Skocz do zawartości
niziołka

Forumowicze o Sobie X

Polecane posty

U mnie nie jest tak źle, co prawda w pracy mam przez 8 godzin dostep do komputera, więc w domu uruchamiam go tylko jak chce pograć lub jedynie posiedzieć w internecie żeby poczytać wiadomości i na forum. Po czym wyłączam go, gdybym miał regularne awarie internetu i powiedzmy co miesiąc przez okres 2 tygodni go nie mieć nie widzę problemu. Nie chodzi o to że wtedy w pracy miałbym dostep do niego bez problemu, nawet jeżeli tam nie siedziałbym przy kompie to luzik. Mogę nie mieć kontaktu wogóle z kompem. Przynajmniej wtedy człowiek bardziej motywuje się do innych działań takich jak moje treningi biegowe, rowerowe czy czytanie książek, a raczej jeszcze większej ich ilości icon_wink.gif Co do telefonu to mam smartfona i strasznie się przyzwyczaiłem do niego, ciągły dostęp do internetu, idąc przez Poznań praktycznie co chwilka telefon mnie powiadamia o darmowym wi fi, czy to z mijanych sklepów, barów, czy standardowo już w centrach handlowych. A od jakiegoś czasu w niektórych autobusach lub tramwajach, naprawde ułatwia mi to urządzenie życie. Taki podręczny komputer do wszystkiego, gdzie w każdej chwili można coś sprawdzić, przesłac czy pograć albo obejrzeć film.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bez telefonu jakieś kilka tygodni na się przeżyć, nie przesadzajmy.

Ale co to za życie :]?

Ale bez internetu wręcz teraz nie mogę żyć. Nie wiem, czy można to nazwać uzależnieniem. Uzależnienie to jest od gier i wielu innych rzeczy, ale od internetu...

Ciekawa interpretacja. Internet uzależnia, jak wszystko w nadmiarze. Poza tym, chciałbym zauważyć, że tłumaczysz się, jak rasowy uzależniony, który bagatelizuje przyczyny swojego problemu :]. Już pierwsze zdanie z powyższego cytatu sugeruje, że masz problem. A drugie i trzecie zdanie tylko to potwierdza.

Poza tym, skoro, jak sam przyznajesz, idzie się uzależnić od gier wideo, to dlaczego nie od internetu? Gdzie tutaj widzisz różnicę?

Bez komputera już w tych czasach też bym nie mógł żyć.

Tak jak nasi rodzice myślą, że nie potrafili by żyć bez tv. Albo z tv, gdzie jest tylko jedna-dwie stacje. I to tylko przez kilka(naście) godzin.

Drogi Stillbornie, kalendarz możesz sobie kupić tanio i przyczepić na ścianę, również na biurko możesz postawić obok...komputera? ;)

Abstrahując od tego, że w domu mam ze cztery kalendarze na ścianach (w każdym pokoju), to Twoja porada kompletnie mi w niczym nie pomaga. Akurat tak się składa, że w tradycyjnych kalendarzach zwracam uwagę tylko na datę. I święta. Dla człowieka pracującego każdy dzień wolny od pracy, to dzień święty :].

Poza tym, piszę o kalendarzu w telefonie, nie w kompie. Po pierwsze, mam lapka, więc nie ma jednego miejsca, gdzie go trzymam. Po drugie, nigdy nie nauczyłem się wykorzystywać pełnego potencjału windowsowych kalendarzy. Korzystam tylko i wyłącznie z apek na antka. I tam zapisuję wszystko, co w pracy muszę zapamiętać, by sprawdzić to w domu. Niestety, jak tego w kalendarzu nie zapiszę, to zawsze o czymś zapomnę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak ktoś mówi, że da się żyć bez komórki to najwidoczniej nie zaczął jeszcze poważniejszego życia, już nawet nie tyle zawodowego co nawet uczelnianego (prace dyplomowe, praktyki). Za to internet to zwykła gazeta, można sobie przejrzeć do śniadania i tyle. Jedynie fora miały kiedyś jakąś wartość, ale większość rozpadła się przez ucieczkę ludzi na srejsbuka, tak więc tego problemu już nie ma. Takich molochów jak forum CDA nie liczę, bo one raczej się obronią.

Natomiast kalendarz tylko i wyłącznie na papierze :P nie wyobrażam sobie inaczej

Zresztą jak człowiek jest zajęty (a pograć musi, pewne uzależnienia mają priorytety) to kiedy ma znaleźć czas na przeglądanie głupot w sieci?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Internet panowie teraz tematem pilotażowym powiadacie?

