Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Diex

Muzyka a internet

Polecane posty

Zakładam temat, żeby podyskutować o złym wpływie internetu na muzykę.

Ponieważ jest to aż do przesady (i zakłamania, nie będę wnikał w szczegóły) antypirackie forum, przyjmijmy że za każdym razem gdy mówię o słuchaniu muzyki przez internet, mam na myśli Youtube'a

Ale o co mi w ogóle chodzi? Już wyjaśniam: przez to, że w dzisiejszych czasach muzyka jest na wyciągnięcie kursorem, nie dostarcza ona takich emocji i wrażeń jak dawniej. Uważam, że aby coś w pełni docenić trzeba albo to stracić, albo też namęczyć się przy zdobyciu tego. W dodatku przez nadmiar muzyki popada się w coś w rodzaju muzycznego marazmu - z jednej strony jest się jakby coraz mniej wybrednym, z drugiej jednak - coraz mniej rzeczy wydaje się być całkowicie genialnymi, powalającymi i w ogóle 666/10.

Pobawię się przez chwilę w starego dziada i powspominam jak to jeszcze z 10 lat temu, kiedy internet nie był tak ogólnodostępny, emocje związane z muzyką były o wiele większe. Co prawda byłem jeszcze większym bachorem, niż jestem teraz. Słuchałem całkiem niezłego

badziewia

, ale jednak usłyszenie ulubionego kawałka w radiu sprawiało, że na te trzy-cztery minuty po prostu się odlatywało. Wiedziało się w jakich godzinach i na jakich stacjach muzycznych puszczają akurat taką muzykę, jaką się lubi i z niecierpliwością się tego wyczekiwało. Wymiana kasetami, krążkami, czy w końcu empetrójkami z kolegami kwitła na całego, a jak już miało się własną płytę, czy po prostu plik z muzyką to znało się dany materiał niemal na pamięć.

A dzisiaj? W kilka sekund możemy zacząć słuchać tego co nas zainteresowało. Zna się dziesiątki wykonawców, setki płyt, tysiące i dziesiątki tysięcy piosenek, a jednak właśnie przez tę ogólnodostępność nie ma już tych ciarek na plecach, tego nerwowego wyczekiwania na nowe kawałki ulubionych zespołów. W dodatku co to jest za frajda, słuchać na badziewnych słuchaweczkach, czy głośniczkach z kiepsko przegranego do mp3 kawałka? Mnie osobiście jakoś o wiele bardziej kręcą wieże, czy nawet magnetofony.

Co o tym sądzicie?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie będę oryginalny i powiem, że czasy się zmieniają. I niby możemy sobie przegrać wszystko na empe3 i słuchać dowoli nawet muzę ściągniętą nielegalnie :( Często ludzie sciągają, bo nie chcą kupować całych płyt przeważnie z jednym dobrym kawałkiem, a całą resztą do bani. Dziś coraz więcej takich "jednohitowych" wykonawców. Ale istnieją przecież różne serwisy, w których można kupić poszczególne kawałki oddzielnie. Ja i tak preferuję Youtube'a, bo bardzo rzadko słucham muzy na słuchawkach, z którymi kojarzą mi się wyłącznie nieporęczne discmany i trochę mniejsze walkmany. Wtedy to była muzyka! Utworów słuchało się godzinami, a mimo tego nie nudziły się.

Odnośnie wspomnianej w poprzednim poście Diex'a wieży, to mam taką i nawet niekiedy lubię odgrzebać płytkę CD z jakimś Stachurskim, czy innym Iglesiasem :P i po prostu wcisnąć "play". A że dźwięk w takim sprzęcie jest gorszy od nie najlepszego zestawu 5.1 od kompa to już inna sprawa...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Diex: Masz po części rację.

Muzyka faktycznie jest na wyciągnięcie ręki. Chcesz posłuchać nowego albumu swojego ulubionego wykonawcy? Żaden problem, możliwości masz mnóstwo: torrenty, wyszukiwarki typu filestube, YT... Nie jest to może zbyt legalne, ale mało kto tym się przejmuje. Wszak lepiej kliknąć w link niż wydać kilkadziesiąt złotych na płytę, prawda? Poza tym albumy w formacie mp3 nie mają pokaźnej objętości (przeważnie oscyluje ona w granicach 100 mega), więc ściągniecie ich to często kwestia dosłownie 5 minut.

