Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

P_aul

Sesja Legendy Pięciu Kręgów

Polecane posty

Mirumoto Nakazawa

Stałem, kontemplując słowa wypowiedzianie przez Hachiro. Hida lubił przemawiać, ale czynił to w sposób niezwykle mądry. Nie można było się z nim nie zgodzić, że marnotrawienie czasu nie jest pożądane. Zaproponował na więc skorzystanie z gościnności kapitana Toshibo. Nie miałem nic przeciwko, wręcz było mi obojętne, gdzie będę płynął.

- Nie ma problemu, jestem za tym, byśmy płynęli na łajbie dobrodusznego kapitana i pomogli mu się bronić przed piratami. - powiedziałem i skoncentrowałem swój wzrok na szumiących falach morza.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Raz jeszcze Hida przekonał współtowarzyszy do swego planu i cała trójka samurajów udała się do kapitana Toshiro. Był to mężczyzna krępej budowy, o włosach przyprószonych siwizną i malutkich, świdrujących oczach. Szybko mówił i gdy słowa przecinały powietrze, mogliście się przekonać, że nawykł do dyscypliny, a na morzach spędził większość swojego życia - charakterystyczny marynarski krok nie dawał się nie zauważyć gdy zszedł z mostka na przystań by z wami porozmawiać. Pierwszy na miejscu znalazł się Kouga, być może z powodu sprężystych kroków, a być może z powodu śmiechów jakie słychać było z ust przechodzących nieopodal - i o mniejszej samokontroli - samurajów. Jeżeli Nakazawa i Hida zwrócili na to uwagę, jedyną reakcją był praktycznie niezauważalny grymas* zażenowania.

- Ach, nowy ładunek lądowych szczurów, zupełnie jakbym nie musiał sobie radzić z tymi, które zżerają moje zapasy. Powietrze stolicy naszego imperium już wam nie pachnie tak dobrze ? Chcecie się zabrać tą krypą ? - kapitan odwrócił się na chwilę by krzyknąć - Uważajcie mi z tymi towarami, kitajskie pomioty ! Szybciej, niedługo odpływamy, do roboty, leniwe pokraki ! Tfu - splunięcie poprzedziło resztę wywodu skierowaną w waszą stronę. - Nie zaglądacie do ładowni i nie plączecie się pod nogami załogi. Śpicie w jednej kajucie, biorę srebrnik od łebka za każdy tydzień żeglugi, ale załatwiacie problem, jeśli zaatakują piraci. Jeśli wiecie co mam na myśli. To i tak przecena, huh. Bierzcie lub odejdźcie, nie mam całego dnia.

Już wcześniej uradziliście, że wypływacie jak najszybciej, a cel wyprawy wzmacniał wasze przekonanie, że darowanej łajbie nie zagląda się między deski. Szybko dobiliście targu i po zakończeniu załadunku towarów, dżonka wyruszyła w morze.

Pierwsze dni były spokojne, wiatry pomyślne, a statek, chociaż obciążony, posuwał się wytrwale w kierunku docelowego portu. Życie pokładowe toczyło się wokół ustalonych reguł, załoga doglądała statku, kapitan ze sternikiem pilnowali kursu i pokrzykiwali na marynarzy. Pierwszego dnia wypłynęliście z zatoki w której jest stolica Cesarstwa, pilnowanej przez bliźniacze wieże na dwóch krańcach wąskiego ujścia - Wieżę Zmierzchu i Wieżę Świtu. Z uwagi na ciężar towarów w ładowniach i jakby nie patrzeć, niewielkie rozmiary statku, trzymaliście się niedaleko brzegu i pod koniec drugiego dnia mijaliście Świątynię poświęconą kami w postaci Kruków. Piątego dnia dopłynęliście do masywu górskiego jaki dzieli Cesarstwo Rokuganu na dwie części. Pogoda była niezła, a wieczorami załoga zabijała nudę grając w kości oraz karty. Każdy z was spędzał czas tak, jak zechciał **, w granicach reguł ustalonych przed początkiem podróży, przez kapitana Toshiro. Siódmego dnia minęliście Umosu Muza, jedno z miast należących do Klanu Żurawia - tam na brzeg została wyładowana część towarów i zarządzony kilkugodzinny postój **. Po tym, ruszyliście dalej, ale tuż po północy sternik zasygnalizował kapitanowi, że wpłynęliście w obszar flauty i gęstej mgły. Stan ten utrzymywał się do rana i cała załoga musiała zasiąść do wioseł. Również wy. Gdy drugiego i trzeciego dnia nic się nie zmieniło, a gęsta mgła szczelnie okrywała dżonkę swą pierzyną, marynarze zaczęli zupełnie tracić humor i łypać na siebie podejrzliwie i spode łbów. Nadszedł ranek, czwartego dnia od znalezienia się w strefie mgły, a jedenastego dnia od wypłynięcia z Otosan Uchi.

