Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Smuggler

Nasze Kaszanki

Polecane posty

Hehehe, można się spodziewać takich wypowiedzi jak dwóch kolegów wyżej, dzięki wam już mam lepszy humor ;) Wspomniałem o używaniu cheatów w przypadku dwóch gier (w Unreal'u robiłem to by nie męczyć się z zakręconymi i uciążliwymi planszami). Widzę że mam tu do czynienia ze sfrustrowanymi z lekka panami-hardcore'ami, którzy gdy tylko widzą kogoś słabszego od nich muszą się wywyższać i pastwić, tak bardzo to podbudowuje wasze ego ;) ? Jeśli szukacie materiału na wyzywanie od casuali to trafiliście w nie najlepszy cel. Painkiller to gra jak dla mnie tylko dla hardcore'ów, z każdym innym FPS-em na normalnym poziomie jakoś sobie radzę - nie bez wysiłku ale radę można dać, nie bez frajdy. Gothic to dla mnie jakieś nieporozumienie, próbowałem się cackać z mozolnymi próbami wyprowadzania jakiś combosów, utrzymaniem dobrego tempa ataku itp. ale okazało się że najlepszą taktyką jest machanie jak cepem na lewo i prawo - to ja dziękuję za coś takiego. Z innymi RPG-ami czy hack'n'slashami jakoś sobie radzę bez rwania włosów z głowy. Co do Baldura - system jest dla mnie niezrozumiały, nigdzie nie objaśniono mi jak go używać, więc grało mi się chaotycznie, ale jak podkreślam - mam zamiar jeszcze dać tej grze szansę, może jednak mi podejdzie... Cheatów niekiedy używam, ale w rzadko której grze i z biegiem czasu coraz rzadziej, jak już robię to z konieczności. Wierzcie lub nie, ale zanim zaczynam ich używać męczę się jeszcze przez dobre kilka godzin, staram się wytrwać, ale przychodzi mi to z takim trudem że tracę przyjemność z gry - a jeśli tytuł ma przyzwoitą fabułę chcę go ukończyć, tak trudno to zrozumieć? Nie ukrywam, z grami radzę sobie najwyżej przeciętnie, a często odnoszę wrażenie, że dość słabo.

Powiem wam coś szczerze - jeśli dla was gra największą wartość przedstawia wtedy gdy trzeba się z nią mozolić ile tylko wlezie, to - delikatnie rzecz ujmując - gardzę takim podejściem. W większość gier (FPS-y, RPG-i, przygodówki, poniekąd hack'n'slashe) gram głównie dla fabuły, klimatu - dla warstwy artystycznej, bo nie wiem jak dla was, ale dla mnie w grach liczy się przede wszystkim to. Co z tego, że gra będzie arcygrywalna, ale pozbawiona treści, dla mnie coś takiego jest warte 10 razy mniej niż gra która ma jakąś prawdziwie emocjonującą fabułę, a jeśli ma jeszcze jakiś przekaz, traktuję takie tytuły na równi z dobrymi filmami czy książkami (szkoda, że takich jest tak mało). Weźmy na przykład Call of Juarez - gra sama w sobie jest grywalna, "rzeźnia" daje sporo frajdy, ale o wiele więcej emocji dostarczyła mi fabuła i klimat, które uważam za jej najmocniejsze punkty. Owszem, gram również w tytuły czysto rozrywkowe (m.in. ścigałki, tylko zręcznościowe), ale ze świadomością, że to czysta rozrywka, tylko po to by się odprężyć. Oczywiście, w takich wypadkach, stawiam sobie wyzwania, ale do momentu kiedy gra sprawia mi szczerą przyjemność. Takie zachowania jak próby wykręcenia jak najlepszych wyników na każdej planszy uważam za - delikatnie mówiąc niepoważne, robiłem to kiedy byłem może 15-letnim smarkaczem, ale z wiekiem nasunęło się pytanie - po co mi to?! To tylko niszczenie sobie przyjemności z gry na własne życzenie, po prostu nie robię niczego wbrew sobie ani na siłę. Wyzwania można sobie stawiać - ale do pewnych granic.

A już kończąc ten wywód - wasze podejście uwidacznia doskonale fakt, że chciało wam się zauważyć tylko te fragmenty, w których wspomniałem że gra jest trudna. Macie może trochę więcej umiejętności i szukacie na tym polu każdej okazji do wywyższenia się - zepsuję wam zabawę koledzy, coś takiego może zrobić wrażenie na 11-15latku, nie na mnie :P Fakt, że innych argumentów nie chciało wam się nawet dostrzec, doskonale świadczy o poziomie waszej dyskusji...

