Skocz do zawartości

Knight Martius

Emerytowani Eksperci
  • Zawartość

    2680
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Komentarze blogu napisane przez Knight Martius

  1. Gratuluję napisania książki do końca, i to w tak młodym wieku! :)

    Z wydaniem już niestety gorzej, ponieważ Novae Res, jak sam słusznie zauważyłeś, wzbudza duże kontrowersje, i to jak najbardziej uzasadnione. Przede wszystkim - ile egzemplarzy wynosi nakład Twojej powieści? Bo przeważnie nakład książek wydawanych przez wydawnictwa vanity press (a takim jest Novae Res) jest tak niski, że możesz zapomnieć o tym, iż pieniądze kiedykolwiek Ci się zwrócą. Nie mówiąc o tym, że redakcja ze strony takiego wydawnictwa (przy założeniu, że takowa w ogóle ma miejsce) będzie o wiele słabsza niż w wydawnictwie tradycyjnym.

    Mogę Ci więc już teraz powiedzieć - władowałeś się, i to nieźle.

    • Upvote 1
  2. Wpis pojawia się kilka dni po tym, gdy zapowiedziano na Adult Swim piąty sezon. Przypadek? :)

    "Samuraja Jacka" mogę spokojnie nazwać jedną z moich ulubionych kreskówek z dzieciństwa. Co więcej, nawet po latach świetnie mi się to oglądało. Myślę, że to z powodów, o których wspomniałeś; one wszystkie budują niepowtarzalny klimat. IMO tak naprawdę ten obraz psuły nieco tylko efekty dźwiękowe. Choć szło się do nich przyzwyczaić, odnoszę wrażenie, że poza odgłosami miecza po prostu twórcy przenieśli dźwięki z "Laboratorium Dextera" czy innych "Atomówek" (no bo skoro są już gotowe...). A, no i twórcy znaleźli fajny sposób na obejście cenzury, dając Jackowi głównie (choć nie tylko) roboty za przeciwników, przez co ten mógł je ciachać, a nikt (chyba) się nie burzył, że coś takiego demoralizuje dziatwę.

    Biorąc to wszystko pod uwagę, po prostu nie mogę się doczekać kontynuacji.

    • Upvote 2
  3. Przepraszam, że tyle czasu nie odpisywałem, ale byłem na urlopie.

    Podane przez Ciebie przykłady właśnie świetnie obrazują opisywaną kwestię: jeśli pisarz jest uznawany za wielkiego, to czytelnicy nie tylko nie zwrócą uwagi na rzeczy, za które pisarz amator zostałby napiętnowany, ale wręcz dorobią do nich ideologię, z której wyniknie, że taki pisarz zastosował pewne "zabiegi" świadomie.

    Ale fakt, wprawdzie jak najbardziej istnieją aspekty, które można bez wahania uznać za podstawy pisania, jednak literatura ma to do siebie, że jej zadaniem jest przede wszystkim wpłynięcie na emocje i wrażenia estetyczne czytelnika. Dlatego, tak jak piszesz, pewne zabiegi są po prostu celowe. A w literaturze "nie wolno" stosować tak naprawdę tylko tych zabiegów, których użycia nie potrafi się uzasadnić.

  4. Jest drobny błąd merytoryczny w opisie filmu "Perfect Blue".

    Mimie Kirigoe jest młodą gwiazdą muzyki pop, rozpoczynającą karierę w zespole o (swojsko brzmiącej) nazwie „Cham”.

    Pamiętam, że na początku filmu główna bohaterka kończyła karierę muzyczną, żeby zacząć filmową. Dalej wszystko się zgadza.

    W zasadzie z przedstawionych przez Ciebie pozycji sam oglądałem tylko "Akirę", "Ghost in the Shell" i "Perfect Blue" właśnie, a to wszystko dzięki życzliwości czasopisma "Kino Domowe". W sumie - pewne starsze pozycje warto sobie nadrobić, bo dlaczego nie?

  5. Film animowany całkiem dobry, na dodatek polski dubbing i dialogi - standardowo dla duetu Wizmur-Wierzbięta - stoją na bardzo wysokim poziomie (swoją drogą, w Twojej recenzji zabrakło mi opinii właśnie na temat dubbingu. Chyba że oglądałaś to po angielsku). Przy tym jedno zastrzeżenie: wszystko ładnie i pięknie, można się zrelaksować przy oglądaniu... ale brakuje tu morału. A takowego można by się spodziewać po filmie animowanym, szczególnie opartym na baśni. Nawet seria "Shrek", która robiła pastisz motywów z baśni, bajek, legend itp., zawsze starała się przemycić coś w tym zakresie.

  6. Przepraszam, że to tyle trwało, ale nie mam aktualnie głowy do czytania cudzej twórczości. Muszę zresztą uprzedzić, że jeśli w najbliższym czasie pojawi się jakiś nowy rozdział, to przeczytam go dopiero (mam nadzieję) gdzieś w czerwcu.

    Co do samego nowego fragmentu, uczucia mam raczej mieszane. Z jednej strony głównym bohaterom operacja idzie całkiem gładko (co jest logiczne, bo przygotowywali się do niej od dłuższego czasu), z drugiej - no właśnie, idzie gładko. Chodzi o to, że zabrakło mi tutaj napięcia, ponieważ była może tylko jedna sytuacja, w której coś poszło nie do końca po myśli bohaterów (chyba dłuższy czas wykonywania jakiejś czynności przez oddział Perrina, nie przypomnę sobie teraz). Tak jednak nie widziałem na dobrą sprawę niczego, co zapowiadałoby, że cały plan zaraz pójdzie się walić. Mimo że tego, iż coś się popsuje po drodze, jestem w tym przypadku pewien.

    I właśnie ta myśl sprawia, że chciałbym wiedzieć, co wydarzy się potem.

    Jeżeli coś poszłoby nie tak, ten zabieg miał zyskać terrańskim i soreviańskim komandosom nieco więcej czasu.

    Czas komuś można kupić (kalka z angielskiego, ale IMO jak najbardziej można ten zwrot zastosować), ale nie zyskać. Co najwyżej da się powiedzieć, że ktoś czas zyskuje.

     

    Nie otrzymał od Erica słownego potwierdzenia, ale po kilku sekundach dostrzegł, za pośrednictwem sieci bojowej, że Raffard uniósł w górę kciuk lewej dłoni.

