Skocz do zawartości

Black Shadow

Hall of FAme
  • Zawartość

    18128
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    3

Posty napisane przez Black Shadow

  1. 3 godziny temu, Sergi napisał:

    Liczę że najlepsze jeszcze przed nami, EA i Bethesda to dla mnie rozgrzewka przed MS i Sony.

    Wychodzę z tego samego założenia i w sumie cieszę się, że ostatecznie zdecydowałem się nie ślęczeć do czwartej czy piątej nad ranem i oglądać Bethesdę na żywo :P

    Patrząc po newsach też nie było warto.

  2. #boring #cringe #nocontent

    W sumie dedykowanego tematu dla tegorocznej edycji E3 nie ma, ale może to i dobrze :P EA mało co pokazało a właściwie to nic co by mnie zainteresowało.

    Z nowego ME tylko jakieś pewnie renderowane urywki w formie behind the scenes, o Star Warsach samo gadania jak to będzie wspaniale...no i sporty...

    Bleh.

    Z ciekawości spytam - ogląda(ł) ktoś to w ogóle?

  3. Swego czasu, w ramach oglądania rzeczy powiązanych z Johnem Wickiem - jednym z imo najlepszych filmów akcji ostatnich lat - oraz Equalizerem, nadrobiłem także rzeczy (po części dzięki opinii na tvtropes, nawet trafionej jak się okazało ;]) starsze acz podobne - głównie chodzi o Man on Fire i Collateral. Jak komuś nie tyle brakuje testosteronu (bo to imo nie są filmy w stylu Niezniszczalnych), ale porządnego kopa adrenaliny to takim zestawem powinien się nasycić na kilka tygodni. Jasne, że nowsze produkcje od strony mechanicznej mogą być lepsze, bo technologia chociażby poszła naprzód, ale fabularnie, w kwestii postaci, napięcia i dawki akcji jakie oferują aż tak daleko nie odstępują (oczywiście nie każdy jest badassem i nie wymiata tak samo jak John Wick aczkolwiek postacie grane przez Denzela Washingtona i Toma Cruisa nie są daleko w tyle, zwłaszcza jak ten pierwszy bawi się w jednoosobową wojnę w Ameryce Południowej). W każdym razie jest akcja, adrenalina, napięcie, świetne walki i solidna fabuła - polecam :D

    A, przy okazji choć settingowo to nie do końca ta sama broszka - choć akcji, strzelania, wybuchów i krwi też jest dużo - to imo warto dać szansę nowej(?) wersji Dredda z Karlem Urbanem w roli głównej, mnie się podobało ;)

  4. Cienisty w końcu się ocknął. Pies jeden wiedział ile czasu minęło, ale jeśli chodzi o wydarzenia to... cóż, wnioskując po stanie karczmy i absolutnym braku oznak życia wywnioskował, że nic go nie ominęło. Poczuł drobne ukłucie w środku. Może to smutek? A może ukąszenie skorpiona? Nie... ostatnio wbity poziom i nabyty template powinien dać mu pełną odporność na jakiekolwiek trucizny, magiczne czy jakiekolwiek inne. Więc tak... to musiał być smutek... Cóż, albo jego imitacja...

    - Eh... - westchnął, strzelił karkiem i kośćmi w palcach. Potem zebrał swoje graty, upewnił się, że buda nie spali się pod jego nieobecność, zgasił światło i ruszył do wyjścia: - Kto nie idzie do przodu ten się cofa. Przyszłość trzyma kolejną wielką przygodę. Może nie w tym świecie, nie w tej formie, ale innej... któż to wie. Moi nieobecni towarzysze, przyjaciele, kompani, wiele świetnych przygód i momentów z wami przeżyłem. Liczę na to, że kiedyś, gdzieś będziemy w stanie dodać kolejne do listy. - przy okazji postanowił zostawić też notatkę. Kto wie, może ktoś ją przeczyta.

    Pora ruszać...

