Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Qbuś

Skrytykuj książkę

Polecane posty

"Buick 8" Kinga, czyli książka smętna, nudna, w której oprócz tych dziwactw jakie wyrabia samochód nic się nie dzieje, autor skacze po wszystkich postaciach pisząc w kwestii osoby(np. Shirley, Eddie, albo Wtedy: Sandy, Później) masę fragmentów w której aż chciało się przewrócić kartki do przodu. Gdyby była objętościowo podobna do "Ręki mistrza" nie było by mowy żebym jej skończył.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chodzi o książki, przed którymi mógłbym Was ostrzec to ostatnio dałem się złapać pewnej pozycji - chodzi tu o "Księcia Mgieł" pana Mosebacha. Książka kusi - głównie niską ceną (dostałem za 2zł), ale obiecuje także ciekawą atmosferę i wydarzenia - już samo hasło "XIX wiek" zachęca, a tu jeszcze podróże! Odkrycia! Intrygi...

Cóż. Podróże, odkrycia i przygody zajmują może 10-20% całości, reszta to salonowe intrygi, polityczne przepychanki, walka o wpływy (40%) no i pozostałe 40% stanowią kolosalne opisy - całe rozdziały (na szczęście rozdzialiki krótkie - 6-8 stron) poświęcone jedynie na opis jakiejś postaci, albo budynku... albo (o zgrozo) pokoju hotelowego... Wszystko pisane na prawdę topornym językiem - przeczytanie tych, nieco ponad 200 stron zajęło mi DWA TYGODNIE! Walka z każdą w zasadzie stroną!

Koniec końców książka może i fatalna nie jest, plusem jest główny bohater (nieco kojarzy mi się z Benedyktem Gierosławskim z dukajowego Lodu), trochę intryg, knucia tu i knucia tam, i gdyby nie fatalna narracja, pewnie mówiło by się o niej "znośna", "dla entuzjastów XIXwiecznego nastroju"... ale dzięki temu jak została napisana, nie można o niej zbyt pozytywnie mówić i pisać. Jeśli przeczytaliście już wszystkie, na prawdę wszystkie ciekawe książki i macie ochotę na nieco salonowych intryg (co, jak napisałem jest w sumie ciekawe) to próbujcie - za 2zł zawsze można wypełnić lukę między innymi książkami.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gorąco odradzam lekturę książki Jakuba Ćwieka pt. "Ofensywa szulerów". Oprócz zachęcającej okładki (która, swoją drogą, do złudzenia przypomina plakat "Bękartów wojny" Tarantino), nie ma tu nic wartego przeczytania, zwykła strata czasu.

Ów twór nie jest nawet powieścią - to tylko trzy opowiadania. Ot, trójka ludzi siada sobie i bez celu zaczynają opowiadać jakieś swoje historie. Nic nie byłoby w tym złego, gdyby nie o, że są one masakrycznie nudne, a czasami wręcz głupie. Pierwsza opowieść to taka jakby zrzynka z "Prestiżu" Priesta. Mamy tu do czynienia z iluzjonistą, który robi mniej więcej to samo, co we wspomnianym Prestiżu. Druga opowieść to już kompletna bzdura.

Akcja dzieje się w czasie drugiej wojny i mamy tu do czynienia z lotnikami strzelającymi gremlinami w celu zabicia Czerwonego Barona... puknijsie.gif

Trzecia opowieść to romantyczna historia pewnej niemieckiej reżyserki spotykającej się z Hitlerem i jakimś gościem mającym na jej punkcie obsesję.

Wszystko to jest, jak już wspomniałem, nudne, naiwne, a przede wszystkim - nie wciągające. Cała książka jest tylko stratą czasu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@cwany-lis - heh, przeczytaj, może Ci się spodoba, ale raczej w to wątpię. Jakkolwiek zachęcająco i miodnie by ten opis nie brzmiał - możesz mi uwierzyć - książka jest nudna i naiwna. A co do Czerwonego Barona - jasne że wiem o tym, tylko że

lotnicy próbują zestrzelić jego ducha, który na dodatek lata samolotem i strzela rzeczywistą amunicją, a przy okazji dowodzi całą Jastą 11.

No i z tymi gremlinami to też jest mocne przegięcie. Ćwieka niestety fantazja poniosła nieco za daleko...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie zgodzę się z Tobą, Czytniku. Ofensywa Szulerów może i nie jest książką wybitną, ale z całą pewnością nie zasługuje na zaliczenie jej do kaszanek. To przeciętne czytadło na jeden wieczór, fakt. Ale znam wiele gorszych książek.

