Skocz do zawartości

Pzkw VIb

Moderatorzy
  • Zawartość

    7619
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    11

Komentarze blogu napisane przez Pzkw VIb

  1. Ale spora grupa ma po prostu dziadowski sprzęt, przez który utrudnia grę innym. Mapa ładuje mi się cztery minuty, ale mogę poczekać. Co z tego, że mój team gra przez trzy i pół w osłabieniu, bo mój GeForce 4 nie może przemielić danych.

    Modem kablowy mi się rozłączył? Za parę minut wrócę. Albo i nie. A oni niech tam się jakoś wybronią.

    Misiu puszysty, a co to ma wspólnego z grami F2P? Jak dla mnie to jest dyskryminacja ludzi ze względu na status materialny. A tego tutaj nie tolerujemy. Ideą internetu jest równość dostępu dla wszystkich. Ci, którzy mają GF4 mają takie samo prawo grać po sieci jak Ty. Masz lepszy sprzęt, Twoja sprawa, ale nie pogardzaj tymi, którzy takiego nie mają. Właśnie wykazałeś się skrajnym chamstwem, bucostwem i wszystkim o co oskarżasz innych użytkowników sieci. Dlatego dostajesz 7 dni urlopu na przemyślenia. I nawet komputer z 128 GB RAM, dyskiem 1000000 tera i łączem z transferem kwadryliona Mb/s nie zapewni Ci w tym czasie wejścia na forum.

  2. Hmm... cienki jestem akurat w te klocki, ale zamiast na kc oparłbym się raczej na prawie ubezpieczeniowym. W końcu ZUS jest, choć specyficznym, to jednak ubezpieczycielem. Może jakieś przepisy o tym, że sprawcy nie należy się świadczenie?

    BTW, mam dla Ciebie ciekawy kazusik i do tego autentyczny:

    Było sobie małżeństwo, które przeżyło razem ponad 50 lat. Prezydent przyznał im medal za długoletnie pożycie małżeńskie. Na kilka dni przed wręczeniem medalu mąż zabił żonę. Należy mu się ten medal czy nie? Od razu powiem, że nie wiem jak się sprawa zakończyła.

  3. To ja a rebours - typy sprzedawców:

    neutralny - skasuje wszystko w miarę sprawnie bez większych problemów.

    przodownik pracy socjalistycznej - oszczędzanie energii wyssał z mlekiem matki (pewnie półsuślicy), porusza się w tempie żółwia z podagrą, a jego reakcje na bodźce zewnętrzne sugerują, iż został poddany zabiegowi lobotomii. Szczerze mówiąc zdarzyło mi się kilka razy po prostu odłożyć koszyk z towarem i wyjść ze sklepu. Jak widzę, że gość kasuje dwie bułki i mleko przez 15 minut, a przede mną są jeszcze dwie osoby do kasy, to szybciej mi będzie skoczyć do sklepu w sąsiedniej dzielnicy.

    dusigrosz - Nawet jeśli rachunek opiewa na 14.99, a Ty mu dajesz piętnaście, to i tak się spyta o drobne. Ba, jeśli powiesz, że nie masz, każe ci wysypać drobne na ladę (w wersji hardkor sam weźmie portfel/portmonetkę i zacznie w niej grzebać) i już za dziesięć minut radośnie wykrzyknie 'a jednak znalazło się'. Żeruje głównie na babciach stojących z drugiej strony barykady lady, które są podatne na takie tricki. Co mówią następni stojący w kolejce nie nadaje się do zacytowania.

