Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

P_aul

Device Masters

Polecane posty

Szykuję się do rozpoczęcia hamowania tak, aby zakończyć lot gdzieś w pobliżu asteroidy, na tyle blisko, by można było się do niej dostać na skafandrach.

- Drogie panie, mam dwie propozycje. Możemy spróbować poprosić ich o otwarcie śluzy i wlecieć jakby nigdy nic... Albo skorzystamy ze skafandrów i jednego z tych sztucznych wylotów na odpadki.

Siedząca w fotelu obok Jenny, z wyraźnym obrzydzeniem na twarzy, dodała:

- Kapitanie, zawsze możemy spróbować się jakoś włamać do ich systemów i otworzyć śluzę od środka.

- A gdzie w tym zabawa?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 maja, piekielne studio w centrum Tokio, 17:35

Przesadził, posunął się za daleko, miarka się przebrała. Słowa o przepisaniu scenariusza, zaczynaniu tego cyrku od początku i pozbyciu się dziewczyn z chórku są kroplą, która przegięła pałę goryczy*.

- Director-san - podchodzę do niego, patrząc wprost na ten głupawy, pełen wyższości wyraz twarzy i uśmiecham się słodko. Cudownym, uroczym uśmiechem, na którego widok Kyoko natychmiast stara się podsunąć mi jakiegoś batonika, byle tylko powstrzymać to, co zwykle po nim następuje. Na nieszczęście reżysera Kyoko tym razem tu nie ma - Czy ten fikuśny szaliczek nie jest przypadkiem zbyt ciasno zawiązany? A może ktoś zamalował na czarno te błazeńskie okularki? CZY MOŻE COŚ SIĘ W KOŃCU PRZEPALIŁO POD TĄ ŁYSĄ KOPUŁĄ?! Siedzimy tu od dwóch godzin, słuchając jedynie pana narzekań, jęków i niespełnionych pragnień artystycznych. Marnujesz nasz cenny czas, pieniądze wytwórni i co najważniejsze... - tu wzięłam głębszy oddech - DOPROWADZASZ MNIE DO SZAŁU!!!

Odetchnęłam głębiej raz jeszcze, po czym znów się uśmiechnęłam.

- Ufam, że możemy skończyć nagrywanie tej reklamy właśnie teraz, w jednym, idealnym ujęciu, prawda? - mój uśmiech jest tak promienny, że za chwilę spali tego bałwana na miejscu.

---

* Rzut na Kopanie tyłków, 2d6-1=7. Z dostępnych mi dwóch opcji (druga dzięki ruchowi Strzeż się niewiniątek) wybieram zadanie dużych obrażeń i otrzymanie małych obrażeń.

EDIT: Powinno wyjść 7, dice cloud zmienił minus na plus. W każdym razie rzut i tak udany.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Hontoni...John...onore...

Wysyp śmieci, naprawdę? Zrozumiałabym użycie kartonu, jako głównego narzędzia infiltracyjnego, potwierdzonego przez lata praktyk. A włażenie przez wysyp śmieci? To jest jakiś motyw z taniego filmu B, a zapewne do tego pełny jakiś miłych żyjątek, które żywią się otoczeniem. Miejsce, gdzie nikt o zdrowych zmysłach nie zagląda. Nawet chcąc dostać się cichaczem do środka.

Ale kto mówi o zdrowym zmyśle, w moim przypadku.

- Nie nazwałabym to zabawą, ale u ciebie John to każdego fetyszu można się spodziewać. - pokazałam kciuka do góry - Tylko załatw jakiś gruby strój. Naprawdę gruby strój i maskę. Taką przeciw promieniowaniu jądrowemu najlepiej.

Uaaaa, spędzę chyba tydzień pod prysznicem, jak wrócę.

- Tak swoją drogą, to cała zabawa z hakowaniem też nie jest złym pomysłem. My możemy wejść z jednej strony, a Jenny odwrócić uwagę przez chwilę czasu łamiąc parę systemów. - mrugnęłam do dziewczyny i rzuciłam do reszty - To co, idziemy?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Jestem za opcją z włamaniem i wejściem przez wylot na odpadki, o ile taki istnieje- machnęłam od niechcenia ręką.

Obejście systemu i tak będzie potrzebne, bo nie sądzę, że zostawili którąś ze śluz otwartą.

- Istnieje też możliwość, że wykryją próbę cięższego włamania do systemu, a wtedy zaczną szukać statku i może się zrobić nieciekawie.

Czyli tak, jak lubię... jednak wolę zginąć na stałym gruncie, niż w przestrzeni kosmicznej.

