Jump to content

Archived

This topic is now archived and is closed to further replies.

Cardinal

Forumowicze o Sobie VI

Recommended Posts

A książeczki po przeczytaniu ładnie odkładam na półeczkę, tak samo jak numery cda, płyty i inne ważniejsze dla mnie rzeczy. Dlatego zawsze wszystko co jest potrzebne mogę znaleźć Wink .

No szacuneczek worm! Wiadomo książka rzecz święta. Ja też zawsze [beeep] się z książkami i gazetkami (czasopismami). Wychodzę z założenia że jak nie wydaję na ubrania (bo to i jest fakt: czasem potrafię sobie kupić 3 porządne knigi niż jakiś ciuszek) to książki mają być w nienaruszonym stanie ze względu na wydane pieniąse i szacunek dla wiedzy i pracy autora. A tak na marginesie to lubię nowo wyglądające książki bo mam poczucie że o coś dbam, nawet jeżeli sprowadza się to nawet do nic-nie-robienia. :wink:

Co do wykładu Cardinala: Dobrze rzeczesz. Ja zastanawiam się dogłębnie i wielokrotnie zanim się zawezmę za porządki. Poza tym weźmy pod uwagę kilka innych kwestii.

Porządek to rzecz BAAAARDZO względna i powinniśmy się sami siebie zapytać czy tak bardzo nie podoba nam się w naszym pokoju, bo zawsze znajdzie się jakiś malkontent dla którego będzie za czysto/porządnie. Inną sprawą jest doprowadzanie pokoju do ogólnoprzyjetej normy w sytuacjach odwiedzin (ale i tu nie zawsze). Kto ma wiedzieć lepiej od nas w jakim porządku najlepiej się NAM żyje? Ostatnia kwestia bardzo prozaiczna: czy nie zdarzało wam się sprzątać ze zwykłego znudzenia nieporządkiem. Mi wiele razy się to przytrafiało ponieważ lubię różnorodność.

Link to comment
Share on other sites

Też lubię różnorodność, ale nie w aż takim stopniu, żeby na urozmaicenie sobie posprzątać. :) U mnie zamiłowanie do niej przejawia się raczej w rodzaju przedmiotów mniej lub bardziej potrzebnych, znajdujących się na moim biurku. W chwili obecnej jest tam wiele rzeczy, w tym miska po zupie (rosół chyba), w której leżą pozostałości winogron i kawałek długopisu... No ale nieważne.

Mimo wszystko wolę mieć w pokoju burdel. Za przeproszeniem oczywiście. Czemu? Po prostu łarwiej mi wszystko znaleźć (nie licząc terenów na i pod biurkiem), gdyż większość niezbędnych klunkrów leży na wierzchu w widocznym miejscu. Co z tego, że wygląda to katastroficznie, grunt że mimo pozornego chaosu każda rzecz jest na swoim miejscu.

Link to comment
Share on other sites

po pierwsze primo: kwestia semantyczna. Gdyby się zastanowić, to obiektywnie rzecz biorąc 'robienie porządku' nie różni się w niczym od 'robienia bałaganu'. Jest to po prostu przenoszenie rzeczy z miejsca na miejsce - tyle, że drugie zazwyczaj bardziej rozciągnięte w czasie. Ponadto, jeżeli daną rzecz zostawiliśmy w pewnym miejscu, to musiało ono nam się w owej chwili wydawać odpowiednie. To może być wstęp do rozważań czy 'dobre miejsce' znaczy to samo zarówno w krótkim jak i długim okresie czasu... lecz mimo to nasza percepcja powinna pozostawać taka sama.

Oj, oj Chyba trochę przesadzasz :wink: Trzeba pamiętać że ludzki mózg o wiele lepiej czuje się w środowisku względnie symetrycznym, gdzie jednak jakieś wzorce przeważają nad chaosem, czyli np. grube książki na górze, średnie na środku, cd-actiony na dolnej półce... I choć może z logicznego punktu widzenia takie układanie może być stratą czasu to z naszego, ludzkiego ma (dla niektórych) bardzo ważny wpływ na samopoczucie.

Ja choć nie jestem zapewne perfekcjonistą propaguje względny porządek, książki z książkami, czasopisma z czasopismami, ewentualna skarpetka na podłodze tylko po imprezie której przebiegu jakoś nie pamiętam... :wink:

Link to comment
Share on other sites

No szacuneczek worm! Wiadomo książka rzecz święta. Ja też zawsze [beeep] się z książkami i gazetkami (czasopismami).

Ksiazki, czaspopisma i plyty są jednymi z niewielu rzeczy o ktore naprawde dbam :P. Wszedzie moze byc balagan, ale na biblioteczce zawsze jest idealny porzadek. Odnosnie samych ksiazek, to nie tyle co mam do nich pedantyczne podejscie (choc oczywiscie nie znosze wyswiechtanych) co po prostu mam styl czytania przy ktorym ich nie niszcze. Nie znosze czytac na wyjazdach, w miejscach publicznych, czy srodkach transportu. Wtedy po prostu siegam po gazete. Czytaniu ksiazek oddaje sie w domu, na fotelu, badz w lozku. Nie zaginam okladek, rogow, wiec sa w bardzo dobrym stanie.

Wychodzę z założenia że jak nie wydaję na ubrania (bo to i jest fakt: czasem potrafię sobie kupić 3 porządne knigi niż jakiś ciuszek) to książki mają być w nienaruszonym stanie ze względu na wydane pieniąse i szacunek dla wiedzy i pracy autora

Ja staram sie zachowac umiar i spora czesc oszczednosci przeznaczam na ciuchy. Po prostu lubie fajnie wygladac, miec cos nowego, czy nawet chodzic po sklepach. Ale uspokajam, robie to szybko i nie zastanawiam sie jak typowa kobieta. Choc na zakupy nie znosze chodzic samemu. Po prostu nie znosze :P.

