Skocz do zawartości

Arturzyn

Urodzinowi Zwycięzcy
  • Zawartość

    3866
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    7

Wpisy blogu napisane przez Arturzyn

  1. Arturzyn
    THERGOR, GO HOME!

    Skończył się okres twych bezkresnych rządów! Moderatorzy nic nie mogli w twojej sprawie zrobić! Lecz ja podjąłem się wyzwania! Rzucam ci rękawicę- i to nie pierwszą lepszą:



    Na czym polega wyzwanie? Sprawa jest prosta- nie możesz w swoich wpisach/postach/komentarzach kaleczyć poprawnej polszczyzny, gdyż ponieważ bo spotka cię kara.


    KARA, POWIADAM!




    Czy podniesiesz rękawicę, czy ją zignorujesz- to twoja decyzja. Lecz pamiętaj, konsekwencje twoich czynów będą deptały ci po piętach. Zapamiętaj moje słowa i jeśli masz honor, podejmij wyzwanie. Zrób to dla języka, dla słownika języka polskiego, a przede wszystkim dla naszego pięknego kraju, ty... ty... ty polski kaleko językowy ty!
    Czy podniesiesz rękawicę?


    POLSKA RZĄDZI!




  2. Arturzyn
    Tivolt. Masterczułek. Rojo. PewDiePie. Co łączy tych zagrajmerów? Jedna gra, która dostarcza masę radochy - Happy Wheels!
    Happy Wheels to internetowa platformówka, w której chodzi o to, żeby dojechać na metę, nie zabijając się po drodze. Aktualnie można bawić się jedenastoma postaciami (slotów jest 25; nowe zostaną dodane w przyszłości), z których każda ma specyficzny pojazd. Mamy zatem nieodpowiedzialnego ojca (z synem, którego można wyrzucić), starego dziadka na wózku inwalidzkim, gościa na segwayu, otyłą babę jadącą na wózku dla staruszków (z koszykiem!), pogostick mana (dla mnie najlepsza postać w grze), zakochaną parę, murzyna na kosiarce, poszukiwacza skarbów, Świętego Mikołaja (kiepsko nim się steruje), nieodpowiedzialną matkę (z dwoma bachorami, które TAKŻE można wyrzucić ) i, w końcu, mężczyznę w helikopterze. W niektórych poziomach pojazdy tworzą sami gracze, dzięki którym można grać kolczatą kulą czy czołgiem.
    Każda postać może wypaść ze swojego pojazdu (ale tylko baba może wejść z powrotem) klawiszem z, niektóre mogą skakać; lewe shift odpowiada za skulenie, a ctr za wyprostowanie.
    Gra posiada własne poziomy, ale największą frajdę dają te skonstruowane przez społeczność - codzienne pojawiają się setki poziomów - a najlepsze, że jest ich kilka typów. Są etapy, rzecz jasna, odpowiednie dla każdego avatara (nie można go zmienić), ale są też takie, gdzie można wybrać, kim się chce sterować.





    Współczesny rycerz.

    Istnieją wiec poziomy, gdzie nie jedziemy - rope swingi (gdzie, by przeżyć, gracz chwyta liny), sword throwy (gdzie rzuca się mieczami/toporami/innymi ami w postacie tak, aby spadli) i ball throwy (miota się piłkami w dziury - po trafieniu wygrywa się, dostaje amunicję lub ginie; jest to opisane nad dziurą) i inne, oraz takie, w których trzeba jechać - ucieczki, bootle runy, harpoon runy, glass breaki.
    Po przejściu planszy można ją restartować, zobaczyć jej przebieg, zapisać powtórkę i dać ocenę. Na ekranie wyboru levelów można zmienić ich ustawienie, wybierając je pod względem postaci czy oceny.





    Tja. śnieg by się przydał.

    Grafika... popatrzcie na nią. Nie jest to poziom Crysisa, ale jest niezła. A te rozerwane części ciała po wybuchach, harpunach, ostrzach i innych przedmiotach mogących zagrozić graczowi... I te dźwięki wydawane przez grywalne (i statyczne) postacie... Świetne. Krew się leje gęsto, krzyki też - są one największą częścią oprawy audiowizualnej.
    Komu polecam Happy Wheels? Każdemu, kto nudzi się, będąc w internecie. I w przeciwieństwie do Minecrafta nigdy się nie znudzi. Zagrajcie koniecznie. No, chyba, że jesteście hemofobami.
    Link: http://www.totaljerk...appy_wheels.php
  3. Arturzyn
    Jakbyś po latach samotnego życia w oddalonym od cywilizacji o kilka godzin domu zobaczył bałwany próbujące wykraść ci ciasto, też byś chciał zlikwidować intruzów. W końcu przepis jest twój.
    W grze wcielamy się w emerytowaną agentkę, która stawia czoła inwazji bałwanów. Otóż w pobliżu jej pustelni rozbiło się UFO, a żeby odleciało, przybysze z kosmosu muszą zdobyć paliwo. Żeby było śmieszniej, można je stworzyć z ciast pieczonych przez staruszkę. Obcy ożywiają zatem armię śniegowych potworów, żeby zdobyły wyroby. Pokręcone? Oczywiście. Śmieszne? Jak najbardziej. Łatwe? Oj, nie...
    W grze jest 9 poziomów. Na początku mamy pistolet/karabin strzelający kilkoma pociskami (LPM/PPM), a jedynymi wrogami są zwykłe, maszerujące bałwany. Po prawej mamy liczbę wrogów do pokonania oraz dom, którego stan pokazany jest w procentach. Proste. Potem dochodzą bombowcy. Pojawiają się, strzelając samonaprowadzającymi bombami. Po strzale kłaniają się, jakby mówili "Patrzcie na mnie, to ja strzeliłem!". Dochodzi również nowa broń - rakieta/granat.
    Następnie pojawiają się bomby - turlają się w kierunku chatki, po czym wybuchają. Pod koniec zjawiają się bałwany potwory - gdy się pojawiają, ekran lekko drży, a w głośnikach słychać dudnięcia. Zatrzymują się niedaleko domu i rzucają w niego śnieżkami. Najlepszy na nich jest karabin (wycelowana cała seria w podstawę wroga), ale całkiem niezły jest też miotacz ognia/granat środowiskowy. Celnie rzucony pocisk może załatwić dwóch lub trzech wrogów. Niestety, miotacz ognia to kiepsko zrobiona broń, a granat bierze 10 "strzałów".





    Babcia nie zdążyła dać ciasta wszystkim, wskutek czego doszło do zamieszek.

    Gra od pojawienia się bomb staje się trudna - ósmy poziom daje niezły wycisk. Czasami trzeba powtarzać etap po kilka razy, ponieważ trzeba mieć na uwadze wszystkie cztery strony, z jakich atakują przeciwnicy. Jeśli myśleliście, że w ostatnim levelu zmierzymy się z Ufokami, byliście w błędzie. Musimy zniszczyć statek. Najlepiej stanąć na dole lub górze planszy i spamować w pojazd granatami zwykłymi lub karabinem (po bonusie szybkości strzału); co jakiś czas wychodzą z niego bałwany - jeśli skończyła się nam amunicja, trzeba ich atakować, dopóki nie wydropią potrzebnej nam rzeczy. Należy również uważać na bombowców, którzy się spawnują, jak się podejdzie za blisko. Pozostałych wrogów, na szczęście, nie ma.
    Właśnie - bonusy. Pojawiają się po zebraniu po lewej, pod życiem i nad paskiem combo (podzielonym na kilka pasków; po uzupełnieniu dostaje się dodatkowe życie). Jest ich kilka - szybkość, niezniszczalność, niezniszczalność domu, szybkość strzelania, naprawa chaty. Każda z nich ma czas określony czas działania. Istnieją również monety - po zebraniu wymaganej sumy babcia ma bonusową szansę.





    - Szefie, statek się zepsuł. - Kowalski, opcje!

    Grafika jest przyjemna, animacje - również. Muzyka podgrzewa do walki z intruzami, ponadto po zabiciu wrogowie wydają śmieszne dźwięki (np. onomatopeja pierdzenia czy, po wyłączeniu, komicznym głosem wykrzyknienie "FAQ" ). W grze jest również tablica wyników.
    Szkoda, że u mnie nie ma śniegu. Z drugiej strony - to dobrze, mała jest szansa, że nawiedzą mnie żywe bałwany. W sumie, i tak mnie nawiedzą - jak wrócę do szkoły. Mam nadzieję, że gra wam się spodoba. Można przy niej spędzić mnóstwo czasu. Miłego grania i uważajcie na poruszające się śniegowe kreatury.
    9/10
    +grafika, muzyka
    +pomysł i wykonanie
    +wymagająca
    -mało broni
    -ostatni poziom
    -uruchamia się w oknie
    Link: http://www.instalki....nd_Snowmen.html
  4. Arturzyn
    Miecz składa się z brzeszczotu i rękojeści właściwej. Odpowiednie budulce pozwalają na mocarne cięcia, które przechodzą przez ciało jak przez masło. Miecz należy do rodziny ostrus bronius, do gatunku klingus. To tyle na dziś, jutro kartkówka!
    SWOOOORDS! jest bardzo ciekawą grą akcji, dającą możliwość wcielenia się w rycerza i poszukiwanie nim złota, bicia wrogów i schodzenia tak głęboko, jak się da. Naszym protagonistą jest kanciasty wojak, który za każdą nową grą ma inne imię- bo po śmierci gramy prawdopodobnie jego krewnym- tacy są podobni... Schodzimy na dalsze poziomy jaskiniopodobnego czegoś, które zostały nazwane Głębokością. Na każdej nowej lokacji (jak się domyślacie, jest ona głębiej od poprzedniej) znajdujemy pułapki, miecze i wrogów.
    Pułapki nie są wymyślne, a i próbujące nas zabić mendozy nie są głupie, i rzadko w nie wpadają. Co do broni- nasz bohater ma na początku Longsworda, który, jak każdy inny miecz, pozwala na zabicie wrażego wroga. Umiemy się brońmi jeszcze blokować, a czasem atakujący nas podczas bloku może stracić przytomność (ale jak za dużo antagonistów nas trafi, tracimy oręż i atakujemy małym sztyletem).
    Niedługo po zaczęciu rozgrywki mamy możliwość wymiany broni za złoto. Każda ma mocniejszy tryb działania- dzięki wspomnianemu Longswordowi możemy zrobić cięcie obrotowe, Sabre pozwala na rzucanie nim, a są jeszcze miecze-bumerangi. Niestety, są tylko wspomniane już tryby, a i mieczy nie jest za dużo..





    FINISH HIM!

    Przeciwników też jest kilka typów, ale ich wszystkie jednostki również poznajemy po kilku poziomach. Mamy więc topornika, daimentowego topornika, dzidownika, tarczownika, łucznika, młotownika, oficerów i innych (przynajmniej ja ich tak nazywam)- różnią się wyglądem i odpornością na miecze. Warto wspomnieć, że po ich zabiciu poszczególne części ciała walają się po miejscu mordu i jest to bardzo klimatyczne.
    Nasz wojak potrafi atakować, blokować, robić uniki i zdobywać zdrowie (ma 5 jednostek życia), używając do tego Szału- na środku ekranu jest czaszka, jak będziemy zabijać wrogów tak długo, że się napełni, otrzymamy dodatkową jednostkę. Możemy zdobywać złoto z wrogów i kufrów oraz kupić za nie jedzenie i miecze.
    Istnieje również coop, ale... sterowanie jest dziwne i wątpię, żeby 4 osoby chciały grać na jednej klawiaturze- na dodatek klawisze akcji są czasem porozrzucane od klawiszy kierunkowych. Zgroza!
    Chcielibyście grać w 4, gdzie przyciski dla nich to strzałki, z, x, c; dfgr, a, s, q; okl;, h, j, y i Home, End, Delete, PgDown, b, n, m? Ja nie.





    To żadna przeszkoda dla Legolasa.

