Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Arturzyn

Traumy, wpadki i wypadki.

Polecane posty

A znaleźliście kiedyś trupa?

Mnie ta nieprzyjemność spotkała dwa razy.

1. Podczas sprzątania świata w gimnazjum, natknęliśmy się z kumplami na dwutygodniowego wisielca w pobliskim lesie. Na początku myśleliśmy, że to jakiś pijak oparty o drzewo, który próbuje się wysikać...

Chyba bym zawału dostał, jakbym zobaczył wisielca

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A znaleźliście kiedyś trupa?

Nie, ale pięciu moich sąsiadów popełniło samobójstwo, jeden spadł z dachu bloku, a dwóch zostało zadźganych.

Kiedy dom, w którym mieszkam był budowany, jeden z robotników powiesił się w piwnicy. Czasami jego duch krąży po posiadłości... *groza* Ale serio, parę dziwnych zdarzeń miało miejsce. Pamiętam na przykład, jak w jednym momencie wyłączył się telewizor, nagłośnienie i stanął zegar - mechaniczny. Nie wiem, co to było, ale winę zwaliłem na ducha. :P

Chyba bym zawału dostał, jakbym zobaczył wisielca

My zaczęliśmy po prostu uciekać. Kumpel po drodze się oczywiście wywalił... W horrorze poszedłby na pierwszy ogień.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mieszkasz w Sosnowcu?

O dziwo nie. Mieszkam w miłym, spokojnym miasteczku. :]

A jeszcze co do jakichś dziwnych historii... Był kiedyś takich dzieciak. Coś nie tak z głową, jakiś przypadek niedorozwoju. Wiadomo jak dzieciarnia traktuje takich kolegów z podwórka, śmiali się z niego i w ogóle. Teraz mi za to strasznie wstyd, ale sam lepszy nie byłem. Mój wstyd jednak trochę blaknie wobec faktu, że ta łajza rzuciła we mnie kiedyś złamaną płytą chodnikową. Tak, połówką tej takiej wielkiej, kwadratowej płyty jakimi kiedyś wyłożone były osiedla. Zadziałał wtedy chyba mój szósty zmysł, bo dosłownie w ułamkach sekund zdążyłem schylić głowę i płyta bezboleśnie odbiła mi się od pleców, po czym z głuchym łoskotem roztrzaskała się za mną.

Kiedyś znaleźliśmy też z kumplem taki wielki dół wyściełany gęstą warstwą piachu. Miał chyba ze trzy metry głębokości i pomyśleliśmy, że fajnie by sobie było do niego poskakać. No i tak skakaliśmy. Za którymś razem kolega w jakiś sposób rąbnął całym swoim ciężarem (a do ułomków nie należał) centralnie na moją nogę. Sekundę po uderzeniu byłem na 100%, że będzie złamana, a bólu nie czuję tylko dla tego, że jestem w szoku. Ale nie. Nie było nawet siniaka...

Kościół w moim mieście zbudowany jest na potężnym nasypie. Z jednej strony jest normalnie na poziomie ulic, ale z tyłu teren mocno opada i jest tam mały park. Stanąłem sobie kiedyś na tyłach kościoła i opierając się o barierkę patrzyłem sobie na ów park w dole i jakąś parę stojącą tuż pode mną. Nagle coś chrupnęło, z jednego z prętów ogrodzenia, o które się opierałem oderwało się ostre zwieńczenie i poleciało w dół. Wbiło się w ziemię tuż pod stopami tej pary. Szybko stamtąd zwiałem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Miałem jakieś 15 lat i lubiłem wycieczki rowerowe z kolegą. Pewnego razu na dosyć odludnym miejscu, zauważyliśmy jabłoń( był koniec września jakoś i zbliżał się wieczór) obwieszoną skąpo jabłkami. Nie myśląc zbyt długo, włażę na poczciwego Enta i łapię za gałąź żeby potrząsnąć. Drzewo okazało nawiedzone i to bynajmniej nie przez dobrego duszka. Pech chciał że jak robiliśmy oględziny drzewa, to w pobliżu nie latał żaden szerszeń. Tak czy owak, stojąc na drzewie zauważyłem dziwną szczelinę w pniu, a w szczelinie i dookoła niej coś się poruszało, coś żółto czarnego. Kostka po hardkorowym skoku z drzewa, zaczęła mnie boleć dopiero w domu. Obeszło się bez pogoni i użądleń, pewnie dlatego że owady już szykowały się do snu a ja nie zdążyłem ich rozzłościć bujaniem gałęziami. Gdyby któryś z nas okazał się uczulony na jad błonkoskrzydłych, bez telefonu i środka transportu atak szerszeni mógłby się źle skończyć w takim miejscu.

