Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

niziołka

Sesja Crimson Reapers

Polecane posty

Zdawało się, że próba oszukania strażników skazana jest na porażkę od samego początku skoro obok Feliksa stało dwóch gości z już widocznymi oznakami wirusa, ale w tej całej absurdalność sytuacji blef się powiódł (*1). Strażnicy zatrzymali się lekko zdezorientowali, już wychodząc z pokoju ochrony i odrobinę opuścili broń co z bezwzględnością postanowiła wykorzystać pozostała dwójka. Rayne z ostrzem i Damon z szponami ruszyli do ataku czując furię jaką wirus pompował prosto do krwiobiegu. Nim się zorientowali pierwszymi machnięciami zmasakrowali stojących najbliżej przebijając ciała jak nóż kostkę do masła. Nie było przesady w stwierdzeniu, że kawałki kończyn fruwały w powietrzu a jucha lała się hektolitrami (*2)... przyozdabiając ściany, podłogi oraz także ubrania zainfekowanych wirusem. W akcie rozpaczy kilku ostatnich przeciwników, widząc jaki okropny los spotkał ich kolegów, zaczęli pruć ogniem ciągłym nie czyniąc większych szkód (*3). Te kule, które jednak trafiły sprawców masakry nie wyrządziły im poważniejszej szkody. Właściwie uczucie postrzału było podobne do łaskotania a kule zostały zasymilowane przez ciała z biomasy.

Reszta ludzi stojąca w korytarzu obserwująca tą nieopisaną masakrę nie miała zbyt wielu wątpliwości co do dalszych działań. Z panicznym okrzykiem przerażenia ruszyli biegiem do przeciwległego końca korytarza gdzie zaczęły otwierać się szerokie, metalowe drzwi. Winda towarowa.

Przy okazji z dwóch cel zaczęły wyłaniać się postacie...

* * *

Najwyraźniej metoda grania świra przez Jacka dawała efekty, bo strażnik nawet nie wyglądał aby chociaż pomyślał o próbie sprzeciwu (*4). Inną sprawą było to, że powoli wyłaniawszy się z celi ujrzał jak całkiem spora grupka ludzi w kombinezonach ochronnych ucieka jakby gonił im sam diabeł a odwracając głowę w drugą stronę zorientował się co było tego przyczyną. Trzech dziwnych osobników z czego dwóch miało widoczne dziwaczne, może zdeformowane, narzędzia mordu jakby będące jednością z ciałem użytkownika... szpony albo ostrza. Obok postaci krwawe zobrazowanie efektów ich użycia.

Drzwi do pierwszej celi na prawo również się otworzyły a po chwili wyszła z nich kolejna osoba.

* * *

Metody perswazyjne Jason najwyraźniej nie przynosiły spodziewanego efektu (*5). Zdenerwowany cisnął jeszcze żywego naukowca na pancerne drzwi i z całej siły je staranował (*6). Nie podejrzewał, że to zadziała, ale coś w środku cicho szczęknęło i po chwili drzwi zaczęły się otwierać nie wspominając o ozdobie jaką było rozpłaszczone ciało. Na zewnątrz ujrzał uciekających naukowców w przeciwną stronę, grupkę trzech osób oraz widokiem masakry strażników obok... których części były rozrzucone na sporym obszarze a jucha zalała wszystko co się chyba da. Najwidoczniej nie patyczkowali się z nimi.

---

1 - sukces na +4 ;], z efektem wiadomym, ale nie dającym darmowego aspektu :P

2 - kolejno +2 i +3, a że ci strażnicy maaało kartek mają to... hyhyhy ^^

3 - eh, chciałem im dać szansę na kontrę... +1 czyli tyle co nic

4 - kolejne +4 w charyzmie

5 - równe 0

6 - +3 z siły (na kostkach 0)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Felix Fint

Ech, z mojego super planu nici... No musieli ich zaszlachtować... Widząc, że kilku ucieka, wchodzę do pokoju ochrony i szukam komputera. Jeśli takowy znajdę, to grzebię w systemie i wpierw próbuję dostać się do systemu kierowania windami, jeśli oczywiście są one podłączone. Poczekam, aż niedobitki wejdą do windy i zamknę drzwi, po czym zablokuję dźwig. Nie mam zamiaru ich zabijać. Poszukam także danych na temat kompleksu jak i obiektów.

- Ładna jatka panowie, gratuluję. Jakieś pomysły, co dalej?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jack Ravern

,,....co do.... ta cała krew..... i ich ręce..... SPOKOJNIE! Już wcześniej widywałem dziwne obrazy, to po prostu kolejna halucynacja wywołana nielegalnymi lekami. Po prostu muszę to zignorować i po kilku minutach mi przejdzie.... oh, ktoś normalny wychodzi z drzwi obok! To nie Jamie, ale przynajmniej to ktoś niewyglądający jak postać z koszmaru na ulicy wiązów.''

-Jak widzisz, znaleźliśmy się w dość nieciekawej sytuacji. - zwróciłem się do mężczyzny wychodzącego z drzwi obok. -Jednak spokojnie, wszystko to da się wytłumaczyć.... choć sam mało z tego rozumiem. Jak jednak widzisz ja i mój nowy ,,kumpel'' właśnie idziemy szukać innych porwanych, na szczęście on zna układ tego kompleksu, więc po uwolnieniu wszystkich będziemy mogli się stąd wydostać. W grupie raźniej, dołączysz do nas?- ,,We dwóch szybciej i łatwiej się stąd wydostaniemy, więc mam na dzieje, że się zgodzi. No i miałem rację iż jest tu więcej osób niż tylko ja i Jamie, a to oznacza więcej świadków i lepsza szansa na zamknięcie tej placówki.''

