Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

niziołka

Sesja Guilty Gear RPG

Polecane posty

Stałem nieruchomo zapominając o walce. Inni wciaż walczyli, ale widać było rozdrażnienie na ich twarzach. wziąłem się w garść. Niszczyłem po kolei Robo-Ky'ów, a było t dla mnie o tyle nie zręczne, że walczyłem bardzo słabo. Przecierz oni są tacy sami jak ja.

Ale walczyłem. I wciąż trwałem w przekonaniu, że uda mi się zniszczyć organizację.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wszyscy byli gotowi.

- Teraz, albo nigdy - powiedziałem cicho.

Wykonałem okrężny ruch ręką. Energia zgromadzona w ostrzu aż wyrywała się na zewnątrz. Za mymi palcami zaczęła podążać błękitna smuga. Znak był gotów. Szybkim ruchem złamałem pieczęć. Błyskawica wyzwalająca się z miecza krótką chwilę zawisła nad ziemią, by potem pomknąć w stronę Kafara.

- W imię sprawiedliwości!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I wyzwolili swoją moc w postaci najgroźniejszych ataków. Sol wyzwolił falę ognia, Ky wystrzelił grot błyskawic, Testament stworzył toksycznego fantoma, Venom wybił fioletową kulę, która w locie zwiększyła swoje rozmiary wielokrotnie, Robo-Ky wystrzelił rakiety, Black zamienił swoją rękę w działo i wystrzelił potężny promień energii, Chipp zaatakował swoją bronią. Dizzy równocześnie zaatakowała trzema atakami. Necro wystrzelił swój najpotężniejszy promień, Undine rzuciła sztyletami, a Dizzy wyzwoliła falę ognia, która zaczęła pędzić w stronę Kafara. Gdy ich ataki były blisko celu, I-no zagrała głośniej niż kiedykolwiek. Najpierw pojawiła się para skrzydeł, a zaraz potem rozstąpiła się na troje. W tej samej chwili ukazało się sześć wzmacniaczy, które ustawiły się przed I-no i zaczęły wirować z coraz większą szybkością. Pierwsze ataki dosięgły Kafara. Bestia zaczęła ustępować. Nagle, prawie widoczna fala dźwięku wystrzeliła ze wzmacniaczy I-no. Atak dosięgnął celu. Skumulowana moc wszystkich ataków zniszczyła pancerz klona. Mimo to bestia wciąż stała, aż do chwili, gdy nadbiegł Chipp. Jego ostrze wbiło się głowę Kafara i ułamało się. Wojownikom udało się zabić bestię. Byli wyczerpani, ale zwyciężyli. Nagle Black powiedział:

- Spójrzcie w niebo.

Spojrzeli, a to, co ujrzeli napawało ich trwogą. Obie bestie, Furia i Cios wciąż walczyły ze sobą. Dwie strony tej samej ciemnej monety wykonały w jednej chwili ten sam potężny atak. Starły się oba promienie. Nastąpiła eksplozja, której światło podobne było jasności słońca. Niektórzy z nich pomyśleli zapewne „Jak coś tak pięknego może nieść w sobie tyle bólu i cierpienia?”. Gdy patrzyli na światło na niebie, zauważyli teraz inne światło. Odwrócili się i ujrzeli fioletową kulę energii, która unosiła się nad truchłem pokonanego Kafara. Nagle energia się wzniosła i zaczęła lecieć w stronę walczących klonów. Zawisła pomiędzy nimi i wystrzeliła smugę w stronę każdego z nich. Nagle kula znikła, a klony zaczęły opadać. Upadły na ziemię i ich ciała ledwo mogły się ruszać. Czarny „dym” spowijający ich ciała zaczął jaśnieć i przyjmować barwą złota. Jedyne co usłyszeli, to głos Furii, mówiący do nich głośno:

- Atakujcie teraz, póki nie jest za późno.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po słowach Furii każdy z nas jeszcze raz zebrał w sobie moce. Zaatakowaliśmy jednego z klonów. Jego ciało wydało ostatni ruch i bezwładnie opuścił głowę na ziemię. Wtedy Furia rzekła:

Dobra robota moi przyjaciele. Teraz czas, abym i ja odeszła z tego swiata... Ostatni przeciągliwy, świszczący oddech. Błysk w oczach zgasł..