* do Kougi - jak piszę "praktycznie niezauważalny" to ty go nie widziałeś, stojąc plecami do towarzyszy. musiałbyś się wpatrywać w ich twarze, żeby to dostrzec. Piszę to tak na wszelki wypadek i na przyszłość, dla wszystkich =)

** czyli w swoich odpisach możecie napisać jak spędzaliście czas i co robiliście, ale nie musicie, jak zawsze w sesji, każdy wybór ma swoje konsekwencje

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bayushi Kouga

Dni ciągnęły się nieubłaganie, lecz Kouga zdołał znaleźć zajęcie jako coś w rodzaju łajbowego błazna i grajka, jak się nie wygłupiał to przygrywał na swym fue jakieś pogodne piosenki, bardzo szybko udało mu się zżyć z załogą i podnieść ich na duchu podczas nudniejszych dni. Podczas postoju jak zwykle udał się w poszukiwaniu jakiegoś dobrego fue, ale nic ciekawego nie udało mu się znaleźć. Kolejne dni niebyły jednak tak przyjemne: mgła wszędzie, załoga zaczęła zachowywać się coraz bardziej nerwowo, nawet typowe dla Kougi próby ich rozweselenia zaczęły być coraz mniej efektowne. W końcu nastał czwarty dzień ślepej żeglugi, Kouga wyszedł z kajuty rozciągając się.

-EEEEAAAH, CÓŻ ZA WSPANIAŁY PORA-oh, tak, zapomniałem, mgła.- powiedział po czym oparł się o prawą burtę statku, spoglądając w resztki widocznej wody.

-Uuuaah, mam dobre przeczucie, jeszcze dziś wyjdziemy z tej mgły! Dobrze mówię ludzie?- Kouga odwrócił się i nie był do końca pewien czy ktokolwiek go usłyszał, mgła była zbyt gęsta by kogokolwiek dostrzec.

-.....uznam to za tak....-

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hida Hachiro

Inni zapewne narzekali by na brak atrakcji w podróży, ale sam zwykłem uważać stan spokoju za niemalże idealny. Czas harmonii gdzie samuraj może podziwiać piękno natury, przypatrywać się nurtowi życia zamiast sięgać po swój miecz i pędząc ku bitwie, być może ostatniej na drodze wojownika. Podróż spędzałem głównie na kontemplacji, umysłowym treningu mającym naszykować moje ciało na wszelkie niespodziewane okoliczności. Nie mogłem normalnie trenować swojego kenjutsu nie wchodząc w drodze załodze czego zamierzałem całkowicie uniknąć, po cóż to jednak człowiek, istota śmiertelna, posiada umysł? W myślach po tysiąckroć wyobrażałem sobie przeprowadzane pojedynki, mordercze ciosy istot Cienia blokowane przez mą wierną katanę i zabójcza kontra jaka odsyłała te straszne i w pewien sposób biedne istoty na tamten świat. Nie poświęcałem jednak czasu wyłącznie na to. Odpoczywając, zawsze na uboczu, obserwowałem uwijającą się załogę próbując zapamiętać cokolwiek z ich działań. Nie chciałem się okazać całkowicie bezużyteczny gdyby doszło do sztormu i ktoś miałby pomóc w zwinięciu masztu choć sam odrobinę wątpiłem czy po kilku dniach obserwacji będę pomocny dla załogi. Moja rola, wedle kapitana, była jasna - zająć się piratami co zamierzałem wyegzekwować całkowicie.

Przystanek przy ziemiach Krainy Żurawia tylko przez moment spędziłem na twardym lądzie chcąc trochę wyprostować nogi a przy okazji zorientować się czy nie przyda się uzupełnić zapasów u jakiegoś handlarza. Nie miałem tutaj czego szukać, a już zwłaszcza informacji o długach mojego ojca... jak w nie mógł wpaść, u kogo jest zadłużony i jak mu pomóc z nich się wykaraskać. Powtórzyłem sobie, że choć rodzina jest ważna służba cesarstwu ma absolutny priorytet.

W końcu jednak nasza podróż natrafiła na problemy. Wszyscy spodziewali się ataku piratów zwłaszcza, że statek podróżował blisko brzegu i stąd łatwo można by go wypatrzeć, ale mgła była zaskoczeniem. Nieprzyjemnym. Nie było wiadomo co z nią zrobić. Niewiedza w ludzkich sercach powoduje niepewność. Niepewność strach. Wystarczyły cztery dni, żeby nastroje w załodze niemalże się zapadły i nawet wysiłki Kougi nie zdawały się na wiele. Trzeba było działać. Z rozwagą, ale jednocześnie szybko. Nim jednak się odezwałem próbowałem sobie przypomnieć czy pośród wiedzy jaką wpojono mi na temat Krainy Cienia znajdowało się coś dotyczącego mgły i sposobów jak z nią sobie radzić*. Nie byłem oczywiście pewny czy a jeśli tak to jak ani skąd mogli by się tutaj pojawić, ale w obecnej sytuacji każde wytłumaczenie mogło być dobre.