-Jeden znaleziony, Pokaż mi resztę! -zwróciłem się do strażnika ,,.....czemu on tak się gapi w głąb korytarza? Wygląda na jeszcze bardziej przerażonego niż wcześniej, chyba mi tu zemdleje! Tylko tam nic niema..... z wyjątkiem mojej halucynacji...................... to chyba jest zły znak.''

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jason Fenix

Co tu się dzieje do cholery?! To była chyba pierwsza myśl, jaka znalazła się w mej głowie, gdy to zobaczyłem. Ciała. Krew. Nie wiedziałem co robić, a tym bardziej z kim bądź czym mam do czynienia. Mam z nimi walczyć czy co mam robić ?! Zadawałem pytania jakby kompanowi, który był mną samym. Chyba właśnie się bałem. Skoro potrafili zrobić coś takiego ze strażnikami i naukowcami, to co mogliby zrobić ze mną? Wychyliłem się delikatnie i spojrzałem po "rzeźnikach". Jak nie zaryzykuje, to się nie dowiem o co tu chodzi. Powiedziałem sam do siebie, by już po chwili biec w ich stronę. Szybki atak. Nawet się nie zorientują. Może z któregoś z nich uda mi się czegoś dowiedzieć? Czułem się trochę jak samobójca ...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rayne

- Chryste, Buddo, Allachu i inne świętości, czym ja jestem !? ? Rayne szalał wewnątrz własnego umysłu. Spodziewał się bycia rozdrapanym na kawałki a okazało się to dla niego w najgorszym wypadku porównywalnym z ostrzałem z karabinu do paintballa.

Rayne skulił się do pozycji embrionalnej. Musiał przetrawić to co się z nim stało. Z ramion spływała krew ofiar. Teraz wyglądał się bezbronnego a przecież było to dość dalekie od prawdy, po tym co tam się wydarzyło.

Odpowiedział na pytanie zadane przez jednego z kompanów wymijająco.

- Nie wiem co robić? robić dalej. Jak masz jakiś? plan? cokolwiek, to nie? krępuj się, podziel się z nami. Ja wam z tym nie pomogę? ? Dukał roztrzęsiony.

Gdy z drzwi wyszli kolejni osobnicy ten obserwował ich niemal w zwierzęcy sposób, jako kolejne zagrożenie. W razie najmniejszej prowokacji było gotów rozszarpać ich na strzępy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Felix mijając rozszarpane albo rozczłonkowane ciała strażników, których hektolitry krwi pobrudziły korytarz zagłębił się w pokój ochrony szybko odnajdując komputer odpowiedzialny za kontrolę urządzeń na tym piętrze. Przy okazji obok znajdował się ekran z widokiem z kamer monitoringu, który pomógł zgrać hakerską robotę w czasie. Tak szybko jak drzwi się zamknęły z spanikowanymi naukowcami w środku palce Felixa pomknęły po klawiaturze (*1). Może i był inny, ale tej jednej umiejętności nie zapomniał. Potem spróbował dorwać resztę informacji, ale bez skutecznie. Najwidoczniej ze względów bezpieczeństwa znajdowały się z zupełnie innej, odciętej od reszty, sieci, ale wyglądało na to, że ślady prowadzą do laboratorium na tym samym piętrze.

Po chwili Fint zdał sobie sprawę, że nie jest sam w pokoju (*2). Poszerzona percepcja zadziałała jakby samoczynnie i wykryła, że ktoś wgłębi się chowa. I jest śmiertelnie przerażony.

Kątem oka zobaczył jeszcze jak jedna z postaci, które wyłoniły się z celi ruszyła do ataku na dwójkę znajomych, których zostawił na korytarzu.

* * *

Jason ruszył do samobójczego ataku prosto na Rayne'a i Damona, postacie niczym Kostuchy z uwalonymi krwią narzędziami śmierci z czego ten pierwszy wyglądał na przygotowanego a co więcej nie miał zamiaru się patyczkować. Chyba tylko ze względu na szok Fenix nie zatrzymał się i wyprowadził kilka ciosów, które nie zrobiły najmniejszego wrażenia na oponencie z ostrzami (*3), który odpowiedział własnym atakiem. W momencie kiedy Jason spodziewał się, że te niemożliwe do opisania ostrza rozharatają jego klatkę piersiową nagle jego ciało zmieniło się z zewnątrz pokrywając się czymś jakby pancerzem (*4). Wewnątrz czuł się jeszcze dziwaczniej... nie mówiąc o tej całej sytuacji kiedy teraz stoi naprzeciw dwóm, sądząc po narzędziach, urodzonym mordercom a sam wydaje się nie być normalny.

Nagle poczuł ukłucie bólu. Dziwne. Tak jakby ciało rozkazywało mu: Nie atakuj swoich braci.

- Jaki jest twój k***a problem facet? - odezwał się nieznajomy będący jakby jakąś mutacją Wolverina. Jason poczuł kolejne ukłucie. REAPER, SLICER... on ich znał. Wirus... ich znał. - Nie jest zbyt mądre atakować nieznajomych, szczególnie jeśli mamy wspólny cel. Tobie najwidoczniej trafiła się ciekawa moc...

* * *

Jack zobaczył jak nowy nieznajomy rusza do ataku na coś co miało być halucynacją wedle Raverna. Po chwili walki tenże okazał się również inny, bo jego ciało pokryła dziwna, ciemna zbroja.

- Jezus Maria, jakie inne obiekty?! - strażnik nie krył przerażenia nie mogąc oderwać wzroku od grupy przy końcu korytarza. - O k***a... Mercer, to znaczy ZEUS, wydostał całą waszą cholerną paczkę potworów! Tam są twoi kumple... Chryste Panie. - człowiek był na skraju histerii i co chwilę wzywał swego Boga by go wspomógł. - Była was tylko piątka! TYLKO! Nie wiem, nie znam szczegółów, ale byliście jedynymi na których eksperymentowali! Ja p*****le... - kolejnych kilka przekleństw i ledwo powstrzymywane łkanie. - Jesteśmy martwi, wszyscy jesteśmy martwi... cały projekt szlag trafił! Rozumiesz?! Nie wiem nic więcej, to naukowcy... to ich wina, ich pi******na wina k***a!!!