No cóż na ten temat można zarówno tłusto jak i skromnie się rozpisać - wszystko w zasadzie zależy od punktu widzenia. Osobiście ograniczyłem sobie "dawkowanie" informacji jedynie do cdaction.pl i naszego FA. Kiedyś jeszcze czytywałem Gry-Online, czy gram.pl z tych poświęconych naszej umiłowanej roz(g)rywce, lecz zaniechałem tego.

Dlaczego spytacie? Otóż, przyczyna jest prozaicznie prosta -> wspominany wcześniej brak szeroko pojętego czasu. Wiadomości w internecie też nie czytam, bo kiedy patrzę na niektóre nagłówki na takim dajmy na to Onecie to wolę jednak stare dobre Fakty/Wiadomości w TV. Nawet jeśli są stronnicze/średnio aktualne. Mam wrażenie, że przynajmniej przesiane z co bardziej bezwartościowych informacji w rodzaju "Pan Roman nie śpi bo trzyma kredens". pinch.gif Gdyby jeszcze wszystko tam przedstawiane z podtekstem politycznym, bo moje zdanie jest takie, że dopóki nie zmieni się "kadra kierownicza", a miejsce starych dziadków, zajmą młodzi i odnajdujący się we współczesnym świecie studenci - to nie ma co się nawet wypowiadać.

Odnośnie komórek, czy uzależnień od komputera to powiem w ten sposób, że lubię z tych zdobyczy cywilizacyjnych korzystać, lecz jak dla mnie ciężko to nazwać uzależnieniem. U moich drogich dziadków jak byłem na ferie przez tydzień z hakiem jakoś nie odczuwałem specjalnego na to zapotrzebowania, a wyrażę się wręcz, że nawet odpocząłem od natłoku codziennych obowiązków/pędu życia.

Mój stosunek do SMS'ania określę bardziej jako tolerancyjny, gdyż ni wadzą ni życie uszczęśliwiają. Przydają się owszem - zwłaszcza, gdy mamy zamiar przekazać krótką, zwięzłą i konkretną informację, aniżeli tracić kredyty na karcie. biggrin_prosty.gif Bo wiadomym jest, że konwersując jednak więcej czasu marnujemy na przekazanie w ten sposób wiadomości.

Aczkolwiek sam osobiście bardziej preferuję rozmow i spotkania face-to-face niż jakieś wyznania miłosne z setkami emotek i "busiaczkami". wink_prosty.gif

Czym ja tu bym mógł wam jeszcze pospamować... trollface.gif

Temat już widzę posuchy raczej ma to chyba najwyższy czas, na rozgorzenie dysputy o czymś nowym. Dajmy na to co sądzicie o co sądzicie ogólnie o całym FA? Jak oceniacie poziomie użytkowników, chęci do pomocy, czy nawet prowadzenia dłuższej wymiany zdań? Ciekawie byłoby dowiedzieć się też ile tak na prawdę czasu tutaj spędzacie. smile_prosty.gif

[EDIT]

Tradycyjnie zapomniałem o najważniejszym - znalazłby się ktoś miły, kto przerobiłby załącznik na jakiś sensowny awatar, który nie gryzłby się z specyfiką forum byłbym niezmiernie wdzięczny. Dosłownie robota na 3min, a mi sprawi niezmierną radość, gdyż jakość obecnego jest pożałowania godna, sami przyznacie. sad_prosty.gif

post-65779-0-40372600-1363123595_thumb.p

post-65779-0-60178800-1363123626_thumb.p

Edytowano przez BigDaddy
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja telefon potrzebuję głównie z uwagi na zegarek. Dzwonię mało, SMS wysyłam średnio dużo, ale nigdy nie nosiłem zegarka na rękę, więc telefon jest w tej materii wybawieniem. Ale nie mem problem w tym, żeby go wyłączyć i mieć spokój np. podczas przechadzki po lesie... W czerwcu przez około dwa tygodnie nie miałem telefonu wcale i jakoś mnie to nie obeszło. Ba, było nawet całkiem fajnie, wsiadłem w autobus, pojechałem do sąsiedniego miasta i nikt mnie z domu nie niepokoił kiedy będę itp. :)

Co do internetu, to jest to w sumie w dzisiejszych czasach coś niezbędnego. W jednym miejscu masz gdziny pracy urzędów, wiesz kiedy iść do biblioteki, żeby nie odbić się od drzwi, znajdziesz oferty pracy itd. Mam listę kilku stron, na które wchodzę regularnie, jeżeli nie codziennie: FA, www.147.pl, www.zczuba.pl, eurosport.onet.pl, blog Michała Okońskiego, rowery.org, na moją ulubioną - ukochaną browserówkę (hattrick.interia.pl), www.ewertonpoland,com i livescore.com w celu sprawdzenia wyników meczów. Aha i co weekend wchodzę na relacje tekstowe BBC z Premier League. Sporo tego :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pewnie, że gdy pracujesz, to telefon jest niezbędny - "góra" wymaga, to się dostosowujesz i tyle, nie masz wyboru, jeśli chcesz w danym miejscu się realizować. Na razie nie muszę mieć komórki, więc... nie mam. I tak bym do nikogo nie dzwonił, a tym bardziej bym nie chciał, żeby ktoś dzwonił do mnie. Boję się tego momentu, kiedy telefon będę musiał jednak mieć. sad_prosty2.gif