- Nie słyszałem jeszcze o mgle, która utrzymywała by się aż cztery dni i to jeszcze bez oznak przechodzenia. - rzuciłem w powietrze, do nikogo konkretnego. - Bez wątpienia jednak tworzy istotny problem w kwestii kontynuowania podróży. Kto wie czy pośród niej nie czają się wystające skały, o które może się rozbić nasz statek? Skoro trzymaliśmy się blisko brzegu istnieje takie prawdopodobieństwo... o ile oczywiście nie odpłynęliśmy za daleko, w końcu, zwróćcie czcigodni uwagę, że nie jesteśmy nawet w stanie dojrzeć lądu. Sytuacja jest nieciekawa jednakże możemy spróbować przeczekać obecne zjawisko licząc na to, że z niego wypłyniemy albo dobić do stałego lądu i również poczekać. - może los okaże się łaskawy i będę w stanie ich odpowiednio poprowadzić**.

---

*jeśli istnieje taka możliwość to korzystam z wiedzy o Krainie Cienia

**nie wiem czy jestem w stanie w taki sposób użyć Wyczucia kierunku ;p

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pierwsze dni na łajbie były spokojne. W ciszy kontemplowałem i dużo rozmyślałem, starając się osiągnąć pełną harmonię duchową. Podobnie czynił Hida, natomiast Skorpion oddawał się wygłupom i graniu. Problemy pojawiły się któregoś dnia, gdy pojawiła się mgła. Oczywiście na początku była bagatelizowana, lecz gdy po kilku dniach nadal osiadała tuż nad ziemią, sytuacja na pokładzie uległa zmianie. Większość była zaniepokojona. Nie ulegało wątpliwości, że sytuację należało przedyskutować.

- Podczas naszej wyprawy będziemy niejednokrotnie poddawani próbie. Być może ta dziwna mgła jest właśnie próbą. Oczywiście dostosuję się do Was, jeśli Wasza opinia będzie różna od mojej, ale ja proponuję mimo wszystko pozostanie na okręcie. - powiedziałem. - A może Kouga ma jakiś pomysł co do naszych dalszych poczynań?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bayushi Kouga

-....hmmm? CZY TO TY NAKAZAWA? MÓJ DROGI TOWARZY...- zaczął kroczyć w kierunku głosu Nakazawy Kouga, po czym przerwał potykając się i zaliczając glebę

-...niema.... sprawy.... nic mi... nie jest...ajjj...- pojękiwał wstając z podłogi.

-CÓŻ.- po wstaniu i otrzepaniu się Kouga zupełnie zignorował fakt że przed chwilą wywalił się na podłogę. -Uważam, że powinniśmy ruszyć dalej zgodnie z mapami i tymi dziwnymi dynksami które ma kapitan i modlić się że w nic nie trafimy. JEDNAKŻE, wszelkie decyzje powinnyśmy pozostawić szanownemu panu Toshibie, ufam jego kapitańskiej intuicji i doświadczeniu. Tak więc...- zakończył swój wywód Kouga wchodząc prosto w maszt, niczego jednak nie uszkadzając.

-...nienawidzę mgły...-

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie potrafiliście niczym zająć, gdyż monotonia zabija nawet bardzo odporne umysły. Każdy dzień był ciężką pracą przy wiosłach, gdy cała wasza trójka starała się pomóc reszcie załogi by wyjść z obszaru flauty i mgły. Zaczynaliście też odczuwać ubóstwo diety, bo z jakichś dziwnych przyczyn, na wodach na jakich przebywaliście, gdziekolwiek by one nie były, żadne stworzenie morskie nie dawało się złapać w sieci. Nie czuliście upływu godzin ani zmiany pór doby, był tylko sen, posiłki i wiosłowanie oraz wymierające wraz z klimatem w jakim pływaliście, rozrywkowe działania załogi. Tych, co po całym... dniu ? swoich wachtach, mieli jeszcze siłę by cokolwiek robić. Przede wszystkim psychiczną, bo gdy czuło się ulatujący w niebyt z każdą minutą nastrój, wysiłek by przezwyciężyć marazm był chyba większy niż ten by pchnąć statek do przodu. W południe, czwartego dnia mgły - przynajmniej tak się zdawało, że było południe, gdy czas odmierzany był głównie uderzeniami w bęben zagrzewający do wiosłowania - kapitan i sternik przeprowadzili cichą rozmowę. Wyraźnie było widać, że się kłócą, intensywnie gestykulują i wymieniają opinie na jakiś temat. W końcu, po jakimś czasie, ton dyskusji opadł i chociaż wcześniej nie mogliście usłyszeć słów, wyraźnie dosłyszeliście to co kapitan powiedział teraz.