Z drugiej strony, dzięki takim serwisom jak na przykład last.fm możemy w łatwy sposób poznać wiele znakomitych wykonawców, o których wcześniej nie słyszeliśmy. Osobiście natknąłem się na takie perełki jak God is An Astronaut, Empyrium, Agalloch, Tenhi, czy też na rodzimy A.J.K.S. Albo jamendo.com - masa darmowej, legalnej muzyki. Oczywiście wykonawcy, którzy udostępniają tam swoje dzieła nie należą do mainstreamu, ale mimo to warto dać tej stronie szansę, bo można natknąć się tam na kawał naprawdę dobrej muzy. Wystarczy poszukać.

Co do badziewnych słuchaweczek: to już twój* wybór, czy słuchasz muzyki na zintegrowanej karcie dźwiękowej i nędznych słuchawkach za dwie dychy. Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby zakupić porządną kartę i słuchawki. Na przykład mój zestaw w chwili zakupu był warty trochę ponad 400zł. Niby nic (zwłaszcza w porównaniu z ceną dobrej wieży), ale jakość dźwięku jest bardzo dobra. Także na kompie też można cieszyć się przyzwoitymi parametrami. :)

*Nie zwracam się bezpośrednio do ciebie, Diex, tylko do ogółu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki internetowi muzyka to raczej jeszcze żyje.

Ilu wykonawców nie zrobiłoby żadnej kariery bez sieci? Bez mikstejpów?

Bez Myspace'ów, youtube'ów, bandcampów, okayplayerów, 2dopeboyzów.

Niektórzy zbijają na sieci wcale ładną kasę, Eminem był pierwszym, który zgarnął platynę za same tylko legalne ściągnięcia, Wiz Khalifa zbił majątek na legalnych ściągnięciąch "Black & Yellow".

Myślę, że inne gatunki także nie cierpią specjalnie.

W internecie jest wszystko, co tylko artysta może zechcieć, jest szybka łatwa droga na szczyt (boski Justin niby jak się wypromował), ale jest i budowanie solidnego, bardziej wymagającego fanbase'u przez ciągły kontakt na portalach społecznościowych, przez osobisty (chyba można tak to określić) kontakt z fanami na oficjalnych forach wykonawcy. Mogą tam dyskutować o poglądach, muzyce, wszystkim. Fan może sprawdzić, czy dany wykonawca to rzeczywiście inteligentny gość, czy publicznie świruje Hamleta, a naprawdę jego światopogląd to "politycy to złodzieje" albo "jestem za tolerancją".

Internet spowodował to, że artyści zaczęli zarabiać pieniądze głównie na graniu koncertów. bo w dobie ściągania wszystkiego z sieci nie ma już takich kokosów ze sprzedaży płyt.

Dla fanów nie może być lepszego rozwiązania.

Z czekaniem to niezbyt trafiłeś, okres oczekiwania na płytę ulubionego wykonawcy możesz sobie umilić dzięki setkom innym, których ci internet poleci. By potem się przekonać, jak ów ulubieniec wypada na tle konkurencji, i czy rzeczywiście warto było czekać.

Także ja jestem zdania, że internet to najlepsze, co mogło się przydarzyć muzyce zaraz po gorsecie Beyonce.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki internetowi muzyka to raczej jeszcze żyje.

Ilu wykonawców nie zrobiłoby żadnej kariery bez sieci? Bez mikstejpów?

Oczywiście, zgadzam się i jest to fajny temat do dyskusji, ale ja pisałem trochę o czymś innym:

Ale o co mi w ogóle chodzi? Już wyjaśniam: przez to, że w dzisiejszych czasach muzyka jest na wyciągnięcie kursorem, nie dostarcza ona takich emocji i wrażeń jak dawniej.

Więc mam na myśli raczej o wrażenia jakie płyną ze słuchania muzyki, a nie o kariery muzyków.

Z czekaniem to niezbyt trafiłeś, okres oczekiwania na płytę ulubionego wykonawcy możesz sobie umilić dzięki setkom innym, których ci internet poleci. By potem się przekonać, jak ów ulubieniec wypada na tle konkurencji, i czy rzeczywiście warto było czekać.

I to jest właśnie ten zły wpływ o jakim pisałem ;) Przez nadmiar muzyki coraz trudniej ją docenić.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Emocji dostarcza aż nadto.