Tyle ode mnie... jak chcecie to idźcie dalej babrać się z biciem kolejnych rekordów w każdej możliwej grze - miłej zabawy... na drodze która nie ma ani końca ani celu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To w takim razie według Ciebie BG lub Gothic nie mają fabuły? O.o

Moja wypowiedź nie miała na celu wywyższania się nad innymi tylko sfrustrował mnie fakt używania cheatów w grach. Gracze, którzy używają cheatów w sieci to dla mnie najwyższe zło, a pierwszy krok do nagminnego psucia graczom w sieci zabawy jest używanie cheatów w singlu. Co byś zrobił gdyby jakaś sieciówka okazała się dla Ciebie za trudna? Odpaliłbyś dopalacze i heeeeja? Bo możne znów poczułbyś się znużony próbami poradzenia sobie z rozgrywką. Rozumiem Twój punkt widzenia związany mozolnym przechodzeniem gry, chęcią wyciągnięcia z rozgrywki tego co najlepsze dzięki łatwym i przyjemnym sposobom (tym razem nie chodzi mi tu o kody), ale z kolei nie musisz gardzić graczami, którzy chcą osiągnąć w danej grze jak najlepsze rezultaty, pobić kilka kolejnych rekordów... Może właśnie to sprawia innym radość? Każdy gry komputerowe rozumie inaczej i inaczej czerpie z nich radość.

Peace.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To w takim razie według Ciebie BG lub Gothic nie mają fabuły? O.o

Eee... a niby gdzie ja coś takiego napisałem? Przeczytaj uważnie moje poprzednie posty, a dowiesz się co sądzę na temat fabuły w tych grach.

Co byś zrobił gdyby jakaś sieciówka okazała się dla Ciebie za trudna? Odpaliłbyś dopalacze i heeeeja?

Nie - w sieciówki nie gram w ogóle (o czym zresztą już wspominałem). Kodów używam nie po to by mieć więcej przyjemności z rozwałki, tylko po to by przebrnąć trudny moment i dalej cieszyć się fabułą gry - teraz już jasne?

Rozumiem Twój punkt widzenia związany mozolnym przechodzeniem gry, chęcią wyciągnięcia z rozgrywki tego co najlepsze dzięki łatwym i przyjemnym sposobom (tym razem nie chodzi mi tu o kody), ale z kolei nie musisz gardzić graczami, którzy chcą osiągnąć w danej grze jak najlepsze rezultaty, pobić kilka kolejnych rekordów... Może właśnie to sprawia innym radość?

Ja w takie rzeczy nie bawię się wcale, może czasem (ale bardzo rzadko) w jakiejś ścigałce postaram się wykręcić jak najlepszy wynik, dla własnej satysfakcji, ale wtedy gdy czuję że to jest w moim zasięgu - nie będę tylko po to spędzał godzin na treningu. Wiesz czemu coś takiego mnie nie interesuje? Bo patrze na siebie, nie na innych, obchodzi mnie by mój wynik mnie osobiście zadowalał, a nie chodzi mi o to by koniecznie wyróżniać się z tłumu - to jest moim zdaniem puste, bo zawsze w końcu znajdzie się ktoś lepszy, a ja mam się z tego powodu frustrować? To nie dla mnie, jak wspomniałem w końcówce poprzedniego posta - to droga bez celu i bez końca.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trochę zbaczamy z tematu. Nie jestem jakimś hadcorowcem, nie podkręcam sobie statystyk w grach, wolę sięgnąć po jakąś nową produkcję niż masterować jedną. Ostatnio myślałem że Devil May Cry to seria wyłącznie dla hardkorowców. Przechodząc zagryzałem wargi bo w niektórych momentach było jak dla mnie strasznie trudno ale wmawiałem sobie "byle do końca, już nie dużo zostało" i wciąż powtarzałem w topiku o DMC że drugi raz po grę nie sięgnę. Wynikało to poniekąd z tego że byłem/jestem nubkiem w grach akcji. Moją domeną są cRPGi i niestandardowe strzelanki jak Bioshock czy STALKER. Natomiast gdy zobaczyłem filmiki na YT to mnie wmurowało. Myślałem że ci gracze latami grają w nic innego tylko DMC. Np. nie wyobrażałem sobie że jestem w stanie przejść sekretną misję 2. Jednak zacząłem próbować, przechodzić niektóre misje kilkanaście razy (żeby nabijać życie przed trudniejszymi i ostatnim bossem). W końcu przeszedłem większość sekretnych misji i nauczyłem się nawet robić Royal Guard na którym zjadałem zęby i podrzut kilkoma mobami bez odrywania się od ziemi. I wbrew temu co wcześniej mówiłem dziś w domu czeka DMC3 który ponoć jest jeszcze trudniejszy.

