Skocz do zawartości

MajinYoda

Zwycięzcy Smugglerków
  • Zawartość

    1153
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    94

Wszystko napisane przez MajinYoda

  1. W dzisiejszym wpisie przedstawię książkę o grach, którą napisał... ksiądz. "D&D: demony komputerowego nieba" autorstwa ks. Andrzeja Zwolińskiego (1995!) to ciekawa, choć bardzo krótka (32 strony, wygląda trochę jak książeczka do nabożeństwa) lektura. Także ze względu na głupoty . Niemniej, wielu współczesnych i wyśmiewanych już na tym blogu "nałukofcuf" mogłoby się nauczyć od księdza paru rzeczy. I mam tu na myśli pozytywy! Zaczynajmy: Póki co - brak głupot. Ba, Autor wspomniał nawet o maszynie ENIAC z 1946 roku (nawet data była!). Nie obeszło się jednak bez paru głupotek: Interesujące... Oczywiście o tych "dobrych" nie było ani słowa. Bo, w sumie, po co ? Najzabawniejszy była jednak, przytoczona na końcu, informacja prasowa z "The Bakersfield Californian" (jedyne co się nie zgadza to data - 24.12.1992 w książce, a według strony gazety - 24.11.1992, ale to szczegół). Jako, że mam trochę miejsca przytoczę cały tekst: Nie widzę w tym, póki co, nic dziwnego. Ludzie na całym świecie deklarują sobie różne rzeczy i nie jest to wina gier . Poza moim wtrąceniem nie ma się chyba czego czepiać. Ale czytajmy dalej: Interesujące, prawda? A później powstają teksty, jak niedawno w GW o "gwałtach na graczkach RPG"... I jak sądzicie - co wykombinowali? Telefon? Korespondencję listowną? Nie byłoby o nich tekstu... Pokrętna logika, ale ma sens ... Nie? Heh - już to widzę. "Pani mamo Scotta - ma pani awarię w łazience. Proszę natychmiast przyjechać z mężem!" . Dobra - nie powinienem się nabijać... . I już wiecie dlaczego bracia (wtedy) Wachowscy nazwali "tego złego" Smithem w Matrixie . Zgadniecie ile zabrali ze sobą pieniędzy? Jak nie zgadniecie to znaczy, że nie nadajecie się na "mistrzów strategii". Zabrali ze sobą dokładnie $163. Informacja pochodzi z archiwów strony Los Angeles Times. A wiecie, co w całej tej historii jest najciekawsze? Totalny brak komentarza ze strony Autora - na tym kończy się książka. Ale i tak nie jest źle.
  2. W listopadzie swoje trzecie "urodziny" obchodziła piąta część serii The Elder Scrolls, a w numerze 12/2014 MQc napisał dlaczego dałby jej dychę. Przy okazji za zacząłem się zastanawiać - czy zrobiłbym na jego miejscu to samo? Żeby była jasność - nie zamierzam polemizować, ani nikogo przekonywać do swojego zdania na siłę . Zaznaczam też, że gram w wersję angielską, więc nazwy też będą w tym języku (dubbing nie przypadł mi do gustu). Uwaga - tekst może zawierać spoilery! Mogę też za bardzo się czepiać . Największą wadą tej części jest dla mnie... jej początek. W Oblivionie na początku siedzieliśmy samotnie w celi, a tu nagle siedzimy z trzema kolesiami na jakimś wozie jadąc bogowie wiedząc gdzie. Jest ok, ale dlaczego nienawidzący Elfów gada do mnie, skoro, przecież, też mogę być Elfem? Zepsuło mi to nieco wejście w świat gry... Kwestia wyboru rasy też jest dla mnie mocno dziwna. Niby Stormcloaks nie lubią nie-Nordów, a bez problemu dołączyłem do nich Bosmerem (Wood Elf). Jednocześnie nikt nie miał nic przeciwko, bym łaził gdzie mi się podoba Khajitem czy Argonianinem - szczególnie po Windhelm! Przy okazji poruszę temat nieco kontrowersyjnych małżeństw i, wprowadzonych w "Sims-DLC" - Hearthfire - adopcjach. Chodzi mi o brak niektórych ras (głównie Bosmerów i Khajiitów) w przypadku małżeństw i zaledwie trzy przy adopcjach (Nord, Cesarski i Redguard). Rozumiem, że Skyrim to kraina Nordów, ale przecież przez wieki należała do Cesarstwa, więc nie byłoby problemu dodać takie postacie we właściwych miejscach (np. Khajiit przy karawanie). Kolejna kwestia to frakcje. Tych jest kilka, ale nie były dla mnie tak interesujące, jak np. te z Obliviona. Szczególnie nie spodobało mi się potraktowanie "z buta" Penitus Oculatus. Kompletnie nie wiem po co Bethesda dała możliwość zniszczenia Mrocznego Bractwa, skoro nagroda za to była marna? I dlaczego w takim razie nie było możliwości dołączenia się do "przeciwieństw" innych frakcji (Companions - Silver Hand itp.)? Dla mnie byłoby to świetne - miałbym więcej rzeczy do robienia w grze. Dodatkowo z żadną frakcja tak naprawdę się nie utożsamiałem - brakowało mi rang i płynacych z nich profitów. Jakichkolwiek. Ostatnia rzecz, którą muszę wytknąć to Wojna Domowa i okrojenie jej w ostatecznej wersji. Szkoda, bo mógł to być najjaśniejszy punkt całej gry - a został jedynie ciekawostką. Niemniej - na pytanie z tytułu trzeba odpowiedzieć. Więc odpowiadam - gra wciąż trzyma mnie przy monitorze i wciąż świetnie się przy niej bawię. Niemniej nigdy nie dałbym jej 10. Nawet w wersji ze wszystkimi DLC. Wyżej wymienione wady powodują, że, dla mnie, Skyrim (+DLCs) zasługuje najwyżej na 9. PS. Wszystkiego najlepszego Mikołajom .
  3. W listopadzie swoje trzecie "urodziny" obchodziła piąta część serii The Elder Scrolls, a w numerze 12/2014 MQc napisał dlaczego dałby jej dychę. Przy okazji za zacząłem się zastanawiać - czy zrobiłbym na jego miejscu to samo? Żeby była jasność - nie zamierzam polemizować, ani nikogo przekonywać do swojego zdania na siłę . Zaznaczam też, że gram w wersję angielską, więc nazwy też będą w tym języku (dubbing nie przypadł mi do gustu). Uwaga - tekst może zawierać spoilery! Mogę też za bardzo się czepiać Największą wadą tej części jest dla mnie... jej początek. W Oblivionie na początku siedzieliśmy samotnie w celi, a tu nagle siedzimy z trzema kolesiami na jakimś wozie jadąc bogowie wiedząc gdzie. Jest ok, ale dlaczego nienawidzący Elfów gada do mnie, skoro, przecież, też mogę być Elfem? Zepsuło mi to nieco wejście w świat gry... Kwestia wyboru rasy też jest dla mnie mocno dziwna. Niby Stormcloaks nie lubią nie-Nordów, a bez problemu dołączyłem do nich Bosmerem (Wood Elf). Jednocześnie nikt nie miał nic przeciwko, bym łaził gdzie mi się podoba Khajitem czy Argonianinem - szczególnie po Windhelm! Przy okazji poruszę temat nieco kontrowersyjnych małżeństw i, wprowadzonych w "Sims-DLC" - Hearthfire - adopcjach. Chodzi mi o brak niektórych ras (głównie Bosmerów i Khajiitów) w przypadku małżeństw i zaledwie trzy przy adopcjach (Nord, Cesarski i Redguard). Rozumiem, że Skyrim to kraina Nordów, ale przecież przez wieki należała do Cesarstwa, więc nie byłoby problemu dodać takie postacie we właściwych miejscach (np. Khajiit przy karawanie). Kolejna kwestia to frakcje. Tych jest kilka, ale nie były dla mnie tak interesujące, jak np. te z Obliviona. Szczególnie nie spodobało mi się potraktowanie "z buta" Penitus Oculatus. Kompletnie nie wiem po co Bethesda dała możliwość zniszczenia Mrocznego Bractwa, skoro nagroda za to była marna? I dlaczego w takim razie nie było możliwości dołączenia się do "przeciwieństw" innych frakcji (Companions - Silver Hand itp.)? Dla mnie byłoby to świetne - miałbym więcej rzeczy do robienia w grze. Dodatkowo z żadną frakcja tak naprawdę się nie utożsamiałem - brakowało mi rang i płynących z nich profitów. Jakichkolwiek. Ostatnia rzecz, którą muszę wytknąć to Wojna Domowa i okrojenie jej w ostatecznej wersji. Szkoda, bo mógł to być najjaśniejszy punkt całej gry - a został jedynie ciekawostką. Niemniej - na pytanie z tytułu trzeba odpowiedzieć. Więc odpowiadam - gra wciąż trzyma mnie przy monitorze i wciąż świetnie się przy niej bawię. Niemniej nigdy nie dałbym jej 10. Nawet w wersji ze wszystkimi DLC. Wyżej wymienione wady powodują, że, dla mnie, Skyrim (+DLCs) zasługuje najwyżej na 9.
