Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Black Shadow

Trylogia Millennium, Stieg Larsson

Polecane posty

MILLENNIUM

mezczyzniktorzynienawid.th.jpgdziewczynaktoraigralazo.th.jpgzamekzpiaskuktoryrunals.th.jpg

Cała oś fabularna trylogii kręci się wokół dwóch osób - Lisbeth Salander i Mikaela Blomkvista, które tworzą chyba najbardziej niesamowity duet w powieściach kryminalnych jakie wyszły do tej pory a na pewno zrobiły niesamowite wrażenie na mnie, bo kryminałów mało czytam a jeszcze szwedzkich? Już w ogóle. O fabule powiem tyle co nic, bo właściwie każde słowo może zdradzić jej istotne elementy, ale zacznie się od niepozornego śledztwa w sprawie zabójstwa po drodze odkrywając - oczywiście ;] - mroczną tajemnicę przez "problemy" życiowe bohaterki powieści (której zresztą ukazaniem Larson zapewnił literacką nieśmiertelność ^^), które to jeszcze zataczają o wiele szersze kręgi. Brzmi skomplikowanie? E tam, intryga prosta jak budowa cepa nie jest aczkolwiek dosyć szybko można domyślać się kto, co i dlaczego choć najmniej w pierwszej części. Fabularnie seria ma u mnie potężnego plusa i żadnych poważniejszych - o ile w ogóle - zarejestrowanych wpadek.

Ogólna ocena serii? 10/10 i ani pół stopnia niżej :D W książce nie zawodzi ani jeden element - fabuła, bohaterowie, klimat, dialogi... po prostu gdy zacznie się czytać człowiek czyta stronę za stroną chcąc wiedzieć co będzie dalej aż nagle następuje koniec. Drugą albo trzecią część przeczytałem w bodajże jeden dzień, coś koło 600str. Warto było :) Zdecydowanie na pierwszym miejscu postaci jest wspomniana dwójka głównych bohaterów i żeby najlepiej to zrozumieć to IMO trzeba przeczytać książkę ^^ A poza tym pierwsza część dała mi największego zonka w całym cyklu -

OK, kopara mi nie opadła jak się zorientowałem, że Martin jest mordercą, ale że tak naprawdę Harriet Vanger nie zginęła tylko uciekła od powalonego brata i ojca, którego zresztą zabiła

, to już było pewnego rodzaju zaskoczeniem. Zapewniam, że podobne czekają w całej trylogii więc brać i czytać moi mili, bo warto zaprawdę powiadam wam :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hmm, widzę, że nikomu się nie chce pisać o trylogii Larssona i jest to dla mnie najmniejsze zdziwienie świata, bo odkąd miałem z nią do czynienia, przereklamowanie obliczam w Blomkvistach kwadratowych. Może się wychowałem na złych wzorcach (Christie i Doyle'u), ale ajmtłelwenłotysdys. Kupując pierwszą część cyklu miałem nadzieję na pełnokrwisty i mroczny kryminał w skandynawskim sosie, a otrzymałem... obyczajowo-autobiograficzną pseudoparodię, w której najbardziej odczapistyczny jest właśnie element kryminalny.

Nie żebym nie lubił tego typu literatury, ale jeszcze ona sama musi mieć coś do zaoferowania. Tymczasem Larsson nie jest ani dobrym pisarzem, ani dobrym redaktorem (!). Pisarzem - bo fabularne deus ex machina z mordercą jest śmieszne, a 'sekret rodzinny' Vangerów przyprawiłby o spazmy śmiechu nawet Krauzego.

Okej, skoro fabuła jest do kitu, to może chociaż postaci są ciekawe? Nic z tego, Lisbeth mogła być oryginalna i frapująca w chwili wydania powieści, ale dziś to karykatura samej siebie (podziękować uspołecznieniu samotności i elitaryzacji wykluczenia), natomiast Blomkvist to poważny przypadek marysuizmu (a wątki autobiograficzne wcale nie polepszają sprawy).

