Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Adzior

CD-Radio

Polecane posty

Co to za spoiler bez czarnego tła... T__T Zepsułeś całą zabawę płynącą z odznaczania... :|

Ale teraz tak na poważnie, ciekawe było do słuchania to wasze trio, bo rozmowy nie kończyły się w ten sposób, że Adzior miał swoje zdanie, a Berlin jak zawsze stał w opozycji. tongue_prosty.gif Teraz trzeba było uargumentować swoje zdanie przed Hutem wink_prosty.gif.

Można by było wiedzieć jakim programem nagrywacie podcast? Czy może zwykła konferencja przez Skype'a?

Jedyna rzecz nad którą wyrażam swoje ubolewanie, jest to, że nie ma odtwarzacza wmontowanego w stronę, a poza tym wszystko coraz in plus idzie(moglibyście to w sumie wrzucać to na youtube'a w formie filmu, ze stałym tłem np. logiem CD-A).

PS

To ja jestem ten...Piotr Filipowicz co wam spamuje profil na FaceBooku. turned.gif

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Miałem się już wcześniej wypowiedzieć, ale postanowiłem pcozekać do czasu ukazania sie kilku odcinków (wiadomo, musi chwila minąć, zanim wszystko okrzepnie i uzyska jakiś w miare stabilny kształt). Poniżej moje spostrzeżenia.

1. Ogólnie bardzo się Was fajnie słucha. Mówicie z sensem, na luzie, bez niepotrzebnego spinania się. Czuć, że słucha się graczy-pasjonatów. Krótko mówiąc, Wasz podcast awansował w moim osobiastym rankingu na drugie miejsce, zaraz po Gram'owym pr0gramie.

2. Dobrze ogarniacie kwestie techniczne. Nie ma jakichś drastycznych spadków głośności czy szumów (nie licząc ostatniego, 3-go odcinka, gdzie czasem Berlina było strasznie cicho słychać).

3. Uważam, że przerywniki muzyczne są niepotrzebne. To nie audycja radiowa, tylko podcast - jak ktoś się znudzi, może zawsze zapauzować i wyjść na fajka czy coś. O ile w radiu takie muzyczne pauzy mają sens, o tyle tutaj są imho totalnie zbędne (a jak się słucha Was w samochodzie, gdzie nie mogę przewinąć do przodu - nie ukrywam, że mocno irytujące).

4. Brakuje nieco głosu mocno PC-towego. Słuchając Was odniosłem wrażenie, że jesteście raczej console-oriented (a może coś przegapiłem? Możliwe) a jednak w Polsce spora grupa to gracze PC-towi, więc i taki akcent by się przydał. A tak wciąż słyszę tylko o "nowej generacji" i rzeczach z tym związanych, jakby nie istniał PC, będący już dwiema czy tzrema generacjami do przodu [zaznaczam, to TYLKO moje zdanie i opinia, nikt się ze mną zgadzać nie musi].

5. Czasami fajnie, jak zaczynacie ostrzej dyskutować, trochę wchodzić sobie w słowo. Brzmi to bardziej naturalnie. Odniosłem wrażenie, że w pierwszych dwóch odcinkach troszkę rpzesadzaliście z grzecznością i mówieniem "po kolejności". Jasne, kultura kulturą, ale nieco takiej chaotycznej dynamiki dobrze wpływa na odbiór.

6. Trzy osoby w podcaście - BARDZO dobry pomysł. Jednak szczerze powiem, że Hut mi w tej roli wybitnie do gustu nie przypadł. Sprawiał wrażenie sztywnego, zimnego profesjonalisty, który nie jara się grami, a tylko je analizuje i mówi prawdę z pozycji mentora (sorry Hut, po prostu takie odniosłem wrażenie, nic na to nie poradzę). Przydałby się ktoś bardziej na luzie, od którego czuć pasje do gier, a nie "chłodny ekspert".

7. Przychylam się do tego, by ustalić jakis jeden, stały termin ukazywania się podcastu. Nie chodzi mi o jakąś mega-wyżyłowaną częstotliwość, niech to będzie i raz na dwa tygodnie, ale stale, tak, abyśmy wiedzieli, kiedy się spodziewać kolejnego.