  4. Ten wpis jest także wyjaśnieniem zeszłotygodniowego opowiadania. Moją inspiracją była książka Sylwestra Bębasa (co ciekawe - rocznik 1981 - czyli nie "stary, nieznający się na kompach, profesor", a młody, który powinien już być obeznany z komputerami)"Patologie {co on ma z tymi "patologiami"?} społeczne w Sieci" (2013) - rozdział III "Obsesyjne granie w gry komputerowe". Czujcie się ostrzeżeni tytułem . Na początek muszę Autora (częściowo) pochwalić - zaczął historię gier od lat 50 XX wieku (o Cathode... wciąż się zapomina ). Wspomniał nawet o Spacewar! Czyli jest jakiś postęp . Idąc jednak do głupot: Ermm... wydaje mi się, że jednak były już "ciut" wcześniej - choćby Marienbad. Nie bardzo rozumiem co ma nośnik do jakości obrazu i dźwięku w grze? Dodatkowo - skąd Autorowi wzięły się jeszcze CD? Przecież mamy już DVD, Blu-Ray i dystrybucje cyfrową - w 2013 były już znane . Tu będzie, dla odmiany, mądry fragment: Pod tym fragmentem podpisuję się obiema rękami, nie wiem jak Wy . Idźmy jednak dalej: Trochę mnie to zawsze śmieszy - jak gra jest agresywna to trzeba ją wysłać do psychologa . Choć to moze tylko pogorszyć sytuację . Kolejny raz ktoś myli pojęcie "gry przygodowe" z "grami akcji" - co dziwne nie jest.... Ale, ale - zaraz się dowiemy co też w tych agresywnych grach (np. Anno 1404 czy To The Moon, jak mniemam ) można zobaczyć: Czyż to nie piękna wizja krwawej i agresywnej przygodówki lub gry strategicznej . Pamiętacie te krwawe ślady, jakie zostawiliśmy po sobie w Tropico 4? A te jęki wrogów (i wybuchy!) w grach o Larrym! Patologia i zepsucie - nie to, co poczciwy i miły Mortal Kombat . Nie wspominając już o filmach z Jamesem Bondem, który swoim wyglądem straszył bardziej niż Buka. Przejdźmy teraz kawałek dalej - do efektów wczesnego kontaktu z komputerem i grami: Nic dodać - nic ująć . A było tak pięknie, jak nie było tych ***** gier, prawda, ch***? I myślę, że na tym zakończę ten wpis. Wyp******** . PS. Wulgaryzmy zastosowane tylko, by upodobnić się do "patologii" przedstawionej przez Autora .
  5. Typowe polskie osiedle bloków mieszkalnych ? szare, bure i nieciekawe. Ciemną nocą, tuż przed 23, pod sklepem monopolowym zatrzymał się wysoki mężczyzna o wielkich bicepsach i bardzo krótkich włosach. Miał na sobie czerwony dres z dwoma paskami, a w ręku trzymał pustą butelkę. Nagle, z sąsiedniej klatki, wyszedł drugi mężczyzna. Podszedł do tego pierwszego, a słabe światło pobliskiej latarni oświetliło wysoką i łysą postać w niebieskim dresie, bez pasków. Obaj młodzi popatrzyli chwilę na siebie spode łbów i nagle... wyciągnęli ręce i przywitali się: - Witaj Janie. - Witaj Marcinie. - Jakże jestem szczęśliwy, że cię tu spotykam. Mam do ciebie sprawę. - Słucham cię, przyjacielu drogi. W czymże mógłbym ci pomóc? - Słyszałem, żeś zaznajomiony z Karoliną, niewiastą mieszkającą dwie ulice stąd. - Owszem, znam ją od czasów szkolnych naszych. Była mi dobrą koleżanką podczas moich lat edukacji. - Czy mógłbym więc ośmielić się i poprosić cię o przedstawienie nas sobie? - Ależ nie ma żadnego problemu, mój drogi Marcinie. Wiedz jednak, że Karolina to niewiasta wymagająca. Jeżeli jakieś awanse do niej stroisz to lepiej dobrze się zastanów. - Z radością przyjmę twą radę. A kiedy mógłbyś być tak łaskaw i nas zapoznać? - A co byś powiedział o miłym zapoznaniu na przyjęciu u Karola? Tamże się wybieram z mego serca wybranką i wiem, że Karolina też tam będzie. - Doskonale, świetna okoliczność. A cóż to? Czemu trzymasz tę butelkę, miast do kosza ją wyrzucić? - Powiem ci, drogi Marcinie, że potrzebna mi ona bardzo. Wody święconej z kościoła zabrać muszę, by księdza godnie po kolędzie przyjąć. - A racja, racja. Ja już swoją mam ? zaiste wczoraj mnie matula wysłała. - Powiedz mi jeszcze, przyjacielu, czy wybierasz się może jutro na mecz piłkarski? - Oczywiście, nie mógłbym sobie darować, gdybym nie wziął udziału w tej sportowej uczcie. A i kibiców przyjezdnych trzeba godnie przywitać. A i z policją trzeba porozmawiać, by dobrze pilnowali porządku. - Święte słowa. - Nie bluźnij, przyjacielu. - O, przepraszam, zapomniałem się - wszystko przez te wiersze, które ostatnio czytuję. - Wybaczam ci, ale lepiej nie czytaj ich za dużo. - Obiecuję. A cóż teraz zamierzasz robić, Marcinie? - Wiesz, chyba do domu wrócę, bo wiatr mocno dziś wieje i chłodnawo się zrobiło. Żegnaj Janie, do jutra. - Do zobaczenia. I Marcin odszedł w swoją stronę.
  6. Typowe polskie, postpeerelowskie, osiedle bloków mieszkalnych - szare, bure i nieciekawe. Ciemną nocą, tuż przed 23, pod lokalnym sklepem monopolowym "Kubuś" zatrzymał się wysoki mężczyzna o wielkich bicepsach i bardzo krótkich włosach. Miał na sobie czerwony dres z dwoma paskami, a w ręku trzymał pustą butelkę. Nagle, z sąsiedniej klatki, wyszedł drugi mężczyzna. Podszedł do tego pierwszego, a słabe światło pobliskiej latarni oświetliło wysoką i łysą postać w niebieskim dresie, bez pasków. Obaj młodzi popatrzyli chwilę na siebie spode łbów i nagle... wyciągnęli ręce i przywitali się: - Witaj, Janie. - Witaj, Marcinie. - Jakże jestem szczęśliwy, że cię tu spotykam. Mam do ciebie sprawę. - Słucham cię, przyjacielu drogi. W czymże mógłbym ci pomóc? - Słyszałem, żeś zaznajomiony z Karoliną, niewiastą mieszkającą dwie ulice stąd. - Owszem, znam ją od czasów szkolnych naszych. Była mi dobrą koleżanką podczas moich lat edukacji. - Czy mógłbym więc ośmielić się i poprosić cię o przedstawienie nas sobie? - Ależ nie ma żadnego problemu, mój drogi Marcinie. Wiedz jednak, że Karolina to niewiasta wymagająca. Jeżeli jakieś awanse do niej stroisz to lepiej dobrze się zastanów. - Z radością przyjmę twą radę. A kiedy mógłbyś być tak łaskaw i nas zapoznać? - A co byś powiedział o miłym zapoznaniu na przyjęciu u Karola? Tamże się wybieram z mego serca wybranką i wiem, że Karolina też tam będzie. - Doskonale, świetna okoliczność. A cóż to? Czemu trzymasz tę butelkę, miast do kosza ją wyrzucić? - Powiem ci, drogi Marcinie, że potrzebna mi ona bardzo. Wody święconej z kościoła zabrać muszę, by księdza godnie po kolędzie przyjąć. - A racja, racja. Ja już swoją mam ? zaiste wczoraj mnie matula wysłała. - Powiedz mi jeszcze, przyjacielu, czy wybierasz się może jutro na mecz piłkarski? - Oczywiście, nie mógłbym sobie darować, gdybym nie wziął udziału w tej sportowej uczcie. A i kibiców przyjezdnych trzeba godnie przywitać. A i z policją trzeba porozmawiać, by dobrze pilnowali porządku. - Święte słowa. - Nie bluźnij, przyjacielu. - O, przepraszam, zapomniałem się - wszystko przez te wiersze, które ostatnio czytuję. - Wybaczam ci, ale lepiej nie czytaj ich za dużo. - Obiecuję. A cóż teraz zamierzasz robić, Marcinie? - Wiesz, chyba do domu wrócę, bo wiatr mocno dziś wieje i chłodnawo się zrobiło. Żegnaj Janie, do jutra. - Do zobaczenia. I Marcin odszedł w swoją stronę.
