Skocz do zawartości
niziołka

[Free] Dyskusje o Free Sesji

Polecane posty

Skoro jesteś pełny wigoru - o RB pamiętasz? Gracze walą, a sesja stoi ^^

Oh damn... kolejne zobowiązanie przybyło aby ugryźć mnie w (_!_) Zrobi się.

Miałem niewątpliwą przyjemność przejrzeć dyskusje i poczytać wasze karty. Nie mogę się powstrzymać przed kilkoma spostrzeżeniami (pisane na bieżąco w miarę czytania :D) :

Prosiłbym o odrobinę logiki. Da się powiedzieć, że zło należy zwalczać złem, ale nie da się powiedzieć, że ogień należy zwalczać ogniem.

Popisałeś się nieznajomością powiedzeń, istnieje akurat takie jak "Zwalczaj ogień ogniem."

Po drugie - Tur zaj... ukradłeś mi postać :D Toż mój Alien na nigdy nie narodzoną Alienową sesję zmieniał płeć co jakiś czas :P

EDIT: Naszła mnie myśl, jeszcze a propos karty Black Shadowa. My na starej sesji FSF całą drużyną nie potrafiliśmy sprostać jednemu magowi Raraicowi, a ty pokonałeś 11 najlepszych magów rodu, od tak jakbyś zboże kosił.

O ile muszę się zgodzić z zarzutem, to jednak chciałem zauważyć, że akurat Raraic nie był pierwszym lepszym magiem. Najlepszy uczeń Arcymistrza Kręgu i uznany mistrz iluzji miał być przeciwnikiem niemal nie do pokonania.

Holy (raz jeszcze)- polecam książkę "Popiół i kurz". Tamtejszy bohater co prawda przenosi tylko swojego ducha, ale poza tym i on i świat przedstawiony jest piekielnie podobny do Twojej karty postaci (co nie jest ofkoz wadą).

A teraz, z duszą na ramieniu, prezentuję wam kartę... Inni gracze naprawdę wznieśli się na niesamowity poziom i mam tylko nadzieję, że im dorównam (choć mam też przeczucie, że bez poprawek się nie obędzie o.0)

Imię: Eiwen Silnamon

Rasa: Człowiek

Wiek: 28 lat

Klasa: Rytualista

Wygląd:

Eiwen ma niemal 180 centymetrów wzrostu. Jest szczupły i raczej cherlawy. Ma krótkie czarne włosy, brązowe oczy i łagodne rysy twarzy. Ubiera się w luźne szaty w zimnych i stonowanych kolorach. Na to zwykle narzuca podróżny płaszcz. Ma dużą, ale dość lekką sakwę. Zawsze podróżuje z długim kijem na którym wyraźnie widoczne są skomplikowane rzeźbienia.

Story:

Eiwen patrzył ze swej starej i rozpadającej się wierzy w dół. Nieumarła armia cierpliwie ponawiała ataki na mury. Siły obrońców topniały z każdą chwilą. Koben położył dłoń na jego ramieniu.

- Zrobiłeś wszystko co mogłeś magu.

- Za mało - odparł czarodziej.

- Od początku ten fort był zgubiony.

Eiwen ponuro spojrzał po podłodze i ścianach pomieszczenia. Niemal każdy centymetr zajmowały symbole, kręgi, napisy w pradawnych językach. Wciąż dało się czuć słaby swąd po palonych ziołach i składnikach zaklęć.

- To jest ten moment, kiedy muszę dołączyć do swych ludzi, by zginąć wraz z nimi - powiedział smutno Koben. - Idziesz ze mną?

- Nie, tu mam szansę bronić się dłużej - odparł Eiwen.

Spojrzał na swój kij. To było kłamstwo. Nie miał szans bronić się ani chwili. Gdy przez drzwi zaczną wchodzić kościeje, magii starczy by zabić dwóch, może trzech. A jednak nie chciał jeszcze umierać, pragnął odsunąć ten moment tak daleko jak to możliwe. W myślach wertował księgi. Musiało tam być coś... ale wiedział, że nie ma. Nie miał już czasu aby przygotować kolejny czar.

- Żegnaj magu - powiedział krótko Koben i wyszedł.

Eiwen został sam ze swoimi myślami i wspomnieniami.

***

Starzy ludzie patrzący na niego z góry, kręcący głowami. "Taki wybitny ród", mówili. Ten udawany smutek i jakaś dziwna satysfakcja w ich oczach. Pięciolatek nie mógł jej zrozumieć, jego starsza, niemal dorosła już siostra, rozumiała doskonale. Oto potomek rodu Silnamon okazał się magicznym beztalenciem. No, to lekka przesada, miał jakieś tam naturalne uzdolnienia, ale śmiesznie słabe w porównaniu ze swymi rodzicami czy rodzeństwem. Co oczywiście było powodem dzikiej satysfakcji innych wysokich rodów. Mimo to Krąg musiał przyjąć go na szkolenie. Wnuk Arcmyaga Shamira miał specjalne przywileje.

***

- Irytuje mnie to - powiedział Eiwen do pustych ścian. - Że gdyby na moim miejscu była któraś z moich sióstr ta bitwa miałaby krótki i brutalny przebieg.

Spojrzał jeszcze raz na znaki i poczuł, że ich nienawidzi. To ostatnie zaklęcie... mógł stworzyć portal gdziekolwiek i uratować własne życie a jednak podjął się niemożliwego po raz trzeci...

***

Koben patrzył z niesmakiem na trójkę młodych magów.

- To wszystko, co może nam zaoferować Krąg? Jeśli magiczny zwiad się nie myli to za tydzień będziemy pierwszą linią obrony ludzkich ziem!

- To nie tak kapitanie. Największe bitwy z głównymi siłami wroga toczą się daleko na wschód, na ziemiach orków - odpowiedziała Tamira. - Ta grupa grupa która zmierza w naszą stronę to tylko manewr oskrzydlający. Ma pan w garnizonie dość ludzi aby im się oprzeć, my mamy tylko zapewnić wsparcie ogniowe.

- Jeśli o ścisłość chodzi, to my dwoje zapewnimy wsparcie ogniowe, Eiwen będzie się za nas wszystkich modlił - dodał złośliwie Gawin.

Eiwen spojrzał na towarzysza z niechęcią. Wiedział doskonale o co chodzi. Gawin był zakochany w Minewrze i nie mógł znieść, że ta woli zadawać się z kompletnym nieudacznikiem.

***

- Eiwenamusie Silnamonie! - głos młodej czarodziejki brzmiał głębokim wyrzutem. Słaby wiatr na błoniach rozwiewał jej kasztanowe włosy. Pełne piersi unosiły się w rytm przyspieszonego oddechu. - Znów zawaliłeś test z dyplomacji!

- Tak Minewro... - Eiwen wiedział, że gdy nazywa go pełnym imieniem nie ma sensu się kłócić. Trzeba potakiwać.

- Jak do wszystkich diabłów zza Siódmej Pieczęci udało ci się tego dokonać?!

- Źle odpowiadałem na pytania, Minewro.

- Gdyby nie twój dziadek wyrzucili by cię z Akademii po tygodniu!

- To całkiem możliwe.

- Uczyłeś się całą noc! Widziałam światło w twojej komnacie! chwila... nie powiesz mi że znowu...

- Tak Minewro, uczyłem się, ale nie dyplomacji.

- Ile razy mam ci tłumaczyć, że to umarła sztuka? Że nikt już nie używa tych twoich rytuałów?

- Chodź zobaczyć nad czym pracowałem w nocy...

Poszli do jego komnaty. Meble były odsunięte na boki, na środku wyrysowany był skomplikowany wzór składający się z trójkątów, okręgu i siedmioramiennych gwiazd.

- Talsza trzynasty - rzuciła Minewra z nagłym błyskiem w oku. - Do tego sentencje z Iluminum, znaki Drogi Płomienia... Co to jest?

