Skocz do zawartości

Soaps

Akademia CD-Action [GAMMA]
  • Zawartość

    1996
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    10

Wszystko napisane przez Soaps

  1. @Elano dogadałbyś się z moim bratem, kibicuje Kanonierom. Szkoda, zawsze miło jak więcej piłkarskiej braci. Kojarzę cię właśnie chyba z Typerów, chociaż nie jestem pewien. Kiedyś myślałem żeby się w to pobawić, ale raz, że jakoś wolę prawdziwe zakłady, dwa nie ma tam ligi hiszpańskiej, a to ją najbardziej wertuję. Ekstraklasę oglądam okazyjnie, jak gra Lech na przykład.
  2. Jestem ciekaw, co przedstawia twój avatar?

    1. MoshunNanren

      MoshunNanren

      Na 99% kobietę :D Znalazłem kiedyś na DA fotografa, który strzela fotki w takim stylu(nie wiem jak to nawet profesjonalnie nazwać). Twarz dziewczyny mnie urzekła, to sobie na avatar ustawiłem, coby się cieszyć z jej urody.

      Jeśli szukasz jakiegoś przekazu to chyba na próżno. Moim zdaniem chodzi o warsztat - dobry kadr, pomysł i wykonanie.

    2. Soaps

      Soaps

      Tak czy siak, zdjęcie świetne. Znalazłem w większej rozdzielczości i wylądowało od razu na dysku :).