    Hi-tech - trochę pokrewny z przodownikiem pracy socjalistycznej, gdyż też nic nie robi, ale nie robi w innym stylu i z innych powodów. Sprawia wrażenie strasznie zabieganego, rozmawia przez komórkę lub mazia łapą po tablecie. Do klientów mówi 'przepraszam, szef dzwoni', a do telefonu 'kochana, jaki ja mam tutaj zapierdol'. Mój 'ulubiony' typ sprzedawcy. Nie dość, że wtedy wychodzę, to jeszcze jestem na tyle zdeterminowany, żeby dotrzeć do właściciela sklepu i mu o tym opowiedzieć. I wiem, że przynajmniej jedna taka osoba została zwolniona po mojej interwencji.

    gbur i cham - jak z Laskowika 'czego... pan sobie życzy'. Kupię co mam kupić, więcej do tego sklepu nie wejdę.

    niedouczony baran - sprzedaje sam nie wie co. Na stoisku stoi chyba tylko po to, żeby ludzie po prostu nie zdejmowali z półek tego, co chcą. Ostatnio wszedłem do sklepu z alkoholami (czyli nie wielobranżowego, więc sprzedawca powinien być zorientowany w asortymencie). Dialog przebiegał tak:

    '-dzień dobry, jakie państwo mają wermuty

    - co?

    -wermuty

    - co?

    -wermuty

    -nie mamy wermutów

    (podczas tej wymiany zdań rozglądałem się po sklepie i za plecami sprzedawcy wypatrzyłem jednak coś, co przypominało wermut, więc spytałem się)

    - a tam to co?

    (odpowiedź)

    - nie, to są wina

    Szczęka mi opadła, ale dzielnie brnąc wskazałem na półkę z brandy i spytałem się

    - a to tam to podpiwek?

    i usłyszałem odpowiedź:

    - nie, wódka.

    Podziękowałem, poszedłem do innego sklepu.

    Innym razem byłem świadkiem jak w księgarni na stoisku z płytami gość spytał się czy mają coś z muzyki barokowej, a dziewoja stojąca za ladą z uśmiechem i zapałem odpowiedziała 'oczywiście, polecam Mozarta'.

    oszust - bardzo szerokie spekrum sprzedawców. Zrobią wszystko, że by wcisnąć klientowi towar. Jak się klient spyta, czy rzodkiewka jest łagodna, to odpowiedzą, że tak. Jak spyta czy ostra, też potwierdzą. Wiadomo, że klient pierwsze pytanie zadaje zgodnie z tym, co chce kupić. I takich przekrętów jest wiele.

    - ten serek jest słodki?

    - ja, ja, naturlich.

    Albo jak mi ktoś wciska ziemniaki 'janówki'. Nie ma takiej odmiany ziemniaków. Janówka, to zwyczajowa nazwa wczesnych odmian (nazwa wzięła się od święta św. Jana, kiedy zaczynało się wykopywać pierwsze ziemniaki. Pod nazwą 'Janówka' może się kryć równie dobrze ziemniak klasy A (sałatkowy) jak i klasy D, która nadaje się tylko na paszę lub krochmal. A jak już widzę 'janówki' sprzedawane w październiku, to mnie pusty śmiech ogarnia.

  4. Jak już coś, to powinno być BORowiki. Tak się o nich mówi. Choć trzeba przyznać, że nie wszyscy BORowcy lubią to określenie.

    Jak stoją jak grzyby, gdy młody spokojnie przez 3 sekundy bierze zamach, to co się obrazają? :) Najbardziej rozbawił mnie ten na pierwszym planie z parasolem w ręku :). Żenuła. A to naprawdę mógł być nóż, kamień lub coś innego (jak Berlusconi dostajacy ciężką figurką)

  5. Kompleksów dotyczących czego? Słuchanej przeze mnie muzyki? Nie chodzi o wstyd, a o to, że jakakolwiek byłaby odpowiedź, pada zwrotne "aha" i koniec dyskusji i fakt przerywania słuchania muzyki, bo ktoś chce powiedzieć "aha". Może tylko mnie to irytuje, ale przecież nie wypowiadam się za wszystkich. I wciąż nie widzę tych kompleksów.

    Cytaty z wpisu:

    Nie ma nawet co wyjaśniać, że bardzo lubisz muzykę klasyczną, wyjdziesz na kompletne, nudziarskie, pseudo inteligenckie ścierwo. Nie mów też pop, szczególnie jeżeli rozmówca/rozmówczyni jest hipsterem. Bo powszechnie wiadomo: pop to mainstream robiony dla bezmózgich mas
    Z nieznanych mi i nauce powodów rock jest postrzegany jako coś głębokiego. Mówisz, że właśnie to lubisz i od razu w twojej kracie postaci dochodzi punkcik w miejscu przeznaczonym za fajność i za inteligencje.

