Skocz do zawartości

uncleSam

Forumowicze
  • Zawartość

    659
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wpisy blogu napisane przez uncleSam

  1. uncleSam
    ...czyli jak wydymać wszystkich naokoło i wyjść z tego bez szwanku. Witam, tak przy okazji . W mym kolejnym wpisie oczernię, zniszczę i spalę nową "tanią serię" firmy wydawniczej Cenega Poland. Otóż panowie ważniacy- któryś z was miał bardzo zły dzień, gdy wpadł na wymyślenie tej oto pseudo-nowości. Ale po kolei.
    Pewnego pięknego i słonecznego dnia (no, prawie) wpadłem na genialny pomysł, by kupić grę Just Cause. Nadarzyła się ku temu okazja- miałem trochę kaski i akurat byłem w sklepie "not for idiots". Szybki rekonesans- znalazłem pudełko z ową grą. Pierwszy szok- dlaczego to jest takie małe? No tak- Blu-Ray Box. 2 szok- cena. Dlaczego z 25 zł zrobiło się 30? I dlaczego to pudełko jest takie lekkie? Mimo to, ja, człowiek żyjący nadzieją, udałem się z ww. pudełkiem do kasy i wydobyłem 2 banknoty z podobiznami władców Polski z mego portfela. Po udanej transakcji usiadłem na ławeczce i zdarłem plastikową folię oddzielającą mnie od zawartości. "OK, wszedłem"- tak pomyślałem. I teraz szok number 3: Gdzie podziała się instrukcja? Czy ten złożony świstek ma mnie wprowadzić w najtajniejsze tajniki gry? A na nim dumnie pręży się napis: pełna wersja instrukcji na płycie. "Skoro wykastrowali zawartość, to pewnie jakieś bonusy na płycie dali". Nadzieja matką głupich, powiadają. Po zainstalowaniu gry na twardym dysku D:, zacząłem szukać poradnika, który zawsze był przy grach kupionych w ś.p. Kolekcji Klasyki. Ale nie znalazłem. Nic nie znalazłem, oprócz gry oczywiście.
    No i teraz pytanie za sześćdziesiąt dziewięć punktów- za co trzeba płacić 5 zł więcej? Może to niewiele, ale wolę sobie kupić 5 czupa-czupsów, albo wrzucić je do puszki WOŚPu.Za pudełko, które nijak nie pasuje do kolekcji gracza PC'towego? Za brak instrukcji? Za brak jakichkolwiek bonusów, choćby głupiego poradnika? Ja rozumiem, że jest kryzys i trzeba ciąć koszty, ale to już przeginka. Cenego- go to hell you creepy bastard. Że tak sparafrazuję Bogusława: "Co wy, kurka, wiecie o wydawaniu"?
    Jaki morał z tego wynika? Jeśli uda wam się znaleźć gdzieś tradycyjną KK- kupujcie, chyba, że chcecie dopłacać za ogołocone wydanie.

    TEGO się wystrzegamy!

    NA TO polujemy w sklepach!
  2. uncleSam
    Witam was, drodzy Forumowicze, po dosyć długiej przerwie spowodowanej moim lenistwem i brakiem czasu. Wpisem tym odgrażałem się tyanowi już 2 tygodnie temu, a dziś nadarzyła się okazja, bym mógł go popełnić.

    Hey Joe
    Na początku proponuję zadać sobie pytanie: kim jest Jimi Hendrix? Wybitnym gitarzystą- bez wątpienia. Narkomanem- nie da się zaprzeczyć. Seksoholikiem- owszem. Taki obraz Jimiego rysował się w mojej głowie, zanim przeczytałem jego biografię "Pokój pełen luster" autorstwa Charlesa R. Crossa. Autor tej książki w ciągu czterech lat przeprowadził ponad 300 wywiadów z członkami rodziny, przyjaciółmi, kobietami i współpracownikami wirtuoza. Pozwoliło mu to dotrzeć do ogromnej ilości anegdot i faktów z życia Hendrixa. Możemy dowiedzieć się m. in., jak powstał gipsowy odlew penisa naszego bohatera i dlaczego rozbijał Corvetty jedna za drugą. Jak stwierdził Jacek Cieślak z Rzeczpospolitej, książka ta pokazuje nam, że nie wiedzieliśmy o Hendrixie nic. Lub prawie nic.

