Skocz do zawartości
niziołka

Forumowicze o Sobie X

Polecane posty

Szkoła była dla mnie zawsze super- gimnazjum to nowe znajomości i miłość :-) Nowe wyzwania i dużo nowych ludzi- ekipa naprade super- choć z dziewczyna nie wyszło :-( do dziś mam kontakt z większościa kolegów

Technikum- nowi ludzie i nowe miasto- fajna ekipa do Ping-Ponga ) do dziś gramy w pingla- nie mam kontaktu jak z gimnazjum ale wspominam miło.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nah, to co to za szkoła? Ja dziś miałem 7 godzin, jutro to samo.

No to dobrze, że tak jest. Przecież jasnowidzami uczniowie nie są i na rozpoczęcie roku nie przyniosą podręczników, ćwiczeń i zeszytów, bo nie mają planu. A raczej nie wezmą wszystkiego.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mimo' date=' że dziś piątek to może ja zaproponuję nowy temat a mianowicie: czy pamiętacie swoje pierwsze dni w nowych szkołach? W podstawówkach, gimbazach, LO, zawodówkach czy technikach (ogółem w średniej)? Co wtedy przeżywaliście, jak się czuliście, szliście ze znajomymi a jeśli bez, to czy szybko się zaklimatyzowaliście?[/quote']Z pierwszego dnia podstawówki pamiętam tylko upał i długaśny apel. Z gimnazjum - pierwsze poszukiwania współnerdów. Kilka osób znałam z podstawówki, kilka poznałam na egzaminie wstępnym z matematyki, ale wielu jeszcze nie zdążyłam. I poznałam takiego k0nrada, z którym od pierwszego dnia przerzucaliśmy się np. cytatami z Sapkowskiego :D Pierwszego dnia liceum byłam zawiedziona, że mam aż tyle dziewczyn w klasie... Oczywiście najlepiej pamiętam pierwszy dzień studiów, bo nie dość, że byłam wtedy paskudnie chora i ledwo widziałam, co się dzieje (a jeszcze miałam napisać jakiś egzamin z angielskiego!), to jeszcze już pierwszego dnia zrobiono nam szkolenie biblioteczne. Swoją fantastyczną grupę zaczęłam poznawać dopiero dnia następnego :)
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja podstawówki i gimnazjum nienawidziłem z pewnych, nieistotnych teraz, powodów. Liceum było natomiast w porządku, ponieważ poznałem tam kilku przyjaciół, z którymi nierozłączni jesteśmy aż do dzisiaj. Na studiach też poznałem parę interesujących osób , z którymi miło spędzałem czas, nie zawiązałem jednak jakiś "poważniejszych" znajomości. Najciekawsze jest to, że ludzi z którymi miałem bliskie relacje, zarówno w pozytywnym aspekcie, jak i w negatywnym zawsze pierwszego dnia w nowym miejscu poznawałem :).

W sumie tęsknie za czasami nauki. Rozwijałem się w tedy, teraz skończyłem studia pracuje już od roku i w sumie to jest potwornie monotonne. Imałem się różnych zajęć by powrócić do tego, które (chyba) najbardziej lubię - telemarketingu. Mam jednak coś w rodzaju dołka, niespełnienia, w wyniku tego czuje coś w rodzaju niepokoju, trudno to opisać tongue_prosty.gif .

PS: Być może część niepokoju bierze się z tego, że jutro muszę lecieć rano do pracy, czy coś wink_prosty.gif

EDIT

@Maliniorz

W sumie to każdy "początek" w życiu jest dużym stresem, normalne jest to, że boimy się zmian. Jutro pierwszy "poważny dzień" w pracy sprawia, że już dzisiaj jestem na maxa zestresowany, na samą myśl o zmianie. Na szczęście z mojego doświadczenia wynika, że myśli o nowej sytuacji przerażają bardziej niż sytuacja sama w sobie. Bo kiedy pójdę już do tej pracy stres pewnie minie... smile_prosty.gif

Edytowano przez qwerton
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pierwszy dzień w podstawówce? Nie pamiętam. Pierwszy dzień w gimnazjum? Nie pamiętam. Pamiętam za to, kiedy była bitwa pod Hastings...