No dobra, skoro postaci są o kant roztrzaść, to może chociaż pisarsko jest to rzecz udana? Nie mam pojęcia jakim Larsson był redaktorem, ale chyba takim niedokońca, bo w powieści gada, gada, gada i nic z tego nie wynika. Doprawdy miałem wrażenie, że z powieści można było wyrzucić dobrą 1/5 tekstu, a ten nic by na tym nie stracił - a może nawet zyskał. A tak walamy się w natłoku tekstu, który skutecznie zabija suspens i uniemożliwia jakiekolwiek przyspieszenie akcji.

Także ode mnie dwa kciuki w dół i generalne tar'n'feathers. Wypowiadam się tylko o pierwszej części cyklu (a sięgać po kolejne coś nie zamierzam), ale z tego co czytałem, później jest to samo, tyle że bardziej. Jedyny plus to fakt, że Larsson wali w neofaszystów jak w bęben, ale kaman, to samo można dostać sięgając po Expo.

Anyway, duże meh.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

trylogia mistrzowska czyta się jednym tchem jeden z lepszych kryminałow/thrilerów jakie czytałem. Polecam wszytkim i do tego te niesamowite zwroty akcji itp. miodzio :D

@up

nie mam siły argumentować krytyki Cardniala ale nie rozumiem Cię. Postacie są zadziwiająca wyraziste i orginalne. O ile na temat fabuły 1 czesci trudno mi się z Tobą spierać poniewaz czytałem ją dobrych pare lat temu to w kolejnych cześciach fabuła się co raz bardziej rozwija dochodzi więcej pełnokrwistych postaci, nie ma podziału na tych "złych" i tych "dobrych". Wracając do głownej bochaterki orginalne jest juz to ze jest ona kobieta co się rzadko zdarza bardzo ciewaka przyłosc i to jak była niezrozumiana przez społeczenstwo(opisane w 2cz.) sprawiała ze szczerze jej współczułem mimo że była tylko "pustą postacią litercką" podczas gdy życie jej było zagrożone martwiłem się o nią jak o własna córkę :laugh: jednym słowem całe jej przygody przżywałem jednym tchem jakby naprawdę istniała i była dla mnie kimś bliskim. <-- ta w ogóle uważam ją jako jedną z lepszych postaci opisanych w literaturze...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Anyway, duże meh.

Nie czytałem jeszcze, ale chyba sprawiłeś, że w najbliższym czasie nie przeczytam. Co prawda słyszałem też od dość wprawionych 'czytaczy', że jest dobre, ale... Na razie posłucham człowieka, który dał mi Martina :happy:

nie mam siły argumentować krytyki Cardniala

O, losie. Wydaje mi się, że Cardinal dość dobrze argumentował swoją krytykę :happy:

Wracając do głownej bochaterki orginalne jest juz to ze jest ona kobieta co się rzadko zdarza bardzo ciewaka przyłosc i

Rzeczywiście, przyłość to ciekawa i orginalna.

Ręce opadają. Swoimi pochwałami zniechęciłeś mnie do czytania bardziej niż Cardi swą krytyką.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Książki stoją na półce - ach ta reklama! Mama kupiła, bo w księgarni był stos wyłożony i karteczka głosiła, że najlepsze książki dekady! Więc mama chciała być fajna... Miałem się za to zabrać za jakiś czas, ale widzę, że chyba jednak będą spełniały jedynie funkcję ozdobniczą. Wszak Martin czeka, a i na Eriksona skusić się chyba pora...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przyznam, że z argumentami użytkownika Cardinal nie sposób się nie zgodzić. Lecz mimo to pozostanę wiernym fanem całej trylogii. Liczne wątki (jak walka z Wennerströmem, czy przeszłość "Zali") dodają niesamowitego smaczku, podążanie za tajemnicą Vangerów czy wyścig z Säk nadają dynamiczne tempo, zaś liczne, ekhem... "perypetie" Lisbeth tworzą obraz świetnie wykreowanej (moim zdaniem, oczywiście) przez autora postaci. Czy mam zatem coś do zarzucenia książce? Ależ oczywiście, za zupełnie niepotrzebne uważam rozpisywanie się, jak to bohaterka kupuje meble w IKEI i jak robi kanapki pracownikom, którzy wspomniane meble wnieśłi i złożyli. Może i nie ma takich scen strasznie dużo, ale faktem jest, że ksiązka bardziej podobałaby mi się bez nich.

