Skocz do zawartości
niziołka

Forumowicze o Sobie X

Polecane posty

Mi tam Sylvek zleciał w miarę spokojnie. Jako, że praktycznie przez cały odpoczynek od szkoły (czyt. przerwa świąteczna) miałem chorą krtań i podobnież gardło, nie było mowy o tym, żeby wybrać się na jakąś imprezkę. Ale na szczęście od czego są gry ;] Zainstalowałem sobie "Wiedźmina" z niemałą radością i praktycznie do północy w niego pocinałem. Później - żeby już nie robić sobie opinii no-lifa wśród znajomych, którzy już i tak mają mnie za niemałego -, kilka minut po godzinie 0:00, wyłączyłem system i udałem się na nasz mały ryneczek, żeby popatrzeć na fajerwerki, które w tym roku okazały się wyjątkowo widowiskowe, chyba na przekór temu całemu kryzysowi. Widocznie organizatorzy pomyśleli sobie, że skoro i tak ma być to ostatni rok dla ludzkości, to oszczędzanie na petardach nic nie da ;] I słusznie, bo było istotnie przepięknie. Po 15-minutowym pobycie w centrum, wróciłem do domowego ciepełka i z powrotem zagłębiłem się w świat wykreowany przez CD-Project RED.

Mimo wszystko Sylvwek zaliczam do udanych, nawet nie pomijając mojej sytuacji zdrowotnej (choć to oczywista oczywistość, że wolałbym być w pełni sił), bo w końcu zabawa przed komputerem może być równie dobra jak na parkiecie, zwłaszcza, że za tańcem zasadniczo nie przepadam ;]

Edytowano przez Glovis
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@niziołka

Ehh, pewnie obojętnie co napiszę i tak będziesz mnie uważać za "egoistycznego tchórza". Ciachałbym powiedzieć tylko kilka rzeczy. Ci kolesie, a konkretnie jeden z nich, zaatakował innego z grupy, w której szli, prawdopodobnie zrobił to "dla jaj", tacy jak oni robią to często. Ten zaatakowany, przewrócony i okopany wcale nie pozostał dłużny, wstał i przystąpił do kontrataku. Wywiązała się z tego bójka a reszta imprezowiczów otoczyła ich i kibicowała. Po tegorocznym sylwestrze nie było w naszym mieście ofiar śmiertelnych z tego co mi wiadomo także się tam nie pozabijali.

Zapewne zanim bym zadzwonił na policję i zanim by oni przyjechali ci goście już zdążyli by się pobić i spowrotem się pogodzić.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@UP

Nie chcę nic mówić ale od "dla jaj" do "na poważnie" jest bardzo krucha granica. Może i zaczęło się niewinnie, ale podczas upojenia czy to trunkiem czy adrenaliną może się wiele wydarzyć. W pewnym momencie ktoś traci panowanie nad sobą i żart kończy się tragicznie. Lepiej już się wycofać i "na wszelki wypadek" zadzwonić niż później słyszeć, że ktoś został zakatowany na śmierć. Nie wiem czy dobrze byś się z tym czuł. Twoim obywatelskim obowiązkiem jest też dbanie o porządek w mieście. Policja sama też nie jest w stanie wyłapać wszystkiego bez pomocy cywili. Tym bardziej jako istota czujące i inteligentna powinieneś w jakiś sposób interweniować. W tym wypadku najrozsądniejszym rozwiązaniem był telefon. Dobrze że się to tragicznie dla kogoś nie zakończyło, jednak mam nadzieję, że następnym razem zainterweniujesz. Na pewno będziesz się wtedy lepiej czuł niż teraz.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bo choć bez narażania własnego bezpieczeństwa można byłoby skrócić czyjeś cierpienie, wcale się tego nie robi.

Gdybym zobaczył bandę kilkudziesięciu ludzi, tłukących się między sobą, to czym prędzej uciekałbym stamtąd i nie przejmował się telefonami na policję. Jak chcą się bić, to niech się biją - ich sprawa, nie moja. Co innego, gdybym był świadkiem napadu, gdzie kilku ludzi kopie jednego. Wtedy pewnie bym zadzwonił.

Ale w sprawy prymitywów, którzy tłuką się na każdej imprezie mieszać się nie będę.

Co do sylwestra. Fajnie było, choć poznańska mgła uniemożliwiła obserwację fajerwerków... No i zimne ognie nie chciały się odpalić. :/ Przynajmniej się najadłem. :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@UP

Najlepsze rozwiązanie - ucieczka... NC.