Przecież czasem pod samą tylko okładką i tracklistą na jakimś forum zaczyna się święta wojna, wytaczane są najcięższe działa, do zaprzedania ideałów, przez wyważone głosy rozsądku aż po pełną akceptację nowo obranej przez wykonawcę drogi. 300 postów, hejterzy, psychofani, nieświadomi, każdy wysyła własny, pełen emocji strumień myśli, a to wszystko bez nawet jednego singla z nadchodzącej płyty.

Potem taka płyta może zostać ostatecznie wycofana albo odłożona na półkę przez żądną hajsu wytwórnię, i spirala nakręca się na nowo. Tendencja się zmienia o 180 stopni, nagle wszyscy współczują artyście, wygrażają pięściami labelowi, deklarują zakup całej dyskografii wykonawcy by mu pomóc, do czasu, aż pojawia się głosy, że może i dobrze zrobiła wytwórnia, bo artysta już niedzisiejszy, i czas zrobić miejsce świeżym. I zaczynamy od nowa ;)

Internet jako miejsce wymiany opinii na temat muzyki rodzi zdecydowanie większe emocje niż staroświeckie gadki w gronie znajomych, które często były takie:

- słuchałeś nowego XX?

- no

- fajne co?

- no

Jeśli chodzi o indywidualne emocje, to ja tego nie odczuwam. Czekam na pewne płyty z zapartych tchem, inne są mi pięknie obojętne. Tak samo podczas słuchania. Wiem, że projekt Watch The Throne będzie epicki.

Internet mi tego nie popsuje, nie zniszczy, a raczej pomoże, poinformuje o zmianie daty premiery, nowym singlu, nowej okładce, producentach, kontrowersjach. Z jakiego innego źródła te informacje wezmę?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przez nadmiar muzyki coraz trudniej ją docenić.

Muzyki nie docenia ten, który w ogóle jej nie czuje, traktuje ją jako umilacz jazdy samochodem/robienia porządków/przeglądania (nomen omen) internetu, dla którego nie stanowi ona ważnego elementu życia. Dla mnie muzyka jest czymś bardzo ważnym, czymś czego nie potrafię dokładnie opisać słowami. Na pewno jest dla mnie czymś więcej niż tylko ciągiem nutek. Internet nie zepsuł we mnie jej doceniania, wręcz przeciwnie! Pośród gigabajtów totalnego syfu jakim jesteśmy bombardowani na prawo i lewo, trafienie na jakąś perełkę tym bardziej cieszy. Oczywiście ową "perełkę" każdy definiuje na swój sposób.

A im więcej muzyki, tym lepiej, bo każdy może znaleźć coś dla siebie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@ Diex - absolutnie nikt Ci nie zabrania pójścia do Empiku czy np otworzenia strony Allegro i kupienia praktycznie w ciemno kilku płyt z gatunku, który lubisz. bo tak to w przyliżeniu wyglądało przed powstaniem internetu (a dokładniej - przed stworzeniem sieci p2p). z (90-procentową) pewnością kupowało się jedynie kolejne płyty swoich ulubionych i tych najbardziej znanych muzyków. jednak żeby poznać i przekonać się do czegoś nowego to i tak trzeba było stać w sklepie godzinami i korzystać z możliwości odsłuchania płyty przed jej zakupem, o ile sklep taką możliwość oferował. dzisiaj masz praktycznie to samo, tylko że w internecie masz dostęp do znacznie większej ilości wykonawców, dzięki czemu masz możliwość odsłuchać piosenki z płyty, która prawdopodobnie nigdy nawet nie była w żadnym polskim sklepie. więc dla prawdziwych miłośników muzyki internet z takimi stronami jak youtube i last.fm to wręcz błogosławieństwo, a sklepy z możliwością kupienia pojedynczych utworów to jak spełnienie marzeń :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja tam najbardziej się cieszę, że dzięki internetowi mam łatwy dostęp do undergroundowych labeli muzycznych, o których istnieniu, jako mieszkaniec typowego zadupia, nie miałbym pojęcia (a możliwe, że nawet nie podejrzewałbym ich istnienia). Dzięki temu zyskałem dostęp do ogromnej masy kapitalnych płyt (i jeszcze większej ilości totalnego syfu - ot, taki bonus :]), które na dodatek mogę dość tanio kupić. Bo płytki mało znanych, podziemnych kapel kosztują na ogół w granicach 20-30 zł. A że istnieje, jak wspomniał poor_leno, coś takiego jak LastFM, MySpace, czy YouTube, to zawsze przes kupnem mogę sprawdzić, z czym mam do czynienia.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mi również Internet dał wieko możliwość poznania różnych artystów z różnych gatunków muzycznych, których przedtem nie znałem nawet nie miałem zielonego pojęcia, że istnieją. A jednak Internet jest wielką skarbnico wiedzy muzycznej. I nie tylko, bo Internet to auto promocja danego artysty z danego gatunku. Bez tego cuda techniki ciężko by było nam słuchaczom wyszukać coś ciekawego coś nowego dla naszych uszu. A tak mamy szybki i łatwy dostęp do rzeczy przeróżnych, jakie nas interesują.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kwestia piractwa to rzecz oczywista. Ale tak to moim zdaniem internet jest świetną rzeczą dla fana muzyki. Ogromna skarbnica wiedzy muzycznej, a nie powinno się stać w miejscu tylko rozwijać swoje gusta na jak najszerszej płaszczyźnie :) Dzięki portalom społecznościowym możemy być blisko naszych idoli i dostawać informacje z pierwszej ręki prosto od nich :D Jest to też olbrzymia forma promocji dla artystów. Sporo moich znajomych którzy grają na sprzęcie/robią tracki używają internetu jako głównego źródła reklamy i im to owocuje :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja nie mam nic przeciwko progresowi, również w muzyce. Gdyby nie internet prawdopodobnie dalej słuchałbym tylko syfu który leci w radiu. Ani w realu ani w internecie nie mam z kim pogadać o muzyce więc tutaj nie ma różnicy.