- Załoga !! Wiosła, stop ! - krzyk kapitana poniósł słowa ze zdwojoną siłą w ciszy, jaka towarzyszyła tym nienaturalnym warunkom pogodowym. - Od kilku dni płyniemy w tej mgle, bez wiatru w naszych żaglach. Nie działają przyrządy nawigacyjne i głos nie dochodzi dalej niż granice tej szarej kurtyny jaka nas otacza - Toshiro zaczął swoją przemowę. - Wiele razy pływaliśmy tą trasą i wy pływaliście ze mną. Ani jeden raz nie zdarzyło się, żebyśmy utknęli w takim bagnie. Teraz jednak zmienił nam się ładunek. - To powiedziawszy, delikatnym ruchem brody i oczu wskazał na waszą trójkę. Ta mgła i pogoda nie są naturalne. Kami wiatru i morza złoszczą się na nas, albo na nich. Załoga ! Wyrzućmy ich za burtę ! - Marynarzom, którzy już od jakiegoś czasu patrzyli na każdego podejrzliwie, nie trzeba było dwa razy powtarzać. Kiedy ktoś wskazał im kozła ofiarnego, szczególnie iż był to kapitan, wzięli się do roboty, wykrzesując te resztki sił jakie mieli. Tak naprawdę, mogliście urządzić im rzeź, ale zabijanie wszystkiego co się rusza nie dawało ani honoru, ani nie pomogłoby wam w wydostaniu się z sytuacji. Zresztą, bieg wydarzeń był bliżej sprintu niż maratonu. Osłabieni parudniową pracą, nie tak silni jak marynarze przyzwyczajeni do ciężkich obowiązków, zdołaliście jedynie chwycić wasze torby podróżne gdy wiele par rąk przerzuciło każdego z was za burtę i wylądowaliście w chłodnej wodzie. Jedną ręką trzymając torby i miecze u pasów, resztą ciała staraliście utrzymać na wodzie, gdy marynarze na dżonce wrócili do wioseł i zobaczyliście jak statek znika pośród mgły, a was dolatują jedynie przytłumione rechoty i pokrzykiwania załogi.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hida Hachiro

Niestety, nasza podróż nie mogła obyć się bez problemów, pomyślałem próbując ratować swój dobytek oraz siebie aby nie utonąć pośród tej mgły, ale nie spodziewałem się, że naszymi "wrogami" okażą się nie piraci a Ci, którym zapłaciliśmy za podróż... ah, czemu ja teraz myślę o pieniądzach? Jesteśmy niemalże na otwartym morzu, pośród mgły i naprawdę nasza przyszłość może zakończyć się na dnie... Ale gdzie się udać? W którą stronę płynąć? Nie miałem innego wyboru jak zdać się tylko na los, ślepe szczęście i łaskę bogów*.

Jeżeli moja dwójka towarzyszy nie będzie wykazywała działań mających na celu własny ratunek odrobinę zaryzykuję i krzyknę w ich stronę:

- Płyńcie za mną! - po tym pozostanie mi tylko liczyć na szczęście, że poprowadzę resztę ku suchemu brzegowi a nie ku pewnej śmierci. Drobnym pocieszeniem i zmazaniem skazy na honorze będzie fakt, że najpewniej, w razie zagrożenia, ja pierwszy poznam je na własnej skórze.

---

*korzystam z Wyczucia kierunku

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bayushi Kouga

-K-koledzy, co wy, przecież to ja, wasz druh i towarzysz Kouga! Nie możecie tak po prost-AAAAAAAAAAA- krzyknął Kouga wpadając do wody.

-Glarbh.... pomo.... nie umi...... pły....ugh.....oh, a jednak umiem, haha!- topił się przez sekundę Kouga.

-.....cóż, KIEDY LOS DAJE CI POMARAŃCZE....- rzucił po czym zaczął płynąć za Hachiro.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mirumoto Nakazawa

Prośby i próby oporu nic nie dały. Tak jak Hachiro i Kouga, wylądowałem w zimnych wodach rzeki. Na szczęście pamiętałem jeszcze trochę z dzieciństwa i szybko opanowałem sytuację. Hida zawołał nas i kazał nam za sobą płynąć.

- Już płynę - odparłem i tak jak Bayushi, zacząłem przemieszczać się za towarzyszem Hidą.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Walczyliście z morskimi prądami, metr po metrze przesuwając się w kierunku jaki uznaliście za prowadzący do brzegu* Na szczęście, owa dziwna mgła zaczęła znikać niedługo po waszym mokrym lądowaniu i w ciągu paru godzin zniknęła całkowicie. Nigdzie na horyzoncie nie mogliście dojrzeć dżonki i uznaliście, że prawdopodobnie wróciła na swój kurs i kapitan Toshiro popłynął do Miasta Samotnego Brzegu. Zginęlibyście, gdyż osłabieni wiosłowaniem i brakiem jedzenia, nie mieliście sił by utrzymywać się na powierzchni, pilnować dobytku i jeszcze przemieszczać w kierunku lądu. Szczęśliwym jednak zbiegiem okoliczności, pod wieczór, gdy już ruszaliście rękoma i nogami ostatkiem sił, bardziej z przyzwyczajenia i mechanicznie niż z woli rozumu, dostaliście się na plażę. Wieczorny odpływ odsłonił szerszą przestrzeń piasku, która okazała się dla was zbawieniem, gdy zdołaliście pokonać fale odpływu i wygrzebać na brzeg. Tuż nad plażą wznosiły się masywne szczyty gór jakie widzieliście z pokładu statku. W promieniach zachodzącego słońca mogliście dojrzeć gniazda morskich ptaków, zapewne jakiegoś gatunku mew, w których bielały gdzieniegdzie jaja. Być może będziecie w stanie ich dosięgnąć, jeżeli zdecydujecie się na przejście gór na drugą stronę i zaryzykujecie szukanie przełęczy. Przy pewnym wysiłku, możecie się dostać na widniejące kilkadziesiąt metrów wyżej półki skalne. Możecie też próbować płynąć dalej, minąć góry, w kierunku ujścia rzeki jaka przecina południową część Rokuganu. Przejrzeliście sprzęt, ekwipunek był właściwie w komplecie. Dwa miasta klanu Żurawia, graniczne z ziemiami pomniejszego klanu, klanu Lisa, leżą po drugiej stronie masywu górskiego, jak sobie przypominacie w reminiscencjach z oglądania map Cesarstwa - miasto Samotnego Brzegu i Miasto Wilka, Okami Toshi. Teraz jednak jesteście zmarznięci, przemoczeni, głodni i spragnieni i nadchodzi noc.