    Maniac Depression
    Biografia ta obala mit Jimiego Hendrixa- Boga Gitary, Dźwiękomiotnego Dzeusa, Pana Rockowego Olimpu. Stawia za to obraz Jimiego Hendrixa- normalnego człowieka, takiego jak Ty czy ja. Patrząc na zdjęcia Hendrixa przed lekturą "Pokoju ...", niemalże natychmiast przypominałem sobie słynne zdjęcie Che Guevary- oboje są ludźmi-symbolami. Po zapoznaniu się z tą książką, widząc go na zdjęciu, jawi mi się jako człowiek zagubiony, bezbronny. Zapoznając się z życiorysem Jimiego, który równie dobrze mógłby być podstawą dla fantastycznego filmu, wraz z każdą kolejną kartką, James Marshall Hendrix stawał mi się coraz bliższy. Mógłby być moim przyjacielem, którego znam "od podszewki" i nie mielibyśmy przed sobą żadnych tajemnic. Książka ta wspaniale zestawia ze sobą obraz Bustera (tak nazywany był Jimi w dzieciństwie) i Hendrixa. W ciągu 20 lat bohater zmienił się diametralnie: od chłopca grającego na szczotce, marzącego o sławie i pieniądzach, który uciekł tuż przed swoją inicjacją seksualną, do mężczyzny palącego gitary na scenie, uprawiającego seks niemalże codziennie, ale marzącego o własnym domku z ogródkiem i o świętym spokoju.
    Czytając ostatnie rozdziały, odniosłem wrażenie, że sława i rozchwytywanie dobiły Jimiego. Coraz częstsze ucieczki w narkotyki, problemy z graniem koncertów, zrezygnowanie i niestabilność emocjonalna- niewątpliwie wiązało się to z końcem burzliwego życia wirtuoza gitary.
    Ostatni rozdział jest smutną puentą- po śmierci Jimiego jego rodzina i przyjaciele zaczęli sprzeczać się o schedę po artyście. Każdy stosował przeciw drugiemu brudne sztuczki, nie bacząc na pamięć o zmarłym. Buster najpewniej przewraca się w grobie na myśl o tych żałosnych sprzeczkach. No cóż, pieniądza szczęścia nie dają, a trawa jest niebieska.

    Are You Experienced?
    Warto nadmienić, iż niedługo po śmierci Hendrixa odeszli też do lepszego świata dwaj inni wielcy artyści: Jim Morrison i Janis Joplin. Nieszczęścia chodzą trójkami, nieprawdaż?
    Drogi Forumowiczu- jeśli szanujesz Jimiego i jego twórczość, jeśli interesujesz się gitarą lub jeśli po prostu lubisz dobrą lekturę i ciekawe postacie, nie wahaj się i sięgnij po tę pozycję. Po przeczytaniu jej proponuje zadać sobie jeszcze raz pytanie "kim jest Jimi Hendrix?".
  3. uncleSam
    Do popełnienia tego wpisu skłonił mnie
    filmik. Przy pierwszych dziewięciu skokach po prostu kiwałem głową z uznaniem, jednocześnie myśląc "no, całkiem nieźle". Jednak skok nr 10. spowodował u mnie opad szczęki. Na początek polecam wam obejrzenie tego filmiku, a dopiero potem zapoznanie się z moimi wymio... wypocinami.