- Stań tu, tylko uważaj, nie podepcz niczego - Eiwen wprowadził ją do środka magicznego kręgu. Złapał za kredę. - Ile ważysz?

- CO?!

- Oj, to ważne, i nie zaniżaj, bo nie chciałbym zostawić paru kilogramów z tyłu...

- Pięćdziesiąt trzy. I o czym ty...?

- Castiel, Sanewrum, Imperia... Ini sa mihala, dini eke ge na semenae - zaintonował młodzieniec.

Rozbłysło jasne światło i chwilę później byli w karczmie.

- Teleport - wykrzywiła wargi Minewra. - Zwyczajny cholerny teleport. Gdybyś powiedział zrobiłabym to w dziesięć sekund.

- Ty tak - Eiwen spuścił głowę.

- Och, przepraszam, wiem ile to dla ciebie znaczy. Choć kupię ci wina - dziewczyna uśmiechnęła się i szturchnęła go w ramię.

***

Gawin patrzył z nieukrywaną niechęcią na Eiwena.

- Co ty właściwie kombinujesz?

- Wzmacniacz - odparł zapytany unosząc na chwilę głowę znad księgi.

- Że co?

- Jesteś specjalistą od magii elementów. Nieumarli raczej z niej nie korzystają preferując iluzje i nekromancję. Dlatego tworzę okrąg wzmacniający magię elementarną. W trakcie bitwy zauważysz, że twoje czary kosztują cię mniej Mocy i są silniejsze. To się przyda.

- Lepiej by było gdybyś wspomógł nas ognistymi kulami, zamiast tracić siły na takie głupoty.

- Ty masz swoją drogę, ja swoją.

***

- Gawin - wyszeptał Eiwen.

Teraz już rozumiał, że ten arogancki buc, choć konkurował z nim o względy Minewry, na swój własny sposób podziwiał wnuka Arcymaga. Rozumiał zapewne, że przy tak nikłych naturalnych uzdolnieniach Eiwen był w stanie rzucać czary równie potężne, a nawet potężniejsze niż zwykli czarodzieje. zresztą każdy prędzej czy później zaczynał stosować kręgi magiczne i symbole. Inni używali tego do wzmocnienia swej magii, Eiwen jako jej podstawę.

Bitwa trwała...

***

Bitwa trwała. Eiwen stał na starej wierzy i obserwował obrońców pewnie odpierających ataki wroga. Tam na dole do niczego by się nie przydał. Co chwilę widział rozbłyski wielobarwnych świateł, które w rzeczywistości były zabójczymi zaklęciami stosowanymi przez Tamirę i Gawina. Dla niego wyczarowanie niewielkiego płomyka było trudnym wyzwaniem.

Nagle poczuł coś dziwnego... coś się zmieniło. Mimo swych niewielkich zdolności wyczuwał, jak każdy mag, gdy w pobliżu używano silnej magii. Dotknął bransolety na lewym nadgarstku i wypowiedział słowo aktywujące. Świat przed jego oczami wykrzywił się i zupełnie zmienił. Jego oczy widziały teraz poprzez pływy Mocy. Tuż przed nim lewitował kościej. Eiwen odruchowo odskoczył w tył. Nieumarły uznał, że nie warto podtrzymywać niewidzialności i dał się obejrzeć w pełnej okazałości, gdy wpływał przez okno do komnaty. Miał zbroję. W każdej dłoni trzymał bez trudu miecz, który zwykły człowiek musiałby dzierżyć oburącz. Najwyraźniej znał się też na magii, dało się czuć od niego charakterystyczne promieniowanie mocy nekromanckich, dużo silniejszych niż te, które potrzebne byłyby do podtrzymania jego nieżycia.

- I do tego znasz iluzje - stwierdził z krzywym uśmiechem Eiwen. - A smoki pewnie padają pod twoim pierdnięciem.

Trup zaatakował, ale Eiwen już kończył intonować krótkie zaklęcie. Miecze zatrzymały się na niewidzialnej barierze przed czarodziejem. Kościej odsunął się i zaczął wypowiadać słowa własnego czaru. Eiwen uniósł kij, wycelował koniec w przeciwnika i rzucił kolejne krótkie słowo aktywacyjne. Promień zielonej energii trafił nieumarłego w pierś. Przez chwilę wydawało się, że zaklęcie nie miało żadnego efektu, ale potem czarna magia zawiodła i kościej zaczął się rozsypywać w proch wraz ze swym ekwipunkiem. Eiwen wzruszył ramionami.

- Mam nadzieję, że nie spotkam już dziś drugiego - powiedział do siebie patrząc na teraz już bezużyteczny kawałek drewna w swoich rękach.

***

Wiele, wiele lat później Eiwen opowiadał tą samą historię swym starym przyjaciołom.

- Wygraliśmy. Straty były spore, nieumarli silniejsi i bardziej nieustępliwi niż się spodziewaliśmy, ale powstrzymaliśmy ich. A zaraz następnego dnia przyszła przerażająca wiadomość...

***

W niewielkiej sali siedzieli tylko dowódca fortu Koben, dowodzący łucznikami elf Aiiel, Eiwen i Tamira. Ta ostatnia miała szatę zaplamioną krwią. Od rana pomagała w szpitalu polowym. Po chwili do pomieszczenia wpadł Gawin.

- Potwierdziłem - rzucił smutno.

- Więc jaka jest sytuacja? - spytał Koben rzeczowo.

- To była tylko pierwsza fala. Druga dotrze w ciągu trzech dni, będzie dużo silniejsza. Widziałem ich poprzez magię.

- Udało mi się już skontaktować z przełożonymi, ale posiłki nie dotrą wcześniej niż za tydzień - dodała Tamira.

- Jakie są nasze szanse? - zainteresował się elf.

- Marne, ponieśliśmy zbyt duże straty - odpowiedział ponuro dowódca.

- Musimy uciekać - powiedziała spokojnie Tamira.

- Wy może dacie radę, możecie się teleportować dość daleko. Nie przeniesiecie jednak całego garnizonu. Mamy rannych, będziemy poruszać się bardzo wolno. A nieumarli mogą maszerować bez przerwy, w dzień i w nocy. Dogonią nas i wyrżną a potem cała dolina Teksany będzie na ich łasce. Nie, musimy ich zatrzymać tutaj tak długo jak się da - wyjaśnił Koben.

- Mamy dziś pochmurny dzień - stwierdził Eiwen dziwnie radośnie.

- I co z tego? - spytał Aieel.

- Mam pewien pomysł. Ziemia tu jest dość miękka, wiosną musi zmieniać się w nieprzebyte błota, prawda?

- Tak - odpowiedział Koben. - Co z tego?

- Kiepsko maszeruje się całą armią przez nieprzebyte błota.

- Mamy środek lata, nawet gdyby miało padać to nie w takich ilościach!

- Chyba że nieco pomogę naturze...

***

Zaczął padać słaby deszcz. Nieumarli cofnęli się. Nie spodziewali się tak desperackiej obrony, spokojnie przegrupowali się przed atakiem na wewnętrzne mury fortu. Eiwen patrzył na lecące z góry krople. Koben zapewne jeszcze gdzieś tam żył. Jakimś cudem kupił im jeszcze nieco życia. Może nawet całą godzinę? Deszcz przywoływał wspomnienia...

***

Biegli przez las tylko we dwoje. Ulewa przebiła się przez korony drzew i moczyła ich równie skutecznie, jak gdyby byli na otwartej przestrzeni. W końcu dotarli do niewielkiej groty. Szaty obojga przemoczone, włosy przyklejały się do twarzy.

- A rano było tak pięknie - powiedziała kwaśno Minewra.

- Cóż, nie kontroluję pogody - odparł Eiwen wesoło. - Choć ostatnio znalazłem rytuał pozwalający sprowadzić deszcz. Ale to nie ja! - dodał szybko widząc jej minę. - Nie miałem jeszcze szansy go wypróbować!

