Skocz do zawartości

mateusz(stefan)

Hall of FAme
  • Zawartość

    9316
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    4

Wpisy blogu napisane przez mateusz(stefan)

  1. mateusz(stefan)
    Podróżni z piekła rodem

    Witajcie po dłuższej przerwie. Sporo czasu zajęło mi zebranie chęci i materiałów do dzisiejszego wpisu. Dzisiaj będzie o piekielnych zachowaniach ludzi, które często spotykam w transporcie miejskim. Dorzucę też rady jak nie być uciążliwym współpasażerem. Zaczynamy.
    Ps. Może być nieprzyjemnie, więc jak ktoś jest zbyt wrażliwy, niech wyjdzie bądź zaopatrzy się w stosowne środki .
    Fasolkowe mądrości


    czy - te słowa na pewno powinni kojarzyć wszyscy starsi blogowicze. Pochodzą one z repertuaru dziecięcego zespołu wokalno-tanecznego o nazwie "Fasolki". Pewnie zastanawiacie się czemu o tym wspominam. Ano dlatego, że czasami zdarza mi się jeździć z ludźmi, którzy nie mają w nawyku stosowania tych przedmiotów, o których dzieciaki tak ochoczo śpiewają. Pól biedy jak to jest jakiś pan żul czy bezdomny, bo im nie przetłumaczysz i nawet nie próbuj. Trudno, jeszcze jestem w stanie zrozumieć, że ktoś z pracy pędzi na złamanie karku na pociąg i właśnie ze względu na ten pośpiech, nie zdążył zbratać się z wodą i mydłem. Niestety bywało i tak, że przykry zapach nie zalatywał od nieogolonego, odzianego w pobrudzone ubranie pana, a od młodej dziewczyny w wieku na oko licealnym. Wytłumaczenia nie ma żadnego, bo zdarzyło się to rankiem, gdy wybierałem się na uczelnię. Na nałożenie pół kilo tapety miała czas, to i 5 minut na toaletę by się znalazło.
    Głupio pisać dojrzałym ludziom o takich rzeczach. Po prostu się myj jak gdzieś wychodzisz . Dbanie o higienę osobistą to rzecz obowiązkowa dla każdego, niezależnie od wieku, wykonywanej pracy czy płci. Szczególnie jeśli cierpisz na nadmierne pocenie się, otyłość bądź choroby związane z wydzielaniem nieprzyjemnych zapachów. Po coś też używa się antyperspirantów. Tylko pamiętaj, żeby go stosować po myciu, bo inaczej zamienisz się w chodzącą bombę biologiczną.
    Stairways to hell

    Wynalazek, jakimi są ruchome schody, w wielu miejscach ułatwia nam komunikację i pozwalają odciążyć nogi. Wydaje się, że tak nieskompilowane urządzenie nie powinno nikomu przysporzyć problemów podczas korzystania. Jednak rzeczywistość jest nieco inna, a nagminnie mijam się z ludźmi, którzy nie przyswoili sobie zasad ich użytkowania. W czym rzecz? Ano w tym, że niektórzy ustawiają się po złej stronie. Jak widać na załączonym wyżej obrazku, prawa strona służy do stania, a lewa do stąpania. Zasada jak na drodze, gdzie kierujący pojazdem nie chcąc się spieszyć zajmuje pas prawy, a lewy pozostawia do wyprzedzenia. Niby nic trudnego, ale ludzie o tym zapominają (bądź są po prostu chamami czy jegomościami mającymi lekceważący stosunek do innych).

    Nie ma za wiele do tłumaczenia. Jeśli podróżujesz z walizą bądź zwyczajnie nie masz ochoty się wspinać, stań po prawej stronie "poręczy". W ten sposób nie utrudnisz innym szybszego poruszania się, a samemu nie będziesz niepokojony przez zasuwających przechodniów.
    Grupowy gwałt na uszach

    Niepodważalnym faktem jest to, że muzyki słucha każdy. Trudno wyobrazić sobie bez niej życie. Słuchamy jej wszędzie: w domu, w pracy, w samochodzie czy właśnie podróżując środkami komunikacji publicznej. O gustach się nie dyskutuje, jednak to co dla jednego jest kojącą dla ucha symfonią, dla drugiego będzie synonimem hałasu towarzyszącego przy remoncie. Uważam, że muzyka powinna być jak wiara czy poglądy, nie powinniśmy się z nią afiszować. No właśnie, ale nie byłoby tego podpunktu, gdyby nie grupa ludzi łamiąca tę zasadę.
    Najczęściej to przedstawiciele gimbazy, którzy bezpardonowo potrafią odgrywać "bity" z telefonu. Najwyraźniej autobus myli im się z dyskoteką lub rodzice nie wpoili im pewnych zasad. Rozumiem, że chcą pochwalić się nowym ajfonem, który dostali w prezencie, dlatego puszczają kiepską muzę, by skupić na sobie uwagę innych. Problem w tym, że nikogo to nie interesuje, a denerwuje. Dziwi mnie to, że skoro mogli wydać już parę stów na telefon dla małego, niewdzięcznego gnojka, to czemu nie dorzucili mu się na porządne słuchawki? To całego kłopotu jednak nie rozwiąże, bo trzeba je jeszcze potrafić wyregulować do odpowiedniej głośności.
    Zdziwicie się jak często zdarza mi się spotkać ludzi, którzy są głusi. Bo niby jak inaczej wytłumaczyć fakt, że podczas przejazdu np. metrem (które jak każdy z pojazdów szynowych generuje spory hałas),
    bez żadnego problemu słyszę co leci ze słuchawek stojącego 2 metry dalej gościa. Może powinienem przygotować ulotki z namiarem na lokalnego laryngologa i rozdawać je w takich przypadkach? Tylko kto mi za to zapłaci...

    Jeśli masz ochotę posłuchać sobie muzyki w czasie podróży, rób to tylko i wyłącznie przy użyciu słuchawek. Upewnij się, czy głośność jest odpowiednia. Najprościej to sprawdzisz ustawiając odtwarzacz na wygodny dla siebie pułap, a następnie zdejmij słuchawki i wsłuchaj się. Jeśli muzyka jest słyszalna bez ich zakładania, należy ją ściszyć. Prawidłowo regulując siłę głosu robisz przysługę swoim i cudzym uszom.
    Tyłek przyspawany do siedzenia

    Jeśli Twój kurs jest krótki, a Twój stan zdrowia nie wskazuje na zbliżającą się śmieć czy kalectwo, to powinieneś priorytetowo* ustąpić miejsca (w miarę możliwości**) osobom starszym, niepełnosprawnym czy kobietom w ciąży. Poświadczy to, że nie wychowała cię ulica i da niektórym wiarę w ludzi. Pamiętaj jednak, aby nigdy, przenigdy nie wymuszać*** tej czynności na kimś. W 98% przypadków natrafisz na przedstawiciela gimbazy zmęczonego życiem, którego rodzice poświęcili zbyt mało czasu na nauczenie go współżycia w społeczeństwie. Jednak może okazać się, że trafisz właśnie na kogoś z pozostałych 2%. Nie wiesz: czy ten łysy chłopaczek nie jest czasem świeżo po zabiegu chemioterapii, a ta niewinnie wyglądająca młoda dziewczyna nie skrywa pod spódnicą protezy nogi, czy ten młody elegancki pan nie jest ojcem trójki dzieci i właśnie wraca do domu po całym dniu pracy i nieprzespanej nocce spowodowaną chorobą najdroższych pociech. Z olbrzymią łatwością przychodzi nam ocenianie innych na podstawie ich wyglądu, jednak w ten sposób często wyciągniemy mylne wnioski.
    Słowniczek:
    priorytetowo - Tym osobom w pierwszej kolejności, choć korona ci z głowy nie spadnie jak zwolnisz miejsce młodej kobiecie, matce z dzieckiem czy mężczyźnie w wieku Twoich rodziców, niekoniecznie podpadającego pod wiek "dziadkowy".
    w miarę możliwości - Jak pojazd jest zapchany i nie ma jak się ruszyć, to siedź już gdzie siedzisz, bo ustępowanie miejsca w tym czasie wywoła więcej dyskomfortu niż przyjemności z chwilowego posiedzenia.
    nie wymuszać - Spytać możesz, ale nie masz prawa żądać od kogoś aktu heroizmu lub zwykłej kultury. Na to kogoś stać albo nie.

    Chcesz zachować się jak gentleman czy dobrze wychowana dziewczyna? To ustąp miejsca z uśmiechem, lecz nie wymagaj tego od innych.
    Głodny nie jesteś sobą

    Cały czas jesteśmy zabiegani, więc nie dziwne, że brakuje nam czasu, by porządnie zjeść. Nie jest to zaskakujące, że przy dworcach często gęsto możemy zobaczyć różne lokale z fast foodami.
    Normą jest, że widzę ludzi w pociągu z zestawami na wynos z MCDonald's czy KFC, którzy pałaszują chemię aż im się uszy trzęsą. Jednak całkowitym przegięciem jest IMO targanie ze sobą kebaba. Raz zdarzyło mi się wracać z takim jednym typem i choć siedziałem na drugim końcu przedziału KMki, to było tam czuć wyraźnie turecki przysmak. Co więcej, gość był niechlujem i pozostawił po sobie syf na podłodze (ulało się "dziecku"). Normalnie jak w chlewie. Nie był to odosobniony przypadek, bo kilkukrotnie widziałem brud zostawiony czy to w pociągu, metrze czy autobusie, który pochodził właśnie z jakiejś potrawy o słabo zabezpieczonym przez sosem spodzie.

    Jeśli masz ochotę zorganizować sobie ucztę w komunikacji publicznej, to niech to będzie coś, co można zjeść higienicznie, z nieinwazyjnym zapachem. Kebab czy ryba odpadają, a jeśli już kupiłeś to pierwsze, to najpierw zjedz, a potem wsiadaj. Jak nie wiesz co robić, to posłuchaj rady Kilera [+18].
    Przedziałowy ból głowy
    Jest pewna kwestia, która niesamowicie mnie irytuje - sposób w jaki wiele osób zajmuje miejsca w wagonach przedziałowych.
    Typowy wagon drugiej klasy wygląda tak:

    4 miejsca, po obu stronach.
    Wsiadasz pierwszy do pustego przedziału i zajmujesz miejsce przy oknie. Zgadnij gdzie usiądzie w 90% przypadków kolejna, obca ci osoba, która wejdzie do przedziału? Zgadłeś, naprzeciwko Ciebie, mimo że ma 6 innych wolnych miejsc, gdzie nie będzie wchodzić w kontakt z Twoimi nogami. Masz wtedy dwa wyjścia: przesiąść się "przegrywając miejsce przy oknie" lub tłuc tak do końca, bez możliwości wyprostowania nóg.