Mary, co się tam dzieje...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 maja, po szkole*

Wczorajszy dzień był dobry. Gdy wreszcie załatwiłem sprawy w sklepie z mangą i kupiłem zastępczy wzmacniacz, musiałem odpowiedzieć na kilka wyjątkowo krępujących pytań Natalii, która wykazywała się świeżo odkrytą fascynacją relacjami międzyludzkimi, zwłaszcza tymi romantycznymi. Dzięki Bogu, że nigdy nie miałem dziewczyny, więc udało mi się uniknąć większości pytań, używając swojej ignorancji jako wymówki. Było niezręcznie, ale też zabawnie. Mój zamiar odwiedzenia Matta ostatecznie nie wypalił, ale zamiast tego poczyniłem porządne postępy nad kombinezonem. Kosztowało mnie to trochę, ale zamówiony strój okazał się dostateczny na moje potrzeby. Nie jest to idealna podstawa, ale nada się. Gdy z nim skończę, będzie nie do poznania.** Położyłem się do łóżka w dobrym nastroju.

Ów nastrój wytrwał aż do końca dzisiejszych zajęć. Aż do wieści o śmierci Matta.

Próbowałem pogrążyć się w pracy nad festiwalowym sprzętem. Nie ma żadnych usterek, które wymagałyby mojej uwagi, ale zawsze myślało mi się lepiej, gdy przy czymś dłubałem. Nie pomogło.

Powinienem go wtedy odwiedzić. Ocaliłbym go. Nie wierzę, że jego śmierć była naturalna. To musiało być coś z Pustki. Odnalazłbym to i zniszczył. Ocaliłbym go. Gdybym tylko go wtedy odwiedził... Chyba, że to naprawdę naturalna śmierć. Nie, była zbyt nagła.

Nie wytrzymam. Muszę coś zrobić, bo doszczętnie zwariuję. Idę teraz do tego szpitala, by dowiedzieć się prawdy i biada lekarzowi, który spróbuje mnie powstrzymać. Popytam, czy nie było innych tajemniczych śmierci i przeskanuję każdy centymetr budynku. Znajdę to cholerstwo, czymkolwiek by nie było.***

---------------------------------

* Nie będę bawił się w podawanie dokładnej godziny, ale jeśli komuś to potrzebne, niech założy, że Tom wyszedł do szpitala gdzieś koło piętnastej.

** Powiedz mi, czy są kolejne komplikacje. Jeśli nie, powiedz mi, ile zajmie mi skończenie pracy.

*** Rzut na czytanie sytuacji: 8(2d6) +3 = 11 Zadaję pytanie: Czego nie widać na pierwszy rzut oka? Wiem, że mogę zadać jeszcze dwa, ale nie ma na nie potrzeby.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Drzwi śluzy zamknęły się za nami z sykiem. Po raz ostatni sprawdziłem poprawność założenia kombinezonów przez załogę i rozpocząłem procedurę otwarcia zewnętrznych wrót.

- Lady Cessai jest przystosowana do zdalnego sterowania- odezwałem się w głośniczkach zamontowanych w hełmach dziewczyn.- Gdy załatwimy co trzeba, odbierze nas spod frontowych drzwi. Przygotujcie się, wychodzimy za pół minuty.

Wyciągnąłem telefon. Od ostatnich kilkunastu minut wymieniałem z Mattem wiadomości tekstowe, ale na razie musiałem zakończyć. Nie chciałem rozpraszać się w czasie akcji... To mogło kosztować życie. Zacząłem stukać w klawiaturę ziemskiego sprzętu.

Nie ryzykuj, niedługo wracam ze wsparciem, czekaj. Muszę kończyć, bo dekompre

Otwarcie zewnętrznych drzwi śluzy zmusiło mnie do wysłanie niedokończonej wiadomości. Pakiet danych pomknął w tej chwili przez niezmierzoną czeluść Multiwersum, aby w krótkim czasie dotrzeć do szpitala w Tokio. Technika.

Rzuciłem telefon za siebie, w głąb śluzy i odwróciłem się twarzą do Mio, Aiko oraz Jenny. Rozpostarłem ręce na boki, dałem jeden krok do tyłu, w próżnię kosmosu i z uśmiechem wydałem mój ulubiony rozkaz:

- Za mną!

Nim odbiłem się w kierunku asteroidy zdążyłem jeszcze zauważyć tekst na ekranie unoszącego się do góry nogami telefonu.

post-72510-0-62733900-1411161263_thumb.p

Ty też, chłopcze, ty też, pomyślałem, odpalając plecak rakietowy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 maja, późne popołudnie

Zostawiłam Ami z klubem muzycznym, wcześniej przypominając nieco Saki, że ta pierwsza rzeczywiście ma do niej jakąś sprawę. Sama miałam jeszcze coś do załatwienia. Yuri ma pojutrze trzynaste urodziny, a ja ciągle nie znalazłam dla niej prezentu... Ostatnio jednak tyle zwaliło mi się na głowę, że nie mam zwyczajnie czasu znaleźć czegoś dobrego. Dzisiejsze poszukiwania też nie przyniosły satysfakcjonującego rezultatu. A oczywiście zaraz po powrocie z domu, jeszcze w trakcie zdejmowania butów...

