[!MEGARECENZJA!] Stefan Darda ?Czarny Wygon: Słoneczna Dolina?
Proza Stefana Dardy jest tak bliska i swojska, tak bardzo nasza, że porównania z twórczością Stephena Kinga wydają mi się drażniącym nieporozumieniem. Są etykietką reklamową ? pustą, jak większość tego rodzaju etykietek. Jeżeli ktoś naprawdę poszukuje u Dardy klimatu Kingowskich dreszczowców, srogo się zawiedzie, bo jak niejednemu psu Burek, tak i powieść grozy miewa bardzo różne oblicza.
Za czasów wczesnonastoletnich, gdy z zapałem godnym neofity odkrywałam uroki górskich wędrówek, bardzo często nuciłam melodię, która teraz ? po latach ? znowu nie daje mi spokoju. Przypałętała się podczas lektury ?Domu na Wyrębach? Dardy i od tej pory towarzyszy, w charakterze leitmotivu, każdemu mojemu spotkaniu z twórczością tego pisarza. Myślę o starej, turystycznej piosence ?Gawędziarze?, zaczynającej się od słów: ?Takie zwykłe, takie małe/Tutaj mają wielką wagę/Wykrzykniki kolorowe/Wyglądają wciąż jak nowe.? W kolejnych wersach mowa jest nie tylko o mocy samych opowieści, lecz także o czarodziejach, którzy te opowieści tworzą, magicznym sposobem splatając słowa w niezwykłe gawędy. I o nas, słuchaczach, czekających na kolejne przygody ulubionych bohaterów. Wystarczy, że sięgniemy po różdżkę, zmieniając ustną gawędę w powieść, gawędziarza w literata, natomiast słuchacza w czytelnika ? i od razu odkryjemy fenomen pisarstwa Dardy. Jego proza nadal pachnie ogniskiem, przegadanymi wieczorami gdzieś w górskim schronisku i miejscowymi legendami, od których nocą włos się jeży na głowie. Jeżeli marzy się czytelnikowi przerażająca wycieczka po polskiej prowincji, po pięknym, tajemniczym i niebezpiecznym Roztoczu, na pewno nie poczuje się ?Słoneczną Doliną? rozczarowany. Zachwyci się tą krainą tak samo, jak Witold, bohater powieści, który pojechał do Guciowa z zamiarem zebrania materiału do artykułu, a zamiast tego został uwikłany w historię ?nie z tego świata?.
4 komentarze
Rekomendowane komentarze