Skocz do zawartości

Irenez

Hall of FAme
  • Zawartość

    7541
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    7

Posty napisane przez Irenez

  1. Ceny to są średnio dziwne. To jest zdecydowanie ciekawsze. Tak samo wyłącznie formy płatności, które uniemożliwiają odzyskania pieniędzy w przypadku, gdy coś pójdzie nie tak.

    Na chwilę obecną, przynajmniej dopóki nie zostanie zweryfikowane, że sklep nalicza polski VAT przy zakupie - do omijania z daleka.

  2. Dotychczas wszelkie wyniki testów gier wyglądały podobnie jak wyniki tutaj w Crysisie 3, czy GTA V - nikłe przyrosty wydajności przy najbardziej pamięciożernych opcjach. Dziwią mnie natomiast wyniki w Wiedźminie 3, to nie jest, ani specjalnie pamięciożerna gra, ani specjalnie obciążająca podsystem pamięci graficznej, więc różnice są zastanawiające.

    Problem polega też na tym, że w przypadku DDR3 różnice w wydajności single/dual dochodziły do ~6-10% w przypadku renderowania/rekodowania materiałów wideo, a ~20%-25% w zasadzie zdarzało się tylko w przypadku czystych obliczeń.

    Nawet zakładając, że test został przeprowadzony zgodnie z regułami sztuki (a w przypadku testów pamięci można znaleźć naprawdę dość potężne kwiatki) to konfiguracja, którą on pokazał jest dosyć abstrakcyjna: platforma uniemożliwiająca podkręcanie + GTX 980 Ti. Użyteczność tego testu dla kogoś, kto ma dylemat single, czy dual-channel jest zerowa, bo jeśli ktoś dysponuje GTX 980 Ti, to zwykle już ma 16/32 GB RAM w dual-channel.

    Ale przyjmując, że wartości są poprawne, to jeśli ten test miałby mieć jakąś wartość poznawczą, to trzeba byłoby doń wziąć i5-6400/6500 + H110M/B150M + 16 (1x16/2x8) GB lub 8 (1x8/2x4) GB RAM + R9 380/GTX 960 i popatrzeć jakie przyrosty dual-channel daje w tych ustawieniach, bo tutaj rzeczywiście użytkownicy mogą mieć dylematy konfiguracyjne.

     

  3. Dobre pytanie. Problem w tym, że bez bardziej specjalistycznych narzędzi i danych - trudno to wyjaśnić. Albo nowe gry mają ogromny apetyt na przepustowość pamięci, większą niż kombajny do obróbki danych statystycznych, albo coś jest nie tak z... kośćmi pamięci. 

    Zważywszy na to, że pamięci DDR4 od Cruciala (tu były takie testowane) dziwnie się zachowywały ze Skylake'ami, to może być też powód.

  4. 1 godzinę temu, Pzkw VIb napisał:

    Jak napisał Behe przypadki dyskryminacji ze względu na płeć są karalne.

    Są. Co nie zmienia faktu, że ogłoszenia o pracę, często dają jasno do zrozumienia, o którą z płci chodzi. Większe firmy raczej już nie popełniają tego typu błędów, ale karalność dyskryminacji jest fikcją.

    1 godzinę temu, Pzkw VIb napisał:

    Natomiast trudno winić pracodawcę, że z dwojga osób o tych samych kwalifikacjach wybierze mężczyznę.

    Jeśli zawsze wybiera mężczyznę, to jest to bez wątpienia dyskryminacja. Bo ocenianie po płci, kto będzie lepszym pracownikiem jest równie dobre i skuteczne jak wróżenie z fusów. A z perspektywy osób w okolicach pięćdziesiątki, to te przeciętne 3-4 lata spędzone na macierzyńskim/wychowawczym w perspektywie 20+ lat doświadczenia zawodowego powinno mieć średnie znaczenie.

    1 godzinę temu, Pzkw VIb napisał:

    Takie statystyki robione są w oparciu o sprawy zgłoszone/wszczęte/ zakończone AO (nie wiem, które brałeś). 

