Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Radyan

Free Sesja - dyskusje

Polecane posty

Przeczytalem i od razu mowie - NIE. Na poczatek zgodze sie z Holym, ze postac jest zbyt mocna. Jak juz napisal przedmowca, mielismy jednego Dougana. I jesli ci sie wydaje, ze granie istota o "niemal boskich" mocach jest takie proste, to sie mylisz. Po prostu pokusa, by tych mocy uzywac jest zbyt duza. W tej sesji wazne jest, aby odgrywac realistyczne postacie (nawet mimo tego, ze naleza do swiata fantasy), a ciezko jest nie wygrywac "jednym postem" kazdego pojedynku i nie rozwiazywac kazdej sytuacji skinieniem dloni, gdy ma sie taka mozliwosc. Takze motyw "podroznik z innego swiata" wydaje mi sie dosc banalny, choc jakos bardzo mocno nie razi. Dodam, ze z pozostalymi zarzutami nie do konca sie zgadzam, nie mam tez innych zatrzezen, ale sama potega postaci nie pozwala mi dac glosu pozytywnego.

Swoja droga, to twoja historie mozna ladnie wplesc w "panstwo nieumarlych" stworzone w lepszych czasach przez Reva. Dla tych, ktorzy nie wiedza/nie pamietaja - Daaaaleko na polnocy wolni nieumarli (istoty takie jak chocby lisze, ktore z definicji sa niekontrolowalne, ale tez inne, dosc potezne by wyrwac sie spod kontroli nekromantow) stworzyli sobie panstwo, zawarli przymierza z innymi mrocznymi ludami zamieszkujacymi te ziemie i dotychczas zyli w pokoju (czy raczej prowadzac wojenki wewnetrzne), ale ostatnio w wyniku "zmian na szczycie wladzy" potezna armia ruszyla na poludnie, na ziemie zamieszkiwane przez zywych. Pierwszym dostanie sie Orkom, ktore zamieszkuja rowniny za tzw (przeze mnie :P) Gorami Krancowymi (od "kranca swiata"), a potem juz calej cywilizacji. Co najzabawniejsze magowie Cesarstwa wiedza o istnieniu zagrozenia i niezle orientuja sie w jego naturze, ale z wielu powodow politycznych (glownie, aby nie podwazac wlasnej pozycji) twardo twierdza, ze sami sobie z zagrozeniem poradza (czy musze dodawac, ze sie myla?) Bonusowo przypomne, ze Abbarin nalezy do czegos w rodzaju siatki szpiegowskiej, ktorej zadaniem jest stworzenie poteznego i jednolitego frontu, majacego zatrzymac Zlo. I ze magom dzialania tej siatki bardzo sie nie podobaja. To co, wracamy do zatluczenia Raraica? :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"moc ustepujaca kedynie boskiej"... szlag, ciekawe kiedy ktos pojdzie krok dalej i zapragnie grac Moca wlasnie? No bo po co sie wstrzymywac, rozwalanie wszystkiego stojacego nam na drodze byle pierdnieciem to wszak taka fajna zabawa... arghhhh... postac mi sie ani troche niepodoba, ma pewien potencjal co prawda, ale jakby to powiedzial Kreia: "he's potential lies downward, not upward", zle zrobione zalozenia i tyle...

po kolei - bijace serce wampira - tutaj akurat mam watpliwosci, wszak by ubic wampira trzeba przebic jego serce, a po co to robic, skoro jest ono martwym kawalem miesa, wiec to mnie tak nie razi akurat.

teraz detale: klasa to moze byc mag czy chociazby pale-master czy inny nekromanta. Demi-lich to akurat rasa jest, ale to detal.

wiek - 152 lata, konkrwetnie to powinno byc 152 + 21, chyba ze nie liczysz jego zycia jako czlowiek, glupi blad, drobny, ale zle wrozacy na przyszlosc...

"oboje juz wiemy" - formy oboje stosuje sie gdy liczone osoby sa roznej plci... powinno byc "obaj"... detal...

uciekajacy wampir - a Ty wiesz, ze wampir potrafi sie wedle legend zamienic w wilka i nietoperza? na zyczenie? Ja rozumiem, ze ucieczka na piechote byla potrzebna do dodania dramatyzmu, ale bez przesady, wiecej logiki moze?

wyrywanie serca golymi rekoma, banalny motyw choc ciekawy, pozwolisz, ze moj zabojca tez bedzie robil takie sztuczki? Co mi sie nie podoba to fakt, ze zeby cos takiego zrobic to potrzeba albo sprzet albo wyszkolenie albo sile. A postaciom, ktore maja cechy ultimate fighera i ultimate sorcerera mowie stanowczo nie... zasadniczo mowie nie kazdej postaci bedacej bezwstydnie ultimate...

podzial liszy... lisz z wlosami, rozne stopnie rozkladu... ktos tu chyba podstawy wszelkich swiatow fantasy przegapil, zasadniczo to wedle zrodel licz zaczyna jako zombie (z wygladu tylko rzecz jasna), a wraz z wiekiem jego cialo sie rozpada itd. Za pomoca magii moze je konserwowac rzecz jasna, ale go to kosztuje energie. Wlosy - pomysl kuriozalny. Poza tym banalne rozroznienie, niezwykle to plytkie jest. Acha - jeszcze jedno - demi-lich to jest de facto jedynie latajaca czaszka z gorejacym w oczodolach blaskiem.

przybysz z innego swiata - pomysl banalny i zle wykorzystany. Juz chyba nawet rozmowa z nadistota przenoszaca do nowego swiata jest lepsza, ale samej idei nie mam zamiaru oceniac, wszak przypadki chodza po ludziach itd...

Demi-lich mistrz -> ja sie moze nie znam, ale skoro juz kreujemy takie potezne istoty to robmy je odpowiednio dalekie od ludzkich slabosci, zainteresowan i w ogole "inne". A lich interesujacy sie czyimis ubraniami i przykladajacy do tego wage jest rownie "inny" co moja ciocia...

licz postanawiajacy przejac wladze nad swiatem - wspominalem juz o banalnych motywach? Poza tym juz widze jak tego typu istota zdradza obcemu przybyszowi takie informacje z lagodnym i cierpliwym usmiechem na czaszce...

gladiator z talentem oratorskim - ja sie moze nie znam, ale osoba walczaca na arenie uzywa glownie muskulow, a nie jezyka, no chyba, ze facet na starosc zostal kims w rodzaju komentatotora czy tez osoby wprowadzajacej i przedstawiajacej gladiatorow publicznosci... poza tym mam watpliwosci jak Vigor Mortis i ogolnie bycie zombie oddzialuje na zdolnosci poruszania jezykiem...

mumia jednego z dawnych egipskich faraonow - a mozesz mi wytlumaczyc gdzie ow Egipt lezy w geografii swiata FFS? wschod, zachod poludnie czy polnoc?

nekrosmok - swiat FFS jest doprawdy fascynujacy, truchla martwych czarnych smokow mozna znalezc na kazdym kroku i byle gladiator jest w stanie je namowic by powstaly z martwych i nie rozszarpaly tego, ktory je ozywil... wspominalem juz cos o szyciu historii grubymi szwami?

proces przemiany w licza... ja sie tam nie znam, ale po pierwsze trzeba popelnic wiele zlych rzeczy zeby osiagnac odpowiedni poziom mrocznych sztuk, przygotowac cala liste rzadkich skladnikow wymaganych do przeprowadzenia rytualu, osobiscie i bezblednie przeprowadzic rytual, a koniec koncow popelnic samobojstwo - i jesli wszystko poszlo dobrze to sie budzi jako lich... rzecz jasna to jest FFS i mozna tworzyc postaci na wlasny uzytek, ale na litosc niech to nie bedzie az tak naciagane. Jakby zostanie liczem bylo tak proste jak Ty to opisales to w swiecie FFS byloby wiecej nieumarlych niz zywych...

cialo wygladajace normalnie + zaleznosc stopnia rozkladu ciala od deprawacji moralnej -> a kwiatki wyrastaja radosnie pod Twoimi stopami gdy przechodzisz, zrodla tryskaja winem i ptaszki radosnie sadowia Ci sie na ramionach? Na litosc, ja rozumiem, ze postacie szare moga sie tez przejesc, ale nie robmy z naszych bohaterow chodzacych ucielesnien dobra czy zla, takie postacie sa plytkie jak kaluze podczas lekkiej mzawki. Jak juz sie robi postac skrajnie dobra czy skarjnie zla to niech sie doda jakis glebszy wymiar do jej charakteru jak chociazby cynizm, zlosliwa ironia, sklonnosc do uciech cielesnych. Niech bedzie na jej wizerunku jakas rysa, zeby nie byla taka pusta kukla...