- Onee-chan! - Znienacka podbiegła i wyściskała mnie, jakbyśmy nie widziały się co najmniej rok.

- Yuri, daj mi choć zdjąć buty. - Zaśmiałam się.

Chyba będę musiała poprosić kogoś o pomoc.

9 maja, sala samorządu, popołudnie

Wszyscy zebrali się punktualnie, co samo w sobie jest pewnym sukcesem. Między ludźmi zauważyłam chyba nawet Himurę. Odebrałam szybkie raporty, w tym ten od Toma i Eriki. Problem ze sprzętem rozwiązany, a sklep zgodził się na współpracę na dobrych warunkach. Jednak w dalszej części spotkania na wierzch wypłynęły pierwsze tarcia. Makishima z klubu aikido i Kozume z samoobrony nie mogli się dogadać, kto dostanie ile czasu na prezentacji sztuk walki. Tak naprawdę po prostu się nie lubili i traktowali jak swoje największe nemezis.

- Chyba żartujesz! To nie wystarczy nawet żeby...

- Dobrze zdajecie sobie sprawę - wtrąciłam, natychmiast im przerywając, - że nie cierpimy na nadmiar miejsca. Każdy klub i każde stoisko ma swój wydzielony kawałek terenu. Jeśli takim problemem jest dla was zrobienie dwóch osobnych pokazów po sobie, dlaczego nie zrobicie go wspólnie? Nie pozwolicie chyba, aby źle rozumiana duma, bo o niczym innym nie może być tutaj mowy, stanęła na drodze organizacji festiwalu? Pokażcie, czym różnią się wasze style, wasze podejścia. Jakie są ich zalety. Zaangażujcie wszystkich swoich członków. Nie róbcie z tego konkursu popularności. Nie to jest celem naszej uroczystości.

Może powiedziałam to trochę ostrzej, niż zamierzałam, ale nie chcę pozwolić, aby zwykłe sprzeczki nam przeszkadzały.

---------------------

Rzut na Manipulowanie, 2d6+1 = 8. MC musi określić, czego dokładnie chcą NPC.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 maja

Na samym początku spotkania podchodzę do Haruki.

- Um, Iwanami-san, tak zastawnawiałam się w czym mogłabym pomóc na festiwalu... Zawsze dobrze gotowałam i może mogłabym pomóc przy jakimś stoisku z jedzeniem.

Na wspomninie stoiska z jedzeniem twarz Haruki rozjaśnia się.

- Cudownie! Noriko i Mizuki potrzebują pomocy przy takoyaki. To tamte dwie dziewczyny w trzecim rzędzie po lewej. Ustal z nimi co trzeba i pamiętaj, że zawsze możesz do mnie przyjść jeśli będziesz miała jakieś problemy.

-Dziękuję, Iwanami-san! P-postaram się nie zawieść twoich oczekiwań!

Hm.

"Jak będą jakieś problemy"? Cudownie~!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Studio

Reżyser zrobił rybkę. To znaczy patrzył na pyskującą mu małolatę z wytrzeszczem oczu i szeroko otwartymi ustami. Małolatę, która zarabiała pewnie dużo więcej od niego, trzeba przyznać. Z ich dwojga to on wyleci z produkcji tej reklamy szybciej niż ona, jeśli tylko jej menagerka zrobi odpowiednią awanturę.

- Przepraszam, Asami-chan. Jest późno. Zróbmy jeszcze dwa ujęcia, jestem pewien, że z całego dnia materiału uda się zmontować coś zadowalającego.

"Jeszcze zdążę się na tobie zemścić!" - pomyślał, wracając na swoje krzesełko.

Asteroida

Poszło zadziwiająco łatwo. Za łatwo może nawet. Nie obyło się bez jednej kąpieli w intensywnym strumieniu odpadów wysysanych przez różnice ciśnień, gdy Jenny otworzyła pojedynczą grodź zamykającą zbiornik... cóż, nikt nie przejmuje się śluzami w szambie. Na szczęście sam zbiornik był już w strefie systemu podtrzymywania życia i powoli zaczął wypełniać się powietrzem, choć nikt nie miał ochoty zdejmować maski czy kombinezonu. Kolejne szybkie hackowanie i drużyna trafiła do ciasnego tunelu serwisowego. A chwilę później...