Mimo wszystko wolę mieć w pokoju burdel. Za przeproszeniem oczywiście. Czemu? Po prostu łarwiej mi wszystko znaleźć (nie licząc terenów na i pod biurkiem), gdyż większość niezbędnych klunkrów leży na wierzchu w widocznym miejscu.

To dziala w troche inny sposob :P. Majac porzadek znalazlbys wszystko dwa razy szybciej :P. Gdy sie sprzata samemu nie ma zadnych problemow z odnalezieniem czegokolwiek. Dlatego nie znosze jak mojej mamie przyjdzie do glowy zrobic mi porzadek w pokoju. Wtedy nagle sie okazuje, ze nie wiem gdzie jest portfel, dowod, a plyty potrafie szukac tydzien :P.

Inna sprawa, ze traktuje to jako razace naruszenie prywatnosci i krew mnie zalewa jak widze mame zagladajaca do szafek.

PS A w porzadku sie lepiej pracuje. Moze dlatego malo sie ucze? xD

Link to comment
Share on other sites

...na urozmaicenie sobie posprzątać. Smile

Nie no wiadomo. Ale nie masz takiego czegoś że bałagan cię już wkurza to posprzątam. A co do mitu że jak jest wszystko ułożone to łatwiej znaleźć: niby jest i łatwiej znaleźć ale 1) trudniej wyjąć bo nie jest pod ręką tylko gdzieś zaszufladkowane 2) trzeba poświęcać czas na porządkowanie co jest jego stratą gdy i tak wszystko łatwiej jest znaleźć w "burdelu" niż w "klasycznym angielskim domu z tradycjami". Jedyne czego nie lubię to brak miejsca przez nieuporządkowanie bo pokój mam mały i to nie całkowicie mój jest, więc muszę sobie jakoś miejsce organizować. Zatem ubrania zamiast latać z kąta w kąt optymalnie są składanie (co nie znaczy że są porządnie złożone) i ciśnięte do szafki. Zresztą są dwa wyjścia: albo się sprząta ciągle i systematycznie, albo się nie bałagani. Przy czym to drugie chyba całkowicie odpada, a przy pierwszym kompletnie szkoda czasu skoro to drugie nastąpi prędzej niz się to wydaje.

Link to comment
Share on other sites

To dziala w troche inny sposob Razz. Majac porzadek znalazlbys wszystko dwa razy szybciej Razz.

Być może, być może, ale jak Vito słusznie zauważył: na utrzymanie porządku potrzeba czasu. Ja mam go bardzo mało, więc dla mnie najlepszym rozwiązaniem jest burdel. Za przeproszeniem oczywiście. Wszystko lata po pokoju, doskonale wiem co gdzie jest. Oprócz jednego wyjątku, o którym już wspomniałem. A do szuflad i szafek nie muszę zaglądać, bo trzymam tam jakieś nikomu nie potrzebne śmieci. ;]

Ale nie masz takiego czegoś że bałagan cię już wkurza to posprzątam

Nie. :P Sprzątam tylko wtedy, jak ktoś mię odwiedza. Nigdy nie miałem tak, żebym nie mógł znieść bałaganu. Owszem, bywa ciężko, zwłaszcza w wakacje kiedy połowa szklanek i innych sprzętów służących do umieszczania w nich jedzenia, wala się po całym pokoju.

Ale i to idzie przetrzymać, wystarczy tylko zbić to w jakotako jednolitą masę i walnąć gdzieś w kąt. Cóż, potem trzeba zmywać te zeschnięte resztki pokarmu, ale wkońcu coś za coś.

Link to comment
Share on other sites

Ja staram sie zachowac umiar i spora czesc oszczednosci przeznaczam na ciuchy.

:? Ja nie. Od czasu do czasu jak rodzice sypną groszem, albo jak mi coś na umór jest potrzebne ale tak to skąpie grosza na ubrania. Mam stały pakiecik kilku (dwóch :shock: ) bluz kilka spodni (ripstop rządzi) trochę koszul. Uważam że nie ma dostępnych ubrań które mi sie podobają. Ja lubię elegancję ale bez przesadyzmu. Koszule zapinane na klacie i długie do połowy uda, z dużym kołnierzem i zapinanym rękawem w ciemnych kolorach. A takich jakoś nie widzę nigdzie a jak już są to drogie że chu... chu... Poza tym w ogóle jestem niemodny. Mam swój styl i kij innym do tego. Jak czasami patrzę na cenę niektórych szmatek to powracam CZEM PRĘDZEJ to ubrań wojskowych bo są porządne i nie jakieś tam lipne. Jak znajdziecie jakieś takie fajne koszule ciemne jak opisywałem to walcie jak w dym.

Link to comment
Share on other sites

:? Ja nie. Od czasu do czasu jak rodzice sypną groszem, albo jak mi coś na umór jest potrzebne ale tak to skąpie grosza na ubrania. Mam stały pakiecik kilku (dwóch :shock: ) bluz kilka spodni (ripstop rządzi) trochę koszul. Uważam że nie ma dostępnych ubrań które mi sie podobają. Ja lubię elegancję ale bez przesadyzmu. Koszule zapinane na klacie i długie do połowy uda, z dużym kołnierzem i zapinanym rękawem w ciemnych kolorach. A takich jakoś nie widzę nigdzie a jak już są to drogie że chu... chu... Poza tym w ogóle jestem niemodny. Mam swój styl i kij innym do tego. Jak czasami patrzę na cenę niektórych szmatek to powracam CZEM PRĘDZEJ to ubrań wojskowych bo są porządne i nie jakieś tam lipne. Jak znajdziecie jakieś takie fajne koszule ciemne jak opisywałem to walcie jak w dym.

Ja mam dokładnie tak samo. Nienawidzę kupować ubrań i nigdy nie kupuję ich za swoje oszczędności, a jak już kupuję i uda mi się znaleźć coś ciekawego to niema (oczywiście :x ) mojego rozmiaru. Osobiście preferuję ciuchy luźne, trwałe i czarno-białe, nie bardzo interesuje mnie moda i markowe ubrania ale ostatnio sam się sobie zdziwiłem bo spodobały mi się buty z McArthura i możliwe, że nabędę. A co do czarnych koszul, to też szukałem - bezskutecznie.