    Skoro ludzie i tak zawsze mówią 'aha', to dlaczego mówisz, że słuchasz rocka? Przecież jakbyś powiedział, ze słuchasz muzyki ludowej, to wg Ciebie i tak powinno paść to 'aha'. Więc w czym problem? Może jednak mówiąc 'rock' starasz się dostać ten punkcik za fajność, a to już oznacza kompleks.

  6. Jak dla mnie to wpis zakompleksionego małolata, który czuje się niezrozumiany przez rówieśników:

    Gdy chcąc odpocząć do lamentującego gatunku ludzkiego, idziesz sobie w kąt i wkładasz słuchawki do uszu

    Typowy przejaw alienacji. W dodatku, co wynika z całości wpisu, spowodowany prawdopodobnie kompleksem niższości. Dlaczego? A dlatego, że człowiek bez takiego kompleksu na pytanie

    Czego słuchasz?
    po prostu podałby wykonawcę. I pewnie w wiekszości przypadków usłyszałby od razu to jego upragnione 'aha'. W końcu jeśli ktoś używa słuchawek, to pytający nie słyszy muzyki.
    Na inne, równie konstruktywne pytanie, jeśli się takie trafi, a mianowicie ?Jakiej muzyki słuchasz??, mam wyuczoną odpowiedź: ?Głośnej?.
    Kolejny dowód na kompleksy. Co jest złego w tym, że się to powie?

    Tyle odnośnie samego wpisu, a tera troche o komentarzach, które są równie żenujące.

    Kiicek:

    >słuchanie muzyki gatunkami

    Tak bardzo muzycznie niedojrzałe.

    Natomiast słuchanie wszystkiego jak leci jest tak dojrzałe jak powiedzenie 'nieważne co się pije, byle by sponiewierało'.

    Ganjalf:

    Spotkałem się też z opiniami, że słuchanie "wszystkiego jak leci" świadczy o słabym guście, ale chrzanić je. Jakoś w światkach innych dziedzin rozrywki/sztuki się z podobnymi nie spotkałem.

    Nie o słabym guście, ale o jego braku. Jak mawiali starożytni Innuici - de gustibus non est disputandum. Ale najpierw trzeba mieć ten gust. Jednemu będą się podobać obrazy Matejki, drugiemu Pollocka, więc proszę mi tu nie chrzanić, że takie rzeczy to tylko w muzyce.

    Rankin:

    Słucham tego, czego lubię słuchać.
    I to jest bardzo słuszna koncepcja (czy konie mnie słyszą?). Natomiast
    Dymać gatunki
    to idiotyzm. Wszyscy, którzy tutaj tak ochoczo deklarują swój ekletyzm na 100% mają jednak swój ulubiony gatunek muzyki. Niech sobie każdy przeliczy ile jakiego gatunku słucha. Ja nie będę ukrywał, że jest to 50% jazz, 45% muzyka klasyczna i 5% rock.
  7. Neberwerfella

    Nebelwerfera, ignorancie. A zamontowany na Sd.Kfz. 4/1 Nebelwerfer nosił nazwę Panzerwerfer 42 i potocznie był znany jako Maultier.

    Konenigstigery

    Konigstigery lub Koenigstigery, jak już coś. Po niemiecku pisze się przez 'o' z dwoma kropkami, ale zezwalam na polską transkrypcję 'oe' lub pisanie 'o' bez kropek. Natomiast 'Konenigstigera' uznaję za osobistą obrazę i za chwilę wystawię Ci osta za obrażanie moderatora.

  8. A w jaki? "Och, przepraszam ale czuję się w obowiązku zwrócić panom uwagę, iż takie agresywne i niszczycielskie zachowanie jest wysoce niewskazane. Jeśli będą panowie kontynuować będę zmuszony wezwać policję".

