Skocz do zawartości

CormaC

Redaktorzy
  • Zawartość

    8714
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    1

Wpisy blogu napisane przez CormaC

  1. CormaC
    Jadąc dziś rano do redakcji, miałem wątpliwą przyjemność (a nawet niewątpliwą nieprzyjemność) minąć Fiata Multiplę. Fiat Multipla wygląda tak:

    Rety, naprawdę nie wiem, jakim cudem zamiast samochodu wkleiła mi się jakaś laska w przyciasnej bluzeczce. Mogły mnie zmylić zderzaki (*). Poprawiamy błąd:

    O boże, to żyje... Zabijcie to, zabijc... Arghhhhhh
    Świadomość, że istnieją tak szkaradne samochody zatruła mi co najmniej 7 następnych minut życia. Z przygnębienia wyrwała mnie jakaś idiotka, która wypełzła mi prosto pod koła, wcześniej upewniwszy się dokładnie, że ma czerwone światło ? niewiele brakowało, bym był narzędziem doboru naturalnego, eliminując wadliwe (w tym przypadku skretyniałe) geny. Rozluźniony jakże miłą perspektywą przyczynienia się do rozwoju gatunku (skoro tym razem tak mało zabrakło, to może następnym już się uda?) opuściłem gardę i za kolejnym zakrętem zaatakowała mnie druga Multipla, co oznacza ni mniej ni więcej tylko tyle, że jakiejś wrednej sile wyższej (**) zależało na tym, bym puścił pawia. Nie dałem jej satysfakcji ? przełknąłem.
    Czas na krótki test ze znajomości nie wiadomo czego:
    Czy wiesz, skąd wziął się Fiat Multipla?
    A. Zaprojektowała go osoba niewidoma i niesłysząca
    B. Wypełzł z radioaktywnego bajorka
    C. Narysował go ktoś naprawdę odważny
    Rozważmy odpowiedzi od końca:
    C. Dobre sobie... Rozumiem wynoszenie zaczadzonych ludzi, kobiet i dzieci z płonącego wieżowca albo karmienie żarłacza białego z ręki, ale wszystko ma swoje granice. Poza tym Chuck Norris stanowczo odcina się od pomówień, jakoby miał cokolwiek wspólnego z Multiplą. W mailu wyraził to wprost: "Jeżeli napiszesz, że to ja zaprojektowałem tego kloca, będzie mi naprawdę bardzo przykro". A czy ktokolwiek chciałby, żeby temu poczciwemu chłopakowi było przykro?

    Tak wygląda człowiek, który wielokrotnie odliczył od nieskończoności do zera
    B. Jeżeli obstawiałeś(-aś) taką możliwość, puknij się w czoło. Skąd niby w radioaktywnym bajorku miałby się znaleźć samochód? Jednym słowem:
    LOL!
    A. To OCZYWISTE, że Multiplę projektowała osoba niewidoma - to (baczność, żarcik!) widać (po żarciku - spocznij!). Do tego musiała być niesłysząca, skoro nie dotarły do niej wrzaski kolegów zapoznanych z projektem. Tylko kto, do cholery, go zatwierdził?! Pomyślmy... To zaskakujące, ale wygląda na to, że również osoba niewidoma i niesłysząca (ta druga przypadłość wyjaśniałaby, dlaczego nie zareagowała na doradców wrzeszczących ?ratuj się kto może!?). Mniejsza o to, czy Fiat jest zakładem pracy chronionej i jak bardzo pełnowartościowi byli ? ekhem ? ?projektant? i jego przełożony. Ważny jest morał ? Fiata Multiplę należy omijać bardzo ostrożnie, bo może przykleić się do podeszwy, a wtedy czekać cię będzie wydłubywanie go patyczkiem.
    (*) Pierwotnie miał tam być jeszcze bardziej prostacki żart o automatycznym ssaniu, ale prawda jest taka, że bardzo boję się Pań Feministek, które mogłyby poskarżyć na mnie mamie.
    (**) Przyjmijmy, że nazwanie rzeczy lub zjawiska faktycznie ułatwia człowiekowi oswojenie jej/go i objęcie intelektem. Nazwijmy więc tę siłę wyższą Stefan.

    BONUS:

    Na czym siedzi laska w środku, że jest tak szczęśliwa? Bo w opcję "Hurra, jadę Multiplą" nie wierzę...
    PS Spienionych szczęśliwych posiadaczy Multipli odsyłam na drzewo. Proszę nie wyliczać mi zalet tego wyrobu samochodopodobnego, bo wszyscy dobrze wiemy, że to wstawianie kitu samemu sobie. A jeśli do tej pory nie wiedzieliśmy, to już wiemy. Jeżeli ktoś jeździ Multiplą, ma złamane życie - kropka.
    -----
    [EDIT, 26.06, godz. 9:49] Niezwykła sprawa! W nocy objawił mi się Stefan (czasem wpada pogadac, jeśli akurat nie ma biednej wioski do zatopienia lub noworodka do zabicia), który wyjawił mi, że za Fiata Multiplę odpowiedzialni są po prostu idioci (czyli, według słownika PWN, ludzie "głęboko upośledzeni umysłowo"). Ponownie okazuje się, że najprostsze rozwiązania są najlepsze.

