Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Black Shadow

Sesja Kroniki Ciemności

Polecane posty

Matt "Caveman"

By to diabeł pochłonął. W sumie tak się stało. Ech, za stary jestem na takie przygody, rzucam ni do siebie ni do kolegów. Próbuję zachować spokój, po prostu dołączam do pozostałych, nie wyrywam się do sprawdzania czy ktoś został w chacie. Powoli ruszamy. Przed sobą widzę tylko niewyraźny zarys jakiegoś budynku, nie udaje mi się utrzymać tempa młokosów. W dodatku karabin się zaciął. Czarno to widzę. Próbuję zawołać kogokolwiek rozpaczliwym "eeej".

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

JJ

Cała sytuacja mnie naprawdę zaskoczyła, no cóż... To w końcu dość niecodzienny obrót spraw, ale wiedziałem że coś wisi w powietrzu i tylko czeka by zerwać się nam na głowę. Popatrzyłem po towarzyszach by sprawdzić czy nic im nie jest, ale prócz bladych twarzy raczej nic nie było widać, ale jak mają jakieś rany to przyjrzę się im bardziej jak już znajdziemy odpowiednio spokojne miejsce do tego. Na razie tylko przygotowałem broń, spodziewając się wszystkiego. Tylko z taką postawą nie zostaniemy zaskoczeni.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wszyscy

Grupa zdesperowanych, ciężko dyszących ludzi jacy właśnie znaleźli się w najgorszej sytuacji swojego życia przebijali się przez szalejącą śnieżycę. Przywódca grupy, Evan, wpatrywał się w czujnik ruchu i jednocześnie wykrzykiwał rozkazy do pozostałych ochrypniętym głosem. Spoglądaliście niepewnie dookoła czekając na atak jednego z tych monstrów, ale gdy zniszczona doszczętnie chatka zniknęła za białą zasłoną atak jeszcze nie nadszedł. Parę razy kilku z was miało wrażenie iż coś rusza się na granicy widoczności choć równie dobrze mogły to być omamy wynikające z połączenia stresu i zimna. W końcu jednak przed wami pojawił się budynek.

Betonowa konstrukcja liczyła sobie dwa piętra bez typowych ścian, za to z barierkami sięgającymi do pasa co teoretycznie miało powstrzymać niefortunny upadek jakiegoś pojazdu. Parking nie był najcieplejszym miejscem na postój, ale jako, że Evan idący na przedzie wciąż nie mógł dojrzeć głównego budynku w sektorze A zarządził postój właśnie tutaj... Przodem poszli żołnierze sprawdzając większość kątów na pierwszym poziomie parkingu nie znajdując ani potworów ani ocalałych z placówki badawczej. Nie zapuszczali się jeszcze na drugi poziom czekając na rozkaz Evana.

Sam Brytyjczyk, blady jak trup, rozglądał się dookoła i masował czoło próbując wykombinować co dalej.

- Ku**a... - mruknął. - Co robić, co robić... Znaleźliście coś ciekawego?

- Po drugiej stronie, na prawo od głównego wjazdu, stoją dwa pługi śnieżne. - odparł dysząc jeden z żołnierzy. - Problem w tym, że jeden z nich ma zniszczoną gąsienicę i ro*****ny silnik na kawałki, jakby to była robota jednego z tych... tego czegoś... Drugi za to wydaje się w miarę sprawny, problem w tym, że nie ma kompletnie paliwa i nie weźmie całej naszej grupy. To pierwsze sprawdziliśmy. - drugi żołnierz kiwnął głową. - A poza tym trochę zaplombowanych skrzyń, materiałów budowlanych, reflektorów, kabli i jedno albo dwa uszkodzone wiertła. Wiecie, takie górnicze. Nie wiem po co im to.

- Ugh, cholera... dobra, zrozumiałem. - spoglądał to dookoła siebie, to na czujnik ruchu, to na was, pozostałych przy życiu uczestników pechowej akcji ratunkowej. - Ok, jest Robert, Jurij, JJ, Matt i Thomas i... Hank? - oczy Evana rozszerzyły się. - Hank? Hank Grabowski?! - chwycił za krótkofalówkę. - Grabowski, zgłoś się! Gdzie jesteś do cholery?

Odpowiedziała mu cisza. Dopiero teraz zorientowaliście się, że rzeczywiście jeden z was zniknął i nie było wiadomo nawet kiedy. I przez co.

- Niech to diabli... - Brytyjczyk zacisnął pięści. Po dłuższej chwili odezwał się chrapliwym głosem. - Robimy krótki postój, nie traćcie czujności. Musimy odpocząć i pomyśleć co zrobić dalej...

Śnieżyca jakby trochę się uspokoiła. Na szczęście do garażu nie nasypało zbyt dużo białego puchu i było nieźle widać wszystko po drugiej stronie. Na razie zagrożenie się nie zbliżało.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jurij Voronov

- Dobrze że udało nam się razem z Endersonem dotrzeć do reszty ocalałych ludzi, bo inaczej mógłbyć to nasz koniec. Jedno tylko nie daje mi spokoju, czemu to coś nas nie zaatakowało... Mogło przecież niespodziewanie wyskoczyć z śniegu, ale czemu tego nie zrobiło. Czy te istoty też myślą, potrafią ustalać taktyki czy ch*j wie jeszcze co. Liczy się tylko to, że udało nam się dotrzeć do głównej kolumny. Szkoda tylko tego miejsca, przynajmniej nie pizg**o tam jak tutaj i mógł człowiek choć na sekunde poczuć się pewniej, bezpieczniej. A tutaj co... wieje, nie wiadomo czy coś nie czai się za najbliższym rogiem, ale cóż takie uroki tego przeklętego miejsca.