Link to comment
Share on other sites

Ostatnio sporo sypiam w ciagu dnia. Jesien po prostu mi nie sluzy' date=' bo czy przespie sie 5, czy 8 godzin, to i tak jestem potem zarabiscie zmeczony. Po prostu potrafie sie skoncentrowac tylko noca. W ciagu dnia sie rzadko kiedy ucze.[/quote']

No taak, tylko problem pojawia się np. dzisiaj - muszę swatć o szóstej celem przemieszczenia się na uczelnię... Cóż, mogłem myśleć jak kładłem się po 19 "na małą drzemkę" :D

:D+-->

(Statek Sparrowa :D)
A spanie w dzien, to nieoceniona rzecz przed pojsciem na impreze. Jak wypada w tygodniu to zawsze staram sie uciac minimum 2h drzemke

Mnie na szczęscie ten problem omija, tzn. nie imprezuję. ;)

NIGDY! Ja polika zawsze zauważę bo i sensor mam na niego uczulony . Piję do tego że już nie jest Drzewcowy i blau grana. Czyli zmiana.

On Blau Grana będzie zawsze' date=' aż do śmierci, a nawet po niej. A że nie jest drzewcowy? Na pewno kiedyś wróci do swojego "dżefka", mogę Ci zaręczuć, że bardzo trudno jest rozstać się z długoleynim avikiem - ja mojego już parę razy próbowałem zmieniać, ale bardzo szybko wracałem do starego. Lubię tego wielbłąda i łatwiej po nim znaleźć swoje posty :P

oparta o ścianę gitara

Tego akurat w moim pokoiku nie ma ;)

Czytając wasze posty dochodzędo wniosku, że jednak w moim pokoju panuje względny porządek. Układam wszystko w stosy, na szcdzęście mam też wolne półki, na które kładę różne rzeczy, a najmniej potrzebne rzycam na dolną półkę biurka, gdzie już zdążyło się uzbierać dosyć sporo różnorakiego grata, chyba nawet butelka z płynem, o którym nie wolno tuataj mówić. Jak się rozwidni, to sprawdzę ;) Ubrania układam na książkach do czytania (w odróżnieniu od tzw. "naukowych"), mam tam dosyć wysoką półkę, a ciuchy są na niej baaardzo pod ręką. W szufladach mogę znaleźć dosyć sporo śmiecia np. kilka paczek po czipsach, czy nawet zachomikowane tam przez mojego brata butelki po wspomnianym wcześniej złocistym płynie. Mógłby to wynieść do kosza, ale co tam :) Ja staram się wynosić. Pomaga w tym nieduży pojemnik od samochodu-śmieciarki - zabawki z dzieciństwa. Ma on teraz bardzo utylitare przeznaczenia zgodne z nazwą :D Talerze po konsumowanych wiktuałach niezwłócznie odnoszę do kuchni celem umycia własnoręcznego, lub przez pośrednika ;) Nie chcę wyhodować jakiejś obcej cywilizacji w moim pokoju, mój "kofffany" brat starczy ;)

Na podłodze oprócz dwóch plecaków, kilku koców, skarpetek i ciuchów nie leży nic ;)

Zresztą skakanie z okna na soczysty, zielony trawniczek polecam wszystkim, genialna zabawa!

E. Ja mieszkam na parterze, skakanie stąd nie dostarcza żadnych wrażeń. Chyba, że spróbowałbym "na główkę".

po pierwsze primo: kwestia semantyczna. Gdyby się zastanowić' date=' to obiektywnie rzecz biorąc 'robienie porządku' nie różni się w niczym od 'robienia bałaganu'.[/quote']

Dodam jeszcze, że, jak wspomniałem wcześniej, porządek jest pojęciem bardzo względnym. Co dla mnie jest porządkiem, to dla mojej mamy określenie tego bałaganem to za mało. Chociaż czytając wasze posty myślę, że moja mama ma szczęście, że jestem jednak w miarę "porządkowatym" typem :) W innym wypadku z jej zdrowiem nie byłoby za dobrze ;)

Dziękuję wszystkim' date=' którzy zechcieli przeczytać ten krótki wykład. Mam nadzieję, że dzięki niemu przynajmniej jedna osoba dwa razy się zastanowi nim następnym razem zabierze się do domowych porządków[/quote']

Heeh... W moim przypadku robienie porządku przejawia się na wyrzucaniu do śmieci rzeczy niepotrzebnym i upychaniu po różnyych kątach przedmiotów, które "może się kiedyś przydadzą". To oznacza, że tworzę chaos w innym miejscu. Takie przesunięcie jest czasem niezbędne ;)

Zastanawiam się tylko, po co trzymam napółce tą kupkę gazet "Metro", sztuk trzy... A tak. To moje serwetki :D Trochę zakruszone i poplamione czymś tłustym, ale ciągle zdatne do użytku. Moja klawiatura przez te lata dosyć się najadła :P

Link to comment
Share on other sites

Dla mnie pojęcia bałaganu i porządku oznaczają raczej stan wiedzy o umiejscowieniu danego przedmiotu. Przykładowo książki: stan idealny jest wtedy, gdy stoją na półkach w określonej przeze mnie kolejności. Wtedy doskonale wiem gdzie którą znaleźć. Niestety, mają one tendencję do rozłażenia się po mieszkaniu i gromadzenia w sterty. Na tym etapie nie mam jeszcze problemu, gdyż dana książka przechodzi ze stanu „drugi rząd na górnej półce nad telewizorem, bardziej z prawej strony” do stanu „dolne rejony sterty na stoliku przy łóżku”. Dla mnie wszystko dalej w najlepszym porządku, dla innych już nie. Niektórzy dobrodzieje „sprzątają” takie sterty i potrafią poupychać książki na półki. Oczywiście byle jak i niezgodnie ze stanem wyjściowym, a wtedy jest tragedia. Ostatnio dwa dni szukałem „Odysei”. W takich przypadkach jedynym wyjściem jest wyłożenie wszystkich książek na podłogę i układanie ich na nowo, co ze względu na ich ilość oraz moją niechęć do pracy fizycznej zdarza się bardzo rzadko.

