Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Black Shadow

Sesja Kroniki Ciemności

Polecane posty

Matt "Caveman"

Taa, człowiek na środku pobojowiska to coś normalnego. Ale żywy to już dziwy... Może gdzieś się zawieruszył... Jednak dla mnie jest to cokolwiek podejrzane... Wychodzę przed pozostałych, stając oko w oko z Jurijem i mówię spokojnie, mierząc go spojrzeniem analizującym, choć nic mi to nie da.

- Szefie, ja na ludziach się za bardzo nie znam, ale dzielny naród rosyjski zawsze wzbudzał we mnie zaufanie, zwłaszcza jeśli częstowali... No i ciekawe, co on tu robi i co może nam powiedzieć?

Po czym wracam na miejsce koło JJ i półgębkiem mówię: Będę go obczajał. Póki co nie wydaje się groźny. Resztę słyszałeś

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wszedłem spokojnie do środka zaraz za resztą. Nie za bardzo ufałem Ruskiemu ale musiałem do niego przywyknąć. Udałem się do jednego z kątów chaty po czym unikając wzroku medyka wyjąłem paczkę tabaki. Sypnąłem sobie trochę na rękę po czym wciągnąłem wszystko do nosa. Tego mi było trzeba. Bodajże od szkoły średniej już zacząłem sobie używać tabaki tym samym się uspakajając. Wolałem to niż palenie papierosów. Przynajmniej nie psułem sobie płuc. Schowałem paczkę do kieszeni kurtki po czym zerknąłem do piwnicy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jurij Voronov

Zaistniała sytuacja wogóle mnie nie zdziwiła. Kiedy usłyszałem pytanie, po chwili zastanowienia zacząłem mówić:

- Jak już wiecie nazywam się Jurij, i jestem rosjaninem. Cała akcja w tym miejscu rozpoczęła sie w chwili otrzymania rozkazu od dowództwa. Wraz z kompanią w której " służyłem " mieliśmy przeprowadzić wywiad w okolicy gdzie stacjonował oddział Rosjan. Nie doszło od tego, gdyż nagle zmieniono plany. Na odgórny rozkaz szefostwa mieliśmy zbadać jakąś zachodnią bazę, dochodził z niej nieznane sygnały radiowe. Kiedy przybyliśmy na miejsce nasz sierżant--> nazywał się Morris, wydawał się bardzo dziwny, strasznie się denerwował, rozglądał dookoła, jakby wiedział co jest w tej bazie. W naszej kompani panowało zdziwienie obecnością wojska na terenie placówki " naukowej ", ale bez problemów dostaliśmy się do wyznaczonego celu; mieliśmy spotkać się z dr. Newtonem. Jednak po naszym przybyciu do bazy radia oszalały, słychać było jedynie niezrozumiałe zakłócenia, a w oddali wyraźnie krzyki oraz strzały z broni. Kiedy ujrzeliśmy ludzi na pobliskim wzgórzu, udaliśmy się tam w celu zbadania tych strzałów. Osoby, które spotkaliśmy były dziwne, nic nie mówily, cale oblane potem, czerwone gałki oczne. Nagle nasz sierżant Morris otworzył ogień w kierunku tych ludzi, zabił kilku żołnierzy i naukowca. W wirze tego zamętu wpadłem do bunkru, w którym się spotkaliśmy. Przez ściany słyszałem jedynie krzyki i strzały, nie widziałem kto walczy z kim lub " czym ". Punktem kulminacyjnym tej walki był ogormny wybuch, który zniszczył ścianę bunkru. Po opadnięciu kurzu zdawało mi się że słysze krzyki mojego znajomego z kompani, lecz to były tylko przysłyszenia. Sam siedziałem dalej w okolicy, a potem zjawiliście się wy.

Po wypowiedzeniu tych słów dodałem jeszcze:

- Wasz odział wpadł w niezłe szambo, ale jeżeli chemy przeżyć to radziłybm kur*a trzymać się razem i nie próbować żadnego pierdolon**o bohaterstwa. Przypuszczam, że to " coś " wybiło wszystkich, jeżeli nie to ich znajdzie i zapier**li.

Po wypowiedzeniu tych słów splunąłem na ziemie i zastanawiałem się nad tymi, którzy przybyli.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Evan Logue

Zaśmiałem się głucho czując jak od ciepła chciała mi eksplodować głowa.