  2. CormaC
    Dzisiaj uskutecznię wpis w stylu mikroblogów, czyli wynalazku dla największych głąbów (*), którzy mdleją z wysiłku, jeśli muszą napisać lub przeczytać więcej niż kilkanaście słów:
    Metallica jest do dupy, bo ja tak mówię (a wiadomo, że na wszystkim znam się najlepiej).
    (*) Mikroblogerzy to w ogóle wdzięczny temat, którym zapewne kiedyś się zajmę.
    BONUS: Bardzo lubię to zdjęcie:

    Od lewej:
    - Robię groźną minę, ale wciąż jestem do dupy.
    - Zaczesuję włosy tak, żeby ukryć łysienie, ale za to jestem do dupy.
    - Hurra, jestem do dupy!
    - Powiedziałeś "dupa"! Jesteś u pani!

  3. CormaC
    Blogi są do bani
    Jest to aksjomat. Nie interesuje mnie, jak komuś minął dzień, że kogoś rzucił chłopak, że komuś nie poszła klasówka albo że kToŚ - np. o ksywce WisIEnKa13 - kOgOś KoFfa ;****** Bolą mnie oczy, kiedy czytam wpisy ludzi, którzy powinni dostać sądowy zakaz zbliżania się do klawiatury za okrutne gwałty na ojczystym języku lub cierpią na fantomowe bóle mózgu. Zrobię wszystko, żeby przekonać Was, że czytanie blogów to całkowita strata czasu, który można byłoby poświęcić np. na kanałowe leczenie prawej dolnej czwórki lub przynajmniej lekturę sympatycznych rzeczy, które nikogo nie urażą i nie wywołają fermentu w komentarzach. Mniejsza z tym, bo do redakcji przyszło własnie żarcie z knajpy meksykańskiej. Screw you guys, I'm going home.
    Jednym słowem - zapraszam.
    PS Chciałem ustawić ten blog jako prywatny, żebym tylko ja mógł go czytać, ale Ghost zablokował tę opcję. W związku z tym będę musiał jakoś znosić obecność użytkowników. Wiedziałem, że jest jakiś haczyk...
  4. CormaC
    W życiu większości ludzi nadchodzi moment, kiedy idą prosić o możliwość podpisania cyrografu, na mocy którego zaprzedadzą siebie i swoje dzieci bankowi na wiele lat w zamian za możliwość kupienia kilku metrów w miejscu, w którym dupami szczekają nie tylko psy, ale również koty, krowy, ptaki (*) i pani Jadzia z góry (jeśli za głośno włączysz coś, co nie jest składanką Połomskiego), a internet dostarczany jest dwa razy w tygodniu dżonką.

    Scyzoryk, Scyzoryk - tak na mnie wołają
    Ja również doszedłem do wniosku, że chciałbym wreszcie wstawić sobie sofę i konsolę do własnego mieszkania i budzić waleniem w perkusję do Guitar Hero własną panią Jadzię.
    Zatłukłem więc skarbonkę i doszedłem do wniosku, że stać mnie akurat na to, żeby zatankować samochód i pojechać na rozmowę do banku. W swojej naiwności pierwsze kroki skierowałem do tego, którego klientem jestem od ok. 10 lat. "Będą ze mną rozmawiać inaczej, niż z jakimś młotkiem prosto z ulicy", wmawiałem sobie, rozjeżdżając po drodze matki z dziećmi na rękach. "W końcu jestem stałym klientem, na rachunek u nich wpływa co miesiąc moja wypłata". Pewny siebie siadłem przed jakąś panią Kasią/Basią/Krysią/Stasią i powiedziałem ile (oraz na co) bym chciał. Scenka, która nastąpiła później, godna byłaby kart "Paragrafu 22" Hellera (gdyby tylko autor miał aż taką wyobraźnię).
    Pani zapytała mnie o nazwę dewelopera i otrzymawszy odpowiedź wklepała ją do komputera. (**)
    - Ma pan zdolność i moglibyśmy udzielić panu kredytu, ale jest pewien warunek - zaczęła, splatając łapki na blacie.
    - Jaki? - wykazałem uprzejme zainteresowanie.
    - Musi pan dostarczyć akt przekazania własności mieszkania - odparła z uśmiechem.
    - Słucham? - nie kryłem zdziwienia.
    - Niestety w przypadku tego dewelopera konieczne jest dostarczenie aktu własności mieszkania. Takie zabezpieczenie dla banku - wyjaśniła.
    - Ale poza tym wszyscy są tu u was zdrowi? - wyraziłem delikatnie zaniepokojenie.
    Tym, którzy jeszcze nie pokumali, co było absurdalnego w tej scence, współczuję i wyjaśniam - akt własności uzyskuje się po zakupie mieszkania. A żeby je kupić, trzeba za nie zapłacić.
    PO &^#% MIAŁBYM BRAĆ KREDYT NA MIESZKANIE, KTÓRE JUŻ KUPIŁEM, CYMBAŁY?!
    Ja rozumiem, że trzęsiecie portkami i po tym, jak pomogliście wywindować ceny nieruchomości do absurdalnego poziomu (wciskając kredyt hipoteczny każdemu, kto wszedł do banku schować się przed ulewą), zaczęliście kontrolować swoje altruistyczne odruchy dzielenia się pieniędzmi z bliźnimi. Ale nie róbcie z bliźnich (a właściwie ze mnie, bo z resztą tzw. bliźnich róbcie sobie co chcecie) debili, zapodając im tak absurdalnie głupie gadki. Wystarczy zwykłe "w tym przypadku nie możemy udzielić kredytu".
    Rozumiem jeszcze jakieś machlojki mające na celu zdezorientowanie matematycznego kretyna, który mdleje z wysiłku, próbując dodać na kalkulatorze dwie duże (dwucyfrowe) liczby (procenty liczył raz w życiu i wszyscy dookoła poczuli wtedy okrutny smród), albo analfabetę, który nie kuma, co czyta w umowie (obawiam się, że to spora część społeczeństwa) - bo Stefan (***) stworzył frajerów po to, żeby można ich było doić. Zagadkowa pozostaje jednak dla mnie taka bezinteresowna głupota. Chyba że to oryginalne poczucie humoru, ale raczej nie, bo coś, co mnie nie bawi, obiektywnie jest nieśmieszne.
    Mam już przebiegły sposób na zniszczenie tego banku (nie chce mi się czekać, aż zadziała prawo doboru naturalnego i jednostki nieprzystosowane lub szkodliwe zostaną wyeliminowane). Ponieważ inne banki na wyścigi zgłosiły chęć zniewolenia mnie umową kredytową, przeniosę się ze swoim kontem do tego, któremu ostatecznie dałem się zniewolić. Potem wezmę jakiś drugi etat na nocną zmianę. Na przykład w prosektorium - ze względu na spokojne towarzystwo, które nie przerywa i nie wypisuje durnot w necie. Załatwię też sobie tłumaczenia na weekendy i korepetycje, na których będę wyjaśniał pięknym panienkom z dobrych domów, że mówienie "I has book" po 5 latach nauki angielskiego jest oznaką intelektualnego zeza i głębokiej pogardy dla pieniędzy rodziców, którzy wierząc w swoją latorośl wykładają własną krwawicę na kursy i nejtiwspikerów.