Wyglądało na to, że strażnik nie powie nic więcej.

---

1 - eleganckie +5, z kostek było 0

2 - +3 spokojnie starczy aby wykryć żywą istotę w tak niedużym pomieszczeniu :P

3 - +4 z walki wręcz skontrowane +5 z wytrzymałości :), kostki wypadły lepiej dla Sciassa

4 - tym razem na odwrót, tylko +2 z ataku przeciw +4... wszystko umiejki wirusowe ;]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jack Ravern

,,Niech go szlag! Nie dość że mnie zignorował, to jeszcze poleciał w głąb korytarza i.... zaatakował te stwory..... a później sam się przemienił...... czy to się dzieje na prawdę?'' Strażnik zaczął znów mówić. ,,5 obiektów.... czyli ja, ci troje i ten co wcześniej odszedł, więc gdzie jest Jamie? Cholera, może kto inny go porwał? W każdym razie to co widzę nie jest złudzeniem: ci ludzie naprawdę tam stoją. Może..... może mój mózg po prostu zniekształca obraz? Nie..... to wszystko wygląda zbyt realnie, choć jednocześnie nierealnie, cholera trudno mi to poukładać.... Muszę się dowiedzieć więcej o tej sytuacji, na razie uznam że to po prostu te leki tak na mnie działają, to logiczniejsze niż myśleć iż zrobili z nas jakiś mutantów-superludzi. No i ten strażnik jest zbyt podenerwowany, raczej nic więcej się od niego nie dowiem, no i trudno będzie się z nim w tym stanie przemieszczać, od teraz będzie mi tylko przeszkadzać. Przynajmniej wciąż będę mieć pałkę do obrony.'' Po tym wewnętrznym monologu ogłuszyłem strażnika silnym ciosem w głowę.

-Nie chce się wcinać w waszą ,,rozmowę'', ale chciałbym się nieco dowiedzieć o sytuacji w której się znaleźliśmy, więc jeśli moglibyście się na chwilkę uspokoić i podzielić ze mną tą wiedzą byłbym wielce zobowiązany.- zwróciłem się do trójki nieznajomych próbując nie zwracać uwagi na ich ,,odmienność''.

-Sam wiem tyle że jesteśmy w podziemiach firmy farmaceutycznej GENTEK, zostaliśmy porwani i prawdopodobnie testowali na nas swoje najnowsze produkty, przez co... możemy doświadczać dziwnych.... rzeczy. Skoro znaleźliśmy się w tej samej sytuacji powinniśmy współpracować by się stąd jakoś wydostać. Są to dość nietypowe okoliczności spotkania, ale kulturę zachować należy: jestem Jack.- ,,Mam nadzieję że tym razem zwrócę na siebie większą uwagę, w końcu muszę się jakoś z nimi dogadać i się stąd wydostać. Jamiego prawdopodobnie tu niema, choć muszę mieć całkowitą tego pewność.''

-Nie jestem najlepszym przywódcą, więc jeśli macie jakiś plan to chętnie za wami podążę. Tak poza tematem, to gdzie poszedł gość który był z wami wcześniej?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Felix Fint

Dobrze, zatem trzeba odwiedzić laboratorium... Tylko co zrobię z danymi? I jeszcze ten przerażony gość. Pomyślmy: mam przekichane, poluje na mnie wojsko. Mam rodzinę, którą mogą w ostateczności wykorzystać jako zakładników. Wtedy mnie dorwą. A co jeśli spróbuję im pomóc? Nie uniewinnią mnie, nie wyleczą także, pewnie za dużo wydali. Zbyt wiele wiem. Zatem to też nie pomoże. Muszę grać na czas nim wymyślę coś lepszego. Odwracam się w kierunku ukrywającej się osoby.

- Dzień dobry. I błagam, nie zejdź mi tu na zawał serca. Mam parę pytań i mogę albo wysłuchać twoich odpowiedzi, albo wchłonąć.* Tak czy siak się dowiem, co chcę, więc gadaj po dobroci. Na początek: kim jesteś i czym się tu zajmujesz? Słucham.

Siadam na krześle i podsuwam sobie klawiaturę na kolana, pisząc mały programik, który przy odrobinie szczęścia wyłączy mointoring w kompleksie.

*Blef: Felix nie zrobiłby tego bezbronnej osobie.

* Elektronika

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jason Fenix

Kompletnie nie rozumiałem tego, co się dzieje i tego co się ze mną stało. Zbroja. Ciekawa i strasznie wytrzymała. Będąc nadal w zbroi uderzyłem jednego z nich. Miałem nadzieję, że choć przez chwilę przestanie zachowywać się jak zwierz.

- Przestańcie ich mordować! - krzyknąłem. To było bez sensu. Wszystko było bez sensu. Miałem tak strasznie dziwne myśli. Coś we mnie mówi mi, że mam ich nie zabijać, nazywa ich "braćmi". Czy ktokolwiek mógłby mi wytłumaczyć co tu się dzieje?!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rayne

Ciężko dysząc wpatrywał się na nowego ' sojusznika'. Jeszcze przed chwila miał go rozszarpać, teraz mu przeszło, coś się w nim zmieniło. Zrobił kilka kroków w tył.

- Cho.. chodźmy stąd. Mam dość wrażeń na resztę życia. Znajdźmy brakującego i wydostańmy się... stąd - Rayne nie pamiętał już czy Mercer mówił coś o wskazówkach co do ewentualnej ewakuacji. Nieważne. Musieli sobie radzić sami.