- Cudnie, po prostu k***a cudnie. - rzuciłem ironicznie. - Wpakowaliśmy się wprost w pułapkę śmierci... w szpony "czegoś" czego nawet nie jesteśmy w stanie określić. Teraz zapewne panoszy się swobodnie po terenie bazy niewrażliwe na zimno czekając na okazję, żeby nas zabić. Dobrze... skoro chcą się bawić na ostro to niech im będzie. Tanio skóry nie sprzedam. - zapewne brzmiałem dosyć dziwnie w obecnej sytuacji, ale nie miałem zamiaru siedzieć bezczynnie przeklinając swój los. - Sprawdźcie swój sprzęt, przeładujcie broń i gotujcie się na najgorsze. Jeżeli ktoś przeżył z tego bajzlu zamierzam go uratować, w końcu po to nasza ekipa tutaj przybyła. - odparłem starając się zachować bojowy ton w głosie. Nie rozpaść się psychicznie, to było moim celem. - Jeżeli coś się będzie ruszać a ni cholery przypomni człowieka rozwalić na strzępy. Jeżeli to jednak człowiek utrzymujcie bezpieczny dystans i spróbujcie nawiązać kontakt, jak dziwnie się będzie zachowywał wiecie co robić. Trzymać się w grupach, utrzymywać kontakt wzrokowy i radiowy, oczy dookoła głowy. Pakujemy się w piekło, spróbujemy wydrzeć co się da i wiejemy do zostawionych pojazdów. Na razie plan wygląda tak. Jakieś pytania bądź sprzeciwy? - spojrzałem po wszystkich próbując nadać sobie pewny wyraz twarzy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Evan Logue

Najpierw poczułem uderzający szok... o ile można poczuć coś takiego, potem gniew a na koniec strach, że psychol z bronią jest naprawdę czarnym scenariuszem dla takiej wyprawy. Poczułem jak przez głowę przetoczył się huragan myśli i naprędce montowanych scenariuszy dla dalszego rozwoju sytuacji. Pomyślmy, możemy spróbować powstrzymać Reda, ale nie wiadomo kto z nas będzie lepszy plus reszta jego ludzi wstawi się za nim a wtedy podziurawią nas jak kaczki z tą siłą ognia. Opcja druga, czekać na rozwój wydarzeń i nawet wobec tej powalonej sytuacji wydawało się to najrozsądniejszym wyjściem.

Spojrzałem chłodno na Reda.

- Co. Ty. Ku**a. Wyrabiasz? - wycedziłem przez zęby akcentując dobitnie każde słowo. - Nie dość, że na zewnątrz znajduje się coś co może na nas polować a ty jeszcze bawisz się w zabijanie swoich? Dobra, jak chcesz to przejmuj dowodzenie, ale uważaj, bo człowiek między młotem a kowadłem może posunąć się do wielu rzeczy. Bardzo wielu w desperacji... zapamiętaj to sobie. - rzekłem sucho. A w myślach dodałem: Jeśli będziesz żył do tego czasu aby się o tym przekonać. Teraz czekałem na kolejny krok Reda. Obecnie stał się panem sytuacji.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Zwiedzając" piwnicę usłyszałem wystrzał z broni. Odwróciłem się i zobaczyłem reda z bronią w ręce, a obok jego zakrwawionego towarzysza. Jezu chryste, Red oszalal? [beeep] jego mać! Chwyciłem karabin w dłoń i ustawiłem się obok zaskoczonego całą sytuacją Evana, mierząc w niedoszłego dowódcę drugiej drużyny.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Henry ,,Hank" Grobowski

-Co ty odp***dalasz!? wykrzyczałem do dowódcy-psychopaty.

-Najpierw postrzeliłeś człowieka, a potem go bijesz? powiedziałem do niego po czym wycelowałem do niego z naładowanego pistoletu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Thomas Jeanson

Wyjąłem pistolet po czym odbezpieczając wycelowałem w jednego z ludzi Reda.

Jeden k***a ruch a w twoją pi********ą głowę polecą kule.- powiedziałem. Była to chyba najbardziej pi********ta rzecz jaką w życiu zrobiłem. Jednak co można było innego gdy dowódca wariuje.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Evan Logue

- Co za banda idiotów...

Westchnąłem zrezygnowany spuszczając głowę i zamykając oczy. Wolałem nie patrzeć jak oddział Reda, zdecydowanie lepiej wyszkolony i uzbrojony od nas, otwiera ogień szatkując nas jak ser szwajcarski. Podejrzewając, że i tak nic to nie da powoli podniosłem obie ręce do góry na znak poddania się, które - w razie masakry - zostanie najpewniej zignorowane.

Trudno się dziwić.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Matt "Caveman"

Zwracam się do stojącego obok JJ: Całkiem powariowali. Zaraz się po kolei pozabijają. Ale może to i lepiej.