Było mi strasznie przykro, że nie udało nam się uratowac Furii... ale to zapewne było jej przeznaczenie zapisane już od samego początku, powstania w laboratorium. Podeszłam do ciała i usiadłam obok. Łzy spłyneły mi po policzkach. Nagle z dala usłyszałam śmiech. Kto mógł być w tym momencie w takim nastroju?! Obejrzałam się w strone z kad dochodził głos. Była to jakaś dziewczyna w długich, jasnych włosach.

No, muszę przyznać, że trochę wam to zajeło. Myslałam, że poradzicie sobie lepiej! Ale i tak podziwiam was, że pokonaliscie te potwory! Takie potęzne kolosy przeciwko wam? Ha! Przecież jesteście jeszcze dziećmi!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gdy zleciałem wyczerpany na ziemię, ujrzałem, że nie mam ostrza. Cholera, skąd ja wezmę nowe?! Nagle usłyszałem jakiś głos i odwróciłem się. A to kto, do jasnej . . . ?! Mimo, iż byłem wyczerpany, stanąłem na nogi. W odpowiedzi na słowa tej osoby pokazałem jej międzynarodowy gest przyjaźni, czyli tak zwanego "faka".

- Obyś się nie przekonała, jacy jesteśmy naprawdę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak witacie się w swoim gronie? Ciekawe... - chłodnym wzrokiem spojrzałam na "przyjaźnie nastawionego" kolesia z idiotycznie nażelowanymi włosami. Powoli podeszłam w jego kierunku, zachowując jednak stosowny dystans.

Jestem Millia. Millia Rage. - uśmiechnęłąm się szyderczo do niego, po czym, wykorzystując okazję, szybkim ruchem swoich włosów złapałam go za kostkę u lewej nogi i podrzuciłam kilka metrów w górę. Mi też miło Cię poznać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sol, Ky, Chipp, Dizzy, Testament, Robo-Ky, Venom

Furia i Cios leżeli na ziemi. Ich ciała powoli przystosowywały się do nowej mocy. Ostatni raz zebraliście w sobie moc. Wykonaliście najpotężniejsze ataki, jakie mogliście wykonać w stanie takiego wyczerpania. Potężny skumulowany atak trafił Cios. Atak ten zakłócił trwający proces. Ciało Ciosu zaczęło nagle promieniować, a chwilę potem widzieliście, jak części ciała bestii zaczynają powoli znikać. Po kilku chwilach w miejscu, gdzie był Cios, pozostała tylko fioletowa mgła. Furia padł zmęczony na ziemię. W ostatnich słowach powiedział:

- Dobra robota moi przyjaciele. Teraz niech przeznaczenie określi mój los względem świata.

Po czym jego świecące złotym blaskiem oczy zgasły.

W pewnej chwili ujrzeliście zbliżającą się postać. Była to Milia. Szła w waszą stronę. Gdy do was doszła, powiedziała wam, że widziała z daleka waszą walkę i jest pełna uznania dla waszych umiejętności. Powiedziała też:

- Pochowajmy tego, który nam wszystkim pomógł.

Odwróciliście się z powrotem, aby pochować ciało Furii. Ciało jednak znikło.

Od tego czasu minął już prawie rok. Wróciliście do swoich stałych zajęć. Sol wędrował. Ky strzegł prawa. Testament powrócił do strzeżenia lasu Dizzy. Dizzy wróciła z Johnny’m i May na pokład nowego statku. Black i I-no odeszli w nieznanym kierunku. Robo-Ky zaczął szukać swojego miejsca w świecie. Chipp wrócił do kariery politycznej. Venom opiekował się Eddim, przez którego zaczęła powoli przemawiać wola Zato.

Ostatnio w wiadomościach podano, że „tajemniczy bohater uratował ludzi z płonącego budynku; świadkowie podają, że widzieli tajemniczą postać w zbroi z ogonem.”