I to tyle. Ogólnie widzę CD-Radio bardzo in plus, tylko nieco niżej od pr0gramu, za to znacznie wyżej niż inicjatywy innych portali w tej materii. Rozwijajcie się dalej, powodzenia!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1. Super, dzięki! :)

2. Może być lepiej - pracujemy nad tym ciągle, ale niektórych rzeczy nie da się z dnia na dzień niestety naprawić. Wiem, że czasami znikam, ale to majk kiepski... a hajsu na lepszy tymczasowo nie ma :)

3. Przerywniki muzyczne służą nam za coś, co rozbija tematy - nie słucham podcastów, nie wiem jak to z reguły wygląda, mam jakieś dwa zagraniczne które odpalę sobie raz na jakiś czas i w czasie szukania ich byłem strasznie zmęczony takimi rzeczami, jak bodajże Giantbomb, gdzie kolesie siedzą i gadają przez 1,5 godziny bez przerwy - nie wiedziałem o co chodzi, nie miałem jakiegoś jasnego rozgraniczenia... No nie wiem: pomyślimy. Chciałem też wprowadzić coś takiego w podcaście, żeby nasi czytelnicy podrzucali nam muzykę - w pierwszym odcinku to było i drugim chyba też (Adzior klei wszystko, ja mu podrzucam piosenki ,nie wiem czy skorzystał), ale przychodzi tego strasznie mało. Będziemy musieli pomyśleć :)

4. Wiesz, to chyba dlatego, że ani ja, ani Adzior nie fanatykujemy - mam w domu PC/Wii/PS3, na wszystkim gra się dobrze w różne rzeczy i jeżeli ciągle uważam, że na konsolach nie da się grać w FPS-y to nie ma w tym "jestem pctowcem! patrz na mnieee!" i Adzior też nie należy do przesadnie wojujących :). Jeżeli chodzi o tematy - co bys chciał widzieć takiego PC-towego na przykład?

5. To wszystko zależy od humoru prawdopodobnie: nagrywamy z reguły w nocy i raczej nie mamy siły się przekrzykiwać... ja też nie bardzo, prawdę mówiąc, mam ochotę robić podcast, w którym się z kimś kłócę itd., a raczej po prostu chciałbym miło gadać o czymś, stojąc sobie spokojnie w kolejce z gadką, etc.

6. :D

7. Teoretycznie termin jest: jakoś środek tygodnia (wt-czw) co tydzień, teraz się rozjechaliśmy tylko bo Adzior na urlopie, nie wiedzieliśmy czy Hut znajdzie czas, ja się nie dopytywałem.... jakoś coś się nie zgraliśmy, ale teraz powinno być już lepiej, od 4 odcinka w sensie. Okres wakacyjny to też nie jest świetna sprawa na tego typu inicjatywy niestety :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Też czekałem z opinią do 4 podcasta ale jak już ktoś poruszył kilka kwestii to się wtrącę.

Co do muzyki to akurat ta z pierwszej części bardzo mi się podobała. Takie klimaty przypominające stare czasy automatów i 8-bitowców biggrin_prosty.gif (sorry, mam sentyment).

Hut mi się nawet podobał (w podcaście oczywiście xD). Czasami zapodał jakieś długie kazanie ale ogólnie dyskusja była ciekawsza. Fakt faktem, było czuć ton "mentora" i chłodną analizę ale takie stanowisko też nadaje trochę kolorytu całej dyskusji.

Co do strony technicznej to wydaje mi się, że nie tyle sam Berlin ale całość jest sklejone za cicho. Przy słuchaniu na kompie gdy nagle ktoś napisze na gg czy coś można ogłuchnąć. W samochodzie też trzeba mocniej podkręcić w porównaniu do normalnych stacji radiowych czy płyt cd.

I jeszcze jedno, Berlin żyj ;p a nie takie suche "Jooł" ciągle ;p

Ogólnie duży plus. Mam nadzieję, że nawet gdy na stronie będzie player nie zrezygnujecie z udostępniania empetrójki.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3. Uważam, że przerywniki muzyczne są niepotrzebne. To nie audycja radiowa, tylko podcast - jak ktoś się znudzi, może zawsze zapauzować i wyjść na fajka czy coś. O ile w radiu takie muzyczne pauzy mają sens, o tyle tutaj są imho totalnie zbędne (a jak się słucha Was w samochodzie, gdzie nie mogę przewinąć do przodu - nie ukrywam, że mocno irytujące).

dokładnie. Wiele podcastów ma te przerwy muzyczne tylko po co?

co do żywej dysputy , wchodzenia sobie w słowo to zdecydowanie jestem na NIE. Bo traci się czytelność przekazu, trochę męczy słuchanie takiej dysputy -vide Nieczyste Zagrywki.

