Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

RoZy

Devil May Cry (seria)

Polecane posty

Mi na spokojnym graniu, bez przeskakiwania cut-scenek i z lekkim szukaniem dusz, kluczy i robieniem misji (nie szukałem jakoś specjalnie, od czasu do czasu odbiłem gdzieś od głównej ścieżki) zeszło jakoś 9-10 godzin.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gry z serii DMC na pierwszym przejściu zalicza się mniej więcej w 7-8 godzin, w zależności od skilla grającego i tego, jak bardzo szukasz przedmiotów, misji etc.

Vergil i Dante, choć byli w posiadaniu więcej niż jednej broni, zawsze DT mieli takie samo

Jak już pisano: DT w DMC3 jest zmienne i zależne od broni. W DMC 2 miałeś zwykłe DT i Majin Form odpalane przy niskim zdrowiu, w DMC1 DT zależało również od broni (Alastor/Ifrit + DT Spardy odpalane w misji bodaj 21).

Ta mutacja Sanctusa w Sanctusa Diabolica jest nieco podobna do mutacji Arkhama w wielką masę... eee, sami widzieliście. W czwórce nie jest to powiedziane wprost, ale Sanctus mógł nie zapanować nad mocą Spardy - tak jak Arkham nie zapanował nad mocą Force Edge - co w połączeniu ze złem w jego duszy (czy czymś takim) zmieniło go w Cenzopapę. (z góry przepraszam osoby, które poczuły się urażone)

"Jackpot" przewija się przez niemal całą serię. Wykrzykuje to Dante, pokonując Mundusa. Wykrzykuje to Nero, używając finishera przy odpalonym DT. Wykrzykują to synowie Spardy, pokonując Arkhama. Pojawia się to nawet w mandze.

Tylko dwójkę jakoś to ominęło xD

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Jackpot" przewija się przez niemal całą serię. Wykrzykuje to Dante, pokonując Mundusa. Wykrzykuje to Nero, używając finishera przy odpalonym DT. Wykrzykują to synowie Spardy, pokonując Arkhama. Pojawia się to nawet w mandze.

Tylko dwójkę jakoś to ominęło xD

W dwójce Dante w ogóle jest jakiś taki... cichy.

Może się nie wyspał? XD

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Słyszałam kiedyś, że ponoć DMC2 było początkowo zupełnie inną, niezwiązaną z Devil May Cry grą, którą CAPCOM kazał w pośpiechu przerobić na sequel udanej gry. Twórcy mieli bardzo mało czasu i funduszy, by tego dokonać, przez co otrzymaliśmy to, co otrzymaliśmy - nudną, źle zaprojektowaną grę ze scenariuszem kulawym nawet jak na standardy DMC.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przeszedłem swoją drogą DMC2. Moimi ulubionymi momentami był jeden boss którego pokonałem mashując zwykły atak I NIC WIĘCEJ i drugi któremu zabrałem 75% HP stojąc w miejscu i strzelając z rakietnicy (bo tyle mu zajęło trafienie mnie).

Dat Skill.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Drugi Mogący Płakać Diabeł był jednocześnie kontynuacją pierwszego DMC, bo ukazał nam się nasz Dante, ale jednocześnie drugą grą, która była o Lucii. I jakby pograć w jej scenariusz, wymazać z niego Dantego i wstawić jakąś inną postać... pewnie dostalibyśmy to czym Devil May Cry 2 miało być na początku. I może z większym zapasem czasu dopracowaliby to bardziej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

DMC2 to efekt poronionych planów Capcomu - gra robiona na szybko, bez udziału ekipy odpowiedzialnej za poprzedniczkę i w dodatku oparta na badaniach fokusowych, a nie pomyśle. Muszę kiedyś się sprężyć i dla jaj przejść tą część. W końcu niewiele gier pozwala na robienie gwiazd w kisielu xD

Orangutan na prezydenta <3

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Infested Chopper najlepszym bossem wszechczasów!

Ale serio... jeśli finałowy boss to zlepek wrogów z tej i poprzedniej gry i jakieś takie słabe pitu-pitu z dwoma-trzema atakami na krzyż, broń palna zadaje większe obrażenia od twojego miecza, a ludzie z powagą na twarzy twierdzą, że jedynym pozytywem tej gry był fajny płaszcz Dantego...