  3. Soaps

    Smok pod wodospadę

    Fotografujesz zwykłym aparatem czy wypasioną lustrzanką?
  4. Pewnie niewielu z was o tym wie, ale od wielu lat jestem czynnym widzem piłki nożnej i kibicem Blaugrany. W miarę możliwości, staram się oglądać wszystkie ich ważniejsze i mniej ważne mecze. Zawsze towarzyszy temu typowy dla kibica stresik, nerwówka. Chyba każdy fan futbolu wie o czym mówię. Specyficzny ból brzucha, zimne ręce i chęć zwycięstwa do ostatnich minut. Jednak nawet, gdy kibicuje się najlepszym drużynom świata, nie zawsze jest łatwo. Dla sympatyków Barcelony przypomnę chociażby mecz z Celtą Vigo grany pod koniec września. Niby zwykły sparing ligowy, jeden z wielu, jednak kosztował mnie masę nerwów. Najpierw w 26 minucie do siatki trafił Nolito, potem cztery minuty później zrobił to Iago Aspas. O ile do przerwy mogłem mieć jakieś nadzieje, co do końcowego rezultatu, tak w 56 minucie Aspas kolejny już raz trafił do siatki i pogrzebał nadzieje nawet na remis. Nastrojów nie poprawił Neymar ze swoim golem honorowym bo po chwili radości (trwała około 3 minuty), Guidetti doszczętnie pogrzebał szansę Barcy na jakiekolwiek punkty w tym spotkaniu. Dlaczego to wszystko piszę? Mimo sromotnej klęski, jaką poniosła moja drużyna i ogólnie pojętego rozczarowania, ten mecz zniosłem wyjątkowo dobrze. Z porażką w zasadzie pogodziłem się już pod drugim trafieniu Aspasa, potem modliłem się już tylko żeby ten koszmar jak najszybciej się skończył. Jasne, przegrana zabolała, ale wstałem od telewizora i starałem się po prostu jak najszybciej wszystko zapomnieć. Kompletnie inaczej było wczoraj. Ostatnie mecze Blaugrany napompowały optymizmem. Najpierw na wrogim terenie udało się upokorzyć czterema bramkami odwiecznego rywala ? Real Madryt. Trzy dni później, Szczęsny musiał sześć razy wyciągać piłkę z siatki w meczu Barcelona ? Roma. W kolejnym spotkaniu, tym razem ligowym, Real Sociedad przegrał z Dumą Katalonii 4-0 (po drodze był jeszcze mecz z Villanovense, ale zważając na fakt, iż piłkarska potęga to nie jest, tylko wspominam). Jak tu nie być szczęśliwym? Oczywiście, każdy kto śledzi futbol na bieżąco wie, że nigdy nie warto cieszyć się przedwcześnie i że zimna głowa bywa nieocenionym atutem, ale taka gra zawsze pozytywnie nastraja. Wczoraj o 20:25 odbył się sparing pomiędzy FC Barceloną i Valencią na Estadio Mestalla i wierzcie mi lub nie, mecz zdenerwował mnie doszczętnie. Całość zaczęła się bardzo przyzwoicie, bo od wymiany ciosów. Niestety pomimo klarownych sytuacji, piłkarzom Barcy nie udało się żadnej z nich przekuć w bramkę. Im dalej w las, tym spotkanie stawało się nudniejsze i szalę zwycięstwa przechylił dopiero Luis Suárez w 59 minucie, po minimalnym spalonym, niewyłapanym jednak przez sędziego (tak na marginesie, wczorajsze sędziowanie było tragiczne). Można powiedzieć, iż kibice mogli trochę się uspokoić. Przyjezdni kontrolowali sytuację na boisku i nic nie wskazywało na to, co stało się na cztery minuty przed końcem regulaminowego czasu. Najpierw długa piłkę świetnie przyjął sobie Alcácer, wystawił ją nadbiegającemu Santiemu Minie, a ten bezproblemowo pokonał Claudio Bravo. Parę minut później setkę zmarnował Leo Messi i niedługo potem sędzia zakończył mecz. Siedziałem przed telewizorem i nie mogłem uwierzyć. Można powiedzieć, że w głowie miałem już zwycięstwo, kolejne trzy punkty. Byłem pewny. I nic, remis. Chociaż Barcelona dalej jest najwyżej w tabeli, zagrała dobre zawody ja jestem szczersze rozczarowany. Valencia to nie jest zespół, który darzę jakimiś specjalnymi uczuciami. To nie Real, Getafe czy Athletico gdzie zawsze z całego serca chciałbym oglądać goleadę. Możecie uznać ten tekst za gorzkie żale, bo wczoraj naprawdę byłem zdenerwowany i emocje trzymają mnie do dziś. Co mi i innym pozostaje? Czekać na kolejny mecz, z nadzieją pod koniec sezonu zobaczyć kolejne puchary.
  5. Tyle że ty nie wiesz czy coś bedzie dla ciebie zle bo tego nie widziałeś. Ale masz rację, są gusta i człowiek po prostu wie, że skoro nie lubi hip hopu to raczej 90% tej muzyki mu nie podpasuje. Poza tym taka sesja kulturowego masochizmu nie jest niczym złym, przy odpowiednim podejściu można się uśmiać.
  6. Ciężko się w takim przypadku wdać w polemikę bo z góry zakładasz, że film jest zły bo pewnie sporo ludzi tak mówi i/albo odrzuca cię, iż jarają się nim nastolatki. Powiem tobie ja to nawet obejrzałem wszystkie części znienawidzonego Zmierzchu i jeśli chodzi o krytykę oraz argumenty, dlaczego jest do niczego mogę dyskutować. Bo znam materiał źródłowy. Też mnie wkurza ogólna "podnieta" na takie tytuły, ale jak mi się coś podoba to mi się podoba i nie patrzę na innych.
  7. Soaps