    Grafika nie każdemu pewnie się spodoba, ale pasuje do tej gry i pozwala wczuć się w klimat, zupełnie jak muzyka. Te wszystkie rzeczy sprawiają, że ten prawdopodobnie nieskończenie tytuł jest szalenie wciągający. Niestety, nie mógł odpędzić się od błędów i bugów. Nie ma "growego" kursora, zatem jest widoczny systemowy. Zaś po wyjściu z coopa nie pojawia się z powrotem. Blok zaś może się zablokować. Naprawdę.
    To jednak nic nie znaczące głupotki w tej znakomitej, wciągającej gierce. Można się przy niej nieźle zabawić. Zatem... wyciągnijcie miecze z kufra, wyostrzcie klingi i wygładźcie rękojeści, a potem...
    ATAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAK!
    8/10
    +szalenie grywalne
    +wciąga
    +grafika
    +muzyka
    +złoto, wrogowie, pułapki
    -niezbyt przydatne
    -błędy i bugi
    -zamęt przy coopie
    Link: http://www.indiedb.com/games/swoooords
  5. Arturzyn
    Dwa lata. To już dwa lata minęły, odkąd nie ma wśród nas tego genialnego wizjonera, wspaniałego człowieka, założyciela Apple'a. Jeśli macie jakieś urządzenie tego koncernu, zapraszam do czytania.


    Steven Paul Jobs
    ur. 24.02.1955- ? 5.10.2011

    Steve Jobs urodził się 24 lutego 1955 roku w San Francisco, jednak po urodzeniu został adoptowany przez małżeństwo Jobsów z Kalifornii. Szkołę średnią ukończył w 1972, a potem uczył się w Reed College w Oregonie, lecz najwyraźniej musiało mu się tam nudzić, bo skończył naukę po jednym semestrze.
    W 1974 r. wrócił do Kalifornii, gdzie wraz z przyjacielem, Steve'em Wozniakiem, tworzył gry komputerowe w firmie Atari. Za pieniądze zarobione w ten sposób (oraz za sprawą "niebieskich pudełek" - nielegalnych urządzeń pozwalających dzwonić za darmo; inna sprawa, że miał przez to kłopoty) poleciał ze swoim znajomym do Indii, gdzie przeszedł na buddyzm.
    W 1976 roku z Wozniakiem założył Apple. Ich pierwszym wynalazkiem był komputer Apple I, który można było kupić za nieco ponad 666 dolarów. Rok później zbudowali Apple II, które odniosło sukces, a firma zaczęła być rozpoznawana i szanowana.





    Obaj Steve'owie.

    No dobra, ale czemu Apple? Otóż był to ulubiony owoc Jobsa, a on taką nazwę zaproponował. Potem dodano do nazwy symbolikę- nawiązano do biblijnego jabłka. Pierwsze logo to tęczowe jabłuszko- plotki mówiły, że to hołd dla Turinga, który popełnił samobójstwo, zjadając ten owoc nasączony trucizną. Późniejsze, jednokolorowe logo jest używane do dziś.
    Wróćmy do wynalazków. Trzy lata po Jabłku drugim firma weszła na giełdę. Wtedy też stworzyli Apple III, ale... cóż, nie było to coś, czym po premierze drugiego owocu Steve'ów można się chwalić. Doprowadziło to do wielu zwolnień.
    Wtedy też Jobs pomyślał tak: "Hm, ktoś powinien zajmować się giełdą, żebyśmy nie musieli martwić się papierzyskami." Wybrał Johna Sculleya,szefa Pepsi Coli. Steve przekonał go słowami brzmiącymi mniej więcej tak: "Czy chcesz przez resztę życia sprzedawać słodzoną wodę, czy wolisz iść ze mną i zmieniać świat?". John wziął się do roboty, a Apple wypuściło w 1983 nowy komputer- Lisę. Niestety, to również było fiasko. W dodatku akcje na giełdzie spadały. Wielu pracowników obwiniało za to Jobsa. Ale ten nie był w ciemię bity i rok później spróbował jeszcze raz - puścił w obieg Macintosha (nazwa wzięła się od gatunku jabłka), komputer stanowiący lepszą Lisę. Jak okazało się później, produkt odniósł sukces komercyjny. Ale potem stało się coś, czego Jobs nie mógł przewidzieć.





    Beautiful.

    Relacje Apple trochę się pogorszyły, w wyniku czego w 1985 r. Jobs... został wyrzucony. Przez kogo? Sculleya, z którym Steve miał konflikt. Ale ten się nie przejął i założył NeXT. Tworzył tam luksusowe modele komputerów przeznaczonych do centrów naukowych. Rok później przejął od George'a Lucasa Pixar, który został sprzedany Disneyowi w 2006 roku.
    Apple niestety miało problemy. Kolejnne produkty nie były takie dobre, jak za czasów Jobsa. Koncern tracił udziały na rynku. Jabłko wyrzuciło Sculleya, puściło kłótnie w niepamięć i z powrotem zatrudniło Jobsa oraz wykupiło NeXT w 1996 roku za spore pieniądze. Zaś w 1997 r. zaczął współpracę z kimś, kogo zapewne znacie z Microsoftu - z Billem Gatesem. Microsoft włożył w Apple 150 mln dolców, a także obiecywało, że wyda na komputery Jabłka pakiety Microsoft Office. Steve i Bill byli bliskimi przyjaciółmi, chociaż oba koncerny konkurowały ze sobą. iMac - kolejny projekt "owocowego" koncernu - był ogromnym sukcesem. Wyglądał ciekawie i zastosowano w nim interesujące pomysły (m.in. bezprzewodową klawiaturę!); miał też sporo możliwości. Od tamtej chwili każdy pomysł Jobsa to było "to coś". iPod, iTunes, iPhone i iPad... W samym 2010 r. Apple zarobiło ponad 13 mln dolarów i teraz jest warte gigantyczne pieniądze.





    Przypomina mi temperówkę, a wam?

    Steve był bogaty, szczęśliwy, zadowolony z życia i rodziny... Ale w 2004 odkryto u niego raka trzustki. Nikt nie dawał mu więcej niż pół roku życia, ale Steve się nie poddał i przeżył jeszcze 7 lat (stosował dietę owocową, przez którą miał problemy zdrowotne), dając z siebie wszystko na prezentacjach swoich wynalazków. Zmarł 5 października, na skutek nawrotu nowotworu i zatrzymania oddechu. O jego śmierci wypowiedział się sam Obama! To dowód na to, że Jobs był wspaniałym człowiekiem.
    Ten geniusz zasłużył na upamiętnienie. Dziękujemy ci, Steve, za twoje wynalazki, których używają miliony ludzi na całym świecie. Zawsze będziemy o tobie pamiętać, gdy pojawi się nowe urządzenie Apple'a. Aż do końca. Requiescat in pace.


    [*]

    Źródła: CD-Action, internet.
    Podziękowania dla Knight Martiusa za sprawdzenie tekstu w poszukiwaniu błędów.
    Ciekawostka: do kin niedawno wszedł film o Steve'ie Jobsie, zatytułowany Jobs, w którym główna rolę zagrał Aschton Kutcher.
  6. Arturzyn
    Strzelaj! Pudło! Strzelaj! Pudło! Strzelaj! Znowu: pudło! Dalej, nie zwlekaj, idź po kolejne pudło, może będzie minigun... Szlag! Disc Gun! Dalej, może w następnym będzie coś ciekawego...
    Oto esencja Super Crate Box- idziesz przed siebie, niszczysz przeciwników, zbierasz jak najwięcej punktów i... giniesz. Ta gra się nie cacka z graczami- albo giniesz, albo wyłączasz. Ale coś musi w tym być.
    O tak- gra jest świetna- chociaż bazuje na prostych zasadach. Zbierasz pudła które zabiły Hankę Mostowiak pojawiające się na planszy, które liczą się jako punkty, dające ci po zebraniu kolejną broń. Tych kilka jest, ale trzeba je najpierw odblokować.






    Zemsta Kurczaków?

    Są trzy mapki, a trybów tyle samo- choć ja odkryłem 2 (zara zobaczycie, czemu). Zbieramy na nich jak najwięcej pudeł z broniami, strzelając z nich do wrogów. (To te zielone głowy Frankensteina. )
    Na początku jest ich mało, ale coraz więcej pudeł=więcej broni= nowe postacie= nowe tryby.





    Wbrew pozorom to czerwone coś to nie tiry.

    Im dalej brniemy w bronie, tym potężniejsze, ale gorsze w użyciu. Minigun ma niesamowity odrzut, disc gun może nas przeciąć, a laser za długo się uruchamia. Najlepszy jest rewolwer.
    Pisałem o 3 trybach. Pierwszy to normalny- zabijamy przeciwników i staramy się zebrać jak najwięcej skrzyń. SFMT to tryb, gdzie przeciwnicy nie kończą sie pojawiać, a zebranie 10 skrzyn to już osiągnięcie. 3 tryb, Ambush, to... nie wiem, SFMT dał mi wycisk. Ale oglądając wideo, doszedłem do wniosku, że przeciwnicy pojawiają się losowo w różnych miejscach, jest to więc tryb trudniejszy. To bardzo ciężkie, a żeby odblokować nowy tryb, trza zebrać odpowiednią ilość pudeł w poprzednim. Auć.





    Nie mogę leżeć, i nie mogę spać, chociaż dokoła wszyscy pospadali...

    Spójrzcie na grafikę. Zpikselizowany obraz nie każdemu może się podobać, ale niektórzy przyjmą tytuł z otwartymi ramionami. Śmiesznie to wygląda. A muzyka? Podgrzewa do walki z monstrami.
    Właśnie- monstra. Są ich trzy rodzaje- małe zielone stworki, duże zielone stworki, lewitujące czaszki- a jak wpadną do ognia, robią się czerwone, szybsze, agresywniejsze. Co ciekawe, na miotacz ognia tak nie reaguja... A to świetna broń.





    Wkurzająca mapka. I to jak!

    Niektórzy po chwili z powodu trudności i grafiki wyrzucą ten tytuł z dysku, a inni się w nim zakochają. I nic dziwnego. To bardzo wciągający tytuł. Kto nie wierzy, niech zagra. Hm, może u mnie w pudle też kryje się katana? MAAAAAAAAAAMOOOOOOOOOO! Przynieś kartony! Robimy wielkie poszukiwanie!
    9/10
    +wciąga
    +bronie
    +tryby gry
    +-grafika
    +-poziom trudności
    -tylko trzy tryby
    Link: http://www.supercratebox.com/

    1. Pokazuje, ile zebrałeś pudeł. Przy pobiciu rekordu pojawia się wykrzyknik.
    2. Nasz bohater. Po porażce zmienia się na innego lub, jeśli chcemy, zostaje ten aktualnie grający nawet po przegranej.
    3. Czerwona wersja wroga. Szybsza i bardziej wkurzająca.
    4. Pudło. Po jego zebraniu wskaźnik się powiększa, dostajemy nową broń i zjawia się gdzie indziej na planszy.
    5. Po wpadnięciu do ognia wrogowie robią się czerwoni i agresywniejsi.
    6. Podstawowy wróg. Często idzie w grupie po trzech.
  7. Arturzyn
    Nie każda świetna gra musi być tworzona przez największe koncerny za miliony dolarów. Czasem wystarczy tylko dobry pomysł i... czas. Dużo czasu. Cave Story powstawało przez 5 lat- a odpowiedzialny jest za nie jeden człowiek. Ale efekt jest olśniewający. Aż dziw, że za free.
    Tak- oto, na łamach Skull @nd Bones, jedna z najlepszych darmowych gier, jakie zna świat. Muszę powiedzieć, że absolutnie się z tym zgadzam. To fenomenalna platformówka, która zostawia w tyle komercyjne tytuły. Ale po kolei.
    Głównym bohaterem gry jest robocik o imieniu Quote (cytat), który budzi się z jaskini, by uratować latającą wyspę. Jednakże, jak to w grach bywa, niczego nie pamięta. Niezły klops! W dodatku nie ma broni! Na szczęście, znajduje pistolet, którym toruje sobie przejście do wioski Mimig.Fabuła jest oczywiście większa, ale nie będę spoilerował- warto odkryć ją samemu. Szczególnie, że gra jest nieliniowa: ma AŻ 3 zakończenia! Odkryłem tylko 2, ale cóż- nie chciało mi się znowu przechodzić gry, w którą grałem (<liczy>) ok. 14 godzin. Tak, to tyle trwa. (Brawa dla LaserGhosta za podpowiedzi.)