*wyczucie kierunku działa tylko w pomieszczeniach, podziemiach, ewentualnie gęstym lesie. Tu by się przydała np. wiedza o (morzach Rokuganu)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hida Hachiro

- Mam nadzieję, że zgodzicie się ze mną towarzysze, iż kontynuowanie wędrówki w obecnym stanie i ze zbliżającą się niechybnie nocą byłoby niezbyt wskazanym działaniem. - powiedziałem w przerwach między łapaniem oddechu. - Na razie proponowałbym rozejrzeć się za jakimiś patykami, liśćmi i czymś podobnym aby mieć z czego rozpalić ognisko. Posilimy się, nabierzemy sił i nad ranem będziemy mogli ruszyć w dalszą wędrówkę.

Przez noc będzie trzeba także zastanowić się jaką drogę wybrać. Nie utopiliśmy się teraz, więc równie dobrze mogliśmy kontynuować płynięcie do najbliższego ujścia jakieś rzeki prowadzącej wgłąb lądu. Z drugiej strony, miasta za masywem górskim mogły być... równie ciekawą możliwością. Nasz dobytek był w miarę cały choć wydaje mi się, że prędzej czy później trzeba będzie uzupełnić zapasy jedzenia u jakiegoś kupca, ewentualnie samemu je upolować. Dobrze będzie jeśli w tej materii wypowie się dwójka mych towarzyszy.

Trzeba będzie jeszcze ustalić kwestię wart, kiedy już rozpalimy ognisko. Miałem dziwne wrażenie, że noc nie obędzie się bez jakiegoś incydentu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bayushi Kouga

-LĄĄĄĄĄD!- wykrzyczał na klęczkach Kouga kiedy tylko dotarł do plaży, po czym zaczął walić głową w piasek w geście jego całowania, choć z maską wyglądało to inaczej niż zamierzono. Wysłuchał swojego towarzysza po czym wstał, otrzepał się podobnie do psa i rzekł:

-O..ke! To ja znajdę coś na opał!- po czym ruszył do roboty.

Nienawidzę żeglarzy, są przesądni, tchórzliwi i zdradliwi. Stroją nie wiadomo co ale jak przyjdzie co do czego.... miękną. Zupełnie pozbawieni honoru. Choć żarty na nich bo my żeśmy wyszli z mgły w kilka godzin i to bez łodzi, oni pewnie ciągle płyną na ślepo. Toż to nawet w swojej własnej pracy są kiepscy, ale niema co się spodziewać od ludzi bez dyscypliny i treningu psychicznego jakiś cudów. Zwykli ludzie... czasami naprawdę ich nie rozumiem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mirumoto Nakazawa

Ostatnimi siłami zdołałem dopłynąć na piaszczystą plażę. Walka z prądami morskimi jednak zupełnie mnie wyczerpała, toteż bez ruchu leżałem na plecach i starałem się odzyskać utracone siły. Kontynuowanie wędrówki raczej nie wchodzi. Rozsądnie raczej byłoby jednak uzbierać chrustu,by mieć chociaż jakieś źródło ciepła.- pomyślałem, próbując w międzyczasie złapać oddech. Podobnie myślał towarzysz Hida, gdyż chwilę po moich namysłach Hachiro stwierdził na głos to samo.

-Mówisz jak zwykle słusznie, Hida.- odparłem. -Potrzebujemy odpoczynku, jedzenia i snu, w dodatku zbliża się noc, a my jesteśmy doszczętnie przemoczeni. Chodźmy poszukać chrustu, dobrze by było też coś upolować.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szczęśliwie dla trójki samurajów, silne prądy morskie oraz nawiedzające od czasu do czasu te okolice sztormy, wyrzuciły na brzeg wystarczająco dużo drewna, by razem z kępkami suchej trawy i wysiłkiem włożonym w rozpalenie ognia prymitywnymi metodami, przyniosły efekt w postaci małego ogniska. Nadchodząca noc już otulała was chłodną kołdrą wieczornej, morskiej bryzy. Skalne urwiska jakie otaczały plażę na której wylądowaliście, chroniły bardzo dobrze przed jakimikolwiek drapieżnikami jakie mogłyby przemierzać te góry, jednak oznaczało to też brak okazji by na coś zapolować. Tą noc musieliście spędzić o pustych żołądkach. Mimo niesprzyjających warunków, a może właśnie dzięki nim, nadarza się okazja by wasza trójka poznała się lepiej. Do tej pory zawsze towarzyszyli wam inni, prócz osobnej kabiny na statku, która jednak miała cienkie ściany nie stanowiące dużej przeszkody dla dźwięków.