- O co w tym chodzi? Do ku***-nędzy, nie wiem. Ale z przyjemnością się dowiem... - Strach został wyparty przez narastającą złość.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Felix poczuł jak na jego słowa ukrywająca się persona zareagowała atakiem przerażenia. Coś huknęło w metalowej szafce wgłąb pokoju i po chwili wyleciał z niej ciężko dyszący - sądząc po ubraniu - ochroniarz. Nie był uzbrojony, ale widząc uwolniony obiekt otworzył oczy z przerażenia powoli cofając się do ściany. Po chwili jednak zaczął mówić (*1):

- Dobradobradobra! Tylko mnie nie zabijaj, niezabijajniezabijaj! - mówił strasznie szybko, ciężko było wyłowić pojedyncze słowa. - Jestem!...To znaczy byłem ochroniarzem w GENTEKu! Tylko tyle! Zwykły ochroniarz! Zwyczajny szarak, który miał pilnować... w-w-was, to znaczy obiektów badawczych. - jąkał się, trzymał nerwy na skraju, w każdej chwili mógł eksplodować emocjami. - Niski poziom bezpieczeństwa, brak dostępu do danych, w laboratorium są! Tak, tak! W laboratorium! Po drugiej stronie. Dowiesz się więcej tylko błagam... nie zabijaj mnie... - skulił się w róg ściany i zaczął szlochać.

Niewiele udało się z niego wyciągnąć, ale Fint miał jeszcze czas aby pogrzebać w systemach i wyłączenie całego systemu nadzoru poszło ot tak (*2). Równie dobrze mógł wykasować całe archiwum a po zdecydowaniu ruszył do laboratorium po drodze zahaczając o resztę "grupy".

* * *

Mieszanka dzikości, zezwierzęcenia i jakiś ludzkich odruchów wisiała w powietrzu i chyba tylko jeden Bóg wiedział jak to zetknięte ze sobą nie sprawiło eksplozji, która najpewniej zostawiła by wszystkich sześć stóp pod ziemią. A może to wirus sprawił, że wzajemna agresja ustąpiła? Nie wiadomo. Pewnym tylko było, że to coś w środku obiektów wysyłało bardzo jasne sygnały, obrazy niczym urwane chmury z nieba i atakujące świadomość jak źle ułożone puzzle. Momenty z teraźniejszości, z przeszłości... to wszystko tworzyło jeden, wielki chaos.

Mimo tego wewnętrzny głos, a może wirus, może Mercer za jego pośrednictwem kazał ruszyć do laboratorium gdzie magiczne palce Felixa otworzyły drogę do całej bazy danych. Stworzony wirus komputerowy (*3) łamał jedne zabezpieczenia za drugimi aż w końcu na wielkim, głównym ekranie pokazało się logo:

100px-Blackwatch_Logo.png

When we hunt, we kill!

No one is safe!

Nothing is sacred!

We are Blackwatch!

We are the last line of defense!

We will burn our own to hold the red line; it is the last line to ever hold!

Ilość informacji była przytłaczająca. Nie wiadomo było za co się zabrać nie trącąc czasu a ten malał z każdą sekundą. Odgłosy rzezi jaką czynił Mercer powoli docierały do zmysłów grupy a to znaczyło, że wojsko i Blackwatch zbliża się a gdy tutaj się pojawią nie będzie wesoło. Były doradca NSA nie bawił się w subtelności i rozpoczął kopiowanie całości na zewnętrzny dysk twardy. Najwidoczniej GENTEK musiał posiadać jakiś typ superkomputera, bo taka operacja zajęła by normalnie z dwie albo trzy godziny. Tutaj dane były gotowe po niejakich pięciu minutach. Na ich przejrzenie będzie czas kiedy indziej.

Wychodząc z pomieszczenia nagle cały podziemny kompleks się zatrząsł a chwilę potem przez sufit wleciał Mercer. Bez śladu zadrapania.

* * *

- Macie co trzeba? - spytał a widząc dysk, który był trzymany przez Felixa dodał. - Świetnie. Przejdę od razu do rzeczy, nie mamy czasu. Zostały dwie opcje: przebijamy się przez komandosów Blackwatch wyrzynając ich co do jednego albo zasadzamy się na jeden oddział, konsumujemy ich i przejmujemy wygląd albo osłaniacie mnie poziom wyżej nim przebiję się przez betonową ścianę i pancerne zbrojenie do opuszczonego tunelu metra, ciekawa z nim historia, ale nie mamy czasu na gadanie głupot. - w jego głosie nie było nawet odcienia dowcipu. Wszystko mówił śmiertelnie poważnie.

- Zaraz... nie ma innej drogi? - spytał niepewnie Damon.

- Nie, nie ma. Sądzisz, że mając alternatywę kazałbym wam iść w szranki z Blackwatch? Nie jesteście na to gotowi, wirus nie jest na to gotowy, ale nie mamy wyboru. Cały perymetr wokół budynku już jest obsadzony i czeka nas ciężka przeprawa więc żadnych... żadnych wyrzutów sumienia. Zabijajcie albo gińcie, polujcie albo niech polują na was. - dodał sarkastycznym tonem. - Witajcie w moim świecie.

---

1 - sukces +4, sensowny rzut poszedł :)

2 - +7, dodatkowy plus jeden za poprzedni rzut z elektroniką dający aspekt free ^^

3 - automatyczny sukces podyktowany fabułą :P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jack Ravern

,,W KOŃCU ktoś z kim można w miarę normalnie porozmawiać! Tych dwóch panów najwidoczniej należy zostawić w ich małym świecie bo słowa się od nich odbijają jak od ściany.'' Zwróciłem się do przestraszonego lecz komunikatywnego jegomościa:

-No, czas się stąd wydostać, ten gość poszedł chyba w tamtą stronę?- wskazałem w głąb korytarza i ku mojej radości akurat wychodziła zeń osoba o której mówiłem. Jednak zanim zdołałem jakkolwiek się z nią porozumieć nieznajomy mężczyzna przebił się przez sufit, wstał zupełnie niewzruszony i zaczął nawijać o rzeczach które zupełnie nie mają sensu... i to w porównaniu z tym co widziałem wcześniej.