Opowiadam o tym po to żeby uświadomić ci że czasem niektóre rzeczy nie są trudne. Sam kiedyś myślałem że niektóre gry są nie dla mnie a jednak po DMC stwierdziłem że wszystko jest kwestią ćwiczeń. Nie raz trzeba się postarać, powkurzać ale satysfakcja gdy np. możesz robić Roulette Spin kiedy chcesz a nie kiedy ci wyjdzie jest nieziemska.

Tak samo wielu skarży się że Drakensang jest grą trudną. Nie jest trudną tylko wymaga pełnego poznania mechaniki gry, to jakie cechy wpływają na poszczególne umiejętności, które statystyki biorą udział w obliczaniu danej wartości. Poziom trudności jest dostosowany do osób które przeczytały uważnie manual i już z tym wszystkim się zaznajomiły. Np. wielu wkurza się że każda czynność wymaga testów, nawet zrywanie ziół i dziwią się że ich wojownik nie potrafi skutecznie leczyć bandażami. Po co w ogóle tworzyć cRPG skoro nie trzeba byłoby poznawać jego systemu.

W przypadku Painkillera trzeba nauczyć się rozważnie dobierać i operować kartami bo to podstawa. Dla mnie trudnością było ich zdobycie a nie sama gra. Niektórych w ogóle nie zdobyłem pierwszy raz grając w grę. Natomiast później jak dorwałem Czarną Edycję męczyłem wszystkie misje dotąd aż miałem komplet. Z tak dobrą grą warto się czasem pomęczyć dłużej bo na dłuższą metę daje to dużo radochy

W Gothicu pamiętam że miałem swój jeden zestaw ruchów które wykonywałem. Jak widziałem że np Ork ujął maczugę w obie ręce to przygotowywałem unik bo wiedziałem że będzie szarżował. Większość ciosów i tak robiłem na boki bo postać dzięki temu miała większy zasięg. Nie jest to może zbyt udany system walki ale mi się zdecydowanie podobał.

System w BG jest prosty jak drut. Jeżeli nie przywykłeś do mechaniki DnD może na początku wydawać się dziwny ale to tylko złudzenie. Wszystko co obce wydaje nam się złe czy głupie. Jedyna filozofia to zapamiętywanie czarów bo nie mamy tutaj many tylko każdy użyty czar musi być wcześniej z góry określony przez zapamiętanie go. Jak dla mnie to jedna z ułomności tego systemu ale cóż, taka jest jego specyfika. Wojownicy nie muszą się o nic martwić tylko o jak najniższą klasę pancerza. Tu jest właśnie kolejny ewenement bo najlepiej jest mieć jak najniższą wartość tej cechy a nie jak w większości gier najwyższą. Trzecia sprawa to wieloklasowość i dwuklasowość. Wbrew pozorom Woj-złodziej dwuklasowiec to nie to samo co Woj-złodziej wieloklasowiec. Ostatnia sprawa to fakt że nie można założyć 2 rzeczy które są tak samo umagicznione. Czyli np nie da rady nosić Kolczugi +1 z Pierścieniem + 1. Jest jeszcze kupa innych kruczków o których warto wiedzieć żeby stworzyć jak najmocniejszą postać i jak najlepiej dobrać towarzyszy ale o tym wszystkim można przeczytać w objaśnieniach lub manualach. System jest bardzo fajny jak da mu się szansę i obczai.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

wydaje mi się że sięganie po BG to jednak zbyt dalekie cofanie się w czasie - sam uważam tą pozycję za kamień milowy w dziejach gier komputerowych, legendę i wyznacznik jakości... ale to było WTEDY... teraz można się odbić od tej gry i stąd może tak niepochlebna opinia kolegi powyżej ?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@ Doman18

