczny implant. Po trwającej rok rehabilitacji został zatrudniony przez Człowieka Iluzję jako człowiek od misji specjalnych. Uwielbiał tę robotę, był znany, miał wielu znajomych i przez 2 lata robił to co kochał. Był wysyłany głównie w celu zdobycia jakichś danych, ochrony placówek czy wysadzenia jakiejś stacji. Ale pewnego razu emocje wzięły nad nim górę, postawił osobiste porachunki wyżej niż cel, przez co doprowadził do ogromnej katastrofy (eksplozji w dużej stacji kosmicznej). Po tym, Garry sam zdecydował się odejść (nie zmieniło to dużo, bo pewnie i tak by go zwolnili). Przez rok nie mógł dojść do siebie, nie wiedział co ze sobą robić. Z nudów zajął się nawet polowaniem na łowców niewolników, ale bez dostępu do niezbędnych informacji trudno było ich znaleźć, a praca w dodatku nie dawała mu satysfakcji. W końcu postanowił, że zostanie Widmem. Od dawna marzył o nieograniczonych środkach i staniu ponad prawem. Ale jak tu nagle zostać mianowany na tak prestiżowe i ważne stanowisko (w dodatku jako pierwszy człowiek)? Dobrym pomysłem wydawała się praca w SOC (którą wybrał również ze względu na szanowanych przez niego Turian), więc w wieku 30 lat wstąpił w jej szeregi. Początkowo przydzielano mu trywialne misje jak ściąganie mandatów czy legitymowanie przybyszów, dopiero później zaczęto wysyłać go na pościgi i starcia z gangami. Praca była przyjemna (choć przygniatała go biurokracja) , a Garry mógł dużo uczyć się od swoich turiańskich kolegów. W międzyczasie ukończył szkolenie dla Widm. Z powodu tego i jego niebywałej skuteczności Rada zaczęła go traktować właśnie jak agenta Wywiadu i Działań Militarno-Obronnych. Garry'ego nie mianowano jednak nigdy oficjalnie ze względu na jego poglądy i ojca . Powierzali mu najtrudniejsze misje, więc chłopak nie był zdziwiony, kiedy oddelegowali go na misję na Eden Prime, gdzie miał pomagać Sarenowi Arteriusowi. Mógł nawet ścierpieć te nienawidzące ludzi Widmo (któremu jednak nie można było odmówić skuteczności), gdyż statkiem dowodził kpt. Anderson - legenda Przymierza - uważany przez Garry'ego za prawdziwego patriotę (nie rozumiał tylko jak wytrzymuje biurokrację).

EDIT: Jedynie poprawiłem znaki zapytania (nie rozumiem, co tu robiły) na myślniki i dodałem obrazek.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oto także i moja karta:

Imię: Jack ,,Syzyf'' Freeman

Płeć: Mężczyzna

Wiek: 43 lata

Rasa: Geth

Klasa: Inżynier

Ojczysta Planeta: Ziemia

Stosunek do Rady: Pozytywny

Stosunek do Cerberusa: Negatywny

Charakter: Często zamyślony, optymistyczny i uprzejmy, choć od czasu stania się gethem wciąż nawiedzany przez melancholię. Trudno wyprowadzić go z równowagi, choć bardzo nienawidzi braku szczerości. Sam stara się nie kłamać jak to tylko możliwe, ale jest w stanie się przemóc w zależności od powagi sytuacji. Jest zdeterminowany, jeśli postawi sobie cel będzie do niego dążyć bez ustanku. Zawsze nosi przy sobie jojo: antyczną w wieku ludzką zabawkę, w celu relaksacji i uspokojenia nerwów, jest to także nawyk z dzieciństwa. Lubi przesiadywać na strzelnicy, jest to jego hobby. Niema uprzedzeń do innych ras, choć czuje się dużo lepiej w towarzystwie ludzi.