    FHpTnUxm.jpg

    ---

    To takie bardziej fabularyzowane potwierdzenie, że czas/chęci i pomysły na prowadzenie na forum całkowicie mi się skończyły. Prawdopodobnie do grania również. Skype, IRC i roll20 to obecnie miejsca gdzie można mnie złapać do sesjowania smile_prosty.gif

  5. elo, czas na shameless advertising biggrin_prosty.gif jeżeli sądziliście, że przestałem zbierać wasze skarby w kompilacje to się mylicie; patrzcie i cieszcie się:

    (nie wiem czy ten już wrzucałem)

    (jak wyżej)

    a tutaj na pewno nowości:

    trzy kolejne naszykowane i w drodze; soon smile_prosty.gif

  6. szalom, przebiłem się jakiś czas temu przez te niemalże 100 stron zbierając zdjęcia do kolejnych paczek/kompilacji i co się w sumie okazało:

    a) sporo zdjęć przepadło ze wcześniejszych stron; może kwestia hostingu

    b) więcej paczek wyszło mi na "prawdziwe" a nie "anime" cycki - odwrotna tendencja w stosunku do konkursowych "cyków" :P

    anyways linkacze:

    indżoj :)

  7. Jakby to powiedzieć, od połowy albo końcówki 2013r. zbierała mi się całkiem pokaźna lista oglądanych animców, o których w większości przypadków nie ma osobnego tematu na forum? i jak w dwóch poprzednich przypadkach naszło mnie na zrobienie kolejnego, przydługiego posta (nawiązującego acz pewnie nie dobijającego do poziomu postów ze starego, ogólnego tematu M&A) rzucającego parę słów o każdym z tytułów (a przy okazji zrobić rozgrzewkę z pokonywaniem bloku pisarskiego na samym forum). Pewnie wiele ich nie będzie a obrazków również nie chciało mi się szukać... nie wspominając o tym, że sporo szczegółów mogło mi wypaść ze łba. Skoro wprowadzenie mamy za sobą można pocisnąć z właściwym opisem biggrin_prosty.gif

    Date a Live - hmm, jeżeli dobrze pamiętam osobnego tematu animiec nie posiada a w ogólnym rozrachunku, zwłaszcza jeśli wziąć pod uwagę masę innych, haremowych tytułów, wydaje się całkiem sensowny. Co prawda ani jeden ani drugi sezon specjalnie japy mi nie urwał i raczej nie planuję oglądać ich drugi albo trzeci raz w przyszłości jednakże jakąś tam rozrywkę dostarczyły... nawet w niezłej ilości, zwłaszcza gdy główny bohater poza zdobywaniem serc kolejnych dziewoj zaczął dzierżyć w łapie miecz czy tam moc pożyczoną od owych dziewczyn i kopać tyłki w słusznej sprawie. Od kwestii mechanicznej kawałków muzycznych nie kojarzę zupełnie a poziom animacji plasuje się raczej w stanach średnich choć też o ból oczu nie przyprawiał. No, to ogólnie jak komuś brakuje haremowo-komediowych serii z domieszką akcji i nadal ma niedobór wpatrywania się w zacne, dwuwymiarowe panie to może serię obczaić. W innym wypadku nie ma co się na serię rzucać, jest wiele jej podobnych i IMO trochę lepiej zrobionych tongue_prosty.gif

    Yahari Ore no Seishun Love Come wa Machigatteiru - tutaj z miejsca mogę rzec, że w przeciwieństwie do innej serii zajmującej się przedstawieniem kompletnie antyspołecznej, o zerowym umiejętnościach socjalnych ta mnie nie odrzuciła i IMO nie była aż tak przesadzona. Pomimo swoich, tak jakby, wad i bycia na marginesie społecznym głównego bohatera dało się lubić. Poza tym pod koniec serii nie był ciągle w tym samym miejscu i udało mu się zdobyć... może nie tyle przyjaciół, ale kogoś z kim przynajmniej może gadać, i jest wyciągnięty z socjalnego dołka. Nawet bym się nie obraził gdyby zrobili sequel (o ile mieliby jakikolwiek materiał źródłowy na ciąg dalszy), bo ogólnie w kwestii postaci, animacji, poziomu dialogów animiec był w wyższych stanach porządnego, rzemieślniczego wykonania wink_prosty.gif