    Unosić coś można tylko w górę. Poza tym, czy naprawdę jest sens informować czytelnika o tym, że Raffard uniósł kciuk akurat lewej dłoni? To tak a propos problemu z nadmiernym dawkowaniem informacji.

  7. Zacznę trochę od tyłu: czy znasz zatem dobre źródła dotyczące życia ludów prymitywnych, najlepiej (choć niekoniecznie) koczowniczych? Bo trochę się wzorowałem jedynie na tym, co wyczytałem z "Barbarzyńskiej Europy" Karola Modzelewskiego.

     

    Cytat

    A ten znaczek "+18" to właściwie skąd? Przez otwierającą rozdział sceną ciachanka? Przecież to zostało zasugerowane na tyle mgliście, że jest, jakoby tego nie było.

    Mimo to jest to zasugerowane w taki sposób, że doskonale wiadomo, o co chodzi, a na forum, w którym takie treści są raczej niemile traktowane, warto się jakoś zabezpieczyć. :P (Plus - może więcej osób kliknie i przeczyta? =D).

     

    Cytat

    OK, dawno nie słyszałem tego dowcipu - prymitywny, koczowniczy lud używa określenia "barbarzyńca" na nazwanie kogoś obcego. Naprawdę nic ci nie zgrzytało, jak piasek między zębami, kiedy kazałeś im tak mówić? :/

    Nadinterpretacja - żaden z jaszczurów nie nazwał tak Drenzoka. Samo określenie "barbarzyńca" zresztą ma związek z jego pozycją w drabinie społecznej Iklestrii (choć może lepszą metaforą byłoby "obok nogi od drabiny"), na podobnej zasadzie, co "smoczy rycerz" w przypadku Kalderana. Ale to już temat na inną historię. Mam nadzieję, że jeszcze przy okazji tej powieści.

     

    Cytat

    Czy mógłbyś przestać się silić na taką formę... zwłaszcza w sytuacji, kiedy nie ma to tak naprawdę sensu? Przecież to jest samo w sobie nazwą potoczną tej rasy, a nie rzeczywistą (bo nie wyobrażam sobie, aby faktycznie mieli nazywać sami siebie "jaszczurami" - to tak, jakbyśmy my mieli o sobie mówić "małpoludowie").

    Piszę o przedstawicielach tej rasy per "jaszczurowie", tak jak w fantasy częściej stosuje się pisownię "orkowie" zamiast "orki". Na dodatek razi mnie mówienie "elfy" i "krasnoludy" zamiast "elfowie" i "krasnoludowie", bo IMO dopiero ta druga pisownia sugeruje, że mamy do czynienia z rozumnym społeczeństwem z krwi i kości. Stąd będę postępował w tym zakresie konsekwentnie.
    A pomysł nazwania jaszczurów przez nich samych jest wart rozważenia.

     

    Cytat

    A jaka to różnica jest?

    Chodzi o to, że Tan'iss po wiadomym akcie poszła się oczyścić z... wiadomo czego.

     

    Cytat

    Co... co niewchodzenie do jeziora ma wspólnego z szacunkiem wobec otoczenia, w którym się żyje?

    Że nie brudzili wody, wchodząc do niej, tylko właśnie nabierali jej do rąk, żeby się napić lub umyć. Choć przyznam się szczerze, że sam zwątpiłem w sens tego pomysłu.

     

    Cytat

    Były te "urwy", teraz doszło jeszcze przekleństwo pochodzące wprost z języka niemieckiego, ech...

    oh come on

    Powiem to tylko raz, bo chyba zaczynam rozumieć, dokąd to zmierza: nie będę zmieniał charakterystyki bohatera tylko po to, żeby dopasować się do jakichś ram. Po prostu o tym zapomnij.

     

    Cytat

    Też mi sensacja. Ja też jestem umięśniony. I każda inna osoba, jaką znam. A właściwie to każda istota żywa. W końcu, bez tego nie moglibyśmy się poruszać...

    Powszechnie tak mówi się o osobie, u której te mięśnie są uwydatnione...

     

    Cytat

    A zabroniono? Czemu?

    Iklestria prowadziła politykę izolacji rasowej, choć szczerze mówiąc, nie zastanawiałem się jeszcze nad powodami takiego stanu rzeczy. Ale ogólnie w królestwie mieszkali jedynie smokowcy oraz smoki. Jeśli ktokolwiek z innej rasy przebywał tam na stałe, to dlatego, że był niewolnikiem.

     

    Cytat

    Skąd tu nagle... No dobra, po kolei - wszystko, co do tej pory usłyszałem w kwestii smokowców, wskazywało jednoznacznie, że byli istotami cywilizowanymi, zamieszkującymi zorganizowane państwo i żyjącymi w miastach czy wsiach. A tutaj pojawiają nam się - ni stąd, ni zowąd - jakieś plemiona, co to walczą o terytorium jak te dzikusy. To jak w końcu wyglądała ta ich Iklestria?

    Na ten moment mogę tylko powiedzieć, że nie wszyscy w Iklestrii zgodzili się na przyjęcie feudalizmu.

     

    Cytat

    Właściwie to jakie reguły rządzą tutaj imionami żeńskimi? Wcześniej poznaliśmy tę Tan'iss, więc myślałby kto, że u nich literka "a" na końcu nie ma w tej materii znaczenia... a tu jednak ma.

    Pierwsze słyszę, aby był jakikolwiek wymóg, żeby imiona żeńskie kończyć tą samą literą.

     

    Cytat

    Mieliśmy już Kalderana pyszczącego na Einusa, który chce mu jedynie pomóc, teraz Drenzok fikający wodzowi plemienia... to mi pomału zaczyna wyglądać na jakąś cechę rasową twoich smokowców.

    W sumie moi smokowcy mają na ogół silny temperament, ale sam nie jestem pewien, czy właśnie o to mi chodziło...

     

    Cytat

    Już widzę, jak Kefcia nadaje mu całkiem inną ksywę. :chytry:

    Niech zgadnę - smok-o-zbyt-długim-imieniu? Na podobną modłę nazwał bohaterów tego mojego kiepskiego opowiadania o smokach. ;)

     

    Cytat

    ZNIECIERPLIWIENIE!

    Nie krzycz.