    Ten sympatyczny pan okazał się największym hardkorem. Wspinanie się po kablach od internetu jest dobre dla małolatów, skoki z kosmosu- to jest to!
    Joseph William Kittinger II (ur. 17.07.1929)- amerykański pilot wojskowy i baloniarz (jakkolwiek by to nie brzmiało ). Może się wydawać, że jest to człowiek jakich wiele. Niestety, nie tym razem. Jego dokonania mogą przyprawić niejednego dżampera o zawrót głowy. Warto nadmienić też, że jest on pierwszym człowiekiem, który przeleciał balonem nad Oceanem Atlantyckim. Ja jednak nie o tym, o a innym jego osiągnięciu. 16.11.1959 roku, na dwa lata przed Gagarinem, wzleciał sobie 23 km nad Ziemię i skoczył. Ot, tak jak my skaczemy z 2 ostatnich schodków. Zobaczcie, co widział pod sobą w trakcie lotu:

    Żuchwa na swoim miejscu? Jeśli tak, możecie czytać dalej. Przypominam, nie używał żadnych cudów techniki, ówczesne urządzenia nawaliły, a on był sam, bez szans na wezwanie pomocy. Prędkość, jaką wówczas osiągnął, wyniosła 800 km/h. W czasie lotu stracił przytomność, na szczęście spadochron otworzył się samoczynnie i uratował Josephowi życie. 3 tygodnie później powtórzył ten wyczyn bez żadnych problemów.
    W 1960 roku, USA miało już kończyć program, którego częścią były te dwa skoki. Kittingerowi dano ostatnią szansę. 16.08.1960 roku pobił swój rekord. Na wysokości 31 395 metrów Joe opuścił gondolę. Miał pod sobą niemalże całą atmosferę, widział granicę błękitu nieba i czerni kosmosu. Lot przebiegłby spokojnie, gdyby nie prawa rękawica. Na 12 000 metrów okazało się, że nie utrzymuje ciśnienia. Ręka śmiałka puchła i puchła, by w końcu osiągnąć 2-krotnie większy rozmiar. Na szczęście ponad 13-minutowy lot zakończył się szczęśliwie i człowiek pędzący niemal 1000 km/h wylądował.
    Ten skok był jego ostatnim. Potem służył w Wietnamie, gdzie dostał się do niewoli na 11 miesięcy. Teraz żyje w USA i aktywnie udziela się w życiu społeczności lotniczej.
    Czy zdobył zasłużoną sławę? Nie. Przynajmniej doczekał się jednego wpisu na moim blogu. Zawsze coś
  4. uncleSam
    W poprzednim wpisie obiecałem, że opiszę swoje wrażenia po drugim koncercie AC/DC w Polsce. Słowa dotrzymuję, więc właśnie zamieszczam ten oto wpis, 20 godzin i 50 minut po zakończeniu wydarzenia.

    Przyjazd, oczekiwanie, strach, cierpienie, rozpacz. Wielka pow... Ups, chyba się zagalopowałem
    Z Torunia wyruszyliśmy (był jeszcze tyan i 2 innych sata... fanów rocka) przed 10. Dojazd do Warszawy zajął nam w sumie niewiele, gdyż około 12:30 byliśmy już przy tablicy z półnagą syreną i napisem "Warszawa". Niestety, przebicie się przez stolicę, nawet w czwartek, graniczyło z cudem. Po około 40 minutach jazdy, stania na światłach i spotkaniach z ludźmi zmierzającymi na koncert (czy może raczej Koncert) udało nam się dostać w okolice Bemowa. Później szybkie szukanie miejsca do zaparkowania i można było udać się na lotnisko. Zanim to zrobiliśmy, poszliśmy do galerii w celu skonsumowania niezbędnych węglowodanów. Oczywiście cała galeria i pobliskie sklepy zalane były masą fanów AC/DC, nie tylko tych z Polski. Litwini, Czesi, Ukraińcy, Rosjanie, Niemcy- do wyboru, do koloru Obyło się bez żadnych incydentów, wszystko kulturalnie i pod kontrolą policji. Następnie mogliśmy już w spokoju udać się na miejsce przeznaczenia. Na płycie II znaleźliśmy się coś koło 17, a więc mieliśmy 2 godziny zanim zacznie się coś dziać. Czas ten spędziliśmy na szwędaniu się przy stoiskach, leżeniu bykiem na trawie i przysłuchiwaniu się rozmowom pobliskich obcokrajowców. Było wesoło, ale nie będę się wdawał w szczegóły. Urozmaiceniem była lecąca w tle muzyka i reklama Fundacji TVN, zabiegająca o pomoc dla powodzian. No i niby cel szczytny, ale nie uświęca on środków- karmienie tysięcy fanów głodnych muzyki jedną reklamą naprawdę mnie zniechęciło do wysyłania jakiegokolwiek SMSa. Na dwadzieścia minut przed 19 ktoś wyszedł na scenę.