Oczywiście, doskonale rozumiem do czego zmierzasz, ale z Twoim poglądem mogę zgodzić się tylko do pewnego stopnia. Fakt, można rozwijać swoje umiejętności w grach by radzić sobie z trudniejszymi etapami, tyle że jest jedno ale - to powinno się odbywać w trakcie rozgrywki, na bieżąco poziom trudności powinien być regulowany tak by wprowadzać gracza w zaawansowane techniki, zmuszać go do postępu itp. Ale jeśli jestem zmuszony po raz 20. przechodzić ten sam etap, żeby się podszkolić, to wybacz, ale coś takiego jest dla mnie maksymalnie nudne. Doskonałym przykładem wydaje się tu być World of Goo - gdyby gracza rzucić od razu na końcowe plansze, raczej miałby spore trudności, ale poprzednie etapy są świetnym treningiem i przygotowaniem. Niestety, czegoś takiego nie ma w np. Gothicu, choć to może wynikać z siermiężności samego systemu walki, który jest zresztą moim zdaniem nudnawy i nieefektowny (już dużo bardziej wolę tak krytykowany system z Wiedźmina). Jeśli chodzi o Painkillera - sposób o którym mówisz w ogóle nie przyszedł mi do głowy, uznawałem karty raczej za dodatkowe ułatwienie, premię za efektywną grę itp. Grałem na 2. poziomie trudności i nie byłem w stanie zdobyć prawie żadnej karty, na późniejszych poziomach w ogóle nie było o tym mowy - ten fakt chyba dobrze potwierdza tezę, że to gra głównie dla hardkorowców. Zaś co do Baldura sprawa wygląda nieco inaczej. Przejrzałem przed rozpoczęciem gry instrukcję, ale ilość porad w niej była jakaś ubogawa. Kruczków i objaśnień o których mówisz znalazłem tam bardzo mało, dlatego ten system wydał mi się obcy, a że nie była to jedyna cecha jaka mi się w tej grze nie podobała - odpuściłem ją sobie na rzecz czegoś innego. Z przytoczonym przez Ciebie Drakensagiem miałem styczność (niestety na krótką metę z przyczyn technicznych) i wydał mi się dużo bardziej przystępny od Baldura, tam interfejs jest już dość jasny i nieźle objaśniony. Nie twierdzę, że nie lubię gier wprowadzających mniejsze lub większe innowacje - byle to wszystko było należycie objaśnione.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na wstępie zaznaczę tylko, że dawniej miałem więcej czasu na gry. Teraz praca na to nie pozwala, więc staram się rozsądnie dobierać tytuły.

@bober78

Baldur's Gate, Painkiller, Gothic - wow, gry z mojego Top10. Niezły dysonans między nami. W Unreala nie grałem jeszcze, ale parę dni temu pod strzechę trafiła Złota Edycja wszystkich części i na pewno spróbuję.

W Baldura nauczyłem się grać, patrząc jak kolega to robi. Inaczej bym po to nie sięgnął, a tak z czasem wręcz się zakochałem i wciągnąłem w świat D&D. W Painkillerze miałem potężny bagaż doświadczeń z Quake'a III, więc sama gra była dla mnie wręcz orgią rozpusty i spełnieniem marzeń. Gothic, zwłaszcza druga cześć, to w sumie moja ulubiona gra. Klimat tak mnie pochłonął, że początkowe niepowodzenia uznawałem za część fabuły - jakby nauka pokory dla tego świata, który wykreowali twórcy. Mrocznego i brutalnego, gdzie nie ma przebacz.

Mimo tego doskonale rozumiem Twoją frustrację.

Czasem tak po prostu jest, że gra od siebie niektórych odrzuca, pomimo zachwytów całego świata nad jej wspaniałością. Ja np. totalnie odbiłem się od Gears of War. Prowadzę największego twardziela świata wielkości czołgu, który jedyne co potrafi, to chować się za kamyczkami. Schowaj się za kamyk i strzelaj. A teraz się schowaj. A teraz strzelaj. Schowaj. Strzelaj. Schowaj. Strzelaj. Nuda zabiła mnie po godzinie.

Podobnie Bioshock. Pierwsza (w przybliżeniu) godzina wynudziła mnie na tyle, że grzecznie podziękowałem. To samo Fallout 3. Naprawdę nie lubię, kiedy zamyka się mnie na początku w dennej, jałowej, bezbarwnej piwnicy i każe przebijać przez monotonne dialogi, żeby w końcu móc się wyrwać i zobaczyć coś ciekawszego na zewnątrz. Może się po prostu starzeję, nie wiem.

U mnie różnica między trudnym początkiem a nudnym początkiem jest taka, że po wkurzeniu się i wyłączeniu gry, do tej pierwszej po chwili mam ochotę wrócić (czyżbym był taką lamą? Na pewno da się jakość przejść...), natomiast do drugiej będę się zbierał i zbierał, aż w końcu prędzej ją odinstaluję niż ponownie włączę.