Umiejętność bazowa: Sonda Bojowa (K), Hakowanie SI

Historia: Jack był prostym Ziemskim inżynierem żyjącym na ledwie zarobionych pieniądzach. Nie miał wielu krewnych czy znajomych, ale jego determinacja i zdolności pozwoliły mu dostać pracę w pewnej placówce badawczej położonej na Puck, jednym z księżyców Uranu. Po ledwo 3 dniach pobytu placówka została zaatakowana przez agentów Cerberusa. Jack miał jako-taką wiedzę o broni i zdołał standardowym pistoletem uratować życie garstce personelu poprzez odwrócenie uwagi i poważne zranienie kilku agentów. Niestety jednak dość szybko został śmiertelnie ranny, a lwia część personelu natychmiast po tym została wybita. Celem tego ataku było ciało autonomicznego Getha znalezione i badane przez tamtejszych naukowców, jak również wiele innych znalezisk naukowych. Zanim jednak Jack wydusił ostatni oddech, agenci w uznaniu jego zdolności postanowili wziąć jego ciało do ich własnej odosobnionej placówki ukrytej na Dione, jednym z księżyców Saturna i użyć jako królika doświadczalnego do pewnego... eksperymentu.

Już od dłuższego czasu eksperymentowano tam nad transferem ludzkiego umysłu do cybernetycznego ciała, idea prawdziwej nieśmiertelności była zbyt kusząca dla tamtejszego oddziału Cerberusa, a że nikt nie chciał być niewypałem przy pierwszych ludzkich eksperymentach postawiono na kogoś z placówki na Puck, akurat się złożyło kiedy otrzymali informacje o zneutralizowanym ciele getha które mogliby użyć jako pojemnika. Dokładnie ,,wyczyszczono'' getha z całego oprogramowania i przeprowadzono procedurę przeniesienia umysłu Jacka. Wszystko przebiegło bez problemu, z wyjątkiem umyślnie uszkodzonej sieci neuronowej która to musi być włączona manualnie przez jej posiadacza w celu uzyskania kontaktu z innymi gethami. Na pierwszy rzut oka wyglądało to na sukces, jednak żadne bodźce nie były w stanie uruchomić getha. Wtedy właśnie bazę zaatakowała mała flotylla gethów, nakierowanych na sygnał wysyłany przez ciało porwanego getha do czasu usunięcia jego oprogramowania, i zniszczyła doszczętnie całą placówkę razem z jej odkryciami. Nie mając czasu na zamontowanie żadnych zabezpieczeń w ciele getha, garstce agentów udało się jednak uciec małym statkiem wraz z Jackiem na pokładzie. Ale gethy nie dawały za wygraną, rzuciły się w pościg i zadały znaczące obrażenia statkowi zanim ten użył przekaźnika masy by dostać się w bezpieczne miejsce, po czym przerwały pościg zniechęcone koordynatami przekaźnika. Statek odniósł jednak znaczne obrażenia i skakanie tylko pogorszyło jego stan, wszystkie systemy padły i cała załoga podusiła się poprzez dekompresje spowodowaną dziurami w kadłubie. Statek dryfował przez kilka dobrych tygodni aż w końcu statek rady znalazł go i przywiódł Jacka na cytadelę. Na początku nie nikt nie wiedział co z nim zrobić, i zanim jakiekolwiek plany nad badaniem go zostały choćby przedyskutowane jeden z opiekunów który był akurat w tamtym sektorze podszedł do Jacka i zdołał go uruchomić. Oczywiście mętlik i nawałnica pytań które szybko się pojawiły były w jego przypadku na miejscu, jednak nikt nie wiedział jak mu odpowiedzieć. Wiedzieli tylko że był na statku agentów cerberusa i że jego dane tożsamości zgadzają się z istniejącym człowiekiem, choć on sam raczej nim nie jest.