W ogóle jest mnóstwo innych czynników wpływających na to, iż nie ma* dziś tylu zacnych wykonawców co kiedyś, nie doszukiwałbym się akurat w internecie jakiejś winy. Moim zdaniem do "upadku" muzyki już w większym stopniu przyczyniają się wynalazki typu auto-tune.

A że bardziej cieszy coś co zdobyło się z trudem to już raczej problem filozoficzny. Poza tym zawsze mogę sobie ograniczać dostęp do muzyki we własnym zakresie, nie widzę tu problemu.

Dzięki internetowi może choć mała część ludzi ruszy z miejsca w swojej "edukacji" muzycznej (czytaj zaprzestanie słuchania takich wykonawców jak 30STM).

*lub wydaje się, że nie ma.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na pewno nie można powiedzieć, że internet nie zmienił oblicza dzisiejszej muzyki jako takiej. Dzięki niemu stała się bardziej dostępna, powszechna, dociera do większej ilości odbiorców. Istotnie, dziś raczej trudno doświadczyć takich emocji, jak radość płynąca z dorwania płyty swojego ulubionego wykonawcy, bo brat przyjechał z wycieczki i przywiózł ze sobą w odruchu miłosierdzia czy z polowania na kawałki w radiu i nagrywaniem ich na kaseciaki. Wchodzę na empik/allegro/merlina/cokolwiek innego, zamawiam, po kilku dniach do drzwi puka miły pan kurier z paczką. Nie ma płyty w sklepie? To pewnie będzie do legalnego ściągnięcia z sieci przez sklep z dystrybucją cyfrową. Panie, pełen kapitalizm normalnie, półki pełne, wszystko jest. Nostalgia wylewa się z monitora, wiem, ale dla wielu brak tych i wielu podobnych rzeczy, już odziera muzykę z pewnej "elitarności" i jest powodem do narzekania. Co mi po tym, że mam wspaniałą kolekcję płyt, skoro ktoś uśmiechnie się i powie, że ma to i 2x więcej w swoim Ipodzie, choć wcześniej miałby szeroki opad paszczy? Po prostu myśl, że nasze skarby tak zbierane i kolekcjonowane, drastycznie tracą na wartości zarówno pieniężnej jak i tej "mentalnej", boli i tyle. Nie, żebym i ja zajmowała takie stanowisko, ale chciałam ukazać Wam sprawę z nieco innej perspektywy, bo wbrew pozorom, nie chodzi tu tylko o że ktoś dziadzieje :tongue:

Nie można też odmówić tego, że internet jest potężnym narzędziem promocji, szansą dla wielu dobrych artystów czy choćby jak słusznie zauważył mati93, źródłem informacji o naszych ulubionych wykonawcach. Sama znalazłam wielu interesujących kawałków, bo były gdzieś podłożone jako tło muzyczne, gdzieś był promowany singiel, gdzieś był kawałek małego koncertu, na forum ktoś polecił.