Nie będę jednak ignorantem i nie będę oceniał całości po chwilowym graniu. Do tych gier zapewne więc jeszcze wrócę i dam im szansę.

I teraz meritum, jeśli chodzi o ten temat (wybaczcie długi wstęp):

Nie wrócę natomiast NIGDY do Call of Duty: World at War. Absolutnie największy gniot, w jakiego dane mi było grać od paru lat. I tutaj muszę to stwierdzić niestety z bólem i całą stanowczością - oceny tej gry są absolutnie sztucznie napompowanym balonem pt. "Wielki tytuł, wielka marka, na wstępie bez grania 8/10". Wyraziłem kiedyś o niej bardziej rzeczową opinię na blogu, więc nie chce mi się powtarzać, jak ktoś ciekawski, to sobie przeczyta. Gdyby ta gra nie miała za sobą marki CoD'a, podejrzewam, że oceny byłyby o 2-3 stopnie niższe niż są. World at War poziomem nie odstaje za bardzo od budżetówek. Tych droższych, dajmy na to, za 19,90. Jestem bardzo ciekawy, jaki okaże się Black Ops i jakie oceny zbierze. Zwłaszcza jestem ciekaw oceny CD-A, która w wypadku WaW... A zresztą ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Osobista kaszanka ? Mmm niech pomyśle ah tak nie mogę uwierzyc prawie zapomniałem .

Battlefiled Heroes . Wyczekiwałem na to z niecierpliwością kiedy w końcu go pobrałem już wtedy zawiodła mnie liczba broni i map . Pomyślałem że to i tak nie powinno przeszkodzic mi w zabawie. Myliłem się . Było za mało tego wszystkiego aby mogło na długo wciągnąc ! Kilka broni 1 tryb 3 mapy to nie mogło na długo wciągnąc .

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sorki że tak późno odpisuje ale byłem pewien czas offline i zapomniałem o temacie

@bober78

Cóż dlatego są niższe poziomy trudności. Ty w PK grałeś na drugim a trzeba było na pierwszym. W world of goo jest stopniowanie bo to jest gra niestandardowa, wielu graczy nie spotkało się z niczym podobnym. Natomiast PK to typowa strzelanka. Dla tych większych fanów strzelanek po prostu byłoby za łatwo gdyby musieli się przedzierać przez proste potworki nie stawiające żadnego wyzwania.

W BG faktycznie nie ma za dużo objaśnień i dziś już system się mocno zestarzał. Ale daj tej grze szansę. Przynajmniej BG2 bo ja od BG1 też się odbiłem (w pewnym momencie zrobiło się nudno). Natomiast bardzo polecam ci Planescape:Torment. Uważam że jest to najważniejsza gra gatunku cRPG i jedyna która na ten gatunek w pełni reprezentuje. Jednak nie podchodź do niej jeżeli wolisz akcję niż dialogi. Jest to starsza wersja systemu D&D kiedy można było zwiększać cechy a umiejętności były podzielone tylko na 4 grupy broni. Poza tym nie można ich samemu podwyższać tylko trzeba szkolić się u nauczycieli.

@Moonshield

Heh akurat Bioshock jest w moim top 10 a GoW w Top 20 :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

FALLOUT 3.

Jedynkę przeszedłem ze 4 razy.

Dwójkę pewnie powyżej 10 razy, sam nie wiem ile..

Jest to gra numer 1 moim rankingu.

Na fallouta 3 czekałem jak na pensje..

Gdy dowiedziałem się, że nowego fallouta będzie robić Bethesda...

Oblivion to także jedna z mojego top 10.. ale lubię ją za coś innego.

Gdy wyszedł Fallout 3.. nie mogłem się pozbyć złego smaku w ustach..

To tak jakbym grał w jakiegoś moda do Obliviona.

Strasznie się zawiodłem, chociaż w gierkę (F3) lubię pograć, jednakże tylko zmodowaną (z zestawem broni z XX wieku wraz z odpowiadającą amunicją)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@doman18

Ta Twoja teza, że stopniowanie powinno odbywać się tylko w grach niestandardowych nie do końca mnie przekonuje - wiele gier wprowadza mniejsze lub większe innowacje, a Painkiller ma przecież kilka nietypowych rozwiązań (karty, tryb demona...) i gra powinna być skonstruowana tak, by z każdym kolejnym poziomem było to coraz bardziej przydatne i informować o tym, dawać podstawowe porady taktyczne itp. - ciężko się tam tego doszukać w trakcie rozgrywki.

