Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

P_aul

Device Masters

Polecane posty

"Pojazd transportowy Almater przewoził bliżej nieokreśloną liczbę Urządzeń, oraz, prawdopodobnie, inne niebezpieczne Artefakty. Miały one trafić pod pieczę Uniwersalnego Instytutu Kontrolnego. W okolicach sektora AT-33-17D-47-VI w bezpośrednim sąsiedztwie zapieczętowanego Uniwersum Trios Majoras, kod rejestracji 24389465001111874 nastąpił gwałtowny spadek wydajności generatora miejscowej linii czasowej. Almater wysłał sygnał SOS, a następnie dokonał próby przywrócenia stabilności systemów. W tym momencie kontakt z pojazdem się urwał, ale zarejestrowane ruchy wskazują, że kapitan podjął decyzję awaryjnego wejścia. Z przyczyn nieznanych procedura nie powiodła się i kilkanaście sekund po odpieczętowaniu Trios Majoras zarejestrowano impuls energetyczny czwartego stopnia bezpośrednio pod Osnową rzeczonego Wszechświata. Los pojazdu, załogi, oraz ładunku jest nieznany."

Vincent wyłączył ekran z raportem i spojrzał na młodą urzędniczkę Instytutu, która wraz z nim stała na mostku Cessai Corelia. Potarł czoło i skrzywił się lekko czując pod palcami kilka krost. Nie tak wyobrażał sobie przeżywanie drugiej młodości.

- Wydarzenie miało miejsce dwa dni temu? - spytał.

- Tak, sir - odpowiedziała szybko urzędniczka.

- Mamy jakiekolwiek inne informacje?

- Udało nam się zebrać podstawowe dane o Wszechświecie. Niestety to jeden z hipergigantów i całe lata zajmie nam pełne zbadanie go oraz zabezpieczenie miejscowych Urządzeń. Niemniej wybuch Almatera stworzył słabszy punkt w jednym konkretnym miejscu - dziewczyna uruchomiła wyświetlacz holograficzny. - Planeta przez mieszkańców zwana Ziemią, na obrzeżach galaktyki Droga Mleczna. Kraj Japonia, pana Urządzenie otrzymało już dane do wspomagacza translacyjnego, nie będzie pan miał problemów z językiem. Szczęśliwie słaby punkt jest naprawdę niewielki i efekty jego oddziaływania będą najsilniej odczuwane nad miastem zwanym Tokio.

- Moją misją jest ustalenie losu ładunku oraz ochrona mieszkańców przed zagrożeniami, czy Instytut zdecydował się na jakieś dodatkowe rozkazy?

- Nie, ale mam pana poinformować, że nie udało się utrzymać wypadku w tajemnicy. Niewykluczone, że wiele innych sił wkrótce wykona swój ruch.

- Rozumiem.

- Na tej karcie pamięci jest są zapisane wszystkie informacje których pan potrzebuje, to pana nowa tożsamość, dokumenty... udało się zdobyć nam nieduże ale wygodne mieszkanie. Karta kredytowa. To lokalny sposób płatności - wyjaśniła. - No i poinformowano pana, że... dla miejscowych będzie pan wyglądał na dziecko...

- Tak, jestem tego świadom, jak również tego, że aby nie wzbudzać podejrzeń będę uczęszczał do szkoły.

- Aby nie czuł się pan źle daliśmy panu maksymalny wiek nie wzbudzający podejrzeń, szesnaście lat. Wygląda pan młodziej, ale nie jest to niezwykłe dla miejscowego gatunku.

- Efekty relatywistyczne?

- Nie jesteśmy pewni tempa upływu czasu na Ziemi, ale wstępne obliczenia wskazują, że moment wejścia będzie dwa do trzech tygodni po wypadku. Ze względu na to, że jesteśmy bardzo oddaleni od bezpiecznego terytorium Cessai wycofa się do Deep Void 16. W razie poważnych kłopotów okręt zareaguje w przeciągu około pięciu dni lokalnego czasu.

Vincent skinął głową. Nie pierwszy raz mógł liczyć w misji tylko na siebie. Nie ma sensu ryzykować życia całej załogi gdy na miejscu jest Device Master. Gdyby tak jeszcze S'ardit wrócił do zwykłego, trzeciego, poziomu synchronizacji...

***

Pierwszy dzień w nowej szkole. Matt szedł szybkim krokiem pogwizdując coś pod nosem. Japonia była dziwna ale ciekawa. Nie żałował decyzji, przeciwnie z radością skorzystał z szansy poznania nowego kraju i przede wszystkim nowych ludzi. Szkoda trochę znajomych zostawionych w Europie, ale w dobie Facebooka nie trudno będzie utrzymać kontakt. Mieszkał też wygodnie. Organizacja, która załatwiała wymiany uczniów znalazła parę starszych Japończyków, mieszkających w za dużym domu po tym jak ich własne dzieci wyprowadziły się aby żyć własnym życiem. Państwo Horaki mówili po angielsku lepiej niż Matt po japońsku i jak dotąd wykazywali się ogromnym urokiem i gościnnością.

Nagle rozmyślania przerwał absolutnie niezwykły i niezrozumiały widok. W bocznej alejce, na szczycie pełnego śmieci kontenera leżała ona. Wyrzucona jak zwykły śmieć. Czarna i połyskująca, niemal drapieżna. Matt stanął przed trudnym wyborem. Nie zdąży już wrócić do domu, a nie miał serca zostawiać gitary na pastwę śmieciarzy. Gitary, która zdawała się niemal przemawiać do niego.

***

Budzik piszczał jak szalony od dobrych dziesięciu minut, ale Mio niezbyt zwracała na niego uwagę. W zasadzie miło by było gdyby się uciszył, ale nie był dość irytujący by usprawiedliwić konieczność rozwinięcia się z ciepłego kokonu kołdry i sięgnięcia do szafki na której stał aby go wyłączyć. "Potrzebuję bardziej irytującego budzika" przemknęło jej przez głowę. Chwilę później jej życzenie zostało spełnione gdy do pokoju wparowała jej irytująca starsza siostra.

- Mio-chan bądź łaskawa wyłączyć to cholerstwo bo słychać je na drugim końcu domu! Niektórzy mają jeszcze wakacje i chcieliby się wyspać. A poza tym spóźnisz się do szkoły!

Rin jedną ręką potężnie uderzyła w wyłącznik budzika, a drugą gwałtownym ruchem ściągnęła kołdrę z Mio. Tym samym czar łóżka prysł, a godzina nagle okazała się znacznie późniejsza niż się wydawało...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Och... - widząc to świętokradztwo aż odjęło mi mowę. - Kto śmiał, kto podniósł się na takie barbarzyństwo?

Załamałem ręce akompaniując to dramatycznym głosem i zbliżyłem się powoli do tego dzieła sztuki wyrzuconego na pastwę losu. Wyglądała jak majstersztyk, bez śladów użycia choć pewnie trzeba będzie nastroić nuty, ale to kwestia paru chwil. Większość ludzi w instrumentach widziała tylko urządzenie, prosta konstrukcja wydająca dźwięku. Ja widziałem więcej - był to środek wyrazu, pędzel malarza, w każdym z nich była zawarta wieloletnia historia... gdy upajałem się wzrokiem czarnej ślicznotki widziałem Hendrixa, Berry'ego, Kirka Hammeta, Claptona, Rhoadsa, Richiego Blackmore'a, Steve Croppera, Hanka Marvina, Slasha, The Edge'a i wielu, wielu innych wspaniałych mniej lub bardziej trzymających pudło ze strunami, które w ich rękach przechodziło metamorfozę w ósmy cud świata.