Pojawia się też kwestia rzekomego "upadku" muzyki. Cóż, o tym dysputować również można, kłócąc się zawzięcie, czy gdyby nie było internetu, to i w muzyce nie było tyle shitu i beznadziejnej chałtury, bo ich twórcy po prostu nie mieliby się jak wybić. Osobiście uważam, że chałtura była w muzyce obecna zawsze, to nie jest tak, że w latach 90. powstawały same genialne kawałki. Szajsu zawsze było dużo, tylko o nim nie pamiętamy, bo było go tyle, że i nie ma czego pamiętać. :icon_razz:

Jednak zastanawia mnie inna kwestia. To internet sprawił, że jest tak wielu wykonawców, pojawia się tak wiele nowych gatunków muzyki, jest tak olbrzymi wybór tego czego możemy słuchać, prawdopodobnie nigdy nie będzie już tak wielkich i błyszczących gwiazd jakie były kiedyś, gdy najistotniejszymi środkami masowego przekazu były radio, telewizja i płyty. Nie będzie gwiazdy, która rzuci świat na kolana i o której będzie się mówić wszędzie. Nie będzie drugich The Beatles, drugiej Nirvany, drugiego Michaela Jacksona, drugiego Louisa Amstronga, wykonawców, których nazwiska będą znane przez prawie każdego. Owszem, zawsze będą gwiazdy popularne, sławne dłużej lub krócej, ale mało kto trafi do panteonu legend.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jednak zastanawia mnie inna kwestia. To internet sprawił, że jest tak wielu wykonawców, pojawia się tak wiele nowych gatunków muzyki, jest tak olbrzymi wybór tego czego możemy słuchać, prawdopodobnie nigdy nie będzie już tak wielkich i błyszczących gwiazd jakie były kiedyś, gdy najistotniejszymi środkami masowego przekazu były radio, telewizja i płyty. Nie będzie gwiazdy, która rzuci świat na kolana i o której będzie się mówić wszędzie. Nie będzie drugich The Beatles, drugiej Nirvany, drugiego Michaela Jacksona, drugiego Louisa Amstronga, wykonawców, których nazwiska będą znane przez prawie każdego. Owszem, zawsze będą gwiazdy popularne, sławne dłużej lub krócej, ale mało kto trafi do panteonu legend.

To dlatego, że internet to jest rzeczywiście zbiór wszystkich fanów muzyki. To nie jest prezes radia, stacji tv czy rednacz czasopisma muzycznego, który ściska rączkę prezesa Columbii czy Universalu i obiecuje, że oceny będą wysokie a XX będzie gwiazdą.

Trochę ciężej tutaj jakiemuś gigantowi z muzycznego biznesu pokazać palcem na kogoś i stwierdzić- to jest nowa gwiazda, amen.

W necie z jałowych potyczek hejterów i psychofanów możesz wyłowić obiektywne opinie ludzi znających się na rzeczy.

W radiu czy TV nie ma takiej możliwości, narzucony masz światopogląd prezesa.

Tu masz możliwość wyłączenia chłamu i własnoręcznego kształtowania swojego gustu muzycznego.

Gwiazdy są w dalszym ciągu produkowane, o to bym się nie martwił. Są tylko znacznie bardziej odbrązowione niż w latach 60-tych czy 70-tych, nawet o Beatlesach możesz poczytać hejterskie opinie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dodatku przez nadmiar muzyki popada się w coś w rodzaju muzycznego marazmu - z jednej strony jest się jakby coraz mniej wybrednym, z drugiej jednak - coraz mniej rzeczy wydaje się być całkowicie genialnymi, powalającymi i w ogóle 666/10.

Wg mnie jest to spowodowane tym, że w takim muzycznym natłoku twoje uszy słyszały już prawie wszystko: większość łamańców technicznych, mixów gatunkowych, wszelkich kombinacji, przesterowanych dźwięków itp . Nowych dźwięków nie da się stworzyć , one istnieją i 99 % z nich ktoś już odkrył i "zagrał" ( a może nawet 100% ) . Inaczej by się sprawa miała gdyby nagle wszystkim ludziom powiększył się zakres odbierania częstotliwości, wtedy byłoby nowe pole do popisu z kombinacją tych wcześniej nie słyszanych dźwięków :tongue: . A tak można się pokusić o stwierdzenie ,że to wszystko już było i nic nie jest w stanie mnie zaskoczyć.