    Teraz oczywiście trzy razy napiszesz, że też lubisz "Dzień świra".
    Wiadomość z ostatniej chwili: NIKOGO TO NIE OBCHODZI!
    Wszystko po to, by na rachunek w tym banku co miesiąc nie wpływało jak najwięcej moich pieniędzy. Skru ju gajs, ajm goin hołm, a swój kredyt wsadźcie sobie na procent w Danny'ego DeVito (****) .
    (*) Zastanawiasz się, jak ptak może szczekać dupą? To proste, głupku:

    Ty, patrz - szczeknął!!!!!
    (**) Joł! Jak widać w rymowaniu też jestem najlepszy. Powiedzmy sobie szczerze - czy ktokolwiek jest zaskoczony? Może kiedyś poświęcę tę godzinkę na polepienie beatów na kompie i nagranie bestsellerowej płyty hip-hopowej. Łał, znowu joł!
    (***) Koncepcja Stefana wprowadzona została w TYM kozackim wpisie. Doucz się.
    (****) Tak, geniuszu, to wskazówka, o jaki bank chodzi. D-uh.
  5. CormaC
    Od dawna ciekawi mnie, co powoduje ludźmi, którzy zamiast siedzieć pod swoim kamykiem i cichutko pochlipywać z powodu samotności, wyłażą na słońce (doceń błyskotliwą metaforę nawiązującą do symbolu naszej rodzimej podróbki ICQ. Ty byś na taką nie wpadł[a]) i męczą swą obecnością innych.

    Nie, nie poklikam! Spadaj!
    A więc nazywasz się jakoś, mieszkasz gdzieś tam, miło ci mnie poznać (dziwnym nie jest...) i kochasz lepić garnuszki z gliny.
    ŻE CO?! GARNUSZKI &$#*@ Z GLINY?! W NOGI !!!!111
    Poważnie ? co skłania kogoś do tego, żeby narzucać się całkiem obcym ludziom, najlepiej wtedy, gdy są zajęci? Wzruszająca do rzygu nadzieja, że na drugim końcu długiego kabla znajdzie się ktoś, kogo obchodzi kim jesteś, czego chcesz i co porabiasz w wolnym czasie (którego masz aż nadto, bo ludzie cię unikają)? Czyżby przeświadczenie, że ktoś zakrzyknie
    GARNUŻKI Z GLINY?! ALE SUPER!!!!! JA LEPIE TALEŻYKI !!!! ZRUBMY RAZEM ZASTAWE!!!
    Pozostaje mieć nadzieję, że taka ewentualna parka do końca swojego nudnego życia będzie wyczekiwać bociana, bo nie znajdzie się głąb, który zdradzi im tajemnicę reprodukcji. Ale w co ja wierzę... Zawsze jest jakiś głąb.
    Dobra, skłamałem ? mam gdzieś motywy. Tak czy inaczej, zamiast zatruwać mało ciekawym (lub ciekawą ? to zdarza się częściej) sobą cudze nicnierobienie, polecam poszukać w realu (ewentualnie carrefourze, kauflandzie, tesco ? zależy gdzie zbiera się twoja lokalna społeczność) kogoś, kto za pieniądze pozwoli ci za sobą łazić i zawracać sobie didietro. Kto wie, może za drobną dopłatą zapamięta nawet twoje imię (albo fikuśną h4k3rską ksywkę)?