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oparłem dłonie na kolanach, dysząc ciężko, a włosy przylepiały się do spoconej twarzy. Udało się. Udało. Jakkolwiek chaotyczna i niespodziewana była ta misja, wypełniłem ją... nie. Wypełniliśmy.

- Jestem Millia. Millia Rage.

Wyprostowałem się powoli i zobaczyłem smukłą, wysoką dziewczynę o długich blond włosach, która z jowialnym, ale i nieco drwiącym uśmiechem zbliżała się do nas. Chipp, cały umorusany, równie jowialnie pokazał jej środkowy palec, na co cisnęła nim przez całą długość poligonu.

Zignorowałem ją, jedynie przechodząc obok obdarzyłem Millię zimnym spojrzeniem. Po zwycięstwie każdy potrafi być bohaterem, zwłaszcza, jeśli nie brał udziału w walce, pomyślałem, krzywiąc się i podszedłem do Zato, który nieruchomo stał w miejscu, gdzie jeszcze przed chwilą spoczywało ciało Furii, a pochlipująca Dizzy tak się zdziwiła, gdy znikło, że zapomniała o płaczu i wstrząsała nią jedynie czkawka.

- Doskonale było znów walczyć u twego boku, Mistrzu. - skłoniłem się lekko, jednak ze zdumieniem uniosłem głowę, widząc, że Zato po raz pierwszy reaguje na zwrot "Mistrzu".

- Venom?

To była I-no. Wyczerpana, potwornie wyczerpana, jak wszyscy, ale szczęśliwa.

- Miałaś rację, nie dałbym rady bez ciebie...

- Dałbyś. - uśmiechnęła się szelmowsko. - Chciałam cię sprawdzić, zobaczyć, w jakiej jesteś kondycji, by wiedzieć, czego się spodziewać, kiedy znowu moja gitara i twój kij skrzyżują się w walce - dodała ze śmiechem, puściła łobuzerskie oko i za chwilę już jej nie było.

Nie słyszałem o niej już przeszło rok, ale nie martwiłem się; nigdy o nikogo się nie martwiłem, poza sobą... i Zato. Poza tym... I-no nieraz dowiodła, że ZAWSZE sobie radzi, w każdej sytuacji.

Mistrz przestaje wykazywać cechy Eddiego, z dnia na dzień budzi się w nim Zato, ten sam Zato, któremu poświęciłem swój żywot w Gildii. Kiedy zupełnie wróci do siebie, przejmiemy w niej władzę na nowo.

Uśmiecham się paskudnie, rozsiadając się na fotelu. Wzdycham i z jakąś podejrzaną, niecodzienną chęcią do życia otwieram dzisiejszą gazetę; wszak nie samym rozłupywaniem głów człowiek żyje.

„Tajemniczy bohater uratował ludzi z płonącego budynku; świadkowie podają, że widzieli tajemniczą postać w zbroi z ogonem.” - mówi nagłówek na trzeciej stronie.

Dziennik wypada mi z rąk, a ja sam, po chwili zszokowania, uśmiecham się jeszcze szerzej, sięgając po niego po raz drugi.

- Mistrzu... myślę, że pewien artykuł Mistrza zainteresuje...

Zato, wszedłszy do pokoju, spogląda z umiarkowanym zdziwieniem na gazetę.

- Bzdura - oznajmia, przeczesując blond włosy - przecież z martwych się nie wraca!...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po ostateczny ataku upadłem na kolana. Walka kompletnie mnie wyczerpała. Spojrzałem na twarze kompanów. Wreszcie mój wzrok spotkał Dizzy płaczącą przy ciele Furii. Podszedłem i klęknąłem przy niej.

- Poświęcił się, aby nasze mażenie o pokoju mogło się spełnić. Nie zaprzepaśćmy tej szansy. Tego dnia wszyscy sprawiliśmy się znakomicie. Uczyniliśmy świat lepszym.

Patrzyłem na Furię.

- Wierzę, że Furia niczego nie żałował. Teraz musimy być silni. Musimy wrócić do dawnego życia i robić to, co do nas należy. Sądzę, że on by tego chciał.

Spojżałem Dizzy w oczy.