Internet to inna sprawa. Lubię wejść na kilka for internetowych, trzeba sprawdzić maila i facebooka roku na uczelni. Poczytam sobie o piłce, filmach, muzyce, ciekawych rzeczach, na które się natknę, popiszę coś. Trochę obowiązków, ale jednak więcej rzeczy dla własnej przyjemności.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Drogi Stillbornie, kalendarz możesz sobie kupić tanio i przyczepić na ścianę, również na biurko możesz postawić obok...komputera? wink_prosty.gif

Dla człowieka pracującego każdy dzień wolny od pracy, to dzień święty :].

A prawda :].

Drogi Stillbornie, kalendarz możesz sobie kupić tanio i przyczepić na ścianę, również na biurko możesz postawić obok...komputera? wink_prosty.gif

Po drugie, nigdy nie nauczyłem się wykorzystywać pełnego potencjału windowsowych kalendarzy. Korzystam tylko i wyłącznie z apek na antka. I tam zapisuję wszystko, co w pracy muszę zapamiętać, by sprawdzić to w domu.

I...nie polecam. Sam nie umiem się dobrze obsłużyć kalendarze w komputerze. Zbyt trudne, a może po prostu jestem takim laikiem? Kto wie :). I dobrze, lepiej korzystać w telefonie, fakt. Te telefony dzisiejsze, z tymi niektórymi widżetami, gadżetami i co tam jeszcze jest są niezbędne chyba do pracy. Mają wiele syfu niepotrzebnego, a wiele też mądrego :].

Niestety, jak tego w kalendarzu nie zapiszę, to zawsze o czymś zapomnę.

Takie uroki pracy... :(

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Internet niestety zabiera mi od jakiegoś czasu zbyt dużo... czasu. W zasadzie to troche konsekwencja tego, jak sobie żyję na studiach. W mieszkaniu oprócz czytania, gitary to jedyna tak wciągająca forma spędzania czasu wolnego bądź uczenia.

Jak żyło się bez internetu i komórek - czasem żałuję, że nie na mnie trafiły te czasy. Studiowanie, które polegałoby na siedzeniu w bibliotece, omawianie zadań z innymi poza zajęciami musiało być przyjemniejsze od dzisiejszej fejsbuko-zorientowanej.

Komórka - od jakiegoś czasu mam smartfona, ale po początkowej zajawce nieco mi przeszło. Niemniej, miło jest móc coś sprawdzić w wiki w każdym momencie - robię to na tyle rzadko, że koszty nie odstraszają (a że w domu od niedawna jest też wi-fi, to już w ogóle). Ściągam tylko te aplikacje, które nie wymagają ode mnie większych uprawnień (każda wymagająca ID telefonu z miejsca odpada ;) chociaż wbudowany youtube pewnie to ma, ale już trudno).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak żyło się bez internetu i komórek - czasem żałuję, że nie na mnie trafiły te czasy.

Dlaczego? Teraz wiele rzeczy jest łatwiejszych. Internet ułatwia dostęp do informacji. Komórka, e-mail i wszelkie portale społecznościowe pomagają utrzymać komunikację z ludźmi. Nie musimy już "chodzić ludziom po domach", wystarczy zadzwonić ;]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dlaczego? Teraz wiele rzeczy jest łatwiejszych.

No tak, jeśli chcesz się spotkać z kolegą, to nie musisz umawiać się dwa dni wcześniej "pod zegarem" na konkretną godzinę, tylko czasem piszesz rano SMS-a, że chcesz pogadać i wieczorem już można się spotkać (o ile mu to pasuje).

Z drugiej strony jednak - ograniczona jest możliwość poleźć gdzieś i się kompletnie odciąć od ludzi. Bo pomyślą, że coś Ci się stało ewentualnie ani chybi obraziłeś się na nich.

