Skocz do zawartości

PLDan

Forumowicze
  • Zawartość

    5127
  • Rejestracja

  • Wygrane dni

    1

Wpisy blogu napisane przez PLDan

  1. PLDan
    Może ja już się nie nadaję do tego, może już jestem za stary na dzisiejszą interpretację zręcznościowych wyścigów. Ale od jakiejkolwiek strony by nie spojrzeć i ile by się nie gimnastykować, trzeba to powiedzieć otwarcie, z samego początku, póki jeszcze premierowy szał prącia nie minął ? Grid 2 nie należy do ? jak to napisali panowie redaktorzy ? czegoś pomiędzy symulacją a arcade. Grid 2 to nędznie zrobiona arcade?ówka, która nie ma aspiracji na bycie czymś bardziej zaawansowanym. Nawet w Toon Car było więcej opcji dotyczących regulacji prowadzenia.
    W nowym Gridzie natomiast wsiadasz i po prostu jedziesz. Jedyne co możesz sobie zmienić to choinkę zapachową poziom trudności (który jest chyba stworzony dla idiotów, albo niewidomych) i poziom uszkodzeń. Z czym wiąże się bardzo ciekawa historia, mianowicie gra jest tak realistyczna do bólu, że przy jeździe powyżej 150 km/h na ?kapciu? NA OSI STERUJĄCEJ bez problemu przejechałem trasę. I pewnie bym nawet nie zauważył tej niedogodności, gdyby nie to, że zmieniłem kamerę na tę zza samochodu. Bo twórcy nie uraczyli nas czymś, co jest w samochodówkach najbardziej pożądane oprócz dobrego modelu jazdy. Zabrakło kamery z kokpitu, o czym było już głośno przed premierą. Ale dopiero teraz widać jak bardzo byłaby ona potrzebna, aby nie widzieć dookoła tych wszystkich problemów, jakie nękają grę. Ty, twój samochód i twoja kabina. Nic więcej się nie liczy. Ale hola, hola. Przecież jest jeszcze masę innych problemów nie do końca związanych z tym, co możemy zobaczyć. Trapi mnie to, czego nie widać (nie martwcie się, nie będę zaczynał dyskusji o Bogu), bo ponoć niewidzialny wróg to największe przekleństwo na wojnie.





    I tak cały czas...

    A ja wojnę stoczyłem jeżdżąc i ciągle narzekając na małe, z pozoru mało istotne problemy. Ale jedną rzecz zauważyłem od razu. Błąd w tytule gry. Po pierwsze: dlaczego jest to sequel całkiem udanej ścigałki? To powinno być dziecko ze stajni Maluch Racer, z tym że z zaimplementowanymi modami na lepsze samochody (w myśl zasadzie: kto bogatemu zabroni). Na Alfę, która brzmi jak kosiarka do trawy i nawet poniekąd spełnia tę rolę, bo bardzo ładnie ścina zakręty. Ale Grid 2 z jeszcze jednego względu powinien się nazywać troszkę inaczej. Gdybym był marketingowcem Codemasters, to jedyną słuszną opcją byłoby wydanie tego szitu pod postacią DRIFT 2. Tak! Żeby ludzie wiedzieli z czym mają do czynienia już na starcie. Żebym się nie musiał zastanawiać jak debil, czy ja na pewno dobrą grę kupiłem. Może ktoś podmienił płytki w markecie? Dla pewności wyciągnąłem ją z czytnika i? tytuł podany bardzo wyraźnie. Kupiłem kota w worku. W dziurawym worku od odkurzacza. Model jazdy w GRIDZIE 2 to najgorsze, z czym miałem do czynienia od czasów tych gier z płatków śniadaniowych. Nie dość że samochody są wykonane z połyskującego kartonu, to jeszcze (co powinien sugerować tytuł) mają żałosną sterowność i są nauczone wchodzić w zakręty efektownym wślizgiem. Nawet nie trzeba używać ręcznego. Wystarczy mocniej skręcić, co sprawdza się nawet na prostej. NFS Hot Pursuit to przy tym pikuś. Tam trzeba było chociaż wiedzieć kiedy zaciągnąć ręczny?
    Ale widać plusy nawet tak nędznie zrobionej gry. To pierwsze takie zjawisko w historii wyścigów. Codemasters są takimi geniuszami, że zagięli wszelkie prawa rządzące motoryzacją. Stworzyli grę, w której da się driftować samochodami z napędem na przednią oś i wychodzi to całkiem nieźle. Tryb drift widoczny na powyższym obrazku jest natomiast mniej przystosowany do poślizgów, niż normalna jazda. Nazywasz to niedorzecznością? Ja mówię na to GRID 2.
    Podsumowanie będzie nietypowe, bo chyba już nie muszę Wam odradzać tej gry, sami wyciągnijcie wnioski. Moim Post Scriptum niech będzie KLASYK:
    http://www.youtube.com/watch?v=scqH7fDTVI8&
  2. PLDan
    Kiedy siedem lat temu zasiadałem do gry ogłaszanej jako hit 2005 roku wiedziałem, że będę miał w co grać i że po zakupie nie zanudzi mnie po przejechanych paru wyścigach. Need For Speed Most Wanted podbił serca wielu graczy, w tym moje, udowadniając że seria wciąż ma się dobrze i nie ma zamiaru schodzić ze sceny. Dzisiaj chciałbym, aby zeszła jak najszybciej, bo gigant słania się na nogach, a nawet najbardziej zagorzali fani przestali wierzyć w moc EA oddającej serię w malutkie, zgrabne, różowiutkie rączki Criterionu, który to potrafi robić tylko Burnouty wpisuje się w schemat i robi wyścigi ?na jedno kopyto?. EA oddaje to, co w pocie czoła zdołali wcześniej wykuć rzemieślnicy Black Boxu odwalający kawał dobrej roboty. Zapisali się oni złotymi zgłoskami w tej bardziej arcade?owej sferze wyścigów.



    Prawdziwą zapowiedzią gorszych czasów i burzowych chmur nad tą wielką serią, która przez lata była wyznacznikiem jakości wśród zręcznościowych samochodówek był tytuł, który wcześniej dwukrotnie pojawił się obok skrótu: NFS. Hot Pursuit od Criterionu podzielił fanów serii na tych, którzy pokochali nowy model jazdy i na tych, którzy go znienawidzili już wtedy wieszcząc koniec dobrych, złotych czasów. Mówiąc szczerze ? ja wywęszyłem wywrócenie się marki NFS o 180 stopni trochę wcześniej, przy okazji Shifta. Czemu nie w 2007 roku, kiedy to wydano Pro Streeta? Prosta odpowiedź ? porównajcie sobie klimat w obu tych grach. Pro Street był świetnym połączeniem wyścigów na torach z bardziej luźnymi sprintami po zamkniętych ulicznych drogach, gdzie jeździło się bardzo szybko i nie było miejsca na nudę. Dodajmy do tego jeszcze znaki rozpoznawcze najlepszych Need For Speedów, czyli wyścigi na ¼ mili i drift, który to w Shifcie wielu osobom nie przypadł do gustu przez znacznie utrudnione sterowanie. Drift w serii od początku był szybki, łatwy i przyjemny i nagle postanowiono to zmienić przeginając pałkę przy okazji odświeżonego Hot Pursuita, kiedy na każdym zakręcie niezbędne było pociągnięcie za hamulec ręczny. Nie zapomnę przejazdów w Undergroundzie, kiedy to maksowałem wszystkie trasy i zdobywałem jakieś nic nie warte winyle jeżdżąc właśnie bokiem. Mogę teraz rzec, jak prawdziwy hardkor: ach, to były czasy?
    A dzisiaj, gdy kurz bitewny opadł, wszystko widać jak na dłoni i wnioski formują się same. Niektórzy gracze owszem ? pójdą wszędzie, troszkę po omacku, aczkolwiek bardzo wiernie za corocznie wydawanymi produktami EA, a zasada ma zastosowanie nawet w przypadku tych nieco mniej wyścigowych serii, choć jak pokazuje tegoroczny Medal of Honor ? tam także istnieją etapy, w których wcielamy się w kierowcę. A fani nie omieszkali wspomnieć o modelu jazdy, który według wielu (prześmiewczo, czy nie ? mają oni moją pełną zgodę ) wypadł lepiej w strzelance, niż w grze, którą powinno się projektować zaczynając od fundamentów takich, jak właśnie model jazdy. Cytując klasyka: urwano kurze złote jaja, które chyba nie odrosną patrząc na większość wypowiedzi odnośnie nowego Most Wanteda. Miłośnicy tej serii są gatunkiem, który może wyginąć, jeśli w takim tempie zostaną wydane kolejne gnioty spod skrzydeł tych amatorów. A przyszłość branży rysuje się w przepięknych barwach. Na horyzoncie widzę GRIDa 2 i nie będę sobie zaprzątał głowy tym, czym karmi nas Criterion.
  3. PLDan
    Tekst ten jest owocem nieustannie narastającej frustracji związanej z moją ulubioną (już niedługo zapewne) serią - Fifa. Dzisiaj miała miejsce premiera Fify 13 w Polsce i dużo graczy rzuciło się na gorące jeszcze egzemplarze w marketach/innych sklepach typu Empik. Ja dorwałem giercę wczoraj z punktu odbioru, uprzednio zamawiając swój egzemplarz na Gram.pl. Nie ukrywam, że byłem podjarany, jak nigdy. Dla mnie to najważniejszy dzień w tym roku nie licząc rozpoczęcia wakacji i Świąt Bożego Narodzenia . No, ale w życiu nie wszystko musi być ładnie, pięknie i bezboleśnie. Przysłowiowy Święty Mikołaj nie przyszedł na czas, a 'wakacje' zaliczyły poślizg przesuwając spełnienie mojego marzenia na inny, nieokreślony termin. Mówiąc zwięźle: Fifa 13 odmówiła posłuszeństwa już na samym początku mojej przygody z nią. A było to minutę po północy, kiedy mogłem już legalnie 'odpalić' grę. W sumie to za dużo powiedziane, bo mym oczom ukazało się jedynie okienko z trzema opcjami, którego za Chiny nie mogę przeskoczyć. Nie przez przypadek zostało ono ochrzczone przeze mnie oknem desperata...