- Pamiętaj, że wciąż są na świecie osoby, którzy liczą na ciebie. - po chwili dodałem - Są też tacy, którym na tobie zależy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Minął rok. Wychodząc ze swojej kancelarii do domu wziąłem po drodze najświeższy egzemplarz gazety. Na pierwszej stronie, tłustym i wielkim drukiem było napisane jak wół:

"tajemniczy bohater uratował ludzi z płonącego budynku; świadkowie podają, że widzieli tajemniczą postać w zbroi z ogonem" .

Zamyśliłem się. To ciekawe, czyżby chciał zwrócić moją uwagę na niego?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Do końcówki tamtej opowieści

I się udało. Pokonałem... to znaczy pokonaliśmy klony Justice. Choć jestem wyczerpany, na mojej twarzy pojawia się lekki uśmiech. Ale... Furia też nie żyje. Przyznaję, trochę mi go żal. W końcu nam jakoś pomógł. A reszta? Nie patrzyłem za bardzo, ale wiem, że oni są w miarę zadowoleni. A uśmiech mi nie złaził, nawet jeśli jest tutaj m. in. ta wiedźma I-no. Konwersacji nie chciałem prowadzić. A potem przyszła ta "długo-blond-włosa" Millia. Cisnęła tym dzieciakiem - Chipp to był - przez cały poligon, gdyż on pokazał jej bardzo wymowny gest za pomocą środkowego palca. Ja się nie dziwię tej babie... Była pełna uznania dla nas, a także powiedziała, żebyśmy pochowali Furię. Okazało się jednak, że jego zwłoki zniknęły... No nic, trudno się mówi. Po jakimś czasie wszyscy się rozeszliśmy, a ja dalej potem wędrowałem...

Rok później

W czasie moich wędrówek usłyszałem przez przypadek kilku ludzi, którzy rozmawiali na temat dzisiejszych wiadomości. Akurat udało mi się załapać na ciekawy fragment rozmowy, w którym jeden z nich powiedział, że jakiś tajemniczy bohater uratował ludzi z płonącego bydunku, a także to, że ów bohater to była jakaś postać w zbroi z ogonem.

- "Nie, to niemożliwe! Ona przecież nie żyje! Jej klony też!" - pomyślałem. Normalnie krew mnie zalała, kiedy to usłyszałem. W głowie się to nie mieści...

Wiem jedno: w gazetach wypisują wielkie głupoty.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wraz z May i Johhnym szliśmy główną aleją miasta. Śmialiśmy się do rozpuku, lecz po chwili znikł mój uśmiech z twarzy. W oczy rzucił się czarny, wielki, tłusty napis na gazecie: Ocaleni spośród płonącego i walącego się budynku! Podeszłam do kiosku i poprosiłam o jeden egzemplarz tej gazety. "tajemniczy bohater uratował ludzi z płonącego budynku; świadkowie podają, że widzieli tajemniczą postać w zbroi z ogonem". Przecież to niemożliwe! Przecież już go z nami nie było! Pokonaliśmy te trzy bestie rok temu! Wtedy Johhny wziął z mych rąk gazetę ciekawsko zaglądając do napisanego artykułu. Nic nie powiedział. Usmięchnał się i wyrzucił gazetę za siebie. Bzdury. Wiatr rozwiał czarno białe kartki po całej alejce. Każdy wie, że on już nie żyje. Z resztą, co było to się nieodstanie. Nie ma się co przejmować. Każdy ma teraz swoje życie i niech się nim opiekuje. Jednak mi te słowa nie wystarczyły. Wiedziałam, że cos w tym musi być...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wraz z May i Johhnym szliśmy główną aleją miasta. Śmialiśmy się do rozpuku, lecz po chwili znikł mój uśmiech z twarzy. W oczy rzucił się czarny, wielki, tłusty napis na gazecie: Ocaleni spośród płonącego i walącego się budynku! Podeszłam do kiosku i poprosiłam o jeden egzemplarz tej gazety. "tajemniczy bohater uratował ludzi z płonącego budynku; świadkowie podają, że widzieli tajemniczą postać w zbroi z ogonem". Przecież to niemożliwe! Przecież już go z nami nie było! Pokonaliśmy te trzy bestie rok temu! Wtedy Johhny wziął z mych rąk gazetę ciekawsko zaglądając do napisanego artykułu. Nic nie powiedział. Usmięchnał się i wyrzucił gazetę za siebie. Bzdury. Wiatr rozwiał czarno białe kartki po całej alejce. Każdy wie, że on już nie żyje. Z resztą, co było to się nieodstanie. Nie ma się co przejmować. Każdy ma teraz swoje życie i niech się nim opiekuje. Jednak mi te słowa nie wystarczyły. Wiedziałam, że cos w tym musi być...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Minął rok. Pijąc kawę, wypełniałem dokumenty w biórze. Nagle w oczy rzucił mi się napis na pierwszej stronie gazety, czytanej przez kolegę z IPF: "Tajemniczy bohater uratował ludzi z płonącego budynku; świadkowie podają, że widzieli tajemniczą postać w zbroi z ogonem."