    He, he! to mi przypomina czasy, gdy byłem jeszcze młodą lekarką młodym funkcjuszem. Miałem przesłuchać jako świadka jakiegoś zakapiora i zacząłem, zgodnie ze wszystkimi prawdłami sztuki, zadawać mu pytania w stylu "co pan widział, kto tam był?". Gość wywalił na mnie gały jakbym po chińsku gadał, usztywnił się i milczał jak kamień. Dopiero przyszedł doświadczony dochodzeniowiec i zagaił do niego rzucając gęsto słowami na k i ch, przeplatając to wszystko dodatkowo grypserą. Facet odetchnął z ulgą i stwierdził "nie można było tak od razu?".

  9. 17 V

    W Lublinie oprócz tegorocznych CDA po 8 zł (polecam sklepik na dworcu PKP)

    To nie polecaj, bo jeszcze ostrzeżenie zarobisz. Nie ma w legalnej sprzedaży CDA po innej cenie niż nominalna. A numery archiwalne są dostępne tylko poprzez zamówienie w redakcji pisma.

    Dobra. To muszą być w takim razie odkupione zwroty. Albo od wydawnictwa Bauer, albo od Ruchu. Bo innego wyjścia nie widzę (przecież te księgarenki tego nie kradną z transportów z drukarni). Trzeba zadzwonić do tych obu podmiotów, może ktoś mnie poinformuje, czy można odkupić zwroty z kiosków.

    Nie można. Ruch nie ma prawa ich odsprzedawać, a Bauer tego nie robi. Zapytaj Smugglera. To na pewno są egzemplarze ze zwrotów, ale pozyskane nielegalnie.

    Następnym razem zapytam sprzedawczynię skąd bierze te CDA. I myślałem że przy ok 120 tyś nakładu wydawnictwo już dokładnie liczy i odbiera wszystkie niesprzedane numery. Ale jakby co to macie namiar na nalot - Lublin, dworzec PKP.

  10. ciut się rozspędziłem z przecinkami. Błędy poprawiano mam nadzieję że wiekrzość

    Rzal i bul.

    Jak już wypisujesz brednie, to chociaż pisz poprawnie. A brednie wypisujesz takie, że mi ziemniaki w piwnicy gniją. Skoro nie znasz żadnego Żyda ani Murzyna, to po co się wypowiadzasz? I na jakiej podstawie?

  11. Puk, puk. To ja, Twoje Nemezis. Ślimaczku mój kochany, zacznijmy od łatwiejszej sprawy jaką jest ustawienie czasu. Zdradzę Ci pewną tajemnicę znaną tylko nieliczym adeptom piątego kręgu. Wchodzi się w ustawienia profilu i zaznacza tam korekcję DST. Nie zdradzaj tej informacji nikomu, bo wszyscy by to stosowali.Teraz przechodzimy do trudniejszej, czyli Twoich postów i moich na nie odpowiedzi. Tak, piszę, że piszesz brednie, bo piszesz. I nie chodzi tu o poglądy, ale o fakty. I nie jest to tylko moja opinia. Pozwolę sobie przypomnieć wpisy Ghosta i SMG na Twoim blogu, które jasno dawały Ci coś do zrozumienia. Ale żeby coś zrozumieć, trzeba mieć w puszce mózgowej coś więcej niż drucik przytrzymujący uszy

    Quod erat demonstrandum. Za brzydki jesteś na Nemesis. Ja mógłbym zaś napisać, że wyzłośliwiasz się wobec innych i tyle u ciebie agresji bo zona odstawiła cię od łoża i tylko tak możesz swoje frustracje wypuścić na zewnątrz. Ale tak nie będę robił bo to jest dziecinne. Ja nie chcę się drzeć z tobą. I tak oczywiście brednią jest np. to że gdyby nie Powstanie warszawskie Armia Czerwona mogłaby zająć np. Hamburg i Monachium - bo ty tak twierdzisz. Moja teza jest nie do 100% udowodnienia. Ale nie jest też w 100% obalalna.