    Żeby być z Wami szczerym - nad naprawieniem Fify 13 przesiedziałem (w sumie siedzę do teraz i kombinuję) jakieś 6 godzin, ale stoję w miejscu, jak bym ugrzązł w tym łajnie, co zaserwowali mi chłopcy z EA. Wymyśliłem nawet własną wersję popularnego arystokraty Josha specjalnie na tę okazję. Następne boardy w Empiku nie będą już z twarzą Błaszczykowskiego, zobaczycie Wracając do tematu: EA zrobiło w balona ogrom ludzi, czego potwierdzeniem jest topic na ich oficjalnej stronie. Odpisał tam ktoś zgrabnie, że patch niebawem się pojawi. Ale jaką ja mam gwarancję, że naprawi akurat ten problem? Cwaniaczki na pewno zabezpieczyli się przed wszelkimi zwrotami gier z powrotem do sklepów, bo przecież jak zwrócić pudełko z wykorzystanym kodem? A na koncie mam kilka różnych gierek, także zwrot nie wchodzi w grę. Jedynie sprzedaż całego konta, co zaniży wartość gier, które na nim mam. Bo mógłbym sobie na dobrą sprawę kupić Fifę 13 na Xboxa 360, ale przecież to wydatek rzędu 200 złotych + strata wynikająca ze sprzedaży konta Origin.



    Wiem, zabrnąłem trochę za daleko, bo przecież patch najprawdopodobniej rozwiąże problemy, ale nie przez przypadek napisałem ten tekst. Bo coraz więcej jest produktów niedoskonałych. Ba, roi się od takich kaszanek technologicznych, a prawdziwą esencją jest wydanie wersji demo, która każdemu działa, a jak przychodzi premiera pełnej, to kupi ją sporo ludzi, a w szczególności tych, którym demko działało i co więcej - podobało się. Tak to robi EA, sposób na bezczelne zyskanie klientów, którzy jak pieski polecą do sklepów i będą czekać do północy, aż gra będzie dostępna. Ale znowu ujdzie im to na sucho i każdy zapomni o problemach tuż po premierze Fify 13. Zapewniam, że ja nie zapomnę i poważnie rozważę kupno następnej Fify. A będzie nad czym rozważać, bo seria Pro Evolution Soccer doczeka się zupełnie nowego silnika w następnym roku
    Hej!
  4. PLDan
    Jako, że brakuje chętnych do turnieju organizowanego przez użytkownika komi89 w Fifę 12, postanowiłem ogłosić tę radosną wiadomość na mym zakurzonym nieco blogu. Zasady i zgłaszanie się w linku niżej. Miłej zabawy.

    TURNIEJ FIFA 12
  5. PLDan
    Odkurzam tym wpisem mój blog, bo pewna sprawa poruszyła mnie niesamowicie i niech Was nie myli tytuł - nie chodzi o żaden hazard, a i butelka występuje w nim nie jako symbol weekendowych imprez
    Jadąc do serwisu mieszczącego się w pewnym bydgoskim sklepie przeczuwałem klęskę. Tego dnia wiedziałem, że będą problemy. I nie wynikało to z doświadczenia, ponieważ prawie równy rok temu oddając moją grafikę na gwarancję byłem pewien w stu procentach, że naprawa przebiegnie gładko. No nie do końca przebiegła bez niespodzianek, ponieważ dostałem ją po pięciu tygodniach z małym hakiem. Ale i tak dostałem całkiem nowy egzemplarz 8800 GTS, więc nie miałem wielu powodów do narzekania.

    Przez cały rok wspominałem jak to ciężko było na laptopie, na którym poginało się w zacinającego CS'a, czy też w zwieszającego się nieraz XIII. Wspominałem ten czas z uśmiechem na twarzy mimo wszystko. Lecz teraz, gdy los zatoczył koło i to tak dosłownie, nie jest mi już do śmiechu. Tym razem nawet nie mam do dyspozycji lapka, który w porównaniu z moim Pentiumem III był jak Ferrari wśród zardzewiałych Maluchów, które chwali się mimo stanu, ponieważ są to zabytki. Nie inaczej jest z moim "nowym" komputerem. To kurzący się grat, który lata leżał gdzieś w piwnicy zapomniany przez wszystkich, gdy na rynku pojawiły się pierwsze karty z akceleratorami. Takie komputery mają swój urok, lecz chyba mój stosunek do takich maszyn pozostałby nienaganny przez resztę życia, gdyby nie moje ponowne spotkanie po latach z myślą techniczną zaczynającego się XXI wieku.
    Ale nie o tym miałem zamiar pisać. Wracając do karty: we wcześniej wspomnianym serwisie, facet który wcześniej usilnie próbował wytłumaczyć jakąś rzecz związaną z Windowsem (z marnym skutkiem mu to tłumaczenie szło) jakiemuś zagubionemu laikowi, przeszedł do mojej sprawy. Otworzył pudełko z karcioszką i zakomunkiował, iż na karcie nie ma nalepki z jej numerem seryjnym. Po chwili ciszy dotarło do mnie, że zostałem oszukany. Przecież w żadnym wypadku nic się od niej nie odkleiło, bo gdy dostałem kartę z poprzedniej naprawy żadnej dużej nalepki nie było, ponieważ myślałem, że jeśli była już na jednej naprawie, to kwit z oddania do serwisu i z 4 inne nalepki wystarczą w razie wypadku, a poza tym nie mogła się odkleić, bo komputer stoi szczelnie obudowany, a ja karty nie wyjmowałem od roku. Mimo tego, że pan przyjął moją grafę, to i tak dziś dostałem telefon z informacją, że serwis MSI nie może naprawić karty bez numeru seryjnego. I ja się pytam: dlaczego mając produkt na gwarancji i realizując ją pośrednio przez sklep, nie mogę otrzymać takiego samego produktu nawet od tegoż sklepu, w którym zakupiłem kartę? Warunkami gwarancji nie jest nawet to, że musi ona posiadać numer seryjny, więc sklep powinien mi ją wymienić od ręki i jeszcze podziękować, że byłem skory czekać tyle czasu zarówno teraz, jak i poprzednio. Zostałem po prostu oszukany i to przez obie strony, bo MSI naprawiając kartę nie nalepił na nią nalepki z numerem czyniąc z karty rzecz z punktu widzenia prawa bezwartościową. Złodziejstwo w najczystszej postaci, a uczciwy klient, który nawet nie podkręca grafiki, coby się nie spaliła szybciej, traci na tym najwięcej, bo jak by nie patrzeć powinienem właśnie dziś mieć kartę wartą z 300 zł, a teraz muszę mieć nową, za którą zapłacę więcej niż 300, aby móc grać w te same gry, co wcześniej.

    Z mojej strony mogę tylko przestrzec przed firmą MSI, która i tak chyba nie angażuje się tak bardzo w produkcję kart graficznych, ponieważ dawno nie widziałem ich produktów "w akcji". Niemniej jednak złodziejstwo nie popłaca, więc będę się od nich trzymał z dala, bo nie chcę w podobny sposób stracić kolejnej karty, a nawet jeśli następnym razem miałbym u nich produkt na gwarancji, to czekanie ponad miesiąc mija się z celem.
  6. PLDan
    Świat opanowała wszechobecna komercha, która także tym razem daje się mocno we znaki. Przy okazji każdych świąt musimy przecież ruszyć się do sklepów i zakupić potrzebne nam produkty, a w marketach tylko o świętach, które są tylko okazją po to, byśmy mogli coś kupić,. Ostało się tak, że na święta zwykliśmy robić sobie prezenty. Sprzedawcy czyhają na wszystkich, którzy chcą kupić coś szybko (bo przed świętami trzeba się nacieszyć), tanio i jeszcze raz tanio. Wiem, że smęcę, lecz nie wiecie nawet jak bardzo nie podoba mi sie koncepcja takich świąt. Na pocieszenie dodam, że za otrzymaną kasę można kupić naprawdę dobry sprzęt typu karciocha graficzna, procesor itd., bo z roku na rok tanieje o parędziesiąt procent
    Chcąc, nie chcąc życzę wszystkim Wesolutkich Świąt. Żebyście pod choinkę dostali takie kompy, o których NASA tylko śni...