Kiedyś byłem fanem rocka i metalu progresywnego ,tej bardziej techniczno - łamańcowej odmiany ,której ponowny rozkwit nastąpił pod koniec lat 90-tych. Wtedy to dla mnie była nowość i im bardziej skomplikowana i techniczna była muzyka tym sprawiała większe emocje. A teraz gdy usłyszę jakiś zespół 'progressive metal' to wołam "o boże , znowu to samo" bo mam już przesyt od 10 lat i nie chcę nic 'nowego' z tej serii bo to już było.

Muzyka nie wywołuje już takich emocji, ciarki nie latają po plecach bo nic w nie jest w stanie nas zaskoczyć. A dlaczego stare utwory ( te którymi zachwycaliśmy się w dobie płyt i kaset) nadal wywołują u nas pozytywne emocje?- bo wiążą się z miłymi wspomnieniami: z zapachem wieczornego lata, z pierwszą miłością ( choć niekoniecznie :tongue: ), z ciepłym kaloryferem z mroźny dzień hehe , z sentymentalnymi wspomnieniami ,do których lubimy wracać , wracamy do obrazów jakie tworzyły się w naszej głowie podczas słuchania tamtych utworów - a przy utworach wywołujących ciarki na plecach były to raczej pozytywne wizualizacje. A teraz w natłoku muzyki co możemy powspominać ? - to że siedzimy przed kompem podczas jej słuchania,jedziemy samochodem do pracy itd - zwykłe przyziemne, mechaniczne czynności , które nie wywołują w nas emocji, a jeśli wywołują to pewnie nie są to przyjemne ciarki na plecach :tongue: Nie mamy możliwości , a może czasu odprężyć się przy tej muzyce.

Trochę pofilozofowałem ale starałem się prosto opisać jak ja to czuję.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja się nie zgodzę że nie można stworzyć już niczego nowego. Owszem, jest trudniej, bo dawno nie powstały żadne nowe instrumenty, ale też (a może przede wszystkim) dlatego, że ludzie zabierający się za tworzenie muzyki coraz mniej się do tego nadają; są zamkięci gatunkowo a czasem nawet zupełnie pozbawione talentu muzycznego (np. taka ke$ha została "gwiazdką" chyba tylko dlatego, że jest modelką*).

Ale znacznie ciekawszy wydaje mi się ten aspekt emocjonalny. No bo dlaczegóż to muzyka miałaby nie wywoływać już takich emocji jak dawniej? Jest dzisiaj kilku twórców bardziej utalentowanych od beatlesów, jak również kilku "łatwiejszych lżejszych i przyjemniejszych", czego chcieć więcej? I co to znaczy, że nie ma muzyków o których słyszałby każdy? A np. Lady GaGa? Jest ktoś, kto o niej nie słyszał?

Takimi właśnie drobnymi kroczkami dochodzę do wniosku, że wcale nie jest gorzej niż było, jest wręcz lepiej.

Myślę że zawsze będą ludzie którzy narzekają na to co jest choćby z tego powodu, że człowiek lubi się przyzwyczajać, a co za tym idzie jakakolwiek zmiana z góry będzie przez część społeczeństwa uznana za złą.