Osobiście bardzo pozytywnie oceniam książkę, nawet mimo jej wad. Według mnie zalety w całości je przyćmiewają. Może i nie jest to kwintesencja gatunku, jakim są powieści kryminalne, jednak nie żałuję, że posłuchałem rady znajomej i sięgnąłem ptę pozycję :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ave!

Trylogie wysluchalem - kolega byl tak dobry, ze pozyczyl mi audiobooki (dzieki czemu mialem umilony pobyt w szpitalu). O ile sceny robienia kanapek moga nudzic podczas czytania, to owa szczegolowosc w przypadku audiobooka mi sie bardzo podobala - budowala taki charakterystyczny nastroj, co chyba wypada zrzucic na kunszt lektora. Co do redakcji musze zgodzic sie z jednym - autor zupelnie niepotrzebnie powtarza czesto w jednym rozsdziale wydarzenia z poprzedniego - taka jakby ksiazkowa wersja skrotu ostatniego odcinka, jaka czesto spotyka sie w serialach. Biorac pod uwage, ze ksiazek wydawanych w odcinkach sie juz nie spotyka, to nalezy to traktowac jako dosc irytujaca wade.

Bohaterowie -> zarowno Lisbeth jak i Bloomkvist nie sa postaciami realnymi. Ten drugi cierpi na wspomkniany wczesniej marysuizm (dobry dziennikarz, detektyw, zdal z wysokimi notami szkolenie przeznaczone dla komandosow, do tego znakomity kochanek - i to do tego stopnia, ze pewnie nawet zwlokami by nie pogardzil jakby z nim chcialy... zreszta niewiele brakuje). Lisbeth z kolei... coz, kto czytal ten wie do czego jest ona zdolna.

Prywatnie charakter Lisbeth i jej metody dzialania bardzo mi sie podobaly, mimo wlasnie pewnej nadludzkosci i niewiarygodnosci (koncowka drugiego tomu) to siegaly zawrotny poziom epickosci i ogolnej zajefajnosci wynoszacy 0,2 Kaminy (koncowka ostatniego tomu 0 motyw z dwoma telefonami). Trzeba jednak sie nastawiac, iz postacie jedynie sa bazowane na realnych.

Sam gatunek ksiazki... 2 i 3 szczerze mowiac bardziej by podpadaly chyba pod jakies political fiction, niz kryminal. W zasadzie chyba najlepiej by bylo serie zaklasyfikowac jako lamaniec sensacja/obyczajowy/fantastyka. Co prawda kryminaly nie sa moim gatunkiem, ale przyzwyczailem sie o nich myslec jako o ksiazkach, w ktorych znajduja sie wskazowki, z ktorych mozna samemu wydedukowac, ze to jednak ogrodnik zabil. W tej trylogii nie tyle bohater pcha watek do przodu (systematycznie odnajdujac kolejne wskazowki) co raczej watek ciagnie bohatera (bohater czystym fartem odnajduje elementy ukladanki + zaskoczenie na koncu) - odnosi sie to do pierwszego tomu. Tom drugi i trzeci to jednak juz intryga nastawiona i realizowana innymi metodami (podsluchy, sledzenie podejrzanych - rzeczy bardziej typowe dla sensacyjnej ksiazki o szpiegach, no i Lisbeth zaskakuje tam coraz bardziej i bardziej swymi mozliwosciami).