Rok 2013. Lipiec. Mam taką szopę w której siostra kiedyś trzymała auto. Tak się złożyło, że szopa stała zamknięta przez rok. Nie ma tam okien więc ciemno ogólnie cały czas. No i w tamtym roku postanowiłem zagospodarować miejsce. Wrzuciłem dwa stare fotele, jakieś głośniki oraz dywan plus stolik : D Jakoś po trzech dniach tych dekoracji wnętrza, zauważyłem na suficie coś dziwnego. Nie założyłem jeszcze oświetlenia, więc hops po latarkę. Naliczyłem pięć małych gniazd i trzy całkiem spore w rogach. W jednej ze stron szopy, między dachem a ścianą była spora szczelina i tamtędy osy wlatywały i wylatywały. Przez te trzy dni coś tam czasem latało obok mnie, ale nie tak często żebym to brał pod uwagę. Pewnie nawet dało by się z nimi żyć po sąsiedzku,( ja na dole a osy na górze) ale straż pożarna załatwiła sprawę. Z racji że jakaś mogłaby mi wpaść do butelki z lemoniadą a osa w przełyku to raczej nic fajnego, a i z tego że sporo dzieciaków tam gdzieś zawsze się kręci.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Buaha XD. Tak sobie teraz przypomniałem dwie sytuacje z czasów podbazy, albo gimbazy. Raz jak szliśmy do szkoły nagle otworzyła się klapa samochodu, przejechał właśnie koło nas. Wchodzimy właśnie na pasy, a ze środka wyskakują dwie wielkie świnie i walą prosto na nas. Jakoś zdążyliśmy się zawinąć zanim nas stratowały.

Innym razem idziemy wzdłuż budynku. Gdzieś z górnych pięter dobiegają jakieś typowe szkolne hałasy, wrzaski i takie tam. Wiadomo, jest przerwa. Nagle tuż za sobą słyszę huk, jakby o ziemię wyrżnął worek cegieł. Oglądam się, a w miejscu, z którego przed chwilą się usunąłem leżał plecak tak nabity książkami, że jego właściciel musiał nabawić się garba.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

btw: Z gimnazjum. Stoję sobie raz z innymi po zajęciach przed szkołą i czekam na szkolny autobus. Nagle widzę jak z sali matematycznej na pierwszym piętrze, przez okno wylatuje plecak a za chwilę wyłania się jakaś małpa w kapturze i z zaciętą miną złazi po piorunochronie na dół. : D Ja w sumie bałem się wtedy lekcji matematyki i źle ogólnie to wspominam, ale jak widać niektórzy cierpieli bardziej :P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W podstawówce zrobiłem "fikołka" z rozbiegu na barierce i zaryłem bańką o beton - o tym, że krwawię dowiedziałem się po wejściu do klasy.

Jakieś 13 lat temu jechałem rowerem i na ulicę wyskoczył jakiś niedorozwinięty chłopak. Po tym jak się ocknąłem i zaryczałem, wstałem i obrzucałem go butami - on kompletnie nie ogarnął dlaczego. Najmocniejszy "wypadek" jaki mnie dotknął.

Byłem świadkiem, jak pewnej dziewczynie inna dziewczyna przypadkowo wbiła w rękę długopis i przeciągnęła (długopis nadal tkwił w skórze) od nadgarstka aż do łokcia. W pierwszej klasie podstawówki...