    Suisei no Gargantia - eh, ta... pamiętam jeszcze jak z początku coś słyszałem, że Urobutcher maczał w tym animcu palce i pierwszy odcinek faktycznie miał jego vibe?y z tą całą wyniszczającą wojną z robalami, ale później... cóż, nie specjalnie przeszkadzał mi kierunek, w którym poszła historia i nadal bawiłem się dobrze oglądając serię trochę mniej nastawioną na akcję oraz dramę jednakże minimalne uczucia... może nie tyle niesmaku, ale rozminiętych marketingowo oczekiwań. Tym niemniej od strony mechanicznej nie mogę się przyczepić do jakości wykonania, kreska oraz poziom animacji był bardzo dobry. Historia, choć z butów nie wysadziła, nie przyprawiała też o zgagę i IMO podobał mi się cały origin wojny niby robali z galaktycznym imperium, a potem ta cała końcówka związana z, jak się okazało, martwym ex-dowódcą głównego bohatera (cóż, jego imię zapomniałem ^_^) również nie zawodziła. Ponownie jakbym miał komuś polecać animu to ten tytuł poleciał by w specyficznych przypadkach, bo w pewnych elementach jest dobry, ale można przejechać się na oczekiwaniach i źle zakładać ile Urobutcher miał tutaj wkładu. Jednakże gdzieś w przyszłości, przy jakimś słabszym sezonie jak nie będzie czego oglądać, Gargantię możecie sobie odpalić tongue_prosty.gif

    Hataraku Maou-sama! - o, a to - powiem od razu - polecam obejrzeć tak szybko jak się da, bo był to jeden z najmocniejszych tytułów sezonu, w którym wyszedł (a teraz nie pamiętam, z którego a sprawdzać w trakcie pisania mi się nie chce) oferując masę dobrego humoru, fajnej akcji, solidnej i ładnej animacji oraz ciekawych postaci. Historia w sumie też nie była zła, bo po tym animu pojawiły się z jeszcze dwa (może?) jadące na tym samym patencie fabularnym, ale zupełnie się do nich nie przekonałem. Tak czy inaczej polecam z całego serca. Nie mam bladego pojęcia czy twórcy mieliby jakiś materiał źródłowy na potencjalnie drugi sezon (albo czy w ogóle go potrzebują?), ale ciąg dalszy historii o bohaterze i demonie w naszym świecie, który musi m.in. pracować obejrzałbym z wielką chęcią biggrin_prosty.gif

    Majestic Prince - jeżeli jest jedna rzecz, którą na pewno zapamiętałem z tego animca to fakt, że imo rozkręcał się bardzo powoli i trzeba było przeczekać kilka odcinków nim wejdzie jakaś poważniejsza akcja. Druga rzecz z kolei to jednak to, że jak już twórcy przemęczyli widzów z całym wprowadzeniem, fazą trenowania to zadyma robiła się całkiem konkretna i pojedynki między głównym bohaterem a big badami serii były cholernie dynamiczne oraz przyjemne dla oka. Poza tym to seria jakoś specjalnie w pamięć mi się nie wryła w kwestii fabuły (raczej standardowa walka z kosmitami z jakąś tam swoją motywacją), pod względem animacji nie zawodziła a CGI mi kompletnie nie przeszkadzało a postacie... ta różowa (imion kompletnie pamiętam a MALa sprawdzać mi się nie chce) działała wybitnie na nerwy, do reszty jako tako można było się przekonać. Czy ogólnie można polecić? Wśród całej masy innych serii z mechami w roli głównej (mniej więcej) ta nie wybija się specjalnie, więc powiedziałbym, że jak ktoś ma wyjątkowy głód na coś z robotami i walką a lepsze pozycje już odhaczył to może sprawdzić tego majestatycznego księcia tongue_prosty.gif

    Kakumeiki Valvrave - czyli przykład (niemalże) trainwrecku, przy którym z mniej lub bardziej znanych sobie powodów bawiłem się świetnie i jedyne do czego po tym czasie mogę się przyczepić to dziwna, rushnięta końcówka, która wyglądała tak jakby mieli jeszcze pomysł albo materiał na następnych parę odcinków (albo po prostu kolejny sezon), ale wyszło na to, że go nie robią. Trochę słabo. Poza tym jednak to jedna z tych serii, przy której z czystym sumieniem mogłem nie specjalnie skupiać się na fabule i tylko czerpać fun z tego co działo się na ekranie. Sojusznikiem głównego bohatera jest koleś będący w stanie przewidzieć wszystko i dosłownie robi za jednoosobową armię? Jasne, żaden problem. Koleś, który go uczył jest jeszcze lepszy? Spoko. Seria ma w sobie kosmiczne wampiry mogące przejmować ciała innych? Robią za iluminatów? Panie, to jest tak bardzo zeszły sezon... W każdym razie to jeszcze można dorzucić, że kreska nie odrzucała, animacja raczej ogólny poziom zachowała, część postaci była bardzo w porządku a jak już do jakiś bitew dochodziło (bądź po prostu syf poleciał w wentylator ;]) to były zacne. Czy warto? Pomimo wszystkiego powiem, że jak ktoś szuka jakieś serii rozrywkowej gdzie nie chce mu się specjalnie myśleć i doszukiwać dziur fabularnych albo innych nieścisłości to animu polecam biggrin_prosty.gif