- INTRUZI! INTRUZI! - czterej mechaniczni strażnicy, na pierwszy rzut oka kojarzące się z psami zaczęły wysuwać działka z grzbietów.

//AIKO! ON CHE MNIE ZABIĆ! JUŻ DWA ZNISZCZYŁ! - przekaz mentalny tym razem był wyraźny i trafił również do wciąż "połączonej w sieci" Mio.

Tom, w szpitalu

- Tu jest coś nie tak. Coś złego. I groźnego - powiedziała Natalia. - Ale teraz jest nieaktywne. Śpi, albo coś. Odpoczywa. Nie jestem w stanie wykryć tego dość precyzyjnie, by zamknąć w Polu. Przepraszam.

Zebranie

- Ja?! Z nim?! Nigdy! - powiedzieli obaj jednocześnie. - Chyba że... - dodał nagle Kozume poprawiając okulary, od których odbił się przypadkowy promień światła.

- Taaak, to mogłoby - jego rywal zaczął intensywnie wpatrywać się w plan.

- Tu, godzina 18, najlepsza pora na pokaz. Ludzie nie będą jeszcze zmęczeni, a wszyscy zdążą się zejść. Popatrz, Haruka-san, o tej godzinie jest tylko jakiś tajemniczy koncert. Chyba da radę nieco pozmieniać program?

Rin - Gdzie byłaś, gdy się dowiedziałaś? Co zrobiłaś?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To już równie dobrze mogliśmy wparować głównym wejściem.

- Sugeruję znaleźć osłonę- powiedziałem, zatrzymując ruchem dłoni towarzyszki.

Nie będzie dobrze, jeśli będziemy zmuszeni do aktywacji Urządzeń przed spotkaniem z wrogimi mistrzami... Rozglądam się po okolicy, lustruję wrogie mechy i staram się ocenić najlepszą drogę postępowania.*

Już wiem.

- Jenny, Mio, nie korzystajcie na razie z pełnego arsenału. To byłaby kosztująca nas czas i siły przesada- powiedziałem, wyjmując ze schowka w kombinezonu dwa blastery.

Uniosłem bronie na wysokość twarzy i zacząłem uspokajać oddech. Dawno z nich nie korzystałem, ale tego się nie zapomina. Ja tego nie zapominam.

To są tylko mechaniczne puszki, nieprzystosowane do walki na Polu Bitwy (gdzie zostałyby wręcz zmiażdżone), a i w normalnym świecie nie stanowią wielkiego zagrożenia.

Zaczynam strzelać.**

----

*Rzut (2d6)+2 na czytanie sytuacj =8, dostaję jedno pytanko:

- co zrobiłby Slaine jakie jest najlepsze wyjście z sytuacji?

**Rzut (2d6)+1 na kopanie tyłków=9, zadaję duże obrażenia

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 maja, popołudnie*

Między odwiedzinami u Matta, martwieniem się o moją głupią siostrę a zasuwaniem z projektami na studia mimo wszystko czułam, że trochę brakuje mi czasu dla Kiny i Giny. A zważywszy na to, że za niecały tydzień nadchodził festiwal w mej głowie zaczął rodzić się niezbyt skomplikowany plan jak upiec dwie pieczenie na jednym ogniu oraz poznać mego ukochanego muzyka z nimi... i po prostu spędzić wspólnie czas. Jakoś nie sądzę, żeby miał problemy z dogadaniem się z tą dwójką, na tę myśl uśmiechnęłam się, lecz tylko przez moment, ale... czy do tego czasu wypuszczą go ze szpitala? Przeleżał tam ponad miesiąc i wydaje się, że wszystko z nim w porządku, z drugiej strony... w końcu jestem na pedagogice, nie na medycynie. Cóż, jak by to powiedział Matt... Hope for the best.

W tak niezłym nastroju zaszłam do jednego z tokijskich kawiarni. Kinę, z jej długimi niemalże do kolan, onyksowymi włosami spiętymi w jeden warkocz i wyjątkowo kobiecą sylwetką było widać z daleka - przefarbowała by je na złoty to mogła by robić za latarnię morską - a tam gdzie ona... Gina, atletyczna jak zawsze, z krótkimi, zielonymi włosami** siedziała zaraz obok. Co nastąpiło potem to trwająca zażarcie, dwugodzinna rozmowa, w której tłumaczyłam swój brak czasu, musiałam wytrzymać teasing związany z Mattem, wypytywałam o plany związane z festiwalem i tak dalej. Jakoś w międzyczasie rozmowa schodziła na jeden z klasyków w rodzaju mody, pogody albo narzekań na akademickich sensei'ów... Telefon zadzwonił akurat gdy miałam się zbierać do Matta.