Ostatnio zaś nurtuje mnie inna sprawa, mianowicie zachowanie się skarpetek w przyrodzie. Konkretnie chodzi o niemożność znalezienia dwóch jednakowych. Teoretycznie, kupując pięć par identycznych skarpetek, powinienem po jakimś czasie dogrzebać się do dwóch identycznych sztuk. Nic z tego, jedynie świeżo rozpakowane są takie same. Inne – nigdy, choćbym nie wiem ile grzebał w szufladzie. Dochodzę pomału do wniosku, że cholery mutują.

Link to comment
Share on other sites

Pzkw VIb: U mnie to wygląda inaczej:

sobota: idealny stan książek na półce(podręczników głównie)

niedziela : niektóre wędrują do plecaka, minimalne zmiany w ułożeniu*

poniedziałek: malutkie zmiany w ułożeniu

wtorek:małe zmiany w ułożeniu

środa: przeciętne zmiany w ułożeniu

czwartek: znaczne zmiany w ułożeniu

piątek: olbrzymie zmiany w ułożeniu

sobota: układanie z powrotem=ład i skład again :wink:

*-zmiany w ułożeniu(ilość książek na półce, kolejność ustawiania względem wielkości itd)

Ogólnie mam zasadę, by mieć książki, czasopisma czy wszelkie źródła pisane w jednym miejscu. O wiele łatwiej potem coś znaleźć, wiedząc np. że jak szukam Cd-Action 3/2005 to znajdę go tam, gdzie mam pozostałe czasopisma(nie, nie w koszu nie :P w biurku of course by były bliżej kompa w ramach pojednania :D ), a nie np. tam gdzie leżą podręczniki.

Co do skarpetek: Myślę, że zanikają w praniu i dlatego nie docierają w parach do szuflady. Jak nie mieszkasz sam, to czasem nie do tej osoby szafki trafią. Najlepiej byłoby mieć każde innego koloru to by nie było problemów ze znalezieniem(a jeśli takowe pojawiłyby się to fajnie byś wyglądał w pracy/szkole mając np. jedną czerwoną, a drugą zieloną :D

Link to comment
Share on other sites

U mnie to wygląda inaczej...
Tyle, że u mnie są cztery osoby korzystające z księgozbioru i ponad 1k tytułów. Teoretycznie literatura młodzieżowa i lektury szkolne znajdują się u dzieci w pokoju. Teoretycznie, bo co jakiś czas znajduję takową np. wepchniętą między fantastykę albo serie Wydawnictwa Literackiego. Z drugiej strony półka z książkami historycznymi jest prawie pusta. Większość z nich leży w bliżej niesprecyzowanych miejscach. Ostatnio Daviesa znalazłem między „Muminkami”, a Kubiaka na półce z amerykańską literaturą współczesną. Z innych książek od dłuższego czasu szukam też Viana, którego żona, jak sama stwierdziła, czytała i „gdzieś wcisnęła”. Powrót do stanu wyjściowego u mnie oznacza wyciągnięcie wszystkich książek na podłogę, czyli zastawienie pokoju o powierzchni 36 m kw. stertami do wysokości metra, a potem żmudne układanie przez dwa dni.
Co do skarpetek: Myślę, że zanikają w praniu i dlatego nie docierają w parach do szuflady.
Zrozumiałbym, gdybym kupował po parze, ale jak kupuję „pięciopak”, czyli 10 skarpetek, to ze dwie powinny pasować do siebie, no nie?
Jak nie mieszkasz sam, to czasem nie do tej osoby szafki trafią.
Najśmieszniejsze jest to, że u mnie w szufladzie znajdują się skarpetki innych, a u innych nie ma moich. Ponieważ noszę tylko czarne, to defaultowo wszystkie tego koloru skarpetki trafiają do mojej szuflady. To ja oddaję innym ich skarpetki, mnie jeszcze nikt nie oddał moich.
Najlepiej byłoby mieć każde innego koloru to by nie było problemów ze znalezieniem(a jeśli takowe pojawiłyby się to fajnie byś wyglądał w pracy/szkole mając np. jedną czerwoną, a drugą zieloną :D
Dlatego właśnie kupuję tylko czarne. Innych u mnie w robocie nie tolerują. Ale, trawestując premiera „czarne nie zawsze oznacza czarne”, czyli liczy się nie tylko kolor ale i rodzaj. Przecież nie założę jednej krótszej a drugiej dłuższej, nie mówiąc już o grubości.
Link to comment
Share on other sites

Jeżeli chodzi o książki to leżą one wszędzie. Często ma problem ze znalezieniem tej, która akurat mi jest potrzebna interesuje mnie. Jednak nie jest tak ze wszystkimi książkami. Przeczytane już dzieła Sienkiewicza przez prawie całą rodzine leżą od dawna na swojej pułce. Podobnie jest z Dostojewski. Także literatura ,,na pół obrazkowa" ma stałe miejsce (chodzi o bajki nie mylić z komiksami czy mangą) z których już dawno się wyrosło i powoli przemieszczają się do domów młodszej części rodziny.

Mam też półke z książkami nowymi już przeczytanymi, która też nie zmienia położenia. Problem jest z tą literatur jeszcze nie czytaną. Jak w końcu się zdecydujesz ją przeczytć to nigdzie jej nie ma np. kupiłem sobie książke ks. Zalewskiego ,,księża wobec bespieki" niestety minął mi zapał na jej przeczytanie. Wrócił on jakiś tydzień temu ale nigdzie jej nie ma. Albo kupie nową albo będe zmuszony przewalić dom do góry nogami. Przeprowadziłem już nawet przesłuchania członków rodziny. Zeznania jednak są niespójne i wykluiczające się. Tata twierdzi że ją czytał tydzień temu w łużku jednak zasną. I nie wie co się z nią stało. Brat powiedział że ją wziął i zacza czytać tej samej nocy. Mama stwierdziła, że to nie możliwe bo ona gdy się kładła to ją odłożyła na półkę. Na drugi dzień tata stwierdził że przypomniało mu się, że gdy wsał leżała koło łuzka więc wziął ja do pracy i tam zaczął czytać. Wszystko jest bardzo zaskakujące a ja nadal nie mam swojej książki.