Poza tym zastanawiam się, jak to wygląda w szkołach teraz, gdy nawet siedmiolatki mają komórki. I w ogóle nastąpiła miniaturyzacja wszystkiego itd. Ciekawe jak na przykład wyglądają lekcje w gimnazjum, gdy połowa dzieciarni zapewne siedzi w telefonie, a druga wyciąga na stół laptopy...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie musimy już "chodzić ludziom po domach", wystarczy zadzwonić ;]
Otóż to. Bardzo miło wspominam czasy, jak się szło komuś pod dom i darło "JUUUULIAAAN!!!", bo na podwórku pies i wejść się nie dało. A najzabawniej było, jak się zadarł ktoś przechodzący mutację. Teraz można udawać, że to przez zakłócenia na linii.

Wiele rzeczy jest łatwiejszych - otóż to. Kiedyś, by wyszukać dość konkretną informację, trzeba było przejść przez niemało stron czasem nawet paru książek. Teraz jest wiki itp. Dlaczego to minus? Ponieważ w trakcie takich poszukiwań po pierwsze - wiele się dowiadywałeś "mimochodem", po drugie - uczyło to cierpliwości i filtrowania informacji.

Komórka, e-mail i wszelkie portale społecznościowe pomagają utrzymać komunikację z ludźmi.
Hah. W moim przypadku to działa chyba w drugą stronę. Przez to, że widzę, jakie rzeczy publikują niektórzy, z miejsca przechodzi mi ochota na kontakt z nimi ;) Poza tym - teraz zamiast przejść się do kogoś po notatki, pisze się doń, by zeskanował czy coś. W ten sposób kontaktu jest tak naprawdę mniej - ponieważ przy spotkaniu twarzą w twarz prawie zawsze się jeszcze pogada, jeśli żadna ze stron się nie spieszy.

A, i najważniejsze. Idziemy w kierunku "wszystko chcemy mieć na tacy, bośmy leniwi".

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z drugiej strony jednak - ograniczona jest możliwość poleźć gdzieś i się kompletnie odciąć od ludzi. Bo pomyślą, że coś Ci się stało ewentualnie ani chybi obraziłeś się na nich.

Zrobiłem jakieś dwa lata temu sobie taki "eksperyment" - mianowicie przez kilka dni nie odpowiadałem na smsy typu "co porabiasz" i nie odbierałem telefonu. Wszyscy znajomi się na mnie najpierw obrazili, potem mi wybaczyli, a jak się w końcu przełamałem i wyjaśniłem sytuację (że nie chce mi się z nikim gadać i chcę pobyć sam), to obrazili się znowu. Telefon dziś, to tylko smycz. Ludzie już nie potrafią zrozumieć, że ktoś ma potrzebę odcięcia się od świata na kilka dni, choćby tylko po to, by radośnie sobie poleżeć i poobrastać kurzem.

Otóż to. Bardzo miło wspominam czasy, jak się szło komuś pod dom i darło "JUUUULIAAAN!!!", bo na podwórku pies i wejść się nie dało.

A ja nie. Mieszkam w bloku, więc drące się pod oknem dzieciaki doprowadzały mnie do szału (jeszcze wtedy domofonów nie było :]). Stoi taki pod oknem i się drze, a osoby wywoływanej (jak i jego rodziny) akurat nie było...

A najzabawniej było, jak się zadarł ktoś przechodzący mutację.

To już wolę marcujące się koty. Serio.

Kiedyś, by wyszukać dość konkretną informację, trzeba było przejść przez niemało stron czasem nawet paru książek. Teraz jest wiki itp. Dlaczego to minus? Ponieważ w trakcie takich poszukiwań po pierwsze - wiele się dowiadywałeś "mimochodem", po drugie - uczyło to cierpliwości i filtrowania informacji.

Masz rację. Częściowo. Bo owszem, uczyło to filtracji danych, która to sztuka w zasadzie dziś zanikła, ale zmuszało też do nękania sąsiadów posiadających encyklopedie. Nigdy tego nie lubiłem. I, proszę, nie wyskakuj mi z informacją, że są biblioteki. Po pierwsze, w małym miasteczku, jak moje, biblioteka była "biedna", po drugie - potrzebna książka była akurat wypożyczona.

Hah. W moim przypadku to działa chyba w drugą stronę. Przez to, że widzę, jakie rzeczy publikują niektórzy, z miejsca przechodzi mi ochota na kontakt z nimi ;)