  7. MajinYoda

    Lista śmierci 2

    W dzisiejszym wpisie wracam do głupot znalezionych w Sieci. Tym razem jest to strona http://novi-prophetha.bloog.pl i artykuł: "Gry komputerowe...śmietnik dzisiejszych czasów" (dostęp - 03.11.2014). Tekst sporo czerpie z opisywanego przeze mnie poprzednio (co ciekawe - strona zagrozeniaduchowe.pl już nie działa). Dlatego będę pomijał to, co już było napisane. Jednakże, znowu pojawiła się lista (ale o niej na końcu). Styl, ortografia itd. bez zmian. A wielokropki w tekstach nie są moje - Autor miał ich chyba za dużo i je wstawiał na oślep. Tak brzmi jeden ze śródtytułów. Mocne, prawda? To jest bardzo ciekawe - grając w grę z pentagramami podpisuję cyrograf? Hmmm... czyli, zgodnie z tą logiką, grając w Assassin's Creed 4 zostanę piratem (arrr!), a po Symulatorze Farmy - rolnikiem? To może zostańmy przy szachach - zostaniemy pion... królami . Tu właściwie nie ma się czego przyczepić - ale czy wirtualne "czczenie" musi od razu oznaczać realne? Według Autora: Cóż - nie jestem egzorcystą, ani teologiem, ale dla mnie jest to mocno naciągane. Podobnie jak następny fragment: Ten fragment uświadamia nam, że również czytając mitologię grecką możemy zostać opętani przez... Zeusa? Cóż... polećcie jakąś dobrą mitologię z ciekawym "niebem" (uprzedzając pytania - Valhalla odpada - jestem niepijący ). I na koniec - obiecana lista (częściowo pokrywa się z tą z Zagrożeń Duchowych): Szczerze powiedziawszy - nie wiem co w tym zestawieniu robią Dragon Ball i Pokemony - nie ma tam ani magii, ani satanizmu (tak, wiem, jest Szatan Serduszko ). Tu trochę lepiej, ale ponownie - gdzie u Larry'ego przemoc i satanizm? Albo satanizm w AC, SC, GTA? I co to jest The Guy Game? (Hmm... Google podaje, że była to gra erotyczna na z 2004 roku) Tu z kolei nie wiem co to za gra Sententiahas - ktoś coś wie na jej temat? Bo Google milczy... A za tydzień... dowiecie się, co będzie.
  8. W pierwszą rocznicę powstania bloga poprosiłem Was o ocenę poszczególnych wpisów i podrzucenie kilku pomysłów... Cóż, myślałem, że będzie lepiej . Odpowiedzi pojawiły się... trzy, w tym jeden "hejterski" (hurra! ). Niemniej, dwa głosy były za większą liczbą felietonów, więc... będzie ich więcej . Od kiedy - nie wiem. Ale obiecuję, że będę pisał jak najwięcej . Za tydzień zapraszam na kolejny wpis e-msm. Będzie się działo .
  9. W dzisiejszym wpisie wracam do książki "Patologie w cyberświecie" pod red. Sylwestra Bębasa, Jerzego Plisa i Józefa Bednarka z 2012 roku. Tym razem będę znęcał się nad rozdziałem "Ciemna strona Sieci" (brzmi kusząco, prawda?) autorstwa Elizy Mazur i Edyty Laurman-Jarząbek (obie Panie są doktorami nauk humanistycznych w zakresie pedagogiki). Początek rozdziału to nudne wprowadzanie w problematykę uzależnienia od Internetu. Ciekawiej zaczyna się robić nieco później. Pierwszy fragment: W sumie nie ma się czego przyczepić, gdyby nie jeden drobiazg - wymienieni bohaterowie nie popełniają przestępstw (teoretycznie), a co do "scen walki" z He-mana - pewnie dzieciaki ciągle drą się "na potęgę Posępnego Czerepu" . Idźmy dalej: Nie rozumiem - co w tym złego? Za tę samą cenę można albo pograć sobie przez wiele godzin, albo namęczyć się w kinie z obcymi ludźmi, bo akurat trafiła się jakaś blondi z telefonem (albo wycieczka szkolna)... trudny wybór . I kolejny fragment - tym razem chodzi o badania przeprowadzone wśród gimnazjalistów: co jest najskuteczniejszym narzędziem (zabijania, choć nie zostało to powiedziane) w grze komputerowej. Ciekawe czy zgadniecie, co wygrało, zanim podam wyniki . Macie do wyboru: nóż, laser, karabin, miotacz ognia, ładunki wybuchowe, duszenie ręką, duszenie nitką (w grze o seryjnym zabójcy-krawcu jest taka ) lub struną. Jak już wybraliście: Czyli odwrotnie niż w życiu . Przejdźmy dalej: Uwaga, uwaga! Naukowcy zrobili nowe kategorie gier! Wszystkie poprzednie proszę wywalić do kosza w trybie natychmiastowym . Cóż, poza tymi "fantastycznymi" (chyba chodziło o fantasy) podział nie jest głupi dla laików. Ale czas na stwierdzenia: Fragment długi, ale ciekawy. Sam przecież niedawno napisałem pracę magisterską o rodzajach przemocy w grach. Nie bardzo rozumiem czym jest "przemoc interpersonalna" i czym się rożni od innych. Może jakieś wytłumaczenie? Idźmy jednak dalej: Tak, pisownia oryginalna . Nie wiem kim jest ten "filhrer", ale niezły musi być z niego skurczybyk . A jaki realizm w Wolfie! W końcu powstała niedługo przed 2012 rokiem, prawie nówka . A tak serio - nie ma jak oceniać "współczesne gry" patrząc przez pryzmat takiego staruszka, jak Wolf 3D. Dobrze, że Autorki nie wspomniały o np. Quake czy Doomie... oh, wait... Co jest jeszcze złego w tych grach? Zaraz się dowiecie: Pomijam już, że "zombi, hydry i inne stwory" nie istnieją w rzeczywistości. A szatan zawsze korzysta ze złych mocy, więc w czym problem? I ostatni fragment: I właśnie to zrobiłem . Nie potrzebowałem naukowców, by to odkryć .