Jeżeli chodzi o skarpetki to co dzień jest ich mniej i tez nie mam pojęcia c sie z nimi dzieje. Myśle ze one nie znikają ale rozpuszczają się w praniu.

Link to comment
Share on other sites

Zrozumiałbym, gdybym kupował po parze, ale jak kupuję „pięciopak”, czyli 10 skarpetek, to ze dwie powinny pasować do siebie, no nie?
No pewnie nie :P Znając życie są dwa rozwiązania: albo skarpetki to okrutnie rozpuszczone dandysy, które nie potrafią żyć w parach dłużej niż kilka chwil, albo po prostu producenci stawiają na kreatywność kupującego, który z 10 różnych skarpetek z pewnością dobierze dwie takie, które będą się ze sobą dobrze komponowały ;]
Trzeba pamiętać że ludzki mózg o wiele lepiej czuje się w środowisku względnie symetrycznym, gdzie jednak jakieś wzorce przeważają nad chaosem, czyli np. grube książki na górze, średnie na środku, cd-actiony na dolnej półce...
Zgodziłbym się, gdyby to, że się nie zgadzam. Symetria potrzebna jest potczas rozwiązywania problemów praktyczno-arytmetycznologicznych, gdy życie domowe składa się raczej z teoretyczno-rytualno-pogiętychjakjasnygwint. Zresztą, gdyby było jak mówisz, nigdy nie powstałoby feng shui 8)
Link to comment
Share on other sites

Ostatnio zaś nurtuje mnie inna sprawa, mianowicie zachowanie się skarpetek w przyrodzie. Konkretnie chodzi o niemożność znalezienia dwóch jednakowych. Teoretycznie, kupując pięć par identycznych skarpetek, powinienem po jakimś czasie dogrzebać się do dwóch identycznych sztuk. Nic z tego, jedynie świeżo rozpakowane są takie same. Inne – nigdy, choćbym nie wiem ile grzebał w szufladzie. Dochodzę pomału do wniosku, że cholery mutują.

Skarpety to bardzo interesująca część ubioru... Mi również zanikają - a na dodatek często przed praniem są, a po praniu ich brak. Ale kiedyś dostałem na to odpowiedź. TU. Nie wszyscy znają na tyle dobrze angielski, więc przetłumaczę dla niekumatych i leniwych ten mały skeczyk.

"Dzień prania to jedyny ekscytujący dzień w życiu ciuchów. Serio. Pomyślcie. Pralka to nocny klub dla ciuchów. Wiece, jest ciemno, dużo bąbelków, a wszyscy niby tańcują. Koszula łapie gatki: "Dalej mała, zatańczmy." A gdy podchodzisz, otwierasz drzwi, a one wszystkie... [tu patrz skecz :wink: ]"

"Skarpetki to najbardziej niesamowite z ubrań. Nienawidzą swojego życia. Ciągle w butach ze śmierdzącymi girami. Suszarka to jedyna ich szansa na ucieczkę i one o tym wiedzą. One uciekają ze suszarek. Planują wszystko wieczór wcześniej. "Jutro. Suszarka. Ja się zrywam. Ty czekaj". Drzwi się otwierają, skarpeta chowa się przy ścianie.

[patrz filmik]

Ma nadzieję, że jej nie widzisz i w długą....

[patrz filmik]

A potem przyszywają sobie guziki na buźki i zaciągają się do teatrzyków!"

Jak więc widać - tajemnica rozwiązana. Zresztą z takiego punktu widzenia. Niech każdy sobie odpowie czy chciałby być swoją skarpetą xD

Ogólnie nie mam wielkiego problemu ze znajdywaniem różnych rzeczy - poza nielicznymi przypadkami tragicznymi. Nigdy nic ważnego nie zgubiłem, ale czasem nie wiem ni hu hu co z czymś zrobiłem. Przewalam całe mieszkanie i okazuje się, że nie da się tego tam znaleźć, bo jest gdzieś indziej... Znaczy w innym mieszkaniu. Albo zgoła przeciwnie - jest zupełnie na widoku.. Trzeba było tylko tam spojrzeć :D Poza tym często mam tak, że muszę czegoś raz zapomnieć, żeby potem o tym pamiętać.

Link to comment
Share on other sites

Zgodziłbym się, gdyby to, że się nie zgadzam. Symetria potrzebna jest potczas rozwiązywania problemów praktyczno-arytmetycznologicznych, gdy życie domowe składa się raczej z teoretyczno-rytualno-pogiętychjakjasnygwint. Zresztą, gdyby było jak mówisz, nigdy nie powstałoby feng shui

Zgodziłbym się, gdyby nie to że się nie zgadzam;-) Całe nasze życie składa się z jakichś problemów, mniejszych czy większych. Problemem jest to co zjemy na śniadanie, gdy skończyły się nasze ulubione płatki, problemem jest to co nasiebie włożymy skoro żadne skarpetki nie chcą się wyprostować, problemem jest to co zrobimy swojej dziewczynie jeśli jeszcze raz powie żebyśmy przestali grać w te głupie gry dla dzieci... itd, itp.