Ostrożnie, nie chcąc uszkodzić gitary, zdjąłem ją ze sterty śmieci i ruszyłem w kierunku szkoły.

- Elegancja. Wykonanie pierwsza klasa... - zatrzymałem się na chwilę w miejscu i zapuściłem pierwsze nuty

U2. Ach, brzmiało cudownie. Już zapędziłem się myślami do założenia kapeli, trasy koncertowej, bo wreszcie miałem w rękach coś co pokaże jakie były efekty zainteresowania muzyką od dzieciństwa. Od razu zauważyłem pierwszą rzecz, którą będę musiał dokupić - przewieszka. Chodzenie i granie jednocześnie może skończyć się zaryciem mordą w glebę, a na samo wyobrażenie jak wtedy bym wyglądał ryknąłem śmiechem.

Wobec tej fali euforii ogarniającej me ciało nie mogłem powstrzymać się do śpiewania i walić talenty - a raczej ich brak - wokalne!

The heart is a bloom

Shoots up through stony ground

But there's no room

No space to rent in this town

You're out of luck and

The reason that you had to care

The traffic is stuck and

You're not moving anywhere

You thought you'd found a friend

To take you out of this place

Someone you could lend a hand

In return for grace

Nie mogłem się doczekać reakcji pozostałych w szkole na widok znaleziska. Pewnie i kumple w Ameryce padną z zazdrości... O matko, ledwie początek dnia a ja już mam tyle powodów do śmiechu, że pewnie ten nie zejdzie mi przez cały tydzień.

---

fate points: 3

EP: 0

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ech, nikt nie będzie mnie przynajmniej pilnował, a sama misja wygląda ciekawie. Gdyby tylko te ciało było jedynie pod wpływem pola maskującego. Ale nie jest, to moje prawdziwe, cudownie odmłodzone ciało. Aż za bardzo. Cała załoga się ze mnie śmieje, a jak rozmawiam z kapitan, to muszę podnosić głowę. A na Ziemi? Kurna, wrogów będę zabijał śmiechem, co na pewno będzie lepsze niż walka w Polu Bitwy z osłabionym Urządzeniem. Moment, nie zdefiniowałem jeszcze wyglądu Transformacji.

- Dziękuję, pani kapitan. Teraz pójdę do swojej kajuty zapoznać się z tym- pokazuję kartę pamięci- i przygotuję się na lądowanie. Aha, zapomniałbym... Jak się komunikujemy?

Gdy dostanę odpowiedź pójdę do kajuty i postaram dowiedzieć się jak najwięcej o planecie i mojej przykrywce. No i poszukam odpowiedniego wyglądu dla S'ardita w tym, co już o Ziemi wiemy.

------

FP: 3

EP: 0

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Świetny budzik? - mruknęłam do siebie, wypełzając z łóżka.

Zanim doprowadziłam swoje zmysły do pełnej sprawności, widać minęło jeszcze trochę czasu. Spóźnię się, fakt ten był niezaprzeczalny. Przyśpieszyłam nieco swoje działania próbując się ubrać w mundurek, ogarnąć teczkę, procę. Czyli w skrócie nie będzie sensownego śniadania, na bento też nie ma co liczyć. Cóż, będę musiała się przebijać na długiej przerwie przez morze rozjuszonej młodzieży, z wytęsknieniem i furią zdobywcy w oczach, patrzących na słodkie bułki sprzedawane w szkole. Pech.

Złapałam za kawałek chleba z szynką i wpakowałam sobie do ust, myśląc chociaż o jak najmniejszym zaspokojeniu głodu. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że właśnie odbezpieczyłam jeden z groźniejszych granatów w świecie anime, który mógł mieć szeroko zakrojone konsekwencje dla życia lub zdrowia. Spóźniona uczennica z kanapką w ustach. Ciekawe, ciekawe, chociaż realnie patrząc, szanse na wybuch tego granatu są niewielkie... Mniejsza z tym, czas ruszać.

----

FP: 5

EP: 0

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Reakcja na znalezisko Matta była zgoła odmienna niż przypuszczał. Nie ma to jak zrobić pierwsze wrażenie na nauczycielach, zanim jeszcze rozpoczęły się zajęcia...

- Być może w twoich rodzinnych stronach są inne zwyczaje, ale wiedz, że w TEJ szkole panują ZASADY(*). Przynoszenie TAKICH rzeczy jest ZABRONIONE - perorowała wysoka, jak na Japonkę, kobieta z włosami upiętymi w skomplikowany kok. Przez czysty przypadek nowa wychowawczyni, która jako pierwsza dostrzegła chłopaka. - Tym razem obejdzie się bez konsekwencji, bo to twój pierwszy dzień Matto, ale takie zachowanie ma się więcej nie powtórzyć! Zabieram TO na przechowanie, oddam po lekcjach.

***

Mieszkanie, zgodnie z obietnicą okazało się wygodne i dobrze wyposażone. Przede wszystkim udało się złożyć komputer, który z zewnątrz do złudzenia przypomina miejscowe urządzenie starej daty, ale w środku ma wiele pożytecznych systemów, między innymi połączony z Urządzeniem system monitoringu oraz komunikator transwymiarowy. Pierwszy test wykazał opóźnienie dwunastu miejscowych godzin. Doliczając efekty dyslokacji, czas podróży i ewentualnego wejścia... Cessai będzie w stanie zareagować w ciągu 70 godzin. Nieźle, gdyby zrobiło się bardzo nieciekawie trzy dni da się przeżyć. Dokumenty podrobiono też nieźle i młody John Smith mógł spokojnie mieszkać sam, na utrzymaniu dalszej rodziny z Ameryki (czymkolwiek by Ameryka nie była...) Problem w tym, że agenci nie mieli wiele czasu na przestudiowanie lokalnych zwyczajów, nazw własnych... tak naprawdę czegokolwiek, więc kilka pierwszych dni po przybyciu Vincent musiał spędzić na włóczeniu się po mieście i podglądaniu ludzi, zwłaszcza swoich "rówieśników". Było to o tyle trudniejsze, że szkołą jeszcze się nie zaczęła, więc pod tym względem będzie musiał iść w ciemno. Vince miał cichą nadzieję, że wszelkie gafy da się zrzucić na karb bycia obcokrajowcem.

W końcu nadszedł ten dzień. Mundurek szkolny, krótka wycieczka przez miasto, nieco dłuższe poszukiwania właściwej sali... Po drodze kobieta ochrzaniająca za coś ucznia z gitarą...

***

Mimo wszystko udało się zdążyć na czas. Mniej więcej. Wpadnięcie do sali tuż przed nauczycielką to "na czas". Mio przelotnie spojrzała na dwóch chłopaków stojących pod salą. Wyglądali na obcokrajowców. Nieco dłużej potrwały ukradkowe pozdrowienia najpierw z przyjaciółkami, z którymi ostatnio widziała się raptem kilka dni temu, potem ze znajomymi, z którymi nie miała kontaktu całe wakacje.

- Proszę wstać! Ukłon.