Blady księżyc świecił zza nielicznych chmur, a na niebie świeciły niezliczone konstelacje gwiazd. Fale spokojnie uderzały o brzeg, a nocną ciszę przerywały jedynie dźwięki morza, lekkiego wiatru, ptaków i innych nocnych stworzeń jakie po zmroku wyruszały na żer, gdzieś, hen, w oddali pośród masywów górskich. Przeszukując plażę podczas zbierania materiału na opał, znajdowaliście różnego rodzaju przedmioty jakie morze wyrzuca na brzeg: kawałki lin okrętowych, rozbite skrzynki, kawałki płótna, zdarzały się także żelazne wręgi, gwoździe wciąż trzymające się desek i ceramiczne butelki.

--------------------------------------------------------------------

W międzyczasie, gdzieś indziej.

- To dla nas zaszczyt, że przybyliście, wasza... - Bez tytułów. Za tymi drzwiami zostawiamy maski codziennego życia... jakiekolwiek by one nie były. - Hai ! Cienie na ścianach poruszyły się gdy nowo przybyła postać wytrąciła ze spokojnej równowagi płomienie świec. - Nie wszyscy przybyli. Nie szkodzi... Wzory na politycznej tafli wody zmieniają się z każdym zwiastunem nadchodzącej zimy. Bądźcie gotowi. Cienie milcząco skinęły głowami na znak aprobaty. - Jeżeli moje informacje są prawdziwe, a na pewno są, zadbałem o to by się upewnić, wkrótce będziemy mogli przejść do realizacji przedostatniego etapu naszego planu. - Ale czy klany zrobią to czego oczekujemy? - To już nasza rola, prawda? Zżera ich ambicja, wzajemna niechęć. W swej sile, są słabi. Nie wiedzą, że ich czas jest już odmierzony. Szmery przebiegły wśród postaci zgromadzonych w pomieszczeniu. - Tak, wiemy, że... W pół zdania przerwało wypowiedź wejście kolejnej postaci. - Wybaczcie spóźnienie. Wiozę ze sobą jedną z rzeczy jakich poszukujemy od tak dawna. Teraz poruszenie w pomieszczeniu jeszcze bardziej się wzmogło. - Znakomicie. Myślę, że nasz gospodarz doskonale to przechowa w podziemiach. Nieprawdaż, o pani?

Skrzyp wioseł smaga fale

mrozi do szpiku kości

ta noc i łzy

(Bash?)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hida Hachiro

Wyglądało na to, że noc mogła przebiec spokojnie dzięki otaczającym nas skalnym urwiskom i żaden drapieżnik nie spróbuje się do nas zakraść pod osłoną ciemności. Z drugiej strony sami nie będziemy mieli sposobności zapolować, niemniej kilka albo kilkanaście godzin bez posiłku nie powinna nam specjalnie przeszkodzić, w końcu samuraj powinien być gotowy na jakiekolwiek wyrzeczenia a to było jednym z najmniejszych. Zresztą przeglądanie tego co wylało z siebie morze było idealnym zajęciem aby czymś zaprzątnąć myśli. Rozbite skrzynki powinny być idealnym materiałem opałowym, natomiast powstrzymywałem się przed wrzuceniem lin okrętowych oraz kawałków płótna do ogniska... może będą przydatne gdybyśmy chcieli przejść dalej drogą lądową? Urwiska zdecydowanie nie dawały nadziei na prostą przeprawę.

- Wygląda na to, że polowanie nie jest na razie możliwe, ale wierzę, że potraficie wytrzymać kilka albo kilkanaście godzin bez posiłku, szanowni towarzysze. - rzekłem spokojnym tonem. - Na razie proponowałbym zdecydować jaką ścieżką chcemy podążać dalej. Jeżeli nie są nam straszne te urwiska powinniśmy być w stanie z kawałków lin okrętowych oraz płócien zrobić solidne liny, które pomogły by nam przebyć urwiska. Z drugiej strony możemy przeczekać do rana i spróbować przepłynąć kawałek wzdłuż brzegu szukając lepszego miejsca do wejścia na stały ląd. Osobiście nie chciałbym opowiadać się za jakąkolwiek opcją dopóki nie poznam waszego zdania, możliwe, że będziecie mieli też lepszy pomysł. Nieważne co postanowimy jutro o świcie trzeba będzie ruszać dalej. Nie należy marnować czasu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mirumoto Nakazawa

Długo męczyliśmy się, by rozpalić ognisko, jednak wkrótce się nam to udało. Plażę otaczały skalne urwiska, nie mogliśmy więc udac się na polowanie, a co za tym idzie, spędzić przynajmniej całą noc o pustych żołądkach. Z drugiej strony dzięki skałom nie musieliśmy się obawiać drapieżników. Dla mnie nie stanowiło to problemów, często nie jadłem nawet przez kilka dni, jednak nie wiedziałem, jak przyjmie to Kouga. Przeszedłem wzdłuż plaży, zbierając wszystko, co mogłoby nam się przydać do przeprawy przez urwiska.