    Chodzący toster Balrog marzył o znalezieniu przyjaciela, jednak ciągle spalał raka.

    Wróćmy do broni. Na zakończeniu miałem ich 5 sztuk- na końcu, który ominąłem, jest ich trochę więcej. Każda broń może być ulepszona do 3 poziomu, a doświadczenie zdobywa się z przeciwników i bossów.Właśnie- bossów. Co chwila zdarza się z nim jakaś walka. Praktycznie codziennie jakiegoś spotykałem. Ze wspomnianym wyżej Balrogiem walczy się 4 razy. Nie byłoby to może bardzo wkurzające, gdyby szefowie byli prości. Ale tak nie jest. Dużo razy zginiecie podczas 2 walk: jednej z tosterem i Monsterem X i... No, to najtrudniejsi. Zwłaszcza, że checkpoint jest oddalony od Monstera o jakąś chwilę łażenia po lokacji, a na dodatek trzeba przed pojedynkiem wyczyścić pole bitwy z przeciwników. Jeszcze raz brawa dla LG za wskazówki!
    W grze są misje, które trzeba spełnić, żeby pójść dalej- no, chyba, że są to misje wyboru zakończenia. Do wyboru, do koloru. Najbardziej wnerwiającą misją jest na pewno szukanie w Sand Zonie 5 szczeniaków dla pewnej staruszki, która ma związek z fabułą.





    Monster X to tak naprawdę kot- ale chyba urodził się w Czarnobylu.

    Dobrze, że można zwiększyć zdrowie, znajdując kapsułki życia- jeden jutuber miał 50 serc! Są poukrywane w różnych miejscach, a z wrogów częściej wypada doświadczenie niż życie.Teraz co nieco o grafice. Niektórym się spodoba, ale innym nie. Dla wybrednych pewien fakt: na
    Steamie można za 10 ? (teraz w promocji za 2,5) kupić Cave Story+ z lepszą grafiką. Co ciekawe, taki sam los spotkał Eversion, opisywane już na tym blogu, tylko że jest za 4 ? (2 w promocji). Gabe jest po prostu zdziercą. Niczego złego nie mogę napisać o muzyce. Relaksująca, a w walkach podgrzewająca do walki. Kolejny argument za. Argument przeciw? Brak slotów na gry, więc nie można "dać pograć komuś z rodziny"- trzeba przejść całą grę. Kto by chciał znowu grać przez 14 godzin?
    Cave Story nie jest grą idealną, ale mało do tego miana jej brakuje. Mimo, że powstała w 2004 roku, budzi emocje do dziś, a takich gier ze świecą w jaskini szukać.
    9+/10
    +fabuła
    +bronie
    +zadania
    +długa
    +postacie
    +nieliniowa
    +grafika i muzyka
    -niektórzy bossowie są za trudni
    -jeden slot na grę
    Link: http://www.cavestory...nloads_game.php
  8. Arturzyn
    Welcome guys (and girls)! Dzisiejszy wpis będzie się trochę różnił od poprzednich, ponieważ napiszę o... stronie internetowej, której bohater odgaduje nasze myśli! Panie i panowie, poznajcie Akinatora!
    Tak jak pisałem, Akinator, odgaduje nasze myśli, a raczej postacie, o których myslimy. Ma ich w bazie mnóstwo i rzadko kiedy nie wie, o co nam chodzi. Żeby dźin do tego doszedł, musi zadawać nam pytania. Szkoda, że niektóre się powtarzają, jeśli pyta zbyt długo. Wtedy pisze, że nie wie, o co nam chodzi. Szkoda.
    Wracając do strony... Jest ona darmowa, można nawet pobrać apkę na Androida i IOsa. Z racji tego, że nie mam smartfona, nie powiem wam, czy wygląda to tak samo.





    Myślałem tu o Księciu Persji...

    Nie wiem, jak Akinator czyta nam w myślach, ale jest to zabawne, gdy np. myślimy o Pepe panu dziobaku, a on po kilku pytaniach się tego domyśla.
    Pisałem, że dźin nie ma wszystkich w bazie. Jeśli nie wie, o co kaman, można wpisać postać, o którą myśleliśmy, a okazuje się, że tę postać ma. Gdy moja siostra się tym bawiła, odkryła takie rzeczy, nie wiem jednak, co kliknąć, żeby to zrobić- nie powiedziała mi.
    Akinator poznaje ludzi (również z Polski- wyskoczył mi raz Mezo i Mieszko ), postacie z kreskówek, gier komputerowych (odgadł Mariana!), oraz anime. Dobry pomysł.





    ...no i odgadł.

    Jak pisałem, jest to całkowicie darmowe (przynajmniej na PC), a żeby zagrać, trzeba podać swoje imię, wiek i płeć. A potem hulaj dusza sprawdzać, czy odgadnie naszego prezydenta. W sumie, nie musicie. Zgadł.
    Link: http://en.akinator.com/
  9. Arturzyn
    Gra tak nie wygląda.

    Aaaaaaah, wakacje. A raczej ich koniec. Cóż, coś się kończy, coś się zaczyna. W tym przypadku po 2 miesiącach słodkiego nieróbstwa trzeba będzie iść od szkoły. Całe szczęście, że po raz pierwszy skończyłem Monsters vs Aliens!
    Zanim będziecie się dziwić ("To on ma konsolę? Cały czas nas okłamywał?"), powiem, że na wakacje kuzyn (tak, cały czas ten sam) przyniósł konsolę i w końcu skończyliśmy grę. I to w coopie. Zapraszam do recenzji.
    Gra, stworzona przez Beenox, twórców THPS 4 i gier ze Spider Manem (Web of Shadows, mniam), bazuje na filmie o tym samym tytule, wyprodukowanym przez studio Dreamworks, twórców Shreka, Madagascaru i MegaMocnego. Jeśli nie oglądałeś filmu, nie stracisz za wiele, bo w grze jest pokazane to, co w filmie, tylko więcej. Swoją drogą, polecam obejrzenie, można się pośmiać.
    Dzieło składa się z ponad 20 etapów, podzielonych na 4 chaptery- w pierwszym uciekamy z Areny 51, w 2 i 3 pokonujemy złe roboty, a w ostatnim kopiemy tyłki tytułowym kosmitom. Wcielamy się w trzy postaci (można grać czwartą w coopie), ale po każdym rozdziale trafia nam się ktoś inny. Szkoda, że gra starczy na jakieś 5-6 godzin.





    Na wrotkach sobie gnam... O nie, spłuczka się zacięła!

    I tak mamy Susan, wielką kobietę, która stała się gigantem, kiedy w dniu jej ślubu walnął w nią meteor, i od tej chwili nazywa się Ginormicą (Gigantiką), która jeździ na samochodowych wrotkach, ponieważ etapy nią to przejechanie od początku do końca planszy, omijając i niszcząc różne przeszkody. Dalej jest Missing Link (Brakujące Ogniwo), którego poziomy najmniej przypadły mi do gustu. Jego etapy każą graczom nawalać w roboty i kosmitów, aby przejść dalej. Następny jest mój ulubieniec B.O.B, który powstał w wyniku zmutowania pomidora. Jego występy to swoiste gry logiczne- trzeba przechodzić przez kraty, uciekać przed laserem i wciskać przyciski skrzynkami, które może wypluć. Ostatnia postać to dr Cocroarch (Karaluch), którym się nie steruje- po przypięciu 2 pada otrzymujemy celowniczek, którym pomagamy głównej postaci. Broń może się jednak przegrzać, zatem trzeba uważać. Insekto-potworem nie sterujemy w ogóle.





    Matrix!

    Podczas gry zbieramy kule DNA, dzięki którym odkrywamy różne rzeczy w laboratorium. To nas nie interesowało, więc w nic nie inwestowaliśmy, ale podejrzewam, że odblokowuje się ciekawostki na temat postaci. Zbieramy również normalne punkty, które niczemu nie służą, a po śmierci tracimy kilka ich setek. Hm.
    Przejdźmy do grafiki- na PS 2 jest średnia, ale jak najbardziej da się grać. Ponoć na PS 3 jest lepiej. Gra jest dostępna też na XBoxa i Wii. Czasem cutscenki są wyjęte z filmu, ale komu to przeszkadza? Muzyka grająca podczas rozgrywki jest niezła, a dialogi są dobrze wykonane (Monster Beach!), ale niektóre teksty się powtarzają.
    W 2 słowach- gra jest bardzo dobra, ale czasami irytująco trudna, jak nie gra się w coopie- ale jak najbardziej da się przejść. Jedna z fajniejszych gier, w które grałem. Widać, Activision każe robić także inne dobre gry oprócz CoDa.
    Grywalność: 9 Grafika: 7 Udźwiękowienie: 8
    8/10
    +niezła gra
    +dialogi
    +choć na podst. filmu, solidnie wykonania
    +wtręty zręcznościowe
    -niektórym nie spodoba się grafika
    -ok. 5-6 godzin to nie tak dużo
  10. Arturzyn
    Jedną z rzeczy, które kochałem nad morzem, było-oprócz kąpieli i żarcia kebabów- tracenie oszczędności, grając w Mortal Kombat. Jasne, był jeszcze Tekken i SoulCalibur, ale kto normalny wybrałby je zamiast starusieńkiego MK?
    Fani- słowo klucz. Dzięki nim mogliśmy rozkoszować się grą w Hard Hata/Street Fighter X Megaman i innymi grami, które stworzyli. Jedną z nich jest Mortal Kombat Project 4.1. (5.0 dodaje kilku nowych zawodników i plansze, ale to to samo).Gra ta to klasyka w każdym pikselu- gała się raduje, gdy widzimy ich wszystkich: Sub-Zero, Rain, Mileena, Reptile... Łezka się w oku kręci, zwłaszcza tym, którzy na automatach wydali niemałą fortunę.
    Fabuła? Toż to nawalanka, w której można bez tracenia kasy pograć największymi legendami serii. Nic do odblokowania. Wszystko dostępne od razu. Kilka trybów gry, krwawe ataki, a zwłaszcza FINISH HIM i FATALITY! Żal nie spróbować.





    Szeroki wybór postaci to jeden z największych atutów gry.

    1 player to tryb, w którym wybieramy fightera i ruszamy do walki, aby spróbować po 16 pojedynkach dojść do Shao Khana. Pierwsza 10 to normalni zawodnicy, od 11 to wyższa szkoła jazdy. Shang Tsung, Raiden, Goro, Kintaro i Motaro (niekoniecznie w tej kolejności) to klasa, której zakosztują najwytrwalsi. Ostatni pojedynek jest w zasadzie nie do wygrania- Shao to twarda sztuka i pokonać się nie da. Na każdego jednak jest sposób, problem w tym, że trzeba go znaleźć.
    Jeśli ktoś chce dojść do końca bez walki, wystarczy małe oszustwo- klikamy F1 i konkurent przegrywa. Zaś F2 sprawia, że i my, i wróg tracimy życie i wystarczy jeden cios, aby przesądzić o zwycięstwie. Nie polecam w dalszych walkach. Można grać też w 2 osoby. Kolejne tryby to Team, Team VS i Team 2P, które oferują duży wybór opcji. Następnie mamy Endurance- wybieramy wojownika i gramy w ciąg pojedynków, który chyba nie ma końca. W Endurance 2P nie zagrałem, bo coś nie działało, ale pewnie przegrany staje się innym zawodnikiem. Ja tylko zgaduję.





    Kto wygra- moja ulubienica Sheeva czy Palacz z L4D?