Moje rozmyślania zostały nagle przerwane przez Evana, który usiłował wywołać przez krótkofalówke nieobecnego towarzysza.

Po chwili zamysłu i kiedy sprawdziłem czy mój FN F2000 nie zaciął się zwróciłem się do Evana:

- Jak nas rozrzuciło i biegliśmy tutaj z Endersonem, coś nam migło na północy (próbuje wskazać ręką odpowiedni kierunek) ale wątpliwe żeby to był właśnie on, raczej ten chole**y stwór. Tak więc pozostają 3 opcje. Pierwsza--> został zabity podczas wybuchu. Druga --> zabiły go te piero**kie potwory. Trzecia --> pewnie siedzi gdzieś schowany i nie odpowiada przez radio, lub je wyłączył by nie zwabiło ono tego czegoś. Tylko to przychodzi mi do głowy, jak zechcesz to weźmiesz jedną z tych opcji pod rozwagę...

Kiedy skończyłem mówić ponownie sprawdzam swoją broń, tak na wszelki wypadek.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Matt "Caveman"

Czarno widzę los Hanka przy tych jakże pięknych okolicznościach. Powodzenia mu życzę, oczywiście, ale nie wróżę niczego dobrego, nie ma jak się z nim skontaktować, ja umywam łapska. , rzucam w stronę Evana i odchodzę na bok. Stara rana w udzie znowu się odzywa - chędożyć to, przeżyję. W zamyśleniu oglądam okolicę przez lunetę. Po chwili wracam do dowódcy:

-Myślisz że coś z tych skrzyń będzie przydatne? Ja bym tego nie tykał, nie wiadomo czego oni tu szukali i co znaleźli. Powinniśmy zostawić tu wiadomość dla Hanka gdyby znalazł to miejsce i ruszać dalej, nie ma co czekać aż dopadnie nas mróz czy inna cholera. Tylko dokąd teraz?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Thomas Jeanson

Usiadłem pod jedną z kolumn podpierających sufit. W krótkofalówce było słychać szum i nawołania Evana. Mało pradopodobne by Grabowski przeżył. Wyjąlem pistolet i odbiezpieczyłem. Teraz byłem pewniejszy, że będę mógł szybko się obronić.

Otwórzmy jedną z tych skrzyń. Może tam być coś przydatnego jak broń.-rzuciłem w stronę dowódcy. Broń w tej chwili może być naszą ostatnią deską ratunku.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odpis norbiego, który boryka się z problemami technicznymi w postaci wejścia na forum ;]

Robert "Robin" Enderson

Czując dalej w żyłach adrenalinę, usiadłem przy jednej z kolumn tak, żeby siedzieć naprzeciwko wejścia na drugie piętro parkingu. Gdy już usadowiłem swój tyłek na tyle wygodnie, ile mogłem, przyłożyłem mojego jedynego zaufanego przyjaciela tutaj - R.I.G-a - do biodra, jednocześnie pieszczotliwie głaszcząc go po kolbie, i wycelowałem go w stronę czeluści drugiego piętra. Cokolwiek by tam było, będę chociaż wstępnie przygotowany na śmierć. No i co się stało z Hankiem? Głupie pytanie, pewnie skończył jako pożywna papka dla jednego z tych stworów - pomyślałem , po czym z powrotem skupiłem się na obserwacji wejścia.

Zanim Evan zdołał odpowiedzieć na sugestię Thomasa odezwał się zirytowany żołnierz.

- Nie słyszałeś co mówiłem? To skrzynie są zaplombowane, trzeba by do tego jakiegoś wiertła albo laski dynamitu, żeby je otworzyć jeśli to w ogóle możliwe. - nerwowo rozglądał się dookoła.

- Spokojnie panowie, spokojnie... - odparł Brytyjczyk starając się ukryć niepewność w głosie. - Cholera... - zrobił głęboki wdech i wydech. - Prawda, że nie możemy tutaj zostać. Zaraz obok nas powinien znajdować się główny budynek w sektorze, zresztą chyba to przejście... - wskazał palcem na metalowe drzwi niedaleko nich. -... powinno nas zaprowadzić do celu. Resztą spraw zajmiemy się później, teraz musimy się upewnić, że nie zamarzniemy z zimna a przy okazji nie dorwą nas te wybryki natury. Za mną.

Kilka chwil potem grupa ostrożnie weszła do środka z dwoma żołnierzami na przedzie gotowymi nafaszerować ołowiem wszystko co się na nich rzuci.

