Skocz do zawartości

nevya

Forumowicze
  • Zawartość

    344
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    7

Komentarze blogu napisane przez nevya

  1. Zdajesz nową czy starszą maturę?

    Ja zdaję jeszcze starszą i prawdą jest, co mówi Elano - na próbnej np. miałam do wyboru Makbeta (gdzie potrzebna była ogólna znajomość fabuły a nie niuanse) i połączenie Granicy z wierszem, gdzie owszem - trzeba było znać losy Kolichowskiej, ale raczej ogólnie, a nie ze szczegółami.

    Jak jest na nowej - nie wiem.

    A tak swoją drogą - angielski na maturze jest banalny.

  2. @Madmartigan wolę dostać 4 rasy do wyboru i 12 ważniejszych enpeców (z których właściwie żaden nie jest papierowy, a pięciu jest naprawdę świetnie napisanych) niż pierdyliard ras i enpeców które się różnią właściwie tylko wyglądem.

    Drzewko rozwoju jest uboższe, ale... to nie przeszkadza. W bitwie i tak nie używasz max. 8 zdolności. Na początku byłam trochę rozczarowana, ale po ponad 30h gry stwierdzam, że to co jest w zupełności wystarcza.

    Co do "słabości" questów pobocznych to bym polemizowała. No ale jak się tylko naczyta opinii o pierwszych dostępnych w Zaziemiu sidequestach to tak jest.

    Lubię Wieśka, czekam na niego. Ale to nie znaczy, że Inkwizycja to crap.

  3. Powiem szczerze, że jako osoba niedosłysząca zupełnie nie przejmuję się tym, że moja rozmowa przez telefon komórkowy - najczęściej w trybie głośnomówiącym - może kogoś zirytować lub wywołać uczucie dyskomfortu. Nie mam możliwości, żeby rozmowę prowadzić w inny sposób.

    Dopóki twoja rozmowa nie przekracza ~3 minut, to spoko. Ale niewiele jest gorszych rzeczy, niż dziadki (zauważyłam, że głównie starsi panowie tak czynią) gadające całą trasę o pierdołach na głośnomówiącym albo praktycznie-już-głośnomówiącym, chociaż mogliby przecież to zrobić przed/po korzystaniu z komunikacji miejskiej.

    Od siebie dodałabym jeszcze ludzi ciamkających - siedzi takie i żuje gumę jako ta krowa na łące - i nadmiernie wyperfumowanych. Co innego czuć delikatną woń perfum siedzącej obok kobiety (a jak są jeszcze w moim guście, to już całkiem dobrze), a co innego, jak się człowiekowi kichać chce, bo pan obok myśli że 10 psiknięć to minimum.

    • Upvote 1
  4. @FaceDancer: http://cdn2.nerdapproved.com/wp-content/uploads/2011/07/geek-girls.jpg?874fb4

    Sama jestem w stanie wymienić co najmniej 5 grających/grywających żeńskich znajomych. Nie oznacza to jednak, że machamy transparentami i mówimy o tym 24h/dobę ;) Poza tym trochę się nie zgadzam, że targetem gier jest facet. Wystarczy spojrzeć, ilu głównym bohaterów to przystojniaki :P A tak serio, to wydaje mi się, że nawet twórcy gier zdążyli pojąć, iż baba =/= brak przemocy, a co za tym idzie odbiorcą gry o napakowanym macho siekającym wszystko, co się rusza nie będzie jedynie zakompleksiony nastolatek (takie gry są zresztą idealne na PMS. :P)

    • Upvote 1
  5. Co mi dał WF przez całą moją szkolną karierę do czasów 3 technikum? Pomyślmy: awersję do biegów długodystansowych, jedenastocentymetrową bliznę po operacji (do której bezpośrednio przyczynił się szkolny unihokej), męki na basenie (przeszklony basen w pobliskiej samochodówce. Kto wie jak zachowują się nastoletni chłopcy może sobie wyobrazić sytuację), bóle kolan. Czego mi WF nie dał: szczupłej sylwetki, dobrej kondycji.