  12. Pzkw VIb był zbyt wielkim entuzjastą brzydkich (jak dla mnie) naleciałości.
    Ja znam dużo brzydkich słów: onomatopeja, paralela, perystaltyka. Długo mógłbym wymieniać. Pewnie też byś chciał zakazać ich używania, bo po prostu nie znasz ich znaczenia. Nooo, kufa, nie maskuj swojej ignorancji puryzmem językowym, gdyż jeszcze bardziej się ośmieszasz. Nie wmówisz mi, że chcesz wrócić do mówienia 'daj, ać ja pobruszę, a ty poczywaj'. W ramach dobijania Cię dorzucę jeszcze kilka fajnych słów: kauzyperda, degrengolada, defenestracja, defekacja i mikcja. Popytaj swoich znajomych czy je znają. Jeśli odpowiedzą 'yyy?', to wszystko jasne. Gratuluję autorytetów, które nie mówią po polsku, tylko po polskiemu.
  13. @zakiewicz

    Dziwne, że się nie spotkałeś, bo ja tego słowa używałem na tym forum wielokrotnie. Co do zastąpienia do innym słowem, to spróbuj je zastąpić innym. Polskim, ale jednym i nie slangowym. To samo zrób np. z deja vu. Życzę szczęścia. A jeśli tak dbasz o to, żeby etymologia wszystkich uzywanych słów była rodzima, to jak mówisz na komputer? Elektryczne liczydło? Też źle, bo przymiotnik 'elektryczny' nie wywodzi się z polszczyzny.

  14. Nagłówek brzmi niezrozumiale, bo się słówek nie zna. Tak, czepiasz się i wykazujesz tym samym braki w wykształceniu. 'Humbug' jest pełnoprawnym terminem używanym w języku polskim. Tak samo jak 'schadenfreude' i 'deja vu'. Oczywiście są to zapożyczenia, ale nie należą do slangu jak 'rejdże' i 'dissy', tylko do pojęć, które wykształcona osoba powinna znać. Jeśli ktoś sądzi, że lepiej powiedzieć 'ściema' niż 'humbug', bo to pierwsze jest bardziej polskie, to jest w błędzie. 'Ściema' jest tylko bardziej prymitywna i świadczy o nieznajomości słownictwa.

  15. Ło Jezu! Kolejny, który ma nocne zmazy po snach, w których pieści Glocka lub Peacemakera zamiast króliczka z Playboy'a. Dawno nie widziałem tak debilnego wpisu. Porównywanie Arizony do Polski, ba Arizony do zupełnie innych stanów, jak choćby tych z Nowej Anglii. Nie znasz uwarunkowań historycznych, geograficznych, społecznych ani prawnych. Typowy bełkot małolata, który chcąc mieć coś dużego i twardego w spodniach marzy o posiadaniu broni. Do tego pewnie naoglądałeś się Strażnika Teksasu albo innego badziewia. Ja mam broń od ponad dwudziestu lat. I nie noszę jej przy sobie, bo nie jest mi potrzebna na codzień. A takie mastahy jak Ty, to zanim wyciągnęłyby broń w samoobronie, to dostałyby łomot z glana. I tu też wiem co mówię, gdyż w pierwszej połowie lat dziewięćdziesiątych masowo wydawano pozwolenia na broń gazową dla samoobrony. I spora część z niej została utracona, bo gości pobili i okradli zanim zdążyli po nią sięgnąć.

  16. Problem rzeczywiście istnieje i wiem skądinąd, że przykładowy McDonald wyrzuca tony żarcia całkowicie zdatnego do spożycia. Ale z drugiej strony trzeba zadać pytanie: Jak zareagowalibyśmy, dowiedziawszy się, że dostajemy w knajpie kotlet, który upadł na podłogę lub ketchup przeterminowany o dwa dni?