Nie kojarzyłam potem kto dokładnie odezwał się po drugiej stronie, czy był to ktoś z policji czy ze szpitala, może Horaki. Ta fala złego przeczucia, kiedy tylko się przedstawili, wryła mi się w pamięć na długo.

* * *

- Rin? - głosy koleżanek zdawały się dochodzić z jakiegoś innego, odległego miejsca. Może nawet pobrzmiewała w nich troska i niepewność. Nieważne, nie mają teraz znaczenia, nic nie ma.

W tym momencie umysł skupiał się tylko na jednym zadaniu niepoświęcający uwagi czemu- albo komukolwiek dookoła - ustawieniu słów "Matt" i "nie żyje" w jednym zdaniu. Nie... nienienienie, to niemożliwe. Widziałam go wczoraj. Było z nim wszystko w porządku. Nie. To na pewno jest jakaś pomyłka. Głupi żart. Tak, na pewno to głupi żart. Sk******ny. Pożałują. Serce chciało wierzyć w co innego, a to nieprzyjemne uczucie gdy podświadomość nie tyle mówi, ale krzyczy w twoją stronę, że nie masz racji, coś jest BARDZO nie tak a twoje negowanie rzeczywistości to tylko pierwszy fragment rozpaczy. Do tego momentu cała krew odpłynęła z zamrożonej w szoku i smutku twarzy a oczy przypominały dwie ciemne dziurki prowadzące wprost do otchłani.

Ktoś - chyba Gina - mną potrząsnął wyciągając na moment z tej spirali myśli. Z najsłabszym, łamiącym się głosem, na który było mnie teraz stać rzuciłam na odchodne:

- Muszę iść. - Nie myśl, tylko działaj. Dowiedz się. Idź. Odpłać. Zrób coś. Cokolwiek.

* * *

Kieruję się do szpitala zwracając małą uwagę na to co dzieje się dookoła mnie mając w głowie tylko jeden cel - dowiedzieć się prawdy i zobaczyć Matta... I niech bogowie mają litość nad tymi, którzy staną mi na drodze...

---

*również nie widzę sensu w dokładnym określaniu godziny... przynajmniej w tym wypadku ^_^

**najprościej rzecz ujmując - Emerald z RWBY i jej "bob cut" tyle, że z jaśniejszą karnacją

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Są bardziej uparci, niż mi się wydawało. Cała ta ich rywalizacja jest po prostu dziecinna i dobrze by było, gdyby wreszcie zdali sobie z tego sprawę. Do tego chcą na mnie teraz wymusić przeniesienie koncertu, który tak naprawdę miał być głównym punktem programu. Ale chyba mam lepszy pomysł.

- Ten "tajemniczy" koncert to gwóźdź programu i właśnie dlatego zajął najlepsze miejsce oraz czas. Wybaczcie, ale nie mogę go w żaden sposób przesunąć. I nie chcę, gdyż naprawdę nie uważam, że wasza sprzeczka jest dostatecznym powodem. Jeśli nie potraficie się dogadać, to ja nie mogę pozwolić, aby stanęło to na drodze organizacji.

Obaj dobrze zdają sobie sprawę, że mogę zawetować ich występy. Oba, lub, co gorsza, tylko jeden. Naprawdę, naprawdę nie chciałabym tego robić. Ale tak samo nie chciałabym przesuwać koncertu.

-------------------

Odmawiam, po czym grożę konsekwencjami, aby zmusić kluby do współpracy. Rzut 2d6+2=11. Muszą się ugiąć, lub przyjąć konsekwencje.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 maja

Śledztwo nie zajęło długo. Niemal natychmiast po przybyciu podsłuchałem dwie pielęgniarki rozmawiające o niedawnej śmierci. Z ich słów dało się wywnioskować, że od jakiegoś czasu szpital był ofiarą plagi nagłych, niewyjaśnionych zgonów. To potwierdziło moje podejrzenia. Szybko zabrałem się do roboty. Usiadłem na jakimś wolnym krześle i zacząłem bawić się moim "tabletem", niby to zabijając czas w oczekiwaniu na kogoś. W rzeczywistości Natalia szukała jakichkolwiek śladów istot z Pustki.

I znalazła je. Wiem, że nie powinienem się cieszyć, że w tym szpitalu kryje się coś, co zabija ludzi, ale teraz przynajmniej mam jakiegoś przeciwnika, którego mogę zniszczyć. Kogoś, na kogo mogę zrzucić chociaż część mojej winy.