    Jeżeli twoja lokalna społeczność wygląda tak, to... cóż... wow... nie wiem, co powiedzieć...
    Pytanie brzmi ? co zrobić, żeby obronić się przed różnej maści "Poklikaszami" (lub "Poklikashami" ? zależnie od stopnia skretynienia), którym wydaje się, że GG służy do nawiązywania przyjaźni na całe życie? Oczywiście, można delikwenta (lub delikwentkę) zwymyślać i natychmiast zablokować, żeby nie zdążył(a) się odgryźć, po czym śmiać się do rozpuku. Na pierwszy rzut oka jest to błyskotliwe.
    Problem w tym, że jeśli tak zrobisz, będziesz nieczułym, samolubnym dupkiem, który gardzi uczuciami innych. Nie okażesz za grosz zrozumienia i współczucia dla tych nieszczęśników, których "Poklikash" nawiedzi przez GG jako następnych. Dlatego też wypadałoby problem takich GGadzin rozwiązać raz a dobrze (przy okazji eliminując inne plagi ? spamerów i łańcuszki rozsyłane przez idiotów, którzy wierzą w to, że zatruwając życie 10 osobom, zdobędą zielone słoneczko dla swojego GG lub szczują innych umierającymi rzekomo dziećmi), implementując w Gadulcu następującą opcję:

    Łaaaaaał, animowany gif ftw !!!!!!
    Powiesz (lub też napiszesz, ale nie mam pewności, że umiesz): "lol debilu ale to jest jakieś sajensfrikszyn kturego nieda sie zrealizowac!!!!!!1". Po pierwsze ? jesteś niemiły i twoja matka się o tym dowie. Po drugie ? mam już pomysł, jak wprowadzić w GG taką opcję (ma to związek z porażeniem tyłka prądem ? normalny człowiek co najwyżej podskoczy na fotelu, natomiast "Poklikash" będzie miał wylew krwi do mózgu). Nie powiem jednak dokładnie, jak to zrobić. Oczywiście cierpię z powodu "Poklikashów", ale myśl, że inni też cierpią, być może nawet bardziej (bo np. muszą zmagać się z nimi przez komórkowego Gadulca), jest miodem na moje serce. Pozostanę więc przy blokowaniu natrętów i narażaniu na ich ataki tych użyszkodników GG, którzy nie mają jaj kogoś spławić i potłuc mu (bądź jej) gliniane garnuszki. Śmierć frajerom.
    PS Tak, wiem, że można w GG zablokować wyświetlanie wiadomości od nieznajomych. Ale gdybym ich nie dostawał, nie mógłbym ignorować lub obrażać ich nadawców. Gdzie w tym zabawa? To tak, jakby nie szturchnąć kogoś w białej koszulce, kto właśnie podnosi do ust szklankę z sokiem porzeczkowym.

  6. CormaC
    xxxxxxxxxxxxxxxxx xxxxxxxxxxxxxxxxx xxxxxxxxxxxxxxxxx xxxxxxxxxxxxxxxxx xxxxxxxxxxxxxxxxx xxxxxxxxxxxxxxxxx xxxxxxxxxxxxxxxxx xxxxxxxxxxxxxxxxx xxxxxxxxxxxxxxxxx xxxxxxxxxxxxxxxxx xxxxxxxxxxxxxxxxx xxxxxxxxxxxxxxxxx xxxxxxxxxxxxxxxxx xxxxxxxxxxxxxxxxx
    I co, kto jest głupkiem LOL!!!!11

    Kliknąłeś, kliknąłeś, na-na-na-na-na-na!
    Wszystkie znaki na ziemi, na niebie i za krzakiem wskazują na to, że zostałeś zrobiony w bambuko metodą, którą przeciętny użyszkodnik internetu powinien rozkminić po góra 6 godzinach korzystania z WWW (słyszałem, że przedstawiciele gatunku Macaca silenus radzą sobie z tym w 2,5 godziny), a która z nieznanych powodów ma się świetnie i pije właśnie drinka na Karaibach na twój koszt. Chodzi oczywiście o to, że jeśli ktoś nie ma niczego ciekawe do przekazania (a ci, którzy mają, stanowią promil na granicy błędu statystycznego), ale odsłon i "komciufff" potrzebuje jak Kobiecy Klub Dyskusyjny chłopa, to wystawia jakiś "podstępny nagłówek", najczęściej odwołujący się do najniższych instynktów odbiorcy - do seksu, przemocy, nienawiści (ewentualny taki, który bierze na litość, np. "SmUtnO mI cHybA sIe PotNE ;*****"). Celuje w tym oczywiście jeden z największych serwisów "informacyjnych" - nie będę pomagał im w pozycjonowaniu w Google'u (dowaliłem im - jestem wielki!), więc powiedzmy, że nazywa się Unet. Najciekawsze jest to, że po kliknięciu na takiego newsa/notkę myślisz sobie "Motyla noga! Znowu dałem się wyślizgać bez mydła", po czym chwilę później robisz ten sam błąd (ty, bo ja już nie - jestem bystry). Mydło wygląda tak (sądząc po smrodzie wiszącym w niektórych autobusach, sporo osób nigdy mydła nie widziało):