Nie posiadając odpowiedniego sprzętu na właściwe przebadanie, postanowiono Jacka wykorzystać w nieco inny sposób: wcielić go w rangi agentów rady za jego wyczyny zarejestrowane w zapisie odzyskanym później z Puck, jego zdolności inżynieryjne i jego unikalny ,,stan''. Z powodu jego anatomii Jack został wyposażony w zbroję przypominającą ubiór quarianów aby mógł przynajmniej częściowo funkcjonować w społeczeństwie, a także dano mu nową tożsamość, przydomek Syzyf, będącą powiązaną z faktem iż oszukał śmierć i teraz jest skazany na niekończącą się pracę. Z nowym domem, pracą i tożsamością, Jack wciąż nie do końca doszedł do siebie po całym zajściu, wciąż zastanawia się co dalej, co ma ze sobą zrobić, że niby teraz zostanie jakimś komandosem do końca życia, które to teraz niema ustalonego limitu? Jednak służba nie drużba i wiele czasu na swoje namysły nie miał: już po kilku dniach został wysłany do Eden Prime by asystować Sarenowi i Andersonowi w ich misji. Jedyne co zdołał tak naprawdę zrobić przed wylotem to odebranie swego joja z kostnicy, które jeden z agentów cerberusa przywłaszczył sobie po jego ,,zgonie''.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No to leci też moja karta.

Imię: Anran'Xen nar Irian (skrót Anran)

Płeć: Mężczyzna

Rasa: Quarianin

Wiek: 25 lat

Klasa: Inżynier

Umiejętności: Sonda bojowa, przeciążenie

Wygląd: O taki:http://images3.wikia...2/KalReegar.jpg (tylko niebieski pancerz, a nie czerwony)

Urodzony: Na jednym ze statków "Wędrownej Floty" nazwanym Irian ( Zgodnie z tradycją nazwa statku jest zawarta w imieniu, tak samo jak nazwa klanu Gerrel)

Stosunek do Rady: Przyjazny (Oddany sługa) Stosunek do Cerberusa: Wrogi

Charakter: Stanowczy i nieprzewidywalny. Anran z powodu brata, stał się mało ufny, więc trudno zyskać w jego oczach zaufanie. Natomiast jeśli się je już straci, to już bezpowrotnie. Jest dość rozmowną postacią i kiedy jest taka możliwość, woli unikać walki poprzez dyplomacje, lecz kiedy zajdzie odpowiednia potrzeba, nie zawaha się chwycić za broń. Gardzi Gethami (z wiadomych względów) i Batarianami, ceni zaś ludzi i Krogan. Anrana trudno przewidzieć, jak na naukowca jest straszliwie nieprzewidywalny, zawsze ma jakiś plan zapasowy w razie niewypału. Quarianin przeważnie kieruję się zdrowym rozsądkiem, choć bywają też niezwykle rzadkie sytuację, kiedy górę biorą uczucia i Anran idzie na żywioł.