     

    Cytat

    Ogólnie odnośnie tego rozdziału - powiedziałbym, że... no... niewiele nas posuwa do przodu? Nie wynika to wyłącznie z faktu, że tak naprawdę prawie nic się tutaj nie dzieje - nie czuć też wyraźnego związku z perypetiami Kalderana. Ot, Drenzok siedzi sobie wśród jaszczurów, które opuszczają swoje dotychczasowe miejsce pobytu i udają się na pielgrzymkę - to bardzo pięknie, ale jakie to ma właściwie znaczenie dla fabuły? Dla wątku głównego, gwoli ścisłości? Nie mówię od razu, żebyś wszystko wytłumaczył w ramach tego rozdziału, ale powinniśmy mieć chociaż jakąś wskazówkę.

    W sumie pierwotna wersja rozdziału drugiego (dobrze piszę, tego z Kalderanem) prezentowała się tak, że związek między nim a rozdziałem trzecim mógłby być odczytany jako zbyt oczywisty (tak że można by odnieść wrażenie, iż z kolei rozdział trzeci nic nie wnosi do fabuły). Jeśli przesadziłem w drugą stronę, to to zmienię.

  8. Cytat

    Na wstępie chcę powiedzieć, że jeśli poczułeś, iż w swojej poprzedniej wypowiedzi za mocno na ciebie naskoczyłem, to przepraszam.

    Spoko. Prawdę mówiąc, bardziej się wkurzyłem za niektóre komentarze do rozdziału pierwszego, ale summa summarum nie jestem zły.
     

    Cytat

    Ale co ty chcesz w takim razie przedstawić?

    Przede wszystkim chcę w ten sposób podkreślić osobowość Kalderana. Pokazać, że wychował się na legendach i opowieściach. Pokazać, jak wpłynęło to na kogoś, kto bezpowrotnie utracił wszystko, co kochał, i musiał robić, co w jego mocy, aby pomimo tego pozostać przy zdrowych zmysłach. Kalderan upatrywał zachowanie "normalności" w trzymaniu się ideałów, w które - niczym archetypowy rycerz - zawsze wierzył, więc dlaczego by nie przedstawić tego odpowiednimi kwestiami dialogowymi? (...to już chyba ociera się o górnolotność xD).
    Pewnie tu strzelisz facepalmem, ale uważam, że w sposobie wypowiedzi Kalderana - mimo że archaizmy wtykałem tylko gdzieniegdzie - jest pewna konsekwencja. Ogólnie smoczy rycerz mówi bardzo literacko i egzaltowanie, więc takie niewspółczesne wtręty raczej tylko dodadzą mu charakteru. Zresztą, IMO występują one częściej, niż się wydaje (przykład: spójnika "iż", który Kalderan stosuje nawet częściej niż "że", nie używa się nigdy w mowie). I w pysku kogoś takiego jak smoczy rycerz wydaje mi się to naturalne, szczególnie że przez lata tułaczki miały prawo wykształcić się u niego nawyki, które, delikatnie mówiąc, odstają od normy społecznej. Ale - popiszę się truizmem - każdy ma prawo do własnych odczuć.
     

    Cytat

    No i co z tego? Rycerzy w znanej historii czy też legendach było od cholery i jeszcze trochę - dlaczego właśnie Galahad?

    A dlaczego nie? Na podobnej zasadzie napakowanego faceta można nazwać Schwarzeneggerem lub Pudzianem i teoretycznie dla każdego powinno to być zrozumiałe. Zdaje się, że w językoznawstwie/literaturoznawstwie jest na takie zjawisko termin: metonimia.

  9. No to jedziemy z tym koksem.

     

    Cytat

    Eh?

    Chodzi o to, że kiedy czytam Twoje posty i komentarze, przeważnie wyłania mi się obraz osoby nerwowej, taki bowiem zdajesz się mieć ton wypowiedzi. Szczególnie że zdarzają Ci się wypowiedzi, które w odbiorze są naprawdę nieprzyjemne (i piszę tu ogólnie; niekoniecznie mam tu siebie na myśli).
    Kiedyś chyba nawet dawałem Ci do zrozumienia, że pisanie w taki sposób może się dla Ciebie źle skończyć. Szkoda mi z tego powodu, choć na mój gust tak naprawdę sam na to zapracowywałeś. Z drugiej strony ta ocena moderatora - według tego, co przytoczyłeś w dyskusji na swoim blogu - rzeczywiście wydaje mi się co najmniej niesprawiedliwa.
     

    Cytat

    A to dlatego, że w kulturze Sorevian seks jest inaczej odbierany (tylko jako sposób na prokreację, a nie na przykład źródło rozrywki) i nie funkcjonują w niej takie koncepty, jak wierność małżeńska czy też prostytucja.

    Czyli Sorevianie faktycznie wydają się dość obcy pod tym względem, bo o ile mi wiadomo, temat seksualności i rozwiązłości jest bardzo popularny w zasadzie od początku ludzkości.
     

    Cytat

    Czyli kiedy "przetłumaczyłbym" to tak, że Sorevianin nazywa kogoś "skur**synem", a nie "savashka", to dla wtajemniczonego od razu widać, że coś tu jest nie tak. No, bo jak to - Sorevianin o takich sprawach gada? Z księżyca spadł, czy się po prostu zamienił z człowiekiem na mózgi? No, chyba że faktycznie znałby takie słowo w esperanto i świadomie nazwał nim (a nie "savashka") Terranina po to, żeby mu ubliżyć.

    Albo to by oznaczało, że wychował się wśród ludzi. ;)

    Za przykład z "savashka" dziękuję. A co z kolei oznacza słowo "sihe"? Do czego się odnosi?

     

    Cytat

    Czyli co, byli jeszcze jacyś wojownicy poza smoczymi rycerzami? Ale jak to w ogóle działało? Nigdy o tym nie mówiłeś.