- Sądzę, że możemy przeprawić się przez wysokie skały. Zebrałem trochę lin i innych rzeczy, które mogą się w tym celu nam przydać. Prześpimy się, a gdy wzejdzie słońce, podejmiemy próbę wspi.... Zaraz, mówiłeś o opcji z przepłynięciem wzdłuż brzegu? Może Bayushi coś nam doradzi,w końcu jesteśmy drużyną i wszelkie decyzje musimy podejmować razem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bayushi Kouga

-Uuuuuuuuuuuu, głodnyyyy......- stękał Kouga, z głową w piachu i tyłkiem skierowanym w niebiosa.

Dobrze, skały powinny nas ochronić przed wszelkimi drapieżnikami. Nie możemy jednak przez nie także nic upolować, ale dłużej bywałem o pustym żołądku więc to nie powinien być problem, dwójka samuraiów zdaje się podzielać tą wytrzymałość. W każdym razie, z tego punktu mamy dwie opcje: wspinaczka lub więcej pływania. To pierwsze powinno być większym wyzwaniem....

- Mam już dość wody jak na tą dekadę... wole się wspinać.- Kouga podniósł lekko głowę w stronę kompanów by dodać swoje dwa grosze.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kouga zaproponował wspinaczkę, a Hachiro przez zapobiegliwość zachował resztki okrętowego takielunku. Wygląda na to, że doszliście do pewnego porozumienia i ustaliliście, że spróbujecie przedrzeć się przez masyw górski. Ognisko nie dawało dużego ognia ponieważ sporo pożywienia jakim mogliście nasycać apetyt płomieni zachowaliście na później. Udało wam się trochę wysuszyć kimona jednak należy oczekiwać, że ich zapach będzie sprawiał, że damy będą mdlały. Dosłownie. Szczególnie, że czeka was wyczerpująca wspinaczka bez możliwości osłony od promieni słonecznych. Noc minęła szybko, obudziliście się rankiem niewyspani i zmęczeni. Materiał z żagli i kawałki lin pobieżnie oporządziliście i rozpoczęliście wspinaczkę.

Wiedząc, że zaczynacie na wybrzeżu, ruszyliście przed siebie ze świadomością, że utrzymanie tego kierunku zakończy się pokonaniem gór z sukcesem. Skały były twarde i ostre lecz dawały dość dobre zaczepienie dla dłoni i nóg. Pół dnia mozolnej wspinaczki zaowocowało dotarciem na przełęcz między dwoma szczytami. Żołądki wygrywają wam marsza lecz po krótkim odpoczynku decydujecie się ruszać dalej by przejść jak najdłuższą drogę zanim zapadnie zmrok. Jednak w tych trudnych czasach nie tylko ludzie miewają problemy ze zdobywaniem pożywienia. Zwęszywszy wasz zapach zza skalnego załomu wyłaniają się dwie wygłodniałe górskie pantery...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hida Hachiro

Widząc górskie pantery szybko staram się zanalizować sytuację i zdecydować się na preferowaną metodę ataku. Nie miałem wątpliwości, że dojdzie do walki. O ile człowiek przy odrobinie samozaparcia mógł zapanować nad swoim głodem tak czworonożne drapieżniki nie były znane z podobnej... powściągliwości. Jeżeli były głodne szukały ofiary. Gdy ją znajdowały atakowały. Nie kryła się za tym wielka filozofia. Problemy były w sumie dwa: pierwszy, walczyliśmy na niesprzyjającym terenie; drugi, byliśmy chociaż trochę zmęczeni wspinaczką. W przypadku narzędzia do walki z miejsca odrzuciłem korzystanie z łuku. Nawet gdybym był w stanie trafić jednego zwierza to drugi ze swoją szybkością zapewne dopadł by do mnie nim zdążyłbym wystrzelić drugi raz. Pozostawała zatem walka w zwarciu. Katana? Nie, nie będę tępił i brudził ostrza w walce ze zwykłymi zwierzakami. Tanto? Nożyk może okazać się niezbyt pomocny. Wydaje się, że zostaje mi wakizashi do rozprawienia się z oponentem. Może to nawet lepiej, będziemy mogli potem oprawić ich martwe truchła i tym samym zdobyć potrzebne pożywienie.

Chwytam pewnie broń w obie dłonie i przyjmuję wyczekująca postawę.

---

Wstyd przyznać, ale kompletnie zapomniałem o tej sesji :|

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mirumoto Nakazawa

Wspinaczka była niesamowicie wyczerpująca, ale porządnie odpocząć nie było nam dane, bowiem zaraz nawiedziły nas pantery. Były wygłodniałe,a to nie znaczyło dla nas nic dobrego. Nie lubiłem walczyć ze zwierzętami, ale los nie pozostawiał nam wyboru.

- Hej, odwrócicie ich uwagę, a ja będę z daleka szył z łuku, ok? - zwróciłem się do towarzyszy i wyjąłem łuk i strzały.