biale wlosy - i to jest glowny powod dla ktorego nwydam glos taki jaki wydam - przepakowanie i to zdrowe. Ja rozumiem, ze chocby moj zabojca tez jest nieco przepakowany, ale na litosc, nie az tak bezczelnie. twoja postac ma sile, umiejetnosci, potrafi wskrzeszac zmarlych na zyczenie, ma boska moc i jest de facto niesmiertelna - czy Ty sobie kpisz, ze poraz drugi chcesz cos takiego wprowadzac na sesje? Moze przystopuj nieco swoje ego, bo mnie to wnerwia, na poligonie branie serii z karabinu na klate moze i jest dozwolone, ale tutaj czegos takiego chyba nikt nie zaakceptuje.

i kolejna rzecz - trzecia czesc historii, "dziennik" jest pusta, sucha i brak jej "iskry bozej", kiepsko opisane uczucia, banalne motywy, ograne zagrywki. Widac to chociazby w chwili przemiany w licza - zadnego wewnetrznego cierpienia, odzierania z czlowieczenstwa, zatraty siebie, fizycznego bolu przemiany, opisu uczuc targajacych postacia gdy odkryla ze zostala podstepem przemieniona w potwora.... jedynie suchy opis ze sie wnerwiles... bleah... stac Cie na wiecej... chyba, ze sie myle? Oprocz tego ciagle powtarzasz imie swego mistrza zamiast uzywac synonimow pokroju "mistrz" czy "demi-lich"...

i jeszcze jedna kwestia, ktora mnie uderzyla - co z twoim filakterium? twoj mistrz przeniosl Cie razem z nim, czy moze zostalo w szkole? Jesli przeniosl Cie razem z nim to czemu to zrobil, jesli zostalo w szkole czemu go nie zniszczyl?

werdykt chyba juz znasz, ale zanim go wyglosze skomentuje Twoje tlumaczenia sie:

Powinieneś dać takiej postaci szansę.

moze nie mow mu co powinien a co nie? Tak na poczatek. Po drugie oczywiscie, ze nie bedzie ich uzywac na kazdym kroku - tylko wtedy gdy zajdzie potrzeba, na przyklad gdy potezny demon bedzie niszczyl miasto a my bedziemy przed nim zwiewac Ty go po prostu ubijesz, wszak zajdzie wyjatkowa koniecznosc. Albo gdy bedziemy otoczeni przez straznikow ciezko poranieni i bez szans ucieczki Ty radosnie pierdniesz i wszyscy w promieniu 10 mil, co cos do nas maja padna radosnym trupem, a potem pewnie ich jeszcze przekonasz by powstali z martwych i nam pomogli. Po prostu pieknie, cudownie i w ogole karmelkowo... chyba nie musze mowic ze cos takiego kiepsko dziala na klimat? Poza tym wnioskujac po Twych postach w karczmie i na poligonie to pewnie bedziesz bral co sie da na klate i smial sie radosnie z niemocy wrogow, podziekowal za cos takiego. Ownowac to sobie mozesz w grach komputerowych jak tak bardzo Ci zalezy...

Więc co je interesuje?

na pewno skoro sa tak potezne to rownoczesnie sa dalekie od czlowieczenstwa... i o ile Twoje wspomnienia faktycznie mogly demi-licha zainteresowa (cudownie, w dodatku czytaja w myslach ech...) to tak antyczna istota raczej by nie zauwazyla roznicy pomiedzy Twym ubiorem a ubiorem zwyklego wiesniaka - byla by na to zbyt oddalona...

Zresztą, nigdy nikt nie powiedział, że nieumarły nie może posiadać uczuć.

wiec sprecyzuj skad pochodza uczucia? Skoro wydarto z niej dusze, serce obumarlo a umysl ma dobra setke lat to raczej mialby klopoty z okazywaniem uczuc?

Ostatecznie mogło się okazać jednak, że wszystko, co spotkało moją postać, to tylko majaki, jakie ma umierający ze zgruchotanym kręgosłupem

zakladam, ze twoja postac dolaczy sie do druzyny... czy wedle tego istnienie naszych postaci to takze beda majaki? Znasz ten dowcip o tym jak mezczyzna moze najlatwiej popelnic samobojstwo?

podsumowujac jak sie zapewne spodziewasz jestem zdecydowanie na NIE... nie mam nic przeciwko poteznym postaciom jesli sa dobrze odgrywane targaja nimi dylematy, a posty sa dobrze pisane. Ale Ty nie urzekles mnie stylem pisania, narobiles glupich bledow, nie opisales zadnych dylematow, a twoja postac jest bezczelnie (bo nawet w historii nie starales sie tego ukryc) Przepakowana... Do nastepnego razu...

P_aul - teoretycznie myslalem nad tym, ze jesli Abbarin zdobedzie zaufanie zabojcy, to ten poprowadzi go do Twierdzy zabojcow i bedziesz mial okazje po zdobyciu pomocy orkow zdobyc takze wsparcie zakonu... do uzgodnienia...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

NIE, nie i jeszcze raz nie. Nie podoba mi się ogólna koncepcja postaci. Przypadkowa osoba staje się Liszem, bohater, który na teście przywołuje potężne potwory, wykłady które bardziej pasowałyby do Harry'ego Pottera niż sesji fantasy. Za dużo nielogiczności.

To, że jakaś istota posiada moce bliskie boskim, wcale nie oznacza, że będzie się z nimi obchodziła na każdym kroku. Powinieneś dać takiej postaci szansę.

Prawie spadłem z krzesła jak to przeczytałem. To znaczy, że mamy liczyć na twoją łaskę, o Wielki?

moc ustepujaca kedynie boskiej"... szlag, ciekawe kiedy ktos pojdzie krok dalej i zapragnie grac Moca wlasnie?

O ile mi wiadomo to już jedna osoba gra Mocą na sesji SW :twisted:

Nie będę się rozpisywał bo wszystkie braki zostały przedstawione przez moich przedmówców.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Vitam!!! Chciałbym się dołączyć do Sesji (mimo że od miesiąca jakby stoi :evil: )

Oto moja postać:

Imię:A’Vquiraniel (możecie pisać Avq)

Nazvisko: Atsum Varique’il Algorath

Rasa: Vampir (od vieku 42 lat, vcześniej człoviek)

Klasa: Viedzący (mag, czarodziej, czy jak tam volicie)

Viek: 347 lat ( 42 jako człoviek, 305 jako vampir)

Vygląd: dosyć vysoka (180 cm) postać. Ma na sobie płaszcz z kapturem, który ... vyrasta z jego głovy. Tvarz blada. Kły - schovane, nievidoczne Vłosy - nie ma ( oprócz płaszcza ).

Historia:Mam tu opoviedzieć cały svój życiorys? Jak tam chcecie, lecz pozvólcie, że pczemilczę niektóre fragmenty.

Urodziłem się jako człoviek, 347 lat temu v małej viosce Kosvath. Rodzice ochrzcili mnie imieniem Quiran. Byłem tzv. „genialnym dzieckiem” ( nienavidziłem, gdy mnie tak nazyvano). V vieku lat 9 zostałem vysłany na nauki do potężnego Viedzącego (maga, czarodzieja, czy jak tam volicie) Antoka, gdzie musiałem przejść tradycyjny test Odporności na Złą Moc. Test vypadł nadspodzievanie dobrze... za dobrze. Vielu magóv sprzeciviało się przyjęciu mnie na ucznia (niestety, jak się później okazało, mieli rację), gdyż sądzili, że mogę przejść na Złą stronę. Mimo ich zastrzeżeń, Mistrz Antok przyjął mnie na nauki i 12 lat uczył mnie sztuk magicznych. Chłonąłem je jak gąbka, stavałem się potężny i... zarozumiały. Potem... tak, to było vtedy, byłem tak zarozumiały, że zapomniałem o rzuceniu choćby podstavovych zaklęć ochronnych. Tej nocy śniła mi się postać v białej szacie, o tvarzy pięknej, lecz straszlivej, promieniującej Mocą, Mocą potężniejszą navet od mojej . Przerażony obudziłem się... przed mym konającym Mistrzem. Ostatnimi jego słovami były: „Czemu to zrobiłeś?”

„Nieeeeeeeeeeeeeee!!!”