a jesli juz jakies przerywniki to...pewnie będę w mniejszości ale na boga- nie z 8 bit sprzętów. Pamietam je, grałem na nich ale gdy się słyszy taki pisk na słuchawkach to mózg jest bliski eksplozji

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tylko trochę przycytuję, bo co do większości to nie ma co dodawać ni ujmować. Więc:

3. Przerywniki muzyczne służą nam za coś, co rozbija tematy - nie słucham podcastów, nie wiem jak to z reguły wygląda, mam jakieś dwa zagraniczne które odpalę sobie raz na jakiś czas i w czasie szukania ich byłem strasznie zmęczony takimi rzeczami, jak bodajże Giantbomb, gdzie kolesie siedzą i gadają przez 1,5 godziny bez przerwy - nie wiedziałem o co chodzi, nie miałem jakiegoś jasnego rozgraniczenia... No nie wiem: pomyślimy. Chciałem też wprowadzić coś takiego w podcaście, żeby nasi czytelnicy podrzucali nam muzykę - w pierwszym odcinku to było i drugim chyba też (Adzior klei wszystko, ja mu podrzucam piosenki ,nie wiem czy skorzystał), ale przychodzi tego strasznie mało. Będziemy musieli pomyśleć

Znaczy teoretycznie rozumiem ideę tej muzyki, ale jednak jakoś tak mi to tutaj nie pasuje (czysto subiektywnie). Nie wnosi nic do tematu, nie wzbogaca treści. Nie jest jakoś wybitnie upirdliwa, ale też nie widzę w niej zbytnio sensu. Gdyby jeszcze były to kawałki z gier, które własnie omawiacie (a tego zrobić nie możecie z racji praw autorskich), to miałoby to funkcję wprowadzenia w klimat, ale tak, gdy są to utwory nie związane z tematem, a nieraz nawet z grami w ogóle - po prostu nie dostrzegam sensu.

Natomiast co do funkcji "rozdzielnika" tematu, uważam, że też nie jest to konieczne, tym bardziej, że coraz częściej, w miarę, jak się rozkręcacie, tematy płynnie przechodzą od jednego do drugiego.

4. Wiesz, to chyba dlatego, że ani ja, ani Adzior nie fanatykujemy - mam w domu PC/Wii/PS3, na wszystkim gra się dobrze w różne rzeczy i jeżeli ciągle uważam, że na konsolach nie da się grać w FPS-y to nie ma w tym "jestem pctowcem! patrz na mnieee!" i Adzior też nie należy do przesadnie wojujących . Jeżeli chodzi o tematy - co bys chciał widzieć takiego PC-towego na przykład?

Chodzi mi tu raczej nie o konkretne treści, ale o klimat, zwroty (szczerze, to trudno mi to jasno okreslić, przyznaję). Przykładem jest choćby to, co podałem wczesniej, mówienie o nowych grach w kontekście "gry na nową generację". Oczywiście jakoś bardzo to nie kłuje (żeby nie było, sam nie mam tu zamiaru fanatykować), jednak tworzy pewien console-oriented klimat. Choć może po prostu ja to tak widzę, bo gram w zasadzie tylko na PC. Niemniej, to taka luźna uwaga z gatunku "pierdoła, ale napomknąć nie zaszkodzi" :)

5. To wszystko zależy od humoru prawdopodobnie: nagrywamy z reguły w nocy i raczej nie mamy siły się przekrzykiwać... ja też nie bardzo, prawdę mówiąc, mam ochotę robić podcast, w którym się z kimś kłócę itd., a raczej po prostu chciałbym miło gadać o czymś, stojąc sobie spokojnie w kolejce z gadką, etc.

Mi tu nie chodziło o kłótnię, ale o żywą dyskusję. W pierwszym odcinku miałem wrażenie momentami, jakbym oglądał dubbingowany film,w którym każdy odgrywa rolę według kolejności :) Ale teraz już jest dużo lepie, czuć, że rozmawiacie, dyskutujecie. Przekrzykiwania się czy wchodzenia wciąż w słowo również nie cierpię, i w życiu bym czegoś takiego w podcaście nie chciał :)

Tak czy owak, świetna robota, chłopaki, byle tak dalej!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ech... Widzę, że ludzie założeń CD-Radia nie rozumiecie. Ciągle słyszę hejt na podkład muzyczny, że przerwy nie potrzebne, można iść poczytać książkę, na papierosa(brawo, trujcie się dalej) etc. Ale może i Berlin/Adzior nie powiedział tego wprost, lecz jestem niemalże pewien, iż nagrywanie jednego odcinka odbywa się co najmniej "w kilku podejściach", dzięki czemu pomimo składania całości z kilku fragmentów, brzmi to naturalnie. Jak to według mnie wygląda? Już mówię - jednego dnia kończą dany temat i zapisują co obiecali omówić po przerwie, a następnego "dogrywają".