Jeszcze dwa lata temu nałogowo zaglądałem na Facebooka. Obecnie, przez przesyt "słit fociami" (uwielbiam "kaczuchy"...) i innymi durnotami, nie zaglądam tam w ogóle. I kompletnie mnie nie interesuje, co się tam dzieje. Poza tym, argument, że portale społecznościowe pozwalają na kontakt z dawnymi znajomymi, to głupota. Jak nie chcę się z kimś kontaktować, to tego nie robię. Jak chcę, to zaczepiam daną osobę "w realu". Reszta mnie nie interesuje. Tym bardziej, że i tak nie mam o czym gadać z kimś, kogo nie widziałem x lat, bo siedzi w Wlk. Brytanii. I co mam się takiej osoby pytać? "Co tam słychać?" Bueee... Nie interesuje mnie to.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

mianowicie przez kilka dni nie odpowiadałem na smsy typu "co porabiasz" i nie odbierałem telefonu.
Do mnie z pytaniem "co słychać" dzwoni tylko rodzina. Jestem z tego faktu bardzo zadowolony. Nie wiem, w jaki sposób to się w moim życiu układało, ale chyba nigdy od znajomego nie dostałem sms-a o tej treści, który nie byłby wstępem do ugadania się na spotkanie.
A ja nie. Mieszkam w bloku
Wszystko jasne. Nie dziwię się, że wolisz dzieciaki telefonujące. Moi boiskowo-rowerowi koledzy mieszkali w domach na tej samej ulicy, więc darcia nie było dużo, a i przeszkadzania sąsiadom niewiele, bo dalej żyli. Jakkolwiek dwuznacznie to nie brzmi.
która to sztuka w zasadzie dziś zanikła, ale zmuszało też do nękania sąsiadów posiadających encyklopedie.
To chyba też kwestia bloku, a może moi sąsiedzi po prostu mieli encyklopedie na półkach lub w nosie. Swoją drogą, myśląc o przeszukiwaniu książek, myślałem głównie o studiach czy liceach. Grupowe poszukiwania musiały być fajne, podobnie jak wspólne rozkminianie dziwniejszych zadań z matmy (nieśmiertelne "mam, wiem! a nie, czekaj..."). Edytowano przez Tebeg
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zrobiłem jakieś dwa lata temu sobie taki "eksperyment" - mianowicie przez kilka dni nie odpowiadałem na smsy typu "co porabiasz" i nie odbierałem telefonu. Wszyscy znajomi się na mnie najpierw obrazili' date=' potem mi wybaczyli, a jak się w końcu przełamałem i wyjaśniłem sytuację (że nie chce mi się z nikim gadać i chcę pobyć sam), to obrazili się znowu. Telefon dziś, to tylko smycz. Ludzie już nie potrafią zrozumieć, że ktoś ma potrzebę odcięcia się od świata na kilka dni, choćby tylko po to, by radośnie sobie poleżeć i poobrastać kurzem.[/quote']Jak widać to musi zależeć od znajomych wink_prosty.gif Wiadomości w stylu "Hej, co tam?" dostaję dużo częściej na GG niż telefonicznie, bo ze znajomymi i rodziną kontaktuję się albo krótko, żeby coś załatwić, albo żeby umówić się na normalną rozmowę i wtedy dłużej porozmawiać i opowiedzieć sobie nawzajem "co tam". Strasznie mnie irytuje dzwonienie tylko po to, żeby zabić czas, bo wiem, że i mój czas jest zabijany, i czyjś, a nie każdy może sobie na to pozwolić.
Kiedyś, by wyszukać dość konkretną informację, trzeba było przejść przez niemało stron czasem nawet paru książek. Teraz jest wiki itp. Dlaczego to minus? Ponieważ w trakcie takich poszukiwań po pierwsze - wiele się dowiadywałeś "mimochodem", po drugie - uczyło to cierpliwości i filtrowania informacji.
Jak to "uczyło"? Dalej uczy, bo często informacje dostępne w internecie są mało wiarygodne, a nawet wręcz fałszywe, umieszczone tam przez "Prof. S. Jonalistów". Zarówno studia, jak i praca w branży growej nauczyły mnie bardzo sceptycznie oceniać informacje dostępne w internecie i potwierdzać prawie każdą, a także zapamiętywać, czyje informacje często bywają prawdziwe, a kto umieszcza informacje zniekształcone lub wręcz nieprawdziwe.

Jak żyło się bez internetu i komórek - czasem żałuję, że nie na mnie trafiły te czasy. Studiowanie, które polegałoby na siedzeniu w bibliotece, omawianie zadań z innymi poza zajęciami musiało być przyjemniejsze od dzisiejszej fejsbuko-zorientowanej.