    British Crime Survey (akurat ostatni sprzed czasów pre-Cameronowskich, więc robiony dość porządną metodą reprezentatywną/ankietową). 

    1 godzinę temu, Pzkw VIb napisał:

    Natomiast na podstawie swojego doświadczenia mogę powiedzieć, że spora większość zgłaszanych  przypadków jest dętych. Tak jak większość oficjalnie zarejestrowanych postępowań o zgwałcenie osoby dorosłej lub czyny z nieletnimi. Znęty zgłaszają osoby, które rozwodzą się z małżonkiem, bo adwokat im tak poradził. Podobnie z molestowaniem dzieci.

    Akurat z mojego doświadczenia wiem, że liczba zgłaszanych przypadków jest raczej mocno zaniżona. 

    1 godzinę temu, Pzkw VIb napisał:

    Zgwałcenie? W większości można by to uznać za nie wywiązanie się z umowy handlowej. 

    Ktoś nie ma ochoty na seks = nie ma ochoty na seks. Kropka. O umowie handlowej mógłbyś mówić w przypadku transakcji z osobą świadczącą usługi seksualne, przy czym złośliwie można powiedzieć, że za niewykonanie usługi przysługuje ci jedynie zwrot uzgodnionej sumy, a o zwrotu wszelkich innych kosztów możesz dochodzić sądownie.

    Jeśli już chcesz te kwestię sprowadzić do roli kontaktów handlowych - spektrum zachowań możesz mieć od gentleman's agreement do negocjowanie kontraktu przez trzy lata i wydanie milionów, po czym kontrahent stwierdza w ostatniej chwili, że nie jest zainteresowany.

    Przykro mi, ale niechciany kontakt to niechciany kontakt, niezależnie od wcześniejszych ustaleń.

    1 godzinę temu, Pzkw VIb napisał:

    Dobry dzielnicowy wie kto kogo pierze w rejonie, ale skoro ofiara nic nie zezna, to nici ze sprawy. 

    Obawiam się, że w dzisiejszych czasach w dużych miastach to nawet dobry dzielnicowy tego nie wie, zwłaszcza w nowszych dzielnicach.

  5. Zważywszy, że średnia długość życia kobiety jest sporo dłuższa od średniej długości życia mężczyzny to ja jednak widzę problem w "samoeliminacji kobiet z wyścigu szczurów". Jeśli system ubezpieczeń społecznych ma przetrwać to albo będziemy płacili dużo wyższe składki (być może nawet dwukrotnie wyższe), albo większość emerytów będzie na permanentnym utrzymaniu opieki społecznej (vide z kolei wyższe podatki).

    Za część statystycznej wage gap odpowiedzialny jest fakt, że kobiety częściej od mężczyzn pracują w sektorze usług, a jeśli pracują w sektorze produkcyjnym to raczej w branżach, które są bardziej podatne na koszt pracy (np. słynna branża włókiennicza, czy spożywcza).

    I jakkolwiek rekrutacja korporacyjna na poziomie podstawowym, aż do średniego kierownictwa jest zwykle ślepa na płeć, tak praktyka pokazuje, że istnieje ogromna niechęć kulturowa w Polsce do zatrudniania kobiet w niektórych branżach, zwłaszcza w mikroprzedsiębiorstwach i sektorze MŚP - czasami widać nawet to po charakterze ogłoszeń. Czasami działa to zresztą też w drugą stronę.

    Polskim fenomenem w ogóle jest np. bardzo silna dominacja mężczyzn wśród przedstawicieli handlowych, a z drugiej strony wybitna niechęć do zatrudnienia mężczyzn na stanowiskach asystentów/sekretarzy.

    11 godzin temu, zadymek napisał:

    Ciekawe dane, ponad 1/10 ofiar - to sporo jak na stereotyp silnej płci. Ciekawe tylko czy, tak samo jak, gdy mowa o przypadkach gwałtów, [rzekoma] stygmatyzacja społeczna nie będzie podejrzewana o zaniżanie liczby zgłaszanych przypadków...