    Zajmując wolne miejsce w przedziale, zacznij od tych (o ile to możliwe), które mają naprzeciwko wolne siedzenie. W ten sposób zapewnisz sobie i innym komfort podróżowania, przynajmniej do czasu, gdy ktoś nowy nie wejdzie do przedziału.
    Ona tu jest i gada głośno, bo...

    Punkt w większości dotyczy przedstawicielek płci pięknej, bo faceci na ogół prowadzą rozmowę do około 3 minut, wymieniając wtedy wszystkie najważniejsze informacje. Nie oznacza to, że tacy piekielni się nie zdarzają, ale nieporównywalnie rzadziej. Najczęściej sytuacja wygląda tak, że jeszcze nie zdążę zdjąć okrycia, a pani już z kimś nawija. Kończy, gdy zbliżamy się do mojej stacji. Przez całą tą drogę marzę, by padła jej bateria lub by straciła zasięg, wtedy przynajmniej byłby spokój. Nie powiem, czasem spotykam się z przypadkami, gdy panie potrafią cicho konwersować i nie dzielić się szczegółami ze swojego prywatnego życia z współpasażerami.
    Ostatni przypadek to akurat pan, który okazał się burakiem. Rozmawiał na tyle głośno, że gdy starsza kobieta zwróciła mu uwagę, że nie życzy sobie słuchać jego rozmowy, odburknął i nakrzyczał, że to transport publiczny i może robić co mu się podoba. Po części ma rację, ale kultura osobista do czegoś zobowiązuje. Niestety nie wszyscy ją posiadają.

    Mając zamiar rozmawiać głośno przez telefon wyjdź na korytarz. Nie wszyscy mają ochotę słuchać Twojej rozmowy. Jeśli już musisz rozmawiać w przedziale, rób to dyskretnie, by nie powodować zażenowania u innych.
    FFFrUUUUUstraci

    Rzadki przypadek, ale co jakiś czas ich spotykam - krzykacze. Ludzie, którzy wyżywają się na Bogu ducha winnych kasjerkach, konduktorach, za to że ich pociąg został odwołany czy ma opóźnienie.
    Jakby faktycznie mieli oni wpływ na te wydarzenia. W większości wypadków wina leży po stronie sprzętu, dyspozytora, który steruje ruchem i całej organizacji. Konduktor czy maszynista nie mają nic do gadania, a są jedynie pierwszą linią kontaktu z oburzonymi pasażerami.
    Szczytem szczytów była laska, która chciała z mojej miejscowości dojechać do stolicy, (wtedy jechało się jeszcze około 1h, teraz są remonty i trwa to dużo dłużej) a stamtąd na lotnisko.
    Jej pociąg miał awarię, a ta wydzierała się na kasjerkę, ze nie zdąży na lot, bo ma tylko 30 minut nadwyżki. Pogratulować rozumu pani, która powinna mieć tyle oleju w głowie, by wiedzieć, że na tak daleką podróż należy zarezerwować sobie dużo więcej czasu, tym bardziej znając wadliwość i awaryjność naszego systemu kolejnictwa.

    Obsługa pociągu czy kas to też ludzie (a jednak!), którym tak samo jak Tobie zależy na punktualnym przybyciu na stację. Wyzywanie ich i podnoszenie im ciśnienia nie przyspieszy usunięcia awarii.
    Ja rozumiem, że człowiekowi się spieszy do pracy/szkoły/na uczelnię, ale daj sobie na wstrzymanie, bo darciem ryja nic się nie załatwi. Zawisze możesz kupić sobie samochód, zrobić prawko/wynająć kierowcę i wtedy nie będziesz narzekać na PKP. A że wyniesie to fortunę? Skoro chcesz komfort to płacz i płać.
    Gorzkie żale wylane

    Oczywiście to tylko niektóre z piekielnych sytuacji spotykanych często w komunikacji miejskiej. Pewnie niektórzy nie zgodzą się ze mną, co do oceny ich uciążliwości, ale to jest moja subiektywna ocena i każdy może mieć inne doświadczenia. Zapraszam do dzielenia się przemyśleniami i opisywania tego, co Was irytuje w transporcie publicznym.
    Ps. Musiałem ograniczyć liczbę emotek, ze względu na limit, obrazków. Skrypt ssie.
    Dla osób z problemem wyświetlania wpisu (nie wiem czy pomoże, ale wrzucam tekst z kodami:
  2. mateusz(stefan)
    Starcie liliputów

    Na rynku pecetowych FPSów wiodą prym serie Call of Duty i Battlefield, których to nowe tytuły zarabiają krocie już w dniu premiery. Trudno się dziwić, casualowy gracz tego gatunku nie ma za dużych wymagań i w chwili wydania nowej części swojej ulubionej gry, bez zastanowienia gna do sklepu. Tymczasem twórcy zauważyli, że wystarczy niewiele pozmieniać, parę rzeczy dodać, resztę odgrzać, by zadowolić klienta i wyciągnąć od niego kasę. Ile to już się naczytałem o tym, jaki to Battlefield 4 jest zabugowany, jakie to idiotyczne wymagania są w nowym Call of Duty: Ghost, a mimo to ludzie, którzy najwięcej psioczą, systematycznie grają w następne odsłony. Trudno, by twórca nagle zmienił politykę, skoro przy minimalnym wysiłku jego produkt bije co rusz kolejne rekordy. Jednak nie o tych grach dzisiaj będzie mowa. Chciałbym przypomnieć Wam, a niektórym zaprezentować po raz pierwszy, pewien taktyczny FPS. Ten gatunek powoli wymiera i nie przyciąga tylu fanów ile bezmózgie strzelanie, choć IMO jest warty poświęcenia mu chociaż odrobiny uwagi. Panie i panowie, oto Tom Clancy's Rainbow Six 3: Raven Shield.
    Zabijamy i odbijamy

    Youtube Video -> Oryginalne wideo Gra Red Storm Entertainment opowiada o losach oddziału antyterrostów ?Rainbow?. Wcielamy się w przywódcę drużyny operacyjnej, którego zadaniem jest gromadzenie zespołu, uzbrajanie, go, przygotowywanie taktyki i finalnie, udział w samej akcji. W trybie pojedynczego gracza możemy spróbować sił w kampanii składającej się z 15 różnorodnych misji, a w każdą z nich można rozegrać w trybie dowolnym, o ile ukończyliśmy daną mapę w kampanii. Tryb ten pozwala nam zdecydować, co będzie naszym celem np. eliminacja terrorystów czy ratowanie zakładników. Dostępne jest także rozegranie misji na zasadach ściśle ustalonych w kampanii oraz spróbowanie sił jako Samotny Wilk ? okazja do wcielenia się w pojedynczego wojaka niczym John Rambo kontra Reszta Świata. Dla graczy, dla których to pierwszy tytuł serii, został przygotowany samouczek wyjaśniający podstawowe aspekty gry. Bardzo miło wspominam także tryb rozgrywki wieloosobowej, w którym spędzałem długie godziny próbując, wspólnie z innymi graczami, pokonać wszystkie boty na planszy, co nie jest tak proste jak się na pierwszy rzut oka wydaje.
    I faza: Opis sytuacji

    Rozpoczynając przygodę w kampanii (co zalecam każdemu nowemu graczowi), powita nas pokój z odprawą, gdzie będziemy mogli dowiedzieć się o ogólnym zarysie sytuacji, wysłuchać wypowiedzi ekspertów o sytuacji taktycznej oraz psychologicznej. Po ukończeniu pierwszej misji pojawi się także opinia publiczna o naszych ostatnich działaniach. Jak będziemy wiedzieli już co i jak, przechodzimy dalej, gdzie czeka na nas ciekawsza rzecz.
    II faza: Selekcja

    Jedną z najważniejszych rzeczy w tej grze jest wybór odpowiedniego składu na akcję. Udział w niej może wziąć maksymalnie 8 antyterrorystów z pośród 30 dostępnych. Ci zaś, różnią się przede wszystkim cechami (Szturm, Saper, Elektronika, Snajper, Skradanie, Samokontrola, Dowodzenie i Obserwacja). Dodatkowo są oni posortowani alfabetycznie w grupach: Szturm, Snajper, Elektronika i Zwiad, by ułatwić graczowi dobranie właściwych osób. Oczywiście, każdy z wojaków ma swój krótki życiorys, podstawowe dane osobowe oraz statystki akcji. Jako ciekawostkę dodam, w grze jest tylko jedna reprezentantka Polski ? Rakuzanka Kazimiera, która była zawsze moim pewnym pickiem . Po wybraniu ludzi należy ich dopisać do odpowiednich zespołów (tych mamy trzy). W większości misji wystarczy podział na dwie ekipy, ale czasami lepiej mieć dodatkowy zespół np. snajperów.
    Gołych ich na misje nie puścimy, a gra nam oferuje spory arsenał, więc jest w czym wybierać. Do dyspozycji mamy ponad 50 broni, począwszy od pistoletów maszynowych, przez karabiny szturmowe, shotguny, snajperki, na lkmach kończąc. W większości egzemplarzach można także wybrać: rodzaj amunicji (FMJ i JHP lub w przypadku shotgunów OO Buck i Slug), dodatki jak większy magazynek, tłumik dźwięku czy celownik optyczny, a w przypadku snajperek celownik termowizyjny. Ponadto wziąć ze sobą możemy 2 specjalne przedmioty (4 rodzaje granatów, 3 rodzaje ładunków wybuchowych, zabawki związane z czujnikami bicia serca, zestawy przyspieszające ?majsterkowanie?, maskę gazową czy dodatkowe magazynki). Nie zapominajmy o rzeczy jakże ważnej jaką jest kombinezon. Są trzy podstawowe wersje (lekki, średni i ciężki) różniące się głównie właściwościami obronnymi i mobilnością noszącego. W praktyce lekki zakładają snajperzy, a w ciężki ubierzemy drużynę, którą będziemy wysyłać na rzeź. Każdy pancerz jest dostępny w odpowiednim do terenu kamuflażu. Gra ułatwia nam ubieranie i uzbrajanie naszego oddziału poprzez specjalne przycisku (Ustaw np. przedmiot dla całego zespołu, Ustaw uzbrojenie dla wszystkich), dzięki czemu nie musimy tracić czasu na "kopiowanie".
    III faza: Planowanie