Wstałem i wyszarpnąłem mu gazetę. Zanim zdążył coś powiedzieć, rzekłem:

- Dokończ za mnie te papiery. Idę na patrol.

Zdjęcie obok tytułu. Znałem to miejsce.

Czy to możliwe? Czy Furia przeżył? Tego mniałem zamiar się dowiedzieć. Kolejne śledztwo na własną rękę...

Szybkim krokiem ruszyłem w kierunku miejsca pożaru.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Głos w myślach szeptał mi cały czas, aby iść do spalonego budynku. Odeszlam od Johhnego i May w stronę parku. Daj mi spokoj! Słyszysz?! Daj mi wreszcie święty spokoj! Nie pójdę tam! Nie pojdę! I chociaż nie wiem co byś zrobił to i tak nie pójde! Dosyć już cierpialam! Wciąż poniewierana przez innych! Odczep się już! Oparłam rękę o pobliskie drzewo. Głęboko odetchnęłam. Ucichł. Nie odzywał się. Czyzbym... czyzbym zwycieżyła? Zaśmiałam sie. Jednak uśmiech znikł mi szybko z twarzy. *Musisz tam iść... slyszysz? takie jest twoje przeznaczenie.. musisz... twoja historia życia jest zapisana tu u góry, w niebie i musisz postepować według niej... nie możesz sie teraz wycofać.. zaszłaś już zbyt daleko.. jesteś dzielna... poradzisz sobię ze wszytskimi trudnościami... i wiem, widze to, że nikt nie potrafi docenić twoich czynow... jednakże pojawi się ktoś, kto w końcu zauważy ciebie i cały twoj wysilek... ale najpierw musisz iśc do tego budynku.. tam jest kolejny etap twojego przeznaczenia...* Tego było juz za wiele. Koniec z tym. Nie usłucham się już nigdy! Nie będę śmieciem na posyłki! O nie... tego juz naprawde za wiele... za kogo oni mnie w ogole uważają?! Wyprostowalam się i pobieglam przed siebie.. Z dala od tłocznego miasta, od ludzi... przecież ja nie pasuję do nich wszystkich... Jest cecha, która wyróżnia mnie spośród tłumu. Zaszyję się daleko, tam gdzie nikt nigdy nie dotrze...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chipp

