Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Qbuś

Neal Stephenson, twórczość

Polecane posty

240px-Neal_Stephenson_2008_crop.jpg


Urodzony 31 października 1959 r. w Fort Meade w stanie Maryland. Amerykański pisarz science-fiction, laurat m.in. nagrody Hugo i Locus, które powieść skończyłem dziś rano. Autor powieści science fiction, historical fiction, cyberpunk i postcyberpunk. W swych powieściach mocno miesza w zakresie matematyki, kryptografii, filozofii, monetaryzmu i histoii nauki. Studiował fizykę i geografię. Poświęcam tematu mu, a nie konkretnej z jego powieści, gdyż w Polsce chyba nie jest bardzo popularny.

Bibliografia powieściowa wraz z nagrodami (za Wikipedią):
  • The Big U (1984)
  • Zodiac: thriller ekologiczny (Zodiac 1988, wyd. pol. Zysk i S-ka 2001)
  • Zamieć (Snow Crash 1992, wyd. pol. Zysk i S-ka 1999)
  • Interface (1994, jako Stephen Bury współaut. J. Frederick George)
  • Diamentowy wiek (The Diamond Age 1995, Hugo 1995, wyd. pol. Zysk i S-ka 1997)
  • The Cobweb (1996, jako Stephen Bury współaut. J. Frederick George)
  • Cryptonomicon (Cryptonomicon 1999, wyd. pol. Prószyński i S-ka 2001 oraz MAG 2010)
  • Żywe srebro (Quicksilver 2003, Nagroda im. Arthura C. Clarke'a 2004, wyd. pol. w 3 tomach MAG 2005)
  • Zamęt (The Confusion 2004, Nagroda Locusa 2005, wyd. pol. w 2 tomach MAG 2006)
  • Ustrój świata (The System of the World 2004, Nagroda Prometeusza 2005, Nagroda Locusa 2005, wyd. pol. w 3 tomach MAG 2007)
  • Peanatema (Anathem 2008, Nagroda Locusa 2008, wyd. pol. MAG 2009)


Ja sam czytałem na razie trzy powieści Stephensona: Quicksilver, Cryptonomicon i Anathem. Za początek tematu niech posłuży parę mych słów o tej ostatniej.

anathem5b225d.jpg

Fraa Erasmas jest młodym deklarantem z koncentu saunta Edhara, azylu dla matematyków, naukowców i filozofów, chroniących się przed zepsuciem dotykającym świata zewnętrznego (Saeculum) pod osłoną prastarego kamienia, odwiecznej tradycji i skomplikowanych rytuałów. Na przestrzeni wieków na zewnątrz, za murami koncentu, powstawały i upadały kolejne miasta i rządy. Trzykrotnie w dziejach świata nastawał mroczny czas przemocy zrodzonej z przesądów i niewiedzy, która unicestwiała zamknięte społeczeństwo matemowe. A jednak deklarantom za każdym razem udało się przetrwać kataklizm i dostosować do nowych realiów; po każdym pogromie żyli coraz skromniej i stawali się coraz mniej uzależnieni od techniki i dóbr materialnych. Jednakże Erasmas nie boi się świata zewnętrznego, extramuros. Od ostatnich Straszliwych Wypadków minęło wiele, wiele lat.

Oto pierwsza część 'blurba' z polskie wydania. Reszty nie zamieszczam i nie zalecam czytać, gdyż zawiera spoilery (może i nie krytyczne, ale ważne). To jednak jedynie formalności. Ważniejsze jest to, że sama książka jest świetna! Ciężko mi ją przyrównać do innych powieści, ale określenie "Gra Endera do sześcianu" nie jest strasznie dalekie od prawdy. Z tym, że tu mamy inny świat (choć do Ziemi podobny), a co z tym idzie inne: słownictwo, parę tysięci lat historii, filozofię i technologię. Stworzenie Arbre to dzieło iście monumentalne, a sama książka jest manifestacją ekstremalnego platonizmu. Ale rozruszanie tematów filozoficznych pozostawię Wam - na razie nie chcę straszyć.