Korytarz w jakim się znaleźli był słabo oświetlony przez blade światła jarzeniówek ukazujące szarość tego miejsca, w jednym tylko momencie przyozdobiona czerwonym odpryskiem kiedy jakiś biedak miał pecha i nie zdążył uciec przed zagrożeniem... ciała jednakże nigdzie nie było widać. Zaraz na prawo od wejścia znajdowało się zamknięte na klucz pomieszczenie z białym napisem na czarnej tabliczce "pokój obsługi" a naprzeciw z kolei otwarte drzwi z napisami "kotłownia", "generator", "tunel A/B". Mniej więcej na środku korytarza po lewej stronie znajdowało się coś na kształt recepcji, po drugiej stronie podłużne schody prowadzące na wyższe piętra. U końca znajdowało się jeszcze jeden pokój po lewej stronie określony jako "oficer dyżurny". Poza tym wszędzie były mniejsze bądź większe oznaki katastrofy jaka tędy przeszła...

Evan rozglądał się w ciszy zastanawiając się co robić. Reszta podobnie...

---

...czyli przychodzi pora kiedy gracze kombinują a nie MG zakamuflowany jako NPC ;]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jurij Voronov

- Interesujące miejsce jak na panujące warunki, przynajmniej nie zamarzniemy na śmierć. Wszystko jest lepsze od stania na otwartej przestrzeni przy takich warunkach, gdzie pewnie nawet te przeklęte potwory nie chcą się pokazać. Ale co wtedy nas obserwowało, jak przedzieraliśmy się do głównego korpusu. Nie mam pewności, że to był jakiś mutant, ani też człowiek, lecz lepiej dmuchać na zimne. Czy te stwory specjalnie nas tutaj zapędziły, czy tylko ja zbytecznie próbuje nad tym rozmyślać. Jeżeli tak jest, to trzeba będzie zabezpieczyć drzwi, którymi tutaj weszliśmy, gdyż takie niespodziewane posiłki i walka na dwa fronty nie będzie niczym przyjemnym. Może tutaj znajdziemy coś przydatnego, ale jedno jest pewne. Jeżeli tutaj znajduje się jakiś mutant, to na pewno wie, że tutaj jesteśmy. Mamy pokój obsługi, kotłownie, generator, tunel A/B, jakąś recepcje oraz pokój nazwany "oficer dyżurny ". Ciekawe dlaczego pokój obsługi jest zamknięty. Może w środku jest ktoś żywy, lub martwy. Nie mniej jednak musi być tam coś przydatnego. Tak dużo miejsc do wyboru, a nas wcale nie jest wielu. Cho***a, co wybrać !

Jurij przerwał swoje rozmyślania, aby sprawdzić swoją broń, i aby ją przeładować. Gdy to uczynił zwraca się do Evan'a:

- Chol#$%a sytuacja, więc będe się streszczał. Jeżeli coś jeszcze grasuje na polu to wypadałoby zabezpieczyć drzwi, aby nic niespodziewanie przez nie weszło. Jeżeli coś lub ktoś tutaj jest to na pewno już wie o naszej obecności, nie ma się co czarować. Pokój obsługi jest zamkniety, a klucze powinny być na tzw. recepcji, lub w pokoju oficera dyżurnego. Proponuje właśnie zacząć od recepcji, potem ten pokój oficera. Reszte chyba zwiedzimy jak zdołamy otworzyć pokój obsługi prawda ? Nie możemy też iść zbici ciasno, trzeba jakoś odpowiednio się ustawić szefie. Proponuje 2 wystawionych na przodzie( ida koło siebie) a za nimi w odległości 1-2 metrów góra trzech towarzyszy. Jeżeli cokolwiek się ruszy, to szybko zostanie naładowane ołowiem.

Po skończonym wywodzie Jurij zaczął bacznie obserwować pomieszczenie, aby w razie wypadku móc szybko wystrzelić z broni.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Thomas Jeanson

Udałem się bez słowa w stronę recepcji. Powinny być tam komputery służbowe. Z nich mógłbym się dowiedzieć więcej na temat tego miejsca. Jednakże pistolet miałem cały czas wyciągnięty i gotowy do strzału. Robiłem czasami rzeczy lekkomyślne ale nie byłem głupi. Nigdy nie wiadomo co się czai za rogiem. Kolejny z tych stworów. A może coś gorszego?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Robert "Robin" Enderson

Ruszyłem drugą stroną korytarza tak, by między mną a Thomasem pozostała luka dla reszty "towarzystwa". Czujnym, skupionym wzrokiem badałem korytarz przede mną, poruszając się powolnym, ostrożnym chodem. -Thomas, sprawdzisz komputery, a ja będę osłaniać Twoją dupę. Tylko streszczaj się, bo tłusta może stanowić dobry przysmak.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Matt "Caveman"

Ciekawe i straszne rzeczy się tu działy, to pewne. Zachować najwyższą ostrożność. Proponuję dobrze ubezpieczyć tyły, pilnować schodów i rozejrzeć się po tym poziomie. Uważajcie w tej recepcji, nie wiadomo co czai się wyżej...

Idę pomiędzy Robinem a Thomasem w stronę recepcji, a w czasie kiedy ten drugi przegląda lub próbuje przeglądać zawartość komputerów, staram się otworzyć drzwi dyżurnego. Jeśli są zamknięte wyważę.

Myślicie że znajdę tu dokładniejsze plany budynku? pytam z nutą wrodzonej ciekawości...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Evan zastanowił się przez chwilę po czym wydał kilka poleceń ostatniej dwójce żołnierzy jaka pozostała przy życiu z grupy Reda aby tutaj trzymali straż. Reszta mogła zająć się dalszym sprawdzaniem budynku.