Nie wiem czy tak jest na prawdę, tylko wyrażam swoją opinię, w każdym bądź razie, gdyby nie było "muzycznych pauz od tekstu mówionego"(kończą mi się synonimy tongue_prosty.gif ), w moim przekonaniu gdyby i nie było, aby tekst dobrze brzmiał jako całość musiałby być nagrany przy jednym podejściu. Doceńcie to że redaktorzy poświęcają swój prywatny czas na rozwijanie strony internetowej, nie wspominając o usłyszeniu ich głosów oraz osobistych docinków( wink_prosty.gif ), tudzież opinii, których nie przeczytacie w piśmie.

Podsumowując, uważam że przerwy muzyczne są na plus, a nawet bardzo(choć jak dla mnie brakuje rocka, ew. motywów ze starych gier), a co do reszty, to pozwolę jedynie zaznaczyć najpierw, że całość przedsięwzięcia jest efektownie złożona, a jedyne zażalenia to Hut, który jak dla mnie do PODCAST'u się nijak nadaje (wybacz... sweat.gif ), brak cyklicznych odcinków oraz to, że są(przynajmniej dla mnie) za krótkie tongue_prosty.gif. Więcej betonów/sucharów! biggrin_prosty.gif

PS

Wpadłem na ciekawy pomysł, mianowicie możecie pogadać z Cormac'kiem, to może udało by się wpleść w podkład muzykę jego zespołu InDespair?

PS2

Zgadzam się z przedmówcami - brakuje gracza stricte PC'towego HardCore'a (może enki?)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ech... Widzę, że ludzie założeń CD-Radia nie rozumiecie.

(...)

Nie wiem czy tak jest na prawdę, tylko wyrażam swoją opinię

Więc pliz, nie mów, że ktoś nie rozumie założeń podcastu, skoro sam nie wiesz, czy są w istocie takie, jak podejrzewasz.

Ciągle słyszę hejt na podkład muzyczny

Ale dlaczego od razu "hejt"? Mam wrażenie (nie tylko po twojej wypowiedzi, ale też wieeelu innych wypowiedziach na wielu różnych forach) że ludzie nie rozumieją słowa "hejt" i używają go zawsze, gdy ktoś wyraża negatywną opinię na jakiś temat.

Mi osobiście się wstawni muzyczne nie podobają. Wyraziłem opinię i ją uargumentowałem. Nie myl tego z hejtem, który polega na ciągłym rzucaniu błotem na daną rzecz/osobę/ideę bez żadnych sensownych podstaw czy argumentów.

Doceńcie to że redaktorzy poświęcają swój prywatny czas

Doceniam, i właśnie dlatego dzielę się z autorami swoją opinią, rozbudowując ją i w detalach opisując, co mi się podoba, a co nie. Gdybym nie doceniał, olałbym sprawę i tyle. I nie, nie jest to hejt, a konstruktywny feedback, nie można mylić tych pojęć.

PS. Fajny zespół w avatarze, do zobaczenia na kolejnym (kiedyś, jak będzie ;)) koncercie w Polsce :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odcinek czwarty jak zwykle zacny, teraz jak powiedzieliście rzeczywiście słychać, że jednak nagrywacie to w nocy i nie macie siły na tworzenie atmosfery 'mordowni' (:P), ale nadal działo to nieźle, jak rozpędzający się pociąg gdzie dyskusja z początku nie była w pełni płynna, ale z czasem brzmiała coraz lepiej... Tak trzymać. Zdecydowanie elementem jaki najbardziej mnie rozwalił był tekst o kumplu trzymającym laptopa w wannie (nagroda Darwina albo coś?) - nie dosłownie oczywiście =) - oraz kolejny betonowy żart Adziora. Było mocne.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Właśnie przesłuchałem czwarty odcinek CDR i chciałbym dorzucić od siebie parę groszy. Tym razem nie tyle w kwestiach technicznych, co raczej odpowiedzi na temat, który został poruszony - zmiana gier zgodnie z zachciankami graczy. Berlin dość mocno eksponował stanowisko, że tak być nie może, że gracze nie mają prawa wymagać od twórców, by tworzyli gry wedle ich (graczy) widzi-mi-się.