A tak na serio - w gimnazjum nie było chyba zbyt wielkiego stresu, bo znałem kilka osób już z podstawówki, z dwoma z nich uczęszczałem nawet do jednej klasy. Jeśli chodzi o liceum - tutaj sytuacja miała się zgoła innaczej. Fakt faktem - ze składu mojej klasy nie znałem absolutnie nikogo. Ani jednej osoby. Jest to dość niekomfortowa sytuacja, bo w zasadzie trzeba zaczynać od zera. Wiesz, że jak zawalisz pierwsze wrażenie, to potem ciężko ci będzie zmienić nastawienie ludzi do ciebie. Najgorsze jest to, że w klasie utworzyły się takie jakby "bloki" osób, które znały się z lat wcześniejszych. Z takimi ludźmi jest się najciężej zaprzyjaźnić, bo "żyją we własnym świecie", wśród kolegów i koleżanek już wcześniej przez nich poznanych. Dlatego trzeba nawiązywać nowe znajomości z innymi ludźmi. Osobiście, nie ukrywam, ciężko nawiązuję nowe przyjaźnie, dlatego było to dla mnie spore wyzwanie. Na szczęście podołałem i potem było już spoko. Ale pierwszy dzień w liceum to była jedna wielka tułaczka z kąta w kąt i zagadywanie na zasadzie "Gdzie teraz mamy?" tongue_prosty.gif

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mała przestroga na przyszłość:

Jeśli macie jakiekolwiek problemy z oczami, od razu walcie do okulisty.

Mój tato czyścił jakieś ustrojstwo w garażu. Umył, naoliwił i koniec końców, wziął i użył sprężonego powietrza. Ono wzięło i się od tego urządzenia odbiło i delikatnie prysło go w twarz. To było w sobotę. W niedzielę zaczęła mu puchnąć lekko skóra wokół oczu. W poniedziałek było już całkiem wesoło i dopiero wtedy udał się do lekarza. Pech chciał, że w przychodni nie zastał kogo się spodziewał (lekarz wziął i nie przyszedł...), więc pojechał do szpitala. Tam natknął się na obrażonego na świat okulistę chirurga. Odburknął mu i kazał smarować oczy jakąś maścią (chyba rivanol). Nic się nie zmieniało do 15, gdy zaczęło wszystko puchnąć jeszcze bardziej! Zawiozłem go do szpitala z powrotem. Dał się na to namówić dopiero po 17, więc oczywiście nikogo, oprócz pielęgniarki na izbie przyjęć nie zastał. Poradziła nam, żebyśmy jechali albo do sąsiedniego miasta (powiatowe, ponad 30 km) albo do dawnego wojewódzkiego (ponad 120 km - fajnie jest mieszkać w miejscu, gdzie wszędzie daleko...). Okazało się, że w powiatowym szpitalu nie ma okulisty (powodu nie podano) a do Jeleniej Góry ojciec nie chciał jechać. Skończyło się na tym, że dziś nie poszedłem do pracy, bo oczy ojcu spuchły jeszcze bardziej (się zdziwiłem, że to możliwe). Zawiozłem go do przychodni z nadzieją, że dziś okulista łaskawie przyjdzie do pracy. Na szczęście był. I dopiero teraz dostał konkretną poradę, jakich leków używać a jakich nie. A rivanol był najgorszą możliwością, bo to przez niego popuchło jeszcze bardziej. Normalnie dziękuję "specjaliście" ze szpitala...

Na leki dziś tato wydał ponad 100 zł. Zobaczymy, co to da. Ale nawet po tak krótkim używaniu kropel i maści się lekko polepszyło, więc jestem dobrej myśli.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Stillborn

Nie trzeba mi mówić - podczas remontów różnych części domu (niby po przeprowadzce mieszkamy w nowym miejscu od kilku lat tak jeszcze sporo rzeczy nie jest/nie było wykończonych ^_^) przynajmniej dwa razy kiedy coś wpadło mu do oka i trzeba było do tego pomocy okulisty, żeby usunąć "ciało obce" a, że mamy akurat członków dalszej rodziny w zawodzie to nawet przez myśl mu nie przeszło, żeby bawić się ze szpitalem i tamtejszymi lekarzami. Niemniej z morałem historii się zgadzam i jest to tylko kolejna cegiełka do budowanego fundamentu wizerunku służby zdrowia jako wysoce nieprofesjonalnej i olewającej pacjenta... jak to śpiewali kiedyś w openingu do pewnego serialu: Nie choruj, omijaj szpitale :D Szkoda tylko, że czasami się po prostu nie da.