Nasz życie jest jednym wielkim problemem :wink: który cały czas rozwiązujemy, niektórym (powtarzam: N I E K T Ó R Y M) o wiele łatwiej robić to w względnie symetrycznej przestrzeni czyli po ludzku w względnym porządku a nie w bałaganie :wink:

Link to comment
Share on other sites

Skarpety, powiadacie? Chyba każdy facet ma z tym problemy, z tego, co tu widać. Ja mam podobnie jak Pezet - choćbym kupił dziesięciopak takich samych, to już po jednym praniu absolutnie żadna nie pasuje do jakiejkolwiek innej... Możliwe zatem, że każda skarpeta jest wykonana z innego materiału i podczas prania jedne wydłużają się, inne skracają i tak dalej. No i na bank pralka coś zasysa, bo niby się kupuje coraz to nowe, a w szafce jakoś ich nie przybywa. Zresztą jak już człowiek po długich poszukiwaniach odnajdzie dwie w miarę podobne skarpety, mniej więcej takiej samej długości i grubości, to odcienie się nie zgadzają... Mówcie, co chcecie, ale to jest trochę przerażające. :F

On Blau Grana będzie zawsze, aż do śmierci, a nawet po niej. A że nie jest drzewcowy? Na pewno kiedyś wróci do swojego "dżefka", mogę Ci zaręczuć, że bardzo trudno jest rozstać się z długoleynim avikiem

Prawda to! Potrzebowałem jakiejś odmiany po moim fioletowym drzefku szczęścia, a że Eddie wpadł akurat z karabinami, to czemu by go nie zaprosić? No a jak se pójdzie chłopak, to zapewne drzefko powróci, a może w jakiejś innej postaci? Trzeba by pomyśleć.

E. Ja mieszkam na parterze, skakanie stąd nie dostarcza żadnych wrażeń. Chyba, że spróbowałbym "na główkę".

Na główkę też jest bombowo, ja mieszkam na pierwszym piętrze i często wybieram ten właśnie sposób. Przydaje się on szczególnie wtedy, gdy pojawia się potrzeba szybkiego opuszczenia domu, niezależnie od przyczyn. Zresztą wyskakiwanie przez okno w ogóle jest fajowe, bez względu na to, co pod tym oknem się znajduje. Ponoć beton nieźle kopie. :D

I jeszcze co do porządku, a raczej jego braku - każdy człowiek najlepiej czuje się we własnym burdelu (za przeproszeniem) bądź porządku. Dlatego róbcie bajzel do woli albo pozwalajcie mu się samemu robić, o ile go lubicie. Jeśli nie, a mało jest takich ludzi, trzeba posprzątać. Bo, możecie mi wierzyć, ja we własnym zawalonym pokoju czuję się dosłownie fantastycznie i zmieniać stylu mieszkania nie mam zamiaru. Zresztą "nieład twórczy" jest ponoć domeną artystów, wychodzi więc na to, że gros ludzi na FA to artyści. Fajnie! :mrgreen:

Post sponsorowany przez Counting Crows i ich piosynkę "Accidentally In Love". Jakoś mi wczoraj wpadła w ucho i wypaść nie chce, mimo potrząsania łbem. Fajna! ;)

Link to comment
Share on other sites

Na główkę też jest bombowo, ja mieszkam na pierwszym piętrze i często wybieram ten właśnie sposób. Przydaje się on szczególnie wtedy, gdy pojawia się potrzeba szybkiego opuszczenia domu, niezależnie od przyczyn. Zresztą wyskakiwanie przez okno w ogóle jest fajowe, bez względu na to, co pod tym oknem się znajduje. Ponoć beton nieźle kopie. :D

Taa. Jakieś 2-3 lata temu osobiście widziałem, jak jakiś koleś wyskakuje z pierwszego piętra (sic!). To nie była żadna mizerna próba samookaleczenia, po prostu z tego co wiem, gość ten jest/był 'z leczka' nadpobudliwy, teraz ma jakies 20 lat może... W każdym bądź razie tamtego dnia, jakaś grupa dzieciaków grała przed jego chatą w piłkę, czy coś, krzycząc przy tym niemiłosiernie. Chłopak się wkurzył, otworzył okno i zaczął wyrażać swoją opinię na temat ówczesnej dzieciarni. Oczywiście młode cwaniaki z chęcią wdały się w tę jakże kulturalną wymianę zdań. Sprzeczali się tak mocno, że koleś po prostu nie wytrzymał i z okrzykiem na ustach wyskoczył z okna... Z tego co pamiętam to coś sobie połamał, tylko nie wiem co. :)

Link to comment
Share on other sites

Co do wypowiedzi 47. Przy okazji nawiążę, bo już mnie taka myśl naszła wcześniej. Ciekawe czy by ktoś wiedział jakby jakiś forumowicz zginął nagle? I jeśli byście się dowiedzieli jak byście zareagowali na wiadomość (dla przykładu) że np. Vito zginął w szpitalu gdy po wypadku samochodowym? W ogóle ciekawe czy ktoś by się zorientował że mnie nie ma na forum :P . Wiadomo, część forumowej braci zna się na co dzień chyba by wspomniało o śmierci kolegi. I ciekawe czy byśmy uwierzyli? Mnie np. nikt nie zna z forum (no może jedna osoba ale ona nie poinformowałaby) osobiście, więc po prostu nikt nie zauważyłby mojej nieobecności i nawet nie wspominałby o mnie (tak? :? ).

A tak na marginesie: Pamiętam jak w ET grałem na servie i z chorwatem się kolegowałem, i ogólnie fajny koleś był (pro gamer :) ). Poszła nota że nie żyje bo właśnie w wypadku zginął. Żal mnie ogarnął z tego powodu. Tyle że potem okazało się że sam "nieboszczyk" jaja sobie robił i puścił taką dezinformację (IDIOTA) ale to co wypłakałem za niego to moje :P .

Link to comment
Share on other sites

Wypowiem się odnośnie tych skarpet. Czy ktoś ma jakiś pomysł, na jaki kierunek pójść, żeby z tego pracę magisterską napisać? :P Bo problem naprawdę jest realny i złożony. Jak to możliwe, że kupując wszystkie skarpetki w różnych kolorach potem okazuje się, że wszystkie dziwnie wyglądają tak samo, ale różnią się minimalnie odcieniem, czego ja jako daltonista nie jestem w stanie ocenić? Jak to możliwe, że jak sobie upatrzę jedną parę, potem ją piorę, a po tym za Chiny nie mogę znaleźć drugiej skarpety? Ktoś to badał?