- Chodź tu - powiedziała miękko i powoli zbliżyła się do niego by wreszcie wtulić się w jego pierś.

- Co ty... - zaczął Eiwen niepewnie gdy usłyszał cichą intonację. Poczuł bijące od niej silne ciepło.

- Suszę nas, a co myślałeś?

Spojrzała na niego i nagle ich twarze znalazły się bardzo blisko. Potem było jeszcze cieplej i to już nie za sprawą magii...

***

Gawin zaczął się śmiać. Zaklęciem skanującym obserwował siły nieprzyjaciela.

- Niezła robota, Eiwen, naprawdę niezła.

Na zewnątrz wciąż szalała ulewa.

- Tam u nich jest dwa razy gorzej, już teraz brodzą po kolana w błocie. Jest szansa że...

Nagle Gawin zesztywniał. Tamira wrzasnęła przerażona. Czarodziej zaczął rzucać się w konwulsjach po czym znieruchomiał. Martwy.

- On... on... nie ochronił się wystarczająco. Musieli go wykryć - słowa uciekały pojedynczo z jej ust.

Koben spojrzał tylko ponuro na ciało.

- Kolejna nasza nadzieja na przetrwanie właśnie odeszła do lepszego świata. Jutro urządzimy mu pogrzeb. Jeszcze w nocy wyślę zwiadowców, nie zaryzykuję życia kolejnego maga.

To była ponura noc.

***

Eiwen ciężko pracował. Komnata, z której obserwował pierwszą bitwę powoli wypełniała się znakami.

- Co ty właściwie robisz? - spytała Tamira. - Nie rozumiem nawet połowy tych symboli.

- Zaklęcie złożone. Jeśli chcesz pomóc zdobądź mi jak najdokładniejszą mapę okolicy. Potrzebuję szczególnie punktów orientacyjnych. Muszę też wiedzieć dokładnie gdzie znajduje się wróg. I... proszę, przynieś mi wody, strasznie chce mi się pić.

Tamira wzruszyła ramionami. Z szaleńcami się nie dyskutuje.

***

Eiwen patrzył na nieumarłych znów ruszających do ataku. Wtedy zawiódł po raz pierwszy. Zaklęcie nie trafiło dokładnie tak jak chciał.

***

Zwiadowcy wrócili z przerażającą opowieścią. To co widzieli było niesamowite. Ponoć zerwał się potężny wiatr i rozległ straszliwy ryk, a potem od maszerującej niestrudzenie armii zaczęły dochodzić jakieś błyski. Z nieba spadały złote światła, a gdy jakieś trafiło truposza, ten natychmiast obracał się w proch. Niestety spadały nie w trzon armii, a gdzieś z boku, powodując niewielkie straty. Wrócili aby zaraportować co widzieli... oraz że armia jest zaledwie kilka godzin stąd.

Tamira wyraźnie zbladła. Eiwen zwiesił głowę.

- Zrobiłeś co mogłeś magu - powiedział spokojnie Koben. - Teraz czas aby walczyło żelazo.

Nagle Tamira zaczęła drżeć.

- Ja przepraszam. Ja nie chcę. Ja nie mogę tak jak... - a potem nagle zniknęła. Teleportowała się.

Koben patrzył ponuro na miejsce gdzie jeszcze przed chwilą była.

- Ty też uciekaj, nic tu po tobie. Zwiewaj póki masz szansę Eiwen.

- Nie. Mam jeszcze jeden pomysł...

***

Dwaj mężczyźni stali na szczycie wierzy i obserwowali desperacką walkę. Trzeci dzień oblężenia, obrońcy byli wycieńczeni. Napastnicy nie znali zmęczenia.

- Co właściwie miało zrobić to ostatnie zaklęcie? - spytał Koben.

- Schować nas... Nie po prostu uczynić niewidzialnymi, ale schować cały fort... w innym miejscu. Zostalibyśmy za armią wroga i moglibyśmy zebrać siły i zaatakować od tyłu.

- Niezły plan, szkoda że się nie udało.

- Gdybym był trochę silniejszy...

Koben położył dłoń na jego ramieniu.

- Zrobiłeś wszystko co mogłeś magu.

- Za mało.

***

Eiwen patrzył. Nie wierzył własnym oczom. Jedyna formacja bojowa, która potrafiła przebyć błota, które sam stworzył, dotrzeć na czas, choć w dosłownie ostatniej chwili i prosto z marszu ruszyć do walki z przeważającymi siłami wroga. Krasnoludzki Gralt. Najlepsze posiłki, jakie można sobie wymarzyć.

***

- Po tamtej bitwie wróciłem do stolicy by dowiedzieć się najnowszych wieści. Naprawdę nie spodziewałem się tego co tam zastanę... - opowiadał swym starym przyjaciołom.

***

Powoli wszedłem na teren akademii. Budynek był niemal doszczętnie zniszczony.

- Panicz Silnamon - zakrzyknął stary odźwierny. Co on tu właściwie robił? I przede wszystkim...

- Co tu się właściwie stało?

- Arcymagowie spiskowali przeciw królowi. Nastąpiła wielka bitwa. Niektórzy pozostali wierni Kręgowi i Akademii, inni przeszli na drugą stronę by ratować tyłki. Wielu, bardzo wielu zginęło.

- Mój dziadek?

- W lochach, ale oczyszczą go z zarzutów. Wychodzi na to, że jako jedyny nie brał w tym udziału. Z drugiej strony mógł wiedzieć i przymykać oczy...

- Rozumiem...

- Mam też dużo gorsze wieści. Pańska najstarsza siostra i brat nie żyją.

- Jak?

- Awena zginęła z ręki dowodzącego królewską strażą krasnoluda. Słynnego Abbarina, tego samego, który wykończył Raraica. Nie miej jednak urazy do niego, panie, on chciał darować jej życie, ona wolała do końca bronić swego mistrza. Natomiast Albin dostał zbłąkanym zabójczym zaklęciem.

Nigdy nie byłem blisko z moim rodzeństwem i jakoś teraz też nie było mi bardzo smutno. Nagle jednak uświadomiłem sobie że...

- A Minewra? Była tu...?

- Niestety tak. Nie wiadomo co się z nią stało.

- JAK TO!?

- Wielu magów po prostu zniknęło. Wiesz paniczu, jak to jest. Czary dezintegrujące, ciała tak bardzo zniszczone że nie do rozpoznania. Być może uciekła, być może nie żyje. Nie wiadomo...

Odwróciłem się i odszedłem. Gdzieś tam na świecie nadal szalała wojna z przerażającym wrogiem, ale ja miałem własny cel w życiu. Cel, który nawet dziś, trzy lata później wciąż pcha mnie do przodu. Wiem że przeżyła, czuję to. Odnajdę ją.

Ekwipunek:

- Sakwa podróżna z zapasowymi ciuchami, niewielkim rondelkiem, paroma przydatnymi w podróży rzeczami oraz dwiema magicznymi torbami przechowywania. W Pierwszej znajduje się około dwudziestu ksiąg, w drugiej kolejne dziesięć tomów o magii oraz różne trudniej dostępne składniki do rytuałów.

- Duży, ostry nóż.

- Laska czarów - można w niej za pomocą prostego rytuału zakląć od jednego do czterech czarów (zależnie od ich siły). Czar odpala po wypowiedzeniu pojedynczego słowa rozkazu.

- Medalion tarczy - Ma dwa działania, każde aktywowane inną inkantacją. Pierwsza tworzy magiczny klosz w promieniu około pół metra od czarującego, który nie przepuszcza niczego zrobionego z drewna lub metalu. Klosz utrzymuje się około dziesięciu minut, jest niewidzialny, ponadto seria silnych ciosów może go rozbić przed upływem czasu. Drugie zaklęcie tworzy klosz o identycznych właściwościach, ale nie przepuszczający żadnych czarów opartych na elementach i czystej energii. Nie chroni przed naturalnym ogniem itp. Oba klosze można stworzyć niezależnie, ale po użyciu któregoś z nich nie można go ponownie stworzyć dopóki medalion nie zostanie doładowany energią za pomocą rytuału.