    Dotarliśmy do miejsca, które wielu graczy może przerazić, a dla innych może być idealnym miejscem testowania swojej wyobraźni i zmysłu taktyki. Otrzymujemy wirtualną mapę obszaru, na którym odbywać się będzie nasza misja. Dzięki kamerze możemy zwiedzić całą planszę aż po najdrobniejszy szczegół. Oczywiście jest to tylko wizualizacja planu, więc nie zobaczymy tam przeciwników czy cywilów. Jednak tu, sami jesteśmy w stanie zaplanować jaką trasą przeprowadzimy oddziały po planszy. Można wydać drużynie rozkaz, by po dojściu do konkretnego punktu np. rzuciła granat dymny. Dostępne są cztery znaki rozpoznawcze (Alfa, Bravo, Charlie, Delta), które można wykorzystać do synchronizacji działań drużyn. Zespół, który dotrze do takiego znacznika będzie oczekiwał, aż gracz wciśnie przycisk odpowiedzialny za wykonanie danego rozkazu, po czym ruszy dalej według planu. Dla prawdziwych fanów taktycznego myślenia prawdziwa gratka. Jeśli ktoś nie chce się bawić w mózg operacyjny, może wczytać plan przygotowany przez twórców gry bądź walczyć nieszablonowo jak John McClane.
    IV: Akcja

    Dotarliśmy do najważniejszego momentu, gdzie przyjdzie nam pokierować naszym oddziałem Rainbow. Tu zaczyna się prawdziwa zabawa, bo dopiero przyjdzie nam uzmysłowić sobie coś, z czego słynęła seria ? AI przeciwników. Terrorysta widząc Cię nie pomacha, nie zapali papierosa, a gdy podejdziesz, nie podda się. Chwila Twojego zawahania i możesz obserwować wroga z poziomu podłogi. Jeśli już wyłapiesz kulkę i nie zginiesz, to oczekiwanie w bezpiecznym miejscu Ci nie pomoże, to nie Call of Duty. Jeśli jesteś ranny i uda Ci się dożyć do końca misji, to następną spędzisz w ośrodku rekonwalescencji. W przypadku śmierci, nikt po Tobie płakać nie będzie i straty w żołnierzach zostaną zastąpione przez żółtodziobów. Ty natomiast będziesz niepocieszony, bo nasi dzielni antyterroryści rozwijają swoje umiejętności biorąc udział w akcjach. Zatem sensownie jest grać tak, aby nie ponosić strat podczas misji. Grając na najwyższym stopniu trudności, przy wyłączonym auto celowaniu, niejednokrotnie będziesz zgrzytał zębami, rozpoczynając misję po raz kolejny. I to wcale nie jest minus, choć niektórzy młodzi gracze mogą się tym zrazić. Warto korzystać z pomocy komputerowych kompanów, bo często uratują Ci skórę posyłając kulkę wrogowi, nim ten to zrobi Tobie. Gra pozwala na przełączanie się pomiędzy członkami i drużynami w dowolnym momencie. Można wydawać im rozkazy z podręcznego menu, co stanowi plus, bo obsługa jest diabelnie prosta do opanowania dla każdego.
    Grać albo nie grać

    Spójrz na tego terrorystę, sam Ci odpowie . Oczywiście, że zagrać. Gra kończy w marcu 11 lat, graficznie wygląda bardzo dobrze, grywalnie jeszcze lepiej. Jeśli lubisz gry, które wymagają od gracza czegoś, więcej niż ?wciśnij przycisk, by wygrać, jest to idealny produkt dla Ciebie. Podobał Ci się S.W.A.T i masz ochotę na więcej? Zagraj, a nie pożałujesz! Mimo wieku serwery jeszcze żyją, dzięki przede wszystkim modom i nowym mapom tworzonym przez graczy, więc można zagrać także w sieci.
    Przetestuj samemu!

    Szczęśliwie na Steamie pojawiła się promocja na gry Ubisoftu, więc Rainbow Six 3 Gold można kupić już za 1,24 euro (~5,15 zł). Zainteresowani znajdą ofertę pod tym linkiem-> [LINK do gry na STEAM]
    Nie zwracajcie uwagi na pierwsze screeny, bo grafika na nich jest tragiczna i by je zrobić gościu musiał chyba zagrać na modzie zmniejszającym ustawienia graficzne o 500%.
    Bonus 1: Kac Vegas

    Kolejne odsłony* R6:Vegas i R6:Vegas 2, co prawda bardzo rozwinęły się graficznie, jednak szczerze mówiąc bliżej im do CoD MW3, niż chociażby do starego poczciwego R6: Rogue Spear. Nie znaczy to broń Boże, że wyżej wymienione produkty są kiepskie, jednak sposób rozgrywki uległ znacznej zmianie. Zamiast ?pomyśl, zaplanuj, uważnie wykonaj? mamy zaoferowane ?strzelaj, schowaj się za przeszkodę, strzelaj, schowaj się za następną przeszkodę? itd. Cały motyw taktyczny poszedł w cholerę, za to mamy zdobywanie poziomów czy nowych broni. Silnik lepszy, grafika lepsza, ale gra już nie ta.
    *Wcześniej był także R6: Lockdown, ale przeszedł bez większego echa.
  3. mateusz(stefan)
    No to jedziem

    Jakbym spytał z kim kojarzy się Wam Peter Molyneux to prawdopodobnie usłyszałbym takie tytuły jak ?Black & White? czy ?Fable?. Niewątpliwie są to jego wybitne twory, choć nie jedyne. Nim założył Lionhead Studios (które było odpowiedzialne za powstanie powyższych gier), pracował w Bullfrog Productions.
    Starsi gracze powinni kojarzyć Syndicate, a już na pewno ?Theme Hospital? czy serię ?Populous?. Ta nieistniejąca już firma wypuściła jeszcze jeden, bardzo dobry produkt ? grę ?Dungeon Keeper? i jej squel ?Dungeon Keeper 2?. Dzisiaj skupimy się na tej nowszej części, która nie ukrywam, jest jedną z najlepszych gier tego typu, choć ma już 15 lat .

    Z czym się to je

    Dungeon Keeper 2 to strategia czasu rzeczywistego, w której wcielamy się w rolę złego Strażnika Lochu, przemierzającego podziemie, by uzyskać Klejnoty Przejścia. Kampania zawiera 20 misji oraz 5 ukrytych mini poziomów + loszek pieszczoszek. Na naszej drodze stają nam mężni władcy krain oraz inni strażnicy, którzy nie poddadzą się bez walki.
    Na szczęście w tym boju nie jesteśmy sami. Na początku do dyspozycji mamy pracowite Chochliki, które są naszą główną siłą roboczą. Kopią, ulepszają mury, transformują podłogę, pozyskują złoto, zanoszą gotowe pułapki, a gdy trzeba, nie zawahają się oddać życia w obronie Serca Lochu ? źródła naszej many i centrum naszej bazy. Gdy zostanie ono zniszczone, ponosimy porażkę. Surowców za wiele nie ma (bo i zresztą po co?), główną walutą jest złoto, które można pozyskać z kopców złota, niewyczerpanego złoża klejnotów oraz za pomocą czarów (o tym później). Nie samą kasą człowiek żyje, więc mamy również do dyspozycji manę, którą możemy wydać na różne przyjemności. Należą do nich: rzucanie rozmaitych czarów czy powołanie do naszej armii Rogatego Rozpruwacza, siejącego prawdziwe spustoszenie w szeregach wroga.
    Wesoła gromadka

    Na ładne oczy wroga nie pokonamy, potrzeba nam stworów, które przebiją się przez oddziały przeciwnika i wydrą, z martwych rąk ich dowódcy, Klejnot Przejścia. Nim się za to zabierzemy, warto przygotować naszym nowym gościom chociaż podstawowe warunki do życia. Muszą mieć gdzie spać, co jeść i warto się pokusić o powiększenie zapasów złota, gdyż pobierany żołd będzie uszczuplał nasz skarbiec. Gdy pierwsze komnaty powstaną, możemy przejść do rekrutacji i zajęcia portalu przywołującego jednostki. Tu mamy spore pole do popisu, gdyż to w znaczniej mierze od nas zależy kto zawita do naszego loszku. Rodzaj zbudowanych komnat wpływa na rodzaj nowych lokatorów. Miernego Goblina przyciągnie już samo Leże i Kurnik, ale by zwabić do nas walecznego Czarnego Rycerza trzeba się już pokusić o Arenę. Autorzy nie zbijali bąków i mamy do dyspozycji 13 rodzajów stworów + ich dobre odpowiedniki, o ile uda nam się je przeciągnąć na swoją stronę. W naszych szeregach mogą pojawić się między innymi: chodzące po lawie Salamandry, studiujący w pocie czoła i opracowujący nowe zaklęcia pilni Czarnoksiężnicy, produkujący w warsztacie śmiercionośne drzwi i pułapki Demony Żółciowe czy Czarne Damy, które bezlitośnie szlachtują o wiele większych wrogów swoimi ostrymi jak brzytwa pazurami.

    Każdego stwora można szkolić na siłowni, gdzie za złoto będzie mógł osiągnąć maksymalnie 4 poziom doświadczenia. Wyższe stopnie można uzyskać tylko walce z przeciwnikiem (do 10 ) lub w bratobójczym boju na arenie (do 8 ). Warto szkolić stwory, bo właśnie na 4 i 8 poziomie otrzymują one specjalne umiejętności. Nastrój naszych podopiecznych jest również bardzo ważny, gdyż od niego zależy czy zostaną pod naszą kontrolą. Pomoc w jego podreperowaniu może nieść nam np. Kasyno, gdzie potwory polepszają humor za naszą kasę.
    Kolejną z komnat, która potrafi sporo wnieść, jest Biblioteka. Przebywający w niej Czarnoksiężnicy i Wampiry zgłębiają mroczną wiedzę i opracowują dla nas zaklęcia, a te mogą okazać się niezastąpione w dalszej grze. W arsenale znajdują się zaklęcia destrukcyjne (Piorun, Piekło), wspomagające (Leczenie, Oko Zła, Do broni), przywołujące (tworzenie Chochlika, tworzenie złota) i inne.