Zrozumiałem, że go zabiłem. Postanoviłem vtedy, że będę ścigał tą senną marę, tą Postać v białej szacie. Tego samego dnia zostałem vyklęty i vygnany przez ludzi. Od tego dnia też dostałem vady vymovy, którą zresztą mam do dziś. Przez 8 lat vędrovałem przez pustkovia. V tym czasie rozmyślałem o przemijalności ludzi. Tam też spotkałem Emiela Regisa - Vyższego Vampira (...) Został moim nauczycielem (a później przyjacielem). Nauczył mnie pokory i zrozumienia dla ludzi i vyplenił vcześniejsze zarozumialstvo. Po 7 latach nauk vyjaviłem mu svą prośbę - by pomógł mi przemienić się v vampira (myśl ta pojaviła się v mojej głovie już podczas vędróvki przez pustynię). Emiel viedział dobrze, że jest to bardzo niebezpieczne, ale viedział też, że odmova może doprovadzić mnie do szaleństva. Zaczęliśmy się przygotovyvać. Vampir vyjavił mi, jak povstrzymać żądzę krvi, jak przemieniać się v nietoperza, jak regenerovać się po otrzymanu ran. Pokazyvał mi różne zioła, ich działanie i zastosovanie (...) (poviedział mi to przed Przemianą, bo bał się, że może zginąć v jej czasie). Zapomniał (lub nie chciał?) poviedzieć tylko jak chronić się przed promieniovaniem słonecznym. 6 lat później (v dniu Przemiany) Słońce zostało zasłonięte przez oba Księżyce. Rozpoczęliśmy rytułał. V jego trakcie - zgodnie ze starożytną tradycją Emiel nadał mi moje obecne imię i nazvisko (A’Vquiraniel Astum Varique’il Algorath)....(Tu długi i żmudny opis rytułału, którego nie mogę zdradzić)...I vtedy, po rytuale, znóv zobaczyłem Postać (tak go nazvałem). Stał tak, jakby nieśviadomy tego, co za chvilę może go spotkać. Zebrałem siły i zaczarovałem na Postać zaklęcie śmierci. Gdyby nie dośviadczenie Emiela, zginąłby on niechybnie. Lecz nagle podfrunął i odleciał z niespotykaną vręcz prędkością. Okazało się, że Postać zakpiła sobie ze mnie, spraviając, że vidziałem ją v miejscu, gdzie stał Regis. V tym momencie Słońce vysunęło się zza Księżyca i zaczęło mnie palić. Ostatnim tchnieniem vypoviedziałem słova zaklęcia teleportacji do jaskiń Mazrtui, którego nauczył mnie niegdyś Mistrz Antok. V jaskiniach tych viele lat tvorzyłem zaklęcie, pozvalające mi uzyskać odporność na promienie słoneczne. Vreszcie, po 25 latach udało mi się. Podczas vyczarovyvania zaklęcia znóv pojavił się On i zmienił strukturę zaklęcia. Szata, która miała mi zapevnić ochronę, przed słońcem przyrosła mi do głovy i teraz rośnie, jak vłosy. Emiel uczył mnie, bym nie vykazyvał emocji za pomocą tvarzy. Teraz vyrażam emocje kolorem szaty. Jestem przeklęty... Vkrótce po opuszczeniu jaskiń udałem się do pobliskiego miasta, by doviedzieć się czegoś o moim prześladovcy. Tam ludzie spostrzegli, że jestem vampirem i - mimo zaklęć ochronnych znalazł się ktoś sprytniejszy ode mnie. „Zabił” mnie v południe, osikovym kołkiem. Naivność - jak maviał Emiel. Vyvieźli mnie bardzo daleko i zakopali głęboko pod ziemią. Po 282 latach nareszcie czuję że zregenerovałem się i teraz, mimo tego, że zapomniałem viele czaróv, mocno osłabiony, vyruszę v poszukivaniu Postaci i zniszczę go. Za to, że zabił mojego mistrza. Za to, że odebrał mi przyjaciela. Za to, że przeklął mnie na vieki.

ZNISZCZĘ!!!

Zalety: Vampiryzm ( przemiana v nietoperza, po długim czasie regeneracja ran, szybkość ruchóv), umiejętność rozumienia ludzi, znajomość magii na bardzo vysokim poziomie, zielarstvo, umiejętność szybkiej nauki czaróv (np. gdy ktoś czaruje, Avq zapamiętuje słova)

Vady: Prześladovany przez Białą Postać, ograniczona ilość znanych zaklęć, nielubiany przez ludzi (vampir), mania prześladovcza, vyrażanie emocji za pomocą szaty, vygląd (vłosy - szata vyglądają dość ohydnie)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Vitam!!! Chciałbym się dołączyć do Sesji (mimo że od miesiąca jakby stoi :evil: )

Oto moja postać:

Imię:A’Vquiraniel (możecie pisać Avq)

Nazvisko: Atsum Varique’il Algorath

Rasa: Vampir (od vieku 42 lat, vcześniej człoviek)

Klasa: Viedzący (mag, czarodziej, czy jak tam volicie)

Viek: 347 lat ( 42 jako człoviek, 305 jako vampir)

Vygląd: dosyć vysoka (180 cm) postać. Ma na sobie płaszcz z kapturem, który ... vyrasta z jego głovy. Tvarz blada. Kły - schovane, nievidoczne Vłosy - nie ma ( oprócz płaszcza ).

Historia:Mam tu opoviedzieć cały svój życiorys? Jak tam chcecie, lecz pozvólcie, że pczemilczę niektóre fragmenty.

Urodziłem się jako człoviek, 347 lat temu v małej viosce Kosvath. Rodzice ochrzcili mnie imieniem Quiran. Byłem tzv. „genialnym dzieckiem” ( nienavidziłem, gdy mnie tak nazyvano). V vieku lat 9 zostałem vysłany na nauki do potężnego Viedzącego (maga, czarodzieja, czy jak tam volicie) Antoka, gdzie musiałem przejść tradycyjny test Odporności na Złą Moc. Test vypadł nadspodzievanie dobrze... za dobrze. Vielu magóv sprzeciviało się przyjęciu mnie na ucznia (niestety, jak się później okazało, mieli rację), gdyż sądzili, że mogę przejść na Złą stronę. Mimo ich zastrzeżeń, Mistrz Antok przyjął mnie na nauki i 12 lat uczył mnie sztuk magicznych. Chłonąłem je jak gąbka, stavałem się potężny i... zarozumiały. Potem... tak, to było vtedy, byłem tak zarozumiały, że zapomniałem o rzuceniu choćby podstavovych zaklęć ochronnych. Tej nocy śniła mi się postać v białej szacie, o tvarzy pięknej, lecz straszlivej, promieniującej Mocą, Mocą potężniejszą navet od mojej . Przerażony obudziłem się... przed mym konającym Mistrzem. Ostatnimi jego słovami były: „Czemu to zrobiłeś?”

„Nieeeeeeeeeeeeeee!!!”

Zrozumiałem, że go zabiłem. Postanoviłem vtedy, że będę ścigał tą senną marę, tą Postać v białej szacie. Tego samego dnia zostałem vyklęty i vygnany przez ludzi. Od tego dnia też dostałem vady vymovy, którą zresztą mam do dziś. Przez 8 lat vędrovałem przez pustkovia. V tym czasie rozmyślałem o przemijalności ludzi. Tam też spotkałem Emiela Regisa - Vyższego Vampira (...) Został moim nauczycielem (a później przyjacielem). Nauczył mnie pokory i zrozumienia dla ludzi i vyplenił vcześniejsze zarozumialstvo. Po 7 latach nauk vyjaviłem mu svą prośbę - by pomógł mi przemienić się v vampira (myśl ta pojaviła się v mojej głovie już podczas vędróvki przez pustynię). Emiel viedział dobrze, że jest to bardzo niebezpieczne, ale viedział też, że odmova może doprovadzić mnie do szaleństva. Zaczęliśmy się przygotovyvać. Vampir vyjavił mi, jak povstrzymać żądzę krvi, jak przemieniać się v nietoperza, jak regenerovać się po otrzymanu ran. Pokazyvał mi różne zioła, ich działanie i zastosovanie (...) (poviedział mi to przed Przemianą, bo bał się, że może zginąć v jej czasie). Zapomniał (lub nie chciał?) poviedzieć tylko jak chronić się przed promieniovaniem słonecznym. 6 lat później (v dniu Przemiany) Słońce zostało zasłonięte przez oba Księżyce. Rozpoczęliśmy rytułał. V jego trakcie - zgodnie ze starożytną tradycją Emiel nadał mi moje obecne imię i nazvisko (A’Vquiraniel Astum Varique’il Algorath)....(Tu długi i żmudny opis rytułału, którego nie mogę zdradzić)...I vtedy, po rytuale, znóv zobaczyłem Postać (tak go nazvałem). Stał tak, jakby nieśviadomy tego, co za chvilę może go spotkać. Zebrałem siły i zaczarovałem na Postać zaklęcie śmierci. Gdyby nie dośviadczenie Emiela, zginąłby on niechybnie. Lecz nagle podfrunął i odleciał z niespotykaną vręcz prędkością. Okazało się, że Postać zakpiła sobie ze mnie, spraviając, że vidziałem ją v miejscu, gdzie stał Regis. V tym momencie Słońce vysunęło się zza Księżyca i zaczęło mnie palić. Ostatnim tchnieniem vypoviedziałem słova zaklęcia teleportacji do jaskiń Mazrtui, którego nauczył mnie niegdyś Mistrz Antok. V jaskiniach tych viele lat tvorzyłem zaklęcie, pozvalające mi uzyskać odporność na promienie słoneczne. Vreszcie, po 25 latach udało mi się. Podczas vyczarovyvania zaklęcia znóv pojavił się On i zmienił strukturę zaklęcia. Szata, która miała mi zapevnić ochronę, przed słońcem przyrosła mi do głovy i teraz rośnie, jak vłosy. Emiel uczył mnie, bym nie vykazyvał emocji za pomocą tvarzy. Teraz vyrażam emocje kolorem szaty. Jestem przeklęty... Vkrótce po opuszczeniu jaskiń udałem się do pobliskiego miasta, by doviedzieć się czegoś o moim prześladovcy. Tam ludzie spostrzegli, że jestem vampirem i - mimo zaklęć ochronnych znalazł się ktoś sprytniejszy ode mnie. „Zabił” mnie v południe, osikovym kołkiem. Naivność - jak maviał Emiel. Vyvieźli mnie bardzo daleko i zakopali głęboko pod ziemią. Po 282 latach nareszcie czuję że zregenerovałem się i teraz, mimo tego, że zapomniałem viele czaróv, mocno osłabiony, vyruszę v poszukivaniu Postaci i zniszczę go. Za to, że zabił mojego mistrza. Za to, że odebrał mi przyjaciela. Za to, że przeklął mnie na vieki.