Zaś co do Baldura - mam w planach jeszcze raz podejść do tej gry (o czym już wspominałem) o ile pod ręką nie będzie czegoś ciekawszego. Natomiast co do Planescape'a - słyszałem już o tej grze wiele pochlebnych opinii, a dobra fabuła jest dla mnie w grach najważniejsza (o czym zresztą też już wspominałem) choć wolę raczej jeśli walka jest dynamiczna. Ale oczywiście to nie jest priorytet, jeśli fabuła okaże się wystarczająco dobra.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z nowszych, że tak rzeknę to z pewnością jest Ghotic III i tak jak poprzednik napisał Fallout 3 (mimo, że mnie akurat i poprzednie części jakoś na kolana nie rzuciły). W przypadku pierwszej gry to jestem fanem serii i I i II z dodatkiem przeszedłem kilka razy, zaraz po włączeniu III mnie odrzuciło (że już o fatalnej optymalizacji nie wspomnę). Natomiast w F3 czułem się jakbym na powrót zainstalował Obliviona tyle że zamiast miecza wcisnęli mi karabin ;) .

A i jeszcze dość mocno zawiodłem się na Dirt 2. W ostatnią grę z serii Colina jaką grałem to był 2005, miałem nadzieje, że i tutaj uda mi się pośmigać w jakichś konkretnych rajdach, ale jak się okazało WRC brak. Dodatkowo fakt bardzo małej ilości "torów" mnie deprymuje w przechodzeniu (bo ile razy można jeździć plansze w wersji normalna, krótka, od końca do początku). No i poziom trudności dla mnie jest nijaki, bo obojętnie jaki nie ustawie dla mnie wydaje się zbyt prosty. Jedyny plus to grafika, która jest całkiem ciekawa. Ogólnie jednak kasa wywalona w błoto :( Jak sobie jakieś tytuły jeszcze przypomnę to pewnie tutaj zajrzę :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ta Twoja teza, że stopniowanie powinno odbywać się tylko w grach niestandardowych nie do końca mnie przekonuje - wiele gier wprowadza mniejsze lub większe innowacje, a Painkiller ma przecież kilka nietypowych rozwiązań (karty, tryb demona...)

World of Goo jest grą całkowicie innowacyjną w każdym detalu, natomiast Painkiller'a wyróżnia tylko tryb demona i karty ale poza tym to jest strzelanka jak Serious Sam czy cała masa podobnych strzelanek epoki dooma, quake'a itp. Większość graczy ma na taki skill w graniu w strzelanki (po wszelkiego typu Doomach, Quakach , CaoDach, MoHach itp, itd) że w Painkillerze można było na wyższych poziomach wymagać więcej. Demon i karty to coś co odróżnia PK od innych gier FPS ale tutaj wciąż głównie liczy się umiejętność w trzymaniu wrogów na muszce, nic więcej.

i gra powinna być skonstruowana tak, by z każdym kolejnym poziomem było to coraz bardziej przydatne i informować o tym, dawać podstawowe porady taktyczne itp. - ciężko się tam tego doszukać w trakcie rozgrywki.

Ej no tutaj już grubo przesadzasz. Czyli gra ma się przechodzić sama? Właśnie na tym polega fun że od ciebie zależy kiedy użyjesz kart i demona -od twojej taktyki i zdolności oceny sytuacji. Gdyby gra ci podpowiadała gdzie, co i kiedy to praktycznie byłoby zero własnego wkładu. Równie dobrze mógłbym narzekać że czemu w strzelankach nie ma przyciągania celownika do przeciwników tylko sam muszę się męczyć.

Co do P:T to jest to jedna z nielicznych gier które można przejść bez używania przemocy i już ten fakt powinien dawać do myślenia jaki charakter ma ta gra. Przechodzi się ją jak książkę, trzeba dużo czytać i nie omijać też opisów w dialogach bo są bardzo ważne. Nie warto też lecieć z fabułą na złamanie karku. Ponadto dylematy i sprawy jakie spotyka się w niej nie są jakimiś prostymi infantylnymi historyjkami o "dobru" i "złu". Wiele z nich dotyczy naprawdę ciekawych filozoficznych rozważań na temat człowieka. Na prawdę polecam o ile będziesz miał cierpliwość żeby podejść do tej gry bez żądzy pchania fabuły do przodu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

World of Goo jest grą całkowicie innowacyjną w każdym detalu, natomiast Painkiller'a wyróżnia tylko tryb demona i karty ale poza tym to jest strzelanka jak Serious Sam czy cała masa podobnych strzelanek epoki dooma, quake'a itp. Większość graczy ma na taki skill w graniu w strzelanki (po wszelkiego typu Doomach, Quakach , CaoDach, MoHach itp, itd) że w Painkillerze można było na wyższych poziomach wymagać więcej. Demon i karty to coś co odróżnia PK od innych gier FPS ale tutaj wciąż głównie liczy się umiejętność w trzymaniu wrogów na muszce, nic więcej.