    Na szczególną uwagę zasługuje jedno - Opętanie. Zaklęcie to potrafi wywrócić całą grę do góry nogami, gdyż zastosowane na stworze sprawia, że ?wchodzimy w jego skórę? i sterujemy nim jak w grze akcji. Pozwala nam to chociażby na przeprowadzenie bardzo skutecznego ataku czy zwiadu wybraną jednostką. W rękach sprawnego gracza jest to zabójcza broń.
    Co nowego

    To, czym ten tytuł wyróżnia się przede wszystkim na tle wielu podobnych, jest fakt, że to my jesteśmy tymi złymi. Ile razy można ratować świat, pomagać innym czy być po prostu dobrym. Tutaj to naszym zadaniem jest skopanie tyłków zamkniętych w swoich fortecach reprezentantów dobra. Co więcej, możemy prawdziwie przejawiać swoje nikczemne zachowania poprzez rozdawanie klapsów czy np. zamykanie Trolli w warsztacie, by mogły tam pracować bez wytchnienia.
    W oczy nie szczypie

    Oprawa graficzna, mimo swojego wieku, trzyma się bardzo dobrze. Animacje postaci są wykonane płynnie, wszystko hula w najlepszym porządku. Wydane rok później Diablo 2 nie wygląda wcale lepiej, więc jeśli ktoś nie miał oporów w spędzaniu setek godzin przy tytule od Blizzarda, to na pewno nie zniechęci go i ta gra pod względem graficznym.
    Kali mówić po polski
    Polonizacja gry stoi na wysokim poziomie. Grałem w obie wersje i bez zastanowienia wybieram naszą lokalizację. Kwestie wypowiadane przez nieżyjącego już Andrzeja Butruka idealnie wpasowują się w klimat gry i jej mroczność. Co więcej, potrafią niejednokrotnie rozbawić celnym komentarzem czy podsumowaniem. Muzyka nie irytuje, jest przyjemna i uzupełnia całość, co sprawia, że gra jest jeszcze bardziej miodna.

    Youtube Video -> Oryginalne wideo Brałbym jak chytra baba 3 cytryny

    Gra wygląda bardzo solidnie pod każdym względem i w swoim klimacie nie ma sobie równych. Dla starego wyjadacza jest to tytuł warty kilkukrotnego odświeżenia, a dla świeżaka istna perełka. Grę polecam każdemu, a przede wszystkim tym, którym granie dobrem się znudziło. Oceny nie wystawiam, zagrajcie i zróbcie to sami. Warto!
    Pytanie dla czytelników:
    W grze jest dostępna komnata Skarbiec magazynująca złoto i nie przyciągająca żadnych istot. Jeśli to Wy bylibyście programistami BP, to jakiego stwora związalibyście z nią?
    Bonus 1: Z krasnoludem za pan brat

    Od pewnego czasu szukam gry, która choć przypomina dość stare, dobre DK2. Aktualnie na warsztat wziąłem ?A Game of Dwarves". W grze wcielamy się w księcia krasnali, a naszym zadaniem się odzyskanie królestwa. Zamiast stworów mamy krasnoludy, których można przekształcać w różne klasy. Wykonując swoją pracę, nasi dzielni brodacze awansują, dzięki czemu lepiej się spisują ze swoimi zadaniami. Istotną różnicą z produktem BP jest fakt, że świat jest warstwowy i możemy kopać nie tylko obok siebie, ale również nad i pod naszą startową lokacją. Jest dużo więcej surowców, za które możemy kupować różne udogodnienia i sprawiać, by nasza siedziba była bardziej przytulna.
    Bonus 2: Dungeon Keeper mobile

    Bardzo chciałem przetestować tę cześć, ale w sklepie Google'a dowiedziałem się, że ?Aplikacja jest niezgodna z Twoim urządzeniem?. Udałem się zatem na YouTube, gdzie można szybko odnaleźć recenzje gry. Po zapoznaniu się z nimi, z przykrością stwierdzam, że twórcy gry poszli za głosem sakiewek, bo gra pod względem graficznym dużo bardziej przypomina wspominany wyżej ?A Game of Dwarves? niż DK. Pomijając ten skromny fakt, gra i tak jest niegrywana ze względu na mikrotransakcje. Nikt nie lubi czekać, a już płacenie za czas w tak prostej grze nie jest adekwatne do jakości.
    PS. Udało mi się w końcu zainstalować grę i zagrać u siebie, ale moje zdanie w tej sprawie nie uległo zmianie .
  4. mateusz(stefan)
    Legia Warszawa, aktualny Mistrz Polski budzi w ludziach najczęściej skrajne emocje, albo się ją kocha, albo nienawidzi. Pytanie tylko czemu tak często miłość do tego klubu jest dla niego zabójcza? Niczym groźny pasożyt żerujący na ciele żywiciela, kibole rozpieprzają Legię bardzo umiejętnie. Kary jakie przychodzi płacić właścicielom niejednokrotnie przewyższają zarobki z europejskich pucharów, na które każdy polski klub tak bardzo liczy. Spójrzmy na niektóre liczby:
    Za sezon 2011/2012 za mecze ligowe oraz Pucharu Polski Legia musiała zapłacić 229 tys. złotych.
    Za sezon 2012/2013 za spotkania w europejskich pucharach suma sankcji finansowych wyniosła168 tys. euro.
    Za sezon 2013/2014 (na dzień dzisiejszy):
    Europejskie puchary:
    -po meczach z The New Saints F.C. - kara 45 tys. euro + zamknięcie trybuny północnej
    -po meczach z Molde FK i Steauą Bukareszt - kara 150 tys. euro zamknięcie stadionu na najbliższy mecz w europejskich pucharach (tj. z Apollon Limassol) + zamknięcie stadionu na 1 mecz w zawieszeniu na 5 lat
    Wygląda to marnie. Ostatnia z sankcji finansowych jest porównywalna z rocznym budżetem dobrze opłacanego grajka w naszej lidze. Wątpię, że nagle zmieni się mentalność boiskowych bandytów i że zaprzestaną rozbojów. Tymczasem Wojskowi mają przed sobą minimum 6 spotkań w Lidze Europy.
    Przeglądając YT natrafiłem na ten filmik ->
    Po chwili śmiechu zrozumiałem, że ci goście na serio myślą tak, jak mówią. Weźmy najpierw pierwszego pod lupę. Gość nie bardzo wie co to fanatyzm. Nie rozumie, że fanatyzm w każdej formie jest zły, czy to będzie moherowa babcia, kibol, fundamentalista islamski czy szowinista. Oni wymagają od nas ślepej wiary w ich poglądy i dołączenia do najważniejszej grupy. W przeciwnym razie najchętniej by cię spalili na stosie, skopali i zlali bejsbolem, ukamienowali czy po prostu zastrzelili, w zależności na kogo trafisz. Fanatyzm zawsze dotyczy skrajnych postaw, więc nie można mylić fana z fanatykiem. Tylko pierwsze określanie powinno być pozytywnie odbierane.
    Drugi gość to nikt inny jak szefuńcio kiboli Legii. Daje idealny przykład tego co wyżej napisałem. Nie podoba ci się zachowanie innej jednostki? Pacyfikuj.
    Następny niejaki Kelner uważa, że ich siłę utożsamia zrobienie burdy w mieście przeciwnika, zdemolowanie mienia czy obicie kilku ludzi, Do tego najpierw alkohol, żeby przecież poczuć się odważnym. Dla mnie patologia. Skąd się tacy ludzie biorą?
    Co z tego, że ładna oprawa skoro kolejny mecz będzie przy pustych trybunach? Co z tego, że kasa wpłynęła za wygranie meczu skoro większość środków trzeba oddać z powrotem w ręce UEFA? A to głównie dlatego, że paru (do kilkunastu w zależności od meczu) idiotów nie potrafiło się opanować przed odpaleniem racy. To samo ostatnio na meczu San Marino-Polska. Nie kuźwa nie mogły się tumany ogarnąć, nic przecież trzeba pokazać światu kto tu rządzi. Już nie wspomnę, że praktycznie co mecz ligowy trzeba pojechać po rywalu śpiewając burackie pieśni ku chwale nienawiści zamiast dopingować swój zespół.
    Jak to wyleczyć? Czy w ogóle da się? Nie przetłumaczysz przecież normalnie, bo już z twarzy widzisz, że zrozumienie zdania złożonego przez takiego osobnika jest nadludzkim wysiłkiem. W dodatku taka jednostka rozumie tylko argument siły, który jest powiązany ze zbiorowością. Jakoś nie widziałem w Warszawie kozaka przechadzającego się samotnie w centrum w szaliku czy koszulce Wisły/Śląska/Lecha/Widzewa itp.. Pod kurtką się nie liczy. Czemu w zachodnich krajach da się uzyskać spokój na stadionach, a u nas nie?
    W każdym razie: KIBOLE, HEJTUJĘ WAS.
  5. mateusz(stefan)
    Krótko opowiem dziś Wam o tym jak bardzo się myliłem myśląc, że seria FIFA jest odporna na cheatowanie w trybie multiplayer.
    Serię znam bardzo dobrze, bo miałem okazję grać w każdy tytuł, który ukazał się na pecety. Jednak tak naprawdę od 3 lat łupię ostro po sieci i powiem, że jestem zawiedziony. Po raz kolejny w życiu doświadczam, że twórcy gry mają w głębokim poważaniu skargi uczciwego gracza. Pewnie się zastanawiacie jak można oszukiwać w FIFIE? Użycie słowa "oszustwo" i "FIFA" może wydawać się nieprawdopodobne jeśli mówimy o grze Elektroników. Prawda jest inna i powiem Wam jak jest (Gdzieś już to słyszeliście co ?).
    1. Poczuj się jak Neo czyli program lagujący
    Najpopularniejszy z hacków.
    Zazwyczaj przeciwnik odpala go, gdy mamy piłkę, co powoduje efekt bullet time. Zamiast zaskoczyć go szybką akcją gra chodzi ślamazarnie, każde zagranie jest czytelne, a próba np. główkowania jest bardzo utrudniona z uwagi na wyczucie odpowiedniego momentu naciśnięcia przycisku strzału. Nierzadko tak tnie, że nie da się wręcz nic zrobić.
    Sytuacja wraca do normy, gdy to on ma piłkę i mecz toczy bez zająknięcia. Jak to może działać? Obstawiam, że program wysyła nam/na serwer jakieś pakiety przez co obciąża grę.
    2. "Kręcące się kółeczko"
    Znane oszustwo z poprzedniej części, gdzie do pewnego czasu mógł go użyć każdy minimalizując grę i odchodząc od kompa. U gracza zaatakowanego pojawiał się w lewym dolnym rogu znak oznaczający doczytywanie (właśnie to kręcące się kółeczko) przez co gra zastygała do momentu przywrócenia połączenia. Wtedy mieliśmy dwie opcję: przeczekać kretyna bądź opuścić mecz i oddać grę walkowerem. W większości ludzie szybko się irytowali i wybierali drugą opcję nie chcąc tracić czasu, co powodowało, że oszust osiągał swój cel. Uruchamiają go najczęściej pod koniec meczu, gdy brakło im czasu by wygrać uczciwie.
    3. "Ciemność, widzę ciemność"
    Wyobraźcie sobie, że gracie sobie normalny mecz, a tu nagle PYK i nic nie widzicie. Z głośników wydobywa się komentarz Waszego ukochanego komentatora, który oznajmia, że mecz trwa, a nie mija kilkanaście sekund jak przeciwnik strzela bramkę. W końcu ślepego łatwo ograć?
    4. 13 zawodnik
    To zdarzyło mi się tylko raz i do tej pory zachodzę w głowę jak gość to zrobił. Wybieramy się na tryb sezony gwiazd, w którym to kontrolujemy tylko własną postać i razem ze znajomymi toczymy bój przeciwko innym klubom. Późny wieczór, wszyscy oczekują na znalezienie gry, która ze względu na porę szybko nie przychodzi. Jednak udało się, szybko wybieramy strój i akceptujemy nim przeciwnik się rozmyśli. Niepokój budzi spostrzeżenie kumpla, że było nas 5 grających, a gra pokazała 6 graczy biorących udział w spotkaniu. No nic, pewnie jakiś błąd, olać. Mecz wystartował, robimy składną akcję, lecz zakończoną niecelnym strzałem. Przeciwnik wybija piłkę na naszą połowę, gdzie przechwytuje ją... nieznany nam, nasz szósty gracz. Dalszy scenariusz jest łatwy do przewidzenia-razem z piłką gość kieruje się w stronę naszej bramki, gdzie pakuje samobója. Muszę przyznać, że każdemu z nas siedzących na TeamSpeaku opadła szczena. Po chwili wyszliśmy z meczu, bo z takim sabotażystą byliśmy bez szans.
    Od razu dodam, że nie mógł się dołączyć do nas normalnie, gdyż manager klubu musiał osobiście akceptować piłkarzy wysyłających zgłoszenia. Na przyszłość patrzcie uważnie na liczbę graczy.
    5. Wizyta MiB
    Strzelasz czwartego gola, zadowolony z efektów, bo w końcu atak działa jak trzeba i udało Ci się nie schrzanić kolejnej setki. Czujesz ścinkę i już wiesz, że gość opuszcza grę. Myślisz "No cóż, walkower 3:0 to też zwycięstwo, nie jest źle". Pojawia się jak zawsze w tej sytuacji komunikacik "Utracono połączenie z przeciwnikiem....Gra ustali wynik...itd". Po chwili ładuje się menu, ale wyniku ani śladu. Czekasz jeszcze trochę, odświeżasz, ale liczba meczów pozostałych do ukończenia sezonu jest taka jak była przed rozegraniem spotkania z uciekinierem. Czyżby wizyta facetów w czarnych garniturach? Nope. To tylko kolejny oszust.
    6. Więcej kasy
    Świeżo po premierze rynek futbolowy w trybie Ultimate Team (zbierasz karty zawodników, robisz własny zespół i grasz) został rozwalony przez osoby korzystające z trainerów, które dodawały punkty umożliwiające kupno paczek z kartami. Co prawda niby od razu kilkaset kont zostało zbanowanych, ale prawda jest taka, że do tej pory ludzie z tego korzystają i tamte bany posłużyły jako nieskuteczny straszak.
    7. 5 minut ratuje!
    To co prawda nie hack, ale nieprzemyślenie twórców, które daje graczom żałosny i haniebny sposób na unikniecie szybkiej straty. Jeśli stracimy gola do piątej minuty możemy bezkarnie wyjść z meczu, a nie zostanie on policzony, tak jakby nigdy się nie odbył. Sporo meczów już zagrałem, gdzie przeciwnik zaskoczony szybką akcją i wyjmujący piłkę z siatki w 2 minucie korzystał z tej furtki.
    Oczywiście raportować oszusta można, ale nie jest to łatwe. EA bardzo to utrudnia, ale udało mi się wysłać wiadomość do nich. Oto co otrzymałem:
    Wiecie jak to wygląda w praktyce? Osoba, której profil raportowałem dalej gra. Specjalnie dodałem sobie do zakładek jej profil i widzę pojawiające się kolejne mecze w sezonach. Pomimo że ta osoba użyła pierwszego i drugiego opisanego przeze mnie hacka, to support nie kiwnął nawet palcem.