ZNISZCZĘ!!!

Zalety: Vampiryzm ( przemiana v nietoperza, po długim czasie regeneracja ran, szybkość ruchóv), umiejętność rozumienia ludzi, znajomość magii na bardzo vysokim poziomie, zielarstvo, umiejętność szybkiej nauki czaróv (np. gdy ktoś czaruje, Avq zapamiętuje słova)

Vady: Prześladovany przez Białą Postać, ograniczona ilość znanych zaklęć, nielubiany przez ludzi (vampir), mania prześladovcza, vyrażanie emocji za pomocą szaty, vygląd (vłosy - szata vyglądają dość ohydnie)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Vitam!!! Chciałbym się dołączyć do Sesji (mimo że od miesiąca jakby stoi :evil: )

Oto moja postać:

Imię:A’Vquiraniel (możecie pisać Avq)

Nazvisko: Atsum Varique’il Algorath

Rasa: Vampir (od vieku 42 lat, vcześniej człoviek)

Klasa: Viedzący (mag, czarodziej, czy jak tam volicie)

Viek: 347 lat ( 42 jako człoviek, 305 jako vampir)

Vygląd: dosyć vysoka (180 cm) postać. Ma na sobie płaszcz z kapturem, który ... vyrasta z jego głovy. Tvarz blada. Kły - schovane, nievidoczne Vłosy - nie ma ( oprócz płaszcza ).

Historia:Mam tu opoviedzieć cały svój życiorys? Jak tam chcecie, lecz pozvólcie, że pczemilczę niektóre fragmenty.

Urodziłem się jako człoviek, 347 lat temu v małej viosce Kosvath. Rodzice ochrzcili mnie imieniem Quiran. Byłem tzv. „genialnym dzieckiem” ( nienavidziłem, gdy mnie tak nazyvano). V vieku lat 9 zostałem vysłany na nauki do potężnego Viedzącego (maga, czarodzieja, czy jak tam volicie) Antoka, gdzie musiałem przejść tradycyjny test Odporności na Złą Moc. Test vypadł nadspodzievanie dobrze... za dobrze. Vielu magóv sprzeciviało się przyjęciu mnie na ucznia (niestety, jak się później okazało, mieli rację), gdyż sądzili, że mogę przejść na Złą stronę. Mimo ich zastrzeżeń, Mistrz Antok przyjął mnie na nauki i 12 lat uczył mnie sztuk magicznych. Chłonąłem je jak gąbka, stavałem się potężny i... zarozumiały. Potem... tak, to było vtedy, byłem tak zarozumiały, że zapomniałem o rzuceniu choćby podstavovych zaklęć ochronnych. Tej nocy śniła mi się postać v białej szacie, o tvarzy pięknej, lecz straszlivej, promieniującej Mocą, Mocą potężniejszą navet od mojej . Przerażony obudziłem się... przed mym konającym Mistrzem. Ostatnimi jego słovami były: „Czemu to zrobiłeś?”

„Nieeeeeeeeeeeeeee!!!”

Zrozumiałem, że go zabiłem. Postanoviłem vtedy, że będę ścigał tą senną marę, tą Postać v białej szacie. Tego samego dnia zostałem vyklęty i vygnany przez ludzi. Od tego dnia też dostałem vady vymovy, którą zresztą mam do dziś. Przez 8 lat vędrovałem przez pustkovia. V tym czasie rozmyślałem o przemijalności ludzi. Tam też spotkałem Emiela Regisa - Vyższego Vampira (...) Został moim nauczycielem (a później przyjacielem). Nauczył mnie pokory i zrozumienia dla ludzi i vyplenił vcześniejsze zarozumialstvo. Po 7 latach nauk vyjaviłem mu svą prośbę - by pomógł mi przemienić się v vampira (myśl ta pojaviła się v mojej głovie już podczas vędróvki przez pustynię). Emiel viedział dobrze, że jest to bardzo niebezpieczne, ale viedział też, że odmova może doprovadzić mnie do szaleństva. Zaczęliśmy się przygotovyvać. Vampir vyjavił mi, jak povstrzymać żądzę krvi, jak przemieniać się v nietoperza, jak regenerovać się po otrzymanu ran. Pokazyvał mi różne zioła, ich działanie i zastosovanie (...) (poviedział mi to przed Przemianą, bo bał się, że może zginąć v jej czasie). Zapomniał (lub nie chciał?) poviedzieć tylko jak chronić się przed promieniovaniem słonecznym. 6 lat później (v dniu Przemiany) Słońce zostało zasłonięte przez oba Księżyce. Rozpoczęliśmy rytułał. V jego trakcie - zgodnie ze starożytną tradycją Emiel nadał mi moje obecne imię i nazvisko (A’Vquiraniel Astum Varique’il Algorath)....(Tu długi i żmudny opis rytułału, którego nie mogę zdradzić)...I vtedy, po rytuale, znóv zobaczyłem Postać (tak go nazvałem). Stał tak, jakby nieśviadomy tego, co za chvilę może go spotkać. Zebrałem siły i zaczarovałem na Postać zaklęcie śmierci. Gdyby nie dośviadczenie Emiela, zginąłby on niechybnie. Lecz nagle podfrunął i odleciał z niespotykaną vręcz prędkością. Okazało się, że Postać zakpiła sobie ze mnie, spraviając, że vidziałem ją v miejscu, gdzie stał Regis. V tym momencie Słońce vysunęło się zza Księżyca i zaczęło mnie palić. Ostatnim tchnieniem vypoviedziałem słova zaklęcia teleportacji do jaskiń Mazrtui, którego nauczył mnie niegdyś Mistrz Antok. V jaskiniach tych viele lat tvorzyłem zaklęcie, pozvalające mi uzyskać odporność na promienie słoneczne. Vreszcie, po 25 latach udało mi się. Podczas vyczarovyvania zaklęcia znóv pojavił się On i zmienił strukturę zaklęcia. Szata, która miała mi zapevnić ochronę, przed słońcem przyrosła mi do głovy i teraz rośnie, jak vłosy. Emiel uczył mnie, bym nie vykazyvał emocji za pomocą tvarzy. Teraz vyrażam emocje kolorem szaty. Jestem przeklęty... Vkrótce po opuszczeniu jaskiń udałem się do pobliskiego miasta, by doviedzieć się czegoś o moim prześladovcy. Tam ludzie spostrzegli, że jestem vampirem i - mimo zaklęć ochronnych znalazł się ktoś sprytniejszy ode mnie. „Zabił” mnie v południe, osikovym kołkiem. Naivność - jak maviał Emiel. Vyvieźli mnie bardzo daleko i zakopali głęboko pod ziemią. Po 282 latach nareszcie czuję że zregenerovałem się i teraz, mimo tego, że zapomniałem viele czaróv, mocno osłabiony, vyruszę v poszukivaniu Postaci i zniszczę go. Za to, że zabił mojego mistrza. Za to, że odebrał mi przyjaciela. Za to, że przeklął mnie na vieki.

ZNISZCZĘ!!!

Zalety: Vampiryzm ( przemiana v nietoperza, po długim czasie regeneracja ran, szybkość ruchóv), umiejętność rozumienia ludzi, znajomość magii na bardzo vysokim poziomie, zielarstvo, umiejętność szybkiej nauki czaróv (np. gdy ktoś czaruje, Avq zapamiętuje słova)

Vady: Prześladovany przez Białą Postać, ograniczona ilość znanych zaklęć, nielubiany przez ludzi (vampir), mania prześladovcza, vyrażanie emocji za pomocą szaty, vygląd (vłosy - szata vyglądają dość ohydnie)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Vitam!!! Chciałbym się dołączyć do Sesji (mimo że od miesiąca jakby stoi :evil: )

Oto moja postać:

Imię:A’Vquiraniel (możecie pisać Avq)

Nazvisko: Atsum Varique’il Algorath

Rasa: Vampir (od vieku 42 lat, vcześniej człoviek)

Klasa: Viedzący (mag, czarodziej, czy jak tam volicie)

Viek: 347 lat ( 42 jako człoviek, 305 jako vampir)

Vygląd: dosyć vysoka (180 cm) postać. Ma na sobie płaszcz z kapturem, który ... vyrasta z jego głovy. Tvarz blada. Kły - schovane, nievidoczne Vłosy - nie ma ( oprócz płaszcza ).