Otóż Berlin, uważam, że cała sprawa rozbija się o jedną, podstawową kwestię: gry jako sztuka, twórcy jako artyści. Czy w ogóle mówienie o grach jako sztuce ma sens? Zauważ, że cały czas twórcy tłumaczą się z tego czy tamtego swoimi celami biznesowymi. To wyjdzie na tą platformę, bo się sprzeda. Tamto nie wyjdzie, bo się nie opłaca. Gra będzie uproszczona, by trafić do szerszego grona odbiorców (czyli: by lepiej się sprzedała). DLC jest już na płycie, ale zablokowane, bo bardziej się tak opłaca, niż inaczej. I tak dalej, i tak dalej. I nagle, gdy coś spie....przyli, to grają wielkich artystów i zasłaniają się swoją "wizją". Problem w tym, że patrząc na obecny rynek, widać jak na dłoni, że w obecnie tworzonych grach jest jakieś 95% decyzji biznesowych i jakieś 5% artyzmu. Widać to choćby po tym, że wciąż dostajemy multum sequeli/rebootów, nawet, jeśli zawartość nijak nie usprawiedliwia nazwania danej gry daną marką. Coraz częściej gry są też upraszczane, nie dlatego, że takie są lepsze, ale dlatego, by kupiło je więcej osób. Niestety, ale w tym biznesie, moim zdaniem, nie ma obecnie ani kszty artyzmu.

Czym więc są obecnie gry? Towarem, usługą. Są porcją rozrywki, jakie twórca, finansowany przez wydawcę, robi na zamówienie, zgodnie z panującymi trendami i ściśle skalkulowanymi zyskami, stratami i ryzykiem. Artyzm i wizja zostały już dawno sprowadzone do pomijalnego marginesu. Towar jest robiony pod graczy, pod ich gusta - a w przypadku ME3 gracze po prostu odrzucili konwenanse i udawanie, że gry to wielka sztuka, i zadziałali tak, jak się ich od bardzo długiego czasu traktuje: jak klienci, którzy domagają się takiego towaru, jaki im pasuje. Może to bolesne, ale obnażyli coś, czym branża gier się stała. Tyle, że wcześniej tylko oni byli traktowani jak klienci. Teraz z kolei sami potraktowali wydawcę/twórców jak dostawcę towaru, którym przecież od długiego już czasu jest - nie artystę, ale właśnie dostawcę, obwoźnego sklepikarza, wykrzykującego reklamowe pierdoły na straganie i usilnie starającego się dać klientowi to, czego klient chce (lub myśli, że chce).

Podsumowując ten mój wywód (mam nadzieję, że zrozumiały, bo nieco namieszałem chyba), gracze, jako klienci (a nie odbiorcy sztuki) upomnieli się o swoje prawa jako klientów - o to, by sprzedawca dał im to, czego oczekują. A twórcy nie byli na takie wymogi przygotowani, bo cały czas to oni traktowali graczy jak petentów, klientów, którym trzeba opchnąć towar, samemu kreując się na wielkich artystów. Artystów, którymi już od długiego czasu nie są.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Otóż Berlin, uważam, że cała sprawa rozbija się o jedną, podstawową kwestię: gry jako sztuka, twórcy jako artyści. Czy w ogóle mówienie o grach jako sztuce ma sens? Zauważ, że cały czas twórcy tłumaczą się z tego czy tamtego swoimi celami biznesowymi. To wyjdzie na tą platformę, bo się sprzeda. Tamto nie wyjdzie, bo się nie opłaca. Gra będzie uproszczona, by trafić do szerszego grona odbiorców (czyli: by lepiej się sprzedała). DLC jest już na płycie, ale zablokowane, bo bardziej się tak opłaca, niż inaczej. I tak dalej, i tak dalej. I nagle, gdy coś spie....przyli, to grają wielkich artystów i zasłaniają się swoją "wizją".

Tylko dlaczego mieszasz kwestie biznesowe, za które odpowiedzialni są ekonomiści, z osobą odpowiedzialną za napisanie scenariusza? Przecież w przypadku ME3 burzę wywołał właśnie spór o kształt fabuły. W czym więc gorszy jest scenarzysta Mass Effecta, od swojego odpowiednika, zarabiającego na życie na przykład w przemyśle filmowym? Uważasz, że filmy czy książki nie rządzą się podobnymi (cynicznymi) regułami w kwestii maksymalizowania zysków?