    Wymyśliłem coś takiego, że "wojowniczość" jest ogólnie głęboko zakorzeniona w kulturze smokowców; cecha ta pochodzi z czasów, gdy ci tworzyli pojedyncze plemienia, a nie (prawie) spójne państwo. Przetrwała ona po zmianie systemu społecznego na feudalizm, do tego stopnia, że zasadniczo broń ma prawo nosić każdy. Smoczy rycerze zaś wyróżniają się tym, że 1) otrzymują stosowne szkolenie w posługiwaniu się bronią (inne klasy społeczne, może poza magnaterią, mogą o tym pomarzyć), 2) noszą zbroje.
    Oczywiście powyższa wizja zawiera pewne niedopowiedzenia, a nawet błędy logiczne, np. nigdy w sensowny sposób nie wyjaśniłem sobie, dlaczego w takim układzie iklestryjscy odpowiednicy chłopów nie spróbują po prostu zarąbać swoich panów (pomijam fakt, że jeśli by nie dysponowali bronią białą, to zawsze pozostaje oddechowa). Chciałbym jednak, żeby pomysł wyjściowy pozostał taki, jaki jest, zwłaszcza że dla smokowców wymyśliłem nawet motto: "W obliczu zagrożenia wszyscy jesteśmy wojownikami".

  10. Po wstępie spodziewałem się zgrzytów w historii, tymczasem niczego takiego nie uświadczyłem. W pierwszej połowie rozdziału dowiadujemy się więcej o jednej z postaci i o stosunkach soreviańsko-terrańskich, a druga to wstęp zapowiadający (oby ciekawą!) akcję. Mnie się podobało.

    Już wcześniej rozmawiali, ale gad oderwał się od konwersacji, żeby móc o przepisowej porze przystąpić do modłów. Jaszczury przykładały do tego ogromną wagę. Musiały odprawić rytuały ku czci swoich bóstw, niezależnie od sytuacji.

    Po przeczytaniu tego kawałka wyobraziłem sobie sytuację, w której Sorevianie w środku bitwy rzucają walkę w diabły, bo właśnie przyszła pora modłów. ;) A zakładam, że nie o to chodziło.

    Termin użyty przez jaszczura był Sorevian własną nazwą na ichnią, podstawową formację zbrojną, którą Terranie określali umownie mianem Milicji.

    Składnia.

  11. Trzymać się przyjętej konwencji' date=' zamiast wplatać - tak naprawdę bez żadnego powodu - jakieś elementy spoza tej konwencji. Ale skoro ty uparcie wprowadzasz stylistyczny bajzel, to co ja mogę?[/quote']

    Kiedy powód jest, a stanowi go przedstawienie postaci za pomocą kwestii dialogowych. I nie, w samym tym zabiegu absolutnie nie widzę błędu. Czy kolokwializmy w dialogach, nawet jeśli pasowałyby do postaci i świata przedstawionego, też byłyby w tym przypadku błędem, bo nie odpowiadałyby stylistyce reszty tekstu?

    Chyba że chcesz przez to powiedzieć, że Kalderan zwyczajnie brzmi sztucznie. Wtedy będzie inna rozmowa.

    Co się zaś tyczy beta-czytelnika - inny beta-czytelnik swego czasu stwierdził, że Kalderan to marna wariacja na temat Geralta (odmieniec, który ludziom pomaga, ale oni i tak go odtrącają). Jeżeli ów beta-czytelnik od razu wcisnął tutaj Galahada - tylko dlatego, że Kalderan w zupełnie losowych sytuacjach zagląda do słownika staropolszczyzny - radziłbym uważać na to, co mówi. Ale to już mój punkt widzenia.

    To, z kim się kontaktuję w sprawie opiniowania mojej twórczości, pozostaw jednak mnie. Jeśli chodzi o przyjmowanie uwag innych, to moim zdaniem jestem liberalny aż do przesady, ale nie zaakceptuję sugestii, które uważam za błędne lub niezgodne z moim zamysłem. Poza tym, swoją twórczość pokazuję kilku osobom i publikuję w wielu miejscach, ponieważ zależy mi na uzyskaniu jak najszerszego spojrzenia. A co z tego zdecyduję się wprowadzić, to już moja sprawa. biggrin_prosty.gif

    No i źle napisałem, bo porównanie Kalderana do sir Galahada wzięło się raczej nie tyle od stosowanego przez tego pierwszego słownictwa, co ze względu na to, że nasz smokowiec - w moim odczuciu - jest po prostu takim archetypowym rycerzem. Mówiła o tym zresztą inna osoba niż ta, która z powodu wątku rasistowskiego sugerowała podobieństwo między "Smoczym rycerzem" a opowiadaniami wiedźmińskimi.

    (BTW, pisząc o beta-czytelnikach, mam na myśli ludzi, którym pokazuję swoje teksty przed opublikowaniem ich gdziekolwiek).

    Może i rozwija to w pewien sposób postać, ale czy naprawdę wymaga aż tyle miejsca i uwagi? Zwróć uwagę, że jak na forum Weryfikatorium (tak, zajrzałem tam) ktoś przytoczył fragment Kinga, to zarysowanie cech postaci z tłumu nastąpiło wskutek jednego jedynego zdania. I zostało wprowadzone niejako przy okazji, a nie jako zapychacz do dialogu.

    Tylko że w sumie nie wiem, jak oddać to mimochodem, tak żeby też nie kłóciło się to z zasadą "pokazuj, nie opisuj".

    A skoro zajrzałeś do tematu nt. "Zjednoczenia" na forum Weryfikatorium, to pozwól, że spytam: co sądzisz o tamtejszych komentarzach?

    Ale zwróciłeś mimo wszystko uwagę na ten fragment mojej wypowiedzi, co to o utożsamianiu się z bohaterem traktował?

    Zwróciłem, ale w pewnym stopniu zależy mi na oddaniu determinacji bohatera, a także - w pewnym sensie - jego zagubienia. Choć poprawić tę rozmowę tak czy siak będę musiał, bo dzięki naszej dyskusji odkryłem błąd logiczny...

  12. Nie dość, że ja w ogóle nie należę do tego typu osób, które wypowiadają się na tak zwanego chama, byleby tylko sobie nabić punkty, to jeszcze jestem w pewnym sensie obrażony po tym, jak oberwałem kolejną moderację postów.

    Miałem na myśli bardziej odpowiedź na tamtą PW, bo do komentowania nie zamierzam poganiać absolutnie nikogo. Ale to chyba bez znaczenia. tongue_prosty.gif

    Boję się, że odpowiadanie na część zaczynającą się od wzmianki o moderacji postów może być odebrane jako nietakt...

    Styl wypowiedzi jest ściśle związany z kulturą... Bez niej, nie byłoby mowy o jakimkolwiek stylu...

    Wiesz, o co mi chodzi. Proszę nie odwracać kota ogonem.