Pierwszy dzień w podstawówce? Nie pamiętam. Pierwszy dzień w gimnazjum? Nie pamiętam. Pamiętam za to, kiedy była bitwa pod Hastings...

Jeżeli już jakoś mam mgliście pamiętać pierwszy dzień to będzie to rozpoczęcie liceum, ale tak naprawdę to dzieje swej edukacji przed pójściem na studia zwyczajnie... zapomniałem, zignorowałem, schowałem, bo były średnie szczerze mówiąc ;) Dopiero na studiach spotkałem faktycznie fajnych ludzi i pamiętam pierwsze spotkanie z zupełnie nową grupą zarówno na obecnym jak i wcześniejszym kierunku. Choć w sumie to niezły wyjątek jest, bo ogólnie mam wrażenie, że z pamięcią dotycząca pewnych spraw mam problem ;p
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

O Nas... O Forumowiczach, o sobie, nasze pasje i zainteresowania... Trochę mnie taka nostalgiczna melancholia ogarnęła wiecie? Zacząłem się zastanawiać czy jestem tu komukolwiek potrzebny, czy to co wypowiedziałem kogokolwiek interesowało przez dłuższy czas, nie wiem kryzys wieku młodego, taki można powiedzieć brak większej motywacji do dalszego życia. Dni uciekają między palcami, miesiąc szkoły nie wiedzieć kiedy uleciał w przeszłość. Zadałem sobie pytanie, czy moja egzystencja cokolwiek znaczy? Popadanie w rutynę zaczyna powoli wchodzić w podświadomość, rano do szkoły(TechnikBazy, ale to w bardziej skonkretyzowanym dziale napiszę o swoich odczuciach co do niej smile_prosty.gif ), potem wędrówka z powrotem kucie nad lekcjami, bo to już nie przelewki, możliwe parę meczy w StarCrafta, czy innego LoLa, poczytać książkę/posłuchać muzyki i dobranoc.

Następnego dnia podobnie, możliwe, że wypad do jakiegoś kina, czy gdzieś piłkę pokopać. Mam wrażenie, że jestem kolejnym szarym obywatelem, a jedyne co w tej chwili robię to czekam... Czekam na pełnoletność, pytanie po co? By móc spożywać napoje wysokoprocentowe? Finansować państwo swoimi ciężko zarobionymi pieniędzmi? Wyprowadzić się z domu? Możliwe, że potrzebuję nagłej zmiany w swoim życiu, jakiegoś impulsu, czegoś co dolałoby moim trybikom nieco oliwy, a świadomość na wyższy bieg. Głupio by było gdyby, jedną rzeczą z której jestem kojarzony byłby komputer i gry, choćby nie wiem jakim przeżyciem nie było, nie zastąpią real life.

No cóż, nieco rozwiodłem się, ale trzeba przyznać, że czasem przychodzi taki okres w życiu, że kreujemy swoją świadomość. Nie chcę być po prostu następnym niczym nie wyróżniającym się osobnikiem, z 7'mio miliardowej populacji Ziemi.

PS

Dzięki Black, za danie drugiej szansy i nie wywalenie z sesji! wink_prosty.gif

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witamy w wieku kiedy zadajesz sobie bezsensowne pytania natury egzystencjalnej, chociaż nie mają wielkiego znaczenia i będą tylko spędzać ci sen z powiek.

Prawda jest taka, że większość z nas to po prostu bardziej lub mniej szarzy obywatele i tylko niektórym udaje się totalnie wybić i być rozpoznawalnym (jak koniecznie chcesz, to zacznij robić debilne filmy z Minecrafta). Marzysz o sławie i osiągnięciach? Zawsze możesz być rozpoznawalny i charakterystyczny wśród swoich znajomych, małych kręgów na forum - metodą małych kroczków, bo przecież nie każdy od razu musi dostać nobla. Nie sądzę też abyś był magicznym dzieckiem z chin więc szansy wielkiej nie masz. Najpierw ogarnij, to życie najbliżej ciebie, a potem działaj dalej, ambicja jest dobra, ale nie ta chorobliwa i... nie wiem, nie mam dość głębokich tekstów i pierdół ze streszczeń książek Paulo Coleho. ;)