    Smok pod wodospadę

    Linki są odwrócone, odnośnik devarta odsyła do Tumblra i na odwrót. Poza tym, fajna praca. Ciekawi mnie jak przenosisz je na komputer: rysujesz na nim, sam skaner, skaner + PS czy jeszcze inaczej?
  8. Napisałbym, że szanuję twoją opinię, ale strasznie nie lubię takich zwrotów. Dla takich jak ty powstało to zdanie.
  9. @Elano oglądając z doskoku pierwszą lub drugą cześć mozna odnieść takie wrażenie, ale polecam mimo wszystko skonsumować sobie całość. @Deamonicus dokładnie ta. Tez lubię te rolę, świetne kostiumy i surowa sceneria. ;p @OnceAThief akurat może doczekasz sie ostatniej części na DVD.
  10. Trzy lata temu, wykonując czynność dla siebie bardzo niecodzienną, czyli oglądanie telewizji (tak, zdarza mi się) trafiłem na pewien film. Pewnie nawet szybko bym go wyłączył, bo szczerze powiedziawszy w telewizji, jak już ją sobie odpalę, najbardziej lubię oglądać albo filmy, które już wcześniej widziałem albo przynajmniej takie, o których coś nie coś słyszałem. O tym nie słyszałem nic, poza tym, że jest. Dlaczego go w takim razie zostawiłem? Przez wzgląd na obsadę. Szybki research na Filmwebie nakreślił mi, iż na ekranie zobaczę między innymi Jennifer Lawrence i Josha Hutchersona. Dziś lubienie tej pierwszej nie jest niczym niezwykłym, bo jest jedną z najlepiej zarabiających kobiet w Hollywood i grywa w co drugim boxoffice?owym filmidle, ja z kolei śledziłem jej karierę odkąd, będąc jeszcze dużo młodszym, zobaczyłem Do szpiku kości. W moim mniemaniu, bardzo dobry film, sprawił, iż zapałałem do Jenn sympatią, a po Poradniku pozytywnego myślenia życzyłem Oscara. Josh? Samego aktora nie lubię, ale mam do niego sentyment, bo za dzieciaka lubiłem filmy z jego udziałem (na przykład Zathura - Kosmiczna przygoda). Dziś raczej bałbym się do nich wracać. W skrócie obsada zatrzymała mnie przed użyciem pilota i przełączeniem na inny kanał. I jestem daleki od stwierdzenia, że mam czego żałować. Może zacznę od tego, że doskonale rozumiem ludzi nielubiących tego filmu dla zasady. Nawet osobiście, znam takich sporo. Kino dla nastolatków, podniecanie się nie wiadomo czym, typowa papka z Hollywood, drugi Zmierzch, blablabla. Słyszałem to już wiele razy. Nawet przyznam, że jest w tym trochę prawdy, bo gdyby naprawdę chcieć oddać klimat i surowość serii Suzanne Collins na ekranie, film nie załapałby się raczej nikt poniżej 15 roku życia. Czy jednak przeszkadza mu to w czymkolwiek? Nie. Już pierwsza część to dobre kino. Ciężko mi tu zachwalać ją pod niebiosa, ale naprawdę dobrze mi się to oglądało. Jasne, można się przyczepić przykładowo do pracy kamery czy masy innych rzeczy, jeśli dobrze zna się oryginał, lecz sam film bardzo fajnie absorbuje widza. Nawet ta wyśmiewana trzęsąca się zbyt często kamer,a daje mi taki efekt swoistego uczestniczenia w obrazie. Do tego dochodzi dobra gra aktorska najważniejszej postaci ? Katniss granej przez wspomnianą Jennifer. Nie ma w niej ani przesadnego patosu, ani przesadnego czegokolwiek, to zwykła, dobra dziewczyna, której przyszło walczyć o przetrwanie. Pierwsza część to film od początku do końca o niej i jej przystosowaniu się do nieznanych, a jednak dziwnie znajomych, warunków. Nie zapominajmy przecież, że z pieniędzmi nie było w jej rodzinie, delikatnie mówiąc, najlepiej. Jak dla mnie Lawrence całkowicie skrada ten film i to dzięki niej oraz dobremu marketingowi oczywiście, stał