    W zasadzie to ok. 20% dorosłych ofiar, co wydaje się być mocno zaniżoną liczbą. W Wielkiej Brytanii Home Office mówi o proporcjach 3:2 (40% ofiar przemocy domowej to mężczyźni) i o tym, że 4% dorosłych mężczyzn pada ofiarą przemocy domowej rocznie. British Crime Survey szacuje, że ok. 28% kobiet i 18% dorosłych mężczyzn padło w swoim dorosłym życiu ofiarą przemocy, czy to fizycznej, czy to psychicznej.

    Przy czym nasze statystyki policyjne odnoszą się głównie do przemocy fizycznej, którą da się łatwiej udowodnić, a przemoc ze strony kobiet ma raczej charakter psychiczny - różnego rodzaju szantaży emocjonalnych, znieważania, manipulacja otoczeniem, które to, jeśli mają charakter ciągły - to zdecydowanie też mają charakter abuzywny. I mocno nasilający się, niestety.

     

    • Upvote 1
  6. 9 godzin temu, Repartee napisał:

    No dobra - co prawda kobiet nie obowiązuje pobór itd., ale odkąd mamy armię zawodową prawdopodobieństwo, że zostaniesz powołany jest... niewielkie? A wcześniej odbycie obowiązkowej służby dotyczyło nie-studentów i dla wielu stanowiło jednak szansę na to, żeby się czegoś przydatnego nauczyć. Podsumowując, całe to zamieszanie z badaniami, przyznawaniem kategorii jest i tak dla picu bardziej, zatem to argument o znikomej mocy... A czy państwo mogłoby wymagać od kobiet prezentowania się przed komisją itd., no mogłoby.  

    Hm... W dzisiejszych czasach nawet powinno, różnica w przydatności obu płci do służby wojskowej nie jest tak drastyczna jak kilkadziesiąt lat temu. A po co? By móc wybrać najlepszych kandydatów do ww. służby.

    Przy czym zdziwi cię to, ale przynajmniej kilkaset tysięcy kobiet w Polsce ma przydziały mobilizacji - lekarki, pielęgniarki, absolwentki niektórych kierunków technicznych, lingwistycznych, pracownice administracji państwowej/samorządowej. Niekoniecznie do jednostek liniowych/ogólnowojskowych.

    9 godzin temu, Repartee napisał:

    A oprócz tego to jakie są przykłady dyskryminowania mężczyzn?

    Sądownictwo rodzinne. Pielęgniarstwo. Zasadniczo każdy silnie sfeminizowany/zmaskulinizowany zawód ma tendencję do dyskryminacji płci przeciwnej.

    Przy czym sądownictwo rodzinne jest instytucją silnie patologiczną w większości krajów, a rozstrzygnięcia zależą w dużej mierze od płci orzekającego. Przy czym spychanie wielu sędzin do orzecznictwa rodzinnego to dyskryminacja w drugą stronę.

    9 godzin temu, behemort napisał:

    dostają wielokrotnie wyższe wyroki za to samo (nacja więzienna, takie Stany)

    Prawda. Przy czym tutaj nakładają się trzy kwestie:

    - concurrent vs consecutive sentences - w jurysdykcjach dopuszczających brak łączenia kar (Hiszpania, kraje latynoamerykańskie, część stanów amerykańskich, jurysdykcja federalna), zdecydowanie częściej skazuje się na nie mężczyzn;

    - ekonomiczność systemu sądownictwa - w przeciwieństwie do systemu kontynentalnego w USA/Wlk. Brytanii brane są pod uwagę koszty postępowania sądowego przy stawianiu zarzutów/procedowaniu z nimi, dodatkowo wybieralność urzędów prokuratorskich w USA powoduje, iż postępowania, które nie rodzą wysokich prawdopodobieństw skazania są umarzane. Instytucja grand jury, która miała chronić obywateli przed złośliwymi postępowaniami ze strony państwa, powoduje, że bez bardzo silnych dowodów, prokuratura częstokroć woli zmniejszyć kwalifikację czynu, by potencjalny sprawca dobrowolnie poddał się karze - jest to tańsze, szybsze i zmniejsza szansę na kompromitację urzędu (vide: wybory) - problem w tym, że spora część poważniejszych przestępstw popełnianych przez kobiet, w tym zabójstw, gwałtów - jest z gatunku tych bardziej poszlakowanych/trudniejszych do udowodnienia (on mnie zaatakował/bił);

    - wychowanie - i tutaj genderyści mają racje, że mamy (w zachodnim społeczeństwie) tendencje do wyrażania większego współczucia i wyrozumiałości dla kobiet w określonych sytuacjach.