*inna sprawa że dość brzydką.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Według mnie cała ta sytuacja sprowadza się do tego, że kiedyś słuchało się tych kilku/kilkunastu zespołów, znało się je dobrze i lubiło, a teraz, kiedy mamy nieograniczone możliwości poznawania muzyki, narzekamy. Może to wynika z tego, że ludzie wolą "tamte" czasy tudzież ze wspomnień? Nie wiem. Faktem jest natomiast, że dla ludzi lubiących muzykę nadeszły lepsze czasy - mamy do niej po prostu większy dostęp i nie ma co narzekać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja Youtubowi zawdzięczam poznanie... wszystkich zespołów jakich teraz słucham. Avenged Sevenfold poznałem prawie rok temu na... trailerze Black Opsa z muzyką tego zespołu i od tamtej chwili zespół ten zajmuje u mnie 1-sze miejsce. Nickelbacka poznałem dzięki koledze z internetu. I dziękijutubom i takim tam, w ogóle lubię słuchać muzyki. Kiedyś były inne czasy, wszystko się zmienia... sposób słuchania i poznawania muzyki również. Według mnie te zmiany są dobre, bo muzykę mogę zabrać także do szkoły, czy na miasto.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moim zdaniem, wpływ Internetu na kondycję przemysłu muzycznego rozpatrywać można w dwojaki sposób. Na pierwszy ogień weźmy perspektywę pesymistyczną, która wynika z faktu, że każdy kto tylko ma dostęp do sieci, może w dowolnej chwili pobrać z niej utwory a nawet całe płyty wybranego przez siebie wykonawcy. Taki stan rzeczy w dość znaczący sposób ogranicza sprzedaż a tym samym pomniejsza zyski osób działających w tej branży. Paradoksalnie jednak (i tu pojawia się opcja optymistyczna), dzięki temu więcej ludzi ma dostęp do swojej ulubionej muzyki a strony internetowe i różnego typu portale, umożliwiają na bieżąco śledzić artystyczne poczynania swoich idoli. Co raz częściej więc, pojawia się tendencja udostępniania za darmo swoich dokonań za pośrednictwem Internetu licząc na potencjalne zyski z koncertów.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gdy dawno temu (przynajmniej z pewnej perspektywy) pojawiły się piloty do telewizorów, część ludzi była zachwycona tym, że nie trzeba już było za każdym razem wstawać, by zmienić kanał czy głośność. Druga część podchodziła do nowego rozwiązania z umiarkowanym entuzjazmem, potrzebując czasu, by oswoić się z nowym trendem (tym, którzy twierdzą, że to przesada, polecam rozmówić się z politykami, których przerosła obsługa dwóch guziczków na pilocie do głosowania), jednak po pewnym czasie przyzwyczaili się do tego, doceniając pomału zalety pilota. Była wreszcie trzecia grupa telewidzów, którzy twierdzili, że to nie to samo, że pilot zabił ten unikalny klimat oglądania telewizji przerywanego co i rusz przez wstawanie z fotela/kanapy i przechodzenie kilku kroków, nie mówiąc już o walorach fizycznych tego procederu. I co? I po latach nader niewiele osób psioczy na pilota, większość korzysta z niego wręcz bezrefleksyjnie. A ci, co chcą, do tej pory wstają i kanały zmieniają w sposób bardzo ręczny.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Taki stan rzeczy w dość znaczący sposób ogranicza sprzedaż a tym samym pomniejsza zyski osób działających w tej branży.

Haha, chyba wydawców, RIAA czy inne Zaiksy, a prawdopodobnie ci przez swoją chciwość sami przyczynili się do zarżnięcia sprzedaży muzyki. No i czasami zdarza się, że wielkie wytwórnie robią muzyków w ciula, więc nie dziwota, że ci nie mają nic przeciwko temu, żeby ich utwory i płyty ściągać z internetu. Prawda jest taka, że wykonawcy zarabiają tylko poprzez sprzedaż T-shirtów i innych gadżetów w trakcie koncertów oraz płyt, jeżeli kasa idzie im prosto do ręki, a i koncertowanie to nie jest lekki, łatwy kawałek chleba, bo kosztuje to krocie (nieudana trasa koncertowa może położyć finansowo nawet i niezłe, mające renomę zespoły, jak np. Godflesh czy Sevendust), a lwią część zysków pożerają znowu pośrednicy i przeróżni menedżerowie, którzy akurat mają najmniejszy wkład.

W dzisiejszych czasach wszystko przenosi się do Internetu, a jeśli jakiś muzyk tego nie rozumie, to biada dla niego, bo wielu się tak właśnie wypromowało. I miło jest, jak się słyszy, gdy np. Devin Townsend mówi, że nie ma problemu z tym, że ktoś tam naściągał jego dyskografię - spodoba mu się, to zacznie chodzić na koncerty, kupować płyty czy też poleci komuś innemu, a jakby tak kupił jakiś album w ciemno i nie spodobałby się temu komuś, no to Devowi byłoby przykro, że ów ktoś zmarnował kasę. Trent Reznor z NIN też zachęcał do piracenia swoich płyt, czym naraził się swojej wytwórni (to było przy okazji Year Zero).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Utwórz nowe...