  7. PLDan
    Choinka, bo o niej mowa, to symbol świąt. Tak nieodłączny, że mogę się założyć o czypindziesiąt, iż każdemu z Was święta kojarzą się włąśnie z choinką. No dobra, jest co prawda jeszcze Kevin sam w domu, lecz to innna historia W moim domu od ładnych paru lat gości wyłącznie sztuczna choinka, bo jakoś nikomu nie chce się co rok dymać do lasu na stragan, aby ją... nabyć Sztuczną tylko naprostować i ubrać - cała robota. Wiem, że to nie to samo, lecz i tak święta z roku na rok są raczej przykrym obowiązkiem, niż miłym świętem, które należy spędzić z rodziną i przyjaciółmi, bo przecież nie jestem jakimś Rockefellerem (nikt z mojej rodziny też nie jest), żeby wydawać kasę na prawo i lewo, a prezent chciałby każdy...
    I dla odmiany poniżej uboga choinka, bo każdy wstawia jakieś bogate, a ja jestem skromny chłopak

  8. PLDan
    Po tygodniu zbierania Waszych głosów nadszedł czas na podsumowanie gier, które Waszym zdaniem są najlepsze. Zacznijmy od gatunku FPS:
    Miejsce 3: Metro 2033 [ilością głosów - 15]
    Miejsce 2: Call of Duty: Black Ops [ilością głosów - 27]
    Nagroda złotego Kruczka w gatunku FPS:Battlefield: Bad Company 2 [ilością głosów - 29]

    TPP/Akcja
    Miejsce 3. Grand Theft Auto: Episodes from Liberty City [ilością głosów - 23]
    Miejsce 2. Mafia II [ilością głosów - 24]
    Nagroda złotego Kruczka w gatunku TPP/Akcja:Assassin's Creed II [ilością głosów - 30]

    RPG:
    Miejsce 3. Arcania: Gothic 4 [ilością głosów - 12]
    Miejsce 2. Fallout: New Vegas [ilością głosów - 23]
    Nagroda złotego Kruczka w gatunku RPGMass Effect 2 [ilością głosów - 35]

    Strategia:
    Miejsce 2. Worms Reloaded [ilością głosów - 6]
    Także miejsce 2. Napoleon: Total War [ilością głosów - 6]
    Nagroda złotego Kruczka w gatunku Strategia:StarCraft II: Wings of Liberty [ilością głosów - 17]

    Wyścigi:
    Miejsce 3. Split/Second [ilością głosów - 4]
    Miejsce 2. F1 2010 [ilością głosów - 7]
    Nagroda złotego Kruczka w gatunku Wyścigi:Need For Speed: Hot Pursuit [ilością głosów - 13]

    Piłka nożna - odwieczny pojedynek
    Miejsce 2. Pro Evolution Soccer 2011 [ilością głosów - 2]
    Miażdżącą przewagą głosów (25) zwycięża FIFA 11... i zdobywa złotego Kruczka 2010.

    Wszystkich zainteresowanych zapraszam na głosowanie za rok Dziękuję też tym, którzy zdecydowali się zagłosować
  9. PLDan
    Już jakiś czas temu pomyślałem sobie, że warto przeprowadzić wielką sondę i dowiedzieć się, jakie gry spodobały Wam się najbardziej z tego niezwykłego pod względem zarówno ilości, jak i jakości gier roku. Dlatego bardzo proszę o głosowanie w powyższej sondzie. Mam jedną prośbę - głosujcie tak, aby oddać 1 głos na dany gatunek gier. Zmieściło się tylko 30, więc nie będzie niektórych produkcji . Po, dajmy na to tygodniu, zostaną wylosowane 3 gry spośród każdego gatunku i przedstawione wraz z kolejnością, liczbą głosów i z krótkim opisem w finale plebiscytu, czyli na rozdaniu Kruczków 2010 .
    Tak więc moi mili wysyłajcie linka na mojego bloga wszystkim znajomym, którzy grają (nawet na nerwach ) - babciom, dziadkom i wujkom, i którzy oczywiście mają konto na Cdaction.pl, aby zobaczyć co podoba się społeczności CDA! Do boju!
  10. PLDan
    Wrooom! Ostatnim GP tegorocznego sezonu Formuły 1 było GP Abu Dhabi na przepięknym torze położonym na sztucznej wyspie. Nie jest to szczególnie ważne, bo najważniejszym wydarzeniem jest to, że po zaciętej walce, podobnej do tej z 2008 roku, tytuł mistrza Formuły 1 w 2010 roku zdobył 23-letni Niemiec Sebastian Vettel jednocześnie wygrywając dzisiejszy wyścig pełen wrażeń!
    Zacznijmy od podsumowania ostatniego GP w tym sezonie.
    Gdy zgasły czerwone światła jeszcze nic nie było jasne - teoretycznie aż czterech kierowców mogło zdobyć mistrzostwo. Na prowadzenie wysunął się Vettel i nie oddał go aż do końca, nawet po zjeździe na pit-stop, po którym znalazł się tuż przed Kubicą, który to w pewnym momencie był na drugim miejscu. Co do Kubicy, to gdyby nie strata miejsc na początku, zajął by on wyższe miejsce, lecz niestety od razu po starcie spadł bodaj na 15. miejsce, ale dzięki kraksie Schumiego z Liuzzim wskoczył spowrotem na 11., a zaraz po incydencie, kolega z zespołu Roberta, startujący z 10. miejsca (!!) V. Petrov, którego jak wiadomo umiejętności sięgają zera, spadł gdzieś w głąb stawki, zjeżdżając na pit-stop podczas obecności Safety Cara. Jak się później okazało była to całkiem słuszna decyzja, bo Vitaly zajął chyba najwyższe jak dotąd szóste miejsce, tuż za Kubicą. No i tutaj mamy największą przyczynę porażki Fernando Alonso - po zjeździe na swój pit-stop utknął on za Petrovem i tkwił za nim aż do mety, przez co nie zdobył wymarzonego tytułu mistrza świata. Jeszcze po zakończeniu wyścigu Ferdynand miał do Rosjanina jakieś pretensje, bo chyba emocje dały się we znaki. Rozumiem jego gorycz, lecz reklamację musi złożyć wolno działającemu Zespołowi Do Spraw Zmian Ogumienia, w skrócie ZDSZO (nie pytajcie skąd ta nazwa ), bo gdyby go szybciej obsłużyli, to pojechałby szybko i pewnie by teraz pił szampana z okazji zdobycia tytułu.

    Youtube Video -> Oryginalne wideo Podsumowując cały sezon: był on pełen zmian i nie przyniosł zadowalających rezultatów debiutującym zespołom. Nawet niektóre czołowe teamy zrobiły się takie jakieś... dziwne. To nie to co kiedyś - nowe przepisy zmieniły Formułę i sprawiły, że awaria może spotkać kierowcę w każdym momencie. Silnik może nawalić dosłownie przed samą metą. Limit ośmiu silników wydaję się być chory, bo sporej części stawki po prostu zabrakło jednostek napędowych i zaczęli oni korzystać z tych starych, zniszczonych. Vettel to w ogóle szczęściarz jakich mało - po tych wszystkich pechach, po kraksach związanych z jego nikłym doświadczeniem i nonszalancką jazdą zdobył tytuł i pokonał moim zdaniem o niebo lepszego M. Webbera, którego pominięto gdzieś tam w zespole Red Bulla. Vettela mógłbym porównać do Petrova, który także nie ma doświadczenia, lecz brakuje mu nie tylko tego - jest jeszcze jedna przyczyna, która nie pozwala mu na zajmowanie dobrych miejsc - samochód. Renówki są tak samo awaryjne jak Red Bulle, a w połączeniu z mechanikami, którzy chyba pomylili zawody, niestety ani Kubica, ani Petrov nie mogli zabłysnąć w tym sezonie. Z Robertem też ciekawa sprawa, bo zabrakło naprawdę niewiele do wyprzedzenia w klasyfikacji ogólnej N. Rosberga z dawnego zespołu zwanego Brawn GP, który to przecież zdobył mistrzostwo świata w 2009 roku. Zmiana nazwy na Mercedes GP przyniosła same straty - raz, że do teamu przyszedł Schumi, który IMO powinien się schować ze wstydu i odejść na dobre z F1, a dwa - pogorszenie osiągów bolidów, które może i nie są awaryjne, lecz też nie jeżdżą jakoś super.
    Tak to się kończy - przez parę lat byliśmy świadkami sytuacji, w której pewien młody Niemiec stał się bohaterem. Całkiem przez przypadek. Przypadkiem okazała się być kraksa Roberta Kubicy w Kanadzie w 2007 roku, przez co nasz rodak nie mógł pojechać w następnym GP, a zastąpił go właśnie Vettel, jadąc świetnie jak na swój debiut w BMW Sauberze. Dostrzegł go zespół Toro Rosso, w którym wygrał przez spore szczęście na Monzy w deszczu, a później poszedł do jednego z gorszych teamów - do Red Bulla. RBR rok później okazał się być czarnym koniem i idealną maszyną do wygrywania wyścigów.
    Następne GP już w przyszłym roku. Czy Kubica w końcu będzie mistrzem świata? Najbardziej zbliżył się do tytułu w 2008 roku, gdzie miał taką samą ilość punktów co Raikkonen, lecz mniejszą ilość zwycięstw, co przesądziło o tym, że nie zajmie 3. miejsca w klasyfikacji ogólnej...
    PS. Dzięki sUk!
  11. PLDan
    A co sobie będę żałował - zaspamuję forum , tak jak to robią inni. Co trzeci wpis o nowym CoDzie, to i ja podtrzymam frekwencję! Tak na poważnie, to nie spodziewałem się tak wysokich ocen serwisów internetowych - same dziewiątki i wyżej. Nie wiem kiedy zakupię swój egzemplarz, bo narazie kasa poszła na pre-order NFS HP, więc jestem spłukany. I tak kaszana z tym nowym NFS'em, bo podobno ma być tak samo jak w przypadku BO - w necie za 139 zł, a w MM po stówce. Patrząc na popularne Torrenty, to piraci jeszcze nie mają cracka do Black Opsa! To bardzo dziwne, lecz i pocieszające, bo crack MW2 był o ile się nie mylę przed premierą sklepową gry. A poniżej zdjęcie gadżetu z edycji prestige - aż chciałoby się mieć takie cacko

  12. PLDan
    Oglądając dzisiejszy 3. trening przed kwalifikacjami (które odbędą się za jakieś 10 minut ) do GP Brazylii na torze w Interlagos, pewien gość natchnął mnie niesamowicie do odejścia od dotychczasowych norm - opisania treningu. Robert Kubica, bo o nim tu mowa pojechał fenomenalnie i zajął 1. miejsce na mokrym torze, bowiem od samego rana padał tam deszcz. Polak potwierdził swoje umiejętności prowadzenia bolidów na mokrej nawierzchni i utwierdził wszystkich w przekonaniu, że jest on jednym z lepszych kierowców w całej stawce. Według mnie właśnie to, jak jeździsz w niecodziennych warunkach jest wyznacznikiem Twoich umiejętności. Bo cóż można począć, kiedy jedziesz na drugim miejscu i nagle odpada ci koło? No właśnie.
    A więc jestem pozytywnie nastawiony do dzisiejszych kwalifikacji i chyba pomodlę się o to, aby podczas kwalifikacji padał deszcz. A więc jak to mówią - Darz Bór!