Historia: Anran'Xen nar Irian urodził się na pokładzie statku Irian, po którym zgodnie z tradycją otrzymał część imienia, podobnie jest z nazwą klanu "Xen". Jak każdy qurianin urodził się z brakiem odporności, dodatkowo w okresie kiedy populacja quarian, musiała ulecz zwiększeniu, był tzw. nadterminowym dzieckiem. W flocie zezwalano tylko, aby rodzina posiadała jedno dziecko. Anran był drugim potomkiem Kaler'Xen nar Komm vas Irian i Mir'Koris nar Saloh vas Irian. Już od urodzenia Anran pozostawał w cieniu swojego starszego brata Anana'Xen nar Irian, który był niezwykłym fenomenem technologicznym. Zresztą Anran też wykazywał w tej dziedzinie niezwykłe zdolności, był jednak zawsze ciut słabszy, wolniejszy od swojego brata. Anran z każdym dniem szlifował swoje umiejętności w zakresie elektroniki i technologi, aby w końcu, udowodnić pyszałkowatemu bratu, że to on jest lepszy w danych dziedzinach. Wszyscy quarianie są znani ze swojej smykałki do technologi, ale umiejętności synów kapitana Kalera'Xen nar Komm vas Irian, były dla innych wzorem, nikt na całym statku, nie znał się tak dobrze na elektronice i technologi jak oni. Kiedy obydwaj osiągnęli odpowiedni wiek (różnica między braćmi to rok) wyruszyli na pielgrzymkę, każdy w ty samym czasie, lecz oddzielnie. Był to ostateczny test, który miał udowodnić, który z braci jest lepszy. Anran udał się do cytadeli, uznał, że miejsce, w który znajduję się siedziba rady, będzie najlepszym miejscem na pozyskanie istotnych informacji. Lecz kiedy tam dotarł nie spotkał się z miłym przyjęciem, rasy, które zamieszkiwały cytadele wciąż miały quarianą za złe, stworzenie Gethów. Aby "odkupić" winy swoich przodków i uzyskać jakiekolwiek pomocne informacje, Anran musiał podzielić się swoją technologiczną wiedzą, i zatrudnić się jako technik i naukowiec, w laboratoriach cytadeli. Quarianin kolejnych kilkanaście miesięcy spędzał na mozolnej i ciężkiej pracy w laboratorium, wszelkie wyniki swoich badań, zapisywał na swoi osobistym omni-kluczu tylko po to, aby po zakończeniu pracy podzielić się nimi, że swoim nowym kapitanem. Dane zawarte na omni-kluczu miały być tradycyjnym darem dla kapitana. Po zakończeniu badań, Anran postanowił nie wracać do rdzennej Wędrownej Floty, zamiast tego oddał się całkowitej służbie radzie. W tym celu pomagał SOC między innymi przy ulepszaniu/naprawie sprzętu, jak również, przy badaniach technologicznych w laboratoriach. Oczywiście wyniki swoich badań zachował w tajemnicy. Z czasem quarianin zmodyfikował swój pancerz i nadał mu niebieską barwę, aby podkreślić swoje przynależność i lojalność wobec SOC. Podczas pobytu w cytadeli, największy ciosem dla Anrana była wiadomość o bracie, który według doniesień sprzymierzył się z cerberusem. Anran wiele słyszał o tej organizacji, zawsze były to informacje niepochlebne, takie jak nielegalne eksperymenty, sabotaż, czy zlecanie zabójstw. Według quarianina, była to pewnego rodzaju organizacja paramilitarna, która nie cofnie się przed niczym, aby osiągnąć swój cel. A wieść o dołączeniu do niej Anana, sprawiała Anranowi ogromny ból. Quarianin czuł, że jego brat zdradził ideały, które wspólnie wyznawali. Anran martwił się też o rodziców, od czasu swojego przybycia do Cytadeli, nie miał z nimi kontaktu, nie wiedział również, czy jego ojciec dowiedział się już o powiązaniach Anana z cerberusem.

Kiedy rada wezwała go do siebie na konferencje, spodziewał się, że chodzi o jego brata. Nie mylił się, został on skrupulatnie przesłuchany i poinformowany ,o dokładnej współpracy cerberusa i Anana. Quarianin pracujący dla cerbusa, podobno rozpoczął pracę nad specjalną technologią wojskową. Rada w obawie, że drugi brat również jest w zmowie z cerberusem, zawiesiła Anrana w obowiązkach. Lecz quarianinowi udało się po kilku miesiącach, udowodnić swoją niewinność, w wyniku czego został przywrócony na swoje dawne stanowisko.

Następne lata Anran, spędził na kontynuacji swoich prywatnych badań i poszerzaniu swojej wiedzy technologicznej. Wszelkimi informacjami jakimi udało mu się pozyskać, dzielił się z radą i innymi naukowcami, po pewnym czasie stał się uznaną osobistością, w świecie nauki i technologi.