-Przepraszam że się wtrącam do tak pięknie sformułowanego monologu ale..... O CZYM TY DO JASNEJ CHOLERY MÓWISZ? Wirus, Blackwatch, konsumujemy, przebijanie się przez beton, polujcie albo niech polują na was, co?- Zupełnie skołowany sytuacją wyczekiwałem niecierpliwie odpowiedzi nieznajomego, i nie pomaga w tej całej sytuacji fakt iż jakby nigdy nic jeden z tych gość tak po prostu sobie z nim rozmawia. ,,Dobra, to wszytko stało się już byt porąbane żeby było wytworem tylko mojej wyobraźni na super-prochach. Oficjalnie jestem w jakimś pokręconym komiksie o superbohaterach, i jakoś pierwsze wrażenia nie są w żaden sposób zachęcające. I gdzie do k***y nędzy jest ten Jamie? Trzeba było zostać listonoszem.....''.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mercer spojrzał na Jacka morderczym wzrokiem.

- Później się dowiesz. - szczególnie kładł nacisk na pewne słowa. - Teraz. Nie. Ma. Czasu. Rozumiesz czy wirus do reszty przeżarł twój mózg odpowiedzialny za myślenie? Na górze czeka nas już pełny batalion Marines oraz dwa plutony Blackwatch, w całości. To co poszło do środka jako pierwsze już zostało wyeliminowane. - uśmiechnął się wrednie. - Oficjalnie na ciebie polują... - wskazał palcem Jacka. - Na was wszystkich. Od teraz jesteście zagrożeniem narodowym numer jeden, największymi terrorystami jacy chodzą po świecie, przynajmniej oficjalnie. Nieoficjalnie skutkami eksperymentów mających na celu stworzenie nowej broni biologicznej, skondensowanie siły masowego rażenia w jedną jednostkę... stworzenie czegoś na kształt superherosa... tyle, że w mniej miłej wersji. Ścigają również mnie i to nie jedyna cecha wspólna jaką mamy między sobą. - odparł demonstrując parę szponów, które nagle powstały z jego rąk przy użyciu ciężkiej do opisania...czegoś.

Nastąpił kolejny potężny huk.

- Cholera. - odparł niepocieszony Mercer. - Przebijają się. Zostało nam tylko kilka minut... Prosta decyzja: idziesz ze mną albo giń. Z ich ręki. - dodał po chwili widząc niepewne spojrzenia.

---

*nie żartuję Dromader - w FATE postacie nie giną, ale to jest sytuacja ekstremalna ;]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Felix Fint

Dane, ta plansza z logiem Blackwatch nie pozostawiły mi złudzeń co do słów Mercera. Trzeba walczyć. Patrzę na dysk. To doskonała broń, jeśli się wie, jak jej użyć.

- Mercer, przekonałeś mnie. Jako iż nie podoba mi się walka samemu lub nawet z tobą z około kilkuset ludźmi, to opcjonuję za przebierankami, gdy wytłuczemy zwiad. Ale nawet to nie będzie chyba potrzebne.- pokazuję windę- O, tam mamy grupkę naukowców, których dałoby się wchłonąć i ich trochę zmylić.

Teraz tamci nie są już niewinni. O nie... To wojna.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jack Ravern

-Co, armia na nas poluje? Przecież prawo.....- urwałem w tym momencie zdanie.

-Dobra dobra, ten dzień już i tak jest już dość powalony więc po prostu za tobą pójdę, ale jak masz zamiar przebić się przez całe wojsko? Za to plan z wchłanianiem.... nie wiem co przez to rozumiesz, ale ja czegoś takiego nie potrafię. Ale jeśli mamy się stąd wydostać to mogę spróbować.- Powiedziałem niepewnie. ,,Cholera, nie mam pojęcia o czym ten gość gada, ale lepiej już za nim iść niż stać jak głupi i dać się rozstrzelać przez wojsko.''

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mercer pokiwał głową i odparł:

- Dobry pomysł Mindbreaker tylko, że jest jeden problem. - westchnął. - Przy okazji Blackwatch zamierza zrobić zasłonę dymną dla tego całego kompleksu. Zniszczą wszystko zaczynając od danych a kończąc na naukowcach. Nawet jeżeli się nie zorientują to najpewniej mają rozkaz rozstrzelania i zabrania ciał panów w fartuchach... i pewnie nie tylko ich. Ktokolwiek nie z Blackwatch przeżył dzisiejszą masakrę jest na celowniku więc wpadlibyśmy tak czy siak. Jeżeli już mamy przejąć czyiś wygląd to tylko żołnierzy Blackwatch, to najlepsza polisa ubezpieczeniowa. Oczywiście jeżeli będziecie odpowiednio odgrywać swoje role, bo inaczej wpadniemy po uszu i zrobi się niemiło. Czy to jasne? - rzucił do wszystkich. - Nadal zostaje wariant z przebiciem się do metra.

Skończył ignorując gadanie Jacka.

* * *

Tymczasem przeciwnik zaczął się zbliżać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Nie wiem, ja już w połowie się pogubiłem. Wydaje mi się jednak, że problem z wchłanianiem chyba rzeczywiście byłby najlepszy, jeżeli tylko powiesz jak to zrobić. - Spojrzałem po towarzyszach. Wydawało mi się, że jako jedyny oprócz Mercera, mam tutaj największe szanse na przeżycie ostrzału, o ile znów uda mi się "włączyć" zbroję.