  13. PLDan
    Po raz kolejny (hmm, na co ja liczyłem - że w tym roku będzie inaczej? ) na długo przed świętami, wręcz jeszcze w październiku zaczyna się wielkie BUM na zajawki dotyczące świąt. Rozumiem to, że jeśli przypomnisz na danym produkcie o tym, że święta za parę tygodni (nosz kur, zapomnę jeszcze i prześpię wigilię, ugabuga ja cię kręcę, co teraz?!) to niektórzy go kupią, bo w naszej Polszy wielu ludzi kocha atmosferę świąt i łatwo nabiera się na różnorakie tricki. Pierwszym produktem-legendą, który został pomalowany na świąteczne barwy jest [jak zwykle] Coca-Cola. Dziwi mnie jeno, że nie ma w związku z tym żadnego konkursu SMS typu: "do zgarnięcia" coś tam. Progres jest, lecz zostało jeszcze tyle czasu... Pewnie za nie więcej jak 2 tygodnie pęknie wór ze świątecznymi produktami i już nawet nie będziemy na to zwracać uwagi, lecz jednak zawsze pozostaje ten niesmak po znacznym falstarcie...
  14. PLDan
    Zasiadam sobie w piękny wieczór i odpalam nowego Medala, bo znów chcę przeżyć niezapomnianą przygodę, tak jak to było z Allied Assault. W końcu w CDA ktoś napisał, że nowy MoH jest lepszy niż wszystkie jak dotąd wydane (!). Z nastawieniem pozytywnym podszedłem do brnięcia w fabułę od pierwszej strasznie nudnej misji, poprzez szereg bliźniaczych wręcz wyzwań z innych znanych FPS'ów, aż do zaskakująco nudnego finału gry. Na początku myślałem, że napisy końcowe to jakiś joke twórców. Takie prima aprillis w październiku. No bo co to jest za gra, którą zaczynasz przechodzić o 19:00, a kończysz o 22 z minutami? Zawiodłem się i to sromotnie. Żeby jeszcze były jakieś misje chwytające za serce - jakieś spektakularne wybuchy bomb, zabicie przyjaciela itd. (wiem, wiem - podałem oklepane schematy, ale chodzi mi o coś na podobę - w końcu nie ja pisze scenariusze i nie ja staram się, by gra była jak najlepsza). Jeśli miałbym porównać wg. licznika Xfire ilość godzin spędzonych przy danych grach, to MoH jest na drugim miejscu zaraz za K&L: Dead Man, co jest wynikiem potwierdzającym tezę, że jednak dziś gry są znacznie którsze od tych, które wydano kiedyś, bo nie do pomyślenia było jeszcze z 5-6 lat temu, by grę dało się przejść w 3 godziny - w tyle to się zazwyczaj rozkręcałem!
    Jeśli nie chcecie grać w multi nowego MoHa, to odradzam zakup, bo będziecie żałować tych 120 zł, które można spożytkować na inne cele, bo absurdem jest wydawać tyle kasy na tak śmieszną długość kampanii dla jednego gracza. A multi i tak podobno cieni.
  15. PLDan
    Dawno, naprawdę dawno nie było takiego wyścigu. Najpierw opóźniony start o prawie dwie godziny, później niesamowite wydarzenia. A jakie to wydarzenia?
    GP Korei to jak wiadomo nowość w kalendarzu F1. Tor powstał dość szybko na krótko przed terminem rozegrania na nim GP. Koreańczycy się postarali. Nawet w ostatnich dniach wojsko zaprzęgli do pomocy. Czy było warto? Moim zdaniem tak, bo tor posiada naprawdę fajną konfigurację. Ale o czym to ja się rozpisałem - miało być o wyścigu. No tak. Po bardzo udanych kwalifikacjach RBR (no w końcu odzyskali formę i znów widzieliśmy Vettela na PP) przyszedł czas na, jak się dziś okazało bardzo deszczowy wyścig. Tak deszczowy, że musieliśmy czekać na niego prawie dwie godziny. Nie wiem jak Wy, lecz dla mnie czekanie było opłacalne, bo takiego wyścigu nie było wiele, wiele lat. Ostatni taki deszcz pojawił się w 2007 roku w którymś GP (pamiętam dosłownie latające bolidy po całym torze ).
    Gdy już wystartowali niewiele się działo. Kubica stracił swoje 8. miejsce na rzecz Schumiego, który dziś pojechał swój wyścig życia w Mercedesie.
    Początkiem pecha Red Bulla było zajście między Webberem a Rosbergiem. Skorzystali na tym chyba wszyscy, a najbardziej Vettel i Kubica. Czemu Vettel? Eliminacja wrogów, znaczy się tych, którzy zagrażają w zdobyciu tytułu mistrza świata. Czemu Kubica? Rosberg jest już od wielu wyścigów przed naszym rodakiem, a dziś Kubek dostał od Nica prezencik.
    Bardzo się zmartwiłem, gdy mechanicy znów nawalili i puścili Roberta za późno z pit-stopu. Stracił chłopak parę miejsc i musiał przez paręnaście kółek mierzyć się z Hulkenbergiem. Lecz to jest nic w porównaniu do wyczynów V. Petrova. Najpierw znalazł się PRZED KUBICĄ (!!!), czyli na 7. pozycji, a później stracił ją (co chyba nikogo już nie powinno zdziwić) przez efektowną kraksę na bandzie. Od początku mówię, że nie zasługuje on na miejsce przy Robercie. Ale cóż zrobić...
    No nic, przejdźmy do kolejnego, kulminacyjnego momentu. Mianowicie utrata pierwszego miejsca przez Vettela. Był już pewien swojego sukcesu, aż tu nagle bolid powiedział: Na dziś dość, i tym oto sposobem pożegnaliśmy się z zespołem Red Bull Racing.
    Wyścig wygrał Ferdek Alonso, zaraz za jego plecami dojechał na metę Hamilton, a "nasz kierowca" po ogromnym szczęściu i rekompensacie za GP Japonii zajął 5. miejsce zaraz za Schumacherem. BRAWA temu panu!
  16. PLDan
    Lista miała powstać jakiś miesiąc temu, lecz musiałem powoli przemyśleć na co ja tak naprawdę czekam i czego oczekuję od jeszcze nie wydanych gier. Lista powstawała jakiś tydzień - napracowałem się trochę i uporządkowałem myśli w mojej głowie. Zobaczcie na co czekam:
    10. Max Payne 3
    Gdy twórcy opublikowali pierwsze screeny z MP3, to nagle rozległ się wielki szum - jak to - Max Payne łysy i w dodatku z brodą, jak dziadek? Też mnie to lekko zdziwiło, lecz w pełni zaufałem twórcom i pozostaje mi tylko czekać, aby zobaczyć, czy metamorfoza Maxa wyjdzie serii na dobre. Jakoś ostatnio wieści o Maxie jest coraz mniej - jakoś w połowie wakacji ucichło wszystko - pojawiły się jakieś screeny i tyle. Szkoda, że tak cicho, ale i tak im bliżej premiery tym więcej hałasu.
    9. Crysis 2
    Co do tego, że Crsysis 2 będzie wzorem, jak powinna WYGLĄDAĆ gra FPS nie mam najmniejszych wątpliwości, lecz nie samą grafiką gra zdobywa popularność i uznanie graczy. Mimo nienajlepszych rokowań bardzo napaliłem się na dzieło Cryteka i czekam na kolejne wcielenie Nanokombinezonu
    8. DiRT 3
    Nie wiem jak Wy, lecz ja nigdy nie zawiodłem się na ścigałkach od Codies i nie mam zamiaru zawieść się tym razem. Niedawno zapowiedziany DiRT 3 będzie prawdziwym hitem w stosunku do swoich poprzednich części, ponieważ nareszcie pojawią się inne scenerie, i nie będziemy mykać tylko po piachu/asfalcie - do akcji wkroczy śnieg, czyli to, czego mi było brak od samego początku serii DiRT (nie biorąc pod uwagę starszych gier z pod znaku Colina McRae)
    7. Kolejna częśćGrand Theft Auto (V??)
    Może nawet nie ujrzy światła dziennego (w co jednak wątpię, bo jednak informacja, że nowe GTA powstaje, pojawiła się), lecz bardzo chcę znów poczuć się wolny jak ptak i sunąć po drogach jakiegoś wielkiego miasta. Po raz kolejny Vice City? A może San Andreas? Nie wiadomo, lecz czy byłoby to Las Vegas, czy Kamczatka to i tak chętnie zatopię się w to, co przygotuje dla mnie Rockstar!
    6. Test Drive Unlimited 2
    Ponownie odwołam się do poprzednich części, a właściwie poprzedniej, bo Unlimited wymiótł wszystkie ścigałki w promieniu 1600 km . I właśnie dlatego tak bardzo oczekuję na powtórzenie sukcesu. A w dwójce: jeszcze więcej fur i jeszcze więcej km do przejechania (PS. - jeśli jest na forum ktoś, kto objechał wszystkie drogi na wyspie Oahu, szczerze gratuluję, bo wiem na własnym przykładzie ile takie coś może zająć ).
    5. Dragon Age 2
    Dragon Age to produkcja, która przekonała mnie do zagrania w obcy dla mnie gatunek RPG. Nie zjadłem zębów na erpegach, bo grałem w jakieś 3-4 gry z tego gatunku. Tak, jestem bardzo wybredny . DA2 ma mnie jeszcze bardziej przekonać do gatunku RPG, dlatego - zasłużone 5. miejsce w moim rankingu.
    4. Assassin's Creed Brotherhood
    Po kolei i w skrócie - "jedynką" byłem zmęczony, potęga "dwójki" mnie szczerze mówiąc lekko zaćmiła, bo niby pomysł ten sam co z pierwszej części AC, ale o wiele bardziej doszlifowany. Teraz czekam tylko na następcę i wierzę, że będzie to hicior co najmniej dwa razy taki jak dwójeczka.
    3. Need For Speed Hot Pursuit
    Przechodzimy do ścisłej czołówki, a tu coroczna niespodzianka w postaci kolejnej części NFS. Wszyscy przywykli do tego schematu - druga połowa roku, zaczyna się robić chłodno, aż nagle zjawia się NFS i wszyscy się radują. No, może przez ostatnie lata nie tak to wyglądało, bo IMO Undercover i Shift to pomyłka, która powinna wyjść pod innym tytułem niż NFS. Tegoroczny listopad będzie zupełnie inny, bo nadjeżdża Hot Pursuit, czyli Need For Speed z krwi i kości! Nie mam żadnych przesłanek ku temu by twierdzić, że będzie cienki. Znów z zapałem będę otwierał pudełko i szybciutko wkładał płytkę do napędu - tak jak to robię od pięciu lat z każdą częścią NFSa
    2. Call of Duty Black Ops
    Tym razem także nie mam żadnych wątpliwości co do pozycji serii CoD - Activision od lat wydaje świetne gry, a jeśli robi je dla nich Treyarch to jestem tym bardziej zachwycony. Tak jak w poprzednim roku utonę podczas grania w CoDa i tak jak mówiłem wcześniej - żaden MoH mu nie podskoczy, bo ta gra to już jest legenda, a co dopiero będzie wtedy, gdy wyjdzie.
    1. DUKE NUKEM F O R E V E R
    Czekam, i czekam - nic nie widać. Ojj, zaraz, ktoś tu mówi, że nareszcie wyjdzie. Nieee... to niemożliwe... A może... Nie no - wyjdzie! Tym razem na 100%! Książe nareszcie zagości na naszych komputerach od czasu swojej ostatniej podróży na Manhattan (swoją drogą świetna gra). Nic nie komentuję. Rozkoszuję się ciszą i czekammmm...
    A Wy na co czekacie? Piszcie, bo aż jestem ciekaw, czy jest jeszcze jakaś gra warta uwagi
  17. PLDan
    Tak wspominałem sobie najlepsze filmiki, które dane mi było zobaczyć i wpadłem na pomysł podzielenia się z Wami tym, co jest wręcz epickie. Top 10 najlepsze filmiki z Polski 2010
    10. Filmik znaleziony całkiem niedawno, kiedy już straciłem wiarę w to, że jeszcze coś kultowego znajdę w czeluściach Youtube'a. "Poszłoooo" xD