Nie wiem jak ty, ale ja mimo prawie stałego dostępu do internetu nie zrezygnowałam ani z siedzenia w bibliotece, ani z "normalnego" rozmawiania ze znajomymi o studiach. Większą przeszkodą w tym wypadku jest to, że ja i część grupy dojeżdżamy smile_prosty.gif
Ja telefon potrzebuję głównie z uwagi na zegarek. Dzwonię mało, SMS wysyłam średnio dużo, ale nigdy nie nosiłem zegarka na rękę, więc telefon jest w tej materii wybawieniem. Ale nie mem problem w tym, żeby go wyłączyć i mieć spokój np. podczas przechadzki po lesie... W czerwcu przez około dwa tygodnie nie miałem telefonu wcale i jakoś mnie to nie obeszło. Ba, było nawet całkiem fajnie, wsiadłem w autobus, pojechałem do sąsiedniego miasta i nikt mnie z domu nie niepokoił kiedy będę itp.
Też korzystam w telefonie głównie z zegarka, bo jak wspominałam wcześniej - dojeżdżam zarówno do pracy, jak i na uczelnię. Dzięki radio w drodze z/na pociąg mogę się dowiedzieć, co się właśnie dzieje, lub posłuchać świetnej muzyki i ciekawych audycji (Trójka!), natomiast w czasie jazdy mogę w spokoju pospać/poczytać książkę/pouczyć się, bez obawy, że jazgoty nastolatek i techniawa/HH puszczane przez inne typy dzieciarni utrudnią mi skupienie się. Poza tym - ciągle mam kontakt z biurem i kolegami z uczelni, więc jeśli coś się zmienia/zostaje odwołane, od razu o tym wiem.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak to "uczyło"? Dalej uczy, bo często informacje dostępne w internecie są mało wiarygodne, a nawet wręcz fałszywe
Jasne, że dalej uczy, ale wszystko wygląda inaczej. Filtracja teraz polega na "to jest fałszywe, to prawdziwe", nie zaś "to jest potrzebne, to na razie nie"*. Przypominam także, że z tym wszystkim odnoszę się w zasadzie tylko do studiowania. To, że dzięki internetowi mogę np. znaleźć informacje o linach alpinistycznych w bardzo szybki sposób, uważam za dużą zaletę.

Hm. Chyba nie przemyślałem sprawy. Dzięki temu, że ludzie korzystają teraz z internetu, ja z kolei mam większe możliwości wypożyczania książek z uczelnianej biblioteki - bo inni ich nie biorą. Chyba jednak tym, co mnie najbardziej mierzi teraz, jest to, że uczę się sam. Nie mam tego, co było w liceum - gdzie na przerwach i nie tylko można było pogadać o konkretnym zadaniu.

Nie wiem jak ty, ale ja mimo prawie stałego dostępu do internetu nie zrezygnowałam ani z siedzenia w bibliotece, ani z "normalnego" rozmawiania ze znajomymi o studiach.
Ja nie tyle siedzę w bibliotece, co biorę z niej książki i jadę do domu. U mnie chyba wiele osób postanowiło robić uczenie się swoją drogą, a znajomych swoją. A że ja taki typ, a nie inny, najprędzej dogaduję się właśnie przez rozmowy o studiach, bo resztą tematów jakoś trudno mi się zgrać.

PS "Powiedział"? Swego czasu chyba było tam na końcu "/a".

Edytowano przez Tebeg
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 kwietnia jeszcze nie nastał, ale z racji L4 i ogólnie większej ilości wolnego czasu pozwolę sobie na wcześniejsze jubileuszowe wynurzenia. Z jakiego powodu? Powyższa data mówi sama za siebie - za półtorej tygodnia minie 10 lat odkąd zarejestrowałem się na FA. Nie do pomyślenia.

Sięgnąłem właśnie po urodzinowy numer z 2003. post-118-0-46100400-1363777983_thumb.jpg Unreal 2 na okładce, w tle parędziesiąt tytułów gier i wielka czerwona siódemka. W środku fotorelacja z spaceru po redakcji. Za rok i kilka miesięcy zobaczę ją na własne oczy.

Rejestracja w dzień otwarcia forum była dziełem impulsu. Zanim napisałem pierwszego posta minęło ładnych parę miesięcy. Do tego czasu Feo miał natrzaskane parę setek postów, a SolariS był już moderatorem (a przynajmniej tak to pamiętam). Pierwszy post? Za nic bym sobie nie przypomniał, a i wyszukiwarka aktualnego forum nie daje mi 100% pewności, ale jeżeli się nie myli, to mój pierwszy post brzmiał tak:

Temat: "Książki"

Książki... aktualnie (z musu) czytam Pana Tadeusza tongue_prosty.gif

Co bym polecal?? Wladce pierscieni (w wakacje, czytajac prawie non stop, przeczytalem w 4 dni), Harrego Pottera (wbrew pozorom i temu co sie nieraz slyszy - ciekawa historia, dobrze sie czyta, pomaga w szkole {punkt ostatni tylko w wypadku ver angielskiej}), Sztuke podstepu (by Kevin Mitnick, fabularyzowane opowiastki o rodzajach wlaman);

Czytam tez z wielka przyjemnoscia opowiadania Pilipiuka (Kuba Wedrowycz rulezzzz biggrin_prosty.gif), Sapkowskiego (za Widzmina musze sie zabrac) i kilku innych autorow