Po czym jeszcze raz dokładnie przyglądam się sytuacji. Rosjanin stoi zdezorientowany. Myślę: Kto by się ni zdziwił widząc dowódcę zabijającego podkomendnych? Próbuję dać mu znak, żeby podszedł w naszą stronę. Ostrożnie idę w ślady Evana, podnoszę ręce do góry i zaczynam się przesuwać w jego stronę.

Jakiś upuszczony "przypadkiem" granat mógłby rozwiązać sprawę, gdyby zrobiło się gorąco

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

JJ

Taaaa, to był świetny pomysł z otwartym szturmem na bandę komandosów.- Pomyślałem widząc reakcję niektórych członków mojej drużyny.- Zabić Reda Ok ale jak będzie k****a sam, albo no nie wiem zwiać, a ci debile......

Widząc unoszące się ręce Evana od razu pomyślałem że chociaż, może, nas oszczędzą. Zrobiłem to samo i dołączyłem do dowódcy i Jaskiniowca. Powiedziałem po cichu do Cavemana: Widzę że wszyscy są tu k****a profesjonalistami. K****a. Przynajmniej Evan zachowuje trzeźwość umysłu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jurij Voronov

Cała sytuacja z zabiciem przez Reda żołnierza nie wywarła na mnie większego wpływu.

Patrzyłem na to jak kopie jego ciało, gdy nagle trio totalnych kretyn*w wyciągnęła broń.

Teraz wiem, że poje**w się nie robi --> pomyślałem jednocześnie obserwując zaistniałą sytuacje.

Gdy ujrzałem, że nasi "miejscowi" idio*i postanowili złożyć broń, założyłem ręce i czekałem na dalszy rozwój sytuacji.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

NIE GAPCIE SIĘ KU**A NA TO COŚ, TYLKO STRZELAJCIE KU*WA JEGO MAĆ! - krzyknąłem do towarzyszy, po czym przyłożyłem muszkę R.I.G - a do oczu i oddałem 5 szybkich strzałów w stronę cienia goniącego po suficie. Następnie kolejne 3 strzały oddałem w kierunku mostrum, które próbowało dorwać serce komandosa. Jednocześnie rzuciłem mój pistolet Redowi - może i zwariował, ale teraz to mnie g***o obchodzi, nie zamierzam skończyć jak tamten. Kocham się Anne - szepnąłem cicho pod nosem i na wszelki wypadek potrząsnąłem stojącym obok Evanem, żeby i ten użył broń.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Evan Logue

Nie przyszła góra do Mahometa, to Mahomet przyszedł do góry... zapewne w każdej innej sytuacji tak bym pomyślał, ale widząc ten niewysłowiony horror jedyne na czym mogłem się skupić to pustka w głowie, lodowaty mróz przechodzący przez plecy i to uczucie jakby jaja wciskały mi się w żołądek. Musiałem się czegoś chwycić, bo inaczej zostawało mi tylko patrzenie aż po rozerwaniu żołnierza te... te monstra zabiorą się za nas. Myśl, myśl, myśl, myśl... Piwnica. Pułapka. Otwarta przestrzeń, możliwość ucieczki. Czułem jak jednocześnie pulsowała mi głowa a żołądek wywracał się do góry nogami. Nie teraz, nie rzygaj k**wa teraz! Spojrzałem na horror przed sobą. Chcę żyć, chcę żyć, chcę żyć, powtarzałem to jak modlitwę.

- Uciekamy! - trzeba skorzystać z okazji. Te potwory nie będą w wieczność... "zajmować" się tym biedakiem a w pierwszej chwili pomyślałem, że zamiast wywalić w nich całą amunicję trzeba się wycofać. - Do wyjścia póki jest okazja! - jaką miałem pewność, że na zewnątrz nie czekają kolejne monstra? Żadnej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Uciekamy - krzyknął Evan po tym jak w końcu oniemiał. Do wyjścia póki jest okazja!. Taak, jak za drzwiami napotkamy kolejne monstra, to będziemy mieli problem, [beeep]iś**e duży problem... - mruknąłem pod nosem, po czym pochwyciłem okrzyk Evana, klepnąłem Johna po ramieniu, oddając przy tym 2 strzały w kierunku cienia na suficie, po czym począłem przesuwać się plecami w kierunku wyjścia, cały czas mając na muszce monstra po drugiej stronie piwnicy.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Matt "Caveman"

- No k***a, zostawmy jednego, żeby nie zabiło wszystkich. Coś w tym jest. Ale więcej woli przetrwania niż zdrowego rozsądku. Jednak nie zamierzam się spierać. Nie raz słyszałem Run! Run for your life! i stosowałem się do tego rozkazu, czemu zawsze zawdzięczałem życie, szepczę do idącego obok JJ. Ale starczy tych opowiastek starego człeka. Może trochę przyspieszymy? Chętnie zamieniłbym parę słów z Evanem, ale może nie teraz...