    No to... pisz te wulgaryzmy chociaż po iklestryjsku, jak Bóg miły... Myślisz, że dlaczego ja sam - opisując sceny, w których Sorevianie przeklinają - wciskam im w pysie ich własne przekleństwa, nie siląc się na szukanie ekwiwalentów? To proste - ponieważ chcę podkreślić różnice kulturalne pomiędzy nami, a Sorevianami i zaznaczyć, że to, co w ich społeczeństwie tudzież według ich mentalności jest godne pogardy, niekoniecznie musi takie być w naszej kulturze.

    To też jest pomysł, choć bez przypisów/ekspozycji/kalkowania na nasz język nie wiadomo tak naprawdę, czego te wulgaryzmy dotyczą. Ale nie traktuj tego jako zarzut; chciałbym po prostu wiedzieć, jak pod względem znaczeniowym przedstawiają się wulgaryzmy w języku strev. Może to być pomoc dla mnie przy nakreślaniu kultury smokowców.

    I nie żebym był na "nie" wobec tej uwagi (wręcz chcę właśnie jeszcze się nad tym zastanowić), ale mylisz się, pisząc, że język i tłumaczenie nie mają nic wspólnego z kulturą (tak zrozumiałem Twoją wypowiedź). Język jest jednym z "nosicieli" kultury, niejako warunkującym nasze myślenie tudzież postrzeganie rzeczywistości. Ogólnie tłumacz może postawić na jak najwierniejsze oddanie tej kultury lub na dostosowanie jej do języka docelowego, tak żeby wywołać na czytelniku tekstu docelowego wrażenie podobne do tego, które odczuwają czytelnicy tekstu źródłowego.

    Natomiast nigdy, przenigdy nie widziałem, żeby ktokolwiek stosował druk wytłuszczony. Kursywa - to jeszcze, jeszcze. Ale ten wytłuszczony druk wygląda mi na zmianę normy językowej, którą wymyśliłeś ty sam.

    Bo nie widzę w pogrubieniu nic złego (sam przeważnie stosuję to na forum zamiast wielkich liter, jeśli chcę wzmocnić jakiś wyraz, gdyż taka metoda jest po prostu przejrzysta), ale skoro rozstrzelony druk wcale nie należy do reliktów przeszłości, to czuję się już przekonany.

    No... o ile dobrze pamiętam, to Drenzok nie należał do smoczych rycerzy...

    LOL. Albo zresztą. Sam pisałem, że kończę ten temat, a i nie wolno mi narzucać nikomu własnej interpretacji. Mogę więc tylko powtórzyć to, co napisałem wcześniej: to, że wprowadzam coś, co nie występuje w świecie rzeczywistym, nie oznacza automatycznie, że jest to błąd.

    Tymczasem idelogia nag... no, nie wygląda na to, by wzięła się skądkolwiek. Zachciało im się, to wydali smokowcom wojnę - bo to też gady, a zatem konkurencja (czemu nie pomyśleli, że to bratnie dusze, pośród tych wszystkich cuchnących ssaków?). Po prostu... zastanów się nad tym.

    Nigdy nie twierdziłem, że jest to wersja ostateczna, szczególnie że 1) w "Przyjacielu" i tak ta ekspozycja jest bardzo długa i sam, kiedy to czytałem, w pewnym momencie zacząłem się nudzić, 2) pamiętam, że specjalnie zostawiłem jedną lukę w historii. Do momentu napisania powieści dziejącej się w Iklestrii na pewno się to "wyklepie".

    Może i wynika, ale PO CO to odkładać? I to jeszcze poprzez przerwanie sceny snu - do których to (snów) nie odnoszą się takie same reguły, jak to rzeczywistości?

    Czymś wypada zachęcić czytelnika do dalszej lektury, nie?

    Ale chyba w tej kwestii się nie dogadamy. Zatem - uwagę przyjąłem i dziękuję, wiem już, że zastosowany zabieg na Ciebie nie zadziałał. Co dalej z tym zrobię, to się okaże później. Z mojej strony koniec tematu.

    Gdybyś akurat nie miał czasu/chęci, by dalej odpisywać, to zaznaczę, że najbardziej zależy mi na odpowiedzi na pytanie dotyczące wulgaryzmów stosowanych przez Sorevian.

  13. Tobie to czasami przychodzą do głowy naprawdę dziwne powody do obrażania się...

    Kiedy człowiek widzi, że jego rozmówca wchodzi na forum, a mimo to nie odpisuje, to do głowy mogą przyjść naprawdę różne rzeczy...

    Nie chodzi o jakość porównania - chodzi o to, że niepotrzebnie powtarzasz, iż Drenzok jest czarny.

    O, a na to nie zwróciłem uwagi. Do zmiany!

    A mnie się wciąż wydaje, że lepiej tutaj wygląda dobicie "na raptora". Szczególnie, że wpasowuje się w lekceważącą postawę Drenzoka - nie będzie się nawet specjalnie schylał, żeby tego człowieka dobić, po prostu postawi na nim stopę (nawet się nie oglądając) i zatopi pazury.

    A w sumie to dobry pomysł. Szczególnie biorąc pod uwagę to, jak Drenzok walczy.

    Ale jakim własnym językiem? Co ty próbujesz sugerować - że archaizm wypowiedzi jest immanentną cechą jakiegokolwiek języka? Poza tym nie rozumiem logiki - twierdzisz, że Kalderan przez cały czas mówi we "wspólnym", a tylko na potrzeby pojedynczych scen przechodzi na język smokowców? Po co?

    Nie zrozumieliśmy się. Nie chodziło mi o język w sensie kulturowym, ale o styl wypowiedzi. Ustosunkowałem się do tego zresztą, odpowiadając na Twoje zastrzeżenia do rozdziału drugiego.

    No to niech sobie pasują, ale niech nie klnie po ludzku, no na litość Boską... Poza tym - naprawdę myślisz, że budowanie charakterystyki postaci na rzucaniu wulgaryzmami to dobry pomysł? W polskim dubbingu ME postanowili nawciskać Wrexowi do pyska tyle wulgaryzmów, ile wlezie - efekt był... powiedziałbym, że tragiczny, ale to w tej sytuacji eufemizm. A bardziej dosadne określenia nie przejdą przez cenzurę.

    Bądźmy poważni. Pisząc o wulgaryzmach, nie miałem na myśli, dajmy na to, wrzucania "przecinków" co piąte zdanie, tylko wyrażenie odpowiedniego nacechowania emocjonalnego. Takiego, które pasuje do postaci, jaką jest Drenzok.