- Od dziś macie dwóch nowych kolegów w klasie. Obaj są z wymiany studenckiej i na pewno powiedzą co nieco o sobie. Chłopcy, zapraszam.

Obaj zauważeni wcześniej obcokrajowcy weszli do sali nie do końca wiedząc co mają ze sobą zrobić pod pilnym spojrzeniem niemal dwudziestu par oczu.

- Oto John S... Sumith i - tu nauczycielka lekko spanikowała - Matto Gu...li...sha...mu. Przywitajcie ich serdecznie.

- Ohayo - zagrzmiało w sali.

- Może powiecie coś o sobie?

Mio przyjrzała się Johnowi. Mimo, że był dość wysoki, wyglądał bardzo młodo, chyba nawet jego twarz była bardziej dziecinna niż jej. Ha.

-------

* RUUUURUS!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dobrze, przywitam się, usiądę i będę ich obserwował, starając się nie popełniać gaf w pierwszym dniu. To ostatnie będzie chyba trudniejsze niż przejście międzywymiarowe uszkodzonym statkiem z uzbrojoną bombą prawdopodobieństwa na pokładzie. Choć gwoli ścisłości raz to zrobiłem, ale to tutaj...

Kłaniam się(widać taki zwyczaj tubylców) i mówię:

- Dzieobry.

Zdziwione spojrzenie nauczycielki, stłumione chichoty. S'ardit, nie psuj się!! Uderzam dłonią w kieszeń, w której schowałem zegarek.

- Znaczy, dzień dobry. Przepraszam, mój japoński nie jest jeszcze do końca okupowany.

Ktoś ukrył twarz w dłoniach, twarz nauczycielki stężała.

- Mam nadzieję, że tutaj opanuję język o wiele lepiej. A więc nazywam się John Smith i jestem z Ameryki. Liczę, że będzie sie nam bombowo układać.- dodałem, przypominając sobie powiedzonko z ulicy. Chyba nie będzie tak źle. Pomachałem ręką Ziemianom.

I mam nadzieję, że w następne dni nie będę musiał tak wcześnie wstawać!!

___

FP:5

EP:0

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co za... miałem nieprzejednaną ochotę wygarnąć belferce co o niej myślę i jej skandalicznym podejściu do muzyki, ale po szybkim przeanalizowaniu sprawy zdałem sobie sprawę, że lepiej milczeć i nie pogarszać swojej pozycji. A zresztą, co tam jedna... zaraz, jak na nich mówią w Japonii? Sensei? A, tak. Nie mam najmniejszego zamiaru imponować sensei swoimi zdolnościami muzycznymi, natomiast te dwadzieścia ileś par oczu przede mną niedługo pozna moc i piękno granej przeze mnie muzyki. Zresztą słyszałem, że Japończycy mają fioła na punkcie niektórych kapel metalowych.

- Konnichi wa moi drodzy bracia i siostry w niewoli! - skłoniłem się w geście pozdrowienia przyozdabiając swoją twarz szczerym i ogromnym uśmiechem tak aby nikt nie miał wątpliwości, że żartuję. Jeszcze nie mam pojęcia jaki mają stosunek do nauki, bo jeśli o mnie chodzi mam ochotę zagrać "Run to the Hills" za każdym razem jak czeka mnie wysiłek umysłowy, ale też testowanie limitu cierpliwości belferki nie wydaje się sensownym rozwiązaniem. - Nazywam się Matt Grishaw, ale proszę nawet nie trudzić się z nazwiskiem... nawet niektórzy moi koledzy z Europy albo Ameryki łamią sobie na nim język. - spodziewałem się, że ten dowcip wzbudzi jakiś uśmieszek, byle nie politowania. - Przybyłem do was jako ten barbarzyńca z Zachodu, który cudownie po japońsku nie mówi, ale spokojnie... zamierzam podbić was muzyką. - co było po części moim zamiarem, ale żartobliwy ton nie schodził ze mnie ani na moment. - Uwielbiam nowe znajomości i muzykę, grywam nawet na paru instrumentach choć gitara króluje. Jeżeli ktoś organizuje kółko muzyczne może od razu mnie wpisać. - Przydałoby się skończyć ten przydługi wywód jako, że nie wiem czy mój japoński ich irytuje czy raduje, ale co tam... liczą się dobre chęci! - Mam nadzieję na owocną współpracę i mile spędzony czas! - skłoniłem się raz jeszcze i zająłem wolne miejsce w sali.

---

FP: 5

EP: 0

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dwóch nowych uczniów, do tego obcokrajowców. Świat się zmniejsza, czasami dobrze poznać inne kultury, więc nie mam z przybyciem tych dwóch najmniejszych problemów, jeno niech będą dobrymi i pomocnymi ludźmi. Zresztą już wyświadczają mi przysługę, ściągając na siebie większość uwagi damskiej części społeczności szkolnej, co ułatwi mi spokojny zakup jedzenia bez przebijania się przez rozjuszoną młodzież. Onaka ga suita?

Moje myśli, skupione przez chwilę na jedzeniu, przerwał lekki śmiech który rozległ się wokół. Pierwszy z nowych zaczął się przedstawiać, akurat ten na którego wcześniej zwróciłam uwagę. John wydawał się być dość normalnym chłopakiem, który raczej pierwszy raz ma styczność z naszym pięknym językiem, co jeszcze uwidaczniało jego stres związany z całą sytuacją. Drugi z kolei, Matto lub jak się on tam zwał, zaprezentował się jako wyluzowany muzyk i dusza towarzystwa. Tymczasowo panowie wyglądają jak zupełne przeciwieństwa, ale czas pokaże jak jest w rzeczywistości. Przy jakiejś okazji może ich lepiej poznam, a póki co wolę się skupić na czymś innym, żeby tylko przeżyć te kilka lekcji.

Chociaż rzeczywiście ten John wydaje się młodszy niż jest?

----

FP: 5

EP: 0

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pierwszy dzień nie był specjalnie męczący. Kilka lekcji, potem dłuższa przerwa na lunch. Dla dwójki nowych uczniów oznaczało to próby odpowiedzi na jakąś setkę pytań dopóki energiczna dziewczyna o imieniu Nami, gospodyni klasy, nie uspokoiła nieco reszty. Dla Mio z kolei lunch był chwilą na pogadanie z przyjaciółkami i ustaleniem planów na popołudnie. Dzień zakończył się angielskim (nudnym dla Matta, i przerażającym dla Johna, bo nikt nie pomyślał, żeby dodać inne ziemskie języki do S'ardita) i wychowanie fizycznym.

***

Matthew uśmiechnął się gdy wychowawczyni oddała mu wreszcie gitarę dodając oczywiście ostrzeżenia, żeby więcej nie próbował takich głupot. Oczywiście instrument wywołał kolejną falę zainteresowania wśród uczniów, którzy nie rozeszli się jeszcze do domów. John tymczasem postanowił jak najszybciej wrócić do domu, czując, że ten jeden dzień wyczerpał go psychicznie. I wtedy właśnie wyczuł intensywne impulsy telepatyczne ze swojego Urządzenia. Ustawiony na pasywny skan sprzęt monitorujący wykrył coś dużego próbującego właśnie przedostać się do tego wszechświata, niemal nad głową agenta.