Dotarłeś do zgliszczy budynku. Przed sobą widziałeś popalone fundamenty dziesięciopiętrowego budynku mieszkalnego. Jedną z nielicznych rzeczy, jak się ostała w lepszym stanie, to spora ściana, która przewróciła się na zewnętrzną stronę budynku. Kiedy przyjrzałeś się jej, zobaczyłeś na niej dwa duże ślady po dłoniach. Odciski przedstawiały ślad po dłoniach, których rozmiary były niewiele mniejsze od rozmiarów łap Potemkina. Wyraźnie było widać odciski pazurów na betonie. Cała ściana miała wymiary 7x9, więc oczywistym było, że trzeba było mieć kolosalną siłę, aby choćby ją przechylić, a to wyglądało, jakby ktoś to odrzucił. Nagle usłyszałeś kroki. Szybko się odwróciłeś i zobaczyłeś z oddali zbliżającego się Ky’a.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"A może to jest prawdą?" - zapytałem siebie samego. Z opisu, jaki podano w wiadomościach, wynikało, że ten bohater to Justice. Ale ona przecież nie żyje! Jak... Chwila! Skoro Furia znikł, to całkiem możliwe, że... A może on żyje i tu się pojawił? Postanowiłem, że to sprawdzę. Biegnę w stronę tego płonącego budynku. Choć nie wiem, gdzie on się znajduje, zdaję się na intuicję. Czy Ky też o tej wiadomości wie?
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wciąż biegłam. Bieglam w obawie, że ktoś w pewnym momencie chwyci mnie za ramię i zwróci w tamtą stronę. Balam się tego.. nie chciałam patrzeć nikomu w oczy i robić co chwilę głupiej miny do tej gry. Caly czas sumienie kazało mi zawracać, dokonać tego czynu, aby wkroczyć w kolejny etap życia.. Biegło mi się coraz gorzej, z trudem stawiałam kolejne kroki w przód. Zwolniłam, spuszczając utkwiony przed sobą wzrok na dół. Ustalam i odetchnełam głęboko a powietrze wdzierając sie do moich płuc "rozrywało" je boleśnie niczym stado wściekłych bestii. Nie chciałam patrzec za siebie w obawie, że mogę ujrzeć tam osoby wołające mnie w tamta strone, podąrzające za mną krok w krok. Bałam spojrzeć się w przeszłość. W rzeczy i chwile, które już niegdyś były... mineły.. Usiadłam na trawie, oparłam się plecami o drzewo i spojrzalam się na niebo ze sporą ilością chmur, przez które przedzierały się wesołe promyki słońca. W górze przeleciały dwa, śnieżnobiałe ptaki. *Czemu życie nie moze być takie piekne i łatwe, na jakie wyglądą...?*...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dizzy

Patrzyłaś w niebo i myślałaś o pięknym świecie, w którym chciałabyś teraż żyć. Nagle zobaczyłaś, jak po niebie przeleciało coś wyjątkowo szybkiego, rozbijając chmury swoją prędkością. Przypominało ci to chwilę, kiedy Johnny zorganizował ci pierwszą jazdę na nartach wodnych. To był jeden z najpiękniejszych dni w twoim życiu. Gdy tak sobie rozmyślałaś, usłyszałaś czyjeś szybkie kroki. Zanim się obejrzałaś, May rzuciła ci się na szyję ze słowami:

- Dizzy! Czemu tak nagle uciekłaś? Nawt nie wiesz, jak się martwiliśmy o ciebie. Nie strasz nas tak więcej. Chodź. Johnny mówi, że musimy wracać na statek. Załadunek się kończy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale ja.. sama nie wiem... nie chce wracac na statek.. Oczy May zrobiły się większe niż dotychczas. No nie poznaję koleżanki... Oczy wyglądały teraz jak dwa talerze. Hej! Nie wygaduj głupstw! Idziesz razem ze mną i to bez gadania! Wszyscy na ciebie czekamy! Wzięła mnie za rękę i z nadludzką siłą pociągneła spowrotem. Uleglam jej zdając sobie sprawę, że przed rzeczywistością i przyszłością nie da się jednak uciec.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chipp najwyraźniej także czyta gazety. Chyba też zależy mu na odkryciu prawdy.

- Znowu się spotykamy. Witaj.

Rozejrzałem się po okolicy. Jedno mnie dziwiło: dlaczego policja nie zamknęła tego obszaru? Dlaczego nie prowadzą śledztwa?

Narzekając w myślach, na brak kompetencji służb porządkowych, zapytałem Chipp'a:

- Odkryłeś już coś ciekawego? Musimy znaleźć jakieś ślady Furii. Lub kolejnego klona... Przydałaby mi się twoja pomoc.

Nie czekając jednak na jego odpowiedź przystąpiłem do przeszukiwania okolicy.

Różne myśli napływały mi do głowy. Co z innymi? Czy oni też tu przyjdą? Sol? Johnny?...

Dizzy?

Może wreszcie znowu ją zobaczę. Ciekawe co u niej? Rozmyślając, szukałem jakichkolwiek śladów na potwierdzenie obecności Furii.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.


  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...