    Co z tego, że używają własnego języka, skoro to mimo wszystko wciąż obcy język - a ty stosujesz manieryzmy z naszego?

    Pragnę tylko zauważyć, że wyrażenia z danego języka niosą ze sobą również odpowiednie konotacje, rozpoznawalne przez użytkowników tego języka i właściwe dla ich kultury. Jak to się ma do obecnego zagadnienia - tak jak wcześniej dawałem do zrozumienia, choćby dialogi wypowiadane przez smokowców to tak naprawdę tłumaczenia z języka iklestryjskiego na polski. I tutaj są m.in. dwie strategie do wyboru: egzotyzacja (tj. przybliżamy czytelnika do kultury tekstu oryginalnego, do czego pasowałaby Twoja sugestia, by Drenzok "nie klnął po ludzku") albo domestykacja (tj. przybliżamy tekst oryginalny do czytelnika, tak żeby np. odbiorca tekstu docelowego miał odczucia jak najbardziej zbliżone do tych, które miałby odbiorca tekstu oryginalnego; za przykład mogą posłużyć chociażby te nieszczęsne wulgaryzmy).

    Co chcę przez to powiedzieć - żeby idealnie odwzorować w tekście kulturę smokowców poprzez język, musiałbym tak naprawdę pisać ich kwestie mówione po iklestryjsku. Tu już mocno kombinuję, ale chodzi mi o to, że o ile zgadzam się, że na wspomniane konotacje warto w tym wypadku zwracać uwagę, o tyle przy przyjętych przeze mnie założeniach (np. wiernym oddaniu nacechowania emocjonalnego) ścisłe trzymanie się obcej kultury nie zawsze jest możliwe.

    Ale żeby nie było - wpadłem na rozwiązanie kompromisowe. Wulgaryzmy w dialogach, które normalnie byłyby prowadzone w języku innym niż iklestryjski, zostaną zapożyczone z języka iklestryjskiego (co będzie do Drenzoka pasować, ale nie uprzedzajmy faktów...). Natomiast wulgaryzmy w dialogach prowadzonych w języku iklestryjskim pozostawię bez zmian, przynajmniej dopóki nie wymyślę lepszego rozwiązania.

    To nie jest żaden archaizm, tylko poprawna pisownia, jak Bóg miły... To trochę tak, jakbyś wymyślił, że od dzisiaj piszesz "gżegżółka" przez "rz" oraz "u", bo pisownia uznawana od lat za właściwą jest już passe.

    Ale wiesz, że normy językowe podlegają stałym zmianom? ;) Poza tym, może czytuję niewłaściwe książki, ale rozstrzelonego druku nie widuję w żadnej współczesnej pozycji. Za to w pozycjach drukowanych choćby kilkadziesiąt lat temu jak najbardziej. Nie mówię, że jego stosowanie jest złym pomysłem; po prostu sądzę, że pogrubianie wyrazów lepiej obrazuje problem i przy okazji jest przyjemniejsze dla oka.

    No przepraszam, ale jednak nie. Drenzok w tej scenie kpi ze słabości Kalderana, co ma moc wydźwięku o tyle, o ile był w stanie go pokonać bez większego wysiłku. Czyli na przykład nie został w ogóle draśnięty, albo że nie zdążył nawet odczuć zmęczenia walką. Użycie oddechu - ognistego, czy obojętne, jakiego - to już ostateczność, ewidentna oznaka, że wszystko inne zawiodło.

    W tej konkretnej sytuacji użycie broni oddechowej ze strony Drenzoka oznaczałoby, że ten musiałby mieć do czynienia z dużym wyzwaniem, skoro posunąłby się do czegoś takiego. Czyli - w pewnym sensie to byłby właśnie akt desperacji. Ale w sumie to chyba nie ma większego znaczenia.

    Po pierwsze, dlaczego w ogóle zakładasz, że Drenzok jest w takiej walce szczególnie wyćwiczony? Stwierdziłeś dosyć jasno, że nie jest wojownikiem.

    Nie wiem, gdzie napisałem, że nie jest wojownikiem (argumentowałem raczej na odwrót). Jeśli tak stwierdziłem, to znaczy, że popełniłem błąd. Ale - to chyba nie będzie tajemnicą, że Drenzok jeszcze do "Zjednoczenia" powróci, a i przy okazji planuję co nieco opowiedzieć o nim samym. Może więc na tym temat zakończę.

    Po drugie, z tego, co mi do tej pory wiadomo, to smoczy rycerze w twoim świecie bardziej wyglądają na kastę wojowników, a nie na rycerzy w naszym rozumieniu tego słowa. O ile mi wiadomo, nie byli we własnym społeczeństwie odpowiednikiem szlachty, tylko po prostu zorganizowaną kastą wojowników z kodeksem honorowym i obowiązkiem obrony rodaków.

    Miałem na myśli, że kasta jest to grupa społeczna, o przynależności do której decyduje wyłącznie urodzenie (tj. nikt z zewnątrz nie może do niej dołączyć). Natomiast smoczy rycerze - w rzadkich przypadkach, ale mimo wszystko - pod pewnymi warunkami dopuszczają do siebie też kogoś spoza ich warstwy społecznej. To zresztą chcę jeszcze dokładniej obmyślić.

    Podstawową motywacją nag było to, że zachciało im się być debeściakami pośród "gadzich" ras? Naprawdę? Bo wiesz - to byłoby jeszcze zrozumiałe, gdyby chcieli po prostu rządzić światem, ale oni akurat sobie umyślili, że ograniczą swoje ambicje do ras im podobnych, bo tak to im się spodobało?

    Myślę, że w połączeniu z fanatyzmem, który ogólnie charakteryzował lud naga, to może być niezły punkt wyjściowy do jakiejś głębszej motywacji. Np. że najpierw załatwią smokowców, a potem, powiedzmy, będą planowali utworzyć imperium, podbijając też inne rasy. Ale nigdzie tego nie opisałem, więc proszę traktować to raczej jako luźną myśl niż kanon. :P

    OK, idąc tym tokiem rozumowania, fraza "smokorycerskich" sugeruje, że same smoki (albo ich bogowie) też miały swoich rycerzy, a tu przecież nie o to chodzi.