***

Mio tymczasem ruszyła ze swymi dwiema przyjaciółkami, Sayaką i Hikari w miasto. Początkowo plan zakładał lody i automaty ale Sayaka namówiła pozostałą dwójkę na wizytę w antykwariacie, który nie dawno odkryła. Ponoć można tam znaleźć niesamowite rzeczy za niewielką cenę...

----

1 - nieco przyspieszyłem akcję w porównaniu do początkowego planu, bo stwierdziłem że high school drama zostawię sobie na moment gdy wszyscy (lub większość) będą grali

2 - Tak, brylant, możesz dorwać i zamknąć na Polu przeciwnika nim ten całkowicie przedostanie się do wszechświata ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sukces! Tak mogłem powiedzieć sobie w myślach na temat wrażenia jakie zrobiłem na tutejszych rówieśnikach. Człowiek z dalekich stron? W dodatku muzyk? A ma jeszcze miłe usposobienie? Ha! Podbicie ich serc i umysłów wydaje się łatwiejsze niż sądziłem!, z niegasnącym uśmiechem najpierw pokręciłem się jeszcze po okolicy próbując spamiętać twarze towarzyszy z klasy - wszak nie ma to jak zaimponować świetną pamięcią po pierwszym dniu - a potem jeśli brak będzie zadeklarowanej ekipy, do której mógłbym się podpiąć - wszak znów wspólne wypady to doskonały sposób na integrację - to udam się spokojnym krokiem do domu a tam poświęcę czas na a) krótkie przygotowania do dnia jutrzejszego oraz b) dojście do granic możliwości w sztuce użycia tej gitary. Niech mnie licho jeśli będę musiał wymieniać co tydzień struny, ale to cacko warte jest każdej ceny.

Po drodze nuciłem sobie "Winds of Change".

---

FP: 5

EP: 0

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Te uczucia, tak bliskie mnie bliskie. Jak się nazywały? Irytacja? Zdziwienie na wieść, ze ta planeta nie przyjęła jeszcze jakiegokolwiek języka wspólnego? Tak, chyba tak. Jak nie lubię misji przygotowywanych w pośpiechu. Przynajmniej wychowanie fizyczne przebiegło dobrze, jeśli nie liczyć mojej niewiedzy na temat zasad ich gier zespołowych.

Ale muszę, muszę zrozumieć tych Ziemian, jeśli mam skutecznie wypatrzeć ewentualnych znalazców urządzeń. Jeden niewłaściwy ruch, jedno złe słowo i będę miał podejrzenia. Ale nie jest na razie tak źle: będę uchodzić za dziwaka, odludka. Podobnie jak przedstawiciele "innych sił", o których wspomniała pani kapitan. Czas, w ciągu którego się asymiluję, działa na moją korzyść...

Chyba, że na upływ czasu zrzucę winę za moje niewyspanie. Serio, pobudka na siódmą rano? Coś we mnie pękło. I na szczęście odezwał się S'ardit.

Nie miałem do końca ochoty na walkę, nawet może byłoby lepiej, bym wpierw sprawdził, co to jest, ale rozkaz brzmiał: chronić mieszkańców. Już samo pojawienie się tego obiektu może uszkodzić miasto. Popatrzę sobie na "gościa" na Polu Bitwy.

Wyciągnąłem z kieszeni zegarek. No, skubańcu, pokaż mi, na co cię w tej chwili stać.

Wcisnąłem guzik na obudowie i wieczko odskoczyło. Niech Pole Bitwy przypomina to miasto...

- Za kogo, do diabła, ty mnie masz?!

Nareszcie rozrywka...

______

Aktywator zapisałem po polsku, bo postać nie zna angielskiego, a nie byłem pewien pisowni japońskiej.

FP: 5

EP: 0

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sayaka-chan i antykwariat. Ciekawa kombinacja, takich rzeczy mi brakowało chyba przez ten czas kiedy się nie widziałyśmy. Faktem jest, że ta propozycja jest sporo oryginalniejsza niż lody, co sprawia, że jej atrakcyjność mocno wzrasta dla mojej osoby. No i może znajdę jakiś sensowny budzik, zegarek czy coś podobnego w tym antykwariacie. Poleganie przez cały czas na Rin, może się źle skończyć w pewnym momencie, znając moją siostrzyczkę i jej cierpliwość?

Uśmiechnęłam się z lekka przy tym, i wróciłam do rozmowy którą prowadziły Hikari i Sayaka na jakiś, jakże interesujący temat.

----

FP: 5

EP: 0

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Za kogo, do... - zaczął John i ugryzł się w język. Nad jego głową wisiały cztery okręty wojenne Kar'gashi.

Gigantyczne wielorasowe imperium rozciągające się na cztery uniwersa. Do tego dość ekspansywnie nastawione i niechętne do podpisania jakichkolwiek traktatów dotyczących Urządzeń. Innymi słowy - w stanie wojny z każdym. W tym momencie wystarczająco zdesperowane by wysłać potężne siły w celu odzyskania choćby kilku broni z utraconego transportowca. A do tego w sytuacji na tyle rozpaczliwej, by nie wysłać żadnego użytkownika na tą misję, jeśli skany S'ardita są poprawne. Co oznacza, że jeszcze nie widzą Johna, a być może nawet nie zorientowali się, że są na Polu Bitwy. Niemniej w chwili aktywacji impuls energetyczny będzie dość silny by wykryć Mistrza, a samotna walka z nimi nie będzie prosta. Cztery niszczyciele, na każdym po dwie eskadry myśliwców i przynajmniej trzy setki żołnierzy. Wielu z nich doświadczonych w walce na Polach Bitew... A do tego jest mały problem, bo najwyraźniej Pole Bitwy wciągnęło kogoś jeszcze. John rozejrzał się i zauważył Matta stojącego z szeroko otwartymi ustami i gapiącego się w niebo...

***

Matt po krótkiej rozmowie z nowymi kumplami z klasy zdecydował się ruszyć do domu. Okazało się, że większość pozostałych uczniów spieszy się na dodatkowe zajęcia lub by odrobić pracę domową i nikt nie jest zainteresowany wypadem na miasto. Wtedy nagle coś się stało. Gwałtowny skok ciśnienia pozostawiający zatkane uszy... Miasto było puste i choć nadal wyglądało na Tokio to jakby inną część niż jeszcze przed chwilą. Do tego brakowało nie tylko ludzi, ale też innych rzeczy. Reklam w witrynach, pasów na jezdni, mnóstwa drobnych szczegółów. Jakby ktoś w pośpiechu zbudował makietę. Do tego wszystko wyglądało nie do końca realnie... na tyle dobrze by oszukać kogoś patrzącego z dystansu ale z bliska, ulica byłą po prostu jednolitym ciemnym pasem, chodnik jednolitym jasnym, budynki przechodziły od ściany do okna, a jedyne co je oddzielało to jakby kreska konturu. Im dłużej się patrzyło tym bardziej ten świat wydawał się oszukany, nierealny. A, no i na niebie wisiały cztery pojazdy rodem z filmów sci-fi. Tylko że one wydawały się aż nadto realne.

***

Antykwariat naprawdę okazał się pełen skarbów. Na półkach leżało mnóstwo drobiazgów z różnych czasów, niektóre nawet stuletnie i starsze.

- Mio-chan, spójrz na to! Wspominałaś coś o zegarku?

No cóż, zegarek był naręczny i nie wydawał się tak stary jak inne przedmioty.