    W Trainingu możemy ćwiczyć (serio?) wojownikami, aby poznać, jak uruchamiać moce. Demo pokazuje nieobeznanym graczom istotę Mortal Kombat, uruchamiając filmik instruktażowy. Możemy również pogrzebać w opcjach, zmieniając prędkość gry, ilość czasu czy życia. Można również grać na padzie, bo duet strzałki i klawiatura numeryczna nie każdemu się spodoba. Ale konfiguracja może przysporzyć problemów. Drugi gracz to WSAD i klawisze ertfgh (również może grać na padzie). Muzyka jest obecna, ale to tylko dodatek- główne dźwięki to jęki i wrzaski oraz śmiechy Shao Khana. Niestety, zdarzają się też gorsze kawałki. Zaś grafika spodoba się tylko tym, którzy wydali mnóstwo forsy na automaty. Inni podziękują. Gra uruchamia się w oknie, ale kombinacją alt+ enter można wejść w tryb pełnoekranowy, ta samą kombinacją wracając.
    Niektórzy grają w nowego, pięknego, komercyjnego Mortala, ja gram w starego, brzydkiego i darmowego. Cóż, jak ktoś ma kasę, niech kupuję, ale jeśli nie widzi wam się wydawanie forsy, pobierzcie grę i się cieszcie. Zwłaszcza, że w razie przegranej nie trzeba wrzucać monet, a to najlepsza rekomendacja.
    9+/10
    +Mortal Kombat za darmo
    +nie trzeba wrzucać pieniędzy do automatu
    +zawodnicy i areny
    +różne tryby gry
    +KREEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEW i FATALITY!
    +można grać na padzie
    -klawiszologia
    -grafika tylko dla koneserów
    Link: http://www.instalki....at_Project.html





    deBug, co tu robisz?

    Po pobraniu gry i rozpakowaniu gdzie się chce trzeba rozpakować kolejny plik w formacie (bodajże) zip. (Przynajmniej ja tak miałem). W folderze są dwa launchery. Po włączeniu drugiego na środku i na dole ekranu pojawiają się napisy, których nie można wyłączyć. Po użyciu pierwszego trzeba zostawić włączony folder aż gra się uruchomi. Potem można go wyłączyć. Miłej zabawy.
  11. Arturzyn
    Niedawno był u mnie kuzyn, z którym dobrze się dogaduję. Gadamy o grach, CDA, dziewczynach, oglądamy Niekrytego, faile ludzi i śmiejemy się ze śmiesznych kotów. No i gramy. W Bad Piggies.
    Grałem- licząc cały czas- ok. 2 godzin, ale poznałem zasady tej gry i wiem, że Rovio stworzyło kolejny hit. Znane z poprzednich gier studia świnki, w które strzelaliśmy Wściekłym PtactwemTM, próbują ukraść jaja swoim przeciwnikiem. W tym celu chcą budować z różnych elementów pojazdy, mające im ułatwić to zadanie.
    W tym rola gracza- za pomocą dostępnych elementów, budujemy różne pojazdy, aby świnka dojechała do mety cała i zdrowa. Lecz to niełatwe zadanie. Jak w serii o ptakach, każdy poziom ma 3 gwiazdki, które można zdobyć, wykonując zadania, dostępne do obejrzenia po dotknięciu lupy w menu budowania. Czasem trzeba zebrać pudełka z gwiazdkami, czasem zabrać ze sobą Króla Świń (cięższy od normalnej świnki i wymaga co najmniej 3 skrzynek), a czasem się nie rozbić lub przejść poziom na czas. Na plus trzeba zaliczyć fakt, że po przejściu gwiazdki się zapisują, więc nast. razem poziom można przejść raz jeszcze, wykonując tylko ostatnią gwiazdkę- pozostałymi nie trzeba się martwić.





    Pig Budowniczy- zawsze da radę!

    Są 4 światy, każdy po 36 poziomów, oraz 9 etapami specjalnymi- dost. po zebraniu odpowiedniej liczby gwiazdek. Oprócz nich za gwiazdki odblokowują się elementy konstrukcji, które można wykorzystać w sandbox mode- gdzie do zebrania jest mnóstwo gwiazdek, ale na szczęście nie trzeba ich zebrać wszystkich "na raz"- można zdobywać je na raty. Inny tryb to taki, w którym są poziomy na czas- ale w to akurat nie grałem.
    W każdym świecie są odblokowywane inne elementy, potrzebne akurat w nim. W pierwszym- koła i TNT, w drugim- pudło z pięścią i koło z przepychaczem, w trzecim- balony i liny, a w ostatnim- samoloty. W nim również ucieka się przed atakami ptaków, bo kradniemy jajka- fajny smaczek. I o ile w pierwszym świecie poziomy są proste, w następnych trzeba sporo pomyśleć. Na szczęście, gdy pojawia się nowy element, w żaróweczce można sprawdzić, do czego to służy. Jest też funkcja dla leniwych- świński mechanik może zbudować machinę za ciebie. Ale jest to ograniczone i kuzyn to właśnie wykorzystał.





    Rzeźnia na kółkach.

    Czasem mamy mało elementów do wielkiego pola, w którym budujemy, a czasem odwrotnie- trzeba wybrać, co może pomóc, a co zaszkodzić. Czasem można się podrapać po głowie- "jak wsadzić tu Króla?"- ale po kilku chwilach rozwiązanie wydaje się oczywiste. Ktoś, kto nie lubi myśleć, może się tą grą znudzić.
    Jeśli jesteś fanem Angry Birds, polecam ci zainstalowanie na smartfonie Bad Piggies. Ja smartfona nie mam, dlatego nie pogram- ale jest też dostępne na kompach. Polecam, bo to rozrywka na długie godziny. Na wyjazd na wakacje jak znalazł! W tej grze sięzakochacie. A świnki w Toons są takie słodkie...
  12. Arturzyn
    Ech, w porównaniu do 11 książek z zeszłego miecha (licząc lekturę i Wyspę Masek- przeczytałem ją ostatniego dnia maja, jednak piszę o niej teraz), przeczytałem w czerwcu 5 książek (wliczając Przygody Odyseusza). Ech, ciężkie czasy idą, jak mi się nie chce czytać.
    #Ulysses Moore: Wyspa Masek, Kamienni strażnicy, Pierwszy klucz (Pierdomenico Baccalario)
    Rick, Jason i Julia szukają śladów Petera Dedalusa, jednego z przyjaciół Ulyssesa. Nie są jednak sami- wraz z nimi do Wenecji przedostała się również Obliwia Newton, chcąca przejąć Wrota Czasu. Dzieci znajdują zarówno sprzymierzeńców, jak i wrogów. To już nie jest zabawa, tylko misja na olbrzymią skalę!
    Okazuje się, że Peter nie wie, gdzie jest Pierwszy Klucz, i kłamie Obliwii w żywe oczy. Przedostała się do Willi Argo i z bliźniętami wyrusza na poszukiwanie Blacka Wulkana. Bohaterowie znajdą niespotykanego sojusznika, który zerwie ze swoją przeszłością. Tymczasem Black przedostaje się do teraźniejszości. Żeby było fajniej, Rick odkrywa, kto jest prawdziwym Ulyssesem! Będzie się działo!
    Właściwie już się dzieje, bo bliźniaki wracają do teraźniejszości, tak samo, jak ich wrogowie. Obliwia, przekonana, że klucz znajduje się na morzu, kradnie motorówkę, znikając beż śladu (jak dyrektor szkoły, który jej pomógł), Manfred
    , a Jason i Julia odkrywają sekret. Równocześnie, między rudzielcem a Julią zaczyna dziać się coś poważnego...
    To już koniec tej serii... Na pewno? NIE! Jest jeszcze 6 książek, ale będzie ponoć jeszcze ciekawiej!
    Już nie mogę się doczekać! A wy przeczytajcie, bo to naprawdę wciąga.
    WM-8/10, KS-8/10, PK-9/10
    +sekret ujawniony
    +wciąga
    +bohaterowie
    +jest więcej książek
    -nie znalazłem
    #Ale kino! (Maciej Frączyk alias Niekryty Krytyk)
    Przyznam się- nie spodziewałem, że będzie mizernie. Dalsza część tytułu to "czyli co by było, gdyby postacie filmowe były dziećmi". Tylko w rysunkach postacie są zdziecinniałe. Tak naprawdę to tylko filmowe ciekawostki- a nie do wszystkich pasują rysunki. W dodatku ten format książki...
    Żeby było fajniej, na stronie jest tylko jedna linijka ciekawostki. Jakby nie było można dać ich więcej... Krótko, bo "przeczytałem" ją w pół godziny w Empiku, zatem jeśli ją czytać, to tam, bo nie opłaca jej się wypożyczać, a zwłaszcza kupować.
    5/10
    +ciekawostki
    +rysunki dają radę
    -format
    -nie wszystkie rysunki pasują
    -1 ciekawostka na stronę? Że wut?
    #Assassin's Creed: Objawienia (Oliver Bowden)
    Koniec historii Ezia, najznakomitszego asasyna świata. W jego ostatniej przygodzie wyrusza do Masjafu, aby znaleźć bibliotekę Mistrza Altaira, ale nie jest to łatwe. Podczas swojej misji znajduje klucze, wrogów i... miłość?
    Tak jest-koniec historii, więc Ezio musi znaleźć sens życia. W jego przypadku to niejaka Sofia Sartor. Zanim znajdzie w niej uczucie, musi się uwolnić z Majafu, opanowanego przez templariuszy. Oczywiście, udaje mu się. Ale żeby odkryć bibliotekę, musi zebrać pięć kluczy, które pomogą mu zrozumieć przeszłość Mistrza.
    ...która jest przedstawiona inaczej, niż w Tajemnej Krucjacie. Szkoda, zwłaszcza, że obie książki są tego autora. Trochę to przeszkadza, ale cóż... Trzeba przez to przetrwać.
    Bohater przeżywa także
    oraz odstąpienie od zawodu "palącego haszysz" (asasyna...) Ale kłopoty czają się nadal. Musi on uporządkować wszystkie sprawy przed
    Koniec historii Ezia, w nast. książce rządzi inny bohater. Szkoda, że nie Connor.
    8/10
    +koniec historii Ezia
    +wspaniałe zakończenie życia
    +wciąga
    +i to jak!
    -nie wiem
  13. Arturzyn
    -Panie majster, panie majster, kolega znowu bawił się w Megamana na budowie!
    -Szlag! Nie wie, że zabrakło kasków?
    -Właśnie wie- nie jest tym zachwycony...
    -Dobra, dajcie mu kask rowerowy, niech ma chłopak uciechę...
    Każdy, kto grał w Megamana, musi znać Hata- najbardziej rozpoznawalnego przeciwnika serii. Postać ta jest tak popularna, że zrobiono 4-częściową serię gier na jej podstawie. Choć ja zagrałem tylko w 2. I tą część recenzuję. Zapraszam na jubileuszowy, 50 wpis bloga!
    W mieście nie dzieje się za dobrze- zaatakowało je 8 mistrzów robotów. Dr Willy nie jest tym zachwycony- wysyła do walki Hard Hata, który ma położyć kres tym swawolom! Tak prezentuje się fabuła gry, w której znajdziemy paru znajomych przeciwników i zupełnie nowych bossów.
    Już na początku muszę powiedzieć, że więcej krwi napsuł mi poziom Acid Mana, niż jakikolwiek mistrz robotów. Są oni (w większości) prości, nie trzeba używać ich słabości. Ale trudniejsi przeciwnicy również się zdarzają- wspomniany Acid Man czy Tornado Man.





    Szaro-buro i niefajnie- plansza Smoke Mana.

    Sam Hat nauczył się paru sztuczek- jest odporny na białe pociski- wystarczy, że się schowa w kasku. Jednak szare kulki nadal robią mu kuku. Może strzelać on jednak tylko 3 kulkami naraz- zupełnie jak Megaman.
    Fajny jest system zapisu w grze- po pokonaniu bossa i zebraniu jego mocy wystarczy, że zasejwujemy grę na jednym z kilku slotów. Proste i wygodne. Ale checkpointy... Plansze są długie, niektóre zajmują 20 min, a checkpoint jest w połowie etapu (i chyba przed komnatą z bossem, ale przy bossie nie zginąłem, więc nie wiem), więc łatwo o sytuację, gdy giniemy i zaczynamy od początku. A że niektóre plansze są perfidnie trudne...