Z pozoru tak się może zdawać, ale nie tak dawno twierdziłeś, że operowanie kartami to w Painkillerze podstawa, więc powoli zaczynasz przeczyć sam sobie. I jeszcze jedno - o ile się orientuję, w czasach gdy wyszedł Painkiller strzelanki tego typu, gdzie liczy się nie taktyka, ale zręczność i dynamika, były już coraz mniej popularne. Tempo akcji jest czymś, co raczej wyróżnia tę grę z tłumu (oczywiście do pewnego stopnia).

Ej no tutaj już grubo przesadzasz. Czyli gra ma się przechodzić sama? Właśnie na tym polega fun że od ciebie zależy kiedy użyjesz kart i demona -od twojej taktyki i zdolności oceny sytuacji. Gdyby gra ci podpowiadała gdzie, co i kiedy to praktycznie byłoby zero własnego wkładu. Równie dobrze mógłbym narzekać że czemu w strzelankach nie ma przyciągania celownika do przeciwników tylko sam muszę się męczyć.

Tutaj już wyraźnie nadinterpretujesz moją wypowiedź, pytanie tylko czy robisz to celowo? ;) Wytłumacz mi łaskawie jedną rzecz - jak Twoim zdaniem, gracz który dopiero co zasiadł do Painkillera, miałby zacząć operować kartami i trybem demona, gdyby gra nie wyjaśniła mu na czym to polega? Napisałem o podstawowych poradach taktycznych typu, kilka standardowych sytuacji w jakich demon jest szczególnie przydatny, opis działania kart wraz z sugestią np. w połączeniu z którą inną kartą można uzyskać szczególnie dobry efekt itp., itd. Chodzi o to by dać graczowi jakieś bazowe informacje, na podstawie których, będzie sobie potem układał coraz bardziej skomplikowane układy kart, taktyki czy cokolwiek tam jeszcze - można by to ewentualnie przypisać, do niższych poziomów trudności. Zaś jeśli chodzi o fragment mojego poprzedniego posta w którym mówiłem o "stopniowym zwiększaniu nacisku na te najciekawsze "ficzery"(np. karty)" to oczywiście powinno to się dziać do pewnego momentu , myślałem że to oczywiste. Jako prosty przykład, niech posłuży Call of Juarez -

gdy po raz pierwszy musisz użyć trybu koncentracji Ray'a, gra mówi Ci o tym wprost i daje bardzo dobry przykład sytuacji, w której to jest przydatne. Odnoszę nawet wrażenie, że przez kilka kolejnych chwil, jest sporo bardzo dobrych okazji by użyć tego trybu i się z nim "oswoić" , a potem wszystko wraca do normy

- coś analogicznego powinno być w Painkillerze. Tak btw. - twierdzisz niby, że "nie jesteś jakimś hardcorowcem", a coś często słyszę teksty w stylu "gra przechodzi się sama" typowe dla tej grupy osób...

A co do Planescape'a, krótko, żeby nie zbaczać tematu - dziwnym trafem, udało Ci się trafić w sedno. Zwłaszcza gdy fabuła, w książce czy filmie jest ciekawa, to małą mordęgą jest dla mnie przedzieranie się przez "nic nie znaczące" wydarzenia by w końcu dojść z powrotem do wątku do głównego. Za przykład niech posłuży Saga o Wiedźminie

Gdy widziałem ni stąd, ni zowąd opisy jakiejś postaci, która wcześniej w ogóle się nie pojawiła, a przez kolejne strony nie było nic o losach Geralta, z lekka szlag mnie trafiał, chociaż książkę i tak uwielbiam