  6. mateusz(stefan)
    Witajcie.
    Około dwa i pół roku miał Franciszek Smuda na wyselekcjonowanie zespołu, którego zadaniem będzie wyjście z grupy na polsko-ukraińskiej imprezie. Plan wyglądał solidnie, gra Polaków choć nie powalająca to jednak obiecująca. Trener w jednym z ostatnich wywiadów stwierdził, że nie zmieniałby niczego, co zrobił na mistrzostwach i przygotowaniach, co podkreśla zaufanie jakim darzy swoich podopiecznych. Stadiony pobudowane, dworce odnowione, autostrady przygotowane i wydawałoby się, że kadra również dostosowana do europejskich standardów. Zaczęło się pięknie, bo już podczas losowań przeciwników trafiliśmy na rankingowo najsłabszą grupę. Pozostało nam tylko awansować, więc co się stało, że cały plan spalił na panewce? O tym właśnie ten wpis.
    1. Orzeł bielik ma dwa skrzydła, więc czemu my mieliśmy tylko jedno, podczas gdy drugie było ofensywnie upośledzone?
    Choć trio z Dortmundu świetnie sobie radziło na prawej flance, to niestety lewa kompletnie leżała. Każdy z naszych przeciwników doskonale przeanalizował naszą kadrę, więc wiedział na czym głównie opiera się gra Biało-Czerwonych. Element zaskoczenia jakim byłyby ataki lewą stroną odpadał, gdyż Boenisch niechętnie podłączał się do ataków. Jakby tego było mało grał niepewnie w obronie w porównaniu do swoich kolegów na tej pozycji. IMO dużo lepszym kandydatem na tę pozycję byłby Wawrzyniak, który mógłby liczyć na wsparcie Rybusa, z którym trochę już się zna. Mimo że wszyscy pamiętamy jego upadek w meczu z Niemcami, to jednak obrońca warszawskiego klubu wydaje się być solidnym zawodnikiem. Ewentualnie zawsze mógłby być przed nim Grosicki.
    2. Jak mamy piłkę to nie ma jej przeciwnik. Kiedy my podajemy, to przeciwnik za nią biega.
    O tych frazach zapominali piłkarze Smudy w trakcie trzech meczów. Nie powiem, były momenty, przebłyski, że nasi odzyskiwali pamięć i klepali futbolówkę między sobą, lecz było ich stanowczo za mało. Często gra ograniczała się do "wybij piłkę w kierunku Lewandowskiego", a ten nie dość ze osamotniony w ataku, to jeszcze kryty przez kilku rywali. Nie wymagam by nasi reprezentowali od razu drugą tiki-takę, ale przydałoby się więcej rozsądku przy wyprowadzaniu piłki.
    3. Samotny wilk w ataku.
    Robert Lewandowski w tym sezonie błyszczał w lidze niemieckiej niczym diament, co przełożyło się na sukcesy całego klubu. Jest aktualnie bez wątpienia najlepszym polskim napastnikiem. Rywali w reprezentacji nie ma praktycznie żadnych: Sobiech nie pokazał cudów w tym sezonie, Brożek grzeje non stop ławę. Smuda widocznie nie przewidział, że grając na jednego napastnika, nasi rywale w będą starali się w pierwszej kolejności go odciąć od piłki. Tak też się działo, snajper Borussii był niejednokrotnie faulowany przez rywali, gdyż ci zdawali sobie sprawę jakie niebezpieczeństwo może grozić ich bramce, jeśli ten nie zostanie upilnowany. Górne piłki na Roberta praktycznie były tracone, bo nie miał ich do kogo odgrywać. Jedynie na prawej próbował mu się pokazywać Błaszczykowski, lecz środek, który stanowił oddział defensywnych pomocników nie kwapił się do pomocy. IMO jeśli chcemy grać jednym napastnikiem i to w dodatku bardziej technicznym niż atletycznym (Czyli bliżej mu do C.Ronaldo niż do Z. Ibrahimovicia) to trzeba odpuścić sobie wybijanie piłek do przodu oraz należy mu zapewnić wsparcie (zamiast grania dwoma defensywnymi napastnikami).
    4. Niewykorzystane sytuację się mszczą.
    To zadanie zna każdy kibic piłki nożnej i wie jak los potrafi być przewrotny. Piłka nożna jest sportem nieobliczalnym co wiele razy nam pokazywała, dlatego jeśli mamy setkę to należy ją wykorzystać.
    W meczu z Grekami mieliśmy dar od sędziego w postaci wyrzucenia z boiska Sokratisa Papastathopoulosa. Nie potrafiliśmy tego wykorzystać, stwarzaliśmy okazje, ale piłka zamiast lądować w siatce szybowała nad bramką. Zemściło się szybko, bo rywal strzelił bramkę kontaktową, wyrównał liczbę graczy po obu stronach i mógł ustalić wynik meczu na swoją korzyść. Opatrzność boska nad nami czuwała w osobieTytonia w bramce i udało się dowieźć remis do końca, choć inni stwierdzą, że to Karagounis zawalił sprawę i pokazał jak nie strzela się karnych (dołączam się również do osób o tym poglądzie).
    Rosja była dużo bardziej wymagającym rywalem niż potomkowie Spartan i to ona zaczęła od prowadzenia. Wtedy kapitan zrobił, to co powinien zawsze robić-pokazał kolegom jak się strzela bramki. W tym momencie nasz wschodni rywal był rozbity, grał jakby opadł sił, mogliśmy podwyższyć, lecz tak się nie stało, kolejny mecz zakończył się podziałem punktów.
    Z Czechami był mecz o wszystko, IMO powinniśmy zagrać w jak najbardziej ofensywnym ustawieniu, więc co po raz kolejny robi Dudka i Murawski w składzie? Było podobnie jak z Grecją, stwarzaliśmy okazje, ale bez goli, gdy po stracie na środku Czesi przeprowadzili jeden skuteczny atak i wróciliśmy do szarej rzeczywistości, gdzie ćwierćfinał jakiejkolwiek imprezy piłkarskiej jest od dawna poza naszym zasięgiem.
    5. Rotacja graczami podczas meczu.
    Zmiany są po to, by wnieść świeżość wśród zmęczonych graczy, wymienić zagrożonych kartkami czy kontuzją grajków, ale przede wszystkim by wzmocnić ten jedenasto osobowy kolektyw na boisku. Jak widać nasz selekcjoner nie odrobił pracy domowej po raz kolejny, a może po prostu tak bardzo wierzył w swoich ludzi na murawie, że nie chciał ich wymienić na innych? Jest jeszcze teoria, że zabrał na Euro takich piłkarzy, że zmiennicy nie nadają się, by móc godnie zastąpić piłkarzy z podstawowego składu. W każdym razie w pierwszym meczu prawdopodobnie nie zobaczylibyśmy zmian, gdyby nie czerwień Szczęsnego. Trener z takim doświadczeniem powinien skorzystać z takiej lekcji jakim był pierwszym mecz, by wiedzieć, że po to są zmiany, by z nich korzystać i nie czekać do ostatniej minuty, by je zaplanować. Tym bardziej, gdy piłkarze słaniają się na nogach ze zmęczenia.
    6. Przygotowanie motoryczne.
    Nie od dziś było wiadome, że Euro rozpocznie się niedługo po zakończeniu rozgrywek ligowych, więc piłkarze będą musieli dobrze wykorzystać ten czas by odpowiednio odpocząć. Nasi chyba nie zrobili tego, bo we wszystkich meczach Polski miałem wrażenie, że po około 20 minutach walki nasi kopacze kompletnie siadali z sił. Tu już powinien reagować trener, by przygotować kondycyjnie swoich podopiecznych do gry na 90 minut, a jeśli z tym są problemy to odpowiednio manewrować zmianami. Jak możemy marzyć o grze na poziomie europejskim, gdzie zawodnicy są ćwiczeni jak przetrwać sprawnie na murawie przez 120, gdzie u nas są problemy, by dotrwać do tych 90.
    Gorąco wierzyłem, że uda nam się wyjść z grupy, bo jak nie teraz to kiedy? Gramy u siebie, mamy dość młody skład, kibice są naszym dwunastym zawodnikiem (sędzia z Grecją był przez chwilę nawet trzynastym). Niestety, marzenia o wyjściu z grupy prysnęły jak bańka mydlana, a my możemy powoli intonować coimprezowe "nic się nie stało, Polacy nic się nie stało".
    Były momenty, że każdy Polak był dumny, że jest Polakiem, szkoda, że tylko momenty. Zawsze można się pocieszać, że nie odpadliśmy pierwsi, nie jesteśmy pierwszymi organizatorami wielkiej imprezy, którzy nie wychodzą z grupy, czy też, że zdobyliśmy więcej punktów niż wicemistrzowie świata. Jednak marna to pociecha.
    Na co teraz liczę odnośnie naszej kadry?
    Że weźmie ją ktoś z jajami, ktoś kto nie będzie zwracał na charakter piłkarzy na co dzień, ale na to, co pozostawiają na boisku, ktoś kogo PZPN nie udupi i nie wymusi na nim żadnej postawy. Impreza w Polsce i Ukrainie się skończy i przyjdą kolejne eliminacje, tym razem do mistrzostw świata w Brazylii. Trzeba się wziąć w garść przeanalizować błędy i zrobić wszystko, by naprawić te niedoskonałości. Patrząc na punkty jak zdobywamy kolejno na Euro to może za 4 lata będziemy mogli obejrzeć pierwsze zwycięstwo na takiej imprezie.
    Już za 2 lata, już za 2 lata Polska będzie mistrzem świata .
  7. mateusz(stefan)
    Witajcie.
    Lubicie zagadki? Pewnie, że lubicie. Wszyscy je lubią. Mam dla Was jedną:
    "United nic się nie stało! United nic się nie stało (Taki **** )"
    Naszym celem będzie rozszyfrowanie jakie słowo, poprawne gramatycznie, znajduje się pod czterema gwiazdkami.
    Odpowiedzi proszę zamieszczać w komentarzach. Akceptuję każdy typ odpowiadający liczbą liter oraz zgodny gramatycznie*. Liczą się tylko te typy, których autorzy zarejestrowali się przed datą utworzenia wpisu.
    Informacje odnośnie hasła:
    13 maja Manchester City, rywal lokalnego klubu Manchesteru United, został mistrzem Anglii. Pikanterii dodaje również fakt, że obie drużyny przed ostatnią kolejką posiadały tę samą liczbę punktów, jednak lepszy ogólny bilans bramkowy i starć z przeciwnikiem miał City. Ponadto we wczorajszych meczach przez kilkanaście minut bliżej triumfu były Czerwone Diabły, lecz w doliczonym czasie ostateczne zwycięstwo zapewnili sobie the Citizens.
    My znamy już hasło, a Wy? Śmiało, do roboty .
    *-
  8. mateusz(stefan)
    W ostatnim czasie popularne są hasła ?opodatkowanie Kościoła? czy ?usunięcie Kościoła z życia politycznego?. Pokazując ludziom obraz bogatego duchownego, dla którego liczy się pomnażanie własnego majątku niżeli dobro wiernych, twórca spotu świetnie manipuluje polskimi odbiorcami. W końcu to bogaty ksiądz, a jak bogaty to pewnie kradnie(i
    ) i wszystko co na tace dostaje to przeznacza sobie na nowe auto, buty ?zamszowe? albo na grę w kasynie. Zapomniałbym, bo przecież co drugi ksiądz to pedofil. Reszta woli zakonnice. Fala krytyki KK nasila się i to nie od dziś. Powyższy wizerunek kreują nam media. Po części jest w nim trochę prawdy, choć IMO wyolbrzymionej. Czy jeśli jeden chirurg, który spaprał operację i odebrał komuś życie, tylko dlatego, że w młodości zamiast się uczyć jechał na ściągach, okazał się "niepowołanym do wykonywanego zawodu", to czy cała reszta też? Oczywiście, że nie, choć ukazanie tego jako zjawiska globalnego jest dla niektórych korzyścią. W końcu taki "Fakt" czy "Super Express" bardzo dobrze się sprzedaje.
    Dzisiaj jak w tytule, chciałbym się przyjrzeć KK, ale okiem człowieka prostego, ani nie historyka, ani nie teologa. Spójrzmy w głąb historii. Odkąd państwo powstało i przyjęło chrzest rozpoczął się proces chrystianizacji. Za pierwszego króla rzekłbym dość brutalnie egzekwowany, jednak takie wtedy były czasy. Pozycja całego Kościoła w Europie rosła, bo każdy zdawał sobie sprawę jakie korzyści daje wspólna religia. To coś, co jednoczy państwo, buduje między obywatelami pewną wieź moralną. Świetnym przykładem dzisiaj są państwa muzułmańskie, gdzie religia sama w sobie jest prawem i jest traktowana jak największa świętość. Kościół w ciemnych czasach był autorytetem, wszakże duchownymi były osoby wykształcone. W końcu to on dbał o rozwój edukacji i literatury począwszy od szkół parafialnych w średniowieczu przez tworzenie instytucji do tego celu powołanych (patrz przede wszystkim wiek XVI-XVIII ) w dobie oświecenia. Warto wspomnieć, gdy po Europie latali inkwizytorzy paląc czarownice, a reformacja wchodziła w fazę zaawansowaną, w Polsce panował "względny" spokój. Kościół w czasie okupacji zajmował się ukrywaniem zbiegów przed wrogimi wojskami, a w czasach powojennych to kościoły były miejscami zgromadzeń patriotów i walczących o wyzwolenie. Było-minęło, co zostało z tego dzisiaj?