    Po spacji możemy skorzystać z Energy-, Power Tanków lub zmienić broń.

    Grafika jest przyjemna, bo 8-bitowa. Muzyczka również daje radę- po prostu się jej słucha, ale gdyby ją wyłączono, gracz by się zorientował. Do broni również nie można się przyczepić (oprócz jednej, ale ciiii...), jest obowiązkowa tarcza, fala i miotane pociski.
    Wszystko składa się na grę prostą, łatwą (prawie) i przyjemną. Jeśli lubisz te klimaty i jesteś Megamanofilem, zdecydowanie polecam. Jeśli lubisz platformówki, ta gra jest dla ciebie. Tylko pamiętajcie, że podczas przechodzenia poziomów można walnąć głową w biurko. Załóżcie więc lepiej kask.
    9/10
    +klimat Megamana
    +Hat jako bohater
    +nowi mistrzowie
    +za friko
    -niektóre poziomy
    -checkpointy...
    Link: http://www.instalki....r_Ensemble.html


    Jak w każdej części Megamana, każdy boss ma swoją słabość. Oto wykres, który może wam się przydać. Dwa kolory zostały dodane przypadkowo.




  14. Arturzyn
    Welcome! W tym odcinku mojej siewni myśli napiszę, co takiego mnie irytuje w grach. Zapraszam do czytania i... miłej zabawy.
    Co mnie wkurza w grach:
    Jesteś wybrańcem...
    Ludzie, dajta spokój, przyszedłem tu tylko po ryby na obiad, a wy gadacie, że jestem wybrańcem i dajecie mi miecz? Przecież to paranoja! Nie umiem posługiwać się mieczem! Ech, ta fabuła erpegów... Czemu akurat taka, a nie taka- Jesteś moim przyjacielem, obiecałeś mi przynieść węgorza ze Skandynawii... Wtedy by były questy! Achivement unlocked: Zrób zupę węgorzową.





    Miecz dwuręczny.

    Konik w posługiwaniu się bronią
    Tak, urodziłem się w rodzinie żebraków, gdzie nigdy nie miałem kasy na jedzenie, a jak nadciąga zło, biorę w łapy miecz i wywijam nim jak Król Artur. To mnie zawsze dziwiło-jak postacie z gier uczą się tego wszystkiego? Odpowiedź jest prosta-mają to we krwi. Mam to we krwi, bo mój praprapraprapraprapradziadek zabijał potwory mieczami różnego rodzaju, a to przeszło na mnie.





    Goro? Kopę lat!

    Games Wars: Wojna klonów
    W ilu strzelankach pod nasz ogień pakują się sklonowani frajerzy, którzy myślą, że jak są kamikadze, to ktoś o nich będzie pamiętał? Jak to, do diaska, zostało zrobione? Czyżby role się odwróciły i to owca Dolly zaczęła klonować ludzi, żeby robili dla niej różne przysmaki? A jeśli tak, to skąd się wzięli w wojsku? Aha, pewnikiem komornicy jej wzięli tych robotników, bo nie dała politykom ich ulubionej wełenki. A z nazistami lepiej nie zadzierać...





    Wujek Sam!

    Piękne kobiety
    W przeciwieństwie do innych, lubię, jak kobiety są ubrane- w grach kobiety przedstawiane są bowiem stereotypowo: wszystko na wierzchu, prawie nic niezakryte. Jednak rzadko kiedy ktoś przekracza granice "prywatności" tych zbiorników estrogenów, pokazując nam wszystko, co ma do zaoferowania kobieta-ale są wyjątki, np. seria Wiedźmin. Jednakże większość graczy kojarzy piękną, ponętną kobietę jako Larę Croft. Mało zakryta, piękna jak zawsze. Ale od czego są nude patche.





    "Mokry sen nastolatków."

    Nic nie mówię...
    W ilu grach sterowaliśmy ludźmi, którzy nie umieją mówić? Ile razy wkurzało graczy, gdy rozmówca rozumiał wszystko, choć bohater nic nie mógł powiedzieć? Jak oni to robią? Albo opanowali do perfekcji rozumienie słów z ruchu warg, albo czytają w myślach. Eeee, na pewno czytają w myślach. Ale kto zatrudnia niemowę?





    Kojarzycie tego pana?

    Zombikalipsa zombizmu zombiowa
    Najbardziej oklepany temat w świecie gier komputerowych-Zombie. Pojawiają się co chwila w jakiejś nowej grze. Nie mówię, że są kiepskie (War Z), ale ja bym dał sobie spokój i zabrałbym się za duchy, wilkołaki i wróżki. Obcy to też kiepski temat. Choć materiał świeższy niż żywe trupy.





    Briaaaaaan...

    Serdeczna t@rcz@
    Bohaterowie niektórych gier albo wypili za dużo RedBulla, albo są potomkami Wolverine'a. Tłumaczy to fakt, że zdrowie samo im się regeneruje. Nie wiem, z iloma kobietami sypiał Rosomak, ale było z niego naprawdę dzikie zwierzę. Z jego dzieci również.





    Wstydź się, bigamisto!

    Zapłać, ile chcesz
    Mikropłatności-największe zło w grach komputerowych. Idealne rozwiązanie dla leniwców, którym nie chce się czekać. Dla mnie to cziterstwo, bo jakim prawem ktoś może mieć więcej w jakiejś grze od innych? Najlepszym przykładem mikropłatności jest (wg PCF) Runes of Magic. Ale i w Battlefield Heroes są niestety tacy ludzie. Meh...





    W tej grze można zrobić halucynogenną zupkę.