Stephenson we wszystkich książkach, które czytałem baaardzo sprawnie łączy akcję ze wspomnianymi treściami naukowo-filozoficznymi. Z każdej jego powieści można bardzo wiele się dowiedzieć, a także dostaje się tony tematów do przemyśleń. Czasem trzeba włożyć sporo wysiłku, żeby pojąć co bardziej skomplikowane kwestie, ale autor wprowadza idee stopniowo. Ale akcja się w tym wszystkim nie gubi - wręcz przeciwnie. Do tego mamy parę ciekawy zwrotów i ciekawych postaci. Polecam piekielnie gorąco!

Teraz szykuję się do zakupu Snow Crash.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja mam pytanie dotyczące Cryptonomiconu: z tego, co się dowiedziałem, książka porusza m.in. zagadnienie Enigmy. Zawsze przy tej okazji wynika problem: czy raczono wspomnieć o tym, że to polscy matematycy złamali jej kod, czy też przypisano wszystkie zasługi alianckim specjalistom? Tak, to jest istotne, z pewnych względów.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja mogę odpowiedzieć już teraz: przekłamań nie ma. Zresztą informacje o tym, kto złamał szyfr Enigmy pojawiają się tylko w paru zdaniach. Nawet mogę rzucić cytatami:

Bomby
[maszyny liczące]
zostały wykonane przez Turinga, Welchmana i innych na podstawie projektu wymyślonego przez polskich kryptoanalityków.

Niemcy nazywają go Tryton. To nowy szyfr, używany wyłącznie przez ich marynarkę. Bazuje na Enigmie, ale nie takiej z trzema tarczami. Polacy nauczyli się łamać tamten model kilka lat temu, a w Bletchley Park wdrożono ten proces na skalę przemysłową.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję za odpowiedź. Mam pewien uraz na punkcie tego szczegółu, na szczęście nie ma danbrownizmu w tym przypadku. Jak wspomniałem wcześniej, zacznę od Peanatemy zapewne - zresztą Cryptonomicon kosztuje na empik.com 86 zł, a tyle na pierwszą książkę autora, którego nie znam, nie jestem skłonny wydać :huh:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I po raz kolejny można przekonać się, że biblioteka FTW! Na Cryptonomicon natrafiłem właściwie przypadkowo wędrując pomiędzy półkami. Wcześniej czytałem jeszcze Quicksilver, ale to pożyczone od kumpla. Właściwie to przeczytałbym sobie resztę cyklu barokowego.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Okay, czas odkopać temat, bo wreszcie-nareszcie zapoznałem się z twórczością Stephensona... Oszczędzę wam opowieści jak dużo pozytywnych splotów okoliczności musiało wystąpić naraz, bym

wreszcie kupił sobie polski przekład Anathem (hint: dużo). Niemniej jednak stało się, jestem już po lekturze i powiem jedno: dobrze się stało, że do tego zakupu podchodziłem jak do serious

bussiness, bo to JEST serious bussiness. Ponieważ Qbuś już zrobił wprowadzenie, zajmę się tylko analizą.

Na początek najważniejsze pytanie: czy mi się podobało? Przyznam szczerze: nie mam pojęcia. Lektura była niczym wyprawa do jakiejś nieznanej restauracji specjalizującej się w zamorskich

przysmakach - po prostu moje kubeczki smakowe nie są przystosowane do dzieł tego typu. Staram się wymyślić jakiegoś autora tworzącego podobną literaturę i nie znajduję (mam nadzieję, że to

nie jest ostateczny dowód posiadania zbyt wąskich horyzontów czytelniczych). Nieco narzuca się Dukaj, bowiem obu bardziej zajmuje przedstawianie pewnych idei niż sama akcja... lecz akurat

Anathem ukazuje pewien wąski, ale jednocześnie głęboki rów dzielący ich pisarstwo: o ile Dukaja bardziej interesuje jak coś działa, o tyle Stephenson koncentruje się dlaczego coś

w pewien sposób działa.

Ma to bardzo daleko idące konsekwencje. Pozytywne w sensie poznawczym, ponieważ wydaje mi się, że Anglik idzie o krok dalej niż nasz rodak: dojście do ontologicznych podstaw to już ściana

poznania naukowego, a przecież w hard sf właśnie o to chodzi. Niestety, jest też aspekt negatywny - dla czytelnika. Okazuje się bowiem, że filozofii nie da się przedstawić w działaniu!