- Bransoleta widzenia - pod wpływem słowa rozkazu pozwala dostrzegać posiadaczowi prawdziwą naturę rzeczy - przenika przez iluzje i niewidzialność, ujawnia prawdziwą formę polimorfowanych istot, pozwala też identyfikować działającą magię. Drugie słowo rozkazu wyłącza efekt. Bransoleta działa około pięciu minut bez przerwy. Gdy nie jest używana sama regeneruje zasoby energii.

Zady i Walety:

Największą siłą Eiwena są jego rytuały. Pozwalają one nie tylko stworzyć niemal dowolny, często niezwykle potężny magiczny efekt, ale też tworzyć magiczne przedmioty lub tymczasowo nasączać zwykłe magią. Z drugiej strony każdy rytuał wymaga czasu, minimum godzinę spokojnej pracy w przypadku prostych zaklęć, wiele godzin lub dni dla potężnych i skomplikowanych efektów, tygodni ciężkiej harówki aby stworzyć magiczny przedmiot. Eiwen jest w stanie rzucać też proste czary, ale należy je traktować bardziej jako sztuczki, często zupełnie nieprzydatne w walce. Eiwen pochodzi z dość znanego rodu, ma teoretycznie dostęp do dużych pieniędzy, ale raczej nie korzysta ani z nazwiska ani z bogactwa ponieważ woli mieć tak mało wspólnego ze swoją rodziną jak to możliwe. Jego zdolności bojowe ograniczają się do uderzenia kogoś kijem po głowie i pokrojenia mięsiwa w karczmie, sytuacji bojowych ogólnie unika, a w razie czego zdaje się na przygotowane wcześniej w swej lasce czary.

Słowo na koniec:

W razie jakichkolwiek wątpliwości jestem skłonny dokładniej wyjaśnić działanie moich czarów. Pominąłem niektóre fragmenty historii bo i tak zrobiła się strasznie długa, pomysłu starczyłoby na drugie tyle. No i jak tylko wymyśliłem scenkę pojedynku z kościejem wiedziałem, że muszę ją zamieścić...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No i jak tylko wymyśliłem scenkę pojedynku z kościejem wiedziałem, że muszę ją zamieścić...

To Dougan jeszcze żył? :D

Po drugie - Tur zaj... ukradłeś mi postać :D Toż mój Alien na nigdy nie narodzoną Alienową sesję zmieniał płeć co jakiś czas :P

Aha. Możesz wystąpić na drogę sądową za plagiat. Mogę też... <grzebie w kieszeni, z której wyciąga garść miedziaków> Nie, nie mogę.

Mogę za to dać głos na TAK bo postać nie jest aż tak przepakowana, jak śp Dougan, czy rozwalający dziesiątki magów czarownik Shadowa. Poza tym podoba mi się pomysł na tego maga. Taki Rincewind, ale lepszy :P

Betewu nie miałem pojęcia o Twojej postaci na Alienową sesyję.

A teraz, z duszą na ramieniu, prezentuję wam kartę... Inni gracze naprawdę wznieśli się na niesamowity poziom i mam tylko nadzieję, że im dorównam.

Etam. Co najmniej jednak karta jest słaba <Tur patrzy na Virgarda> Co do poprawek, to trzeba poczekać na nadwornego marudę, bo ja nie umiem aż tak wychwytywać, jak robi to Twarzotancerz.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Do karty zastrzeżeń nie mam. Jestem na TAK. Mam małe zastrzeżenie odnośnie tego:

Awena zginęła z ręki dowodzącego królewską strażą krasnoluda. Słynnego Abbarina, tego samego, który wykończył Raraica. Nie miej jednak urazy do niego, panie, on chciał darować jej życie, ona wolała do końca bronić swego mistrza.

Wychodzi na to, że "słynny Abbarin" zawłaszczył sobie wszystkie splendory zapominając o reszcie drużyny :tongue: Trochę to dziwne, bo przecież niedawno pisaliśmy o tym, że kilkunastu bohaterów nie mogło sobie z nim dać rady...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiem wiem, długo kombinowałem jak to napisać i w końcu stwierdziłem, że plotka żyje własnym życiem. Bardowie mogą sobie śpiewać o grupie bliżej nieznanych istot, które to wspólnym wysiłkiem uratowały świat, ale tylko jedno imię jest absolutnie pewne i znane i w sumie tylko Abbarin pławił się w luksusach. Swoją drogą to cały czas kombinowałem i nadal kombinuję jak go uśmiercić, bo nie chciałbym, aby nadal chodził po tej ziemi. Jeszcze bardziej swoją drogą zaczynam żałować że nie zdecydowałem się kontynuować nim gry jak czytam FS (zostało mi tylko kilka postów ^^) i widzę ilu fajnych szermierzy jest na sesji. Z jednej strony jeden dodatkowy zrobił by jeszcze większy tłum, z drugiej strony tego właśnie mój krasnal zawsze szukał - nowych wyzwań.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeszcze bardziej swoją drogą zaczynam żałować że nie zdecydowałem się kontynuować nim gry jak czytam FS (zostało mi tylko kilka postów ^^) i widzę ilu fajnych szermierzy jest na sesji.

Z tego co widzę to jeszcze przecież nie zostałeś przyjęty na sesję. Póki nie napiszesz pierwszego posta wciąż możesz się zdecydować wrócić do starej postaci. To już jednak dylemat, który będziesz musiał rozważyć sam i zastanowić się nad wszystkimi za i przeciw grania każdą z tych dwóch postaci :wink:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@ Paul - kartę przeczytałem i jak dla mnie, nie ma tam nic poważnego do czego miałbym prawo się przyczepić :) Innymi słowy, brak zastrzeżeń i moje TAK (trzecie ;)) na uczestnictwo w FSF. Czyli innymi słowy, witam na pokładzie z nową postacią. A jeśli zapragniesz grać starą nie mam nic przeciwko (nie dlatego, że karty nie widziałem, ale w tamtym czasie ktoś ją również musiał zaakceptować ;)).
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chciałem tylko tak na szybko obiecać, że to już ostatni, lub przedostatni (zależnie od tego jak szybko stanę się częścią drużyny ^^) tak długi post na FS w moim wykonaniu. Nadal uważam, że krótsze teksty zrobiłyby tej sesji tylko na dobre - krócej, a częściej powinno być zasadą wszystkim grającym przyświecającą ;)

Anathema - fajne uczucie, być dla kogoś inspiracją, nawet jeśli tylko do zabawy na forum dyskusyjnym :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jedna maleńka uwaga ode mnie, Rankinie. W zasadzie jest to pierdoła, ale IMHO akcentując jakieś ważne słowa w poście nie trza ich pogrubiać, bo tak zwanie walą po oczach. Wszak mamy KRZYK, myśli i -dialogi, które raczej wystarczają do budowania historii, ale pewnie jak zwykle się czepiam. ;]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja coś napiszę w związku z ostatnim postem BlackShadowa. Zauważyłem też jeden szczegół związany z włazem kanalizacyjnym. Napisałeś, że w dzielnicy biedoty znaleźliście na wpół otwartą pokrywę, co może sugerować, że my także skorzystaliśmy z tego samego wejścia, dla przypomnienia ork podczas ucieczki nie domknął włazu. Jeśli jest jednak tak jak podejrzewam to jest to akurat spory błąd, ponieważ po pierwsze nie uciekaliśmy przejściem w slumsach, po drugie Straż już na pewno obstawiłaby przejście. Chociaż zawsze można to wytłumaczyć innym włazem, którym akurat zapuścili się Strażnicy szukając nas :smile:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zauważyłem też jeden szczegół związany z włazem kanalizacyjnym. Napisałeś, że w dzielnicy biedoty znaleźliście na wpół otwartą pokrywę, co może sugerować, że my także skorzystaliśmy z tego samego wejścia, dla przypomnienia ork podczas ucieczki nie domknął włazu.
Eyk, to jest najzwyklejszy zbieg okoliczności, bo postów waszej grupy, która w czasie jest już dalej (wieczór-noc) nie czytam a w każdym razie nie w całości i nie bardzo dokładnie więc tego szczegółu nie zapożyczyłem. W dodatku, ten właz jeśli mielibyśmy nawet mówić o tym samym, nie mógł być na wpół otwarty przez was albo strażników, bo - co pamiętam z ustaleń - u was akcja, w czasie, zacznie dziać się "później" :) A sam wpół otwarty właz można wytłumaczyć innymi rzeczami np. grupka złodziei albo bandytów korzystała z kanałów, które zresztą rozciągają się pod całym miastem...