Anran osiągnął już wiele, ale czuł, że jeszcze dużo przednim. Musiał w końcu opuścić cytadelę i zakwaterować się na jakimś statku, aby zakończyć swoją pielgrzymkę ofiarowując dar kapitanowi swojego statku. Dodatkową motywacją była zakodowana wiadomość od brata, która zawierała prośbę o pomoc. Anran nie wiedział jak ma zareagować, z jednej strony mogła być to pułapka. Konflikt między braćmi trwa nieprzerwanie od kilkunastu lat. A z drugiej strony quarianin czuł, że musi pomóc bratu, wyrywając go ze szponów cerberusa. Quarianin jednak wynajął statek wraz z załogą, wydając przy tym prawie wszystkie pieniądze, jakie tylko udało mu się zaoszczędzić. Mimo wątpliwości udał się we wskazane w wiadomość koordynaty, nie liczyły się dla niego dawne urazy i konflikt z bratem, liczyło się dla niego tylko życie Anana. Kiedy statek kosmiczny dotarł na tajemnicą mroźną planetę. Quarianin bez marnowania cennego czasu, wyruszył z kilkoma żołnierzami do miejsca gdzie miała znajdować się baza cerberusa. Część wiadomości było prawdą, we wskazanym miejscu znajdował się kompleks naukowy, z symbolami cerberusa na ścianach. Jednak nigdzie nie było widać strażników, co zmartwiło quarianina. Kiedy Anran wszedł do budynku, dostrzegł wszędzie ślady walki. Na ziemi leżało wiele ciał naukowców i ochroniarzy. W trosce o brata, quarianin rozkazał przeszukać cały kompleks, lecz nigdzie nie było śladu po Ananie. Po kilku godzinach poszukiwań, Anranowi udało się natrafić wyniki badań swojego brata, dane były zapisane na jednym z komputerów laboratoryjnych. Według tych notatek Anan został wynajęty, do badań nad zmodyfikowanymi wersjami Gethów. Te stworzenia miały być szybszą i silniejszą wersją znanych Gethów, która miała wkrótce stać się trzonem wojsk cerberusa. Gdy tylko Anran opuścił pomieszczenie wraz z notatkami, ujrzał żywy twór, swojego brata, bez większych problemów masakrujący jego towarzyszy. Geth był nadzwyczaj szybki i brutalny, i najwidoczniej to on zabił wszystkich pracowników kompleksu. Anran bez namysłu zaczął ostrzał w kierunku syntetyka, lecz kulę zdawały się mu nic nie szkodzić, więc Anran rzucił parę granatów do korytarza, aby uwięzić istotę, blokując najkrótszą drogę do wyjścia. Sam quarianin zaś uciekł, wraz z jedynym żołnierzem, który wszedł z Anranem do bazy. Kiedy tylko odbiegli wystarczająco daleko, ze statku, którym przyleciał quarianin odpalono rakiety, niszcząc całą kompleks budynków i najprawdopodobniej to coś, co zostało tam stworzone.

Przez całą drogę powrotną Anran zastanawiał się, czy to była pułapka. Czy jego brat go wystawił. Czy Anan chciał, aby to stworzenie go zabiło. Strapiony postanowił dokończyć przeglądanie notatek. Według zapisków, które tam odczytał, projekt nazywał się "Nowa Era" a owe stworzenie, miało być testowane pod względem bojowym. Lecz Geth się zbuntował, tak jak jego poprzednie wersję, w wyniku czego zginął prawie cały personel. Uciec zdołali tylko najważniejsze osobistości w ośrodku naukowym, w tym zarządca bazy i główny naukowiec Anan'Xen nar Irian. Badania miały być rozpoczęte od nowa, w innej bazie cerberusa, gdzieś w Układach Terminusa. Według dalszych notatek wynikało, że cały pomysłodawcą projektu "Nowa Era" był Anan. To co przeczytał Anran całkowicie go załamało, jego własny brat planował go zabić. Nie mógł znieść tej myśli. Anan chciał, aby to coś go zabiło, ale dlaczego? Kiedy quarianin wrócił do cytadeli, przekazał w tajemnicy, wszystkie dane dotyczące projektu "Nowa Era" radzie. Wiedział, że badania nad nowymi Gethami nie mogą zostać ukończone. Rada zaś postanowiła, że sprawa tego projektu musi pozostać w tajemnicy, a im mniej osób o tym wie tym lepiej. Anran został zobowiązany do odnalezienia nowej kryjówki Anana, oraz do stworzenia w razie potrzeby broni, przeciw tworowi brata. Lecz na to Anran miał jeszcze sporo czasu, według notatek pracę nad zniszczoną wersją trwały pięć lat, a pracę muszą zostać prowadzone od nowa, plus próby stworzenia systemu kontrolującego są pracochłonne. W każdym razie, Anan ma przed sobą jeszcze kilka lat pracy nad "ulepszonymi Gethami". Anran'Xen nar Irian czuł, że to co najgorsze, jest jeszcze przednim.