  10. Jakiś czas temu opisywałem niemieckiego naukowca - Thomasa Feibela - który napisał całkiem niezłą książkę o grach komputerowych, badaniach nad nimi itd. Dzisiaj przyszedł czas na druga stronę niemieckich "badaczy". Manfred Spitzer, "Cyfrowa demencja. W jaki sposób pozbawiamy rozumu siebie i swoje dzieci" w przekładzie Andrzeja Lipińskiego (2013) to książka, którą już po tytule i pierwszych stronach można ocenić jako Prof. S. Jonalną. Uwaga! Będzie bardzo długo! Na rozgrzewkę fragment przedmowy. Znajdują się w nim fragmenty maili, które naukowiec otrzymał. Oto jeden z nich: Cóż, nie wątpię, że jeżeli poprzednia książka była tak samo "dobra" jak ta, to głosów oburzonych graczy było sporo. Niemniej, takie groźby są karalne i w żadnym razie nie możemy ich popierać . Przyznam, że tez chętnie bym posłuchał . Przejdźmy jednak dalej: Póki co Autor nie zdradza o jaką grę chodzi, więc i ja tego nie zrobię. Będzie o tym za chwilę. Zaznaczę tylko, że owa nagroda przyznana była w kategorii "najlepsza niemiecka gra". Dalej Autor opisuje badania nad "ogłupianiem nas przez Internet", jednocześnie zaznaczając, że sam korzysta z komputera, ale to granie źle wpływa na nasz musk... to znaczy mózg. Jednocześnie: To porównanie jest IMO jednym z najgorszych, jakie można zastosować (choć, przynajmniej już wiemy skąd się tak naprawdę wzięła ksywka Smugglera ). Przecież Autor też pisze książki dla zysku ;). Dalej obrywa się... nawigacji GPS, ponieważ: Wszystko ładnie, pięknie... Ale jednak coś mi tu nie pasuje - czy "papierowe" plany miasta też nas "ogłupiają"? W końcu pokazują nam gdzie co jest i nie musimy myśleć... Dalsza część książki to dosyć ciekawy wywód o tym jak nasz mózg się uczy itd. Jednak w pewnym momencie: Hmmm... Myślę, że to dosyć.. ciekawy pomysł, choć wątpię, by się przyjął. Pomijam już tutaj nazywanie WoWa grą wojenną . Interesujący jest zresztą opis handlu w tej grze: Widać, że Autor nie bardzo zainteresował się WoWem i prawem w nim panującym... Co jednak Autor sądzi o pomyśle pani Steinkuehler? I chyba niczego więcej w tej kwestii dodawać nie trzeba . W kolejnym fragmencie dowiemy się jakaż to gra otrzymała nagrodę: Widać, że Autor nie rozumie wielu rzeczy .;) Sama nagroda została przyznana wcześniej m.in. Anno 1404 (jako najlepszej grze ogólnie) i A New Beginning. Więc nie rozumiem oburzenia Autora takim doborem. U nas pewnie potępiłby podarowanie Wiedźmina 2 prezydentowi Obamie - bo to przecież jest bardzo krwawa gra... Idźmy jednak dalej: Heh, problem w tym, że ŻADNE badania nie potwierdziły tego w sposób jednoznaczny. A ostatnio nawet zaczynają zaprzeczać... Ciekawe czy zgadniecie - jaki? Dajcie sobie 10 sekund na odpowiedź . Co mogę powiedzieć - z całego grona oni obaj mieli zdrowe podejście :). Piszę to, jako gracz z 15 letnim stażem (czyli, chyba, doświadczony ), który nie dał rady wejść do krematorium w Muzeum na Majdanku i, gdy znalazł zdjęcia z któregoś niemieckiego obozu (chyba Auschwitz), przerwał ich oglądanie po dwóch... Teraz wreszcie pora na jakiś przykład "z życia". Żadna porządna książka "naukowa" nie może się bez nich obejść, nie? Kurczę, znacie taką grę? Ja też nie... I o co chodzi z tym mocowaniem? Winne oczywiście są gry - nie to, że facet był pijany (lekki wpływ alkoholu - już w to wierzę). Oczywiście, pewnie do wszystkich wojen (w tym obu światowych) też nigdy by nie doszło, gdyby nie gry... Ale nie wypominajmy Autorowi narodowości (urodził się w 1958), ok ? Na koniec dodam (czy raczej - przypomnę), że nigdy nie negowałem istnienia negatywnego wpływu gier i innych mediów na odbiorców. Nie mogę się jednak zgodzić na sianie "antygrowej" paniki. Bo przecież to "nie-gracze" rozpętują wojny.
  11. MajinYoda

    O bajkach

    Witajcie po wakacjach - mam nadzieję, że były udane. Wracam z nową (choć dużo mniejszą, póki co) porcją głupot. Dziś nietypowo nie o grach - lecz o bajkach (tytuły części z nich są nam znane z dzieciństwa - szczególnie osobom w "moim wieku" ). Gotowi? Książka "Uczeń bezpieczny w Cyberprzestrzeni" pod red. Danuty Szeligiewicz-Urban (2012), rozdział "Agresja w bajkach dla dzieci", autorstwa Anity Gawrońskiej. Jesteście gotowi? Moje wtrącenia są zaznaczone, tradycyjne, takimi nawiasami { } Początek rozdziału nie jest głupi. Przedstawia dosyć znaną prawdę o tym, że Tu nie mam się czego przyczepić. Zabawa zaczyna się dalej. Oto opis najbardziej popularnej bajki w okolicach roku 2012 (ciekawe czy zgadniecie o co chodzi zanim Wam powiem): Już wiecie? Opis pasuje zapewne do wielu bajek. Ale to oczywiste, że chodzi o: I co oni z tym mają? Najpierw Pan od szukania Diabłów, teraz ta Pani (z opisu wynika, że pracuje w przedszkolu). Co się dzieje z tymi ludźmi? I pytanie do znawców - o jakiego mistrza chodzi? Autorka tylko gdzieś przeczytała idiotyczny opis serialu, czy co? Wracając jednak do niedokończonego zdania: Dalej jest jeszcze zabawniej - opisywane są przypadki dzieci, którym odbiło od "Pokemonów": To faktycznie wina Pokemonów. I suszy w Bangladeszu, zapewne. Ciekawe, że nikt się nie zastanowił nad jednym - gdzie byli rodzice? Nóż zapewne też dostał od Pokemonów, nie ? Sam pamiętam, jak mi mistrz tego chłopaka dał nóż, żebym... aaa zresztą - nieważne. Lecimy dalej. A dalej robi się ciekawiej, bo na chwilę porzucamy Pokemony: Skąd wzięło się tu "Power Rangers" - Autorka nie wyjaśniła... Pewnie przybyło jak Hiszpańska Inkwizycja . Kolejny akapit i kolejne dziwności: Jesteśmy we współczesności, drodzy czytelnicy. Nie na długo, ale jednak. Co zrobiono? Przesunięto na porę, gdy ogląda młodzież? Przeniesiono na inny kanał? Ostrzeżono rodziców przed tym, co dzieci mogą zobaczyć? Dorzucono znaczek w rogu e kranu? Nie... Wiwat - brak cenzury . Teraz dzieci spokojnie mogą oglądać nie tylko Żółwie, ale i niebrutalne Wiadomości . Przyznam szczerze - padłem ze śmiechu przy tym fragmencie. Szczególnie, że po szybkim przejrzeniu angielskiej Wikipedii nie znalazłem potwierdzenia tej rewelacji. Wynika z niej, że w UK i Irlandii faktycznie nie było "Ninja Turtles", lecz "Hero Turtles" w serialu z 1987 (!) roku - ze względu na chęć odróżnienia serialu od filmów. Tak przynajmniej tam napisano - kto pisze prawdę? Tego się pewnie nie dowiemy... Idźmy dalej - do najlepszej części tego rozdziału - dzieci wymieniają jakie bajki lubią i dlaczego. Najlepszy jest tekst sześcioletniej Marty o "Atomówkach": W sumie to nie powinienem się z tego nabijać - w końcu to wypowiedź dziecka - nie musi być logiczna. Ale Autorka mogła się nieco bardziej wykazać, a nie zadawać takie pytanie dzieciom - i jeszcze wszystko pisać słowo w słowo.. A wśród wymienionych tytułów znalazły się m.in "Pokemony", "Johnny Bravo", "Chojrak" (dobrze, że nie np. "South Park"). Czyli bajki, które wziąć gdzieś tam lecą, ale obecni rodzice powinni je dobrze znać i wiedzieć, co dziecko może oglądać, a czego nie powinno. Choć to i tak wszystko wina Pokemonów...