- Nie przepraszaj. Zrobiłaś kawał dobrej roboty. Będziemy tu wracać regularnie, by sprawdzić, czy to cholerstwo znowu staje się aktywne. Gdy tylko wystawi łeb ze swojej nory, dorwiemy to.

To pierwszy raz, kiedy Natalia odezwała się po usłyszeniu o śmierci Matta. Byłem tak pogrążony w żalu, że nie pomyślałem, jak ona się czuje. Nie była z Mattem tak blisko jak ja albo inni jego przyjaciele, ale i tak widać, że jego zgon na nią wpłynął. Ciekawe, czy kiedykolwiek straciła kogoś bliskiego? W sumie nigdy się jej nie pytałem, czy jestem jej pierwszym Mistrzem. Będę musiał z nią porozmawiać, gdy już wrócimy do domu.

W międzyczasie jednak nie mam tu już nic do zrobienia. Cieszę się, że Matt nie sprzedał skóry tanio, ale przez to nie mogę teraz przygwoździć potwora. Chciałbym dorwać tą paskudę, gdy wciąż jest osłabiona, ale dopóki tak się zaszyła, nic nie mogę zrobić. Może, gdybym miał kogoś do pomocy...

Ledwo przekroczyłem progi szpitala, a w oczy rzuciła mi się sylwetka szybko zbliżającej się dziewczyny. Po kilku chwilach rozpoznałem ją. To Rin. Dziewczyna Matta.* Nie wiem, co mam zrobić. Co powinienem jej powiedzieć, jak miałbym ją pocieszać? Mój żal musi być niczym w porównaniu do jej. Ale nie powinna cierpieć samotnie.

- Witaj, Rin - mówię jej, gdy dociera w końcu do drzwi szpitala, gdzie na nią czekam. - Widzę, że już się dowiedziałaś. Ja... - mija długa, niezręczna chwila, gdy szukam właściwych słów. Nie znajduję ich. - Przykro mi.

-------------------------------

* Założyłem, że Tom i Rin znają się chociaż z widzenia. Mogli wpaść na siebie, gdy odwiedzali Matta, ale to do Blacka należy ostatnie słowo w kwestii, jak się spotkali i czy w ogóle ze sobą rozmawiali.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Miałam cichą ochotę już rzucić jakimś śmierdzącym komentarzem w stronę Johna po pojawieniu się tych robowan-chanów. Nie wyglądały na typowe miłe pieseły, do których zawsze lubię się przytulać podczas przebywania trasy z domu do szkoły. Teoretycznie z tymi też mogłabym się pobawić.

Ale nie ma czasu. Nie ma czasu na zabawy z tymi normalnymi blasterami.

Ale nie wiadomo co nas czeka. Wypadałoby zostawić sobie jakąś specjalną kartę w rękawie.

Ale Mary. Ale wróg. Ale smród. Ale nie umiem blasterów. Ale, ale, ale. Mukatsku!

Oj, oj. Mio, jest przecież łuk.

Łuk, skąd ja ci wezmę łuk do ja...matte, matte, nie mówisz chyba o tym, o czym mi kiedyś mówiłaś. Zresztą, on tam może wykryć moc z moich pocisków...czy coś...?

Mana uśmiechnęła się i po momencie wskazała na jakieś, zapewne wyjątkowo pięknie pachnące, fragmenty odpadków na skafandrze. Mniej lub bardziej glutowate. Chwilę patrzyłam się na nią z lekko zafrasowanym wyrazem twarzy.

Działka im się zapchają. Albo jakieś zwarcie poleci. Nu, nu?

Wyciągnęłam lewą rękę do góry, by nagle otoczył ją gęsty dym i zaczęło się wizualizować to czego oczekiwałam. Zaś lewą...to, czego bym wolała nie dotykać bez tego kombinezonu.

Welp, to chyba będzie pierwszy raz. Śmierdzący raz.

BEYOND THE TIME, KOI!

Wycelowałam. Czuję to. To jest mój łuk.*

Zielonkawobrązowoszarawy glut właśnie wyleciał w stronę mechanicznego pieseła. Zobaczmy, co zdziałasz. Śmierdzisz, nie śmierdzisz, bylebyś coś zdziałał.

-----

*7(2d6.roll) +1 = 8, kopanie tyłków w słusznej sprawie+1 z (zatrzymania) astralnej broni**. Tworzę otwarcie.

**Jeśli dobrze wszystko wykminiłem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Asteroida

Mio wystrzeliła serię "śmierdzących" pocisków - mieszankki astralnej mocy jej Urządzenia i zwykłego łajna - oślepiając sensory i powodując niewielkie zwarcia u wrogów. Vince już był w biegu gdy zaczynała oddając celne strzały w nieco zdezorientowane roboty (*). Chwilę później ich dymiące szczątki zaścielały podłogę.