Kilka tygodni po powrocie do Cytadeli Anran otrzymał kolejną ważną wiadomość, tym razem od ojca, który chciał się koniecznie spotkać z synem. Miejscem spotkania miała być Ziemia, Kaler'Xen nar Komm vas Irian miał na ludzkiej planecie pilne sprawy do załatwienia. Anran niezmiernie uradował się wiadomością, nie widział ojca na oczy od bardzo, bardzo dawna. Anran więc po raz kolejny opuścił cytadele, udając się na ziemie. Gdy dotarł na miejsce nie mógł znaleźć sobie miejsca, był zbyt przejęty spotkaniem z ojcem. Gdy quarianin oczekiwał w porcie przybycia Kalera, niespodziewanie dołączył do niego Anan. Zwaśnieni bracia byli zaskoczeni, nie wiedzieli, że ich ojciec zaprosił obydwóch swoich synów. Wybuchła kłótnia między braćmi. Anran zarzucał bratu dołączenie do Cerberusa i chore eksperymenty. Anan zaś podszedł jak zawsze do sprawy lekceważąco, wytykając bratu posłuszeństwo wobec rady, którą miał za nic. Dyskusję między braćmi przerwał dopiero ojciec, który chciał zgody między jego synami. Żaden z nich jednak nie chciał ulecz namową Kalera. Anrana i Anan zbytnio palił ogień nienawiści, szczególnie w Anranie, który o mały włos nie stracił życia z powodu brata. Obydwaj bracie nie mogli dłużej znieść obecności tego drugiego, w wyniku czego wywiązała się strzelanina.

Wspomnienia Anrana z tamtych chwil są mgliste, sam nie wie co dokładnie wydarzyło się w porcie. Podczas strzelaniny quarianin został ciężko ranny i w pewnym sensie stracił pamięć. Kiedy ocknął się w szpitalu, doskonale pamiętał wszystko co przeżył, lecz wydarzeń w porcie już nie. Konsekwencje strzelaniny poznał przy przesłuchaniu, jego ojciec zginął, zaś Anan uciekł z planety. A jedynym świadkiem całego zdarzenia pozostał tylko Anran. Lezącego w szpitalu quarianina dręczyły wyrzuty sumienia. Obawiał się, że to pocisk wystrzelony przez niego zabił Kalera. Myślał też o matce, jak ona przyjmie wieść, że to jeden z jej synów zabił własnego ojca. Podczas pobytu na ziemi, musiał znaleźć sobie jakiś punkt odniesienia, aby nie zwariować rozmyśleniami o jego sytuacji rodzinnej. Zaczął więc obserwować ludzi, którzy w pewien sposób zaczęli go fascynować. Po wyjściu ze szpitala został na ziemi jeszcze długo, aby poznać dokładniej historie i zwyczaje tej rasy. Mylił się w ich ocenie, może dlatego, że patrzył na nich przez pryzmat znienawidzonego cerberusa. Cóż jednak po pewnym czasie musiał wracać, Anran miał wiele obowiązków w cytadeli. Gdy udało mu się powrócić do cytadeli został ponownie oddelegowany do rady, która przydzieliła mu zadanie na Eden Prime.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.


  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...