Jeśli chodzi o całkowity brak powiązania między historiami, jest to całkowicie zamierzone. W założeniu stanowią one jedynie wprowadzenie do części drugiej, którą Ćwiek dopiero planuje wydać. Można to wywnioskować chociażby z samego zakończenia, a fabularnie służy to tylko i wyłącznie przedstawieniu bohaterów przyszłej powieści. Choć zapewne swoje trzy grosze wtrąciły tu też kwestie finansowe. Więcej książek - większy zysk :D

Pierwsze opowiadanie jest, wbrew temu, co napisałeś, dobre. Przemyślane, ciekawie napisane i pomysłowe. Przynajmniej dla kogoś, kto wspomnianego przez Ciebie Prestiżu nie zna. Najlepsze ze wszystkich trzech.

Drugie, o Czerwonym Baronie, jest z kolei bardzo słabe. To jedyna rzecz, w której się z Tobą zgadzam.

Trzecie zaś również posiada swój klimat. Akcja rozwija się powoli i z całą pewnością nie jest zbyt spektakularna, lecz daleko jej do bycia naiwną. Chyba nie spodziewałeś się, że niemiecka reżyserka będzie bronić plaży Omaha przed aliantami :P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chodzi o całkowity brak powiązania między historiami, jest to całkowicie zamierzone. W założeniu stanowią one jedynie wprowadzenie do części drugiej, którą Ćwiek dopiero planuje wydać. Można to wywnioskować chociażby z samego zakończenia, a fabularnie służy to tylko i wyłącznie przedstawieniu bohaterów przyszłej powieści.

Zdaję sobie z tego sprawę tongue_prosty.gif W końcu cóż innego może oznaczać napis "koniec części pierwszej", jak nie zapowiedź drugiej? Poza tym ja nie czepiam się konstrukcji książki - ta niech sobie będzie jaka chce. Nietypową budowę można by w sumie zaliczyć nawet na plus, jednakże co z tego, że autor ciekawie całość zbudował, skoro całą resztę spartaczył? W takim układzie jego praca poszła na marne.

Pierwsze opowiadanie jest, wbrew temu, co napisałeś, dobre. Przemyślane, ciekawie napisane i pomysłowe. Przynajmniej dla kogoś, kto wspomnianego przez Ciebie Prestiżu nie zna. Najlepsze ze wszystkich trzech.

Ja Prestiżu w zasadzie też nie znam - widziałem jedynie film na podstawie książki. Tak - wiem - film a książka to znaczna różnica. Mimo tego miałem wrażenie, że "skądś już to znam".

Trzecie zaś również posiada swój klimat. Akcja rozwija się powoli i z całą pewnością nie jest zbyt spektakularna, lecz daleko jej do bycia naiwną.

Osobiście nie mam nic do niespiesznego rozwijania akcji, jeżeli historia, którą autor pragnie nam opowiedzieć, jest nietuzinkowa. Opowieść Leni niestety niczym mnie nie zainteresowała, co jest o tyle ciekawe, że realia mnie jak najbardziej frapują. Lubię ten okres historii, intryguje mnie też poniekąd osoba samego Hitlera (oczywiście nie na zasadzie autorytetu), jednak trzecia część książki Ćwieka była dla mnie nudna i w zasadzie nic konkretnego się tam nie działo.

Chyba nie spodziewałeś się, że niemiecka reżyserka będzie bronić plaży Omaha przed aliantami tongue_prosty.gif

Bardzo zabawne biggrin_prosty.gif

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dwa słowa- Lektury szkolne.

Dziwić się, ze młodzież głupieje, jak muszą czytać takie nudy. Można sobie nogi odpiłować tępym pilnikiem do paznokci. Tak. Sam nie przeczytałem 99% lektur. Bo taki Potop, czy inny Nad Niemnem powoduje u mnie senność albo drgawki. Tego sie nie da zrozumieć. Jeszcze jakby toto liczyło góra 50 stron, to można by przecierpieć. Ale nie ponad 1200 (!!!) (Potop). \

Ja lubię czytać ale gustuję w innych autorach. Musi się coś dziać, a nie jak ciołek jeden z drugim przez 20 stron podniecają się jakimś jeziorem, czy innym drzewem :P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziwić się, ze młodzież głupieje, jak muszą czytać takie nudy

Młodzież w latach 20. czytała również "Potop" i "Nad Niemnem" - trudno nazwać pokolenie Kolumbów głupkami.

Ja lubię czytać ale gustuję w innych autorach. Musi się coś dziać, a nie jak ciołek jeden z drugim przez 20 stron podniecają się jakimś jeziorem, czy innym drzewem

W takim razie nie czytasz uważnie. Jakoś nie przypominam sobie, by wspomniane lektury omawiano pod względem przyrodniczym.