    Nie udziwniaj opowiadania na siłę.

    Odnoszę wrażenie, że tym razem nie ja tutaj kombinuję.

    "Smoczy bogowie" byłoby frazą nieostrą znaczeniowo, bo oprócz tego, o czym wspomniałem, sugerowałaby, że chodzi o bogów przypominających smoki. W tym przypadku nie byłoby to błędem, ale za jej sprawą mogłoby chodzić równie dobrze o cały panteon bóstw wyznawanych przez smokowców. A Kalderan swoją modlitwą chciał oddać cześć tylko Teiresowi i Irrioni.

    Przeszkadza mi, bo nie ma żadnego POWODU, aby w tym fragmencie przejść na czas teraźniejszy. Szczególnie jeśli narracja pozostaje trzecioosobowa.

    Wiesz, dlaczego o to pytam? Bo tak naprawdę pytam o to też inne osoby, które do tego rozdziału doszły, i na tej podstawie chcę wysnuć wniosek, czy warto ten zabieg ciągnąć. Tu mam tak naprawdę skrajne opinie, bo:

    - jedna beta-czytelniczka powiedziała kategorycznie, że czas teraźniejszy mam wywalić (inna sprawa, że już nie czyta mojej powieści, i to też z innych powodów);

    - inny stwierdził, że ten zabieg mu nie przeszkadza, a nawet stanowi pewnego rodzaju odświeżenie językowej;

    - jeszcze inny oznajmił, że dla niego zmiana czasu stanowi wręcz walor.

    Jeśli o mnie chodzi, to absolutnie nie mam nic przeciwko takim zabiegom, a i w tym konkretnym przypadku wydawało mi się, że zmiana czasu na teraźniejszy może stworzyć wrażenie inności (wszak dotyczy to snu!). Nie zawaham się jednak tego ujednolicić, jeśli okaże się, że większości czytelników ten zabieg będzie tylko przeszkadzał w odbiorze.

    BTW, jeśli Cię to pocieszy, to pierwotnie fragmenty z Idrinusem też były pisane w czasie teraźniejszym. Zmieniłem to jednak, ponieważ tam rzeczywiście nie ma dla tego zabiegu uzasadnienia.

    Skoro to nie jest żadna tajemnica, to po co to ukrywasz? Niczemu to na dłuższą metę nie służy, za to rozdział sprawia wrażenie niedokończonego.

    Yyy - ale czy z treści rozdziału drugiego (tj. tego, że Kalderan wparował do domu Einusa i zapytał o wskrzeszenie jego pobratymców) nie wynika, co Antreri mogła smoczemu rycerzowi szepnąć? Czy mi się wydaje?

    Swoją drogą, powoli zaczynam mieć wyrzuty sumienia, że tak zamęczam swoją polemiką... A praca magisterska i powieść same się nie napiszą. ;)

  14. Miałem znów się wstrzymać, aż sam nie będę miał do wlepienia nowego fragmentu własnego opowiadania. Ale nie dość, że prace nad nim znów się przeciągają, to jeszcze na domiar złego w najbliższą sobotę z samego rana wyjeżdżam na tygodniowy urlop. I teraz zaczynam się zwyczajnie obawiać, czy w końcu zdążę wlepić ten ciąg dalszy przed wyjazdem.

    Z własnego doświadczenia wiem, że pośpiech w takich sprawach jak pisanie prozy jest wybitnie niewskazany. Czyli jeśli wyjdzie tak, że ciąg dalszy "Wilczego stada" wrzucisz dopiero po powrocie z wyjazdu, to nic złego się nie stanie.

    Poza tym, czy fraza "sympatyczne z nich społeczeństwo" naprawdę wydaje ci się naturalna i wcale nie sztuczna? Czasami to wciąż widzę u ciebie te ciągoty, by niepotrzebnie komplikować sobie życie oraz własny styl.

    Nie widzę niczego sztucznego ani przekombinowanego we frazie, która 1) jest poprawna, 2) pasuje do postaci, 3) wyraża to, co chciałem powiedzieć.

    A nie dostrzegł na nim, że tak powiem, śladów niedawnej walki? Myślę, że przykładowo szrama na pysku - której jeszcze niedawno z pewnością nie było - natychmiast zwróciłaby jego uwagę i kazała zapytać, co mu się do cholery stało.

    Heh, zawsze zapominam o takich szczegółach. Dorzucę odpowiednią reakcję, gdy będę poprawiał ten rozdział.

    Na rany Chrystusa, odłóż ten słownik staropolszczyzny i przestań wreszcie - całkowicie losowo - wstawiać tu i ówdzie jakieś anachroniczne określenia. Albo piszesz tak, albo tak - zdecyduj się wreszcie. Na pewno nie możesz tych dwóch stylów mieszać (i to jeszcze w ramach pojedynczego dialogu czy nawet wypowiedzi). I nie, to jakim językiem Kalderan mówi, nie ma żadnego znaczenia.

    Nadal nie przekonałeś mnie ani trochę. Przede wszystkim praktycznie od momentu, gdy Kalderan pierwszy raz przemówił, przedstawiałem go jako "sir Galahada z ogonem i skrzydłami" (mniej więcej tak jeden z beta-czytelników "Zjednoczenia" określił naszego smoczego rycerza). To z kolei wiąże się z nakreśleniem go m.in. poprzez odpowiedni styl wypowiedzi. I powiem to szczerze - w tym wypadku nie obchodzi mnie, że narracja tudzież kwestie innych postaci brzmią inaczej.

    Nie widzę też niekonsekwencji w tym, że nie wprowadzam anachronizmów do dosłownie każdego zdania wypowiedzianego przez Kalderana. Znaczy - mógłbym zacząć to robić, ale dopiero to byłoby dla czytelników nie do strawienia.

    Ech... czy odrdzewianie umiejętności czytelniczych Kalderana to naprawdę aż tak istotny wątek, by poświęcać mu tyle uwagi? Czytając ten fragment, niemal fizycznie czułem, że muszę czekać, aż główny bohater skończy dukać. Pewnie przeczytawszy te słowa, będziesz sobie gratulował siły sugestii, ale... czy naprawdę warto wywoływać u czytelnika tego rodzaju wrażenia?

