Skocz do zawartości

ChosenOne

Forumowicze
  • Zawartość

    1669
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wpisy blogu napisane przez ChosenOne

  1. ChosenOne
    Jestem zafascynowany Śmiercią. Nie, nie prawdziwą. Tą ze świata dysku. Jedyna postać która pojawia się w każdej z książek. Całe szczęście. Bo to moja ulubiona postać. Nie wiem jakim cudem Pratchett zrobił Śmierć postacią, która nie tyle da się lubić, co automatycznie jest lubiana. Nie wiem jak to wytłumaczyć... ale Discworld to jedyna seria książek, przy której mogę śmiać się przy śmierci bohatera. Poza tym jest postacią całkowicie na serio. Mimo tego śmiechu jest postacią... jakby to powiedzieć....filozoficzną. Jego rozmyślanie, mimo iż często ironiczne ma zawsze jakiś morał. Nie wiem jak to można wytłumaczyć naprawdę... Ukazuje sens życia bardzo często. I sens śmierci właśnie.
    Według mnie Śmierć to trochę... eksperyment audytorów. Tak jakby próbą czy istota żywa może zostać śmiercią i czy nie zmięknie... Czy Śmiercią nie będą targać różne uczucia. Czy nie stanie się... człowiecza. I częściowo Śmierć jest człowiecza. Śmierć przestał być maszyną. Ma uczucia. Potrafi kochać. Przykłady? Susan, żeby daleko nie szukać. To co mówił Albert o zabawie z nią jak była mała przeczy jego braku uczuć całkowicie. Nie ma uczuć, bo kończy kończy życie ludzi i nie chce ich ratować? Pogodził się z tym. Gdyby nie zabijał co by się stało? Było już o tym u Pratchetta. Ale mimo wszystko Śmierć nie jest człowiekiem. Jest zafascynowany światem ludzi i ludźmi. Ale nie jest człowiekiem. Według mnie... chce nim być. Widać to po jego domu chociażby. Robił wszystko, tak jakby to widział, ale nie wiedział do czego to służy. Dlaczego? No właśnie. I tu widać jego... chęć życia. Chęć bycia człowiekiem. Chociaż nim nie jest i nie będzie. Gdyby nie to, to po co mu byłby dom? Służący? Przybrana córka?
    Teraz czas na jego humor. Jego sposób rozmowy i życia może naprawdę rozbawić. Przykłady? Najlepszym przykładem humoru Pratchetta jest znajomość Śmierci z Rincewindem. Naprawdę rozwaliła mnie ich rozmowa w "Ciekawych czasach". Ogólnie lubię jego podejście do ludzi. Jego ciekawość właśnie. Ciekawość świata ludzi. No... i oczywiście jego pomysły. Przykłady? Huśtawka dla Susan. Kolejny przykład jego myślenia "tak to wygląda, tylko jak to działa?". No i jego podejście do umierających którzy są zdziwieni śmiercią.
    A teraz czas na jego małego pomocnika. Śmierć Szczurów. Uwielbiam tego stworka. Za jego PIP! w każdej sytuacji:) No i ten wygląd... brrrr.
    PS
    Nie wiem po co pisałem tego bloga. Od tak.
  2. ChosenOne
    Mój pierwszy blog... woohooo:) Jako, że się nudzę postanowiłem spróbować sił jako recenzent.No to jedziem...
    Jest to moja szósta książka Pratchetta i 4 o Świecie Dysku. Na poczatku powiem tyle - Pratchettem jestem zauroczony. Mistrz. Obok Tolkiena mój ulubiony pisarz. Więc już wiecie, że książka złej oceny nie dostanie. Ale po kolei....
    Jest to druga książka z "serii" o Straży Miejskiej Ankh-Morpork. Poza postaciami z pierwszej części czyli: Kapralem Marchewą(formalnie krasnolud... chyba największy na świecie...), Kapralem Nobbsem(ma papiery na to, że jest człowiekiem), Sierżantem Colonem(najdłużej w straży) i kapitanem Vimesem(hmmm. Nie wiem jak go opisać... trzeba go "przeczytać") są zupełnie nowi bohaterowie. Mniejszości... Czyli młodszy funkcjonariusz Cuddy - krasnolud, młodszy funkcjonariusz Detrytus - troll i młodszy funkcjonariusz Angua - kobieta... choć nie zawsze.
    Fabuła - kręci się znowu wokół przywracania Królestwa. I w okół ślubu Vimesa z Lady Sybil. Zresztą - kręci się w okół wieeelu rzeczy naraz. Tak to już jest...