    Youtube Video -> Oryginalne wideo 9. Wątpię w to, że poniższy filmik był nagrywany "z marszu", lecz nawet jeśli został upozorowany, to i tak z klasą.

    Youtube Video -> Oryginalne wideo 8. Kolejny, bardzo kultowy filmik - szczególnie w mojej okolicy (wiecie, na wsi mieszkam )

    Youtube Video -> Oryginalne wideo 7. No - tego nie trzeba chyba nikomu przedstawiać - po prostu daję go tu dla przypomnienia Swoją drogą to mało jest podobnych filmików, a ten to po prostu klasyk gatunku.
    Youtube Video -> Oryginalne wideo 6. Potęga poniższego dzieła przerosła każdy filmik na Youtubie i przez niego wszystko się zaczęło - niektóre hiciorki zyskały jeszcze większą popularność dzięki Sooldierowi, twórcy całego zamieszania.
    Youtube Video -> Oryginalne wideo 5. Jesteśmy na półmetku i tu zaczyna się zabawa - oryginał "Jestem Hardcorem" na Youtubie ma ponad 2 miliony wyświetleń, a główny bohater powinien dostać oskara za swoją życiową rolę! "Nie wszedł!" xD
    Youtube Video -> Oryginalne wideo 4. "Daj kamienia" to dzisiejszy symbol polskiej piłki - a zaczęło się od poniższego filmiku

    Youtube Video -> Oryginalne wideo 3. Popularność tego filmiku wzięła się z Wielkiego Mixu - moim zdaniem jeden z najlepszych filmików na Youtubie, jakie widziałem w życiu.

    Youtube Video -> Oryginalne wideo 2. To fenomen - z serialu, który ma tak wiele odcinków, ktoś wyciął jeden kawałek i zrobił tyle przezabawnych kombinacji, że każdy inny mix wymięka. Polecam także część drugą ;D

    Youtube Video -> Oryginalne wideo 1. Nagrodę najlepszego i najpopularniejszego filmiku na Youtubie dostaje: "Ale urwał". Czemu pierwsze miejsce? Ten tekst tak zakorzenił się w naszym środowisku, że nawet zrobili program o takim tytule na TVN Turbo. A wszystko zaczęło się w zimę...

    Youtube Video -> Oryginalne wideo
  18. PLDan
    Jak powszechnie [nie]wiadomo oglądam czasem jakieś filmiki na Youtubie. Z rok temu natknąłem się na interesującą postać, a mianowicie na panią Barbarę. Zna ją chyba każdy, przecież to obecna królowa Youtube'a w Polsce. Chyba wszyscy wiedzą, że jej filmiki są jakby serialem, ponieważ do każdego z nich pisany jest scenariusz. Mimo to postać Basi jest wyrazista i pomysł, aby kręcić z nią filmiki nie wziął się z nikąd - Basia bardzo do tego pasowała, więc czemu nie nakręcić super śmiesznych epizodów związanych z jej życiem.
    Po obejrzeniu odcinka pt: "BMW za SMS" (koniecznie obejrzyjcie filmik poniżej) zacząłem się zastanawiać nad całą sytuacją związaną ze sferą konkursów SMSowych. Jakoś tak mnie naszło, bo sam dostaję od zaje*ania różnych esów o tym, że rzekomo wygrałem BMW. Treść jest sformułowana w taki sposób, aby zachęcić do wysłania SMSa i wygrać samochód. No właśnie - jeśli chodzi o samą wygraną to nie znam człowieka, który kiedykolwiek wygrał w takiej loterii. To jedna wielka bzdura, a takich wiadomości przychodzi do przeciętnego Polaka paręset w roku. To jeden wielki SPAM, którego wszyscy nienawidzą. Niby można zaprzestać wysyłania tego szitu, lecz puszczenie esa z prośbą, a właściwie z hasłem o tym, aby zaprzestać przysyłania takich wiadomości zgodnie z regulaminem prawie zawsze kończy się sromotnym wydatkiem niemałej sumy - ot, tak, abyśmy zapamiętali daną firmę na dłużej, i to raczej nie od tej dobrej strony.
    Na poniższym filmiku sytuacja została napiętnowana do stopnia prześmiesznego - komentarz Basi jest czymś, co dodaje do całej sytuacji pewnego smaczku. Niech żyje królowa! Basia na prezydenta!