    O LOL!!!!111 mydlo w ksztalcie cyckuw rotfl !!!!!!!
    to najsmieszniejsza rzecz jakom widzialem w rzyciu LOL!!!!!!!
    Oczywiście 99% newsów lub blogowych fpisuff opatrzonych nagłówkami takimi jak "Seks jest do bani" (w wersji unetowej: "Angelina Jolie twierdzi, że seks jest do bani" - potem okazuje się, że 1) nie Angelina Jolie, 2) wcale tak nie twierdzi, 3) reszta się zgadza) to wydmuszki - niosą równie głęboką treść, co wpis, który właśnie czytasz (poważnie - wyłącz komputer i otwórz książkę (*)) . Poniżej przekleiłem kilka notek, których autorzy w pogoni za odsłonami zniżyli się do krzykliwych nagłówków:
    "BlE bLeblABla blAbLEblEbLaBLablE blABla bLeblABLablE bLEblEbLa ;****** BLa BLablE bLeblA bLaBLablEbLa bLeblABLa :* blE bLE Bla blAbLEblE" (wpis "zdrada jest ok" ze SłiTaŚNegO BloGasQa użytkowniczki o nazwie ???WisIEnKa14???. Ci, którzy czytają moje wpisy od początku [łatwiej wtedy pokumać, o co w tym całym blogu chodzi] pamiętają być może, że wspominałem wtedy o WisIEnCe13. Choć teraz jest o rok starsza, nadal wierzy, że pod drzwi chatki rodziców przyniósł ją różowy jednorożec. Ten sam, który przyniósł Dodę.)
    "bl3bl3 bl4bl3bl4 bl4 bl3 bl4bl3 bl4bl4 lol!!!!!!! bl3bl4bl4bl3 )))) bl4bl3 bl4 bl3 bl4bl4bl3 bl3bl4bl4 bl3 bl4bl3bl4 bl4 bl3 bl4bl4 bl3bl4 bl4 rotfl!!!!!!!" (Tytuł: "smierc kamperą". Z bl0gu użytkownika neo1994, który jest h4k3r3m, ponieważ wie, co to jest Linux [widział też screena z kompilacji jądra, ale szybko go wyłączył, bo się przestraszył], sam ściągnął i zainstalował sobie Windowsa, włamał się na komputer nauczyciela informatyki [który po prostu zostawił peceta włączonego wychodząc na przerwę] i po wielu próbach udało mu się zaszyfrować TrueCryptem partycję z golasami [żeby mama nie znalazła, bo byłby szlaban na internet]. Hasła nie pamięta.)
    "Acid-enzyme coupling pretreatment: The anaerobic atmosphere is beneficial to the enzymatic hydrolysis of corn stalk and the hydrogen production. The yields of SS and H2 increased rapidly with the increase in the enzyme dosage from 348 mg/g-TS and 134 mL/g-TS at 1.1 IU/g to maximum 468 mg/g-TS and 165 mL/g-TS at 17.6 IU/g" (O nie! Ten gość NA PEWNO uważa się za lepszego od innych, a zwłaszcza ode mnie! Zapatrzony w siebie, przemądrzały gówniarz! Taki jesteś mądry, ty zakompleksiony &*#(*? To czemu zarabiasz mniej ode mnie hahaha?!)
    Jeżeli dotarłeś do tego miejsca, to NAPRAWDĘ powinieneś znaleźć sobie hobby...
    BONUS:

    kalarepa rotfl !!!!!

    (*) Taki prostokątny przedmiot składający się z wielu kartek zadrukowanych literami, czyli tymi znaczkami służącymi do komunikacji w internecie. Na początek polecam "Władcę Pierścieni", czyli w sumie niezłą adaptację tego filmu z Orlando "Ślicznotką" Bloomem i Elijah "Ja ciebie też kocham, Samie" Woodsem. Przygotuj sobie jednak środki przeciwbólowe. Cytat z Ronaldo Luisa Nazario de Limy (autentyk!): "Kiedyś zacząłem czytać książkę, ale tak mnie rozbolała głowa, że przestałem". Z książkami nie ma żartów!
  7. CormaC
    Bardzo nie lubię, kiedy filmowcy traktują mnie jak przygłupa, któremu popcorn można przyprawić byle g*wnem wyświetlonym na ekranie. Niestety ekipa odpowiedzialna za nowego "Terminatora" to właśnie zrobiła. Jak się okazuje ? głównie przez Bale?a (*), który uparł się, by grać Johna Connora, a nie Marcusa (tę rolę zaproponowano mu początkowo). W skrócie ? w oryginalnym scenariuszu Connor pojawiał się na 2 minuty (po to, by umrzeć). Obeznanych z językiem angielskim odsyłam TUTAJ ? poczynione bezmyślnie i na kolanie zmiany scenariusza były ogromne i bardzo skrzywdziły ?Ocalenie?. A jeśli z angielskim nie jesteś obeznany, to lepiej się naucz, bo będziesz miał ciężko w życiu.
    Efektem uporu Bale?a jest słaby film. Część pierwsza miała znakomity klimat. "Dwójka" zmiotła wszystko niesamowitymi efektami, które przesunęły granicę tego, co da się pokazać na ekranie. Z "trójki" mało co pamiętam, ale przynajmniej był tam Arnold. Natomiast "czwórka" to naiwna, nielogiczna (co po części jest skutkiem zmian w scenariuszu), dziecinna (m.in. ze względu na dialogi nadające się tylko do spuszczenia w kiblu) opowiastka o tym, jak Bale strzela do robotów. Śmiałem się przed projekcją z trailera "Transformerów" (że debilną opowiastkę o wielkich robotach z kosmosu traktuje się tak serio, robiąc mroczną zajawkę), a okazało się, że ?Terminator: Ocalenie? to też żenada. W "Transformerach" przynajmniej jest fajna laseczka (Megan Fox), podczas gdy w "Terminatorze" rolę ponętnego (takie chyba było założenie) kociaka gra Moon Bloodgood, którą można co najwyżej straszyć dziecko, które wypluje ci w twarz kaszkę. Nie tknąłbym jej kijem z dwóch metrów, bo bałbym się, że mi go pogryzie (patrz: Załącznik A).
    Ach, jeszcze jedna "drobnostka" ? skąd producenci wytrzasnęli tego reżysera? McG? Co to, do cholery, jest McG? Jak można oddać kontynuację tak ważnej serii jakiemuś wytupowi spod krzaka? Parafrazując Piłsudskiego: "Tobie kury szczać prowadzać, a nie filmy robić", baranie.
    (*) "Świetny" aktor, który ma w repertuarze 4 miny: "ała, bardzo mnie boli", "jestem wkurzony", "jestem bardzo wkurzony" oraz "jestem tak wkurzony, że aż sam się siebie boję". Powinni dla niego stworzyć nową kategorię Oscarów ? Najbardziej wkurzona postać pierwszoplanowa. Grany przez Bale?a Connor jest takim drewniakiem, że aż chce się wrzucić go w gniazdo termitów.
    PS Zachwyconych filmem gimnazjalistów uprasza się o nadawanie mailom z "polemiką" tematu "Mam 12 lat i niskie wymagania" (wybrałem taki specjalnie - nie zawiera u/ó, rz/ż, ch/h ani innych ekstrawagancji, które dla wielu [czyt. leni] są nie do opanowania) - ułatwi mi to stworzenie w programie pocztowym filtru kasującego taką korespondencję bez czytania. Dziękuję.
    Załącznik A:

    Lachon (Megan Fox)

    Straszydło (Moon Bloodgood)

  8. CormaC
    Rodacy! Rzućcie wszystko, zostawcie swoje zalane chałupy na południu kraju i w te pędy ruszajcie ratować stolicę, bo nawiedził ją wczoraj kataklizm, jakiego ludzkość nie widziała od czasu, gdy Noe zaciągnął na arkę żonę i resztę dobytku.
    Nie spodziewałem się wczoraj, że gdy wejdę wieczorem do domu, telewizja zaatakuje mnie wiadomością, która odbierze mi władzę w nogach i zmusi do złapania się szafki. Sądząc z przejęcia kogoś tam, kto akurat dorwał się do kamery, Warszawa tonęła. Doczołgałem się jakoś do komputera (klepiąc przez łzy zdrowaśki), i wpełzłem na fotel, by zobaczyć, jak wielkie straty spowodował żywioł w stolicy. Jak się okazało, sytuacja była straszna:
    JEZUS MARIA W WARSZAWIE PADAŁO I WIAŁO!!!!!!!
    Na dzień dobry gazeta.pl zapodała amatorski filmik a?la "Projekt: Monster" ("Cloverfield"), w którym jakiś podekscytowany ziomek (fakt, pierwsza w życiu ulewa może wstrząsnąć) pokazuje żywioł szalejący w Warszawie. O mój boże... woda sięga rantu felgi samochodu ? będzie się nadawał tylko do zezłomowania! Ale nie to jest najbardziej wstrząsające... Kolesiowi udało się nagrać wiatr przesuwający samochód o kilkanaście centymetrów (ja bym już czekał na nominację do Telekamery). Dzielny korespondent podchodzi do wozu (zaprawdę, to musi być huragan zdolny zrywać dachy, skoro gość bez żadnych widocznych problemów pokonał pieszo kilkanaście metrów), pokazuje wnętrze. Następuje dramatyczne zatrzymanie obrazu i pojawia się podpowiedź dla debili: ?W pojeżdzie [pisownia oryginalna; zaznaczam to, żebyście nie pomyśleli, że bóg blogerów może zrobić literówkę!] nie ma kierowcy...?. Sprawdziłeś może, czy właściciel pojażdu zaciągnął ręczny, zanim wywiał go ze środka ten okrutny wiatr?
    Tak się składa, że chciałem wczoraj obadać coś w swoim wozie (masa ok. 1,1 tony), więc wysiadłem z niego i przepchnąłem go o kilkanaście centymetrów ręką zapartą o słupek B (podpowiedź dla debili: w pojeździe nie było kierowcy!). Wygląda na to, że kawał ze mnie niszczycielskiego żywiołu. Skoro przepchnąłem bardzo ciężki obiekt NA KOŁACH, bez wątpienia jestem w stanie zrobić to:
    http://www.youtube.com/watch?v=pbENTN7p_-o
    Tak wygląda żywioł, ofermy
    Jak w świetle kataklizmu w Warszawie nazwać scenę ukazaną powyżej, zachowując odpowiednią skalę i dramatyzm? Co, głupki?
    Co czytamy dalej? Że zalało piwnice siedziby premiera (JEZUS MARIA KONFITURY!!!!!) i przeciekał dach w Złotych Tarasach. Uwaga, zdradzę wam na uszko sekret:
    POLSKA MA W (_!_) ZŁOTE TARASY LOL!
    Ale najlepsze... TFU! Najgorsze miałem dopiero przeczytać.
    "Świętokrzyska, Puławska, Górnośląska i Czerniakowska były niemal nieprzejezdne: samochody poruszały się kilkanaście kilometrów na godzinę i to chodnikami, bo w niektórych miejscach stało blisko 20 centymetrów wody."
    20 CENTYMETRÓW WODY RATUJ SIĘ KTO MOŻE!!!!!!
    Ludzie, czy wy robicie sobie jaja? Czy może z pełną powagą rzucacie takie dramaty w twarz nieszczęśnikom, którzy dopływają do swoich domów łódkami?