To teraz my z Polipem jesteśmy już tam gdzie powinniśmy więc spotkanie może zostać "zaaranżowane" :smile: Z góry mówię, że za taki post się nie zabiorę, bo nie czuję się na "siłach" - znaczy, samokrytycyzm podpowiada, że lepiej nie porywać się z motyką na słońce :sweat:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Uwaga do wszystkich czytających - jeśli nie interesują Cię kompletnie moje prywatne rozważania na temat świata przedstawionego na FS skończ czytać w tym miejscu.

Od jakiegoś czasu jedna kwestia nie daje mi spokoju. Dziś zastanawiałem się nad tym bardzo długo i dokonałem kilku ciekawych (choć dziwnych) spostrzeżeń. Od razu zaznaczam, że brałem pod uwagę wyłącznie posty i postaci które pamiętam dość dobrze by nie musieć grzebać w archiwach... Chodzi mianowicie o przeciętną siłę istot zamieszkujących świat gry. Z grubsza można je podzielić na cztery kategorie uporządkowane względem siły:

- zwyczajni (mugole :D)

- wymiatacze - zwyczajni któzy poświęcili kupę czasu aby nauczyć się konkretnego zawodu (szermierka, walka toporem, skrytobójstwo itp.) i dzięki temu znacznie przewyższają innych pod tym względem.

- mieszańcy, dotknięci itp - postaci, które posiadają magiczne moce w wyniku zewnętrznej ingerencji (demoniczna krew, bycie nieumarłym, posiadanie jakiegoś artefaktu)

- magowie

Umieszczenie czaromiotaczy na najwyższym miejscu w pierwszej chwili może zdawać się dziwne, ale przedstawię wam jak do tego doszedłem. Zauważcie ponadto, że Dougan należał do dwóch kategorii naraz (a nawet trzech), stąd jego gigantyczne przepakowanie.

Aby wyjaśnić swój sposób rozumowania proponuję wprowadzić pewną jednostkę miary. Początkowo chciałem ją nazwać Dougan, ale przypomniałem sobie, że taka już istenieje i jest miarą przepakowania, czy raczej POTENCJALNEJ siły pojedynczego ataku danej postaci. Dlatego jednostkę tę nazwę MP oficjalnie od Możliwej Potęgi ale tak naprawdę od Mocarnego Pierdnięcia. Jednostka ta oznacza liczbę smoków, jakie postać jest zdolna zabić w przeciągu 6 minut w świecie gry. Czemu akurat 6? Bo dzięki temu 0.1 MP to jeden smok zabity w ciągu godziny. Przy obliczaniu MP bierze się pod uwagę czas potrzebny na zdobycie potrzebnych zasobów w średnim, neutralnie nastawionym mieście. Wartość powyżej 1 oznacza, że postać ma dość ataków by w tym czasie wykończyć kilka smoków, poniżej 1, że potrzebuje tyle czasu przygotowań, aby zabić jednego. Potem musi odzyskać siły i od nowa zbierać zasoby... Znów wracając do Dougana - oceniam go na ok. 10-12 MP. Jednocześnie 1 D(ougan) nie musi się równać 10 MP. Przykładem jest moja aktualna postać, która, przyznaje, ma ok. 1 D (jest w stanie rzucić, teoretycznie, KAŻDY CZAR), ale nie sądzę by przekraczała 0.025 MP.

Wróćmy teraz do kategorii:

- mugole mają oczywiście MP równe minus nieskończoność. Nie są w stanie zebrać odpowiedniego sprzętu ani nie mają dość umiejętności by zabić smoka, chyba że poświęcą na to dość czasu by awansować do drugiej kategorii.

- wymiatacze mają ok. 0.01 MP. Czemu? Mój dzielny krasnoludzki szermierz, aktualna postać Tura czy Ork Face'a byliby w stanie w ciągu tygodnia zapewnić sobie pomoc i magiczny sprzęt potrzebny by wyjść zwycięsko ze starcia ze smokiem, gdyby pojawiła się taka potrzeba. Nuff said.

- mieszańcy to najbardziej niestabilna od tym względem kategoria. Choć wielu graczy (zwłaszcza ostatnio) decyduje się na takich właśnie bohaterów to aby uniknąć oskarżeń o przepakowanie starają się oni nie przekraczać 0.05 MP. Tu też mogę się najbardziej mylić bo nie jestem pewien konkretnych możliwości postaci SRa, Black Shadowa czy Anathemy...

- I wreszcie magowie, tu już sięgnę po konkretne przykłady. Raraic miał ok. 2-3 MP (przynajmniej moja jego wizja, ale da się to obronić przykładami z samej sesji). Z Gofrem podróżowało kilku magów i zajmowali się wykańczaniem m. in. smoków, więc można spokojnie założyć, że w grupie i z osłoną osiągali 1 MP. Dwójka młodych magów z historii mojej aktualnej postaci zapewne mieli wspólnie ok 0.5 MP. Mistrz Bractwa spokojnie ma co najmniej 1 MP, a co za tym idzie również jego przeciwnik z niedawnych postów. O Arcymagach nawet nie będę wspominał.

Co z tego wszystkeigo wynika? Magowie są niewspółmiernie silni w porównaniu z innymi mieszkańcami świata. Przynajmniej tak by wyglądało z przykładów, z jakimi mieliśmy do czynienia. Co wy na to?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Żeś zakręcił wujek, tak jak moja mama słoiki na zimę zakręca. No ale jakby nie patrzeć, to magiki zawsze kopały rzycie. Pozwolę sobie na mały przykład z literatury: Gand<zi>alf. Ten to był mocny. Z Balrogiem szans nie miałby nikt z Drużyny, a nasz mag, wtedy jeszcze Szary, skopał mu płonący zad i jeszcze śmiał dostać lvl. A może go dopadł Hajzer z Vizirem... Nieważne. Geralt też nie był w stanie pokonać porywacza swej lubej, udało mu się dopiero z pomocą innej czarodziejki, a raczej jej magicznego wisiorka.

O ile pierwsza sytuacja potwierdza Twoją tezę, o tyle druga daje nam ładne rozwiązanie - nawet miecznik złoi maga, o ile będzie odpowiednio wyposażony i w miarę rozgarnięty. Także jak to mawia kupa ludu, jak i ja - Hejaho i do przodu. Daj mi artefakty a skopie każdy tyłek, niezależnie od współczynnika jego D i MP.