    K - był to prawdopodobnie największy zawód w ówczesnym sezonie, bo z opisu wyglądało mi to na coś mogącego umilić mi czas oczekiwania na jakieś dalsze wieści dotyczące Durarara! (które nadeszły bodaj pół roku albo rok później, nie jestem pewien) a dostałem twór nie będący nawet w połowie tak dobry. Miał nawet niezłe elementy, poszeregowane kolorem grupy z mocami, tym samym szeroką gamę postaci do wykorzystania, naprawdę solidną animację, która mogła by pokazać pazur, wszystko aby zrobić udany koktajl. Zamiast tego animu imo załatwiła totalna nuda i absolutnie beznadziejny pacing historii. W dosyć krótką serię mogli upchnąć znacznie więcej co by tempo było lepsze, ale zdecydowali się pójść w sumie nie-wiadomo-co. Ogólnie rzecz biorąc to tylko do animacji nie mam się co czepiać, bo była dobra a animca nie polecam i nie zamierzam wylewać łez nad brakiem kontynuacji, o której kiedyś coś tam było wspominane, że się tworzy.

    Robotic;Notes - dobra, z kolei ta seria nie była nawet zła i nie wywołała u mnie tak negatywnego nastawienia jak przy oglądaniu K, ale jednak w ogólnym rozrachunku nawet jeśli ostateczny kierunek w jakim poszli mi nie przeszkadzał tak cała pierwsza połowa zapowiadała coś kompletnie innego i mnie nudziła. Ja wiem, że bycie adrenaline junkie to ciężka sprawa i nie wszystko co się ogląda jest filmem akcji, ale kurczę... chyba mogę wymagać, że nawet w innych gatunkach pacing będzie w miarę sensowny a fabuła nie będzie poruszać się metodą niewielkich kroczków. Oprócz tego w pamięć wryło mi się niewiele rzeczy, może poza tą gdzie znajoma/członek rodziny (?) głównego bohatera zginęła spadając z klifu (taka niby awaria, która spokojnie mogła być czymś więcej)... i może szkicem tego o co chodziło pod koniec choć też mizernie. Generalnie produkcja imo średnia, nie wciągająca. W sumie nie wiem co mnie wtedy trzymało przy oglądaniu tego do końca confused_prosty.gif

    Vividred Operation - o, a to z kolei jest imo miłe, łatwe i przyjemne do oglądania, taka dosyć lajtowa seria, która - aby nie było żadnych wątpliwości - jest czymś zupełnie innym niż Madoka choć jedna z postaci ma odniesienie do tytułowej bohaterki. I jasne, ma tam jakieś yuri vibe?y... choć wróć, powinienem raczej rzec, że ma je jeśli ktoś koniecznie chce je tam widzieć (niby całus w czoło itd., ale kto się będzie czepiał), bo równie dobrze można nazwać to pokazem przyjaźni czy coś (kogo ja w ogóle próbuje oszukać/przekonać...). Animacja nie kłuła w oczy, walki były w porządku, sekwencja transformacji również (o historii to tam za wiele do powiedzenia nie ma) a finałowy pojedynek z big badem imo miał poziom epickości niemalże zbliżający się w regiony TTGLa ^_^ Nie powiedziałbym, żeby lecieć na serię z wywieszonym jęzorem, bo żadnym tam klasykiem, którego trzeba obejrzeć nie jest, ale z drugiej strony nie jest jakoś specjalnie zła

    Boku wa T omodachi ga Sukunai Next - w tym wypadku mam do powiedzenia tylko dwie rzeczy (bo mam przeczucie graniczące z pewnością, że o pierwszym sezonie pisałem w ogólnym szmat czasu temu generalnie prawiąc, że to seria zacna jest i zabawna, i w ogóle warta oglądania). Pierwsza, kto nie widział niech ogląda. Druga, gdzie kolejny sezon? #_#