- Wow, szefie, nie sądziłam, że nadal Pan tak... no ekhm... - zmieszała się nagle Jenny, która ledwie zdążyła unieść własną broń. - Nie wiem, czy zdążyły zaalarmować innych na stacji, ale powiniśmy być blisko centrum tej bazy.

***

Kozume znów poprawił okulary.

- Ty chyba żartujesz Haruka-san! Wiesz doskonale, że ty potrzebujesz tego pokazu tak samo jak my.

- Tak po prawdzie, to my nawet nie potrzebujemy tego. Za dwa tygodnie zaczyna się turniej między szkolny, wolałbym, żeby moi ludzi ćwiczyli prawdziwą walkę, a nie machanie rękami do muzyki!

Obaj jednocześnie odwrócili się i równym krokiem odeszli. Dobiegają cię słowa "Co za tyranka" i "Hitler".

Tom, Rin - plz continue.

----

Uznałem, że +1 zwiększa wynik Bryla do 10, dodałem niewielkie obrażenia i podziw ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Schowałem dymiące blastery do kabur.

- Zdechł pies- mruknąłem. Spojrzałem jeszcze na Mio i posłałem jej uśmiech w stylu "dobra robota".

Ruszyłem w głąb korytarza, wyciągając przed siebie dłoń i przesuwając nią w powietrzu. Zamontowane w rękawicy sensory powinny zaraz zacząć wychwytywać sygnały z otoczenia, wrzucać je do komputera skafandra i następnie do Manipulatora Pola, ostatecznie wyświetlając dane na wizjerze mego hełmu. Powinienem wychwycić zarówno normalnych przeciwników, jak i wrogich Mistrzów.

- Pamiętajcie, wiedzieć to połowa sukcesu w bitwie- powiedziałem towarzyszkom.

---

Po raz kolejny Rzut na czytanie sytuacji 2k6+2=7:

- co lub kto grozi mi lub moim przyjaciołom na tej stacji (jakich wrogów się spodziewać)?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 maja, popołudnie

- Skoro już do tego doszło... powodzenia w turnieju. I mam nadzieję, że choć odwiedzicie festiwal.

Nie daję po sobie tego poznać, ale cała ta sytuacja jest dla mnie bardzo nieprzyjemna. Czy byłam zbyt uparta? Może jednak powinnam zgodzić się na kompromis? Przygotowania do koncertu dopiero się zaczęły i jeszcze można było wprowadzić poprawki. A jeśli...

- To zostawia nas z luką w programie, Iwanami-san. - Erika wyrwała mnie z lekkiego zamyślenia.

- Tak, tak, oczywiście. Izumi, wspominałaś chyba, że klub mangi byłby w stanie samodzielnie wypełnić cały program?

- Się rozumie! Wreszcie mogłabym pokazać wszystkie te...

- Jestem pewna, że cokolwiek zaprezentujesz, zostanie ciepło przyjęte. Możesz uznać, że zwolnione miejsce należy do was. Tylko proszę, pamiętaj o tym, że tam będą też dzieci.

- Czyli moje doujiny...

- Niestety. Ale ten ostatni był wyjątkowo udany. W każdym razie Erice na pewno się podobał.

- Skąd...!

Moja urocza asystentka przez chwilę zrobiła się jeszcze bardziej urocza. I czerwona. Przynajmniej atmosfera trochę się oczyściła.

Kilkanaście minut później

Po zakończeniu spotkania znalazłam Ami przy wyjściu ze szkoły. Akurat wybierałam się do sklepu szukać prezentu, a we dwie będzie nam raźniej. Natychmiast podchodzę.

- Ami, masz może wolne popołudnie? Muszę znaleźć prezent dla kuzynki i przydałaby mi się pomoc.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie musiałam nawet sięgać po moją broń, bo wszystko skończyło się szybciej, niż tego bym chciała. Nawet bym nie zdołała dobiec do przeciwników. No i z takim wsparciem, po co się przemęczać?

- Dobra robota- powiedziałam lekko znudzonym głosem.

Cóż. . . z zaskoczenia nici. Chwytam za broń równocześnie widząc lekkie wątpliwości w oczach moich towarzyszy.

- No co? Jakoś udało mi się z tym uciec z zasadzki, więc i tu spokojnie sobie poradzę.

Chwilę później Vincentowi rozwiązał się język, co spotkało się z moim lekkim zdziwieniem. Cóż, do teraz myślałam, że jednak nie chce się dzielić żadną wiedzą z 'oszustką', a tu takie zaskoczenie. Oj Vincent. . . widzę, że masz krótką pamięć albo zbyt dobrze się czujesz w naszym towarzystwie.