    Dżem, długie 30 minut i Big-Bam
    Okazało się, że był to sprzątacz. Tak, to ten, co przeciera instrumenty przed wyjściem kapeli. Ludzie zaczęli bić brawa i wiwatować, co wzbudziło ogólną wesołość. Na szczęście równo o 19 pojawił się

    Niestety, Ryśka z oczywistych względów nie było, więc występ nie był tak dobry, jak mógłby być. Początkowo zagraniczni goście wyglądali mniej więcej tak:

    ale po zagraniu "Snu o Victorii" wszystko się zmieniło. Ludzi dobrze się bawili, a Dżem skutecznie pobudził apetyt na Gwiazdę Wieczoru. Zabrakło mi "W życiu piękne są tylko chwile" i "Whisky", ale grupa specjalnie wybrała nieco ostrzejszy repertuar. Tyan narzekał na słabe nagłośnienie, a dla mnie było w sam raz. Występ skończył się ok. 20:30. "Kurka"-pomyślałem-"jeszcze pół godziny". W ciągu tych 30 minut ciągle przybywało nowych twarzy, gdy na około 10 minut przed godziną 0 tłum osiągnął apogeum. Nie było jednak tak źle i wbrew moim przewidywaniom nikt nie został stratowany. Nerwowe oczekiwanie, zapalenie świateł i rozbłysk ekranów...

    \m/, 120 minut i jedna z najlepszych solówek ever
    zaczął się koncert AC/DC: mnóstwo świateł, fajerwerków i decybeli płynących z głośników. Krótkie powitanie Briana i chłopacy zaczęli grać. Hity posypały się jak z rękawa: Hell Ain't a Bad Place to Be i na rozgrzewkę. Pozdrawiam malkontenta stojącego 2 metry za mną, który po każdym utworze rzucał jakimś "kąśliwym" komentarzem. Moją uwagę zwróciły też statyczne trybuny (pozdrawiam MAGneta ) i jakoś tak mało skaczącą publikę. Sytuacja zmieniła się podczas piosenki The Jack, w czasie której Angus urządził . 60 tysięcy gardeł drących się w stronę półnagiego 50-latka? Takie rzeczy to tylko z AC/DC. Potem sprawy potoczyły się błyskawicznie: Shoot to Thrill (na uwagę szczególnie zasługuje moment od 3:25), i (niezła lala ). Emocje sięgnęły zenitu wraz z piosenką ( ). Utwierdziła mnie ona w przekonaniu, że Angus zasługuje na miano mojego ulubionego gitarzysty. Ooo tak, to było to. Po niej nastąpiło nerwowe oczekiwanie, gdyż Australijczycy... zniknęli. Na szczęście pojawili się po 2 minutach z . Na pożegnanie zagrali . Niestety w chwilę potem zniknęli ze sceny. Krótki pokaz fajerwerków i nadszedł czas na wyjście. Cóż to było za przepychanie. W samochodzie znaleźliśmy się 40 minut po zakończeniu koncertu, czyli o 23:40. W domu znalazłem się o 4 nad ranem...

    And the story ends here
    Potem nie pozostało mi nic innego, jak przejrzenie zdjęć i nagrań z koncertu, a następnie położenie się spać. Z trudem zasnąłem i do teraz rozpamiętuję koncert. Będzie tak pewnie jeszcze przez kilka następnych lat. W każdym razie trzymam kciuki za to, by jeszcze raz się u nas zjawili. Niech im sił starczy. I niech Rock będzie z Wami!