Problem w tym, że patrząc na obecny rynek, widać jak na dłoni, że w obecnie tworzonych grach jest jakieś 95% decyzji biznesowych i jakieś 5% artyzmu.

Ludzie nie lubią uczucia przygnębienia, smutku - to się ciężko sprzedaje. Najlepiej wiedzą o tym marketingowcy, zatem korporacje zajmujące się tworzeniem gier też o tym wiedzą. Jeśli zatem decyzja o umieszczeniu w grze zakończenia bez wyraźnego happy endu (co stało się właśnie kością niezgody) nie jest pójściem w stronę artyzmu, to ja nie wiem co jest.

Widać to choćby po tym, że wciąż dostajemy multum sequeli/rebootów, nawet, jeśli zawartość nijak nie usprawiedliwia nazwania danej gry daną marką.

Znaczy, że sequele/rebooty już na starcie dostają -10 do "artyzmu"? Tylko nowe marki można określić tym mianem? W takim razie J.R.R. Tolkien ze swoją trylogią nie zasługuje na miano artysty. Podobnie Coppola z Ojcem Chrzestnym. A Terry Pratchett i Świat Dysku to dopiero 'sell out'.

Coraz częściej gry są też upraszczane, nie dlatego, że takie są lepsze, ale dlatego, by kupiło je więcej osób. Niestety, ale w tym biznesie, moim zdaniem, nie ma obecnie ani kszty artyzmu.

Trzeba by najpierw ustalić jakie elementy gry decydują o jej 'artyzmie'. Dla mnie jest to właśnie otoczka fabularna, jej klimat, umieszczenie gry w danych realiach (jak Rapture w Bioshocku), czy styl graficzny (Braid). Same mechanizmy rozgrywki, o ile nie mamy do czynienia z jakimś specyficznym indykiem (np. wspomniany Braid) schodzą na dalszy plan. Naturalnie należy pamiętać, że mówimy tu tylko o grach, czyli rozrywce od kilku dekad serwowanej masom, więc artyzmu w tym wszystkim nie ma (i nigdy nie było) za wiele.

Tak, kiedyś gry były trudniejsze, z różnych przyczyn. Przykładowo, w czasach automatów było to zwyczajnie opłacalne - im trudniejsza gra, tym więcej monet potrzeba na jej ukończenie. Od tamtego czasu powoli, ale stopniowo się to zmienia, bo nikt (masowy odbiorca) nie lubi uczucia frustracji (choć są wyjątki, vide Dark Souls). Ponadto największą grupę graczy stanowią osoby dorosłe, którzy w większości nie mają czasu na długie i skomplikowane produkcje. Innymi słowy - gry ewoluują bo zmieniają się też grający i nie ma w tym nic zdrożnego.

Może to bolesne, ale obnażyli coś, czym branża gier się stała. Tyle, że wcześniej tylko oni byli traktowani jak klienci.

A jak mieli być traktowani? Jak mecenasi sztuki?

Podsumowując ten mój wywód (mam nadzieję, że zrozumiały, bo nieco namieszałem chyba), gracze, jako klienci (a nie odbiorcy sztuki) upomnieli się o swoje prawa jako klientów - o to, by sprzedawca dał im to, czego oczekują. A twórcy nie byli na takie wymogi przygotowani, bo cały czas to oni traktowali graczy jak petentów, klientów, którym trzeba opchnąć towar, samemu kreując się na wielkich artystów. Artystów, którymi już od długiego czasu nie są.

Myślę, że - tak jak wiele osób po osiągnięciu pewnego wieku (różnego w zależności od jednostki) - za bardzo idealizujesz minione czasy. Branża rozrywkowa nigdy nie miała wiele wspólnego z artyzmem. Fakt, niegdyś twórcy gier bardziej tworzyli gry takie, jakimi sami chcieli je widzieć, ale ci, którzy nie podporządkowali się trendom rynku kończyli jak John Romero z Daikataną czy... drugi ze słynnych Johnów - Carmack, którego kolejne produkcje nie oferują w zasadzie niewiele nowego poza oprawą graficzną. I wcale nie są przez to lepsze. Jeśli koniecznie chcesz kogoś obwiniać za taki stan rzeczy - wiń graczy.