- Bardzo miło, że chwalisz się swoim 'doświadczeniem', jednak może zostawimy te przydatne rady na później i się pośpieszymy?! Po tym, co usłyszałam od Mary niedługo już nie będzie, czego ratować. . .

Nie dałam po sobie tego poznać, jednak bałam się tego co mogę tam zobaczyć. Nie miałam strachu przed śmiercią, niewolą, cierpieniem, lecz przed utratą mojego urządzenia. Czyż to nie komiczne?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 maja, popołudnie, szpital*

Ścieżki jakimi chodził zniszczony tragedią, roztrzaskany na tysiące kawałeczków umysł były czasami zadziwiające a z drugiej strony tak... proste. Prymitywne wręcz. Gniew. Rozpacz. Furia. Działanie. Zemsta. Bez litości. Jeżeli... jeżeli Matt nie żyje sprawca pójdzie w jego ślady. W myśli nie pojawił się jakikolwiek cień wątpliwości. Brzmiała twardo, nieubłaganie i nieustępliwie. Został stwierdzony fakt, który jej rękami się dokona**.

* * *

Niemalże jak w transie, nie zważając na mijanych ludzi i upływający czas, docieram przed szpital. Ledwo kontrolując oddech, z zaczerwionymi oczami... Mija chwila nim orientuję się, że ktoś coś do mnie mówi. To... Tom. Jego kolega. Musiał usłyszeć co się stało... Jednakże mija długa chwila nim jestem w stanie wydusić z siebie cokolwiek. Dopiero gdy uczepiam się znanej myśli, o zapłacie i zemście, wiem co powiedzieć. Wyrzucam z siebie przepełnione zimnym, nieubłaganym gniewem:

- Przykro będzie temu kto to zrobił. - z tymi słowami mijam Toma nie czekając na jego odpowiedź ani reakcję. Jego sprawa jeśli będzie chciał za mną podążać...

Wchodząc do środka kieruję się prosto do recepcji i wbijam wzrok w osobę siedzącą po drugiej stronie. Nie muszę specjalnie się starać, żeby wyglądać groźnie w tym momencie i po chwili się odzywam:

- Przyszłam zobaczyć Matta Grishawa. - Niech tylko spróbują mi odmówić... sprawdzimy czy słowa potrafią zabijać...***

---

*A już wolałem dopisać, żeby się ludzie wiedzieli, że to kontynuacja sceny z Cruadinem jest - plus sorry za czas oczekiwania, ale licencjat ważna rzecz ;]

**Rzut +Spokój w związku z ruchem Moment perfekcji jaki powinien zrobić we wprowadzającym Rin poście, ale robię teraz - 11(2d6) +1 = 12; mam dwa zatrzymania

***Ze względu na godzinę i trochę mniejszą wenę interakcji większych z NPCtem kminić mi się nie chciało, więc czekam na twoją reakcję P_aul a w zależności od niej pomyślimy nad dalszymi ruchami ^_^

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 maja

Nie wiem, jakiej odpowiedzi się spodziewałem, ale raczej nie takiej. Najwyraźniej ona także nie wierzy, że śmierć Matta była przypadkiem. Albo ciągle jest w fazie zaprzeczenia. Cóż, ja byłem nie lepszy, też przybyłem do tutaj, by znaleźć jakiegokolwiek winowajcę.

Podążam za nią bez słowa. Ogień w jej oczach nie pozostawia wątpliwości, że pracownicy szpitala nie zdołają jej zatrzymać, a przecież ja też chcę zobaczyć Matta jeden ostatni raz. Jest też sprawa jego gitary. Urządzenia są cenne, więc ktoś z nas dwóch będzie musiał ją przechować, dopóki nie znajdzie się następny Mistrz. Nie jestem całkowicie pewien, czy Matt powiedział Rin o Pustce i prawdziwej naturze jego gitary, ale zapewne będzie chciała zatrzymać ją dla siebie jako pamiątkę nawet, jeśli tego nie zrobił. Kto wie, może nawet dojdzie do synchronizacji?

Nie, to mało prawdopodobne.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 maja

- Ja, na zakupy, z tobą? - zrobiłam wielkie oczy, lekko się czerwieniąc, ale po chwili pokiwałam nieśmiało głową - Jasne, poczekaj tylko chwilę, muszę zadzwonić.

Odeszłam na bok, po czym wybrałam numer Kyoko i wyjaśniłam jej całą sprawę. Nie miała nic przeciw, poprosiła mnie nawet, żebym zajrzała do jednego ze sklepów w poszukiwaniu konkretnej bluzki. Po chwili wróciłam do Haruki.

- Możemy iść.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...