    Kościół dalej pełni istotną rolę w Polsce.
    a)Pomaga kształtować kręgosłup moralny, naucza etyki i poprawnych wartości. Nie tak istotne u dorosłych(też, ale nie w takim stopniu) jak u dzieci, które uczą się rozróżniać co jest dobre, a co złe.
    b)Dla dorosłych odgrywa rolę psychologa i mentora:wiesz, że musisz stale nad sobą pracować, bo nie jesteś doskonały, co udowadniasz na co dzień. Daje wsparcie i pocieszenie. Coś jak przyjaciółka, ale od spraw duchowych.
    c)Wspomaga i organizuje akcje charytatywne. Nie mówię o oddzielnych organizacjach jak np. Caritas, ale o poszczególnych eventach. Szczególnie w pamięć zapada mi pewien można powiedzieć już zwyczaj, gdy przed Świętami Bożego Narodzenia są organizowane zbiórki starych, choć sprawnych zabawek, artykułów szkolnych, a także żywności dla dzieci z domów dziecka.
    d)Ze względu pozycję jaka została ukształtowana na przestrzeni wieków dalej stanowi swego rodzaju autorytet społeczny przez co jest "głosem ludu".

    Niestety są i złe strony, które znacząco wpływają na postrzeganie KK.
    a)Fanatyzm religijny. Osoby typu ks. Natanek, o. Dyrektor z Torunia czy bojówki typu Mohery stały się pośmiewiskiem nie tylko polskiego internetu, ale i światowych mediów. Fanatyzm zawsze będzie zły, niezależnie w jakiej formie wystąpi.
    b)Osoby nieodpowiednie na stanowiskach-to się może trafić w każdym zawodzie, przecież ludzie, którzy zostają duchownymi to ludzie wychowanie wśród nas, nasi koledzy, koleżanki. Czarna owca może trafić się w każdym zawodzie, problem w tym, że w tu trafia się dość często. Chodzi głównie o osoby, które minęły się z powołaniem i zamiast służyć Bogu i ludziom służą mamonie i konsumpcji. Trafiają się także osoby chore, skrzywione psychicznie i wtedy pojawia się tragedia jaką jest pedofilia.
    c)Kościół sztywno trzyma się swych zasad przez co traci na aktualności. Może 10 przykazań opisane ponad 2 tys. lat temu w sposób ogólny można jakoś przeinterpretować i dostosowywać się, jednak nauczanie rozmija się czasem z logiką. W świecie konsumpcjonizmu idee i założenia KK stają się przestarzałe. Czy małżeństwo, w którym obie ze stron mają problem ze spłodzeniem dziecka, a jedyną formą ratunku jest in vitro, ma zaniechać tego, bo KK uważa to za grzech? Czy dziecko, które umiera bez chrztu przy porodzie ma być skazane na wieczne potępienie, bo nie miało możliwości jego przyjęcia, a nawet jeśli miało, to rodzice sobie nie życzyli? Czy osoba, która doznając kumulacji tragedii życiowych odbiera sobie życie ma być skazana na "piekło"? Nie trzyma się to sensu. Zastanawiam się również nad sensem propagowania metod przerywanej i kalendarzyka. Nieżyciowe, niepraktyczne, nieskuteczne.
    IMO trafnie oddaje bezsens scena z filmu "Królestwo Niebieskie", gdy Obrońca zamku zastanawia się czy spalić zwłoki poległych czy nie i pada mądre zdanie:
    "Bóg to zrozumie. A jeśli nie zrozumie, to nie jest Bogiem i nie musimy się bać. "