    Kotoura-san - czyli przykład, że nie zawsze oglądam serie dramatyczne, ale jak już za jakąś się wezmę to na koniec całą dramaturgię szlag jasny trafia i ogólna ocena serii idzie o jedno albo dwa oczka w dół. Naprawdę, na samym początku był imo dosyć ciężki klimat i emocjonalne jazdy co trwało z mniejszym lub większym natężeniem, ale z tego co mnie się mgliście po we łbie kołacze rozwiązanie głównej akcji nastąpiło na bodaj dwa odcinki przed końcem serii. Później zostało już tylko pokazywanie jak to będzie miło, fajnie i radośnie w życiu głównej bohaterki, która znalazła zrozumienie itd. Eh, poza tym od strony technicznej było raczej w porządku, kreska mi pasowała, postacie też złe nie były, ale po prostu kierunek, w którym poszła seria i to, że w pewnym momencie zrobiła się lajtowa a nie poważna nie pasowała. Może jednak innym się spodoba.

    Kyousougiga - a to jest przykład serii pozytywnie dziwnej tym bardziej jeśli mowa o ogólnym settingu, jakiś miniaturowych światów, czasami sposobu pokazywania akcji... i nie mówię tutaj tylko o tej nowszej serii, ale wydanych wcześniej OVA czy co tam jeszcze było co razem stara się podać jako taki obraz dotyczący postaci, ich motywacji itd. Niemniej nawet przy zacnej dynamice i tego, że jak bohaterka zaczęła wywijać młotem to się działo to seria miała dla mnie inną główną zaletę. Niby można się sprzeczać, ale dla mnie animu opowiada historię o rodzinie i wśród setek, tysięcy produkcji mających oklepane schematy z ratowaniem świata to wyróżnią ją w mega pozytywny sposób... oczywiście wraz z tą dziwnością, której słowami oddać się nie da tylko trzeba ją zobaczyć. I tak, tym samym serię polecam, bo a nuż może się wam spodobać biggrin_prosty.gif

    Kyoukai no Kanata - powiem tak, pamiętam tyle, że główna bohaterka w okularach była prawdopodobnie najbardziej irytującym elementem z całego animu i nie jestem do końca pewien co konkretnie utrzymało mnie w oglądaniu serii do końca. Może to, że imo główna, męska postać była raczej w porządku (a jak przyszło co do czego pokazała swój pazur w walce, świadomie czy nie), reszta charakterów raczej też nie odrzucała, animację uważam za świetną i cieszącą oko (i nie kojarzę odcinka gdzie byłby ewidentny spadek animacji, ale tutaj pewnie pamięć mi szwankuje... kolejny raz) zwłaszcza w przypadku walk, cholernie mi się podobały. Z fabuły mało co pamiętam, ale chyba ogólnie historia nie porywała oryginalnością, po prostu gdzieś tam sobie była. Hm, czy warto zaprzątać sobie tą serią głowę? Nie wiem, tragiczna nie była, ale też nie wyrwała z butów.

    Golden Time - jedno z moich niewielu podejść do serii romantycznych czy tam komediowo-romantycznych (w tym wypadku z drobną domieszką dramy, a jakżeby inaczej), które najpierw skończyło się odbiciem w okolicach tej akcji z kultem (jakoś nie mogłem się przez to przebić), ale potem zacisnąłem zęby i poszedłem dalej... dość powiedzieć, że ze względu na specyfikę pewnego klubu było warto, bo to jakie akcje odwalali na imprezach wywołały u mnie duży uśmiech na twarzy. Oprócz tego te wstawki dramatyczne, z niepewnością w związku między głównymi postaciami mogę przeżyć (i akcję jak niby heroinka dostała plaskacza od ojca takiego, że poleciała jakby dostała z działa). Co tam jeszcze? Animacja i kreska były w porządku, pierwszy opening także, do drugiego nie byłem się w stanie przekonać i imo był znacznie gorszy a ogólnie jak kto gustuje w takich seriach to... nawet polecam wink_prosty.gif

    Outbreak Company - jedna z serii, której ostatecznie nie skończyłem, bo choć początek był całkiem przyjemy i idea otaku z naszego świata szerzącego kulturę Japonii w rzeczywistości fantasy była OK tak coś potem przestało mi pasować, i odpuściłem sobie oglądanie jej do końca.