Thomas

Jedyny komputer jakie znajdował się za ladą wyglądał jakby miał pamiętać czasy zeszłego dziesięciolecia, ale wyglądał nie najgorzej i rzeczywiście działał pomijając stan całej bazy. Po kilku minutach przeszukiwań dysku twardego nie byłeś w stanie znaleźć nic ciekawego poza listą osób jakie przychodziły i wychodziły z budynku. Ostatni raz była aktualizowana ponad trzydzieści godzin temu. Na pulpicie była także ikonka skrzynki pocztowej, jednakże wymagała hasła... jakie nigdzie nie było zapisane i najpewniej przepadło wraz z właścicielem.

Robert

Pilnując schodów kątem oka wydało ci się, że zauważyłeś jakiś cień przemykający w pokoju oficera dyżurnego, do którego chwilę potem wpadł Matt.

Jurij

Stojąc obok Evana, pilnując otoczenia zdołałeś dostrzec, że jego sensor ruchu coś wykrył... bardzo szybki i urwany sygnał dochodzący lekko powyżej od nich, prawdopodobnie z pokoju oficera dyżurnego a zaraz potem słabe, prawie niewidoczne, bezgłośne sygnały dobiegające jednocześnie z góry i dołu. Poza tym nie było niczego słychać.

Matt

Drzwi nie wydawały się specjalnie twarde a pomimo swojego wieku miałeś jeszcze trochę krzepy aby zwyczajnie się przez nie przebić i... wpaść do środka w samą porę aby ledwo zauważyć jak coś oślizgłego i paskudnego, zbyt szybkiego aby rozpoznać szczegóły, przemknęło po ścianie niknąć w dziurze w suficie w rogu pomieszczenia. Sam pokój wyglądał jakby przeszło po nim tornado z przewaloną szafką, masą rozrzuconych papierów uwalonych przez sporą ilość krwi... oraz jednym ciałem w przeciwległym roku w wojskowym mundurze.

Stan

Nie miałeś pojęcia od ilu godzin siedzisz zamknięty w pokoju. Miałeś pewność jednak aby rozmyślać w absolutnej ciszy. Dwójka twoich kolegów jaka zdołała zabarykadować się naprzeciwko nie dostosowała się do zasady i... chwilę potem słyszałeś tylko huk, przekleństwa oraz krzyk ucięty w jednej chwili. Ciągle trzymałeś w rękach swojego shotguna, jedyne narzędzie obrony przeciwko temu "czemuś". Zastanawiałeś się czy nie spróbować wyjść kiedy coś jakby zasyczało na korytarzu. To musiał być jeden z nich. Wcześniej jeszcze zdawało ci się jakbyś słyszał czyjejś głosy poniżej. Może ktoś przeżył?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ruch, który zauważyłem kątem oka, na pewno nie był przywidzeniem. Matt, uważaj! W tym cholernym pokoju coś jest! - krzyknąłem i jednocześnie ruszyłem truchtem w stronę pokoju dyżurnego, uprzednio informując Thomasa , żeby osłaniał schody. Zabawa się zaczyna...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z niepokojem odsunąłem się jak najdalej od drzwi. W razie czego to coś zanim mnie złapie dostanie porządną porcję śrutu na gębę. - pomyslałem. Usiadłem pod ścianą i wyciągnąłem z kieszeni krótkofalówkę. miejmy nadzieję że te odgłosy z dołu to ludzie i mają włączone radia po czym zacząłem nadawać sygnał sos na wszystkich dostępnych kanałach. W międzyczasie przeładowuję SPAS-a.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Komputer to komputer. Zawsze da się wyciągnąć coś ciekawego.

Mam listę osób która tędy przechodziła. Jeśli dacie mi chwile czasu spróbuje włamać się do skrzynki pocztowej i zobaczyć co jest w środku. Jeśli hasło nie jest skomplikowane.-powiedziałem Robertowi zdejmując plecak i kładąc go na ziemię. Potem usłyszał rozkaz pilnowania schodów. Skierowałem pistolet w ich stronę po czym wypatrywałem ruchu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jurij

-Chole**a jasna, już coś musiało sie ukazać na tym przeklętym wyświetlaczu. Może to źle, ale jest pewność, że działa i wykrywa to coś. Chyba że to co wykrył nie jest tym czymś. A jeżeli w tym budynku są jakieś przewody wentylacyjne.. muszą przecież być.

Krótkie rozważanie na temat tego co zobaczyłem na wyświetlaczu zostało szybko przerwane. Po szybkim sprawdzeniu broni, udalem się w kierunku pokoju oficera dyżurnego, aby zbadać ten ruch, który ujrzałem na wyświetlaczu. W miarę możliwośći cały czas jestem skupiony, by móc wystrzelić do ewentualnego wroga w jak najkrótszym czasie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Matt

Co to do cholery było? Robert, też to widziałeś, co nie? Jakaś maź, tylko żywa... Boże, do czego to dochodzi, nigdy w życiu nie widziałem takich anomalii, a co jeszcze nas tu czeka... Rzuć okiem na ten sufit, zobaczę co z tym nieszczęśnikiem

Z najwyższą ostrożnością, trzymając się z dala od dziury w suficie, ruszam w stronę trupa w celu przeszukania go.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cokolwiek dopadło wojskowego postarało się z robotą zostawiając tylko pustą skorupę ludzkiej istoty. O dziwo ofiara nie była zmasakrowana, miała tylko niewielki otwór w okolicach serca, z którego wiał smród zgnilizny.