    I tak je dostajesz, tylko udajesz, że o tym nie wiesz. Czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal. Myślisz, że w knajpach tak o to dbają? A tam. Koleżanka pracowała w topowej knajpie na Trakcie Królewskim. Sam widziałem jak kucharze zbierali faszerowane prosię z podłogi, bo im sie wymksnęło. Obłożyli ładnie garnierunkiem i poszło na stół. Jeśli tak dzieje się w najlepszych restauracjach, to co musi dziać się w tych gorszych? Ba, poczytaj sobie Anthony'ego Bourdaine'a, który pracował w paru światowej klasy knajpach. Gadka o świeżości i czystości produktów to mit. Poza tym co w tym złego, że coś spadło na ziemię? Otrzepie się/wypłucze i do gara. Naukowcy już jakiś czas temu udowodnili, że zbytnia sterylność prowadzi do zmniejszonej odporności na infekcje. Nie mówię o sytuacji jak schabowy wpadnie w krowi placek, ale na podłogę w domu? Niech się zgłosi ten, który wyrzuca wszystko co mu na podłogę spadnie.

    Co do freegan mam mieszane uczucia. Idea szczytna, ale jak dla mnie lekka przesada. Nigdy nie wiadomo co z tym jedzeniem w śmietniku leżało. Ja bym się na to nie zdobył. Natomiast jeśli chodzi o jedzenie przeterminowanych artykułów nie mam oporów. Oczywiście zależy jakie to przetwory i ile są po terminie. Obecne normy są tak restrykcyjne, że można spokojnie doliczyć ze 20% czasu.

  17. Hehe. A mówią, że Polska jest państwem wyznaniowym. Jakby taka współpraca na linii Kościół ? państwo była u nas, to niektórzy zawyliby o powrocie do dziesięciny.

    W tej sprawie są tak w zasadzie dwa problemy: relacja państwo ? Kościół i relacja Kościół jako instytucja ? Kościół jako wspólnota wiernych.

    W obydwu przypadkach uważam rozwiązanie niemieckie za złe.

    Sam jestem zwolennikiem amerykańskiego modelu finansowania Kościołów, czyli jak mawiał Adam Słodowy ?zrób to sam?. Uważam, że powinny się one utrzymywać ze składek wiernych. Niby w modelu niemieckim tak jest, ale po co to pośrednictwo państwa? Otóż wielkie związki wyznaniowe (bo nie chodzi tu tylko o Kościoły), a w zasadzie ich hierarchia, mają inklinacje do wchodzenia z państwem w przymierze w celu zapewnienia sobie zysków. Państwo jest lepszym aparatem do ściągnięcia daniny. Samo się przy tym też pożywi. W końcu zbieraniem podatku kościelnego zajmują się urzędnicy państwowi. W Polsce np. egzystuje jeszcze fundusz kościelny, którym też zawiadują świeccy. Żeby nie było, nie obwiniam tu Kościoła Katolickiego. Akurat jego przedstawiciele złożyli wniosek, ale orzeczenie dotyczy wszystkich Kościołów i związków wyznaniowych w Niemczech, gdyż płacenie podatku kościelnego dotyczy wszystkich wyznawców legalnie działających tam takowych. W Polsce też subwencje idą nie tylko na KRK, ale i na inne Kościoły.

    BTW, w Szwecji, uchodzącej za wzór cnót liberalizmu i postępu, jeszcze kilkanaście lat temu każdemu obywatelowi państwo ściągało z pensji podatek na Kościół Ewangelicko-Augsburski, który był Kościołem państwowym. I nikogo nie obchodziło, że tenże obywatel może być np. animistą.

    Drugi problem: Kościół jako instytucja ? Kościół jako wspólnota wiernych.

    I tu muszę pojechać po KRK, gdyż stał się on tylko instytucją, a nie także wspólnotą. Rady parafialne w katolickich parafiach mogą co najwyżej decydować o kolorze kwiatków na ołtarzu. Ksiądz proboszcz, jako namaszczony z góry, jest równy Bogu. W zasadzie robi co chce. W Kościołach protestanckich to wierni wybierają sobie proboszcza. Jest ?casting?, w którym kandydaci przedstawiają swoje CV i wizję rozwoju parafii. I parafianie głosują, ale nie wszyscy. Tylko ci, którzy zapłacili podatek kościelny. Natomiast wszystkie sakramenty i religijne posługi są za darmo dla wszystkich. Tu jest to rozgraniczenie między Kościołem-instytucją i Kościołem-wspólnotą.

×
×
  • Utwórz nowe...