Co do śmierci forumowicza - ciężko ocenić, jak byśmy zareagowali, ale pozostaje też pytanie, skąd byśmy się o tym dowiedzieli :). Za mnie by pewnie brat napisał, żeby wyjaśnić, czemu nagle przestałem moderować :P, ale pewnie wielu forumowiczów nie ma tu nikogo znajomego, a nikt z rodziny raczej by tego nie zrobił, bo i po co? Nie chcę zresztą tego roztrząsać, mam nadzieję, że nigdy nam się taka sytuacja nie trafi.

Link to comment
Share on other sites

Poza tym w ogóle jestem niemodny. Mam swój styl i kij innym do tego. Jak czasami patrzę na cenę niektórych szmatek to powracam CZEM PRĘDZEJ to ubrań wojskowych bo są porządne i nie jakieś tam lipne

Ja tam staram sie roznicowac ciuchy, choc da sie je podzielic na dwie grupy. Pierwsza stanowia swetry, ale to raczej wynika z praktycznosci. Po prostu czesto na przerwie wyskakuje za szkole 8). Druga grupa to takie metro-szmaty ;). Ogolnie moj wizerunek czesto sie zmienia :). Choć nie pobije kumpla, ktory dlugie wlosy z okazji Prima Aprilis scial na 0mm xD.

Jak to możliwe, że jak sobie upatrzę jedną parę, potem ją piorę, a po tym za Chiny nie mogę znaleźć drugiej skarpety? Ktoś to badał?

Kazdy facet tak ma ;). Ja czasem to olewam i celowo biore dwie minimalnie roznica sie skarpety :). Wszystko w porzadku o ile nie masz okazji do zdjecia butow. W poniedzialek wyszedlem z tego samego zalozenia. Prolblem pojawil sie gdy po poludniu poszedlem kupowac spodnie i kompletnie o tym fakcie zapomnialem :D (poza tym znacznie sie roznily). Wraz ze sprzedawczynia ogarnela mnie glupawka i przez dlugi czas nie moglismy powstrzymac smiechu :). Grunt, ze czulem sie rozbawiony, a nie zazenowany :P.

Co do śmierci forumowicza - ciężko ocenić, jak byśmy zareagowali, ale pozostaje też pytanie, skąd byśmy się o tym dowiedzieli Smile.

Dokladnie. Mimo, ze czesc z nas zna sie osobiscie, to w gruncie rzeczy jestesmy wszyscy anonimowi. Tak naprawde czesto mamy do czynienia z sytuacja, gdy user nagle przestaje pisac. Pozostaje miec nadzieje, ze FA po prostu go znudzilo.

Zreszta forum to male piwo. Dziwnie ta sytuacja wygladalaby na Gronie. Przez dlugi czas istnialby profil z usmiechnietymi fotkami, opisem, planami na zycie, wypowiedziamy. Strasznie by to wygladalo :? .

Link to comment
Share on other sites

Tyle, że u mnie są cztery osoby korzystające z księgozbioru i ponad 1k tytułów

Ładnie ;) Jak widzę, że ktoś postawił którąś z moich książek "do góry nogami" to mnie cholera bierze i ciskam gromy. Szkoda tylko, że mój brat nie widzi różnicy w książce stojącej prawidłowo, a odwrotnie. Podejrzewam, że nie umie czytać ;) Czytelnictwem zajmuję się w domu tylko ja, więc problemu "znikających książek" mie mam. Inna sprawa, że nie posiadam ich też zbyt dużej ilości, ot w porywie zbierze się ich ze sto albo i mniej. Nie wiem, nie liczyłem nigdy... Ale jeszcze trochę życia przede mną, więc ich raczej przybędzie, niż ubędzie :P

Ostatnio zaś nurtuje mnie inna sprawa, mianowicie zachowanie się skarpetek w przyrodzie.

Jak wiadomo, w przyrodzie nic nie ginie ;) Aczkolwiek problem skarpetek ginących nie jest mi obcy. Ostatnio ciągle wyciągam nie śmigane nówki, zakładam, jak zdejmę i pójdą do prania już ich nie ma :( Czasem lada świt biegnę do łazienki i znajduję tam skarpety "do pary" ale z reguły są cokolwiek "schodzone"... (tzn. dziurawe jak ser szwajcarski)

Hm, kiedyś ludzie nosili onuce i nie było takiego problemu :P

Interesujące jest, że inne części garderoby są o wiele mniej niesforne od skarpet...

Link to comment
Share on other sites

Poza tym w ogóle jestem niemodny. Mam swój styl i kij innym do tego. Jak czasami patrzę na cenę niektórych szmatek to powracam CZEM PRĘDZEJ to ubrań wojskowych bo są porządne i nie jakieś tam lipne

Nie no ceny są typowym zdzierstwem o którym wolę jak najszybciej, po zakupie czegoś nowego zapomnieć- bluza 180, spodnie 180, buty 220, tiszert 70 :| plus kurtka: na zimę 350, na wiosnę-jesień 250 :? więc ceny są typowo 'polskie' xD

ale nic nie jestem w stanie poradzić- kupuje, tyle kosztują 'moje' ciuchy- taki styl, w którym nie da się pewnych rzeczy ominąć. Jedynym szczęściem w nieszczęściu jest to, że mam potem mniej pieniędzy na niszczenie sobie zdrowia, a to wychodzi mi na zdrowie :wink:

ot, akurat wczoraj sobie kupiłem te portki: http://www.bigdeal.pl/product_info.php?cPa...products_id=354 cena, ceną, ale są great. A lans u szesnastek to mi skoczy o kolejny level :safe: więc szybko o kasie zapomnę ;]

co do śmierci czyjejkolwiek 'internetowy persony'- sorry ale bym się nie przejął w 99% przypadków, ani nie wzruszył... właściwie to jesyt tylko pare osób które znam jako gadające avatary, za którymi bym tęs

a skarpetki: chodzę nie do pary i nie wpływa to na mój komfort życia xD to zbyt trywialny problem bym tracił na niego czas