  15. Arturzyn
    Fajny kolażobrazek, nie? Postanowiłem, że [KSIĄŻKA] pojawi się1-2 w miesiącu, i nigdy w pojedynczych sztukach. Jakież to oceny dostały te dzieła? Zapraszam do czytania:
    #Mgnienie ekranu (Terry Pratchett)
    Jak to jest stworzyć książkę z artykułów zamieszczanych w gazetach w czasach, kiedy jeszcze byłeś w stanie zrobić przewrót w tył? Pan Pratchett pokazuje, że wystarczy mieć mnóstwo dobrych chęci, a zrobi się arcydzieło!
    Mgnienie ekranu to zbiór opowiadań zarówno z, jak i spoza Świata dysku, i każde z nich ma typową dla tego autora cechę-poczucie humoru. W dodatku, wciągają, niezależnie od długości, choć niektóre są wyjątkami.
    Opowiadania "pozbierane" zostały z najróżniejszych gazet i czasopism i okresów-np. pierwsze z nich zostało napisane w wieku 13 lat-już wtedy pisał znakomicie.
    Wspomniałem, że są wyjątki, jeśli chodzi o wciąganie, ale one potwierdzają regułę-np. Wysokie Megi mnie trochę nudziły, a Inkublamażu w ogóle nie zrozumiałem. I wytłumaczcie mi-dlaczego Rybki małe ze wszystkich mórz taki ma tytuł, skoro opowiada o wiedźmach?
    Reasumując-przeczytaj, nawet jeśli nie czytałeś innych książek tego autora. Szybko, bo okaże się, że wszystkie tomy gdzieś mgnęły.
    9/10
    +opowiadania Pratchetta
    +z i spoza Świata dysku
    +mnóstwo postaci, których wielbiciele dysku poznają
    -niestety, nie czytałem za dużo Świata dysku (minus osobisty)
    -Inkublamaż i inne opowiadania, których nie rozumiem/które mnie nudzą (minus osobisty)
    #Książę Mgły (Carlos Ruiz Zafón)
    Mówią że magia nie istnieje. To nieprawda. Istnieje, i otacza nas wszystkich. Wszędzie. Nawet w książkach. Magiczne, co nie? Ale co ma wspólnego książę z magią, do jasnej ciasnej?!?
    Bohaterem gry jest 13-letni Max, który w dniu swoich urodzin musi wyjechać z powodu wojny nad morze. Tam zaprzyjaźnia się z pewnym chłopcem-Rolandem, który przedstawia mu miasteczko. Jednak od początku dziwne rzeczy się dzieją w tym miejscu-młodsza siostra przygarnia kota na dworcu (o którym można był było napisać więcej...), a wskazówki na zegarze kręcą się do tyłu.
    Żeby nie było za fajnie, latarnik, dziadek Rolanda, ma do opowiedzenia ciekawą historię o Księciu Mgły, i ostrzega ich przed nim. Na domiar złego, wnuk latarnika i starsza siostra Maxa-Alicja mają się ku sobie, a figury w ogrodzie obok domu przyjezdnych poruszają się. A to nie koniec tajemnic.
    To nie wszystko-Max odkrywa, że jego przyjaciel nie jest tym, kim jest (przeczytacie, zobaczycie),a Książę Mgły chce go zabrać, ponieważ przy "życiu" trzyma go jedna z najtrwalszych rzeczy na świecie-obietnica...
    To kolejna świetna książka C.R.Zafóna, którą warto przeczytać, zaraz po Pałacu Północy. Inna sprawa, że pisanie walk bohaterów z "tymi złymi", nie za bardzo mu wychodzą. Happy end też jest średnio happy (ale happy-przeczytacie, zrozumiecie...), no i co się stało z kotem? Czyżby zniknął we mgle?
    9/10
    +polecam
    +świetna
    +fabuła
    +zwroty akcji
    +pierwsza książka autora
    -KRÓTKA!!!!!!!!! (200 stron)
    -co się stało z kotem
    -finałowa walka
    #Assassin's Creed: Tajemna krucjata (Oliver Bowden)
    Yay! 3 część serii o asasynach! Nareszcie! Tylko jest problem-to prequel...
    AC:TK opowiada o życiu Altaira, mistrza asasynów. A raczej- Niccolo, ojciec Marco, opowiada tę historię swojemu bratu. Bowiem Niccolo znał Altaira. I mówi o jego życiu...
    Altair jest arogancki, pewny siebie i zadziorny. Jego mistrz dał mu zadanie, które, niestety, spartolił, i pozwolił na śmierć towarzysza przez swoją głupotę. To zachowanie będzie go wiele kosztować.
    Szybko okazuje się, że darowano mu życie, ale musi pozbyć się 9 templariuszy, którzy są bardzo niebezpieczni dla zakonu. Nieraz i nie dwa ledwo ujdzie z życiem, a na domiar złego, zakochał się, oraz został zdradzony...
    Poznajemy życie Altaira nawet wtedy, gdy jest już starym dziadkiem, ponieważ nawet wtedy obfitowało w wiele wydarzeń, które dla asasyna byłyby igraszką. Ale jak się ma 80 lat na karku...
    Wg mnie, Ezio jest ciekawszą postacią od protagonisty tej książki (pojawia się w króciutkim epilogu). Nie wiem też, po co O. Bowden "wymyślił" pomysł opowiadania historii przez pana Polo, skoro w poprzednich częściach nie było to potrzebne. Tak czy kwak, nadal to książka godna polecenia. Na szczęście nie ma przekleństw.
    8+/10
    +prequel serii
    +zwroty akcji
    +brak przekleństw
    +asasyni rządzą
    -Altair jest mniej ciekawszą postacią od Ezia
    -który pojawia się na 1,5 strony
    -pomysł z Polo
    #Kapelusz pełen nieba';Wyprawa czarownic (Terry Pratchett)
    Obie książki dzieją się w Świecie dysku oraz mają powtarzających się bohaterów.
    W "Kapeluszu(...)" poznajemy Akwilę, która była wodzą Ciutludzi (którzy mieli prawdopodobnie debiut w innej książce), a teraz ma nowe problemy. Goni za nią Współżycz, a ona chce pracować u panny Libelli, która ma kłopoty z ciałami, a na dodatek zbliżają się próby czarownic.
    Tak, zgadza się- Współżycz wstępuję w Akwilę, która nie ma pojęcia, jaka moc w niej drzemie. Ciutludzie, panna Libella i babcia Wheaterwax muszą ją ratować.
    Wróg jest nie do zabicia, więc jak można go pokonać? Protagonistce uda się to- ale jak to zrobi? I czy wyrwie się ze szponów Śmierci?
    We "Wyprawie(...)" bohaterkami są babcia Wheaterwx, niania Ogg i początkująca wróżka chrzestna Magrat. Muszą one powstrzymać Lily, która zagina baśnie do swoich potrzeb.
    Wraz z czarownicami poznajemy kolejne lokacje ze Świata dysku oraz przeżywamy różne, śmieszne i niebezpieczne, przygody. Ale głównie te śmieszne.
    Lily zaś wspomaga się lustrami, które zabierają część duszy. Uznaje się za dobrą wróżkę chrzestną, choć jej umiejętności przerażają. Czy trio czarownic da sobie radę? Oczywiście! Ale jak? I czemu wszędzie panoszy się Śmierć?
    (obie)9/10
    +humor
    +postacie
    +przygoda
    +Świat dysku
    +Śmierć jest dżentelmenem
    -nie stwierdzono
    #Dziennik cwaniaczka-trzeci do pary (Jeff Kinney)
    Miłość niejedno ma imię, ale nie oszukujmy się-żadne nie brzmi jak Greg Heffley.
    Hehehe, ta książka mnie śmieszy-co ja mówię, cała ta seria mnie śmieszy. Jak ktoś o niej nie słyszał, to nie wiem, czego słuchał.
    Greg nie ma łatwego życia-zbliżają się walentynki, a nie ma żadnej pary. Żeby ją zdobyć, jak zwykle chce wykorzystać Rowleya. Szybko okazuje się, że średnio im to wychodzi. Na domiar złego, do Heffleyów przeprowadza się wujek Grega, życiowy nieudacznik, który prosi o dach nad głową.
    Nastolatkowi zebrało się również na wspomnienia, jak był jeszcze tak mały, że jeszcze się nie urodził, i żałuje, że teraz tak nie jest. Wszystko okraszone wspaniałymi rysunkami.
    Książka krótka (chyba połowa to obrazki), recka też krótka. Jeśli ktoś nie czytał, niech idzie to zrobić. Jeśli tak... to zapierniczaj to sklepu i kup, bo uśmiech gwarantowany. I to nietrzeci do pary.
    9/
    +humor
    +ciekawi bohaterowie
    +zawsze fajna historia
    +fajne rysunki
    -ale chyba ich za dużo
    #Ulysses Moore: Wrota czasu; Antykwariat ze starymi mapami; Dom luster (Pierdomenico Baccalario)
    W Kilmore Cove jest pomnik króla, który nigdy nie istniał, tory, które prowadzą donikąd, oraz Willa Argo, budynek Ulyssesa Moore'a, który nigdy nie wyściubił nosa poza jego mury. No i nie ma internetu. Co więc można tam robić? Odkrywać tajemnice, rzecz jasna!
    Poznajemy na początku bliźniaków-Julię i Jasona-których rodzice wykupili Willę Argo w Kilmore Cove. Poznają Ricka, chłopca, który zna to miasto i jego mieszkańców, a także ogrodnika Nestora, który pracuje tu od czasu, kiedy żył Ulysses Moore.
    Okazuje się, że na Willę Argo ma chrapkę Obliwia Newton, bizneswoman zdolna do wszystkiego. Niebawem dzieci dowiadują się, że dom ma swoje tajemnice...
    W pierwszej części bohaterowie buszują po mieszkaniu i odkrywają pierwsze sekrety-drzwi z 4 dziurkami. Po ich otwarciu przenoszą się do starożytnego Egiptu, ale rozumieją tam każde słowo i znają hieroglify!
    W dwójce ubiegają Obliwię i znajdują mapę miasta, która znalazła się, nie wiadomo czemu, w krypcie pod świątynią. Ulysses dużo podróżował, ale o co chodzi z tą mapą?
    Tego dowiadujemy się w trzeciej części-Obliwia i jej goryl, Manfred, chcą zburzyć Dom Luster, mieszkanie przyjaciela pana Moore'a. Wychodzi na jaw, że wrota, przez które można przejść do innych epok, istnieją nie tylko w chacie bohaterów. Dzieci nie zdają sobie sprawy, że biorą udział w naprawdę ważnej misji!
    Ładne rysunki uprzyjemniają lekturę tych książek, które czyta się szybko. Ale jedno ale-książek z serii jest 12, każda po 200 stron. Dlaczego by nie zrobić mniej książek po więcej stron? Tomiszcza nie są autorowi obce-napisał w końcu serię Century...
    Aha! Nie dajcie się zwieść Baccalariowi- takiego miasta nie ma, to tylko fikcja. A każda z książek dostaje taką samą ocenę.
    (każda)8/10
    +szybko się czyta
    +zwroty akcji
    +bohaterowie
    +rysunki
    -12 ksiąg to chyba za dużo
    -czemu nie napisano 1 wątku w jednej książce?
    ----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
    ROK NA FA! Tak, to już okrągły rok. Szybko to minęło, nie?
    Pamiętam swojego pierwszego posta:
    coś typu:
    ,pierwsze i jedyne dotąd ostrzeżenie, jego autora, no i swoje 888 postów. Założyłem też bloga (jak widzicie), a tak w ogóle zarejestrowałem się po to, aby zgadywać przecieki.
    Tak czy kwak-piękna rocznica, prawda?
  16. Arturzyn
    DWA MIESIĄCE! DWA! Tyle musiałem czekać na kolejnego asasyna-było warto tyle trwać w niepewności, czy dorówna jedynce?
    Historia opowiada dalszą historię Ezia, najsłynniejszego wśród asasynów-książka rozpoczyna się w momencie zakończenia poprzedniczki, na nowo wspomniane jest o
    Ezio zabrał z kaplicy Jabłko, lecz okazało się, że
    Co gorsza, jego dzieci Cesare o Lukrecja-chcą zapanować nad Włochami wraz z
  17. Arturzyn
    Młodym szkrabem będąc, marzyłem o desce. Jednak z biegiem czasu coraz mniej mnie to kręciło. Ale przy grze w THPS 4 ożyły wspomnienia.
    THPS 4, wydany przez studio Activision ( znacie? ), stworzony przez Beenox w 2004, to kolejna odsłona deskorolkowej serii o najlepszym skaterze świata, Tony'm Hawku (pierwszy skater, który zrobił 900 ). Pierwsze odsłony tej serii były niesamowite, jednak gry o skaterze wyposażone w deski sprzedały się kiepsko.
    Gra ta, jak każda inna, opowiada o skaterstwie, i radzi sobie z tym b. dobrze. Można wybrać skatera, kupić, odkryć lub zrobić. Postaciami do wyboru są sławni skaterzy z całego świata.
    Każdy ma "punkty doświadczenia"- kwadraciki otrzymywane po misjach, które można rozdzielić w statystykach, żeby niektóre rzeczy wykonywać lepiej, np. ollie.





    Wyginam śmiało ciało!

    Tak jak pisałem, można wybrać bohatera z puli dostępnych postaci, albo też zrobić go własnoręcznie i samemu go nazwać. Można dać mu brodę, czapkę, okulary... i wiele innych rzeczy, co jest fajnym pomysłem.
    Wspomnianego expa zdobywa się, wykonując różnorakie zadania, które są bardzo zróżnicowane, np. uczepienie się samochodu czy pomaganie przy ucieczce z Alcatraz (swoją drogą, fajna miejscówka). Większość zadań polega jednak na robieniu i uczeniu się trików i wykonywania combo na czas.
    Kolejną ciekawą rzeczą jest pasek, hm, ja to nazwałem brawury- żeby wykonać zuipełnie nową sztuczkę, trzeba go wypełnić, robiąc inne triki. Wtedy kombinacją klawiszy wykonujemy zadanie i klik- nauczyliśmy się nowego triku.





    Ktoś podłożył mu świnię!

    Gdy robimy akrobacje, na dolnej części ekranu pojawia się pasek z wykonanymi trikami. Im ich więcej, tym lepiej, zwłaszcza, kiedy robimy specjalne triki wymagające brawury.
    Niektóre zadania polegają na "zarobieniu" punktów za combosy w 2 minuty, a im dalszy poziom, tym trudniej- w ostatnim trzeba było zdobyć bodajże ponad milion punktów. Auć!
    Właśnie, poziomy-jest ich 9, a 2 ostatnie trzeba kupić za pieniądze (lunapark i San Francisko). Błąkamy się po uczelni, stoczni czy wspomnianym już Alcatraz, wykonując zadania, robiąc triki i zbierając kasę, która jest porozstawiana po całej planszy lub jest nagrodą w minigrach.





    A teraz, drogie panie, stajemy na rękach i wywijamy nogami w rytm muzyki!

    Grafika nadal nie gryzie w oczy nawet po tylu latach od premiery. Tak samo z muzyką- zagrzewa do nabijania sobie punktów, a w dodatku odpręża. Czemu tego nie ma we wszystkich grach!?!
    Ech, naprawdę, ta gra jest E-P-I-C-K-A! Jeśli nie graliście, to co tu robicie? Nadrabiać stracony czas, migiem, a nie na desce śmigać! Takie rzeczy tylko w THPS 4! Zrozumiano?
    Grywalność: 10 Grafika: 8 Udźwiękowienie: 10
    9+/10
    +świetna gra
    +muzyka
    +wciąga
    +różnorakie zadania
    +epicka
    +grafika przetrwała próbę czasu
    +combosy dają frajdę
    -niektóre za trudne
    -sterowanie za pomocą klawiszy numerycznych nie każdemu może się spodobać
  18. Arturzyn
    NARESZCIE! PO TYLU TYGODNIACH! SKOŃCZYŁEM! HURRRRRRRRRRRRRRRRRAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA
    AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!
    Wybaczcie wstęp, ale jeśli graliście kiedyś w Jumpera 1/2, to wiecie, dlaczego musiałem to napisać. Jeśli nie graliście, to cóż... Wjedźcie na koniec wpisu i klikajcie w linka.





    Jedna z prostszych plansz...

    Hm, jakby to powiedzieć... Pamiętacie I wanna be the Guy? Na pewno! Dante wspominał tam, jak trudna gra może być zarówno wkur...zająca, jak i świetna (kontrast?). Z Jumperami jest podobnie. Tylko że Jumpery przeszedłem. (Zatem IWBTG ma nadal palmę pierwszeństwa, jeśli chodzi o trudność.
    Fabuła
    W jedynce Ogmo (bohater gry) musi się wydostać z laboratorium. W drugiej również musi uciekać.
    Grafika
    W obu grach jest bardzo podobna, ale w dwójce niektóre elementy zostały poprawione.
    Sterowanie
    W jedynce było gorsze-podwójny skok nie zaskakiwał, w dwójce nie ma takich problemów.
    Poziomy
    W pierwszej części grało się z marszu. W nast. części poziomy można przechodzić po kilka razy, by poprawić wyniki lub zebrać trofea. Dodatkowo, można zagrać "przejśnięty" poziom.





    Tak-to DA się przejść.

    Poziom trudności
    Obie części to gry dla masochistów/hardkorów (niepotrzebne skreślić), z tego powodu niektórzy mogą zjeść klawiaturę. Dodatkowo, trzeba być bardzo precyzyjnym i szybkim.
    Plansze
    W Jumperze 2 niektóre plansze się powtarzają. Niestety. Ale tylko w jednym świecie.
    Światy
    Ogmo w jedynce ma 7 światów po kilka poziomów. W dwójce jest 10 epizodów po 5 plansz, w odmiennych światach.
    Klejnoty
    W Jumperze 2 pojawiają się na każdej planszy klejnoty, po zebraniu których pojawia się następny, ale w trudniejszym miejscu. Bo zebraniu dostatecznej ich ilości, pojawiają się bonusy, ale nie zebrałem ich tak dużo, więc nie wiem, co to za bonusy.
    Moce
    Ogmo może wykonać podwójny skok. Gdy zbierze czarną gwiazdkę, traci tą możliwość. Po zebraniu żółtej moc powraca. W dwójce po zahamowaniu może skoczyć wyżej i przyklejać się do ścian.
    Ocena
    Jako, że to nie gry dla każdego, oba Jumpery polecam tylko fanom trudnych gier, takim, którzy przeszli SMB bez mrugnięcia okiem, takim, którzy z uśmiechem wspominają Cat Mario...
    Jęsli nie lubisz tego typu zabawy, to... kliknij w linka, może zmienisz zdanie.
    +trudna
    +bardzo
    +wciąga
    +wyzwania na długie godziny
    -tylko dla lubiących taką rozrywkę
    http://mattmakesgame...ames/Jumper.zip
    http://mattmakesgame...s/JumperTwo.zip





    Screen sprzed tygodnia. Po zakończeniu zapomniałem zrobić screena całego tego menu, ale zapomniałem i skasowałem grę. Sorki.