- To jak?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jack Ravern

,,Że też firma farmaceutyczna mogła być przykrywką dla czegoś takiego. Cały ten projekt wygląda jakby najwyraźniej był finansowany przez państwo albo przynajmniej wojsko, a to oznacza że nawet jak się stąd wydostaniemy nie będziemy nigdzie bezpieczni..... no nie, dziadek! Jeśli teraz im się wymknę to będą próbowali dostać się do mnie poprzez niego, może nawet mają go w razie wypadku czegoś takiego..... chociaż jeśli NAPRAWDĘ przewidzieliby coś takiego to zapewniliby projektowi lepszą ochronę..... kto w ogóle myślał że taki pomysł byłby dobry? Eh, ta cała sytuacja robi się dziwniejsza i dziwniejsza, a na dodatek nie mam pojęcia co ja potrafię! Szczerze mówiąc sama myśl o tym że mam zmutowane moce jest jednocześnie ekscytująca jak i straszna.'' Po uspokojeniu się trochę postanowiłem dodać swoje 3 grosze do dyskusji o tym jak to możemy uciec:

-Jeśli ci ochroniarze najęci do pilnowania projektu zawierającego w sobie zmutowanych superludzi byli dla nas niczym, powinniśmy mieć szansę z tymi Blackwatchami jeśli zaatakujemy z ukrycia. Trzeba się w jakimś ledwo widocznym miejscu zakraść i zorganizować dywersje która mogłaby ściągnąć tu pojedynczy oddział który moglibyśmy wyssać....wessać.....wchłonąć! Później tylko musimy wymyślić co się stało z ,,nami'' i jakoś wymeldować się z tego kompleksu, a później...... nie wiem co później. Wiecie co, chyba plan z przebiciem się do metra wygląda na dużo bezpieczniejszy i realistyczniejszy niż próba odizolowania tylko jednego oddziału żołnierzy w dość skoncentrowanym kompleksie i wymyślenie na poczekaniu co się stało z nami stało i czemu nagle musimy wyjść, już o planie zawierającym przebijanie się przez całą armię ,,na Rambo'' nie wspominając, więc radziłbym z tej opcji skorzystać. Taka moja sugestia.- ,,Przebijanie się przez solidną ścianę najbardziej logiczną drogą ucieczki, chyba zaczynam adaptować się do szaleństwa które mnie otacza....,,

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rayne

- Przebić się do metra? Rozumiem że skoro o tym wspominasz to stacja musi być bardzo blisko tego kompleksu... Uważam że próba wyjścia po cichu jest jednak odpowiedniejsza - optuje za 'przebraniem' się za Blackwatch...

- Jest tylko jeden problem. Jak to się robi? Jak odegramy nasze role tak aby inni żołnierze czy też dowódca nie połapali się w tym?

(zakładam że Rayne nie jest świadomy tego że przejmuje się również wspomnienia ofiar)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mercer spojrzał po "obiektach", ofiarach wirusa i uśmiechnął się wrednie odpowiadając na pytanie.

- Pokaże wam. - ruszył do schodów a reszta za nim, w międzyczasie mówił. - Wirus daje wam możliwość manipulowania ciałem na poziomie molekularnym. Dzięki temu możecie do woli zmieniać kształt swojego ciała, sprawiać, że z rąk tworzycie takie narzędzia zniszczenia... - Mercer pokazał demonstracyjnie swoje szpony. - Albo możecie dowolnie zmieniać swój wygląd całkowicie przepisując na nowo kod genetyczny. Władza absolutna nad DNA. I nie chodzi tutaj tylko o wasze ciało, ale i oto co nosicie... a właściwie wydaje się wam, że nosicie. Zresztą ułatwia to sprawę, bo zamiast się przebierać dostajecie całość pakietu za jednym zamachem. Jak to zrobić? Bardzo prosto. - odparł gdy zatrzymaliście się przy pancernych drzwiach prowadzących na trzeci poziom. - Musicie o tym pomyśleć. Po prostu. Wirusa kontrolujecie tylko za pomocą umysłu. Wasze ciało a przynajmniej jego część zmieni się w biomasę czyli ten dziwną, czarno-czerwoną substancję, którą tak często widzicie. I z której po części się składacie. A teraz... - mówiąc to na chwilę zmienił się w jakiegoś naukowca i położył rękę na identyfikatorze. - W praktyce zobaczycie co to znaczy być koszmarem ochrony.

* * *

Trzeci poziom, również zbudowany na planie kwadratu, składał się z dwóch przecinających się po środku, szerokich korytarzy. Zaraz na lewo od wejścia gdzie znajdowała się grupa był magazyn genetyczny a po prawej kolejne laboratorium, które teraz stało w płomieniach. Oprócz tego na tym piętrze znajdowała się sala operacyjna i kostnica. Przynajmniej wedle słów Mercera. Również tutaj korytarze oświetlone były tylko słabymi światłami alarmowymi a dodatkowo zbierający się dym (wentylacja nie działała) utrudniał widoczność. Plan Mercera zakładał zasadzenie się na jeden z oddziałów zwiadowczych w magazynie.

- To musi być wykonane szybko i sprawnie. Ja biorę dowódcę, wy resztę. Poruszają się w sześcioosobowych oddziałach więc idealnie dla naszych potrzeb.

Na miejscu już leżało kilka zmasakrowanych ciał i inne ślady działalności Mercera, ale na teraz grupa skupiła się na czymś innym. Kilkanaście minut potem, schowani między metalowymi metalowymi regałami sięgającymi sufitu, usłyszeli kroki. Zbliżali się. Chwilę potem do skąpanego w ciemności pomieszczenia wparował oddział komandosów. Mieli noktowizory i uzbrojenie po zęby, ale i na to Alex był przygotowany. Dał sygnał i wszyscy skoczyli na wcześniej upatrzone cele obserwując oraz czując jak wchłaniają materiał genetyczny z innego ciała (*1). U niektórych szło to gorzej, ale na szczęście przeciwnicy nie zdołali nawet krzyknąć. Umarli w ciszy.