się on tak popularny. Reszta postaci mogłaby nie istnieć, bo co ciekawsze póki co dostają mało czasu antenowego, a inne, chociażby grany przez Hutchersona, Peeta, są bez wyrazu i jakiegoś oryginalnego charakteru. A sam Peeta jest przy tym po prostu wkurzający. Jednak jak mówiłem, lwia część obrazu to Katniss i świetnie prezentujące się na ekranie Głodowe Igrzyska. Do tego satysfakcjonująca kulminacja i widz odchodzi od telewizora uśmiechnięty. Szkoda, że Natalie nie dostała większej roli (nie czuję jak rymuję). Uśmiechnięty od ucha do ucha może za to wyjść po drugiej części zatytułowanej W Pierścieniu Ognia. Już kiedyś owy film tu zrecenzowałem, więc w razie czego odsyłam do wrażeń prosto z kina, tu ograniczę się do kilku słów. Po pierwsze: to zdecydowanie moja ulubiona część. Jest w niej najwięcej akcji ze wszystkich czterech i naprawia największe wady pierwszej części. Akcja jest dynamiczniejsza, bardziej zróżnicowana i po prostu lepsza, dostajemy dużo nowych ciekawych bohaterów, a ci starzy dostają trochę więcej okazji na zainteresowanie nas. Widać także jak na dłoni sporo większy budżet, tym razem nie szczędzi nam się efektów specjalnych, jak to miało miejsce w pierwszej części. W ogólnym rozrachunku zatem, sequel stara się zadowolić i typowego amerykańskiego zjadacza chleba (efekty, akcja) i w podobnym stopniu bardziej wymagającego widza (fabuła, postacie). Jest jeszcze jeden ważny powód, dla którego ta część wypada dla mnie najlepiej na tle pozostałych: tytułowe Głodowe Igrzyska. W obu Kosogłosach to arena była tym, czego mi najbardziej brakowało i do czego seria mnie wcześniej przyzwyczaiła. OK, rozumiem, reżyser musiał się w pewnym stopniu trzymać materiału źródłowego, ale... po prostu mi tego brakowało. Co jak co, plakaty z filmu wyglądają znakomicie Z Kosogłosami mam jeszcze jeden zasadniczy problem: niepotrzebnie rozbito je na dwie części. Pierwsza część jest przez to okropnie nudna, przegadana i ciągnie się jak flaki z olejem. Jasne, że mógłbym ją wybronić gadką o fabule, zawiłym uniwersum i jego niuansach, które też trzeba wyjaśnić, lecz po prostu ciężko to zrobić w sytuacji, gdy duża część dialogów naprawdę jest o niczym. Plus na pewno za dodanie do obsady Natalie Dormer, bo niezmiernie lubię te aktorkę. Jak to jednak z filmami na podstawie książek, podzielonymi na dwa, drugi Kosogłos (który dostanie zresztą osobny tekst) przyćmiewa poprzednika i jest dużo lepszym filmem. Lepiej rozdziela proporcje akcji i fabuły, a ta druga jest bardziej interesująca niż w części pierwszej. Na ten moment mój ranking Igrzysk wyglądałbym zdecydowanie tak: W pierścieniu ognia > Kosogłos część druga > Igrzyska śmierci > Kosogłos część pierwsza. Oczywiście przy pamiętaniu jednej ważnej rzeczy: naprawdę lubię tę serię. Jasne ma swoje wady, nawet sporo, ale na tle innych książkowych dzieł dla młodzieży typu Więzień Labiryntu, Niezgodnej, Zmierzchu czy Harry?ego Pottera według mnie jedynie ten ostatni mógłby być lepszy od Igrzysk (nawet pomijając porównanie, film broni się oczywiście również samodzielnie). A nie zapominajmy, że młody czarodziej miał o wiele więcej okazji na wzbudzenie naszej sympatii niż Katniss. Dlatego wiedzcie, że każdą część oglądało mi się przyjemnie i naprawdę gorąco polecam tym, co serii nie widzieli i boją się kolejnej farsy dla amerykańskich nastolatków. Igrzyska mogą (acz nie muszą) was zaskoczyć.
  11. Soaps