    P.S. BONUS (ostatnia rozmowa dziennikarzy roxx )
  5. uncleSam
    ...będę skakał, headbangingował i darł się na Bemowie. Tak tak moi mili, już za tydzień odbędzie się 2. koncert Akki Dakki w Polsce. Akki Dakki, mekki rocka, AC/DC mniej poetycko mówiąc. Jakby to ująć, żeby się nie posikać w me bokserki: kilka godzin ciągłego bujania się w rytm najlepsiejszej muzyki na świecie. Arghh, ręka sama się tak układa:

    Normalnie \m/ i do przodu. Naprawdę nie wiem co tu jeszcze napisać, ale na pewno opiszę wrażenia po koncercie. Tymczasem zobaczcie setlistę:
    ?Rock N? Roll Train?
    ?Hell Ain?t a Bad Place to Be?
    ?Back in Black?
    ?Big Jack?
    ?Dirty Deeds Done Dirt Cheap?
    ?Shot Down In Flames?
    ?Thunderstruck?
    ?Black Ice?
    ?The Jack?
    ?Hells Bells?
    ?Shoot to Thrill?
    ?War Machine?
    ?Dog Eat Dog?
    ?You Shook Me All Night Long?
    ?T.N.T.?
    ?Whole Lotta Rosie?
    ?Let There Be Rock?
    ?Highway To Hell?
    ?For Those About To Rock (We Salute You)?
    Teraz kilka filmików na zachętę:
    Let There Be Rock
    Thunderstruck
    Shoot To Thrill
    You Shook Me All Night Long
    Back in Black
    Dog Eat Dog
    T.N.T.
    No i wisienka na zakończenie koncertu:
    For Those About To Rock (We Salute You)
    Meldujcie w komentarzach, kto też się wybiera
    P.S.
    No i tak mnie podkusiło. Must see dat shit maaan:
    Surprise
  6. uncleSam
    Słowo, a może nawet kilka, wstępu
    W związku z wysypem różnych i różniejszych wpisów na blogach użytkowników postanowiłem przyłączyć się do tej "fali" i również coś skrobnąć. Niestety nie miałem pomysłu, a ciekawe tematy były już tyle razy wałkowane, że naprawdę trudno uniknąć popadnięcia w sztampę. Ale jako iż wujekSam myślącym stworzeniem jest (chyba), wymyślił sobie temat, z którym nigdy wcześniej na Forum Actionum się nie spotkał. A jest nim... <chwila napięcia> SPAGHETTI! Tak, ten wpis będzie poświęcony flagowemu daniu kuchni włoskiej, jakże smacznemu i popularnemu "all around the world". To jak? Zaczy... Gotujemy?

    Nic mi więcej nie potrzeba, oprócz kolejnej dokładki!
    Szczypta historii
    Coś nie może się wziąć z niczego. Zasada ta dotyczy też spaghetti, mimo iż wydaje się ono być tworem nadludzkim. Wikipedia twierdzi, że jadano je we Włoszech już za czasów Etrusków. Niektórzy mówią również, że Marco Polo przywiózł je z Chin do Wenecji, skąd rozpowszechniło się na całą kolebkę zorganizowanych grup przestępczych. Nie wierzę w tą legendę, bo przecież wszyscy wiemy, że potomkowie dynastii Ming jedzą ryż. A ryż to już nie makaron. W każdym razie dziękuję temu, kto stworzył tą makaroniastą ambrozję.