    WF to kpina. Dopóki nie będzie można wybierać z zestawu różnych sportów, w tym niezespołowych i niekondycyjnych (typu choćby łucznictwo czy strzelectwo), dopóty będę popierać zwolnienia z WFu. Nie wspomnę już o tym, że np. nauczyciele w mojej obecnej szkole twierdzą, że "grać w siatkę to się powinniście nauczyć w gimazjum", ci z gimnazjum, że w podstawówce, a tym w podstawówce się nas uczyć nie chciało.

    Jeszcze dodam, że w moim przypadku jedyną rzeczą, którą mi sprawia radość na WFie jest skok w dal, który jest robiony może przez dwa dni w roku, a i to nie zawsze - i nie wolno mi do niego nawet podchodzić. Bo co z tego, że mogę być niezła w siatkę czy ręczną, skoro nie ma z kim porządnie grać.

    • Upvote 4
  6. Pad od X360 >>> Dualshock 3. A to z prostej przyczyny, że DS jest @#&%@& mały i cholernie niewygodnie mi się przez to gra confused_prosty.gif

    Bo DS3 jest przystosowany pod szlachetne i smukłe dłonie (i japończyków) a nie łapy drwala :D Mi DS3 leży w dłoni perfekcyjnie, za to pad xpudłowy jest średnio wygodny.

  7. "Rozwój" dzięki czytelnictwu, o którym często się słyszy polega na większej wyobrazi, kreatywności, zasobie słów, lepszej ortografii, nawet na tym, że czasem człowiek potrafi się lepiej zachować w danej sytuacji, odnaleźć, wiedzieć, co powiedzieć po ogromie wchłoniętych historii.

    To samo mogę powiedzieć o filmach. Nawet, że rozwijają wyobraźnię.

    No chyba jednak nie. Nie wiem jak niby film miałby rozwinąć zasady pisowni.

    Książki uznawane powszechnie za wartościowe są zaś zazwyczaj nudne/trudne do czytania/męczące/nachalne, co zabija całą przyjemność czytania

    O nie zgadzam się. Nikt dawno mnie tak nie obraził. Chyba nigdy nie czytałeś Tołstoja.

    "Zazwyczaj".

  8. Tylko czy to aby na pewno jest usprawiedliwianie? Czytanie rozwija, to jest widoczne gołym okiem. A skoro Polacy rozwijać się nie chcą, to dobrze nie jest. Prasa i ebooki (legalne czy nie) nie mają tu nic do tego, bo według badań niemal połowa pytanych nie czyta nawet tekstów dłuższych niż trzy strony. Trzy strony - przecież to jest tyle co nic. Ponadto można zauważyć pewne zależności między ilością przeczytanych książek a wykształceniem i ogólnym "obyciem". Biorąc to pod uwagę ciężko jest powiedzieć o czytaniu, że to zwyczajna rozrywka.

  9. Nie zgodzę się. Czytadła nieambitne, dostarczające rozrywki mimo wszystko rozwijają bardziej niż nieambitny, dostarczający rozrywki film. Nie dość, że wymaga użycia choć odrobiny wyobraźni, to jeszcze stanowi świetny sposób na przyswojenie sobie zasad pisowni i poszerzenie zasobu słownictwa (warunkiem jest dobra korekta). Osoby czytające choćby i Fabrykę Słów* zazwyczaj popełniają o wiele mniej błędów ortograficznych i stylistycznych niż osoby czytelnictwem gardzące, bardziej też dbają o język wypowiedzi w internecie**. Książki uznawane powszechnie za wartościowe są zaś zazwyczaj nudne/trudne do czytania/męczące/nachalne, co zabija całą przyjemność czytania. Po dniu pełnym umysłowej pracy milej jest przeczytać coś przyjemnego, niż katować się "ambitną literaturą" dla zasady - a przecież w życiu nie chodzi o to, by się unieszczęśliwiać. (No, chyba że ktoś lubi uprawiać czytelniczy masochizm, wtedy nie ma problemu).