Podwójnie się posty wysyła? :D Swoją drogą to tylko częściowe rozwiązanie problemu, bo świat był pomyślany bardziej jako dark i realistyczny, a robi się przy tym wysoko magiczny co tylko komplikuje sytuację ;) - P_aul

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Aha. Wygląda to mi na "Jestem magiem! Bójcie się! Mam największą potęgę!". Te rozważania nie mają dla mnie sensu. Raraic był potężny nie dlatego, że był magiem tylko dlatego, że taką postać wymyśliliśmy. Wiadomo, że Główny Zły nie może polec od jednego uderzenia, bo to by było zbyt proste. Jeśli stworzylibyśmy jakiego Mistrza Broni, to zapewne też nie byłoby nam łatwo go zabić. Jest jedna prosta przyczyna. Żeby przygoda była atrakcyjna dla graczy muszą się pojawiać wrogowie. Wymyślanie ciągle nowych jest dość wyczerpująca, a poza tym mamy dodatkowy smaczek jeśli jakiś przeciwnik występuje często, albo sam albo przez swoje pionki.

Sam system jest dla mnie nieczytelny. Wziąłeś jakieś liczby, jakieś ułamki i mówisz, że ten ma tyle a ten ma tyle. Przecież nie gramy w żaden system. Nie obraź się, ale dla mnie jest to taka bezcelowa dywagacja, bo nie sposób jest storytellingu obliczyć, kto ma jaką potęgę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Eyk, to jest najzwyklejszy zbieg okoliczności, bo postów waszej grupy, która w czasie jest już dalej (wieczór-noc) nie czytam

*Załamuje ręce*

A gdzie był, jak niemal krzyczałem "CZYTAJTA POSTY INNYCH!"?

Ja dla odmiany rozumiem wywód P_aula, ale nie do końca wiem, jaki miał cel ;) W każdym razie cieszę się, że ktoś podjął się takiego opracowania, z którym się w miarę zgadzam.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ode mnie tylko odrobina "czepialstwa".

BS: skoro twoja postać nigdy nie słyszała o Bractwie i nic o nim nie wie, to skąd odgadła czego chce od niej gość z Gildii Magów? Jasnowidzenie jakieś czy ja tu czegoś nie zrozumiałem?:D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

BS: skoro twoja postać nigdy nie słyszała o Bractwie i nic o nim nie wie, to skąd odgadła czego chce od niej gość z Gildii Magów?
Słowa starca - "pomoc", "Nie za darmo" oraz ostatnie pytanie, mające IMVHO, wydźwięk pyt. retorycznego. Skojarzyło mi się to z pewnym tytułem gdzie była taka formułka: "Would you kindly?... (Byłbyś łaskaw?)" :). Poza tym, jak dla mnie, starzec podał cel. Marcus ma gdzie jakie są tego powody i czym w ogóle to Bractwo jest (a na pewno nie częścią Gildii, bo tego można się domyślić), ale chce jedynie wyjść z tego bagna cało. A to, że napisałem 'organizacja'... strzelałem.Fin.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ocb, że tak nieładnie spytam? Kim jest mości fajanser, który właśnie wrzucił posta do Free sesji? Nie przypominam sobie, żebyśmy zaakceptowali nową kartę postaci. Czy to ja o czymś nie wiem?

Zbłąkana owieczka :) Już załatwione - NZK

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Również na mój odpis trzeba było trochę czekać - chociaż niektóre Różowe Jednorożce również mogłyby się pospieszyć:P

BTW. Co do stroju mojej postaci jaki otrzymała na Ceremonię. Wygląda on tak:

enz.jpg

Jak widać jest to strój z Assasin's Creed 2, wg mnie wygląda jednak tak zabójczo fajnie, że nie mogłem się powstrzymać przed użyciem go kiedy zacząłem się zastanawiać nad wyglądem stroju na Ceremonię. Mam nadzieję, że ten mały plagiat zostanie mi wybaczony:P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Panie i panowie, zapamiętacie dzisiejszy dzień, w którym Martius w końcu spełnił to, co obiecał kilka miesięcy temu - wysyła swoją własną kartę postaci na Free Sesję #3! A mniej oficjalnie: ślę ją bardziej dlatego, że kiedyś chciałem tam grać, niż dlatego, że teraz bardzo mi na tym zależy. ;] Niemniej - ten jeden raz spróbuję, ażeby mieć święty spokój. ;)

I do Face'a - ja nie chciałem od samego początku tworzyć przepakowanej postaci. ^_^' No, to miłego czytania wszystkim życzę. ;]

Imię: Kornak (kiedyś Felix)

Płeć: mężczyzna

Rasa: człowiek, likantrop (wilkołak)

Klasa: myśliwy

Wiek: 22 lata

Historia:

(?Pamiętnik ręką niegdyś zwanego Felixem Kornaka pisany? - fragmenty. Styl, ortografia i interpunkcja bez zmian.)

Wpis pierwszy, lat 12

?Mam na imię Felix i mam 12 lat. Postanowiłem zacząć pisać ten pamiętnik, bo lubię pisać po prostu ciekawie by było mieć zdarzenia ze swojego życia w jednym miejscu. W końcu wspominki zawsze są miłe. Urodziłem się w arosty arystokratycznej rodzinie i mieszkam w mieście, którego nazwy nawet nie umiem napisać. Ale co tu dużo mówić, podoba mi się! Takie życie nie może mi się znudzić! Moi rodzice są bogaci a nawet mam własnego służącego! Aż nie chcę patrzeć na te dzieciaki co to tylko umią umieją rz żebrać. A co, niech się wezmą do roboty! Ale wrócę do tematu: jeszcze miałem prywatne lekcje feh walki mieczem. Ale szło mi beznajdziejnie, dlatego poprosiłem bym już nie musiał. Udało mi się! Ja to mam życie, nie ma bata!?

Wpis siódmy, lat 14

?Życie to jest świetne. (?) Ale myśle sobie odnoszę wrażenie, że coraz mniej zaczyna mi się tu podobać. Życie w takim luksusie jest fajne, ale jest też? drętwe? Nieciekawe? Coś w tym stylu? Nie umiem tego określić, ale czegoś mi brak. Lokaj mi zasegu zasugował powiedział że to przez brak przyjaciół. Ale na co mi oni? Żyje mi się wspala wspaniale, czego więcej mi trzeba??

Wpis dziewiąty, lat 15

?Dlaczego obecne życie przestaje mi się podobać? Nie mam bladego pojęcia. Może to ma związek z pewnym wydażrzeniem? Po raz pierwszy poznałem kogoś, kto stał się moim najlepszym przyjacielem. Na imię ma Ragnik. Jest trochę starszy ode mnie, ale jak tylko jakiś złodziejaszek mi zwędził pieniądze i on go zatrzymał, z miejsca się zaprzyjaźniliśmy. Mamy tyle wspólnych tematów? (?) Teraz wiem ile warte jest powiedzenie <<prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie>>??

Wpis dziesiąty, lat 15

?Koniec! Mam tego dość! Nadopiekuńczość mych rodziców zaczyna mnie już drażnić. Rozpieszczają mnie, służący wciąż przyłazi, kiedy ja tego nie chcę? Ale koniec! Dzisiaj uciekam z domu! Ragnik nigdy mnie nie zawiedzie. Dzięki niemu poznałem, co tak naprawdę w moim życiu jest warte. Moje obecne jest żałosne. Rozpoczynam wszystko od nowa.?

Wpis jedenasty, lat 16

?Piszę to skąd indziej. Mój dom w Capernier (moim rodzinnym mieście) pozostał bez synalka, a teraz siedzę tu razem z moją nową rodziną. Kilka miesięcy temu udało mi się spotkać z Ragnikiem, który wziął mnie ze sobą. Mieszkaliśmy razem, gawędziliśmy. Niedługo potem zabrał mnie ze sobą do swojej bandy rodziny. Okazała się nią jakaś grupa, o której wiem tylko tyle, że jest ze sobą bardzo związana. Ale nic poza tym. Teraz byłem z nią. Z moją nową rodziną, która mnie przygarnęła i rozumiała. Wszystko robiliśmy razem. Byłem niezmiernie szczęśliwy. (?) Ale coś czułem, że jest tu coś nie tak? Nawet Ragnik zachowywał się czasem w moim towarzystwie dziwnie? Mam nadzieję, że nie będzie?