No cóż, przynajmniej dostaliśmy zaczątek systemu stylów, Bloody Palace, kampanię dla dwóch postaci... i animacje są nawet-nawet.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gra na smartfony, prosimy się rozejść xD

A tak na serio - DmC2 raczej nie, na pewno nie tak szybko. Pogorzelisko po premierze "jedynki" nie ustało, więc jeżeli Capcom chciałby dalej ciągnąć w tę stronę to zapewne odczekałby trochę dłużej. Ciężko mi sobie też wyobrazić DMC5, zwłaszcza że mają teraz ponoć spore problemy finansowe i nie są w stanie sfinansować nawet Street Fightera 5, a co dopiero inwestować w tak niepewną markę. Zresztą, nowa linia biznesowa Capcomu ma się skupiać na grach przenośnych i socjalnych, więc nawet by pasowało. Ostatecznie może być i tak, że Capcom się zabezpiecza, a sama gra jest w baaaaaardzo wczesnym stadium i w przewidywalnej przyszłości jej nie ujrzymy.

Sorry Yl, ale mój Hypetrain wypalił się póki co na GG:Xrd (który wygląda świetnie, pomimo rzekomych problemów z balansem), więc do jego rozpędzenia potrzeba trochę więcej niż poszlakowego niusa. Oficjalna zapowiedź byłaby fajna.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiem, że to jest totalnie nierealne, ale co byście powiedzieli na rozszerzenie do DMC4, w którym dodadzą cały stuff z jakim nie zdążyli (osobna kampania dla Dantego, a nie backtraking, bossowie od nazw broni tj. Gilgamesh, Lucyfer, Pandora, itd.), co? Takie DMC4: Edycja Rozszerzona, jak każdy dotychczasowy Witcher, a że CAPCOM lubi robić dodatki (do Street Fightera głównie, ale w innych grach też DLC siał) to... ten pomysł jest jeszcze bardziej nierealny... Ale jak? Chcielibyście rozszerzonego DMC4? Czy może uważacie, że jak nie wypaliło do końca to zostawić?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A co-op tylko w Bloody Palace? Byłoby zrobione po taniości, jeśli chodzi o dostosowanie do dwóch graczy (tylko jedna okrągła arena i kilka z bossami), a przez to mielibyśmy sytuacje w stylu "Ja biorę te lodowe, ty odciągaj ode mnie rycerzy", albo walki z bossami z "Dobra, ja go atakuję od powietrza, ty tam przetransformuj Pandorę, zobaczymy ile obrażeń mu machnie". Coś pięknego!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kupiłam wczoraj DmC. Wrażenia po 2 misjach?

Brakuje mi namierzania (lock-on). Bardzo brakuje. Funkcja miała tą zaletę, że mogłam skupić się na jednym przeciwniku, wycentrować na nim kamerę i nie bać się, że jak mi wyleci spod broni, to użycie np. Snatch przyciągnie zupełnie innego wroga (a takie przypadki miałam i kilka razy), korzystanie z launcherów (High Roller/High Time) nie było upierdliwe (przytrzymaj przycisk... a idźcie mnie!), a Stinger był szybki, łatwy i przyjemny (tu W OGÓLE nie mogę go wykonać - szturchnij dwa razy analog, kliknij X i módl się, że wycelujesz dobrze). Ech.

Kamera tradycyjnie zachowuje się jak przyćpany Lust w trakcie trzęsienia ziemi, zdążyłam się przyzwyczaić po ogrywaniu DMC3 na Logitech Chillstream (gdzie obie gałki ruszały i kamerą, i postacią).

Muzykę ściszyłam do połowy, więc nie drażni mocno, ale podtrzymuję opinię - Combichrist brzmi tu jak garażowy zespolik numetalowy usiłujący grać death metal. Odgłosy są OK.

Oprawa... jest nierówno. Modele czy otoczenia wyglądają nawet nieźle, a stylistyka przypadła mi do gustu (choć tęsknię za gotycko-dziwacznym stylem poprzedniczek), jednak gra miewa paskudne spadki płynności (osobliwie w skryptowanych fragmentach zręcznościowych), regularnie na moich oczach doczytuje tekstury i przez nadmierne podkręcenie nasycenia kolorów... cóż, bije po nerwach wzrokowych i powoduje oczopląs. Zaliczę do końca tak jak jest i zainstaluję mod "poprawiający" grafikę.

