Muszę się do tego przyznać. Urodziłem się w Polsce, czyli kraju wielkiego absurdu. Jeśli ktoś pytał mnie o ulubioną drużynę piłkarską, to odpowiadałem mu tym, za którym była znaczna większość moich znajomych, żeby się nie wyróżniać, chociaż nie znam się na piłce nożnej i nawet jej nie lubię. Myślę, że w mniejszym lub większym stopniu każdy z nas przeszedł coś takiego.
Wracając do tematu:
"De gustibus non est disputandum". Łacińska sentencja oznaczająca ni mniej, ni więcej, tylko znane wszędzie "O gustach się nie dyskutuje". Znam dziesiątki osób, z ust których nie raz słyszałem w/w zdanie. A jednak każdy z nich potrafi wyśmiać innych, dajmy na to, za ich gusta muzyczne. Wystarczy popatrzeć na znaną w niektórych kręgach witrynę kwejk.pl. Być może na głównej stronie tego tak nie widać, ale w poczekali co i rusz można znaleźć obrazki typu (tutaj jedynie przykład): "Jak można nie lubić rapu?!", do którego zaraz pojawi się odpowiedź "Rap jest ch**, ROCK TO PRAWDZIWA MUZYKA!" i chwilę potem znowu "Chyba cię poje**" i tak dalej, i tak dalej. Można tak w nieskończoność. A przecież to są gusta. O nich się nie dyskutuje. Sam słucham rocka i metalu. Nie lubię rapu, ale szanuję osoby, które go słuchają. Kilku mogę nazwać dobrymi znajomymi, niemal przyjaciółmi. (Problem pojawia się w chwili, kiedy znajdzie się jakiś cwaniaczek, który w/w muzykę słucha na głośniku telefonu w tramwaju. Przez całą drogę. Ale to jest inna już kwestia). Ale i tak, gdy tylko przyznałem się do tego, że nie lubię rapu, popatrzyli na mnie i jedyne, co usłyszałem, to "Jak można nie lubić rapu?"
Inna kwestia. Chodzi mi tutaj o niejakiego Justina Biebera. Zapewne nie ma nikogo, kto by go nie znał, bo kampania antyfanowska wre już chyba drugi rok. Dlaczego? Wszystko niemalże można streścić w jednym zdaniu: "Jego muzyka to gó**o". Zanim wybuchnę: Przesłuchałem jakąś z jego piosenek. Nie mogę stwierdzić, czy czegoś nie lubię, póki tego sam nie sprawdzę. Nie podobała mi się. Gość tworzy w ramach gatunku wybranego przez siebie, rzesza nastolatek go uwielbia (Tutaj znowu: ich twierdzenie, że Bieber jest Bogiem, że jest lepszy od szmirowatych Queens, G'n'R (takowe twierdzenie zostało przeze mnie zauważone) lub innych, to zdecydowane przegięcie. Nikt nie każe nikomu niczego słuchać, jednak nieco szacunku dla klasyków i najlepszych przedstawicieli danego gatunku), ja go nie słucham, nie interesuje mnie jego persona i nie mam powodu, by go nienawidzić. Gość i jego muzyka zwyczajnie nie trafiają w mój gust. I tyle. Drażni mnie to, że on i jemu podobni robią covery gatunków, w których nikt nie chce ich widzieć (patrz: Bieber robiący cover Eminema, bodaj Selena Gomez robiąca cover Smeels Like Teen Spirit). To wszystko.
I nie opiera się to tylko na muzyce, acz na niej skupiłem się najbardziej. Wiadomo: zespoły piłkarskie z tego samego miasta (tutaj może nie działać gust, lecz coś innego, czego ja nie jestem w stanie zrozumieć, lecz skupia się na jednym - są inni, więc nienawidzimy), czy naprzykład fakt, że ktoś ogląda coś, co inny uważa za szajs. (Seriale, seria Zmierzch, [widziałem Zmierzch, nie podobał mi się, skończyłem z nim przygodę na pierwszej części], czy choćby MLP: Friendship is Magic (*Brohoof*). Cały mój wywód streszcza się w zdaniu "Nie chcesz - nie słuchaj/oglądaj/cokolwiek i pozwól robić to innym". Niestety, żyjemy w społeczeństwie, w którym jeśli coś się nam nie podoba, to automatycznie staje się gigantycznym złem.
- Czytaj dalej...
- 6 komentarzy
- 1501 wyświetleń