    • Upvote 1
  7. Encyklopedia PWN:
     
    ciąży przerywanie, pot. aborcja, sztuczne poronienie,
    med.:
    terminy używane na określenie ukończenia ciąży w okresie, gdy płód nie osiągnął jeszcze zdolności do życia pozamacicznego. Przerywanie ciąży może być dokonane technikami instrumentalnymi, farmakologicznie lub operacyjnie [...].
     
    Definicja jest chyba dość jasna i raczej trudno przy tym źródle zarzucić, iż "ktoś sobie coś ubzdurał" (w tej definicji).
     
    Druga sprawa. Nazywanie kogoś "bandą oszołomów" zamyka drogę do jakiejkolwiek debaty - jest postawieniem kogoś poza nawiasem konwersacji społecznej. Jakkolwiek poglądy w pewnych kwestiach można punktować (i wręcz należy to robić), to należy to robić przez racjonalne argumenty, nie odmawiając nielubianej stronie sceny politycznej racji w pewnych kwestiach.
    Mówienie o kimkolwiek per "lewak", "faszysta", "naziol" jest metodą wykluczenia kogoś poza debatę publiczną - czymś, co jest niedopuszczalne do momentu, w którym ten ktoś, niezależnie od poglądów dąży do obalenia przemocą ustroju państwa i ograniczenia swobód publicznych/obywatelskich, tudzież odebrania praw innym.
     
    Owszem, środowisko Feminoteki jest mocno lewicowe i związane z lewicą egalitarystyczną, ale nie słyszałem, żeby wzywało do ograniczania swobód obywatelskich, ani odbierania obywatelstwa/praw osobom o innych poglądach. Przy czym akurat Kazimiera Szczuka i Magdalena Środa (jak i np. Agnieszka Graff, czy Sylwia Chutnik) niczego bardziej radykalnego niż Irena Krzywicka w okresie międzywojennym - raczej nie głoszą (więc tutaj raczej też pudło jeśli chodzi o osoby, które są skrajne), a w porównaniu do skandynawskich ruchów neofeministycznych (zapatrzonych często i mocno w ideologię Dworkin) to nawet są zdecydowanie dość konserwatywne.
    Jeśli już to lewactwo (w sensie skrajnego, antyustrojowego stosunku do państwa) można przypisywać ruchom trockistowskim (w Polsce się nie przyjęły), anarchistowskim (tych akurat jest sporo) lub maoistowskim.
     
     
  8. Ok, CBOS przeprowadził kilka lat temu badania, z których wynikało, iż ok. 15% Polek, które w wiek rozrodczy weszły po zaostrzeżeniu ustawy antyaborcyjnej przerwało ciążę (jednocześnie wśród wszystkich Polek odsetek ten był pomiędzy 25, a 33%. Badania były przeprowadzane w 2013 r. - wniosek, który się nasuwa to, że w granicach 1% kobiet w wieku rozrodczym rocznie (9,6 mln kobiet w wieku 16-49) poddaje się zabiegom aborcji, co daje minimalną liczbę ww. zabiegów na poziomie 90 tys. - dalej nie uwzględniając ew. wielokrotnego poddawania się tymże zabiegom, tudzież kwestiom farmakologicznym.