  • Upvote 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@BigDaddy

Teraz marudzisz i użalasz się nad sobą? Poczekaj, aż skończysz szkołę i pójdziesz do pracy. Wiesz mi, będziesz strasznie tęsknił za czasami szkolnymi, gdy oprócz weekendów miałeś czas na, jak piszesz, sesyjkę w LoLa czy słuchanie muzyki. A jak się jeszcze dzieciaka dorobisz? Cóż. Tak czy inaczej, dopiero wtedy będzie czas Ci uciekał. Nie dojdziesz do wniosku, że miesiąc Ci uciekł, tylko rok... Albo i kilka. I nie wiesz nawet kiedy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Siema wszystkim. Mam trudny orzech do zgryzienia, a mianowicie: gdzie iść dalej? Jestem w 3 klasie gimnazjum i najwyźszy czas zacząć myśleć nad przyszłością. Bardziej jestem ku temu, by iść do zawodówki (słyszałem, że spawacz dużo zarabia :D), niż do technikum. Mieszkam koło małego miasteczka.

Nie wiem. Pewnie większość z was zaleci mi technikum. Więc co? Do zawodówki, czy do technikum?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

up:

Musisz się zastanowić co chcesz robić dalej w życiu oraz jakie masz zainteresowania?

Znam osoby, które skończyły zawodówkę i dobrze radzą sobie w życiu np. mechanicy samochodowi. Z drugiej strony wykształcenie jest ważne. Zastanów się czy chcesz iśc na studia czy od razu zarabiać. Nie jest to łatwa decyzja- nie będę Ci tu doradzał, bo jest wiele czynników ( sytuacja rodzinna, ambicje, presja otoczenia, zainteresowania itd.)

Sam najlepiej zdecyduj, bo to twoje życie i sam będziesz musiał z tym żyć

Życzę powodzenia i pozdrawiam

  • Upvote 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

tylko niektórym udaje się totalnie wybić i być rozpoznawalnym (jak koniecznie chcesz, to zacznij robić debilne filmy z Minecrafta)

+1 :D

@BigDaddy

Cóż... są rzeczy, które te rutynę przełamują... nie, nie chodzi mi o nowy dodatek do WoWa.

@SuperMario

Siema wszystkim. Mam trudny orzech do zgryzienia, a mianowicie: gdzie iść dalej? Jestem w 3 klasie gimnazjum i najwyźszy czas zacząć myśleć nad przyszłością. Bardziej jestem ku temu, by iść do zawodówki (słyszałem, że spawacz dużo zarabia biggrin_prosty.gif), niż do technikum. Mieszkam koło małego miasteczka.

Najlepiej, by było iść do dobrego liceum z dużego miasta... chociaż problemem mogą być oceny (w końcu, uczniowie ze słabymi ocenami nie zdobywają miejsc w konkursach itd) i atmosfera (często większość uczniów ma ego większe niż Justin Bieber).

Po dobrym liceum, jest mnóstwo możliwości - co kto chce, choć tak naprawdę wybrać trzeba już idąc do liceum - jaki profil klasy, żeby mieć lepszy start na studiach - możliwości jest wiele, a możliwość ukończenia studiów na dobrej uczelni, jest wręcz bezcenna (jeśli ktoś twierdzi, że lepiej iść na coś z informatyką związanego... nie ma sensu, za parę lat będzie płacz, że nikt już nie potrzebuje webmastera jak wcześniej, bo są tysiące innych... co prawda, większość usług oferowanych w tym zakresie, jest żałosna, ale często ludzie wolą zapłacić komuś, kogo doświadczenie sprowadza się do przeczytania pobieżnie kursu html'a... niż doświadczonemu webmasterowi.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja nie zbyt się udzielałem w takich tematach ale pomyślałem że też się przełamie i tak jak SuperMario się zapytam w jakim kierunku się dalej uczyć. Jestem w 3 klasie gimnazjum i nie wiem gdzie iść dalej. A wybór mam całkiem niezły. Mogę iść do dobrego liceum które jest blisko mojej gimbazy. Ale również tato proponuje mi iść w kierunku logistyk-spedytor Co się wiążę z technikum. Z jednej strony licemu może być podobno jednym z najlepszych okresów życia ale z drugiej czy to nie jest strata 3 lat? Znowu uczyć się wszystkiego i niczego by maturę dobrze napisać? A co potem studia ale jakie prawo gdzie są setki chętnych czy filozofia gdzie można prace chyba tylko w biedronce czy innym tecso dostać. I czy taki technik spedytor znajdzie ewentualnie jakąś sensowną prace? Jestem ciekawy waszego zdania czyli kogoś kto nie ma raczej żadnych złych intencji i są oderwani od mojej "rzeczywistości" i wasze zdaniem będzi na pewno dość obiektywne.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z jednej strony licemu może być podobno jednym z najlepszych okresów życia ale z drugiej czy to nie jest strata 3 lat?