    Fallout 4

    A mnie ten F4 w ogóle nie porwał. Nastroiłem się trochę na grę równie dobrą albo nawet lepszą niż nowy Wiesiek, MGS czy TR (tak wiem, to wszystko całkiem różne gry, ale wiecie o co chodzi), a dostałem... Powiem szczerze, nie pograłem w nią jakoś bardzo dużo, ale też nie wciągnęła mnie ani trochę i jedyne co mi się spodobało to strzelanie.
  12. @PrincessNue jeśli jesteś szczęśliwym posiadaczem wersji pecetowej, wiesz co robić. Ja Metale zawsze ogrywam i ogrywałem na PS-ach ;p. @OnceAThief nie no może cię zawieźć. Tak jak samochód, ciężarówka, cokolwiek.
  13. Nie dałbym se ręki uciąć, że już czegoś nie wymyślili.
  14. Mi też się nie zdarzyło, zawsze gdy chciała to zrobić przeważnie zaczynała nucić. Może Abyss dałeś jej komendę attack zamiast scout i dlatego tak się działo? ALBO Kojima to taki geniusz, że ta gra wyczuwa, że nie wystarczająco lubisz Quiet, masz słabe więzi i teraz ONA ROBI CO JEJ SIĘ PODOBA. W końcu to kobieta. Poza tym ja tam D-Doga biorę od święta. Snajperka mogłaby być matką moich dzieci jest bardziej użyteczna.
  15. Chociaż widziałem i tak masz plusa za wrzucenie tego tutaj ;p.
  16. Avatar prawdę ci powie. Podejrzewam ze domyślasz sie kto może być za tydzień :3. Psssst tez ją lubisz motzno.
  17. Z tego co wiem kozy tez tam znajdziesz, ale nie jako towarzysza ;p.
  18. Tekst wolny od spoilerów, postaram się też niczego nikomu przypadkiem nie zasugerować. Czujcie się w tym temacie bezpieczni. Prosiłbym też żeby ci co mają całość już za sobą, większe dyskusje fabularne i tym podobne ukrywali w spoilerach. Miała dziś co prawda inna cyfrowa kobitka, ale że dziś cały dzień prawie cisnę w MGS-a to myślę sobie, czemu nie? Wysoka, piękna, zgrabna, tajemnicza, skąpo odziana oraz uzbrojona w karabin snajperski. Tak kotś stojący z boku mniej więcej mógłby opisać Quiet (chyba że byłby, a raczej byłaby feministką, wtedy koniecznie trzeba coś dodać o seksualności, wyzywającym wyglądzie i upadku branży gier) ? naszą towarzyszkę z Metal Gear Solid V: The Phantom Pain. Jeszcze zanim gra pojawiła się na dobre w sklepach wywołała ona niemałe kontrowersje z powodu oczywiście wyglądu samej bohaterki. Czarne bikini w połączeniu z rozdartymi rajstopami średnio pasowały do strzelanin w środku Afganistanu. I chociaż ciężko tutaj wyciągać jakiekolwiek argumenty, bo sam Kojima powiedział, że polecił designerom aby uczynili dziewczynę bardziej seksowną (co napędziło nie tylko sprzedaż figurki, ale i zapewne w pewnym procencie samej gry) to ma to swoje uzasadnienie fabularne. Powiem więcej, jest ono sensowne i nawet z jakiś dziwnych przyczyn po prostu mi pasuje, tak samo jak pasują mi nanomaszyny. Szczerze mówiąc, osobiście jakoś nigdy nie miałem z tym problemu. Rozumiem co może powiedzieć taki oburzony czy bardziej oburzona, ty jesteś facetem, inaczej na to patrzysz. Tyle tylko, tak samo jak w większości dzisiejszych gier jako protagoniści nie przeszkadzają mi napakowani testosteronem kozacy, tak nie przeszkadza mi wijąca się ponętnie w helikopterze Quiet. W samej grze, snajperkę w nasze szeregi możemy zwerbować w misji 11, by za jakiś czas dostać możliwość używania jej w misjach. Oprócz niej do towarzystwa możemy wziąć sobie konia lub psa o imieniu DD (bo raczej D-Walkera ciężko uznać za towarzystwo). Na wspólne loty z dziewczyną jesteśmy jednak skazani, bo jest ona zdecydowanie najbardziej użytecznym pomagierem w grze i potrafi w pojedynkę