- Budzik, potrzebuję budzika! - odparła Mio po czym przyjrzała się znalezisku Hikari bliżej. Na tarczy brakowało cyfr, poza wskazówkami zdobiły ją tylko dwa znaki, których dziewczyna nie potrafiła rozpoznać, ale które przyciągały spojrzenie. Zdawały się przywoływać, zachęcać...

- Z tym zegarkiem to śmieszna sprawa - odezwał się nagle właściciel, niski staruszek o wesołym spojrzeniu, który już od jakiegoś czasu obserwował szalejące po jego sklepie dziewczęta. - Znalazłem go jakieś dwa tygodnie temu. Dałem ogłoszenie do gazety ale nikt się jak dotąd nie zgłosił. Wygląda na unikatowy, więc nie wiem, czy powinienem go sprzedawać, ale z drugiej strony... Po prostu jeśli jesteś zainteresowana, młoda damo, to licz się z ryzykiem, że zgłosi się poprzedni właściciel, oczywiście wtedy oddam pieniądze...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaczynam coraz bardziej odczuwać braki w synchronizacji z S'arditem. Jeszcze dwa tygodnie temu łatwo bym sobie poradził, ale teraz... Będzie ciężko, biorąc pod uwagę fakt, że delikatnie rzecz biorąc, nie sprawdzam się w walce dystansowej. Co zrobić? I jeszcze Matt. Jak się tu dostał? Ma Urządzenie? Nie spodziewałem się tak szybkiego rozwoju wypadków. Muszę z nim pogadać. Na osobności. Podchodzę do niego i zaczynam rozmowę:

- Cóż za piękny dzień na spacer po pseudo- Tokio w otoczeniu czterech okrętów wojennych, które zabiją cię tylko dla jednego przedmiotu, którego prawdziwej mocy nawet nie podejrzewasz...- kurde, źle- Pamiętasz dzisiejszy dzień? Moje kłopoty na angielskim i dziwne zachowanie? Czy na podstawie tego, co widzisz teraz i tego, co się działo w szkole, uwierzysz, że nie jestem człowiekiem z Ziemi? Od tego zależy twoje życie. Aha, tak naprawdę, to jestem Victor.- powiedziałem, wyciągając dłoń.- Lepiej nie stójmy na widoku.

Czas teraz działa na moją niekorzyść. Według moich obliczeń mam trzy minuty, nim niszczyciele zorientują się w maskaradzie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- To jest... to jest...

Wpatrując się w to widowisko dookoła mnie a szczególnie w postaci czterech statków rodem z sci-fi na niebie zastanawiałem się jak to określić. Przez jedną chwilę w mojej głowie zakotłowały się tysiące myśli, wątpliwości gdzie tam naprawdę się znajduję i w co najlepszego się wpakowałem. Jednakże dosyć szybko doszedłem do wniosku, że nie ważne jak zła jest sytuacja mój image luzaka powinien się zachować w każdej chwili, nawet potencjalnego zagrożenia życia. Nagle wyprawa do Japonii okazała się najlepszą decyzją mojego życia!

- Wspaniałe! - wyrzuciłem z siebie odrobinę za mocno podniesionym głosem. - Absolutnie, cholernie wspaniałe! Dzień zapowiadał się tak nudno a tutaj nagle PUF! Znajduję się w innym świecie, rodem z gier, na niebie wiszą statki kosmiczne a... O, cześć John. - pomachałem ręką na widok towarzysza z klasy, który znalazł się w tym samym miejscu i czasie co ja. Choć teoria o zbiorowej halucynacji nadal nie odpada, pomyślałem ironicznie nim wsłuchałem się w sens słów kogo kto nagle okazał się... kosmitą?

Kopara odpadła mi do ziemi. Jego wyjaśnienia na chwilę obecną mi starczyły choć podejrzewałem, że jeśli wyjdę z tego cało to po powrocie do domu żołądek nie raz i nie dwa się zbuntuje gdy mój mózg ogarnie niesamowitość sytuacji, w której się znalazłem. Ale zaraz, co on mówił o przeżyciu? Co mi zagraża... ci nieproszeni goście na górze?

- Może i masz rację, ale... - próbowałem jakoś ułożyć sobie co powiedzieć. - Kurczę, nie podoba mi się to, że cofamy się przed czymś co ma tylko większe zabawki. Jak dla mnie to powinniśmy pokazać kto tutaj rządzi! - Oho, budzi się we mnie wulkan na sterydach. - Problem jest tylko jaki, że nie wiem jak... i nie wiem gdzie jestem, bo na pewno nie wygląda na Tokio... powiedziałbym, że bardziej jego atrapa. Tak czy inaczej, bo nasi goście czekają, odpowiedzi mi tylko na parę pytań: gdzie jesteśmy, dlaczego i co możemy zrobić? Ucieczka nie wchodzi w grę. - uśmiechnąłem się szeroko.

Upewniłem się tylko, że w tym zamieszaniu nie zgubi się moja gitara. Z tej całej adrenaliny aż miałem ochotę zapodać kilka potężnych, death metalowych riffów, które zazwyczaj rozsadzały sufit i doprowadzały mych amerykańskich sąsiadów do białej gorączki.

---

FP: 5

EP: 0

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- W takim razie?

Popatrzyłam jeszcze raz na zegarek. Brak cyfr, raczej nie wskazywał na dużą użyteczność, ale z drugiej strony, wyglądał naprawdę pięknie. Wydawało mi się, że przedmiot który trzymam w ręku to dzieło jakiegoś wybitnego artysty?nie, raczej jakiejś istoty wyższej, kogoś rzeczywiście nie z tego świata?.

Wait, wait, co się ze mną dzieje. Mimo, że ładny, to przecież i tak normalny zegarek z dziwacznymi znaczkami, a ja mu zaraz nadaje jakieś wielkie znaczenie.

- Chyba rzeczywiście na każdym kroku doszukuje się czegoś, co mnie zamieni w kogoś wyjątkowego na pstryknięcie palców. ? wybełkotałam sama do siebie.

Spojrzałam jeszcze raz na zegarek i rzekłam po chwili do sprzedawcy:

- ?biorę.

Zapłaciłam staruszkowi, podałam swój adres na wypadek, gdyby odnalazł się wcześniejszy właściciel zegarka i ostatecznie zajęłam się założeniem zdobyczy na lewą rękę.

----

FP: 5

EP: 0

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dobrze, zaufał mi. Teraz czas na zabawę w nauczyciela i śledczego.

- Opowiem ci teraz absolutne podstawy... Abyś mógł zrozumieć sytuację, musisz zdać sobie sprawę z tego, że jest bardzo dużo światów równoległych, innych wymiarów... I akurat pewien człowiek z jednego(znaczy ja) otrzymał pewną misję na Ziemi. Otóż w całym- miałem powiedzieć "ogromie nieskończonej ilości uniwersów", ale to by było za wiele- wszechświecie istnieje pewien rodzaj broni, zwanych Urządzeniami. Są bardzo rzadkie, ale i cholernie potężne. Potrafią tworzyć mini- wszechświaty, w których Użytkownicy mogą toczyć bitwy ze swymi wrogami. Właśnie w takim się znajdujemy.- wskazałem rękoma obszar dookoła- To jest właśnie Pole Bitwy. A to moje Urządzenie- pokazuję zegarek- S'ardit. To na razie musi ci wystarczyć, bo nie mamy na serio czasu. Statek transportujący Urządzenia próbował awaryjnie lądować, właśnie nad Tokio, około trzech tygodni temu. Rozbił się, a ładunek rozproszył się po całym mieście. Przed tygodniem tu wylądowałem, by zacząć poszukiwania. Ale nie jestem jedyny- wskazałem na okręty.- Wyczułem, że się zbliżają i zamknąłem ich tutaj, przez przypadek wciągając ciebie. Wiesz czemu tu trafiłeś? Bo masz Urządzenie. Sam nie dam im rady, ale z tobą: tak. Powiedz mi teraz, co masz nie dłużej niż trzy tygodnie? Aha, możesz się zastanawiać, czemu przepotężna broń to zegarek, ale po prostu jej nie włączyłem.