Jednak tylko Feliks i Rayne zdołali uchwycić kawałek wspomnień komandosów Blackwatch.

* * *

Widok wieżowca GENTEK z zewnątrz, zbierające się wojsko, tysiące słów--Sir, oddział szósty melduje się--Doskonale kapitanie. Wasze rozkazy są proste: odnaleźć i zlikwidować Alexa Mercera oraz wszystko inne w podziemiach co ma związek z GENTEKiem. Chyba zdaje sobie pan sprawę, że porażka nie wchodzi w grę--Tak jest, sir! Kiedy wchodzimy, sir?--Natychmiast--widok przemierzanych korytarzy, nerwowych rozmów, widok trupów--Dowodzący, ten postawny, zamądrzały ku**s, pułkownik Clayton Cranor...

* * *

Gdyby teraz ktoś wszedł do pomieszczenia zobaczyłby tylko stojących w miejscu, wyglądających na zagubionych komandosów Blackwatch. Byłoby to podejrzane, bo ta banda zabijaków zawsze wie co robi i gdzie, ale na szczęście nikt nie pożądany ani w trakcie ani po zakończeniu konsumowania nie wszedł.

- Doskonale. - odezwał się zmienionym głosem Mercer teraz ubranym jak typowy oficer Blackwatch. - Pierwsza faza planu wykonana. Teraz musimy wpaść na pomysł jak wyjść z tego budynku nie zwracając na siebie uwagi. Ze wspomnień oficera wynika, że mieli zbadać cały poziom, odmeldować się u kapitana na poziomie pierwszym i czekać na dalsze rozkazy. Nic nie ma o powrocie do bazy. Będzie trzeba zaryzykować.

---

1 - rzucałem wszystkim po kolei, ale tylko Rayne i Feliks uzyskali odpowiedni sukces aby mieć wspomnienia ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

,,To było...... dziwne..... jakbym w jednej chwili został rozerwany na strzępy i zszyty na nowo, tyle że nie czułem bólu, czułem.... nie wiem nawet co czułem. I teraz jestem, w zupełnie innym ciele, w zupełnie innym ubraniu i uzbrojeniem, tylko wspomnienia były wciąż moje, nie mam nawet pojęcia jak nazywa się ten gość którego... zasymilowałem. Nawet z moim własnym bagażem doświadczeń nie byłem na coś takiego przygotowany, muszę odetchnąć.'' Oparłem się o najbliższą ścianę, wziąłem 3 głębsze wdechy i rzekłem do Mercera:

-Najpierw musimy ustalić gdzie my się udamy po wydostaniu się z tej bazy. To co zrobimy dalej możemy ustalić kiedy będziemy mieli więcej czasu, jednak teraz musimy ustalić gdzie my się w ogóle udamy jeśli uda nam się wydostać z tego kompleksu. A co do samego wydostania się stąd..... eh, dlatego proponowałem metro. Może po odmeldowaniu się po prostu odeślą nas do bazy? Jeśli nie to zawsze można dyskretnie spróbować tego całego absorbowania z kapitanem i mieć lepszy wgląd w operacje, nie mówiąc już o pewnym stopniu kontroli. W ostateczności możemy też spróbować się jakoś wykraść po odmeldowaniu, niestety innych możliwości nie widzę w tym momencie. Tylko na początek: nie wiem jak się nazywa ten gość którego zasymilowałem, musiało mi nie wyjść idealnie i nie posiadam jego wspomnień jak ty. Skoro jednak masz pamięć jednego z nich to może wiesz jak się nazywamy? Pomogło by to w ewentualnym odgrywaniu ról.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jason Fenix

Biomasa, którą właściwie byłem, potrafiła niewyobrażalne rzeczy. Ta zmiana. Jakieś drobne wspomnienia. Lecz czym one są? Są tym, co działo się wcześniej, czy czymś innym,sytuacjami z przeszłości? Bałem się, że stracę moje wspomnienia. Żona, dzieci. Nigdy sobie z tym nie poradziłem i chyba nie poradzę. Czułem, że teraz jestem kimś nieco innym, niż byłem wcześniej. Lecz kim tak dokładnie? Ahh, nie ważne, trzeba się skupić jak stąd wyjść. I chyba miałem pomysł ...

- A co, gdybym się skupił, spróbował przypomnieć sobie, co poprzedni właściciel robił wcześniej? Może takimi wspomnieniami udałoby nam się wyjść stąd? Pamiętajmy, że każda drużyna, żeby nią być, musi sobie ufać. Może uda mi się odkryć coś, czym mógł się dowódca z "nami" podzielić?

Miałem nadzieję, że pomysł będzie dobry. Z resztą zauważyłem, że nie tylko ja posiadałem kawałek wspomnień osoby, którą aktualnie byłem ...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Felix Fint

- Wiem, że to nie w moim stylu, ale... improwizujmy- podnoszę z ziemi broń żołnierza, którego wchłonąłem. Obrzydliwe, ale jestem pod ścianę, nie będę się cackał- dostaniemy się na górę, zgłosimy do oficera i poczekamy. Poczekamy to źle powiedziane. Zakładam, że Blackwatch stosuje połączone w sieć komputery do dowodzenia chociażby od szczebla plutonu, co? Znajdźcie mi taki, zdekoncentrujcie obsługę lub załatwcie mi jakiś telefon z dostępem do sieci i voila. Taka jest moja propozycja.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rayne Century