Podsumowujac - seria jest calkiem fajna, taki jakby szwedzki odpowiednik ksiazek Dana Browna, glowni bohaterowie moga sie podobac (jesli tylko przestanie sie o nich myslec jako o realnych postaciach - bo po prawdzie blizej im, zwlaszcza Lisbeth, do bohaterow komiksow o herosach i zloczyncach). Do tego dochodza liczne postaci poboczne, ktore dla odmiany sprawuja wrazenie wiarygodnych. Gotow jestem polecic, przy czym jednak chyba raczej w wersji audio niz papierowej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mimo że zacząłem od filmowej "Dziewczyny z tatuażem", a potem świetnego i jeszcze bardziej klimatycznego szwedzkiego oryginału z Noomi Rapace w roli Lisbeth, to jednak nawet to nie zepsuło fantastycznej lektury jaką jest na razie dwie pierwsze części. Każdy fragment o Salander czyta się wręcz idealnie. Postacie są bardzo charakterystyczne i nie do zapomnienia, w "Dziewczynie która igrała z ogniem" jest kawał świetnego thrillera i kluczenie po każdym wątku lepsze nawet niż w części numer jeden. Klimat bucha z każdej strony i absolutnie nie dziwią te statystyki ze sprzedaży książek i bardzo ciepłe opinie większości.

Dokucza tylko trochę że czasami te informatyczne sprawy robione przez Lisbeth są aż nadto przefajnowane, jednak jest to jedyny mały zgrzyt w zdecydowanie wartej uwagi trylogii. Liczę że część trzecia poniżej pewnego poziomu nie spadnie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mniam mniam : )

Pierwsza część najlepsza, druga i trzecia nieco gorsze, lecz ciągle trzymajace wysoki poziom. Wiarygodne postacie, wciągająca historia i wiele, wiele innych przyjemnych rzeczy. Niedawno skończyłem trzecią część.

Być może światło dzienne ujrzy kiedyś czwarta część serii, która ponać została w pewenej częsci napisana przez Stiega.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Skończyłem właśnie ostatnią część trylogii i poziom odrobinę zjechał w dół, choć mam wrażenie że to przez raczej znikomą ilość akcji. Mimo tego jest to tak fantastycznie napisane że czyta się jednym tchem, a ostatnie strony opisujące proces naprawdę robią wrażenie. Postać Lisbeth znowu w głównej roli, dzięki czemu jej charakter jest jeszcze dogłębniej opisywany przez Larssona.

Teraz pozostaje jedynie czekać na amerykańską ekranizację od Finchera części drugiej i trzeciej.smile_prosty2.gif

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mnie najbardziej w "Millennium" zafascynowała... niesamowita wręcz logika. Tyle faktów, zdarzeń, z pozoru błahostek summa summarum układa się w potężną całość, na której z trudem można dostrzec choćby rysy niekonsekwencji czy niedopowiedzeń.

I tylko szkoda, że Larsson już nie żyje, a nuż, zamiast trylogii mielibyśmy...hmmm... może pięcioksiąg? :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trylogia całkiem fajna, czyta się ją szybko, łatwo i przyjemnie, IMO najlepsza była 2 część (no może poza początkiem) natomiast najsłabsza moim zdaniem była część trzecia. Ale cieszę się, że wypożyczyłem te książki z biblioteki bo chyba szkoda byłoby mi kasy na te książki. Ale jeśli ktoś ma szansę wypożyczenia to polecam ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I tylko szkoda, że Larsson już nie żyje, a nuż, zamiast trylogii mielibyśmy...hmmm... może pięcioksiąg? smile_prosty.gif

Ba, Larsson planował, że Millennium miało mieć 10 części. Przed śmiercią napisał około 200 stron czwartej części, jednak jego partnerka nie chce się tym podzielić. Teraz pod koniec sierpnia ma wyjść czwarta część napisana przed Davida Lagercrantza, pisana od nowa.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Właśnie widziałam na stronie Matrasu tę czwartą część - "Co nas nie zabije". Jestem dość sceptycznie nastawiona do wszystkiego, co stanowi kontynuację, ale ciekawość chyba weźmie górę i skuszę się na jej zakup, choćby po to, żeby sobie porównać sposób pisania Larssona i Lagercrantza.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Utwórz nowe...