Cut-scenki raczej pomijam (znam z grubsza początki fabuły, voice-acting jest czasem nieco bezjajeczny, no i im mniej Vergila, tym lepiej dla mojej psychiki).

Ogółem... jest nieźle, ale to nie ten poziom "hajpu", co przy DMC4 pięć lat temu. Matko, jak ja się starzeję...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Up

Teoretycznie namierzasz środkiem kamery co według mnie jest przystępniejsze niż lock-on. Nie pamiętam abym miał problemy Stingerem na PC używając pada od 360. Za to na PS3 już tak ale tylko dlatego, że kamera robiła najazdy na Dantego.

Też tęsknie za starym Vergilem, który był Vergilem a nie ekhm... ciamciaramcią z czymś białym na głowię.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pora bym ja - ten kto w swym mieście jest w stanie pobić kogoś za niezbyt pochlebną opinię na temat DMC porównując je do nowego DmC (tak! raz gościu w twarz dostał).

Zaczynami - jak pisała Ylth - brak namierzania to porażka. System walki stał się mega zręcznościowy, podczas gdy poprzedni był bardziej taktyczny i ciężko było mi się przestawić na niego (tym razem na klawiaturze grało mi się lepiej niż na padzie, lecz mam mały anti ghost i 3max klawisze na raz i reszta nie odpowiada:/) Podoba mi się częściowo nowy wygląd Dante, ale tylko częściowo. Fajny jest również motyw z tekstami na np. ścianach budynku (Obesity, Stupidity, Drink Virility!).

Walka jak mówiłem jest MEGA zręcznościowa. Mam wrażenie że wystarczy losowe wciskanie klawiszy aby zrobić np. A. Kompletną dla mnie porażką i nieporozumieniem jest kombinacja Tryb Anioła/Demona + strzał. To są dwie IDENTYCZNE 'bronie', ale jedna przyciąga coś, a druga Cię do czegoś. Mimo że to samo i można to było innym sposobem zrobić (np. strzałka do przodu + przyciąganie - przyciąga Ciebie i analogicznie ze strzałką do tyłu). Próbowałem zrobić też Bullet Rain jak i odwrócony - bez skutku, to dla mnie jeszcze nieosiągalne. Same bronie - no takie bo ja wiem. Standard w extendach, czyli Beowulfowopodobne naramienniki to standard. Kosa? Szybka, ale słaba. Wnerwia mnie również 'rodzaj' przeciwników - jest lód - nie zaatakujesz demoniczną bronią, bo się odbija i combo breaker.

Jestem fanem twórczości Salvadora Dalego, więc miejscówki w Limbo akurat mi pasują, gorzej w normalnym świecie.

Muzyka - Noisia się sprzedała w dabstep, a metalkorowy Combi to nie to samo (ale kawałki elektroniczne - świetnie pasują do gry. Nie ma to jak masakrować demony przy Never Surrender albo Throarth Full of Glass).

Fabuła - no cóż. Podczas spotkania z 'Sukkubą' byłem pełen podziwu dla niesamowitej oryginalności scenarzystów podczas rozmowy Dante z nią (W ciągu 10 sekund padło w dialogu więcej faków niż w ciągu DMC3 i 4 razem wziętych:O). Czasami zdarzają się zabawne momenty (Like cheese B-) ), lecz ich niewiele jest. Zasmucił mnie jeszcze fakt, że sekretne misje są dość powtarzalne (druga albo trzecia z kolei misja, gdzie muszę znaleźć się gdzieś na czas - no proszę, w DMC4 były różnorodne).

No i ten Devil Trigger. W moim przypadku włącza się go przez wciśnięcie grzybków jednocześnie. W ogóle co to za DT? Dodatkowe punkty za walkę w powietrzu? I prócz HP regena nic więcej? Tylko dodatkowy podrzut? Ja wiem że w poprzednich częściach też nie było szału, ale jak na reboot liczyłem na coś bardziej wyjątkowego i nowatorskiego.