  12. Dzisiaj, zgodnie z zapowiedzią, prawdziwa gratka dla wszystkich czytelników mojego bloga. Czuję się dość niepewnie, ponieważ skomentuję nie poważną książkę naukową, lecz książeczkę z wierszami "kierowanymi do dzieci i ich rodziców" jak chce Autorka (kolejna gratka dla fanów Prof. S. Jonalistów). Nie będzie to jednak interpretacja wiersza znana ze szkoły - chyba nikt z nas tego nie lubił, nie? Ale nie mówcie mojej polonistce, dobra? Przedstawiam książkę "Komputerze pokaż swe oblicze" autorstwa (fanfary!) profesor Agnieszki Szewczyk (tej od Małego Seryjnego Mordercy), wydaną w 2012 roku . Nietypowo nie będzie moich wstawek w cytatach, a zamiast fragmentów - cały wiersz pt. "O grach i innych ważnych sprawach". Interpunkcja jest, oczywiście, oryginalna. Będzie długo, ostrzegam! Gotowi? Zaczyna się "prawie" niewinnie. Od razu widać, że w oczach Pani Profesor (PP) jesteśmy co najmniej Hulkami ("I have an army" - "We have gamers" :)). Aż dziwne, że nas masowo do wojska nie biorą . Ja nie odpowiem, Pani Profesor. Ja się naprawdę nauczyłem, ale nie pamiętam. Notatki miałem słabe... I nie było tego na wykładzie! Płaczące ryby to, chyba, fenomen w świecie przyrody? Jakiś Nobel z biologii dla PP jest potrzebny . A tak serio - ciekawe jak mam dostrzec płacz ryby, skoro żyją w wodzie? A jeśli myśli stają się kotwicą - to albo nie należy więcej pić albo zaciągnąć się na okręt - tam kotwica zawsze się przyda . Pomyślał Adolf Hitler po wyłączeniu Mein Kampferstrike . A skoro mnie ta kotwica zatrzyma - to chyba nie będę mógł się ruszyć - czyli wystarczy się do mnie nie zbliżać oraz będę łatwym celem do schwytania. O ile Policja mnie znajdzie . I FUS-RO-DAH nielubianemu sąsiadowi w twarz! Co? Nie próbowaliście nigdy? Ja też nie... Czy ktoś wie o jaki portal chodzi? Wiem, że do rymu potrzebne, ale bez przesady . W dodatku, skoro gracze są "odporni na krew i cierpienie", to jesteśmy nie tylko Hulkami, ale także Czarnymi Rycerzami ! Ermm... tam się PP zagubił rym. Dodatkowo - czy skopanie nie jest rodzajem uderzenia? Skomplikowane są myśli wieszczów... Bardzo mnie ciekawi również kogo wirtualny cios boli? Biedny Śniący - Rest in P(i)e(a)ce(s) (Tak, wiem, jeśli uznać, że te zlepki polygonów i pikseli to "żywe istoty" to mogą odczuwać ból... tylko czy trzeba robić z tego aferę?). Swoją drogą - nic dziwnego, że jesteśmy tacy "twardzi" - myśli to kotwica, serce to kamień... A podłoga to lawa! Aaargh... Słyszałem o dziewczynach do wzięcia, ale o duchach - nigdy. To pewnie te dwa z książki, którą ostatnio opisywałem . Eee... czy w pierwszej strofie PP nadal mówi o grach? Bo te "wygibasy koleżanki z klasy (w myślach)" to chyba coś normalnego u faceta? Gorzej jakby to miał być kolega . A reszta to wypisz-wymaluj poprzednia książka - inspiracja jest ewidentna! Gier z Diablo to chyba 6 było (licząc dodatki itp.)? Plus za dokopywanie wróżkom - precz z nimi . Z uzależnienia w sumie nie powinienem się śmiać... Ale dlaczego nie? Zawsze lepiej uzależnić się od komputera niż np. pisania głupot . Nie znam się na fizyce, ale z tego co pamiętam jonizuje wszystko (także suszarki), a nie tylko ekrany i komputery (prosiłbym o poprawienie mnie, jeśli się mylę ). Właściwie to nawet nie wiem, jak to skomentować... Inna sprawa, że w takim razie jestem dziwakiem - nie mam nowych gier . Ostatnia "nówka", jaką kupiłem, to czwarty Asasyn... Nad ranem, tak? Hmm... Dodatkowo jaki człowiek na mnie wirtualnie (w grach) czeka? Zlepek pikseli i polygonów to raczej nie jest człowiek... A z myślami nie ma co się bić - przecież są kotwicą! I tu kończy się ten dziwny wierszyk. Dosyć nietypowo, ale kto wieszczowi zabroni? Jeżeli chcecie przeczytać całość: http://iiwz.univ.szczecin.pl/ksi/gfx/komputerze_ebook.pdf PS. Przez wakacje nie będę zamieszczał regularnych wpisów. Myślę, że w połowie sierpnia wrócę z nowymi tekstami . Życzę więc Wam gorącego lata (aa!) z dala od głupoty ludzkiej!
  13. Dzisiaj druga część mądrości z książki Johna Paula Jacksona "Handel duszami naszych dzieci - studium o Pokémonie". Pamiętajcie - gdy zamawiacie cokolwiek i posyłacie przekleństwa (nawet Pocztą Polską) to wiedzcie, że coś się dzieje... Z książki dowiadujemy się także, że: Jak długo gram, zawsze HP utożsamiałem z Health Points (vel Hit Points), który określał ilość życia/wytrzymałość, a nie atak... Ale najwyraźniej się nie znam . Myślicie, że to było dziwne? A co powiecie na kolejne zdanie? Szach-mat! Ash jest tak boski, że jako człowiek może ewoluować w Pokémona! Te duchy-twórcy to są naprawdę perfidne! Trzygłowy Pokémon jako "parodia" Trójcy Świętej? Hmm... Ciekawe w takim razie do czego aluzja była mityczna hydra? Albo cerber? Idźmy jednak dalej: Kolejna rzecz, której nie odkryłem w czasie rozgrywki . Choć, osobiście, wolałbym zostać Mew (choć Vegeta też by pasował, ale nie to uniwersum ), nie wiem jak Wy. Przejdę teraz w głąb książki - do rozdziału czwartego - "Pułapka gier RPG". Tutaj jest jeszcze ciekawiej! Pewnie współczesnego Hearthstone'a też dotyczą te zasady . Swoją drogą - autorowi chyba pomyliły się karcianki z grami RPG... Zastanawia mnie - czy ktokolwiek kiedykolwiek próbował nauczyć dziecko wersetu z Biblii w szkole? Nawet na lekcjach religii nie miałem czegoś takiego. Inna sprawa, że autor nie podaje ile lat miały te dzieci. A jak nauczyciel nie potrafił nauczyć tabliczki mnożenia to powinien zmienić zawód. Teraz poznamy odpowiedź na najbardziej frapujące pytanie: "jak pozbyć się stworów?": Ostatnie zdanie jest mocno ciekawe, nieprawdaż? Szkoda, że niektórzy uważają, że wiedza co chce Bóg (a historia pokazała, że ci z Bogiem tylko na sztandarach niekoniecznie wygrywali). Czy to aby nie jest grzech? Muszę przyznać, że jest to jedno z niewielu naprawdę mądrych zdań zawartych w książce. Zdziwiło mnie zakończenie tej "pasjonującej" pozycji. Otóż, na samym końcu książki znajdują się wypisane wszystkie 151 pokémonów, ich ewolucje (nawet na którym poziomie następują) i umiejętności. Zastanawia mnie tylko - po co? Chyba, żeby łatwiej je było zapamiętać . I tym akcentem... kończymy przygodę z tą książką.
  14. W zeszłym tygodniu pisałem o dwóch powodach powstania poniższego tekstu. Dzisiaj przedstawię Wam ten drugi. Jest nim książka Johna Paula Jacksona (warto poczytać sobie o nim np. na Wikipedii, by wiedzieć o co z nim chodzi) "Handel duszami naszych dzieci - studium o Pokémonie" (przekład Natalia Rolińska, 2001). Już po tytule widać, że będzie ciekawie, prawda? . Szczególnie, że temat dotyka część z nas - zwłaszcza dzieci lat '90 . Jednakże, autor nie opisuje tylko złych, krwiożerczych Pokémonów, ale także... nie uprzedzajmy faktów, jak to mówił Bogusław Wołoszański . Tradycyjnie - moje komentarze w tekstach zaznaczam tak {}. Wpis podzieliłem na dwie części - taką dawkę fanatyzmu trzeba sobie aplikować partiami . UWAGA! Treść tylko dla ludzi o mocnych nerwach! Ciekawie jest już na samym początku - nawet zanim Autor zabierze głos - w rekomendacjach. Czytamy tu, że: Już po tej "rekomendacji" wiecie w jakim klimacie jest utrzymana cała, 113 stronicowa w formacie 155x155 mm, książka. To już totalnie ryje psychikę . Warto tu zaznaczyć, że sama książka jest przesycona cytatami z Biblii. Idźmy dalej: W sumie to nie ma się czego czepić w tym fragmencie. Aczkolwiek owa "ciemna strona" brzmi... kusząco. W tych słowach da się wyczuć mądrość pewnego księdza . O jakich innych grach mowa? O tym za chwilę. Każdy, kto grał ostatnio w jakiegoś RPG-a niech natychmiast dzwoni do egzorcysty - bo już wie, że coś się dzieje . Ja już to zrobiłem - pozwolili mi tylko zrobić ten wpis i już szykują dla mnie ciepłe przywitanie... na stosie. Idźmy jednak dalej, bo to dopiero wstęp do książki: Przyznam, że brak mi słów na ten fragment... Szczególnie nie wiem co myśleć o tych "kanałach". Pozwoliłem sobie przytoczyć cały fragment. Sami przyznacie, że te nowoczesne duchy są strasznie gadatliwe - nie żyje taki kilkaset lat i mu się na filozofię zebrało . Zastanawia mnie tylko, jak ma zamiar przekonać rodziców, że nie istnieje, skoro go widać? Może tak ? UWAGA! Zaraz poznamy gry, które są dziełem Szatana! Teraz już chyba wszystko jasne . Jak ktoś ma jeszcze w domu Tazosy lub Game Boya Color powinien je jak najszybciej spalić . Idźmy dalej: Pamiętam jak w Redzie mojego biednego Charmandera jakiś Rattata "Tackle" pobił . Było mi smutno jak go przypaliłem "Emberem" . Kurcze - to dlatego nie mogłem wygrać z przeciwnikiem na końcu . Miałem za mało pokémonów... Czemu ten pan nie napisał solucji - zeszłaby jak ciepłe bułeczki! Tu pojawia się opis jednego z Pokémonów. Zawsze mnie zastanawiało czemu zawsze chciałem użyć Kamehameha . Teraz już wiem - jako dziecko utożsamiłem się z niewłaściwą postacią . Lepiej już było zostać Guciem.... I nikt tym dzieciakom nie dał w.... tyłek. Nasuwa się także pytanie - skąd te dzieciaki miały ostre narzędzia? Pewnie te duchy im dały - w końcu to nie rodzice są odpowiedzialni za swoje dzieci, nie? Tym akcentem kończę dzisiejszy wpis. Zapraszam za tydzień na drugą część.