Wpis dwunasty, lat 16

?Byłem idiotą. Kompletnym, niedomyślnym idiotą. Kretynem, który zrobił coś, czego sobie nie wybaczy nigdy!!! Żeby być tak ślepym? Ragnik oraz jego <<rodzina>> pokazali swoje prawdziwe oblicze. Wiedziałem że coś ukrywają w sobie ? ale żeby mnie w to podpuścić? Ragnik i jego banda okazują się być tzw. wilkołakami ? ludźmi mogącymi się przemienić w chodzące na dwóch łapach stworzenia przypominające wilki----. Jak to piszę, to mi aż pióro drży? W każdym razie oni co jakiś czas w noc przemieniają się w te bestie, a potem biegną polować na ludzi, żeby nacieszyć się ich mięsem. Mnie proponowali takie jedzenie. Dopóki nie wiedziałem to grzecznie jadłem. A jak by tego było mało, to oni mnie w to wciągnęli. Powiedzieli mi o co z tym chodzi, jak tylko odkryłem, że są? tym czymś. Ja jak głupi z początku na to przystałem. Kiedy jednak przemienili się pewnej nocy w potwory, to Ragnik odznaczył się okrucieństwem? Zatopił swoje kły w moje ramię! Od tej pory ja stałem się jednym z nich. Podobno sam się zamieniłem w bestię i zawyłem w pełni księżyca ? ale nic z tego nie pamiętam? Nie mogę o tym już pisać, po prostu nie mogę! Boję się?

Wracam do tego wpisu następnego dnia. Wczoraj późnym wieczorem banda, w której byłem, świętowała nad czymś. Zapytałem, czy mogę pozostać u siebie. Na szczęście mi pozwolono. To była jedna z większości nocy, w których przemian nie było. Nie mogę tego pojąć? Wtedy jednak spakowałem się i postanowiłem się wymknąć. Uciec jak najdalej od tego miejsca. Przy wyjściu jednak zastał mnie Ragnik. Spytał się, dlaczego nie jestem z nimi. Powiedziałem mu, żeby się odsunął. Szybko jednak odgadł moje zamiary. Z początku odbyło się to przyjaźnie, lecz im bardziej ja zaprzeczałem, tym bardziej Ragnik chciał mnie tu zatrzymać. Moja przyjaźń z nim została wówczas ostatecznie zerwana. Wiedziałem, co się święci. Potem zachowywał się dziwnie? Potem zaczął się zachowywać? trochę jak drapieżnik. Chciał rzucić się na mnie. Nagle jednak obudził się we mnie? instynkt drapieżcy. Tak to mogę chyba nazwać. Z miejsca skoczyłem na Ragnika nie dając mu szans na obronę i rozszarpałem go. Do krwi, mięsa i flaków. Już nigdy więcej ten sukinkot nie zatruwał mi życia. Ale popatrzyłem sobie na ręce. Miałem w nich? krew. To był straszny widok. Nigdy w życiu nie zabiłem człowieka, a teraz? Nie, niech ten koszmar szybko się skończy, myślałem? Szybko zabrałem ze sobą torbę i uciekłem jak najdalej od mojego mieszkania. Nikt mnie na szczęście nie zauważył. Biegłem, ile tchu. Miałem łzy w oczach. Ja tak bardzo chciałem do swojego domu?

I w końcu tam dotarłem do Capernier. Udało mi się niepostrzeżenie wejść znanym mi z czasów dzieciństwa niewielkim tunelem podziemnym, a potem ruszyłem w stronę domu. Przybyłem na miejsce. Wszystko jednak było pozamykane ? nie mogłem wejść. Wezbrała się we mnie wściekłość. Z początku dobijałem się do drzwi. Chciałem tam za wszelką cenę wejść. W końcu z balkonu ktoś mnie zauważył. To był? mój służący. Natychmiast zostałem wpuszczony do domu przez rodziców i radośnie powitany. Na moje szczęście? Teraz jednak miałem inne zmartwienia ? oni nie mogą się dowiedzieć??

Wpis trzynasty, lat 17

?Jakiś czas temu odkryłem, od czego zależy moja przemiana w wilkołaka. Wyczytałem w książkach, że wilczy likantrop przemienia się tylko w pełnię księżyca, która pojawia ukazuje się na niebie raz na 28 nocy. Mogę to więc Dlatego utrzymanie tego sekretu nie stanowi dla mnie większych problemów ? zawsze przebywam wtedy w swoim pokoju, teraz tylko jeszcze dobrze zasłaniam okna. Ale przez tamto dorobiłem się jakiegoś jakichś? zwierzęcych odruchów. Często zupełnie podświadomie zachowywałem się na oczach rodziny dziwnie ? nabyłem odruchów, których bym się nie wstydził, będąc ze zwierzętami. Tym niemniej rodzina i tak bardzo się cieszyła na wieść, że jednak wróciłem. Reprymendy za ucieczkę z domu jednak nie uniknąłem? Ale cóż, nie można mieć wszystkiego. Cieszyłem się, że w końcu byłem tu, a nie, już teraz, z mnie podobnymi. Nie spodziewałem się, że rodzice mnie znienawidzą, a moje życie zmieni się koszmar. Było po prostu dobrze.?

Wpis piętnasty, lat 18

?Piszę to poza domem. Byłym domem. Jestem tu sam. Bez rodziny, bez znajomych, nawet bez tamtej bandy, która mi to zrobiła. Po prostu sam.

Zostałem bowiem wypędzony ze swojego domu. Uznany za potwora, bestię, która zabiła dawnego Felixa. Niesłusznie, kompletnie niesłusznie? Pewnego wieczoru, gdzie zaraz miała nastąpić noc z pełnią księżyca, znów szykowałem się do spania. Nagle jednak usłyszałem hałasy dochodzące z reszty domu ? a później wyważono mi drzwi. Jak się okazało, wtargnęła tu? ta sama banda, która mnie wtedy przygarnęła. Z miejsca się zerwałem. Przywódca bandy oznajmił przyjaźnie, że <<przyjaciół się nie opuszcza>>. Tak przyjaźnie się do mnie zwracał, mimo że zabiłem Ragnika? Szybko odpowiedziałem, że nie pójdę z nimi. Groziłem im pamiątkowym sztyletem, który akurat miałem przy sobie. Herszt się zaśmiał, a następnie kazał mnie porwać. Broniłem się? ale i tak na próżno. Miałem ze sobą tylko pamiętnik oraz ów sztylet. Przegrałem... W końcu wyprowadzili mnie siłą na zewnątrz. Kazali mi oglądać pełnię księżyca, która wkrótce potem nadeszła. Zawyliśmy?

Obudziłem się. Dowiedziałem się, że za cel obrałem sobie m. in? własny dom. Rozszarpałem i zjadłem własnego służącego, a do tego zniszczyłem i tak już pokiereszowany przez bandę wystrój wnętrza. Całkiem pokaźny tłum ludzi też mnie widział. Wszyscy widzieli też, jak się przemieniłem z powrotem człowieka? Ale nic z tego nie pamiętam? Pamiętam jednak to, co działo się później ? popłoch, jaki wywołałem wśród ludzi, dezorientację z mojej strony? oraz matkę, która uznała mnie za potwora. Uważała, że nie jestem jej ukochanym Felixem. Ojciec poszedł za nią. Wszyscy mnie wyklnęli i wypędzili z miasta. Chciałem im wytłumaczyć, co się dzieje ? ale mnie nie słuchali. Niemniej? Aż żal mi serce ściska! Moje własne miasto, moja własna rodzina! Zostałem stąd wypędzony tylko dlatego, że jestem? inny niż oni. Tylko dlatego, że dokonałem czegoś, do czego zostałem zmuszony. Dla mnie jest już za późno. Dlatego spełnię ostatnie życzenie tych szumowin: w tym momencie Felix przestał istnieć. Na zawsze. Zaczynam życie od nowa. Dlatego i imię będę nosił inne. Już wiem, jakie? Od tej pory będę się zwał: Kornak.?