Nie rozumiem też, dlaczego tak bardzo oburzają cię stosunki 'klientalne' na linii producent-gracz. Czyż dostosowywanie się do potrzeb odbiorcy nie jest wyrazem szacunku w stosunku do przeciętnego gracza? To my (rynek) decydujemy o tym jak wyglądają współczesne gry. Mnie czy tobie może się to nie podobać, jednak upominanie się do twórców o projektowanie gier, które zadowolą 10 czy 20% potencjalnych (bardziej ambitnych) odbiorców jest zwyczajnie samolubne.

Wracając do Bioware. Niezależnie od tego czy nazwiemy ich artystami czy nie, efektem ich wizji był taki a nie inny produkt. Gracze (klienci) mają prawo wyrazić swoje opinie, które zapewne zostaną wzięte pod uwagę przy tworzeniu kolejnych gier. Tym niemniej ich obecna gra była produktem skończonym (jak film, czy model samochodu), wedle wizji jej twórców i takim powinna pozostać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kurczę, strasznie ciężko jest mi z wami rozmawiać na ten temat bez znajomości tego Mass Effecta, ciągle czuję, że powinienem móc nawiązać do tego co piszecie właśnie zahaczając o ten problem z BioWare :).

Temat gry-a-sztuka jest trochę zbyt głęboki na 7:18 rano w sobotę, ale dam przykład -

nieważne czy gra jest hamburgeryczna jak byle komedia z Sandlerem, czy epicko rozdmuchana, czy stworzona w piwnicy przez dwóch ziomków, czy pełna nawiązań do poezji symbolistów i filozofii transcendentalizmu -- to wszystko nie ma znaczenia, bo każda z tych rzeczy ma miejsce w popkulturze,

tak samo jak American Pie, Batman, Incepcja, Antychryst... Czy ktoś idzie do kina na, nie wiem kolejną animację dla dzieci i mówi: "Filmy nie są sztuką!"? Nie, nikt tak nie mówi - tak samo nie widzę powodów dlaczego grając w Tetris ktoś miałby powiedzieć: "Gry nie są sztuką, to tylko zabawki".

O terminologii, ble ble ble ble, nie będę pisać, ale

nie wyobrażam sobie sytuacji, w której do reżysera nowego Batmana przychodzi milion listów, ludzie mówią: "Syf nie zakończenie, Batman nie może umrzeć", a on siada i wypuszcza do kina siedmiominutowy patch, w którym Batman ożywa. Nie widzę tego i wierzę, że nigdy nie zobaczę. Moment do narzekań pojawia się kiedy pokazujesz pierwszy trailer/opowiadasz koncepcję i ona jest kiepska - jak Bay + TMNT - i wtedy możesz, ale - jak pokazał Bay albo Blizzard - nie musisz się nikogo słuchać. Jak uważasz, że i tak zarobisz to po co się przejmować?

...I ten, no,

ja naprawdę chcę mieć w grach w końcu historie, które nie doprowadzają mnie do łez swoją głupotą - każda zagrywka w stylu "zmienimy zakonczenie bo fani płaczą" cofa to trochę, bo to że milion osób coś, to nie znaczy że milion osób ma rację. Mimo wszystko. :)

Strasznie motam, sorki, ale.... 7 rano w sobotę!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

MannyCalavera, Berlin:

Wybaczcie, że nie będę cytował, ale zrobiłby się wtedy taki tasiemiec, że sam bym się bał to czytać :) Więc odpowiem zbiorczo.

Najpierw kwestia tego, co się graczom w zakończeniu nie podobało i dlaczego chcieli jego zmiany (tu głównie do Manny'ego). Otóż nie chodziło o to, że brak było pełnego happy endu. Graczom nie podobało się to, że wbrew obietnicom, ich wcześniejsze wybory nie miały większego wpływu na zakończenie. Zakończenia różniły się dosłownie detalami (czy też kolorami promienia...). Drugi problem to właśnie brak zróżnicowania. BioWare poszło maksymalnie na łatwiznę, i zamiast stworzyć choćby 3 zupełnie różne zakończenia, stworzyło jedno i pozmieniało kilka drobiazgów. Tak więc nie chodziło o to, jak gra się kończyła, ale o brak wpływu na zakończenie, nieróbstwo BioWare i jawne kłamstwa w stosunku do graczy. Gracze po prostu poczuli się przez producenta oszukani.