Autorowi nie pozostaje więc nic innego jak powstawić na straszliwe ilości infodumpu. Nie przesadzę chyba mówiąc, że wyjaśnianie założeń dziejących się wydarzeń zajmuje dobrą 1/3

książki. Oczywiście, duża część z tego jest absolutnie niezbędna: nie wiem jak inaczej można wytłumaczyć konsekwencje spotkania się platonizmu z fizyką kwantową.

Oczywiście, nawet nie będę wychodził z zarzutem, że fabuła jest tylko pretekstem do pokazania przemyśleń autora na powyższe tematy. Czasem jednak ów nerdyzm idzie nieco za daleko, jak

chociażby przy opisie

skafandra kosmicznego

, który zajmuje bite trzy strony (sic!), a kompletnie irrelewantny wobec akcji. Jest też parę aspektów, które choć są uzasadnione

przez fabułę książki, to mi jednak nieco przeszkadzały: przede wszystkim nazewnictwo - duża część rzeczy na Arbre jest

tłumaczona kubek w kubek (istoty biologiczne), natomiast

inne - nie (piszczki, moby, teorowie, ret - etc., choć wygląda na to, że nie różnią się od Ziemskich). Jest to oczywiście spowodowane bliskością 'naszej' rzeczywistości wobec Arbre (swoją

drogą, wątek Julesa Verne z "Laterre" jest znakomity), ale i tak jakoś wydawało mi się to niewłaściwe.

Zawiłe rozważania sprawiły też, że narracja została maksymalnie

uproszczona - jeden pierwszoosobowy narrator i porządek chronologiczny. Nudy. Dobrze chociaż, że Stephenson bawi się poziomem zaufania czytelnika wobec Erasmasa:

póki jest w matemie, można zaufać jego wnioskom, lecz extramuros zdarzają mu się straszliwe/fenomenalne wpadki.

Gorzej, że

po wyjściu z matemu

narrator zaczyna wyrażać opinie na temat pewnych zdarzeń - miałem ochotę podkreślać je na czerwono i krzyczeć "auor na pokładzie, autor na pokładzie!". Za to minus. Na plus za to zaliczam odwrócenie tak częstego w sf ciągu przyczynowo-skutkowego:

tutaj pojawienie się nowych danych (czyt. statku Geometrów) powoduje powstanie nowych teorii (fizyka kwantowa jako pomost pomiędzy platonizmem i arystotelizmem? O rany!) - props.

Podsumowując: jako osoba szukająca nowych wrażeń stwierdzam, że było super; natomiast jako niedzielny czytelnik... no cóż. Ale Anathem z pewnością wywołuje emocje (zresztą, inaczej bym nie napisał takiej kobyły) i mam zamiar dalej zgłębiać Stephensona. Chyba zaatakuję Diamentowy Wiek, bo trochę boję się, że Cryptonomicon może być powtórką z rozrywki, tylko w dziedzinie kryptografii. Jakieś sugestie?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A może spróbowałbyś zacząć od początku (no, prawie) i sięgnął po "Zodiaca"? Znakomicie prowadzona narracja i bohater (które to elementy S. dalej rozwija w "Zamieci" i "Diamentowym..." właśnie) sprawiają, że przez powieść idzie się jak burza. Poza tym przy czytaniu w takiej kolejności będziesz miał okazję zaobserwować ewolucję stylu Stephensona. Sam zaś zacieram łapki na "Reamde", w której pisarz wraca do formuły story driven thrillera właśnie, a pierwsze recenzje obiecują porządną, inteligentną rozrywkę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

O, Cardi. O w temacie Stephensona. I to Anathem na dodatek. Na drugi dodatek - w pełni się zgadzam. Czasem trochę za dużo informacji było rzucanych na raz. Normalnie mi to nie przeszkadza, ale omawiane tu koncepty mogą zawinąć mózg relatywistycznie i w małych dawkach. Trzeba jednak przyznać, że dla wszystkich 'ciekawych wszystkiego' będą to bardzo smakowite kąski.

Ja czytałem Cryptonomicon i Quicksilver - ten drugi jest w pewnym sensie bliski Anathem. Tło historyczne, mniej skomplikowane filozofie (choć matematycznie było ciekawie - Leibnitz FTW). Zresztą i tu jest kryptografia. A Cryptonomicon też bogaty w info-dumping - mamy m.in. długaśny opis phreakingu Van Ecka.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Utwórz nowe...