    Kościół Katolicki utracił szacunek, brak mu obrońców, bo przecież Biblia mówi "nadstaw drugi policzek" zamiast broń się. Trafiają się przez to męty społeczne, które drą Pismo Święte na oczach ludzi (Tak, chodzi mi o pana Darskiego). Robi to, bo katolicy wolą pomodlić się za niego niż walczyć i włóczyć po sądach. Gdyby zrobił tak z Koranem, to najpewniej na drugi dzień znaleźliby jego ciało panowie z CBŚ. Bądź to co z niego zostało.
    Oczywiście domyślam się, że znajdą się osoby, które stwierdzą, że
    a)Role wychowawczą powinni pełnić wyłącznie rodzicie i nauczyciele, a nie "przedstawiciele Kościoła". Co taki ksiądz wie o rodzinie? Od kiedy on jest specjalistą w wychowywaniu dzieci?
    b)Dużo lepszym pomocnikiem jest psycholog zawodowy.
    c)Wyraźniejszy efekt generują poszczególne laickie organizację.
    d)Autorytetem powinno być wyłącznie państwo i rząd.
    e)Takich powinno się izolować.
    f)...takich karać.
    g)Kościół ogólnie jest zbędny, bo cały sam w sobie jest przestarzały. W końcu więcej osób w niedzielę przychodzi do Tesco.
    lub przytoczą podobne argumenty. Nie dziwie się, mają trochę racji. Specjalnie pominąłem historyczne błędy i "grzeszki" Kościoła typu krucjaty, symonia itp. Moim celem było ukazać, co z tego co było zostało, i nadal jest aktualne. To co wybrałem, to pierwsze przyszło mi na myśl, nie wertowałem tomów "Historii KK". Kościół Katolicki ma swoje za uszami, ale też nie można mu odbierać jego osiągnięć i dokonań. Osoby, które walczą z Kościołem to często bojownicy o tolerancję. Nie widzą tego jednak, ze ich tolerancja działa w jedną stronę. Jeśli wymagacie tolerancji, tolerujcie i nas.
    Dzięki za uwagę i zapraszam do refleksji.
    PS1.Powyższy artykuł nie miał na celu obrazy czyichś uczuć. Jeśli ktoś się poczuł urażony to przepraszam, gdyż nie taką miałem intencję.
    PS2. Odnoszę się w tym artykule do Kościoła Katolickiego, więc wszędzie gdzie piszę Kościół to właśnie mam na myśli KK, a nie inną chrześcijańską wspólnotę.
  9. mateusz(stefan)
    W ostatnim czasie często można spotkać w temacie Uwagi i pytania do moderatorów posty typu: ?Kolega x ma za duża sygnaturkę?, ?W x komentarzu y przyznaje się do piractwa?. Niby zwykłe informowanie o łamaniu regulaminu na forum, ale w moim odczuciu są one niesmaczne. Tak, niesmaczne, bo choć idea jest godna podziwu, to sposób w jakim jest to przekazywany wręcz przeciwnie.
    Cieszy mnie, że forumowicze podchwycili pomysł pomocy dla moderatorów, jednak dużo lepiej byłoby dla nich jakby robili to inaczej.

    Jak poprawnie zgłaszać nieprawidłowości Proponuję tak:

    Dla komentarzy newsowych: wysyłanie wiadomości prywatnej do moderatorów opiekujących się tymi komentarzami, a są nimi: Cragir, Sciass i RIP1988. 90% spraw może poczekać, aż któryś z moderatorów zareaguje, w przypadku spraw, które nie ścierpią zwłoki, należy pisać, do któregoś z obecnych w danej chwili Super Moderatorów (te sprawy to np. spamer, który bezlitośnie zasypuje linkami tematy, czy pirat, który wrzuca linki do warezów). Dla sygnaturek, awatarów: wysyłanie wiadomości prywatnej do Super Moderatorów, Junior Adminów, gdyż te grupy administracji forumowej mogą ingerować w tego pokroju sprawy. Można także zgłaszać raportując dowolny (najlepiej stary, gdyż nie przerwie to żadnej dyskusji) post, a jako powód wpisać ?nieprawidłowa sygnaturka/awatar?. Trollowanie, spamowanie, statsowanie: tu wystarczy zwykły raport postu od którego zaczyna się zgłaszany problem. Nie trzeba słać dziesięciu raportów, jeden załatwi sprawę. Jeżeli jakiś forumowicz regularnie łamie jakiś punkt regulaminu bądź coś poważnie przeskrobał, można podesłać PW i opisać sprawę. Bać się raportów nie ma czego, bo to, że dostaliśmy raport to jeszcze nie oznacza, że będzie kara dla winnego, zdarzały się przypadki, że raportujący (celowo czy nie) zasypywał nas zgłoszeniami poprawnych postów, za co sam obrywał po palcach. O tym kto raportuje dany post wiedzą tylko moderatorzy.

    Korzyść dla forumowiczów Nie wiem ile osób lubi być publicznie nazywana kapusiami czy donosicielami. Na pewno nie jest to miłe ani społecznie akceptowane (choć ostatnio coraz częściej, co też poniekąd martwi). Nie mówię, by nie zgłaszać nieprawidłowości, ale o tym, by robić to w poprawny sposób. Nie po to istnieją różne drogi komunikacji, by narażać się publicznie na jakąkolwiek krytykę, na pewno nie pozytywną. Fakt, to tylko forum, czujemy się anonimowi, nietykalni, jednak uważajcie, by tych zachowań nie przenieść do realnego życia.
    Podam przykład z życia wzięty: informowanie nauczyciela, że kolega ściąga podczas pisania klasówki. Kolega dostanie lufę, a Wy możecie czuć się dumni z ?obywatelskiego obowiązku?. W zamian za to: klasa Was nienawidzi, nauczyciel dziwnie patrzy (bo jak można ufać komuś, kto donosi na swoich klasowych kolegów), odbije się to także na sposobie prowadzeniu lekcji, bo dowcipny nauczyciel nie będzie starał się żartować w Waszym towarzystwie, bo przypadkiem coś mu się może wymsknąć, a wtedy znając Was pójdziecie przekazać rodzicom, rodzice dyrekcji. Skończy się na pogawędce belfra z dyrektorem, a w najgorszym przypadku na straceniu przez niego pracy. Niewinny dowcip np. stanie się aktem rasistowskiego poniżania ucznia, a jak media to podsycą to w ogóle człowiek jest zrujnowany.
    Kolejny przykład: wiemy, że sąsiad nielegalnie wypala/wylewa na pola nieczystości, odpady. W naszym interesie jest zgłoszenie tego do odpowiednich organów ścigania, bo konsekwencje tych czynów nas dosięgną, chociażby w postaci zatrucia owoców i warzyw, które obok tego w ogródku posadziliśmy. Oczywiście, powinniśmy najpierw iść porozmawiać z sąsiadem, by wyzbył się tego nawyku, a jeśli nie pomaga zastosować ostrzejsze środki. Nikt tu nie powinien mieć do Was pretensji oprócz winnego, za to, że dbacie o swoje i innych zdrowie. Wróćmy ponownie do szkoły: jak najbardziej poprawne jest zgłaszanie wszelkiego rodzaju przemocy, dręczenia i innych patologii. Jesteśmy ludźmi i mam swoje prawa, których nikt nie powinien naruszać. Oczywiście nie mam na myśli informowanie nauczyciela, że klasa poszła na wagary, ale to, że np. klasowy kolega jest nękany i bity przez oprawców siedzących 2 rzędy za nim. Wierzcie mi, że czasem rodzice nie wszystko potrafią dostrzec na czas, a interwencja w porę potrafi uratować komuś życie, nie tyle, co fizycznie, ale społecznie.

    Po co ten wpis? Chcę Was przede wszystkim wyczulić na granicę, gdzie kończy się obywatelski obowiązek, a zaczyna zwykłe donosicielstwo. Wydaje mi się, że dość wyraźnie przedstawiłem poruszony problem i mam nadzieję, że zastosujecie te rady w życiu, przynajmniej niektórzy . Na koniec filmik, który prezentuje tę kwestię w scenie filmu "Nie ma róży bez ognia".

    Youtube Video -> Oryginalne wideo
  10. mateusz(stefan)
    OMG what a noob!



    Nadeszły czasy, w których internet stał się nieodzownym elementem naszego życia. Jedni przesiadują godzinami na portalach społecznościowych, forach, inni korzystają z jego dobrodziejstw i zagłębiają się w bibliotekę multimediów jaką on oferuje, jeszcze inni zarabiają tu prawdziwe kokosy. Odkąd szybkie i stabilne łącze jest dostępne wielu z nas-graczy, pragnie przetestować swoje siły w sieci. Niestety również tu można spotkać osoby, które najzwyczajniej nie powinny mieć prawa dostępu do trybów wieloosobowych, gdyż nie potrafią z nich poprawnie korzystać. Nie potrafię przywyknąć do dzieci. Tak, do dzieci, bo to one najszybciej wyprowadzają mnie z równowagi swoim zachowaniem. Również cheaterzy oraz wszelkiego rodzaju internetowe cwaniaczki są w stanie człowieka doprowadzić do furii. Mija się to z założeniem z jakim opalam tryb multiplayer-chcę uczciwie móc rywalizować, odprężyć się w spokoju i kulturze. W przybliżeniu wygląda to tak:


    Call of Duty: Modern Warfare 2


    Grę kupiłem w dniu premiery i znakomicie się bawiłem przez pół roku. Potem zaczął się koszmar. Niby już drugiego dnia po wydaniu można było znaleźć informacje o złamanych zabezpieczeniach VACa w MW2, ale jedynie na co natknąłem się przez te 6 miesięcy to 2-3 razy wizytowałem na zhackowanym serwerze, gdzie grawitacja była zmniejszona, a liczba rund zwiększona (to był tryb Znajdź i zniszcz). Niestety, po tym czasie zabawa się skończyła, bo falami można było spotykać gości z aimbotami i wallhackami, którzy pruli do Ciebie najczęściej z LKMa przez ściany i oczywiście przez pół mapy, bo jakże inaczej. Człowiek próbował z tym walczyć, a to kuloodporna tarczą, a to claymorami (niektórzy tak szybko chcieli wyciąć team wroga, że wbiegali na respa i tam zaczynali sieczkę, ale z tego rozpędu często kończyli wypady na minach przeciwpiechotnych), lecz niestety na dłuższą metę bezskutecznie. Do dziś pamiętam mecz, gdzie trafiłem na serwer S&D i walczyłem z innymi graczami przeciw bandzie cheaterów. Tym udało się dość szybko zdobyć 3 punkty i gdy brakowało im tego jednego, moi teamowi koledzy opuścili serwer, a w ich miejsce przyszli?jeszcze lepsi cheaterzy. Ci nieskrepowani zaczęli już strzelaninę z samego respa i po 5-10 sekundach było już po rundzie. Wygraliśmy 4:3, mecz lepsi cheaterzy (no i plus ja) vs cheterzy. Grę zostawiłem, choć próbowałem parę razy wracać, ale rywalizacja spowodowana przez oszustów zakończyła definitywnie moja przygodę z (wtedy) najnowszą częścią sagi.
    Jednak to nie koniec o MW2, brak dedykowanych serwerów sprawiał, że mógł na nich przebywać każdy, czy to cheater czy dziecko w wieku (sic!) 6 lat. Wiem, że różne patologie są na tym świecie, ale po raz pierwszy miałem z czymś takim styczność. Z czym? Z dzieckiem, które ledwo mówiło (jak dla mnie 5-8 lat), za to które bardzo wyraźnie i czysto potrafiło wyzwać rodziców przeciwnika. Pomijam obelgi jakie słyszałem już w grach internetowych, ale uważam, że na wyzywanie rodziców stać tylko największe !@#$%& (tu wpisz sobie najbardziej pasujący synonim do kogoś, kto upadł moralnie i jakikolwiek szacunek do tej osoby jest abstrakcją). Osobiście staram się być cierpliwy, gdyż wiem, że to dzieciaki, które co najwyżej po spotkaniu w rzeczywistości oko w oko miały by pełne portki, i to bynajmniej nie powietrza .


    Diablo II: Pan zniszczenia


    Blizzard jest marką wszystkim dobrze znaną chociażby z faktu w jaki sposób traktuje wszelkich cwaniaczków łamiące zasady przyjemnej gry. Niestety nawet oni nie byli w stanie wyłapać tylu kont sklepowych i botów jakie zdominowały serwery. Choć były czystki i masowe banowania, to i tak ci ludzie wracali, bo im się to najzwyczajniej opłacało (sklep generował o wiele większe zarobki niż koszt zakupienia gry). Jak to się odbiło na grze? Dość prosto-inflacja. O ile do spambotów wpadających na serwa i reklamujących sklep można było przywyknąć, to załamanie waluty dość mocno odbiło się na samej grze. Wysokie runy już nie były tak cenne, więc przedmioty, które wcześniej można było za nie kupić były poza zasięgiem normalnego gracza (takiego co nie siedzi przed kompem 24/7 ).


    Pro Evolution Soccer 2010


    W grę gram już długo mniej lub bardziej systematycznie. Czasem mam ochotę połechtać swoje ego i dokopać grajkom rywala, dlatego właśnie odpalam multiplayer. W nawet tak w założeniu prostej grze, piłce kopanej, można natknąć się na cheaterów. Jak to działa? Otóż wykorzystują oni programy, które obciążają Twoje łączę poprzez wysyłanie do niego pakietów, co wywołuje u Ciebie laga. Idealny sposób by wytrącić Cię w akcji sam na sam czy przy próbie obrony strzału. Piłkarz przestaje reagować i kończy kurs sam na sam z bramką poza linią pola karnego, a bramkarz widzący lot piłki z odległości 50 metrów odprowadza ją wzrokiem do bramki. Na szczęście odkąd wyszła nowa część, niektórzy z cheaterów wyemigrowali tam, ale nie wszyscy.
    Wczoraj zachciało mi się rozegrać spotkanie, wchodzę do pokoju z meczami i patrzę-polska ksywka, więc zagram, bo jak Polak to ping lepszy, gra stabilniejsza. Zapomniałem o jednym, że jak Polak to nie zawsze uczciwy, no i się przejechałem. Mecz rozpoczął przeciwnik, a ja przylagowany po 10 sekundach ocknąłem się co się stało-szybkie rozpoczęcie, podanie do skrzydła i strzał na bramkę, gdzie bramkarz sparaliżowany nie mógł nic zrobić. Po chwili powtórka z rozrywki, ale udało mi się wykorzystać kontrę i mamy 2:1. Co robi przeciwnik? Gra sobie w tzw. głupiego Jasia-podaje sobie piłkę między obrońcami, że nie byłem w stanie mu jej zabrać, gra na czas. Do przerwy właśnie tak wyglądał mecz, a w trakcie jej trwania mogłem czytać wiadomości od jegomościa o treści: ?Jesteś słaby? i tak 5-6 razy. Druga połowa to kopia końcówki pierwszej, więc zabawa w ?zabierz mi piłkę?. Dzieciak już zmarnował mi dużo czasu, więc pomyślałem, że nie warto na niego więcej go tracić i wyszedłem. Rozegrałem już duuużo meczy i jedyni, którzy grali na czas to byli Polacy. Smutne, ale prawdziwe.

    Przykładów znalazłoby się dużo więcej, ale te myślę pokazują w dość różny sposób jak człowiek człowiekowi może być wilkiem i to na różnych tłach. Staram się unikać takich sytuacji, jak te wyżej opisane, ale jak to w życiu bywa-nie zawsze jest to możliwe. Dlatego również ciężko mnie wychwycić w multi, gdyż gram ze ?sprawdzoną ekipą?, w sprawdzony tryb no i w przede wszystkim w to co lubię. Oczywiście nie chce nikogo zniechęcać do trybu mutliplayer, wiele gier opiera na nim swój żywot. Rozgrywa sieciowa może przynieść wiele nieoczekiwanych wrażeń i atrakcji, dlatego z racji, że było więcej pozytywów niżeli rozczarowań, to patrzę na tryb multiplayer z optymizmem. Do zobaczenia na wirtualnej wojnie/potyczce/meczu/wyścigu .


    Słowniczek:

    zhackowane serwery w MW2, to nic innego jak serwery, w których host mógł zmieniać dowolne jego parametry. W MW2 nie ma prywatnych serwerów, a jedynie losowe, na które gra łączy. cheater-osoba niemile widziana w sieci, pot. oszust, korzystająca najczęściej w FPSach z dwóch poniższych programów (są one zabronione). aimbot-program, który samemu za Ciebie namierza i kieruje przeciwniczek na wrogu. . wallhack-program, który ujawnia lokalizacje przeciwnika wyświetlając jego sylwetkę/napis. VAC- Valve Anti-Cheat, system wykrywania cheaterów zintegrowany z platformą Steam. S&D=Znajdź i zniszcz, jeden z popularnych trybów w Call of Duty. claymore-mina przeciwpiechotna, aktywowana w grze poprzez przebiegnięcie przed jej wiązkami lasera. resp=respawn-miejsce, w którym ?tworzą się gracze?, pozycja startowa. lag-opóźnienie pomiędzy wysyłanymi, a odbieranymi pakietami.
  11. mateusz(stefan)
    Witam. Na wstępie chciałbym się przywitać ze wszystkimi gośćmi, którzy natrafili na ten blog i zamiast uciekać wzięli się do czytania wpisu. Cudów obiecywać nie będę, bo to nie moja rola. Od czasu do czasu postaram się coś skrobnąć, o ile tylko znajdzie się jakiś ciekawy do omówienia temat, ale z tym nie powinno być problemów. Tyle tytułem wstępu, zapraszam do lektury pierwszego wpisu.
    W ostatnim czasie robi się moda na wchodzenie na czyjś blog i bluzganie autora za jego treść. Takie zachowanie niestety świadczy o bezsilności i słabości psychicznej bluzgającego. Co najgorsze takie akcje są nieskuteczne i mają odwrotny skutek do zamierzonego. Gwoli wyjaśnienia:
    Wielu redaktorów serwisów internetowych stosuję taktykę "chwytliwego tytułu", tzn. pojawia nam się tytuł, który jest sensacją, a jego zadaniem jest wzbudzenie zaciekawienia i zmuszenie czytelnika do odwiedzenia strony z wpisem. Często po wizycie następuje frustracja i rozczarowanie, ale cel redaktora został osiągnięty, bo mu płacą za ilość wejść na stronę. Przykład: Polska pokonała Brazylię 5:0. Nie ważne, że w picipolo na małe bramki, nie ważne, że juniorów i to w meczu towarzyskim. Liczy się to, że przeciętny Kowalski kliknie w link. Ostre słowa w komentarzach nawet mogą być pomocne, bo prowokują innych czytelników i wywołują kłótnie, która przyciąga kolejne osoby, a kolejne osoby to kolejne odwiedziny. Tak właśnie działa marketing. Jak chcecie więcej info, to popytajcie Arniego, bo on pracuje w tej branży .
    Spotyka się także taktykę "Wstrząsający tytuł bądź kontrowersyjny wpis". Polega to na nonkonformistycznym sprzeciwieniu się ogólnie obowiązującym normom, skrytykowanie pozytywnego osiągnięcia, próbie wywołania skandalu, wciągnięcia innych do kłótni. O ile na serwisach internetowych to funkcjonuje całkiem dobrze, to na FA tego typu wpisy zostają usuwane, a autorzy nagradzani. Czemu? Prosta odpowiedź: Takie wpisy prowokują innych, a owa prowokacja kończy się najczęściej ostrą wymianą argumentów bez żałowania sobie obelg i wulgaryzmów. My lubimy kulturę, dlatego walczymy z takimi zjawiskami.
    Dlatego jeśli uważacie treść danego bloga i sam blog poniżej krytyki, to najlepszym sposobem do skłonienia autora do przemyśleń jest omijanie bloga szerokim łukiem. Jeśli wszyscy do tego by się stosowali na danym blogu zostałaby jedynie tylko grupka stałych fanatyków, którzy po pewnym czasie też odeszliby, bo ile można czytać durne i głupie wpisy. Wtedy da to autorowi to myślenia, który być może zmieni treść wpisów i przyłoży się do nich. Nie bądźcie Don Kichotem i nie walczcie z wiatrakami.
×
×
  • Utwórz nowe...