Możecie go znaleźć tutaj: http://forum.cdactio...883

Kilka ciekawostek:

  • byłem wtedy w 2 klasie liceum, Pana Tadeusza nie przeczytałem nigdy potem, ale do dzisiaj jestem w stanie wyrecytować inwokację.
  • "Władcę pierścieni" jak się okazało, przeczytałem w "genialnym" przekładzie Łozińskiego, więc pełnię wartości trylogii miałem jeszcze poznać.
  • Harry P. - no sami wiecie jak się historia potoczyła. W 2003 Polacy niecierpliwie czekali na premierę 5 tomu. Na premierę siódmego mieliśmy czekać jeszcze 5 lat.

A z Mitnickiem to już w ogóle ciekawa sprawa. Gdy pierwszy raz wydano "Sztukę.." Kevin był świeżo po okresie warunkowym będącym następstwem jego aresztowania. Z racji sądowego zakazu publikacji wszelkich szczegółów jego życia aż do 2010 "Sztuka... " była bardzo fabularyzowanym "poradnikiem" obrony przed socjotechniką. Swój egzemplarz, przeczytany wielokrotnie, sprzedałem gdzieś w 2005 na aukcji WOŚP. I nie wspominałbym o tym, gdyby nie fakt, że 10 lat później kupiłem drugie wydanie do kompletu z "Duchem w sieci" - autobiografią Mitnicka, którą był w końcu w stanie napisać w 2011, a którą wydano też u nas.

Z twórczością Pilipiuka rozstałem się w 2008 po (fatalnej wg mnie) "Drodze do Niardos", pierwszej części serii "Oko Jelenia" - jedną książką stracił mój cały kredyt zaufania. A Sapkowski - dość powiedzieć, że "va'esse deireádh aep eigean, va'esse tosáionn aep anois" stało się moim ulubionym cytatem, a z półki obok patrzy na mnie martwym wzrokiem popiersie Geralta.

Tyle z zamierzchłej przeszłości. Jak już pisałem, trochę ponad rok po rejestracji odwiedziłem wraz z forumowiczami redakcję biorąc udział w pierwszym Zjeździe FA - świeckiej tradycji, którą wielu z was zna, którą kontynuujemy do dziś (w tym roku X zjazd - Wrocławiu, szykuj się!). Dla nastolatka, który od małego zbierał pismo było to niezapomnianie przeżycie. Do dziś pamiętam przywitanie, jakie urządził nam MacAbra w salce konferencyjnej, nawet zachowałem klisze zdjęć, które wtedy zrobiłem (tak! klisze, analogowe, o cyfrówce nie miałem jeszcze wtedy co marzyć). Zdjęcie tego zdjęcia macie poniżej, do spółki z autografami, które (mimo wakacyjno-urlopowej pory) udało mi się zebrać. Możecie mi wierzyć, zdjęcia te mają ogromną wartość sentymentalną.

post-118-0-21944500-1363778000_thumb.jpgpost-118-0-15411600-1363778003_thumb.jpg

I w zasadzie tutaj mogę przerwać. Początek i pierwszy zjazd to dwa najbardziej znaczące wydarzenia związane z forum, które zapadły mi w pamięć. Reszta historii musiałaby objąć większą część mojego dorosłego życia - nie zawsze też wiązałaby się z FA, bo od ładnych paru lat moja aktywność ogranicza się do paru tygodni przed i kilku dni po zjazdach. Streszczając więc resztę w paru słowach podsumowania:

W 2003 byłem licealistą, marzącym o pracy w CDA, mającym (dzięki kursom Pascala z 1999 roku post-118-0-02220900-1363778002_thumb.jpg, które to kursy były argumentem za kupieniem mi pierwszej prenumeraty CDA) jakotakie pojęcie o programowaniu.

Dziesięć lat później jestem już dawno po liceum i studiach. Choć do CDA nigdy się nie załapałem, to dzięki tym samym kursom znalazłem swoje aktualne powołanie i na codzień współtworzę serwis Allegro - i żyje mi się więcej jak dobrze.

I aż nie mogę się doczekać, co przyniesie kolejne dziesięć lat. A jeżeli nadal będzie mi towarzyszyć CDA - tym lepiej.Może znowu zainspiruje mnie do czegoś, co zmieni moje życie.

