Ale ok, przejdźmy do sedna. O to, o co mi się tak naprawdę rozchodzi.
Najpierw przedstawię persony biorące udział w tej komedii:
- ja, świetnie się prezentujący przed kamerą, choć nigdy żadna mnie nie uchwyciła :]
- telemarketerka dzwoniąca w imieniu T-Mobile, mojego operatora sieci komórkowej
Ta mrożąca krew w żyła historia zaczęła się wczoraj, krótko po tym, jak skończyłem myć gary po spałaszowanym obiadku. Rozdzwonił się telefon, numeru nie znam. Ale myślę sobie, może to coś ważnego, odbiorę. W słuchawce od razu, raźnym męskim głosem* wyjawione mi zostaje, że T-Mobile, w podzience za korzystanie z ich usług, chce mi podziękować za to, jaki super (i w ogóle) jestem, że płacę abonament (a spróbowałbym nie...). Potem następuje przedstawienie się telemarketerki i od razu przechodzi do sedna "Samsung Galaxy Young, jedyny w swoim rodzaju, za jedynie 1 zł + pakiet (iluśtam) darmowych minut oraz smsmów, za jedyne 58,99 zł". Już teraz zapaliła mi się lampka** w głowie, oznaczająca załącznie się trybu "wzmożona czujność". Przerwałem jej tyradę, pytając się, dlaczego - dzwoniąc do mnie, nie poinformowała mnie, że rozmowa jest nagrywana. "Bo regulamin tego nie przewiduje"...
Zaraz zaraz, o ile się nie mylę, to chyba dzwoniąc do nas z jakimikolwiek ofertami, MAJĄ obowiązek poinformowania nas, że rozmowa jest nagrywana, prawda?
Ale mniejsza o to.
Zacząłem babkę wypytywać, jaki ta "super" oferta będzie miała wpływ na mój abonament, oraz że decyzji nie podejmę, jak nie sprawdzę, co za właściwie telefon próbują mi wcisnąć***.
"Nie trzeba, już panu tłumaczę, jakie telefon posiada parametry[...]" - i w tym miejscu następuje wypluwanie danych (marketingowych, że się tak wyrażę) telefonu. Wypluwanie z prędkością CKMu, co bym przypadkiem czegokolwiek nie zapamiętał. Oczywiście, moje pytanie o wpływ zakupu za 1 zł nowego tel. na mój abonament zostało zignorowane. Jak się rozkręciła z zachwalaniem oferowanego produktu, to nie mogła skończyć :]. Moje próby przerwania tej tyrady były daremne.
Jak już odczekałem swoje i wyczaiłem moment, gdy brała wdech, zapytałem się, w jaki sposób odbędzie sie przebieg transakcji. Odparła "przyjdzie do pana nasz przedstawiciel z umową oraz telefonem i wtedy zapozna się pan z jej treścią"****. Cóż, jedyne, co mi wtedy przyszło do głowy, to zapytanie, czy im się taka podróż do mnie będzie opłacać w przypadku, gdy umowa mi się nie spodoba i finalnie nie zechcę telefonu. Odpowiedź, jaka padła, wprawiła mnie w osłupienie! Serio, ale zatkało mnie na moment. "Wyrażenie zgody na wizytę naszego agenta jest RÓWNOZNACZNE z zaakceptowaniem proponowanej oferty. Rozmowa jest nagrywana, więc jest wiążąca."
Rozumiecie powyższe zdanie i moje poprzedzające je wywody? Nosz kurwa mać, najpierw NIE informują, że rozmowa jest nagrywana, a potem okazuje się, że trzeba uważać, co się mówi, bo rozmowa jest WIĄŻĄCA (o czym też bym nie został poinformowany, gdybym nie był dociekliwy)! Przecież to jest naciąganie konsumentów! Nie wiem, czy to się nadaje na skargę do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, ale mam zamiar im to zgłosić.
Przydałoby się ten wpis jakoś podsumować, ale za każdym razem, jak o tym myślę, to się we mnie wręcz gotuje. Naprawdę ludziska, ale przy takich ofertach bądźcie bardzo czujni i zasypujcie ich pytaniami. Oraz BARDZO uważajcie na to, co mówiecie. Bo powiedzenie "tak" kończy się przyjęciem oferty i zobowiązaniem do uiszczenia za nią opłaty.
- Czytaj dalej...
- 20 komentarzy
- 877 wyświetleń