    Postaci są w tej książce dużym plusem. Ciekawe i baaardzo zróżnicowane. Każda ma inny charakter i to widać. Zwłaszcza pomiędzy trollem, a krasnoludem. Te kłótnie o Bitwę w Dolinie Koom* - wspaniałe.
    Ulubiona postać? Bezapelacyjnie Nobby. Nie czytałem "Straż!Straż!" więc muszę przyznać, że przyjmowanie takiego kogoś do Straży jest aktem desperacji. Pracował w wielu miejscach. Np. był Kwatermistrzem Diuka Pseudopolis. I to właśnie dzięki jego ciężkiej pracy diuk był słynny... z tego, że zawsze przegrywał. Poza tym lubię oczywiście Marchewę. "Ma dużo Krizmy"... cokolwiek to znaczy:).
    Samo miasto - jest tak przedstawione, żeby jednocześnie się śmiać, pukać w głowę jak ono istnieje, i go kochać. Wszystkie Gildie(zwłaszcza Gildia Szwaczek hyhy) są kompletnymi dziwactwami, a jednocześnie wydaje się, że bez nich Ankh-Morpork to nie to samo. No i same opisy miasta...**
    Dialogi - mistrzostwo. Widać, że to Pratchett. Nawet drobnostka potrafi rozbawić. Są ciekawe, urozmaicane i ogólnie - najlepsze w swoim rodzaju. Uważam, że to jedna z najmocniejszych stron Pratchetta. Zwłaszcza rozbrajająca jest oczywiście Śmierć. Śmierć to je to!
    No i teraz czas na żarty i gagi - najlepszego rodzaju. Wszystko potrafi rozśmieszyć. Nawet podczas
    miałem baaardzo szeroki uśmiech. W ogóle książka jest przesmieszna i przeciekawa. Jedyne czego brakuje to Rincewind. Uwielbiam jego podejście do życia. Jego filozofia... najlepszy pomysł Terry'ego w całej historii Dysku.
    *To jedyna bitwa w której obie strony(krasnoludy i trolle) zwabiły przeciwnika w zasadzkę.
    **"Rzeka Ankh jest prawdopodobnie jedyną rzeką na świecie, na której śledczy mogą wyrysować kredą obrys zwłok."
    Plusy:
    +bohaterowie...
    +... i ich zróżnicowanie
    +fabuła
    +dialogi
    +epizody ze śmiercią
    +bohaterowie epizodyczni(np.Bibliotekarz)
    +wciąga...
    Minusy:
    -Brak Rincewinda.
    -[To dla tych co przeczytali]
    Ocena: Waham się. Ale co najmniej 9+!
  3. ChosenOne
    Tak mi się ostatnio zebrało na ponowne na oglądanie "Władcy....". I przy okazji zebrało mi się na robienie recenzji na Blogach...
    Na starcie powiem, że jest to mój stanowczo ulubiony film. Stanowczo. Cała seria jest wspaniała. Może są lepsze filmy, ale żaden... tak mnie nie przyciąga. Uwielbiam to.
    No to tak... Fabuła na podstawie powieści J.R.R Tolkiena o nazwie, a jakże "Władca Pierścieni". Drużyna Pierścienia to pierwsza część Trylogii(i filmu, i książki). Akcja dzieje się w Śródziemiu, krainie stworzonej przez Tolkiena. O czym opowiada? No... na forum nie ma osoby, która tego nie wie chyba, hyhy. Ale cóż, wypada coś napisać.... jest to epicka(kto twierdzi, że nie epicka?) opowieść o walce dobra i zła. Mroczny Władca Sauron, dzięki mocy Jedynego Pierścienia raz już prawie podbił Śródziemie. Ostatnie armie ludzi i elfów walczyły na zboczach Góry Przeznaczenia. Isildur, syn króla ostatnim cięciem złamanego miecza królów Narsila zdjął pierścień z dłoni Saurona. Lecz zamiast go zniszczyć zabrał go dla siebie. Zdradzony przez Pierścień zginął w zasadzce. Po setkach lat, Pierścień Władzy zdobył stwór Golum. Przy wyprawie na Samotną Górę znalazł go Bilbo Baggins, hobbit z Shire. Teraz pierścień spoczywa spokojnie w Hobbitonie... a Mroczny Władca rośnie w siłę. Będzie chciał zdobyć pierścień...