    ----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
    Jumper Three
    Istnieje, a jakże, 3 część, w której jest 5 typów Ogmo, każda z inną mocą. Jednak gra nie jest nawet w 1/8 tak trudna, jak poprzedniczki, więc nie jest to wyzwanie. Ale jak ktoś chce, zapodaję linka: http://mattmakesgame...JumperThree.zip
  19. Arturzyn
    Hm, tak, pamiętam cię, nigdy nie zapominam użytkowników. Powiem ci, że przeczytałem 2 książki Kinga (z czego jedna wydana pod pseudonimem), i, jak by to powiedzieć, zrobiłem ich recenzje.
    Że co?
    No oczywiście! Miałem przy nich stracha takiego że hej!
    Jesteś pewien?
    A co, chcesz wiedzieć, jak było naprawdę? Nie polecam... Muahaha!
    Tak! Zrobiłem to! Przeczytałem 2 książki Kinga! Jakie mam na ich temat opinie? Cóż, fani tego autora, którzy każdej jego książce dawaliście 8,9,10/10, lepiej tego nie czytajcie. To mogłoby być straszne przeżycie.
    #Regulatorzy (książka wydana pod pseudonimem)
    Zaczyna się jak w bajce-piękny kwartał domostw, mili i ciekawi ludzie, piękna pogoda, znający się mieszkańcy... Ale tak jak w bajkach, zaczynają się dziać złe rzeczy. Nadludzkie.
    Kto by pomyślał, że bajkowe furgonetki mogą narobić tyle złego? Oczywiście umysł tej operacji-morderczy pasożyt, który za nic ma życie innych ludzi.
    Kłopot w tym, że nikt nie ma pojęcia, co zrobić-główny zły bowiem z chęcią zaczyna mordować ludzi, korzystając z wyobraźni nosiciela. Ilość mieszkańców zmniejsza się z godziny na godzinę, a nikt nie może nic na to poradzić. Wydaje się, że nie ma już ratunku...
    Tak-ta książka sprawiła, że nie chciałem jechać do sklepu, bo bałem się Motoglin. I to chyba najstraszniejszy aspekt tej książki, na dodatek przerażają mało (ale jak skutecznie!). Reszta książki również przeraża... ale chaosem, masakrą i ohydą- autor dokładnie opisuje, co się działo z ciałem np. postrzelonym w głowę-odrażające.
    Na dodatek, zakończenie jest mierne-nie usatysfakcjonowało mnie. Wkurzyły mnie również scenariusze Motoglin i innych tam seriali między rozdziałami. Mógłbym się jeszcze przyczepić do tytułu, ale byłoby to czepianie się na siłę. No i te wulgaryzmy...
    Regulatorzy to całkiem niezła książka... ale tylko i aż tyle. Fabułą jest ciekawa, postacie również, w ogóle to ciekawe dzieło. Niestety, są minusy, i to ciężkie. Przynajmniej dla mnie. Sayonara, obejrzyjcie kolejny odcinek... Zaraz, coś nie tak.
    7+/10
    +fabuła
    +postacie
    +trochę straszy...
    -...ale tylko trochę
    -głównie obrzydliwością
    -wulgaryzmy
    -przestrzenie między rozdziałowe
    #Sklepik z marzeniami
    W Castle Rock pojawia się nowy sklepik. Jego właściciel, Leland Gaunt, mówi, że aby całkowicie dostać produkt, trzeba oprócz dania pieniędzy spłatać komuś niewinnego figla. Nieprędko okazuje się, że Gaunt "wnika w dusze" konsumentów i każe im robić okropne rzeczy. Na domiar złego, w Castle Rock dochodzi do morderstw, których sprawcami są... klienci sklepiku z marzeniami.
    Całą sprawą zajmuje się szeryf, ale nim dojdzie, kto stoi za tym zamieszaniem, będzie musiał sporo pomyśleć. Tym bardziej, że również jemu Gaunt chce namieszać w głowie...
    To, co się dzieje w tej książce, to po prostu armageddon- szczególnie pod koniec. Wszyscy się mordują, budynki wylatują w powietrze... Czysty chaos po prostu. Taki, który wciąga. Oprócz fabuły i ciekawych bohaterów mamy w prezencie rozterki uczuciowe innych ludzi. A oprócz tego mnóstwo przekleństw i obrzydliwe sceny mordowania. Jak dla mnie, książka ta się troszeczkę dłuży, ale jest niezła. Na dodatek straszy panem Gauntem (ale tylko pod koniec).
    Polecam lekturę tej książki. Naprawdę. A jak nie przeczytasz... Cóż, znajdę cię- ja nigdy nie zapominam twarzy.
    7+/10
    +fabuła
    +postacie i ich rozterki
    +pomysł
    +TOTALNY ARMAGEDDON!
    +trochę straszy...
    -głównie masakrą
    -oraz pod koniec Gauntem
    -jak dla mnie troszkę się ciągnie
    -przekleństwa
  20. Arturzyn
    Tak to już jest- u każdego koncernu może podwinąć się noga i stworzyć średnią albo kontrowersyjną grę. Ale w EA to nie przypadek, tylko codzienność. Oto miniseria o Klęskach EA- w tym odcinku Klątwa Wielkich Trójek!
    Chociaż zdarzają się niezłe trójki (Crisis 3), to, niestety, EA robi je pewnikiem z myślą o szumie, jaki narobią. Oto 3 trzecie części serii od Elektroników, które wywołały sporo kontrowersji:


    DEAD SPACE 3

    Najmniej "szumiasty" tytuł- gra, wg niektórych*, "jest niezła, ale to NIE JEST horror"- Visceral Games zboczyło ze ścieżki, jaką podążali do 2 części- z horrora akcji gra stała się... po prostu akcją. W dodatku, aby "zniszczyć" straszność, dodali do gry kompana- można było grać we dwóch! (HEREZJA!) Żeby było śmieszniej, w dwójkę "gra się lepiej". Ale najgorsze stały się... MIKROPŁATNOŚCI! (NA STOS Z NIMI!) Można było kupić sobie lepszą broń czy cuś- dla noobów i leniwców raj na ziemi. Co więcej, EA ogłosiło, że mikropłatności będą się pojawiać w innych ich grach. A potem się dziwią, że dostali "nagrodę" Golden Poo...
    * np. mojego kumpla, który chciał być anonimowy





    Dzisiaj ty sprzątasz, więc zrobiliśmy ci syf w szatni za puszczenie bramki... nie dziękuj.



    MASS EFFECT 3

    Kontrowersje wzbudził w zasadzie przez zakończenie(a)- wg fanów niewyjaśniające wszystkiego i rodzące nowe pytania. Również tym, że BioWare postanowiło zrobić "prawdziwe" zakończenie, ponieważ fani tego wręcz żądali. Niezbyt dobrze to o nim świadczy. (Konformizm?) Nie przeszkodziło im to jednak w wysupływaniu dodatkowej ka$y za różnorakie DLC- karygodne! Wielu ludziom nie spodobało się też, że nie będzie polskiego dubbingu- tylko rodzime napisy. Pamiętajcie- rozgniewani fani to niebezpieczni fani.





    Lubię kolację przy świecach, kąpiele w bąbelkach i kotlety z ludzi... Ej, co to za mina?



    BATTLEFIELD 3

    Rekord!- BF 3 ma na koncie aż 7(!) szumów:
    hajpowanie tej gry tak mocno, że powinien dostać 15/10
    wojna z Activision
    bonusy przedpremierowe- m.in. dodatek Powrót do Karkand, który został wydany potem dla innych w 2012
    kiepski, ssący singiel
    pakiet wszystkich dodatków razem (Premium)
    przekonywanie ludzi do kupna obietnicami twórców
    każe używać Origina (więcej o nim za 2 miechy)

    Numer jeden w Syndromie Szumu. Że co? Multi świetny, w dodatku rozwijany nawet rok po premierze dodatkami? Na pewno, ale wzbudził SPORY szum- i dlatego to najbardziej szumiasta gra od twórców szumnych gier- Electronic Arts.





    I tak robią drogi lepiej od nas...