    Dane Departamentu Sprawiedliwości dotyczą przestępstw przeciwko osobie, zasadniczo podobnych kategorii, jakie istnieją w polskim prawie (gwałt, dokonanie innej czynności seksualnej, molestowanie seksualne) przy czym gwałty (w kodeksie federalnym i większości kodeksów stanowych) są definiowane jako penetracja seksualna. Dane są zbierane na podstawie danych departamentów policyjnych, badań prowadzonych przez instytucje naukowe (m.in. Harvard, Cornell, University of Iowa, National Research Council). I nie ma tu mowy o 2% kobiet będących ofiarami przemocy seksualnej w ciągu życia, tylko o 18% ze znaczącym trendem spadkowym (w pokoleniu 45+ można mówić o 1/3). Według DoJ gwałty stanowią ok. 30-33% wszystkich przypadków napaści na tle seksualnym.

    Przy czym molestowanie seksualne jest w praktyce definiowane jako zachowanie uporczywe i rozciągnięte w czasie - jakby ci koleżanka w pracy, z którą nie jesteś na jakieś intymnej stopie towarzyskiej komentowała  codziennie per "Hej ogierze" - nie czułbyś się nie swojo (i nie, według kryteriów nie jest to przestępstwo seksualne - raczej podpadałoby pod dyskryminację/mobbing)?

    13% przestępstw seksualnych kończących się oskarżeniem: statystyki DoJ (34% zgłaszalności spraw, oficjalna wykrywalność sprawców w granicach 40%). 0,34*0,4=0,136 ;)

    Co do seksu jako umowy - sprowadzenie zagadnienia do absurdu nie jest naprawdę pomocne. Skądinąd, praktyka prawna, nawet polska, wskazuje, iż zdarzają się intercyzy, które regulują częstotliwość i jakość/styl (sic!) kontaktów seksualnych.

    Z drugiej strony, jeśli nastawiamy się na dłuższy związek, a nie przelotną przygodę to przedyskutowanie gotowości do współżycia na danym etapie (i granic) wcale nie jest złym pomysłem, ale do tego trzeba umieć rozmawiać o seksie/seksualności z partnerem (czy potencjalnym partnerem), co niestety dla wielu osób jest wiedzą tajemną.

    Problem przyzwolenia na czynności seksualne jest czymś bardzo płynnym - z jednej strony potwierdzenie każdej czynności przy chcianym kontakcie wydaje się czymś absolutnie zaprzeczającym prawidłowemu funkcjonowaniu relacji międzyludzkich (element mechaniczny zaburza kwestie, które z gruntu rzeczy są domeną emocji/intymności), z drugiej strony - trzeba być przygotowanym na nieoczekiwane reakcje partnerki/partnera, czy własnego organizmu.

    PS: Z RAINN - spudłowałeś - jest to w zasadzie w tej chwili największa ogranizacja zajmująca się pomocą ofiarom gwałtów, kazirodztwa i przemocy w rodzinie. I raczej mająca trochę inne zdanie na temat powodów gwałtów od skrajnych grup nacisku: In the last few years, there has been an unfortunate trend towards blaming “rape culture” for the extensive problem of sexual violence on campus. While it is helpful to point out the systemic barriers to addressing the problem, it is important not to lose sight of a simple fact: Rape is caused not by cultural factors but by the conscious decisions, of a small percentage of the community, to commit a violent crime. Vide jest raczej głosem rozsądku

  9. Z jednej strony masz szacunki prawicowych aktywistów (kilkanaście tysięcy aborcji rocznie) - z drugiej strony Feminotekę. Gdzieś pośrodku masz szacunki statystyków (na podstawie dzietności kobiet oraz liczby aborcji w krajach o podobnym profilu, co Polska) i HRW (najczęściej pojawiają się szacunki w granicach 80-150 tysięcy).

    Przy czym zasadnicze jest pytanie, co nazywamy podziemiem aborcyjnym - można zawęzić je do aborcji chirurgicznych dokonywanych na terenie Polski (statystycy, prawicowi publicyści), można odnieść się do turystyki aborcyjnej (wyjazd na Litwę, Słowację, do Niemiec), a można wliczać aborcję farmokologiczną (mifepriston). Patrząc na prezentację Feminoteki, jeśli chcielibyśmy ograniczyć do liczby kobiet, które mieszkają na stałe na terytorium Polski i dokonały aborcji chirurgicznej (gdziekolwiek) to mamy bardziej akceptowalną liczbę (140-160 tysięcy). Nawet zakładając 60-80 tysięcy aborcji rocznie, mamy do czynienia z poważnym problemem społecznym dotyczącym ok. 10 procent kobiet w wieku rozrodczym.