    Nawet Michał Anioł wie, że spaghetti dobre jest!
    Krótki kurs MakGajwera- czyli jak upichcić coś w 20 min.
    Spaghetti oprócz tego, że jest wyjątkowo smaczne, jest również łatwe do przyrządzenia. Do takiego podstawowego wystarczy torebka makaronu, jakiś fix Knorra, ser i 20 minut wolnego czasu. Oczywiście tak popełnione spaghetti nie dorówna takiemu wypieszczonemu przez włoskich specjalistów, w każdym razie warto zacząć właśnie w taki sposób. Później będziecie osiągać kolejne stopnie wtajemniczenia, dodacie nowe przyprawy i składniki, aż w końcu osiągniecie recepturę ostateczną, czyli taką, która was najbardziej usatysfakcjonuje. Nie będę pisał tu żadnych przepisów, bo od czego są Google i program pana Makłowicza. Warto samemu przetestować różne sposoby przyrządzania spaghetti, bo uczymy się na błędach. Mogę wam jednak zaserwować kilka przydatnych rad:
    -pod żadnym pozorem nie rozkruszajcie makaronu! Powinien być długi do tego stopnia, że można by okręcać go do woli wokół widelca,
    -nie rozgotowujcie makaronu! Spaghetti to nie papka dla dzieci, więc makaron powinien być średnio twardy (w języku profesjonalistów: al dente),
    -nie nalewajcie za dużo sosu! Spaghetti nie może w nim pływać, sos jest tylko dodatkiem, czymś jak keczup w hot-dogach. Niestety zbrodnia ta jest chyba najczęściej popełniana, co odbiera temu daniu jego urok,
    -przy gotowaniu warto słuchać włoskiej muzyki. Nie wiem, czy to pomaga, ale można się poczuć jak szef kuchni
    -nie przesadzajcie z serem! To nie jest ser z sosem i makaronem, tylko makaron z sosem i serem, dokładnie w tej kolejności.
    To by było na tyle. Pozostaje mi życzyć buon appetito!

    Profanacja! Zmarnował całą porcję!
    P.S. Napiszcie, czy się spodobało. Jeśli tak, to postaram się pisać o kuchni częściej.
  7. uncleSam
    Hello my little friend. Nie będą tu się silił na jakieś wstępy i inne pierdółki, powiem tyle: najlepsza kapela rockowa świata odwiedzi nasz kraj! Ostatni raz uczynili to w 1991, a następny raz zrobią to 27 maja 2010 roku pańskiego. Koncert odbędzie się w Warszawie, na lotnisku Bemowo. Bilety będą w sprzedaży od 11. stycznia o 10 czasu polskiego (może coś poprzekręcałem, ale info pewne, mam newslettera od AC/DC). Więc jak- kaska w dłoń i szturmujemy punkty sprzedaży biletów? Nie wiem jak wy, ja nie mogę się doczekać i o ile nie będą kosztować 500 zł za najgorsze miejsca, to powinniście szukać młodzieńca z flagą AC/DC "Black Ice", który to będzie szczerzył mordę w stronę braci Young. Mam nadzieję, że publiczność dopisze i panowie-piorunowie będą nas odwiedzać częściej
    P.S. Nowy CoD pewnie będzie w Wietnamie. Też luks.
    P.S.2. Rockstar mówi, że ten rok będzie wyjątkowy. Czyżby nowe GTA? Oby!
    I salute you, AC/DC, you really rock!!!!
  8. uncleSam