Dobre pytanie. Liceum wspominam wyjątkowo dobrze. Do dzisiaj spotykam się praktycznie codziennie z ludźmi tam poznanymi i żałuję, że nauka (:P) trwała tylko 3 lata.

Z drugiej strony, mam 22 lata, nieukończone dwa kierunki, a teraz zacząłem równocześnie trzeci i czwarty. ;) Dlatego dobrze by było, gdybyś w miarę szybko zdecydował się, co chcesz robić. Wtedy będziesz wiedział, czy bardziej opłaca ci się wybrać LO, technikum, zawę, czy jeszcze coś innego.

A, i nie sugeruj się tym, co tata mówi. Lepiej iść tam, gdzie ty chcesz... Ja się już na tym przejechałem. Poszedłem w stronę niemieckiego, bo mama jest tłumaczem przysięgłym tegoż. Wiedziałem, że będzie ciężko, bo niemieckiego nienawidzę, ale stwierdziłem, że dam radę.

Nie dałem. Po dłuższym czasie miałem już dość tego języka. Żeby go opanować, trzeba się strasznie namęczyć, w przeciwieństwie do angielskiego, który lubię i którym władam całkiem sprawnie.

Dlatego zastanów się, czy logistyk-spedytor interesuje cię w jakimkolwiek stopniu. Jeśli tak, to możesz spróbować. Jeśli nie, to radziłbym wybrać coś, co bardziej ci będzie odpowiadać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dokładnie tak jak powiedział mój przedmówca, musisz się zastanowić jaki wybór podjąc. Przeczytałem twoją wypowiedź i widzę że chcesz wiązać przyszłość z Logistyką. Powiem tak, po Liceum Profilowanym o kierunku zarządzanie informacją poszedłem zamiast na studia odrazu do szkoły policealnej, inaczej Technikum. I był to jeden z lepszych wyborów w moją przyszłość, ponieważ studnia nic by mi i tak nie dały oprócz papierku, a tak mam dyplom oraz wyrobiony zawód Technik Logistyk. Udało mi się dostać dzięki temu pracę i od 1,5 roku pracuje jako Spedytor międzynarodowy w jednej z większych Poznańskich firm Transportowo-Spedycyjnych. A co najważniejsze lubię to co robię, praca sprawia mi przyjemnośc, a na dalszym planie idą w parze z tym zawodem bardzo dobre zarobki jaki i szybkie tempo rozwijania się zawodowo. Tak więc musisz sobie odpowiedzieć na pytanie co chcesz naprawde robić w życiu, w jakim kierunku się krztałcić i co najważniejsze czy to co wybierzesz będzie ci odpowiadać. W razie czego gdybyś chciał popytać o to jak wygląda Technikum o profilu Logistycznym lub jak wygląda praca związana z tym kierunkiem chętnie służę pomocą na PW :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Młodsze rodzeństwo to się powinno dusić poduszką w kołysce póki małe!! Inaczej gorzko tego żałujemy przez całe życie. Wracam dziś po miesiącu nieobecności i zastaję burdel w moim pokoju, porozrzucane MOJE UKOCHANE CDA po podłodze i rozwalony system w moim komputerze a mój brat jakby nigdy nic, wziął się i pojechał do akademika zostawiąjc ten bajzel I ZABIERAJĄC JESZCZE MOJE 2 NUMERY CDA! Jakbym go dziś dorwał to bym zabił na miejscu!

  • Upvote 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@up

Ale całkiem możliwe, że gdybyś nie miał rodzeństwa, to byś narzekał na nudę... tongue_prosty.gif A tak zawsze masz na kogo się podenerwować...