    Strike the Blood - jestem pewien, że gdzieś o tej serii już pisałem, więc tutaj krótko. Nie obraziłbym się gdyby produkcja miała trochę większy budżet, bo choć ogólnie walki były spoko to czasami widać było, że brakuje w nich mocnego uderzenia i doszlifowania; ew. poprawią to w drugim sezonie jeżeli ten wyjdzie (nie wiem jak stoi sprawa z materiałem źródłowym). Jest jednak inny element, który doprowadzał mnie do furii - to, że Himeragi Yukina (hm, czyli jakieś imienia pamiętam) ZAWSZE pakowała się przed Kojou, głównego bohatera, kiedy ten już miał się w sobie zebrać i zacząć kopać tyłki; jej najwidoczniej catch phrase doprowadzał mnie do szału. Poza tym jednak seria wykonana w porządny, rzemieślniczy sposób, z sensowną gamą postaci, akcją, humorem i bardzo ciekawym arciem na koniec, który daje jako takie nadzieje na ciąg dalszy (prawdopodobnie nigdy, ale nadzieja umiera ostatnia).

    Machine-Doll wa Kizutsukanai - tutaj też skrótowo, solidna rzecz, ciekawy setting, fajny main hero, porządna animacja, można sprawdzić wink_prosty.gif

    Aoki Hagane no Arpeggio: Ars Nova - w sezonie, w którym wyszło była to imo cholernie przyjemna niespodzianka i jak tylko kogoś nie odrzuciło CGI albo nie miał jakieś wyjątkowej awersji do wody to miał bardo dobrą produkcję z łodzią podwodną i ich załogą w roli głównej (czyli jak ktoś jest fanem Silent Huntera to się znajdzie w swym żywiole). Dodatkowo dochodzi ten przyjemny element związany z przeciwnikiem ludzkości i humanoidalnymi formami statków co daje dodatkowe okazje dla m.in. wstawek humorystycznych (SZOKING). Pojedynki morskie, zwłaszcza jak technologiczna przewaga wroga wchodziła do akcji i nagle trzeba było unikać dział laserowych czy czegoś w tym rodzaju, były mega zacne. O fabule mało co mogę rzec, bo niby cel ekipa miała, ale bardziej czułem, że wpakowali ją oraz przedstawienie ogólnego konfliktu aby widz miał jakikolwiek kontekst... a poza tym za wiele odpowiedzi nie zostało udzielonych. Chętnie zobaczyłbym drugi sezon a animu polecam ^_^

    Nobunaga the Fool - dwa światy, mechy, historyczne postacie w stylu Joanny d?Arc, tytułowego bohatera i jeszcze kilkunastu innych (jak np. Juliusza Cezara), mechy, akcja, czasami widoczne limity w budżecie, hot blooded... Jak dla mnie twórcom udało się zrobić całkiem niezły, choć czasami niedociągnięty w warstwie animacji (bo openingi i endingi są mega zacne), miks. Może pod koniec miał trochę zmęczenia materiału, ale jak od początku ustanowił sobie jakiś tam poziom i dosyć dobrze przekazał widzom czego mają się spodziewać tak tego się trzymał. Zresztą zakończenie nawet pozytywnie mnie zaskoczyło, nie do końca sądziłem, że Mitsuhide - nawet bez mind controla Artura, głównego złego - zdecyduje się załatwić Nobunagę. O fabule nie mam co za bardzo gadać, bo dla mnie sprowadziła się do poszukiwania pokoju w czasie wojny, czegoś tam z Gralem i robiła za wyjaśnienie tej całej zadymy. Niemniej jak macie czas i nic na liście klasyków do nadrobienia to obejrzeć można.

    Hamatora - będzie krótko, jakiekolwiek ciekawe, interesujące, fajne cechy, które może ten tytuł posiadać są tylko halucynacjami z niedożywienia. IMO tytuł jest bardzo słaby i będzie lepiej jak nie stracicie na niego czasu.

    Akuma no Riddle - jeszcze jeden średniak do kolekcji (nie wiem jak z jeszcze trwającą mangą), który próbuje wykorzystać patent a?la battle royale czy innej gry powiązanej z zabijaniem gdzie niby może być tylko jeden zwycięzca, bierze gamę żeńskich zabójczyń, dorzuca - czy tam próbuje - posmak yuri i patrzy czy wyjdzie coś dobrego. Niestety efekt jest co najwyżej średni i o ile mogłem tutaj przełknąć wiele rzeczy (banda profesjonalnych zabójczyń nie potrafiła załatwić jednej dziewczyny... inaczej - jak próbowali się do niej dobrać to ten ich profesjonalizm trochę znikał), ale co mnie najbardziej zirytowały to ten wepchnięty na siłę happy ending gdzie żyją wszyscy. No, naprawdę, w jednym czy drugim wypadku to była pewna śmierć a tutaj nie, cudowne ozdrowienie. Meh.