    ... za 20 tysięcy złotych. "Niezły interes"- mógłby ktoś pomyśleć. Problem w tym, że owe bałwany ukradły tablicę z napisem "Arbeit Macht Frei", jeden z nieodłącznych elementów obozu Auschwitz. A jednak odłączny, bo jak Polak chce, to potrafi. Symbol nazistowskiego okrucieństwa i śmierci milionów niewinnych ludzi został zabrany i częściowo zdewastowany przez kilku pajaców. Liczyli na szybki zarobek, a ja liczę, że dostaną 20 lat więzienia, po rok za każdy tysiak. No i na co wam to było? Żeby jeszcze bardziej zbesztać opinię o Polsce i Polakach, którzy potrafią ukraść coś bezcennego, a inni nie potrafią wywiązać się ze swoich obowiązków? Mam tu na myśli tych "ochroniarzy", za przeproszeniem, z których żaden nie patrolował terenu przy głównej bramie. No łot de fak, myśli sobie taki Brytyjczyk lub Amerykanin. Nie mówiąc już o Żydach, Polakach, Rumunach i przedstawicielach innych narodowości, którzy stracili tu braci/siostry, matki/ojców bądź dziadków. To tak, jakby ukraść tablicę nagrobną z miejsca spoczynku waszych bliskich. Niby kawałek jakiegoś materiału, a jednak nie oddalibyście za żadne pieniądze. Myślałem, że oczywistą oczywistością jest to, że pewnych rzeczy nie powinno się besztać, nie mówiąc już o kradzieży. Za to my, Polacy, możemy być "dumni" z tego, że dla naszych bariery nie istnieją. Ponad 10 promili we krwi- proszę bardzo. Pijany prezydent podczas przemowy- nie ma sprawy. Kradzież rzeczy bezcennej- no problem! Nie dziwię się stereotypowi, że Polak to złodziej, pijak i luj. Świat się niżej stoczyć nie może? Może, tyle że jeszcze nikt z nas nie wie, do jakiego stopnia...
  9. uncleSam
    Witam. Długo wyczekiwane Święta w końcu nadchodzą. Informuję o tym, bo może jeszcze ktoś z was nie zauważył tego całego Xmasowego hype'u. Nakręcanie spirali świątecznych zakupów w listopadzie faktycznie irytuje, nie tylko mnie, ale też innych. Ale zamiast pisać kolejny "wpys" o utraconej magii Świąt, ponarzekam trochę Polacy lubią narzekać, a co! Więc wiele razy spotkałem się z komentarzami/wpisami typu "komercja be! Chcemy świąt" i całkowicie się z wami zgadzam. Ale przestańcie narzekać, do kury nędzy, ale spróbujcie radośnie spędzić ten jedyny w roku czas, gdy można bez pośpiechu pogadać, pyknąć karpika w śmietanie i opijać się czerwonym barszczem wspólnie z bliskimi. Wolicie znów smęcić, czy trochę podrasować "Krystmasy"? Może warto zaprosić mamę i tatę na wspólną rundkę w jakiegoś NfS-a, albo obić trochę facjat w Tekkenie 6? Zaprawdę powiadam wam- nie paplajcie, a działajcie!
    Tymczasem życzę wam: Wesołych Świąt, kupy prezentów, prezentu: kupy, tony i kilo więcej śniegu, mało ości w wigilijnej rybce, bogatego nadzienia w pierogach i ogólnie alles bestes!
    Popularne ostatnio wrzucanie skąpo odzianych mikołajek zawitało na mój blog:

  10. uncleSam
    ...ale niekoniecznie na ciebie. Tak można dokończyć tytuł dzisiejszego wpisu. Do jego dodania skłonił mnie dzisiejszy wypadek.
    Dziś w szkole nic ciekawego- jakieś sprawdziany, odpytywanie, 10 kg w plecaku. Po skończonych lekcjach umówiłem się z tatą, że ten odbierze mnie z pętli autobusowej na 2. końcu miasta. A jako iż Toruń mały miastem nie jest, więc skorzystałem z autobusu. Po szczęśliwej podróży wysiadłem i czekałem na tatę. Od czasu do czasu lubię sobie tak postać i popatrzeć na ludzi i samochody. Więc stoję i patrzę. Aż tu nagle jedzie "suka"(to nie brzydkie słowo, ale nazwa na vana policji, tak dla mniej kumatych ). "No nic"- myślę sobie- "pewnie kogoś jadą aresztować". 2 minuty potem podjechał tata i powiedział, że zrobił się korek, bo widział tam z przodu światła policji i ambulansu. No to tam sobie pogadaliśmy i po kilkuset metrach ujrzałem miejsce owego wypadku. Ale był to dziwny widok- 0 samochodów, tylko policja przesłuchuje przypadkowych ludzi. Zwolniliśmy do przepisowych 30 i jedziemy. Tata powiedział, że kogoś potrącili. No to ja, że chyba żyje, bo tam się lekarze krzątają. Podjechaliśmy 10 m, patrzymy na pobocze, a jako iż o 17 było już ciemno jak o północy w rzyci u Afroamerykanina, początkowo nic nie zauważyliśmy. Jednak gdy światło reflektora padło w jedno miejsce, ujrzeliśmy worek. Czarny. Plastikowy. W którym chowa się zwłoki. Takie do tej pory widziałem tylko na filmach. Ale uwierzcie mi- mimo tysięcy godzin spędzonych w świecie GTA, nogi autentycznie miałem jak z waty. Bo ktoś umarł, może 15, może 20 minut temu. A gdy ta osoba dziś rano wstawała z łóżka, nie miała pojęcia, że już nigdy się do niego nie położy...
    Było to straszne. Przerażająco straszne, że tak zacytuję Grzesznych i Bogatych. A wiecie co? Teraz czuję tylko gniew. Gniew do tego suk*****a, co potrącił pieszego. Ja rozumiem, że nie zawsze wypadek jest z winy kierowcy, ale gdyby tak było w tym przypadku, to by nie uciekł, tylko został i udzielił mu pomocy. A ten patafian spierniczył. Nie wiem, czy był pijany, czy pędził 200 na godzinę. Mam to gdzieś. Jego mam gdzieś. I życzę mu, żeby żył jak najdłużej ze świadomością, że pozbawił kogoś życia. Że żona/mama/córka tego kogoś ujrzą go jedynie w drewnianej skrzynce.
    Nie będę komentował postawy świadków. Gdy policja ich przesłuchiwała, naliczyłem około 7 osób. Nie wierzę, że nikt z nich nie potrafił udzielić pomocy. Nie wierzę.
    Żałuję, że sam nie byłem tam w chwili wypadku. Może mógłbym uratować jedno ludzkie życie. Może...
    Na koniec apel do wszystkich obecnych i przyszłych kierowców- przepisy nie są po to, żeby je łamać, tylko po to, żeby ich przestrzegać.
    Dziękuję za uwagę. Do przeczytania niedługo.
    P.S. Powinienem tu napisać "niech panika będzie z wami", ale nie mam na to ochoty.
  11. uncleSam
    Witam. Dziś mamy 10.11.09- jaki to dzień? Tak, dzień premiery gry Call of Duty: Modern Warfare 2. Wyczekiwana przez wielu, zakupiona lub spiracona przez równie dużą ilość przedstawicieli gatunku Homo Sapiens. Niestety, ja też się na nią napaliłem, ale niepotrzebnie, bo na moim komputerze oglądałbym pokaz slajdów. Mimo to odzwiedziłem dziś dwa sklepy- Empik i Media Markt. Szybki rzut oka na półki- gdzie są te pudełka z wydrukowanym panem chodzącym po pustyni, które to sprytni sprzedawcy ukryli, by zachować egzemplarze dla siebie i znajomych? Jednak udało mi się je dostrzec w najciemniejszym kącie, tam gdzie światło słoneczne nie dociera. Moje zdziwienie- brak tłumów, które walczą o każdy egzemplarz. Dlaczego jeszcze wszystkie "piaskowe" pudełka stoją nietknięte? A Toruniacy postanowili wyciąć numer- w ciągu mojej godzinnej obecności w obu sklepach ujrzałem tylko 2 kupione CoDy- jeden na PC, a drugi na PS 3. ocb?! I potem mnie olśniło- wake up, uncleSam! This is Poland, not Great Britain or USA! Takie są fakty- jeszcze dużo wody w Wiśle upłynie, nim Polacy będą wykupywać cały asortyment. Ale pewnie wtedy zacznie się cyfrowa dystrybucja i wszystko zacznie się od początku...
    P.S. W Realu MW 2 na konsole jest tańsze niż w MM (sic!).
    P.S.2 Moja paczka zamówiona Pocztą Polską doszła niedługo po Wszystkich Świętych, zajęło to około 4 dni roboczych! Podkreślam, zwykła paczka, nie priorytet.
    P.S.3 Niech panika będzie z wami!!!
×
×
  • Utwórz nowe...