Skocz do zawartości

Blaznik

Forumowicze
  • Zawartość

    39
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wpisy blogu napisane przez Blaznik

  1. Blaznik
    Od kilku dni boję się otworzyć lodówkę. Obawy te podyktowane są tym, że nie wiem czy jak jej nie otworzę to nie rzuci się na mnie jakieś paskudne włochate coś i to owo coś będzie dotyczyło Michaela Jacksona. No toż to o pomstę do nieba woła. Przestałem tv oglądać, na portalach internetowych odwiedzam tylko "bezpieczne" działy (np. sport). Tragedia ta jaką jest owa niespodziewana śmierć wielkiego muzyka, została do obrzydzenia rozmieniona na drobne. Z czystego szacunku do tego co się stało może należałoby dać spokój temu gdzie zostanie pochowany, kto się zajmie jego dziećmi, ile naprawdę wynoszą jego długi, itp., itd. A już szczytem dla mnie jet wyścig w przewidywaniach ile to on teraz po śmierci zarobi. Naprawde nie ma czym się już podniecać? Sam nie byłem jego ani fanem ani jakoś go tam nie potępiałem wielce tyle tylko, że potrafię docenić jego wkład w muzykę i może starczy hę? Naprwdę może zamiast ślęczenia i wymyślania co tu jeszcze "ciekawego" powiedzieć (nie musi mieć wielkiego związku byleby w tytule można umieścić Michael Jackson), to dla odmiany coś pożytecznego zrobić/napisać. No ale o naiwności moja słodka przecież to się nie sprzeda, nie będzie miało wzięcia, bo przecież czasy ciężkie to łatwa sensacja na pniu schodzi. No i niestety to właśnie obnaża naszą naturę napastliwą. Jak się spytać, to każdy powie, że nie to już przesada. Tylko ile z tych osób zaraz kolejnego newsa z wypiekami na twarzy śledzi? Eh co to się dzieje, na czym ten świat stoi? Na szczęście ostało się jeszcze trochę normalnych ludzi a, że tv teraz nie oglądamy (albo w ograniczonym wydaniu), hmm toż to z korzyścią dla nas bo i czasu wolnego więcej i można czas owy lepiej wykorzystać (basen w upalny dzień to naprawdę czysta poezja:)). Pozdrawiam tych normalnych, do zobaczenia na basenie;)
  2. Blaznik
    Poniedziałek, raczej do pubu się nie wychodzi no ale przecież raz nie znaczy zawsze. Obiecywanie sobie, że się nie zasiedzę, też już można między bajki włożyć (cholera nie wyspanym). Natomiast na zakończenie wieczoru ciekawa przygoda, aż się zastanowiłem czy okularów nie pomyliłem i sobie nie zamieniłem w pubie, ale zaraz siedziałem do pózna tylko z ziomkiem piterem, okularów nie noszącym, właścicielem i barmanką a no sorrki Wojtas też tam byłeś tylko, że od jakiejś pierwszej raczej spałeś. Wracają do wątku (uprzejmie upraszam się wybaczenia za poboczne historyje tak mało istotne). Po odprowadzeniu barmanki do domu i spędzeniu chwil kilku na beztroskiej rozmowie, postanowiłem wyruszyć do swojego domu. Jak pomyśłałem tak zrobiłem. Dziarskim krokiem przemierzam radosne w swej szarości blokowiska, aż tu nagle zwierz jakiś się mi przygląda. Umęczon byłem to już mi się na niegodziwca patrzeć nie chciało ale z ciekawości zarzuciłem lewym okiem na tego wija czy innego parchawca. Święcie przekonany, że to kot czy inne bydle stanąłem troche speszony kiedy okazało się, że nie moge sobie przyrównać tej oto stojącej istoty do żadnego(nawet najbardziej pokrętnego) psa czy też kota osiedlowego. Zebrałem się w sobie i do lewego oka dorzuciłem też prawe. Tutaj sytuacja rozjaśniła się prawie odrazu. Lis (nie nie Tomasz) oto siedzi skubany i również łypie "okami" na mnie. Niby nic wielkiego powiecie ale gdzie u diabła w środku niemałego blokowiska, lis. I to jeszcze szyderczym zachowanie pokazał mi, że jego GPS w tym rejonie jest (o zgrozo) o niebo lepszy. To własnie swoją nieopisaną wręcz swobodą poruszania się, zdrzaźnił mnie przeogromnie. W tym oto momencie stwierdzenie "błądzić jest rzeczą ludzką" wydało mi się jakoś nie pełne. Dodał bym, że tylko ludzką, bo ten rudy kompan moich wojarzy przez meandry uliczek osiedlowych, pokazał mi swoją klasę, co było ciekawym doznaniem. I tak oto szczęśliwie powróciłem do domu dzięki oryginalnemu przewodnikowi, który okazał się lepszy niż jego dwunożne odpowiedniki. Nie zażądał opłaty, ba w stosownej chwili usunął się w bok i tylem go widział (a dodam, że już świtało). Jak widzicie, nie każde spotkanie "dzikich" przyjaciół jest od razu niebezpieczne bądź też zupełnie pozbawione wymiernych korzyści . Polecam takie spotkania, może pożegnanie troche oschłe no ale cóż nie można mieć wszystkiego. Prawdopodobnie już więcej nie spotkam mojego leśnego (do tej pory myślałem, że tylko leśnego) przewodnika po mieście, co nie zwalnia mnie z obowiązku, żebym mu nie podziękował. Dzisiaj rano nie miałem okazji to uczynię to teraz. Dzięki wielkie za nieopisaną pomoc, kto wie może bez niej nadal tkwił bym w tym labiryncie z wielkiej płyty. Trzymaj się ciepło i poręczy.
  3. Blaznik
    Jest to swego rodzaju próba mikrofonu (czy coś w tym guście) Poproszę o wyrozumiałość, a przede wszystkim o cierpliwość. Tematyka raczej przeróżna zagości w tych skromnych progach (o ile wogóle coś ciekawego się z tego urodzi). Na tym swoistym wynurzeniu narazie zakończę. Aha i przepraszam za ewentualne błędy. Niestety natura poskompiła mi daru umiejętnego (czytaj estetycznego nie narażonego na występki natury stylistycznej) pisania. Dlatego też zamiast humanistycznymi rzeczami się zająć wybrałem Politechnikę Łódzką, której jestem (i to chyba ulga dla niej ) absolwentem. Teraz nastąpi brutalny koniec spowodowany kończącą się baterią w laptopie, a ładowarka jest nie wiedzieć czemu daleko.........................................
×
×
  • Utwórz nowe...