@MG:

Pociągają mnie te stwory, ale jednocześnie się ich boję. Gdyby nie to, że koledzy utrzymują mnie przy zdrowych zmysłach, dawno rzuciłbym się w tamtą stronę w celu zbadania nowych form życia. Dlatego mogę stać się nieprzyjemny.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

JJ

Najpierw zobaczyłem coś jakby czarną smugę zmierzającą w naszym kierunku, z zaraz potem przeskoczyło mi nad głową i zaczęło pełzać po suficie. Na szczęście zdołałem upaść, w innym wypadku to "coś" mogło mi uje**ć głowę. Parę sekund leżałem oszołomiony gdy nagle usłyszałem krzyk Evana żebyśmy uciekali. Wydało mi się to dobrym wyjściem z tej sytuacji, a więc dołączyłem do reszty. Caveman coś do mnie mówił ale adrenalina zatkała skutecznie zatkała mi uszy. Usłyszałem tylko żebyśmy przyspieszyli, w sumie dobry pomysł....

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jurij Voronov

Gdy zobaczyłem, że coś dobiera się do żołnierza natychmiast wyciągnąłem broń, i rzuciłem się w kierunku wyjścia. Pozostawiłem Red'a gdyż prawdopodobnie był skażony tym "czymś".

Podczas biegu krzykłem:

-Więc to są te pierdo**ne wymysły tutejszych naukowców. Trzeba wypier****ć na zewnątrz bo tutaj to coś roz****e nas na drobny mak.

Do MG:

Jeżeli to nie tajemnica, to czy trafiłem, że Red jest chory na to samo co Ci ludzie, których spotkałem wcześniej z sierżantem Morrisem ?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Henry ,,Hank" Grobowski

-O ku*wa! - wykrzyczałem gdy zobaczyłem to co się dzieje z jednym z żołnierzy. Następnie wystrzeliłem w cień na suficie cały magazynek pistoletu. Słyszałem jak inni krzyczą ,,uciekać". Długo nie myślałem i od razu rzuciłem się do wyjścia. W tej samej chwili ładowałem kolejny magazynek do pistoletu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Thomas Jeanson

Ku**a.-była to pierwsza myśl jaka przeszła mi po głowie. Potem krzyki Evana i ruskiego o ucieczce. To był najlepszy rozkaz który mógł nas ocalić. Możliwe także, że ostatni jaki słyszymy w naszym życiu. Spojrzałem na Red'a który zaczął się przesuwać w stronę drzwi. Wyglądał jakby coś wiedział na temat tych istot. Jednak były to przypuszczenia. Ruszyłem za resztą oddziału do drzwi oddając parę strzałów w sufit.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wszyscy

Przerażające ryki umierających, przekrzykiwanie się między uciekającymi, jakieś wystrzały - narastający tumult był efektem pospiesznej ewakuacji z drewnianej chaty, która nagle zamieniła się w śmiertelną pułapkę. Nie mieliście czasu rozglądać się za siebie, patrzeć kto zdołał uciec tylko biec przed siebie licząc na to, że nieopisany horror nie pojawi się za waszymi plecami i nie postanowi rozerwać was na strzępy. Nawet okropny mróz jaki panował na zewnątrz nie był w stanie uspokoić ciał naładowanych masą adrenaliny... Evan coś krzyczał wskazując na ledwo widoczny budynek na skok po prawej.

Nagle powaliła was na ziemię fala uderzeniowa a po sekundzie do waszych uszu dobiegł potężny huk. Ci, którzy zdążyli odwrócić głowy zobaczyli jak cała chata unosi się w powietrze a kula ognia spod niej rozsadza ją na strzępy, dookoła wzbijają się tumany śniegu i dymu utrudniając i tak marną widoczność w tamtym kierunku. Pośród masy pytań oraz przekleństw parę osób zastanowiło się co mogło być przyczyną eksplozji a teoria odbezpieczonego granatu nie wydawała się taka głupia. Tymczasem jednak gdzieś w tej śnieżycy czyhało prawdziwe zagrożenie, może nawet zwabione hałasem.