No! Co posiadasz od niedawna?!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Intergalaktyczna zadyma? Kocham Japonię! Tylko tutaj mogło się zdarzyć coś tak nieprawdopodobnego!

- OK, chyba powoli zaczynam łapać... - odparłem po chwili próbując skatalogować sobie informacje w kilka słów-kluczy, bo ogarnięcie ich w obecnej chwili wydawało się zajęciem ponad moje siły. Na pewno jeśli wyjdę z tego cało to John... e, to znaczy Viktor będzie miał mi naprawdę wiele do powiedzenia i niech nie sądzi, że błysk światła rodem z "Facetów w Czerni" mnie powstrzyma, pomyślałem uśmiechając się łobuzersko. W końcu kompania na górze czekała na komitet powitalny. Boże, tylko nie myśl o tym, że właśnie zamierzasz się rzucić na cztery statki kosmiczne... po prostu działasz jak zawsze, jak stary, dobry ty nie cofający się przed niczym, który teraz... jeśli wierzyć słowom Viktora... posiada coś naprawdę potężnego w swoich rękach.

Lampa zapaliła się nad moją głową.

- Gitara. - spojrzałem na swój ukochany instrument nie mogąc się nadziwić, że to Urządzenie zdołało w taki sposób się zakamuflować. - Znalazłem ją dzisiaj rano na śmietniku. Była piękna, drapieżna, nie mogłem jej tak po prostu zostawić i teraz widzę, że dobrze zrobiłem. - rzekłem uradowany. - Niczego innego, znalezionego przy sobie, nie posiadam. - Przecież to i tak nie jest teraz najważniejsze. - Dobra, teraz pytanie jest takie... - oblukałem gitarę z każdej strony próbując doszukać się jakiegoś włącznika, może schowka z instrukcją obsługi, ale nic z tych rzeczy. - Em... "Dalej, dalej nogi Gadżeta!" Wróć, nie to... może "Autobots, roll out!"... a "Let's get ready to rumble!"... też nie. W mordę. John, to znaczy Viktor, chyba dobrze myślę, że skoro to Urządzenie to musi mieć jakiś swój włącznik nie? W takim razie gdzie on jest?

---

FP: 5

EP: 0

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Gitara, powiadasz? Dobra, zaraz udzielę ci krótkiej lekcji... Ale wpierw plan: ja przemienię się pierwszy i zwiążę ich przez chwilę walką, dopiero wkroczysz ty. Nie wiem jeszcze, jak twoje Urządzenie będzie wyglądać, co utrudnia planowanie. Ale sugeruję wpierw wejście gdzieś wyżej, mają myśliwce. Pewnie zaraz zaczną mnie szukać...

Szybko rozglądam się za jakimś wysokim wieżowcem, na którego dachu mógłbym włączyć S'ardita, mówiąc w międzyczasie:

- Urządzenia czerpią swoją moc z uczuć właściciela. Nie wszystkich uczuć, ale z jednej konkretnej grupy, w każdym wypadku innej. Żeby w pełni opanować artefakt musisz spoić się z nim poprzez swoje emocje, wzmocnić go nimi i powiedzieć słowa, które mają dla ciebie jakieś wyjątkowe znaczenie. Wtedy nastąpi Aktywacja. Jeśli ta gitara przyciągała cię, magnetyzowała, a na dodatek lubisz muzykę, to prawie na pewno jest twoja. Musisz ją jeszcze aktywować. Jakie jest twoje najważniejsze uczucie, najbliższe tobie? Znajdź je, a zdobędziesz moc. Powodzenia.

Pobiegłem między budynki, licząc na to, że S'ardit w jakimś umieścił schody na dach. Niestety nie. Ale chyba pozwoli mi ulżyć w sprawie grawitacji, bym mógł wejść na dach, nie? I tak się stało. Podbiegłem nad krawędź najbliższą wrogich statków i zacząłem lekko wysyłać energię w ich stronę, licząc, że zwrócę ich uwagę.

- Hej!! Pozwólcie, że wam o sobie opowiem, a potem wy odpowiecie mi na moje pytanie, dobra?- zacząłem głośno krzyczeć- Jestem Vince! Dawniej byłem na trzecim stopniu synchronizacji i pracowałem w Instytucie. W wyniku niepomyślnej walki stałem się młodszy o dziesięć lat! Z super agenta, wybawiciela galaktyk, stałem się młokosem z trądzikiem. Przyzwyczajony do kształtowania wydarzeń wokół mnie, zmuszony zostałem do podporządkowania się regułom ludzi, którzy nawet nie znają mego prawdziwego nazwiska! I pierwszego dnia w nowej sytuacji, kiedy jestem zmęczony i podirytowany, przybywacie WY, prosząc mnie, bym łaskawie skopał wasze dupsko!

Powiedzcie mi zatem....

Za kogo, do diabła, wy mnie macie?!

Natychmiast po transformacji skoczę na motor i zaszarżuję na najbliższy okręt, mieczem przebijając się przez pancerz i wnętrze, aż do reaktora, który wysadzę, uciekając potem w efektownej eksplozji. Przynajmniej na to liczę. Jeśli nie dam rady, zaczną skakać między budynkami, zbierając energię.

________

Moc Szarża wzmocniona aspektem Furiat, rzut na atak "Walka bronią białą", używam miecza.

FP: 5

EP: 0

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- O-ok! - zdołałem po przerwie wydusić z siebie i jeszcze krzyknąć za odbiegającym ku bitwie Viktorem. - Powodzenia!

Myśl, cholera, myśl! Nie o tym, że zaraz możesz zginąć, że w jednej chwili całe twoje życie przewróciło się do góry nogami! Myśl o zabawie, o epickości, o kumplach, przyjaciołach, nawet rodzinie... nie możesz im przecież tego zrobić... nie możesz tak po prostu zginąć rozwalony przez chędożone statki kosmiczne rodem z sci-fi. Co by im potem powiedzieli? Pewnie, że wpadłeś pod samochód i takie tam... twoja wspaniała i barwna przygoda, teraz zaczęta, nie może się tak nagle skończyć! Nie tylko dla siebie, ale i dla innych!... Innych! WŁAŚNIE! INNYCH! Miałem ochotę przybić piątkę ze swoim umysłem, który nie zwykł czynić takich skomplikowanych wysiłków umysłowych i dochodzić z punktu A do B, ale była to sytuacja nadzwyczajna. Czy kiedykolwiek w swoim życiu wykazałem się egoizmem? Nie! Co uważam za najważniejsze? Więzi z innymi! Czemu jestem duszą towarzystwa? Bo kocham towarzystwo! Szukam sposobu aby postawić pomnik w tym świecie, zapisać się jakoś w pamięci a nie stać się kolejnym szaraczkiem, który był, se żył i poszedł... chcę być kimś, chce iść do przodu! Tym monologiem umysłowym coraz bardziej zagrzewałem się do boju.