    W tematyce gwałtów/napaści seksualnych:

    Badania Departamentu Sprawiedliwości mniej więcej pokrywają się ze statystykami organizacji pozarządowych (np. RAINN) - ok. 85-90% ofiar to kobiety, statystycznie rzecz biorąc 2% populacji kobiet jest ofiarami napaści seksualnych (znaczący trend spadkowy od początku lat 90-ch), 18% kobiet przyznało, że przynajmniej raz było ofiarą (w grupie 50+ - ponad 30%), ok. 93% sprawców to mężczyźni. Zakłada się też, że od 65 do 80% przypadków napaści seksualnej nie jest zgłaszanych. Prawdą jest też, że w systemie amerykańskim zdecydowana większość sprawców nie spędzi ani dnia w więzieniu (zakładając 34% zgłaszalność spraw i 40% wykrywalność, mamy ~13% z zarzutami z czego spora część otrzyma kary w zawieszeniu (plea-down).

    I jakkolwiek normy w rodzaju "nawet w związku nie szukaj kontaktu fizycznego bez słownego przyzwolenia" mogą wydawać się mocno absurdalne i szokujące (w stylu "ale głupie te feministki"), to dla kogoś, kto nawet przypadkiem - doświadczył niepożądanego kontaktu, to takie zabawne już nie jest.

  10. W latach 70-ch szacunkowa liczba aborcji wynosiła pomiędzy 300, a 500 tysięcy rocznie - źródło, Zważywszy, że pod koniec pierwszej dekady XXI wieku w Hiszpanii (kraj podobnej wielkości) oficjalnie odnotowano ok. 110 tysięcy aborcji, a jednym z powodów dla liberalizacji tamtejszej ustawy aborcyjnej było stwierdzenie powszechnej turystyki aborcyjnej do innych krajów unijnych oraz unikanie raportowania przypadków przez lekarzy, to wcale by mnie nie zdziwiło, gdyby liczba byłaby podobna, jeśli nie większa. Czy czasy były trudniejsze... - wbrew pozorom warunki do posiadania dzieci (powszechność wielopokoleniowych rodzin, w większych miastach jednak dość dobry dostęp do przedszkoli, pewność zatrudnienia), zwłaszcza dotyczące "małej stabilizacji" były lepsze (o czym częściowo świadczy zmniejszona dzietność - abstrahując od innych aspektów, typu opóźnienia macierzyństwa i zmiany modelu rodziny, zwłaszcza tego realnego).

    Szacunki Feminoteki odnoszą się do wszystkich form przerywania ciąży, łącznie z farmakologicznymi, dokonanymi przez obywatelki RP (a ok. 10-15% populacji kobiet w wieku rozrodczym mieszka poza granicami RP w krajach, w których legalna aborcja jest dostępna efektywnie na żądanie).

    I tak, osobiście uważam, że gdzieś w granicach 20-30% ciąż w Polsce, kończy się aborcją - zważywszy na to, że odsetek kobiet używających antykoncepcji od lat PRL-u jakoś drastycznie nie skończył, a nowoczesne środki hormonalne są przede wszystkim lepsze jakościowo (mniejsza liczba powikłań).

  11. Szacunki, o których mówisz są mocno zaniżone, zważywszy, że same kliniki w Schwedt i Popradzie (i mowa tu o liczbie mnogiej) wykonują *naście tysięcy zabiegów rocznie. Raczej bliższe prawdzie są szacunki Feminoteki, o ok. 220 tysiącach Polek dokonujących zabiegów aborcyjnych, w większości poza granicami Polski.

    Dlaczego nie mówi się o podziemiu aborcyjnym? Ponieważ szczera rozmowa o przyczynach i skutkach polskich aborcji jest nie do przyjęcia dla elit: kościelnych (bo otworzyłoby to puszkę Pandory dla heterordoksyjnych interpretacji nauk Jana Pawła II (godność matki kontra godność istoty poczętej, rozważania na temat istoty duszy)), lekarskich (przyznania, że solidarność zawodowa jest dużo mocniejsza od kodeksu etyki zawodowej), dziennikarskich, czy politycznych.