:D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moim skromnym zdaniem ostatnimi czasy mieliśmy do czynienia z kilkoma rozczarowaniami ale szczytem w moim przypadku był Homefront i Snajper: GW> Homefront zapowiadano jako mistrzowski tytuł a wyszło badziewie - krótka brzydka i bez grywalności a snajper miał być odskocznio od poprzednich tytułów Stajni City Interactive natomiast znacznie nie odbiegał od swoich poprzedników szczególnie grywalnością. Wiele innych tytułów mi się nasuwa ale wspomnianych nie miałem siły ukończyć a inne badziewia tak np 3 część Apostołów albo Warhamera 40k II

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moim największym rozczarowaniem był Gothic 3 po poprzednich częściach gry można było wnioskować, że nie ma czego zepsuć w tej grze a jednak twórcom się to udało. Tak naprawdę nie wiem co mnie aż tak bardzo denerwuje w tej grze ale ma w sobie cos takiego, że spadła bardzo nisko w porównaniu z Gothic 2.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zdecydowanie TES: Oblivon. Nasłuchałem się o tej grze bardzo dużo dobrych rzeczy, że wielki świat, wspaniała grafika, oh ah. A gdy odpaliłem grę i popykałem kilka godzin co widziałem? Puste miasta, co mnie doprowadzało do białej gorączki (no bo jak w mieście wielkości gothicowego Khorinis może być kilku, dosłownie KILKU ludzi?). Dalej uraził mnie beznadziejny system levelowania wrogów. Idę sobie drogą a tu mi wyskakuje bandyta uzbrojony identycznie jak ja, trzymając w ręku jakiś srebrny czy tam inny mieczyk. Grafika? No dobra, ładna, muszę przyznać. Widok FPP ciekawy, zaś TPP to już tragedia. Animacje poruszania się postaci uczczę minutą milczenia :dry: Pewnie było jeszcze kilka innych rzeczy, które mnie irytowały, ale już ich nie pamiętam. Wywaliłem grę z dysku z hukiem i wróciłem do przechodzenia po raz setny Gothica II :cheesy:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie będę się zanadto rozpisywał, nie będę też oryginalny:

1. Seria Gothic - kupa hałasu o nic

2. Resident Evil 4 - "Gdzie się podziały tamte prywatki (w Racoon City)"

3. Silent Hunter V - jak z symulatora zrobić "CASUAL UBOAT RIDING LOL"

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie będę się zanadto rozpisywał, nie będę też oryginalny:

1. Seria Gothic - kupa hałasu o nic

Oj, śmiem twierdzić, że jesteś bardzo oryginalny wymieniając serię Gothic. Gdybyś wymienił część trzecią bądź Arcanię, zrozumiałbym, ale Twój argument "kupa hałasu o nic" nie przekonuje mnie ani trockę o kaszankowatości tego tytułu :huh:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oblivion - pograłem 3 godziny a potem przez następne półtora kombinowałem jak to dziadostwo odinstalować (error! nie można..bla bla bla). Levelowanie świata razem z graczem jest w RPGach IMO strzałem w stopę; wlazłem do kryjówki bandytów, a ci mieli mnie na ok. 5 ciosów, a ja ich na tak ok. 10 cięć mieczem, tragedia wq mnie.

Moja ocena: 3/10

Gothic 3: Zmierzch Bogów - crap jakich mało, doszedłem do połowy gry i bum! Save'ów nie ma! Nie rozumiem, jak można było wydać coś, co jest IMO półproduktem/betą i nie odpala się bez patcha.

Moja ocena: 2/10

Arcania: Gothic 4 - gra na początku fajnie się zapowiadająca, później nużąca. Optymalizacja jest BARDZO słaba; po G3:ZB nie spodziewałem się niczego sensacyjnego, ale ta gra w późniejszych etapach jest kpiną z gracza. Nie cierpię, gdy muszę biegać przez całą mapę żeby coś dostarczyć i potem z powrotem, by odebrać zapłatę. No i zbugowany deszcz - totalna masakra.

Moja ocena: 5/10

CoD: Black Ops - skopana optymalizacja, odgrzewane kotlecisko i przykład, że od MW1 zmieniło się dużo, ale niekoniecznie na lepsze.

Moja ocena: 4/10

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dla mnie kaszankami są wszystkie nieudane konwersje z konsol zaczynając od:

-DMC3SE-na klawiaturze można było palce połamać, pad działał nie tak jak powinien i te okropne tekstury.

-RE4-Kolejny przykład jak "profesjonaliści" od konwersji potrafią zrobić ze świetnej gry dziadostwo jakich mało. Problemy te same co w przypadku DMC: sterowanie, tekstury. Całe szczęście, że istnieją modderzy.

A także FPSy made in russia. Pozostawię bez komentarza.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...