    Youtube Video -> Oryginalne wideo I GIT MAJONEZ!
  19. PLDan
    TO NIE JEST RECENZJA!
    Nareszcie doczekałem się swojego ezgemplarza F1 2010 (moja przygoda z tą grą parę wpisów niżej). Czekałem dłuugo, bo zawsze jakieś niedogodności stały na drodze - to przełożono premierę o tydzień, sprzedawca zapomniał wysłać mojego pre-ordera, a jak już doszedł, to okazało się, że jest on w wersji na PS3. Dobra, skończę już moje żale i lamenty, bo nareszcie mogę zagrać w najbardziej oczekwianą przeze mnie grę 2010 roku - F1 2010! Poniżej postanowiłem porównać obie topowe gry o tematyce Formuły 1 i choć krążą opinie, że nie powinno porównywać się symulacji z... niesymulacjami, ja uważam, że owa niesymulacja po przyrównaniu jej do rFactora wypada bardzo dobrze. Enjoy!
    rFactor
    Gdy po raz pierwszy usłyszałem o rFactorku pomyślałem, że ta gra będzie moim spełnieniem marzeń - mody na dowolne lata - przeszłość, teraźniejszość - cud! Na grę polowałem dość długo, bo nie mogłem jej nigdzie znaleźć w sklepach, a wtedy jeszcze nie miałem netu żeby kupić ją na Allegro. W końcu dorwałem chyba ostatni egzemplarz z półki w jakimś markecie. Zobaczyłem cenę - 50 zł?! Czy ja dobrze widzę?! Tak! 3 lata temu rFactor kosztował 50 zł! Dziś też tyle kosztuje. Jest to zasługa niemalejącej popularności tej gry i jej ciągły rozwój poprzez mody. Jest ona uznawana za jedyny tak rozbudowalny symulator Formuły 1. Powiem, że przez te 3 lata grało mi się fajnie. U kumpli ściągałem mody i trasy na dany sezon. Było git, lecz jakoś roczek temu grafika zaczęła troszkę kłuć w oczy - w niektórych modach grafa nie jest taka, jaka powinna być na danych detalach. To wina złego odwzorowania bolidów - najbardziej raziły te z moda na sezon 2009 - wszystko kwadratowe, lecz dało się grać. Kolejne niedogodności pojawiły się gdy zacząłem jeździć pełny sezon. Chodzi mi o niektóre źle zrobione trasy, na których bolid na dohamowaniu dosłownie podskakiwał. Nie było to komfortowe, bo raz - skuteczność hamowania drastycznie spadała, dwa - przy kamerze z oczu kierowcy nie można było się skupić na wierzchołku zakrętu, co doprowadzało do wypadnięcia z toru.
    Poza owymi niedogodnościami rFactor oferował całkiem sporą gamę ustawień, dzięki którym można było poeksperymentować z bolidem i ustawić go pod preferencje toru. Nigdy nie zagłębiałem się dalej niż w podstawowe 4 suwaki . Nie jestem przecież prosem, lecz jeździć potrafię . Ostatnio rFactor bardzo mi się znudził - ciągle to samo - nuda, nuda. Wyjeździłem w niego sporo godzin, lecz było to dawno temu. Teraz porównując F1 2010 do rFactora dziwię się jak mogłem grać w taką szmirę rFactor tak naprawdę jest jedną wielką bazą dla moderów, którzy robią z tej gry crap. Niby są te bolidy, niby tory, lecz jeśli porównać je do bolidów BMW Sauber 2006, czyli tych od twórców rFactora, wypadają naprawdę bladziutko. Jest takie przysłowie: "Jeśli coś jest do wszystkiego, jest do niczego". Sprawdza się ono na przykładzie rFactora idealnie, ponieważ gra nie służy tylko do grania w F1. Z jednej strony to fenomem stworzyć taką podstawkę dla moderów, a z drugiej trochę ciulowo dać spieprzyć tak obiecującą markę.
    Ocena: 7/10
    F1 2010
    No i zaczęła się impreza! Na początku pozwolę sobie wspomnieć o tym, że F1 2010 NIE JEST ARCADÓWKĄ, lecz też nie jest symulacją, lecz bliżej jej chyba właśnie do symulacji. Dobra. Rozwiałem wszelkie wątpliwości () i przechodzę do sedna.
    Grało mi się wyśmienicie i nie umiem znaleźć słów, aby opisać to, co dzieje się w tej grze! Oczywiście zacznę od zalet, bo tych najwięcej. Wiadomo - podstawą dla większości są doznania wizualne, czyli grafika. Jak zwykle Codies stanęło na wysokości zadania. Wszystkie tekstury zrobione są idealnie. Gdyby nie efekt wypłowiałego obrazu grafika przewyższyła by tą z Dirta 2. No właśnie - z efektami nie jest różowo. Gra wygląda trochę ponuro, a to błąd, bo grafika szybko męczy oczy. Kolejnym mankamentem, jeśli już jesteśmy przy grafice, są dodatkowe efekty w wersji na PC. Dla jednego będą one uciążliwe, a dla drugiego nie. Jeśli nie widzieliście porównania na 3 platformach to koniecznie zobaczcie. Moim zdaniem gra została lekko oszpecona na PS3, ale nie zajmuję się tu teraz konsolami. Następna rzecz na plus to możliwość przejechania prawie takiego samego weekendu wyścigowego jak na żywo. Sesje treningowe i ich klimat, kwalifikacje nareszcie podzielone na 3 części z czego do dwóch możesz się nie zakwalifikować. To wszystko jest czymś nowym dla graczy na PC. Żaden rFactor nie odda realizmu kosmetycznego i klimatu, który panuje wokół Formuły 1. Niestety brakuje tylko Safety Cara, co IMO jest poważnym mankamentem F1 2010, bo co to za prawdziwy wypadek z latającymi kołami bez wyjazdu na tor samochodu bezpieczeństwa? Albo co to za wyścig bez okrążenia formującego? Te dwa elementy dość poważnie zniechęciły do przesiadki fanów F1 z rFactora na grę od Codies.
    W necie rozległo się narzekanie na rozmaite bugi w grze. Nawet sporządzono ich koszmarnie długą listę. Nie wiem co za pacany ją robiły, bo jedynym błędem, którego uświadczyłem jest błąd z pit-stopem, na którego i tak wkrótce znajdzie się patch. I tak nie dotyczy mnie on bezpośrednio, ponieważ jeżdżę wyścigi powyżej 30% rzeczywistej odległości. Żadnych pękających opon - może za krótko gram? Nie sądzę, lecz myślę, że owe błędy mogą być spowodowane obecnością cracka. Oby tak było!
    Na koniec dodam tylko, że mam nadzieję na poprawę wszystkich sprzecznych sytuacji w edycji pod numerem 2011 - żebym mógł ocenić grę na 10!
    OCENA: 9/10
    Wynik konfrontacji: 7:9
    TO NIE JEST RECENZJA!
  20. PLDan
    Kilka wpisów niżej wspominałem o moim zakupie gry F1 2010. Czekałem na nią aż do dziś i co się okazało? Po otwarciu opakowania zobaczyłem, że w środku - owszem, jest F1 2010, lecz w wesji na PS3... Brak mi słów po prostu. Zamawiałem na PC, a tu taki zonk. Plus jest jeden - nie płaciłem za nią ceny konsolowej, lecz PC-towe 89 zł! Teraz mam do Was pytanie - czy mam odesłać mój egzemplarz do sprzedawcy i zażądać wymiany na wersję na PC, czy lepiej zostawić F1 w wersji PS3 i opchnąć ją na Allegro? Boję się trochę, że sprzedawca nie będzie skory do przysłania mi gry na PC, bo mam niemiłe wspomnienia z przeszłości, kiedy to zostałem oszukany na dość sporą kwotę. Ewentualnie mogę komuś z Was sprzedać tą grę za jakąś przyzwoitą cenę.
  21. PLDan
    UWAGA! PROSZĘ ZACHOWAĆ OSTROŻNOŚĆ!
    TO NIE JEST RECENZJA!
    Sytuację na dzień dzisiejszy w symulacjach piłki nożnej bardzo trafnie podsumowuje staropolskie przysłowie "Raz na wozie, raz pod wozem". Co tym razem jest pod wozem? Bezapelacyjnie pojedynek dwóch gigantów wygrywa EA Sports z Fifą 11, która nic a nic nie przypomina edycji na PC sprzed roku. Nawiasem mówiąc dziesiątka moim zdaniem i tak była krokiem w tył. Nieważne.
    Pomyślałem sobie (ułaa, awangarda! ), że coś w tym jest - każdy tak gani tego PESa. Ale nic - przekonam się na własne oczy. Miałem spory dylemat - zainstalować jako pierwszą Fifę czy PESika. Wybrałem kopankę od KONAMI, bowiem uznałem, że nie wciągnie mnie na dłużej i zaraz zainstaluję sobię dzieło EA.
    Pro Evolution Soccer 2011 (Winnings Eleven 2011)