Co do kwestii rozróżnienia na klientów i odbiorców sztuki: moim zdaniem jest to ważne, gdyż sztuka jest odbiciem wizji smaego autora. Jest czymś, co autor przekazuje, co daje z siebie. Sztuka bez obserwatora jak najbardziej mogłaby istnieć - każdy może tworzyć sam dla siebie. Z kolei podejście "manufakturowe", tworzenie nie dzieła, ale produktu, towaru do sprzedaży, rządzi się innymi prawami. Tutaj klient jest kluczowy. O ile sztuka ma przede wszystkim zadowolić autora, o tyle produkt powinien zadowolić klienta. Albo inaczej: wartość sztuki można oceniać w oderwaniu od odbiorcy, natomiast wartość produktu jest warunkowana/tworzona poprzez zadowolenie klienta.

I teraz: Jeżeli gry byłyby sztuką (tworzone dla samego faktu oddania osobowości i wizji twórcy), wtedy zdanie odbiorców byłoby pomijalne - autor chciał przekazać to i tamto, i tak też zrobił, a odbiorca może podzielać jego wizję lub też nie. Z kolei w przypadku produktu, towaru (a tym obecnie są gry) to zadowolenie klienta generuje wartość produktu. Tu już klient jak najbardziej może się domagać zmiany, gdyż to jego satysfakcja jest kluczowa.

Zresztą, tutaj dochodzi rozróżnienie na dobra artystyczne i dobra konsumpcyjne. Dopóki gry nie przynosiły wielkich dochodów, dopóki tworzone były za własne pieniądze twórców, dopóki wyliczenia biznesowe nie miały wstępu do procesu twórczego - do tego czasu rzeczywiście można było gry nazywać dobrami artystycznymi. Obecnie jednak, gdy podstawowym wyznacznikiem kierunku, w jakim podąży dana gra, są analizy rynku, wyliczenia biznesowe i oszacowanie ryzyka, trudno mówić o grach jako produkcie innym, niż typowo konsumpcyjny. A jeśli są to dobra konsumpcyjne, a nie artystyczne, to nie mają tu zastosowania twierdzenia pokroju "nie można wymagać od artysty, by zmienił swoje dzieło" - bo twórca nie jest artystą, ale wyrobnikiem, tworzącym produkt według wytycznych inwestora, pod okreslony target.

Natomiast to, co napisałem wyżej, wymaga jednego jeszcze wyjaśnienia, bo użyłem tu niestety pewnego skrótu myślowego. Mianowicie, to nie do końca jest tak, że gry są bądź nie są sztuką. Każda gra jest w pewnym stopniu sztuką (projekcją wizji autora), a w pewnym stopniu towarem, produktem, usługą. Problem w tym, że obecnie procent artyzmu został zredukowany do minimum, ustępując pola kalkulacji biznesowej. I w tym kontekście uważam, że gracz, jako klient i odbiorca produktu konsumpcyjnego, jak najbardziej ma prawo do rządania, by produkt ten był wytworzony zgodnie z jego oczekiwaniami.

PS. Sorry, że się tak rozwlekam, może nieco powtarzam, ale dyskusja o takich sprawach jest dosyć skomplikowana i trudno jasno i klarownie przekazać swoje stanowisko.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Adzior:

Muzycznie nasz podkład zyskał na jakości o 300%.

W MegaBajtach również, jak widzę... wink_prosty.gif

Ale, to było tak na pół serio, wracając do tematu widać, poruszacie tematy jak najbardziej świeże, co absolutnie nie jest złe, ja jedynie nie miałbym nic przeciwko, gdyby znalazły się kwestie ostatnio poruszane na blogach - OldSchool = za co go cenimy, Archetypach naszych gier = grając w jedną porównujemy ją do innej, nawet skrajnie nie mającej nic wspólnego ze wspomnianą, czy nawet wg. mnie warto porozmawiać o funkcjach obecnie wszechobecnych, bądź też zatartych we współczesnych grach.

Jeśli potrzebujecie jakiegoś tematu na CD-Radio, to zgłoście się do mnie, bo mam jeszcze parę w zanadrzu. thumbsup.gif

Inną sprawą jest to, że wyraźnie nadużywacie c'mon! tongue_prosty.gif

Jak wspominałem wcześniej, nie mam nic przeciwko muzyce Radyjku, a theme lecący w tle, kojarzy mi się z automatowymi produkcjami, czyli mile czuć wspomniany OldSchool.

Na ten moment to wszystko, trochę żałuję, że ani Berlin, ani Adzior nie spojrzał na moje dwa grafomańskie "tłuste" posty, w których między innymi strzeliłem w dziesiątkę z InDespair. confused_prosty.gif

[EDIT]

PS

Właśnie dosłuchałem - "pieprzowa farba" do płyt <niuuuuch!>. diabelek.gif

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...