  15. Po tytule już wiecie o czym będzie tekst, a po moim nicku (i awatarze) znacie mój stosunek do tematu . Nie wchodząc więc w szczegóły przejdę do meritum. Tekst powstał z dwóch przyczyn: 1. niedawna rozmowa ze znajomym - antyanimowcem (dobrze brzmi); 2. nowa książka "naukowa". Tym drugim zajmę się kiedy indziej (wszystko w swoim czasie ). Teraz pochylę się nad pierwszą kwestią. Każdy, kto ogląda anime/czyta mangę, choć raz w życiu spotkał osobę, która uważa, że to "głupie chińskie bajki". Cóż, nie jestem może jakimś totalnym fanem japońskiej twórczości (każdy mógłby mnie zagiąć bez problemu ), ale coś tam się orientuje. Wracając do tematu - znajomy powiedział mi, że to głupota zajmować się taką tematyką (po tym jak mu powiedziałem, ze koleżanka z roku pisze o mandze) i "chińskie bajki" są dla idiotów. Trochę się wkurzyłem, przyznam, ale okazuje się, że bardzo łatwo takim osobom zamknąć usta. Jak? Odpowiedź jest prosta - zapytać czy w dzieciństwie lubiły oglądać "Pszczółkę Maję" i "Muminki". Niektórzy pewnie już dostrzegli haczyk . Taki argument wystarczył, by znajomek zmienił ton. Oczywiście, kłócił się jeszcze ze mną, że to były... uwaga... polskie bajki! Prawie padłem ze śmiechu, gdy mu kazałem sprawdzić dokładnie. Rzecz jasna, można przyjąć inną definicję "anime". Ale czy to naprawdę będzie jakaś różnica? . Sayonara!
  16. W tym tygodniu powracam do opisywanej w poprzednim wpisie książce Marii Janukowicz i Adama Stankowskiego "Przegrane życie nastolatka". Pozostaję przy rozdziale II. Swoje wtrącenia w cytatach zaznaczam, tak jak poprzednio, w ten sposób { }. Zanim zacznę - drobne wyjaśnienie . W ferworze pisania zapomniałem dodać, że fragment o grach "Doomopodobnych" autorka wzięła od innego naukowca - Jana Antoniego Kłysa. Fragment z rodzajów gier komputerowych (tych będzie najwięcej ? Jak wszyscy wiemy, trener zajmuje się wszystkim . Nic dziwnego, że polska reprezentacja nie dostała się na mundial - trener miał Nawałkę w pracy . A tak bardziej serio - dla mnie menagery to bardziej strategia ekonomiczna niż gra sportowa... To jednak nie koniec. Z dalszej części tekstu dowiadujemy się, że: Czy ktokolwiek jest mi w stanie powiedzieć o jakie prezentacje chodziło autorce (choć bardziej cytowanemu przez nią Janowi Antoniemu Kłysowi)? W takim wypadku to chyba nie są gry sportowe, nie? Trudno mi jakoś nazwać np. Mortal Kombat grą sportową... A na gry pokroju EA Sports MMA jeszcze za wcześnie (przypominam - rok 2001). Zostawię na chwile wywody przytaczanego J. A. Kłysa i wrócę do rodzajów opisywanych przez autorkę. Bardzo zabawny tekst pojawia się przy fragmencie o grach ekonomicznych: Nie ma jak zdrowa, bezkrwawa konkurencja . Szkoda, że obecni przedsiębiorcy nie korzystają z "pracy własnego umysłu" i nie dokonują "trafnych inwestycji". Przynajmniej byłoby bombowo . Wróćmy jednak do przytaczanych rodzajów gier. Tu też jest ciekawie: Czy ktokolwiek kiedykolwiek widział symulator z przygodówką? Moim zdaniem raczej odwrotnie - przygodówką z symulatorem był bodajże Beyond Good & Evil. Ale odwrotnie? Przechodząc dalej - gry strategiczne: Pomijając to "potomstwo" - kolejny badacz, który gry zapisuje z błędami. SimCity jeszcze można wybaczyć (o jedną spację za daleko), ale CiviliZation i ColoniZation to już błąd ortograficzny . Inna sprawa, że: Szczerze mówiąc rozwalił mnie ten Generał Panzer (a może Ogólnie Panzer? ). Oczywiście, chodziło o Panzer General. Na zakończenie, wspomnę jeszcze tylko o pewnym fragmencie tekstu (napisanego przez autorkę), przy którym całkowicie zwątpiłem. Cały podrozdział jest o tym w jakim stopniu dorośli mają wpływ na wybór gier komputerowych przez dzieci i młodzież. O co chodzi z tym "5.0 rodziców"? Nie, nie o ocenę na świadectwie . Chodzi o, pokazany na wykresie na kolejnej stronie, 5% rodziców. Czy nie można było tego podać w tekście? Nie rozumiem tego... Zanim skończę ten wpis dodam jeszcze tylko, że autorka na koniec podała zalety gier komputerowych. Poświęciła temu sześć stron, więc warto o tym wspomnieć. Nie rozgrzesza to jednak z wypisanych wcześniej głupot.
  17. Zgodnie z zapowiedzią - dzisiaj fragmenty książki Marii Janukowicz i Adama Stankowskiego "Przegrane życie nastolatka". Warto zaznaczyć, że książka została wydana w 2001 roku. Moje komentarze zaznaczam { }, natomiast tytuły gier - kursywą (w oryginale są w cudzysłowach). Interesuje nas rozdział II - "Pokusa gier komputerowych" Marii Janukowicz. Oto pierwszy fragment: D. Bushnell... Ciekawe . Zgodnie z innymi książkami i Internetem ten pan miał na imię Nolan. Wracając do tekstu: Zacznę od tego, że nie wiedziałem, że gry komputerowe się "konstruuje". Moim zdaniem raczej "tworzy". Nawet, jeśli był to automat... Dodatkowo, to o czym już wspominałem, zaczynanie historii gier od... no właśnie? Przy tym fragmencie tak parsknąłem śmiechem, że ludzie na korytarzu uczelni się na mnie popatrzyli . Ciekawe, że tytuł Pong nie pojawił się ani razu w tych kilku zdaniach. Jakieś tabu czy co ? Dodatkowo - nie bardzo zrozumiałem co stało się narkotykiem? Gra komputerowa w ogóle czy gra stworzona przez Bushnella? Dalej znajdują się rodzaje gier komputerowych. Tu również jest zabawnie: Pomijając "problematykę logiczną" (cokolwiek to znaczy) nie bardzo wiem o jaki gatunek chodzi. Najbliżej są chyba dungeon crawlery. Może ma ktoś jakiś pomysł? Podobnie - co to za gry? Internet nie podaje mi żadnych danych o grach z takimi tytułami (nie, to nie ten The Saboteur od EA - jedynie Mission Impossible znalazłem, ale niewiele mi to dało ). Tutaj za bardzo nie ma się czego przyczepić... No, może poza wymienieniem VFRPC obok zwykłego VF . Jakoś mi "Misiem" zaleciało - "Ale jak to przy okazji... z bronią? - Tak przechodziliśmy - z bronią." Pozostaje jednak pytanie - jakie gry zostały wymienione? Oto one: Doboru gier nie mogę się przyczepić (w końcu tekst musiał powstawać, gdy te gry były "nowsze"). Bardziej jednak, w kontekście tego gatunku, zaskakuje zdanie kilka stron dalej: To jaka była w grach z rodzaju "Gry akcji 3D"? Skoro trójwymiar pojawi się dopiero w przyszłości? Ciekawie jest także w innym miejscu tego rozdziału. Są tu przytoczone opisy gatunków dokonane przez innego autora - Jana Antoniego Kłysa w książce "Komputer i wychowanie": Trochę przydługi fragment, ale co tam . Z tym Doomem III to chyba jednak trochę przesada . Najbardziej jednak miażdży ta propaganda masonerii - czy ktoś potrafi mi wytłumaczyć, o co dokładnie chodziło? Wpis się nieco rozrósł, dlatego reszta głupot z tej książki za tydzień . Poznamy wówczas