- Pozostaje nam improwizacja. Niech Ci którym absorpcja nie poszła tak dobrze jak innym trzymają się z tyłu. Mi udało się 'coś tam' dowiedzieć więc mogę mniej lub bardziej przekonująco odegrać swoją rolę. Pójście w paszczę lwa jest najprostszym rozwiązaniem, każdy inny ruch wzbudzi niechciane zainteresowanie. Mam nadzieje że, pomijając błąd w odgrywaniu swojej roli, nie są w stanie w inny sposób stwierdzić że nie jesteśmy tymi za kogo się podajemy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Sierżant Jack Thurman do waszej dyspozycji. - odparł ironicznym tonem Mercer. - Runner jako szeregowy Peter Abram, Mammoth jako szeregowy Douglas Paradis, Mindbreaker jako Alan Irish, Slicer jako Clarence Vitale a na koniec Reaper jako Luis Davie. Poznajcie się, wymieńcie uściski dłoni i dobrze odegrajcie swoje role, bo jak nie to zrobi się porządne szambo. - demonstracyjnie przeładował karabin M4. - Wasze pomysły okazały się całkiem przydatne zatem słuchać co robimy. Żadnych niepożądanych ruchów. Jeżeli tylko zachowacie spokój wobec reszty żołnierzy BlackWatch nikt nie zorientuje się, że udajemy. Posiadamy kamuflaż doskonały więc pamiętajcie o tym. Będziemy musieli tak długo postępować wedle rozkazów aż nie znajdziemy luki dzięki której uciekniemy jak najdalej stąd do spokojniejszego miejsca. Miałem na oku parę opuszczonych magazynów albo nieużywanych właściwie serwisowych części podziemnych garaży. Coś się znajdzie... - mruknął. - Na razie jednak po prostu podążajcie za mną i udajcie, że jesteście osobami we właściwym miejscu i we właściwej skórze. - uśmiechnął się wrednie wypowiadając ostatnie zdanie. - Na rozwój wypadków będziemy improwizować... poza jednym. Damon, zadanie specjalne dla ciebie. Dywersja. Obojętnie jaka.

* * *

Dwie godziny później...

Maskarada trwała w najlepsze. Powoli, próbując wczuć się w rolę przejętych osób, które miały na was polować, przemierzaliście podziemne korytarze kompleksu GENTEK oczekując na rozwój wypadków. Nawet nie zauważyliście jak w pewnym momencie odłączył się od was Damon a najwyraźniej mieliście tak cholernie wielkie szczęście, że reszta oddziałów BlackWatch, którą mijaliście kilka razy nie zauważyła ubytku jednego człowieka z waszego oddziału. Wsłuchując się w komunikację radiową - było niesamowite, że wirus potrafił odtworzyć nawet takie elementy wyposażenia choć transmisje odbieraliście z pewnymi zakłóceniami - wynikało, że wojsko nadal nie wiedziało o przebierańcach. Zachowywali ogromną ostrożność, sprawdzali łączność między oddziałami co trzy minuty co było jednak pewnym błędem. Alex Mercer, z tego co do tej pory wam pokazał, byłby w stanie sam wyciąć oddział wroga w niecałą minutę. Niemniej spokój i cisza trwała, ale było kwestią czasu nim ktoś zorientuje się, że ostatnie poziomy są puste a bystry umysł dodając do tego wirusa dojdzie do trafnych wniosków.

Teraz znajdowaliście się w przestronnym holu na parterze, który zamienił się w bardzo prowizoryczne, wysunięte centrum dowodzenia. Kilka ustawionych na szybko stanowisk komputerowych, zgrupowane torby z wyposażeniem oraz skrzynki z amunicją, masa kabli... widać było, że działają w ogromnym pośpiechu. Oprócz was w pomieszczeniu znajdowało się jeszcze kilka oddziałów komandosów zabezpieczających perymetr oraz najpewniej dowódca, który z łącznikiem pracował przy laptopie podłączonym do sieci ochrony. Szczęściem dla was, że Mindbreaker odpowiednio namieszał w całym systemie i nikt nie był świadkiem waszej przemiany. Problem z wydostaniem się nadal istniał. Odmeldowując się u dowódcy Mercer dostał jasny rozkaz oczekiwania na parterze z innymi. Staranowane wejście zasłonięte było niebieską, półprzezroczystą plandeką jaką często używało CDC do odizolowania budynków poddanych kwarantannie. Zza niej dało się słyszeć masę działającego sprzętu, odgłosy wojskowych... komitet powitalny w całej swej potędze czekał.

Nagle podziemiami budynku wstrząsnęła potężna eksplozja a chwilę za nią kolejna. Mercer kątem oka obserwował co zrobi reszta.

- Oddziały jeden, dwa i pięć meldujcie! - dowódca krzyknął do radia. - Powtarzam, meldujcie!... Do diabła! Oddziały od osiem do dwanaście natychmiast ruszajcie na dół sprawdzić co się dzieje. Natychmiast! - w kilka chwil w holu, oprócz was, zostały tylko dwa pełne oddziały BlackWatch i kilku techników kręcących się przy sprzęcie. Od razu dało się wyczuć atmosferę napięcia i podwyższonej czujności.

- Zdejmijmy ich. - cicho zasugerował Mercer. - Naprzeciw mamy One Liberty Plaza, w odległości jakiś góra osiemdziesięciu metrów. Oglądaliście "Matrix"? Spróbujcie zrobić to samo z 80 piętra, powinno wam się udać. Zrobię zamieszanie odciągając od was uwagę, wy skoczycie na drugi budynek i zaczniecie uciekać na własną rękę. Jeżeli się uda w swoim czasie was znajdę i korzystając z informacji jakie zdobyliście zobaczymy na czym stoimy. Nie możesz zgubić tego dysku Alan, to prawdziwa sztaba złota. To jak... - westchnął. - Jesteście ze mną?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.


  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...