Co do wyboru szkoły: cóż, jak ja to (niestety) lubię robić, zostawiłem wybór na ostatnią chwilę i ostatecznie zdecydowałem się na LO. Profil klasy: historia i WOS, z nadzieją na studia prawnicze. Problem w tym, że nigdy szczególnie nie interesowałem się żadnym z tych przedmiotów... Ale może jakoś to będzie biggrin_prosty.gif

Z innej beczki: czy wy też tak mieliście, że w technikum / liceum czuliście, jakbyście skoczyli na głęboką wodę? Chodzi mi o to, że w gimnazjum można było się obijać i kończyć z wysoką średnią, a w liceum trzeba by mocno zakuwać, żeby utrzymać tak wysokie oceny... Póki co jestem na etapie przyzwyczajania się do "nowych zasad" tutaj panujących, ale już wiem, że będzie ciężko... A nie jest to jakieś bardzo dobre liceum, tylko taka "zwykła" małomiasteczkowa szkoła... Choć taki prawdziwy skok to będzie dopiero na studiach, czyż nie? chytry_prosty.gif

Edytowano przez matstu
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wybór swojej szkoł, chociaż było to już całe ponad dwa lata wstecz - pamiętam doskonale. Wpierw ambicje na jedno z lepszych liceów w mieście, do którego rzecz jasna nie zostałem przyjęty oraz ustawienie na drugiej pozycji Szkoły Technicznej. Aktualnie "powoli" rozpoczynam trzecią klasę, śmiało mogę stwierdzić, iż wybór owej szkoł był najgorszym w moim życiu. Już z pewnośćią zawsze będę załował, że nie poszedłem do Liceum.

Z innej beczki: czy wy też tak mieliście, że w technikum / liceum czuliście, jakbyście skoczyli na głęboką wodę? Chodzi mi o to, że w gimnazjum można było się obijać i kończyć z wysoką średnią, a w liceum trzeba by mocno zakuwać, żeby utrzymać tak wysokie oceny... Póki co jestem na etapie przyzwyczajania się do "nowych zasad" tutaj panujących, ale już wiem, że będzie ciężko... A nie jest to jakieś bardzo dobre liceum, tylko taka "zwykła" małomiasteczkowa szkoła... Choć taki prawdziwy skok to będzie dopiero na studiach, czyż nie? chytry_prosty.gif

Co do powyższego pytania. W sumie to nie jest łatwo udzielić na nie odpowiedzi. Jednym będzie wydawało się łatwiej, drugim trudniej. Mi z pewnością problemów, podobnie jak i w gimnazjum nie sprawiają przedmioty humanistyczne, nie ucząc się specjalnie długo, wyarbiam na szczyt moich ambicji czyli 3-4... Znacznie gorzej już z przedmiotami ścisłymi, wyciagnięcie 2 z matematyki czy przedmiotów zawodowych (przynajmniej dla mnie, które kompletnie nie interesują mojej osoby) to w mojej klasie naprawdę porządny trud do zadania.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

historia i WOS, z nadzieją na studia prawnicze. Problem w tym, że nigdy szczególnie nie interesowałem się żadnym z tych przedmiotów... Ale może jakoś to będzie Z innej beczki: czy wy też tak mieliście, że w technikum / liceum czuliście, jakbyście skoczyli na głęboką wodę? Chodzi mi o to, że w gimnazjum można było się obijać i kończyć z wysoką średnią, a w liceum trzeba by mocno zakuwać, żeby utrzymać tak wysokie oceny... Póki co jestem na etapie przyzwyczajania się do "nowych zasad" tutaj

panujących, ale już wiem, że będzie ciężko... A nie

jest to jakieś bardzo dobre liceum, tylko taka

"zwykła" małomiasteczkowa szkoła...

U mnie wyglądało to inaczej - skok był na podstawówka-gimnazjum i to tak głęboki, że średnia w drugiej klasie spadła mi do 2,93. Bo ja mądry byłem, ba, genialny, więc będąc w drugim najlepszym szczecińskim gimnazjum lałem na naukę równo i o mało brakowało, by się to bardzo niemile skończyło. Ostatecznie gimnazjum skończyłem z średnią w granicach 3,5, co uważałem za niebywały sukces i miałem pewne obawy co do liceum - skoro poziom niżej ledwo dałem radę, to co będzie za rok? No i jak się okazało, nie miałem racji. Z "elytarnego" gimnazjum, mając kiepskie wyniki trafiłem do zwykłego LO, gdzie już tak bardzo nie dociskano śruby - no i orka z lat poprzednich się opłaciła, bo zerowym nakładem pracy (a do takowego raczej nie zalicza się gra w statki na matmie czy w arkanoida na WOS-ie) łapałem czwórki, piątki, szóstki za nic. Zwłaszcza na językach, z którymi każdy poza mną i moimi dwoma kumplami miał problem. Do tego stopnia, że w drugim semestrze