Ps. Nie macie w planach osobnego tematu rocznicowego? Dyszka trafia się nie co dzień, a pewnie nie tylko mnie najdzie na takie wspominki wink_prosty.gif

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja miałem dość tej zimy gdzieś w okolicach... grudnia. Teraz to już nie mogę patrzeć na śnieg, tak bardzo powszechny jest to widok od kilku miesięcy. Co to się wyrabia z tym klimatem. Mam nadzieję, że pogoda wynagrodzi to nam, kochającym upały i da piekielnie gorące lato :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Też mam już dość tej... zimy? Ciężko to zimą nazwać, bo jest dość ciepło - pod Krakowem było dziś w cieniu 6 stopni Celsjusza, śnieg już nie sypie, więc nazwijmy to przedwiośniem. No to mam dość przedwiośnia tylko z jednego mianowicie powodu - potoków płynących przez ulice mojej miejscowości, jak i ulic Krakowa. Wychodzę sobie dziś do pracy w ciemnych (nie czarnych) jeansach i jasno brązowych butach, po dojściu na przystanek autobusowy czyli jakieś 300 metrów, musiałem się wrócić do domu, aby się przebrać i dopiero pojechałem samochodem. Mokre plamy z płynącego błoto-śniegu na spodniach były tak okropne, że aż wstyd się gdziekolwiek tak pokazywać - normalnie jak jakiś kloszard wyglądałem wink_prosty.gif I teraz nasuwa mi się taka myśl - czy ja nie umiem chodzić czy ktoś też tak ma? A może to wina moich spodni, które są dość luźne (no takie lubię) i dość długie, więc lekko podwinięte (też takie lubię)? smile_prosty.gif

EDIT: Zmiana sytuacji na godzinę 20:00 czasu lokalnego, bo wyjrzałem przez okno - nie wiem czy tak gęsto sypie śnieg czy ktoś zrzuca mi śnieg z dachu wink_prosty.gif

Edytowano przez daveNWN
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Glany najlepszym przyjacielem człowieka w takich warunkach biggrin_prosty.gif.

Co do samej pogody- pierwszy raz widzę takie warunki, że chcąc w pierwszy dzień wiosny rytualnie utopić marzannę, trzeba by najpierw wyciąć sobie przerębel wink_prosty.gif. Pogodzie udało się nawet dość paskudnie mnie przeziębić, walczę sobie właśnie z bolący gardłem i cieknącym wiecznie nosem. Gdyby nie to, to właściwie nawet bym nie marudził, bo pociągi szkolne i powrotne o dziwo kursują bez spóźnień (wiwat Koleje Wielkopolskie!), a ja sam na śnieg przestałem zwracać uwagę już dawno temu. Na pewno wolę jego niż deszcz.

Inaczej do sprawy podchodzą moi domownicy, którzy patrząc przez okno dostają napadu szału. Za to pies jest wniebowzięty wink_prosty.gif.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Również mam dość zimy, dziś pierwszy dzień wiosny a u mnie za oknami zimno i deszczowo, i tak ma być podajże do końca marca jak i nie dalej. Dobrze że śniegu nie ma, choć zapowiadają w mojej okolicy że ma spaść do 20cm śniegu. Też mam nadzieje że będzie upalne lato, ale nie takie żeby wszystko poschło.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Noo...NARESZCIE! Koniec tej przeklętej zimy! Chociaż....U mnie za oknem nadal mróz i śnieg. Ale nie przepadam za zimą. Mróz, zachmurzenia, ślisko, brak słońca...to wszystko mi nie pasuje. Jeszcze jak jest taki ,,nierówny" śnieg na chodniku, to albo mi się wydaje, albo nieco wolniej chodzę, a na pewno nie wygodniej. Jednakże ja preferuję krótkie spodnie i krótką koszulkę.

A czy mi się wydaje, czy co roku zawsze słyszę, że ,,to ma być najmroźniejsza zima!"?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja jestem zimowe stworzenie, lubię tę porę roku, nawet nie marznę jakoś strasznie (bo ja raczej zimnolubna niż upałolubna), ale ileż można. Ja chcę już popylać w trampkach bez ryzykowania zapaleniem płuc. A u mnie dzisiaj sypało śniegiem jak w grudniu... zresztą, to tak zawsze jest. Jak ja chcę, żeby padał śnieg - w grudniu - to pada deszcz. Jak ja chcę wiosny, to pada śnieg. A idź mi panie z taką wiosną down.gif

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trochę jestem zaskoczony, mam nadzieje że stopieje bo nie chce mi się po śniegu jezdzić na rowerze.

Poza tym u mnie w okolicy jest taka uliczka podjazd w górę, :) i nikt nie mógł tamtędy podjechać jak było zasypane śniegiem, jak ktoś próbował wjechać to w połowie tracił przyczepnosć i spadał w dół.

Dopiero po 5min od 3 stoczonych pojazdów, ktoś zawiadomił traktora z pługiem i piaskiem i można było bez trudu podjechać pod ten podjazd.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Gość
Odpowiedz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Utwórz nowe...