W telewizji, co chwila katują nas wspomnieniami (a raczej koszmarami) z przeszłości PRL-owskiej. Możemy się zazwyczaj dowiedzieć jak wtedy było źle i głóśno z tego pośmiać. Niektórzy wręcz chwalą się "piękną kartą" podkładania bomb i wymigiwania od pracy, jako wielkimi zasługami. Zresztą podobna sprawa ma się z wieloma dziennikarzami, którzy publicznie "chwalą się" jakimi to byli "nogami" z matematyki, czy fizyki. Ciekawy temat na wpis, ale tymczasem nie o tym zamierzałem napisać.
Pośród licznych zbrodni komuny, terroru bezpieki i cenzury samo społeczeństwo jawiło się pod względem kultury osobistej dużo lepiej niż to obecne, po częściowo wolnych wyborach z 1989 roku. Zastanawiające jest, to co słyszę szczególnie z opowieści dziadków, ale też i rodziców. Ludzie byli wobec siebie dawniej po prostu milsi. W autobusach panowie jak prawdziwi gentlemeni ustępowali kobietom miejsca, ludzie rozmawiali na różne tematy z przypadkowo spotkanymi osobami. Coś takiego jest nie do pomyślenia w dzisiejszym świecie. Jako przyszły socjolog postanowiłem sformułować kilka hipotez, które mogłyby wyjaśnić to zjawisko.
1. Ludzie wcale nie zachowywali się lepiej, to po prostu wyidealizowane opowiastki starszych osób, jak to kiedyś było lepiej niż jest teraz.
2. W czasie Polski międzywojennej wykształciły się pewne zasady dobrego wychowania, które były praktykowane szerzej przez obywateli.
3. Chęć "okiwania" państwa, które było traktowane jako wspólny wróg, przeciwko któremu ludzie się jednoczyli.
4. W systemie komunistycznym (a w zasadzie socjalistycznym) właśność prywatna nie była tak rozpowszechniona. Każdy oczywiście posiadał jakieś dobra, ale nie za bardzo mógł się wzbogacić i wskoczyć do klasy wyższej. Ludzie wiedzac o tym, że pogoń za zyskiem nie jest możliwa, mieli także więcej czasu niż obecnie i wykorzystywali go na kształtowanie relacji międzyludzkich w rodzinie i społecznościach lokalnych.
Wydaje mi się, że wszystko podane wyżej ma znaczenie, ale najbardziej skłaniałbym się ku ostatniej hipotezie. Wraz z wkroczeniem systemu kapitalistycznego i "niewidzialnej ręki" rynku Polacy zachłysnęli się otrzymaną nagle wolnością. Na półkach pojawiły się towary, pieniądze nabrały realnego znaczenia. Chcąc mieć więcej dóbr trzeba było więcej pracować i zarabiać. Dlatego relacje międzyspołeczne uległy drastycznemu osłabieniu. Ilu z nas mieszkających w blokach, zna swoich sąsiadów z klatki schodowej? Podobna sytuacja miała miejsce na wsi, gdzie tradycyjna więź z sąsiadami przestała mieć znaczenie. W socjologii mamy do czynienia z definicjami społeczności lokalnej i zbiorowości społecznej. Ta pierwsza żyje na określonym obszarze, druga tylko ten obszar zamieszkuje. Wydaje mi się, że stwierdzenia, że doszło do pewnej erozji społeczności lokalnej i ich przemiany w zbiorowości społeczne jest jak najbardziej uprawomocniona.
- Czytaj dalej...
- 7 komentarzy
- 422 wyświetleń