Musi się coś dziać - to fajnie, nawet bardzo. Zauważ jednak, że to "Czarodziejska góra" dostaje literacką nagrodę Nobla i to o niej toczą się dyskusje do czasów dzisiejszych, a nie o książkach akcji Grishama czy kogo tutaj można wstawić.

Pisałem to już na tym forum, ale powtórzę. Uwielbiam scenę w "Chłopach", gdy kleryk czyta "Pana Tadeusza", a Jagusia odpowiada, że wolałaby posłuchać o "smokach". Genialne!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Też nie przepadałem za lekturami gdy miałem kilkanaście lat. Kilka tytułów doceniłem z czasem, długo po maturze np. "Jądro Ciemności" czy też "Cierpienia Młodego Wertera", o "Zbrodni i Karze" nie wspominając. Czytanie ich w liceum w moim odczuciu mija się trochę z celem - do większości nastolatków nie przemawiają tak dojrzałe sylwetki psychologiczne bohaterów wymienionych książek, są zbyt skomplikowane i nie oddają ani trochę przyziemnych problemów "dzieciaka" ze szkolnej ławy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Też nie przepadałem za lekturami gdy miałem kilkanaście lat. Kilka tytułów doceniłem z czasem, długo po maturze np. "Jądro Ciemności" czy też "Cierpienia Młodego Wertera", o "Zbrodni i Karze" nie wspominając. Czytanie ich w liceum w moim odczuciu mija się trochę z celem - do większości nastolatków nie przemawiają tak dojrzałe sylwetki psychologiczne bohaterów wymienionych książek, są zbyt skomplikowane i nie oddają ani trochę przyziemnych problemów "dzieciaka" ze szkolnej ławy.

"Jądro Ciemności" oraz "Zbrodnia i Kara" a także wiele innych lektur ("Krzyżacy", "Potop" czy wymieniany już tutaj "Mały Książę") to lektury które doceniam i lubię nawet jako licealista (lub raczej absolwent technikum) ale jest jedna książka której istnienia znieść nie mogę a mowa tu o "Granicy" Zofii Nałkowskiej. Co więcej mój pogląd podziela wielu znajomych którzy tak jak i ja niejedną książkę już "zjedli".

Jest to "dzieło" tak wybitnie NUDNE, że bije pod tym względem wszelkie rekordy. Wady? Proszę bardzo:

-gł. bohater to dający sobą manipulować pustak bez grama charakteru powielający schematy zapoczątkowane przez jego rodziców. Że tak miało być bo to psychologiczna powieść o właśnie takich wadach? ZUPEŁNIE MNIE TO NIE OBCHODZI! Słaby bohater to słaby bohater a Nałkowska nie postarała się by nadać mu choć odrobiny charakteru!

-brak akcji - "Granica" to książka tak o psychologii ludzkiej jak "Wiedźmin" jest realistycznym odbiciem europejskiego średniowiecza. Całą problematykę powieści można streścić zdaniem które zawarłem w pierwszym zdaniu poprzedniego punktu a akcja ślimaczy się i ślimaczy i nie potrafi odślimaczyć...

-jeżeli chcemy stworzyć powieść o pewnej przywarze (tutaj powielanie schematów) to nie powinniśmy przypadkiem zagłębiać się w psychikę bohaterów? W "Granicy" jest tego ŻAŁOŚNIE mało. Porównajcie to chociażby ze "Zbrodnią i Karą" - to dwa zupełnie różne poziomy. Postacie są płaskie, można każdą z nich opisać za pomocą jednego zdania! Cholera nawet "Dune" Herberta która jest powieścią z gatunku Sci-Fi ma zdecydowanie więcej opisów psychologii bohaterów a jakoś nie widzę jej na liście lektur...

Wad jest zdecydowanie więcej ale nie chce mi się tego wymieniać taką odrazą mnie to "dzieło" napawa.

Osobiście uważam, że MEN powinien zastanowić się nad zmianą kanonu lektur szkolnych. Wiele z nich jest już po prostu produktami przedawnionymi - opowiadają o problemach ludzi których już dawno na tym świecie nie ma - a jeżeli już są takie które można dopasować i do naszych czasów to aktualnie na rynku jest wiele innych powieści wyczerpujących ich tematykę w przystępniejszy dla "typowego ucznia" sposób.

Mówię to ja - osoba która przeczytała w życiu setki książek o różnej tematyce.

@EDIT

Z ciekawości podjudzony tematem spojrzałem na spis lektur szkolnych szkoły podstawowej i co widzę?

H. Sienkiewicz "Janko Muzykant"... W CZWARTEJ KLASIE!

Ludzie! Który czwartoklasista zrozumie przesłanie Janko Muzykanta, no powiedzcie mi który?