- Są wszyscy?! - krzyk Evana przebił się do waszej świadomości. Brytyjczyk próbował jak najszybciej ogarnąć sytuację i przeliczyć ludzi kiedy pozostali przy życiu żołnierze obstawiali teren dookoła. - Dobra, zbieramy się stąd natychmiast! Przed nami powinien być główny budynek w sektorze A, ewentualnie podziemny parking! Idziemy!

Brakowało Reda i tego nieszczęśnika, którego postrzelił. Evan musiał podświadomie spisać ich na straty co nie było zbyt dziwne. Teraz nerwowo wpatrywał się w detektor ruchu...

Jurij, Robert

Traf chciał, że wyskoczyliście z chaty jako ostatni a po eksplozji i pozbieraniu się na nogi ledwo mogliście dostrzec początek formującej się kolumny, najpewniej przez Evana. Spoglądając jednak w stronę niedawnego miejsca pobytu zauważyliście ciało położone mniej więcej między wami a osmolonym kraterem. Ktokolwiek to był nie ruszał się a dopiero po dłuższej chwili zauważyliście krew na wojskowym mundurze.

Gorzej, że chwilę potem jakiś dziwny cień przemknął na granicy widoczności na północ od was.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Robert "Robin" Enderson

Ja pie*ole! Co to było?! Krzyknąłem tylko w myślach, gdyż z moich ust nie wydobyło się nic. Po domku został tylko krater, ale przecież tam leży ciało! Jakim cudem wytrzymało falę uderzeniową?. Nagle coś przemknęło mi niedaleko oczu. Czym prędzej klepnąłem ramię stojącego obok Jurija (to śmieszne, ale dopiero teraz go zauważyłem) i wskazałem palcem na kolumnę formowaną przez Evana - Wiem, że tam leży ciało, ale spie*rzajmy stąd, bo mam wrażenie, że to coś przeżyło tą cholerą makabrę. Na wszelki wypadek jednak sprawdziłem, czy R.I.G jest naładowany i sprawny.Moja ostatnia cholerna nadzieja

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Thomas Jeanson

Krzyki oraz przepychanki do wyjścia. Nie można było się dziwi. Zaistniała sytuacja odmieniła stan rzeczy. Wybiegłem za resztą na mróz. Od razu po tym nastąpił wybuch rozsadzający chatę. gdy tylko podniosłem się ze śniegu ruszyłem do reszty grupy. siedziałem cicho.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jurij Voronov

Kur*a mać ? to jedyne słowo ogarneło cały mój umysł, kiedy zobaczyłem to, co zostało z tej chatki. Troche jej szkoda, przynajmniej tam człowiek nie czuł tego cholern**o mrozu, oraz nie musiał tak bardzo obawiać się o własne życie. Chociaż jak życie pokazało jednak to draństwo dostało się i tutaj, więc chyba jednak dobrze, że owa chatka nie będzie służyć jako ciepła pułapka ku uciesze tych stworów. Moje myśly jednak szybko zostały przerwane przez amerykanina i jego gest wskazujący reszte osób, które jak się okazało znajdują się przed nami. Po chwili ogarnięcia i szybkiej analizie sytuacji zwróciłem się do niego:

- Słuchaj, mamy wielkie nieszczęście że nie jesteśmy razem z resztą ale cóż, takie są koleje rzeczywistości. Tak jak i ty też zauważyłem naszego tajemniczego gościa, który pewnie nie życzy nam najlepiej, więc kur*a udowodnimy mu że to on ma przes*ane. Ciało to pewnie coś w rodzaju jakiejś pułapki zastawionej przez te stwory, ale to tylko mój domysł. Jemu i tak już nie pomożemy, a fakt, że ciało nie zostało rozerwane jest bardzo dziwny. To co przemkło nam przed oczami nie będzie się cackać i podejrzewam, iż będzie nas chciało zajść w najmniej odpowiednim momencie. Tak więc frontalny bieg na głupa przed siebie odpada chyba z oczywistych powodów. Biegniemy do kolumny, ty na przodzie z swoim karabinem, ja za tobą w odległości 30 - 50 centymetrów tyłem do ciebie. Pamiętaj żeby nie narzucać jednak zbyt szybkiego tępa i rozglądaj sie na boki, tyły zostaw mnie.

Po wypowiedzeniu tych słów sprawdzam swojego FN F2000 i daje znak " towarzyszowi " iż jestem gotów.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Robert "Robin" Enderson

Zgodziłem się w myślach z towarzyszem i ruszyłem truchtem w stronę kolumny, trzymając cały czas palec na spuście. Za chwilę usłyszałem także kroki kompana za plecami. Mam cholerną nadzieję, że, pomijając moje i jego kroki, nie usłysze żadnych innych. Co to za pieprzone miejsce?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.


  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...