I z oświeceniem tak oczywistym, że w innym wypadku wpadłbym na nie od razu przyszło jeszcze coś. Coś co pozwoliło mi wreszcie doświadczyć mocy trzymanego w mych rękach cacka... z początku wątpiłem, brzmiało to obciachowo, ale to... echo dobywające się z wnętrza gitary, jakby z pudła rezonansowego, słyszałem wyraźnie.

Gotowi czy nie, nadchodzę!

- Rise, Fallen Angel! - wydarłem się w swym ojczystym języku jakby mnie wszyscy diabli gonili a chwilę potem poczułem się dziwnie. Wspaniale, ale jednocześnie dziwnie. Tak jakby przez ciało przeszedł prąd choć wcale to nie bolało... właściwie napływ energii sprawił eksplozję hormonów radości w umyśle i przez moment czułem się jak... jakbym duszą doznawał czegoś z poza tego świata co zbyt dalekie od prawdy nie było. Dopiero po chwili zdałem sobie sprawę jakie zmiany we mnie zaszły. - Chwila... - własny głos brzmiał dziwnie, jakby przytłumiony dlatego pomacałem się po twarzy i jakież było moje zdziwienie gdy zdałem sobie sprawę, że noszę teraz maskę. - No tak, nie ma to jak ochrona twarzy... - zaśmiałem się. Natomiast znalezisko na plecach w postaci par potężnych skrzydeł sprawiło mi wytrzeszcz oczu. Błagałem los o to, żeby ten dodatek był tymczasowy.

Dobra, dobra, dobra... nie pora teraz na podziwianie siebie! Viktor potrzebuje pomocy! Cała naprzód! Nie zdawałem sobie sprawy na ile działam świadomie a na ile nie jednak wiedziałem, że w ostatecznym rozrachunku liczy się wynik. Próbując sparodiować Neo z "Matrixa" oraz licząc, że potrafię latać skoro mam skrzydła wybiłem się mocno z ziemi i ku niebotycznemu zdumieniu w jednej chwili ściany budynku zniknęły a przede mną pojawiły się sylwetki czterech potężnych statków. Orararara! Posmakujecie mej muzy, kosmiczne dupki!

---

*atak um. muzyk (nuty przyjmują formę materialną ;]) popartą aspektem Naprzód!, na obronę wytrzymałość

FP: 5-1=4

EP: 0

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z okrętów zaczęły wysypywać się myśliwce gdy tylko Vincent pojawił się na widoku.

- Za kogo, do diabła, wy mnie macie?!

- Passphrase accepted. C Series 33140, S'ardit, Roll Out! - odpowiedziało Urządzenie rozpoczynając sekwencję transformacji.

Agent nie zastanawiał się ani chwili. Motor ruszył z rykiem w kierunku najbliższego wrogiego pojazdu. Ostrze miecza rozbłysło energią gdy starło się z polem ochronnym. Zbyt słabym by zatrzymać moc Urządzenia. Gruby na kilka metrów pancerz ustąpił jak mokry papier. Vince nawet nie zwolnił, przebijając się przez kolejne pokłady, grodzie, pomieszczenia, po drodze wykonując potężne cięcie w reaktor i wreszcie wystrzeliwując ponad okręt goniony przez eksplozję rozrywającą jego wnętrze (*1).

Matt nie zamierzał zostać w tyle.

- Rise, Fallen Angel!

- I hear your call. N Series 5783, Fallen Angel, Rising! - głos wyraźnie dobiegał z gitary.

Gdy przemiana dobiegła końca Matt odbił się od ziemi i uderzył w struny gitary. Nie był pewien jaki będzie tego skutek, ale akord odbił się echem po wirtualnym mieście. Zdawało się, że fale dźwięku formują się w skupioną wiązkę, która uderzyła w kolejny okręt (*2).

Myśliwce rzuciły się na Vincenta, będącego na pierwszy rzut oka groźniejszym przeciwnikiem. Ten jednak zaczął błyskawicznie manewrować uniemożliwiając im oddanie celnych strzałów (*3). Działa jednego z okrętów również się uaktywniły ale potężne wiązki energii minęły motocyklistę w bezpiecznej odległości.

Pozostałe dwa okręty postanowiły najwyraźniej zestrzelić Matthew. Pierwsza salwa minęła go w bezpiecznej odległości, ale druga... Wiązka światła otoczyła chłopaka nim ten był w stanie cokolwiek zrobić. Po chwili widział tylko ciemność... A potem skrzydła powoli rozwinęły się. Matt spojrzał za siebie i zobaczył, że ta sama wiązka, która trafiła go, zostawiła idealnie okrągłą dziurę w budynkach za nim.

***

Czas szybko zleciał i Mio ruszyła w kierunku domu. Postanowiła skrócić sobie drogę i ruszyła przez park. Nie było jeszcze późno, słońce wciąż stało wysoko... Z drugiej strony ludzie rzadko decydowali się na przechodzenie nim, ponieważ był mocno zaniedbany i ścieżki zdążył nieco zarosnąć. Łatwo też było potknąć się o wystający korzeń. Dziewczyna z fascynacją patrzyła na nowy nabytek. Co było takiego w tym zegarku, że zdawał się przyciągać... Nagle dostrzegła coś w krzakach w pobliżu ścieżki. Coś się poruszyło. ...Noga?

- Jest tam kto?

Odpowiedział jej cichy jęk, jakby bólu. Mio zdecydowała się wejść w krzaki i zobaczyła młodą kobietę... dziewczynę raczej. Wydawała się lekko oszołomiona, jakby byłą nieprzytomna i dopiero dochodziła do siebie.

***

- Aiko! Obudź się do diabła! Co ci jest!? Aiko - Mary wydzierała się telepatycznie do swej Mistrzyni. - Ktoś idzie, obudź się błagam! Czuję niebezpieczeństwo!

Aiko otworzyła oczy i zamrugała. Czuła ciepło słońca i zapach jakichś roślin. Po chwili doszło kolejne uczucie, potężne łupanie w głowie. Nie do końca pamiętała gdzie jest i co się z nią dzieje. Po chwili zauważyła też młodą dziewczynę, przyglądającą jej się z niepokojem.

------

EP:

Black: 4(za sekwencję postów) + 3(za ostatni) + 2(Berserk) +1 (Berserk) = 10

Bryl: 7(jw)+2(za projektor Blacka)+1 (za galaktyczny) = 10-10 (szarża) =0

1 - +2 w teście ataku, szarża oznacza, że jeden okręt przestał istnieć

2 - +2 na atak (ale tylko dzięki atutowi się udało ;) ), trafiony w drugą kratkę

3 - -1, 0, -2, +1 w rzutach na ataki myśliwców to za mało żeby zadać dmg (jedyny groźny strzał zredukowany przez defensywne zdolności Device'a typu wojownik). Ponadto zdecydowałem, że w tej sytuacji bronisz się kierowaniem pojazdami

4 - -3 atak okrętu, dobry rzut obronny ;)

5 - -2, +3 ataki okrętów, trafienie w drugą kratkę

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To co się działo dookoła przeszło moje najśmielsze wyobrażenia. Przez moment mogłem jedynie spoglądać z koparą opuszczoną do ziemi na widowisko dookoła.