  21. Arturzyn
    Ostatnimi czasy przeczytałem 2 niezłe książki- jedna to kontynuacja Baśnioboru, druga- dzieło Edmunda Niziurskiego, znakomitego polskiego pisarza. Jakie oceny dostały? Zapraszam do recenzji...
    #Baśniobór 2
    Kendra i Seth mają kłopoty- nie dość, że w ich szkole pojawił się kobold, to jeszcze pozwalają oszustowi ukraść niesamowitą figurkę znajomego dziadka. Okazuje się bowiem, że za tym wszystkim stoi nie kto inny, a Stowarzyszenie Gwiazdy Wieczornej chcącej zdobyć artefakt ukryty gdzieś w parku. Dlatego bohaterowie muszą znaleźć go pierwsi.
    Dziadkowie "wynajęli" do pomocy przyjaciół, mogących wyszukać tajemniczy przedmiot. Nieprędko okazuje się jednak, że w Baśnioborze czai się zdrajca, na dodatek ukradziony posążek chce zjeść Setha. (Też tak bym chciał.) Sprawa wymyka się jednak spod kontroli i rodzeństwo musi radzić sobie samo- no, przynajmniej do pewnego momentu. Pomaga im zalbinosiały brat Dale'a, Warren. Jak on jednak "odżył"? Co się stało? I kto jest zdrajcą?
    Oto w skrócie druga część świetnej książki, która jest fenomenalna- choć mógłbym się podoczepiać. Nic nie jest bez wad, ale temu tomowi można to wybaczyć. Zaskakuje- czy to wrogiem wśród tych dobrych, czy nowymi niebezpieczeństwami, czy innymi rzeczami... Tą książkę się czuje, nie czyta.
    9+/10
    +Baśniobór powraca
    +fabuła
    +nowe postacie
    +emocje
    +cała reszta
    -mogłoby być więcej o koboldzie
    -za brutalna jak na książkę dla dzieci- w czymś tak świetnym odrąbywanie... ups!
    #Żaba, pozbieraj się, czyli 7 obłędnych dni Tomka Ż.
    Tomek Żabny ma kłopoty. Nie dość, że pokłócił się z dziewczyną, wyjaśnia zagadkę kryminalną, gdzie jest ona główną podejrzaną, niweczy plany tortur mających na celu wskazanie winnego, na dodatek spotyka Mmemulusów- kosmitów mających sondę na Olszej Wyspie. Jakby tego było mało, kradnie im okulary wskazujące aury innych ludzi, które nie zawsze działają. Och, Tomku, Tomku...
    Edmund Niziurski w swoich książkach znajdywał miejsce na humor- nie inaczej jest teraz. Uśmiech pojawia się co chwila. Znakomitym pomysłem zaś było zrobienie książki na pamiętnik. Szkoda, że odstępy między "rozdziałami" nie są dłuższe. I po co rozdzielać na "dzień X, godz. jakaśtam, druga przerwa"? Można by to napisać od drugiego akapitu.
    Mało jest również o kosmitach, na dodatek są błędy w mowie niezależnej (znikające myślniki), lecz i tak książka ta jest bardzo dobrą pozycją. Polskie książki też są niezłe- ta to najlepszy dowód.
    8/10
    +E. Niziurski
    +fabuła
    +humor
    +rozterki bohatera
    -błędy w mowie niezależnej
    -mało kosmitów!
    -"pamiętnikowe" rozdziały
  22. Arturzyn
    Kici, kici, kici... chodź tu, kocie, mam dla ciebie myszkę... Że co? Nie chcesz? Co z ciebie za kot? To co, że gadasz, jedz to!
    Zadziwiający Maurycy... to 28 książka z serii Świat Dysku autorstwa Terry'ego Pratchetta, znakomitego pisarza fantasy, który słynie głównie z tej serii. Nadal powstają kolejne części.
    Na początku poznajemy głównych bohaterów, Maurycego-kota, chłopca wyglądającego na głupka-Keitha, i szczury, które odgrywają w tej książce znaczącą rolę. Zwierzęta te potrafią mówić i myśleć i wykorzystują swój "dar" nader umiejętnie- razem z Keithem oszukują ludzi, by zdobyć pieniądze.
    Odgrywają w tym celu sztuczkę- mówiące szczury opanowują miasto, a chłopiec "pozbywa" się ich,
    grając na flecie. Brzmi znajomo?
    Docierają do pewnej wioski, gdzie chodzą szczurołapy, zaś szczurów brak. Jak to możliwe? To zagadka do rozwiązania. Pomaga im w tym Malicia, córka tutejszej szychy- burmistrza.
    Okazuje się, że problem jest większy, niż przypuszczano- bohaterowie wpadają w nie lada tarapaty. W podziemiach myszy odkrywają rzecz tak straszną, że odbiera im mowę, a kot boryka się ze sumieniem. Dodatkowo wszyscy odczuwają moc Pająka- Króla Szczurów.
    Na domiar złego, mieszkańcy postanawiają wynająć prawdziwego szczurołapa. Czy bohaterom uda się zebrać pieniądze na ich cel- znalezienie szczurzej wyspy? Czy zginą, wprowadzone do rzeki przez szczurzego hycla? Czy...
    Dobra, takie jest streszczenie fabuły jednej z najlepszych książek, jakie przeczytałem. Ukończyłem ją w jeden dzień, a to udaje się rzadko której książce. Co mnie do tego przekonało?
    Przede wszystkim- humor i miejsce akcji, jak i klimat fantasy- uśmiechnąłem się nieraz, nieraz się także zamartwiałem. To wszystko przez bohaterów- gryzoni jest sporo, mają dziwne imiona (Ciemnaopalenizna, hy, hy) i wprowadzają zamęt w mieście. Byłem również bliski wzruszenia, a to dobrze świadczy o książce.
    Ale czy tak wspaniała książka ma jakieś wady? Oczywiście- wkurzała mnie Malicia, dla mnie akcja zbyt długo działa się pod powierzchnią... Bledną jednak przy świetności tej książki.
    Żałuję, że nigdy nie czytywałem Pratchetta, ale czas ten musiał nadejść. Polecam wam to dzieło jak nikt inny, nawet jak ją przeczytaliście. A teraz... kici, kici kici kici, mam dla ciebie polną myszkę... Poproś, a dostaniesz...
    9+/10
    +humor
    +wciąga
    +postacie
    +klimat
    +historia
    +wzrusza (ale trochę)
    -zbyt długo akcja dzieje się pod ziemią
    -Malicia
  23. Arturzyn
    Nikt nie lubi szkoły. To zło konieczne. Jednakże, czasami zdarzają się tam ciekawe rzeczy. Na przykład 3 morderstwa...
    "Kot wsród gołębi" to kolejny kryminał Agathy Ch., gdzie pojawia się Herkules Poirot- detektyw- konsultant z Belgii. (Jeśli nie on się pojawia w książkach, robi to panna Marple.) Szkoda jednak, że pojawia się pod koniec książki.
    Przejdę do rzeczy: Meadowbank cieszy się zasłużoną sławą- w końcu to najlepsza w Anglii szkoła dla dziewcząt. Przyjeżdża tu wiele mam, chcących zapisać swe pociechy do tego internatu. Jednak jedna mama dostrzega niebezpieczeństwo. Dostrzegła kogoś, kogo nie powinno tu być, a wiąże się to z jej pracą, ale to zostaje wyjawione póóóóźniej.
    Poznajemy nauczycielki i uczennice, m. in. Jennifer i Julię, które uwielbiają tenisa, a także Shaistę, księżniczkę czy tam królewnę z Ramatu, która boi się, że zostanie porwana.
    Problem w tym, że ktoś w pawilonie sportowym zabija nauczycielkę wuefu, nielubianą pannę Springer. Następnie tajemniczy morderca zabija jeszcze dwie nauczycielki. Meadowbank traci uczennicę, a Julia wyjaśnia, co się stało, Poirotowi, a ten rozwiązuje zagadkę, wraz z policją i tajemniczym Adamem Goodmanem, tajniakiem w skórze ogrodnika.
    Przyznam, że się nie spodziewałem, kto jest winowajczynią- a są ich dwie- jedna zabiła 2 nauczycielki z premedytacją, a druga pod wpływem zazdrości. Wiedziałem, że ktoś musi za tym stać. Christie napisała bardzo dobry kryminał, który trzyma w niecierpliwości.
    Fabuła jest w porządku, wciąga i chwyta nas w żelazny uścisk niepewności. Gdyby tylko Poirot pojawił się ciut wcześniej... Na szczęście Julia znalazła te diamenty. Zaraz... Jakie diamenty?
    Te z Ramatu, które zmarły w wyniku zamachu chciał przesłać Shaiście przez swojego kumpla Boba. Znalazły się w
    Kończąc- bardzo dobry kryminał z Poirotem, który czyta się z zaciekawieniem. A jeśli będzie mi się nudzić- moi rodzice mają półkę wypchaną kryminałami.
    8/10
    +fabuła
    +wciąga
    +Poirot
    -dopiero pod koniec książki
  24. Arturzyn
    Niedawno J. K. Rowling napisała książkę dla dorosłych, a ja ją przeczytałem. Zasady są po to, by je łamać, co nie? Czy autorka wykonała zadanie? Czy stoi na wysokim poziomie? Czy wciąga? Oczywiście, że tak!
    "Barry nie żyje. Ta niespodziewana śmierć pogrąża Pagford w chaosie. Na jaw wychodzą tajemnice mieszkańców. Urocze miasteczko z brukowanym rynkiem i wiekowym opactwem już nigdy nie będzie takie jak dotąd. Wybucha wojna bogatych z biednymi, nastolatków z rodzicami, wojna żon z mężami u nauczycielami z uczniami. Kto przejmie władzę po Barrym? Jak daleko się posunie w tym zaciekłym konflikcie?"
    Muszę przyznać, że fabuła intryguje od pierwszych chwil. To wielka zasługa autorki, która wspaniale napisała tę książkę. Nie czytałem chyba bardziej intrygującej książki, a to trzeba uznać za plus.
    Ale kim był Barry? Otóż, zasiadał on w radzie gminy, ale zmarł po kilku stronach na jakąś wrodzoną chorobę. Chyba tętniaka mózgu. Nie jest on jednak głównym bohaterem książki. Jest nim... nikt. Tak, dobrze przeczytaliście- NIKT! Za to brawa- poznajemy mnóstwo ludzi, tyle, że można się pogubić, ale po kilku rozdziałach umysł wraca na właściwy postaciowy tor.
    Czytelnik autentycznie zaprzyjaźnia się z bohaterami, np. dyrektorem szkoły, który cierpi na nerwicę natręctw i wydaje mu się, że jest pedofilem, jego żoną, pedagożką, i ich synem, który
    , a także rodzinę, w której ojciec zachowuje się jak Stalin w najlepszych czasach (), a jego syn koleguje się z synem omówionej przed chwilą rodziny. Ta najgorsza dziewczyna to Krystal- jej matka to uzależnione od narkotyków truchło kobiety, i jej brata, który pod koniec... nie, nie będę pisał.
    Oczywiście to nie wszystkie postacie, ale najważniejsze. Czuje się ich emocje, od których książka kipi. Ale nie tylko emocjami przecieka ta książka: dawno nie widziałem dzieła, w którym na stronę kwadratową () przypada tyle wulgaryzmów i żywcem wyjętych z Greya (oczywiście grzeczniejszych ) scen; jednak to prywatne minusy- w końcu to książka dla dorosłych...
    Ta księga (500 stron!) wzruszyła mnie naprawdę mocno, czego nie dał mi ani Bowden, ani Zafon w swoich dziełach. I jestem pewien, że przeczytanie tego tomiszcza to był trafny wybór!
    9/10
    +wzrusza
    +brak jednolitego bohatera
    +czytający zaprzyjaźnia się z postaciami
    +fabuła
    +wciąga
    -ale po przeczytaniu ok. 100 strony
    -przekleństwa i sceny jak w Greyu (prywatny minus)
  25. Arturzyn
    Idź się przebiec, mówili. Bieg to zdrowie, mówili. Startuj w maratonie, mówili. I co? Mam tyle nagród, odznaczeń i pucharów, a nie mogę się zatrzymać. Don't Stop Me Now!
    Runman to gra bardzo szybka- i do tego trochę trudna. Sonica co prawda nie przebije, ale sie stara. Postać ta wystąpiła gościnnie w Super Meat Boyu- jest więc dość popularna.
    Fabułą się nie interesowałem (no co, wy też pewnie przeklikujecie fabułę!), ale z tego, co mi się udało odkopać, to nasz bohater, żółta gwiazdka Runman, staruje w jakimś biegu. Ale jaka platformówka ma ciekawą fabułę?!
    Runman biega bardzo szybko, lecz jeśli przytrzymamy z, wypuszcza "pędne gazy". Gdy wciśniemy x, skacze. K to samobójstwo, a strzałkami się kieruje. Może siętakże odbijać od ścian i latać na paralotni oraz niszczyc kamienie. A gdzie trudność?
    Gramy w sześciu światach po sześć poziomów (są niespodzianki, ale ich nie odkryłem), a w każdym do zdobycia 3 odznaczenia. Trzeci, brązowy, zdobywamy, gdy "prędkościomierz" (to w lewym górnym rogu) dobije do końca i ukończymy tak etap. Pozostałe 2- zabijcie mnie, nie wiem. Nie ma napisane, ile punktów/jaki czas trzeba zdobyć, aby je odblokować.





    Najgorszy boss, jakiego widziały platformówki.

    Pojawiają się też bossowie, ale są... dziwni. No i trudni. Bardzo nawet. Bardzo- Trudni- Nawet- Nie wiem- Kto- Ich- Wymyślał- Tak trudni. Ponieważ nie walczy się z nimi, tylko... ucieka. A trzeba być w tym precyzyjnym. Przy ucieczce przed tornadem zginiecie nieraz.
    Punkty zdobywamy, biegając i nie zatrzymując się, nie ginąc i pokonując przeciwników, których jest kilka typów. Kolczate,ziejące ogniem kulki, ninja (przy tornadzie... ), skaczące czy tulące potworki ().
    Czas również jest ważny. Im szybciej i więcej punktów oraz jak największy prędkościomierz, tym lepiej. Ale przeszkadzają nam nie tylko stworki, ale też i kamienie czy nieprzyjazne kwadraty i wiry. Naprawdę trudno przejść planszę za pierwszym razem. Nie rozumiem jednak, po co są checkpointy, skoro po dednięciu pojawiamy się na początku.







    Grafika jest niezła, a rozgrywkę uprzyjemnia relaksująca muzyka country (choć na Taylor Swift nie liczcie), motywująca do dalszej próby pokonania poziomu. Szkoda, że przygoda z Runmanem kończy się za szybko.
    Ogółem- jestem pod wrażeniem. Tak szybkiej, ciekawej i relaksującej gry (no i z deczka trudnej) dawno nie widziałem. Choć bossowie dali mi się w kość, grałem jak zahipnotyzowany. Polecam. Tylko szybko pobierajcie, bo w prezencie Siedmiomilowe Buty.
    8/10
    +grafa
    +country nie lubię, a tu mi się podoba
    +ciekawe poziomy
    +pomysł na rozgrywkę
    +szybkość
    -bossowie
    -medale zdobywa się trudno
    -beznadziejne checkpointy
    Link: http://www.instalki.pl/gry/download/platformowki/RunMan_Race_Around_The_World.html
×
×
  • Utwórz nowe...