A skąd wiesz, że to akurat nie był napad na jakąś grupkę przyjaciół/znajomych? Może oni postanowili się bronić. Skąd możesz też wiedzieć jak się to zakończy dla jednej ze stron?

Po za tym jak się grupa bile to tym bardziej telefon na policje jest konieczny. Ulica to nie miejsce na bijatyki. Jak chcą się bić to niech się w lesie czy gdzieś umówią.

Na dodatek jak trafią się jacyś przypadkowi przechodnie to mogą zostać wmieszani w to wszystko. Tym bardziej na imprezie. Pełno ludzi. Myślisz że nikt prócz tych zwaśnionych nie może wtedy ucierpieć?

Dziwne jest myślenie w dzisiejszych czasach.

Edytowano przez CriX
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@up

Ty byś pewnie stał i się przyglądał, a najlepiej ich upomniał? W nie swoje sprawy nie powinno się wtrącać, chyba że naprawdę kilku ludzi kogoś kopie, to oddalić się bezpiecznie i dzwonić. Czasem taka bijatyka rozejdzie się przed przyjazdem policji i to Ty masz wtedy problem za fałszywy alarm.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Najlepsze rozwiązanie - ucieczka... NC.

Otóż to. Przecież się nie przyłączę.

A skąd wiesz, że to akurat nie był napad na jakąś grupkę przyjaciół/znajomych?

No ale mówię, że to zależy od bójki. Jak się leją same łyse kafary, a pomiędzy nimi nie ma żadnych chuderlaków, to nie ma się czym przejmować. Ot, zebrała się grupa ludzi, którzy nie potrafią rozmawiać, tylko od razu piorą się po pyskach. Skoro tak rozwiązują konflikty między sobą, trudno.

Na dodatek jak trafią się jacyś przypadkowi przechodnie to mogą zostać wmieszani w to wszystko.

Jasne. W końcu każdy, kto widzi tłukący się motłoch, to raźnym krokiem włazi między nich z piosenką "Always look on the bright sight of life" na ustach.

Tym bardziej na imprezie. Pełno ludzi.

Na jakiej imprezie? W klubie? Tam są tacy ochroniarze, którzy potrafiliby zabić niedźwiedzia. Jedną ręką.

Jak już wspomniałem, wszystko zależy od sytuacji. Moje myślenie jest takie:

Biją się kretyni -nic nie robię, idę dalej.

Kretyni biją niewinnych ludzi - nie mam pojęcia, co robię, bo nigdy nie byłem świadkiem takiej sytuacji. Jeśli sprawy są bardzo poważne, to pewnie dzwonię na policję, czy coś. Sam się nie mieszam, bo z pewnością by mnie zabili.

Edytowano przez 47
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na pewno będziesz się wtedy lepiej czuł niż teraz.

Heh, myślisz, że to całe zajście zrobiło na mnie wrażenie? Mnie to ni grzeje ni ziębi. Mam ważniejsze prawy na głowie niż zawracanie gitary policji w sylwestra bijącą się bandą kiboli (no dobra, biło się tylko 2). Bo inaczej ich nazywać nie można. I powtarzam- tłukli się między sobą, nikogo nie zaczepiali (jeszcze), byli zajęci sobą. 47 mnie uprzedził, napisał wszystko dokładnie tak jak ja chciałem. Nawet jakby się pozabijali nie miał bym żadnych wyrzutów sumienia, trochę mniej takich jak oni i od razu na ulicy można się czuć bezpieczeniej. Sad but true.

Edytowano przez fergiX
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mój sylwester był bardzo rozczarowujący. Pojechałem do kuzyna, który szedł na imprezę do koleżanki i miał przekonać ją żebym też szedł. Okazało się, że sylwestra musiałem spędzać sam, bo rodzice koleżanki powiedzieli, że nie chcą nikogo obcego w domu. Trochę było mi smutno. Nie mam ochoty siedzieć ze starszymi, którzy siedzieli w sąsiednim pokoju. Tak więc sylwka spędziłem ucząc się "Ghost of the Navigator" Iron Maiden na gitarze oraz grając na kompie. Potem poszedłem ze wszystkimi obserwować wybuchy. Następnie kontynuowałem tłuczenie Draughów w Skyrimie :).

Tak więc jestem rozczarowany tym sylwestrem, jednak z niecierpliwością czekam na drugi - co jest niemożliwe, bo w tym roku ma być apokalipsa :).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sylwestra spędziłem w gronie przyjaciół i części rodziny mojego kolegi. Nie wdając się w szczegóły - było godnie. No, ale niestety przyszedł czas wrócić do nudnej rzeczywistości i zostawić kumpli...