    A rozpoczęcie debaty o przyczynach występowania potrzeb aborcyjnych - w tym bardzo kiepskim dostępie do opieki psychologicznej/psychiatrycznej, słabym dostępie do racjonalnej, zrozumiałej informacji o antykoncepcji, czy prawie zerowej wiedzy sporej części społeczeństwa o seksualności - mogłoby obnażyć dość smutną prawdę o kiepskiej kondycji społeczeństwa jako całości. Tego, że nie jesteśmy w stanie zapewnić wsparcia dla rodzin z dziećmi z wadami genetycznymi lub rozwojowymi, w tym darmowej psychoterapii. Przy czym nie mówmy tylko o wsparciu dla rodziców/ bezpośrednich opiekunów, ale także np. dla rodzeństwa.

  12. Paradoksalne w tym wszystkim jest to, że podziemie aborcyjne jest skierowane do osób z dochodami na poziomie płacy minimalnej. Osoby o zarobkach w okolicy mediany zwykle mogą sobie pozwolić na wyjazd do państw, w których takie świadczenie medyczne jest legalne (jak ktoś chce, może poszukać informacji w archiwach Rzeczypospolitej, Gazecie Wyborczej, Polityce itp,). Walka z podziemiem aborcyjnym (i podejrzewam, że jedynie aparat karno-skarbowy byłby nią zainteresowany) byłaby walką z jedną patologią, tylko po to, żeby obudzić się z nie wiem, czy nie gorszą (wielopokoleniowe rodziny patologiczne - Wlk. Brytania, Francja, czy Belgia mają z tym ogromne problemy).

  13. Zważywszy, że przynajmniej 10-151 procent ciąży kończy się poronieniem, to oznacza dobrych kilkadziesiąt tysięcy spraw rocznie dla prokuratur, co się może skończyć paraliżem tychże. Nie mówiąc już o tym, że skutek ustawy będzie taki, że nie zdziwiłyby mnie żądania prokuratury w stosunku do ginekologów, aby podać listę kobiet ze wstawioną spiralą - według propozycji ten sposób antykoncepcji będzie nielegalny (zapobiega zagnieżdżeniu się zygoty, a nie zapłodnieniu).

    Zasadniczo to w tym wypadku - kobieta, która poroniła będzie w sytuacji, dla której analogiczną byłoby przeprowadzenie śledztwa w sprawie każdego zgonu - eskalowanie traumy.

    PS Żeby nie było, z otwartą przyłbicą - jestem radykalnie za opcją pro-choice, za aborcją na żądanie do 16-18 tygodnia po obowiązkowej konsultacji z psychologiem/psychiatrą. Za naczelne w tym wypadku uważam prawo kobiety do godnego życia i decydowania o własnej rozrodczość.

    Jednocześnie uważam, że aborcja jako metoda planowania rodziny jest czymś jednoznacznie złym, ale jedynym sensownym rozwiązaniem tego problemu jest wprowadzenie powszechnej, kompleksowej, nienacechowanej ideologocznie edukacji seksualnej/społecznej od wczesnych klas podstawówki (na poziomie właściwym dla rozwoju emocjonalnego/intelektualnego dziecka), powszechnie dostępnej, refinansowanej antykoncepcji hormonalnej zarówno dla mężczyn i kobiet, realnego dostępu do specjalistów - seksuologów, endykrynologów i psychoterapeutów specjalizujących się w zaburzeniach płciowych/seksualnych, legalności wazektomii i sterylizacja na życzenie pacjenta.

    1 Statystyki dotyczące poronień dotyczą przypadków, w których zdiagnozowano ciażę (zwykle pomiędzy 4, a 8 tygodniem). Badania dotyczące zapłodnienia in vitro raczej mówią o tym, że jedynie 35-40% zagnieżdżonych zygot skutkuje żywym urodzeniem.

    • Upvote 5
×
×
  • Utwórz nowe...