Historia:Mam tu opoviedzieć cały svój życiorys? Jak tam chcecie, lecz pozvólcie, że pczemilczę niektóre fragmenty.

Urodziłem się jako człoviek, 347 lat temu v małej viosce Kosvath. Rodzice ochrzcili mnie imieniem Quiran. Byłem tzv. „genialnym dzieckiem” ( nienavidziłem, gdy mnie tak nazyvano). V vieku lat 9 zostałem vysłany na nauki do potężnego Viedzącego (maga, czarodzieja, czy jak tam volicie) Antoka, gdzie musiałem przejść tradycyjny test Odporności na Złą Moc. Test vypadł nadspodzievanie dobrze... za dobrze. Vielu magóv sprzeciviało się przyjęciu mnie na ucznia (niestety, jak się później okazało, mieli rację), gdyż sądzili, że mogę przejść na Złą stronę. Mimo ich zastrzeżeń, Mistrz Antok przyjął mnie na nauki i 12 lat uczył mnie sztuk magicznych. Chłonąłem je jak gąbka, stavałem się potężny i... zarozumiały. Potem... tak, to było vtedy, byłem tak zarozumiały, że zapomniałem o rzuceniu choćby podstavovych zaklęć ochronnych. Tej nocy śniła mi się postać v białej szacie, o tvarzy pięknej, lecz straszlivej, promieniującej Mocą, Mocą potężniejszą navet od mojej . Przerażony obudziłem się... przed mym konającym Mistrzem. Ostatnimi jego słovami były: „Czemu to zrobiłeś?”

„Nieeeeeeeeeeeeeee!!!”

Zrozumiałem, że go zabiłem. Postanoviłem vtedy, że będę ścigał tą senną marę, tą Postać v białej szacie. Tego samego dnia zostałem vyklęty i vygnany przez ludzi. Od tego dnia też dostałem vady vymovy, którą zresztą mam do dziś. Przez 8 lat vędrovałem przez pustkovia. V tym czasie rozmyślałem o przemijalności ludzi. Tam też spotkałem Emiela Regisa - Vyższego Vampira (...) Został moim nauczycielem (a później przyjacielem). Nauczył mnie pokory i zrozumienia dla ludzi i vyplenił vcześniejsze zarozumialstvo. Po 7 latach nauk vyjaviłem mu svą prośbę - by pomógł mi przemienić się v vampira (myśl ta pojaviła się v mojej głovie już podczas vędróvki przez pustynię). Emiel viedział dobrze, że jest to bardzo niebezpieczne, ale viedział też, że odmova może doprovadzić mnie do szaleństva. Zaczęliśmy się przygotovyvać. Vampir vyjavił mi, jak povstrzymać żądzę krvi, jak przemieniać się v nietoperza, jak regenerovać się po otrzymanu ran. Pokazyvał mi różne zioła, ich działanie i zastosovanie (...) (poviedział mi to przed Przemianą, bo bał się, że może zginąć v jej czasie). Zapomniał (lub nie chciał?) poviedzieć tylko jak chronić się przed promieniovaniem słonecznym. 6 lat później (v dniu Przemiany) Słońce zostało zasłonięte przez oba Księżyce. Rozpoczęliśmy rytułał. V jego trakcie - zgodnie ze starożytną tradycją Emiel nadał mi moje obecne imię i nazvisko (A’Vquiraniel Astum Varique’il Algorath)....(Tu długi i żmudny opis rytułału, którego nie mogę zdradzić)...I vtedy, po rytuale, znóv zobaczyłem Postać (tak go nazvałem). Stał tak, jakby nieśviadomy tego, co za chvilę może go spotkać. Zebrałem siły i zaczarovałem na Postać zaklęcie śmierci. Gdyby nie dośviadczenie Emiela, zginąłby on niechybnie. Lecz nagle podfrunął i odleciał z niespotykaną vręcz prędkością. Okazało się, że Postać zakpiła sobie ze mnie, spraviając, że vidziałem ją v miejscu, gdzie stał Regis. V tym momencie Słońce vysunęło się zza Księżyca i zaczęło mnie palić. Ostatnim tchnieniem vypoviedziałem słova zaklęcia teleportacji do jaskiń Mazrtui, którego nauczył mnie niegdyś Mistrz Antok. V jaskiniach tych viele lat tvorzyłem zaklęcie, pozvalające mi uzyskać odporność na promienie słoneczne. Vreszcie, po 25 latach udało mi się. Podczas vyczarovyvania zaklęcia znóv pojavił się On i zmienił strukturę zaklęcia. Szata, która miała mi zapevnić ochronę, przed słońcem przyrosła mi do głovy i teraz rośnie, jak vłosy. Emiel uczył mnie, bym nie vykazyvał emocji za pomocą tvarzy. Teraz vyrażam emocje kolorem szaty. Jestem przeklęty... Vkrótce po opuszczeniu jaskiń udałem się do pobliskiego miasta, by doviedzieć się czegoś o moim prześladovcy. Tam ludzie spostrzegli, że jestem vampirem i - mimo zaklęć ochronnych znalazł się ktoś sprytniejszy ode mnie. „Zabił” mnie v południe, osikovym kołkiem. Naivność - jak maviał Emiel. Vyvieźli mnie bardzo daleko i zakopali głęboko pod ziemią. Po 282 latach nareszcie czuję że zregenerovałem się i teraz, mimo tego, że zapomniałem viele czaróv, mocno osłabiony, vyruszę v poszukivaniu Postaci i zniszczę go. Za to, że zabił mojego mistrza. Za to, że odebrał mi przyjaciela. Za to, że przeklął mnie na vieki.

ZNISZCZĘ!!!

Zalety: Vampiryzm ( przemiana v nietoperza, po długim czasie regeneracja ran, szybkość ruchóv), umiejętność rozumienia ludzi, znajomość magii na bardzo vysokim poziomie, zielarstvo, umiejętność szybkiej nauki czaróv (np. gdy ktoś czaruje, Avq zapamiętuje słova)

Vady: Prześladovany przez Białą Postać, ograniczona ilość znanych zaklęć, nielubiany przez ludzi (vampir), mania prześladovcza, vyrażanie emocji za pomocą szaty, vygląd (vłosy - szata vyglądają dość ohydnie)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam nadzieję, że drodzy gracze pozwolą mi skreślić parę linijek - dawno już nie uczestniczę w sesji, jednak gdy ktoś...w taki sposób... rozumiecie, prawda? :wink:

A więc wspomniane parę linijek: Avq, zapomniałeś o stawianiu 'h' przed każdym 'r', wtedy byłbyś całkiem mroczny i trv.

Na tym można by poprzestać... Gdyby nie permanentne, obcesowe, powiem nawet - bezczelne, wołające o pomstę do nieba wykorzystanie (żeby nie powiedzieć dosadniej) cudzej postaci (postaci szczególnego 'uroku', że się tak wyrażę).

Zrozumieć nie mogę, w jaki sposób można być tak pozbawionym szacunku dla czyjejś pracy czy wreszcie prawa (prawa autorskie coś Ci mówią?), żeby po prostu skopiować doskonale wszystkim fanom fantastyki znaną postać.

Być może moja reakcja nie byłaby tak gwałtowna, gdybyś postać Regisa Emiela wykorzystał w sposób zmyślny, ciekawy, zajmujący - ale nie.

Na koniec dodam, że nie widzę zupełnie wykorzystania ogromu możliwości, jakie daje istota tak psychologicznie skomplikowana, jak wampir. Co do samej fabuły się nie wypowiem, ja tu tylko sprzątam ;]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wada wymowy? Dlaczego więc nawet "wady" napisałeś przez "v"? Nie jest to część opowiadania, a to oznacza, że postać tego nie wymawia. Nawet komentarze zaopatrzyłeś w tę nieszczęsną literę... I po co to wszystko?

Kolejnym zgrzytem jest wampir Emiel Regis. Czyżby to był ten sam, który był towarzyszem Geralta? Fantastycznie. Dobrze wiedzieć, że Sapkowski Neverland znajduje się w świecie Free Sesji Fantasy.

musiałem przejść tradycyjny test Odporności na Złą Moc. Test vypadł nadspodzievanie dobrze... za dobrze.
Vielu magóv sprzeciviało się przyjęciu mnie na ucznia (niestety, jak się później okazało, mieli rację), gdyż sądzili, że mogę przejść na Złą stronę.

Skoro test wypadł dobrze, to chyba oznaczało, że jesteś wyjątkowo odporny na podążanie Lewą-Ścieżką? Coś tu jest nie tak.