    *swoją drogą Fabryka ma kilka bardzo fajnych i nie tak głupich książek. W ogóle o odmóżdżającej rozrywce można moim zdaniem mówić dopiero w odniesieniu do romansideł za 3zł czy innych grejów, które zazwyczaj mają tony błędów i reprezentują poziom ujemny.

    **oparte na własnych obserwacjach

    • Upvote 3
  10. Chodzi mi raczej o tę bzdurną ideę, którą rozpowszechniła seria Wiedźminów - że jedną z najważniejszych rzeczy w cRPGu to wybór i jego konsekwencje. Wobec czego jaki cRPG by nie wyszedł, rzesza graczy oczekuje, że wybór jedzenia na śniadanie oraz papieru toaletowego będzie miało potężny impakt na fabule.

    Ot co. W Wiedźminach było to fajne i wyszło całkiem zgrabnie, ale nie wszystko musi być takie. Mi w zupełności wystarczają deusowe "minikonsekwencje". Nie zależy mi na tym, by jeden wybór całkowicie przemodelował świat. Co do komentarzy o Malik... Jensen jest na ważnej i wymagającej skupienia misji, ratuje świat, nie na miejscu byłaby nagle trzydniowa żałoba. Przekazał info o ewentualnej śmierci, jest mu przykro, ale musi robić swoje. Jestem w stanie sobie wyobrazić, że całą sytuację odreagowuje po powrocie z Panchai (jeśli wraca, ofc).

    Co do drugiego twojego zarzutu, stawiałeś na walkę czy na stealth? Bo o ile w tym pierwszym przypadku faktycznie mogło być nudno, to w drugim... każda lokacja to mini łamigłówka, każdą można przejść na kilka sposobów, i chociaż są to sposoby podobne i często się powtarzają, to jednak nie pozwalają się nudzić. A do tego dostajemy od czasu do czasu bardziej detektywistyczne zadania poboczne, w których przekradać się nie trzeba w ogóle. Moim zdaniem daleko tu do monotonii wejdź-zabij-wyjdź.

    • Upvote 1
  11. Chciałam wdać się w polemikę, ale po zakończeniu mi się odechciało. Powiem tylko tyle (i jest to prawdziwe dla wielu innych gier): wymagania są dobre, wymagania nakazują grom rozwój, ale to są nadal tylko i wyłącznie gry i nie oczekujmy świata tak realnego jak rzeczywisty.

    (a jak dla kogoś decyzja o daniu komuś szansę na przeżycie lub nie, że o uratowaniu bądź nie npca nie wspomnę, to nie jest "duża decyzja" to ja już nie wiem co powiedzieć)

    • Upvote 3
  12. Ja utknęłam na piątym rozdziale, bo dopadła mnie jednak monotonia i wizualnie uważam ten rozdział za przesadzony. Poza tym z twoją opinią ogólnie się zgadzam, choć należy zauważyć, że te obowiązkowe łamigłówki są śmiesznie łatwe (puzzle to parodia, szachowe wyzwanie było tylko odrobinę trudniejsze), ale już dotarcie do każdego wspomnienia/butelki takie proste nie jest.

  13. Cytuj

    Wystarczy siedziec odpowiednio daleko

    Więc po co taki kolos? Żeby się pochwalić? Żeby piksele było widać (no chyba że 4K)? Bo jak dla mnie nie ma sensu oddalanie się od telewizora, żeby rozmiar obrazu był wygodny do oglądania, skoro można po prostu kupić mniejszy...

    Niektórzy mają wystarczająco dużo miejsca w domu bez odsuwania kanapy pod przeciwległą ścianę, just sayin'.