wybić (lub uśpić, zależy jak gracie) cały obóz wroga. Nawet w późniejszych etapach gdzie nasi przeciwnicy już noszą hełmy, wciąż jest najskuteczniejszym środkiem na odwrócenie uwagi. Zresztą, koń służy głównie do transportu (ale szybko dostajemy dostęp do aut, więc niejako staje się lekko bezużyteczny, chociaż ma tę przewagę, że mamy go na każde zawołanie), D-Walker kompletnie nie pasuje do skradankowego stylu gry i jedyną sensowną alternatywą dla niemej zabójczyni jest pies. Na większość misji jednak i tak brałem Quiet. Szczerze powiedziawszy, ciężko jej nie polubić. Im częściej zabieramy ją ze sobą tym bardziej wzrasta jej wskaźnik, że tak się pokuszę o tłumaczenie, więzi z głównym bohaterem (to samo z innymi towarzyszami, jednak w przypadku Quiet nagrody za wymaksowanie wskaźnika są o wiele ciekawsze). Daje to jej całkiem nowe animacje gdy siedzimy naprzeciw niej w helikopterze (taki mały zachęcacz co byście byli w temacie), dodatkowe sceny (któż by nie chciał wziąć z nią prysznica?) czy nawet misje. Oprócz tego namacalnego wskaźniczka w samej grze jednak, trudno się do niej po prostu nie przywiązać, po spędzeniu z nią na misjach kilkudziesięciu godzin. Nie wiedziałem jak Kojima chce to zrobić, aby z postaci, która nic nie mówi i wygląda jak wygląda, zrobić kogoś kogo da się lubić, ale w moim przypadku można powiedzieć, że mnie kupił. Szczególnie jej historią. Naprawdę dobrze zrobioną i z czasem wyrastającą na jeden z ważniejszych punktów w całej grze. Co warto tu jeszcze wspomnieć, ten wątek ma jak dla mnie jeden z większych ładunków emocjonalnych w całej produkcji, a takich kopnięć ta gra zdecydowanie potrzebowała. Oczywiście, nie wszyscy pokochają Quiet. Dla niektórych jej historia może się wydać lekko na siłę, jako pretekst do wsadzenia do gry emanującej seksapilem dziewoi. I pewnie nie jedna osoba z grubsza miała tę postać zasadniczo w dupie, bo uniwersum posiada ciekawsze persony. Mnie jednak niema snajperka kupiła całkowicie i dlatego poświęcam jej ten tekst. Powiem nawet więcej, po skończeniu jej wątku, gdy sobie moje obawy co do tej bohaterki i uśmieszki pod nosem, naprawdę mogę poczuć się zawstydzonym, dokładnie tak jak mówił Hideo. Nie będę tu zawierał opinii o samym TPP bo kiedyś na pewno skrobnę o tym coś ekstra. Na koniec chciałbym powiedzieć tylko jedną rzecz, a raczej wyżalić się wam i równocześnie skierować prośbę do ludzi za to odpowiedzialnych. Dodrukujcie więcej figurek Quiet, bo mój portfel płacze i nie lubi się z Ebayem. Bez odbioru.
  19. Soaps

    Ahoy ef ej

    @Rankin również przekonam się gdzie jest dużo lepiej niż tu. Widziałem sporo sajtów: Gameplay, PPE zalinkowane przez Vodę, Poltera i jeszcze sporo innych i wszędzie ruch jest podobnie mały. Tajemnicą poliszynela jest po prostu to, że mało kto czyta jeszcze tradycyjną publicystykę bo są vlogi, tvgry itp. Żeby naprawdę grono ludzi cię czytało musisz albo być na jakimś sajcie redaktorem i pisac na główną albo do gazety. Poza tym zawsze pisałem bardziej dla siebie i prowokacji dyskusji z ziomkami z forum.
  20. Soaps

    Ahoy ef ej

    @nerv mogę poczuć sie wiec hipsterem bo ja piszę ;p.
  21. Soaps

    Ahoy ef ej

    @rumbur pierwsze zdanie zabrzmialo zacnie ;p. Rozwiązałem już dawno i do blogów bardzo chciałbym wrócić bo spadł mi skill w pisaniu i po prostu to lubię. Zima... Zima = zimno = mniej wychodzenia z domu . Może sam cos skrobniesz?
×
×
  • Utwórz nowe...