Zrozumiałem, że go zabiłem.

Żadnego opisu sytuacji, nic, null, zero. Dodatkowych punktów u mnie za to nie dostaniesz. Samo relacjonowanie faktów to dla mnie za mało.

Tam też spotkałem Emiela Regisa - Vyższego Vampira (...) Został moim nauczycielem (a później przyjacielem).

I tak po prostu zaczął cię uczyć tego, co wie? Niezbyt się maskował z tym, kim jest, jak widać...

Po 7 latach nauk vyjaviłem mu svą prośbę - by pomógł mi przemienić się v vampira (myśl ta pojaviła się v mojej głovie już podczas vędróvki przez pustynię). Emiel viedział dobrze, że jest to bardzo niebezpieczne, ale viedział też, że odmova może doprovadzić mnie do szaleństva.

Lepszego pretekstu, by stać się wampirem, wymyślić się nie dało? Muszę mówić, że ten jest beznadziejny?

....(Tu długi i żmudny opis rytułału, którego nie mogę zdradzić)...

A może raczej nie chcesz? Nie masz pomysłu? Kolejny minus.

Może teraz nieco o całości - akcja dzieje się przez kilka lat, ale opisana jest tak sucho, że aż mnie w gardle zaschło. Napisanie Przemiany Wampira nie jest łatwe, ale jak masz robić to byle jak, to w ogóle się do tego nie zabieraj. Albo przynajmniej mnie tego nie pokazuj. Nie publicznie. Radzę poczytać... Co tam mamy... Tawernę RPG - Kącik Mroku. Dodają to jako bonus na płytach do CD-Action. Można tam trafić na ciekawe kawałki. Tutaj znajdziesz kilka ładnych opowiadań i może czegoś się nauczysz. Now begone!

Tej karcie mówię stanowczo nie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mówi się, że do trzech razy sztuka. Może uda się tym razem.

Imię: nieznane -> obecnie potraktujmy go terminem Bezimienny

Wiek: nieznany

Wzrost: 198 cm

Waga: 50 kg

Rasa: Nieumarły

Klasa: Szkielet

Włosy: brak

Oczy: brak

Charakter: neutralny

Wygląd: Bezimienny to szkielet odziany w pełną zbroję wykonaną ze złoto-brązowego metalu. Do pasa ma przytroczone dwa długie, zakrzywione ostrzem do przodu miecze. W ręku dzierży Guan dao z takiego samego metalu, z jakiego wykonana jest zbroja. Jedynym nie osłaniającym w pełni ciała Bezimiennego elementem jest hełm, który odsłania część twarzy i oczy postaci.

Historia: „Niektórzy uważają, że tacy jak ja nie są zdolni do uczuć. Nie ma w nas nic, co odzwierciedlałoby nasze dawne życie. Istniejemy tylko po to, by siać śmierć i zniszczenie... Nic bardziej mylnego. Każdy z nas, tych którzy ożyli na powrót, ma w sobie coś, co łączy go z dawnym życiem. Szaleni magowie wydzierają nas z objęć śmierci dla swoich egoistycznych celów. Ci, którzy nie mają w sobie dosyć siły by się przeciwstawić, stają się marionetkami. Dane nam życie staje się przekleństwem, które skazuje nasze dusze na potępienie do chwili, kiedy ktoś nie zniszczy doszczętnie naszych ożywionych powłok, lub do chwili, kiedy ten, który powołał nas ponownie do życia nie straci swojego.

Jednak czasem i to nie wystarcza by odejść z tego świata...

Moja nowa historia zaczęła się od banalnych słów:

„- Mocą panów podziemi... nakazuję ci przebudzić się i słuchać moich rozkazów.”

Te słowa, oraz jęki przeklętych towarzyszy były pierwszymi odgłosami, jakie usłyszałem od niepamiętnych już czasów. Moje oczodoły rozświetliły się zieloną poświatą, a mój wzrok zaczął ponownie działać. Przede mną stał chuderlawy, posiniały już człowiek. Nosił się na czarno, a w dłoni trzymał laskę z ptasim czerepem na wierzchu. Jego oczy, osadzone głęboko w łysiejącej, bezzębnej głowie, zdradzały oznaki mocno posuniętego szaleństwa.

„- Jesteś ostatnim w tej Sali. Od tej chwili TY jesteś sługą, a JA jestem twoim panem. Wydobędę z twojego umysłu informacje, które uczynią mnie niezwyciężonym.”

Po tej kwestii zaczął się obłąkańczo śmiać. Wciąż siedząc oparty o ścianę, obserwowałem go. Po chwili podźwignąłem się na nogi i odpowiedziałem:

„- Czemu to zrobiłeś? – śmiech ucichł, a jego twarz oniemiała – Czemu mnie ożywiłeś?”

Nie pamiętam, jak to było, kiedy za życia czuło się wściekłość, ale moje zachowanie dawały jasne odczucie, że nie byłem zadowolony z obecnej sytuacji. Wyskoczyłem i chwyciłem nekromantę za gardło. Przyparłem go do ziemi i zacząłem dusić go swoimi kościstymi dłońmi. Czułem, jak życie uchodziło z tego głupca, a ja stawałem się coraz silniejszy. Ostatkiem sił nekromanta chwycił za swój medalion, z którego zaraz potem wystrzelił ognisty pocisk, który odrzucił mnie w stronę ściany. Nim minęła chwila, wstałem by dokończyć dzieła. Przerażony nekromanta, odczołgując się do wyjścia zaczął krzyczeć:

„- Zniszczyć go! Nie pozwólcie mu mnie skrzywdzić!”

Kilkanaście postaci w stalowych zbrojach zaczęło iść w moją stronę z wyciągniętymi dzirytami.

„- Błagam... Pomóż nam... Ratuj...” – zacząłem nagle słyszeć głosy.

Nie do końca rozumiem skąd, ale gdy chwyciłem za broń jednego z nich, ta w kilka sekund rozsypała się. Kościany wojownik, do którego należała ta broń, rzucił się na mnie, ale w chwili, kiedy nasze ciała zetknęły się ze sobą, coś się stało. Z ciała atakującego zaczęła wydostawać się zielona poświata. Nagle nie ukierunkowane światło zaczęło być wchłaniane przez moje świecące zielenią oczy. Ciało atakującego mnie wojownika zaczęło się powoli rozpadać. Zanim to jednak nastąpiło, chwyciłem jego korpus pozostałych rzuciłem nim w pozostałych przeciwników, po czym popędziłem za nekromantą. Biegłem w stronę zamykających się wrót, ale byłem zbyt wolny.

„- Bądź przeklęty!” – krzyknąłem.

Nekromanta zaczął się wpierw śmiać, lecz chwilę potem usłyszałem jego straszliwy krzyk. Brzmiało to tak, jakby ktoś zarzynał prosie.

„- Wolność... Wolność... Jesteśmy wolni... Wolnooość...” – znowu usłyszałem te dziwne głosy.

Obejrzałem się. Wszyscy ożywieni wojownicy zaczęli się rozpadać. Wszyscy... oprócz mnie.

Osunąłem się po kilku chwilach na ziemię. Jedyne uczucie, jakie mogło pasować do mojego stanu to rozpacz.

„- Czemu nie ja? – zadałem głośno pytanie – Czemu nie odszedłem jak inni?!"

Nie wiem, ile minut tak klęczałem. W pewnej chwili podźwignąłem się na nogi i zacząłem rozglądać się po pomieszczeniu. Była to wielka sala. U góry jarzyły się białe kryształy. Wszystko było zrobione z jakiegoś złoto-brązowego metalu, który w każdym miejscu, od podłogi aż po sam sufit był pokryty dziwnymi inskrypcjami w nieznanym języku. Od tamtego czasu minął co najmniej miesiąc. W tym czasie starałem się znaleźć wyjście z komnaty, w której zostałem zamknięty, ale jedyne, co znalazłem do tej pory, to zbroja i broń wykonane z tego dziwnego metalu, który jako jedyna materia, której dotykam, nie zamienia się w pył. Gdy jej pierwszy raz dotknąłem, przypomniałem sobie nagle, że była moja, ale nie wiedziałem kto ją zrobił, ani też dlaczego została zrobiona akurat z tego metalu i czemu nie miałem jej na sobie w chwili śmierci? Spojrzałem na prawą rękawicę i wygrawerowany na niej dziwny symbol. Z jakiegoś powodu wpatrywałem się w niego kilka godzin. Wtem zrozumiałem. Przywdziałem rękawicę i dotknąłem nią innego symbolu na wrotach. Coś zgrzytnęło i wrota zaczęły się otwierać.

„- Co mnie czeka za wrotami? Kim, bądź też czym jestem? Czemu wciąż żyję?” – te i wiele innych pytań kłębiło się w mojej głowie. Czas pokaże, czy spodobają mi się odpowiedzi.”