  18. "Nowy dzień szykuje kolejny eksces..." rapowała (śpiewała? trudno powiedzieć) kiedyś "Grupa Operacyjna". W kontekście kolejnej wyprawy do biblioteki (chyba już ostatniej tak dużej) ten cytat najlepiej oddaje co zobaczyłem w tych pozycjach. Dzisiaj fragmenty największej z wypożyczonych książek. "Patologie w cyberświecie" pod red. Sylwestra Bębasa, Jerzego Plisa i Józefa Bednarka z roku 2012 to zbiór różnej jakości teksów o problemach w Sieci - także w grach komputerowych. Na pierwszy ognień idzie artykuł "Rola gier komputerowych w życiu młodzieży" Grażyny Durki (doktora pedagogiki). Autorka zaczyna (w wielkim skrócie) od stwierdzenia, że młodzi i dorośli kupują komputery, a dzieci są oswajane z nowym sprzętem. Trudno się z tym spierać. Gorzej z dalszą częścią tego artykułu. Było to w sumie do przewidzenia... Ciekawe jest jednak, że w innym artykule (innej osoby) historia zaczyna się od Tennis for Two. O Cathode Ray Tube Amusement Device nikt nie pamięta . Jednak Autorka dodaje jeszcze trochę historii: Najwyraźniej Marienbad na Odrę 1003 (z 1962) tak mocno oszukiwał, że nie należy go uznawać za grę... Kolejny fragment, tym razem o grach RPG, też jest super (pisownia oryginalna): To kim są dwoje pozostali? Jakieś pomysły? Poza tym, że są czarownicą i wojownikiem? Ostatni fragment z tego artykułu wart jest przytoczenia... ale bez komentarza: Przejdę teraz do kolejnego artykułu. "Śmierć w Sieci. Modelowanie zachowań agresywnych w grach komputerowych i sieciowych" autorstwa Mariusza Jędrzejki (doktor habilitowany nauk humanistycznych; dyrektor Mazowieckiego Centrum Profilaktyki Uzależnień). Zacznijmy od nurtującego mnie pytania - czym się różni gra sieciowa od komputerowej? Autor zaznacza, że: To wytłumaczenie nie jest głupie. W końcu jakiś naukowiec podał skąd to rozróżnienie. Jednak inny fragment już taki mądry nie jest: Wszystko pięknie, tylko na usta (klawiaturę) ciśnie się pytanie - czy we wszystkich? Bo pod tę definicję trudno podciągnąć zarówno serię FIFA, Simsy jaki i przygodówki. Dalej jest równie ciekawie: Witamy w Szkole Zabijania i Niszczenia im. Małego Seryjnego Mordercy . A tak serio - do tej definicji da się podciągnąć wiele gier (jakby się uprzeć - nawet Tetrisa). Tylko czy będzie to prawda? Później następuje porównanie filmów i gier akcji. Hipoteza zakładała, że: A na potrzeby badania dobrano szereg produkcji. Oto one (pisownia naturalnie oryginalna, komentarze w takich nawiasach - { } ): Same nowości - zarówno filmy jak i gry. Autor chyba zapomniał wejść w XXI wiek . Sama analiza "pozwoliła sformułować ich [gier] specyficzne cechy". Nie będę jednak zabierał tu na to miejsce (znalazło się tam m.in. aktywne uczestnictwo, brak rozwiązań alternatywnych - pokojowych (co jest, IMO, bzdurą - szczególnie w strategiach, których nie analizowano), koncentracja na grze itp.). Na zakończenie pytanie do Was - jakie jeszcze "nowe" filmy i gry mogłyby znaleźć się w powyższej analizie? Ja stawiam na Ojca Chrzestnego i Messiaha.
  19. Przyszedł czas na kolejne dzieło literatury naukowej o grach komputerowych. Tym razem jest to książka "Zabójca w dziecinnym pokoju" autorstwa Thomasa Feibela - Niemca. Wszyscy znamy stosunek naszych zachodnich sąsiadów do gier komputerowych, więc z radością zasiadłem do lektury... I srodze się zawiodłem. Książka nie jest tak debilna jak mogłoby się wydawać. Autor podjął się m.in. opisania niektórych gatunków gier (i to poprawnie!), a nawet odpowiedzi na pytanie czy gry powodują wzrost agresji. Fragment dotyczący tego ostatniego bardzo mi się spodobał: Czy to porównanie nie jest piękne ? Równie piękne jest podejście autora do naukowców badających wpływ gier: I tym akcentem zakończę swój dzisiejszy wpis, dodając jednak, ze nie warto oceniać książki po okładce i autora po narodowości .
  20. W życiu pojawia się okres, kiedy chcemy przypomnieć sobie ?jak to drzewiej bywało?. Oglądamy dawne filmy, czytamy stare książki, przypominamy sobie "tamtą" muzykę. Ale co z grami? O ile film czy muzykę możemy kupić bez problemu w sklepach (czasem trzeba się naszukać, fakt), to jednak z grami jest większy problem. Wpadłem na to, gdy pewnego dnia zajrzałem do pudełka z NFS: Porsche 2000. Niestety, zgodnie z prawem Murphy'ego, płyty w środku nie było. No cóż, pomyślałem, skoro wydali Medal of Honor: Allied Assault to może i tego NFS'a znajdę? Jak się później okazało - nic z tego. A problem nie dotyczy tylko takich klasyków. Weźmy takiego Władcę Pierścieni. Konia z rzędem temu, kto znajdzie (do kupienia) oryginał "Bitwy o Śródziemie". Nawet "Fable 3",wydane nie tak dawno, w wersji PC jest niedostępne. I nikt nie wie co się z nim stało (może trzeba poszukać w celach więziennych? ). Okazuje się, że dla chcących pograć w dawne gry są dwie drogi ich zdobycia - rynek wtórny, czyli "używki" i pirat. Zastanawiając się nad tym doszedłem do wniosku, że to trochę dziwne - pogrzebać, śladem gry E.T., produkcje, które wciąż się pamięta? Może twórcy gier powinni pomyśleć nad udostępnieniem swoich starszych gier za darmo (ta, jassne) lub niewielką opłatą? Choćby przez Origin/STEAM? Cóż, wszystko jeszcze przed nami.
  21. Pogłębiając swoją wiedzę o przemocy w grach komputerowych natrafiłem na pozycję "Gry komputerowe, Internet, telewizja. Co robić, gdy nasze dzieci są nimi zafascynowane?" włoskich autorów - Nessii Laniado i Gianfilippo Pietra z 2006 roku. Pokazali mi, że nie tylko nasi i amerykańscy badacze potrafią wypisywać brednie. Na wstępie muszę jednak zaznaczyć, że nie czytałem, póki co, rozdziałów o TV i Internecie. Swoje wtrącenia w tekstach zaznaczam tymi nawiasami { }. Pomijam, wspomniane w moim wpisie z zeszłego tygodnia, zaczynanie historii gier od Ponga. Spodobał mi się jednak inny tekst: Czyż to nie piękne? Pac Man jako krwiożercza istota, która zabija duszki (czy one z reguły nie są martwe?) i, mówiąc kolokwialnie, nażera się jak świnia. Szkoda, że nie doszło do krucjaty... (Żeby nie było - jestem katolikiem). Kolejny akapit i kolejne dziwne stwierdzenie: Przyznam, że tego nie rozumiem... Czy to oznacza, że jeśli zapisano by nazwę np. Mortal Kombad to gra byłaby jeszcze bardziej krwawa? Jeszcze ciekawiej zaczyna robić się w ramce zatytułowanej "Różnice pomiędzy grami komputerowymi". Gotowi? Hmmm... Czy to oznacza, że wspominany wcześniej Pong to strzelanina albo walka wręcz? No, chyba, że autorzy jednak przypomnieli sobie o Spacewar czy Cathode Ray-Tube Amusement Device... Dalej następuje nudny opis tego typu gier, ale wyłącznie o walce wręcz. Przejdźmy jednak dalej. Zapewne każdy z Was słyszał kiedyś o fatality. Oto jego książkowy opis: Można się lekko kłócić, ale czytajmy dalej: Sub Zero... gdzie ja o tym słyszałem... Wiem! To chyba był ten koleś, co to chciał jakiś pierścień zdobyć! A nie, pomyliło mi się z książką Sauron, czy jakoś tak... Ostatnia próbka ciekawostek z tej książki: Iluż to ciekawych rzeczy można się dowiedzieć z lektury książek naukowych, nieprawdaż? Na dzisiaj to tyle. Na zakończenie, przypominam o głosowaniu na najbardziej nasyconą przemocą grę komputerową z CDA (uff...): https://docs.google....ESZTVc/viewform Wyniki już za tydzień!