Link to comment
Share on other sites

Poza tym w ogóle jestem niemodny. Mam swój styl i kij innym do tego. Jak czasami patrzę na cenę niektórych szmatek to powracam CZEM PRĘDZEJ to ubrań wojskowych bo są porządne i nie jakieś tam lipne
Świetnie to rozumiem :D Ile razy moja babcia załamywała ręce, bo chciała, żebym jak inne dziewczyny ubierała się w różowo-różowe ciuchy, w których reklamy i firmowe znaki zajmują więcej przestrzeni, niż sam kolor :P A ja wolę swoją czarno-czarną czerń, czasami z białymi elementami i nieśmiertelne glany 8) A jeśli nie spódnica, to tylko dzwony, czarne lub jeansowe ._.
Kazdy facet tak ma . Ja czasem to olewam i celowo biore dwie minimalnie roznica sie skarpety .
Nie tylko facet :P Nie pomaga nawet zwijanie skarpetek przed wrzucaniem do pralki, bo zawsze jak się je rozwiesza do wyschnięcia, i tak trzeba je podzielić... A czemu znikają, wyjaśnił T. Pratchett w "Wiedźmikołaju".
Za mnie by pewnie brat napisał, żeby wyjaśnić, czemu nagle przestałem moderować , ale pewnie wielu forumowiczów nie ma tu nikogo znajomego, a nikt z rodziny raczej by tego nie zrobił, bo i po co? Nie chcę zresztą tego roztrząsać, mam nadzieję, że nigdy nam się taka sytuacja nie trafi.
O ile nie stałoby się to w moim domu przez bombę o gigantycznym rażeniu, to pewnie napisałby o tym k0nrad :P
Wiadomo, część forumowej braci zna się na co dzień chyba by wspomniało o śmierci kolegi. I ciekawe czy byśmy uwierzyli? Mnie np. nikt nie zna z forum (no może jedna osoba ale ona nie poinformowałaby) osobiście, więc po prostu nikt nie zauważyłby mojej nieobecności i nawet nie wspominałby o mnie (tak? ).
Ten temat już wielokrotnie się pojawiał - i wywołał go forumowicz s@dohi, który pojawiał się na zjazdach, udzielał na forum, i nagle zniknął - i od tej pory nikt go nie widział, nikt o nim nie słyszał, nie ma z nim żadnego kontaktu... cóż, każdy woli wierzyć, że po prostu zrezgynował :?
I jeszcze co do porządku, a raczej jego braku - każdy człowiek najlepiej czuje się we własnym burdelu (za przeproszeniem) bądź porządku. Dlatego róbcie bajzel do woli albo pozwalajcie mu się samemu robić, o ile go lubicie. Jeśli nie, a mało jest takich ludzi, trzeba posprzątać. Bo, możecie mi wierzyć, ja we własnym zawalonym pokoju czuję się dosłownie fantastycznie i zmieniać stylu mieszkania nie mam zamiaru. Zresztą "nieład twórczy" jest ponoć domeną artystów, wychodzi więc na to, że gros ludzi na FA to artyści. Fajnie
No nie wiem, w mojej klasie pojawiają się zarówno skrajni pedanci, jak i skrajni bałaganiarze... ja jestem pomiędzy nimi w domu, w moim pokoiku wielkości schowka na miotły, natomiast w bursie - wiadomo, porządek musi być, bo inaczej jest, jak się mieszka samemu, z rodziną, bądź klasą :3
Jeżeli chodzi o książki to leżą one wszędzie. Często ma problem ze znalezieniem tej, która akurat mi jest potrzebna interesuje mnie. Jednak nie jest tak ze wszystkimi książkami. Przeczytane już dzieła Sienkiewicza przez prawie całą rodzine leżą od dawna na swojej pułce. Podobnie jest z Dostojewski. Także literatura ,,na pół obrazkowa" ma stałe miejsce (chodzi o bajki nie mylić z komiksami czy mangą) z których już dawno się wyrosło i powoli przemieszczają się do domów młodszej części rodziny.
Zawsze podczas przeprowadzki, okazuje się, że książki są naszym 6,7, 8 i 9 domownikiem :D Mamy w domu ok. 8 szafek z książkami, każda wypełniona po brzegi... a najgorsze jest to, kiedy nie można wśród nich znaleźć niczego nowego do przeczytania x]
Link to comment
Share on other sites

Ciekawe czy by ktoś wiedział jakby jakiś forumowicz zginął nagle?

Przynajmniej mój brat wreszcie by się do czegoś przydał... Jednak o mojej śmierci powinny się dowiedzieć wyłącznie osoby w jakiś sposób ze mną powiązane. Na przykład moi gracze na sesji. Nie ma sensu ogłaszać tego wszem i wobec. Bo i po co? I tak nikogo to nie obchodzi, a i nie jest to każdemu specjalnie do czegoś potrzebne.

I jeśli byście się dowiedzieli jak byście zareagowali na wiadomość (dla przykładu) że np. Vito zginął w szpitalu gdy po wypadku samochodowym?

Niektórzy mogliby powiedzieć coś takiego. Genialny tekst.

Ale już poważnie.

"Another one bites the dust". Śmierć przyjdzie po nas wszystkich, to tylko kwestia czasu. Ludzie umierają każdego dnia, ostatnio nawet ci sławni, ale jakoś mnie to nie rusza. Mówimy o rzeczy tak naturalnej, że nie widzę powodu, aby w taką możliwość nie uwierzyć. Osoby z tego forum, na których mi zależy mogę policzyć na palcach jednej ręki. Dwupalczastej zresztą. Mam swój specyficzny stosunek do śmierci, różny od tego, który wyznaje ogół populacji. Szkoda.

Link to comment
Share on other sites

Guest
This topic is now closed to further replies.


  • Recently Browsing   0 members

    • No registered users viewing this page.

×
×
  • Create New...