    Captain Earth - oczekiwałem czegoś równie dobrego jak Star Driver... dostałem jeden z największych zawodów niedawno zakończonego sezonu, przez który ledwo się przebiłem i wytrzymałem do końca, z minimalną ilością dobrych akcji, marnym pacingiem i ogólnie brakiem tej magii, tego czegoś co sprawiło, że SD było o kilka lig lepsze. Nie wiem czy mogło wyjść z tego coś lepszego, ale efekt finałowy kompletnie mnie nie zadowolił. Jeszcze początek dawał jako tako nadzieję, lecz szybko umarły. Nie polecam.

    Shirogane no Ishi: Argevollen - jeżeli miałbym wskazać zwyczajnie złą, nudną, niedorobioną serię z mechami w roli głównej, z irytującym i typowo antyspołecznym głównym bohaterem to właśnie rzuciłbym ten tytuł. Nie ma sensownego wprowadzenia, tempo też mogło by być lepsze, jakość wykonania także (imo wali budżetówką z daleka)... Po prostu nie widzę niczego co działało by w pozytywny sposób na tą produkcję, może to, że nie przedstawiają przeciwników głównego bohatera jak coś w rodzaju oddziałów SS, oprócz tego to najlepiej zostawić animca w cholerę i się do niego nie zbliżać tongue_prosty.gif

    Tokyo Ghoul - jeżeli mowa o sezonie letnim to tak naprawdę godne polecenia są trzy pozycje a poza tą i jeszcze opisywaną poniżej dorzucić mogę Aldnoah.Zero (które swoje wady ma, ale o jakich można pogadać w osobnym temacie ;]). Żeby nie spoilerować za dużo w kwestii fabuły to rzucę tylko, że w świecie przedstawionym obok zwykłych śmiertelników istnieją ghoule żywiące się - jak można podejrzewać - ludzkim mięsem i są przez generalną populację postrzegane jako zwykłe potwory. Jak to była z losem głównych bohaterów ten mniej lub bardziej świadomie pakuje się a właściwie zostaje wpakowany w środek kabały i konfliktu pomiędzy ghoulami a ludźmi. Jak, po co, co z tego wyniknie? Warto obejrzeć serię, żeby się przekonać. Od strony mechanicznej jest wykonany porządnie, czasami tylko miałem wrażenie, że animacja była... dziwna, ale poza tym OK. Jest całkiem sporo wyróżniających i odróżniających się od siebie postaci, którym nie brakuje character developmentu; jak już dochodzi do jakiegoś pojedynku to walki są efektowne i z odpowiednim dynamizmem; nie brakuje wbijających się w pamięć przeciwników a tutaj ofc można wspomnieć o Mado (i co też przy nim mi się podobało to, że nie zrobili z niego jednopłaszczyznowego złoczyńcę, który tylko uwielbia mordować ghoule jak leci) albo o Jasonie (jego oryginalnego imienia nie pamiętam), który już niemilcem większego kalibra był, sesja tortur na Kanekim to udowodniła... z drugiej strony ta końcówka gdzie nasz (anty)bohater go zjadł odpłacając tym samym za cierpienie była cholernie satysfakcjonująca a jednocześnie nie można odpędzić się od wrażenia, że był to prawie downer ending - nie zdążyli go uratować a jego zachowanie tuż przed zjedzeniem oprawcy sugeruje, że się bezpowrotnie zmienił. Liczę na drugi sezon, ew. wcześniej dorwę się do mangi (i nie wiem czy czasem już się nie skończyła). Polecam sprawdzić, jest imo bardzo dobre, może nawet świetne biggrin_prosty.gif