Dostałem piłką w nos kilka razy i w mały palec u ręki. Od tamtej pory omijam nożną jak najszerzej.

PS Przegrywizm ratuje życie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przypomniałem sobie to zdarzenie.

Byłem z klasą w zeszłym roku w Warszawie. Wszytko fajnie, doszliśmy do syrenki. Niedaleko był barek z toaletą, a że musiałem z niej skorzystać, udałem się tam. Zakluczyłem drzwi, załatwiłem się... chwytam za klamkę, a ta - wylatuje! Co miałem zrobić? Wpadłem w panikę. Krzyczałem i waliłem w te drzwi, ktoś usłyszał i próbował mnie wyciągnąć. Mocno zestresowany wsadziłem klamkę z powrotem i... odkluczyłem je. Odetchnąłem z ulgą. Na szczęście prócz przewodnika nikt tego nie widział. Możecie się śmiać (sam bym to robił :D), ale wtedy nie było mi do śmiechu. :P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To ja też miałem niemałą przygodę, która chociaż nie zostawiła żadnych urazów fizycznych do dziś mnie... intryguje.

Miałem w gimbazjum znajomego, który bardzo lubił dzwonić na wszelakie numery i robić sobie jaja. Toteż co godzina wolna to się schodziło do szatni (bo była wielka i pozostawała największym odludziem w szkole) trochę się pośmiać jak to wkręca, dzwoni na jakieś clubcardy, taksówki czy sekstelefony. Ale nic to. Pewnego razu wklepując losowe numery nie mogli znaleźć takiego działającego. A że nie wiedzieć czemu miałem do tego dryga, wybrałem koledze numer no i podał się za terrorystę, że chce podłożyć bombę i jak nie dostanie 3 milionów to bum. Na drugi dzień okazało się, iż dodzwonił się do burmistrza jakiegoś miasta nieopodal Szczecina, stamtąd przyjechali saperzy i rozebrali kilka dzielnic w poszukiwaniu bomby. Najśmieszniejsze, że jak idąc do miasta owy kumpel zobaczył pana w garniturze (burmistrz udał się do naszego, położonego całkiem daleko, miasta) i towarzysząca panią w mini, pomyślał raczej o sekstelefonach. Sprawa toczyła się o 130 000 zł i chyba umorzono.

A wiecie co w tym nieszczęśliwym przypadku najbardziej intrygującego? Działo się to wszystko w piątek trzynastego.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To ja też miałem niemałą przygodę, która chociaż nie zostawiła żadnych urazów fizycznych do dziś mnie... intryguje.

Miałem w gimbazjum znajomego, który bardzo lubił dzwonić na wszelakie numery i robić sobie jaja. Toteż co godzina wolna to się schodziło do szatni (bo była wielka i pozostawała największym odludziem w szkole) trochę się pośmiać jak to wkręca, dzwoni na jakieś clubcardy, taksówki czy sekstelefony. Ale nic to. Pewnego razu wklepując losowe numery nie mogli znaleźć takiego działającego. A że nie wiedzieć czemu miałem do tego dryga, wybrałem koledze numer no i podał się za terrorystę, że chce podłożyć bombę i jak nie dostanie 3 milionów to bum. Na drugi dzień okazało się, iż dodzwonił się do burmistrza jakiegoś miasta nieopodal Szczecina, stamtąd przyjechali saperzy i rozebrali kilka dzielnic w poszukiwaniu bomby. Najśmieszniejsze, że jak idąc do miasta owy kumpel zobaczył pana w garniturze (burmistrz udał się do naszego, położonego całkiem daleko, miasta) i towarzysząca panią w mini, pomyślał raczej o sekstelefonach. Sprawa toczyła się o 130 000 zł i chyba umorzono.

A wiecie co w tym nieszczęśliwym przypadku najbardziej intrygującego? Działo się to wszystko w piątek trzynastego.

Ja bym takiemu przywalił wysoką grzywnę, poprawczak i porządne lanie.

Potraktowałbym to tak samo jak wywołanie fałszywego alarmu w sądzie lub w szkole. Zawiadomił, to niech zapłaci za koszty akcji.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...