trzeciej klasy nauczyciel angielskiego rozmawiał już tylko z nami. Na niemieckim było jeszcze gorzej - uchodziłem tam za Alfę i Omegę, ale jakoś nie chciało mi się przyznawać, że znajomość tego języka zawdzięczam jedynie cholernie wymagającej nauczycielce z gimnazjum i słuchaniu Rammsteina 24 godziny na dobę. W skrócie - w liceum miałem labę, a na studiach... Wpadłem do Rowu Mariańskiego i nadal usiłuję się z niego wydostać.

Choć taki prawdziwy skok to będzie dopiero na studiach,

czyż nie?

Patrz wyżej. To skok na bungee bez liny, w moim przypadku ze spadochronem... Niektórzy wiedzą, co mam na myśli.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po 3 miesiącach postanowiłem znów zagłębić się w rejony FoS'u. :]

@Lunatyxz

Jaką szkołę wybrać? Oto moje rady:

- Pomyśl o Twoich ulubionych przedmiotach

- Ulubiony/Wymarzony zawód?

- Co jest "modne" w Twojej rodzinie?

- Odwiedź poradnię psychologiczną - mają tam testy preferencji zawodowych

- Zastanów się nad tym, jakie szkoły realnie wchodzą dla Ciebie w grę

Ja jestem obecnie w 2 kl. LO na profilu humanistycznym. A zaczęło się to tak:

W 3 klasie gimnazjum doszedłem do wniosku, że lubię polski i historię, nie miałem jednak żadnego pomysłu co do zawodu. Odwiedziłem poradnię, gdzie wypełniłem test - dziennikarz na równi z ekonomem. : ) Mam mamę psychologa, toteż postanowiłem udać się na profil humanistyczny. Ogólnie chcę pójść w jej ślady. Tylko że robię to z własnej woli, przy okazji piszę do Action Maga i gazety miejskiej (szkolnej też). Od września uczęszczam na zajęcia recytatorskie, staram się jak najmocniej inwestować w siebie.

Podsumowując, okreś w czym jesteś dobry, zastanów się nad tym, czy dana praca da Ci radość. Pytaj o radę też dorosłych, bądź co bądź są dobrze obeznani z rynkiem pracy.

Aha! Nie pchaj się na kierunki, które są przeludnione/wymagają rodziny w branży. To tak bardziej pod kątem studiów, no ale...: )

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 dni bez żadnego posta w FoSie? No, to już nawet się ludziom spamować nie chce... :)

Swoją drogą - mamy jesień, listki na drzewach zmieniają kolorki, po czym spadają na ziemię. Lubicie spacery w takiej scenerii, czy może lepiej posiedzieć w domu, i poczytać książkę?

Inaczej gorzko tego żałujemy przez całe życie.

Albo dziękujesz rodzicom, bo siostra/brat w dorosłym życiu będzie jedyną osobą, która udzieli Ci wsparcia. Albo i nie... różnie to z rodziną bywa. Sam jestem jedynakiem, i trochę żałuję, że w przyszłości nie będę miał na kim polegać (poza drugą połówką rzecz jasna...), choć patrząc na przykład mojej mamy i jej 2 starszych braci... Nie zawsze jest tak fajnie jakby się mogło zdawać. A Wy polegacie na swoim rodzeństwie?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja w sumie od zawsze cieszyłem się, że jestem jedynakiem. Nikt mi nie przeszkadzał, z nikim się nie musiałem użerać i kłócić. Rodzice poswiecali całą uwagę mnie. Jednak od jakiegoś czasu mój pogląd się zmienił. Dobrze by było mieć w dorosłym życiu brata lub siostrę na których można by było polegać. No ale co zrobić.

A co do jesieni, to lepiej posiedzieć w domu. Chciałem dzisiaj wyjść z kolegami, ale nic z tego nie wyszło, bo na dworze 3 stopnie...

A poza tym jesienią ma się świadomość, że będzie tylko gorzej, bo zima nadchodzi.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Gość
Odpowiedz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Utwórz nowe...