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

SR-> Karta interesująca, może i dałabym zgodę... Gdyby nie to, że w tej chwili istniejącej drużynie jest zbyt dużo 'mrocznych' i 'nieludzkich' postaci, i jak na prawie-całkiem-normalny świat, to normalnych postaci w drużynie jest naprawdę niewiele. Zrobić mroczną/przeklętą/nieumarłą postać nie jest tak trudno, jak naprawdę dobrą 'normalną', która będzie miała swój własny, unikalny charakter, historię i cele.

Poza tym - nie sądzę, byś właśnie tym się inspirował, ale twoja historia trochę zbyt przypomina mi historię Azriela ze "Sługi Kości" Anny Rice ;]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie jestem do końca przekonany do tej karty, bo mimo dobrego stylu pisania to powstał kolejny ubersoldier rozwalający wszystkich przeciwników. Zacznę jednak po kolei:

1. Imię - Bezimienny to takie oklepane do bólu, że aż ciężko czytać. Bezimiennymi byli zarówno bohaterowie Fallouta, Planescape'a i Gothica. Prawdę mówiąc mam ich już dość.

2. Zbyt bardzo przypomina wyglądem Dougana, szkielet odziany w zbroję, który gromi swoich przeciwników, niestety proszę o coś bardziej oryginalnego, czego ta sesja jeszcze nie uświadczyła.

3. Powiedz mi skoro nie ma oczu to jakim cudem widzi? Bo zawsze mnie fascynowało jak to się odbywa, to "wykrywanie" terenu. Ma w głowie jakiś sonar?

4. Rytuał wskrzeszenia - o ile dobrze mi się wydaję, to czy po takim rytuale nie powinieneś być jakoś osłabiony, głównie za sprawą nekromanty, który otacza się specjalnymi zaklęciami ochronnymi, lub obsypuje krąg przywoływawczy jakimś proszkiem. Zawsze można to zwalić na błąd maga. W końcu wielu już było takich co ginęło przez brak zabezpieczenia rytuału lub zbyt słabą moc zdolnąprzeciwstawić demonowi/ożywieńcowi. O ile w przypadku demonów bym się nie czepiał, ale Ożywieńce są chyba pod ścisłą kontrolą przywołującego - niech Holy mnie poprawi jako FS-owy nekromanta.

Podsumowując wstrzymuję się od głosu i liczę, że poprawisz tą kartę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie jestem do końca przekonany do tej karty, bo mimo dobrego stylu pisania to powstał kolejny ubersoldier rozwalający wszystkich przeciwników. Zacznę jednak po kolei:

1. Imię - Bezimienny to takie oklepane do bólu, że aż ciężko czytać. Bezimiennymi byli zarówno bohaterowie Fallouta, Planescape'a i Gothica. Prawdę mówiąc mam ich już dość.

2. Zbyt bardzo przypomina wyglądem Dougana, szkielet odziany w zbroję, który gromi swoich przeciwników, niestety proszę o coś bardziej oryginalnego, czego ta sesja jeszcze nie uświadczyła.

3. Powiedz mi skoro nie ma oczu to jakim cudem widzi? Bo zawsze mnie fascynowało jak to się odbywa, to "wykrywanie" terenu. Ma w głowie jakiś sonar?

4. Rytuał wskrzeszenia - o ile dobrze mi się wydaję, to czy po takim rytuale nie powinieneś być jakoś osłabiony, głównie za sprawą nekromanty, który otacza się specjalnymi zaklęciami ochronnymi, lub obsypuje krąg przywoływawczy jakimś proszkiem. Zawsze można to zwalić na błąd maga. W końcu wielu już było takich co ginęło przez brak zabezpieczenia rytuału lub zbyt słabą moc zdolnąprzeciwstawić demonowi/ożywieńcowi. O ile w przypadku demonów bym się nie czepiał, ale Ożywieńce są chyba pod ścisłą kontrolą przywołującego - niech Holy mnie poprawi jako FS-owy nekromanta.

Podsumowując wstrzymuję się od głosu i liczę, że poprawisz tą kartę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Face zwrócił mi uwagę na ważną rzecz. Mianowicie nie napisałem nic o zaletach i wadach postaci.

Tutaj dokończę:

Cechy postaci:

Psychologia: Postać zdaje sobie sprawę z tego, że była kiedyś żywym człowiekiem. Wie, że jej obecny stan nie jest czymś naturalnym i jedyne, czego pragnie to odzyskać spokój. Oznacza to, że musi wyprawić się w podróż, która pozwoli jej na odzyskanie wspomnień, z których może się jednak nie ucieszyć.

Zalety: Umiejętność walki mieczem, umiejętność walki z użyciem Guan dao, oburęczność, zdolność mowy (u szkieletów to niecodzienna cecha)

Wady: nieumarły, amnezja, powiązanie z przeszłością*, korozja*, pożeracz*

* cechy do objaśnienia:

a) powiązanie z przeszłością – postać z jakiegoś powodu nie może zaznać spokoju i przez to musi tułać się w poszukiwaniu sposobu na swoją śmierć

B) korozja – z niezrozumiałych powodów, każdy nie magiczny metal rozpada się w zetknięciu z kościstym ciałem postaci. Jedynym metalem, który nie wykazuje tej cechy, jest tajemniczy złoto-brązowy kruszec, z którego wykonana była komnata, w której postać się „przebudziła” oraz zbroja należąca do tej postaci.

c) pożeracz – postać na skutek zetknięcia kościstego ciała z jakąkolwiek istotą, w której tli się życie, zaczyna powoli pochłaniać tą energię, stając się tym samym silniejszym przez pewien okres czasu.

Z powodu istnienia zdolności z punktów B) i c), postać będzie podróżowała w zbroi, która skutecznie uniemożliwia jej stosowanie tych zdolności, które i tak uważa za przekleństwo.

By nie było zbyt dużo pytań, daję odpowiedzi od razu.

Postać potrafi wysysać energię życiową z istot żywych i ożywionych. By zabić kogoś dotykiem, postać musiałaby trzymać tego kogoś przez dłuższy czas (wszystko zależy od rozmiarów postaci i jej wieku). Właściwie, to te cechy mają być jeszcze jedną zagadką do wyjaśnienia, gdyż nie miałem zamiaru ich stosować, lub sporadycznie dać postaci odczuć, że jej stan, nawet jak na nieumarłego nie jest normalny i sprawić, by ta miała jeszcze więcej pytań. Przez pierwsze kilka postów (dwa do trzech) postać będzie podróżować sama po podziemiach. Potem wypatrzę sytuację na powierzchni, która pozwoli postaci dołączyć do reszty.

Moim zamierzeniem jest stworzyć postać, której celem nie jest nic innego, jak tylko ponowna śmierć. Dajcie mi więc szansę na uśmiercenie jej ;).

I jeszcze jedno. Pomimo pewnych podobieństw (właściwie to tylko chodzi o przydział rasowy), moja postać nie ma nic wspólnego z Douganem. Prędzej moja postać nr 2 (Khain) do niej pasuje.

=====

Niestety muszę napisać jeszcze jeden post, bo inaczej nikt nie przyjmie mojej postaci. W razie czego, proszę (czytać błagam) o połączenie postów.

Pomimo, że solennie obiecuję, że nie będę praktycznie wcale stosował cech korozja i pożeracz, to niektóre osoby mogą mieć pretensje o „przepakowanie” postaci.

W związku z tym, podaję teraz konsekwencje stosowania owych zdolności.

Więc tak:

Korozja – jeśli postać dotknie osobiście przedmiotów wykonanych z metalu (zakładałem każdy rodzaj zwykłego metalu, ale w razie czego mogę ograniczyć się do metali z których wykonana jest broń i zbroja) to te rozpadają się. Proces ten przypomina ekstremalnie szybki proces postępującej korozji, który rozchodzi się na około 10 cm od miejsca, które zostało dotknięte. Ta umiejętność to jednak broń obosieczna. Doprowadzanie do rozpadu metalu odbija się rozpadem tkanek kostnych, czyli najprościej mówiąc kruszeniu kości. O ile zniszczenie małych ilości metalu (tyle co w przeciętnym mieczu, czy lekkim napierśniku) powoduje jedynie małe pęknięcia, to w przypadku większych ilości (ciężka zbroja, armata, czy dzwon) powstają widoczne i bardzo rozległe zniszczenia.

Pożeracz – postać potrafi pochłaniać energię życiową poprzez dotyk. Tyczy się to zarówno istot żywych, jak i nieumarłych. Pobrana energia wzmacnia postać i lekko naprawia uszkodzenia wywołane na skutek walki, czy też działania innych czynników (złamania, pęknięcia, itp.) O ile w przypadku typowych nieumarłych (zombie, szkielet) postać nie będzie zbytnio odczuwała jakichś nieprzyjemności (no chyba, że to będą spore ilości [powyżej 13] nieumarłych -> wtedy patrz dalej), to w przypadku istot żywych, po wchłonięciu zbyt dużej dawki energii życiowej*, postać zaczyna odczuwać silny, obezwładniający ból*, który może ją wyłączyć z gry nawet na kilka godzin. W ekstremalnych sytuacjach może dojść do tego, że postać zapadnie w stan zbliżony do stazy, który może utrzymać się do kilku dni.