- Ahhh... WOW! - wyrzuciłem z siebie. Mój nowo poznany kumpel jednym atakiem rozwalił w drzazgi statek kosmiczny, skrzydła powstrzymały wiązkę światła od zamienienia mnie w proch a muzyka naprawdę posiada moc! Na wszystkich bogów metalu!, miałem tutaj na myśli m.in dziadka Lemmy'ego i "Księcia Ciemności" Ozzbourne'a, ale jestem szczęśliwy! Fala euforii zaatakowała mój umysł i o mały włos a zacząłbym widzieć myśliwce jako różowe jednorożce a statki jako latające chmurki. No, no, no, weź się w garść chyba, że chcesz umrzeć z uśmiechem na ustach... choć nie miałbym nic przeciwko temu... a jeszcze pogrzeb w rytm Gospellsów albo coś takiego. Heh, czemu mnie wzięło takie pesymistyczne myślenie? Z taką mocą nawet bogowie nie mogą się nam równać!

Na nich jednak przyjdzie czas a teraz przydałoby się uświadomić okrętom jaki śmiertelny błąd popełnili biorąc mnie za cel i moją wspaniałą muzykę!, pomyślałem wojowniczo i z maksymalnym skupieniem zacząłem szaleć ze strunami. Ręce płynęły mi niczym jak woda z wodospadów Niagara a palce zdawały się rozdwajać chwytając po kilka strun naraz i uderzając potężnymi riffami wzmagającymi drgania powietrza wokół mnie.

- Hej, hej, hej, hej, hej! Zapamiętajcie to sobie dobrze! - huknąłem growlem w stronę przeciwników. - Nigdy nie zadzierajcie z wojownikiem muzyki!

Nawet krwawiące palce i ból w kościach nie mógł mnie powstrzymać od uderzenia "

". Nie spodziewałem się jednak, że ta dosyć wyśmiewana w pewnych kręgach za syntezatory, kosmiczne przyśpieszenie i wycie o smokach oraz tym podobnym przywiedzie taki efekt. Normalnie jakby nadchodziła burza. Błyski widziane przez ułamki sekund były niczym wobec fali dymu rodem z koncertów, który zaczął otaczać mnie i Viktora a potem odrobinę rozprzestrzeniając się dalej. Już mój towarzysz powinien wiedzieć co z tym zrobić.

Czułem jak energia wypływa ze mnie, chce działać, chce dać czadu!

- HAIL TO THE

! - wydarłem się na całe gardło ruszając do ataku wraz z całą masą towarzyszących mi efektów pirotechnicznych, które powinny przyprawić o oczopląs te kosmiczne łajzy. -

The spirit of rock will never die

Just like a rock in the ocean

In the spirit of rock we?re flying high

Always high on emotion

The spirit of rock will never die

I swear Yeah Yeah Yeah Yeah Yeah Yeah Yeah

Fala nut pomknęła wprost w najbliższy okręt.

---

*do ataku um. muzyk poparte aspektem Dymiące łapy; moc TF&F wykorzystuję w wariancie drugim czyli kolejne +2 albo przerzut dla siebie i sojuszników, SoR standardowo ;]

FP: 4-1=3

EP: 10-5-4=1

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wydzieraj się tak. Nie dość, że głowa mnie boli to jeszcze muszę znosić twoje krzyki.

Usiadłam i chwyciłam się za bolącą głowę. Chyba nic nie piłam?

#Ty i ta twoja słaba głowa... że też musiałam trafić na taką mistrzynię, a nie na jakiegoś przemiłego chłopca. Mogłabym mu pokazać tyle ciekawych i ekscytujących rzeczy, że nie potrzebowałby innej- odparła Mary.

W umyśle Aiko pojawił się obraz, aż nadto uśmiechniętej dziewczyny z błyszczącymi od ekscytacji oczami. Najprawdopodobniej tak, by wyglądała Mary, jakby była człowiekiem.

Jednak twoje marzenie się nie spełni, więc przestań narzekać.

#Wiesz, co? Znajdź sobie jakiegoś chłopaka, a z moimi pomysłami i twoim cia...

A ty tylko o jednym!

Nagle spostrzegłam młodą dziewczynę, która mi się przyglądała. Znieruchomiałam i patrzyłam tak samo w jej stronę, jak ona na mnie.

#Powiedz coś! Ohayo! Konichiwa! Cokolwiek, byle nie myślała, że jesteś niemową...

....................

FP:5

EP:0

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jakbym jeszcze mógł tak trzy razy zrobić. Ale nie! Za mało energii, a na desce rozdzielczej świeci się coś w stylu kontrolki. Dzięki za informację! Jakby tego nie było dość, koleżka z gitarą stoi w miejscu, wystawiając się na salwę burtową. Rusz się, człowieku!! Choć gra fajnie. Ziemianie przynajmniej mają muzykę dobrą. Ale co ja miałem zrobić... Wiem.

Skręcam w kierunku kolejnego wieżowca i zaczynam wjeżdżać pionowo po ścianie, robiąc uniki, aby dostać się na dach, z którego rozpędzę się i skoczę na pokład najbliższego okrętu. W optymistycznym wariancie, po wylądowaniu użyję miecza, by dostać się pod pokład niszczyciela i przebić się na mostek(postaram się wylądować tuż nad nim). Wytłukę obsadę, zamknę się i skieruję "mój" okręt na ten z boku, z zamiarem taranowania. Tuż przed zderzeniem wyskoczę przez okno. Mam nadzieję, że grawitacja okaże mi łaskę.

Martwi mnie tylko los załóg myśliwców. Jak wykończymy okręty i oni przeżyją, mogą się poddać, a ja nie mam co z nimi zrobić. Chyba muszę im coś powiedzieć:

- HEJ! Nie liczcie na łaskę i przeżycie! Na śmierć liczcie!

________

Używam Walki mieczem, Techniki i Kierowania pojazdami.

FP: 4

EP: 0

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziewczyna chyba zauważyła moją obecność i popatrzyła w moją stronę. Była ładna, i to można powiedzieć bardzo. Zapewne wygląd przysparzał jej niemałej popularności wśród osobników płci przeciwnej. Chociaż, jak się bliżej przyjrzeć to trochę dziwnie wyglądała w tej chwili, jakby była na kacu...albo jest. Sake?zguba ludzkości, mojej siostry i kilku innych osób. Nikomu nie żałuję, ale czy trzeba pić do upadłego. Mniejsza z tym, jak tu już jestem, to może się zapytam, czy nie potrzebuje w czymś pomocy.

- Eee?Witam. ? powiedziałam spokojnie i dość miłym głosem ? Czy nic pani nie jest? Może w czymś mogę pomóc?

Czekając na reakcję drugiej strony i zastanawiając się przy okazji czemu mówię pani do kogoś, kto jest zapewne w podobnym wieku co ja, zdawało mi się, że tarcza zegarka zaświeciła się na moment. Te dwa znaki dokładniej. Ciekawe, czyżby tak działał budzik w tym przedmiocie?

----

FP: 5

EP: 0

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...