Jeśli Kouga tak jak Hachiro będzie walczył w zwarciu, powinno nam się udać pokonać zwierzęta.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bayushi Kouga

- ......KOTKI! Och chce je przytulić i nakarmić i... - wykrzyczał z uradowaniem Kouga, po czy zauważył że pantery nie są pokojowo nastawione.- IIIIIIIIII TO NIE DOBRE KOTKI!-

- Hej, odwrócicie ich uwagę, a ja będę z daleka szył z łuku, ok?-

- Niech cieeeee, tyły to moja pozycja! Ehhh, rany rany. Zaraz, co ja robię, JESTEM NIEPOKONANY KOUGA! Nie musisz mnie nawet wspomagać, poradzę sobie z nimi wszystkimi jedną ręką! Ale jednak wspomagaj tym łukiem ok?- odpowiedział Kouga.

Idealnie. Potrzebujemy dobrego mięsa na pożywienie, i proszę, samo wędruje w nasze ramiona. To powinno być łatwe... ale wy już to wiecie, prawda bestie?

Mimo iż gra Kougi byłą przekonująca dla ludzi, zwierzęta były w stanie zauważyć determinację i wolę Kougi spoglądając w jego oczy. I on to wiedział. Niczym dwie bestie walczące o dominację, Kouga i jedna z panter spoglądały sobie w oczy, zamknięci w wewnętrznym pojedynku. W każdym momencie jeden z nich wykona ruch....

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pantery z głuchym pomrukiem wydobywającym się z ich gardzieli zaczęły się zbliżać do waszej grupki. Z początku powoli, jakby oceniając sytuację by po chwili długimi susami zaatakować. Zwierzęta zignorowały wygłupy Kougi i zaatakowały Hidę. Jednak samuraj z Klanu Skorpiona dzięki swej szybkości ranić jedno z nich w momencie gdy znajdowało się w powietrzu po skoku w kierunku Hidy. Druga pantera jednak dosięgła celu obalając samuraja na ziemię. Jego ciężka zbroja zamortyzowała siłę uderzenia ale Nakazawa nie był w stanie dobrze napiąć cięciwy łuku ponieważ jego dłonie były zbyt poranione po wspinaczce i strzała minęła o włos swój cel. Przyniosła jednakże jeden efekt, zwróciła uwagę górskiego kota, który zamiast skoncentrować się na powalonym samuraju z klanu Kraba, zaatakował łucznika. Druga z panter, wytrącona z równowagi niespodziewanym ciosem, spadła niedaleko Hidy, tym groźniejsza, że ranna, a za cel obrała sobie Kougę.

Jedyne co był w stanie zrobić Nakazawa to zasłonić się przed atakiem swoim łukiem i bronić się przed ostrymi jak sztylety zębiskami oraz pazurami twardymi jak skała, a podnoszący się z ziemi Hida stanął przed dylematem, którego ze swych towarzyszy wspomóc. Wybrał Nakazawę, a wyprowadzone z biodra szerokie cięcie kataną praktycznie przepołowiło panterę na pół. Kouga nie miał ułatwionego zadania chociaż z szerokiej rany na boku drugiej z pantery wyciekała w dużej ilości krew. Cała wasza trójka była także zmęczona i poobijana i gdy pantera zaatakowała samuraja Skorpiona zdołał wystawić katanę w taki sposób, że zwierzę nabiło się na ostrze ale zwaliło z nóg samuraja swym ciężarem.

Walka była skończona. Skóry zwierząt są poharatane ale Kouga będzie w stanie co nieco uratować dzięki podstawowej umiejętności polowania, a na dodatek zdobyliście pewien zapas mięsa. Do przejścia masywu górskiego i zejścia w doliny zostało wam jeszcze cztery dni drogi solidnym tempem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hida Hachiro

Po całej walce zebrałem się na równe nogi. Głęboki wdech. Sprawdziłem czy w jakimkolwiek miejscu zbroja się nie wgięła i ciągle nadawała się do walki. Wydech. Wytarłem krew z ostrza i schowałem katanę. Walka była zakończona. Żyliśmy. Pantery, które postanowiły się na nas zasadzić nie. Powinienem wyciągnąć jakąś lekcję z tego pojedynku, bo o ile wszyscy wyszliśmy z niego bez poważniejszych ran walka powinna pójść nam znacznie lepiej... nie wiedziałem czy moi towarzysze sądzą podobnie.

- Przed nami jeszcze cztery dni solidnego tempa nim przebijemy się przez masyw górski. - zwróciłem się do nich: - Sugeruję chwilę aby uspokoić oddech i myśli. Potem możemy ruszać dalej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mirumoto Nakazawa

Ufff, wreszcie. Walka z panterami była wyczerpująca, o mały włos bym w niej nie zginął. Schowałem łuk i by złapać tchu, przykucnąłem. Musiałem natychmiast podziękować Hidzie.

- Tak, powinniśmy odpocząć, starcie z tymi dzikimi kotami było nad wyraz trudne. Hida, dziękuję Ci, uratowałeś mi życie i wiedz, że jestem ci wdzięczny za to. Nabierzmy tchu i ruszajmy dalej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...