    Wszyscy, którzy jechali po PESie... mieli stuprocentową rację. Tak jak w poprzednim roku EA zawaliło strasznie sprawę z FIfą 10 cofając się dosłownie o jeden level, tak teraz przyszedł czas na naszych kumpli od kopanki nr 2 w roku 2010. PES 2011 jest po prostu zbyt cienki, aby można było w niego w miarę bezboleśnie grać. Już mówię dlaczego, abyście mnie nie zbesztali . Po pierwsze - jak zwykle podróbki i ogólny niedobór drużyn. To przypadłość, na którą choruje PES od samego początku. Można wybaczyć, bo przecież są różne mody, lecz nie każdy może sobie takowe mody zassać, co sprawia, że tak naprawdę goście z KONAMI chcą nam wcisnąć niekompletny produkt. Numer dwa - kamera. To co odwalili chłopcy w tym roku jest chyba szczytem. Kamerkę niby da się zmienić, lecz jakąbyś nie ustawił to i tak zawsze w czasie akcji pod polem karnym widok ustawia się trochę na ukos, tak jakby ktoś z kamerą stał w jednym miejscu i przesuwał ją w prawo i w lewo. Dla mnie to olbrzymia niedogodność, bo owa kamera sprawia dziwne wrażenie gdy chcesz wrzucić piłkę w pole karne ze skrzydła - nie wiadomo czy przestawić grzybek na ukos czy po prostu przechylić go w lewo/prawo. Tak samo jak nieszczęsna kamera, irytuje mnie system podań. Nie wiem czemu KONAMI zmieniło coś, co było dobre w poprzedniej częścii. Kolejne przegięcie i brak wyrozumiałości dla początkujących graczy, którzy stawiają swoje pierwsze kroki na padzie (czyli np. ja ). Podania już nie są zwykłymi, zerojedynkowymi podaniami - albo się uda prosto do nogi albo poleci za plecy. W edycji oznaczonej 2011 podania są diametralnie inne. Niby to dobrze, że system nie opiera się na danym schemacie, lecz to trochę przeginka, gdy lecę sam na sam z bramkarzem i gdy zaczyna on wychodzić naturalną rzeczą jest: a) lob i efektowna brama, b) wysunięcie w stronę nadbiegającego napastnika i przejście nim obok bramkarza. Ano w poprzednich częściach PESa wariant b) był czymś naturalnym, był sposobem na łatwą bramkę, bo w chyba w każdym PESie najskuteczniejszą akcją i szansą na gola jest podanie prostopadłe. W tegorocznej edycji nie jest tak różowo. Podczas rajdu sam na sam wiadomo - jest presja. Gdy postanawiasz wysunąć piłę napastnikowi, który znajduje się za plecami i właśnie wybiega na idealną pozycję, nagle... piłka ucieka na aut, lub zbyt blisko bramkarza. Czemu? System działa na zasadzie: gdzie wskażesz analogiem, tam zobaczysz piłkę. Trochę to niedorzeczne, bowiem nie każdy jest wymiataczem pada i nie każdy ma go wyczutego w stu procentach. Ja potrzebuję trochę czasu żeby go się nauczyć, a zanim opanuje idealne wskazywanie miejsca podania miną wieki. Taki system moim zdaniem nie ma sensu - pad nie jest tak dokładny, a ręka (kciuk) nie musi być tak precyzyjna, jak C. Ronaldo, który posyła piłę tam, gdzie chce.
    Jest jeszcze coś, przez co PES zdecydowanie przegrywa walkę z FIFĄ - brak dryblingu 360. Piłkarze nadal poruszają się szablonowo. To jakaś niedorzeczność - po to wczuwam się w PADa żebym miał grać w sposób, który opanowałem przy obcowaniu z klawierką?! Chyba nigdy nie zrozumiem filozofii twórców PESa. Dobra, skończmy z wadami, przejdźmy do zalet. A tych jest jak na lekarstwo. Tym, co zawsze wymiatało w PESie jest możliwość pierdyknięcia super wypasionej taktyki, dzięki której rozjedziemy Barcę Lechem na najwyższym poziomie . Możliwości są ogromne, a zwłaszcza w tegorocznej części, w której je jeszcze poszerzono. Następną zaletą może być świetne odwzorowanie twarzy. Mogę nawet powiedzieć, że twarze w PESie 2011 są trochę lepsze niż w Fifie 11, ale to chyba kwestia gustu.
    Gwoli podsumowania - PES jest to gra dla absolutnych fanów takiego stylu gry, czyli bardzo dynamicznego, składającego się głównie z konkretnych schematów, czyli jak to mówię: "klepa, klepa, wrzuta, gol!". Ocena - 6/10 i znaczny krok w tył w stosunku do poprzedniczki. Oj, nie ładnie, nie ładnie!
    FIFA 11
    No nareszcie dam sobie i Wam spokój z narzekaniem, bo to FIFA 11! Praktycznie nie ma się czego uczepić, bo gra jest moim ideałem, czyli wzorem dla innych twórców kopanek (szkoda, że ich tak niewielu) jak powinna wyglądać dobra gra. No dobra przyznam się bez bicia, że jedna rzecz w Fifie trochę razi, a jest nią (a właściwie są) dziwne strzały z dystansu. Nie ważne czy strzela Peszko, czy Ronaldo, piłka po prostu staje się "waflem", który leci, bo leci, tak od niechcenia. Nie jest to problem dla bramkarzy, którzy nawiasem mówiąc i tak spisują się rewelacyjnie broniąc z pozoru stu procentowe piłki. Nie chodzi mi nawet o ich zdolności, lecz o piękno animacji, która sprawia, że wydaje nam się jak byśmy oglądali prawdziwy meczyk w TV. Animacje są tak płynne, ze dosłownie nie da się zauważyć braku jakiejkolwiek klatki w dowolnym ruchu zawodnika. Pograłem trochę i jako jedną z głównych zalet Fify 11 wymienię właśnie piękno animacji, ponieważ to ona bardzo mocno ograniczała poprzednie edycje. Powiem z ręką na sercu, że PES 2011 pod tym względem do pięt Fifie nie dorasta.
    Co do samych zmian w silnku meczowym, od razu rzucają się w oczy bardziej widowiskowe akcje - podanie piętką to czysta przyjemność, nie mówiąc o zwodach, które wykonywane z gracją są świetnym ozdobnikiem każdej akcji. Bardzo cenię sobie także świetne rzuty wolne i rożne (tak jak w poprzednich Fifach), które o niebo łatwiej wykonać niż w PESie. W ogóle futbol przedstawiony jest zupełnie inaczej przez obu twórców - w Fife jest całkiem inne tempo, które chyba najbardziej przypomina to z prawdziwych meczów. W Fifie każda akcja jest inna i spokojnie nawet na najwyższym poziomie można poeksperymentować - raz skrzydłem, raz przerzutem do środkowego napadziora. Tempo rozgrywki w PESie niestety raczej nie pozwala na takie manewry.
    Ok, ok, kończę już - wystarczająco się już skompromitowałem przed fanami PESa - będziecie po mnie jechać jak po psie, lecz to jest moje zdanie i nie zamierzam go zmieniać i dla pewności dodam, że jestem typowym fanem serii FIFA, bo przecież zaczynałem na Fifie 2005, której niektóre elementy do dziś są dla mnie najlepsze. Podsumuwując: w tym roku w rolę kucharzy, którzy odgrzewają kotlety wcielili się chłopcy z KONAMI, a EA pokazało, że mogą być lepsi i jak się trochę wysilą to nareszcie zostaną wyniesieni na piedestały. I jeszcze jedno - chcemy w 2011 roku tą samą wersję z konsol, a nie bez niektórych trybów. Tak czy inaczej - jest GOOD!
    Ocena: 9/10
    Wynik konfrontacji: 9:6
    TO NIE JEST RECENZJA!
  22. PLDan
    Oj tak to już ze mną jest, że często ganię różne rzecz. Dziś też ganię. Co? Seriale (polskie dodam), które dosłownie biją sztucznością, a przecinki aktorów słychać co chwilę. Przykładem takiej szmiry i zapychacza czasu w godzinach wieczornych na Polszmacie jest serial, od którego STARAM trzymać się zdala, lecz ile to bym się od niego nie odsuwał i tak zawszę trafię na jego odcinki - albo premierowe o 17:00 na Polsacie, albo o przeróżnych porach na Polsacie 2. Jak już zdążyliście się domyślić jest to serial pod tytułem "Dlaczego Ja". Kurdę, też nie wiem dlaczego. Dlaczego ja... to muszę oglądać?! Nie ma dnia, w którym nie natrafiłbym się na jakąś tandetną scenę, gdzie jakaś zrozpaczona matka próbuje płakać, lecz marnie jej to wychodzi i prawi synowi/córce kazania, jak ma postępować w życiu. Jeśli nie prawi kazań to użala się nad sobą i w przeróżny sposób próbuje udowadniać, że to właśnie ją świat pokarał najbardziej. Chwila, chwila - nie wiem, czemu ma służyć ten typ serialu w obecnej telewizji. Nie wiem dlaczego ktoś produkuje takie seriale, które naśladują rzeczywistość w sposób dosłowny i bardzo nieprofesjonalny. Nie wiem też dlaczego dzisiejszy widz ogląda stek bzdur o charakterze godzinnych urywków jakichś sytuacji związanych z marnym żywotem i w zasadzie z tylko jedym schematem - najpierw sytuacja z pozoru bez wyjścia, a później happy end. Co ciekawe owy serial ma dość sporą oglądalność. A wszystko zaczęło się od "W-11 Wydział śledczy". Podobny schemat - udawanie rzeczywistości, jeden odcinek nie ma nic wspólnego z następnym, lecz w sumie to na siłę można usprawiedliwić ten serial. Jak? Nie rozumiem tego za bardzo, lecz próbuję dostać się do umysłów tych, którzy uważają W-11 za coś ponad przeciętnego. Pewnie widzowie chcą zobaczyć jak pracuje się w wydziale śledczym, choć jedną rzeczą jest serial o pracy, a drugą sama praca, ale to już temat na osobny wpis, którego może kiedyś się podejmę. Odmaszerować kamraci!
  23. PLDan
    Przeglądając pewną stronę z informacjami natknąłem się na news, który dosłownie mnie powalił. Była w nim opisana sytuacja pewnego mężczyzny, który dostał 14 400 lat więzienia za codzienne gwałty na swojej córce. Niewątpliwie powinien dostać surową karę, lecz po co takie nadwyżki? Nie mogą w tych Filipinach po prostu dać dożywocie? Chłop pewnie nieźle się zdziwił, że praktycznie musiałby odsiedzieć jeszcze paręset razy swój wyrok w następnych wcieleniach . Albo mają niezłą zabawę z tego, że mogą kogoś tak upokorzyć, albo po prostu takie jest prawo.
  24. PLDan
    Ostatnio głośno się zrobiło w mediach o tzw. dopalaczach (więcej miejsca poświęciłem im kilka wpisów niżej). Dowiedziałem się wczoraj, że nareszcie są jakieś szanse na to, że w Polsce zrobi się "luźniej" w tej sprawie, bowiem wczoraj rozpoczęły się masowe kontrole na terenie całego kraju. Do całej sprawy podchodzę bardzo sceptycznie, bo wiele było takich kontroli, a gdy nakazano wycofać jeden specyfik, zaraz pojawiał się drugi z podobnym składem co poprzedni. Taki trick producentów, wykorzystywanie luki w prawie.