* objaśnienia:

- zbyt duża dawka energii życiowej to mniej więcej tyle, ile mieści się w dorosłej osobie w sile wieku (nekromanta był stary i wycieńczony)

- z racji tego, że postać nie ma zakończeń nerwowych, ból który odczuwa nie jest bólem fizycznym, lecz mentalnym

Teraz powinno pasować danie tych zdolności do wad. Ich stosowanie jest nie tylko nieopłacalne na dłuższą metę, ale i wyjątkowo niebezpieczne.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niestety muszę napisać jeszcze jeden post, bo inaczej nikt nie przyjmie mojej postaci. W razie czego, proszę (czytać błagam) o połączenie postów.

Pomimo, że solennie obiecuję, że nie będę praktycznie wcale stosował cech korozja i pożeracz, to niektóre osoby mogą mieć pretensje o „przepakowanie” postaci.

W związku z tym, podaję teraz konsekwencje stosowania owych zdolności.

Więc tak:

Korozja – jeśli postać dotknie osobiście przedmiotów wykonanych z metalu (zakładałem każdy rodzaj zwykłego metalu, ale w razie czego mogę ograniczyć się do metali z których wykonana jest broń i zbroja) to te rozpadają się. Proces ten przypomina ekstremalnie szybki proces postępującej korozji, który rozchodzi się na około 10 cm od miejsca, które zostało dotknięte. Ta umiejętność to jednak broń obosieczna. Doprowadzanie do rozpadu metalu odbija się rozpadem tkanek kostnych, czyli najprościej mówiąc kruszeniu kości. O ile zniszczenie małych ilości metalu (tyle co w przeciętnym mieczu, czy lekkim napierśniku) powoduje jedynie małe pęknięcia, to w przypadku większych ilości (ciężka zbroja, armata, czy dzwon) powstają widoczne i bardzo rozległe zniszczenia.

Pożeracz – postać potrafi pochłaniać energię życiową poprzez dotyk. Tyczy się to zarówno istot żywych, jak i nieumarłych. Pobrana energia wzmacnia postać i lekko naprawia uszkodzenia wywołane na skutek walki, czy też działania innych czynników (złamania, pęknięcia, itp.) O ile w przypadku typowych nieumarłych (zombie, szkielet) postać nie będzie zbytnio odczuwała jakichś nieprzyjemności (no chyba, że to będą spore ilości [powyżej 13] nieumarłych -> wtedy patrz dalej), to w przypadku istot żywych, po wchłonięciu zbyt dużej dawki energii życiowej*, postać zaczyna odczuwać silny, obezwładniający ból*, który może ją wyłączyć z gry nawet na kilka godzin. W ekstremalnych sytuacjach może dojść do tego, że postać zapadnie w stan zbliżony do stazy, który może utrzymać się do kilku dni.

* objaśnienia:

- zbyt duża dawka energii życiowej to mniej więcej tyle, ile mieści się w dorosłej osobie w sile wieku (nekromanta był stary i wycieńczony)

- z racji tego, że postać nie ma zakończeń nerwowych, ból który odczuwa nie jest bólem fizycznym, lecz mentalnym

Teraz powinno pasować danie tych zdolności do wad. Ich stosowanie jest nie tylko nieopłacalne na dłuższą metę, ale i wyjątkowo niebezpieczne.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To moze ja krotko i na temat: http://www.cdaction.pl/agora/viewtopic.php...c&start=600

Lektura tej strony od posta Revotura z grubsza przyblizy ci SR moje zdanie na temat twojego herosa. Choc pieciu smokow nie zdejmiesz...

Dobra, jednak nieco sie rozpisze. Po sugestii Face'a popelnieles "Klasyczny blad pakerski (zwany tez od wynalazcy Revoturowym)" czyli dolozyles swej postaci "slabosci", ktore tylko ja wzmacniaja. Oczywiscie koronny argument przy tym bledzie "moja postac uwaza to za przeklenstwo i nigdy uzywac nie bedzie" sprowadza sie do tego, ze beda uzywane w KAZDEJ sytuacji, gdy tylko beda potrzebne (czasem przypadkiem, czasem po dlugiej wewnetrznej walce...) To chyba tyle, P_aul's out

PS. A wiecie, ze o 6 rano forum chodzi naprawde szybko i sprawnie? A wiecie, ze jak jest tak goraco, to nie da sie spac? To ja lece pasc na pysk =_=

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dobra, wydaje mi się, że wszystko wyjdzie podczas gry na sesji, ale ostrzegam, że będę od razu wypominał wszelkie próby pakowania postaci w postach na FS. Posiadasz dobry styl pisarski i po wielu trudach postanowiłem dać ci kredyt zaufania :D . Poza tym sesja potrzebuje świerzej krwi i powiewu nowości, bo od wielu miesięcy trwa w swej agonii. Jestem na TAK.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wywołany przez SRa do tablicy przez Gadu postaram się zająć stanowisko (wydaje mi się to co najmniej trochę niewłaściwe, bo zostałem przyjęty niejednogłośnie, ale z kolei jednak jestem graczem więc się zamotałem trochę :P)

Do stylu pisania nie mogę się przyczepić - jest dobry, nawet chyba lepszy od moich ledwie kleconych zdań. Dobra

1. Nie ma szczególnego celu egzystencji kościotrupa - bo chyba celem nie można nazwać jego śmierci? Lepiej wogóle go nie wprowadzać, to spowoduje, że go nie będzie i Twój cel zostanie spełniony ;)

2. Podobnie, jak Face'owi wydaje mi się, że powołane do życia kościotrupy są powiązane ze swoim stwórcą, chociaż tutaj nie jestem pewny....

3. Mamy już w kompanii jednego Bezimiennego :) Zresztą głupio się pisze "Twojej posyaci", czy "Bezimiennemu". Proponowałbym, aby przybrał jakieś imię, może być nawet Zenek.

Ze stwierdzeniami P_aula nie mogę się zgodzić... SR-owi brakuje dosyć wiele do Revtoura - jego postać nie jest arcymistrzem w nekromancji i nie zna iluzji ;) Poza tym w miarę sensownie swoje umiejętności osłabił, bo w końcu ich stosowanie wywiera wpływ na szkielecie...

Na razie wstrzymam się od głosu i poczekam, aż się SR ustosunkuje.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1. Nie ma szczególnego celu egzystencji kościotrupa - bo chyba celem nie można nazwać jego śmierci? Lepiej wogóle go nie wprowadzać, to spowoduje, że go nie będzie i Twój cel zostanie spełniony ;)
Może i tak, ale mnie chodzi o przedstawienie historii postaci, której celem nie jest ratowanie siebie/ratowanie świata/ wzbogacenie się, lecz właśnie kogoś, kto pragnie odejść z tego świata. Sam zobacz, jak nieczęsto zdarza się taka opowieść.
2. Podobnie, jak Face'owi wydaje mi się, że powołane do życia kościotrupy są powiązane ze swoim stwórcą, chociaż tutaj nie jestem pewny....
To jest jedna z zagadek. „Czemu postać nie odeszła jak inni ożywieni?”
3. Mamy już w kompanii jednego Bezimiennego :) Zresztą głupio się pisze "Twojej posyaci", czy "Bezimiennemu". Proponowałbym, aby przybrał jakieś imię, może być nawet Zenek.
Spokojnie. Nie ma zamiaru robić tak samo jak w Tormencie, że nawet po tym, jak postać pozna swoje imię, to wciąż będzie per „Bezimiennym” zwana. Imię to odpowiedź, która przyjdzie tak, jak każda inna.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zacznę od tego, że jednak wolałbym jakąś bardziej "normalną" postać... Ale na bezrybiu i rak ryba, każdy nowy gracz może trochę naszą umarniętą sesję ożywić. Zresztą zaintrygował mnie cel Twojej postaci, bo rzadko zadarza się, żeby gracz wprowadzał postać jedynie po to, aby ją potem uśmiercić ;) Miejmy nadzieję, że przed śmiercią zrobi coś dobrego dla naszej kompanii.

Krótko mówiąc, jestem na TAK, podobnie jak Face postanowiłem dać SRowi szansę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Historia postaci jest całkiem niezła - masz nietypowy cel "życia" oraz kilka zagadek do rozwiązania, co zaliczam ci na duży plus. Niepokój wzbudzają twoje wady, ale na pewno możemy dojść do konsensusu, który zadowoli obie strony.

Niziołka zwróciła jednak wcześniej moją uwagę na liczbę "niezwyczajnych" osób w drużynie, ale z drugiej strony - karta jest nienajgorsza. Dlatego zdecydowałem, że dostaniesz mój głos dopiero wtedy, gdy przekonasz do swojej karty co najmniej dwie osoby.

Udało ci się to - masz zatem moje tak.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.


  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...