    Uznałem to po prostu za wątek rozwijający w pewnym stopniu zarówno postać (tzn. dowiadujemy się o Kalderanie czegoś więcej, i to jest tutaj pokazane, nie opisane), jak i jej relacje z Einusem. Nie mówiąc o tym, że jak dla mnie jest to logiczna konsekwencja tego, co wydarzyło się w "Przyjacielu". Nie pamiętam, czy to było w wersji, którą czytałeś, czy dodałem to dopiero później, ale smoczy rycerz przyznał się tam, że kiedyś umiał czytać.

    Dziwny jest sam fakt, że nagle mu się zebrało na wylewanie żalów z tego powodu, że mówi się o nim "smokowiec" - szczególnie dziwny, że to słowo akurat z ust Einusa nie padło, a już na pewno nie w wypowiedzi poprzedzającej ten wybuch.

    To jest odniesienie do kwestii Einusa, gdzie uczony zauważył, że Kalderan pomylił ze sobą terminy "Drakh'kirena" i "smokowcy". Owszem, wiem, że wybuch smoczego rycerza w tej sprawie jest wzięty zupełnie "od czapy" - ale właśnie o to chodzi. U introwertyków bowiem - generalizując - normalne jest, że wracają do kwestii, która wprawdzie padła w trakcie rozmowy, ale potem przepadła (bo np. rozmówcy płynnie przeszli do innego tematu). Tym bardziej naturalne wydaje mi się to u kogoś, kto ze względu na przynajmniej kilka lat samotności jest kompletnie na bakier z zachowaniem przyjętych norm społecznych.

    W tym momencie nasuwa mi się taka myśl - właściwie to na jakich zasadach funkcjonują bogowie w twoim świecie? Pytam, bo Einus mówi tutaj nagle o niesprzeciwianiu się boskiej woli, mimo że mowa akurat o bóstwach, które nic do niego nie mają. Nie jest ich wyznawcą, ani też częścią ich domeny. Poza tym, zastanawia mnie, co te bóstwa właściwie robią, skoro wszystko, czemu są "poświęcone", zasadniczo przestało istnieć. Skoro można z nimi tak po prostu porozmawiać i wywierają realny wpływ na świat, to czemu nic nie zrobili podczas upadku Iklestrii? No i czy brak wyznawców (lub też ich zdziesiątkowanie) nie powinien spowodować deterioracji takich bóstw, osłabienia ich mocy?

    Czy może za dużo myślę?

    Powyższe wnioski rzeczywiście mogą być wysunięte zbyt daleko, co nie znaczy, że to nie jest interesujące zagadnienie. Rzeczywiście bowiem nie przedstawiam sił wyższych jako niepojęty byt abstrakcyjny, ale jako coś, co jak gdyby stanowi część tego świata. Einus natomiast mówi, że nie może się sprzeciwić boskiej woli, ponieważ on i inni magowie, z którymi się koleguje, obrali sobie za cel zachowanie pamięci o smoczych rycerzach, a więc i o wyznawanej przez nich religii. Przyznam się jednak szczerze, że tu jeszcze nie przemyślałem konsekwencji zachowania typu: "A jeśli to po prostu oleję, to co?".

    Kalderan zachowuje się jak rozkapryszony dzieciak. Po prostu.

    Jeżeli takie są Twoje odczucia wobec Kalderana, oznacza to, że... wyszło mi lepiej, niż sądziłem. Doskonale bowiem zdaję sobie sprawę, że smoczy rycerz po prostu nie działa zgodnie ze zdrowym rozsądkiem.

    (tyle że ta sytuacja trwa już paręnaście lat, toteż fakt, że akurat teraz, nagle mu się na napad frustracji zbiera, jest cokolwiek dziwny...)

    Nie wiem, czy tak nagle - nawet w swoim obecnym domostwie, jeszcze przed wiadomym snem, frustrował się tą sytuacją (poprzedni rozdział...).

    Powiem też, że zarówno sen Kalderana, jak i pojawiająca się nagle wskazówka od bóstw, gdzie smokowiec powinien rozpocząć poszukiwania, zostały tutaj wrzucone w pełni "on purpose". Dlatego cieszę się, że chcesz czytać tę powieść dalej.

    Niemniej, historię będę nadal śledził. Może wreszcie ujrzymy w akcji jakąś większą liczbę smokowców - mówiłem już (ba, nawet w niedawnej rozmowie z pewnym Niemcem na DA), że męczą mnie takie settingi, gdzie tacy czy inni jaszczuroludzie są rasą marginalną, na skraju wymarcia, że kiedyś może mieli jakieś konkretne państwo, ale teraz są w cieniu innych ras i bez wpływu na sprawy świata... Jednym z powodów, dla których powołałem do życia własne uniwersum było właśnie to, że chciałem wreszcie ujrzeć setting o jakby odwrotnej zależności - i przez długie lata coś się doczekać nie mogłem.

    Akurat czytałem tę dyskusję, o której wspomniałeś (a co, twórczość ReptileCynrika też sobie czasem przeglądam). A tak w oderwaniu od "Zjednoczenia" - planuję napisać pewnego razu powieść, której akcja dzieje się akurat w Iklestrii, i to jeszcze przed wyniszczającą dla niej wojną. Coś tam bowiem już wymyśliłem na potrzeby tego królestwa i szkoda by było, gdyby reprezentowany przezeń potencjał się zmarnował. Pewnie więc prędzej czy później się takiej opowieści doczekasz. tongue_prosty.gif

    EDIT: Od jakiegoś czasu zastanawia mnie jedno: skoro śledzisz wszystko, co piszę, dlaczego nie zasubskrybujesz mojego bloga? Jestem pewien, że w ten sposób byłoby Ci wygodniej.

  15. Nie wiem tylko jak tu z rzucaniem mięsem. Tam miałem pełną swobodę wymowy, co mi się bardzo podobało, tu pewnie mogę oberwać, pomimo, że jestem zarejestrowany od 2004 roku to pojęcia nie mam jakie tu teraz zasady obowiązują.

    Na blogach panuje nieco większa tolerancja w tym zakresie niż ogólnie na forum, tzn. można używać wulgaryzmów, o ile nie stanowią głównej treści wpisu. I trzeba też pamiętać, że w skrypcie działa automatyczna cenzura. Ja w kawałkach mojej twórczości prozatorskiej, które tu wrzucam, wszelkie mocniejsze wulgaryzmy po prostu częściowo gwiazdkuję. ;)

×
×
  • Utwórz nowe...