Jeszcze na innej liście znalazłem "Łyska z pokładu Idy" jako lektura uzupełniająca klasy VI i mam to pytanie co wyżej. Te dzieciaki mają po naście lat a dostają do czytania książki których nie tyle, że nie zrozumieją - oni je po prostu wyśmieją! Sam przecież dobrze pamiętam co mnie wtedy interesowało a mogę się założyć, że pomijając większe zainteresowanie elektroniką gadżeciarską dzisiejsze dzieciaki interesują się m.w. tym samym.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja zdecydowanie odradzam:

1. "Ruda sfora" Mai Lidii Kossakowskiej - nawet nie interesująca się historią osoba jak ja potrafi przewidzieć o co autorce chodzi i do czego ta historia zmierza. Zresztą tytuł mówi sam za siebie.

2. "Bielszy odcień śmierci" - Bernard'a Minier'a (psychopata, milioner, szpital psychiatryczny i bohaterka której nie sposób polubić...), na szczęście udało mi się szybko ten gniot odsprzedaćicon_wink.gif

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Pustkowia" Blake'a Croucha. Podobno thriller, ale właściwie tyle co nic z tego gatunku. Główny bohater jest totalnie bezpłciowy, akcja strasznie chaotyczna i właściwie ciągle leją się tylko hektolitry krwi. Nic nie jest wyjaśnione, a autor nie daje też pola do popisu dla czytelnika żeby ten przemyślał kilka wątków z tajemnicą w tle.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zdecydowanie "Zwiadowcy" John'a Flanagan'a. 11 tomów skrzyżowania bajki dla dzieci z telenowelą. Wyjątkowo infantylnej bajki.

Nastoletni chłopak zbiera bęcki od rówieśników by parę miesięcy później ułamkiem miecza zabić głównego wroga (którego oczywiście nikt inny nie mógł pokonać), powstrzymanie pseudomongolskiej hordy za pomocą setki łuczników szkolonych przez jakieś 2-3 tygodnie i nieśmiertelny motyw z ratowaniem ukochanej z twierdzy wroga ( strategiczna forteca obsadzona przez 30 ! ludzi) i ponowne starcie się z potężnym-szkolonym-od-narodzenia wrogiem kończy się paroma zadrapaniami i zadyszką.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przeważają chyba opinie pozytywne. Ale też, żeby mieć pretensje do młodzieżówki o to, że jest młodzieżówką? "W pustyni i w puszczy" dwójka dzieciaków sama przemierzyła kawał Afryki, przeżywając po drodze mnóstwo przygód - to jest dopiero nierealistyczne. ;) Na konwencję się przymyka oko, panowie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na konwencję się przymyka oko, panowie.

Agreed. Weźmy na przykład książki Clive'a Cusslera. Jakby ktoś był bardzo upierdliwy, to każdą z nich zaliczyłby do kaszanek. Ale jeżeli weźmie się na poprawkę to, że są to powieści przygodowe, utrzymane w konwencji dobrych filmów akcji klasy "B", to wiele można wybaczyć. Bo widać, że autor nie pisze tego z jakimś zacięciem na poważną literaturę i generalnie widać w nich dobry humor :) Ot, takie odstresowywacze.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@szymon1944

O ile pierwsze cztery tomy są dosyć znośne, to kolejnych siedmiu nie ratuje nawet zakwalifikowanie jako młodzieżówki ( w szczególności " Oblężenie Macindaw". Mnie wydały się po prostu zbyt naiwne i po kolejnym heroicznym zwycięstwie grupy nastolatków nad wszechpotężnym wrogiem i kolejnym happy endzie w amerykańskim stylu, dałem sobie spokój.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja niestety muszę tu postawić "Żmiję" A. Sapkowskiego. Bardzo się na tej książce zawiodłem, zupełnie mnie nie interesowała i nudziła. Była to całkowita kwintesencja wszelkich wad Sapkowskiego, które co jakiś czas wyskakiwały przy innych jego książkach. Z Pilipiuka nie zachwyciła mnie seria "Oko Jelenia" i z dwa, dość słabe zbiory opowiadań, czyli "Szewc z Lichternade" i "2586" kroków. Oba miały w sobie najwyżej dwa ciekawe fragmenty.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

O to to!

Ja też jeśli miałbym pomyśleć o jakiejś książkowej kaszance, to dość szybko wskazałbym "Żmiję". Dygresje tak niewyobrażalnie nudne, że człowiek zasypiał nad książką; bohaterowie płascy jak wycyklinowana podłoga; intryga, która zupełnie nie wciąga - placek jakich niewiele.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...