    Zankyou no Terror - zarówno w czasie premiery jak i przed większość sezonu twierdziłem, że jest to bardzo dobre anime, któremu trzeba dać szansę. Teraz po ostatnim odcinku nadal twierdzę, że to dobra rzecz chociażby z tego względu, że brakowało mi takich mind games w innych seriach, poziom Death Note?a to nie jest i nie był, ale jednak jest to porządny tytuł stawiający nacisk na historię, zagadki itd. a nie pędzącą na złamanie karku akcję choć i na nią znalazło się miejsce (ba, na koniec pojawiło się coś jeszcze, ale to zbyt duży spoiler, żeby nawet go pisać...). Graficznie produkcja wymiata, soundtrack nie pozostaje daleko w tyle i ma kilka fenomenalnych kawałków. Kierunek, w którym poszła historia mi nie przeszkadza. Właściwie jedyna uwaga jaką mam i wiem, że dla niektórych może to być wystarczające aby rzucić serię w cholerę to postać Mishimy Lisy. Dżizas krajst, jej jedyna rola w tej serii to robić za obiekt do uprowadzeń a tym samym przeszkadzać parze głównych bohaterów wykonać swój plan, absolutnie nic poza tym (nie okazała się jednym z giften children z akademii, nawet z zanikiem pamięci... no, po prostu nie zrobiła nic godnego zapamiętania). No, a jeśli to zdoła się przeżyć i nie będziecie mieli problemów z kierunkiem fabuły (czyli wrzuceniem dosyć poważnej konspiracji na szczeblu rządowym i tajnych służb z Ameryki) to tytuł osobiście polecam wink_prosty.gif

  8. A, od siebie dorzucam Osła - bo zapomniałem - i resztę ludków z jego pokoju przy okazji licząc na to, że dyskusja na temat komiksu dała ci jakieś pomysły oraz Night Wolfa z Niziołką - bo choć w tym roku planszówki sobie odpuściłem to i tak fajnie znów was było spotkać :D

    Przy okazji czekam na prawilnych (jeśli był więcej niż jeden) co mają pamiątkowe zdjęcia i je wyślą zainteresowanym znanymi kanałami...

    @Vel

    tl;dr :P

  9. Dobra, niby wróciłem już wczoraj, ale potrzebowałem trochę czasu aby się ogarnąć - a przede wszystkim pójść dzisiaj do roboty - ażeby spisać część wrażeń z, jakżeby inaczej, udanego zjazdu biggrin_prosty.gif W wielkim skrócie to, jak zawsze w sumie, kto dostał zaproszenie a się nie pojawił ten trąba (a opti to kapeć), bo zabawa była przednia i obyło się bez nieprzyjemnych incydentów... chyba, że do czegoś doszło od trzynastej w poniedziałek, kiedy to musiałem się zwinąć. Tak czy inaczej dzięki wielkie wszystkim za dobrze spędzony czas.

    W wersji odrobinę dłuższej acz listowej to pozdrowienia zwłaszcza:

    - dla imprezo-wozu Veldrasha z orgiem i Bronexem gdzie było słuchanie Augustowskich Nocy, Beaty Kozidrak oraz Radia Maryja, machanie dwustuzłotówkami przez okno i ogólnie sporą ilością szaleństwa

    - do pokoju, w którym przyszło mi nocować na czele z Gofrem i Fandą a przy okazji przeprosiny za moje chrapanie oraz podziękowania za użyczenie schronu przed Stefanem i Kathai z jej yaoi fantazjami ^_^

    - klasycznie do Osi Cudów i co warte zanotowania pierwszego wieczora można rzec, że cały zjazd zwalił się do nich a nie na odwrót (is good), w każdym razie karteczki i kalambury bardzo na propsie (że też nikt nie nagrał Hrabuli przy tym jednym haśle...)

    - do wszystkich biorących udział jak i po prostu umierających ze śmiechu podczas "wieczorku poetyckiego"

    - dla Aidena, baroweia, behemorta, brylanta i P_aula, że pomimo wpadek mniejszych i większych zechciało im się dograć mą - wymyślaną na bierząco - sesję do końca =]

    - dla t3t, którego szanty o czwartej nad ranem były jednym z jaśniejszych punktów zjazdu

    - do P_aule za prowadzenie sesji superhero - w sumie szkoda, że się urwała i jest trochę zabaw z kostkami, ale ogólnie fun był (zwłaszcza jak rzuty poszły i Salomon Grundy dostał solidny łomot od Supsa, którego właśnie odgrywałem)

    - oczywiście również do grających w powyższej czyli, o ile nikogo nie zapomniałem - bryla, Dracii, Sevarda, Shakera

    Pewnie o czymś zapomniałem, ale może posty innych przypomną mi coś jeszcze wink_prosty.gif A słowem końcowym to przeprosiny do każdego z kim się nie zdołałem pożegnać.

    • Upvote 5
  10. Szybki update - ze względu na jakieś problemy techniczne po stronie Veldrasha nasze przybycie do Wrocławia trochę się opóźni... nie spodziewajcie się nas przed piętnastą albo pewnie i szesnastą :P

×
×
  • Utwórz nowe...