  22. ... tam gracza pośle - można by rzec patrząc na to jak nas - graczy - traktuje społeczeństwo. Nie sądziłem, że jest tak źle, aż do środowego wykładu. Nie podam nazwy przedmiotu, ani tym bardziej nazwiska prowadzącego, ale ogólnie mówiliśmy o cyberbullingu i seksualizacji. Oczywiście, przy tej okazji nie mogło zabraknąć wątku, że w grach też to jest. Nie bardzo zrozumiałem i podzieliłem się swoimi wątpliwościami. Okazuje się, że cyberbulling jest obserwowany m.in. w grach online. To znaczy, że drąc się na kogoś przez TS/czat/cokolwiek jesteśmy zrównani z trollem piszącym na facebooku, żeby ktoś się powiesił. Po prostu genialne! Nie miałem nawet pojęcia, że moje życie (w grach) jest takim kłamstwem. A nazwanie kogoś "noobem" - cyberprzestępstwem! Druga kwestia, czyli seksualizacja. Wiadomo "sex-sells", ale w tym przypadku gry komputerowe pojawiły się w kontekście połączenia (w świadomości społecznej) seksu i przemocy wobec kobiet. Wiecie - wszelkie sado-maso-porno itd. Jednakże, ku mojej nieskrywanej uciesze, również w grach miałyby być pokazywane takie motywy. Niestety - nie zostały podane żadne przykłady (poza DN3D). Może jeszcze dodałbym GTA, ale to byłoby zbyt oczywiste . I w sumie to nie mam żadnych więcej pomysłów... Może Wy macie? Takie przedstawienie sprawy gier dało mi do myślenia. Jak bardzo stereotypowo jesteśmy postrzegani my - gracze. Można pokusić się o stwierdzenie, że media kreują nas na zbrodniarzy gorszych niż Vlad Palownik, Adolf Hitler i Czyngis-han razem wziętych. Ale w murach (tiaa... ) uczelni, na zajęciach prowadzonych dla przyszłych dziennikarzy nie powinno być miejsca na stereotypy. Jednakże, czwartkowe zajęcia były jeszcze ciekawsze! Oto na zajęciach z pewną panią doktor, której teksty pojawiały się już jako Prof. S. Jonalne, omawiała problem uzależnienia od internetu i gier. Nie bardzo można się spierać z istnieniem tego problemu, lecz zobrazowanie go było mocno... naciągane. Czym bowiem zostało zobrazowane? Filmikiem z Crazy/Angry German Kid. Jeżeli ktoś nie wie o co chodzi: Nie wiem jak Wy, ale ja czuję tu fake i potwierdzają to inne filmiki z tym dzieciakiem. Dodatkowo, jak się temu przyjrzeć, wyraźnie widać, że "ukryta kamera" nie jest wcale ukryta. Ale pasuje do tezy, więc po co cokolwiek sprawdzać? Cóż - pozostaje mi jedynie mieć nadzieje, że moje Koleżanki i moi Koledzy - patrząc na mój przykład (a co!) - nie będą mieli tak jednostronnego zdania w tym temacie... Wierzę w ich inteligencję . PS. Przypominam o ankiecie dotyczącej brutalnych gier w CDA: https://docs.google....ESZTVc/viewform Więcej informacji w poprzednim wpisie!
  23. Tłoczno tu. Mimo, że wciąż nas ubywa nie czuje się luzu. Kolejny odszedł. No, jeszcze trzy i moja kolej. Co to za przestój? Trudno, poczekam, nie ma pośpiechu. Następny odszedł, więc zostały jeszcze dwa. Za mną czeka kolejne pięć. Trzask! Kolejny. Za chwilę moja kolej. Muszę wytrzymać. Trach! Teraz ja. Co to za dziwne miejsce? Zbyt cicho tu... Boję się... Przynajmniej nie ma tu tłoku. W oddali widzę jakieś światło. Ciekawe co tam jest? Ta cisza mnie przeraża. Czekam już chyba wieczność. Dlaczego tak długo to trwa? Boję się, światło po drugiej stronie przygasło. Czyżby nadszedł czas? Uff, zrobiło się bardzo gorąco. Hę? Coś mnie popchnęło! Lecę! Nareszcie opuściłem ciemny tunel. Blee, przebijam się przez coś miękkiego, czerwonego w środku. Nic to - lecę dalej. Trach! Uderzyłem z impetem w ziemię rozpadając się. ... Obok mnie padło ciało z przestrzeloną głową?
  24. Dzisiaj będzie krótko. Zacznę od filmu, który zna już chyba każdy czytelnik cdaction.pl: Na stronie głównej znajduje się wielki tekst redaktora Berlina, więc, zgodnie z jego sugestią, również coś o tym napiszę. Nie będę się jednak powtarzał, bo już o postrzeganiu przemocy pisałem w jednym z poprzednich tekstów. Od siebie napiszę jedynie, że najczęstszym kontrargumentem, jaki stosuje podczas mówienia o przemocy w grach, jest "Pan Wołodyjowski" i moment nabijania Azji na pal. Oczywiście, niektórzy twierdzą, że "to dzieło sztuki, nie można porównywać głupiej gry do książki". Owszem, można. Oba te twory są częścią ludzkiej kultury. Co więcej - przemoc tez jest składnikiem kultury. Spotykamy się z nią praktycznie na co dzień - na ulicy, w szkole itd. A telewizję (nie tylko TVP) uważam za największych hipokrytów. Sami puszczają filmy przesycone przemocą, a gry traktują jak największe zło. "W oku bliźniego źdźbło trawy widzą, a w swoim belki nie" używając biblijnego porównania. Na zakończenie napisze tylko: mam nadzieję, że w przyszłości w mediach tzw. głównego nurtu, wypowiadać się będą osoby, dla których gry to pasja, a nie sposób na szybkie pokazanie się w "telewizorni" i zdobycie poklasku publicznego. Czego Wam i sobie życzę. PS 2018. Nawet nie wiecie jak żałowałem, że nie da się zrobić czerwonej czcionki w tytule wpisu ;).
  25. MajinYoda

    Zabijamy!

    Dzięki temu, że mam dłuższy weekend postanowiłem trochę się podciągnąć w graniu w pełniaki z CDA. Nie jest to jednak objaw no-lifienia (nomen omen) - piszę o nich pracę magisterską. A ściślej mówiąc - o rodzajach agresji w nich zawartych. Przy okazji czytam też kolejne pozycje o "agresywnych grach". Czyli zapoznaję się z twórczością ludzi określanych w CDA jako "Prof. S. Jonaliści", jednocześnie odnajdując ciekawe informacje. Zacznę jednak od krótkiego pytania - czy ktoś z Was oglądał kiedyś "Wieczorynkę"? A ilu z Was słyszało o usunięciu tego programu z ramówki? Myślę, że spora grupa by się znalazła. Jednakże, wygląda na to, że owa likwidacja miała swoje plusy. Bowiem, w jednej z książek znalazłem badania z 1995 roku (czyli kiedy miałem ok. 5 lat), że w jednym tygodniu "scen destrukcyjnych" było więcej w "Wieczorynce" niż w "Wiadomościach" na TVP1. Otóż tak, proszę Was. Już od początku mamy zryte psychiki przez rozmaite "Bolki i Lolki", "Kubusie Puchatki" czy "Muminki". Że o "Smurfach" nie wspomnę. A tak serio - nie wiem w jakim to było tygodniu, ale 1995 rok to końcówka wojny w byłej Jugosławii oraz I wojna czeczeńska. Więc kompletnie nie mam pojęcia, co musiało być nie tak z tymi bajkami... To jednak nie koniec - jest tego więcej! Oto dowiedziałem się (o ja, niewyedukowany) z innej pozycji, że gry symulacyjne (pisownia oryginalna!): Wyłączycie więc "Euro Truck Simulator" czy inny "Symulator farmy" i przestańcie pilotować ciężarówki . Bo tam zabijanie jest! A teraz już proszę grzecznie udać się do najbliższego psychiatry. Ja chyba tak zrobię po przeczytaniu kolejnego takiego "naukowego" tekstu... PS. Pytanie do znawców - co było pierwsze: film czy gra "Avatar"? PS2018. To był mój pierwszy MSM... Kiedyś wrócę do tych książek i je dokładniej opiszę :).
×
×
  • Utwórz nowe...