    Niech to będzie jasne - chcę, aby bezwzględnie zakazano sprzedaży nieletnim tego kur*stwa! I śmieję się w twarz tym, którzy mówią, że alkohol też sprzedają nieletnim i nikt nic z tym nie robi. Powiem tak: jeśli nawet jakiś palant, który stoi za ladą w monopolowym sprzeda alkohol komuś, kto nie ma jeszcze dowodu, to i tak jedna flaszka nie zabije, a substancje, które znajdują się w dopalaczach mogą zabić nawet w najmniejszych ilościach! Sytuacja w naszym kraju skłoniła mnie do refleksji - dlaczego młodzi ludzie tak chętnie biorą to świństwo. Nie chodzi mi tylko o same dopalacze. Mam na myśli również bardzo popularne używki wśród dzisiejszej młodej społeczności. Papierosy, alkohol i narkotyki. Dlaczego młodzież bierze owe środki? Są różne przyczyny: chcą stać się dorosłymi, chcą zaimponować kolegom, że w każdej chwili są gotowi wypić parę piw i na dodatek wypalić pół paczki fajek, albo co gorsza zaćpać się do nieprzytomnego. Od razu mówię, że nie wiem co to znaczy być naćpanym, bo nigdy nie byłem w takim stanie. Jedno co mogę powiedzieć to to, że kiedyś zapaliłem sobie papierosa, lecz nie zasmakował mi i po przeliczeniu zysków i strat, po prostu obiecałem sobie, że gdy nie będę palił. Z piciem u mnie jest podobnie - nigdy nie zchlałem się do nieprzytomności, lecz kiedyś piwko-dwa się wypiło. Widząc dzisiejszą zdemoralizowaną młodzież nasuwa się pytanie po co to wszystko? Po co chodzić całe dnie naje*anym w cztery du*y, po co co weekend (albo częściej) chodzić na zabawy, gdzie alkohol przelewa się litrami. Nie wiem co mają ci wszyscy ludzie z tego, że potrafią wypić całą flaszkę i jeszcze się cieszyć. Dla mnie byłoby tragedią, gdybym wrócił nachlany do domu, albo co gorsza gdybym postanowił wytrzeźwieć na ławce w parku w środku nocy. A pozostała jeszcze kwestia konsekwencji jakie za sobą niesie picie/palenie. Widząc płuca 50-letniego człowieka, który pali od 25. roku życia, normalnie mnie skręca. Płuca wyglądają jak zupełnie inny organ, nie mówiąc nawet o innych skutkach tego ohydnego nałogu. Ja tak naprawdę nie mam nic przeciwko temu, aby ktoś palił, tylko żeby nie truł innych. Jak widzę ludzi, którzy palą na przystankach to mi się normalnie nóż w kieszeni otwiera. Stoi pełno ludzi, którzy być może nie palą i nie lubią wdychać dymu tytoniowego, a ten stoi jakby nigdy nic i wypala fajka po fajce. Po alkoholu też nie jest lepiej widząc tych wszystkich okolicznych żuli widać jak trudno zerwać z piciem i jakie tragiczne są jego skutki. Szanujcie siebie, miejcie choć trochę rozumu i nie udawajcie dorosłych, bo skutki mogą być katastrofalne. Cześć!
  25. PLDan
    Nareszcie zdecydowałem się na wpis o w miarę obiektywnym (hehe, no dobra nie da się obiektywnie ) porównaniu obu czasopism, które nabywam co miesiąc.
    CDA kupuję od 2004 roku, lecz regularnie, czyli każdy numer, od 2007. Z Playem różnie to bywało. Raz kupiłem, raz nie, lecz regularnie nabywam go od jakiegoś roku i od razu powiem, że jest to tylko znikome uzupełnienie tego, co znajduje się w CDA. Jako prawdziwy gracz muszę przeczytać nie tylko tą jedyną reckę w moim ulubionym czasopiśmie, lecz także w konurencyjnym i przekonać się, czy rzeczywiście dana gra jest warta uwagi. Nie to, że nie ufam redaktorom Ekszyna, lecz warto uzupełnić swą wiedzię na temat danej gry.
    Skupię się teraz na porównaniu ogólnym. Po pierwsze: CD-Action to wręcz legendarne czasopismo z wieloma tradycjami - AR, NL do niedawna GW (zniknięcie tego działu przyprawiło mnie o szczery ból serca). Fajnie, że w obecnych wydaniach magazynu został zachowany klimat dawnych czasów, mimo iż wielu ludzi odeszło z redakcji, pozostali te osoby, które uważam za absolutnych mistrzów od pisania recenzji. Mój wpis kieruję także do Smugga, aby pisał więcej recek, bo robi to fenomenalnie! Wracając do tematu - Play to czasopismo, które ostatnio przeszło szereg zmian wizualnych - zmieniono format pisma oraz do złożenia wszystkich kartek zastosowano klej, co niestety uniemożliwia dawanie plakatów, dla których to przez ostatni rok kupowałem Playa. Lecz dlaczego nadal go nabywam? Powiedziałem o tym, że służy mi on jako uzupełnienie CDA, lecz po co jeszcze miałbym wydawać tyle forsy co miesiąc? Kluczem są pełne wersje. Wraz ze zmianą Layoutu, zmieniła się także jakość pełniaków. Przynajmniej tak sądziłem jeszcze wczoraj. Dziś muszę powiedzieć, że redakcja chyba spoczęła na laurach, bo takie gry jak Chrome, wydany kawał czas temu i obecny również kupę czasu temu na krążku CDA, nie jest chyba czymś, czym mogłoby się dziś pochwalić poważane czasopismo w Polsce. A do takiego CHYBA należy Play, skoro orzekł się jedynym w Polsce piszącym recenzje tylko na PC-ty.
    Podobieństwa: krótki wstępniak, który mnie troszkę irytuje szczególnie w przypadku CDA. Wstępniaka uważałem zawsze za swoistą integrację piszącego z czytelnikiem. Takie nadanie kierunku - czego można poszukać w danym numerze, co jest najlepsze i czym tym razem może pochwalić się redakcja. W Playu nigdy nie było długiego wstępu, a i ja nigdy nie zżyłem się prawdziwie z ludźmi pracującymi w tamtejszej redakcji. Kolejna rzecz - recenzje, a raczej ich poziom. Ogólnie rzecz biorąc CDA ma teksty na bardzo wysokim poziomie głównie ze względu na dużą ilość miejsca przeznaczoną na odpowiednie rozpisanie się w temacie. W Playu tak dobrze już nie jest, bo nie dość, że format pisma jest mniejszy, to jeszcze ilość stron nie powala. W efekcie recki nie zawsze są na wysokim poziomie, lecz wierzę, że gdyby była wystarczająca ilość miejsca, redakcja napisałaby soczystą reckę. Przejdźmy do szeroko pojętej publicystyki. W CDA jej nie braknie, lecz kiedyś za czasów GW było jej zdecydowanie więcej. Irytuje mnie to, że redakcja odeszła od tak świetnej koncepcji drukowania felietonów nadesłanych przez czytelników - było o wiele ciekawiej, a i poziom tekstów był równie wysoki. I nie próbujcie mi nawet mówić, że jest Action Mag, bo po prostu w ostatnim czasie poziom tekstów jest w nim o wiele za niski. Play osatnio zwiększył liczbę stronnic poświęconą publicystyce, lecz szczerze mówiąc jest to babulenie o wszystkim i o niczym, więc nie wiem, czy wyszło na dobre. Najbardziej irytują mnie recenzje nadesłane przez czytelników. Nie dość, że najdłuższa z nich to ramka w wielkości 1/3 całej strony, to jeszcze jest parę o wiele mniejszych na numer. Tosz to żenada. Nazywanie takiego czegoś recenzjami to chyba największy fail Playa. Kolejne podobnieństwo - listy, znane w CDA jako Action Redaction. Tu muszę przyznać, że kiedyś było zdecydowanie lepiej. Lecz cóż poradzić - sfera netu tak pochłonęła tych, którzy lubią popisać (blogi), że ci, którzy piszą listy są dziś "na wymarciu" i myślę, że sytuacja nie zanosi się na poprawę. Powiem tak: jestem za zlikwidowaniem działu AR, bo to zwyczajnie nie ma sensu - listy są tak krótkie i powoli zaczynają przypomniać te z Play'a, które to są już totalnie żałosne - pytanie, odpowiedź i to wszystko - praktycznie zero humoru, zero jakiegokolwiek zaangażowania w sprawę. Sytuację ponownie ratuje Smuggler, który próbuje podtrzymać atmosferę dawnych czasów AR, kiedy to nie było blogów i każdy pisał listy z sensem (orpócz antyfanów oczywiście, których to serdecznie pozdrawiam). Dzięki Smugglerowi AR nadal żyje, lecz czy ma się dobrze? Nie powiedziałbym... I na tym kończą się podobieństwa tych dwóch czasopism. Przechodząc do różnic - ilość i wielkość stron. W CDA kiedyś było więcej, lecz teraz i tak jest ich dużo w porównaniu do innych magazynów pokroju ekszyna. Następnie elementem różniącym oba czasopisma jest ilość bonusów na coverkach. W CDA od lat na płytach znajdują się rozmaite rzeczy okołogrowe, a kiedyś też nawet kąciki zupełnie spoza tematu o grach. Play znów prezentuje się ubogo na tle rywala. Liczba pełnych wersji z reguły ta sama, lecz dodatkiem mogą być jedynie sterowniki do kart graficznych czy jakieś [dennawe] demka.
    Mógłbym tak wymieniać i wymieniać, wgłębiając się w niepotrzebne szczegóły. Pokrótce - jeśli miałbym z całego serca polecić dobre czasopismo dla graczy, nie ma wątpliwości, że poleciłbym CD-Action. W różnicy cenowej obu pism myślę, że dopłacenie tych trzech złotych nie zrobi jakiejś różnicy i nie zabraknie nam na chleb kosztem o wiele lepszego czasopisma. Według mnie CDA jest po prostu robione z pasją. I nie rozumiem tego, że jedni wolą poczytać tak cieniutkiego Playa zamiast zagłębić się w lekturę o 100 razy lepszej alternatywy. Do miłego!

×
×
  • Utwórz nowe...