Żaden z trójki obecnie znajdującej się w pokoju oficera dyżurnego nie miała zbyt szerokiej wiedzy medycznej i nie mogła stwierdzić dokładnie co się stało poza tym, że ofiara nie żyje od dobrych paru godzin. Poza tym Matt przy osłonie Robera i Jurija przeszukując oficera zdołała znaleźć jego legitymację służbową wystawioną na nazwisko Josepha Briggsa, komplet kluczy do pomieszczeń w całym budynku oraz Glocka 18 bez amunicji. Biedak nie chciał tanio sprzedać skóry, ale zwykła broń osobista okazała się niezbyt pomocna w tej sytuacji. W samym pomieszczeniu, na pierwszy rzut oka, nie znajdowało się nic ciekawego a kilka podniesionych kartek zapełnionych było biurokratycznych bełkotem, nic nie mówiącymi nazwami i kryptonimami.

* * *

Łamanie hasła w placówce wojskowej nie było jednak aż tak proste jak Thomasowi się zdawało. Jednym okiem kontrolując schody, drugim program hakujący próbował przełamać system z marnym skutkiem - musiałby poświęcić na to z osiem albo dziewięć godzin a stanie w miejscu w takiej sytuacji nie było najrozsądniejszym działaniem.

- Co jest...? - mruknął zdziwiony Matt, kiedy odezwało się jego radio. Jeanson mocno skupiony na robocie, prawie podskoczył ze strachu. - Sygnał ratunkowy? Halo? Haaalo?

Nie zdołał dosłyszeć odpowiedzi. Dało się słyszeć dziwny, krótki skrzek a po chwili huk jakby coś przywaliło w drzwi. Nie minęła nawet chwila a w budynku rozbrzmiał wystrzał shotguna.

- Cholera... - przeklął przejęty Evan chwytając mocniej pistolet. - Zebrać się! Wy dwaj... - spojrzał na żołnierzy. - Pilnujecie dołu, cała reszta za mną na górę! Jazda!

* * *

A więc jednak - ktoś przeżył. Albo pojawiła się ekipa ratunkowa, teraz jednak musi przeżyć do jej przybycia. To coś co pojawiło się na korytarzu miało wyśmienity słuch i gdy w radiu odezwał się głos człowieka Stan usłyszał dziwny, krótki skrzek a po chwili coś huknęło w drzwi do jego pomieszczenia. Mało nie krzycząc z przerażenia, niemalże podświadomie, chwycił mocniej SPASa-12 i wypalił przed siebie... Nie widział czy trafił, ale po chwili coś natarło drugi raz. Jeszcze dwie, góra trzy takie szarże i jedyna rzecz oddzielająca Stana od nieznanego zagrożenia padnie.

---

Cóż, eksperymentuje z metodą pisania i nie dziwcie się zmianami konwencji ;]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pierwsze co odczułem to przebłysk nadziei, na dole był ktoś żywy. po chwili usłyszałem jak w drzwi od składziku coś przy*****oliło. Odruchowo wystrzeliłem w tamtą stronę. Po chwili skarciłem się w myslach, co za głupota, osłabiać własną osłonę. podniosłem się na równe nogi. Omiotłem wzrokiem pomieszczenie, jedyna myśl jaka mi przychodzi do głowy to strzelić szybciej niż to coś zdąży mnie dopaść. Stojąc na drżących z przerażenia nogach oparłem się plecami o ścianę, mając nadzieję, że ci z dołu zdążą mi jakoś pomóc za życia.

-Szybciej!- krzyknąłem w mikrofon radia - To coś zaraz mnie wpier***i!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

...ERROR 404...

...CRITICAL FAILURE, TERMINATE ALL THE EVIDENCE...

...CONNECTION TERMINATED...

...STAND BY...

...ATTEMPTING TO RECONNECT...

...UPLINK ESTABILISHED...

Kiedy mówimy: "Nie rozumiem", Bóg odpowiada: "Nic mnie to nie obchodzi".

Stephen King

nJEhGl.jpg

Kroniki Ciemności

Prolog

Tony Stone potrzebował kawy. Natychmiast. Zaczynała się jego dziesiąta i - jeśli Bóg da - ostatnia godzina najdłuższego kursu jaki musiał odwalić do serca Salt Lake City, ale czuł coraz bardziej, że jeśli natychmiast nie napije się czegoś mocnego to zaśnie za kierownicą. Zaśnięcie nie wchodziło w grę. Szef i tak był już na niego ostro cięty a gdyby teraz rozwalił się w rowie razem z pięcioma tonami sprzętu AGD i RTV niemalże na pewno wyleciał by z roboty... Cholera...