    Wieś Radwan, 29.06.09
    Nieprzejezdne? Tak wygląda nieprzejezdne miasto, przewrażliwione mazgaje (*) (UWAGA! Zdjęcie, które zobaczycie, może powodować moczenie u ludzi, dla których ulewa to już koszmar!):

    Wrocław, 1997 rok (W tym samym czasie Teleexpress podał dramatyczną informację, że w Warszawie wywaliło rurę i przez
    moment gdzieś było trochę wody - brawo, głąby!)
    Nie zamierzam kpić z ludzi, którym wiatr wczoraj przewrócił drzewo na kamienicę ? bo to dla nich szokujące wydarzenie. Albo ze sklepikarzy, którym woda zalała podłogi ? bo to dla nich faktyczna uciążliwość. Ale do ciężkiej cholery, znajcie umiar w biadoleniu nad swoją Warszawą.
    Albo wiecie co? Opowiedzcie o tej straszliwej wodzie po kostki i zalanej piwnicy premiera, stojąc twarzą w twarz z ludźmi, którzy na południu Polski w ostatnich dniach stracili dobytek całego życia w PRAWDZIWEJ POWODZI. Przyjrzyjcie się ich reakcji na waszą mrożącą krew w żyłach relację o bohaterstwie i woli życia. Opowiedzcie o nieprzejezdnych ulicach mieszkańcom Tarnowa, który 2 dni temu wyglądał tak:

    Tarnów, 28.06.09
    Ale kogo obchodzi jakiś Tarnów, jakiś Radwan czy inne "zadupia"? W Wawie powiało i popadało, więc pewnie lada chwila ściągniecie tam służby ratownicze z całego kraju. Podajcie też numer konta, żebym mógł przelać całą moją wypłatę na rzecz warszawskich powodzian, którym spłukało klapki i dywaniki sprzed drzwi domów. Ja wam, warszawiacy, prawdziwej powodzi nie życzę, bo 12 lat temu widziałem we Wrocławiu, jak wygląda prawdziwa powódź. Z wymowy newsa w serwisie gazeta.pl wnioskuję, że obszczalibyście się z przerażenia.
    (*) Tak wygląda mazgaj:

    aaaaaaa zamokły mi japonki od wersacze!!!!!111
    PS Nie zasnę, póki się nie dowiem, jaki kurs wymienny w stosunku do autokarów z pielgrzymami "runiętych" w przepaść ma burza nad warszawą (o rety, napisałem z małej litery!) w Prezydenckim Taryfikatorze Żałób Narodowych.

    PPS Teraz udowodnię, że rządzę, ripostując z góry nienawistne komentarze frustratów. Uwaga:
    sam jestes gupi!!!!!!111
  9. CormaC
    Nie potrafię się pogodzić z tym, co się stało i pisać o tym ze spokojem. Za każdym razem, gdy przypominam sobie o śmierci Króla Popu Michaela Jacksona, pęka mi w sercu czuła struna. Niewielu zdaje sobie sprawę z tego, że o północy świat stracił nie tylko jedynego we wszechświecie solistę, który się rozpadł. Stracił coś o wiele cenniejszego. Nigdy nie wybaczę Michaelowi tego, że
    w tak perfidny sposób wycofał się z produkcji nowej gry z nim w roli głównej!
    Boże mój, jak ja na tę grę czekałem. Jak ja na nią czekałem...
    PS Jeżeli wlazłeś do tej notki, bo myslałeś, że wstawię znowu jakiegoś lachona, jesteś złym, złym człowiekiem. Zejdź mi z oczu, ty nieczuły bydlaku.
    PPS Smuggler proponował, żebym zamieścił notkę o treści "Michael gnije, metal żyje", ale przecież to byłoby obrzydliwe LOL!
    BONUS:
    Ponieważ z wieloletniej pracy w piśmie wyniosłem naukę, że artykuł należy odpowiednio oprawić grafiką, bo ludzi przeraża tyle gołych (mmm...) literek naraz, oto obrazek:

    O LOL!!!!!!111jedenjedenjeden

  10. CormaC
    Kilka lat temu w mediach przebąknięto coś tam o kierowanej do młodzieży kampanii pod hasłem "Nie truj się!". Obiekcje wzbudziły użyte w niej bezpośrednie hasła stylizowane na slang: "capisz fajami", "olej to", "ale haft" i takie tam (daruję sobie ogólne rozważania o tym, co wychodzi, kiedy dorosłym wydaje się, że mówią "slangiem nastolatków"). Jejku jej, nie wiedziałem, że młodzież (zwłaszcza osobniki jarające fajki i wciągające alkohol do stanu ogólnego rzygu - a przecież to do nich kierowana była kampania) jest aż tak delikatna. Biedne robaczki. Skoro "capisz fajami" jest nieodpowiednie, pozwólcie, że zaprezentuję swoją propozycję antynikotynowego hasła wycelowanego w palaczy:
    Wypad, śmierdzielu!
    Bardzo mnie cieszy, że ceny papierosów idą w górę, czekam również z utęsknieniem na ustawę zakazującą smrodzenia w miejscach publicznych (podobno sejm przyspieszył prace nad takową). Niech ludzie sobie palą, niech im śmierdzi z pyska, niech zapychają smołą płuca swoje i swojej rodziny, niech w męczarniach zdychają na raka, plując przy tym krwią i czarnym szlamem (czy czym tam się wtedy pluje) - mam to gdzieś, bo to ich wybór (jeden lubi łowić ryby, a inny jak jedzie mu z gęby i drogi oddechowe zżera rak). Ale niech to wszystko robią w swoich domach, ewentualnie w jakichś ściśle wydzielonych "gettach", z których dym nie przedostanie się na zewnątrz i nie będzie przeszkadzał innym (*).
    Uzależnienie od alkoholu budzi odrazę i politowanie, natomiast uzależnienie od nikotyny (chyba bardziej uciążliwe dla przypadkowych osób) stało się normą. Ileż to razy spotykałem się ze świętym oburzeniem, kiedy na pytanie "Nie będzie wam przeszkadzać, że zapalę, prawda?" odpowiadałem "Będzie". Albo kiedy pokazywałem burakowi z fajką znak zakazu palenia zawieszony na ścianie tuż koło niego. Ileż razy wsiadałem do windy, która przypominała komorę gazową - przecież trzeba być męskim organem rozrodczym o przerwanej ciągłości tkanek (ewentualnie prymitywnym zwierzęciem, które nie panuje nad potrzebami), żeby nie chcieć lub nie móc poczekać z paleniem te kilkanaście lub kilkadziesiąt sekund. Nawiązując do nazwy kampanii wspomnianej w pierwszym zdaniu - truj się ile wlezie, ale przynajmniej nie bądź dupkiem.
    Zawsze, kiedy idę ze znajomymi na miasto, zmuszony jestem siedzieć w smrodzie czyjegoś dymu, otoczony stadem bałwanów odpalających nowego papierosa od niedopałka poprzedniego. Oczy, zmęczone po wielu godzinach gapienia się za pieniądze w monitor, zaczynają mi łzawić. Kiedy zaś wracam, wnoszę ze sobą do mieszkania fetor, którym przesiąknięte jest całe moje ubranie. Dosyć!

    (*) Przy okazji przykład rozbrajającej bezmyślności: odwiedziłem kiedyś pewną restaurację, w której strefa dla klientów palących znajdowała się na dole, zaś dla niepalących - na piętrze. Lokal zaprojektowany był tak, że owo "piętro" to były swego rodzaju balkoniki zawieszone nad parterem, z którego do góry unosił się dym wyprodukowany na dole... Chciałbym pogratulować osobie, która tak to wymyśliła: jesteś certyfikowanym głąbem (lub kretynką) i powinni postawić cię w Biurze Miar i Wag w Sevres jako wzorzec absolutnego zera intelektualnego.
  11. CormaC
    Ponieważ banda natrętów regularnie truje mi gluteus maximus (wszystko po łacinie brzmi wzniośle, nawet d*pa (*)) pytaniami o to, kiedy będzie nowy wpis, postanowiłem pokazać, jak ważny jest dla mnie ten blog. Oto lista rzeczy, które są na mojej liście priorytetów wyżej od niego:
    1) wszystko
    Znalazła się nawet jednostka, która postanowiła mnie szantażować. Tytan podstępu napisał mi, że jeśli nie będę regularnie aktualizował BloGasQa, przestanie go czytać.
    TYLKO NIE TO!!!!!!!!
    Nie muszę chyba mówić, jak bardzo wstrząsnęła mną perspektywa utraty czytelnika na blogu pozbawionym nawet reklam, na których mógłbym zbijać nędzne grosze od każdej odsłony. Nie płakałem tak od... hmm... nie płakałem tak od... O, mam: od czasu, kiedy zdechła trzęsąca się pokraka, która od szczura różniła się tylko tym, że wściekle szczekała 24 godziny na dobę. Sąsiedzi nazywali tego szkodnika psem i z niejasnych dla mnie powodów karmili, zamiast przytrzasnąć drzwiami lub wyrzucić przez okno w czasie burzy.

    lol ktos zamiescil zdjecie szczura pod haslem pies!!!!!111
    Tak więc zamiast wisieć na dennym blogu, idźcie pogapić się na kolejny błyskotliwy program w TV, pograć w grę, pooglądać książkę, czy co tam się robi w czasie deszczowych wakacji.
    No właśnie, pogoda ? cholerne skoki ciśnienia i wahania pomiędzy wczesną wiosną a późną jesienią mnie dobijają. Uczniów i studentów pewnie też, dlatego chciałbym pokazać im, jak bardzo dotknął mnie fakt, że w wakacje leje dwa razy dziennie:

    Woohoo, leje w wakacje lol !!!!!!111
    Naprawdę łatwiej znosi się ciśnieniowe bóle głowy, mając świadomość, że kiedy patrzysz przez okno na ścianę deszczu rozcinaną regularnie błyskawicami, ktoś akurat ma wakacje. Ale żeby nie było, że jestem niefajny ? mam szczerą nadzieję, że przynajmniej wrzesień (lub październik w przypadku studentasów) powita was upałem.
    (*) Dla tych, którzy nawet d*py nie potrafią sami znaleźć, wstawiam mapę:

         ______
        (((((||||\
         ); \\\\|)|
        <   ||||||/
         >  ///////
         `--|//////
         ___/     \___
      (    ~        ~   )
      \  `              /
      | \             / |
      | -\      |    /  /
      (__ |     |   |- ,
          |     |   |
          /          \
         /     `,     \
        |       |     | <--- gluteus maximus lol!!!!11
        |     __/_  _ /
         \      |     |
          |     |     ,
×
×
  • Utwórz nowe...