Sam prawie miałem ''incydent'' z kibicami stilonu, którzy koniecznie musieli demonstrować wyższość swojego klubu. Jeszcze trochę i skończyło by się na rękoczynach, na dodatek sytuacja miała miejsce zaraz po północy i miłej atmosferze. Ja w kibolskiej walce... spaliłbym się ze wstydu przed samym sobą. ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szkoda że samotnie. A propo tych "kiboli"... chyba nawet w jakimś wątku już o tym pisałam. Zapewno ktoś kojarzy stadion "Zawisza" w Bydgoszczy. Generalny remont, nowe wszystko. Oczywiście, wystarczył jeden mecz, by to zamieniło się w totalny burdel. A szkoda, bo swego czasu gdy jeszcze mogłam, jedździłam tam na zawody. Ucieszyłam się, gdy nową bieżnię i krzesełka położyli. Na krótko. Głupota ludzka codziennie coraz bardziej mnie zadziwia.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja spedzilem sylwestra ze znajomymi. Bylo dosc ciekawie, sporo do jedzenia, duzo coli, lodu, a o polnocy strzelily korki. Tuz po polnocy wybralismy sie nad przeplywajaca przez Dublin rzeke Liffey, zeby po raz kolejny przekonac sie, ze czegos takiego jak sylwestrowy pokaz sztucznych ogni uswiadczyc tutaj niestety nie mozna. Ale i tak bylo fajnie, tym bardziej ze poniedzialek byl dniem wolnym od pracy, ktory moglem w spokoju spedzic smigajac po dachach Arkham City. ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bo choć bez narażania własnego bezpieczeństwa można byłoby skrócić czyjeś cierpienie, wcale się tego nie robi. Nie wiem, czemu. Żeby zaoszczędzić te kilkadziesiąt groszy, które kosztowałaby rozmowa z policją przez telefon? Ja bym po tym spać nie mogła.

Odpowiedź jest prosta - podjęcie działania wymaga o wiele więcej zaangażowania przy podejmowaniu decyzji od zignorowania zdarzenia. Jest to pierwsza i najważniejsza przyczyna znieczulicy społecznej. Kolejnym powodem jest to, że ktoś nie chce się narażać albo tracić czasu (bo "to nie moja sprawa") i liczy na to, że ktoś inny podejmie działanie. Czasem może się pojawić strach przed tym, że można uśmiercić potrzebującego własnoręcznie, bo nie zna się podstaw pierwszej pomocy. Tak naprawdę w przypadku wypadku lub zasłabnięcia kogoś musi znaleźć się osoba na tyle mocna psychicznie, że nie będzie się gapić na to, jak ktoś umiera, tylko zacznie działać i wydawać polecenia. Bójki to wyższa półka, bo w przypadku ataku serca lub wypadku ludzie poproszeni o pomoc (gdy powie się im stanowczo, co mają robić) na ogół nie mają oporów przed ratowaniem innych. Bijatyki wymagają siły ognia za plecami, więc tutaj na ogół pozostaje właśnie ucieczka (jeśli dotyczy nas bezpośrednio), wsparcie (jeśli ktoś czuje, że można i trzeba zaangażować się fizycznie) lub wezwanie policji. Przypadkowi przechodnie na ogół odwrócą się na pięcie i zaczną uciekać, co jest normalną reakcją na zagrożenie. Nawet wybranie numeru policji to decyzja wymagająca większej dyscypliny od zignorowania zdarzenia. Poza tym często nie wiadomo kto się z kim bije i o co chodzi. Łatwiej (przynajmniej na ogół) pomóc znajomemu, przyjaciołom lub rodzinie, komuś budzącemu litość lub sympatię.

Edytowano przez Holy.Death
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rodzice mi właśnie oznajmili, że chcą mi adoptować siostrę. Fajnie, zawsze chciałam mieć rodzeństwo, ale czy naprawdę musieli mi to oznajmiać kilka dni po tym, jak udało mi się wyjść z załamania nerwowego? Kocham swoich rodziców, zaskakują na każdym kroku. "D