Coś jednak sprawiło, że nagle zupełnie się wybudził. Czuł niepokój, jakby najgłębsza cześć podświadomości nagle wyczuła zagrożenie a teraz wyła niczym syrena przeciwlotnicza. I za nic nie mógł zrozumieć co ową syrenę odpaliło. Było krótko po północy, minął niedawno Brigham City, więc nie był specjalnie zdziwiony zerowym ruchem na drodze. Pustka, nic nowego, wiele razy w swoim życiu dokonywał długich, nocnych tras czasami nie spotykając innego użytkownika drogi przez dobrych kilkadziesiąt kilometrów. Ale mimo tego... mimo wszystko czuł się inaczej. Powietrze było inne, przeszywało chłodem na wskroś jego duszę. Przeklął pod nosem wmawiając sobie, że to od zmęczenia zaczyna mu się plątać w umyśle. Niech tylko znajdzie stację benzynową i wszystko będzie w porządku. Przynajmniej tak wtedy sobie powiedział. Los nie dał mu szansy odszczekać tych słów.

Zajechał na parking zaprzątnięty tylko jedną myślą. Nie zauważył totalnie otwartego SUVa z lokalnymi numerami, nie zauważył, że przy kilku parkujących ciężarówkach nie kręcili się kierowcy zajęci nocną gadką, nie zauważył wreszcie, że frontowa szyba budynku była wybita a w środku nie znajdowała się żadna obsługa. Nie było tam nic żywego mogącego spotkać się z nim, było natomiast coś co bardzo pragnęło go poznać...

* * *

Dzień 1, godzina 2:25

70 mil na północ od Salt Lake City, miasteczko Tremonton w pobliżu drogi stanowej nr 84

Marty Oliva oraz Tomas Evans obaj zostali zerwani w środku nocy telefonami ze swoich agencji. Sprawa była pilna i wymagała ich jak najszybszego przybycia na miejsce zdarzenia. Szybkie spakowanie najważniejszych rzeczy, kurs do - odpowiednio - centrum FEMA i NSA aby zgrupować ludzi a potem już kurs na najbliższe lotnisko i priorytetowy lot na, jak się okazało, teren na północ od Salt Lake City...

Bez dwóch zdań sprawa była dziwna. W powietrzu zdążyli się dowiedzieć, że kontakt ze wspomnianym miastem a właściwie jego częścią oraz terenami na północ został przerwany. Nie działały telefony, Internet, służby nie zdołały skontaktować się z lokalną policją ani nawet z bazą lotniczą Gwardii Narodowej nie wspominając o Hill AFB a jedyną, marnej jakości podpowiedzią, był zarejestrowany, kilkuset procentowy skok napięcia po czym całość zużycia energii spadła grubo poniżej średniego poziomu. Podobno jakaś stacja radiowa w okolicy zdołała przechwycić dziwne, urywane komunikaty w czasie zdarzenia, ale były one kompletnie niezrozumiałe. Wniosek nasuwał się jeden - rząd federalny potrzebował ludzi na ziemi jacy zorientują się w sytuacji i to szybko.

Obaj zatem znajdowali się w pobliżu mobilnego centrum dowodzenia rozmieszczonego dokładnie na jednym z pasów drogi stanowej. Nie stanowili jednak problemu dla ruchu cywilnego, bo ten był przekierowywany albo zawracany na blokadzie policyjnej choć w pobliżu dało się zauważyć obecność jednostek Gwardii Narodowej. Poza nimi było sporo personelu z najróżniejszych organizacji rządowych albo służb porządkowych a sporo z nich co chwila zerkało na południe, na teren jaki był - choć oficjalnie nikt tego nie nazwał - objęty kwarantanną. Marty i Tomas zdążyli się już dowiedzieć z paru rozmów, że podobne blokady zostały rozstawione przy pozostałych drogach wylotowych z Salt Lake City.

Chwilowo nie byli zajęci niczym specjalnym w oczekiwaniu na konkretne wytyczne.

* * *

Riverdale, w pobliżu Hill AFB, 27 mil na północ od Salt Lake City

Dźwięk alarmu przeciwlotniczego dochodzącego z pobliskiej bazy sił powietrznych był słaby, właściwie to gdy doszedł do siebie zdał sobie sprawę, że jest ledwie słyszalny co nie zmieniło faktu, że on, Stan Lenders, prawie wyskoczył ze skóry. Wcale nie chodziło o alarm. Śniło mu się coś. Przy czym coś było bardzo odpowiednim określeniem. Pierwszy raz od dłuższego czasu czuł prawdziwy, niezrozumiały strach przed... tak naprawdę nie wiedział czym.

Potem sobie przypomniał i zimny dreszcz przeszedł mu po plecach. Już wiedział czemu tak zerwał się z łóżka. Nie spadał, nie tracił swojej pracy - bo żadnej nie miał -, nie dowiadywał się o zdradzie żony. Nie. Zamiast tego przez jeden, jedyny moment ujrzał coś, może jakąś istotę jaka stała w jego pokoju i przypatrywała się w niego... Migrena skoczyła na niego jak tygrys gotów do rozszarpania swojej ofiary. Nie było absolutnie siły, żeby przypomniał sobie cokolwiek więcej a ból jakiego teraz doznawał był dowodem na to, że jego organizm... podświadoma część jego umysłu absolutnie nie chciała przywoływać sobie tej twarzy. Jeśli w ogóle była jakaś twarz, którą można by przywołać.