  14. Eeeeem, abstrahując od głównego tematu... "jestem kobietą więc mnie może zainteresować tylko Mirror's edge" + "ojejku jestem taka wrażliwa, przekleństwa w Wiedźminie są fe" = pls, bądź trollem bo ja nie wierzę że tak się da na serio. Zwłaszcza że w Wiedźminie krasnoludy poezji nie recytują...

    Varric? Przezabawny? Przezabawny to był Alistair w Origins, Varric jest co najwyżej obdarzony choćby odrobiną poczucia humoru.

  15. Cóż, szkoda że nie powiesz dzieciom moich sąsiadów że teraz to się przy kompie siedzi a nie po podwórku gania, może bym nie musiała cały dzień słuchać pisków i wrzasków. W ogóle stary - czy może raczej, młody - zrzędzisz jak staruszka w tramwaju. Już pomijając że żaden z ciebie 90's kid moim zdaniem, to sorry, ale powielasz stereotypy i powtarzasz za tym "starszym pokoleniem", bo tak jest cool.

    A co do tych uczuć... wiesz, jak miałam 13 lat to też myślałam, że to jest wielka miłość i w ogóle love 4ever, ale jak spojrzeć na to z obecnej perspektywy, to facepalm jest jedyną odpowiednią reakcją. Jasne, są małżeństwa które poznały się w wieku 15-16-17 i jasne, nigdy się nie myśli o tym że to się może nie udać (i dobrze, bo co to za radość jak kołacze ci się myśl że za dwa lata się rozejdziecie), ale musisz przyznać że 90% tych wszystkich wielkich 16letnich miłości to są zwykłe zauroczenia o dziecinnym podejściu do życia. Życzę wam jak najlepiej ofc, ale taka jest prawda.

    I wiesz co? Wcale nie wstydzę się powiedzieć komuś, że cały weekend męczyłam Dragon Age po 13h dziennie. Mi taki sposób spędzania czasu pasuje, a jak ktoś ma z tym problem... no właśnie, to jest jego problem. Dlaczego granie kilkanaście godzin dziennie ma być powodem do wstydu, a poświęcanie takiej samej ilości czasu innej pasji (ot, graniu na gitarze choćby) będzie wychwalane i ktoś zostanie okrzyknięty zapaleńcem?

    BTW, jestem rok starsza i w życiu nie byłam w kafejce. Jak już byłam wystarczająco duża do ogarnięcia poważniejszej gry, to miałam konsolę i kompa swojego, a potem i internet. Nikt z moich dziecięcych znajomych również nie latał do kafejki, więęęc albo zaginasz czasoprzestrzeń, albo żyliśmy w innych realiach. Nie, moi rodzice nie byli ultrabogaci. A najlepiej czas po szkole spędzało się grając z koleżanką w Tomb Raidery, a nie bawiąc się lalkami.

  16. A mnie odwrotnie, ekranizacja popchnęła do książki i choć oba "Portrety" są bardzo różne, to oba lubię i cenię. Film jest o wiele bardziej łopatologiczny niż książka i nie trzyma się sztywno tego, co w niej napisane, ale przez to jest przystępniejszy, mniej wymagający a bardziej zaciekawiający. Powieść z kolei nie należy do tych, które można poczytać tuż przed snem po ciężkim dniu, momentami bywa umysłowo męcząca, ale w tym tkwi całe jej piękno.

  17. Aaa, błagam, nie mów już im tam żeby sami zrobili serial jak im się niemiecki nie podoba. Już i tak co Polacy nie nakręcą, to albo głupawa komedia, albo wszędzie wojna, męczeństwo, Polska Chrystusem/Winkelriedem narodów, martyrologia, prześladowania, złe niemce co nie chciały Wandy i jeszcze trochę męczeństwa na deser.

×
×
  • Utwórz nowe...