Wiem, że post z rzyci wzięty, ale musiałam komuś o tym powiedzieć. "D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@ Up - Sam nie wiem jak bym się odniósł do takiej sytuacji. Jestem jedynakiem, i taki przyszywany brat czy siostra, to była by raczej fajna sprawa, lecz teraz na pewno już jestem na to za stary i nie wyobrażam sobie tak diametralnej zmiany w moim życiu. Zapewne wiele się wtedy komplikuje. Pozostaje mi tylko życzyć ci, aby nowy członek rodziny był miły i życzliwy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Feainnewedd - Myślę, że zawsze lepiej jest mieć jakąś bliską osobę 'pod ręką' oprócz rodziców. Na taką wieść pewnie bym się ucieszył, choć nie wiem jak to jest żyć w jednym domu z rodzeństwem. Ale lubię nowe doświadczenia - w końcu nie ważne: brat czy siostra - ważne, że kompan do split/screena jak znalazł!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rodzice mi właśnie oznajmili, że chcą mi adoptować siostrę. Fajnie, zawsze chciałam mieć rodzeństwo, ale czy naprawdę musieli mi to oznajmiać kilka dni po tym, jak udało mi się wyjść z załamania nerwowego? Kocham swoich rodziców, zaskakują na każdym kroku. "D

Wiem, że post z rzyci wzięty, ale musiałam komuś o tym powiedzieć. "D

No, to cię załatwili, ale, z drugiej strony to dobrze jest mieć rodzeństwo. Co do twojego załamania nerwowego, to ,,głowa do góry" wiem jak to jest, ponieważ choruje od paru lat na depresję.

Edytowano przez Konoko
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Adaptować...hmm...A w jakim wieku? Bo w sumie mała ilość rodziców chce adoptować starsze dziecko. Takiego już po swojemu nie wychowasz. : )

Zazwyczaj to rodziny, które decydują się na adopcje biorą maluchy, ponieważ takie dziecko łatwo jest wychować i nie ma jeszcze pojęcia o tym co się wokół niego dzieje.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rodzice mi właśnie oznajmili, że chcą mi adoptować siostrę. Fajnie, zawsze chciałam mieć rodzeństwo, ale czy naprawdę musieli mi to oznajmiać kilka dni po tym, jak udało mi się wyjść z załamania nerwowego?

Wiesz jeżeli nie oznajmili ci wcześniej, że zamierzają kogoś adoptować, to można mieć powód. Tym powodem mogła być twoja zazdrość do adoptowanej osoby. A po drugie może chcą żebyś miał osobę z którą mógłbyś się dzielić swoimi tajemnicami lub problemami.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trochę z innej beczki. Wspieracie WOŚP? Ja stwierdziłem, że "za nic" kasy im nie dam. Postanowiłem, że jeżeli wolontariusze nie odpiwiedzą na moje proste pytanie "A na co w tym roku zbieracie?", to ja im kasy nie dam. I okazało się, że tylko dwie małe dziewczynki ( 8-9 lat ) znały odpowiedź na to pytanie. Im pieniądze dałem. Ale kilka obelg od innych (zbuntowane 14-latki?) też usłyszałem. ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja zawsze chciałam mieć siostrę bliźniaczkę. No ale adoptować by się jej nie dało :tongue: Doszło do tego że mam wiecznie marudzącego brata. Ogólnie to mama była w wysokiej grupie ryzyka, gdy była w ciąży, no ale coś nie wyszło. Wy też tak macie, że możecie swoje rodzeństwo męczyć, żartować z niego, a jak przychodzi co do czego, jak jakiś inny dzieciak coś ma do rodzeństwa bronicie go jak lwy? :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chcą mi adoptować młodszą siostrę, żebym miała się kim zająć. *tłucze łbem o ścianę* Ja. Zajmowanie się młodszą dziewczynką. Spoko, najwyraźniej rodzice chcą mieć drugą mnie. <3

Co do WOŚPu: co roku im daję pieniądze. Kiedy byłam w szpitalu parę lat temu, to WOŚPowe sprzęty były jedynymi w pełni działającymi. Podejrzewam, że gdyby nie to, to miałabym jedną sprawną rękę mniej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja jestem jedynakiem i czasami tego żałuje. Gdy jest mi źle, wtedy nie mam się komu wyżalić. Muszę brać 4 litery w kroki i iść dalej. Przyznaje, że rodzice mnie rozpieszczają (czasami aż do bólu), ale staram się usamodzielnić.

Na WOŚP daję kasę jak mam. Szkoda, że część pieniędzy idzie na Woodstock (Smródstoock), ale życie człowieka jest najważniejsze. Na szczęście nie wbijają do domów - niektóre rodziny nie mają co do garnka włożyć, ale to nie przeszkadza w późniejszym plotkowaniu "że ci nie dali nawet złotówki".

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Gość
Odpowiedz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Utwórz nowe...