Pstryknął włącznikiem światła. Przez jedną, długą sekundę pomyślał, że będzie błądzić w ciemnościach, ale na szczęście w drugiej chwili mechanizm zaskoczył i jarzeniowa żarówka rozświetliła bladym światłem jego pokój.

* * *

Droga stanowa nr 80, 30 mil na zachód od Salt Lake City

- I co teraz? - pytanie zadane przez Kate ciążyło na głowach także pozostałej dwójki. Przed nimi przez następną milę, co najmniej, ciągnął się sznur samochodów, na którego końcu znajdowała się blokada policyjna.

John Ryder w obecnej chwili czuł jednocześnie czekające przed sobą wyzwanie, w końcu musiał opracować plan przedostania się dalej, do samego miasta. Z drugiej strony, wzbierała w nim znacznie potężniejsza ekscytacja, bo właśnie miał przed sobą naoczny dowód, że coś się dzieje choć nikt nie był mu w stanie powiedzieć co. Jeśli jednak służby blokowały jedną z głównych dróg prowadzących do miasta sprawa musiała być poważna a kto wie, może zawierała w sobie potencjał na iście wybuchowy materiał jaki wystrzeli jego program na szczyt popularności. Siedzący obok niego Mike, otulony w skórzaną kurtkę, wysiadł z samochodu i przez chwilę przypatrywał się blokadzie korzystając z kamery. Miała niezłe zbliżenie.

- Zaczyna się robić coraz ciekawiej, John. - odparł po dłuższej chwili. - Policja policją, ale mignęły mi także jednostki Gwardii Narodowej... widziałem jak rozstawiają zasieki, stanowisko KMu, normalny, wojskowy checkpoint... problem w tym, że nie znajdujemy się w Afganistanie tylko w stanie Utah. - uśmiechnął się nieznacznie. - Szykuje się coś naprawdę grubego. Pytaniem pozostaje jak możemy się przez nich przebić? Stawiam dziesięć dolarów, że reszta dróg dojazdowych do Salt Lake City wygląda podobnie.

* * *

???

Obudziła się nagle, ciężko dysząc, nie mając przez moment pojęcia gdzie ani kiedy się znajduje. W jej głowie kołatał się tylko jeden obraz... czegoś, jakieś dziwnej istoty, która przyszła do niej, znajdowała się dokładnie w tym pomieszczeniu... tej celi... i... Każda komórka jej ciała, każda myśl zawyła głośno, kiedy chciała sobie przypomnieć wygląd tajemniczego gościa wywołując w niej dawno nie odczuwany strach. Niezrozumiały, nielogiczny, absurdalne poczucie zagrożenia.

Wtedy zauważyła jedną różnicę w jej otoczeniu. Żarówka zawieszona na suficie wciąż dawała słabe światło, pojedyncze łóżko znajdowało się przy jednolicie białej, betonowej ścianie, ale pancerne drzwi, te same jakie oddzielały ją od reszty żyjącego świata, te pancerne wrota jej klatki były otwarte. Zauważyła, że jarzeniowe światła na korytarzu także działają a także, że coś nieruchomego, rzuca długi cień sięgający aż do jej pomieszczenia. Kolejny raz tego dnia - a może nocy? - Cathy Russels poczuła zimny dreszcz przebiegający po plecach.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tomas Evans

Wygląda na to, że szykuje się kolejna wielka sprawa. W końcu Gwardia Narodowa, FEMA, NSA i Bóg wie jeszcze jakie agencje nie są wzywane bez potrzeby, a zabezpieczone przez GN tereny wyglądają jakby miała się tutaj odbyć jakaś bitwa albo coś jeszcze gorszego.

To co się tutaj wydarzyło jest jednak bardzo dziwne i niepokojące. Przecież brak jakiegokolwiek kontaktu z tym rejonem nie może być przypadkowy, a jakakolwiek awaria jest raczej wykluczona. Mam nadzieję, że osoba za to odpowiedzialna, odpowie za swój czyn przed sądem.

Tymczasem, nim "góra" przekaże nam jakieś wytyczne, postaram się porozmawiać z paroma osobami, może uda mi się dowiedzieć czegoś więcej na ten temat. Przy okazji może uda mi się zdobyć kubek ciepłej kawy...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lecąc na tereny położone na północ od Salt Lake City nigdy nie przypuszczałem, jaki obrót przyjmie to przecież normalne w moim fachu zlecenie. Tymczasem sprawa zrobiła się coraz bardziej tajemnicza - wszędzie aż roi się od agentów z przeróżnych organizacji, kontaktu ze światem nie było niemal żadnego, teren objęty kwarantanną. Nic nie nastrajało optymistycznie.

Na miejscu poznałem agenta NSA, Evansa, ale on też nie ma pojęcia o tym, co tu się wydarzyło. Przeprowadziłem kilka konwersacji, ale nic szczególnego się nie dowiedziałem. Pozostawało czekać na wytyczne od przełożonych i liczyć, że wkrótce cała tajemnica się wyjaśni. Może mają tu coś do czytania, by zabić czas...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czy to kolejne urojenia? Czy może śnię? Czy może, jednak ktoś był na tyle miły i otworzył w końcu te cholerne drzwi?

Chwyciłam się za głowę i odgarnęłam rozczochrane włosy z twarzy.