    Historia jest duuużym plusem. Historia, została w końcu napisana przez mistrza Tolkiena... Jest bardzo wciągająca i ciekawa. Zmiany scenariuszowe nie rzucają się na oczy. Tylko do jasnej ciasnej po co tak "nadużywać" Liv Tyler(akysz, złe myśli, akysz!). Przecież Arwena była w Władcy Pierścieni(książce) postacią... trzecio-czwartoplanową! A w Dwóch Wieżach w ogóle nie występowała... widać WSZYSTKIE filmy muszą mieć wątek miłosny... No i brak Toma Bombadila. Wiem, wiem postać dziwaczna. Ale w gruncie rzeczy go... lubiłem. Na wiki przeczytałem cośtam o nim, i nawet nie przypuszczałem, że to aż tak ważna postać(w historii śródziemia). No chociaż wycięcie go rozumiem.
    Postaci, są wykreowane... dość dobrze. Chociaż są "drobne" różnice. Frodo... miał o ile mnie pamięć nie myli lat 50... a nie 20... Ale wracając do tematu... wszyscy aktorzy spełnili swoje role. I wszyscy w filmie mniej-więcej pasują do postaci w książce. Czasami są trochę głupio dobrani... ale to szczegół. Agent Smith mi na Elronda nie pasuje:) Nie żeby był zły... ale nie wygląda na elfa. Chociaż...
    Dialogi są... nie powiem czy takie jak w książce. Nie pamiętam. Ale nich złego w nim nie zauważyłem. Oczywiście są wzniosłe, ale takie już prawa filmu na podstawie książki fantasy. Są też żarty. I jest kompletnie sztuczny śmiech i obściskiwanie się hobbitów. To jest jeden z niewielu minusów.
    A teraz czas na obrazy. Widoki są piękne. Zwłaszcza pod koniec filmu. Pomniki starych królów za każdym razem powodują u mnie szybsze bicie serca i oczy wychodzą mi do wierzchu. To najwspanialsze co w tym filmie można zobaczyć. Reszta też niczego sobie. Moria na przykład, jest mniej-więcej taka jak ją sobie wyobrażałem. Ale jednak... początek słabuje. Jest nudny jak flaki z olejem. Dzisiaj rano załączając Fellowship of Rings wiedziałem, że czeka mnie długi czas nudy. Początek jest ciekawy tylko dla tych, którzy oglądają... 1-3 raz. Dla mnie to już raz co najmniej 15 po dość długiej(ponad pół-rocznej) przerwie (ostatnio oglądałem raz, teraz drugi - i już jest nudne). Patrząc przez pryzmat części drugiej - początek najlepiej przewinąć, do... Rivendel.
    Efekty specjalne dają kopa. Balrog zawsze sprawia, że uśmiecham się demonicznie. To jest demon, a nie jakieś tam! Ogólnie, pierwsza część trylogii ma mnóstwo klimatu. Epatuje Śródziemiem na kilometr. Pozostałe także, ale tylko część pierwsza sprawiła, że po pierwsze - ciężko mi się oddychało i szczęka opadła i przez chwilę wznieść się nie mogła, po drugie zobaczyłem najlepsza w historii filmów postać stworzoną efektami specjalnymi, a po trzecie mało się nie poryczałem przy śmierci Boromira. Serio. Nie rozumiem dlaczego. Znaczy, ryczeć bym nie ryczał, ale wpatrywałem się w TV jak głupi i uderzyła we mnie fala smutku.
    Muzyka - wspaniała. Najlepsza z całej serii. Potrafi poczuć się, że jesteś już w Śródziemiu, a nie na tym łez padole(ostatnio mam depresję wybaczcie*). Czujesz wszystko. Jest piękna i słuchanie jej to wspaniała sprawa.
    O czymś zapomniałem? Chyba nie. No to czas na ocenę końcową.
    Plusy
    +Fabuła na podstawie powieści J.R.R Tolkiena
    +Niezbyt duże zmiany względem książki
    +Dialogi w gruncie rzeczy dobre
    +Dobrze dobrane postaci.
    +Pięęęękne widoki
    +Efekty specjalne
    +Balrog!!
    +Muzyka
    +Klimat
    Minusy
    -Jednak dziwne zmiany są.
    -Wątek miłosny to jednak przesada...
    -Postaci czasami niekoniecznie pasują, ale to taki drobny minusik
    -Sztuczna radość i smutek.
    Ocena: Daję filmowi całą 10. Za co? Te minusy w gruncie rzeczy są tylko dla tych co czytali książkę. Ja czytałem. Ale najpierw oglądałem film. Dlatego 10!
    *Ostatnio przez Władcę... zauważyłem, że się starzeję i wchodzę w dorosłe życie... Niestety. Kiedyś świat wydawał się lepszy...(trochę żartuję, bo mam 14 lat:D).
×
×
  • Utwórz nowe...