A na koniec mała..dygresja? DmC narazie sprzedaje się słabo. Bardzo słabo. Ktoś zadał kierownikowi Ninja Theory 'dlaczego tak się stało?' Ten odpowiedział 'Po prostu nie trafiliśmy w gusta graczy'. - no kuźwa, naprawdę? Szumnie zapowiadane 'Uzachodnienie' nie wyszło? WOW! Może ludzie mają po prostu dość tego standardu zachodniego (Faki, wybuchy, słaba historia z emocjami w tle).

I życzę teraz serii, aby zajęło się nią Platinum Games, gdyż MGR:Zemstodwet jest dla mnie 'nowym' DMC, a im nie bałbym się powierzyć DMC do rąk.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No ba! Hideki Kamiya pracował przecież nad pierwszym DMC, a samo studio pokazało pazur Bayonettą i MGR. Jeden znajomy wręcz zapowiada, że kupi WiiU tylko i wyłącznie ze względu na drugą Bayonettę.

Jeśli chodzi o fabułę. Zirytował mnie etap "flashbakowy" - jest efektowny wizualnie, daje nowe funkcje (dwie bronie, tryb anielski i demoniczny, Ophion Pull), ale fabularnie jest po prostu meh. O ile poprzednie gry skąpiły informacji o przeszłości Dantego, o tyle tu mamy wszyściutko wyłożone jak ta kawa na ławę: Sparda to łysiejący gość pod czterdziestkę, Eva była rudą anielicą, Dante rywalizował z bratem, rodzinna sielanka poszła w diabły... OK, nie będę się czepiać tego backstory, bo w sumie oryginalna seria miała podobne. Przyczepię się za to do prezentacji.

Jak mówiłam, poprzednie gry (głównie DMC1 i 3, czwórka to festiwal fochów Nero, dwójka... nie kopmy leżącego, OK?) tych informacji serwowały niewiele - pomijając powtarzaną w różnych formach legendę o Spardzie. Silną więź między Dantem a jego matką ukazują jego słowa ("Because you look like my mother", "(...) you'll never have her fire!") i zachowania (pierwsze spotkanie z Trish). O jego dzieciństwie nie wiemy prawie nic. Tak samo o okresie między śmiercią matki a założeniem biura.

W DmC dostajemy cały etap poświęcony odzyskiwaniu wspomnień (jak usłyszałam "You're my brother" tym bezbarwnym, pozbawionym emocji głosem, to ryknęłam śmiechem). Łazimy po rozwalonej posiadłości ("Paradise"... zostawię bez komentarza), co i rusz mamy jakiś flashback czy scenkę ukazującą, co się zadziało, a na koniec dostajemy pretensjonalny, graniczący z kiczem pokaz slajdów łopatologicznie składający do kupy wszystko, co widzieliśmy - na czele z obrazkiem martwej Evy w ramionach Dantego, który wywołał u mnie przemożną ochotę wyrżnięcia łbem w ścianę. Wszystko to jest równie subtelne, co cios sztachetą w łeb scenarzysty.

Nie twierdzę, że poprzednie gry miały dobrą fabułę - bo historia zawsze była wypełniaczem, a dialogi brzmiały, jakby napisano je na Księżycu. Zauważam jedynie, że w DMC od Capcomu znacznie lepiej rozwiązano kwestię ekspozycji fabularnej, przedstawiania graczowi przeszłości postaci i jej motywacji.

A, przede mną jeszcze etap w fabryce Virility. Nie mogę się doczekać kolejnych slajdów pokazujących, jaki to nasz bohater buntowniczy i targany wewnętrznym konfliktem, że się przeciętny bohater werteryczny chowa.

[Pretensjonalność nasila się]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A, przede mną jeszcze etap w fabryce Virility. Nie mogę się doczekać kolejnych slajdów pokazujących, jaki to nasz bohater buntowniczy i targany wewnętrznym konfliktem, że się przeciętny bohater werteryczny chowa.

[Pretensjonalność nasila się]

Nie zdziw się więc elokwencją którą zastaniesz w dialogach;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A, przede mną jeszcze etap w fabryce Virility. Nie mogę się doczekać kolejnych slajdów pokazujących, jaki to nasz bohater buntowniczy i targany wewnętrznym konfliktem, że się przeciętny bohater werteryczny chowa.

[Pretensjonalność nasila się]

"I just knew in my heart I wasn't crazy"

Chyba nawet sam Dante wie co z nim nie tak.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...