Dzień, a może noc? Ile już tu jestem? Dni? Miesiące? Lata? Już dawno straciłam poczucie czasu przez te białe, jak śnieg ściany?

Spojrzałam w stronę pancernych drzwi i uderzyłam się płaską częścią ręki w twarz upewniając się, czy to nie sen.

Czuję się emocjonalnie pusta. Te leki co mi podają kompletnie mnie otępiają? jestem słaba, jednak czuję też, że powoli przestają działać.

Podniosłam się powoli z łóżka i stojąc oparłam się ramieniem o ścianę patrząc na swoje stopy.

To uczucie. Dawno się tak nie czułam. Pamiętam tylko, że jedyne dozwolone mi uczucia pojawiały się, kiedy brali mnie do tego pokoju i przepytywali. Mogłam wtedy na chwilę odstawić te okropne tabletki? Chcę więcej. Chcę więcej tego uczucia! Chcę wiedzieć, że żyję!

Mój mózg powoli zyskiwał na sprawności, jednak zbytnio się nie śpieszył jakby odczuwanie przeze mnie strachu wywołało w nim szok jakiego już dawno nie doświadczył. Zauważyłam już, że coś jest poza moją celą, jednak nie zwróciło to mojej uwagi, aż do teraz.

Ciekawe, co tam stoi, czy może jest przyczepione, powieszone lub cokolwiek innego. Nie mam i nigdy nie miałam nic do stracenia, więc co mi szkodzi sprawdzić. Mam teraz ochotę wyjść na powietrze i jak widzę mam taką możliwość, więc czemu nie skorzystać?

Na wpół podpierając o ścianę ruszyłam w kierunku wyjścia z tej pozbawiającej chęci życia i siły woli celi.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mystery Machine

Jak zwykle, gdy przychodziło do rozmyślań, rozsiadłem się wygodnie z tyłu wozu w fotelu Kate, z którego zawsze prowadziła wszystkie nasze operacje. Masowałem sobie skroń lewą dłonią, prawą ręką opierając się o blat biurko-komputero-stacji, która na myśl przywodziła te widywane na statkach kosmicznych. W filmach, naturalnie. Prawdziwe statki kosmiczne ani trochę nie przypominają tych "holiłudzkich" atrap. Uwielbiałem to siedzisko z jeszcze jednego powodu. Było obrotowe, więc i tym samym odlotowe. Kate... nie lubiła, łagodnie mówiąc, gdy ją podsiadałem, a gdy się złościła to wychodził z niej sam Diabeł. Mike mówi że czasem gdy jest wściekła to włosy jej "rudzieją".

W każdym razie, w tej chwili nie musiałem się nią martwić, biegała w te i wewte prowadząc na raz dwie rozmowy telefoniczne. Mike w tym czasie chodził po okolicy i kręcił zdjęcia plenerów. Dobre to na początek show, ale to za mało.

Mógłbym sam złapać za iPhone'a 14 generacji i wykonać kilka telefonów, spróbować pociągnąć za kilka sznurków, ale to pewnie i tak będzie za mało. Wiem. Spróbuję wybadać sytuację u gości przy blokadzie. Wstałem i podszedłem do szafki. Dwa uderzenia pięścią na lewo, raz na prawo i szafka magicznie się rozłożyła prezentując istny arsenał. Filmowca. Kamery, mikrofony, sprzęt szpiegowski, sprzęt łowcy duchów, wampirów, znajdzie się coś na wilkołaka czy truposza.

-Mike! Skończ zachwycać się przyrodą i dawaj do mnie! - wołam The Cameramana, w międzyczasie buszując w sprzęcie.

Kamerka i mikrofon łatwe do ukrycia, bingo!

Kiedy Mike postanowił się pojawić wyjawiłem mu cały plan.

-Łap za kamerę, idziemy pod blokadę, zostaniesz z tyłu i będziesz łapał ogólny obraz, ja biorę to - pokazuję mu kamerkę i mikrofon - i obraz z dźwiękiem będziesz dodatkowo łapał Ty, bo mogą mnie znać lub przeszukać, a poza tym nie po to kupiliśmy taki sprzęt żeby nie wyciskać z niego ostatnich soków.

Kiedy wszystko jest gotowe, ruszamy w drogę pod barykadę.

-Rozglądaj się i przysłuchuj, może znajdziemy jakąś lukę w szeregach wroga, a może ktoś miejscowy zbyt głośno rzuci zdanie o tym że w okolicy jest mało znany skrót.

Musimy się tam dostać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Stan Lenders

Cholera, moja głowa...tabletki...kuchnia...- myśli przelatywały przez moją głowę niczym miliardy błyskawic, wywołując przy tym nieprzyjemny, pulsujący z każdą kolejną myślą ból. skierowałem się do kuchni w poszukiwaniu aspiryny. Nadal nie mogłem otrząsnąc się z tego co, no właśnie, zobaczyłem? ciężko to określić. to było jakieś...nienaturalne.- Nieważne, muszę znaleźć tabletki, później sprawdzę co się stało, choć... ten alarm brzmi bardzo niepokojąco. jak już znajdę tabletki, lepiej będzie jak udam się do piwnicy i przeczekam to całe zamieszanie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.


  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...