Wpis szesnasty, lat 22

?Dawno tu nic nie pisałem? Zresztą nie było o czym. Cztery lata minęły, odkąd opuściłem swoje rodzinne padu padoły. Od tego czasu wiele się zmieniło. Stałem się samotnikiem ? niechcianym przez kogolwiek i odrzóconym. Dla mnie ratunku już nie ma? Co jednak nie przeszkadza mi się cieszyć życiem kiedy nadaża się okazja? I dlaczego mam wrażenie, że popełniam błędy ortograficzne? Czemu jednak ich nie widzę? Stało się coś ze mną? Nie wiem? i nie chcę wiedzieć.

Banda została przetrzebiona ? niedługo po tamtej tragedii wyrwałem się im i uciekłem na dobre. Jedyne co pamiętam, co się z nią stało, to to, że ostatecznie władze Capernier wzięły się i zrobiły z nią porządek. Mnie nikt nie widział?

Sytuacja zmusiła mnie do usamodzielnienia się. Tak, wciąż mieszkam sam. Mimo, że prubowałem przekonać się do ludzi, to oni, gdy tylko się dowiedzieli kim jestem, mnie odrzucali mnie. Taki mój los? Mieszkam więc sam. Gdzieś na skraju lasu wybudowałem drewniany dom. Nie jest on wielkich rozmiarów, ale w zupełności mi wystarcza. Natura? To wszystko, czego mi tżeba trzeba. Na początku nie wiedziałem, co ze sobą począć. Czułem się samotny i porzucony. Na szczęście jednak odnalazłem swoje miejsce na świecie. Jestem tu, pośruód natury. Pośruód zwierząt. Sam nim teraz jestem?

Zrobiłem sobie łuk, a także 20 strzał wraz z prowizorycznym kołczanem. Przydaje mi się to w czasie polowań. Stałem się w ten sposub myśliwym. Jestem istotą mięsożerną. Musiałem tu przeżyć.

Teraz nie było ratunku. W wilkołaka musiałem się zamieniać co 28 dni, w każdą pełnię. Nie miałem dobrej osłony, niczego. Nienawidzę tego. To tylko moje przekleństwo ? coś czego nie chcę nigdy przeżywać. Nienawidzę też ciemności ? choć może to przesadzone słowo. Po prostu ciemność przypomina mi ona, czym się stałem. Mogę w niej w miarę swobodnie przyzwoicie działać, jako, że ale? brzydzę się nią. Każde światło, które nie jest światłem księżyca, jest mi przyjacielem.

Widzę że się rozpisałem? A z początku myślałem, że nie ma o czym. Papier z pamiętnika trochę pożułkł nieco. Ale to jest rzecz, która mi została po dawnych latach ? o których już dawno powinienem był zapomnieć? I ten sztylet? Nie, to bez sensu. Co mnie pcha do takiego sentymentalizmu?? Lepiej jednak będzie, jeśli się tego nie dowiem? Ale zauważyłem jeszcze coś. Mój pamiętnik ? nazywa się on <<Pamiętnik ręką Felixa pisany>>. Felixa? Tego młodzieńca, który jeszcze kiedyś żył na tym świecie. Ale jego życie minęło jóż dawno temu. Dlatego, mój drogi Felixie, więcej to nie jest twoje dzieło. Skreśliłem odpowiednie słowa. Teraz to, co uzupełniam zwie się: <<Pamiętnik ręką Kornaka niegdyś zwanego Felixem pisany>>. Nie wiem, ale coś mi mówi, że dawno temu byłem tobą, Felixie? Dawno temu.

Obyś żył w lepszych czasach.?

Wygląd: Długie, proste blond włosy, dość wyraźny zarost za policzkami i pod brodą, morskie oczy, twarde rysy twarzy. Wysoki, średnia masa. Ubiera się w częściowo standardowy strój myśliwski, tj. brązowy płaszcz skórzany, dziurawą w paru miejscach koszulę, ciemnoszare spodnie oraz podniszczone wysokie buty.

Ekwipunek: Krótki łuk z kołczanem 20 strzał ? a wszystko to własnej roboty. Pamiątkowy sztylet (bez znaków szczególnych). Pamiętnik z przyrządami do pisania. I więcej mu nie trzeba ? to, co mu poza tym potrzebne do życia, bierze od samej natury.

Charakter (i hobby): Huśtawka nastrojów. Raz może się bez końca cieszyć życiem, innym razem zamyka się w sobie, nierzadko je przeklinając. Ma w sobie cząstki zwierzęcego instynktu, które ?uruchamiają? mu się czasami, i to podświadomie. W wolnych chwilach podziwia naturę i pisze do pamiętnika relacje ze swojego życia.

Zalety:

+ to, co daje likantropia, czyli:

a) zwiększenie wartości niektórych cech (siły, wytrzymałości, zręczności i szybkości)

b) broń naturalna (pazury i kły)

c) zwierzęcy instynkt (częściowo również jako człowiek)

d) zżycie się z naturą (również jako człowiek)

+ wprawny w łuku

+ niezły w skradaniu się i ukrywaniu

+ zręczny i zwinny

Wady:

- to, co daje likantropia, czyli:

a) niekontrolowana przemiana (tylko pod wpływem pełni księżyca; trwa całą noc)

b) brak kontroli nad postacią wilkołaka

c) po powrocie do ludzkiej postaci nic z okresu przemiany nie pamięta

d) skrajne wyparcie przez społeczeństwo (jeśli inni wiedzą lub mają pewne podejrzenia, że postać jest wilkołakiem)

- słabo walczy bronią białą

- magii nie zna nic a nic

- niechętny wobec ciemności

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hmm. Jest pare rzeczy, które mnie skutecznie odrzucają. M.in. są to te przekreślenia. Rozumiem, że napisałeś, żeby to bardziej realnie wyglądało, ale to jest po prostu męczące dla oczu, co chwila widzieć jakieś przekreslone słowa. Druga sprawa to początek pamiętnika "Nazywam się Wojtek i mam 12 lat", nie wiem czy tak ci przypadkowo wyszło, czy to jakaś ukryta aluzja, ale prawie się popłakałem ze śmiechu jak to przeczytałem.

Dalej. Historia ciekawa, ale raczej standardowa w przypadku wilkołaków. Czyli kończąca się odrzuceniem przez społeczność i życiem na uboczu. Bez rewelacji, ale jest całkiem w porządku. Zrównoważenie postaci - oh my, my... nie spodziewałem sie tego po tobie, ale ci się udało. Nie przepakowałeś jej, wady są adekwatne do zalet, a nawet bym powiedział, że dominują nad nimi. Jedna sprawa co mnie gryzie to stan, kiedy twój bohater przemienia się w wilkołaka. Jeśli nie masz żadnego wpływu na jego zachowanie, to może to znacząco utrudnić grę na sesji. Ja bym na twoim miejscu pomyślał, jaką furtkę sobie tutaj zostawić. Bo poza nadprzyrodzonymi umiejętnościami i odpornościami wilkołaka, to twoja postać nie posiada zbyt wiele zalet. Zręczność, biegłość w łuku i krycie się, to wszystkie cechy, które posiada także mój ork. Dlatego podstawowym problemem jest jakieś w miarę przejrzyste opisanie stanu, kiedy następuje przemiana, tak byś całkowicie nie tracił kontroli nad postacią.

Jestem na TAK, chociaż mam pewne wątpliwości, bo Gofer zauważył, że podobną postacią gra na sesji ŚC SR. Podsumowując: nie jest to karta, która by zrobiła na mnie jakieś specjalne wrażenie, ale według mnie jest wystarczająca, żeby uprawnić cię do gry na sesji.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Gość
Odpowiedz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Utwórz nowe...